5810
Szczegóły |
Tytuł |
5810 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5810 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5810 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5810 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Piotr Wr�bel
Vae victis
By� spragniony. Niemal umiera�,
usi�uj�c sobie przypomnie� jej smak. Tej, kt�ra dawa�a mu �ycie, dzi�ki kt�rej istnia�. Kiedy� to napi� si� do syta? Z
trudem wspomnia� ostatni� uczt�. S�u�y� wtedy jeszcze u lorda Armadta le Stradt, kt�rego przekl�te przez Bog�w
szcz�tki ju� dawno rozwlek�y cmentarne hieny. Zawsze by� bezwzgl�dnie wierny swym panom. Nigdy nie my�la� o ich
pobudkach, cho� mia� ku temu nader wiele sposobno�ci. Zbyt wiele. Zazwyczaj skryty w ciemno�ci oczekiwa� na
wezwanie. To by�o najgorsze.
Resztkami si� odp�dza� natarczywe wspomnienia dni, kt�re na zawsze odesz�y. Zdawa� sobie spraw�, i� powoli
wypacza sw� �wiadomo�� popadaj�c w co� na kszta�t kontrolowanego ob��du. Walczy� z tym ze wszystkich si�. Dobrze
pami�ta� o�lepiaj�cy blask s�o�ca powielany w tysi�cach rozb�ysk�w, czy zagniewany podmuch jesiennego wiatru
rozganiaj�cy pokurczone resztki li�ci. Jednak najbardziej brakowa�o mu jej. Tej, dzi�ki kt�rej istnia�, kt�rej �yciodajna
s�odycz przenika�a go na wskro�, mami�c zmys�y feeri� bod�c�w. Kocha� jej smak b�d�cy kwintesencj� rozkoszy. Nie
m�g� si� doczeka� chwili, gdy jej skosztuje, cho� wiedzia�, i� przyjdzie mu za to drogo zap�aci�. Takie by�o jego
przeznaczenie i nie m�g� tego zmieni�.
Strach by� jego starym przyjacielem. Spotyka� go tak wiele razy, i� nieomal mu spowszednia�. Bez ma�a czu�
otaczaj�c� go aur� przera�enia, parali�uj�c� wszystkich dooko�a. Widzia� to, gdy przegl�da� si� w gasn�cych oczach
ofiar odprowadzanych na ostatnie spotkanie. By�o w nich jeszcze co� na kszta�t wyrzutu i rozczarowania, a mo�e
zdziwienia. W tym jedynym momencie spinaj�cym dwa wymiary wszystko stawa�o si� jasne a bezsens
dotychczasowych poczyna� przyt�aczaj�co oczywisty. Jak�e kontrastowa�o to z bezdenn� pustk�, kt�ra nast�powa�a
zaraz potem. Matowe kule wpatrzone w nico��, pozostawione krukom na po�arcie.
Zazdro�ci� im tej chwili, kt�rej mo�na by�o do�wiadczy� tylko raz, cho� byli pono� tacy, kt�rzy o�mielili si� z�ama� t�
zasad�. Nie z w�asnej woli, lecz nie mia�o to wi�kszego znaczenia. Liczy� si� sam fakt. Nazywano ich Prorokami,
rzekomo dlatego, i� przysz�o�� ods�oni�a przed nimi cho� cz�stk� swych tajemnic. Otoczeni przez pogard� i nienawi��
niez�omnie pe�nili sw� powinno��. Egzystowali w bezdennej otch�ani ignorancji, mozolnie brn�c pod pr�d narzuconych
zasad. Jedynie nieliczni otwierali umys�y na ich s�owa. Wzmaga�o to niech�� pozosta�ych jak i lokalnych w�odarzy, dla
kt�rych by�a to zwyczajna kradzie�.
Odziani w zgrzebne szaty, wyg�aszali s�dy zbyt odleg�e od rzeczywisto�ci. Byli inni, wr�cz razili odmienno�ci�.
Opanowani, uczciwi i sprawiedliwi wydawali si� nieskalani wszechobecnym z�em. Cho� by�a te� i druga strona.
Wyprani z wszelkich uczu�, nieprzyst�pni i pogodzeni ze nadchodz�cym losem. Nigdy nie poddawali si� w swym
d��eniu do zmiany �wiata. Pono� ich oczy pozostawa�y zawsze nieruchome, jakby zm�czone patrzeniem na uparcie
powtarzane, wci�� te same b��dy. Nic dziwnego, i� cz�sto do�wiadczali zniewag i cierpienia. Jednak w �aden spos�b
nie zmienia�o to ich post�powania. Byli niewzruszeni. Byli ponad.
Nie zna� ich, ale na sw�j spos�b podziwia�.
*
Rytmiczne odg�osy krok�w odbija�y si� g�uchym echem w wiecznie zimnych, zamkowych korytarzach. Ci�kie
podkute buty podzwania�y ostrogami, wzbudzaj�c ciekawo�� wsz�dobylskich szczur�w. One doskonale zna�y ten
d�wi�k. Stawa�y na swych kr�tkich tylnych �apkach, obna�aj�c trupio blade z�by. Niekt�re pr�bowa�y wpe�zn�� na
pokryte wilgoci� �ciany upstrzone �elaznymi obejmami, na kt�rych w nieregularnych odst�pach pozatykano nieliczne
pochodnie. Inne chciwie ch�epta�y bure krople wody, leniwie �ciekaj�ce wzd�u� sp�kanych, granitowych atlant�w, z
trudem d�wigaj�cych �ukowato wygi�ty strop.
Zamek by� stary. Wyszczerbione blanki ju� dawno pokry�y si� zgni�ozielonym porostem ostro odcinaj�cym si� od
wapiennych ska� Wilczego Sza�ca, stra�nika okolicznych w�o�ci. Naro�ne wie�e, spi�te z�batym murem, pochyli�y si�
ku obszernemu dziedzi�cowi jakby nas�uchuj�c sekretnych wie�ci. Na jednej z nich zatkni�to za�niedzia�� iglic�
podtrzymuj�c� porwany proporzec z herbem Lorda Sifra � pana zamku. Dwa jednoro�ce sp�tane srebrnymi okowami
podrygiwa�y w takt nier�wnych oddech�w nadci�gaj�cej nawa�nicy.
Okoliczna ludno�� rzadko mia�a sposobno��, by ujrze� swego pana, a i te nieliczne okazje by�y dla niej niczym kl�twa
wiecznie z�o�liwego Lookusy. Sifr cieszy� si� dobrze zas�u�on� z�� opini�, co m�g� potwierdzi� ka�dy w promieniu stu
mil. Ludzie m�wili, �e ju� dawno powinien by� spocz�� dwa �okcie pod ziemi�, cho� po jego twarzy nie zna� by�o
wieku. Ostre, niemal�e drapie�ne rysy sprawia�y wra�enie niedbale wyciosanych w marmurowym bloku. Jednak z
bliska nie spos�b by�o nie dostrzec delikatnej paj�czyny p�ytkich bruzd, oplataj�cych oczy a� po ko�ci policzkowe.
Cho� ma�o kto mia� okazj� podej�� na tyle blisko, by je zauwa�y�. Jeszcze mniej by�o za� tych, kt�rzy takie spotkanie
prze�yli i nadal mieli ochot� o tym rozpowiada�, dajmy na to przy kuflu piwa.
Lord niech�tnie opuszcza� progi swego zamczyska, co jednak nie przysporzy�o mu opinii domatora. Zazwyczaj
przesiadywa� w swym obitym amarantowym suknem tronie, b�d�cym centralnym punktem obszernej, aczkolwiek
przewa�nie opustosza�ej sali audiencyjnej. Owini�ty w barwiony na morski granat, ci�ki sk�rzany p�aszcz, upodabnia�
si� do zmokni�tego kruka wci�ni�tego pomi�dzy skalne rozpadliny. Masywny miedziany kandelabr stoj�cy po jego
prawicy s�a� wok� migotliwe cienie, rozci�gaj�ce si� leniwie na bia�o�czarnej szachownicy posadzki. Reszt� sali
spowija� ca�kowity mrok, wr�cz namacalnie wyczulaj�cy s�uch. Gdzie� daleko na zachodzie, pewnie jeszcze w Artemii,
szala�a burza, na tyle jednak wychowana, by zapowiedzie� swe przybycie. G�uche grzmoty nie brzmia�y jeszcze zbyt
przekonuj�co, lecz at�asowe kotary strzeg�ce strzelistych okien komnaty napina�y si� niczym prostok�tne �agle Yarfli,
przekl�tych morskich korsarzy.
Rytmiczne odg�osy ci�kich, podkutych but�w nabra�y g��bi. Kopulaste sklepienie sali doskonale ogniskowa�o d�wi�k.
By� to jeden z wielu powod�w, dla kt�rych nikt nie szepta� podczas audiencji. Bynajmniej nie najwa�niejszy.
� Lye Strest � dra�ni�ce pobrz�kiwanie usta�o, oddaj�c pole szybko nadci�gaj�cej nawa�nicy � jaki� to problem zal�g�
si� w twej �a�osnej pow�oce? Durny wyraz twej g�by ka�e mi wnosi�, i� ten sam co ostatnio. Czy� nie wyrazi�em si�
dostatecznie jasno?
� Teren jest trudny panie, nie�atwo ich znale��...
� Nie chodzi mi o t� band� obszarpa�c�w, s� bez znaczenia. Dawno powinni by� ju� martwi. Chc� jego g�owy, tylko
jej. Reszta mi zbywa, cho� nie przecz� lubi� pami�tki.
� Wielu ju� schwytali�my, pozostali s� kwesti� czasu...
� To ci�gnie si� zbyt d�ugo. Chcesz zrobi� z niego m�czennika?
� Czasami mam wra�enie, i� czyta w moich my�lach. Zupe�nie jakby wiedzia� co
zamierzam uczyni�...
� G�upcze, czy� nie przykaza�em ci nosi� pier�cienia z akwedianem? Lye Strest � szorstki g�os lorda wr�cz kapa� od
nienawi�ci � wykorzysta�e� sw�j limit b��d�w. Zaj�o ci to nieco wi�cej czasu ni� pozosta�ym, ale dopi��e� swego. Je�li
wierzysz w Bog�w pole� im sw� marn� dusz�, pora zaznajomi� ci� z odwieczn� tajemnic�... � bezw�adne cia�o zakute
w czarn� szmelcowan� zbroj� z hukiem zwali�o si� na posadzk�. Nigdy nie lubi� odg�osu uderzenia metalu o kamie�,
by� stanowczo zbyt ha�a�liwy. �Po co ten dure� nosi� na sobie tyle �elastwa? Czy oni nigdy nie zrozumiej� w czym
tkwi prawdziwa si�a?�
Zamkowe szczury zna�y ten d�wi�k, rezydowa�y na zamku wystarczaj�co d�ugo, by wiedzie� kiedy nadchodzi pora
uczty. Menu nie mia�o tu wi�kszego znaczenia, nie by�y wybredne. By�y przystosowane.
**
Oczekiwanie by�o najgorsze. By� to czas, gdy pojawia�y si� w�tpliwo�ci. K�sa�y celnie, szepcz�c zarzuty, mno��c
w�tpliwo�ci. Cena by�a wysoka, to wiedzia�, ale czy warta celu. C�, mo�e kiedy� si� o tym przekona.
Lubi� rze�kie powietrze poranka. By�o ch�odno, nocna burza zi�bi�a ich do szpiku ko�ci. Skuleni w wilgotnych
pieczarach daremnie szukali snu, ws�uchuj�c si� w monotonne zawodzenie nieust�pliwego wiatru. Ju� nied�ugo spadnie
pierwszy �nieg. Na p�noc od Bran Vast zima nadchodzi naprawd� szybko. Okolica by�a tu tyle� niego�cinna, co
malownicza. Zwa�ywszy mnogo�� szkielet�w zalegaj�cych tutejsze groty, wielu zb��kanych w�drowc�w mia�o okazj�
przekona� si� o tym na w�asnej sk�rze. Liczne w�wozy okolone zalesionymi wzg�rzami sprzyja�y banitom i
renegatom.
Od kiedy wkroczyli do Candaru nie byli niepokojeni przez nikogo, jednak wcze�niejsze potyczki z podjazdami Wilczej
Chor�gwi da�y im si� mocno we znaki. Zdawa� sobie spraw�, i� nie mo�na ucieka� bez ko�ca, zreszt� nie to by�o
celem. Wiedzia�, �e je�li Sifr podj�� po�cig odnajdzie ich szybko, zostawiaj� zbyt wiele �lad�w, s� zbyt wolni, zbyt...
Zdusi� w g�owie natr�tn� my�l. Owin�� si� szczelniej resztk� wyp�owia�ej onucy, odprowadzaj�c wzrokiem wysoko
szybuj�cego soko�a. Posp�lstwo nieraz szepta�o za jego plecami. Mimowolnie s�ysza� wiele zabobon�w na sw�j temat.
Tak�e ten, i� nigdy nie porusza oczyma. Nie�mia�y cie� u�miechu przemkn�� przez jego um�czone oblicze, nadaj�c mu
niemal �agodny wyraz. Trwa�o to kr�tko, niczym nerwowy dotyk b�yskawicy �askocz�cy zaskoczon� ziemi�.
Bywa�y chwile kiedy i jego opuszcza�a cierpliwo��. Wtedy, gdy patrzy� w puste, nieobecne oczy, tych kt�rzy na pr�no
starali si� zrozumie� czego od nich chce. Czy przypadkiem nie po��da tej mizernej resztki d�br doczesnych, kt�re sta�y
si� ich udzia�em. Kiedy indziej ��dza posiadania, chorobliwe wr�cz uzale�nienie, przybiera�o form� jak�e odmienn� od
zwyk�ego wie�niaka czy miejskiego handlarza. Przystraja�a si� w obfite fa�dy t�uszczu ozdobione z�otymi �a�cuchami i
bransoletami, nale��cymi wraz z nieprzebranym inwentarzem d�br wszelakich do mo�nych tego �wiata. Szcz�ciem
ich w�adza nie si�ga�a poza granice wyznaczone przez wrota �mierci. W przeciwnym razie wszelka nadzieja
um�czonych i poni�anych w �yciu doczesnym by�aby kolejn� ironi� losu.
Jednak najgorsi byli ci, kt�rych podnieca�a nie tyle mo�liwo�� posiadania d�br materialnych, co nieograniczonej
w�adzy. Zrozumiawszy, i� sami nie mog� korzysta� ze wszystkiego w sensie czysto fizycznym, �yli �wiadomo�ci�, i�
s� panami losu nieprzebranych legion�w poddanych. Niemal widzia� ich jak rozdygotanymi �apami rozk�adaj� map�
�wiata zastanawiaj�c si� czego jeszcze nie zdobyli, nie posiedli, nie ujarzmili...
Kto nakr�ci� spr�yn�, kt�ra nieprzerwanie pcha ludzko�� do przodu? Mimo, i� zna� odpowiedz wydawa�a mu si� zbyt
okrutna, by podzieli� si� ni� z innymi. Wci�� szuka� dowod�w swej pomy�ki, wci�� daremnie...
Jest ich zaledwie kilku, tych kt�rzy wiedz�. S� niczym puchar najlepszego wina przelany do oceanu goryczy. W
niczym nie zmienia to smaku ca�o�ci, cho� mo�e zdo�a ukoi� czyje� sumienie. Kiedy� to przesta� zadawa� odwieczne
pytanie � dlaczego? Dawno temu, chyba wi�cej jak tuzin mgnie�. Kawa� czasu, nawet jak dla niego. Ka�da kolejna
inkarnacja zalewa�a go obfitszym strumieniem goryczy. Gdyby cho� mia� okazj� �wiadomego wyboru, ale przecie�
nikt nie zapyta� go czy ma ochot� uchodzi� za zbiorowe sumienie. Nigdy te� nie mia� okazji podzi�kowa� za dar, kt�ry
wypaczy� jego �ywot. Za pami�� minionych pokole�, kt�r� nieodmiennie czu� w sobie ilekro� unosi� powieki
odganiaj�c resztki snu.
My�li kr��y�y leniwie po rozko�ysanych torach, zatracaj�c sens, p�yn�c gdzie� w dal...
� ... na poranny spacer � tubalny, mo�e nieco zbyt basowy g�os m�g� nale�e� tylko do Vladco, m�ynarza z Wysokich
Stajen. Jego zwalista sylwetka, przyodziana w bure niedbale wyprawione sk�ry, przypomina�a mu nied�wiedzia. G�sta
ruda czupryna i krzaczaste, niemal zro�ni�te brwi nadawa�y mu wygl�d dzikiego zwierza. Kto jak kto, ale on doskonale
wkomponowa� si� w niego�cinne otoczenie. W drodze byli ju� od letniego Ekliptorium. Przez ca�y ten czas Vladco
s�u�y� mu wydatn� pomoc�, ciesz�c si� zas�u�onym pos�uchem po�r�d pozosta�ych. Mimo pozornie ospa�ych ruch�w
tkwi�a w nim niespo�yta energia. Jasne, szczere oczy patrzy�y ufnie, cho� kry�a si� w nich ukryta obawa. Podobnie
zreszt� jak u pozosta�ych. Poza tym wyczuwa� w nim g��bok� wiar�, by� wi�c dla niego swoistym zado��uczynieniem,
a po cz�ci tak�e usprawiedliwieniem dla wszelakich dotychczasowych poczyna�.
� Wyszed�em powita� kolejny dzie�.
� Z reszty, kt�ra zosta�a nam darowana?
� Pami�taj, �e ja tylko przedstawiam mo�liwe alternatywy, wyb�r nale�a� i nale�y tylko do was.
� Jak zawsze szczery, a� do b�lu.
� Znasz zasady, kto ich nie przestrzega jest ju� martwy. Mimo, i� mo�e mu si� wydawa� co� wr�cz dok�adnie
odwrotnego � wiedzia�, �e Vladco lubi jego zawoalowane poczucie humoru. Tak mu si� przynajmniej wydawa�o.
Nigdy nie posun�� si� do ingerencji w jego umys�. Zna� granic�, tak�e i to, co jest za ni�. Na razie odczuwa� pokusy jej
przekroczenia. Uzna� to za dobry omen.
� C�, dawniej powiedzia�bym: s�odkie �ycie, gorzka �mier�, ale dzi� got�w jestem rzec co� zgo�a odmiennego... �
mi�siste wargi m�ynarza rozci�gn�y si� w niedba�ym u�miechu, ukazuj�c lekko po��k�e z�by.
� Zaiste poj�tny z ciebie ucze�. Wyros�e� ponad stan, nawet po�r�d tutejszych standard�w.
� Szkoda, i� jeno ty si� na mnie pozna�e�. Daj� g�ow�, nasz niedawny pan lord Sifr nie da�by wiary twym wywodom.
� Ka�dy winien zna� swe miejsce w szeregu.
� Tylko nie zaczynaj zn�w opowie�ci o ziarnach i plewach, znam to, �e si� tak wyra�� z autopsji. Arlen, Astad,
Caetorn, Fraspen i ca�a reszta te� zapewne znali swe miejsce. Niewielu nas si� osta�o. Nasz szlak znacz� jeno p�ytkie
groby...
� Czas to nasz sprzymierzeniec, mo�e ci�ko ci to teraz zrozumie�. Spr�buj mi zaufa�, ju� nied�ugo... � szorstki niemal
agresywny ton z�agodnia� pod koniec, jakby zdaj�c sobie spraw� z ci���cej nad nim odpowiedzialno�ci. �
Nie�miertelno�� czasem wymaga nieco po�wi�cenia. Twoje wnuki b�d� ci dzi�kowa�... � doda� szeptem po chwili
wahania, bardziej do siebie ni� do zastyg�ego w milczeniu towarzysza.
***
Czu� j�. By�a blisko, wiedzia�, i� tym razem zasmakuje jej do woli. Wewn�trznie ci�gle by� podzielony, zmagaj�c si� ze
strz�pami sumienia. Przecie� to �mieszne, nie posiada� woli, wi�c gdzie tu miejsce na sumienie. Pod�wiadomo�� nie
dawa�a mu jednak spokoju, szepcz�c cicho wci�� te same zarzuty. Nie potrafi� si� przed ni� ukry�. Zawsze, gdy go
dopad�a wi� si� w m�czarniach, przeklinaj�c sw�j zawieszony w niebycie �ywot. Na pocz�tku s�dzi�, i� tak w�a�nie
wygl�da czy�ciec. Potem domy�li� si�, i� nie zas�u�y� nawet na piek�o. By� tylko niemym obserwatorem, obdarzonym
�wiadomo�ci� i to by�o jego najwi�kszym przekle�stwem. Nie s�dzi�, i� mo�na zas�u�y� na gorsz� kar�.
****
� S� w Siwym Jarze panie, tak jak m�wi�e� � gniada klacz zwiadowcy drepta�a niespokojnie wci�� pobudzona po
niedawnym galopie. � Rozbili prowizoryczny ob�z zupe�nie si� z tym nie kryj�c. Wygl�da na to, �e si� nas
spodziewaj�.
� To teraz bez znaczenia. Czy Gartand zamkn�� okr��enie?
� Wedle rozkaz�w, nikt st�d nie ujdzie.
� Teraz nasza kolej, uderzamy.
� Panie, dawniej bodaj kruchta tam sta�a, cho� dzi� pr�no jej szcz�tk�w wygl�da�. Wedle zwyczaju miejsce to pod
auspicje Bog�w podlega. Nikomu kto z czystym sercem przybywa krzywda sta� si� nie mo�e... Pod gro�b� kl�twy �
zwiadowca spu�ci� sp�oszony wzrok � tak miejscowi prawi�. Pono� ten co �wi�tynie z�upi� przepad� bez wie�ci, cho�
si�� wojska prowadzi�. Nikt przy zdrowych zmys�ach z wyprawy nie powr�ci�. Od tego czasu miejsce to z�� s�aw� si�
cieszy...
� S�awa nie ma tu nic do rzeczy. To bardziej kwestia wy�szych zasad, starszych ni�li tradycja. Dla twojej wiadomo�ci
Croys � mimo, i� twarz lorda wydawa�a si� pogodna, ton nie wr�y� nic przyjemnego � to taki odwieczny zak�ad, w
kt�rym nikt nie chce przegra�. Nie ja go podj��em, nie ja zako�cz�, ale swoj� cegie�k� z rado�ci� do�o��.
� Nie moje to zmartwienie, lecz wielu szepcze, dziwuj�c si� czemu za band� buntownik�w ca�a chor�giew ci�gnie. Po
go�ci�cach pe�no podobnych renegat�w, zawsze oni rozlicznych utrapie� dostarczali. Jeno nigdy kr�lewskie wojsko
nie zwyk�o za nimi goni�. Cho� po prawdzie zawsze na wszelakich Prorok�w uwzi�ci byli, a taki pono� t� band�
prowadzi.
� Zaprawd� nie twoje to zmartwienie, bacz by przyczynkiem do rozpaczy twych bliskich si� nie sta�o.
*****
Zm�czone s�o�ce s�a�o ostatnie s�abe promienie, z trudem przebijaj�ce si� przez st�a�e purpurowe chmury, obficie
oblepiaj�ce zachodni widnokr�g. Zmierzch nadchodzi� wielkimi krokami, nios�c z sob� zimny, k��liwy wiatr.
Pokurczone resztki li�ci raz po raz wznawia�y sw�j nieudolny pl�s, to wznosz�c si�, to opadaj�c. Szepta�y zapami�tale
mi�dzy sob�, nie zwracaj�c uwagi na ciche poj�kiwanie bystrej strugi b��dz�cej pomi�dzy bia�ymi otoczakami
p�ytkiego koryta. Sercowate li�cie �ywokost�w przykucn�y nieopodal zbitej kolonii �opianu rozci�gaj�cej si� a� do
wapiennych, wyrze�bionych erozj� ska�. Strome, niemal pionowe �ciany powleczone gdzieniegdzie cienkimi smugami
paw�nicy zdawa�y si� si�ga� nieba. Naznaczone licznymi bruzdami, wznosi�y si� naprzeciw siebie niczym dwie
gotuj�ce si� do boju armie. Siwe, bez ma�a trupio blade wapienie spoziera�y na siebie pustymi oczodo�ami rozlicznych
jaski�.
� Zdaje si� jakby co� nas obserwowa�o. Te przekl�te nory si�gaj� pono� samych trzewi ziemi � Vladco otuli� si�
szczelniej poprzecieranym nied�wiedzim futrem, na kt�rym wyra�nie zna� by�o trudy podr�y.
� Taka jest natura rzeczy. Wszystko, co ma sw�j pocz�tek, niez�omnie d��y do zako�czenia, nawet je�li jest on
jednocze�nie kolejnym pocz�tkiem.
� Tako� i nasz �ywot.
� �ycie �miertelnik�w jest jak rozleg�y labirynt. ��cz� je dwa punkty, wej�cie i wyj�cie. Wszystko pomi�dzy jest
sztuk� �wiadomego wyboru lub, jak wol� inni, kwesti� przypadku. Wy dokonali�cie wyboru. Czy by�o warto? Mam
nadziej�, �e tak, cho� nie mnie to ocenia�.
� A ty, co si� z tob� stanie?
� Mam tu naznaczone spotkanie. Wiele od niego zale�y, tak�e i to czy nasza ofiara w�a�ciwie spo�ytkowana b�dzie �
spokojny matowy g�os nie zdradza� cienia emocji. � Dzi�ki wam dope�ni�o si� moje przeznaczenie. Mog� wi�c odej�� z
czystym sumieniem, a to chyba najwi�ksza nagroda jaka mog�a mnie spotka�. Niewielu mo�e tak o sobie powiedzie�.
� To ju� koniec, tak po prostu...
� Ci�ko im b�dzie utrzyma� wszystko w tajemnicy, przebyli�my wszak niemal trzy kr�lestwa. Dotarli�my do kresu
naszej podr�y. Sifr jest ju� blisko, czuj� jego skondensowan� nienawi��. Nie s�dz�, aby bawi� si� w s�dy, odb�dzie si�
to raczej nieco bardziej spektakularnie. Je�li jednak chodzi o meritum sprawy, tak to koniec pewnego etapu.
Zawiedziony?
� Tak jak m�wisz, pewnego dnia spytam swoich wnuk�w. Niech one rozs�dz�. Przeto je�li wybi� nasz czas, dajmy
bardom materia� na t�skn� ballad�, mo�e jaka �za sp�ynie po policzku...
******
Wyczekiwanie stawa�o si� nie do zniesienia. By� bliski ob��du szamocz�c si� zamkni�ty w niewidzialnej klatce.
Z�apany w sid�a w�asnej pr�no�ci. �cigany przez resztki sumienia. Dotychczas nie chcia� si� przyzna� do pora�ki,
nawet przed samym sob�, a mo�e przede wszystkim przed sob�. Teraz zmuszony by� uzna� sw� kl�sk�. Upokorzony
w�asnym po��daniem, straci� resztki dumy. Niespodziewanie poczu� si� znacznie lepiej. Przez chwil�, jak�e ulotn�...
Pokusa by�a zbyt wielka. Le�a�a na wyci�gni�cie r�ki. Jego obecny pan lord Sifr nie przysparza� mu ostatnio zbyt wielu
okazji do ucztowania. Przeto pragnienie nieomal wy�era�o mu my�li, zag�uszaj�c wszystkie inne odczucia. Jednak tym
razem by�o co� jeszcze. Chyba niepok�j... Uczucie zupe�nie mu obce, niemal�e mistyczne. Jeszcze nie wiedzia� co
mo�e by� jego powodem, jednakowo� by� pewien, i� nied�ugo przyjdzie mu czeka� w nie�wiadomo�ci.
*******
Kawaleria z Wilczego Sza�ca, duma Candaru, s�yn�a w ca�ym kr�lestwie. Nie zawsze by�a to s�awa chwalebna, lecz
nikt nie m�g� odm�wi� jej waleczno�ci. Fanatycznie oddana swemu panu jeszcze nigdy nie podda�a pola. Zawsze sta�a
w pierwszej linii, niejednokrotnie s�u��c samemu kr�lowi za osobist� gwardi�. Czasy by�y niespokojne, tedy odziani w
krucze p�aszcze je�d�cy byli cz�stym widokiem, wsz�dzie tam, gdzie wymaga�y tego szeroko poj�te interesy kr�lestwa.
� To� to zbyteczny hazard, w jar kawaleri� s�a�. Ledwie na tuzin s��ni szeroki, a po flankach mrowie jaski�. Na domiar
z�ego zmierzch za pasem.
� Nie poznaj� ci� Croys, czy�by� przestraszy� si� bandy wie�niak�w? Czy te� zabobon stracha ci nap�dzi� i kl�twy si�
obawiasz?
� Za pozwoleniem panie...
� Zawsze ceni�em w tobie szczero��.
� Rze� chwa�y nie przynosi, ale... mam dwie c�rki na wydaniu...
� Tedy proza �ycia musi ci za usprawiedliwienie wystarczy�. Naprz�d, st�pa. Do�� ju� czasu zmitr�yli�my �
spuszczona g�owa zwiadowcy �wiadczy�a za odpowied�.
Pos�pna kolumna je�d�c�w zwolna zag��bi�a si� w wys�any d�ugimi cieniami jar. D�wi�czny stukot podk�w,
zwielokrotniony przez wsz�dobylskie echo, momentalnie rozla� si� po okolicy. Jechali w milczeniu ws�uchani w
zgrzytanie metalu o kamie� i ledwo s�yszalny szept strumyka przemykaj�cego pod ko�skimi kopytami. Droga wiod�a
prosto na zach�d, kre�l�c �agodne �uki, to w lewo, to w prawo. Gasn�ce s�o�ce przyoblek�o si� w krwawy ca�un
zapowiadaj�cy nadej�cie rych�ych ciemno�ci.
Barczysty m�czyzna prowadz�cy kolumn� gwa�townie zatrzyma� wierzchowca. Bez s�owa uj�� g�owic� miecza
zwie�czon� esowato wywini�tym jelcem. Poczu� jak legion mr�wek przechadza si� po jego prawicy. Mentalny przekaz
by� zadziwiaj�co czysty, nareszcie dotar� do celu.
�Witaj Koim. Nie wiem dlaczego, ale by�em pewien, �e spotkam ci� jeszcze raz.�
�Sifr... Nadal fascynujesz si� tytu�ami, lordzie?"
�Kwestia gustu, wol� to od mamienia bandy obszarpa�c�w."
�Tak nazywasz prawd�? Przysz�o�� nale�y do nas."
�Przysz�o�� to niesko�czony tunel znaczony kr�tkimi postojami, kt�re inni zw� �mier�. Wiesz o tym r�wnie dobrze jak
ja. Z satysfakcj� b�d� patrzy� w twe rybie oczy, gdy odejdziesz... Daruj, ale ci� nie odprowadz�. Znasz chyba drog�,
kt�ry to ju� raz ?
�Ostatni."
�Jak zawsze marzyciel z ciebie. Kiedy wreszcie pogodzisz si� z losem i zaczniesz korzysta� z �ycia?"
�Bez urazy, lecz twa ignorancja staje si� z czasem irytuj�ca. Czy jest jeszcze co�, czego nie zasmakowa�e�? Wyj�wszy
rzecz jasna zrozumienie."
�S� rzeczy, kt�rych smak nigdy nie przemija."
�Nadal bawi ci� przestawianie pionk�w, kt�re rozsypi� si� w proch nim zd��ysz spami�ta� ich imiona?"
�Nie doceniasz skali. Zbyt zajmuj� ci� losy jednostek. Jestem jednak elastyczny, wska� zatem drog�, kt�ra pozwoli mi
na kontrolowanie tego wezbranego morza ludzkiej g�upoty, tej masy bezrozumnych pow�ok pa��taj�cych si� bez celu,
tego nawozu."
�Nigdy nie nadawa�e� si� na jednego z nas. Nigdy te� nie dotrzesz do prawdy.�
�Prawda po trosze w ka�dym z nas zamkni�ta jest, przeto by j� w pe�ni ogarn�� trzeba by j� c�gami z czerep�w �uska�.
Co te� w istocie czyni�, tak jak umiem najlepiej. Chyba nie mo�esz odm�wi� mi konsekwencji. Poza tym jak sam
zapewne wiesz, nikt nie jest doskona�y."
�W istocie. Tym bardziej na ironi� zakrawa fakt, i� twa nienawi��, wrodzone z�o, kt�rym przez wieki przesi�kn��e�
przys�u�y si� twej zgubie. S�uga, kt�rego istnienia nawet nie podejrzewasz wyma�e twe imi� na wieki."
�Ja ewoluuj�, mnie nie mo�na wymaza�. Jestem na wieki wpisany w ko�o �ycia. Pomy�l przez chwil�, je�li wszystko
by�oby doskona�e samo istnienie zamieni�oby si� w koszmar. Czy� nie?�
�Czas rozs�dzi nasze racje. Pospiesz si�, jest zimno..."
�Wedle �yczenia, to jedno mog� dla ciebie uczyni� � kary ogier lorda niemal przysiad� na zadzie, gdy dosiadaj�cy go
je�dziec stan�� w strzemionach � Dalej wilki, pora zata�czy� z kostuch�. Za nast�pnym za�omem wielu z was spotka
swe przeznaczenie. Nie pozw�lcie by si� rozczarowa�o � przez chwil� wydawa�o si�, i� w sk��bione szeregi
kawalerzyst�w wkrad� si� chaos. Zaraz jednak czo�o kolumny uformowa�o si� w szpic� b�yskaj�c obna�onymi
mieczami. Szeroko�� jaru nie pozwala�a na rozwini�cie szyku, tote� ledwie o�miu je�d�c�w mie�ci�o si� w najszerszym
gildzie. T�tent galopuj�cych koni szczelnie wype�ni� skaln� gardziel, j�cz�c� pod ci�arem nacieraj�cej jazdy.
�Do jasnej cholery, szar�a w ciemno. �wietny spos�b na samob�jstwo. Mog�em zosta� kowalem, jak ojciec przykaza��
� pomy�la� Croys przyciskaj�c policzek do ciep�ej szyi, p�dz�cej na z�amanie karku Jasno�ki.
Rozp�dzony szpic min�� �agodne zakole nie trac�c nic ze swego impetu.
�Pierwszy szereg synu. St�j zawsze w pierwszym szeregu, cokolwiek by� robi�. Dzi�ki ojcze...� � mimowolne
wspomnienie pomarszczonej twarzy starca by�o pierwsz� my�l�, kt�ra dotar�a do sko�atanego umys�u zwiadowcy, gdy
zobaczy� nastroszony las pik, gizarm, runek i wide� tarasuj�cy ca�� szeroko�� jaru.
Podkute kopyta krzesa�y iskry, sypa�y �wirem i piachem.
� Candaaar, za kr�la!!!
� Bij, zabij!
Narastaj�cy zgie�k eksplodowa� naraz kakofoni� d�wi�k�w. Kwik kaleczonych koni zla� si� w jedno z chrz�stem
dartych kolczug i szcz�kiem �elaza. Zaraz te� do��czy� do nich rozdzieraj�cy wrzask konaj�cych ludzi. Impet uderzenia
naruszy� zwarte szeregi obro�c�w. Stalowy klin pocz�� powoli wgryza� si� w g��b, brn�c po trupach, �lizgaj�c po�r�d
krwistej mazi stratowanych cia�. Nikt nie prosi� o lito��, nikt te� jej nie wygl�da�.
Zakrzywione �ele�ce rohatyn raz po raz wznosi�y si� ponad sk��bion� ci�b�, �ci�gaj�c w d� je�d�c�w w kruczych
p�aszczach znaczonych srebrn� haftk� wilczego k�a. Cepy i korbacze nieustannie kre�li�y ciasne �uki, bryzgaj�c
naoko�o szkar�atn� posok�. Spieniona struga sp�yn�a czerwieni�, upodabniaj�c si� do ton�cego za horyzontem s�o�ca.
Ch�opska zbieranina nie mog�a stawi� czo�a zaprawionym w boju weteranom. Mog�a jednak drogo sprzeda� swe �ycie,
co te� w istocie czyni�a. Tak, jak umia�a najlepiej. Umierali godnie, walcz�c do ko�ca z wiar� w szeroko otwartych
oczach. Zwierz�ce sk�ry, tudzie� karaceny czy przeszywanice nie by�y wyzwaniem dla kutych z flandre�skiej stali
mieczy. Wydawa�o si�, i� starcie ma si� ku ko�cowi, tym bardziej, i� oddzia� Gartanda natar� na ty�y buntownik�w
zamykaj�c ich w �elaznych kleszczach.
�Gotuj si� Koim, tw�j czas nadchodzi. Czujesz jak umieraj� twe dzieci?� � pot�ny cios prze�ama� drzewce halabardy,
druzgoc�c gifes i grz�zn�c po zastaw� w rozp�atanym barku. Rudy olbrzym zatoczy� si� patrz�c nieprzytomnym
wzrokiem na bezw�adnie zwisaj�ce rami�. Sifr z trudem wyszarpn�� ostrze. Poprawi� kr�tko, na odlew. Ciep�a struga
krwi trysn�a prosto w twarz. Instynktownie obliza� wargi. By�a s�odka, jak zawsze.
�Gdzie jeste�?� � mrowienie w prawicy wzbiera�o na sile. �Jak to jest, patrze� bezradnie, gdy umieraj� ci, kt�rych
kocha�e�. Nieliczni, kt�rzy uwierzyli w twe brednie? Nie �al ci?� � okuty �elaznymi listwami bijak bole�nie zab�bni� o
bigwanty. Siek� ze z�o�ci�, z ca�ych si�. Bezg�owe cia�o post�pi�o jeszcze dwa niezdarne kroki. Niczym �ywy gejzer
buchaj�cy szkar�atn� posok�.
Sykn�y be�ty. Czarny mur poszczerbi� si�, zafalowa�. Uderzyli z furi�, wyj�c dziko, wr�cz nieludzko. Wybiegli z
okolicznych jaski�, godz�c w rozci�gni�te i zmieszane szyki. Oszala�e z b�lu konie daremnie pr�bowa�y strz�sn��
wbite w bok piki. Pada�y grzebi�c pod sob� je�d�c�w, wzmagaj�c narastaj�cy chaos. Zewn�trzny gild run�� niczym
ra�ony piorunem.
� R�wna� szereg, frontem.
� Za kr�la, dalej Candaaar!!!
Kilka gard�owych rozkaz�w z trudem sformowa�o s�aniaj�cy si� szyk. Starczy�a jednak chwila by okrzep�, da� odp�r.
Strzaskane drzewce opad�y bezradnie. �elazne podkowy m��ci�y w�ciekle, krusz�c wra�e czerepy. Drewniane paw�e
sypa�y si� w drzazgi, zimna ska�a mrozi�a w plecy.
�Moje uznanie Koim. Pokaza�e� na co ci� sta�, czas jednak przej�� do sedna... Tu jeste�! Nie wstyd ci, kry� si� za
plecami niewolnik�w?� � ostatnia wi�ksza grupka buntownik�w skupi�a si� wok� ko�cistego m�czyzny okrytego
jedynie strz�pami opo�czy. Przypomina� pustelnika, kt�rego z�o�liwy los rzuci� w wir bitwy. Wsparty na s�katym
kosturze ze spokojem wpatrywa� si� w sobie tylko wiadomy punkt, le��cy gdzie� wysoko ponad postrz�pion�
kraw�dzi� jaru.
Olbrzymi oladrowany karosz lorda brn�� w sk��bionej ci�bie, znacz�c sw�j szlak krzykiem i cierpieniem. Rozmigotane
ostrze rozsiewa�o wok� �mier�, p�awi�c si� we krwi. Mrowienie w prawicy sta�o si� nie do zniesienia.
�Ten przekl�ty miecz pali mi d�o�...�
�C� to lordzie, czy to mo�liwe? Wahanie? Zdziwienie? Zawsze jest ten pierwszy raz... Mo�e to do�wiadczenie
wzbogaci tw� steryln� dusz�. Wiesz, wydaje mi si�, i� w pewien szczeg�lny spos�b b�dzie mi ciebie brakowa�o. Jako
jedyny potrafi�e� przyzna� si� do zw�tpienia. Mo�e nie otwarcie, ale t�a nigdy nie mo�na ca�kowicie ekranowa�."
� Pochlebiasz mi Koim. Mimo wszystko wci�� karmisz si� z�udzeniami. Zatem do zobaczenia, ju� wkr�tce. Przy
nast�pnym spotkaniu opowiesz mi jakie� to do�wiadczenia wynios�e� z tego mgnienia � wzniesiony miecz opad� ze
�wistem.
� Ostatni... to ju� ostatni raz... � nik�y cie� u�miechu, zaburzony grymasem b�lu, wypali� si� i zgas� na bladym, zwykle
strapionym obliczu. �Panie, oby� mia� racj�, nie zni�s�bym brzemienia pora�ki. Oby ich ofiara by�a tego warta� � puste
matowe kule, jeszcze przed chwil� z nadziej� wpatrzone w niebo, sch�y po�r�d zamieraj�cego zgie�ku.
Zapali�a si� pierwsza gwiazdka, patrz�c ze smutkiem na krwawe �niwo.
********
Krztusi� si� ni�. P�awi�, ton�c w zalewaj�cych go szkar�atnych falach. Oblewa�a go zewsz�d, przepe�niaj�c eufori�. Pi�
chciwie, wci�� daleki od nasycenia. Rozkoszowa� si� wci�� tym samym s�odkim smakiem. �cieka�a obficie po
szerokim zbroczu, od sztychu po zastaw�. �a�owa� ka�dej uronionej kropli, wci�� pami�taj�c niedawne pragnienie.
Czy warto by�o cierpie�, czekaj�c na ulotn� chwil� spe�nienia? Gdyby tylko wyb�r le�a� w jego mocy. Nie znosi�
uczucia bezsilno�ci, kt�re niezmiennie dopada�o go w chwili, kiedy u�wiadamia� sobie, i� u�ala si� nad sob�. Teraz w
momencie najwi�kszego uniesienia czu� jak narasta w nim niepok�j.
Pod�wiadomo�� rozgrzebywa�a dawno zasklepione rany. Wykl�te wspomnienia o�y�y tysi�cem o�lizg�ych w�gorzy
wij�cych si�, szukaj�cych uj�cia. Rozkosz przemieni�a si� w wyszukan� tortur�, karmi�c jego wyg�odnia�� potrzeb�
ekspiacji.
Ziemista twarz kap�ana zniekszta�cona paroksyzmem b�lu s�czy zakl�cie. �Nie zaznasz szcz�cia, spokoju, ni �ez p�ki
do cna krwi� nie ud�awisz si�. Krwi� co przela�e� w obliczu Bog�w, kt�rzy na pr�b� wystawi� ci�. B�dziesz wi�c s�ug�
zakl�tym w stal, katem co sam ostrzem miecza jest. Panem twym Z�o, przyjacielem strach. Naucz si� od nich jak
zmienia si� �wiat. Lecz przyjdzie dzie�, gdy kr�g zamknie si�, powr�cisz a Oni oceni� ci�. Wtedy twa my�l zn�w w
cia�o oblecze si�. Wskazana droga otworzy si�...� Kopulaste sklepienie �wi�tyni wali si� w deszczu z�otych iskier
ukazuj�c kobaltowe niebo �ci�ni�te wapiennymi �cianami. Wszechobecne p�omienie harcuj� w najlepsze, hucz�c z
rado�ci. Sw�d palonej sk�ry miesza si� z gryz�cym dymem. Nogi �lizgaj� si� na mokrej od krwi posadzce. Mentalne
szczypce rw� umys� na strz�py. B�l. Bezkresne wi�zienie zimnej stali. Znajomy smak pierwszej uczty. Bezsilno��,
s�u�ba...
Czy to mo�liwe? Kto spl�ta� jego �cie�ki bacz�c, by powr�ci� tam, gdzie wszystko si� zacz�o? Kl�twa za zbrodnie, czy
Bo�e igrzyska? Przekl�ta �wi�tynia, kt�rej mury ju� dawno rozwia� wiatr. Ironia losu, czy dobry omen? Skryta nadzieja
od�y�a z now� si��, targn�a sko�atanym umys�em. Wiedzia�, �e jest blisko...
Kolejna szkar�atna fala rozbi�a si� o stalowe ostrze. To nie by�a krew. Raczej p�ynny o��w pal�cy cia�o do �ywego.
Cia�o, kt�rego nie posiada�. Stal, w kt�r� zosta� zakl�ty.
Obca ja�� brutalnie wtargn�a do jego kr�lestwa, do jego wi�zienia. Przez chwil� niebezpiecznie ocieraj�c� si� o
niesko�czono��, zmaga� si� ze strachem i nadziej�. Wiedzia�, kogo spotka�, cho� nadal nie by� pewien co z tego
wyniknie.
Ich umys�y splot�y si�, przenikn�y buszuj�c po�r�d bezbrze�nych pok�ad�w pami�ci. By� zbyt s�aby, nie potrafi�
stawi� mu czo�a. Nie Prorokowi. Czu� jak obna�a jego najskrytsze l�ki, wdzieraj�c si� coraz g��biej, a� do samego
sedna. Niemal widzia� jego ironiczne spojrzenie kwituj�ce zebrane przez wieki do�wiadczenia, �a�osne namiastki
odpowiedzi, mrowie w�tpliwo�ci, z�udne nadzieje, rezygnacj� i strz�py honoru...
�Nadszed� kres twej pokuty. Zatoczy�e� pe�ny kr�g, powiniene� zatem by� got�w. Czas wraca� na w�a�ciw� drog�,
cho� nie wiem, czy to s�uszny wyb�r. Nie mnie to ocenia�. Jestem tylko pos�annikiem, bia�ym pionkiem w odwiecznej
grze.�
Natr�tna my�l mozolnie krystalizowa�a si� w jego umy�le z trudem brn�c przez grz�zawisko w�tpliwo�ci.
�To koniec... Tak po prostu?"
�Zaledwie pocz�tek, zreszt� zobaczysz sam. Mo�e jeszcze si� spotkamy. Nie zmarnuj swojej szansy, drugiej ju� nie
dostaniesz.�
�C� mam czyni�? Jaki jest...
�Wyrok... Mia�e� do�� czasu by pozna� �wiat. Mimo to nie zw�tpi�e� w ludzi, wci�� zachowa�e� strz�py honoru.
Pozna�e� ich l�ki, pragnienia, ��dze. Wypi�e� je razem z ich krwi�. Spr�buj ich zmieni�, nada� ich �yciu sens. Poka� im
cel, poprowad�. Mo�e tobie si� uda...
�Ale..."
�Dzi� narodzisz si� ponownie, cho� tw�j umys� zachowa wszystkie wspomnienia."
�A ty? Koim..."
�Nie ma nic za darmo, zawsze jest ten, kt�ry musi zap�aci�... Zajm� twoje miejsce."
�Czy jest na �wiecie czyn, zas�uguj�cy na tak� kar�?"
�Spiesz si�, czekaj� na ciebie..."
*********
� Tak by�o, i�cie jak Malvest wy�o�y� � przypr�szony siwizn� staruszek niespiesznie pokiwa� g�ow� w zwyczajowym
ge�cie akceptacji. Nie odrywaj�c wzroku od hipnotycznych pl�s�w z�ocistych p�omieni zamkni�tych w kamiennym
kr�gu, pewnie uj�� sosnow� szczap� � powiadaj� te�, i� jeno tuzin z pogromu uszed�. Dwunastu co �wiadectwo zbrodni
po �wiecie roznios�o. To oni dali pocz�tek... � do cichego trzasku �apczywie po�eranego chrustu do��czy� odleg�y
skowyt wilk�w.
Szeroki kr�g s�uchaczy ciasno opasuj�cy dogasaj�ce ognisko poruszy� si� niespokojnie, zaszemra�. Wielka blada kula
�ypa�a spoza �akardowej zas�ony postrz�pionych cirrus�w, racz�c ich md�ym �wiat�em skradzionym swemu starszemu
bratu.
� W Betelleyn wierz�, i� tego dnia narodzi� si� Wybraniec. Pono� nim �wiat ujrza�, w piekielnej otch�ani cierpie�
do�wiadcza�, by nasze grzechy odkupi�. Nie wiem, czy to jeno czcze plotki, lecz tak m�j zi�� Triftyn Eastemris prawi.
A trzeba wam wiedzie�, �e to nadwyraz obyty cz�ek. Na dworze w Artemii nie raz go�ci�, a i do Candaru cz�sto mu
droga wypada � korpulentny jegomo�� okryty aksamitnym p�aszczem przerwa� przed�u�aj�c� si� cisz�. Rozejrza� si�
nerwowo pr�no szukaj�c linii horyzontu, po czym powr�ci� do skubania srebrnej spinki naznaczonej cechowym
znakiem wolnych kupc�w Ligi Auxfaldzkiej.
Siedz�cy obok w�drowiec z nieukrywan� zazdro�ci� przypatrywa� si� wysadzanej rubinami ozdobie.
� Kto w te brednie wiar� da. Lepiej zapytajmy mo�ci Magnifusa, co w Akademii Duisterskiej m�dro�ci rozliczne
zg��bia�. Przeto jego eksperiencje w rzeczonej materii daleko ponad naszymi stoj�. On prawd� bez fa�szu wy�o�y.
Zechcesz nam mistrzu genezjum naszego Conwersum wy�o�y�.
Wzmiankowany m�drzec machinalnie poprawi� tog�, odchrz�kn�� znacz�co splataj�c r�ce na piersiach.
� �r�d�a nowego �adu, kt�re notabene za kanw� rozlicznych poemat�w s�u��, hen g��boko w mrokach dziej�w nikn�.
Jednak�e z ca�� pewno�ci stwierdzi� mo�na, i� zapocz�tkowany zosta� s�ynnym po wsze czasy marszem alorian, co
kres sw�j w Siwym Jarze znalaz�. Ekscesum to da�o asumpt do przewarto�ciowania �wczesnego systemu warto�ci i na
zawsze zmieni�o oblicze tamtych mrocznych czas�w. Jak pisze Aloxius Beltazzari w swym �Istorium Describus�, po
naszemu �Dziej�w Opisaniu� ma�o jest czyn�w, kt�re swymi implikacjami tak dalece w przysz�o�� wybieg�y i �ywoty
rozliczne na insze tory wywiod�y. Przeto, gdyby �wcze�ni w�adycy wiedzieli jak� lawin� swym niecnym post�pkiem
obrusz�, z pewno�ci� inn� drog� by obrali.
� A co z lordem, o kt�rym Malvest prawi�? On przecie pogromu winien � dopytywa� si� nieco roztargniony kupiec,
kt�rego uwadze nie usz�y zazdrosne spojrzenia s�siada.
� Lord Sifr to posta� fikcyjna. Wytw�r nadpobudliwej imaginacji skorych do konfabulacji bard�w. W oficjalnych
pismach pr�no o nim cho� wzmiank� znale��. Zachowa� si� jedynie niewielki fragment pami�tnik�w niejakiego
Alurta Croys, pe�ni�cego pod�wczas zaszczytn� funkcj� dow�dcy awangardy Wilczej Chor�gwi. Pisze on �
przymkni�te powieki uczonego �wiadczy�y, i� musia� si�gn�� naprawd� daleko w g��b pami�ci � "Po prawdzie musz�
przyzna�, i� rozkazy lorda Sifra nosi�y niekiedy znamiona szale�stwa, lecz nikomu nie przysz�o do g�owy ich
kwestionowa�. Tym niemniej, pami�tna szar�a w Siwym Jarze by�a pod��g mnie szczytem lekkomy�lno�ci.�
� Prawda to nadwyraz oczywista � przytakn�� Raskert zapami�tale czyszcz�cy za�niedzia�y jelec sztyletu. Jak na
dow�dc� podjazdu nie by� zbyt lotny, lecz na wojaczce zna� si� niezgorzej.
� Prawda � bladolicy staruszek zmarszczy� sw� zwykle strapion� twarz w przera�aj�cej karykaturze u�miechu � po
trosze w ka�dym z nas zamkni�ta jest, przeto by j� w pe�ni ogarn�� trzeba by j� c�gami z czerep�w �uska�.
Zgrabia�� r�k� dorzuci� ostatni� szczap� w �arz�ce si� karminowe w�gle. Patrzy� jak migotaj� w takt nier�wnych
oddech�w wiatru. Przeci�g�e wycie wilk�w zabrzmia�o jakby bli�ej, zwielokrotnione g�uchym echem odbitym od
niemal pionowych �cian jaru, zwanego przez okolicznych mieszka�c�w Siwym. W chwil� potem da� si� s�ysze�
wzbieraj�cy t�tent podk�w, nieprzyjemny zgrzyt dra�ni�cy uszy. Nigdy nie lubi� odg�osu uderzenia metalu o kamie�,
by� stanowczo zbyt ha�a�liwy. Mimo, i� potrafi� si� przystosowa�, do tego chyba nigdy nie przywyknie. C�, przecie�
nikt nie jest doskona�y...