5829

Szczegóły
Tytuł 5829
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5829 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5829 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5829 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

W�adys�aw Zawistowski Dobry adres Sztuka telewizyjna Sopot, czerwiec 2002 EWA GROSSMAN, oko�o pi��dziesi�tki; pewna siebie, �wiatowa, zdecydowana � te wszystkie okre�lenia, niewiele zazwyczaj znacz�ce w spisie postaci tym razem powinny zosta� potraktowane na serio, gdy� to sama EWA jest osob� jak najbardziej serio, nawet je�li �wiadomie teatralizuje swoje zachowania; DOROTA DREWICZ, dwudziestopi�cioletnia m�atka; �gdzie�� pracuje, �co� tam� zaocznie studiuje. To �gdzie�� i �co�� s� niedookre�lone, gdy� jest to aktywno�� na miar� mo�liwo�ci i ambicji DOROTY, pod ka�dym wzgl�dem przeci�tnych. A jednak DOROTA ma w sobie �co�� jeszcze; przyt�umion� lecz nie u�pion� osobowo��. WALDEK DREWICZ, jej m��, troch� po trzydziestce; niedoko�czone studia, nieokre�lone zaj�cia, nieokie�znane ambicje; autorowi nieco przykro to stwierdzi�, ale nie pisa� on tej sztuki z zamiarem obrony WALDKA DREWICZA... REMEK, brat DOROTY, trzydziestopi�cioletni in�ynier, dot�d p�ywaj�cy, teraz szuka szcz�cia na l�dzie; ANIELA KOBIELOWA, S�siadka DREWICZ�W, osiemdziesi�cioczteroletnia emerytowana bibliotekarka, wdowa od osiemnastu lat; znacznie bardziej skomplikowana, ni�by na to wskazywa�o jej prostolinijne obej�cie; MECENAS TRZUSKOLASKI, doradca prawny EWY ROSSMAN, sze��dziesi�cioletni, bardzo reprezentacyjny; Osoby: Oraz w scenach retrospektywnych: ANNELISE W�RTZHOFFER MAJOR SAWICKI JEGO �ONA DZIEWCZYNKA PORUCZNIK DRATWA MILICJANT DOCENT GOLDFARB IRENA GOLDFARB SEKRETARZ WALIG�RA MA�GOSIA WALIG�RA ROMEK LEKARZ DWAJ MILICJANCI 3 Miejsce akcji: mieszkanie Doroty i Waldka Drewicz�w na najwy�szym pi�trze kamienicy z prze�omu XIX i XX w., w atrakcyjnym punkcie du�ego portowego miasta. Jednak to tylko adres jest atrakcyjny, samo mieszkanie znacznie mniej. Mie�ci si� w oficynie pot�nej kamienicy z frontonem wychodz�cym na ruchliw� ulic�. W kamienicy mie�ci si� wiele Bardzo Wa�nych Urz�d�w, ale w oficynie przetrwa�o troch� komunalnych mieszka�, po cz�ci wykupionych, po cz�ci nie. Ich okna wychodz� na boczn�, spokojn� uliczk� i miejski park. Cicho tu i spokojnie. Nasze mieszkanie mie�ci si� na najwy�szym czwartym pi�trze, prawie pod dachem, przez co pe�no w nim bok�wek i r�nych zakamark�w, ale ma�o �powierzchni u�ytkowej�. Sk�ada si� z trzech pokoi, kt�re dla uproszczenia b�dziemy nazywali Du�ym, Lewym i Prawym. Wi�kszo�� akcji toczy si� oczywi�cie w Du�ym Pokoju, do kt�rego prowadzi z klatki niewielki korytarz. Na lewo z korytarza � drzwi do kuchni, obok � �azienka. Mieszkanie jest bardzo zaniedbane i od niepami�tnych czas�w nie remontowane. Wszystko zatem � pod�ogi, drzwi, okna, karnisze, pawlacze, szafy ubraniowe, urz�dzenie bok�wek, przetrwa�o w niezmienionym kszta�cie co najmniej od lat trzydziestych, a mo�e i d�u�ej. Zapewne sta�o si� tak dlatego, �e �aden z lokator�w nie mieszka� tu na tyle d�ugo, by zd��y� cokolwiek zmieni�. Umeblowanie powinno by� przeci�tne, w miar� dostatnie, ale nie nowoczesne. Wr�cz przeciwnie � niekt�re meble powinny sprawia� wra�enie, jakby sta�y tu od roku 1907, w kt�rym zbudowano te kamienic�. Niezb�dne elementy wyposa�enia to: kredens, komoda, dwa-trzy fotele, st�, sofa. �ciany przynajmniej cz�ciowo wy�o�one star� boazeri� d�bow�. Na wprost drzwi wej�ciowych mieszkania Drewicz�w � drzwi do mieszkania starej Kobielowej, jedynej s�siadki na najwy�szym pi�trze. Czas akcji: Akcja sztuki toczy si� wsp�cze�nie, w du�ym mie�cie gdzie� na polskim wybrze�u. 4 Scena 1 (niekonieczna, mo�na zacz�� od 2) Nak�adaj�ce si� na siebie obrazy, nieco zamglone, mo�e czarno-bia�e. Chyba powinny si� r�ni� od scen �wsp�czesnych�. To wa�ne, gdy� ta sekwencja obraz�w z czo��wki to r�wnocze�nie pierwsze wprowadzenie widza w nurt retrospektywny. Obraz pierwszy: ma�a dziewczynka w oknie na poddaszu, patrzy w d�, w stron� parku. Obraz drugi: spojrzenie z perspektywy dziewczynki � alejk� parkow� oddala si� okutana p�aszczami i szalikami staruszka, ci�gn�c za sob� w�zek dzieci�cy zape�niony tobo�kami. To ANNELISE W�RTZHOFFER. Jest chmurno, wiatr zacina deszczem. Chwilami nie wida� nawet hase� wymalowanych bia�a olejn� farb� na murze parku, w perspektywie: MIN NIET! i �MIER� FASZYSTOM! Staruszka skr�ca w lewo, ginie z oczy dziewczynki. Napisy czo��wki. Obraz trzeci: ta sama alejka parkowa dzisiaj, ale nie od razu jest to oczywiste. W miejscu alejki, gdzie wcze�niej skr�ci�a staruszka pojawia si� EWA GROSSMAN. Idzie w stron� kamienicy. Obraz czwarty: w tym samym oknie na poddaszu stara KOBIELOWA. Tkwi w tym samym miejscu i pozie, w kt�rym przed pi��dziesi�cioma siedmioma laty siedzia�a ma�a dziewczynka. Patrzy w d�, na nadchodz�c� EW� GROSSMAN. 5 do bocznego pokoju. Ponowne pukanie. DOROTA (krzyczy) Otwarte!!!! Dobrze, �e jeste� nareszcie. EWA (z trosk�) Spieszy si� pani? EWA Poszukuj� pa�stwa Sumi�skich? Scena 2 Mieszkanie DREWICZ�W. DOROTA, cz�ciowo ubrana do wyj�cia (wieczorowe ciuchy, lekki makija�) kr��y po mieszkaniu. G�o�ne pukanie do drzwi. DOROTA nie s�yszy, bo w�a�nie wysz�a Drzwi otwieraj� si�, wchodzi EWA GROSSMAN. Staje w progu, rozgl�da si� ciekawie. DOROTA ( z s�siedniego pomieszczenia) Przez ciebie si� sp�nimy, zobaczysz, Waldek... Na dzie� dobry b�dzie obciach i znowu nie dostaniesz roboty. A w og�le to zapnij mi sukni�. Na ko�c�wce tej kwestii DOROTA wchodzi do Du�ego Pokoju w rozpi�tej wyj�ciowej sukience. Na widok u�miechni�tej EWY p�oszy si� i cofa. EWA (z ogromn� pewno�ci siebie) Je�li mog� zast�pi� pana Waldemara, to s�u�� uprzejmie... Podchodzi do DOROTY i zdecydowanym gestem zapina jej sukni�. EWA Przepraszam, ale krzycza�a pani �Otwarte!� tak zach�caj�co, �e nie mia�am innej mo�liwo�ci... DOROTA (zmieszana) To ja przepraszam, by�am pewna, �e to m�� nareszcie wraca z miasta. DOROTA No, w�a�ciwie tak... (mimo woli zaczyna si� EWIE t�umaczy�) Mamy jecha� na jakie� spotkanie... no ale Waldka ci�gle nie ma, a na dodatek wzi�� samoch�d, wi�c sama pani rozumie... (nagle si� reflektuje) jak to bywa. A czym mog� s�u�y�? DOROTA (nieco zdziwiona) Sumi�skich?... Zaraz, co� mi si� jarzy... (zastanawia si�) Byli tu chyba jacy� Sumi�scy przed nami, jeszcze za czas�w komuny... 6 EWA Jak za komuny � to pani nie mo�e ich pami�ta�. DOROTA (nie rozumie) Jasne, by�am za ma�a... Zreszt� ja wtedy tutaj w og�le nie mieszka�am... To mieszkanie m�� kupi� kilka lat temu, w�a�ciwie przypadkowo... EWA Rozumiem, �e nie od Sumi�skich? DOROTA Oczywi�cie, �e nie... (zastanawia si�) Z tego co wiem, to oni wyemigrowali do Australii. Czasem przychodzi�y jakie� listy, wi�c je odnosi�am na poczt�, a tam jedna znajoma mi powiedzia�a, �e prywatnie to ona wie, �e oni emigrowali, ale s�u�bowo poczt� i tak musi przekazywa�. Wie pani jak to u nas jest. Normalne... EWA (stanowczo, nawet nad potrzeb�) Nie wiem, jak to jest (akcentuje) u was. Dla mnie to absurdalne. DOROTA Pani... nie jest z Polski? M�wi pani doskonale... (u�miecha si�) EWA (ucina) Od dwudziestu lat mieszkam w Nowym Jorku. A po polsku m�wi� na pewno lepiej ni� wi�kszo�� tutejszej populacji. DOROTA Waldek... to znaczy m�j m�� wci�� my�li o Ameryce. Normalna obsesja. M�wi, �e tylko tam mo�na rozwin�� skrzyd�a. EWA (nieco oschle) Przedtem trzeba je mie�. DOROTA (zmieszana) No tak... na pewno. Zreszt� Waldek ju� tam by�, nawet sporo zwiedzi�... ale jako� nigdzie si� nie zaczepi�. Mo�e skrzyd�a mia� za kr�tkie... EWA I co? Tutaj lepiej? DOROTA (nie ma ochoty o tym m�wi�) No wie pani... przecie� to tak trudno por�wna�... Dla pani to jest pewnie regularny skansen, ale my staramy si� tu �y� jak ludzie. Chocia� nie zawsze nam wychodzi... EWA (autorytatywnie) 7 W Ameryce te� patent�w na szcz�cie nie rozdaj�, ale po miesi�cu sp�dzonym w kraju widz�, �e beznadzieja i gnu�no�� s� tu nadal upartymi endemitami. Jak wszy, machorka, kalosze, bimber i kiszona kapusta. Brrr... to dziwaczne, �e jeszcze pami�tam takie s�owa? DOROTA (nie podoba jej si� ten tekst, zgrywa si�) Jaka szkoda, �e nie przyjecha�a pani zim�! EWA (ostro�ne zdziwienie) Dlaczego? DOROTA Zobaczy�a by pani na ulicach pijane bia�e nied�wiedzie, oczywi�cie w kaloszach... Nie przesadzajmy... Tu jest po prostu inaczej. EWA (kr�ci g�ow�) Pod tym �inaczej� kryje si� na og� �gorzej�! DOROTA (odcina si�) Czyli jednak � inaczej, no nie? Z definicji. Nie chc� si� z pani� k��ci�, ale czasami �inaczej� jest wi�cej warte ni� �lepiej�. EWA Wiem... a �by� jest wa�niejsze ni� �mie�. S� kraje, gdzie powtarza si� to z lubo�ci�. Ale to pomylenie poj��, dziecko. Przekona si� pani sama, to przyjdzie z wiekiem. Jest tylko jeden standard jako�ci wszystkiego � od chleba po demokracj�, i od sexu do biznesu. A powo�ywanie si� na inno�� to ust�pstwo na rzecz w�asnej s�abo�ci. DOROTA (u�miecha si� blado) A ja jednak mam swoje zdanie... Bo widzi pani... (waha si�) Waldek, m�j m��, tak kr��y� po tej Ameryce, kr��y�, wydawa� fors� od dziadk�w, a jednak si� nie zahaczy�... I nawet tych ameryka�skich standard�w ze sob� nie przywi�z�. Tyle tylko, �e zacz�� si� k�pa� codziennie. EWA To ju� sukces! A na Ameryk� wida� okaza� si� za s�aby... DOROTA A sk�d mia�by bra� si�� taki sobie ma�y facecik st�d, kt�rego zawsze zmuszano do ust�pstw � ju� od pieprzonej enerdowskiej spacer�wki, i zasyfia�ej szko�y, gdzie zawsze by�y zatkane kible, a� do jakiej� g�upiej pracy i wiecznego czekania na lepsze czasy? EWA (rozgl�da si� po mieszkaniu, zmienia temat tonem swobodnej towarzyskiej konwersacji) Ale przynajmniej macie pa�stwo ca�kiem wygodny ten k�t do czekania. Stare budownictwo, solidne, ale troch� przyci�kie. 8 DOROTA (niech�tnie) No tak, kamienica do�� ponura, ale za to cicho, park obok... To co z tymi Sumi�skimi? Mog� pani jako� pom�c? EWA Chyba nie ma takiej potrzeby... (zastanawia si�) C�, pa�stwo Sumi�scy, r�wnie� postanowili nie czeka� biernie, a samemu �ciga� sw�j los... (rozgl�da si�) A dom stoi, jak sta�. I niewiele si� w nim pewnie zmieni�o od czas�w, gdy pan in�ynier zacz�� marzy� o kangurach? DOROTA Nic si� nie zmieni�o... My tylko pomalowali�my, bo... bezustanny, by nie powiedzie� (mocno akcentuje) endemiczny brak got�wki uniemo�liwi� nam realizacj� �mia�ych plan�w remontowych. Jeszcze jedno ust�pstwo... A cz�� list�w do Sumi�skich by�a z Ameryki... Mo�e od pani? EWA Moje ust�pstwa nie posun�y si� a� tak daleko. DOROTA A po Sumi�skich mieszka� tu niejaki Walusiak, taki �weso�y biznesmen�, mo�e pani o nim s�ysza�a? EWA (oficjalnie) Niestety, nie mia�am przyjemno�ci. DOROTA Przyjemno�ci to z nim nikt nie mia�. Ten Walusiak uwielbia� kupowa�. Jak mia� kas�, to kupowa� wszystko naraz: sklepy, mieszkania albo fermy drobiu. To mia�y by� super inwestycje, ale jako� nic nie wychodzi�o, no i potem Walusiak wszystko po kolei wyprzedawa�. Za p� ceny, byle szybko. Wpad� w takie tarapaty, �e musia� sprzeda� nawet to ostatnie mieszkanie, w kt�rym sam mieszka�. No i sprzeda� nam je za p� ceny. Podobno, za p�. Okazyjnie. Przynajmniej tak m�wi m�j m��. EWA A pani nie zna szczeg��w? DOROTA Dlaczego nie, znam... Podobno Walusiak, kiedy ju� odda� nam klucze, pojecha� prosto st�d do psychiatryka. Ju� dawno wyrobi� sobie ��te papiery, wi�c by� w�a�ciwie nietykalny. To by�a swego czasu g�o�na historia, mo�e pani s�ysza�a? EWA Nie, nie s�ysza�am, ale mam nadziej�, �e ten jegomo�� przebywa nadal w jakim� zak�adzie zamkni�tym? 9 DOROTA A sk�d... Zjawi� si� tu jako� z rok temu i zostawi� swoje namiary na wszelki wypadek. Ca�kiem do rzeczy wygl�da�. Nawet si� odpas� w tym szpitalu. Zaraz poszukam. DOROTA krz�ta si�, szukaj�c kartki z adresem w kredensie; EWA przechadza si� po mieszkaniu, uwa�nie je ogl�daj�c. W pewnym momencie kilkakrotnie puka w �cian�. EWA (niespodziewanie) W�asno�� hipoteczna, oczywi�cie? DOROTA Nie wiem, czy Waldek to za�atwi�... A w�a�ciwie dlaczego pani� tak kr�ci to mieszkanie? Prosz� sobie lukn��, je�li ma pani ochot�. EWA (wstaje, zaczyna si� przechadza�) Lukn��? A rozumiem... Uroczy amerykanizm... (do siebie) Co� jak koszerna Mak�winia... DOROTA (znajduje kartk�) W�a�ciwie to powinnam si� ju� mocno pogania�, je�li mamy zd��y�. EWA Ju� uciekam, racja. Ale... przecie� pani i tak nie wyjdzie bez Waldka, prawda? Mo�e pani zadzwoni do niego na kom�rk�?... DOROTA Bez sensu... rachunek i tak niezap�acony... EWA (z modulowan� nadekspresj�) Wi�c nie ma z nim kontaktu? Okropne! No i jak tu wychodzi� samemu? Ale tutaj te� smutno, w tej pustej kamienicy. Jak w grobowcu... DOROTA (oschle) Prosz�, tu jest adres Walusiaka... Wyci�ga w jej stron� kartk� z adresem, ale EWA nie wykonuje najmniejszego gestu. EWA Prosz� si� nie trudzi�. Nie interesuje mnie ani Walusiak z psychiatryka, ani Sumi�scy z Australii. (po pauzie) Prawd� powiedziawszy, interesuje mnie to mieszkanie. DOROTA (zdumiona) A� tak si� pani spodoba�o? 10 EWA Powiedzia�am, �e mnie interesuje, a nie, �e mi si� podoba. Prawd� powiedziawszy, to tak sobie, nie za bardzo... (czysto grzeczno�ciowo) A pani jak si� tu mieszka? DOROTA W�a�ciwie fajnie. To dobry adres. �r�dmie�cie, ale cicho, park blisko, sklepy te�, dworzec. Mo�e noc� jest troch� ponuro, bo pod nami ca�e pi�tra biur s� ca�kiem puste. Waldek �artuje, �e tam straszy �wi�ty Biurokracy. EWA (nie s�ucha) Du�o pa�stwo zap�acili�cie Walusiakowi? DOROTA (spi�ta) Nie rozumiem, dlaczego pani pyta? Izba Skarbowa? Komornik? EWA (�mieje si� rado�nie) Za moich czas�w by�a jeszcze Inspekcja Robotniczo-Ch�opska... Czy mam ci, dziecko, pokaza� sw�j paszport? DOROTA Prosz� pani, je�li Waldek... je�li m�j m��... zrobi� jakie� d�ugi, albo kto� ma co� na niego, to prosz� nie �ciemnia�, tylko rozmawia� ze mn� otwartym tekstem, dobrze? EWA (�mieje si�) Ale� dziecko, niech pani si� uspokoi. Po prostu chc� kupi� to mieszkanie. Ale wcale nie dlatego, �e pani m�� ma d�ugi. DOROTA (niepewnie) Kiedy... ono nie jest na sprzeda�. EWA Moja droga, wszystko jest na sprzeda�, to tylko kwestia ceny. I dlatego pytam, ile za nie dali�cie? DOROTA Ju� m�wi�am, �e nic nie sprzedajemy... (po pauzie) Ale dobrze, powiem pani... M�� kupowa�, jak dosta� spadek po dziadkach, a troch� mu jeszcze zosta�o, jak wr�ci� z tej swojej rajzy po Ameryce... I nawet nie kupowa� po to, �eby tu mieszka�, tylko chcia� sprzeda� z zyskiem, ale potem tak jako� wysz�o. Zreszt� tej jego kasy nie starczy�o, musia�am jeszcze sprzeda� swoj� kawalerk�. EWA (niecierpliwie) Niewa�ne, ceny si� zmieniaj�. Teraz id� w d�... (zdecydowanie) Mam nast�puj�c� propozycj�: mieszkania w tej cz�ci miasta kosztuj� 3000 z� za metr, przynajmniej teoretycznie, bo trudno dosta� tak� cen�.... Tu jest prawie osiemdziesi�t metr�w... 11 DOROTA (zaskoczona) Siedemdziesi�t siedem... EWA Je�li ju� chcemy by� drobiazgowe, to dok�adnie siedemdziesi�t osiem i p�. Od tego momentu EWA zaczyna mechanicznie, ale szybko kre�li� wszystkie cyfry w ma�ym notesie, kt�ry wyjmuje z torebki � robi to biegle, jak do�wiadczony po�rednik w handlu nieruchomo�ciami. DOROTA Sorry, sk�d pani wie, jaki tu jest metra�? EWA Powiedzmy, �e z do�wiadczenia. Zak�adam, �e tu jest osiemdziesi�t metr�w... razy trzy tysi�ce, to dwie�cie czterdzie�ci tysi�cy. Ja daj� trzysta na r�k� w got�wce. Trzy miliardy na stare pieni�dze. Za ten stan, jaki tu jest. Prosz� si� dobrze zastanowi�, bo to wyj�tkowa okazja, a ja nie mam czasu. Musz� wraca� do Nowego Jorku. DOROTA (nieco bezradna) Ju� powiedzia�am, �e to mieszkanie nie jest na sprzeda�. EWA Ale� dlaczego, moja droga? Co pani� ��czy akurat z tym miejscem? Przecie� pani si� tu nie urodzi�a, ani nie wychowa�a, prawda? To tylko k�t... jak pani to powiedzia�a... �do czekania na lepsze czasy�. A po czeka�? Lepsze czasy trzeba prowokowa�, n�ci�... A pani nie mo�e wyj�� z tego bunkra przeciwlotniczego. Chyba, �e do starej Kobielowej... Tu nie ma s�siad�w, same biura i biurokraci, setki urz�dnik�w, setki migaj�cych ekran�w komputer�w, brr... zim� to musi by� ponure... DOROTA (przybita) Sk�d pani to wszystko wie? EWA Patrz�, widz�... zreszt� nie trzeba widzie�, �eby wiedzie�... EWA podchodzi do okna i nag�ym gestem ods�ania story, kt�re uwalniaj� chmury kurzu; za oknami rzeczywi�cie rozb�yska ekranami komputerowych monitor�w przeciwleg�a �ciana biurowca. EWA (domy�lnie) Nigdy pani nie ods�ania tych stor? DOROTA 12 Bardzo rzadko... Wol� swoj� elektryczno�� ni� cudz�. EWA No i co to za miejsce do mieszkania? O, to nie jest wie�a �wi�tych god�w, niech pani mi wierzy! DOROTA (stanowczo) To nie pani sprawa, prosz� przesta� mnie m�czy�! (EWA chce co� powiedzie�, ale DOROTA jej nie pozwala) A po polsku to mo�e m�wi pani bez b��d�w, ale nie moim j�zykiem. EWA (z emfaz�) Prze�y�a� kiedy� swoje �wi�te gody, dziecko? Gdyby tak by�o � nie przeczy�aby�! A je�li nie, to uciekaj st�d i szukaj ich spe�nienia... To nie s� tylko staro�wieckie s�owa. DOROTA �adnie to pani recytuje, ale prosz� si� nie wtr�ca� w moje �ycie. Gody godami... a �ycie to strasznie du�o zwyczajnych malutkich dni, i godzin jak ten kurz... (macha r�kami, kurz rozwiewa si�) I one wszystkie s� tutaj, siedz� w ka�dym k�cie... A ile si� pogubi�o... EWA Teraz ja nie rozumiem pani j�zyka... Mury nie maj� �adnej tre�ci � ani sentymentalnej, ani duchowej. Za to maj� swoj� warto�� materialn�. Co prawda Walusiakowi inwestycja nie wysz�a, ale przecie� Waldek te� chcia� szybko obr�ci� lokalem? Wi�c mo�e wyjdzie, co? Interes bez ryzyka. DOROTA (oschle) Zaczynam �a�owa�, �e tak szczerze z pani� rozmawia�am. �adne inwestycje mnie nie interesuj� i w og�le sko�czmy t� rozmow�. EWA Jasne. (wstaje) Tylko prosz� bardzo � niech pani powt�rzy moj� propozycj� m�owi. I prosz� pami�ta�, �e bardzo si� spiesz�. DOROTA (prawie niegrzecznie) Na pewno wszystko powt�rz� m�owi. EWA �wietnie. Jutro si� z wami skontaktuj�. Tu jest moja wizyt�wka - prosz�. DOROTA (czyta) Ewa Grossman. Jestem Dorota Drewicz. EWA Wiem, dziecko, widzia�am tabliczk� na drzwiach. No, p�jd� ju�... (zatrzymuje si� na chwil�, stuka w �cian�) A mury s� nadal mocne, zdrowe... (podnosi na moment do g�ry, jakby 13 mechanicznie, obrazek wisz�cy obok drzwi) No i rzeczywi�cie dobry adres... Do widzenia. Wr�c� jutro. Trzask wyj�ciowych drzwi. Zamy�lona DOROTA wyci�ga z szuflady kredensu kalkulator i zaczyna co� ze skupieniem oblicza�. 14 WALDEK Ahoj, na pok�adzie! przyp�yn��e�? powiedz teraz co to by�a za baba? WALDEK (odrobin� niespokojnie) Ale� jaka baba, kochanie? Scena 3 Dono�ne pukanie, prawie r�wnocze�nie otwieraj� si� drzwi wej�ciowe. Wchodzi WALDEK, dwa kroki za nim REMEK. DOROTA Waldek! Jeste� nareszcie! Cze�� Remek, strasznie dawno ci� nie widzia�am. Na d�ugo REMEK (ca�uje j� przelotnie w policzek) Cze�� siostrzyczko. Mam nadziej�, �e na zawsze. DOROTA Przepraszam ci�, Remek, �e jestem taka wkurzona. Ten kole� mia� by� w domu dwie godziny temu. Idziemy na imprez� do faceta, kt�ry mo�e mu da� prac�, ale Waldu� oczywi�cie si� sp�ni i b�dzie po ptakach. WALDEK Pieprz to, Dorota, nigdzie nie jedziemy. Spotka�em Remka i zagadali�my si� przy piwie, ale nie �a�uj, kochana, bo mamy �wietny pomys� na interes. DOROTA Po ostatnim zostali�my z tysi�cem krasnali ogrodowych. No i rybka kwa�na. Teraz te� tak b�dzie. Remek za miesi�c zwieje na morze, a ty zostaniesz z jak�� kaszan�. REMEK Ja ci wszystko spokojnie wyt�umacz�. To czysta sprawa. DOROTA Dobrze, mo�emy nigdzie nie i��. Zreszt� musimy pogada�. Siadaj, Remek... A ty, Waldek, DOROTA No ta... (si�ga po wizyt�wk�) Ewa Grossman z Nowego Jorku... WALDEK (nagle zrozumia�, w�szy) 15 Czekaj... min�li�my jak�� kobiet� na dole. Perfumy doskona�e... To musia�a by� ta sama. (zn�w w�szy) DOROTA Wi�c jej nie znasz? WALDEK Ale� daj� s�owo, �e nie. Przysi�gam. REMEK (�mieje si�) Ja te� przysi�gam. Min�a nas bez s�owa. WALDEK Czego� ci babsko nagada�o? DOROTA O co w tym chodzi, to ja nie czytam. (stanowczo) I mam nadziej�, �e ty te� nie... Ona chce kupi� nasze mieszkanie. WALDEK Przecie� nie dawali�my og�oszenia. DOROTA (agresywnie) Chyba, �e ty da�e�, a mnie zapomnia�e� powiedzie�? REMEK (zdumiony) Chcecie... sprzeda� chat�? WALDEK Temat jest dla mnie ca�kowicie nowy, ale ja jestem otwarty na wszystkie tematy. REMEK To chcecie sprzeda�, czy nie? DOROTA Ale� nie chcemy! I to jej powiedzia�am. WALDEK A co ona na to? DOROTA Ona na to, �e wszystko jest na sprzeda� i �e to tylko kwestia ceny... WALDEK Prosz� bardzo � zdeterminowany negocjator! 16 REMEK No i powiedzia�a swoj� cen�? DOROTA Trzysta tysi�cy. Ale natychmiast, bo ona musi wraca�. REMEK (zdumiony) Trzysta tysi�cy? Za to mieszkanie? Czyli trzy miliardy? Kto� tu chyba zwariowa�? DOROTA (te� zdumiona) To naprawd� tak du�o? REMEK Ogromne przebicie. Zarobicie na czysto sto tysi�cy... WALDEK (kompletnie oszo�omiony) Czekaj, czego� tu nie rozumiem. Przecie� sami wiecie, jak trudno jest sprzeda� mieszkanie. (wyci�ga z kieszeni pomi�t� gazet�) Popatrzcie (przerzuca pospiesznie p�achty) Ca�e kolumny og�osze�: sprzedam, wynajm�, z powodu wyjazdu sprzedam niezw�ocznie... Ceny polecia�y, a tu raptem � takie przebicie? DOROTA Ja ci tylko powtarzam jej propozycj�... Na kt�r� odpowiedzia�am jasno... i to samo, Waldek, powt�rz� tobie, a� ci zajara w �epetynie: (dobitnie) to mieszkanie nie jest na sprzeda�! WALDEK Spokojnie, Dorota... Kumam na bazie. Jasne, �e nie jest na sprzeda�.... Ale sama pomy�l: sto tysi�cy czystego zysku. W keszu! DOROTA Co wy �ciemniacie o jakim� tam zysku? Przecie� to jest kompletna abstrakcja! B�dziemy mieli trzysta tysi�cy, ale nie b�dziemy mieli gdzie mieszka�! WALDEK To fakt nie podlegaj�cy negocjacjom. Ale tak w�a�ciwie, Dorota... co za r�nica, gdzie b�dziemy mieszkali? Wiecie, �e w takich Stanach na przyk�ad, to ludzie si� przenosz� co trzy-cztery lata, po ca�ym kraju. A to East Coast, a to Kalifornia, potem Floryda, nast�pnie Teksas... REMEK Potem Starogard Gda�ski, Wejherowo i Tr�bki Wielkie. DOROTA A ty, Waldek, pracy i tak nie znalaz�e� nigdzie. Ani w Teksasie, ani w Tr�bkach... 17 WALDEK W Tr�bkach zacz��em dobrze, ale naczelnik gminy okaza� si� palantem. DOROTA (z naciskiem) A wracaj�c do mieszkania... WALDEK (szybko) Jakby tak spojrze� na to rzeczowo, bez bajeru, to nasze mieszkanie ma same wady. Po pierwsze: za du�o miejsca, po drugie: za wysoko, no i te pieprzone urz�dasy wsz�dzie dooko�a, to po trzecie. Jezu, dobrze, �e oni ju� przeszli na komputery, bo wyobra�am sobie, co tu si� dzia�o, jak stuka�o pi��set maszyn do pisania naraz... To pi��. No, a w nocy ponuro.... To sze��. I �wi�ty Biurokracy to siedem. Kr�tko m�wi�c, same wady. Ch�tnie wyprowadzi�bym si� do jakiego� osiedla za obwodnic�. Sama ziele�, powietrze, piesek jaki�, grillowa� mo�na, te rzeczy.... DOROTA Wiem, wiem... b�oto zamiast chodnik�w i autobus raz na godzin�, bo akurat nie ma na benzyn�, albo t�umik si� urwa�... Spadaj, Waldek, w podskokach. REMEK (wzdycha) A z psem trzeba po weterynarzach lata�. WALDEK (wzdycha teatralnie) Ale sto tysi�cy! Pomy�l tylko, Dorota, �ywa kasa! DOROTA No, a co ty my�lisz, Remek? REMEK To za �adne, �ebym uwierzy�. Fakt, �e ta kasa akurat w tej chwili, to ratowa�aby nam �ycie... Mnie i Waldkowi... Musimy tylko troszk� wsadzi� w wadium, a b�dzie robota dla nas obu... DOROTA S�ysza�am takie bajki z dziesi�� razy... Tam trzeba da� w �ap�, tam kaucj�, albo popi� z kim� ostro albo pojara�... Tylko, �e potem jako� gubi� si� wizyt�wki tych kolesi�w, a numery kom�rek okazuj� si� nieaktualne... WALDEK Sorry, ale potrzebuj� kasy w�a�nie dlatego, �eby nie �ebra� o robot�. REMEK Ja tam zwyczajnie nie wierz� w t� kas�. Zobaczysz, �e ta kobieta w og�le nie wr�ci. Ani jutro, ani nigdy... Sprawd�, zobaczysz, �e kom�rk� ma wy��czon�. (WALDEK szuka wizyt�wki, a potem wybiera numer na telefonie stacjonarnym) A je�li nawet wr�ci, to oka�e si�, �e to jaka� �wiruska. Wydaje si� jej, �e jest biznes lady od real estate. Pe�no tego wsz�dzie �azi... 18 DOROTA Walusiakowi te� si� wydawa�o. WALDEK (z telefonem przy uchu) A adres w Nowym Jorku? REMEK Adres bardzo dobry. Ale przecie� ka�dy mo�e sobie wydrukowa� co chce na wizyt�wce, no nie? WALDEK (odk�ada s�uchawk�) Kom�rk� ma faktycznie wy��czon�, ale nie wygl�da�a mi na �wirusk�. DOROTA Sami �wirujecie... Ale to jest dziwna kobieta. Jakby rzeczywi�cie przyjecha�a z innego �wiata. By�a zajebi�cie domy�lna. Czu�am si� przy niej jak uczennica. WALDEK M�wisz, �e ona przyjecha�a z Nowego Jorku? To na pewno �yd�wka, m�wi� wam! DOROTA Dziwne masz problemy. REMEK Eeee... nie wygl�da�a. WALDEK A sk�d wiesz, jak wygl�da �yd�wka? REMEK No dobrze, a ty sk�d wiesz? WALDEK Niewa�ne sk�d... Ale to by si� zgadza�o... bogata �yd�wka powraca po latach, �eby odzyska� swoje mienie. Takie rzeczy, stary, si� zdarzaj�. DOROTA G��wnie w kinie. WALDEK A w sumie przewa�. REMEK No tak, ale przecie� ona chce kupi�, a nie sprzeda�. WALDEK 19 Ona chce na nas zrobi� du�� kas�, m�wi� wam. REMEK A to w jaki spos�b? WALDEK (rozgor�czkowany) Znacie t� histori� o facecie, kt�ry przechodzi� ulic�, rzecz jasna w Londynie... no i raptem zatrzyma� si�, wszed� do jakiego� domu i zaproponowa�, �e go kupi w ca�o�ci za bardzo dobr� cen�. W z�ocie. Wi�c kupi, ale pod warunkiem, �e dostanie wszystko � razem z meblami i innymi manelami. A kiedy ju� transakcja by�a zawarta, wzi�� z ca�ego domu tylko jedn� ma�a fili�ank�. Bo zobaczy� j� na parapecie, kiedy szed� sobie ulic�. Rozumiecie? No co, nie kumacie... To by�a brakuj�ca do kompletu dwunasta fili�anka ze s�ynnego serwisu cesarza Kung-Fu, czy jak mu tam, z mniej wi�cej XXXVII dynastii. Komplet by� wart setki tysi�cy funt�w. REMEK (ponuro) Po warunkiem, �e si� mia�o tych jedena�cie pozosta�ych. DOROTA Bardzo �mieszne, tylko, �e to jest czwarte pi�tro i nic tu z ulicy nie wida�. A poza tym nie sadz�, �eby�my sk�adowali na parapetach chi�skie fili�anki jakichkolwiek dynastii. WALDEK (tajemniczo) Co tam my... My w og�le nic nie mamy. Ale tylu ludzi mieszka�o tu przed nami... DOROTA (przypomina sobie) W�a�nie! Nie powiedzia�am wam o Sumi�skich. Tych, co mieszkali tu przed Walusiakiem. Grossmanowa o nich pyta�a. REMEK Pracowa�em z tym Sumi�skim w Technomorze, jeszcze zanim poszed�em p�ywa�. Dzia�a� w Solidarno�ci. DOROTA A potem wyemigrowali do Australii. REMEK I to si� zgadza. Przynajmniej tak o nich gadano w Technomorze. Podobna ona mia�a tam brata. To znaczy nie w Technomorze, tylko w Australii. WALDEK Czekajcie, jacy znowu Sumi�scy? Przecie� m�wi�a�, �e ona przysz�a kupowa� mieszkanie? DOROTA Najpierw pyta�a o Sumi�skich, pokr�ci�a si� troch�, i dopiero potem z tym wyskoczy�a. 20 WALDEK No to sprawa jasna... Gdzie� tutaj jest fili�anka! DOROTA Waldek, nie �wiruj, to nie jest film przygodowy. WALDEK Nie ma innej mo�liwo�ci... Ona nie potrzebuje naszego mieszkania, ta ca�a Grossmanowa. To znaczy nie potrzebuje go, �eby w nim mieszka�, kumacie? Noga jej tu nie postanie, a ty�ka nawet na krze�le nie posadzi. Ale wida� co� tu jest w tej cha�upie, na co ona filuje. Serio m�wi�, Remek. Co� tu musi by�. Schowane. REMEK (sceptycznie) Niby co? Skarb? WALDEK A mo�e i skarb? To stara kamienica, �ciany grube. Mo�e gdzie� jest jaki� sejf, albo skrytka... REMEK (przedrze�nia) A mo�e od razu ca�y sezam. Tylko trzeba trzy razy zapuka� i zna� zakl�cie.. DOROTA Ona te� puka�a przed wyj�ciem. I pochwali�a, �e mury stare, dobre... REMEK Jasne, �e stare, jeszcze jak. Remontu od Niemca nie by�o. WALDEK (zamy�lony) A widzisz... puka�a... Bardzo dziwne... Gdzie dok�adnie puka�a, poka�? DOROTA (pokazuje miejsce w pobli�u drzwi) Tutaj. WALDEK (puka niecierpliwie) Pewnie sprawdza�a, czy co� nie jest w �cianie zamurowane. O, s�yszycie, d�wi�k tutaj jest zupe�nie inny ni� tutaj. Puka jeszcze raz; nas�uchuje. D�wi�k w obu przypadkach jest zupe�nie taki sam. REMEK Fakt, Waldek, zupe�nie inny d�wi�k! DOROTA (wci�ga si�) A potem jeszcze tak b�yskawicznie zajrza�a pod ten obrazek... (pokazuje) 21 WALDEK (podnosi obrazek, bacznie przygl�da si� �cianie) No tak, jasna sprawa, tu kiedy� musia� by� sejf! Po co by zagl�da�a akurat pod obrazek, co? REMEK �eby sprawdzi�, czy �ciana dawno malowana... Przecie� ona chce kupi� to mieszkanie, tak? Wi�c ma chyba prawo je obejrze�, nie? WALDEK Chyba sam nie wierzysz w to, co m�wisz. Przecie� my, cholera, nawet nie wiemy kto tu przed nami mieszka�? No bo Walusiak, Sumi�scy, wszystko to ostatnie lata. A ta kamienica jest z 1907 roku. I gwarantuj� wam, �e przynajmniej od ko�ca wojny nikt tu nic nie zmienia�. REMEK Bo to zawsze by�o s�u�bowe mieszkanie, wi�c nie mia� kto inwestowa�. WALDEK (gor�czkuje si�, zaczyna chodzi� po mieszkaniu i pokazywa�) No i sami popatrzcie... takie stare mieszkanie, pod strychem. Wiecie ile tu zakamark�w... Bok�wki, to raz. Pawlacze, to dwa, jakie� schowki, kominy... po prostu idealne miejsca, �eby co� ukry�. Ch�opie... tu mo�na by przecie� w czasie wojny schowa� batalion �yd�w. REMEK Mo�e ta Grossmanowa sama tu si� ukrywa�a? DOROTA No co ty, na to jest za m�oda! REMEK To mo�e w stanie wojennym? DOROTA A na to jest za stara. REMEK Niby czemu za stara? Starzy te� dzia�ali. DOROTA (waha si�) Chodzi mi o to, �e ona tak dawno wyemigrowa�a... WALDEK (gor�czkuje si�) Ale Remek zasadniczo ma racj�! Ona musi mie� co� wsp�lnego z tym mieszkaniem! Mo�e sama tu kiedy� mieszka�a, a mo�e kto� z jej rodziny. Kto�, kto ukry� jakie� cenne rzeczy, rozumiesz... DOROTA (zamy�lona) To prawda, �e ona zachowywa�a si� do�� tajemniczo. 22 REMEK Eee, to bzdura. Tutaj jedynym skarbem jest samo mieszkanie, m�wi� wam. WALDEK (ignoruje REMKA) S�uchaj Dorota, jak ona jutro wr�ci... spr�buj j� jako� zagada� i czego� si� dowiedzie�. W tym musi by� jaka� tajemnica, m�wi� wam. REMEK Tajemnic� jest tylko rodzaj jej �wira. DOROTA No dobrze, ale przecie� ona za��da konkretnej odpowiedzi na swoj� propozycj�: sprzedajemy, czy nie. REMEK Oczywi�cie, �e sprzedawajcie. Za prawdziwe pieni�dze � bez zastanowienia! DOROTA Jeste� pod�y Remek, przecie� ja nie o tym m�wi�. Nie wiem, jak mam j� ci�gn�� za j�zyk, skoro musz� jej odm�wi�. WALDEK Mo�esz si� w ko�cu potargowa� o cen�, mo�esz zwala� win� na mnie. Po prostu, �eby co� z niej wyci�gn��. REMEK Gdyby ona jeszcze co� do�o�y�a do tej ceny, to by jasno �wiadczy�o o jej ca�kowitym upo�ledzeniu mentalnym. DOROTA Dobrze, Waldek, spr�buj� co� z niej wyci�gn��. Ale pod jednym warunkiem. Obiecaj, �e nie sprzedasz mieszkania bez mojej zgody. Remek �wiadkiem. Obiecujesz? WALDEK No dobrze, obiecuj�... eee, �e sprzedam tylko wtedy, je�li ty sama mnie o to poprosisz... Teraz dobrze?... DOROTA I tak nigdy nie wiem, kiedy si� wyg�upiasz, a kiedy m�wisz serio. 23 G�o�ne, niecierpliwie pukanie do drzwi. WALDEK (niech�tnie) Chyba troch� pani odbiega od tematu? Scena 4 WALDEK To na pewno ona. Grossmanowa! Wr�ci�a, m�wi� wam. REMEK No i �wietnie. Si�d�cie sobie spokojnie, a ja otworz�. REMEK idzie w stron� drzwi. DOROTA i WALDEK patrz� na siebie przeci�gle, po czym uroczy�cie siadaj� w fotelach. Drzwi otwieraj� si�, wchodzi nie�mia�o KOBIELOWA. WALDEK (niech�tnie; napi�cie pryska) Aaa... to pani, pani Kobielowa... Czym mog� s�u�y�? KOBIELOWA (niepohamowana elokwencja) Dzie� dobry, panie Waldku. Ja tylko chcia�am spyta�... Bo tu chyba by�a u was taka jedna pani? Pani Grossman, z Nowego Jorku. Bardzo elegancka kobieta, przypomina�a mi Walentin� Tiereszkow�, pa�stwo pami�tacie? Taka kosmonautka by�a. Radziecka, to znaczy sowiecka.... KOBIELOWA No, a pani Grossman to o pa�stwa Sumi�skich pyta�a. Wiadomo, ja tu najd�u�ej mieszkam, od samego czterdziestego pi�tego, to nic dziwnego, �e wszyscy mnie o szczeg�y pytaj�. ��eby ustali� faktyczny stan prawny� to si� nazywa... Bo zaraz po wojnie, to ca�a nasza kamienica posz�a na mieszkania, a g��wnie s�u�bowe dla tych r�nych urz�d�w, co s� od frontu. Jeszcze Niemcy na dobre si� nie wynie�li, a ju� komuni�ci biura urz�dzali. I ja wszy�ciutko pami�tam � kto, kiedy... Ale tylko te dawniejsze rzeczy... Im bli�ej naszych czas�w, tym mniej pami�tam. Dziwne... (wzdycha) Prosz� bardzo � mog� z pami�ci poda� ca�y sk�ad naszego oddzia�u PUR-u z 1947 roku: in�ynier Ropelewski, naczelnik W�adyczko, panna Hanka Oborska, �liczna by�a dziewczyna, major Nyczko, oho! To by� kobieciarz z kolei... DOROTA Przepraszam, pani Kobielowa, ale chyba nie o to pyta�a pani Grossman? KOBIELOWA Pyta�a o Sumi�skich, oczywi�cie... Zaraz sobie przypomn� szczeg�y, na pewno... O, mam! W PUR-ze by� jeszcze magister Wujeczny. No i ja, jako sekretarka. Pi�kne czasy! Ale akurat tych Sumi�skich jako� nie pami�tam, a� mi wstyd troch�, bo chcia�abym pom�c. 24 WALDEK (autorytatywnie) Nie potrzeba, pani Kobielowa, ju� my znajdziemy pa�stwa Sumi�skich i pomo�emy we wszystkim pani Ewie. Prosz� si� nie fatygowa�. KOBIELOWA Aha, no dobrze, to ja ju� sobie p�jd�... (nie�mia�o) Bo jeszcze chcia�am pana prosi� o rad�, panie Waldku... WALDEK (stanowczo) Przepraszam, ale na pewno nie w tej chwili. Jeste�my bardzo zaj�ci, przecie� pani widzi! KOBIELOWA To ja na razie przepraszam... Ju� id�... Nie mog� u siebie usiedzie�, bo strasznie si� zdenerwowa�am. Znowu mi czynsz podwy�szyli, rano by� taki ch�opak z administracji, kaza� decyzj� podpisa�. Nadmetra� tak mnie bije. DOROTA Prosz� si� nie denerwowa�, mo�e powinna pani wzi�� jakie� tabletki. Ja chyba co� mam, mog� poszuka�... KOBIELOWA Ju� bra�am, dzi�kuj�. No i wie pani, kiedy tak my�la�am o tej podwy�ce � nagle dzwonek! I to by�a Grossmanowa. Jak jasny anio�, kt�ry wyci�ga cz�owieka z tarapat�w. Tylko kto wyci�gnie mnie z moich osiemdziesi�ciu lat? No nic, dobranoc pa�stwu, nie przeszkadzam. WSZYSCY Dobranoc... KOBIELOWA, ca�a w uk�onach, wychodzi. REMEK Sk�d ja j� znam? WALDEK Przecie� to nasza s�siadka, stara Kobielowa, musia�e� j� ju� kiedy� spotka�. Taka, wiesz... inteligentka elder generation. Jakby jej pozwoli� wej�� na faz�, to ca�ymi dniami chrzani�aby takie pierdo�y jak dzisiaj. A kiedy� chcia�a mi sprzeda� przedwojenne obligacje, dawno niewa�ne. DOROTA Zupe�nie sama zosta�a, jak palec. No i nie ma si�y biega� tam i z powrotem na czwarte pi�tro. Robi� jej zakupy, ale na wi�cej nie mam ju� si�y. WALDEK OK, �al mi jej po ludzku, ale nie mog� przecie� z ni� prowadzi� �ycia towarzyskiego. A ona ci�gle tu si� p�ta... 25 DOROTA (usprawiedliwiaj�co) W�a�ciwie nie powinna ju� mieszka� sama. Chcia�a nam nawet swoje mieszkanie zapisa� za opiek�... podobno tak si� robi? Ale to przecie� niemo�liwe.... WALDEK A zauwa�y�e� jaka ona jest w�cibska? Od razu zacz�a zasuwa� o Grossmanowej i Sumi�skich. A przecie� to u nas mieszkali kiedy� ci Sumi�scy, a nie u niej. Tak czy nie? DOROTA (�mieje si�) Kr�tko m�wi�c: r�ce precz od naszych Sumi�skich! WALDEK Chc� powiedzie�, �e wszystko to dziwna historia... A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kas�. I ta kasa b�dzie moja. WALDEK znacz�co puka w �cian� w �podejrzanym� miejscu. Zbli�enie jego r�ki; dono�ny, wci�� g�o�niejszy stukot. 26 DOROTA (pr�buje zmieni� temat) W Ameryce pewnie klimat lepszy? DOROTA (nieco obcesowo) A pani to chyba dawno wyjecha�a? EWA (stanowczo) Jakich znowu Sumi�skich? m�em? Scena 5 To ju� nast�pny dzie�. W drzwiach stoi EWA ROSSMAN, otrz�saj�c z deszcz�wki p�aszcz i parasol. Poza tym jej uroda i elegancja s� nieskazitelne. EWA Brrr... ale� okropny klimat macie w tej Polsce... Najpierw zmarz�am, potem zmok�am, a teraz si� zasapa�am. Czwarte pi�tro bez windy to nie jest dzi� luksus, o nie... EWA W Ameryce wszystko jest lepsze. Ale nie dla wszystkich. EWA Na szcz�cie dostatecznie dawno. Pani jeszcze na �wiecie nie by�o. DOROTA (pozornie swobodnie, sztuczna paplanina) No i jak poszukiwania pa�stwa Sumi�skich? DOROTA No jak to... tych ludzi, kt�rzy tu mieszkali przed nami? Przecie� pani o nich pyta�a? EWA O kogo� musia�am spyta�, a przecie� pani i tak nie wie, kto tu mieszka� przed wami, prawda? Dalej ni� do Sumi�skich wasza pami�� nie si�ga. DOROTA A pani to co, zna histori� ka�dego mieszkania w tym mie�cie? EWA Ka�dego nie. Tylko tego, kt�re chc� kupi�. I o tym w�a�nie m�wimy. Czy rozmawia�a pani z DOROTA (niech�tnie) On uwa�a, �e trzysta tysi�cy to za ma�o, jak na takie tempo. Przecie� my nie mamy gdzie mieszka�, i w og�le... 27 EWA (ucina zdecydowanie) Je�li o mnie chodzi, to mo�ecie tu sobie mieszka� dalej. Mo�e p� roku, mo�e rok? DOROTA (zdumiona) Jak to � mo�emy mieszka�? EWA Zwyczajnie. Mieszkanie b�dzie notarialnie i hipotecznie moje, a wy je dostaniecie na zasadzie u�yczenia. Z trzymiesi�cznym wypowiedzeniem, zastrzegam stanowczo. DOROTA (pr�buje si� wykr�ci�) To niew�tpliwie bardzo atrakcyjna propozycja, ale m�� my�la� jednak o got�wce... EWA (niecierpliwie) No dobrze, do�o�� jeszcze dziesi�� tysi�cy. Razem trzysta dziesi�� i ani grosza wi�cej. Czekam na was jutro o jedenastej u notariusza Skobelnego na Grunwaldzkiej 17. (podaje jej wizyt�wk�) DOROTA (udr�czona) Nie wiem, czy on nie ma jutro jakiej� roboty! EWA Nie wydaje mi si�, �eby pan Waldemar by� specjalnie przepracowany? DOROTA (zaczepnie) Co pani sugeruje? EWA Ale� nic... Chyba pani wspomina�a wczoraj, �e m�� szuka pracy? DOROTA (ponura) Mo�e... On bezustannie szuka pracy. EWA Czyli ma bezgranicznie du�o wolnego czasu. I mo�e by� jutro o jedenastej u notariusza. DOROTA (wybucha) Kiedy my... nie jeste�my jeszcze zdecydowani! I tu nie chodzi o cen�! EWA Chyba daj� dobr� cen�? DOROTA Nie mo�emy zrozumie�, dlaczego pani tak bardzo zale�y akurat na tym mieszkaniu? I dlaczego musi by� tak, �e raptem pani przychodzi i m�wi: �Teraz ja b�d� tu mieszka�, bo daj� dobr� cen�. I dlaczego ja musz� odda� jaki� kawa�ek swojego �ycia, kt�ry tu jest, w tych murach? Jak jaka� kurwa... Tylko dlatego, �e �cena� jest �dobra�. EWA A mo�e ja te� chc� odkupi� jaki� kawa�ek swojego �ycia? Mo�e si� tu urodzi�am? Mo�e sp�dzi�am szcz�liw� m�odo��? Albo spotyka�am si� tu z m�czyzn�, kt�rego kocha�am, a kt�rego potem straci�am? Mo�e moje najlepsze wspomnienia s� zwi�zane z tym w�a�nie mieszkaniem?... DOROTA (zaskoczona) Przecie� to takie zwyczajne mieszkanie. EWA I zwyczajne �ycie, chcesz powiedzie�? DOROTA No tak... A czasem nawet ponure. EWA A ja, widzisz, mia�am bardzo nadzwyczajne �ycie... DOROTA (nieco ironicznie) Zapewne w Nowym Yorku to nie sztuka! EWA (w trakcie snucia swoich opowie�ci EWA stopniowo zmienia ton, staje si� cieplejsza) O nie, nie, naprawd� ciekawe �ycie by�o tylko tutaj... W tym kraju, w tym mie�cie, nawet w tym mieszkaniu... (zamy�la si�) 29 Kolejna scena retrospektywna. zatrzymuje si�. Scena 6 G�OS EWY By� rok tysi�c dziewi��set czterdziesty �smy. Ju� zaczyna� si� stalinizm, poprzedzony falami aresztowa� i wyrok�w. Na Wybrze�u mieszka�o wtedy wielu warszawiak�w, kt�rzy przenie�li si� tu po Powstaniu, bo nie mieli do czego wraca�. Albo nie chcieli... To samo mieszkanie, jednak inaczej umeblowane. Go�e, puste �ciany. Otwarta szafa ubraniowa, przez drzwi przewieszone dwie-trzy skromne sukienki (moda z ko�ca lat czterdziestych). Otwarte drzwiczki pieca; buzuje w nich ogie�, wok� pe�no papier�w, cz�ciowo nadpalonych. Obok pieca le�� na pod�odze okulary z rozdeptanymi, rozbitymi szk�ami. Chaos, ba�agan � efekt rewizji. W otwartych drzwiach prawego pokoju stoi zaspana dziewczynka, najwy�ej dziesi�cioletnia. Na sofie siedzi jej matka z twarz� w d�oniach, p�acze bezg�o�nie. Kobieta i dziewczynka nie widz� si� nawzajem. Przy drzwiach wyj�ciowych stoi MILICJANT z pepesz� na ramieniu. W lewym pokoju trwa rewizja. S�ycha� �oskot przewracanych sprz�t�w. G�OS EWY (na tle powy�szego obrazu) Mieszka� tu skromny ksi�gowy bez lewej r�ki, kt�r� straci� w Powstaniu. �y� bardzo skromnie, z �on� i ma�� c�reczk�, ale chyba byli szcz�liwi? Pewnej nocy przysz�o po niego UB. Bo ten buchalter z MHD by� przedwojennym majorem, a w podziemiu jednym z dow�dc�w Kedywu. Jakby co� przeczuwa�... przed aresztowaniem pali� papiery, chowa� co� po k�tach. Kiedy go wyprowadzali, dziewczynka obudzi�a si�. Widzia�a, jak szed� przez korytarz, zgarbiony, nieogolony. Spojrza� na ni� bez u�miechu. Chyba jej nie zauwa�y�, bo by� bez okular�w, st�uczonych przez ubeka. Id�c przeciera� ku�akiem zm�czone oczy; by�a czwarta nad ranem. Dziewczynka nigdy wi�cej go nie zobaczy�a. Z lewego pokoju wychodzi PORUCZNIK DRATWA. Prowadzi przed sob� MAJORA SAWICKIEGO z nisko spuszczon� g�ow�. Bez s�owa id� w stron� wyj�cia. Nagle DRATWA PORUCZNIK DRATWA Niech pan si� po�egna z �on�, panie Sawicki. �mia�o. Poczekamy. MAJOR SAWICKI wolno podnosi g�ow�. Dopiero teraz widzimy, �e ma spuchni�te, podbite oko. PORUCZNIK DRATWA zapala papierosa. MAJOR SAWICKI zwraca si� w stron� �ONY, ona podbiega do niego. Obejmuj� si� w milczeniu. MAJOR SAWICKI (szepcze �onie do ucha) Ja ju� nie wr�c�, oni mnie wyko�cz�.... Cicho, cicho, nic nie m�w... Przechowaj to, czego nie znale�li; wiesz o czym m�wi�. 30 MAJOR SAWICKI ca�uje j�, odwraca si� zdecydowanie i idzie w stron� drzwi. PORUCZNIK gasi grzecznie niedopa�ek w popielniczce. PORUCZNIK DRATWA Prosz� nie wyje�d�a� z miasta bez zezwolenia i czeka� na wezwanie. Jasne? Odwraca si� i wychodzi za MAJOREM SAWICKIM, za nim POLICJANT. Dopiero teraz �ONA dostrzega DZIEWCZYNK�, kt�ra rzuca si� w jej ramiona G�OS EWY Major Sawicki nie odnalaz� si� nigdy. A kobiecie i dziewczynce zabrano to mieszkanie, zreszt� s�u�bowe. Wyjecha�y wtedy do innego miasta, na zachodzie Polski, na tak zwane Ziemie Odzyskane. Kobieta wysz�a ponownie za m��, za du�o starszego od niej m�czyzn�, sklepikarza. A dziewczynka? Co za r�nica?... Wtedy w ca�ej Polsce pe�no by�o takich dziewczynek. Pos�uchaj lepiej, co zdarzy�o si� w dwadzie�cia lat p�niej... 31 IRENA (zm�czonym g�osem) Przesta�, nie jeste� �ydem. Scena 7 To samo mieszkanie, tylko zupe�nie inaczej urz�dzone. Wsz�dzie pe�no papier�w, na stole projektor do slajd�w, ekran. W k�cie ogromny radziecki telewizor z ma�ym kineskopem. Na otwartych drzwiach szafy ubraniowej wisi kilka czarnych golf�w i obcis�ych spodni (moda z ko�ca lat sze��dziesi�tych). Wsz�dzie pe�no wielkich waliz, cz�ciowo ju� zapakowanych. Piec wygas�y; grzej� kaloryfery. Na �rodku pokoju rozstawiona deska do prasowania. IRENA prasuje m�skie koszule, s�uchaj�c monologu DOCENTA GOLDFARBA, kt�ry peroruje przechadzaj�c si� z mechaniczn� precyzj� � cztery kroki w prawo, p�obr�t, pauza, cztery kroki w lewo, p�obr�t, d�u�sza pauza. DOCENT m�wi po polsku z nieskazitelnym akcentem, jednak co� powinno zdradza� jego pochodzenie: sk�adnia zda�, kadencja wypowiedzi, swoista retoryka. G�OS EWY Mieszka� tu wtedy docent Goldfarb, lekarz w �rednim wieku, z pi�kn� �on�, Iren�... Lekarz by� chirurgiem, pe�nym wiary w swoje powo�anie, a przy tym zdolnym naukowcem. Zna� j�zyki, czyta� ca�� �wiatow� literatur�, jak� m�g� dosta�. Ale przede wszystkim mia� z�ote r�ce. Leczyli si� u niego wszyscy miejscowi notable � od sekretarzy partii po biskup�w. I ci ludzie byli gotowi go broni�, gdy w�adza ludowa wzi�a si� za wyp�dzanie �yd�w. No, ale bez przesady. Je�li kto� sam si� prosi... DOCENT GOLDFARB (spaceruj�c niestrudzenie) Ja wiem, co tym mi powiesz! Ty mi powiesz, �e ja za du�o m�wi�... �e ja teraz za du�o m�wi�, �e ja zawsze za du�o m�wi�, no i �e ja za du�o powiedzia�em na tym zebraniu w Akademii, kiedy dosta�em takie brawa. I ty masz pewnie racj�, ale czy ty wiesz, dlaczego ja tak du�o m�wi�? No czy ty kiedy� pomy�la�a�, dlaczego on tak gl�dzi, ten stary �yd?... DOCENT GOLDFARB Jestem! Ja, Karol Goldfarb jestem �ydem! Czy ja latam do bo�nicy? Ja wcale nie latam do �adnej bo�nicy, zreszt� tu nie ma �adnej bo�nicy, �eby do niej lata�, no i dobrze, bo niepotrzebna jest nam �adna bo�nica. Pod tym wzgl�dem, to ja jestem pierwszorz�dny wojuj�cy ateista, mucha nie siada. A jednak jestem �ydem. Chocia� pochodzenie te� mam pierwszorz�dne, bo m�j ojciec by� szewcem. Szewcem, czyli robotnikiem. Mo�e nie? No wi�c ja jestem syn robotnika, ateista, wolnomy�liciel. Przedstawiciel nauk przyrodniczych, inteligent pracuj�cy. To ja chyba si� mog�em zapisa� do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, mo�e nie? Oni tam �yd�w 32 przyjmuj�, a jak�e. Byle lewicowych. Bo ja i tak jestem �yd. Cho�bym nale�a� nie do jednej partii, a do pi�ciu, co i tak jest w Polsce Ludowej niemo�liwe. A ty wiesz dlaczego, Irena? IRENA Bo w Polsce jest system monopartyjny. DOCENT GOLDFARB Przecie� ja nie o to pytam, nieszcz�sna kobieto! Ja pytam czy ty wiesz dlaczego ja jestem �yd? IRENA Nie wiem. DOCENT GOLDFARB Ja jestem �yd, bo ja gadam jak �yd. Bo ja si� nie mog� powstrzyma� od m�wienia. A ty wiesz dlaczego, Irena? Ty powinna� wiedzie�, bo ja tobie opowiada�em... Nikomu innemu, ale tobie tak. Bo jak si� siedzi trzy lata w kom�rce na w�giel, to potem strasznie chce si� gada�, oj jak chce si� gada�. A potem na wolno�ci nikt nie chce ci� s�ucha�. IRENA (zgn�biona) Niestety, tym razem wys�uchali ci� bardzo uwa�nie. DOCENT GOLDFARB P�ki oni tylko na �yd�w szczuli, to jeszcze p� biedy, to dla nas nie pierwszyzna. Jeszcze na syjonist�w, rozumiem, spokojny by�em, bo jaki tam ze mnie syjonista... Ale podnie�� r�k� na Mickiewicza! Tego ju� wytrzyma� nie mog�em. Je�li chcesz wiedzie�, to ja p�aka�em, kiedy czyta�em �Dziady� i do dzisiaj p�acz�, kiedy to sobie przypomn�. IRENA Wiem, ju� mi m�wi�e�. (zm�czona) S�uchaj Karol, ja ci� mog� s�ucha� godzinami, ale czy ty musisz tak mechanicznie spacerowa�? Prawa, pauza, lewa, pauza. Cztery na cztery... DOCENT GOLDFARB �eby� wiedzia�a Irena, �e musz�. Bo ja tak w�a�nie czyta�em. I chodzi�em po tej mojej kom�rce na w�giel... W prawej r�ce trzyma�em ksi��k� i chodzi�em: prawo-lewo, prawo- lewo... A potem przek�ada�em ksi��k� do lewej r�ki, i znowu chodzi�em. Trzy lata. I mia�em tylko trzy ksi��ki: �Dziady� Adama Mickiewicza, podr�cznik anatomii profesora Bochenka i gramatyk� angielsk�. I ja si� wszystkich tych trzech ksi��ek nauczy�em na pami��, Irena. Wi�c ty si� nic nie b�j o przysz�o��, tylko daj mi chodzi� i gada�, tak jak w mojej kom�rce na w�giel. IRENA (ociera �zy z k�cik�w oczu) Ja si� nie boj� o przysz�o��, Karol... O popatrz, tych przetartych koszul nie b�d� chyba pakowa�a? Przecie� w Szwecji b�dzie nas chyba sta� na nowe koszule dla ciebie? DOCENT robi gwa�towny �w ty� zwrot�, podchodzi do okna, i nie odpowiadaj�c �onie przywiera twarz� do szyby. Milczy. 33 G�OS EWY Docent Goldfarb niew�tpliwie by� �ydem, cho� nie pami�tali o tym ani jego pacjenci, ani nawet on sam. Pewnie jako� by przeczeka� Marzec sze��dziesi�tego �smego roku. Ale nigdy nie potrafi� cicho siedzie�, zawsze strasznie pyskowa� i z tego w�a�nie powodu nigdy nie zosta� profesorem. Wiosn� tego roku stan�� na wiecu w obronie student�w i �Dziad�w�. Potrafi� m�wi� bardzo dowcipnie, wi�c sala co i raz wybucha�a �miechem, a docent z�azi� z m�wnicy spocony i zachwycony. IRENA podchodzi do DOCENTA GOLDFARBA, obejmuje go. DOCENT wybucha p�aczem. DOCENT GOLDFARB (z najwy�szym podnieceniem) Irena, przecie� ty wiesz, �e ja nie chc� nigdzie wyje�d�a�!... Ja tylko tutaj si� czuj� u siebie. Jaki tam ze mnie �yd?... Ja teraz jestem Polakiem i ja chc� by� Polakiem. Ja nawet my�l� po polsku. No i co? No i raptem ja mam zosta� Szwedem? Ja nie wiem, jak to si� robi? Jak si� cz�owieka przerabia? Ja mog� cz�owiekowi co� przyszy� albo wyci��, prosz� bardzo. Ale co trzeba przyci��, albo wszy�, �eby najpierw zrobi� z �yda Polaka, a teraz z Polaka Szweda? I po jakiemu ja mam teraz my�le�... Chyba b�d� my�la� po angielsku, bo przecie� szwedzkiego to ja si� nie naucz�... IRENA Nic nie m�w, nic ju� nie m�w kochany, ja wszystko rozumiem... IRENA obejmuje go mocno, coraz mocniej, przytula g�ow� do jego ramienia, tak, �eby KAROL nie zauwa�y� jej �ez. 34 DOROTA A co si� sta�o z Iren�? Scena 8 EWA Kr�tko m�wi�c � wyrzucono ich z kraju. Kazano im wyjecha�, rozumiesz? Spakowali si� w trzy dni, a i tak nie byli w stanie wzi�� ca�ego dobytku. M�wi�o si�, �e docent za bezcen sprzeda� mn�stwo bi�uterii. EWA Za granic� docent nie m�g� si� zaadaptowa�, zacz�� pi� i w ko�cu rzuci� swoj� �on�, kt�ra dawno ju� nie by�a taka m�odziutka... Ciekawsze jest to, co zdarzy�o si� tutaj zaledwie dziesi�� lat p�niej. DOROTA Zaraz, to chyba w siedemdziesi�tym �smym? Mia�am wtedy trzy lata! 35 MA�GOSIA (wzrusza ramionami) MA�GOSIA A je�li nie wyjad�? Scena 9 Rok