5865

Szczegóły
Tytuł 5865
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

5865 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 5865 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5865 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

5865 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

SZYMON ZIMOROWIC ROKSOLANKI to jest RUSKIE PANNY na wesele B.Z. z K.D. przez SYMEONA ZIMOROWICA Leopo[oliensem] Roku Pa�skiego MDCXXIX dnia XXVIII lutego we Lwowie wprowadzone, a teraz �wiatu �wie�o pokazane, Roku Pa�skiego 1654 PRZYGOTOWANIE TEKSTU NA PODSTAWIE PIERWODRUKU: RADOS�AW GRZE�KOWIAK. PODSTAWA TEKSTU: ROXOLANKI, to jest RUSKIE PANNY..., W KRAKOWIE, W DRUKARNI WDOWY Y DZIEDZICOW FRANCISZKA CEZAREGO, I.K.M. TYPOGRAPHA, BODLEIAN LIBRARY - OXFORD, SYGN. Bodl. Lib. Polon.. B. 156; PIERWODRUK: SZYMON ZIMOROWIC, ROKSOLANKI TO JEST RUSKIE PANNY. WYDA� R. GRZE�KOWIAK, WARSZAWA 1999, S. 21-116 WSZYSTKIE WYRӯNIKI W TEK�CIE - ZGODNIE Z �YCZNIENIEM WYDAWCY +UKOCHANYM OBLUBIE�COM B. Z. i K. D. Te kwiatki zbioru mego, na polach uszczknione Kastalijskich, niech b�d� tobie po�wi�cone, Ucieszny Rozymundzie z Lilidor�, kt�ry Chcia�e� mi� by� wprowadzi� na askrejskie g�ry, K�dy pod lasem siadszy Kalliroe �liska Z piersi nabrzmia�ych wody obfite wyciska. Lecz daremnie, abowiem w p� zacz�tej drogi W�ciek�a Lachezis kos� podcina mi nogi I pierwej w niepami�tnym chce mi� k�pa� zdroju, Ni�bym wiekopomnego skosztowa� napoju; St�d jako zgruchotany garniec wod� leje, Tak znacznie we mnie si�a wrodzona niszczeje. Przeto� p�ki si� m�odo�� moja nie przesili A dnia mego ku nocy wiecz�r nie nachyli, Cokolwiek-em kwiateczk�w zebra� na Aonie I jakom wiele s�ysza� pie�ni w Helikonie, Do ciebie ch�tnie nios�. Ty, siedz�c za sto�em Godowniczym, przyjmi je niezmarszczonym czo�em. Ja nie dbam, cho� ta praca do drukarskiej prasy Nie przyjdzie ani przysz�e obacz� jej czasy; Je�li ty przeczytawszy dasz �askawe zdanie I pochwalisz, dosy� si� mej ��do�ci zstanie. Ale pr�na ma chluba - tylko to przebiera N[a]wdzi�czniej �ab�� gard�em, gdy prawie umiera, Ja za� cichuchno wi�dn� jako letnie siano, Kt�re str�ci�a ze pnia ostra stal porano. Namilsi oblubie�cy, dusze ulubione, �yjcie za mnie, a ile blada Persefone Dni mi skr�ci, p�dz�c mi� za s�oniowe wrota, Niechaj wam B�g przed�u�y tyl[e] lat �ywota. Ja, cho� od was odejd� w elizyjskie b�onie, I tam kwiatki na wasze prz�ta� b�d� skronie. +DZIEWOS��B Owo� ja, HYMEN, do was, wdzi�czni oblubie�cy, Przychodz� na biesiad�. Panny i m�odzie�cy, Nie rozrywajcie moim dobrej my�li przy�ciem: Na tom skronie obtoczy� wawrzynowym li�ciem, �e nigdy krotochwili weso�ej nie psuj�, Owszem, w ma��e�skich godach ch�tnie ulubuj�. On ci ja jest bo�eczek m�odziuchny, pieszczony, Syn ida[li]jskiej matki, wnuk krasnej Dyjony, Przyrodny Kupidyn�w, nie Kupido przeci�. Aby ludzie samopas nie �yli na �wiecie, �eby ziemskie nie sta�y pustyniami kraje, M�om nieunoszonym p�odne �ony raj�, Panienkom sromie�liwym panicze ochotne Sposabiam w towarzystwo cz�sto do�ywotne. St�d mi� starzy ojcowie nazywali sprawc� Ma��e�skiego przymierza abo �lubodawc�. Nie dziwujcie, �e jestem na postaci m�ody Anim statkiem osypa� m�odziuchnej jagody: Jeszczem ja �wiata tego dziecinne pieluchy Z pierwocinami odda� matce z�otoruch�j; Nadto, gdy pokolenia nast�pne rozp�adzam, I sam coraz m�odniej�, coraz si� odradzam. Jako winna macica p��d sw�j wielomnogi Przez ka�doroczne zwyk�a rozkrzewia� po�ogi, Z kt�rej na miejsce macior m��d� wynika nowa, Tak te� nienaganione one Boskie s�owa: "Rozrastajcie si�, ludzkie rozmna�ajcie plemi�" Mieszka�cami �ywymi nape�ni�y ziemi�. Cokolwiek �wiat okr�g�y swym ko�em zamyka I k�dy s�o�ce ga�nie, i k�dy wynika, Wszytkim obywatelom daj� pomno�enia. I tu do was przyby�em nago, bez odzienia, Nie boj�c si� syto�skich �nieg�w ani osi Arktowej, kt�r� Wodnik ilijacki rosi: Ogie� mi� przyrodzony i ze wn�trz zagrzewa, I z wierzchu swym p�omieniem cia�o mi odziewa. Je�li mi� te� spytacie, na co �uk napi�ty Z sercow�adnymi nosz� w mym ko�czanie pr�ty, Czemu mi w r�ku ogniem pa�a lana �wi�ca, Temu: skoro krn�brnego napadn� panicza, A on wysoko buja nad ziemskimi stany, Zaraz mu w serce siej� z tego �uku rany; Tak�e i was, panienki, kiedy szyje wasze Ukrywacie przed jarzmem, t� pochodni� strasz�. Bo nies�usznie do sp�ku ludzkiego przychodz� Ci, kt�rzy mog�c, sobie podobnych nie rodz�; Owszem, �wiat�o�ci dziennej za�ywa� niegodni, �e drugim nie podaj� �ywotniej pochodni. Przeto� niechaj przede mn�, k�dy chce, kto stroni, Uj�rzy, je�li hardego pi�ra nie uroni. Dozna� mi� Polifemus, niegdy syn Neptun�w, Chocia� si� bog�w nie ba� ani ich piorun�w. Skorom mu tylko g�adk� Galate� schwali�, Wszytek si� jako Etna siarczysta rozpali�, �e z jamy jego ciemnej g�sty dym wypada�, �e te� on krwawo�yrca, kt�ry ludzie jada�, Galantowa� si� umia�: wpoj�rz�d oceana Cia�o olbrzymskie k�pa� stoj�c po kolana, Nauczy� si� grabiami poczesa� czupryny, Sierpem brody przystruga�. Dla m�odej dziewczyny Cz�sto z stodziurnej surmy piszczek jednooki Ogromne g�osy na wiatr wypuszcza� szeroki. Niejednego nied�wiedzia dla ko�ucha zabi�, �eby tylko do siebie Galate� zwabi�. Wt�� m�nemu Pelidzie Pryjamowa cora Podoba�a si�. Chocia� brata jej, Hektora, Na placu po�o�ywszy, trupokupc� zosta�, Stara� si�, aby grzecznej Polikseny dosta�. Ociec by� nie od tego, dlatego� pan m�ody Bezbronny do Cyntego ko�cio�a na gody Przyszed�, ale ni� wiar� Pryjam�wnie �lubi�, Przy o�tarzu go Parys niem�ski zagubi�. Nie wspominam dziewoi twojej, Enomanie, Uchodz�cej zalot�w na pr�dkim rydwanie: Wszak jej nie ratowa�y wo�niki obrotne Ani poszosne, ani wozy bystrolotne, Kiedy w�asny forytarz wyda� j� na jatki, Skoro do niej wyjacha� Tantalowic g�adki. Wszak i ty, Rozymundzie, zaledwie� wyczyta� Imi� p�brata mego, kiedy� si� go chwyta�, Jeszcze� go z twarzy nie zna� ani� jego krzywych S�ucha� obietnic, ani fortel�w zdradliwych, A ju� w niewinnych latach zamys�ami twymi Buja�e� r�wno z jego pi�ry pierzchliwymi. On si� nad tob� pastwi� za tw� ludzko�� srodze, Oczy twoje da� �lepej chciwo�ci za wodze. Ilekro� si� do serca wemkn�� on go�� chytry, Wznieciwszy gorzki ogie� z smrodliwej salitry, Ku�nie swoje za�o�y� - tam swe strza�y kowa�, Tam je ostrzy�, tam twoj� krwi� one hartowa�. Ty zasi� swej krewko�ci zostawszy rozrutnym, Obra�e� z towarzyszem przestawa� okrutnym; Wola�e� swe zabawy mie� z niemi�osiernym Zab�jc� ni�li ze mn�, przyjacielem wiernym. Jam tobie kwiatki zbiera� po �wi�tym Syjonie, Jam na Libanie wieniec sk�ada� na twe skronie, Jam dostawa� balsamu z raju twej m�odo�ci, Jam owoc z palmy zrywa� dla twojej wieczno�ci, A ty ode mnie spieszno na attyckie gory Uchodzi�e� do m�drej rzkomo Terpsychory. Przeci� jednak musia�e� min�� Terpsychor�, A otrzyma� tysi�ckro� wdzi�czn� Lilidor�; Prawda, ma�o pomog� muzy mi�kkoliczne, Kiedy moje dochodz� strza�y sercotyczne. Nie wiedzia� przedtym Febus, syn wielkiej Latony, Co by za w�adz� mia�a kr�lowa z Ankony. Wszytkie lata m�odo�ci swojej i godziny Po�wi�ci� wieczno�piewnym pannom M[nem]ozyny. Z nimi usiadszy blisko askrejskiej fontany, Na g�o�notwornej arfie waleczne hetmany, Nieu�yte bojary, hardomy�lne grofy Wychwala�, zawi�zuj�c g�adkim rymem strofy. Milej mu by�o, siedz�c u ao�skiej studnie, P�askim g�osem wykwintnie za�piewa� w po�udnie Abo tr�b� i staln� wzi�wszy rohatyn�, Bie�e� z my�liw� siostr� w moskiewsk� krain� I tam zabija� �ubry, tury i nied�wiedzie, Ni�eli przy podwice siada� na biesiedzie. Dlatego� si� moimi uciechami brzydzi�, K�dy mi� kolwiek zoczy�, wsz�dy ze mnie szydzi�: "Na co - prawi - ten sajdak nosisz na twych karkach? Poniewa� do strzelania nie masz si�y w barkach, Mnie to raczej marsowe or�e przystoi, Kt�rego si� wieprz gro�ny i m�ciwy lew boi. A ty, licha dziecino, zaniechawszy �uku, G�owni� podkurzaj gach�w przemierz�ych na bruku; Mnie strza�y daruj". - "Prawda, Febe, z twojej kusze Nieme bestyje martwej pozbywaj� dusze, M�j zasi� be�t z pieszczonych wypuszczony rog�w Przejmie ciebie i twoich przechwalonych bog�w". To rzekszy, z lampsackiego pa�acu ci�ciw� Wrzuci�em mu do piersi strza�� zapalczyw�, A drug�, kt�ra niech�� i nienawi�� czyni, Utopi�em w Penejskiej m�odziuchnej kniehini. Pierwsza by�a arabskim powleczona z�otem, Ta zasi� przyt�piona o�owianym grotem, Przeto� Apollo ca�ym sercem ku niej pa�a, Nimfa za� obowi�zk�w ma��e�skich niedba�a Woli jelenie �lidzi� po kniejach nieludnych, Zaniechawszy urody i zalot�w trudnych. Tytan, co na ni� wej�rzy, z mi�o�ci umiera: Jako ogie� chrost suchy i plewy po�era, Tak p�omie� jego serce gor�ce otacza; Czasem bierze otuch�, a czasem rozpacza. Widzi warkocz po szyjej bia�ej rozpuszczony, Pi�kny, cho� superfinem w k�ko niespleciony, Patrzy na oczy r�wne gwiazdom wyiskrzonym, Dziwuje si� paluszkom z krzyszta�u toczonym. To wargi, to ramiona okr�g�e przechwala I to, czego nie doj�rza�. On tak si� rozpala, Panna od niego oczy odwraca wstydliwa. Cyntyjus krzyknie: "Post�j, panienko poczciwa, Nie uciekaj przede mn�, s�u�ebnikiem wiernym! Tylko owcy l�kliwej przed wilkiem ob�ernym Lub garlicy przed or�em, kt�ry j� chce szkodzi�, Abo �ani przede lwem przys�usza uchodzi�, Ale ja nie umys�em wilczyce drapie�nej Spiesz� do twych r�anych ust i szyjej �nie�nej. Pohamuj bieg, niebogo, �eby� bie��c marnie, Nie ugodzi�a n�k� na o�ciste tarnie. Uchod� lekko, za tob� i ja p�jd� miernie, Waruj upa�� na ska�� abo ostre ciernie. Przy tym rzu� na mi� by raz okiem przyjacielskim. Patrz, kto goni. Nie jestem sko[t]opasem sielskim, Nie zrodzi�em si� kmieciem ani prostym gburem, �ebym chodzi� za byd�em gromadzkim z koszturem. W delfickiej ziemi, w ksi�stwie patarajskim �licznym I na Tenedzie jestem dzier�awc� dziedzicznym. Umiem do kupy sprz�ga� wierszyki podwojne I na lutni przebiera� trafi� strony strojne. Nie nowina mi �piewa� przy szemrz�cym flecie, Nie nowina kancony grawa� na kornecie. Mog� galardy z w�osk� pergameszk� skoczy�, Pl�sy ruskie wyprawia�, polskim ta�cem toczy�. Chocia�em z padewskimi nie siada� doktory, Przeci� lekarzem ka�dy przyznawa mi� chory: Znam ja, kt�rej chorobie przygodzi si� ziele. Niestety�, cho�-�e ludzi uzdrowi�em wiele, Nie mog� sobie pom�c mym w�asnym ratunkiem. O z�a mi�o�ci, �adnym nie zleczona trunkiem!". T� mow� gdy jej nie m�g� ucieczki zatrzyma�, Umy�li� jej dogoni� i gwa�tem poima�, Lecz temu nie podo�a�, bo Penejska c�ra, Wzi�wszy do n�g dziewiczych lekkowietrzne pi�ra, J�a uchodzi� przed nim ukwapliwym skokiem. Cyntyjus pop�dliwym tu� tu� za ni� krokiem Naciera� nie przestawa�, a jej przybywa�o Ozdoby w biegu onym, bowiem bia�e cia�o Z trudu otoczy�o si� szkar�atnym rumie�cem; Cho�-�e z g�owy zaplotki upad�y jej z wie�cem, Pi�knie z wiatrem si� wi�a kosa rozpostarta. Tak kiedy wi�c ochota my�liwego charta Za le�nym kotem w polu prze�rzoczystym ciska, A ten z nieznajomego poszczwany siedliska Wichrom bystrym wprz�d nie da, ile w nim tchu zstaje P�dzi, �w odpoczynku tak�e mu nie daje, Ale tu� nad nim wisi; ju� ju� my�li nog� Dosta� go, ju� mu w sercu �mier� gotuje srog�, Ju� chce pysk w szyjej jego utopi� za uchem, A �wierz kusy umyka do lasa z ko�uchem - Nie inaczej ci go�cy zawodem si� dra�ni�: Ten pr�dki dla nadziejej, ta chybka boja�ni�. Skorom Lato�czykowi przypi�� do n�g skrzyd�a, Uchwyci� j�, a Dafne w r�ku mu ostyd�a. Duch si� w niej zahamowa� od ci�kiego tchnienia, Przeto� widz�c si� blisk� pewnego zginienia, Prosi�a bog�w, �eby natychmiast umar�a Abo �eby j� ziemia rozst�pna po�ar�a. Jako� na tym�e miejscu �ywo zatr�twia�a, twarz si� jej �liczna sk�r� chropaw� odzia�a, Z w�os�w listy, a z ramion ga��zie wyros�y, Nogi obie, kt�re j� ukwapliwie nios�y, W ziemi�, na kt�rej sta�y, pu�ci�y korzenie, Tylko jeszcze serca jej nie usta�o dr�enie. Smutny Pean, �e �ywej nie m�g� dosta� �ony, Zmar�� obra� za wawrzyn sobie po�wi�cony. Ja z tob�, Rozymundzie, �askawiej post�pi�, Bo jakom tobie czystych zapa��w nie sk�pi�, Tak wzajem g�adkow�osej twojej Lilidorze Ogni�w nieugaszonych udziela�em sporze. R�wnym sposobem matka pr�dkiego Memnona Mi�owa�a przedziwnej urody Tytona; Tyton te�, ulubiwszy nadobn� Auror�, P�omienie bra� do cia�a z jej g�adko�ci spore. Takiej i ja ku tobie �yczliwo�ci za�y�. Ty� mnie u siebie barzo lada jako wa�y�, Ty� namniejsz� podniat� Kupidowej strza�y Dwakro� dro�ej szacowa� nad moje zapa�y. Jam ciebie odrzucony na stron� �a�owa�, Ja, �eby tw� dzielno�ci� marnie nie szafowa� Wr�g �ywota ludzkiego, miasto srogiej ka�ni Przybra�em towarzysza do twojej przyja�ni, Nie prostej krwie, lecz zacnych rodziciel�w cor�, Napi�kniejsz� w rosiejskim kraju Lilidor�. Ta zaledwie z Jutrzenk� na Olimpie ran� Pokaza�a niskiemu �wiatu twarz r�an�, Zaraz z Septemtryjonu �niegi z zim� sprosn� Uciek�y, na ich miejsce m�ody Zefir z wiosn� Nast�piwszy, kwiatami pola uhaftowa�. Tej rozmaryn wrodzon� przyjemno�� darowa�, Tej r�e sromie�liwe wstydu udzieli�y, Tej cia�o bia�o�ci� sw� lilije okry�y, Tej fijo�ki barwiste i pachni�ce zio�a Koron� dla �wietnego zgotowa�y czo�a. T� nabatejskie ko�em otoczy�y wonie, T� gracyje na wdzi�cznym piastowa�y �onie, T� kameny na wierzchu libetryjskiej ska�y Przy muzyce niebiesk� ros� wyk�pa�y. Ta w jednej nawie z matk� moj� pianorodn� Na oceanie wielkim p�ywa� by�a godn�. T� ja, gdy zamy�la�a boskiemu imieniu S�u�by odda� u Westy w niedost�pnym cieniu, Nam�wi�em w ma��e�stwo, �e te� ani zgad�a, Jako u boku twego za sto�em usiad�a. Tak niegdy Persefona, Cerery kochanie, Umy�liwszy w �wiebodnym lata trawi� stanie, Po ��kach i d�browach kwiatki wielorodne Zbieraj�c, przesadza�a na grz�dy ogrodne. Z nich to r�d�ki r�wna�a, to wie�ce okr�g�e Rozmaicie zwija�a na czo�o wyci�g�e. Skoro j� stary Pluton w wirydarzu zoczy�, Pierwej porwa� do siebie, ni�li jej doskoczy�. Chociaj szyj� ukopci� w awernowych hutach, Cho� do niej w smarowanych dziegciem wyszed� butach, Chociaj�e dymem �mierdzia� i obrzyd�� siark�, Wola�a Plutonow� by� ni�li wie�czark�. Kt� nie wiadom uporu krn�brnej Atalanty, Jako brzydko gubi�a mi�osne galanty? �eby myli�a biednym zalotnikom szyki, Na wy�cigi wypada� �mia�a z zawodniki: Ten jej mia� by� do �mierci przyjacielem ca�em, Kt�ry by z ni� por�wna� jednostajnym czwa�em, A kt�ry pole w onej gonitwie utraci�, Gard�em lenistwo ci�kie i zaloty p�aci�. Wiele si� porywa�o wydo�a� jej w biegu, Ale ka�dy ustawszy, przy piekle noclegu Miasto �o�nice dosta�. Przeci� do zawodu Obra� si� Megarejczyk z mojego powodu: Temu ja w sercu now� wznieciwszy ochot�, Da�em rozrywk�, da�em i dwie jab�ka z�ote, I trzecie, kt�re pasterz troja�ski na Idzie Rodzicielce z pi�kno�ci przys�dzi�, Cyprydzie. A wtym, gdy znami� da�a biegu tr�ba sroga, Natychmiast przodek wzi�a panna wiatronoga I pierwej by onego doko�czy�a ta�ca, By j� nie hamowa�a trzecia pomara�ca, Bo gdy on jab�ka rzuca�, ona je zbiera�a, Przez omieszkanie w drodze przej�� mu si� da�a. Tym fortelem m�odzieniec lotnej skoczce sprosta�, Swoje zdrowie zachowa� a z niej �ony dosta�. Ale ty przyjaciela za moim wyrokiem Otrzyma�e� nie gwa�tem, nie szalonym krokiem, Lecz miluchno i snadno. Kt� to inszy sprawi�? Kto imi� Lilidory naprz�d tego zjawi�, Kto j� oczom pokaza�, kto w sercu os�odzi�, Opr�cz mnie, kt�rym do niej w dziewos��by chodzi�? Jam pierwszy oczy wasze do siebie nak�oni�, Jam pilnowa�, aby wzrok gdzie indziej nie stroni�, Jam usta wasze poi� obfit� wdzi�czno�ci�, Jam zaloty cukrowa� wasze przyjemno�ci�. O�wieci�em mi�o�ci� w sercach drogi skryte, Skruszy�em trwa�ym statkiem zamki niedobyte; Dwie duszy w jedno cia�o takem mocno spoi�, �eby ich wr�g zawisny �aden nie rozdwoi�. Chocia� mokre ob�oki powodzi� rozp�yn�, Chocia� morze i rzeki wody z brzeg�w lin�, Cho� Eolus powietrze wzburzy wszytko w�a�nie, Ten ogie� w sercach waszych nigdy nie zaga�nie. Darmo tedy Kupido o was si� pokusi, Bowiem pochodnia jego tu szwankowa� musi. Zechce-li wam z daleka szkodzi� z swej �uczyny, Pr�dko z swych strza� mi�osnych b�dzie mia� perzyny; Przyst�pi-li te� blisko, nacieraj�c �miele, Zapewne buczne skrzyd�a zostawi w popiele. Niechaj�e was, jako chce, ten bo�eczek dra�ni, Wy bezpiecznie w tym stanie krom p�ochej boja�ni �yjcie, kt�ry B�g w raju rozkosznym sporz�dzi�, Kiedy samemu �le by� cz�ekowi os�dzi�. Wi�c nie m�drca, nie brata ani te� drugiego Adama utworzy� mu do �ycia sp�lnego, Lecz �on� �lubn� z jego� uformowa� ziobra: Z�a rzecz by�a jednemu mieszka�, dwojgom dobra. Odt�d z tej pary jako z �rz�d�a woda �ywa Tym wi�cej wynikaj�c, sowicie wyp�ywa Na wszytkie ziemskie kraje: i gdzie tytan m�ody Umywa ran� ros� r�ane jagody, I gdzie p�no o�wieca hesperyjskie knieje, Sk�d Auster po�udniowym skrzyd�em ciep�o wieje, Sk�d Boreas na wichrach nie�cignionych leci, Wsz�dy mn�stwo panuje Adamowych dzieci. Te zasiadaj� pa�skie i cesarskie krzes�a, Te wymy�laj� coraz subtelne rzemies�a, Te buduj� pa�ace, miasta, zamki, dwory, Te nape�niaj� wojska, niebiosa, klasztory, Te regiment nad wszytkim stworzeniem trzymaj�, Te przez odrodne wnuki i �mierci znikaj�. A chocia� im do czasu te lepianki z gliny W proch nieznaczny rozdrobi �miertelna �otryni, Przeci� dnia ostatniego w �wietniejsze odziani Cz�onki do chwa�y b�d� niebieskiej wybrani. Tym kszta�tem pomara�cze dwie w �yznym Kanopie, Gdy s�o�ce przemieszkiwa w z�otorunym Skopie, Listami si� okrywszy, coraz rozrastaj� W latoro�le, a jab�ka po kwietniu wydaj�. Nie inaczej pocz�tek ma��e�skiej przyja�ni W zalotach si� zieleni zrazu dla boja�ni I nadziejej, a skoro gruntown� umow� Uczyni, bierze wie�ce rozkwit�e na g�ow�. Gdy za� stanie przymierze �lubne, po nim gody, Na ko�cu wyrastaj� ma��e�skie jagody, Z nich plemienia ludzkiego nieprzebrana t�uszcza Roj�c si�, �wiatu temu zgrzybie� nie dopuszcza, Coraz pod stare strychy m��d� now� podsadza, Kt�r� �mier� zatrzymawa, czas �akomy zdradza. Samego tylko stanu ma��e�skiego ksieni Wszytkokrotna nie przetrwa ani wykorzeni; Insze stany pr�dko by dawno�ci� usta�y, Gdyby z ma��e�stwa �wie�ych posi�k�w nie bra�y. Trzykro� szcz�liwa PARO, z ciebie, jako z p�odnych Dwu szczep�w, wiele wznidzie owoc�w dorodnych. Bezpieczniej polatuj� dwie synogarlice, Ochotniej pnie si� wzg�r� bluszcz wsparty na tyce, Wdzi�czniejszy odg�os bije z dwu spinet�w zgodnych, Wi�kszy zapach z dwu lilij wypada ogrodnych, Bystrzej p�yn� dwie rzece do kupy spuszczone, Trwalsze w ci�gnieniu konie do pary sprz�one, We dwa rz�dy sadzony ogr�d kszta�tniej stoi, Dyjament w ka�cie z�otym ja�niej �wiat�o�� dwoi, G�o�niej dwaj s�owikowie �piewaj� �wiebodni, Weselej zapalonych gore dwie pochodni - Tak i wy w jedno �yjcie z obojga wcieleni, Z obudwu stron b�dziecie �y� b�ogos�awieni. Tego wam niebo �yczy, kt�re swe pa�ace Wyprz�tnione przez wasze chce osadzi� prace. Tego wam �wiat uprzejmie winszuje weso�y, Na uczestnictwo wasze gotuj�c �ywio�y. Tego ojczyzna, tego i ja sam bogato U�yczy� chc� waszemu sp�kowaniu za to, �e wy wzi�wszy przed oczy zacny wyrok Boski, W ty� rzuciwszy frasunki, trudy, koszty, troski, Nie �cie�kami ciasnymi, nie manowcem skrytym, Ale�cie si� pu�cili w zaw�d torem bitym. Bie�cie�, nie ustawaj�c w chwalebnym zakonie, Do kresu, gdzie macie wzi�� dwie z�ote koronie. Oto za was Kupido - nie �w, co si� l�gnie W Pafie, lecz Amor Bo�y - to jarzmo poci�gnie. On sam wasze ci�ary na sw� wzi�wszy szyj�, Ul�y wam i w cieniu was swych skrzyde� zakryje, �eby wam nie zaszkodzi� ogniem dziennym ani Febus jasnogor�cy, ani nocna pani. On otoczywszy pi�rmi lotnymi ramiona, Wyniesie was z nisko�ci tych nad Oryjona. Ono� i siostra jego, Zgoda, dusze z duchem Lutuj�c, przepasuje was wiecznym �a�cuchem; Ta skroniom waszym r�e gotuje wyborne, Ta s�odkobrzmi�cej lutni �wiczy strony sforne. Za ni� w tropy weso�a poskakuje rota: Powolno��, Wiara, Pok�j, Dobra My�l, Ochota. I Fortuna �yczliwa na takie igrzysko Nie omieszka�a; owszem, przyst�piwszy blisko, Bind� z oczu zdejmuje, a z szcz�liwej czary Na g�ow� wasz� wlewa niepoj�te dary. B�g te�, dawca wszelkiego dobra, sw� Osob� �e tam przebywa, gdzie dwaj zgodnie �yj� z sob�, By�cie w zacz�tej drodze nie upadli marnie, Zewsz�d was nieomyln� dobroci� ogarnie: Oczy �askawe ku wam nak�oni z wysoka, Pilnuj�c �cia waszego jak �rzenice oka, Da miejsce pro�bom waszym pokornym u siebie, Pospieszy na ratunek wam w ka�dej potrzebie, Skarby �ask nieprzebranych nad wami otworzy, Pociech, zdrowia, rado�ci i lat wam przysporzy, Wasze dolegliwo�ci, uciski, k�opoty Przemieni w nieodmienn� rozkosz i w czas z�oty, A� wy nacieszywszy si� z wn�cz�ty swojemi, Otrzymacie dziedzictwo obiecanej ziemi. Tymczasem, wdzi�cznie prosz�, przyjmicie tych go�ci, Kt�rych do was prowadz� z roksola�skich w�o�ci: Dwa ch�ry panien, trzeci z m�odzie�c�w zebrany, Id� spieszno z muzyk�, z ta�cami, z padwany. Ale dawno dziewiczy pierwszy poczet te�ni, �e jeszcze nie zaczyna r�nog�o�nych pie�ni. Wi�c-�e im puszcz� plac dla lepszej krotochwilej, Wy uznawajcie, kt�ra za�piewa z nich milej. +Pierwsza: PNEUMELLA Teraz, g�o�na muzyko, z wdzi�cznym Aryjonem Zakrzykni one pie�ni jednostajnym tonem, Kt�rych ska�y twardouche S�ucha�y i lasy g�uche. Oto pary do ta�ca nacelniejsze id�: Ju� nie mi�kki Adonis z udatn� Cypryd� Ni z Tezeusem nie�adna Wyskakuje Aryjadna, Ani Darda�czyk, kt�ry za pomoc� m�odzi Troja�skiej porwa� g�adk� Latenk� do �odzi I wpadszy na okr�t nagle, Poda� wiatrom bia�e �agle. Zrazu po oceanie �egluj�c szalonym, Pe�en strachu ta�cem si� zabawia� gonionym, A� gdy pod ojczyst� Id� Doszed� l�du z Tyndaryd�, Dopiero odpocz�wszy z podj�tych niewczas�w, Przechadzkami si� bawi� �rzodkiem ciemnych las�w, Cz�stokro� kryniczn� wod� My� cia�o z kochank� m�od�. Je�eli przyjacielskiej chcia� za�y� biesiady, Poszed� w pl�sy z Helen�, a dzikie dryjady Jedne przed nim[i] skaka�y, Drugie na multankach gra�y. Ale tu oblubie�cy krom wszelkiej boja�ni Przymierze z sob� �lubnej zawarszy przyja�ni, Dzie� dzisiejszy krotochwili I weselu po�wi�cili. Przeto� starsza dru�yna usta sokiem ch�odzi Bakchowym, a przed sto�em grono pi�knej m�odzi Z bia�� czeladzi� na po�y Zaczyna taniec weso�y. Ka�dy z nich czo�obitne oddawszy uk�ony, Jako g�os melodyjej zabrzmi upieszczony, Raz kroczy wolnym szeregiem, Drugi raz pospiesza biegiem. Lecz tam wszytka uciecha, tam wszytkie s� gody, K�dy z kniehini� now� rej wiedzie pan m�ody. Niechaj�e wszytka muzyka Dla nich weso�o wykrzyka! +Druga: TYMORYNNA Niechaj kto inszy s�odk� melodyj� G�o�no wys�awia rzymsk� Lukrecyj�, Kt�ra na cnocie skoro szwankowa�a, Krew sw� wyla�a. Tak�e i Wanda nie chc�c cudzoziemca W ma��e�stwie cierpie�, Rotoge[r]a Niemca, Nad wi�lnym brzegiem pogrzebiona, wsz�dzie Rymem mu b�dzie. Mo�e przypomnie� wiar� Penelopy, Kiedy zdradza�a niewstydliwe ch�opy, Psuj�c w tuwalniej coraz noc� skrycie Dniowe uszycie. Niech drugi g�adkim wierszem opowieda, Jako �a�osna barzo Andromeda Na twardej skale wisia�a opi�ta W �elazne p�ta, A� gdy Perseus �mierci� si� jej wzruszy�, Zabiwszy str�a, okowy pokruszy�, Co wi�ksza jeszcze, wzi�� za �on� �lubn� Panienk� zgubn�. Nasze �agodne og�aszaj� ody Dnia dzisiejszego uroczyste gody I spo�ecznego mieszkania przyj�te Ustawy �wi�te. A tak, Mi�o�ci Bo�a, na ofiar� Bia�ych �ab�ci w twoje jarzmo par� Przyjmi sprz�onych, b�d� prawdziwym stro�em Nad ich powozem. Ty krwie nie pragniesz wytoczonej, ale Najmniejsz� dusz� chcesz zachowa� w cale, Niech�e w przybytku twoim ta obiata Za�ywa �wiata. A i� w podarkach �ywych kochasz wielce, Przeto� nie skopy, nie oty�e cielce, Lecz serca na ich o�tarzu w�a�ciwym Pal ogniem �ywym. +Trzecia: HELENORA Ju� to pr�no, m�j ukochany, przyzna� ci musz�: Zrani�e� mi niepoma�u serce i dusz�, A nie da�e� mi pociechy inszej w chorobie, Tylko t�, �e ustawicznie my�l� o tobie. Abowiem lubo dzie� po niebie �wiat�o ro�leje, Lubo smutna noc czarnym �wiat p�aszczem odzieje, �al mi� trapi bez przestanku ci�ki, niebog�, �e bez ciebie, namilejszy, wytrwa� nie mog�. Chociaj�e� ty jest na poj�rzeniu nie barzo cudny, A co wi�ksza, i w rozmowach wielmi ob�udny, Nadto �e mi nie oddawasz ch�ci wzajemn�j, Przeci� jednak nie wiem, czemu� u mnie przyjemny. A bogdaj�em ci� nigdy by�a przedtym nie zna�a, Ni�elim w tobie serdecznie tak zakocha�a; Zakochawszy, je�elim ci nie mi�a przeci�, O bogdaj �ebym nie d�ugo �y�a na �wiecie. +Czwarta: LICYDYNA Moje mi�e r�wiennice, Powiem wam sw� tajemnic�: �a�osna, nie ma�a Szkoda mi� potka�a. Nie we z�ocie ni w dostatku, Ale w naprzedniejszym statku: P� roka min�o, Serce mi zgin�o. Nie by� nikt czasu tej zguby, Tylko m�j jedyny luby. Przeci� z tej przyczyny Nie daj� mu winy, Bo nie bra� on serca mego, Gdy� samo zbieg�o do niego, A� z swej dobrej woli Zosta�o w niewoli. Jeszcze mu dzi�kuj� za t� Uczynno��, �e moj� strat� W tak znacznej potrzebie Przytuli� do siebie. Inszej mu nie dam nagrody, Tylko po�owic� szkody; Na czym, ma�o-li ma, Niechaj wszytko trzyma. Nie zechce-li przesta� na tym, Wiem, co ja uczyni� zatym: Bym nie zby�a dusze, Za sercem p�j�� musz�. �adna panna ani pani, Wierz�, tego nie nagani, Ile bia�ejg�owie Mi�e mi jest zdrowie. Cho�bym nie rada, ja tusz�, Przeci� tak uczyni� musz�: Bez serca, wszak wiecie, Trudno �y� na �wiecie. +Pi�ta: POMOZJA Do ciebie ja przez morze �ez mych nie przeb�d�, Cho� w okr�t z strza� serdecznych zbudowany wsi�d�, Cho� Kupido na �agle da mi skrzyd�a swoje, Chocia� Wenus sztyrowa� b�dzie naw� moj�. Bo wiatr mego wzdychania tak poburzy� wody I �al m�j nag�y takie wzbudzi� niepogody, �e ni�eli na drug� nadziei mej stron� Przyjad�, we �zach w�asnych, nieszcz�sna, uton�. Przeto ratuj, mo�esz-li, podaj obietnic�, Daj s�owo, kt�rego si� ton�ca uchwyc�. A je�eli w tej toni teskliwej zagin�, Ka� napisa� na grobie, �e przez tw� przyczyn�. +Sz�sta: KORONELLA �liczny aniele W cz�owieczym ciele, Duchu przewybrany, Cia�em nadobnym Jako ozdobnym P�aszczem przyodziany! Tobie przez miary B�g nada� dary, Na twe m�ode cia�o Wszytkie przymioty Pi�knej istoty Przyrodzenie wla�o. Bowiem cz�owieku Przybywa wieku, Zakwitaj� lata, Gdy z wzrostu twego Cz�stk� pi�knego Upatruje �wiata. Z twojego czo�a Rado�� weso�a Jawnie wylatuje, A wstyd pieszczony Jako z zas�ony P�e� sw� pokazuje. Przez oczy czyste Twoje ogniste Zorze wynikaj�, Kt�rych promienie Ludzkie sumnienie Nagle przera�aj�. Z serca twojego Ulubionego Przez oczy wstydliwe Mi�o�� zakryta ��dze nam chwyta, Ognie miece �ywe. Twoje jagody Pi�knej urody Owoc wydawaj�, Z ust za� r�anych S��w nieprzebranych �rz�d�a wyp�ywaj�. Ciebie do g�ry Pr�dkimi pi�ry Cna s�awa winduje, Mi�o�� skrzydlata, Gdzie jeno lata, W r�kach ci� piastuje. Przeci� ja ciebie I tu, i w niebie Nie mam za anio�a, Lecz jeste� tajnym I niezwyczajnym Kupidynem zgo�a. +Si�dma: LENERULA Oto ja dzisia �mierteln� zas�on� Cia�a grubego z�o�ywszy na stron�, Dziwnym a nie lada jakiem P�jd� na powietrze ptakiem. Wprawdzie� nie z Krety, z ob��dliwych przeci� Budynk�w, jakie Dedalus na Krecie Sztucznie zbudowa� przed laty, Wylec�, cz�owiek skrzydlaty. Ju� mi nadzieja woskiem pi�ra spina, Ju� mi ch�� skrzyd�a do bark�w przypina, Ju� mi� my�l porywcza z niska Pod jasne ob�oki ciska. Teraz�e lotem wpadszy mi�dzy wiatry, Przez dzikie pola i ozi�b�e Tatry I przez niezbrodzone rzeki Polec�, jako ptak leki. A� gdy rosza�skie obfite doliny I k�t mnie milszy nad insze krainy Obacz�, natychmiast pi�ry Puszcz� si� ku ziemi z g�ry. Tam raz przywitam, trzykro� uca�uj� Cz�� serca mego, kt�r� tak mi�uj�, �e dla niej lubo �mier�, lubo �ywot przyjm� zawsze lubo. Widz� ju�, widz� oczy ukochane, Widz� jagody i wargi rumiane, Widz� posta� nie zmy�lon�, Mnie tysi�ckro� ulubion�. Kto by ci� nie zna�, Symnozymie z�oty, Jedyne moje na �wiecie pieszczoty? Ty� rozkosz ma nieodmienna, Ty� my�l moja ca�odzienna. O dniu szcz�liwy, chciej si� pr�dko spieszy�, Kt�ry stroskane serce masz pocieszy� Natenczas, kiedy na jawie Swemu mi�emu si� stawi�. +�sma: DORYMUNDA Pr�no na moje kochanie Uskar�asz si�, Damijanie, �e zami�owa�, niebo�e, W twoich pos�ugach nie mo�e. Nie wiesz, �e w udatnym ciele Mieszka pychy barzo wiele, A kto ma wi�cej g�adko�ci, Tym wi�cej miewa hardo�ci? St�d i serce nieu�yte, Cia�em przyjemnym nakryte, Jako i sam cz�owiek hardy Nak�ania si� do pogardy. Gdy za� serce swoje ch�ci Na insz� stron� nakr�ci, Trudno nim kto w�ada� kusi, Poniewa� go nie przymusi. Mo�e kto mie� cz�eka k woli, Ale serca nie zniewoli; Nawet �mier�, kt�ra go strawi, Wolno�ci go tej nie zbawi. A ty chcesz sercem kierowa� Cudzym abo mu panowa�? Daremnie si� o to kusisz, Poniewa� go nie przymusisz. +Dziewi�ta: CYCERYNA Widzia�am ci� z okieneczka, kiedy� przechodzi�, Rozumia�am, �e� si� ze mn� obaczy� godzi�. Ale� ty pokoje I mieszkanie moje Pr�dkim min�� skokiem, A na mnie, n�dznic�, Twoj� niewolnic�, Ani� rzuci� okiem. �al mi� przej�� nies�ychany, gdym to uj�rza�a, B�g strzeg�, martw� zaraz w oknie �em nie zosta�a. Lecz to niebaczeniu Abo te� niechceniu Twemu przyczyta�am, A wieczornej chwile, Tusz�c sobie mile, Tylko wygl�da�am. Przyszed� wiecz�r, mrok mi� nocny w okienku zasta�, Trwa�am przeci�, dok�d ksi�yc pe�ny nie nasta�. A ciebie nie by�o Ani ci� zoczy�o Oko moje smutne; Ani� listkiem cisn��, Ani� s��wka pisn��, O serce okrutne! K�dy teraz twe us�ugi, k�dy uk�ony? K�dy lutniej s�odkobrzmi�cej g�os upieszczony, Kt�ry bez przestanku Zmierzchem do poranku S�ysze�-e� mi dawa�? Przy nim winszowania I ciche wzdychania Lekuchno� podawa�. Nie masz teraz dawnych zabaw, nie s�ycha� pienia, Pe�ne serce tesknic, uszy pe�ne milczenia. Gdzie zwyczajne �miechy, Gdzie dawne uciechy? Niebaczny cz�owiecze, Nie wiesz, �e pogoda I godzina m�oda Pr�dziuchno uciecze? Przeto, �e� mi nie winszowa� szcz�liwej nocy, Nie uzna�y snu mi�ego biedne me oczy. Tak�e ty wzajemnie �askawej przeze mnie Nocy nie zakusisz, Lecz przykre niespania I cz�ste wzdychania Co noc cierpie� musisz. +Dziesi�ta: HADRYZJA W po�udnie smutna Cypryda Szuka�a niegdy Kupida Ob��kanego. A gdy Acydal zbiega�a, Nie nalazszy, narzeka�a Z �alu ci�kiego: "Kto mi� w frasunku pocieszy? Kto si� z weselem pospieszy Do mnie, sieroty? Kto mi znajdzie mego syna, Maluczkiego Kupidyna, Moje pieszczoty? Obdarz� go jedn� z wiela, Wybrawszy za przyjaciela Halin� g�adk�. Zechce-li inszej nagrody, Dam mu dostatek urody I posta� rzadk�". Co tu czyni� mam z wszetecznym Dzieckiem, bowiem mi w serdecznym Kryje si� gmachu? Je�li go wydam Wenerze, Kupido mi�, jako wierz�, Nabawi strachu. Je�li go zataj� zasi�, Rozgniewam Pafij� na si�, Sobie zaszkodz�. Sied��e, zbiegu, w sercu moim, Tylko mi� p�omieniem twoim Nie pal tak srodze. +Jedenasta: POSCYLLA "Pszcz�ko niemi�osierna, czemu� urani�a M�j paluszek, dlaczego� ��d�o we� wpu�ci�a?" R[esponsum] "Dlategom ci� ujad�a, �e� z ula mi�d wykrad�a, Kt�regom mia�a po�ywa� w p�nej jesieni". "Patrzaj, jako od razu sk�ra si� rozpad�a, A od b�lu srogiego twarz moja poblad�a". R[esponsum] "Pewnie zdrow� by� by�a, Gdyby� nie poruszy�a Cudzego i nie si�ga�a do skrytej dzieni". "Kt� to wiedzia�, �e� natenczas w dzieni siedzia�a, Kiedym ja, nieszcz�liwa, mi�d z niej wybiera�a?" R[esponsum] "Tak �wiat rozkoszy s�odzi: Tu� przy nich gorzko�� p�odzi, Mi�dzy troch� miodu ��ci przydaj�c wiele". "Nie dbam, �e� mi� bole�ci, pszcz�ko, nabawi�a, Poniewa� dlatego� mi�d z ��d�em utraci�a". R[esponsum] "Wszytko� mi odebra�a, Com najlepszego mia�a: Masz mi�d, masz ��d�o - jeste� pszcz�ka w ludzkim ciele". +Dwanasta: BERNETIS Kochaneczku, m�j kwiateczku, Milszy nad ro�e, Nad lilije, konwalije I co by� mo�e Przyjemnego w pi�knym lecie, Kiedy bierze na si� kwiecie Barw� ro�liczn�! Twa osoba, twa ozdoba, M�j oblubie�ce, I nad zio�a, owo zgo�a I nad m�odzie�ce, Kt�rych tera�niejsza chwila M�odo�ci� przyozdobi�a, Barziej jest �liczn�. Cho� m�odzie�cy swymi wie�cy Mnie obsy�aj�, Cho� dziewczyny rozmaryny Wonne mi daj�, Sama wdzi�czno�� twoja mi�a Serce moje zniewoli�a, Ja nie wiem, czemu. Chcesz-li winy, m�j jedyny, Nie popa�� dla mnie, Moje ch�ci miej w pami�ci, B�d� �askaw na mnie: Daj mi dar za dar przyjemny, Mi�o�� za mi�o��, wzajemny Dar sercu memu. Nie �ycz mi serdecznej szkody, Nie �a�uj r�wnej nagrody Sercu n�dznemu. +Trzynasta: BONORELLA Skoro wiosna m�oda poj�rzenie weso�e Sk�oni�a na pola nagie i g�ry go�e, Zaraz �wiat staro�� sw� odm�adza, Zaraz ziemia owdowia�a p��d martwy odradza. A ty, Pawencyjo, w takiej grzecznej dobie Dni ucieszne smutno trawisz w przykrej chorobie, A czasy wdzi�czne i rozkoszne Frymarczy�a� na k�opoty i chwile �a�osne. P�jdziem wszytkie w sady kwiatkami natknione, Pospieszmy i w ogrody nowo wsadzone, Tam wie�c�w z najzdrowszego zio�a Zgotujemy dla twego struchla�ego czo�a. Przeto�, �liczna dziewko, pod ten czas tw�j chory Z ochot� chciej nasze przyj�� �yczliwe zbiory; Je�li ci� nie mog� uleczy� te kwiaty, Wi�c si� z tob� podzielemy czerstwymi laty. +Czternasta: CYPRYNA Roksolanki ukochane, Przecz usta wasze r�ane, Czemu wasze s�odkie strony Nie brzmi� wdzi�cznej Telegdony? Godna jest przedniego pienia Zacno�� wiecznego p�omienia, By jej serdeczne zapa�y Z Jutrzenk� r�wno gorza�y. Nie tak zorza z jasnej kosy Rozpo�ciera �wietne w�osy, Nie tak wargi swe szar�atne Wystawia �wiatu udatne, Jako m�oda Telegdona Pi�knym ogniem rozpalona Od zatajonych p�omieni Oblicze wstydem rumieni. Lampy rozsiane po niebie, Je�li ku waszej potrzebie �wiat�o�ci wi�cej mie� chcecie, Zaraz od niej zdob�dziecie. I wy, �askawe boginie, Kt�re w p�nocnej krainie Od przykrych mroz�w zi�bniecie, Pr�dko si� u niej zgrzejecie. [......................................... ..........................................] Ani walne wody, ani Morskich przepa�ci otch�ani. Nawet lata nieprze�yte I marmory twardo ryte, Cho� �adnej skazy nie znaj�, Pami�tki jej nie przetrwaj�. Przeto�, �piewacy ucieszni, Zaczynajcie nowe pie�ni, I roksolanki pieszczone, Og�aszajcie Telegdon�. +Pi�tnasta: BELLONIA Ju� si�dme lato koralowe wargi R�om rozwija, ju� si�dmy raz skargi S�owik powtarza, siedz�c na leszczynie, Jako o srogim �piewam Kupidynie. Kt�ry nie w��czni� ani ogniem ma�ym Serce mi zrani�, lecz piorunem ca�ym Ono przerazi�, kiedy si� otoczy� P�omieniem i sam wpoj�rz�d niego skoczy�. Zaczym mu i �uk, i zalotne strza�y, I �agle w chybkich barkach ugorza�y, �e cho� czasem chce wylecie� do g�ry, Nie mo�e wzbi� si� spalonymi pi�ry. Owszem, i� skrzyd�a niespokojnie trzyma, Coraz tym wi�ksze zapa�y rozdyma. Ciesz-�e si� teraz z tak znacznego czynu, Okrutnej matki okrutniejszy synu! Ja pa�am, we mnie po�ary si� niec� Wielkie, a cho�e iskry spore miec� W serce mi�ego przez oczy pieszczone, Jednak nie mog� pali� rozdwojone. Niech�e ja b�d� Mi�o�ci ko�cio�em Ognistym; tylko ni�eli popio�em Zostan�, niechaj najmilszy przyb�dzie: �e ja podpa�em, on ofiar� b�dzie. +Szesnasta: MAJORANNA Ju�em z pieluch wyros�a I lat panie�skich dosz�a, Ju� mam z potrzeb� zwrostu I urody po prostu, A nie wiem przeci�, Kto mi� na �wiecie Przyjmie w ma��e�skie stad�o. Umiem potrafi� w�osy I warkocz zaple�� w kosy, K�aniam si� barzo snadno I ta�cuj� uk�adno, A c� po temu, Kiedy �adnemu W serce si� to nie wkrad�o. Mam pogotowiu wiano, Posag mi zawi�zano, Obiecali wesele Sprawi� mi przyjaciele. Ale to fraszka, Gdy m�odzieniaszka Nie mam, dziewka stroskana. Bowiem niczym s� szaty, Tak�e posag bogaty, Lada co obyczaje, Kiedy mi nie dostaje Ukochanego, Obiecanego Przyjaciela i pana. +Siedmnasta: MARANTULA Za twoje kochania ku mnie ukwapliwe, Za twoje szczyro�ci nader pieszczotliwe Przyjmi�e, m�j najmilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. Godziene� japo�skich pere� abo z�ota, Ale wiedz�c pewnie, �em ja jest sierota, Przyjmi�e, m�j namilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. Dar to pospolity, lecz nie lada jaki, Dro�szy nad klejnoty i pyszne kanaki, Przyjmi�e, m�j namilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. Bowiem �e w nim r�a jeszcze nie pomi�ta, Nie gardzi�yby nim przedniejsze pani�ta; Przyjmi�e, m�j namilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. Lecz ja pomin�wszy wszytkie ich zawody, Tobiem go samemu chowa�a krom szkody; Przyjmi�e, m�j namilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. Samam ja te kwiaty w ogrodzie mym lubym Urywaj�c, cierniem zrani�am si� grubym; Przyjmi�e, m�j namilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. Jam je, z twarzy mojej dodawszy rumie�cu, Usadzi�am ko�em jednostajnym w wie�cu; Przyjmi�e, m�j namilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. A �ebym do ciebie wi�cej nie teskni�a, I serce-m swe mi�dzy te r�e przywi�a, Przyjmi�e, m�j namilszy kochany, Ode mnie ten wianeczek r�any. +O�mnasta: ANTONILLA �liczna Maryno, Morska boginio Przyrodna Wenerze, Z morskiego �ona Tak jako ona Urodzona, wierz�! Jako Wener�, Tak te� jej cer� I z dziecin� m�od�, M�wi� to �miele, W �miertelnym ciele Celujesz urod�. Bo Wenus dawna, Ani nam jawna, Ju� k�dy� zbabia�a, Tak�e w jej synku Bez odpoczynku Moc pierwsza usta�a. Ale ty �wi�a, Do tego z bli�a Ludziom oczywista, Moc� wrodzon�, Niewysielon� Wszytka� jest ognista. Nie tylko z bliska Twego ogniska P�omie� lud�mi w�adnie, Ale z daleka Palisz cz�owieka Ka�dego szkaradnie. Kto na ci� dwornie Lubo pokornie Okiem rzuci� kusi, Jako topnieje Wosk, gdy si� grzeje, Rozp�ywa� si� musi. O nimfo morska, Ju�e� nie gorzka, Ju�e� i nie zimn�, Z wody p�omienie Nad przyrodzenie Wydaj�c - rzecz dziwn�. +Pierwszy: HELIODOR Kiedy Amfijon, lutnista �wiczony, Na dziewi�� bunt�w nawi�zane strony Przy cichym tr�ca� Kaistrze, Ju� tam naprzedniejsze mistrze, Kt�rzy si� szczyc� Talij�, Celowa� sw� melodyj�. Abowiem cia�a le�ne pr�ne ducha Na jego granie nadstawia�y ucha; Nawet d�browy zielone I doliny roz�o�one, Drzewa, g�ry, rzeki, ska�y Muzyki onej s�ucha�y. Ptacy nad jego wiesza�y si� czo�em, �wierz go otacza� jednostajnym ko�em, Rzeki nieme i �ywio�a Nierozumne - owo zgo�a Wszytkie powszechne stworzenia Do jego spieszy�y pienia. O boska lutni, co� za w�adz� mia�a, Kiedy� do siebie wszytek �wiat zwabia�a? Co to za rozkoszne d�wi�ki Wynika�y z onej r�ki, �e ich przewyborne tony Przenika�y p��d stworzony? Wierz�, nie mia�a� inakszej wdzi�czno�ci, Tylko �e� pie�ni gra�a o mi�o�ci, Kt�ra przez jedno skinienie Jakoby przez g�o�ne pienie Wszytek kr�g ziemski poci�ga I z niska nieba dosi�ga. O ogniu, kt�ry gdy si� w serce wkradniesz, Cia�em i dusz� potajemnie w�adniesz, Tobie gwoli na spinecie I na cichym grawam flecie, Ty mnie daj z twych przyjemno�ci Iskierk� jedn� mi�o�ci. +Drugi: AMARANT Niech si� insze w bogate stroj� z�otog�owy, Niech skarby na si� bior�, niech bryzuj� g�owy, Niech[aj] dyjamentami palce swe okuj�, Niech szyje zamorskiemi per�ami osnuj�. Fraszka szumne ubiory, fraszka i b�awaty, Bowiem nie tak na z�oto ani pyszne szaty, Nie tak si� zapalaj� pr�dko na pieni�dze, Jako na przyrodzon� g�adko�� ludzkie ��dze. Nie pomog� niewdzi�cznej twarzy drogie sztuki, Nie ozdobi� jej w�os�w przyprawnych peruki. Grunt uroda, komu tej jednej nie dostaje, Nie dadz� jej bogactwa ani obyczaje. Przeto milsza� ty u mnie, nadobna dzieweczko, Gdy si� z prosta ubierzesz w cieniuchne giez�eczko, Ni�eli niepozorna panna, chocia� szatna; Milsza� ty mnie w koszuli, dziewczyno udatna. Je�eli-� i ta ci�y, zrzu�e j� z siebie; I bez niej, ma pociecho, przyjm� ja ciebie. +Trzeci: HILARION W chwil� weso�� pod wiecz�r zalotny Przylecia� do mnie co� za bo�ek lotny, W r�ku trzymaj�c �wiat�o jadowite, Kt�rym on serce moje frasowite, �e mia� podpala�, J�� si� wychwala�. A gdy ju� do mnie z pochodni� przyskoczy�, Jam mu w niej ogie� r�koma przyt�oczy�, A on tym barziej zaj�trzony krzyknie: "�aden przed moim p�omieniem nie zniknie! I ty daremn� Wa�� wiedziesz ze mn�!". Skoro t� skarg� Ro�ynie prze�o�y� A w jej wstydliwe oczy g�owni� w�o�y�, Znowu zapa�y gor�ce roz�arzy�, Aby mi� nimi bez przestanku parzy�. Jako� sam czuj�, �e nie folguje. Nigdym ja tego, nieszcz�sny, nie wiedzia�, By u Ro�yny ogie� w oczu siedzia�. Kt� we mnie zapa� haniebny ugasi? P�jd� do mojej ukochanej Basi, Bo jej �rzenice S� dwie krynice. +Czwarty: CYPARYS Na morawie przy lipinie Trafi�o si� w ch�odzie Usn�� tu� przy wodzie Pi�knej Halinie. A gdy twardo spa�a, Pszcz�ka przylecia�a, Co� s�odkiego w u�ciech powonia�a. [.......................................] Dziewcz� warg� ruszy, Pszcz�eczk� poruszy, A� j� ujad�a. Tak z�o�� wyrz�dzi�a, ��d�o zostawi�a, Puchliny ust wdzi�cznych nabawi�a. Jam, nieszcz�sny, nie wiedzia� o tym, By w u�ciech jad mia�a, Gdy mi g�by da�a Wnet jako� po tym. Wprawdzie� cz�eku mi�o, Gdy si� to trafi�o, Teraz czuj�, �e tam ��d�o by�o. Halino, nie s�yszysz skargi? Przyznawam, niebogo, Zrani�a� mi� srogo Twoimi wargi. Nie da�bym tej rany Za zdrowie w zamiany, Niech od szcz�cia bywam tak karany. Ciebie za� �al mi, dziewczyny. Mo�esz snadnie k�dy Z twej r�anej g�by Zby� tej puchliny. Chcesz-li w tej chorobie Radzi� mnie i sobie, Oddaj serce ty mnie, a ja tobie. +Pi�ty: SYMNOZYM Tobie, lutni mowna, i wam, wdzi�czne strony, Uskar�am si� na niewdzi�czno�� Telegdony, Kt�ra skoro mi ogie� w sercu pod�o�y�a, Zaraz si� skry�a. Pa�a serce, chocia� wiatry z�� nadziej� Na zapa�y roz�arzone zewsz�d wiej�, A p�omie� wynios�y, kt�ry z nich wynika, G�owy mej tyka. Ten�e po�ar skoro doszed� i rozumu, Pe�no po g�owie k�opot�w, pe�no szumu; Ju� od dym�w �rzenice ura�one p�acz�, Ju� �zy z nich skacz�. Je�li� my�li uzdrawia�a kiedy chore, Lutni, ratuj serce, p�ki nie przegore, Pom�, dok�d w ostatni� nie p�jdzie perzyn� Serce jedyne! Ale jako�, lutni, ogie� ten zat�umisz, Kt�ry swym d�wi�kiem pod�ega� barziej umi�sz? Gdy jeszcze Telegdon� swym g�osem chwalisz, Sama mi� palisz. Telegdono, ty� bogini� ulubi�a, Kt�ra si� w morzu burzliwym urodzi�a, I sama� morze. Sk�d�e na moje zniszczenie Bierzesz p�omienie? Z oczu twych jasne p�omienie wypadaj�, Te spr�chnia�e ko�ci we mnie podpalaj�, Te mi� piek� okrutnie mojemi� ��dzami Jako �wiecami. Wierz�, kiedy cia�o moje pr�ne duszy Robak podziemny swym z�bem w proch pokruszy, Skoro na mi� ognistym poj�rzysz twoim okiem, O�ywi� skokiem. Myl� si�! Nieub�agane twe przymioty Raczej do morskiej podobne s� istoty: W twym burze, wichry, flagi, ska�y nieprzebyte Sercu s� skryte. Ani niebo wylewaj�c rosy p�odne, Ani wiatry powiewaj�c kwiatkorodne, Ani os�odz� morskiej gorzkawej paszczeki �agodne rzeki. Tak te� ch�ci moje zwyk�e i przyjazne Zaloty z podarunkami nie s� wa�ne, Nie maj� miejsca pie�ni dowcipnej kameny U z�ej syreny. Przeto� czas na brzegu stawi� suche stopy, P�ki mi� nie po�r� �ywcem te zatopy Morskie, kt�rych w mym sercu ognie wod� straszn� Znienag�a gasn�. +Sz�sty: HIPOLIT Ro�yna mi w taneczku pomara�cz� da�a, A potym i wianeczek da� przyobieca�a. Ale gdym jej pomaga� weso�ego ta�ca, W ogie� si� obr�ci�a ona pomara�cza. Ono jab�ko �arzystym w�glem mi si� zsta�o: Spaliwszy dusz� n�dzn�, spali�o i cia�o. Ogniu m�j, o Ro�yno, pr�dkom ci� zachwyci�, Pr�dko mi ci� na sercu z�oty owoc wzni�ci�. Teraz wiem, co jest mi�o��! Nie Wenus �askawa Sp�odzi�a j�, lecz lwica na pustyni krwawa, Tygrys niemi�osierna nad b��dnym cz�owiekiem Na Kauk[a]zie szalonym karmi�a j� mlekiem. +Si�dmy: AURELI Ukochana Lancelloto, Ciebie nie prosz� o z�oto, Nie chc� u ciebie kamieni Bogatych ani pier�cieni: Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. Wszak�e jeszcze� ziele sia�a, Kiedy� mi go obieca�a; Pierwej, ni�li� go uwi�a, Mnie� go darowa� �lubi�a. Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. Wiem, �e si� tym nie zubo�ysz Datkiem, lecz je�li si� dro�ysz I chcesz przeda�, ja kupuj�, Zaraz si� z tob� starguj�. Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. Cho� ci ziele darmo dano, Cho� za wie�cem daj� wiano, Chocia� na tej kupi strac�, Przeci�-� go ch�tnie zap�ac�. Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. Je�li zasi� ni darunkiem Nie chcesz go zby�, ni szacunkiem, Bierz-�e ode mnie w zamiany Za wianeczek zaw�j tkany. Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. Nie dasz-li go, w letniej suszy Sam si� od ciep�a pokruszy. A tak, od ci�kiego s�o�ca P�ki nie zwi�dnie do ko�ca, Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. Je�li� go s�o�ce nie spali Abo wiatr z czo�a nie zwali, Pewnie w ostatniej jesieni Sam si� przestarzawszy zmieni. Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. Przez to nie naruszysz cnoty Ani popadniesz sromoty, Gdy nachodziwszy si� w wie�cu, Podarujesz go m�odzie�cu. Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. I owszem, nab�dziesz chwa�y, �e za podarunek ma�y I za troch� dosy� ziela Kupisz sobie przyjaciela. Daj mi, namilsza, z g�owy Wianek rozmarynowy. +�smy: TEOFIL Przez sen, jawnie-li, na pi�knej ��ce Widzia�em strojne panny graj�ce, Dw�r snad� pi�knej Dyjanny. Trzy jelenie bia�e �wietny w�z z�otem wioz�y, k temu charty �mia�e. Tyrska szata, smycz na niej, warkocz rozpuszczony, Tr�ba, sajdak - pewny znak, �e c�rka Latony. Wszytkie g�adkie, lecz jedna prawie Jako kwiat r�y przy polnej trawie Insze przesz�a urod�. Czo�o jej tyjar� Z lilijej bia�ej nios�o, w�asn� twarzy miar�; Jej gwoli wszytkie graj�, �piewaj� i ta�cz�, Ona z bogini� �ow�w gra�a pomara�cz�. Sercu rzecz mi�a, oczom wejrzenie. Jedno i� z g�ry w d� id� cienie, Dyjanna j� odwozi matce wozem z�otym; Za ni� me oczy id�, posz�o serce potym. Nie wiem kto, lecz po mowie znam i po ubierze Cn� Sarmatk�, a we mnie ogie� g�r� bierze. O mo�na Cypry, je�li pos�ugi [M]e wa�ne by�y przez ten czas d�ugi, Daj zna� cz�eka mi�ego, imi� i r�d pomie�. We mnie� ogie� wznieci�a, wznie� tak�e w niej p�omie�, Za co wonnych zi� o�tarz i go��bi par� Pi�rem r�wnych �niegowi dam ci na ofiar�. Tylko b�d�, prosz�, �yczliwa. A ty, Serca ludzkiego strzelcze skrzydlaty, Wyci�gniej niepochybne jedwabiem twe rogi, Wypu�� ku niej wiadomy be�t serdecznej drogi, Aby me powolno�ci torem twojej strza�y Do jej serca lubego lepszy przyst�p mia�y. +Dziewi�ty: HALCJON Ja �piewam nie wedle �wiata: Za fraszk� u mnie maj�tno�� bogata, Fraszka urodzajne w�o�ci I nieprzejrzane okiem maj�tno�ci. Niech drudzy �akomie zysku Szukaj� z biednych poddanych ucisku, Niechaj n�dznych ludzi prac� Nienasycone szkatu�y bogac�. Zbior� srebro blade z z�otem, Ubogich kmiotk�w napojone potem, B�d� mie� szkar�aty tkane, Krwi� robotnik�w md�ych zafarbowane. Ja nic nie dbam o pacho�ki Ani o przednich dygnitarz�w sto�ki. Czo�em za cze��! Komu zda si�, Niechaj si� n�dz� drobnych ludzi pasie. Obejd� si� bez bankiet�w, Bez smak�w nowych, bez kr�tych pasztet�w, Nie pragn� mie� na mym stole, Co rodzi morze, powietrze, las, pole. Darmo, tokajscy winiarze, Darmo topicie grona na Kutnarze; Miejcie sobie wasze trunki, Z kt�rych pochodz� morderstwa, trafunki, Potym niem�skie pieszczoty, Tak�e powszechne do wszytkich zaloty. A mi�o��, kt�ra si� chwieje Za wiatrem, miejsca u mnie nie zagrzeje. Wszytka moja my�l jest o tym, Jakoby dobrze by�o mi na potym, A teraz, p�ki mi lata S�u�� przystojne, abym za�y� �wiata. Muza u mnie w przedniej cenie, A po niej zdrowie, potym dobre mienie; Grunt u mnie rozumna g�owa, Weso�e serce, miarkowana mowa. Przyja�ni chroni� si� wielu: Zdr�w b�d�, jedyny u mnie przyjacielu! Czasem �piewam, zawsze przeci� Pneumell� g�osz� na wdzi�cznym spinecie. Chc� i Tw�rcy memu s�u�y�, Chc� dar�w Jego wielkich godnie u�y�, Chc� z Nim �y� wiecznie, gdy w ziemi� �mier� p�na wr�ci cia�a mego brzemi�. +Dziesi�ty: EUZEBI Dla twej krwie r�anej Po twarzy ro�lanej Tysi�c m�odzie�c�w wybornej m�odzi Patrz�c za tob�, Maryno, chodzi. Wszyscy tobie gwoli Pragn� by� w niewoli, Pragn�, by serca ich poimane By�y w wi�zieniu twoim chowane. Lecz ja na nich w�adze Za�y� tej nie radz�, Bowiem nietrwa�a bywa tesknica, Kt�ra z pi�knego pochodzi lica. Czas z d�u�szymi laty Te nadobne kwiaty Otrz�sa, tak�e �wietne jagody Z twarzy zrywaj� z�e niepogody. Natychmiast kochanie S�ug p�ochych ustanie: Ka�dy niewolnik od tego czasu Zechce uchodzi� z twego tarasu. Przeto ty, niebogo, �eby� by�o b�ogo, Jednego tylko mi�dzy tysi�cem Mi�uj statecznie sercem gor�cem, Kt�ry na czas d�ugi Odda-� swe us�ugi, A przyjacielem �ywszy, i w grobie Nie zapami�ta zimnym o tobie. +Jedenasty: LUBOMIR Niebieskie oko, klejnocie jedyny, Lampo gor�ca wynios�ej krainy, Ojcze gwiazd jasnych! Ty skoro �wit mglisty Poczniesz rozpala� kaganiec ognisty: Natychmiast z �o�a ramiona per�owe Podni�sszy, oczy szczyro szafirowe Na �wiat obracasz. A potym, gdy z gory Poczniesz rozpuszcza� �arzyste k�dziory, Odleg�ej ziemi zdarszy nocn� larw�, Dajesz glans dzienny i pozorn� barw�. Przez ciebie drzewa z list�w ogolone Rozpo�cieraj� warkocze zielone, Pola odarte bior� na si� szaty Zewsz�d upstrzone ro�licznymi kwiaty. Przez ciebie lato nasycone rosy Gotuje bujne oraczowi k�osy, Jesie� owocem mnogim zbogacona W frukty i w smaczne obfituje grona. Gdy za� nani�szym pokazujesz biegiem, Akwilo z srebrnym wylatuje �niegiem: Rzeki porywcze upornie hamuje, Mosty na wodach g��bokich buduje. Tobie nie role, nie �yzne pasieki Ja, tw�j chowaniec, daj� do opieki, Ani ci� prosz�, by� na mej winnicy Rozkosznej trunek dowarza� w macicy, Lecz ��dam, abym stan�� tam swym czo�em, Gdzie ty rysujesz niebo �wietnym ko�em, A�eby s�ycha� by�o moje hymny I sk�d Boreas wylatuje zimny, I gdzie z zarania rumianemi usty O�wiecasz Euksyn i Delerman pusty, I gdzie, pozbywszy po�udniowej cery Z twarzy, ostatnie patrzysz na Ibery. +Dwunasty: ANZELM Trzykro� szcz�liwszy wiek kwitn�cej m�odzi, Kt�ra pod stra�� czu�� jeszcze chodzi, Wiek z ka�dej strony B�ogos�awiony. Tych samych mija bo�eczek skrzydlaty, Na ciele nagim nie maj�cy szaty, Strzelec okrutny, Zb�jca wierutny. Cho�e si� jako mi�dzy nie w�rubuje, Z�oty od boku sajdak odpasuje, Pochodni

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!