5812

Szczegóły
Tytuł 5812
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5812 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5812 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5812 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Hong Ying C�rka rzeki prze�o�y�a Anna Zieli�ska Mojej matce, Shuhui Tang I 1 Nigdy nie rozmawia�am o moich urodzinach ani z rodzin�, ani z najbli�szymi przyjaci�mi. To z pocz�tku celowe przemilczanie sprawi�o, �e w ko�cu naprawd� o tym dniu zapomnia�am. Przez pierwsze osiemna�cie lat nikt o nim nie pami�ta�, a potem ja sama po prostu omija�am ten temat. Ale jednego jestem pewna: to wszystko wydarzy�o si� w osiemnastym roku mojego �ycia. Krzywy, dziurawy chodnik przed szkoln� bram�. Kiedy przechodzi�am przez ulic�, dreszcz przebieg� mi po kr�gos�upie; wyra�nie czu�am, �e znowu kto� mnie obserwuje. Nie maj�c odwagi si� obejrze�, zerkn�am w lewo, potem w prawo, ale nie zauwa�y�am niczego niezwyk�ego. Si�� woli zmusi�am si�, aby i�� dalej, i dopiero gdy znalaz�am si� przy starej kobiecie, kt�ra sprzedawa�a lodowe lizaki, rzuci�am szybkie spojrzenie za siebie, dok�adnie w chwili, gdy ci�ar�wka z okresu wojny ludowo- wyzwole�czej przemkn�a obok z wizgiem, rozchlapuj�c b�oto. Kilku wyrostk�w kupuj�cych lizaki zatupa�o ze z�o�ci, miotaj�c przekle�stwa pod adresem rozp�dzonej ci�ar�wki, bo bryzgi b�ota wyl�dowa�y na ich kr�tkich spodenkach i go�ych nogach. Stara kobieta przeci�gn�a pud�o z lodowymi lizakami bli�ej muru. Kto, do diab�a, tak je�dzi, burkn�a. Dla takich niegodziwc�w nie powinno by� miejsca w Czteromilowym Krematorium. Zamieszanie min�o, zapad�a cisza, a ja sta�am na �rodku zab�oconego, dziurawego chodnika, zastanawiaj�c si�, czy przypadkiem nie ponosi mnie wyobra�nia, bo tak du�o dzisiaj rozmawia�am. W pewnym okresie mojego dzieci�stwa te przebiegaj�ce po kr�gos�upie dreszcze byty cz�stym objawem i zawsze wywo�ywa�a je para wpatrzonych we mnie oczu. Kilkakrotnie zdarzy�o mi si� dostrzec cz�owieka, do kt�rego nale�a�y, ale zawsze widzia�am go tylko przez chwil�. M�czyzna o nieokre�lonych rysach i potarganych w�osach nigdy nie zbli�y� si� na tyle, bym mog�a mu si� przyjrze�. Pojawia� si� przy szkolnym boisku przed lekcjami albo po lekcjach, ale nigdy za mn� nie szed�, jakby wiedzia�, gdzie w ka�dej chwili mo�e mnie znale��. Musia� jedynie czeka�. Kr��y�o wiele przera�aj�cych historii o gwa�tach, ale ja nigdy si� nie obawia�am, �e w�a�nie to ma na my�li. Ani razu nie wspomnia�am o nim ojcu ani matce. Bo niby co mia�am powiedzie�? Jeszcze by pomy�leli, �e posun�am si� do czego� niew�a�ciwego, i urz�dziliby mi piek�o. Wi�c przez lata nosi�am si� z t� tajemnic�, a� w ko�cu opu�ci� mnie l�k i wtedy ju� nie by�o tajemnicy. By� mo�e to normalne, �e jest si� ogl�danym, i pr�dzej czy p�niej ka�demu si� to przytrafia, wi�c nie nale�y tego traktowa� jak czego� strasznego lub odra�aj�cego. Przecie� trudno przej�� przez �ycie, nie b�d�c nara�onym na k�opotliwe spojrzenia, zatem bez trudu mog�am udawa�, �e nic sobie z nich nie robi�, zw�aszcza �e wtedy niewielu ludzi mia�o ochot� spojrze� w moj� stron�. Za ka�dym razem, kiedy usi�owa�am podtrzyma� tamto spojrzenie, ono jakim� sposobem umyka�o, wi�c aby sobie udowodni�, �e nie ponosi mnie wyobra�nia, porusza�am si� przyczajona, jakbym tropi�a jaskrawozielon� wa�k�. Jednak czasami, kiedy cz�owiek si� wysila, �eby zrozumie� co� niejasnego, sukces jedynie sprowadza nieszcz�cie. Ale stara�am si� o tym nie my�le�, bo tamtego roku ca�y m�j �wiat stan�� na g�owie. Tyle rzeczy mi si� przydarzy�o. Czu�am si�, jakbym by�a z�o�ona z samych sup��w, podobnie jak ten porastaj�cy mury zielony mech, kt�ry przypomina� spl�tane k�dziory diab�a. 2 M�j dom sta� na po�udniowym brzegu rzeki Jangcy. Na tym brzegu poprzecinane parowami wzg�rza schodz� a� do rzeki. Gdyby nast�pi�a pow�d� tysi�clecia i ca�e miasto Czungcing znalaz�oby si� pod wod�, nasze wzg�rza trwa�yby uparcie - ostatnia niezalana wysepka. Od wczesnego dzieci�stwa ta my�l by�a dla mnie dziwnie krzepi�ca. Je�eli z przeciwleg�ego brzegu przyp�ywa�o si� promem z doku przy Niebia�skich Wrotach, najbli�ej do mojego domu by�o z przystani przy alei Strumienia Kot�w lub Kamyka z Procy. W obu wypadkach nale�a�o wspi�� si� na nabrze�e i przez dwadzie�cia minut i�� pooran� koleinami ulic� do po�owy wysoko�ci wzg�rza, gdzie znajdowa� si� nasz dom. Stoj�c na kraw�dzi wzg�rza przed domem, widzia�am miejsce, w kt�rym rzeki Jangcy i Cialing ��cz� si� ze sob� u Niebia�skich Wr�t, bramy do naszego miasta. Sercem Czungcing jest p�wysep ograniczony tymi rzekami. Zbieranina budynk�w na okolicznych wzg�rzach przypomina bez�adnie porozrzucane dzieci�ce klocki, Pontonowe przystanie znacz� brzegi obu rzek. Cumuj� przy nich parowe statki, a kolejki linowe, sypi�c rdz�, sun� powoli w g�r� i w d� pochy�o�ci. O �wicie nad pomarszczon� jak rybie �uski wod� wisz� ciemne chmury, o zmierzchu, kiedy promienie s�o�ca padaj� uko�nie na rzek�, zanim znikn� za wzg�rzami na p�nocy, resztki s�onecznego �wiat�a z trudem przedzieraj� si� przez g�st� mg��. Wtedy zapalaj� si� lampy na wzg�rzach i odbijaj�c w wodzie, rozpraszaj� mrok. A kiedy ulewne deszcze zasnuj� rzeki, s�ycha� syreny statk�w, kt�re zawodz� na podobie�stwo zrozpaczonych wd�w; to miasto o zmiennej scenerii, uwi�zione mi�dzy dwiema wartko p�yn�cymi rzekami, jest zawsze smutne i tajemnicze. Na wzg�rzach Po�udniowego Brzegu stoi mn�stwo szop skleconych z papy lub p�yt azbestowych, o dachach z desek. Chwiejne, poczernia�e od deszczu i wiatru, sprawiaj� ponure wra�enie. Je�eli zboczy si� z w�skich, kr�tych �cie�ek na ciemne, niekszta�tne podw�rka, znalezienie drogi powrotnej graniczy z cudem; mieszkaj� tu miliony niewykwalifikowanych robotnik�w. Meandry �cie�ek na Po�udniowym Brzegu prawie ca�kowicie pozbawione s� rynsztok�w i studzienek odp�ywowych. Nagromadzone nieczysto�ci �ciekaj� do przydro�nych row�w i sp�ywaj� po zboczach wzg�rz. Ziemia zawsze jest usiana odpadkami, kt�re albo sp�yn� do Jangcy podczas najbli�szej ulewy, albo zmieni� si� w gnij�ce b�oto pod pal�cymi promieniami s�o�ca. Na g�rach �mieci �wie�e warstwy pokrywaj� swe cuchn�ce poprzedniczki, tworz�c zadziwiaj�c� kombinacj� zapach�w. Podczas dziesi�ciominutowego spaceru kt�r�kolwiek �cie�k� Po�udniowego Brzegu zmys� w�chu atakuj� setki r�nych woni. Zdarza�o mi si� chodzi� po za�mieconych ulicach wielu miast, ale nigdzie nie miesza�o si� ze sob� tyle rodzaj�w fetoru. Czasami zastanawiam si�, dlaczego mieszka�c�w Po�udniowego Brzegu, kt�rzy �yj� w takim smrodzie i poruszaj� si� w�r�d nieczysto�ci, natura pokara�a nosami. Ludzie powiadaj�, �e japo�skie niewybuchy z drugiej wojny �wiatowej le�� zasypane w parowach na wzg�rzach i �e wojska Kuomintangu, opuszczaj�c miasto pod koniec 1949 roku, zakopa�y tysi�ce ton materia��w wybuchowych. Jak g�osi�y oficjalne komunikaty, pozosta�y tu r�wnie� setki tysi�cy tajnych agent�w - czyli ka�dy doros�y w mie�cie by� potencjalnym szpiegiem i nawet po wielkich czystkach oraz masowych egzekucjach, dokonywanych przez komunist�w na pocz�tku lat pi��dziesi�tych, liczni wrogowie mogli si� przecisn�� przez oka sieci. R�wnie� ludzie, kt�rzy po wyzwoleniu zapisali si� do partii, mog� by� spiskowcami i pod os�on� nocy wykonywa� sw� brudn� robot�: mordowa�, podpala�, gwa�ci� i nie wiadomo co jeszcze. Nie znajdzie si� ich po�r�d wie�owc�w na szerokich ulicach przeciwleg�ego brzegu, bo wol� dzia�a� potajemnie w odwiecznym zaduchu Po�udniowego Brzegu. Tereny takie jak te, tak obce socjalistycznemu wizerunkowi, s� idealnym miejscem dla kreciej roboty anty socjalistycznych element�w. Je�eli wyjdzie si� poza bram� siedliska i wyt�y s�uch, przywieraj�c cia�em do wilgotnego muru, mo�na w ciemno�ci pochwyci� echo g�os�w by�ych nocnych str��w. W drzwiach zasnutych paj�czyn� mo�e czasem tajemniczo mign�� staromodny but z haftowanego czerwonego aksamitu, a m�czyzna w filcowym kapeluszu nasuni�tym na oczy, znikaj�cy za rogiem, mo�e mie� w nogawce spodni ukryty n�. W ciemne, deszczowe dni ka�dy cz�owiek id�cy w�skim zboczem, po kt�rym sp�ywa brudna woda, wygl�da jak tajny agent. Gdyby przekopa� pierwszy lepszy skrawek ziemi na g��boko�� kilkudziesi�ciu centymetr�w, znalaz�oby si� niewypa�, ukryte materia�y wybuchowe, tajn� ksi��k� kod�w pe�n� r�nych dziwacznych symboli albo �rejestr mienia� skonfiskowanego dawnym posiadaczom, spisany przez nich samych p�dzelkiem. Przeciwleg�y brzeg rzeki r�ni si� od naszego jak dzie� od nocy. Centrum miasta r�wnie dobrze mog�oby si� znajdowa� na innej planecie; gdziekolwiek spojrze�, wida� czerwone flagi i wsz�dzie s�ycha� podnios�e pie�ni. �ycie ludzi �staje si� lepsze z ka�dym dniem�, a m�odzie� czyta rewolucyjne dzie�a, przygotowuj�c si� do �ycia w szeregach rewolucyjnej kadry. Natomiast Po�udniowy Brzeg jest miejskim wysypiskiem �mieci, beznadziejnym slumsem; kurtyna mg�y nad rzek� kryje przed ludzkim wzrokiem to zakazane miejsce, ten gnij�cy wyrostek miasta. Gdy po zej�ciu z promu chybotliwym pomostem i dwudziesto-minutowym marszu po kocich �bach pokrytych warstw� �mieci spojrzy si� w g�r�, przed oczyma wyrastaj� rz�dy zapadaj�cych si� dom�w na palach i glinianych chat - ca�y przyprawiaj�cy o zawr�t g�owy labirynt nieopisanych ruder. Ja sama potrafi�am wy�owi� w tej pl�taninie tylko jeden dom z szarej ceg�y, z czarnymi dach�wkami, stoj�cy na wysuni�tym nad rzek�, poszarpanym wyst�pie skalnym w po�owie wysoko�ci wzg�rza. Miejscowi nazywali to miejsce przy jednej z bocznych uliczek odchodz�cych od alei Strumienia Kot�w siedliskiem �smy Dzi�b. Aleja Strumienia Kot�w by�a strom�, kamienist� drog�. Ros�y wzd�u� niej drzewa chi�skiej jagody, rajskie jab�onie oraz krzaki, kt�re czasem wydziela�y smr�d, a czasem zn�w s�odko pachnia�y. Sta�o tam te� troch� ruder, kt�re dawno powinny by�y si� rozlecie�. �ciany i wej�cie do siedliska �smy Dzi�b by�y czarne jak smo�a, jedynie tu i �wdzie pojedyncze czerwone i zielone ceg�y dodawa�y odrobin� koloru. Znalaz�y si� tam dzi�ki uderzeniu pioruna, kiedy po�owa cegie� posypa�a si� na ziemi�. Podczas naprawy �cian okaza�o si�, �e nie wystarczy pokruszonych odpad�w, wi�c te czerwone ceg�y �ci�gni�to z jakiego� innego miejsca. Ale to nie by� m�j dom. �eby znale�� m�j dom, trzeba by�o spojrze� jeszcze wy�ej, ponad rz�d identycznych szarych dach�w. Mieszka�am w Siedlisku Numer Sze��, wie�cz�cym dwa stosunkowo porz�dne, r�wnolegle usytuowane siedliska, w miejscu, gdzie mech i ple�� pokrywa�y mury � dachy. Nasze siedlisko mia�o w �rodku ma�e wewn�trzne podw�rko, po bokach dwie wsp�lne kuchnie, jedn� du��, drug� ma��, i cztery poddasza. Ciasny korytarzyk ��czy� wi�ksz� kuchni� z podw�rkiem. Ciemna, wilgotna klatka schodowa prowadzi�a do trzech pomieszcze� i dw�ch tylnych wyj��. Wiem, �e z opisu siedliska mo�na wnioskowa�, i� jego dawny w�a�ciciel by� zamo�nym cz�owiekiem. Szczerze m�wi�c, nie potrafi� nic powiedzie� o rodzinie, kt�ra tutaj poprzednio mieszka�a. Jednak�e w�a�ciciele domu mieli do�� rozumu, �eby znikn�� i zatrze� za sob� wszelkie �lady, zanim w zimie 1949 roku przyszli komuni�ci, skonfiskowali meble i warsztaty tkackie miejscowego wyrobu. Rodziny marynarzy, gnie�d��ce si� w drewnianych budach na Po�udniowym Brzegu, szybko zasiedli�y dom; jedne z oficjalnym przydzia�em, inne bez. Takie nazwy, jak �sie�, �korytarz�, �podw�rko�, �boczny pok�j� i �poddasze�, zachowano wy��cznie dla wygody. Z sieni wchodzi�o si� do sze�ciu ma�ych pokoi nale��cych do czterech rodzin, wi�c wszystkich pomieszcze� u�ywano wsp�lnie. Do siedliska, kt�re kiedy� zajmowa�a jedna rodzina, wprowadzi�o si� teraz trzyna�cie rodzin; ka�dej z nich, zwykle trzypokoleniowej, przys�ugiwa� jeden pok�j, najwy�ej dwa. Bior�c pod uwag� krewnych i znajomych z dawnego miejsca zamieszkania, kt�rzy regularnie przybywali z wizyt�, nigdy nie uda�o mi si� policzy�, ilu ludzi tutaj mieszka - gubi�am si� w rachunkach po setce. 3 Nasza rodzina zajmowa�a pok�j o powierzchni mniej wi�cej dziesi�ciu metr�w kwadratowych, z jednym ma�ym oknem wychodz�cym na po�udnie. Mia�o drewnian� ram� i sze�� pionowych pr�t�w, jak okno w wi�ziennej celi. Naturalnie �aden w�amywacz nigdy by nie zaszczyci� odwiedzinami takiej rodziny jak moja. Okno zamykali�my wy��cznie podczas deszczu oraz w ch�odne zimowe noce. W dodatku gliniany mur s�siedniego siedliska, wyrastaj�cy w odleg�o�ci zaledwie trzydziestu centymetr�w, stanowi� wysok� i solidn� barier�. Poniewa� do wn�trza nie wpada�o ani troch� �wiat�a, lampy musia�y si� pali� nawet w ci�gu dnia. Kiedy wytkn�am g�ow� przez okno i spojrza�am ponad s�siedni mur, widzia�am rozwidlone ga��zie rajskiej jab�oni. Strumyczek, kt�ry sp�ywa� z placu zabaw na alei Szko�y �redniej, na uskoku przed drzewem zmienia� si� w kaskad� i wpada� prosto do rzeki. W nocnej ciszy szmer wody przeradza� si� w huk i bardziej przypomina� zawzi�t� k��tni� czy �mierteln� walk� ni� pomiaukiwanie bezdomnego kota. Na szcz�cie nale�a�o do nas r�wnie� niskie pomieszczenie na poddaszu, o powierzchni znacznie mniejszej ni� dziesi�� metr�w kwadratowych, ze spadzistym sufitem. W �wietliku na po�udniowej stronie dachu wida� by�o szare niebo. Je�eli wstaj�c w nocy, nie zachowa�am odpowiedniej ostro�no�ci, uderza�am g�ow� o sufit, a� dzwoni�y dach�wki. Moi rodzice, trzy siostry, dwaj bracia i ja gnie�dzili�my si� w tych dw�ch pokoikach. Nasza kwatera by�a ma�a, a mieszka�c�w wielu, wi�c ca�a sz�stka dzieci musia�a si� pomie�ci� na dw�ch pryczach na poddaszu, zbitych przez ojca. Ojciec z matk� spali na dole na macie z w��kna orzecha kokosowego. Reszt� miejsca w pokoju zajmowa�o biurko z pi�cioma szufladami, stare wiklinowe krzes�o, st� i kilka sto�k�w. Kiedy my, dzieciaki, troch� podro�li�my, musieli�my wieczorami demontowa� st� w pokoju rodzic�w, aby z�o�y� ��ko dla braci. Za dnia by�o ono rozbierane, a st� wraca� na swoje miejsce i mogli�my przy nim je��. Kiedy nadchodzi� czas k�pieli, demontowali�my zar�wno st�, jak i sto�ki. Wiem, �e to brzmi skomplikowanie, ale kiedy nabierze si� wprawy, wszystko staje si� proste. W roku 1980 min�o dwadzie�cia dziewi�� lat, odk�d moja rodzina zamieszka�a w tej kwaterze. Pierwszego lutego 1951 roku rodzice z dwiema starszymi c�rkami przeprowadzili si� tutaj z terenu le��cego na p�noc od rzeki. W latach pi��dziesi�tych Mao Tse-tung nakazywa� ludziom mie� coraz wi�cej dzieci. Im wi�cej ludzi, tym pa�stwo silniejsze i �atwiej o sukcesy, a je�li wojna atomowa zmiecie po�ow� ludno�ci kuli ziemskiej, Chi�czycy zdominuj� �wiat. I tak w ci�gu kilkunastu lat liczba ludno�ci Chin wzros�a o sto pi��dziesi�t procent, w latach osiemdziesi�tych osi�gaj�c miliard. Po moich narodzinach nasza rodzina liczy�a osiem os�b. Z pocz�tku wcale nie wydawa�o si� t�oczno, bo bracia i siostry, kt�rych partia wys�a�a na wie�, rzadko przyje�d�ali do domu. Kiedy jednak rewolucja kulturalna dobieg�a ko�ca, m�odzi mieszka�cy miast zacz�li do nich wraca� i moi bracia oraz siostry na dobre zjechali do domu. Przed 1980 rokiem nasza ma�a, dwupokojowa kwatera, bardziej zat�oczona ni� chlewik, p�ka�a w szwach. Ledwo w niej by�o mo�na pomie�ci� si� na stoj�co. Nie musz� m�wi�, �e latem tamtego roku, kiedy wszyscy cz�onkowie rodziny deptali sobie wzajemnie po nogach, �atwo dochodzi�o do spi��. Matka powiedzia�a, �e przyszed� list od Du�ej Siostry; przyje�d�a do domu za par� dni. Du�a Siostra znalaz�a si� w pierwszej grupie m�odzie�y wys�anej na wie�, co oznacza�o, �e najtrudniej jej by�o powr�ci� do miasta. W tym czasie rozwiod�a si� dwukrotnie i dorobi�a tr�jki dzieci, z kt�rych najstarsze by�o zaledwie sze�� lat m�odsze ode mnie. Swoje dzieci zaraz po urodzeniu odsy�a�a pod opiek� naszych rodzic�w, a sama zajmowa�a si� kolejnym rozwodem czy ponownym zam��p�j�ciem. �Przekl�te ladaco!� Ju� na samo jej wspomnienie matce cisn�y si� przekle�stwa na usta. �Jak to mo�liwe, �e ta gadzina jest moj� c�rk�?� Za ka�dym razem, gdy Du�a Siostra zjawia�a si� w domu, momentalnie skaka�y sobie z matk� do oczu, wrzeszcz�c i t�uk�c meble. Od s��w, jakie w�wczas pada�y, kr�ci�o mi si� w g�owie. Pr�dzej czy p�niej siostra prowokowa�a matk� do p�aczu, a sama wychodzi�a z triumfalnie podniesionym czo�em. Wi�c dlaczego, zastanawia�am si�, matka m�wi o niej z tak� czu�o�ci�, kiedy jej nie ma w pobli�u? Jak tylko si� dowiedzia�a, �e pierworodna c�rka wraca do domu, tak si� przej�a, �e nie mog�a usiedzie� na miejscu. Nie potrafi�am si� pozby� wra�enia, �e siostr� i matk� ��czy co�, czego my, pozosta�e dzieci, nie potrafimy zg��bi�, a nawet gdyby nam si� to uda�o, to i tak ten szczeg�lny rodzaj porozumienia pozostanie dost�pny wy��cznie dla wtajemniczonych, a z nami nie ma nic wsp�lnego. Tamtego lata nast�pi�o kilka wydarze�, kt�re sprawi�y, i� zacz�am my�le�, �e ta wi� w jaki� spos�b dotyczy r�wnie� i mnie. A poniewa� Du�a Siostra by�a jedynym cz�onkiem rodziny, od kt�rego mog�am cokolwiek wyci�gn��, ja tak�e, podobnie jak matka, z niecierpliwo�ci� czeka�am na jej przyjazd. Wiedzia�am, �e jestem dla matki kim� szczeg�lnym. Urodzi�a o�mioro dzieci, z czego dwoje zmar�o. Ja by�am sz�sta. Zawsze czu�am, �e ma dla mnie specjalne miejsce w sercu, i wcale nie dlatego, �e by�am najm�odsza. Nie potrafi� znale�� odpowiednich s��w, aby to opisa�. Nigdy mnie nie rozpieszcza�a ani nie przymyka�a oczu na moje wady i zawsze trzyma�a mnie kr�tko, tak jakby si� opiekowa�a cudzym dzieckiem i robi�a wszystko, aby nie mo�na jej by�o zarzuci�, �e niedbale wywi�zuje si� z obowi�zku. Ojciec tak�e traktowa� mnie inaczej ni� pozosta�e dzieci, ale jego podej�cie r�ni�o si� od postawy matki. Z natury ma�om�wny, ze mn� nie rozmawia� prawie wcale. Jego rezerwa mnie onie�miela�a. Kiedy wpada� w gniew, chwyta� za bambusowy kij i spuszcza� lanie niepos�usznemu dziecku. Podczas gdy matka przymyka�a oko na wybryki moich braci i si�str, ojciec nie by� sk�onny do wybaczania, jednak na mnie nigdy si� nie rozz�o�ci� i nigdy mnie nie zwymy�la�. Czasami dostrzega�am niepok�j w oczach ojca, kiedy spogl�da� w moj� stron�; matka te� patrzy�a zimnym wzrokiem. Czu�am, �e jestem powodem ich rozczarowania, kim�, kto nie powinien pojawi� si� na �wiecie, zagadk�, kt�rej nie potrafili rozwi�za�. 4 Ojciec siedzia� na sto�ku w sieni i zwija� kolejnego skr�ta. Sto�ek by� nieco wy�szy od pozosta�ych, warstwa czerwonej farby dawno ju� si� z�uszczy�a i tylko tu i �wdzie wida� by�o jej �lady. Siedzenie zdobi� czerwony kwiat i cztery kafelki wy�o�one wok� niego. Nie mia�am poj�cia, sk�d wzi�� si� u nas taki wyszukany mebel. Pomimo s�abego o�wietlenia ojciec zr�cznie skr�ca� tytoniowe li�cie, bo wcale nie musia� patrze� na to, co robi. Mia� bardzo d�ugie, niezbyt ciemne brwi, wydatne ko�ci policzkowe i b�yszcz�ce oczy, chocia� �le widzia�. Po zachodzie s�o�ca traci� wzrok. Rzadko si� u�miecha�, nie pami�tam, a�eby si� kiedykolwiek roze�mia� czy zap�aka�. Dopiero gdy doros�am, zrozumia�am, �e jego pow�ci�gliwo�� by�a wynikiem rozliczonych �yciowych do�wiadcze�. Poniewa� nie odznacza� si� sk�onno�ci� do wynurze�, rozumia�am go najmniej z ca�ej rodziny. Wr�ci�am do domu i zasta�am drzwi zamkni�te na zasuwk�. Z pokoju dochodzi�y odg�osy k�pieli. - Matka jest w domu - oznajmi�, a jego akcent z prowincji Cze-ciang by� tak samo wyra�ny jak zawsze. - Jeste� g�odna? - zwr�ci� si� do mnie. - Nie - odpowiedzia�am. Powiesi�am tornister na ko�ku na �cianie. - We� sobie troch� jedzenia, je�eli zg�odnia�a�. - Poczekam, a� Czwarta Siostra i Pi�ty Brat wr�c� do domu -powiedzia�am. Plusk wody z miejsca wprawi� mnie w z�y humor. Matka by�a robotnic�, harowa�a, aby pom�c utrzyma� rodzin�, a za ca�e wyposa�enie s�u�y� jej dr�g i dwie d�ugo�ci liny. Butle tlenowe, kt�re powinno nosi� czterech tragarzy, d�wiga�o po pomo�cie na statek zaledwie dw�ch. Matka z trudem zdoby�a t� prac�. Raz, kiedy si� po�lizgn�a i wpad�a do wody - walcz�c o �ycie, trzyma�a si� kurczowo butli z tlenem. �Mog� je dalej nosi� - to by�y jej pierwsze s�owa, kiedy j� wyci�gni�to z wody. Nie powodowa�a ni� nadzieja na zdobycie tytu�u �wzorowej pracownicy�, tylko l�k przed utrat� pracy - robotnik�w takich jak ona mo�na by�o zwolni� w ka�dej chwili. Matka nosi�a kosze z piaskiem, z dach�wkami, z cementem. Jeszcze przed moim przyj�ciem na �wiat, gdy zako�czono budow� miejscowej fabryki farmaceutycznej, zg�osi�a si� na ochotnika do noszenia ceg�y szamotowej, kt�r� wyk�adano palenisko. Zaczyna� si� okres g�odu i ju� wtedy by�a chuda jak szczapa. Do dw�ch koszy zawieszonych na ko�cach dr�ga �adowano po cztery spore ceg�y szamotowe i trzeba je by�o przenie�� z nabrze�a na wzg�rze; nawet bez obci��enia pokonanie tej drogi wymaga�o pi��dziesi�ciu minut. Dni�wka wynosi�a nieca�e dwa juany. Pozosta�e dwie robotnice nios�y tylko po dwie ceg�y w ka�dym z koszy, ale by�y tak wyczerpane i zag�odzone, �e praca okaza�a si� ponad ich si�y. Kiedy s�dzi�y, �e nikt nie patrzy, po prostu wrzuci�y ceg�y do stawu przy �cie�ce. Jednak kto� to zauwa�y� i z miejsca je zwolniono. Pewnego razu matka narazi�a si� przewodnicz�cemu komitetu mieszka�c�w i straci�a pozwolenie na prac�. Jedynym wyj�ciem by�o rozejrze� si� za robot� w kt�rej� z s�siednich dzielnic. Przewodnicz�cy komitetu mieszka�c�w w innej dzielnicy, dobra dusza, powiedzia� jej: - Mam ekip� tragarzy z�o�on� z �elementu�. Czy to by przeszkadza�o? Matka pospiesznie odpar�a, �e nie. I tym sposobem zacz�a pracowa� �pod kontrol� mas� wraz z grup� ludzi, kt�rzy w przesz�o�ci lub obecnie mieli problemy polityczne - robotnikami wyznaczonymi do rob�t, jakich nikt inny nie chcia� wykonywa�. Matka chodzi�a z ekip� tragarzy do odleg�ej stoczni w Zatoce Bia�ego Piasku, gdzie na r�wni z m�czyznami, ze �piewem na ustach, harowa�a, zalewaj�c si� potem. Dotrzymywa�a im kroku przy d�wiganiu kamiennych blok�w na fundamenty i arkuszy stalowej blachy na kad�uby statk�w. Ponownie wpad�a do wody, lecz tym razem o ma�o nie uton�a; jednak tak d�ugo robiono jej sztuczne oddychanie, a� brudna rzeczna woda chlusn�a ustami z �o��dka. Dziesi�tki lat ci�kiej fizycznej pracy da�y �niwo w postaci problem�w z sercem, anemii, kt�ra w ko�cu doprowadzi�a do nadci�nienia, reumatyzmu, uszkodzenia stawu biodrowego oraz b�lu ca�ego cia�a. Dopiero kiedy by�am w gimnazjum, matce uda�o si� zmieni� prac� - pali�a w stoczni ogie� pod kot�em na wod�. To nowe zaj�cie - utrzymywanie �aru pod kot�em przez ca�y dzie� -by�o uwa�ane za lekk� prac�. Ogie� nale�a�o zgasi� w �rodku nocy i rozpali� o czwartej nad ranem, usun�� popi�, potem do�o�y� w�gla tak, aby o pi�tej, kiedy przyjdzie pierwsza zmiana, w kotle by� wrz�tek. Matka mieszka�a w przyfabrycznym hotelu robotniczym dla kobiet, wraca�a do domu jedynie na weekendy i zazwyczaj zaraz, po obiedzie k�ad�a si� spa�. Nawet je�li stara�am si� poprawi� jej nastr�j, przynosz�c wod� do mycia, w zamian spotyka�y mnie jedynie po�ajanki i wyrzekania. Podwija�am jej koszul� i obmywa�am plecy; barki, stwardnia�e od d�wigania ci�ar�w, wygl�da�y jak grzbiet wielb��da, a w miejscu, gdzie opiera� si� dr�g, utworzy� si� garb. Potem my�am prz�d; zwiotcza�e piersi wisia�y jak puste woreczki - bezu�yteczny nadmiar sk�ry le��cy na brzuchu. Zanim wycisn�am �ciereczk� i wzi�am si� do mycia od pasa w d�, matka ju� spa�a kamiennym snem, z ramionami zwisaj�cymi z ��ka i nie�adnie rozrzuconymi nogami. W ca�ym domu s�ycha� by�o chrapanie przypominaj�ce chrumkanie �wini, z ust ciek�a �lina. Uk�adaj�c matce ramiona na ��ku, z odraz� odwraca�am g�ow�. Gdy sz�a do pracy, wszystkie domowe obowi�zki przejmowa� ojciec, kt�ry by� na rencie. Mimo �e nic nie widzia� po zachodzie s�o�ca, robi� pranie i gotowa�, poruszaj�c si� po omacku. W�a�ciwie od niemowl�ctwa zajmowa� si� mn� wy��cznie ojciec. W soboty wstawa�am wraz z Czwart� Siostr� o �wicie, �eby stan�� w kolejce do rze�nika, gdzie za nasze cztery kupony mog�y�my kupi� oko�o �wierci kilo wieprzowiny. Gotowa�y�my garnek aromatycznego wywaru i wpatruj�c si� w niego �apczywie, czeka�y�my na powr�t matki. A ona, zamiast okaza� zadowolenie, beznami�tnie dzioba�a pa�eczkami w garnku mi�dzy kawa�kami mi�sa. Kt�rego� wieczoru ojciec nie wytrzyma�; uderzy� pi�ci� w st� i str�ci� swoj� miseczk� na ry� i pa�eczki. Potem my, dzieci, zostali�my wyrzuceni z pokoju i rozp�ta�a si� wielka awantura. Im bardziej przybiera�a na sile, tym cichsze stawa�y si� g�osy rodzic�w, aby�my nie s�yszeli, co m�wi�. Podejrzewa�am, �e matka wy�ywa si� na ojcu, chc�c wy�adowa� frustracj�, i by�am na ni� bardzo z�a. Prawie nigdy nie wychodzili�my z matk� do sklepu czy do krewnych. Z biegiem lat popada�a w coraz dziwniejsze nastroje; poznawali�my to po ordynarnych s�owach, jakie p�yn�y z jej ust. By�am przyzwyczajona do tego, �e ludzie w siedlisku czy na ulicy obrzucaj� si� wyzwiskami, kln� i m�wi� obel�ywie o przodkach. Jednak to by�a moja matka, wi�c te przekle�stwa i wyzwiska wprawia�y mnie w zak�opotanie. Znajdowa�am wady niemal we wszystkim, co robi�a: za g�o�no przesuwa�a sprz�ty podczas sprz�tania, cz�sto rozlewa�a p�yn do mycia garnk�w na pod�og�, trzaska�a drzwiami wej�ciowymi tak mocno, �e a� dr�a�y �ciany na poddaszu, a za ka�dym razem, kiedy otwiera�a usta, m�wi�a podniesionym g�osem. Nie mog�am tego znie��. Nie cierpia�am nazywa� jej matk�, ani w rozmowie z ni�, ani za jej plecami, i rzadko kiedy si� do siebie u�miecha�y�my. Nurtowa�o mnie, jak� matk� by�a osiemna�cie, a w�a�ciwie dziewi�tna�cie lat temu, gdy zasz�a w ci��� i gdy zaczyna�a mnie wychowywa�. Nie pami�tam, �eby matka kiedykolwiek wygl�da�a �adnie czy chocia�by korzystnie. A mo�e celowo wymaza�am z pami�ci jakie� atrakcyjne wspomnienia? Patrzy�am, jak stopniowo zmienia si� w schorowan� kobiet� z psuj�cymi si�, plombowanymi z�bami, to znaczy z paroma z�bami, jakie jej pozosta�y. Mia�a obrz�kni�te, opuszczone, nieruchome powieki, wiecznie mru�y�a oczy, a� w ko�cu patrzy�a przez szparki i ledwo poznawa�a ludzi. Nawet gdyby pr�bowa�a uczesa� w�osy, i tak przypomina�yby siano, bo stercza�y na wszystkie strony i siwia�y z ka�dym dniem. Niewiele pomaga� postrz�piony s�omkowy kapelusz, kt�ry przewa�nie nosi�a. Poza tym si� kurczy�a, jakby sprasowa�y j� d�wigane ci�ary, a przez zgarbione plecy wydawa�a si� ni�sza i grubsza, ni� by�a w rzeczywisto�ci. Chodz�c, pow��czy�a nogami, jakby podeszwy st�p mia�a z o�owiu, jej uda i �ydki sta�y si� grube i masywne od ci�kiej pracy, a paluchy powykr�cane. Stopy nie krwawi�y, nawet je�li nadepn�a na ostry kamie�. I bardzo jej dokucza�a grzybica, poniewa� przez okr�g�y rok chodzi�a po b�ocie. Raz, jedyny raz, obudzi� mnie wczesnym rankiem stukot drewnianych sanda��w matki o kamienne stopnie - zadziwiaj�co mi�y odg�os. Os�aniaj�c si� papierow� parasolk�, wysz�a z siedliska na i si�pi�cy deszcz, a mnie uderzy�a my�l, �e kiedy� matka mia�a, musia�a mie�, aksamitn� cer� i m�od�, j�drn� twarz. Powoli zacz�am pojmowa�, dlaczego matka nie lubi luster. Raz narzeka�a do si�str, �e w domu nie ma ani jednego przyzwoitego lustra. Siostry przemilcza�y t� uwag�, zapewne instynktownie wyczuwaj�c, �e w ten w�a�nie spos�b daje im do zrozumienia, i� nie znosi luster. Z czasem mi�dzy matk� a mn� wyr�s� mur poro�ni�ty traw� i krzakami; pi�� si� coraz wy�ej i wy�ej, a� w ko�cu �adna z nas nie wiedzia�a, co z nim zrobi�. Tak naprawd� to by�a krucha �cianka, kt�r� mog�y�my zburzy�, gdyby�my chcia�y, tylko nigdy nie przysz�o nam na my�l - a przynajmniej mnie nie przysz�o - �eby podj�� tak� pr�b�. Raz czy dwa, nie wi�cej, dostrzeg�am czu�o�� w jej oczach i wtedy pomy�la�am, �e by� mo�e, mimo wszystko, nie jestem niechcianym dzieckiem. W tamtych chwilach wydawa�o mi si�, �e potrzebny jest jaki� serdeczny gest z mojej strony; ale niestety, zanim si� na niego zdoby�am, czu�e spojrzenie znika�o, dopiero kiedy sko�czy�am osiemna�cie lat, uda�o mi si� spojrze� wstecz i wyra�nie zobaczy� swoj� przesz�o��. 5 Drzwi si� otworzy�y i stan�a w nich matka, od�wie�ona po k�pieli. - Przynie� wiadro, Ma�a Sz�stko - poleci�a. Mia�a na sobie koszul� domowej roboty bez r�kaw�w i ko�nierza, spodnie do kolan, a na nogach sfatygowane drewniane sanda�y. Razem podnios�y�my wanienk�, �eby wyla� brudn� wod� do wiadra. Matka powiedzia�a, �e Du�a Siostra b�dzie w domu dzi� wieczorem, a najp�niej jutro. - Mo�esz sobie czeka�, ile ci si� �ywnie podoba - odpar�am z zamierzonym okrucie�stwem. - Ona przygotowuje ci� na sw�j przyjazd jesieni�. - Nieprawda - zaprzeczy�a z uporem. - Je�eli napisa�a, �e przyje�d�a, to tak b�dzie. Jej rysy zmi�k�y na samo wspomnienie mojej najstarszej siostry, a ja, kiedy spojrza�am w g�r�, zapomnia�am o tym, co robi�, i rozla�am wod� na cementow� pod�og�. - Uwa�aj! - warkn�a. - Czy nie potrafisz niczego porz�dnie zrobi�?! D�wign�am pe�ne wiadro i wynios�am je za pr�g. - Nie wylewaj! Zostaw do mycia pod�ogi na poddaszu - powiedzia�a g�o�niej, ni� to wydawa�o si� konieczne. Woda by�a bardzo cenna, bo opr�cz tego, �e du�o si� za ni� p�aci�o, w ka�dej chwili mog�a zosta� odci�ta. Kilka setek rodzin korzysta�o z jedynego kranu za alej� Szko�y �redniej. Czekanie w kolejce stanowi�o zaledwie cz�� problemu, poniewa� woda, je�li w og�le lecia�a, by�a m�tnie ��ta. Natomiast kiedy czerpali�my wod� z rzeki, przy czym trzeba si� by�o sporo nam�czy�, musieli�my dodawa� do niej a�unu albo chloru, a�eby si� nadawa�a do picia czy gotowania, a i tak pozostawa� metaliczny smak. Wi�c z wyj�tkiem okres�w, kiedy bie��ca woda by�a odci�ta, wody z rzeki u�ywali�my wy��cznie do prania i mycia pod��g. Ka�da z rodzin mia�a tak ma�o �yciowej przestrzeni, �e wod� musieli�my trzyma� w skopkach we wsp�lnej kuchni, wi�c zawsze jej wszystkim brakowa�o. M�czy�ni i ch�opcy zazwyczaj k�pali si� w rzece, chyba �e lenili si� zej�� z g�ry. W takim wypadku, rozebrani do samych spodenek, myli si� w miskach na kamiennych stopniach na podw�rku. Czemu mieliby si� kr�powa�, skoro latem chodzili r�wnie sk�po odziani? Bardziej wstydliwi m�czy�ni k�pali si� pod os�on� nocy, ale poniewa� by�o ich niewielu, ablucje na dworze stanowi�y norm�. Oblewali si� wod� z misy i wszystko im si� odznacza�o przez mokre spodenki. Ju� jako ma�a dziewczynka wiedzia�am dok�adnie, co maj� mi�dzy nogami, a kiedy sz�am po co� do kuchni lub wychodzi�am na podw�rko, �eby wyla� brudn� wod� do rowu, wr�cz musia�am si� przeciska� wzd�u� rz�du m�czyzn, m�odych i starych, kt�rzy stali praktycznie rami� w rami�. W dodatku bez �adnych zahamowa� siusiali do odp�ywu na oczach wszystkich. Bywa�o, �e podczas d�ugiego, wlok�cego si� lata przez miesi�c nie spad�a kropla deszczu. Potem, kiedy Jangcy zaczyna�a przybiera�, masy wody powoli, acz nieub�aganie sp�ywa�y z wy�szych partii g�r i setki metr�w brzegu znika�y zalane w ci�gu jednej nocy, gdy nastawa�a pora powodzi. Kto�, kto nie cierpia� podczas upa��w w tym mie�cie, prawdopodobnie nie jest w stanie zrozumie�, jak prze�eraj� one serce i zatykaj� wszystkie pory na sk�rze, przepalaj�c j� na wylot. Przewa�nie nie ma wiatru, lecz kiedy ju� wieje, przypomina to dolewanie oliwy do ognia i cz�owiek czuj� si� jak zamkni�ty w parowniku i rozgotowany. Kiedy my, kobiety, si� k�pa�y�my, m�czy�ni musieli siedzie� na zewn�trz, dop�ki nie sko�czy�y�my, i wtedy wracali do domu, naburmuszeni i �li. Najpierw nape�nia�y�my drewniany szaflik, dodaj�c par� kropli wrz�tku, �eby nieco ogrza� wod�, potem zamyka�y�my drzwi na zasuwk�, rozbiera�y�my si� i bra�y�my b�yskawiczn� k�piel, nerwowe jak koci�ta. Zwil�a�y�my cia�o, szybko naciera�y�my si� kawa�eczkiem myd�a, potem je sp�ukiwa�y�my i to by�a ca�a nasza k�piel. Przy pi�ciu kobietach w rodzinie czasami brakowa�o czasu, aby�my si� mog�y wyk�pa� pojedynczo, wi�c my, siostry, t�oczy�y�my si� w pokoju wszystkie razem. Poniewa� nie znosi�am, by ktokolwiek ogl�da� mnie nag�, nawet je�eli by�y to siostry czy matka, czeka�am, a�eby wyk�pa� si� na ko�cu, i wtedy bra�am misk� zimnej wody, zamyka�am za sob� drzwi i szybko obmywa�am si� g�bk�. Wszyscy uwa�ali, �e zachowuj� si� ekscentrycznie, zajmuj�c sama rodzinny pok�j, i mieli mi to za z�e. Tak by�o w lecie. Kiedy si� och�adza�o, k�piel stawa�a si� jeszcze trudniejsza. Brakowa�o gor�cej wody; a poniewa� nie sta� nas by�o na publiczn� �a�ni�, k�pali�my si� rzadziej albo wcale. Robotnicy, gdziekolwiek si� ruszyli, rozsiewali wok� siebie wo� potu, co dodawa�o jeszcze jeden silny od�r do natr�tnej mieszaniny zapach�w. Ch��d zim� by� r�wnie dokuczliwy jak upa� latem. Nasze domy nie mia�y ogrzewania, opa� by� praktycznie nieosi�galny, wi�c grzali�my d�onie o termofor albo siedzieli�my st�oczeni przy piecyku, a czasami owini�ci w ko�dry le�eli�my w ��ku. Na noc naci�gali�my na siebie tyle ubra�, ile si� zmie�ci�o, i le��c w ��kach, cierpieli�my do rana, ze stopami i d�o�mi jak sople lodu. Nie pami�tam z dzieci�stwa takiej zimy, �ebym nie odmrozi�a r�k, przez co moje palce wygl�da�y jak marchewki. Cisn�am �cierk� do wiadra, unios�am je na zgi�tym przedramieniu prawej r�ki i przechylona, ostro�nie przenios�am sw�j ci�ar pod schody. Prze�o�y�am wiadro do lewej r�ki, praw� uchwyci�am chybotliw� por�cz i szykowa�am si� do wej�cia na poddasze. - Teraz zostaw to mycie pod�ogi! - zawo�a�a gderliwie matka. -Woda w czajniku jeszcze jest gor�ca. Wyk�p si� najpierw. Ostygnie, jak b�dziesz marudzi�. Zawsze mi tak rozkazywa�a. Wi�c postawi�am wiadro i sta�am z nieszcz�liw� min� u podn�a schod�w. Matka star�a wod�, kt�ra wyla�a si� podczas k�pieli, i zanios�a szmat� do suchego k�ta, a pozosta�e stru�ki szybko wsi�k�y w pod�og�. Ojciec spojrza� na mnie i da� znak, �ebym zrobi�a, jak matka ka�e. Nie chc�c mu si� sprzeciwia�, wzi�am misk� i posz�am do kuchni po wrz�tek. Potem zamkn�am drzwi i zdj�am ubranie. Widok mego spoconego, nagiego cia�a i zapach potu spod pach przyprawi� mnie o md�o�ci. II 1 W tym czteromilionowym mie�cie s� dziesi�tki uniwersytet�w i innych uczelni, ale nie ma ulicy Uniwersyteckiej. Natomiast na Po�udniowym Brzegu jest aleja Szko�y �redniej. Zdaje si�, �e wiele lat temu otwarcie pierwszej w tej dzielnicy slums�w szko�y �redniej, kt�ra stan�a na szczycie wzg�rza, musia�o by� nie lada wydarzeniem. Jednak dla uczni�w tej szko�y uczelnie r�wnie dobrze mog�yby si� znajdowa� na innej planecie. Na palcach jednej r�ki mo�na by�o policzy� absolwent�w liceum na Po�udniowym Brzegu, kt�rzy mieli szcz�cie zda� egzaminy wst�pne na uczelni�. Niekt�re szko�y �rednie od dziesi�ciu lat albo i d�u�ej �nie pami�ta�y� o konieczno�ci przygotowania uczni�w do egzamin�w i w ko�cu likwidowa�y klasy licealne, udowadniaj�c w ten spos�b, �e okoliczna m�odzie� nie nadaje si� do kontynuowania nauki. W zwi�zku z tym ka�de spotkanie absolwent�w sta�oby si� zjazdem drobnych handlarzy, przewo�nik�w z �odzi na rzece i robotnik�w ze stoczni. Mieszka�am niedaleko alei Szko�y �redniej, szerszej od innych, brukowanej, mniej stromej ni� pozosta�e ulice. Po obu bokach pochy�ego chodnika sta�y zapadaj�ce si� drewniane rudery, kt�rych mieszka�cy utrzymywali si� ze sprzeda�y drobnych artyku��w: sosu sojowego, octu winnego i soli albo igie�, nici, sznurowade� czy guzik�w. Budka z komiksami, w kt�rej mo�na by�o kupi� r�wnie� cukierki i orzeszki ziemne, sta�a na szczycie kamiennych stopni. W deszczowe dni stara kobieta zabiera�a ksi��ki do domu i rozk�ada�a interes na drewnianych sto�kach w drzwiach wej�ciowych. Czasami trudno si� by�o przedrze� z jednego ko�ca ulicy na drugi, bo mn�stwo ludzi gromadzi�o si� na stopniach, pod okapami, w drzwiach i w otwartych oknach. - Ty padalcu, ty gadzino, ty �abi skrzeku, wydaje ci si�, ze mo�esz wylewa� mi nocnik na g�ow�, co?! Nie wiesz, z kim zadzierasz! We �bie ci si� poprzewraca�o?! - Szkoda �liny na takiego skurwysyna! Do�� mu! - Pieprz� twoich przodk�w! My�lisz, �e kim, do diab�a, jeste�?! - Pieprz� ca�a twoj� rodzin� pi�� pokole� wstecz, z tob� na czele! Postronni obserwatorzy, w obawie, �e mo�e nie doj�� do b�jki, jeszcze podjudzali zwa�nione strony. Mieszka�cy Czungcing s� porywczy i maj� ostre j�zyki. Wybuchaj� jak fajerwerki i s�ycha� ich kilka dzielnic dalej. Ludzie z Po�udniowego Brzegu �atwiej wpadaj� w gniew ni� ci z centrum miasta. Tu si� nie rzuca s��w na wiatr - sp�r pozostaje rozstrzygni�ty, dopiero gdy b�y�nie n�. Jednocze�nie s� bardzo prostolinijni. Je�eli ci� polubi�, nie ma rzeczy, kt�rej by dla ciebie nie zrobili. Mieszka�cy centrum natomiast lubi� wiedzie�, z kt�rej strony wieje wiatr; wol� najpierw oceni� mo�liwo�ci swoich przeciwnik�w i nie podejm� walki, je�eli nie s� pewni wygranej. Ale tylko si� odwr�� do nich plecami, to dopadn� ci� pr�dzej czy p�niej i b�dziesz mia� si� z pyszna. W dzieci�stwie widzia�am wiele ulicznych b�jek. P�niej, kiedy czyta�am ksi��ki o walkach Wschodu i ogl�da�am filmy kung--fu w telewizji, zda�am sobie spraw�, �e ich bohaterowie, postaci pozytywne, byli nikim innym, jak dobrze ubranymi chuliganami, kt�rym brakowa�o soczystego j�zyka uczestnik�w ulicznych burd. Kiedy dochodzi�o do bijatyki, gapie rozst�powali si�, aby zrobi� miejsce walcz�cym. Ach, miejscowy chojrak trafi� dzi� na godnego przeciwnika! - Hej, przesta�cie! Ten facet krwawi! Takie okrzyki nie robi�y na nikim wra�enia. - Idzie policja! To skutkowa�o. M�czy�ni podbiegali i rozdzielali walcz�cych. Przewa�nie ludzie odnosili si� do policji z niech�ci�. Ale kiedy wybucha� sp�r, jedni drugich ci�gn�li na posterunek. Wszyscy najwyra�niej �ywili szacunek dla w�adzy. Najokazalszy budynek w okolicy, kiedy� herbaciarnia, sta� obok lokalnego sklepu i m�g�by pomie�ci� jak�� setk� ludzi. W dawnych czasach bajarze zabawiali tu wieczornych go�ci, rytmicznie deklamuj�c Romans trzech kr�lestw, Banit� z mokrade� czy Dzielne czyny m�odych wojownik�w, i zawsze wszystkie miejsca by�y zaj�te. Jaki� czas przed moimi narodzinami herbaciarni� przerobiono na sto��wk� Komuny Ludowej, a kiedy mia�am cztery czy pi�� lat, przemianowano j� na Kwater� S�o�ca ku czci przewodnicz�cego Mao. W ko�cu urz�dzono tam baz� rewolucyjnych buntownik�w oraz miejsce, gdzie okoliczni wrogowie ludu, �demony wo�u� i �duchy w�a�, byli poddawani krytyce mas; ofiary tego publicznego poni�enia wyprowadzano na ulice i zmuszano do paradowania w o�lich czapkach. Poniewa� w owych czasach nie wolno mi by�o przest�pi� progu tamtego domu, sta�am na stopniach na zewn�trz i wspinaj�c si� na palce, czeka�am w napi�ciu na okazj�, by zajrze� i zobaczy�, co si� tam dzieje. Potem przez wiele lat nad frontowymi drzwiami wisia�a tablica z napisem: GRUPA STUDIUJ�CA MY�LI MAO TSE-TUNGA. �Studenci� si� zmieniali, lecz twarze zawsze mia�y ten sam przywi�d�y wygl�d, a zapyzia�e cia�a wydziela�y taki sam od�r. Pod koniec lat siedemdziesi�tych, gdy ostatnie takie grupy znikn�y, ka�dego wieczoru przed oczyma ha�a�liwych doros�ych i ich rozbrykanych pociech, szczelnie wype�niaj�cych dom, migota� ekran czarno-bia�ego telewizora. Widzowie bli�ej ekranu siedzieli na sto�kach, ci z ty�u musieli na nich sta�. Ja nie mog�am sobie pozwoli� na luksus ogl�dania telewizji, bo musia�am si� przygotowywa� do egzaminu wst�pnego na uczelni�. 2 Kiedy ko�czy�y si� lekcje w szkole, s�o�ce pra�y�o dokuczliwie. Wi�c id�c z tornistrem na plecach, szuka�am ch�odniejszych miejsc. Przy drodze ros�y oleandry o delikatnych r�owych kwiatach, opieraj�c ga��zie o omsza�y mur. Skr�ci�am w miejscu, gdzie wisia�y dwie �cienne gazetki, i wesz�am mi�dzy drzewa. Wilgotna ziemia na zacienionym terenie mia�a md�os�odki, zbutwia�y zapach nawet podczas upa�u, wi�c wola�am piec si� na s�o�cu ni� i�� w cieniu. Wracaj do domu, nakaza�am sobie w duchu. Dzisiaj tam nie p�jd�. Nie p�jd�! Nast�pnym razem? Zobacz�. Ale na pewno nie dzisiaj. Kiedy jednak mija�am budynek szkolnego biura, nogi same mnie zanios�y na kamienn� �cie�k�. Wesz�am po schodach i stan�am przed znajomymi drzwiami. - Wejd�, prosz�. Te same dwa s�owa. Zawsze wiedzia�, �e to ja stoj� przed drzwiami. Kiedy znalaz�am si� w �rodku, gdzie� ulecia�y szalone my�li, jakie nachodzi�y mnie na drodze. Usiad�am na starym wiklinowym krze�le naprzeciw nauczyciela historii. Du�e pomieszczenie, by�� klas�, podzielono na kilka mniejszych. Czerwony papier, na kt�rym wypisywa�o si� has�a, le�a� na szczycie biblioteczki wraz z kilkoma po�amanymi �ysymi p�dzelkami. Ka�dy nauczyciel mia� do dyspozycji biurko, chwiejne wiklinowe krzes�o oraz dwa lub trzy sto�ki. Przez pozbawione zas�on okno na po�udniowej stronie wpada�y jaskrawe promienie s�o�ca. Zamalowana zielon� farb� szyba w okienku przy biurku broni�a cz�ciowo dost�pu s�o�cu i t�umi�a okrzyki dochodz�ce z boiska do koszyk�wki za szko��. Po�r�d soczy�cie zielonych wzg�rz otaczaj�cych miasto sta�y ukryte letnie domy mo�nych tego �wiata, wybudowane w stylu angielskim i francuskim; kiedy� zajmowali je ludzie z najbli�szego otoczenia Czang Kajszeka oraz jego ameryka�scy doradcy, obecnie mieszkali w nich dzia�acze partyjni wysokiej rangi. Nigdy nie mia�am okazji przyjrze� si� tym domom, mog�am sobie jedynie wyobra�a�, jak wygl�daj�; ta cz�� miasta by�a dla mnie jak z innej planety. Pi�trowy budynek biura szko�y, ze swoim sko�nym dachem i du�ymi oknami, by� naj�adniejszym domem, jaki dot�d mia�am okazj� widzie� od wewn�trz. To nic, �e stare schody skrzypia�y i trzeszcza�y, kiedy si� po nich st�pa�o, a drzwi i okiennice trzyma�y si� w ca�o�ci wy��cznie dzi�ki temu, �e zosta�y obite tektur�, kt�ra p�ka�a i dar�a si�, gdy zbyt mocno je kopni�to czy zatrza�ni�to, co do�� cz�sto si� ostatnio zdarza�o. Kiedy po raz pierwszy wesz�am do biura, napomkn�am nauczycielowi historii, �e w jaki� spos�b wszystko tutaj wydaje mi si� znajome, z pomalowanym na zielono oknem, drzwiami wzmocnionymi tektur� i �cianami z grubej ceg�y w��cznie, wi�c je�li nie by�am w tym miejscu w poprzednim �yciu, to musia�am je widzie� we �nie. Zreszt� podobnie by�o z samym nauczycielem. Kogo� mi przypomina� i czasami si� nawet zastanawia�am, czy to nie on mnie �ledzi. Lecz zanim zd��y�am si� z nim podzieli� t� my�l�, spojrza� mi z zaciekawieniem w oczy i nieznacznie si� u�miechn��. Od tego dnia przesta� ze mn� rozmawia� jak nauczyciel z uczennic�. W�osy nosi� kr�tko przyci�te, przez co trudno by�o odgadn��, czy s� g�ste, czy rzadkie, mi�kkie czy szorstkie, a jego uszy sprawia�y wra�enie wi�kszych. Przewa�nie nauczyciele nosili ubrania z terylenu, natomiast on chodzi� w niebieskiej bawe�nianej koszuli. Jego uporz�dkowane biurku nie by�o pomazane kred� tak jak pozosta�e. Nie pali�, za to zawsze sta�a przed nim szklanka z herbat�, do kt�rej regularnie dolewa� gor�cej wody z plastykowego termosu, kt�ry trzyma� na pod�odze obok biurka. Mia� krzaczaste brwi i nieproporcjonalnie d�ugi nos, co nadawa�o jego twarzy ponury wyraz. Teraz, kiedy o nim my�l�, dochodz� do wniosku, �e wygl�da� ca�kiem zwyczajnie. I wyk�ada� monotonnie, nie tak jak inni nauczyciele, kt�rzy zmieniali lekcje historii w barwne opowie�ci o dawnych czasach. By� po prostu przeci�tnym nauczycielem historii ze szko�y �redniej. Niemniej s� na �wiecie tacy ludzie, kt�rych spotyka si� na w�skiej �cie�ce �ycia, a rol�, jak� w nim odegraj�, mo�na opisa� wy��cznie za pomoc� emocji, nie s��w. Kiedy takich dwoje zejdzie si� na tej samej w�skiej �cie�ce, to czy tego chc�, czy nie, przyci�gani pot�n� si�� zmierzaj� ku sobie, odczuwaj�c zarazem l�k i podniecenie. W�a�nie co� takiego mi si� przydarzy�o w wigili� osiemnastych urodzin; niespodziewanie wybuch�y emocje i nie potrafi�am znale�� odpowiednich s��w, a�eby wyt�umaczy� sobie samej, co si� dzieje. Z pocz�tku pa�a�am do niego nienawi�ci� za to, �e mnie nie zauwa�a - och, jak ja go nienawidzi�am! By�am jedn� z siedmiu g�upiutkich dziewcz�t w klasie, bardzo mo�liwe, �e najmniej godn� jego uwagi. Wi�c zacz�am czyta� ksi��ki na jego lekcjach, a robi�am to w taki spos�b, �eby zauwa�y�. Post�pi� jak wi�kszo�� nauczycieli w takich wypadkach; kaza� mi wsta� i zada� pytanie, co� tak prostego, �e ka�dy potrafi�by odpowiedzie�. Tymczasem ja sta�am, nie odzywaj�c si� s�owem. A kiedy do mnie podszed�, zaskoczy�am go wyzywaj�cym spojrzeniem. W�a�nie w tamtej chwili zrozumia�, �e nie jestem tak� sobie zwyk�� uczennic�, i zamar�, zapominaj�c, �e trwa lekcja i �e powinien czym pr�dzej przywo�a� do porz�dku ucznia, kt�ry wystawia na szwank jego autorytet. W mgnieniu oka w klasie zapanowa� rozgardiasz, bo kilku bardziej niesfornych uczni�w zacz�o b�bni� pi�ciami w stoliki. - Siadaj - powiedzia� cicho. - Stawisz si� u mnie po lekcjach. Serce mi wali�o, kiedy podekscytowana usiad�am w �awce. Osi�gn�am sw�j cel, zwr�ci�am na siebie uwag�. Od tamtego dnia cz�sto bywa�am w jego pokoju jako �niesubordynowany przypadek�. 3 Kiedy zbli�a�y si� moje osiemnaste urodziny, wygl�da�am blado i mizernie jak zawsze; nadal by�am chuda jak szczapa, a moje usta wydawa�y si� pozbawione krwi. Nosi�am rzeczy wyblak�e od wielokrotnego prania, a suche, matowe w�osy zaplata�am w mysie ogonki. Mao Tse-tung nie �y� od czterech lat, fasony sukienek zmienia�y si� w b�yskawicznym tempie, widywa�o si� coraz mniej ludzi w workowatych zielonych lub niebieskich uniformach, kt�re wszyscy nosili przez tak d�ugi czas. Tu i �wdzie ludzie nucili piosenki budz�ce skojarzenia z klubami z lat trzydziestych. Po czterdziestu latach rewolucyjnej powagi miasto stawia�o pierwsze, niepewne kroki ku dawnej lekko�ci. Co odwa�niej sze kobiety zacz�y nosi� szeongsamy - tradycyjne chi�skie kaftany ze st�jk� i z rozci�ciem u do�u, kt�re wdzi�cznie podkre�la�y sylwetk�. M�ode dziewczyny z naszych okolic �adnie si� prezentowa�y, bo dzi�ki temu, �e od dziecka porusza�y si� po g�rzystym terenie, mia�y d�ugie, mocne nogi i gibkie sylwetki. Szczeg�lna atmosfera dawnych czas�w zawita�a nawet na zrujnowane ulice i boczne drogi Po�udniowego Brzegu, a ja, im d�u�ej obserwowa�am zmiany, tym bardziej si� sobie nie podoba�am. Wygl�da�am jak kto�, kto sp�ni� si� na statek i sterczy samotnie na zapomnianym molu: nosi�am zielon� bawe�nian� sp�dnic� za kolana i bia�� bluzk� z kr�tkimi r�kawkami. Obie cz�ci garderoby przypad�y mi w spadku po siostrach. Za obszerne na mnie, sprawia�y, �e wydawa�am si� jeszcze drobniejsza, ni� by�am w rzeczywisto�ci. Chodzi�am w sanda�ach z kremowego plastyku, kt�re klapa�y o pi�ty przy ka�dym kroku, bo by�y o trzy centymetry za du�e. Tak wygl�da�am, kiedy stan�am przed biurkiem mojego nauczyciela historii. Pozostali wyk�adowcy rozeszli si� do dom�w, wi�c byli�my sami. Przygl�da� si� mi znad biurka. - �le mnie oceniasz - zacz�� �agodnie - je�eli s�dzisz, �e traktuj� z pogard� uczni�w z biednych rodzin. Na u�amek sekundy zamar�o mi serce. Zda�am sobie spraw�, �e w du�ej mierze mia� racj�. To g��wnie z tego powodu czu�am si� niezr�cznie w szkole i nie lubi�am w niej przebywa�. - Ja te� pochodz� z ubogiej rodziny. - U�miechn�� si� z rezygnacj�. Z jego twarzy znikn�� nieobecny wyraz, kt�ry zazwyczaj przybiera� na lekcji. - Szczerze m�wi�c, teraz jestem jeszcze biedniejszy. Ot, prawdziwy przedstawiciel proletariatu. Wyzna�, �e jego ojca uznano za kontrrewolucjonist�, co jemu z kolei odebra�o mo�liwo�� kszta�cenia si� na uczelni. Nawet jako doros�y m�czyzna wraz z bratem pomaga� ojcu sprzedawa� pra�on� kukurydz� na ulicy i dostarcza� w�giel do dom�w. Powiedzia�, �e zna ka�d� uliczk� i zau�ek na Po�udniowym Brzegu. - By�a� wtedy zasmarkanym berbeciem raczkuj�cym po pod�odze. - Za�mia� si� ironicznie. - Och, my�li pan, �e jestem za m�oda, tak? - Obruszy�am si�, dotkni�ta do �ywego, i podnios�am z krzes�a. - Jestem dwadzie�cia lat od ciebie starszy. Co chcia� przez to powiedzie�? Jakie znaczenie mia� tu wiek? Dawa� mi do zrozumienia, �e do siebie nie pasujemy? Wi�c ju� pomy�la� o nas jako o parze? Zaczerwieni�am si� i odwr�ci�am wzrok. Serce mi bi�o, jakbym wyci�gn�a r�k� po co�, co do mnie nie nale�y. �zy nap�yn�y mi do oczu. - Hej, dlaczego p�aczesz? - Obrazi� mnie pan - o�wiadczy�am z gorycz�. - Obrazi�em ci�? - Wsta�, wyj�� chusteczk� z kieszeni i obszed� biurko, �eby mi j� poda�. Nie przyj�am jej. �zy zd��y�y ju� sp�yn�� do nosa i lada chwila mog�y z niego skapn��. Czu�am si� �a�o�nie, a mimo to nie chcia�am wzi�� chusteczki. Zobaczymy, co teraz zrobi, pomy�la�am. Nie podnios�am oczu, cho� czu�am, �e stoi tak blisko, i� m�g�by mnie dotkn��. Zdecydowanie odm�wi�am przyj�cia chusteczki. Moja odwa�na demonstracja zapar�a mi dech w piersiach. Za sekund�, my�la�am, za sekund� mnie dotknie. Ba�am si�, �e zemdlej�. I rzeczywi�cie, dotkn�� mnie, po�o�y� mi r�k� na g�owie. Jak ma�emu dziecku szorstkimi poci�gni�ciami wytar� oczy i twarz, a na koniec przy�o�y� mi chusteczk� do nosa. Odruchowo wydmucha�am nos. Szybko si� odsun�am i stan�am jakie� trzydzie�ci centymetr�w od jego biurka. Bydlak jeden, my�li, �e jestem oseskiem czy co? Ze z�o�liw� satysfakcj� obejrza� chusteczk� i schowa� j� do kieszeni. Usiad� na krze�le, kwituj�c u�miechem moje za�enowanie i opryskliwo��, bo uda�o mu si� u