5845

Szczegóły
Tytuł 5845
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5845 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5845 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5845 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jaros�aw Zieli�ski Wiecz�r wigilijny - Marku, to chyba ju�. Mocowa� w�a�nie podstawk� do pojemnika z od�ywkami. Facet z plantacji w Gubal zapewni� go, �e drzewko prze�yje co najmniej trzy tygodnie. - Co: ju�? - popatrzy� zdziwiony na Juli�. Nagle zrozumia�. - Dzisiaj? Przytuli�a si� do niego. - Przecie� on nie wie, jaki mamy dzie�. - No tak... - opar� choink� o �cian� i zacz�� przewraca� szuflady w poszukiwaniu kluczy do �niegochodu. Znalaz� je i poci�gn�� Juli� za sob�. - Chod�my. - Poczekaj, wezm� przynajmniej wyniki bada�. - Przecie� oni te� je maj�. - Tak, ale... - No chod� ju�, dziewczyno - stawa� si� chyba bardziej zdenerwowany od niej. Zbli�ali si� do miasta. Kr�tkie, gwa�towne b�le przychodzi�y coraz cz�ciej. Julia zrozumia�a, �e i ono zacz�o si� niecierpliwi�. Spojrza�a na Marka. Prowadzi� �niegoch�d �rodkiem drogi, uwa�nie, omijaj�c nawet drobne wzg�rki i zag��bienia, kt�rych kiedy� zdawa� si� nie zauwa�a�. - Zastanowi�e� si� ju� nad imieniem? - To na pewno b�dzie ch�opiec? - spyta� wymijaj�co. Nie chcia� wraca� do kilkudniowego sporu. - Tak m�wi� lekarze. - No wi�c... - ale to ju� by�a otwarta brama szpitala. Cztery godziny p�niej owini�ty w bia�y r�cznik ch�opiec patrzy� na niego jakby zdziwionymi oczami. - Jak chcecie go nazwa�? - spyta� lekarz. - Marek, powiedz...? - Nie wiem. Ty wybierz - znalaz� najprostsz� odpowied�. - Zwa�aj�c na okoliczno�ci - u�miechn�a si�. - Mo�e Joshua? - Nie Andy? - popatrzy� na ni� zaskoczony. - Nie. Przecie� ci si� nie podoba�o - oboje mieli jakie� wspomnienia zwi�zane z tym imieniem. Trzeba du�ego przypadku, by by�y one tak r�ne. - Dlaczego Joshua? - To imi� ze starej ksi��ki o Ziemi - wyja�ni�a. - Chcia�abym, �eby chocia� on m�g� tam si� znale��. Siedzia� przy niej ca�� noc. A kilka dni p�niej, wczesnym rankiem wracali t� sam� drog� do domu. Gwiazdy bled�y z ka�dym kilometrem oddalaj�cym ich od miasta. Nad Betlejem wstawa�o s�o�ce koloru dojrza�ej pomara�czy. Mia� jedena�cie lat, ciemne, g�ste w�osy i br�zowe oczy. Potrafi� prowadzi� �niegoch�d i wypatrywa� z helikoptera kry na Morzu Sztorm�w. W pobli�u ich farmy wyros�o osiedle i mia� teraz wielu towarzyszy zabaw. A kilka dni temu, w dzie� jego urodzin, matka wyj�a z zakamark�w szafy star�, zakurzon� ksi��k�. Da�a mu j�, jako� dziwnie u�miechni�ta. - To opowie�� o cz�owieku imieniem Joshua. Dawna na Ziemi by� kraj podobny do Astane. I tam urodzi� si� tw�j imiennik. Chcia�abym, �eby� to przeczyta�. Otworzy� ksi��k�. Nie by�o kolorowych przestrzennych ilustracji i prostych dialog�w. By�a trudna. Ale on widzia� ju� wiele �atwych ksi��ek. Sko�czy� j� w kilka dni p�niej. Przyszed� do Julii z rozpalonymi policzkami. - Mamo, czy naprawd� gdzie� s� ci ludzie i to miasto: ca�y ten �wiat? To takie pi�kne, tak prawdziwe... - Tak, kiedy� istnieli. Na Ziemi, planecie podobnej do naszej. Daleko st�d. - Czy mo�na j� zobaczy�? - Mo�e nawet kiedy� b�dzie w Uk�adzie S�o�ca. Ale na Ziemi nie ma ju� ludzi. - Dlaczego? - Jak doro�niesz opowiem ci o tym. chcia�abym, �eby� zobaczy� j� z bliska. - Dlaczego? - zn�w spyta�. - Bo wszyscy ludzie pochodz� z Ziemi. Od wielu lat podr�uj� po kosmosie, zdobywaj� nowe planety. Zapominaj� o niej. Zapominaj� o Bogu i historii, kt�r� przeczyta�e�. Ty musisz im przypomnie�. - Tak mamo, ja zdob�d� Ziemi�. Potarga�a mu ze �miechem w�osy. Wiele lat p�niej na wschodnim wybrze�u du�ego morza pomi�dzy trzema kontynentami wyl�dowa� statek. Wyszed� z niego tylko jeden cz�owiek w rozpi�tym kombinezonie i he�mem odrzuconym na plecy. Po nim przyby�o tysi�ce flot. A on szed� dotykaj�c stopami zamar�ego gruntu. Za nim podnosi�y si� trawy, rozkwita�y p�ki na drzewach, a ptaki przypomina�y sobie sw� mi�osn� pie��. 24 grudnia 1987 roku 24.12.87. Zmiany - 16.03.97 Strona Jaroslawa Zielinskiego | Historie | Settlers