5765
Szczegóły |
Tytuł |
5765 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5765 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5765 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5765 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Walter Jon Williams
Dinozaury
Masy Szar�w k��bi�y si� w nik�ym �wietle swojego czerwonego s�o�ca.
Spiczaste pyszczki unosi�y si� do g�ry, w�cha�y lekki wiatr szukaj�c �ladu
Obcego, a czu�y tylko w�glowodory, dalek� ro�linno��, wilgotn� sier�� oraz
pot strachu i podniecenia. S�abe oczy kierowa�y si� ku niebu, oczy
b�yszcz�ce nadziej�, pragnieniem i l�kiem, a widzia�y tylko blady dese�
gwiazd. Tu i �wdzie zrywa�o si� nagle gwa�towne szczekanie, lecz
najcz�ciej Szarowie cicho zawodzili, snuj�c opowie�� o zaskakuj�cej
agresji, zag�adzie, wojnie na dalekich rubie�ach - a teraz o nadziei na
pok�j.
Ci�ba zako�ysa�a si� w lewo, p�niej w prawo. Niekt�re osobniki skaka�y
na swoich trzech nogach, �eby co� zobaczy�; ca�y czas jednak wida� by�o
tylko morze g��w, uszu i pyszczk�w wskazuj�cych na gwiazdy.
Nagle ryk. Przeci�g�e wycie, przera�liwe ch�ralne ujadanie. T�um
ponownie zafalowa�. Co� lecia�o na tle gwiazd.
Ludzki statek by� olbrzymi, najwi�kszy ze wszystkiego, co widzieli:
jakby ksi�yc spada� z nieba. Szarowie zamkn�li oczy i zadygotali ze
strachu. Niekt�re osobniki skaka�y wysoko, obna�aj�c k�y i szczekaj�c na
przek�r ogarniaj�cej je trwodze. Powietrze cuchn�o przera�eniem, rodz�c�
si� panik�, gniewem.
Wojna! szczekali niekt�rzy. Pok�j! szczekali inni. Zawodzenie trwa�o
dalej. Op�akujemy, op�akujemy, g�osi�o, op�akujemy miliardy naszych
zmar�ych. Boimy si�, og�aszali inni.
Ludzki statek zbli�a� si� do nich bezszelestnie, rzucaj�c d�ugi cie�.
Szarowie rozpierzchli si� we wszystkie strony z miejsca l�dowania,
podskakuj�c na swych trzech nogach.
Statek zatrzyma� si� nie wydaj�c �adnego d�wi�ku; odbija�y si� w nim
matowo ciemne, czerwone s�o�ce.
Szarowie zawodzili o swoim l�ku, o swoim smutku. I czekali na
pojawienie si� ludzi.
Te? Tak, te. Drill, ludzki pose�, przygl�da� si� przez ekrany �cienne
morzu Szar�w, tysi�com wyj�cych, skacz�cych istot, kt�re go otacza�y.
Przez t�um sun�a z uporem jaka� grupka, zmierzaj�c w kierunku �luzy
powietrznej, stosownie do jego instrukcji. Nowa Pami�� wierci�a si�
niespokojnie w opancerzonej skrytce na czaszce Drilla. B�d� w pogotowiu,
przekaza� jej.
Kiedy szed� do �luzy, jego kolana wydawa�y przykre chrz�szcz�ce
d�wi�ki; przed nim po suficie toczy�a si� srebrna kula t�umacza. W trakcie
marszu widok na �cianach zmienia� si� ukazuj�c fioletowe niebo, dalekie
wielok�tne budynki, odleg�� ch�odn� ziele�... a tutaj, blisko, wielk�
ciemn� r�wnin� pokryt� z�ocistym morzem Szar�w.
Dotar� do �luzy, kt�ra zacz�a si� otwiera�. Poci�gn�� nosem wdychaj�c
obce zapachy - gor�ca, kurzu; pi�mow� wo� samych Szar�w.
Drillowi serce wali�o w piersiach; spe�nia�y si� jego marzenia. Ca�e
�ycie na to czeka�.
Papki, zaskamla�a M�zgownica. Drill kaza� jej by� cicho. M�zgownica
sprzeciwia�a si� troch�, nast�pnie us�ucha�a.
Poleci� jej ruszy� z miejsca. Ch�odne, obce powietrze muska�o jego
sk�r�. Szarowie szczekali przera�liwie, wyli. cofali si�. Sprawiali
wra�enie dzikiego, �wiszcz�cego bezmiaru spiczastych uszu i ciemnych,
pytaj�cych oczu. Grupa Szar�w zmierzaj�ca do �luzy uton�a w cofaj�cej si�
masie, jak kamie� obmywany fal� odp�ywu. Pod stopami Drill czu� mi�kk�
ro�linno��. Jego t�umacz unosi� si� przed nim w powietrzu. Umys� Drilla
p�on�� z ciekawo�ci, ale M�zgownica utrzymywa�a go w ruchu.
Szarowie wyj�c ust�powali mu z drogi.
Drill wznosi� si� na wysoko�� sze�ciu metr�w na swoich nogach jak
mostowe filary, ka�da o p�askiej stopie ukazuj�cej zrogowacia�� podeszw� i
szcz�tkowe paznokcie. Hebanowa sk�ra uk�ada�a si� fa�dami na pot�nym,
nagim ciele. Jego zwisaj�ca m�sko�� dynda�a swobodnie przy ka�dym
st�pni�ciu. Krocz�c na otwartej przestrzeni mia� �wiadomo��, �e jest
ko�cowym produktem dziewi�ciu milion�w lat ludzkiej ewolucji, wszystkiego
tego, co doprowadzi�o do ekspansji, r�norodno�ci i doskona�o�ci
stanowi�cej obecn� form� istnienia ludzko�ci.
Patrzy� w d� na ma�ych Szar�w, ich bia�� sk�r� i z�ocist� sier��, trzy
sztywne nogi i mordki zwr�cone ku niemu jakby ze strachem. Je�li wasz
gatunek przetrwa, pomy�la� dobrotliwie, mo�ecie za par� milion�w lat
wygl�da� tak jak ja.
Grupka Szar�w, kt�ra posuwa�a si� z trudem przez t�um, nagle si�
pojawi�a, kiedy cofn�a si� otaczaj�ca j� ci�ba. Na przedzie sta�o kilku z
kijami - by� mo�e broni� - trzymanymi w zr�cznych, ma�ych d�oniach. Mi�dzy
nimi wida� by�o paru nosz�cych ozdobne szarfy z przymocowanymi do nich
metalowymi p�ytkami. Symbole rangi, powiedzia�a Pami��. Nie zwracaj uwagi.
Cie� t�umacza skaka� w ich kierunku po ziemi w miar� przybli�ania si�
Drilla. Nad g�owami Szar�w wyros�y nagle metalowe bry�y i zawis�y nad
nimi.
Rejestratory, powiedzia�a Pami��. Sztuczne odpowiedniki mnie.
Ewentualnie �rodki obrony. Bez znaczenia.
Drill podchodzi� do zgromadzenia przyspieszaj�c instrukcje dla
M�zgownicy i w rezultacie osi�gaj�c Synchron Zen. Sprawi to, �e M�zgownica
b�dzie jeszcze g�odniejsza, ale zmniejszy ryzyko jakiego� wypadku.
Szarowie nios�cy kije rozst�pili si�. T�um j�kn��, gdy jedna z istot
wysz�a Drillowi naprzeciw. Szarfy na jej opadaj�cych ramionach nie ca�kiem
przykrywa�y cztery sutki ssaka. Przezroczyste plastykowe b�ble os�ania�y
jej s�abo widz�ce oczy.
W Synchronie Zen z Pami�ci� i M�zgownic� Drill podszed� do niej
spokojnym krokiem i uni�s� r�ce w przyjaznym powitaniu. Szarka zadr�a�a,
widz�c zasi�g tego gestu.
- Pose� Drill - przedstawi� si�. - Jestem cz�owiekiem. Szarka patrzy�a
w g�r� na niego. Zmarszczy�a noc s�uchaj�c dudni�cego g�osu t�umacza. Jej
odpowied� by�a seri� ostrych d�wi�k�w wydobywaj�cych si� z g��bi gard�a,
niezbyt przyjemnych. Drill us�ysza� g�os t�umacza.
- Przewodnicz�ca Gram. Przewodz� Interszaryjskiej Towarzysko�ci Narod�w
i Planet. - W ka�dym razie tak to brzmia�o w przek�adzie. Pami��
rozpocz�a wprowadzanie do my�li Drilla znaczenia s�owa "nar�d".
- Witamy na naszej planecie, Po�le Drill.
- Dzi�kuj� ci, Przewodnicz�ca Gram - odrzek�. - Czy teraz zaczniemy
rokowania pokojowe?
Przewodnicz�ca Gram zastrzyg�a uszami. Na moment zapanowa�a cisza, po
czym w wielkim kr�gu Szer�w rozp�ta� si� huragan dzikiego jazgotu.
Przera�liwe d�wi�ki zalewa�y Drilla niczym fale rozszala�ego morza.
Pochwalaj� twoj� �yczliwo��, powiedzia�a Pami��.
Tak w�a�nie pomy�la�em, odpar� Drill. S�dzisz, �e damy sobie rad�?
Pami�� nie odpowiedzia�a; zamiast tego u�o�y�a si� wygodniej w siodle
jego czaszki. Jej zadaniem by�o dostarczanie fakt�w, a nie wyci�ganie
wniosk�w.
- Gdyby�cie weszli na m�j statek - powiedzia� Drill - to mogliby�my
zaczyna�.
- Czy poznamy w�wczas pozosta�ych cz�onk�w waszej delegacji?
Drill popatrzy� z g�ry na Szark�. Sier�� na jej ramionach je�y�a si�
osobliwymi k�pkami. Wydawa�o si�, �e czyni�a wysi�ki, by to opanowa�.
- Nie ma �adnych pozosta�ych cz�onk�w - odpar�. - Jestem sam.
Bola�y go kolana. Spostrzeg�, �e delegaci Szar�w popatrzyli szybko po
sobie.
- Nie ma sekretarzy? Doradc�w? - pyta�a Przewodnicz�ca. - Nie - odpar�
Drill. - Zupe�nie nikogo. Jestem jedynym �wiadomym umys�em na Statku.
Zaczynamy?
Je��! Je��! wo�a�a M�zgownica. Drill kaza� jej zamilkn��. Burcza�o mu
w brzuchu.
- Mo�e b�dzie lepiej - powiedzia�a Przewodnicz�ca patrz�c na wielko��
ludzkiego statku - jak zaczniemy za kilka godzin? Powinnam chyba przem�wi�
do t�umu. Mo�e chcia�by� pos�ucha�?
Nie ma potrzeby, powiedzia�a Pami��. Wszystko zanotuj�.
- Nie, dzi�kuj� - odpar� Drill. - Wr�c� na Statek po pokarm i seks.
Dajcie mi zna�, jak b�dziecie gotowi. I dla waszej w�asnej wygody prosz�
wzi�� ze sob� jakie� meble. Nie s�dz�, aby moje wam odpowiada�y, chocia�
p�niej mogliby�my co� wyklonowa�.
Uszy Szar�w posz�y w g�r�. Drill wprowadzi� si� w Synchron Zen, obr�ci�
swe pot�ne cia�o i po�pieszy� w stron� �luzy. Wrzaw� t�umu za plecami
odbiera� jak szum wiatru w lesie.
Pok�j, my�la� p�niej, gdy sta� przy kadziach z papk� i zaspokaja� sw�j
zg�odnia�y brzuch, to prosta sprawa. Jak d�ugo si� go zawiera?
D�ugo, powiedzia�a Pami��. Bardzo d�ugo.
Ta my�l go zaniepokoi�a. S�dzi�, �e pierwsze spotkanie posz�o dobrze.
Po jedzeniu seks nie sprawi� mu zbytniej przyjemno�ci.
Pami�� �ledzi�a to, co dzia�o si� na zewn�trz, i kiedy Drill zako�czy�
seks, odtworzy�a mu przebieg wydarze�.
Transmitowano je do wszystkich mieszka�c�w, powiedzia�a. Przewodnicz�ca
Gram uda�a si� na pobliskie wzniesienie i jaki� czas przemawia�a. Drill
uzna� jej mow� za interesuj�c� - by�a rytmiczna i �piewna, barwa tonu i
si�a g�osu podnosi�y si� i opada�y w zale�no�ci g��wnie od powt�rze� i
melodii. T�um bra� w tym udzia�, w��czaj�c si� nerwowym szczekaniem algo
cichym wyciem w reakcji na jej o�wiadczenia lub pytania, warcz�c czasem w
zak�opotaniu, kiedy dawa�a mu zagadk�. Pami�� przekazywa�a tylko
najciekawsze fragmenty: "Nieznani... naje�d�cy... miliardy zabitych...
zaawansowane przygotowania... gotowi do obrony... oferta pokoju... iskra
nadziei w ciemno�ciach... nieznani... sk�onna podj�� ryzyko... pok�j...
pok�j... zapach nadziei... pok�j". W ko�cu wszyscy Szarowie zgodnym ch�rem
�piewali "Pok�j ! Pok�j !", podczas gdy Przewodnicz�ca Gram podskakiwa�a
na swej silnej tylnej nodze.
Brzmi to �adnie, pomy�la� Drill. Ale dlaczego ona tak robi?
Odpowied� Pami�ci by�a b�yskawiczna.
Pami�taj, �e Szarowie s� gatunkiem typu uniwersalnego, �yj�cym stadnie.
W�adza Przewodnicz�cej oraz mo�no�� zawierania przez ni� uk�ad�w wynikaj�
z masowego poparcia. W zwi�zku z tym, aby podtrzyma� powszechny entuzjazm
dla swej polityki, musi t�umaczy� siebie i swoje poczynania przed
wszystkimi.
Prymitywne, pomy�la� Drill.
S�usznie.
Dlaczego nie dadz� jej spokojnie pracowa�? zapyta�.
Odpowiedzi nie by�o.
Po wymianie sygna��w delegacja szaryjska zebra�a si� przy �luzie. Kilku
Szarom polecono przynie�� ze sob� sto�y i krzes�a. Drill wys�a� jedn� z
Zab, by towarzyszy�a go�ciom od �luzy do miejsca, gdzie na nich czeka�.
7.aba spotka�a si� z nimi w �luzie, odwr�ci�a si� i zacz�a skaka� przed
siebie przestronnymi, kr�tymi korytarzami Statku. Nauczono j� powtarza�
"Za mn�, za mn�" po szaryjsku.
Drill czeka� w pozycji p�le��cej na Klocu. Kloc by� biologicznym
podgatunkiem wykorzystywanym jako mebel, ze szcz�tkowym m�zgiem zdolnym do
reagowania na polecenia cz�owieka. Szarowie weszli ostro�nie, mru��c oczy
w jaskrawym �wietle.
- Witam ci�, Czcigodna Przewodnicz�ca - powiedzia� Drill. - W g�r�,
Kloc! - Kloc zacz�� si� przekszta�ca� w taki spos�b, by postawi� Drilla na
stopach. Szarowie wnosili do przestronnej sali sto�y i krzes�a.
�aba skaka�a dooko�a z mokrym pla�ni�ciem przy ka�dym l�dowaniu. - Za
mn�, za mn� - powtarza�a ca�y czas. Cz�onkowie delegacji szaryjskiej,
kt�rzy nosili symbole rangi, stali w jednej grupie, a w tym czasie
krz�tali si� wok� nich tragarze. Drill zauwa�y�, �e kiedy Kloc stawia� go
na nogi, tamci marszczyli nosy. Ciekawi�o go, co to znaczy?
Gdy si� wyprostowa�, strzykn�o mu w kolanach. - Prosz� si� czu�
swobodnie - powiedzia�. - �aba zaprowadzi waszych robotnik�w do �luzy.
- Czy Ekscelencja nie b�dzie si� sprzeciwia� mechanicznej rejestracji
obrad? - zapyta�a Przewodnicz�ca Gram. Przys�ania�a sobie oczy d�oni�.
- Ani troch�. - Gdy pewna liczba urz�dze� unios�a si� w powietrzu nad
go��mi, Drill zastanowi� si�, czy Szarom nie mo�na by da� przeno�nych
Pami�ci. Mo�e ludzcy biotechnicy umieliby przystosowa� je do szaryjskiej
fizjologii? Poprosi� Pami�� o zanotowanie tego problemu, �eby m�g� wr�ci�
do niego p�niej.
- Za mn�, za mn� - m�wi�a �aba. Robotnicy, kt�rzy wnie�li meble,
opu�cili sal� w �lad za skacz�c� �ab�.
- Wasza Ekscelencjo - powiedzia�a Przewodnicz�ca Gram. - Mam zaszczyt
przedstawi� ci pozosta�ych cz�onk�w mojej delegacji.
By�o ich w sumie sze�cioro, o takich tytu�ach jak Sekretarz Mowy
Synkopowanej i Specjalny Pe�nomocnik do spraw Spoisto�ci Zewn�trznej. Byli
tak�e: Minister Rozpowszechniania Przekonuj�cych K�amstw, kt�rego tytu�
Drill uzna� za niezbyt dobrze prze�o�ony, i Sekretarz Generalny Opozycji
do spraw Ludob�jczego Wyt�pienia Obcych Agresor�w, na kt�rego Drill
spojrza� z wyra�nym zainteresowaniem. Sekretarz Generalny Opozycji nazywa�
si� Vang i by� niski nawet jak Szara. Wydawa�o si�, �e marszczy� nos
cz�ciej ni� inni. Specjalny Pe�nomocnik do spraw Spoisto�ci Zewn�trznej,
kt�rego imi� brzmia�o Cup, sprawia� wra�enie nieco pstrokatego: skrawki
bia�ej sk�ry prze�witywa�y mu przez z�ocist� sier�� pokrywaj�c� jego
barki, ramiona i g�ow�.
To ju� starzec, oznajmi�a Pami��.
Tak w�a�nie pomy�la�em.
- W d�, Kloc! - poleci� Drill. Opar� si� o niego i zacz�� si�
przemieszcza� do wygodniejszej pozycji.
Spojrza� na Szar�w i u�miechn�� si�: Sier�� zje�y�a im si� na karkach.
- Czy teraz zawrzemy pok�j? - zapyta�.
- Chcieliby�my wyja�ni� co�, co powiedzia�e� wcze�niej odpar�a
Przewodnicz�ca Gram. - M�wi�e�, �e jeste� jedyn�, hm, �wiadom� istot� na
statku, jedynym cz�onkiem ludzkiej delegacji. Czy to w�a�ciwy przek�ad?
- Ale� oczywi�cie. Tak - odrzek� Drill. - Dlaczego mia�oby by� wi�cej
dyplomat�w ni� jeden?
Szarowie spojrzeli po sobie. Specjalny Pe�nomocnik do .Spraw Spoisto�ci
Zewn�trznej odezwa� si� ostro�nie:
- Czy nie b�dziesz musia� si� konsultowa� ze zwierzchnikami? Czy masz
wszelkie pe�nomocnictwa od swojego rz�du? Drill u�miechn�� si� do nich
promiennie. - My, ludzie, nie mamy rz�du, rzecz jasna - powiedzia�. - Ja
za� jestem dyplomat� z odpowiedni� Pami�ci� i przeszkoleniem. Nie
przewiduj� �adnych trudno�ci.
- Chcia�bym jednak zrozumie�, je�li pozwolisz, Ekscelencjo - nalega�
Cup. Pochyli� si� do przodu i by�o wida�, �e oczy mu �zawi�. - Jestem ju�
stary i mo�e powoli kojarz� fakty... ale je�li nie macie rz�du, to kto
w�a�ciwie ci� u nas akredytowa�?
- Jestem dyplomat�. To moja specjalno��. Nie potrzebuj� akredytacji.
Ludzko�� zaakceptuje moj� decyzj� w ka�dej sprawie b�d�cej przedmiotem
negocjacji, tak samo jak zaakceptowa�aby ka�d� decyzj� wszystkich innych
ekspert�w w zakresie ich specjalno�ci.
- Ale dlaczego w�a�nie ty? Ty, osobi�cie?
Drill wzruszy� pot�nie ramionami. - Znajdowa�em si� w najbli�szej
enklawie dyplomatycznej i nie mia�em w tym momencie �adnych innych zada�.
- Popatrzy� po kolei na ka�dego cz�onka delegacji. - Jestem niezwykle
szcz�liwy z tej szansy, czcigodni delegaci - oznajmi�. - Przewa�aj�ca
wi�kszo�� naszych dyplomat�w nie ma mo�liwo�ci rozmawia� z innymi
gatunkami. Zwykle po�redniczymy tylko w konfliktach interes�w mi�dzy
r�nymi grupami ludzkich specjalno�ci.
- Ale wasza rasa b�dzie dotrzymywa� decyzji podj�tych przez ciebie?
- Oczywi�cie - Drill by� zdziwiony uporem Szara. - Dlaczego mia�aby nie
dotrzymywa�?
Cup opad� z powrotem na krzes�o. Uszy mia� oklapni�te. Nast�pi�a kr�tka
cisza.
- Przygotowali�my o�wiadczenie wst�pne - rzek�a Przewodnicz�ca Gram. -
Chcia�abym, aby wprowadzono je do protoko�u, je�li wolno. A mo�e
Ekscelencja chcia�by zabra� g�os jako pierwszy?
- Nie mam o�wiadczenia wst�pnego - odpar� Drill. - Prosz� czyta� swoje.
Cup i Gram wymienili spojrzenia. Przewodnicz�ca wzi�a g��bszy oddech i
zacz�a.
D�ugo, powiedzia�a Pami��. Bardzo d�ugo
O�wiadczenie wst�pne wydawa�o si� podobne do mowy, jak� wyg�osi�a do
t�umu: te same hipnotyczne rytmy, mniej wi�cej podobna tre��. Reszta
delegat�w komentowa�a je p�g�osem. Drill drzema�, smakowa� je jak muzyk�.
- Dzi�kuj�, Czcigodna Przewodnicz�ca - powiedzia� p�niej. - To by�o
bardzo �adne.
- Chcieliby�my zaproponowa� porz�dek obrad = powiedzia�a Gram. - Po
pierwsze, za�atwi� spraw� zawieszenia broni i jego warunk�w zmierzaj�cych
do zako�czenia dzia�a� wojennych. Po drugie, ustanowi� mi�dzy dwiema
naszymi rasami bezpieczn� granic� gwarantuj�c� obu przestrze� dla
ekspansji. Po trzecie, zawrze� umowy o handlu i wymianie delegacji. Po
czwarte, sprawa reperacji, p�atno�ci oraz zwrotu zagrabionych terytori�w.
Drill kiwn�� g�ow�. - Wydaje mi si�, �e za�atwienie punkt�w od drugiego
do czwartego nast�pi w wyniku porozumienia osi�gni�tego co do punktu
pierwszego. To znaczy, zawieszenie ognia implikuje rozstrzygni�cie
pozosta�ych spraw.
- Czyli akceptujesz porz�dek dzienny? - Je�li chcecie. To nie ma
znaczenia.
Zastrzygli uszami. - A wi�c zgadzasz si�, �eby wst�pne rozmowy
dotyczy�y procedury rozdzielenia naszych si� zbrojnych? - Naturalnie. Nie
mam, rzecz jasna, poj�cia, jakie zaanga�owali�cie si�y zbrojne. My,
ludzie, nie zaanga�owali�my �adnych. Szarowie umilkli na d�u�sz� chwil�. -
Wasza rasa dokona�a agresji na nasze planety, Po�le. Bez ostrze�enia, bez
poinformowania nas o sobie - g�os Gram by� wyj�tkowo beznami�tny. By�
mo�e, pomy�la� Drill, pr�bowa�a ukry� silne wzruszenie.
- Zgoda - przyzna�. - Ale to nie by�y oddzia�y wojska. Wasz gatunek
zetkn�� si� tylko z naszymi Statkami ziemiotw�rczymi. One nie zaatakowa�y
waszego spo�ecze�stwa jako takiego... one mia�y zaledwie nik�� �wiadomo��
waszego istnienia. Ich za daniem by�o zap�odnienie planet formami �ycia
korzystnymi dla ludzko�ci. Na wasze nieszcz�cie jedn� z funkcji tych form
jest niszczenie w�asnego �ycia planety.
Szarowie naradzali si� mi�dzy sob�. Szczeg�lnie aktywny wydawa� si�
Sekretarz Generalny Opozycji. Nast�pnie Przewodnicz�ca Gram zwr�ci�a si�
do Drilla.
- Nie mo�emy przyj�� twego o�wiadczenia, Ekscelencjo. Nasze
spo�ecze�stwo zosta�o napadni�te. Broni�o si�, ale zosta�o pokonane.
- Statki ziemiotw�rcze znakomicie wykonuj� swoj� robot� - powiedzia�
Drill. - To s� specjali�ci. Nasze Szczury, nasze Szproty, nasza Szara�cza
- ka�de jest mistrzem swojego �ywio�u. Ale nie dysponuj� inteligencj�, nie
s� istotami �wiadomymi, takimi jak my. Nie zdawa�y sobie w og�le sprawy z
istnienia waszej cywilizacji. Potraktowa�y was po prostu jak pokarm.
- Twierdzisz, �e nas n i e z a u w a � y 1 i � c i e? - zapyta�
Sekretarz Generalny Vang. - O n i n a s n i e w i d z i e 1 i, k i e d y n
a s z a b i j a 1 i! - krzykn��. Przewodnicz�ca Gram spu�ci�a uszy.
- No, nie jako istoty rozumne - odpar� Drill. Przewodnicz�ca Gram
wsta�a. - Obawiam si�, Ekscelencjo, �e twoje wyja�nienia s�
niewystarczaj�ce - powiedzia�a. - Nasza konferencja musi ulec odroczeniu
do chwili, a� podejmiemy wsp�ln� decyzj� co do twojej szczeg�lnej postawy.
Drill by� oszo�omiony. - Co ja takiego powiedzia�em? - zapyta�.
Wsta�a reszta Szar�w. Przewodnicz�ca odwr�ci�a si� i ruszy�a
energicznie na swoich trzech nogach do wyj�cia. Pozostali poszli za ni�.
- Zaczekajcie! - krzykn�� Drill. - Nie wychod�cie. Po�l� po �ab�. W
g�r�, Kloc! W g�r�!
Szarowie wyszli ju�, nim Kloc zd��y� postawi� Drilla na stopach. Statek
oznajmi� mu, �e sami sobie znale�li drog� do �luzy. Drill m�g� tylko
poleci� jej ich wypu�ci�.
- Po co mia�bym k�ama�? - spyta� samego siebie. - W jakim celu mia�bym
ich oszukiwa�? To doprawdy by�o takie proste. Przeni�s� sw�j ogromny
ci�ar z jednej stopy na drug� i z powrotem. Nie by� w stanie ustali�, czy
uczyni� co� z�ego. Zapyta� Pami��, co robi�, ale ta nie zawiera�a �adnych
informacji, kt�re by mu przynios�y ulg�, poza suchym powt�rzeniem cytat�w
z ostatnich rozm�w. Zirytowany bezdusznym monologiem kaza� Pami�ci
zamilkn�� i zacz�� nerwowo przemierza� korytarze swojego Statku. Nie
potrafi� ustali�, w kt�rym miejscu sprawy wzi�y z�y obr�t.
Czuj�c wzburzenie Drilla M�zgownica sta�a si� rezonatorem jego
strapie�. Papka, pomy�la�a delikatnie. Pokarm. Seks.
Cicho b�d�, rozkaza� Drill.
Seks, seks, my�la�a M�zgownica.
Drill zorientowa� si�, �e M�zgownica zaczyna wywo�ywa� u niego erekcj�.
Ust�puj�c przed nieuniknionym ruszy� w stron� siedziby Surogata.
Surogat mieszka� w ciemnym, cichym pomieszczeniu, gdzie s�ycha� by�o
tylko bicie jego serca. By� to ludzki podgatunek, o inteligencji
M�zgownicy, przeznaczony do zaspokajania potrzeb podr�nik�w w czasie
d�ugich lot�w kosmicznych, gdy dost�p cielesny do przedstawicieli w�asnych
podgatunk�w z konieczno�ci musia� by� ograniczony. Surogat posiada� bogaty
zestaw rozmaitych akcesori�w seksualnych odpowiadaj�cych r�nym ludzkim
odmianom gatunkowym i ich p�ciom. Mia� r�wnie� olbrzymie gruczo�y, kt�re
wydziela�y od�ywcze mleko, oraz szcz�tkow� g�ow�, zdoln� do wyra�ania
prostych my�li.
Myszki, kt�re dba�y o czysto�� Surogata i sprz�ta�y na Statku,
czmychn�y na widok Drilla. Ma�a g��wka Surogata przekr�ci�a si� w jego
stron�.
- Ciesz� si�, �e zn�w ci� widz� - powiedzia� Surogat. - Jestem Drill.
- Ciesz� si�, �e zn�w ci� widz�, Drill. Ciesz� si�, �e zn�w ci� widz�.
Drill zacz�� pie�ci� jego piersi. U jednego z organ�w m�skich Surogata
rozpocz�a si� erekcja. - Mam k�opoty, Surogacie powiedzia� Drill. - Nie
wiem, co robi�.
- Dlaczego masz k�opoty, Drill? - zapyta� Surogat. Podni�s� jedno ze
swoich ramion i zacz�� g�aska� Drilla po g�owie. W gruncie rzeczy nie
prowadzi� konwersacji: Surogat by� zaprogramowany jedynie na pojedyncze
twierdzenia albo analizowanie tego, co m�wi� ich partnerzy, i zadawanie
pyta�.
- Sprawy id� �le - powiedzia� Drill i przyst�pi� do ssania. Ciep�e
mleko pop�yn�o w g��b jego gard�a. M�ska cz�� Surogata dozna�a orgazmu.
Myszki wyskoczy�y z ukrycia, �eby posprz�ta�.
- Dlaczego sprawy id� �le? - zapyta� Surogat. - Mam pewno��, �e
wszystko b�dzie dobrze.
M�zgownica dozna�a orgazmu odczuwanego przez Drilla w formie dalekich,
rozproszonych drobin przyjemno�ci. Kontynuowa� ssanie, czuj�c, jak
intensywna ulga promieniuje z Surogata, z przyjemnego d�wi�ku uderze� jego
serca, z jego olbrzymiego, uzdrawiaj�cego, bezm�zgiego cia�a.
Wszystko b�dzie dobrze, zdecydowa� Drill.
- Mi�o mi zn�w ci� widzie�, Drill - powiedzia� Surogat. Drill, naprawd�
mi�o mi zn�w ci� widzie�.
Wielkie t�umy Szar�w nie rozesz�y si�, gdy zapad�a noc. Przeciwnie,
zosta�y na miejscu pod unosz�cymi si� w powietrzu kloszami rozpraszaj�cymi
zimne, czerwonawe �wiat�o, kt�re odbija�o si� niesamowitym blaskiem od
uniesionych uszu i pyszczk�w. Niekt�rzy wdziali na siebie peleryny lub
sp�dnice w celu zatrzymania ciep�a. Drillowi, obserwuj�cemu ich przez
�cienne ekrany w centrum dowodzenia, przypominali t�umy oczekuj�ce ze
strachem na nadej�cie jakiego� straszliwego kataklizmu.
Byli niespokojni. Stali w szepcz�cych grupkach, ale czasami zaczynali
j�kliwie zawodzi� te same �piewy, kt�re wznosili wcze�niej, lub wybuchali
nagle seriami przenikliwego ujadania.
Przewodnicz�ca Gram zwr�ci�a si� do nich po opuszczeniu statku. -
Cz�owiek potwierdzi� napa�� swojej rasy, ale wypiera si�
odpowiedzialno�ci. Spr�bujemy go sk�oni�, by zaj�� bardziej realistyczne
stanowisko.
- Zaj�� stanowisko - powt�rzy� Drill niczego nie pojmuj�c. - To nie
stanowisko. To prawda. Dlaczego tego nie rozumiej�? Sekretarz Generalny
Opozycji Vang by� bardziej napastliwy.
- Mamy teraz o wiele lepiej sprecyzowany pogl�d na temat postawy ludzi
- o�wiadczy�. - Jest przeciwstawna do naszej pod ka�dym wzgl�dem. Nie
pozwolimy, aby mordercze okrucie�stwa, jakie pope�niaj� ludzie na pi�ciu z
naszych planet, zosta�y zapomniane lub uznane za skutek jakiego�
niewyt�umaczalnego zaniedbania u niekt�rych wrog�w naszego gatunku.
Ten jest wyra�nie pomylony, pomy�la� Drill.
Poszed� do sypialni i kaza� Klocowi pu�ci� troch� odpr�aj�cej muzyki.
Mimo mruczenia Kloca i �agodz�cego szumu, u�mierzenie wzburzenia zabra�o
Drillowi du�o czasu.
Dyplomacja, my�la�, gdy ogarnia� go spokojny sen, to bezwzgl�dnie
dziwaczne zaj�cie.
Rano Szarowie byli tam nadal; ci�gle �piewali i ujadali, przemieszczali
si� w swoich niezwyk�ych gromadnych uk�adach. Drill obserwowa� ich na
ekranach �ciennych przy kadziach z papk�, podczas �niadania.
- Jest ��czno�� z Przewodnicz�c� Gram - zawiadomi�a go Pami��. - Chce
rozmawia� z tob� przez radio.
- Prosz� bardzo.
- Czy Pose� Drill? - zn�w mia�a ten apatyczny ton. Szkoda, �e musia�a
si� poddawa� takiemu napi�ciu.
- Dzie� dobry, Przewodnicz�ca - powiedzia� Drill. - Mam nadziej�, �e
spa�a� dobrze.
- Musz� ci� zawiadomi� o skutkach naszej decyzji. Bardzo nam przykro,
ale nie widzimy mo�liwo�ci kontynuacji rozm�w, dop�ki ty, jako
przedstawiciel waszej rasy, nie zgodzisz si� przyj�� odpowiedzialno�ci za
napa�� ludzi na nasze planety.
- Przyj�� odpowiedzialno��? - spyta� Drill. - Oczywi�cie. Czemu mia�bym
nie przyj��?
Us�ysza� jakie� dziwne, niewyra�ne odg�osy szczekania, kt�rych jego
t�umacz nie przekaza�. Sprawia�y wra�enie, jakby po drugiej stronie
znajdowa� si� jeszcze kto� inny.
- Przyjmujesz odpowiedzialno��? - zdumienie Przewodnicz�cej by�o
oczywiste nawet w przek�adzie.
- Naturalnie! Czy to co� zmienia?
Przewodnicz�ca poniecha�a odpowiedzi. Zaproponowa�a natomiast kolejne
spotkanie po po�udniu.
- Jestem got�w o ka�dej porze.
Pami�� zarejestrowa�a tre�� publicznego wyst�pienia Gram i Drill
przestudiowa� je przed spotkaniem z delegacj� Szar�w przy �luzie.
Umiej�tnie wykorzysta�a fakt, �e Drill potwierdzi� odpowiedzialno��
ludzko�ci za wojn�. Szarowie skakali do g�ry, ujadali, wy�piewywali swoje
reakcje jak op�tani. Drill by� ciekaw powodu takiej ekscytacji.
Tym razem spotka� si� z delegacj� przy �luzie, z��czony z Pami�ci� i
M�zgownic� w Synchronie Zen, �eby kt�rego� z Szar�w przypadkowo nie
nadepn��. U�miecha� si�, wita� ka�dego po imieniu i poprowadzi� wszystkich
do sali konferencyjnej.
- Przypuszczam - powiedzia� Cup - �e mogliby�my unikn�� przysz�ych
nieporozumie�, je�li Ekscelencja zgodzi�by si� dostarczy� nam informacji o
swojej rasie. Mamy pewne trudno�ci ze zrozumieniem twojego rozr�nienia
mi�dzy bytami "�wiadomymi" i "nie�wiadomymi". Czy m�g�by� �askawie
wyja�ni� t� r�nic�, tak jak j� rozumiesz?
- Z przyjemno�ci�, Ekscelencjo - odpar� Drill. - Gatunek ludzki, nie
tak jak wasz, jest wysoce wyspecjalizowany. Kiedy�, osiem milion�w lat
temu, byli�my takcy jak wy - ma�e, niewyspecjalizowane gatunki s� bardzo
u�yteczne na okre�lonym etapie ewolucji. Lecz kiedy gatunek osi�ga pewn�
z�o�ono�� w swej spo�ecznej i technicznej ewolucji, zapotrzebowanie na
specjalist�w staje si� zbyt dotkliwe. Skutkiem zar�wno celowej manipulacji
genetycznej, jak i ewolucji naturalnej, ludzko�� przesz�a z gatunku typu
uniwersalnego ku formom bardzo wyspecjalizowanym, zaadaptowanym do
okre�lonych funkcji i �rodowisk. Wed�ug nas jest to naturalne dzia�anie
ewolucji gatunk�w.
Podczas bada� nad przekszta�ceniem naszego gatunku przekonali�my si�,
�e najskuteczniejsza metoda kodowania wielkiej ilo�ci informacji wyst�puje
wewn�trz naszych w�asnych kom�rek - w naszym DNA. Je�li chodzi o
przedsi�wzi�cia wymagaj�ce tak wielkich, jak i ma�ych ilo�ci danych,
ustalili�my na tyle, na ile to by�o mo�liwe, �e b�d� je realizowa� byty
biologiczne, ludzkie podgatunki. Wobec tego, �e wiele z tych przedsi�wzi��
mia�o by� w praktyce monotonnymi i stale si� powtarzaj�cymi, doszli�my do
wniosku, i� rozwini�ta �wiadomo��, taka, jak� mamy tu wszyscy, nie jest im
potrzebna. Spotkali�cie ju� kilka istot nie�wiadomych. Na przyk�ad �ab�
czy Kloca, na kt�rym le��. M�j Statek zawiera r�wnie� wiele element�w
�ywych, chocia� nie�wiadomych.
- To by wyja�nia�o smr�d - mrukn�� jeden z delegat�w. - Statki
ziemiotw�rcze - kontynuowa� Drill - kt�re zaatakowa�y wasze planety,
r�wnie� zosta�y tak zbudowane, �eby nie potrzebowa�y �wiadomej za�ogi.
Szarowie spojrzeli z ukosa na Drilla swoimi ma�ymi oczkami. - Ale
dlaczego? - zapyta� Cup.
- Ziemiotw�rstwo to nieciekawa robota; trwa wiele lat. �aden �wiadomy
umys� nie m�g�by jej nigdy polubi�.
- Ale� wasz gatunek mo�e znale�� si� w stanie wojny nawet o tym nie
wiedz�c. Je�li twoje wyja�nienie przyczyn naszego konfliktu jest
prawid�owe, to ju� si� w nim znalaz�.
Drill pot�nie wzruszy� ramionami. - To si� zdarza od czasu do czasu.
Niekiedy inne gatunki, kt�re osi�gn�y nasz poziom rozwoju, atakuj� nas w
identyczny spos�b. Kiedy tak si� dzieje, zawieramy pok�j.
- Uwa�asz takie napa�ci za normalne? - przem�wi� Sekretarz Generalny
Opozycji Vang.
- Te okazjonalne konflikty s�, jak si� wydaje, naturalnym efektem
ewolucji gatunk�w - odpar� Drill.
Vang odwr�ci� si� do jednego z siedz�cych obok Szar�w i zaszczeka�
gwa�townie par� razy. Drill us�ysza� kilka s��w: "miliardy zabitych...
pi�� planet... zbrodnie... naturalny efekt!".
- Wydaje mi si� - stwierdzi�a Przewodnicz�ca Gram - �e odchodzimy od
porz�dku dziennego.
Vang popatrzy� na ni�. - Faktycznie, Czcigodna Przewodnicz�ca. Prosz�
mi wybaczy�.
- Sprawa wycofywania si� - podj�a Gram - na uzgodnione linie
demarkacyjne.
Gatunki na tym etapie rozwoju lubi� posiada� swe terytoria,
przypomnia�a Drillowi Pami��. Ich mentalno�� polityczna opiera si� na
poj�ciu granic. Ide� wsp�lnoty gatunk�w bez granic mog� odebra� jako
zagro�enie.
Postaram si� ich nie naciska�, odpar� Drill.
- Pami�ci na naszych statkach ziemiotw�rczych b�d� tak wyregulowane,
�eby zwraca�y uwag� na wasz� ras� - o�wiadczy�. - Po regulacji Szarowie
nie b�d� ju� nara�eni na niebezpiecze�stwo.
- W naszym przypadku up�ynie kilka miesi�cy, zanim rozkaz wstrzymania
ognia dotrze do wszystkich wojsk - powiedzia�a Przewodnicz�ca. - Ile czasu
trzeba wam na dostarczenie rozkazu do wszystkich waszych statk�w?
- Mniej wi�cej stulecie. - Szarowie wytrzeszczyli oczy. Pami�ci w
naszych bazach eksploracyjnych na tym obszarze b�d� oczywi�cie
wyregulowane jako pierwsze, a te z kolei wyreguluj� Pami�ci Statk�w
ziemiotw�rczych podczas przegl�d�w technicznych i uzupe�niania zapas�w.
- Mamy by� obiektem ataku przez najbli�sze s t o 1 a t? ton Vanga
wyra�a� niedowierzanie pomieszane z pogard�.
- Nasze Statki ziemiotw�rcze poruszaj� si� w zasadzie losowo i
przylatuj� do bazy tylko wtedy, gdy ko�cz� im si� zapasy. Nie wiemy, gdzie
s�, dop�ki nie zamelduj� si� z powrotem. Chocia� z pewno�ci� natkn� si� na
kilka nast�pnych waszych planet, to wasza rasa przetrwa w wystarczaj�cej
ilo�ci, by kontynuowa� ewolucj�. W tym czasie sami si�gniecie po nowe
planety i je skolonizujecie. Wyjdziecie z tego w sumie chyba z zyskiem.
- Czy nie macie �adnego szacunku dla �ycia? - dopytywa� si� Vang. Drill
rozwa�y� swoj� odpowied�.
- Wszystkie osobniki umieraj�, Sekretarzu Generalny Opozycji - odrzek�.
- Jest to fakt przyrodniczy, kt�rego �adna rasa nie mo�e zmieni�. Tylko
gatunki mog� przetrwa�. Jednostki da si� �atwo zast�pi�. Chocia� stracicie
troch� planet i znaczn� liczb� osobnik�w, wasz gatunek jako ca�o�� b�dzie
istnia� dalej i mo�e si� nawet ro-rwija�. Czego wi�cej jaka� rasa albo jej
delegowani przedstawiciele mog� ��da�?
Sekretarz Generalny Opozycji Vang spojrza� badawczo na Drilla,,
postawi� uszy w s�up, wyszczerzy� k�y. Milcza�.
- ��damy zawieszenia ognia, kt�re b�dzie prawdziwym zawieszeniem ognia
- o�wiadczy�a Przewodnicz�ca Gram. Jej d�onie zaciska�y si� rytmicznie na
kraw�dzi krzes�a. - Nie powoln�, zalegalizowan� eksterminacj� naszego
gatunku. Twoje stanowisko cuchnie niezdrowo. Obawiam si�, �e musimy
przerwa� t� rozmow�, dop�ki go nie zmienisz.
- Stanowisko? To nie stanowisko, Czcigodna Przewodnicz�ca. To prawda.
- Nie mamy nic wi�cej do powiedzenia.
Zmartwiony Drill poszed� za szaryjsk� delegacj� do �luzy. Ja nie
k�ami�, Czcigodna Przewodnicz�ca - powiedzia�, ale Gram odwr�ci�a si�
tylko i bez s�owa opu�ci�a ludzki Statek. Znikn�a w t�umie Szar�w.
Audycje Szar�w nie by�y buduj�ce. Szczeg�lnie napastliwy okaza� si�
Sekretarz Generalny Opozycji Vang. Drill zapozna� si� z urywkami
przem�wie� przebiegaj�c szczeg�y zawarto�ci Pami�ci. "Okrutne
lekcewa�enie... �adnej p�aszczyzny porozumienia... beztroska wobec
okrucie�stwa... przejaw oczywistego barbarzy�stwa... brak szacunku dla
jednostki... broni� si�... smr�d w nosie".
W odpowiedzi Szarowie skakali do g�ry i szczekali. S�ycha� by�o dziwne
bulgocz�ce, piskliwe odg�osy �miechu, kt�re zaniepokoi�y Drilla.
- Mamy nadziej� znale�� jak�� formu�� pokoju - m�wi�a Przewodnicz�ca
Gram. - Rozwa�ymy j� ze wszystkimi ministrami na sesji. - I to by�o
wszystko.
Tej nocy Szarowie cicho wyli trzymaj�c si� za ramiona w utworzonym
przez siebie wielkim kr�gu wok� Statku. Odg�osy �miechu towarzysz�ce
przem�wieniu Vanga nie usta�y ca�kowicie. Drill nie m�g� zrozumie�,
dlaczego oni wszyscy nie p�jd� do domu spa�.
D�ugo, d�ugo powiedzia�a Pami��. Nawet i ona nie umia�a da� pociechy.
Wczesnym rankiem, przed �witem, przysz�a wiadomo�� od Przewodnicz�cej.
- Chcia�abym si� spotka� z tob� prywatnie. Bez rejestrator�w i partner�w
koalicyjnych.
- Niczego nie pragn� bardziej - odpar� Drill. Poczu� niewielk� nutk�
optymizmu.
- Czy mog�abym wej�� inn� �luz� ni� ta, z kt�rej zwykle korzystamy?
Drill przekaza� Gram instrukcje i spotka� si� z ni� przy drugiej
�luzie. Mia�a - na sobie nocn� peleryn� z kapturem. Szarowie, kr�c�c si� w
ko�o i wyj�c, nie zwr�cili na ni� uwagi.
- Dzi�kuj�, �e chcia�e� si� ze mn� spotka� w tych warunkach -
powiedzia�a przygl�daj�c mu si� spod kaptura. Drill u�miechn�� si�.
Przewodnicz�ca zadr�a�a.
- Ciesz� si�, �e mog� pom�c - odpar� Drill.
Papki! domaga�a si� M�zgownica. By�a cicho do chwili, a� Drill osi�gn��
Synchron Zen. Kaza� jej zamilkn�� z opryskliw� brutalno�ci�, co na razie
poskutkowa�o.
- T�dy, Czcigodna Przewodnicz�ca - powiedzia� i zaprowadzi� j� do
swojej sypialni, ma�ego pokoju o powierzchni oko�o pi�ciu metr�w
kwadratowych. - Czy mam pos�a� �ab� po jedno z waszych krzese�? - zapyta�.
- Postoj�. Trzy nogi s� chyba wygodniejsze do stania ni� dwie.
- Owszem.
- Czy m�g�by�, Po�le, przygasi� �wiat�o? Ono mnie m�czy. Drill poczu�
si� g�upio wiedz�c, �e sam powinien o tym pomy�le�. - Przepraszam -
usprawiedliwi� si�. - Natychmiast wydam polecenia. Szkoda, �e nie
wspomnia�a� o tym wcze�niej, u�miechn�� si� nerwowo, gdy �ciemnia� �wiat�a
i sadowi� si� na Klocu.
- Czcigodny Po�le - powiedzia�a Gram jakby z lekkim oporem - zastanawia
mnie, czy mo�na... mo�esz powiedzie�, jakie znaczenie ma ten grymas na
twojej twarzy, to pokazywanie mi swoich z�b�w?
- To si� nazywa u�miech. Jest on wyrazem dobrotliwej uprzejmo�ci.
- Tutaj pokazywanie z�b�w uznawane jest za gro�b�, Czcigodny Po�le.
Niekt�rzy z nas wzi�li je za znak, �e masz ochot� nas zje��.
Drill by� zdumiony. - Niesamowite! - powiedzia�. - Ja nawet nie jadam
mi�sa! Jedynie papk� warzywn�.
- Zwr�ci�am uwag�, �e twoje z�by wydaj� si� nieodpowiednie do mi�sa,
ale to wci�� napawa nas niepokojem. Zastanawiam si�... - Postaram si�
powstrzyma� u�miech, o, tak. Je�� mi�so! Co za pomys�. Niekt�rzy z naszych
specjalist�w wojskowych, tak, i oczywi�cie Szczury i Szara�cza, i tak
dalej.. - Nakaza� Pami�ci �cis�e przestrzeganie zakazu u�miechania si� w
obecno�ci Szara.
Gram opar�a si� na swojej mocnej tylnej nodze. Jej peleryna rozchyli�a
si� ods�aniaj�c szarfy i symbole urz�du, jej cztery kosmate wymiona. -
Chcia�abym ci� poinformowa�, Po�le, o pewnych problemach. Mam trudno�ci z
utrzymaniem mojej koalicji. Frakcja Sekretarza Generalnego Vanga zyskuje
na sile. Pr�buje on wywo�a� w umys�ach Szar�w wra�enie, �e jeste�
okrutnikiem i osob� niegodn� zaufania. Czy sam w to wierzy, czy te� u�ywa
tych bzdur jako �rodka destabilizuj�cego koalicj�, nie ma istotnego
znaczenia: zwa�ywszy na niesprowokowan� agresj� waszego gatunku nietrudno
podtrzyma� to wra�enie. Stara si� r�wnie� wm�wi� naszemu spo�ecze�stwu, �e
wojsko poradzi sobie z waszym gatunkiem.
M�zg Drilla p�awi� si� wprost w informacjach Pami�ci co do takich poj��
jak "frakcja" czy "koalicja". Znaczenie ostatniego zdania by�o wszak�e
oczywiste.
- Jest to g�upie wra�enie, Czcigodna Przewodnicz�ca.
- Pod tym wzgl�dem jego zapewnienia nie s� przekonywaj�ce. - Oczy Gram
b�yszcza�y, ton jej g�osu nabra� powagi. Musisz mi co� da�, Po�le. Co�,
czego mog�abym u�y�, aby uspokoi� opini� publiczn�. Jakie� wyj�cie z tego
dylematu. Powiadam ci, �e nie mo�na od nas oczekiwa�, by�my bezczynnie
siedzieli przez najbli�sze sto lat i godzili si� ze strat� nieustalonej
liczby planet. B�agam ci�, Po�le. Daj mi co�. Jaki� spos�b zapobie�enia
atakom. W przeciwnym razie... - nie doko�czy�a zdania.
Papki, pisn�a M�zgownica. Dril zignorowa� to i wprowadzi� si� w
Synchron Zen z Pami�ci� przebiegaj�c mo�liwe rozwi�zania. Pot mu wyst�pi�
na czo�o i sp�yn�� po wielkich ramionach.
- Tak - powiedzia�. - Jest pewna mo�liwo��. Gdyby�cie nam podali
rozmieszczenie wszystkich zajmowanych przez was planet, mogliby�my wys�a�
na ka�d� z nich Statek z �adunkiem w postaci odpowiedniej Pami�ci. Kiedy
zjawi� si� tam kt�re� z naszych Statk�w ziemiotw�rczych, Pami�ci b�dzie
mo�na natychmiast na nie przenie�� i wasze planety b�d� bezpieczne.
Przewodnicz�ca Gram zastanowi�a si� nad tym. - Pami�ci powiedzia�a. -
U�ywa�e� ju� tego terminu, ale nie jestem pewna, czy go rozumiem.
- Zasoby przechowywanych informacji s� ogromne i chocia� ludzkie cia�o
jest du�e, nie zawsze mo�emy posiada� wszystkie informacje, jakich
potrzeba do skutecznego dzia�ania nawet w naszym bardzo wyspecjalizowanym
zakresie - powiedzia� Drill. Ludzkie m�zgi zosta�y rozdzielone pod
wzgl�dem swoich funkcji. Mam M�zgownic�, kt�ra znajduje si� na rdzeniu
kr�gowym powy�ej miednicy. M�zgownica zawiaduje ruchami dolnej po�owy
cia�a, stanem zdrowia, od�ywianiem si�, wydalaniem i seksem. O�rodki
postrzegania, pami�� kr�tkoterminowa, osobowo�� i procesy my�lowe
kierowane s� przez m�zg ulokowany w mojej czaszce - m�zg klasyczny, je�li
tak mo�na powiedzie�. Zapami�tywanie d�ugoterminowe i specjalistyczne jest
funkcj� du�ego wybrzuszenia poruszaj�cego si�, jak wida�, na mojej g�owie
- mojej Pami�ci. Rejestruje ona bardzo szczeg�owo wszystko, co si�
dzieje, i mo�e mi to w ka�dej chwili zrekapitulowa�. Jest r�wnie�
wyposa�ona w informacje dotycz�ce kontakt�w rodzaju ludzkiego z grupami
nieludzkimi. W��cza si� �atwo do mojego uk�adu nerwowego, a pokarm czerpie
z mojego cia�a. Konkretne tre�ci mo�na przenosi� z jednej �ywej pami�ci do
drugiej albo, je�li to si� oka�e konieczne, mog� da� po prostu swoj�
Pami�� innemu cz�owiekowi, czyli wykona� przeniesienie zupe�ne. Mam na
pok�adzie inn� Pami��, kt�rej w tym momencie nie u�ywam - Pami��
pilota�ow�. Mo�e ona kierowa� statkiem, a zak�adam j� na czas przelotu.
Posiadam te� Pami�ci zapasowe na wypadek choroby mojej Pami�ci
podstawowej. A wi�c widzisz, �e nasza specjalizacja nie przekre�la
zdolno�ci adaptacyjnych - dowolna informacja potrzebna kt�remukolwiek z
nas mo�e by� �atwo przeniesiona i to z du�o wi�ksz� szczeg�owo�ci� ni�
przy zastosowaniu dowolnych �rodk�w technicznych.
- Wi�c m�g�by� wr�ci� do swojej bazy i wys�a� na nasze planety Pami�ci
pilota�owe - powiedzia�a Gram. - Pami�ci, kt�re mog�yby zatrzyma� wasze
Statki ziemiotw�rcze.
- Tak jest. - W ostatniej chwili Pami�ci uda�o si� zablokowa� skurcze
policzk�w Drilla, zanim sta�y si� u�miechem. Kipia� ze szcz�cia. Mimo
wszystko zawrze ten pok�j !
- Obawiam si�, �e to jest nie do przyj�cia, Ekscelencjo o�wiadczy�a
Przewodnicz�ca. Nadzieje Drilla si� rozwia�y.
- Czemu� to nie?
- Wydaje mi si�, �e Sekretarz Generalny uzna to za twoj� naiwn� pr�b�
poznania lokalizacji naszych zamieszkanych planet. Po to, by wasz gatunek
m�g� je zaatakowa�, Po�le.
- Naprawd� si� staram, Przewodnicz�ca - odpar� Drill. - Jestem tego
pewna.
Drill zmarszczy� brwi i zn�w wszed� w Synchron Zen ignoruj�c �a�osne
wo�ania M�zgownicy o papk� i seks, seks i papk�. Z trzaskiem przez jego
umys� przelatywa�y pomys�y. Rozpocz�a si� erekcja, ale Pami�� odci�ga�a
wi�kszo�� wolnej krwi i erekcja zanik�a. Pok�j wype�ni� zapach jego potu.
Gram zmarszczy�a nos i odchyli�a si� daleko na swojej tylnej nodze.
- Ach, tak - powiedzia� Drill. - Rozwi�zanie. Tak. Mog� poleci� swojej
Pami�ci pilota�owej, by dostarczy�a informacji o rozmieszczeniu tej samej
liczby naszych planet. B�dziemy mie� nawzajem swe w�asne planety za
zak�adnik�w.
- Brawo, Po�le - powiedzia�a cicho Przewodnicz�ca. Wydaje mi si�, �e
chyba mamy rozwi�zanie. Ale prosz� mi wybaczy�, kto� m�g�by powiedzie�, �e
nam nie wolno ufa� twoim informacjom. B�dziemy musieli wys�a� statki dla
weryfikacji pozycji waszych planet.
- Gdyby szaryjskie statki wylecia�y pierwsze - powiedzia� Drill - to
m�g�bym da� waszym pilotom jedn� ze swoich Pami�ci zapasowych, kt�ra
powiadomi ludzi o tym, co robicie, i poleci im wsp�dzia�a� z wami.
Powinni�my stworzy� jakie� po��czenie mi�dzy waszym radiem i moj�
Pami�ci�... mo�e Statek co� wyhoduje.
Przewodnicz�ca Gram unios�a si� ze swojej tylnej nogi i zacz�a chodzi�
przed siebie, poruszaj�c si� tym swoim dziwacznym szybkim, ku�tykaj�cym
krokiem. - Mog� w taki spos�b przedstawi� to na posiedzeniu, tak. W tym
jest nadzieja. - Zatrzyma�a si� patrz�c w g�r� na Drilla, wystawiaj�c uszy
do przodu. - Czy zgadzasz si�, bym przedstawi�a to jako m�j w�asny pomys�?
zapyta�a. - M�g�by w�wczas spotka� si� z mniejszym podejrzeniem.
- Ty wiesz najlepiej - powiedzia� Drill. Przewodnicz�ca patrzy�a w g��b
ciemnego pomieszczenia.
- To dobrze pachnie - powiedzia�a, a Drillowi uda�o si� powstrzyma�
u�miech.
- M.i�o mi zn�w ci� widzie�. - Jestem Drill.
- Mi�o mi zn�w ci� widzie�, Drill. - My�l�, �e osi�gniemy pok�j.
- Wszystko b�dzie dobrze, Drill. Drill, mam pewno��, �e wszystko b�dzie
dobrze.
- Jestem taki szcz�liwy, �e dosta�em t� szans�. To jest �yciowa
szansa.
- Mi�o mi zn�w ci� widzie�, Drill.
Nazajutrz zg�osi�a si� Przewodnicz�ca i zapowiedzia�a przedstawienie
nowego projektu. Drill odpar�, �e z przyjemno�ci� go us�yszy. Spotka� si�
z delegacj� przy �luzie zmniejszywszy przedtem �wiat�a. �ci�le
przestrzega� tego, by si� nie u�miecha�.
Siedzieli w ciemnej sali, a Przewodnicz�ca Gram przedstawia�a projekt.
Drill udawa�, �e si� nad nim zastanawia, a potem wyrazi� zgod�.
Dopracowano szczeg�y. Najpierw poda si� lokalizacj� jednej planety
ludzkiej i sprawdzi si� j�; t� za� planet�, stolic� Szarow, uznaje si� za
pierwsz� ujawnion� planet� szaryjsk�. Po weryfikacji obie strony ujawni�
lokalizacj� dwu planet, zweryfikuje si� je, potem czterech planet i tak
dalej. Licz�c, �e trzeba nawet kilku miesi�cy na zweryfikowanie po�o�enia
ka�dej planety, traktat pokojowy zostanie wprowadzony w �ycie przed
up�ywem pi�ciu lat.
Tej nocy Szarowie oszaleli. Za namow� Przewodnicz�cej wzniecili
ogniska, ta�czyli, ujadali, �piewali. Drill ogl�da� to na ekranach
�ciennych swojego Statku. Ich rytmy uderzy�y mu do g�owy.
U�miecha� si�. Przez wiele godzin.
Statek pos�usznie wyhodowa� ��cznik radiowy i wszczepi� go jednej z
Pami�ci zapasowych. Umieszczono j� na pok�adzie statku szaryjskiego i
wys�ano w kierunku planety Drilla. On za� pozosta� w swoim Statku
obserwuj�c audycje wideo, kt�re dosta� z szaryjskiej telewizji. Dramat�w
nie rozumia� zbyt dobrze, ale komedie by�y rozkoszne. Szarowie umieli
wykonywa� najbardziej skomplikowane wygibasy swoimi gi�tkimi cia�ami i
trzema osobliwymi nogami - wspaniale by�o patrze� na nich.
Mo�e udaloby mi si� wzi�� kilku ze sob� do domu, pomy�la�. Potrafi� by�
tacy zabawni.
Tysi�ce Szar�w czekaj�cych wok� Statku zacz�o si� rozchodzi�. Po
miesi�cu zosta�o tylko kilkuset. Ich �piew by� spokojny, podnios�y, pewny
siebie. Czasem Drill doprowadza� go do swojej sypialni. Pomaga� mu si�
odpr�y�.
Przewodnicz�ca Gram wpada�a nieoficjalnie mniej wi�cej co dziesi�� dni.
Drill oprowadza� j� po Statku, pokazywa� Pami�ci pilota�owe, siedzib� �ab,
gigantyczne silniki nap�du gwiezdnego z wszczepionymi w nie podgatunkami
ludzkimi, Surogata w jego zaciemnionym, przytulnym pokoju. Widok Surogata
poruszy� Przewodnicz�c�.
- Nie u�ywacie seksu w celu rozrodu? - zapyta�a. - Jako wyrazu uczu�?
- Oczywi�cie, �e to robimy. Ja sam mam mn�stwo potomstwa. Ci�gle
brakuje dyplomat�w, tote� wyst�puje niema�o sp�kowania u naszego
podgatunku. A co do uczu�... wydaje mi si�, �e mog� powiedzie�, i� dobrze
mi by�o w towarzystwie ka�dej z moich partnerek.
Spojrza�a na niego powa�nymi oczyma. - Latacie do gwiazd, Drill. Wasza
rasa rozprzestrzenia si� na wszystkie strony, stykaj�c si� z innymi
gatunkami, czasem je unicestwiaj�c. Czy s� jakie� powody, dla kt�rych to
robicie?
- Powody? - Drill popad� w zadum�. - To jest dla nas naturalne.
Naturalne dla wszystkich ras inteligentnych, z tego, co wiemy.
- Mia�am na my�li powody �wiadome. Czy robicie to z innego powodu ni�
dzia�anie w spos�b automatyczny?
- Nie s�dz�, aby�my potrzebowali takich powod�w.
- A wi�c nie kieruje wami filozofia ci�g�ej ekspansji? �adna ideologia?
- Nie wiem, co znacz� te s�owa - odpar� Drill.
Gram zamkn�a oczy i opu�ci�a g�ow�. - Przepraszam - powiedzia�a.
- Nie trzeba. Nie ma sprzeczno�ci w naszych wyobra�eniach o nas samych,
o naszym �yciu. Jeste�my szcz�liwi tacy, jacy jeste�my.
- Tak. Wy nie umieliby�cie by� nieszcz�liwi, nawet gdyby�cie si�
starali, prawda?
- Zgadza si� - odpar� pogodnie Drill. - Widz�, �e rozumiesz.
- Owszem - powiedzia�a Gram. - Wietrz�, �e rozumiem. - Za par� milion�w
lat - powiedzia� Drill - te sprawy stan� si� dla was oczywiste.
Pierwszy statek szaryjski wr�ci� z planety Drilla melduj�c o
przeniesieniu Pami�ci. Przestrze� wok� Statku zn�w si� wype�ni�a
tysi�cami Szar�w ujadaj�cych ze szcz�cia ku niebu. Teraz inne Pami�ci
zabiera�y instrukcje do wszystkich baz ziemiotw�rczych. Og�oszono
lokalizacj� dwu nowych planet. Statki z zapasowymi Pami�ciami skoczy�y w
niebo.
To dzia�a, powiedzia� Drill do Pami�ci.
D�ugo, odpar�a Pami��. Bardzo d�ugo.
Nie uda�o jej si� zmniejszy� rado�ci Drilla. Na tym przecie� polega�o
jego �ycie i wiedzia�, �e jest w tym dobry. Pami�ci z przysz�o�ci przyjm�
jego rozwi�zania za wz�r pertraktacji z innymi gatunkami. Sprawv rozwija�y
si� dobrze.
Pewnej nocy Szarowie wok� Statku zmienili swoje zachowanie. Ich �piew
przeszed� jeszcze raz w wycie zmieszane z ujadaniem. Drill si�
zaniepokoi�.
Zg�osi�a si� Przewodnicz�ca. - Cup nie �yje - powiedzia�a. - Rozumiem -
odpar�. - Kto go zast�pi�?
Nie zrozumia� wyrazu jej twarzy. - Jeszcze nie wiadomo. Cup by� siln�
osobowo�ci� i nie lubi� wok� siebie innych silnych osobowo�ci. Sukcesorzy
ju� walcz� o przyw�dztwo, ale mog� nie utrzyma� w jedno�ci jego frakcji. -
Zastrzyg�a uszami. - To mo�e mnie os�abi�.
- Ubolewam, �e sprawy przybieraj� taki obr�t. - Tak - odpowiedzia�a. -
Ja r�wnie�.
Wr�ci�a druga grupa Statk�w. Jeszcze wi�cej Pami�ci za�adowano im na
drog�. Dotrzymywano uk�adu.
Na pok�adzie Statku odby�o si� spotkanie w celu dope�nienia
formalno�ci.
Nast�pc� Cupa zosta� Brook, wysoki Szar w podesz�ym wieku; jego
z�ocista sier�� pociemnia�a ze staro�ci. Kandydat kompromisowy,
powiedzia�a Gram; wyb�r rozstrzygn�� si� po tygodniach walki o sukcesj�.
Nie mia� powa�ania. Resztki starego ugrupowania Cupa rozlatywa�y si� ju�
na kawa�ki.
- Zastanawia mnie, Ekscelencjo - powiedzia� Brook, kiedy czynno�ci
formalne zosta�y uko�czone - czy m�g�by� sprawi�, by nasze spo�ecze�stwo
nauczy�o si� waszego j�zyka? Musisz mie� na Statku znakomite modu�y
t�umaczeniowe, skoro tak szybko opanowa�y nasz j�zyk. Swoje przes�anie
pokoju nadawa�e� ju� w par� godzin po wej�ciu w normaln� przestrze�,
- Nie mam na Statku takiego wyposa�enia - odpar� Drill. Znajomo��
waszego j�zyka przyswoili�my sobie od je�c�w szaryjskich - o�wiadczy�.
- Je�c�w? - Szarowie zastrzygli uszami. - Nie wiedzieli�my o nich -
o�wiadczy� Brook.
- Kiedy Pami�ci w bazach stwierdzi�y nieprawid�owo�ci, wys�ali�my par�
Statk�w na poszukiwanie was. Przechwycili�my jeden z waszych statk�w i
zabrali�my go na moj� planet�. Je�c�w zapytano o ich j�zyk ojczysty i
po�o�enie waszej planety sto�ecznej. Inaczej potrzebowa�bym miesi�cy, �eby
odnale�� ten �wiat i nauczy� si� porozumiewania z wami.
- Czy mo�emy prosi� o spowodowanie zwrotu je�c�w?
- Och - odpar� Drill - to nie b�dzie mo�liwe. Kiedy dowiedzieli�my si�
wszystkiego, co nas interesowa�o, po�o�yli�my kres ich �yciu. Byli
przetrzymywani w okolicy przeznaczonej na ogrody, a budowniczowie
krajobrazu chcieli przyst�pi� do pracy. - Drill pokiwa� uspokajaj�co
g�ow�. - Z przyjemno�ci� mog� was poinformowa�, �e okazali si�
pierwszorz�dnym nawozem pod kwiaty. Rezultaty by�y wspania�e.
- S�dz� - rzek�a przezornie Przewodnicz�ca - �e b�dzie najlepiej, je�li
ta informacja nie wyjdzie poza to pomieszczenie. Uwa�am, �e zaszkodzi�aby
procesowi pokojowemu.
Uszy Sekretarza Generalnego opad�y. Innych r�wnie�. Ale si� zgodzili.
- My�l�, ie powinni�my ju� i�� - oznajmi�a Przewodnicz�ca.
- �ycz� mi�ego popo�udnia - powiedzia� Drill.
- To wa�ne. - Jeszcze nawet nie �wita�o, gdy Statek obudzi� Drilla na
wezwanie Przewodnicz�cej. - Jeden z waszych statk�w zaatakowa� nast�pn�
nasz� planet�.
Poczucie zagro�enia wyp�dzi�o sen z m�zgu Drilla. - Prosz� przyj�� pod
�luz� - powiedzia�.
- Ta wiadomo�� rozejdzie si� w ci�gu godziny. - Prosz� si� po�pieszy�.
Przewodnicz�ca zjawi�a si� z par� asystent�w, kt�rzy pozostali wewn�trz
�luzy. Mieli ze sob� pa�ki.
- Wszyscy b�d� oburzeni - powiedzia�a. - Sytuacja staje si� gro�na.
- Kt�ra to by�a planeta? - zapyta� Drill.
Gram potar�a uszy. - Jedna z tych, kt�rych rozmieszczenie przekaza�
ostatni statek pokojowy.
- Nowa Pami�� musia�a nie zd��y� na czas.
- W�a�nie tak wszystkim powiemy. Ze nie mo�na by�o temu zapobiec.
Postaram si� przyspieszy� procedur� dostarczania nowych Pami�ci na
planety. Zdwoi� wysi�ki.
- To dobry pomys�.
- B�d� musia�a usun�� Brooka. Sekretarz Generalny Opozycji Vang winien
przej�� jego sprawy. Je�li dam Vangowi wi�cej w�adzy, to mo�e zostanie w
koalicji i nie spowoduje roz�amu. - Jak uwa�asz, �e b�dzie najlepiej.
Przewodnicz�ca spojrza