5843

Szczegóły
Tytuł 5843
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5843 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5843 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5843 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Dawid Zieli�ski Poza cmentarzem Wszystkie niewielkie restauracje w �ci�le okre�lonych porach osi�gaj� specyficzn� atmosfer�. Atmosfer� spokoju i romantyzmu, przyjemn� zar�wno dla cia�a, jak i ducha, odpr�aj�c� i relaksuj�c� po trudach dnia, wreszcie powoduj�c� zapomnienie o troskach i zmartwieniach, brutalnym �wiecie i zagro�eniach, na jakie mo�na natkn�� si� we w�asnym otoczeniu, chocia�by przy zwyk�ym, popo�udniowym spacerze. W takich miejscach cz�owiek czuje si�, jak w jakim� dziwnym �wiecie, kt�ry rz�dzi si� innymi prawami. Po zapadni�ciu zmroku, gdy noc nieprzeniknionym ca�unem ciemno�ci otacza ludzko��, staj� si� celem spotka� m�odych, zakochanych par, przyjaci�, kochank�w, samotnik�w, ludzi zrozpaczonych, przygniecionych �yciem i uginaj�cych si� pod ci�arem jego k�opot�w, a tak�e os�b poszukuj�cych mi�o�ci i towarzystwa. Staj� si� Ziemi� Obiecan�. Takim w�a�nie miejscem by�a "Per�a ocean�w". Ma�a, spokojna restauracja na rogu nadbrze�nych ulic, mog�a poszczyci� si� najwi�kszym wsp�czynnikiem popularno�ci w tej okolicy. Od �smej wieczorem przychodzili tutaj wszyscy ci, kt�rzy chcieli nie tylko dobrze zje�� kolacj� i przyjemnie sp�dzi� randk� z wypomadowan� brunetk�, ale tak�e przebywa� w towarzystwie kulturalnych i cz�sto przyjacielsko nastawionych ludzi. W ci�gu ca�ej nocy zamieszczony nad wej�ciem dzwoneczek pobrz�kiwa� setki razy, niemal bezustannie poruszany przez otwierane lub zamykane drzwi. Zrobi� to i teraz, kiedy nacisn��em na klamk� i pchn��em drzwi do �rodka, otwieraj�c sobie drog� do wewn�trz. Wszed�em do restauracji i prawie natychmiast moje nozdrza zaatakowa� przyjemny zapach przyrz�dzanych w�a�nie potraw. Przechodz�c mi�dzy rz�dami stolik�w u�miechn��em si� na powitanie do m�odej kelnerki przy barze, kt�r� widywa�em tutaj ju� wcze�niej, i usiad�em przy du�ym, wystawowym oknie, wychodz�cym na biegn�c� wzd�u� nadbrze�a ulic�. By�o to moje ulubione miejsce w tej restauracji. Rozci�ga� si� st�d wspania�y widok na ton�ce w ciemno�ciach morze oraz na niemal wiecznie wzburzone fale. No i oczywi�cie mog�em obserwowa� wn�trze "Per�y ocean�w", maj�c tym samym na oku ka�dego kto wchodzi� b�d� wychodzi�. Wn�trze restauracji pogr��one by�o w p�mroku, za spraw� przyciemnionego �wiat�a lamp, co nadawa�o temu miejscu romantyczny i przytulny wygl�d. �ciany wy�o�one by�y d�bow� boazeri�, a ca�o�ci dope�nia�a cicha, przyjemna dla ucha muzyka, p�yn�ca z rozwieszonych w regularnych odst�pach g�o�nik�w. Odwr�ci�em g�ow� i spojrza�em przez szyb� na zewn�trz, na mijaj�ce restauracj� samochody, mkn�ce ulic� do sobie tylko znanych cel�w. Napotka�em spojrzenie swojego odbicia. Trzydziestodwuletni m�czyzna, o g�stych, starannie przystrzy�onych i u�o�onych ciemnych w�osach, wci�ni�ty w br�zow� marynark� i czarny golf. Typowy przeci�tniak. -�co� poda�? - us�ysza�em nagle zza swoich plec�w. Odwr�ci�em si� i ujrza�em niewysok�, szczup�� kelnerk�, kt�r� wcze�niej przywita�em u�miechem. W r�ku trzyma�a notes i o��wek. Bezskutecznie pr�bowa�em przypomnie� sobie jej imi�; Hanna, Anna, Joanna� - S�ucham? - Pyta�am, czy mog� co� poda�, panie Bia�ecki - odpowiedzia�a. Zastanowi�em si� przez chwil�, drapi�c si� po brodzie. - Czekam na kogo� - odpar�em po chwili. - Na razie poprosz� mro�on� herbat� z dwiema kostkami cukru. Kolacj� zam�wimy p�niej, pani�- zawaha�em si� -�Wando. U�miechn�a si� do mnie spokojnie, prezentuj�c �nie�nobia�e z�by. - Helena. Mam na imi� Helena. - Tak, naturalnie - powiedzia�em, nieco zmieszany. - Przepraszam. Postaram si� nie zapomnie�. Patrzy�em jak odchodzi i znika w drzwiach za kontuarem baru. Helena. Opad�em na oparcie krzes�a i rozejrza�em po restauracji. Nie licz�c mnie w �rodku by�o jeszcze kilkana�cie os�b; w wi�kszo�ci by�y to sprawiaj�ce wra�enie zakochanych pary, ale znalaz�o si� te� kilku samotnik�w, dwie przyjaci�ki, opowiadaj�ce sobie o czym� z werw�, czworo m�czyzn przy barze, w skupieniu ogl�daj�cych transmisj� z meczu na zawieszonym nad lad� telewizorze oraz�odwr�ci�em g�ow� i spojrza�em przez rami� do ty�u�oraz niebrzydka brunetka, siedz�ca przy stoliku w k�cie. Najprawdopodobniej, tak jak ja, czeka�a na kogo�. Helena przynios�a zam�wion� herbat� i postawi�a j� na stoliku, tu� przy mojej d�oni. Wewn�trz szklanki, po�yskuj�c, unosi�a si� kostka lodu. - Je�eli b�dzie pan potrzebowa� czegokolwiek, prosz� mnie zawo�a�. Podzi�kowa�em i dziewczyna odesz�a. Przy�apa�em si� na tym, �e patrz� w �lad za ni�, wodz�c oczyma za zmys�owo poruszaj�cymi si� biodrami. Ponownie spojrza�em na zewn�trz i upi�em nieco herbaty. Smakowa�a nie�le, a jej przyjemny ch��d podzia�a� na mnie orze�wiaj�co. Potem przesta�em zwraca� uwag� na up�ywaj�cy czas� Szklanka by�a ju� opr�niona, kiedy obserwowa�em jak jedna z par w weso�ym nastroju opuszcza restauracj�. Wewn�trz robi�o si� ju� nieco ha�a�liwie od rozm�w zebranych w "Perle" os�b. Niewiele miejsc pozosta�o jeszcze wolnych. Zerkn��em na zegarek i zastanowi�em si�, gdzie ona do licha jest. Um�wili�my si� przed dziewi�t�, a tymczasem min�o ju� wp� do dziesi�tej. Pomy�la�em, �e dam jej jeszcze pi�tna�cie minut i, je�li si� nie zjawi, jutro pojad� do niej osobi�cie. Intrygowa�o mnie, co j� zatrzyma�o. O tej porze ulice s� prawie puste. Mo�e nie przes�ucha�a wiadomo�ci na sekretarce. Mo�e nie mog�a przyj��, a mo�e po prostu z jakiego� nieznanego mi powodu nie chcia�a si� ze mn� widzie�. Tak, czy inaczej zosta�o jej jeszcze dwana�cie minut, a ja nie zamierza�em d�u�ej czeka�. Pi�� minut przed wyznaczonym przeze mnie terminem do �rodka wesz�a Natalia. Widzia�em wyra�nie, jak rozgl�da si�, spogl�daj�c na znajduj�cych si� wewn�trz ludzi, a dostrzegaj�c mnie, posy�a w moim kierunku przepraszaj�cy u�miech i rusza do mojego stolika. Natalia nale�a�a do tych kobiet, kt�rych nieprzeci�tna uroda zawsze przyci�ga�a wzrok. By�a wysok�, szczup�� blondynk� o zielonych, kocich oczach, niezwykle seksown� i atrakcyjn� dziewczyn�. Smuk�a talia i w�skie biodra znaczy�y si� wyra�nie pod czarn�, jednocz�ciow� sukienk�, kt�r� teraz mia�a na sobie, a kt�ra tak�e nie potrafi�a ukry� kszta�tu pe�nych piersi oraz si�gaj�c zaledwie do po�owy uda w pe�ni ods�ania�a d�ugie nogi, kt�rych pozazdro�ci� mog�a jej ka�da modelka. Opadaj�ca na nagie ramiona kaskada faluj�cych, jasnych w�os�w otacza�a swobodnie jej twarz, o subtelnych, niezwykle kobiecych rysach, delikatnie podkre�lonych przez lekki makija�. Urok, jaki ze sob� nios�a id�c przez sal� restauracji m�g� burzy� mury. Niejednokrotnie obserwuj�c j� wcze�niej, zastanawia�em si�, gdzie podzia�a si� jej aureola. - Cze�� - przywita�a si�, ca�uj�c mnie w policzek i siadaj�c po drugiej stronie okr�g�ego stolika. - Przepraszam za sp�nienie, ale nie mog�am wyrwa� si� wcze�niej. Musia�am przed�u�y� dy�ur, kiedy jednocze�nie przywieziono kilkana�cie os�b ci�ko rannych w wypadku autobusowym i go�ci weselnych, kt�rzy w jaki� spos�b zatruli si� zwi�zkami o�owiu. Na oddziale brakowa�o lekarzy, a konieczna by�a natychmiastowa pomoc. Przerwa�a na moment, nadal u�miechaj�c si� do mnie przepraszaj�co. - Nie gniewasz si�, prawda? - zapyta�a. - Ba�am si�, �e ju� ci� tu nie zastan�. Nigdy specjalnie nie lubi�e� czeka�. - Dlaczego mia�bym si� gniewa�? - odpar�em nieco zdziwiony - Post�pi�a� zgodnie ze swoim obowi�zkiem i tyle. Oni potrzebowali twojej pomocy. Poza tym zawsze mogliby�my spotka� si� jutro, czy pojutrze. Natalia obserwowa�a mnie, a jej zielone oczy dawa�y do zrozumienia, i� doskonale wiedzia�a, �e w chwil� p�niej mia�em wyj��. C�, tak zwykle jest, kiedy dwie osoby znaj� si� od dawna i wiedz� o sobie wszystko. Na chwil� zapad�o milczenie. Patrzyli�my na siebie ponad migotliwym p�omieniem �wiecy; w normalnych okoliczno�ciach by�aby to jedna z tych chwil, kt�re mog�yby trwa� bez ko�ca. Jednak dzisiaj czeka�o mnie co�, od czego czu�em uporczywy ucisk na klatce piersiowej. - Ciesz� si�, �e zadzwoni�e� - przerwa�a cisz� Natalia. - Chyba zbyt d�ugo si� nie widzieli�my. - Ponad tydzie� - zgodzi�em si�. - Czy�by� si� za mn� st�skni�a? - Zdaje si�, �e dok�adnie tak. Przepraszam, �e nie odzywa�am si� przez te kilka dni, ale by�am strasznie zabiegana. - Nie przejmuj si� tym - odrzek�em, staraj�c si� u�miechn�� w najbardziej swobodny spos�b. - Wa�ne jest, �e siedzimy tutaj i teraz. Natalia nie odpowiedzia�a, przypatruj�c mi si� tylko uwa�nie. Nigdy nie potrafi�em zgrabnie ukry� przed ni� swoich emocji. - Czy co� si� sta�o? - zapyta�a, a w jej g�osie pobrzmiewa�a nuta nie udawanej troski. - Wydajesz si� by� czym� zdenerwowany. Ca�e moje usilne staranie si�, by Natalia nie spostrzeg�a tego faktu nagle leg�o w gruzach. Dop�ki nie pojawi�a si� w drzwiach "Per�y", �ywi�em skrywan� g��boko nadziej�, do kt�rej nigdy bym si� nie przyzna�, �e jednak nie przyjdzie dzisiejszego wieczoru i nie b�d� musia� porozmawia� z ni� o tym. Wtedy my�l, �e co� takiego mo�e si� zdarzy� skutecznie mnie uspokaja�a, lecz teraz, kiedy siedzia�a tu� przy mnie, wiedzia�em ju�, i� nieuchronnie to nast�pi. Czu�em si� coraz bardziej rozkojarzony i spi�ty, niczym aktor po raz pierwszy wychodz�cy na scen�, na kt�rej ogl�da� go mia�a ponad setka ludzi. Staraj�c si� nada� g�osowi najbardziej spokojny ton, odpar�em: - Nie, wszystko w porz�dku. - Jeste� pewien? - Natalia nie dawa�a za wygran�. - Zbyt dobrze ci� znam, Marek. Potrafi� zauwa�y�, kiedy co� ci� gryzie. Mo�esz o tym ze mn� porozmawia�, wiesz przecie�. - Po prostu jestem zm�czony. Mia�em dzisiaj ci�ki dzie�, to wszystko. Natalia pokiwa�a tylko g�ow�. Najwidoczniej dosz�a do wniosku, �e powiem jej co si� sta�o, je�li sam b�d� tego chcia�. W duszy podzi�kowa�em jej za to; nie by�em jeszcze gotowy, by o tym porozmawia�. - Zam�wi�e� ju� co� dla nas? - zapyta�a. - Od kilku godzin nie jad�am nic, poza czekoladowym batonikiem ze szpitalnego automatu. - Jeszcze nie. Nie wiedzia�em, na co b�dziesz mia�a ochot�. Wola�em poczeka�. Si�gn��em po le��c� na kraw�dzi stolika kart� da� i poda�em j� dziewczynie. - Cz�stuj si� - powiedzia�em, u�miechaj�c si� krzywo. - I nie �a�uj sobie, jak to zwykle masz w zwyczaju. - Wiesz przecie�, �e nie chc� jeszcze traci� figury - odpar�a. - Na obrastanie w t�uszczyk b�d� mia�a czas na emeryturze. - Ca�a ty. I chyba w�a�nie to w tobie lubi� najbardziej. - No wiesz - oburzy�a si� z przesadn� sztuczno�ci�. - A moje oczy ju� ci� nie poci�gaj�? Fakt, �e Natalia by�a w pogodnym nastroju i skora do �art�w nie by� wcale dla mnie tak korzystny, jak by si� to mog�o wydawa�. Niemniej jednak poczu�em si� nieco spokojniejszy; zaczyna�em nawet powoli wierzy�, �e mo�e nie b�dzie a� tak �le, jak si� spodziewa�em. Obserwowa�em j�, jak uwa�nie studiuje menu, z rozwag� dobieraj�c sp�nion� kolacj�. Zawsze by�a nieco przewra�liwiona na punkcie w�asnego wygl�du i w�a�ciwej wagi, lecz nigdy nie zdarzy�o si� jej przekroczy� granic zdrowego rozs�dku. Musz� przyzna�, �e podoba�o mi si� w niej to; dodawa�o jej kobieco�ci. Natalia Wojnowicz, uderzaj�co �liczna c�rka obrzydliwie bogatego przemys�owca i jednocze�nie niezwykle ceniona i utalentowana pani doktor, kt�rej wiedza i zdobyte ju� do�wiadczenie stawia�y j� wy�ej w hierarchii lekarskiej ni� jakiegokolwiek specjalist� od nauk medycznych w promieniu dwustu, a nawet trzystu kilometr�w. I kim�e by�em przy niej ja, z moim osza�amiaj�cym dorobkiem z czterech, czasem pi�ciu w najlepszym wypadku, u�ywanych samochod�w, sprzedanych w ci�gu jednego zaledwie tygodnia? - Wzi�abym filet z mintaja w sosie paprykowym - poprosi�a Helen�, kiedy ta podesz�a do naszego stolika, przywo�ana moj� uniesion� r�k�. - Z frytkami, je�eli s�. Do tego jeszcze zestaw sur�wek oraz chateau lafleur z lodem i cytryn� - spojrza�a na mnie. - Odpowiada ci takie? Pokiwa�em g�ow�. By�o drogie, ale co tam. - Jak najbardziej, skarbie. - A ty? Na co masz teraz ochot�? Pewnie zg�odnia�e� przez to oczekiwanie. Zawaha�em si�. - Ja� nie wiem. Nie mam dzi� apetytu, mo�e p�niej. Poczu�em zimny pot sp�ywaj�cy wzd�u� karku, kiedy powa�ny wzrok Natalii przybi� mnie do restauracyjnego krzes�a. W jej spojrzeniu pomimo wszelkich stara� nie zdo�a�em dojrze� tego wcze�niejszego rozbawienia. - Napij� si� tylko - odpar�em zak�opotany. - Dzi�kujemy pani, Heleno, to wszystko. Kelnerka oddali�a si�, skrz�tnie zapisawszy zam�wienie Natalii w swym notesiku. Na chwil� zapad�a mi�dzy nami cisza. Niemal podsk�rnie wyczuwa�em powoli narastaj�c� irytacj� Natalii, stopniowo podsycan� moim zachowaniem. Nie by�o jednak w tym nic dziwnego; dziewczyna doskonale zdawa�a sobie spraw�, �e potrzebowa�em jej pomocy i to w�a�nie z tego powodu chcia�em dzisiaj z ni� porozmawia�. A teraz, kiedy uparcie unika�em tematu, dzia�a�em tylko na w�asn� niekorzy��, podczas gdy Natali� coraz bardziej zaczyna�o ogarnia� zdenerwowanie. - Wi�c co s�ycha�? - przerwa�a cisz�. - Zaplanowa�e� ju� co� na lato? - To jeszcze nic konkretnego - odpar�em. - My�la�em troch� o dw�ch tygodniach w Tatrach lub mo�e pod �nie�k�. Karpacz o tej porze roku jest wyj�tkow� atrakcj� turystyczn�, maj� tam �wietne hotele na zboczach g�r ze wspania�ymi panoramami g�r z okien pokoi i taras�w. Szczerze m�wi�c� - Tak? - Szczerze m�wi�c my�la�em, �e wybierzemy si� gdzie� razem, je�li tylko mia�aby� chwil� wolnego czasu. Dziewczyna u�miechn�a si� i chwyci�a moj� d�o� delikatnym gestem. - Wiesz przecie�, �e zawsze ch�tnie z tob� wyjad�. Daj mi tylko zna� kiedy. I oto ci ca�y czas chodzi�o? Prze�kn��em ci�ko �lin�. Odwr�ci�em si� w kierunku okna i dopiero w�wczas zauwa�y�em w odbiciu szyby, �e szminka Natalii zostawi�a kilka �lad�w na moim policzku. - Nie, oczywi�cie, �e nie - wykrztusi�em �ami�cym si� g�osem i szybko doda�em, by zmieni� temat: - A ty? Jak bawisz si� w szpitalu? Doskonale wiedzia�em, �e balansuj� na cienkiej linie - a� nadto wyrazi�cie powiedzia�a mi o tym mina Natalii. Mimo to dziewczyna odrzek�a: - Na og� jest tak jak zwykle to bywa na oddzia�ach w takim mie�cie jak nasze. Zaj�� nam nie brakuje, a zdarzaj� si� dni, kiedy praktycznie dwadzie�cia cztery godziny na dob� nie mo�na znale�� chwili na z�apanie oddechu. Ale nie narzekam. - Wiem, zawsze lubi�a� by� komu� pomocna - odpowiedzia�em, usi�uj�c zetrze� czerwone �lady z powierzchni policzka. - A ty nie lubisz? Dla mnie to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na �wiecie - u�miechn�a si�, wyra�nie rozbawiona moimi nieudolnymi staraniami, by usun�� szmink�. - Poka� mi to. Wyci�gn�a z torebki chusteczk� i sprawnie star�a ni� resztki czerwonej pomadki. Po chwili podj��em na nowo: - Pami�tasz jeszcze Jacka Kotkiewicza? Zamy�li�a si�. - Twojego przyjaciela ze �redniej? - spyta�a marszcz�c brwi. - Jego masz na my�li? Pokiwa�em g�ow�. - Dok�adnie jego - przytakn��em. - Spotka�em go ostatnio. - Tak? I co u niego? Jak d�ugo go nie widzia�e�? Pi�� lat? - Od ponad o�miu. Spory kawa�ek czasu. - Ja pewnie jeszcze d�u�ej. Z pewno�ci� nie rozpozna�abym go, gdyby�my min�li si� na ulicy. - W ka�dym razie zadzwoni� do mnie niespodziewanie w �rodku nocy i powiedzia�, �e musimy si� jak najszybciej spotka�. By� bardzo przej�ty. - I co by�o dalej? - Natalia przejawia�a �ywe zainteresowanie spotkaniem z moim dawnym kompanem. - Po prostu zeszli�my si� w tym pubie na Grunwaldzkiej, jak mu tam� - "Pod or�em" - przypomnia�a. - W�a�nie. Rozmawiali�my przesz�o trzy godziny. Jacek sko�czy� prawo w Toruniu i ma w�asn� kancelari� w Warszawie. - Co zatem robi� tutaj, na Pomorzu, tak daleko od w�asnego domu? Podrapa�em si� po brodzie i odrzek�em z westchnieniem: - On� No c�, po prostu mnie szuka�. Natalia nie odezwa�a si�, zach�caj�c mnie tym samym do kontynuowania. - Jak si� okaza�o, Jacek ma domek o p�torej godziny jazdy st�d, wzd�u� wybrze�a na zach�d. Natalia unios�a brwi ze zdziwieniem. - I dopiero teraz si� do ciebie odezwa�? - Dlatego, �e kupi� go zaledwie przed kilkoma miesi�cami. Na sta�e mieszka w Warszawie, tu bywa tylko latem. Przerwa�em na moment, czekaj�c na odpowied� Natalii. - Pewnie wpadli�cie do niego na szklaneczk� Jacka Danielsa - rzuci�a, jak zwykle wyj�tkowo trafnie. U�miechn��em si� krzywo. - Chyba znasz mnie lepiej, ni� mi si� to wydaje. - To raczej dobrze, nie s�dzisz? Zignorowa�em to, ci�gn�c dalej. - Tak wi�c pojechali�my tam cordob� Jacka i� - urwa�em nagle, szukaj�c w�a�ciwych s��w, by opisa� co sta�o si� dalej. - No c�, on� Natalia bawi�a si� skrawkiem obrusa, obracaj�c go w palcach. Zawsze, kiedy by�a czym� szczeg�lnie zaciekawiona, nie potrafi�a spokojnie utrzyma� d�oni. - I co to by�a za wa�na sprawa, przez kt�r� wydzwania� do ciebie w �rodku nocy? - spyta�a. W tym momencie przy stoliku niespodziewanie pojawi�a si� Helena, z du�� tac�, zastawion� talerzykami, sztu�cami i dwoma kieliszkami. - Prosz� bardzo, filet z mintaja dla pani - rzek�a z u�miechem, stawiaj�c talerz z pachn�c� wy�mienicie ryb� tu� przed Natali�. - Zaraz przynios� chateau. �ycz� smacznego - i oddali�a si�, zostawiaj�c jeszcze na naszym stoliku frytki i czterocz�ciowy talerzyk, z r�nymi rodzajami sur�wek. Do momentu, kiedy kelnerka przynios�a zam�wione wino siedzieli�my w milczeniu, s�uchaj�c p�yn�cej z g�o�nik�w spokojnej muzyki. Potem nape�nili�my niemal po brzegi smuk�e kieliszki i stukn�li�my si� nimi w niewypowiedzianym toa�cie. P�omienie �wiec odbija�y si� w zielonych oczach Natalii, podsycaj�c tylko ich magiczn� urod�. Obserwuj�c j�, jak zmys�owo porusza�a pe�nymi ustami przy ka�dym �yku, po raz kolejny zada�em sobie pytanie jakim cudem kiedykolwiek uda�o mi si� j� zdoby�; dziewczyn� tak niesamowicie pi�kn� i subteln�, �e niemal graniczy�o to z niemo�liwo�ci�. Mo�e by�o to co�, co niekt�rzy zwykli nazywa� przeznaczeniem, a mo�e po prostu Natali� by�a darem od Boga za czyn, kt�ry sprawi� Mu rado��; czyn, kt�rego wielko�� dodatkowo powi�ksza� fakt, �e nie mia�em o nim poj�cia. Niemniej jednak by�em Mu niezmiernie wdzi�czny za postawienie jej na mojej drodze. - Jedz, bo straci sw�j aromat - rzek�em, upijaj�c kolejny �yk wina. Natalia jednak nie u�miechn�a si�, jak si� tego spodziewa�em. Kroj�c powoli ryb� na cienkie plasterki, jad�a j� z niema�ym apetytem - kilkugodzinny g��d najwidoczniej silnie si� na niej odcisn��. Zrobi�a si� jednocze�nie skupiona i wyczekuj�ca, t�umi�c w sobie gryz�ce j� od �rodka zdenerwowanie. Przypatrywa�a mi si� uwa�nie, jakby szukaj�c na mojej twarzy wskaz�wki, z kt�rej mog�aby odczyta� gn�bi�cy mnie problem. W ko�cu najwyra�niej znu�ona przeci�gaj�cym si� oczekiwaniem, zapyta�a po prostu: - Wi�c o co chodzi? Dlaczego chcia�e� ze mn� tak pilnie porozmawia�? Nie by�o sensu d�u�ej udawa� ani gra� w nie przynosz�ce rezultat�w gierki. Sta�o si� to, co mia�o nieuchronnie si� sta� - chwila, kt�rej od samego pocz�tku tak si� obawia�em w�a�nie nadesz�a. Odnios�em wra�enie, �e w gardle ro�nie mi olbrzymia kula i nie by�em pewien, czy wykrztusz� chocia�by jedno s�owo. Jednocze�nie poczu�em w klatce piersiowej uporczywy ci�ar, przyt�aczaj�cy i zgniataj�cy mnie od wewn�trz. Nabra�em g��boko powietrza; w ko�cu musia�em jej o tym powiedzie�. Potem wyrzuci�em z siebie jednym tchem: - Natalia, czy wierzysz w zjawiska nadprzyrodzone? Odnios�em wra�enie, �e jakby na brzmienie tych s��w wszystko wok� mnie zatrzyma�o si�, ��cznie z czasem, i w napi�ciu wyczekiwa�o dalszego rozwoju wypadk�w. Zauwa�y�em, jak widelec dziewczyny zatrzyma� si� w po�owie drogi do jej ust, po czym wr�ci� na swoje miejsce na talerzu. Spojrza�a na mnie uwa�nie. - Masz na my�li duchy? - zapyta�a ostro�nie. W ustach mia�em kompletnie sucho, mimo to zdo�a�em odpowiedzie�: - Duchy, zjawy, upiory, wszystko to, czego nie mo�na zaliczy� do naszego �wiata i naszej rzeczywisto�ci. To, czego na og� nie mo�na zauwa�y�, a tym bardziej uwierzy�. Zamy�li�a si�, w dalszym ci�gu nie podnosz�c z miejsca widelca, z nabitym na z�bki kawa�kiem ryby. - Zawsze wydawa�o mi si�, �e �mier� nie mo�e by� ko�cem - odpar�a po chwili milczenia. - Cz�owiek jest czym� zbyt niezwyk�ym, by tak po prostu przesta� istnie�, kiedy jego serce zatrzyma si�. Tak, mo�na powiedzie�, �e wierz� w to, i� gdzie� w nas tkwi ten pierwiastek, kt�ry pozwala egzystowa� tak�e po �mierci. Poci�gn��em �yk wina, prowokuj�c jednocze�nie p�ywaj�ce w nim kostki lodu do zagrzechotania o �cianki kieliszka. - M�w dalej - zach�ci�em Natali�. - Chc� pozna� wszystko co my�lisz na ten temat. - No c�, mog� jeszcze jedynie doda�, �e ma tutaj tak�e znaczenie wiara z punktu widzenia religii. Wychowano mnie na katoliczk�, wierz� wi�c tak�e, �e wszyscy mamy dusz�, kt�rej nic poza Bogiem nie jest w stanie unicestwi�, lecz to si� jednak wi��e z tym, co m�wi�am o niezwyk�o�ci cz�owieka. Istota tak niebywale z�o�ona nie mo�e by� zwyk�ym tworem natury, tylko efektem wysi�ku czego� wi�cej. Po prostu Boga. Spojrza�a na mnie uwa�nie i ponownie zacz�a je��. - Dlaczego o to pytasz? - Prawd� m�wi�c, chodzi o Jacka - odchrz�kn��em, wycieraj�c spocone d�onie o spodnie. - Tak? Co z nim? - On� widzisz, zadzwoni� wtedy do mnie, poniewa� uda�o mu si� dokona� czego� niebywa�ego, co ca�kowicie zmieni bieg i porz�dek �wiata. Nie odezwa�a si�, wyczekuj�c na moje dalsze wyja�nienia. Nabra�em powietrza i odpar�em powoli, wa��c ka�de wypowiadane s�owo: - Jacek, jak ju� ci to powiedzia�em, jest prawnikiem, to prawda. Jednak zajmuje si� czym� jeszcze, o czym wie niewiele os�b. - S�ucham ci� uwa�nie, Marek. Ten tw�j przyjaciel zaczyna by� coraz bardziej tajemniczy. Waha�em si� przez d�u�sz� chwil�, po czym odpowiedzia�em: - Nie wiem, jak ci to powiedzie�, by nie zabrzmia�o g�upio, ale on jest� okultyst�. - Chyba nie bardzo ci� rozumiem - odrzek�a Natalia, powoli kr�c�c g�ow�. - Kim jest Jacek? - Okultyst�. Ludzie tacy jak on zajmuj� si� magi� i jej oddzia�ywaniem na cz�owieka i jego �ycie. - Masz na my�li wr�ki na telefon, karty tarota i szklane kule? - Niezupe�nie - zaprzeczy�em, nape�niaj�c nam na nowo kieliszki. - On podchodzi do tego ca�kowicie powa�nie. Nie interesuje go naci�ganie naiwnych ludzi, nie odczytuje przysz�o�ci z fus�w po herbacie. Zajmuje si� prawdziw� magi�, z jej prawdziwymi skutkami. - Wybacz, ale w co� takiego raczej nie jestem w stanie uwierzy�. Zawsze uwa�a�am, �e magia wyst�puje tylko w wyobra�ni cz�owieka, a jej g��wne zastosowanie to straszenie ni� dzieci, by przekona� je do grzecznego mycia z�b�w co wiecz�r i chodzenia spa� zaraz po bajce na dobranoc. - My�lisz tak, bo nigdy nie mia�a� z ni� innego kontaktu. Natalia u�miechn�a si� ironicznie. - A ty mo�e mia�e�? Daj spok�j, Marek� - Do wczoraj by�em dok�adnie takiego samego zdania - przerwa�em jej ze zniecierpliwieniem. - Ale Jacek pokaza� mi co�, po czym sam nie wiem ju� w co wierzy�. Natalia westchn�a, odk�adaj�c sztu�ce i delikatnie wytar�a usta papierow� chusteczk�. - No dobrze, za��my na chwil�, �e masz racj�. Co wi�c takiego zaprezentowa� ci Jacek, �e a� tak tob� wstrz�sn��? Zacz��em nerwowo b�bni� palcami o blat sto�u, nie maj�c w�wczas zupe�nie poj�cia, �e to robi�. - Widzisz, nie s�dz� by� uwierzy�a w to co ci teraz powiem. To jednak zdarzy�o si� naprawd�, tego jestem pewien, poniewa� wiem, �e jeszcze nie zwariowa�em. Tak� mam przynajmniej nadziej�. Na chwil� przerwa�em, nerwowo spogl�daj�c na Natali�. W jej oczach dostrzeg�em cie� niepewno�ci, przemieszany z odrobin� l�ku i nie udawanej troski. - Kiedy przyjechali�my do domu Jacka przez jaki� czas rozmawiali�my normalnie - podj��em na nowo. - Potem niespodziewanie zaprowadzi� mnie do pokoju na pi�trze, jak sam powiedzia�, bo "chcia� pokaza� mi co� niesamowitego". Sam pok�j by� ciemny, mia� tylko jedno okno, kt�re jednak i tak by�o szczelnie zas�oni�te. Sta� tam tak�e du�y, d�bowy st�, a na nim�le�a�o co�. Z pocz�tku my�la�em, �e to tylko jaki� kud�aty worek, ale kiedy podszed�em bli�ej okaza�o si�, �e by� to pies. Czarny terrier, zupe�nie podobny do tego, jaki ma twoja siostra w Tczewie. Tylko, �e ten u Jacka by��martwy. Le�a� bezwiednie na boku, z otwartymi oczyma i wytkni�tym j�zykiem. "Potr�cony przez ci�ar�wk�", jak mi to wyja�ni� Jacek, wr�czaj�c stetoskop. "Sam sprawd�" - tak powiedzia�. I sprawdzi�em. Nie do ko�ca wiedzia�em, czego mam si� spodziewa�, ale kiedy nie us�ysza�em bicia serca pomy�la�em, �e Jacek zwariowa� i jest to jaki� jego chory �art. Przesta�em m�wi� czuj�c, �e musz� przerwa� i napi� si� wi�cej chateau. Brakowa�o mi czego� mocniejszego, ale nie by�o teraz na to czasu. Natalia nie odezwa�a si�, siedz�c tylko sztywno na swym krze�le, wi�c zacz��em opowiada� dalej: - To jednak nie by�o jeszcze takie niezwyk�e, jak to co zdarzy�o si� p�niej. Jacek przyni�s� jakie� symbole i piecz�cie, nie mam poj�cia co to by�o. Potem po�o�y� je wok� psa, nakre�li� zielon� kred� kilka dziwnych znak�w na stole. I zacz�� co� m�wi�, �piewa�, zupe�nie nie rozumia�em s��w, kt�re wypowiada�. A ja wci�� sta�em nieruchomo, ze s�uchawk� przyci�ni�t� do klatki piersiowej zwierz�cia, kiedy nagle do moich uszu dotar�o co� jeszcze, co zmrozi�o mnie do szpiku ko�ci. Podnios�em g�ow� i spojrza�em Natalii prosto w oczy. Chcia�em przekona� si�, czy na pewno to do niej dotrze. - Po�r�d �piewu Jacka, wype�nionego setk� dziwacznych s��w us�ysza�em, pocz�tkowo ciche, z ka�d� jednak chwil� narastaj�ce bicie serca. Powolne i spokojne, zupe�nie jak u �pi�cego. A ten pies by� przecie� martwy. Zaraz w chwil� potem zamruga� oczyma i schowa� j�zyk, podnosz�c si� na cztery �apy z cichym skamleniem. Natalia, na mi�o�� bosk�, ten cholerny pies naprawd� o�y�. Na moich oczach! Kiedy przesta�em m�wi� Natalia nie odzywa�a si� przez d�u�sz� chwil�. Siedzia�a tylko zamy�lona, nieobecna, ze wzrokiem wbitym w czerwony obrus. Pr�bowa�em wyczyta� z jej twarzy o czym w�wczas my�la�a, ale z mizernym skutkiem. Jej odczucia pozostawa�y owiane mgie�k� tajemniczo�ci, g��boko skryte pod nieprzeniknion� mask�. Potem z wolna podnios�a oczy i spojrza�a na mnie. - Boj� si� o ciebie, Marek - powiedzia�a ze �miertelnie powa�nym wyrazem twarzy. - Nie wiem, co zrobi� ci Jacek, ale cokolwiek by to nie by�o, zaszkodzi�o ci powa�nie. - Natalia, czy ty s�ysza�a�, o czym ci m�wi�em? Ten pies, on� - Tak, s�ysza�am - przerwa�a mi. - I to mnie najbardziej martwi. Wierzysz w co�, co nie mog�o mie� miejsca. To po prostu absurdalne, niezgodne z logik�, nie widzisz tego? - My�lisz, �e o tym nie wiem? Sam przez ca�y czas zadaj� sobie pytanie jak to mo�liwe. I chocia�bym stara� si� jak nigdy w �yciu, nie jestem w stanie na nie odpowiedzie�. Mnie te� to przera�a. Ale ja tam by�em. Widzia�em! Natalia pokr�ci�a g�ow�, spokojnie i ze zdecydowaniem, ca�kowicie pewna swego. - Po prostu wydaje ci si�, �e widzia�e� tam co�. Ale z pewno�ci� nie to, o czym mi opowiedzia�e�. Jacek z ciebie zakpi�, to jest najbardziej prawdopodobna odpowied�, jaka mi teraz przychodzi na my�l. - Ale Natia, po co mia�by robi� co� takiego? To m�j przyjaciel, znam go od lat i wiem, �e nigdy nie posun��by si� do oszustwa, nawet je�li chodzi�oby o jaki� g�upi �art. - Mo�e ten pies od samego pocz�tku by� �ywy? - ci�gn�a dalej swoje domys�y Natalia, zupe�nie zdecydowana co do s�uszno�ci w�asnych rozwa�a�. - Pomy�la�e� o tym chocia� przez chwil�? - Jego serce nie bi�o, �renice nie porusza�y si�, nie oddycha�. Czy to wystarczy, aby uzna� kogo� za martwego? - nie dawa�em za wygran�. - Moim zdaniem tak. Natalia nie poddawa�a si� jednak. - Musia�e� zatem ulec jakiej� halucynacji. Mo�e Jacek poda� ci co� w szklance z alkoholem, albo w pokoju unosi� si� gaz halucynogenny. - To wykluczone. Nie mia�em omam�w. Wszystko widzia�em tak wyra�nie, jak teraz ciebie. - Ale mo�e� - Nie, do cholery, Natalia! Ja naprawd� to widzia�em, tak trudno ci to zrozumie�?! - krzykn��em w nag�ym porywie gniewu. Kilkoro os�b z s�siednich stolik�w odwr�ci�o si� w nasz� stron� i zmierzy�o mnie ponuro wzrokiem. Ochroniarz przy barze zacz�� mi si� uporczywie przygl�da�, a za jego ramieniem zauwa�y�em zaniepokojon� Helen�. Pos�a�em w ich stron� przepraszaj�cy, krzywy jak zwykle u�miech i spojrza�em ponownie na Natali�. W jej twarzy niemal dostrzec mo�na by�o ogie�. - Przepraszam, Natia - wyj�ka�em. - Nie chcia�em krzycze�, po prostu ostatnio zbyt wiele si� wydarzy�o. Dziewczyna delikatnie, niemal�e opieku�czym gestem uj�a moj� d�o� w swoje. - Wiem, Marek. Ja na twoim miejscu pewnie te� bym tak reagowa�a. To nie twoja wina. Jacek ca�kowicie zawr�ci� ci w g�owie. Cofn��em r�k� poza zasi�g jej d�oni i rzuci�em oschle: - Powiedz szczerze. Nie wierzysz mi, prawda? Uwa�asz, �e zmy�li�em sobie to wszystko? Pokr�ci�a g�ow� ze zrezygnowaniem. - Wierz� ci. Wierz�, �e co� tam widzia�e�. Niew�tpliwie Jacek pokaza� ci co� naprawd� niezwyk�ego. Widz� to po tobie. - Wi�c o co ci chodzi? - Po prostu jestem lekarzem. Przez dziewi�� d�ugich lat wpajano mi zasady �ycia i �mierci. Nie wierz� w to, �e mo�na o�ywia� obumar�e kom�rki, tak by funkcjonowa�y jak przed zgonem. To sprzeczne ze wszystkim, czego si� do tej pory uczy�am. Przekre�lenie ca�ej medycyny. - Ale to prawda, Natalia. Jacek potrafi przywr�ci� do �ycia martwe cia�o, doprowadzi� je do stanu, jak gdyby nigdy nie umar�o. To niesamowite, przera�aj�ce, wiem. Lecz to tak�e jest realne. I ca�kowicie mo�liwe. Natalia nie odezwa�a si�, przypatruj�c mi si� tylko. Nie mia�em poj�cia, o czym w�wczas my�la�a - wyraz jej twarzy pozostawia� jej my�li nieodgadni�te. Od pocz�tku tego spotkania ba�em si�, �e t� rozmow� mog� j� bezpowrotnie utraci�, a teraz ten strach dodatkowo wzmaga� si�. - Dlaczego m�wisz mi to wszystko? - zapyta�a w ko�cu. Odetchn��em nieco. Ton jej g�osu brzmia� �agodnie, ale mog�o to by� tylko zwyk�e z�udzenie, wywo�ane nieodpart� ch�ci�, by taki w�a�nie by�. - Po pierwsze, chcia�em pozna� twoje zdanie o tym, co si� tam wydarzy�o - odpar�em. - To ju� wiesz. To ca�kowicie niemo�liwe i absurdalne. - A po drugie� widzisz, Jacek zmieni� si� od naszego ostatniego spotkania. Mam na my�li jego zaanga�owanie do pewnych spraw. Ca�kowicie poch�on�a go magia i nauki okultystyczne. Od lat zajmuje si� tak�e parapsychologi�. O�ywienie psa by�o jego najwi�kszym sukcesem, jak do tej pory. - Jak do tej pory? - Tak�Nie zamierza na tym poprzesta�. To tylko zach�ci�o go do dalszej pracy. Ale teraz potrzebuje pomocy. - Pomocy? Ale w jakim celu? Przez chwil� waha�em si�. Potem postawi�em wszystko na jedn� kart�; albo zag��bi si� w to razem ze mn�, albo odejdzie i nigdy ju� jej nie zobacz�. Teraz, kiedy przypominam sobie tamt� chwil�, dochodz� do wniosku, �e musia�em by� naprawd� szalony, decyduj�c si� na co� takiego. - Powiedzia� mi, �e po miesi�cach bada� doszed� do wniosku, �e sam nie b�dzie w stanie osi�gn�� tego, co sobie wyznaczy�. Cel okaza� si� bardzo wyg�rowany, ale Jacek jest zbyt ambitny, by sobie darowa�. - Marek, przejd� do rzeczy - ponagli�a niecierpliwi�c si� Natalia. - Wi�c�szuka� mnie, bo wiedzia�, �e jako jego przyjaciel mo�e na mnie liczy�. Wczoraj, po tym jak pokaza� mi co potrafi zrobi� z psem, wyja�ni� mi ca�y szereg zagadnie� i tajemnic magii. C�, niewiele z tego zrozumia�em. Ale on�wyja�nia� wiele i�poprosi� mnie, abym� - Aby� co, Marek? Wykrztu� to w ko�cu z siebie. Nie patrz�c na ni�, niemal bez tchu odrzek�em: - Jacek ma zamiar�wskrzesi� martwego cz�owieka. Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru zapad�a uporczywa cisza, kt�rej nikt z nas nie odwa�y� si� przerwa�. Zerkn��em ostro�nie na Natali�; siedzia�a nieruchomo, z maluj�cym si� na �licznej twarzy niedowierzaniem, �widruj�c mnie szeroko otwartymi oczyma. - To jest ju� szczyt wszystkiego - stwierdzi�a powoli. - Jacek naprawd� potrzebuje pomocy. Ale nie twojej, tylko specjalisty od chor�b umys�owych. To przecie� jest nienormalne! - Wiem Natalia, doskonale ci� rozumiem - zacz��em si� t�umaczy�. - Ale Jacek przekona� mnie, �e naprawd� mo�e mu si� to uda�. Jak sam powiedzia�, procedura przywr�cenia do �ycia cz�owieka jest niemal identyczna, jak w przypadku psa. - Niemal? - W�a�nie dlatego potrzebuje mojej pomocy. Sam, w pojedynk� nie poradzi sobie z tym. - Zgodzi�e� si�? Westchn��em, szukaj�c oczyma jakiego� punktu, na kt�rym m�g�bym skupi� wzrok. Doskonale zdawa�em sobie spraw�, �e Natalia przypatruje mi si� uwa�nie przez ca�y czas. Wola�em nie patrze� w jej zielone oczy: ba�em si� tego, co mog�em tam dostrzec. - Tak, zgodzi�em si�. Zrobi�em to, poniewa� Jacek jest moim przyjacielem. Zawsze sobie pomagali�my. Poza tym wierz�, �e mu si� to uda. - Ale po co? - chcia�a wiedzie�. - Po co to wszystko? Dlaczego on chce to zrobi�? I dlaczego ty chcesz uczestniczy� w tym szale�stwie? - Jacek jest okultyst� i parapsychologiem, ju� ci to przecie� m�wi�em. W jego nauce co� takiego jest prawdziwym wyzwaniem. Tylko najlepszym mo�e to si� powie��. Chce tego dokona�, poniewa� to kwestia presti�u w�r�d takich jak on. Udowodnienie w�asnych mo�liwo�ci i umiej�tno�ci. - A ty? Co ty b�dziesz z tego mia�? - To przecie� co�, co na zawsze zmieni �wiat. Potem nic ju� nie b�dzie takie samo, nie dostrzegasz tego? Przestan� istnie� granice �ycia i �mierci. To stanie si� pierwszym krokiem do osi�gni�cia nie�miertelno�ci - przerwa�em na moment, a potem doda�em, patrz�c ju� wprost na ni�: - Nikt z nas nie chce umiera�. Dzi�ki Jackowi otrzymamy tak� szans�. Wszyscy staniemy si� lepsi, poniewa� pozb�dziemy si� naszego najwi�kszego l�ku. Strachu przed �mierci�. Nie chc� odwr�ci� si� do tego plecami i udawa�, �e to nie mo�e mie� miejsca. Natalia odezwa�a si� z niezachwian� pewno�ci� siebie: - Nie dostrzegasz jednego, Marek. To ca�kowicie niemo�liwe. Musi tak by�, inaczej ca�a ta rzeczywisto�� nie by�aby tym, czym jest. - Nie, Natia. Rzeczywisto�� zmieni�a si� od momentu, kiedy serce tamtego psa zn�w zacz�o bi�. - Pozostaje zatem jeszcze jedna kwestia. - Jaka? - Jak zamierza tego dokona�? Mam na my�li co dok�adnie chce zrobi� i sk�d zamierza uzyska� martwego cz�owieka. - Nie wiem - odpar�em po chwili namys�u. - B�dziesz mog�a go sama o to zapyta�. - S�ucham? Opr�ni�em do ko�ca butelk� chateau, nape�niaj�c do po�owy nasze kieliszki. Natalia pobie�nie obrzuci�a wzrokiem alkohol. - Ta pro�ba� - zacz��em. - Ona dotyczy�a tak�e ciebie. Jacek pami�ta ci� lepiej, ni� by� przypuszcza�a. Mia�em ci� w jego imieniu poprosi� o pomoc. - Mnie? Wykluczone. Nie spotykam si� z lud�mi, kt�rzy powinni zosta� odizolowani od spo�ecze�stwa. - Jacek nie jest szalony. Po prostu zajmuje si� rzeczami, kt�rych inni nie potrafi� zrozumie�. - Jest niespe�na rozumu i tyle. Przez te swoje paranoiczne obsesje staje si� niebezpieczny dla innych. Tak�e dla ciebie. Zacz��em niespokojnie bawi� si� kieliszkiem. Nie mia�em si�y go opr�ni�. Z ka�d� chwil� ba�em si� coraz bardziej, �e Natalia wstanie i odejdzie, na zawsze zamykaj�c ten rozdzia� naszego �ycia. Z przera�eniem u�wiadomi�em sobie, �e nie zni�s�bym tego. �ycie bez Natalii by�oby tylko n�dzn� imitacj�, parodi� �ycia normalnych ludzi. - Czyli nie pomo�esz mu? Nam? Pokr�ci�a g�ow� ze stanowczo�ci�. - Przykro mi, ale nie mog� tego zrobi�. To tak, jakbym przeczy�a samej sobie. Nie ust�powa�em jednak. - Je�eli nie dla Jacka, zr�b to dla mnie. Prosz� ci�, Natalia. - Marek, postaw si� na moim miejscu. Prosisz, abym zapomnia�a o ostatnich dwunastu latach mojego �ycia, o mojej pracy, o tym wszystkim, czego si� z takim trudem uczy�am. W imi� czego? Mrzonki cz�owieka, kt�ry chce bawi� si� w Boga? Mo�e by�o to tylko z�udzenie lub odblask �wiat�a przeje�d�aj�cego samochodu, lecz w jej oczach dostrzeg�em gromadz�ce si� �zy. Zaraz potem opu�ci�a g�ow� i niczego ju� nie zauwa�y�em. - Nie przekonam ci�? - zapyta�em, chc�c si� upewni�. - Nie - odpar�a kr�tko. Opad�em na oparcie krzes�a i jednym ruchem wypi�em resztk� wina, kt�ra pozosta�a w moim kieliszku. Natalia nadal siedzia�a ze spuszczon� g�ow�, wpatrzona we w�asne kolana. Nie bardzo wiedzia�em, co mam teraz zrobi�. Obserwuj�c j� tak, przez chwil� zdawa�o mi si�, �e� - Podejrzewam, �e nie przekonam ci�, by� zmieni� zdanie? - odezwa�a si� niespodziewanie, nie podnosz�c g�owy. - To prawda - zgodzi�em si�. - Nie zamierzam si� teraz wycofa�. Nie po tym, co zobaczy�em. Po prostu poszukam kogo� innego. Podnios�a g�ow� i spojrza�a na mnie. Gdzie� po k�cikach oczu b��ka�y si� jednak �zy, kt�re usilnie stara�a si� zamaskowa�. - Marek, prosz� ci�. Nie opowiadaj o tym nikomu. To nie doprowadzi do niczego dobrego. - Musz� znale�� trzeci� osob�. Inaczej to wszystko nie b�dzie nic warte. - Niech Jacek poszuka sobie kogo� innego. On naprawd� mo�e przysporzy� ci k�opot�w. Zrozum to. - Ufam mu. I nie zrezygnuj�. A je�li nie b�dzie przy mnie w�wczas ciebie, to b�dzie kto� inny - powiedzia�em powoli, dr��cym nieco g�osem i z ci�kim sercem. Od samego pocz�tku wiedzia�em, �e tak zareaguje, lecz gdzie� kry�a si� jeszcze nadzieja, �e pozostanie u mego boku do ko�ca tej wariackiej historii. Nie chcia�em utraci� Natalii, by�a dla mnie kim� zbyt cennym, zbyt wyj�tkowym. Ale tak�e nie mog�em zaprzepa�ci� szansy stania si� �wiadkiem rzeczy, kt�ra otworzy drog� do innego �wiata. Po prostu nie by�em w stanie, nawet je�li bardzo bym si� stara�. Tak czy inaczej dzisiejszy wiecz�r nale�a� ju� do straconych, wi�c odezwa�em si� tylko: - Chod�my ju�, dobrze? Odprowadz� ci� do domu. Dziewczyna pokiwa�a tylko g�ow�, nie odpowiadaj�c. Potem raz jeszcze wytar�a usta chusteczk�, po czym odsun�a krzes�o i wsta�a. Pu�ci�em j� przodem, kiedy ruszyli�my w kierunku baru, za kt�rym sta�a Helena nalewaj�c drinki, sam pozostaj�c w otoczce niesamowitych perfum, kt�rych od lat u�ywa�a Natalia. Przy ladzie rozliczyli�my si� kelnerk�, jak zwykle dziel�c rachunek po r�wno mi�dzy sob�. Natalia nie nale�a�a do tego typu dziewczyn, kt�re oczekiwa�y by za nie p�aci�, z wytrwa�o�ci� granicz�c� z egoizmem. Natia najzwyklej na �wiecie po prostu tego nie lubi�a; kiedy j� o to kiedy� zapyta�em, odpar�a kr�tko: "To przecie� jest nieuczciwe". Wyszli�my na zewn�trz. Noc by�a cicha i spokojna, ksi�yc �wieci� jasno i czysto, odbijaj�c si� w granatowociemnych teraz wodach morza. Od ich strony powiewa� lekki wiatr, burz�c w�osy dziewczyny. Irytowa�o j� to, lecz dla mnie w rozwianych w�osach wygl�da�a jeszcze pi�kniej. By�o przyjemnie ciep�o, wiec zrezygnowali�my z wzi�cia taks�wki i ruszyli�my pieszo w kierunku jej domu. Nie rozmawiali�my wiele podczas ca�ej drogi. Je�eli ju� zacz�li�my o czym� m�wi�, to by�o to co� ca�kowicie innego i niezwi�zanego z nasz� rozmow� w restauracji; dziwnie szybko te� temat wygasa� i ponownie pogr��ali�my si� w milczeniu. Oboje mieli�my zbyt wiele do przemy�lenia. Nie ulega�o kwestii, �e to ja by�em winny ca�emu temu zamieszaniu. O�ywianie zw�ok raczej nie by�o popularnym tematem do rozm�w; tym bardziej w miejscach takich, jakim by�a "Per�a ocean�w". Nie dziwi�em si�, �e Natalia zareagowa�a w ten spos�b; nie po tych wszystkich rzeczach, kt�re jej naopowiada�em. Przez ca�y czas odnosi�em wci�� pog��biaj�ce si� wra�enie, �e post�pi�em dzi� zbyt egoistycznie, co by�o jednak typowym dla mnie zachowaniem. Problem polega� na tym, �e dostrzega�em to dopiero po fakcie. Wiele razy pr�bowa�em walczy� z t� ciemn� stron� mojego charakteru i r�wnie cz�sto przegrywa�em. Mo�e dlatego, �e by�a zbyt silnie wrodzona. - Przepraszam, Natia - odezwa�em si�. - Nie powinienem by� si� tak zachowywa�. Nie mia�em zamiaru ci� urazi�, wierz mi. Czasem m�wi� zbyt du�o. - W porz�dku - powiedzia�a tylko. - Powoli zaczynam si� do tego przyzwyczaja�. Gdzie� wewn�trz mojej duszy zacz��em dr�e�. Ogarn�� mnie niepok�j, kt�rego w �aden spos�b nie by�em w stanie opanowa�. Natalia zdawa�a si� z ka�d� chwil� oddala� ode mnie, jakbym dzisiejsz� rozmow� przela� kielich goryczy, stopniowo wype�niaj�cy si� przez te wszystkie lata. Ba�em si�, �e Natalia wkr�tce wyrzuci mi wszystko to, co o mnie my�li i zniknie z mojego �ycia, zostawiaj�c niczym rozbitka na wyspie zwanej samotno�ci�. Doskonale zdawa�em sobie spraw�, �e jej utrata by�aby dla mnie zbyt wielkim ciosem, po kt�rym nigdy bym ju� si� nie podni�s�. Mo�e j� kocha�em. Mo�e kocha�em j� nawet wtedy, kiedy postanowi�a skupi� si� na karierze lekarskiej, na jaki� czas ograniczaj�c nasze spotkania do minimum. Mo�e zawsze b�d� j� kocha�. Zatrzymali�my si� przed jej domem z bia�ej ceg�y i drewnianymi, rze�bionymi okiennicami. - Zobaczymy si� jutro? - zapyta�em, pe�en nadziei na twierdz�c� odpowied�. Westchn�a lekko i odpowiedzia�a: - Nie wiem. Naprawd�. Jutro pracuj� do p�na, a rano mam mas� zaj��. Postaram si� zadzwoni� do ciebie, jak b�d� mog�a. Pokiwa�em tylko g�ow�, nie mog�c zdoby� si� na co� wi�cej. - �pij dobrze - odrzek�em, kiedy poca�owa�a mnie w policzek na dobranoc. - Wy�nij swoje marzenia. Najwspanialsza kobieta, jaka kiedykolwiek st�pa�a po tym �wiecie. - Jeste� naprawd� mi�y - odpar�a i u�miechn�a si� lekko, jakby ze smutkiem. Obserwowa�em j� jak sz�a betonowym podjazdem w kierunku w�asnego domu. Kiedy otworzy�a drzwi, odwr�ci�a si� jeszcze i odezwa�a si�: - Mimo wszystko dzi�kuj� za wiecz�r. Nie chc� by� zasypia� z wra�eniem, �e si� na ciebie gniewam. Pokiwa�em jej bez s�owa, niepewnie, z �alem przebijaj�cym si� w tym ge�cie i poczeka�em, a� wejdzie do �rodka. Potem ruszy�em w stron� mojego domu. Kiedy tak pod��a�em przed siebie powoli, mimo wszystko odnios�em wra�enie, �e �ycie wymyka mi si� spomi�dzy palc�w. * * * Powr�t do �wiadomo�ci by� procesem nu��cym i kosztowa� mnie sporo wysi�ku. Stopniowo i powolnie wynurza�em si� z krainy sennych marze�, usi�uj�c otworzy� sklejone powieki. Ospa�ym ruchem przewr�ci�em si� w pomi�tej po�cieli i wyci�gn��em r�k�, by dosi�gn�� nocnego stolika. Wydawa�o mi si�, �e to w�a�nie tam po�o�y�em sw�j zegarek, gdy wczoraj wieczorem k�ad�em si� do ��ka. Po kilku sekundach moje b��dz�ce po drewnianym blacie palce odnalaz�y go, le��cego prawie przy samej kraw�dzi, a poprzez niezdarny chwyt str�ci�y na pod�og�. Us�ysza�em jak o ni� uderza ze st�umionym d�wi�kiem. - Cholera! - zakl��em pod nosem. Teraz, �eby go dosi�gn�� b�d� musia� wsta�, ale moje cia�o zdawa�o si� by� okrutnie ci�kie, a ��ko by�o tak wspaniale mi�kkie, i� wydawa�o mi si�, �e nigdy nie zdob�d� si� na ten ruch. Dlaczego to w�a�nie mnie zawsze prze�laduje pech? W ko�cu doszed�em do wniosku, �e b�d� musia� to zrobi�, je�li chc� dowiedzie� si�, kt�ra godzina. Pr�buj�c oszustwa przechyli�em si� przez kraw�d� ��ka, szukaj�c przed sob� r�k� zegarka. Jednak dzi� chyba wszystko obr�ci�o si� przeciwko mnie; wypad�em z niego i bole�nie zderzy�em si� z pod�og�. Mrucz�c niewyra�nie co� niecenzuralnego podnios�em si� do pozycji kl�cz�cej i rozmasowuj�c obola�e rami� wzi��em do r�ki zegarek, kt�ry spoczywa� spokojnie obok nogi nocnego stolika. Wskazywa� si�dm� zero pi��, o ile nie przestawi� si� wskutek upadku. Nie ma co, wprost wymarzona pora do wstawania. Przecieraj�c oczy usiad�em na ��ku. Niemal natychmiast powr�ci�y do mnie wydarzenia z minionego wieczoru. Wszystkie te niepewno�ci i przemy�lenia, kt�re n�ka�y mnie przy zasypianiu. Usi�owa�em je odgoni�; nie chcia�em dzi� zaprz�ta� sobie tym g�owy, a tym bardziej zaczyna� w ten spos�b dnia. Czu�em, �e musz� odpocz�� od wszelkich k�opot�w zwi�zanych z wczorajsz� rozmow� i z Natali�. Tylko w�wczas mog�em podej�� do tego z odpowiednim realizmem. Poza tym mia�em dzi� um�wione spotkanie z Jackiem w jego domu. Wsta�em, podszed�em do okna na wprost od ��ka i rozsun��em �aluzje. S�o�ce wzesz�o ju� i o�wietli�o pok�j wpadaj�c przez szczeliny pomi�dzy listkami. Jego silne �wiat�o i bezchmurne niebo zwiastowa�y nadej�cie kolejnego upalnego dnia. Ju� teraz mo�na by�o zauwa�y� gdzieniegdzie niewielkie grupki ludzi zmierzaj�cych na pla��. A� strach pomy�le�, co b�dzie si� dzia�o w po�udnie. Przywyk�em ju� jednak do tego; w �rodku lipca co� takiego by�o na porz�dku dziennym. Niezno�ne d�wi�ki dobiegaj�ce z wn�trza mojego �o��dka wyrwa�y mnie z zamy�lenia. Obr�ci�em si� od okna i obrzuci�em wzrokiem wn�trze pokoju, szukaj�c na stoliku przy ��ku lub na blacie stoj�cego nieopodal biurka jakiej� kanapki, kt�r� by� mo�e wczoraj zostawi�em gdzie� tutaj. Niczego jednak nie znalaz�em, wi�c ruszy�em w kierunku kuchni. Mieszkanie nie by�o du�e. Poza sypialni� znajdowa�y si� tam jeszcze tylko dwa pokoje, pomijaj�c kuchni� i �azienk�, z prysznicem dla dwojga; granicz�cy z ni�, do�� szeroki salon, po�rodku kt�rego sta� szklany stolik i rze�bione krzes�a, kt�re otrzyma�em w spadku, tak samo jak olbrzymi rega�, kt�ry zmuszony by�em rozstawi� wzd�u� dw�ch �cian, by zmie�ci� si� do �rodka. Nie by� jednak specjalnie zastawiony; swe miejsce na nim znalaz�a sterta ksi��ek o tematyce tak zr�nicowanej, �e sam si� tego dziwi�em, prosta, ale sprawna wie�a, troch� p�yt, a tak�e nieco dekoracyjnych wyrob�w ze szk�a, tworzyw sztucznych i porcelany. No i oczywi�cie by� tam tak�e barek, o kt�ry troszczy�em si� ze szczeg�ln� uwag�. Drugim pokojem natomiast by�o pomieszczenie, kt�re przekszta�ci�em na co� w rodzaju biura; to tam rozmawia�em z klientami, trzyma�em wszelkie rachunki i umowy, przeprowadza�em transakcje i sprzeda�e. Tak wi�c szerokie biurko, kilka krzese� oraz szafka na dokumenty zupe�nie wystarcza�y za ca�e jego wyposa�enie. Id�c do kuchni w��czy�em stoj�cy w rogu salonu telewizor. Nigdy specjalnie nie lubi�em ciszy w mieszkaniu, kiedy by�em w nim sam, b�d� nie pracowa�em. Wrzuci�em pierwszy lepszy kana� muzyczny i zabra�em si� do przyrz�dzania sobie szybkiego �niadania, by jak najszybciej pozby� si� tego �ciskania w �o��dku. Melodyjny i przyjemny utw�r The Corrs, na kt�ry natrafi�em wyda� mi si� odpowiedni na t� godzin�. Przez chwil� podziwia�em urodziw�, ciemnow�os� wokalistk�; potem zabra�em si� do przeszukiwania zawarto�ci lod�wki. Gdzie� oko�o godziny �smej trzydzie�ci zadzwoni� telefon. Wychodzi�em akurat spod prysznica, mocz�c dywan w po�piechu, usi�uj�c zd��y� z podniesieniem s�uchawki przed roz��czeniem. Ociekaj�c wod� i stoj�c w samym tylko przytrzymywanym jedn� r�k� r�czniku przy�o�y�em j� do ucha. - Tak? Marek Bia�ecki, s�ucham. Po drugiej stronie us�ysza�em znajomy g�os. - Cze��. Nie obudzi�am ci� przypadkiem? - Natalia, witaj - odpar�em zaskoczony. - Nie, w�a�nie bra�em prysznic. - Przepraszam, �e ci� spod niego wyci�gn�am. - Nie szkodzi. Chyba i tak za d�ugo ju� tam siedzia�em. Powinienem ci nawet podzi�kowa� - odrzek�em, nieco z niepokojem, wyczuwaj�c w g�osie Natalii niezbyt sprawnie maskowane podenerwowanie. - Wszystko w porz�dku? Co si� sta�o? Przez kilka niesamowicie d�ugich sekund w s�uchawce panowa�a cisza. S�ysza�em tylko niespokojny, dr��cy oddech dziewczyny, dobiegaj�cy z drugiej strony linii. Potem Natalia zapyta�a: - Kiedy zamierzasz wybra� si� do Jacka? No wiesz, porozmawia� i w og�le� - Prawd� m�wi�c to dzisiaj - odpowiedzia�em powoli, zupe�nie zbity z tropu. - Um�wi�em si� z nim na dwunast� w jego domku. Dlaczego pytasz? S�dzi�em, �e nie interesuje ci� to. - S�dz�, �e nie zmienisz zdania? Pokr�ci�em g�ow�, a potem szybko rzuci�em, zorientowawszy si�, �e ona nie mo�e tego widzie�: - Nie, Natia. Z ca�� pewno�ci�. - Dobrze, w porz�dku - chwila pauzy, a potem doda�a z wyra�nym wahaniem w g�osie: - Czy mo�esz po mnie wpa�� po drodze? Pojechaliby�my razem. W pierwszym momencie nie dotar� do mnie sens tego, co w�a�nie us�ysza�em. - Natalia, czy aby dobrze ci� zrozumia�em? Chcesz� - Tak, Marek, nie pomyli�e� si�. Zgadzam si� p�j�� tam z tob�. Zrobi� to, ale tylko ze wzgl�du na ciebie. Nadal nie mog�em uwierzy� w jej s�owa. - Natia, to przecie�� to wspaniale. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzi�czny. Naprawd�. - Po prostu przyjd� tutaj. Pojedziemy moim samochodem, dobrze? - Jasne, oczywi�cie, przyjd� po ciebie na pewno. Tw�j samoch�d jest raczej bardziej sprawny od mojego. Przerwa�em na moment i oboje zamilkli�my. - Dlaczego zmieni�a� zdanie? - spyta�em, przerywaj�c cisz�. - Nie spodziewa�em si�, �e to zrobisz. - Och, sama nie wiem. Mo�e w�a�nie z tego powodu, �e jest to takie absurdalne i nierealne, nie mam poj�cia. Wszystko to jest jeszcze dla mnie zbyt dziwaczne. Czuj� po prostu, �e nie mog� pozwoli� ci p�j�� tam samemu. Czuj�, �e mo�esz potrzebowa� mojej pomocy. - Przecie� m�wi�a�, �e jeste� dzi� zaj�ta. Nie chc� sta� na drodze twoich obowi�zk�w. - Niewa�ne, Marek, naprawd�. Poradz� sobie beze mnie. B�d� musieli. A poza tym jeden dzie� urlopu dobrze mi zrobi. - Rozumiem - odrzek�em i spogl�daj�c przez drzwi kuchni na wisz�cy tam zegar w kszta�cie olbrzymiej biedronki, kt�ry nadal tam wisia�, poniewa� zawsze �mieszy� Natali�, doda�em: - B�d� u ciebie po dziesi�tej, dobrze? Kiedy od�o�y�a s�uchawk� przez d�u�sz� chwil� sta�em jeszcze przy telefonie zastanawiaj�c si�, jak te� to wszystko dalej si� potoczy. * * * Dzie� by� s�oneczny i bardzo upalny, a b��kitne niebo ca�kowicie pozbawione chmur i wszystko wskazywa�o na to, �e tak b�dzie nadal, a� do samego wieczoru. �ar la� si� z nieba niemi�osiernie, temperatura si�ga�a trzydziestu dw�ch stopni Celsjusza i zapewne jedynymi osobami, kt�re cieszy�y si� z takiej pogody byli sprzedawcy r�nokolorowych lod�w i ch�odnych napoi. Nie musia�em schodzi� na pla��, by wiedzie�, �e jest ona oblegana przez turyst�w, wczasowicz�w i innych mieszka�c�w miasta, a pilnuj�cy jej ratownicy, a tak�e �liczne jak zawsze tutaj ratowniczki, maj� pe�ne r�ce roboty. Niespiesznym krokiem szed�em wzd�u� promenady ozdobionej sztucznymi palmami w kierunku domu Natalii. Po rozgrzanym do mi�kko�ci asfalcie jezdni co jaki� czas przejecha� rowerzysta, na trawnikach dom�w po drugiej stronie ulicy opala�y si� grupki ich w�a�cicieli, a na podjazdach przed