5726
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 5726 |
Rozszerzenie: |
5726 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 5726 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5726 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
5726 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Ian Watson
Muchy Pami�ci
Mo�e to snobizm ze strony Charlesa, ale zawsze nienawidzi� aparat�w
fotograficznych, szczeg�lnie w r�kach turyst�w. Pies siusiaj�cy na �cian�
pa�acu dzia�a� �wiadomie; zostawia� po sobie pami�tk�. A czy tury�ci -
pstrykacze tak naprawd� na co� patrzyli? Wi�c czy fotografia mog�a im
cokolwiek przypomina�?
Kiedy Charles by� jeszcze ma�y, zacz�� wybiera� sobie miejsca do
zapami�tania. Miejscowy cmentarz: kasztanowce, polne kwiaty i marmurowe
anio�y. Wydmy o zachodzie s�o�ca: d�ugie �d�b�a trawy wyci�gaj�ce ku morzu
tysi�ce wi�dn�cych wskaz�wek, jakby �wiat na brzegach pokry� si� siateczk�
drobniutkich p�kni��. Charles poprzysi�ga� sobie: "Zapami�tam ten obraz.-
Za dwa lata, za dziesi��, b�d� dok�adnie pami�ta� t� chwil�! Siebie, tu i
teraz."
Oczywi�cie rzadko kiedy mu si� udawa�o; mo�e dlatego nie lubi� aparat�w
fotograficznych. A jednak jego �ycie by�o �a�cuchem takich czarownych
chwil. (Ciekawe kto, w�a�nie teraz, pami�ta Charlesa?)
Dotrzymuj�c innych zobowi�za� przebywa� w Szkocji ze swym owdowia�ym
ojcem. Wracaj�c z rozm�w rozbrojeniowych w Genewie na uniwersytet stanowy
Kolumbii, gdzie pracowa�, wynaj�� Volvo, �eby objecha� pog�rze Szkocji.
By� winien staremu porz�dne wakacje, tak by Spark senior m�g� zn�w
odwiedzi� swoje ulubione miejsca i skosztowa� szkockiej whisky w dolinach,
z kt�rych wywodzi�a sw�j rodow�d. Ponadto Charles potrzebowa� czasu, aby
spokojnie pomy�le�; o szale�stwie i o Martine.
W chwili gdy ojciec i syn wyruszyli w drog�, na Ziemi� przyby�y Muchy.
- Przyby�y�my na wasz� planet�, �eby j� z a p a m i � t a �
powiedzia�y.
Kulej�c� angielszczyzn� i r�wnie s�abym rosyjskim �l�c w eter wie�� o
zamiarze zwiedzenia wszystkich wi�kszych miast Ziemi, ich statek o
kszta�cie piramidy opad� �agodnie w to� Morza �r�dziemnego w pobli�u
Aleksandrii i nieznacznie zanurzony unosi� si� na falach, nie dryfuj�c
nawet na centymetr.
Te rewelacyjne wie�ci dotar�y do Charlesa za po�rednictwem gazet i
odbiornik�w telewizyjnych w przydro�nych hotelikach. Ojciec nie pozwala�
mu s�ucha� radia w samochodzie.
To gorsze ni� ta cholerna kampania wyborcza - zrz�dzi� stary, kiedy
podziwiali Loch an Eilein. (Sp�jrz: samotna czapla stoj�ca nieruchomo jak
pos�g w oczekiwaniu na �up; �opot kawczych skrzyde� nad ruinami zamku na
wyspie.) - Ple-ple. Wi�kszo�� to czyste spekulacje. Poczekaj kilka
tygodni, a dowiemy si�, co jest co.
Pan Spark obawia� si�, �e Charles skr�ci wycieczk�.
Spark senior nigdy nie kl��, dop�ki jego �ona nie zgin�a w wypadku
samochodowym - i chocia� nie by�o w tym jego winy, nie chcia� kupi� nowego
auta.
- Dok�d bym sam je�dzi�? - pyta� ze smutkiem po pogrzebie.
Rodzice Charlesa nami�tnie lubili podr�owa� po wzg�rzach szkockich
oraz po pograniczu Szkocji i Anglii. Teraz pan Spark zacz�� pali� fajk� i
kl��. Mo�na by s�dzi�; �e w ten spos�b dawa� upust przepe�niaj�cej go
z�o�ci, a fajka stanowi�a substytut ma��onki. Jednak Charles czu�, �e
ojciec od wielu lat t�umi� w sobie zami�owanie do tytoniu i mocnych s��w,
chocia� pozwala� sobie na �yczek whisky. Kiedy pan Spark sko�czy�
siedemdziesi�t pi�� lat, jego maniery zacz�y si� strz�pi� na brzegach jak
zetla�a firanka.
Gdy okr��ali Pap of Glencoe, pan Spark wykrzykn��:
- Cholernie brzydkie, ot co!
Przez kr�tk� chwil� Charles my�la�, �e ojciec m�wi o stromych zboczach
doliny. Nawet w s�oneczny dzie� wygl�da�y ponuro. P�niej ojciec doda�:
- Nie chcia�bym spotka� jednej z tych twoich Much po zmroku. O, nie!
Ani nikt, kto jest przy zdrowych zmys�ach. Pewnie twoja Martine ch�tnie by
je sportretowa�a. Zdaje si�, �e to co� w jej stylu.
Pan Spark mia� powody do niepokoju. Charles zd��y� ju� przeprowadzi� z
hoteli kilk2 rozm�w transoceanicznych, informuj�c o trasie ich podr�y.
Min�� ju� tydzie� i zebra�a si� sterowana przez Ameryk� i Rosj� Rada
Koordynacyjna Organizacji Narod�w Zjednoczonych. Charles chcia�
uczestniczy� w obradach i mia� nadziej�, �e jego kontakty i powi�zania
umo�liwi� mu to. Ju� tysi�c Much wy�oni�o si� z p�ywaj�cego Roju i
rozpocz�o Wielkie Tournee po Kairze i Kioto, San Francisco i Singapurze,
Londynie i Leningradzie oraz innych miastach. Kt� odm�wi�by czego�
istotom, kt�re lata�y olbrzymi� mi�dzygwiezdn� piramid�? Kto nie chcia�by
pozna� tajemnicy ich sukcesu?
- Widzisz, synu - rzek� po chwili pan Spark - t�umy ludzi b�d� s�dzi�,
�e maj� specjalne powody, by kuma� si� z tymi potworami. Po co tyle
zamieszania, skoro to dziadostwo jest wsz�dzie? To cholerna i n w a z j a,
takie jest moje zdanie. Jeszcze si� napatrzysz na Muchy. Tylko czy
zobaczymy kiedy�, jak si� st�d wynosz�? O tym my�l�.
Charles bez przekonania pokiwa� g�ow�.
- Patrz! - wskaza� na niebo ojciec.
To nie by�a Mucha.
- Orze�? - zapyta� Charles.
- Nie b�d� g�upi, to rybo��w. S� rzadkie. Niemal wymar�e. Leci �owi�
ryby w Loch Leven. Przyjrzyj mu si�. Mo�e je� nigdy nie zobaczysz
drugiego. (Jednak widz� go teraz, tam, w cieniu. Lepiej, ni� on widzia�.
O, tak.)
Kilka minut p�niej pan Spark z zadowoleniem pyka� fajk� opowiadaj�c
synowi o masakrze MacDonald�w. Na sw�j spos�b stary by� dobrym kompanem,
chocia� on i Charles nale�eli ju� do dw�ch r�nych �wiat�w.
Ch arles zdoby� s�aw� swoj� pierwsz� ksi��k� o mowie gest�w
zatytu�owan� Mowa znak�w. Wkr�tce potem zosta� zatrudniony przez
ministerstwo obrony i si� powietrznych jako swego rodzaju chodz�cy
wykrywacz k�amstw. To doprowadzi�o do jego uczestnictwa w rozmowach
rozbrojeniowych, z ramienia rz�du USA. Jego nast�pna ksi��ka, Oznaki
nami�tno�ci, odnios�a natychmiastowy sukces.
Charles mia� wyostrzon� zdolno�� percepcji mowy cia�a. Nigdy nie zdo�a�
w zadowalaj�cym stopniu zapami�ta� wybranego fragmentu krajobrazu, ale za
to instynktownie pojmowa� znaczenie gest�w i grymas�w. Nie �eby nie musia�
solidnie nad tym pracowa�; jednak nie obci��ajmy si� niepotrzebn� gadanin�
o kinezji i proksemii, ca�ym tym �argonem dotycz�cym ,przekazu
pozawerbalnego.
Mo�na by s�dzi�, �e Charles pogr��y si� przez to w �yciu innych ludzi
niczym w zat�oczonej jacuzzi, gor�cej �a�ni ludzko�ci. Wcale nie. Jak m�wi
stare eskimoskie przys�owie: "Kiedy pocierasz si� z kim� nosem, nie
widzisz jego twarzy. Kiedy patrzysz na czyj�� twarz, nie pocierasz si� z
nim nosem".
Min�� kolejny tydzie�. Przez Rannoch Moor do Braes of Balquhidder i
stercz�cych ska� Trossach. W trakcie weso�ych wieczor�w sp�dzanych z ojcem
przy jednym lub kilku kieliszkach dziesi�cioletniej szkockiej Charles
widzia� w telewizji zdj�cia Obcych w Rzymie, Edynburgu i usi�owa� nada�
wymow� ich ruchom, postawie, gestom... oraz pozbawionym wyrazu owadzim
twarzom.
Temat Martine powr�ci� w Hotelu Trossachs. Martine w pewnym sensie
tak�e by�a obc� istot�.
- Przynajmniej nie mieli�cie dzieci - nadmieni� pan Spark. - I dobrze,
moim zdaniem.
Synowa, kt�ra - z tego co wiedzia� - by�a troch� czarna, troch� br�zowa
i pewnie troch� niebieska! Dlaczego Charles zwleka� tyle lat, �eby w ko�cu
o�eni� si� z tak� jak Martine?
- Przecie� nawet jej nie widzia�e� - powiedzia� �agodnie Charles.
- A czemu to j a mia�bym zrobi� pierwszy krok, ja, stary? To prawda,
Martine nie opu�ci�aby swojej bezpiecznej niszy w Greenwich Village.
Charles pozna� j� na otwarciu galerii zaledwie trzy miesi�ce po �mierci
pani Spark. Nim up�yn�y trzy miesi�ce, pobrali si� i Charles wyprowadzi�
si� ze swojego mieszkania przy Sto Szesnastej ulicy, aby przez nast�pne
cztery lata mieszka� w Greenwich Village. Kiedy si� rozeszli, Charles
wr�ci� na G�rny Manhattan.
Hotelowy bar rozbrzmiewa� gwarem be�kotliwej szkockiej paplaniny.
Wypchany orze� mierzy� go�ci ponurym spojrzeniem szklanych oczu.
- Mo�e powiniene� mie� wi�cej dzieci, nie tylko mnie - zasugerowa�
Charles - i wcze�niej.
- Na to trzeba pieni�dzy, synu. Powiniene� to wiedzie�. Na dobre
szko�y, Cambridge, i tak dalej. Oto ca�y problem z wykszta�ceniem:
sprawia, �e chcesz mie� ca�y �wiat na talerzu. Ach, wszystko to marno��.
Wypijmy jeszcze kieliszek.
Wracaj�c od baru Charles widzia�; �e ojciec spogl�da na� z mi�o�ci�;
jedyny syn, twardoko�cisty i urodziwy - jak pisa� poeta. Niewysoki, lecz
krzepki. Grzywa ciemnoblond w�os�w, rzedn�cych na czubku g�owy. Szeroka,
otwarta twarz o zdrowej cerze z kilkoma kurzymi �apkami wok� szarych
oczu. Wydatna dolna warga i cienka, zaci�ta g�rna, kt�ra korzystniej
wygl�da�aby z w�sami; jednak Charles nie chcia� na�ladowa� ojca, kt�ry
zawsze je nosi�. W kochaj�cym spojrzeniu m�g� kry� si� z�o�liwy b�ysk,
kt�rego nigdy nie znalaz�oby si� w takim, co by�o tylko czu�e.
- Plaga cholernych, kosmicznych Much - westchn�� pan Spark. - Kto by to
pomy�la�? Na zdrowie, stary!
Czy�by w oku starego cz�owieka zakr�ci�a si� �za? Serce Charlesa
�cisn�o si� bole�nie. Oczy wypchanego or�a tak�e b�yszcza�y. Przynajmniej
by�y to oczy ziemskiego stworzenia. Nikt nie jest tak �lepy jak ci, kt�rzy
pocieraj� si� nosami! Charles w ko�cu zda� sobie spraw� z tego, �e Martine
by�a szalona. Kr�cone, kasztanoworude w�osy, orzechowe oczy,
kremowobr�zowa sk�ra, o ch�opi�cej urodzie, tkliwa i stanowcza, �ylasta i
wra�liwa: hermafrodyta! Charles ju� przy pierwszym spotkaniu odczyta�
oznaki jej nami�tno�ci. Mo�e s�dzi�a, �e mia� klucz do ludzkich zachowa�,
co�, co ona przedstawia�a tylko jako ba�niow� lub diaboliczn� parodi�.
Mo�e Charles zna� sekret znaczenia wyraz�w twarzy, tajemnic�, kt�rej nie
by�o jej dane zg��bi� do ko�ca. W ciele jego �licznej, ciemnosk�rej �ony
kry�o si� kilka r�nych osobowo�ci, zadaj�cych jeden psychiczny coup
d'etar po drugim. Rysowa�a tuszem ilustracje do ksi��ek i magazyn�w.
Tworzy�a mieszka�c�w eterycznego �wiata, populacje goblin�w i nimf, kt�re
zdawa�y si� w niej zamieszkiwa� jako poddani rz�dz�cych ni� r�nych
osobowo�ci. Znaki, jakie mu s�a�y ich palce i oczy z rysunk�w, z
nieuchronn� si�� przyci�ga�y Charlesa pragn�cego zrozumie� t� obc� mow�
gest�w.
Jej sztuka zawsze by�a czarno-bia�a i p�aska, pozbawiona perspektywy.
Niezwykle efektowna - wr�cz osza�amiaj�ca - a jednak sprawiaj�ca wra�enie,
�e artystce brak zdolno�ci postrzegania przestrzeni i kolor�w, poniewa�...
poniewa� poszczeg�lne elementy nie chcia�y si� stapia� i wsp�gra�.
Martine by�a niczym kilka sylwetek ustawionych obok siebie, zamar�ych w
ruchu, widzianych od przodu. Ka�da z nich wydawa�a si� pe�na, a jednak gdy
si� je lekko poruszy�o, okazywa�y si� mie� tylko dwa wymiary i okrutnie
rani�ce brzegi. Jednocze�nie objawia�a si� zupe�nie inna Martine.
Nigdy nie umia�a rysowa� zwyk�ych ludzkich twarzy - jak szala�a, gdy
pr�bowa�a naszkicowa� Charlesa! A jednak kiedy nadawa�a rysy trollowi,
elfowi czy chochlikowi, o tak, w�a�nie takie by�yby te stwory; tak
wyra�a�yby swoje uczucia. W przyp�ywie uniesienia Charles napisa�
przedmow� do albumu z jej rysunkami zatytu�owanego Twarze Obcych, chocia�
Martine nigdy nie rysowa�a Obcych jako takich. Mowa cia�a wymy�lonych
przez ni� istot by�a zwyk�ym j�zykiem ludzkich gest�w, zniekszta�conym w
krzywym zwierciadle w wyniku odmiennej ewolucji. Lub te� zniekszta�conym w
krzywym zwierciadle jej osobowo�ci.
Martine pochodzi�a z Nowego Orleanu; w jej �y�ach p�yn�a krew przodk�w
r�nej narodowo�ci. Mo�e to t�umaczy�o - w jej oczach! - tak niesp�jn�
osobowo��. Jej brat Larry, meteorolog pracuj�cy gdzie� w Luizjanie, by�
zupe�nie normalny. Niepokoi�y go tylko zwyk�e sztormy, zwyczajne huragany.
Ach, Martine. Gdyby Charles zabra� si� za pisanie nowej ksi��ki,
zatytu�owanej Oznaki szale�stwa - opartej na badaniach klinicznych,
ilustrowanej osiemnasto- i dziewi�tnastowiecznymi rycinami ukazuj�cymi
mieszka�c�w Bedlamu - czy wygl�da�oby to na oskar�anie Martine, na zemst�?
Czy wykorzysta� j� pisz�c - kiedy byli ze sob� - Oznaki nami�tno�ci
Charles mia� nadziej�, �e pouk�ada to sobie w g�owie w czasie pobytu w
Szkocji; ale w�a�nie wtedy na Ziemi� przybi�y Muchy.
Pop�yn�li w rejs parowcem po Loch Katrine. Spogl�daj�c na zwichrzone,
pi�kne lasy pan Spark m�wi� o sir Walterze Scotcie i Rob Royu.
Wycieczkowicz�w z Glasgow m�czy� kac, tak wi�c podr� min�a do��
spokojnie. Ojciec i syn znale�li si� o rzut kamieniem od uskoku dziel�cego
Wy�yny od Nizin, lecz pozostali na tych pierwszych i dopiero pod wiecz�r
zjechali swoim Volvo do miasteczka Inversnaid nad Loch Lomond, do
kolejnego wiktoria�skiego hoteliku i szkockiej whisky. Gdy ostatni prom
wyruszy� z ma�ego portu ku le��cemu po drugiej stronie jeziora Inverglas,
pan Spark popatrzy� na letni zach�d s�o�ca.
- Sp�jrz tylko na ten z�ocisty blask koloru whisky, padaj�cy na Ben
Vorlich! - wykrzykn��. - Zapami�taj go na zawsze, zanim zniknie!
- Kiedy by�em ma�y... - zacz�� Charles.
Nigdy nikomu nie m�wi� o swoim zapami�tywaniu czarownych chwil. Czy
ojciec r�wnie� wiedzia� o fotografowaniu w pami�ci? Czy dostrzeg� ten
szczeg�lny b�ysk w oczach syna?
Przerwa� mu g�os m�wi�cy ze szkockim akcentem:
- Czy jest tu w barze Charles Spark? Telefon!
Nast�pnego dnia helikopterem z hotelowego trawnika do Glasgow, a
stamt�d wynaj�tym odrzutowcem do Rzymu. Kurierem Charlesa by� Lew Fisher -
pyzaty, towarzyski Amerykanin po trzydziestce, kt�ry nawet przywi�z� ze
sob� do Inversnaid szofera maj�cego odtransportowa� Volvo i ojca Charlesa
na drugi koniec Brytanii.
Dlaczego do Rzymu? Nad Rzymem fruwa�o nie mniej ni� o�miu Obcych; �adne
inne miasto nie naliczy�o wi�cej ni� dwie Muchy. Rada Koordynacyjna
zwr�ci�a szczeg�ln� uwag� na Rzym.
Czemu nagle zacz�to traktowa� Charlesa jak VIP-a?
- Rozkazy.
- Czyje?
Zamiast odpowiedzie�, Lew m�wi� w czasie lotu o antygrawitacji. Obcy
nie tylko potrafili kierowa� czym� pi�ciokrotnie wi�kszym od wielkiej
piramidy w Gizie, ale ponadto ka�dy z nich pos�ugiwa� si� w�asnym
plecakiem odrzutowym! Te furkocz�ce skrzyde�ka nie by�yby w stanie ich
nawet unie��, nie m�wi�c o transportowaniu z szybko�ci� odrzutowca.
Po up�ywie oko�o tygodnia ich zwiadowcy wracali do roju nawet z
drugiego ko�ca �wiata - po czym zn�w lecieli do miast, by kontynuowa�
zwiedzanie.
- Mechanizm odpychaj�cy - rzek� Lew. - Tak g�osi teoria. Wykorzystuj�
pi�t� si�� natury, zwan�... hmm... hiper�adunkiem. Kiedy mierzymy ten
hiper�adunek, jest on niewielki. Male�ki. Jednak nasi jajog�owi s�dz�, �e
w rzeczywisto�ci wyst�puj� tu dwie takie si�y; kt�re w jednostkach...
hmm... Yukawy; tak, tak brzmi to nazwisko - s� w i e 1 k i e. Tyle �e
jedna ma dzia�anie przyci�gaj�ce, a druga odpychaj�ce.
("Tak jak same Muchy" - dos�ysza� Charles mamrotanie ojca.)
- W ten spos�b obie niemal si� znosz�. No i Muchy znalaz�y spos�b na
ograniczenie si�y przyci�gaj�cej, co pozwala im manipulowa� odpychaniem.
To mo�e im te� dawa� pole si�owe. Aby chroni� si� przed mi�dzygwiezdnym
�mieciem.
Lew wyra�nie nie by� fizykiem. Dla Charlesa nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e
CIA i KGB b�d� infiltrowa� Rad�, staraj�c si� ze wszystkich si� uchodzi�
za Central� Intergalaktycznych Analiz i Komitet Galaktycznych Bada�,
czyhaj�c na tajemnice Much.
Powsta� te� problem porozumienia. Czy przybysze c e 1 o w o pos�ugiwali
si� tak kiepsk� angielszczyzn� i rosyjskim? Ich w�asna mowa z�o�ona z
gwizd�w i �wiergot�w by�a zupe�nie niezrozumia�a.
Podsumowuj�c: o co im chodzi?
- Mo�e S�o�ce ma eksplodowa�? Oni o tym wiedz�, a my nie? - zastanawia�
si� Lew. - Lub domy�lili si�, �e mo�emy si� sami zniszczy�? Szkoda by�oby
straci� tak� pi�kn� cywilizacj�. Zapami�tajmy j�, ch�opcy! A mo�e
"zapami�ta� Ziemi�" jest eufemistycznym okre�leniem odsuni�cia nas na
boczny tor? Oznacza, �e b�dziemy tylko wspomnieniem?
- Mo�e to pierwsza grupa mi�dzygwiezdnych turyst�w?
- Bez czego�, co mo�na by nazwa� kamer�? Ograniczaj�cych si� do o g 1 �
d a n i a wszystkiego?
- To spos�b widzenia �wiata.
Lew uni�s� brwi i wzruszy� ramionami.
- Witamy w klubie szaradzist�w.
Pu�ci� Charlesowi wideokaset�. Patrz na te smuk�e cia�a pokryte
chityn�, tak granatow�, �e niemal czarn�. Pas z narz�dziami wok� talii,
mi�dzy tu�owiem a odw�okiem, z pewno�ci� zawiera� siln� radiostacj� i
sygnalizator po�o�enia. Zwr�� uwag� na te okr�g�e g�owy o ow�osionych
uszach i drgaj�ce czu�ki, oraz te wielkie, wy�upiaste, siateczkowate,
bursztynowe oczy.
Mucha mia�a sze�� chudych, w�ochatych, czarnych ko�czyn. Jej odn�a
by�y zako�czone szponami. Przednie, s�u��ce do utrzymywania r�wnowagi,
by�y, kr�tkie, dolne cztery razy d�u�sze. Kiedy Mucha spieszy�a si�, jej
cia�o wyci�ga�o si� wzd�u� tych d�ugich n�g niemal horyzontalnie, podczas
gdy kr�tsze s�u�y�y jej za stery. W ten spos�b Muchy czasami unosi�y si� w
powietrze; jednak ich skrzyd�a by�y bez w�tpienia produktem nauki, nie
ewolucji. Mo�e przodkowie Much mieli niegdy� skrzyd�a, kt�re zanik�y w
miar� rozwoju; teraz Muchy, odkrywszy je na nowo, zn�w je mia�y.
- One nie mog� by� prawdziwymi owadami - rzek� Lew. Ka�de stworzenie
tych rozmiar�w potrzebuje wewn�trznego szkieletu. One oddychaj� tak jak
my. Tak, wdychaj� nasze powietrze i jedz� nasze po�ywienie - chocia� pod
tym wzgl�dem s� dok�adnie jak muchy! Wol� restauracyjne �mietniki od
dobrej kuchni w �rodku. Spokojnie mog�yby zamieszka� na naszej planecie,
Charlie.
Charles mia� si� zatrzyma� w ambasadzie ameryka�skiej przy Via Veneto;
po przybyciu Lew zaprosi� go na spotkanie z miejscowym szefem
bezpiecze�stwa, kt�rym by� ��cznik Rady Koordynacyjnej nazwiskiem Dino
Tarini, Amerykanin w�oskiego pochodzenia.
Tarini, czterdziestoparoletni i ko�cisty, nosi� nieskazitelny kremowy
garnitur z jedwabiu i nie mruga� tak jak inni ludzie nieznacznie i
nieregularnie. Patrzy� nieruchomym spojrzeniem, a po minucie lub dwu na
moment zamyka� oczy, jakby by� �yw� kamer� w regularnych odst�pach czasu
rejestruj�c� wydarzenia. Nad jego nowoczesnym biurkiem i obitym sk�r�
fotelem wisia�y oprawione fotografie Dawida d�uta Micha�a Anio�a i Statuy
Wolno�ci - dziwnie podobne do siebie.
- Carlo, po�a� dzi� troch� z Lwem. Spr�buj zobaczy� ko�ci�
Naj�wi�tszej Marii Panny z Minerwy. Zakonnica oprowadza tam po po�udniu
jedn� z Much. To interesuj�cy ko�ci�, Carlo. Dominika�ski. Dominikanie
kierowali Inkwizycj�. Jest tam pomnik Wielkiego Inkwizytora. W s�siednim
klasztorze s�dzono Galileusza. Pokazano mu narz�dzia tortur.
Tariniemu wyra�nie nie podoba� si� spos�b, w jaki poci�gni�to za
sznurki w sprawie Charlesa. Ponadto nie mia� dobrego zdania o znaczeniu
mowy gest�w. (Kto poci�gn�� za sznurki? A w�a�nie...)
Nast�pnego dnie rano robocze posiedzenie Rady Koordynacyjnej mia�o si�
odby� w Pa�acu Farnese, w kt�rym mie�ci�a si� ambasada francuska: na
neutralnym gruncie maj�cym podkre�li� mi�dzynarodow� wsp�prac�.
- Francuski wywiad nie wymienia informacji ani z nami, ani z Sowietami,
podczas gdy W�osi wpuszczaj� nasze rakiety na swoje terytorium, no nie?
Tarini wola�by jako miejsce spotkania budynek w�oskiego parlamentu
pilnowany przez swoich kuzyn�w.
- Jutro wieczorem powitalne przyj�cie w pa�acu. Spr�buj porozmawia� z
Much�, Carlo. Po co wracaj� do Roju?
Dowiedz si�. Dowied�, �e jeste� co� wart.
- Mo�e t�skni� za domem - rzek� Charles. Tarini zamkn�� oczy,
rejestruj�c dowcip.
- Tak, a tam pewnie siedzi kr�lowa: czarna, wielka, papkowata masa
pe�na jajek. Mo�e wyl�g�a wszystkie te Muchy, kiedy statek zbli�a� si� do
Ziemi; i odpowiednio zaprogramowa�a swoich syn�w.
- Wygl�da na to, �e niezbyt je pan lubi, Don Tarini. Tak, obdarz go
tytu�em mafijnego ojca chrzestnego.
- Pewne cechy naszych go�ci bardzo mi si� podobaj�. Niewypowiedziane
pytania wisia�y w powietrzu. Czy R�j dysponowa� jak�� broni� defensywn�? W
jaki spos�b si� o tym przekona� nie powoduj�c katastrofy, wr�czaj�c
jednocze�nie go�ciom. z�ot� kart� kredytow� wa�n� od Kioto do Kopenhagi i
rozwijaj�c czerwony dywan od Berlina po Odess�? Droga do gwiazd sta�a
otworem - ale t�oczy�y si� na niej Muchy.
- Czy podziel� si� z nami swoj� wiedz�, je�li b�dziemy dla nich m i 1
i? - zapytywa� nieszczerze Tarini.
Rzym by� przepojony aromatem kwiat�w, kawy, oleju z oliwek, dymem
przer�nych gatunk�w tytoniu zmieszanym z k��bami spalin i smrodem
rynsztok�w. Ca�e rozpra�one i duszne miasto - ulice, chodniki, mury -
mrucza�o cicho mantr�. Hum-om-hum.
Zaliczywszy kanapki z mortadel� i piwo w barze opodal Trevi, Charles i
Lew spr�bowali przedosta� si� przez Via del Corso. Zmierzali na ma�y
placyk, na kt�rym marmurowy s�o� podtrzymywa� obelisk pokryty
hieroglifami. Zwierz� sta�o na plincie, marszcz�c czo�o i wyci�gaj�c tr�b�
w ty�, jakby otrzepuj�c si� z kurzu. Jak�e wielkie mia�o uszy; podobne do
kapu�cianych li�ci, stulone. Obszar mi�dzy tym Jumbo a liszajowatym
urwiskiem �ciany ko�cio�a Naj�wi�tszej Marii Panny odgradza� kordon
policjant�w w granatowych mundurach, uzbrojonych w pistolety maszynowe.
Kilkuset gapi�w, wliczaj�c w to dziennikarzy i obwieszonych kamerami
paparazzi oczekiwa�o na pojawienie si� Obcego.
Po okazaniu swoich legitymacji ONZ Charles i Lew zostali wpuszczeni pod
kopu�� ko�cio�a, gdzie bia�y marmur polerowanej posadzki zdobi�
geometryczny wz�r z b��kitnego marmuru. Wzd�u� nawy ci�gn�y si� kolumny z
czarnego, r�owo nakrapianego granitu. Wygi�te, ozdobione medalionami
sklepienie podtrzymywa�o usian� gwiazdami imitacj� nieba. Mn�stwo bocznych
kapliczek... Opis tego ko�cio�a przypomina� pr�b� opowiedzenia filmu
rysunkowego. Dziesi�� tysi�cy zda� nie utrwali�oby w pami�ci wszystkich
szczeg��w.
Dalej, w transepcie, kilka os�b z ONZ wpatrywa�o si� w kapliczk�, z
kt�rej dochodzi� czysty, �agodny g�os. Kapliczk� zdobi�a rze�ba papie�a i
fresk przedstawiaj�cy anio�a o niebieskich, na wp� z�o�onych �ab�dzich
skrzyd�ach. Pilnowany przez odzianych w kom�e pra�at�w go��b plu�
z�ocistym ogniem na kl�cz�c� Madonn�. Przed tym malowid�em wysoka m�oda
kobieta w d�ugim, b��kitnym habicie, o blond w�osach wymykaj�cych si� spod
niebieskiego welonu, przemawia�a spokojnie do... stworzenia b�d�cego
ca�kowitym przeciwie�stwem anio�a; do wysokiej na dwa metry, czarnej Muchy
o mozaikowych oczach przyczepionych do g�owy niczym z�ote pijawki. Od
czasu do czasu kobieta nieznacznie dotyka�a naszyjnika z r�nej wielko�ci
turkusowych paciork�w; niczym �a�cuch ma�ych niebieskich ksi�yc�w.
- Tu, w kaplicy Carafa widzimy "Zwiastowanie" p�dzla Fra Lippo Lippi.
- Tak - odpowiedzia�a Mucha suchym, charkocz�cym, urywanym g�osem.
Zdawa�a si� ch�on�� ka�dy detal kaplicy tak �ar�ocznie, jak czyni� to
Charles, kiedy by� ma�ym ch�opcem. Wci�gn�� nosem powietrze, ale nie m�g�
wyczu� �adnego obcego zapachu - tylko wo� woskowanej posadzki i �wiec.
- Zakonnica to Holenderka - szepn�� Lew. - Z organizacji nazywanej
Foyer Unitas, specjalizuj�cej si� w oprowadzaniu niewierz�cych. Siedz� w
tym bardzo g��boko. Mog� gada� p� dnia o jednym ko�ci�ku.
Rzeczywi�cie, kobieta zdawa�a si� mie� taki zamiar.
- Maj� nadziej� nawr�ci� wszystkich, Muchy te�?
- Nie, s� po prostu najlepszymi przewodnikami. Maj� akurat odpowiednie
tempo dla Much, kt�re gapi� si� na wszystko godzinami.
Obaj -wzi�li udzia� w zwiedzaniu i w rezultacie Charles dowiedzia� si�
wi�cej, ni� chcia�, o Ko�ciele Naj�wi�tszej Marii Panny z Minerwy.
Patrzcie, oto grobowiec �wi�tej Katarzyny z Sieny. W tej w�a�nie
komnacie, pokrytej freskami Romana, umar�a w roku 1380. Sp�jrzcie, oto
kaplica �wi�tego Dominika mieszcz�ca grobowiec papie�a Benedykta XIII,
wyrze�biony przez Marchioniego w latach 1724-1730. M�wi�cy holenderska
zakonnica nieznacznie dotyka�a 'swojego naszyjnika. - '
- Tak - wtr�ca�a od czasu do czasu Mucha.
Tego wieczora Lew zabra� Charlesa do trattorii, kt�r� mu poleci�.
Wspania�e frutti di mare z ravioli w ma�le cebulowym, a po nich cudowna
kompozycja z jagni�cego m�d�ku i lod�w domowego wyrobu. �agodne chianti,
a potem troch� mocnej grappy. Charles wci�� zastanawia� si�, kto go wezwa�
do Rzymu, ale nie chcia� straci� twarzy, pytaj�c o to wprost.
Pa�ac Farnese by� zbudowany jak najpi�kniejsze z wi�zie�; jego okna
wychodzi�y na mroczny, okolony majestatycznymi portykami dziedziniec
zlewany tego ranka deszczem. W zat�oczonej sali konferencyjnej Charles
szybko odnalaz� Walerego Osipiana. Podczas rozm�w rozbrojeniowych w
Genewie psychologowi-pu�kownikowi KGB towarzyszy�a z pocz�tku gruba, stara
kobieta (jego matka wie�niaczka?), a potem sprytny facet o przerzedzonym
ow�osieniu, kt�ry wed�ug Rosjan by� mistrzem szachowym, tyle �e nikt nigdy
o nim nie s�ysza�.
Rosjanie na sw�j spos�b stosowali analiz� ludzkiego zachowania, aby
dotrzyma� kroku Amerykanom w pozawerbalnej interpretacji rozm�w i intencji
negocjator�w. Czy tamtym mo�na naprawd� ufa�? To pytanie stawa�o si�
r�wnie istotne jak liczba g�owic bojowych - przynajmniej dla Charlesa; a
jako by�y obywatel brytyjski m�g� jeszcze doda�: "I na ile mo�na ufa�
naszym?"
Z twarzy skwa�nia�ego pu�kownika o zaci�ni�tych ustach trudno by�o
cokolwiek wyczyta�. Na przyj�ciu powitalnym w Genewie Osipian z wyra�nym
wsp�czuciem dopytywa� si�, jak to mo�liwe, �e Charles nie by� w stanie
poprawnie zinterpretowa� mowy gest�w swojej �ony, z kt�r� w�a�nie si�
rozszed�? Koledzy z Zachodu nadstawiali uszu. Czy powiedzia� to, aby
podwa�y� wiarygodno�� Charlesa? Czy te� by udowodni�, jak dobrze
poinformowana jest KGB? Czy mo�e by�o to delikatne ostrze�enie przed
ewentualnymi uprzedzeniami mog�cymi wywrze� wp�yw na rzetelno�� jego
analizy zachowania Iriny Kowalewej, nowej radzieckiej negocjatorki, kt�ra
przypadkiem przypomina�a (nie kolorem sk�ry) drog�, kapry�n�, histeryczn�,
znienawidzon� Martine?
- Teraz kiedy zaczynamy powa�nie traktowa� mow� gest�w - odpar� Charles
- mog� sobie wyobrazi�, �e negocjuj�cy mo�e by� utrzymywany w niewiedzy
przez swoj� stron� co do prawdziwych, rzeczywistych intencji.
- To zbyt subtelne - odpar� Osipian. - My jeste�my z natury
prostoduszni. Szczerzy i otwarci z zasady.
- Szczero�� mo�e s�u�y� do odwr�cenia uwagi.
- My tu zawsze m�wimy prawd�: Wy polujecie na subtelno�ci, �eby
wykr�ci� si� od zawarcia pokoju:
- Nieostro�ne ryby �api� si� na haczyk.
- Kobiety czasem �api� m�czyzn kryj�c haczyk w �adnej przyn�cie, panie
Spark.
- Czy powiedzia�a to panu pa�ska babcia? Ta, kt�ra by�a tu z panem w
zesz�ym roku?
Osipian skrzywi� zaci�ni�te usta w u�miechu. Nie, radziecka wieszczka
nie by�a jego matk� ani babk�.
Teraz pu�kownik by� w Rzymie i spogl�da� z drugiej strony okr�g�ego
sto�u na Dino Tariniego, podczas gdy oko�o czterdziestu os�b z personelu
ONZ szuka�o swoich. nazwisk na tabliczkach, aby zaj�� w�a�ciwe miejsca.
Inni siadali w porozstawianych pod �cianami fotelach, notuj�c i
sprawdzaj�c swoje akta.
Godzin� p�niej w�oski biolog m�wi�:
- Przybysze w y g 1 � d a j � jak ogromne muchy. Podobnie jak owady,
cechuje je pracowito�� i up�r. Czy posiadaj� prawdziw� indywidualno��? Czy
s� inteligentnymi istotami?
- Pami�ta�, to by� inteligentnym - rzek� Osipian. - Ponadto rozmawiaj�
z nami.
- W ograniczonym stopniu! Mo�e maj� tylko niezwykle rozwini�t�
�wiadomo��... jak na owady. Mo�e wci�� instynkt kieruje nimi o wiele
silniej ni� nami.
Tarini skin�� g�ow�.
- A co, je�li one s� w rzeczywisto�ci biologicznymi maszynami? O
oczach-obiektywach i m�zgu, kt�ry jest urz�dzeniem rejestruj�cym? Czemu
nie mia�yby wykorzystywa� �mieci jako �r�d�a energii? Po co by�by im zmys�
s m a k u?
- Maj� wystarczaj�co du�o smaku - rzek� lingwista z Uniwersytetu w
Rzymie, nosz�cy brod� w stylu van Dyke'a - by podziwia� arcydzie�a naszej
kultury.
- Bezkrytycznie kataloguj�. Jak licytatorzy - w g�osie Tariniego da�a
si� s�ysze� uraza. - Dobrze by�oby wiedzie�, czy one mog� si�
reprodukowa�, czy te�. s� tylko wyspecjalizowanymi, �ywymi maszynami.
Za��my, �e jednej z nich zdarzy�by si� po�a�owania godny wypadek...
- Nie - rzek� Osipian. - Ta wielka, p�ywaj�ca piramida m�wi nie.
- Piramida, do kt�rej �rodka nie mo�emy zajrze�.
- Ich z�o�one oczy nie mog� widzie� tak wyra�nie jak nasze - stwierdzi�
w�oski biolog.
- To zale�y, jak zaprogramowany jest ich m�zg - powiedzia� jego
francuski kolega. - Z pewno�ci� musz� mie� jeden centralny m�zg, a nie
kilka zwoj�w rozsianych po ciele jak owady. Lepiej zapomnijmy o analogii
do owad�w.
- Sekcja zw�ok przynios�aby odpowied� na te pytania. Osipian wyd��
wargi odpowiadaj�c na t� uwag� Tariniego. - Ludzie mog� robi� sobie
nawzajem paskudne kawa�y, bo wszyscy znaj� regu�y gry. Pr�bowanie takich
sztuczek z Obcymi to szczyt g�upoty.
- Mo�e szczytem naiwno�ci jest nie robi� tego? Wy, Rosjanie, jeste�cie
tacy naiwni, je�li chodzi o przybysz�w.
Charles ze zdziwieniem us�ysza� sw�j g�os:
- Muchy ogl�daj� dzie�a sztuki spokojnie, lecz intensywnie. Ich
z�o�one, siateczkowate oczy widz� wi�cej ni� oczy turyst�w - ludzi.
Maszyna po prostu rejestrowa�aby. To nie s� tylko kamery. Jestem tego
pewien.
Osipian zwr�ci� si� do niego.
- Ach tak, panie Spark. Czy zatem l�dowanie piramidy kilkakrotnie
wi�kszej od piramid egipskich w pobli�u tych�e ma by� gestem solidarno�ci
kulturowej - czy ostrze�eniem, �e ich wiedza i technika przewy�sza nasz� w
takim samym stopniu?
Charles wzruszy� ramionami, nie maj�c poj�cia. Gdyby okre�la� go mianem
skrzypka graj�cego na niuansach ludzkich zachowa�, to teraz poproszono go
nagle, by zacz�� gra� na puzonie lub tubie - zupe�nie obcym mu
instrumencie.
Przez gwa�towne zaci�ni�cie szcz�k i opuszczenie powiek Osipian da�
zna�, �e Charles przyzna� si� do swej nieudolno�ci. Jednak nie on by�
celem ataku pu�kownika, kt�ry zerkn�� z ukosa na Tariniego.
- Musimy ustanowi� nowe regu�y. - rzek� Rosjanin - a nie te same,
stare. Czemu obcy mieliby stosowa� si� do naszych zasad? Musimy dowiedzie�
si� prawdy o przybyszach.
- Nie mo�na powiedzie�, �eby zwierzali nam si� ze swoich motyw�w -
mrukn�� Tarini. - "Zapami�ta�" - co to oznacza?
Co�, pomy�la� Charles, co jest w takim stopniu cz�ci� ich natury, ich
biologicznej egzystencji, �e Muchy nie postrzegaj� tego jako osobliwo�ci
zagadkowej dla innych.
Lew odkomenderowa� jednego komandosa z ochrony ambasady, aby dzia�a�
jako tajniak. Po kilku piwkach i sandwiczach w kafejce po zako�czeniu
obrad, skonsultowawszy si� uprzednio przez kr�tkofal�wk� Lew ruszy� wraz z
Charlesem do odleg�ego o kilometr ko�cio�a �wi�tego Ignacego.
Ukryci pod jednym du�ym parasolem maszerowali, a� doszli do kordonu
karabinier�w towarzysz�cych zawsze spaceruj�cej Musze. Nigdzie na �wiecie
�aden Obcy nie zosta� jeszcze napadni�ty - mo�e �aden fanatyk nie by� w
stanie wymy�li� powodu - jednak opieka policji zapewnia�a im przynajmniej
nieco wolnej przestrzeni przy zwiedzaniu.
Deszcz zaczyna� ju� ustawa�, jednak komandos, kt�ry sp�dzi� kilka
godzin na ulicach, by� ju� zupe�nie przemoczony mimo parasola. Tak samo
jak zakonnica, powiedzia�; jednak kiedy ona i Mucha dotar�y do ko�cio�a
�wi�tego Ignacego, pojawi� si� jaki� ksi�dz, kt�ry przyni�s� jej such�
odzie� i buty. M�wi�cy po w�osku komandos s�ysza�, jak cz�owiek w sutannie
wyja�nia� policjantom, �e przyni�s� t� odzie� z kwatery zakonnicy w pa�acu
Pamphili przy Piazza Navona. Po Musze deszcz po prostu sp�ywa�.
Ta runda zwiedzania obj�a Pantheon i Piazza delta Rotunda. W przerwie
zakonnica zaprowadzi�a Much� na Via Monteroni, aby skosztowa�a resztek
francuskich potraw ze �mietnik�w "L'Eau Vive", a nast�pnie zaprowadzi�a j�
do samej restauracji - mieszcz�cej si� w szesnastowiecznym pa�acu - �eby i
siostra mog�a zje�� co� dobrego.
- Dobrze si� spisa�e�. Teraz my j� przejmiemy.
Komandos oddali� si� z ulg�.
- Niech szlag trafi t� g�upi� konferencj� - mrukn�� Lew. - Nie mogli
wybra� gorszej pory.
- Dlaczego? - spyta� Charles.
- Bardzo prawdopodobne, �e w�a�nie um�wiono wizyt� w Watykanie.
- Ten ksi�dz, kt�ry przyni�s� ubranie? On by� ��cznikiem?
- Nie. S�uchaj, Charlie, w tej restauracji "L'Eau Vive" sto�uj� si�
wszystkie watyka�skie szychy. Go�ci obs�uguj� osza�amiaj�co przystojne,
m�ode zakonnice maj�ce specjaln� dyspens� pozwalaj�c� nosi� seksowne
cichy.
- To brzmi podejrzanie. Co tam daj�?
- Tylko wspania�e, drogie jedzenie. Wszystkie kelnerki nosz� z�ote
krzy�yki przypominaj�ce dostojnej klienteli o �lubach czysto�ci.
Kardyna�owie mogliby straci� apetyt na potrawy i wino, gdyby podano je na
smutno.
- Ma im to przypomina� o �lubach ub�stwa?
- Co� w tym stylu. Mimo wszystko chc�, aby obs�ugiwa�y ich cnotliwe
panie.
Tam w�a�nie spotyka si� najwy�szych dostojnik�w Ko�cio�a i w�a�nie tam
zakonnica zabra�a Much�. Za�o�� si�, �e takie otrzyma�a polecenie. Watykan
musi by� nielicho poruszony pojawieniem si� obcego gatunku. Jeszcze nie
zaj�� stanowiska. �adna z Much jeszcze tam nie by�a, �eby zobaczy�
najpi�kniejsze zabytki.
Lew zastanawia� si� przez chwil�.
- Musimy si� rozdzieli�. Mam zamiar porozmawia� z Dinem. Zobaczymy, czy
uda nam si� zdoby� list� go�ci w "L'Eau Vive". Obserwuj�c Much�, miej te�
na oku siostr�, dobrze? Nazywa si� Kathinka.
Lew zaproponowa� Charlesowi swoj� eskort� i parasol w drodze przez
pier�cie� uzbrojonych karabinier�w w pelerynach, a� do drzwi ko�cio�a
�wi�tego Ignacego..
- Sowieci mog� udawa� niezaanga�owanych, ale o co chodzi Watykanowi?
Maj� tam co najmniej sze�ciu Machiawellich.
Odszed� spiesznie.
Mucha spogl�da�a na sklepienie z czym� wi�cej ni� tylko "niedba�ym
skupieniem". Obcy wydawa� si� poruszony, spi�ty, jakby z trudem opanowywa�
ch�� rozwini�cia skrzyde� i wystrzelenia pod malowane niebo kopu�y, by
towarzyszy� �wi�temu Ignacemu Loyoli w drodze do raju. Je�liby to zrobi�,
uderzy�by si� w g�ow�. Charles pomy�la� o tym wtedy, gdy us�ysza�, jak
siostra Kathinka (jasno i wyra�nie) zwraca uwag� Muchy na to, jak
przemy�lnie prawdziwa przestrze� zmienia si� tu w malowan�.
Kopu�a by�a trompe 1'oeil, iluzj�, artystycznym z�udzeniem. Dzie�o
jezuity, ojca Andrei Pozzo, powsta�e kr�tko po roku 1685. Kapelusze z g��w
przed ojcem Pozzot Nikt nie zadba� o to, by wybudowa� zaplanowane
sklepienie kopu�owe, wi�c on po prostu je namalowa�. Z�udzenie by�o
niezwykle przekonuj�ce; obcy przygl�da� mu si� niemal przez godzin�. Nawet
siostra Kathinka wyczerpa�a sw�j repertuar i sta�a w milczeniu. Tymczasem
do Charlesa do��czyli inni obserwatorzy ONZ, a w�r�d nich w�oski lingwista
z brod�, marszcz�cy brwi na przed�u�aj�c� si� cisz�.
Po d�ugiej chwili Mucha nasyci�a si� widokiem i powiedzia�a do
zakonnicy:
- Tak, tak, jak nasze zbiorniki.
Przez moment Obcy zdawa� si� unosi� w powietrzu.
Profesor Barba gryzmoli� w notesie.
- Podoba mu si� - mrucza�. - Dzi�kuje siostrze.
Charles us�ysza� co� ca�kiem innego.
Mucha ponownie zwr�ci�a si� do siostry, kt�ra najwyra�niej zgubi�a
w�tek.
- Pami�� znik�a? Bo niebo fa�szywe?
Zakonnica dotkn�a naszyjnika, jakby dodawa� jej pewno�ci siebie.
- To malowane niebo nie jest prawdziwym niebem - odpar�a. -
Powiedzia�am ci o tym sklepieniu wszystko, co wiem.
- Nic wi�cej nie wiadomo o �wi�tym Ignacym?
- Och, wiadomo! No, napisano o nim ca�e tomy. P�ki Biblioteki
Watyka�skiej uginaj� si� pod nimi.
- Toma to miara wagi?
- Nie, chodzi�o mi o ksi�gi!,
Siostra Kathinka zaprowadzi�a Much� do pulpitu, na kt�rym le�a�a
olbrzymia otwarta Biblia oprawna w mosi�dz.
- Oto najwa�niejsza z ksi�g. Zawiera S�owo Bo�e.
Mucha opuka�a tom w�ochatym odn�em. Jej w�sy zadrga�y.
- Ta Biblia jest po �acinie - wyja�ni�a zakonnica. - To dawny j�zyk
tego kraju. Ten j�zyk jest martwy, ale wci�� �yje w Ko�ciele, tak jak
Chrystus jest martwy, lecz wci�� �ywy.
W tym momencie Charles intuicyjnie poj�� dwa fakty. Zakonnic�
zach�cono, by zbada�a mo�liwo�� nawr�cenia Obcych na wiar� chrze�cija�sk�.
Po drugie, Obcy nie mia� poj�cia, czym jest ksi��ka! Przybysze nie znali
s�owa pisanego.
Czy� nie by�o to mo�liwe w przypadku odpowiednio zaawansowanej
cywilizacji? Nawet na Ziemi zalew elektroniki wypiera� s�owo pisane.
Przedstawiciele supercywilizacji jutra mogli by� analfabetami. A jednak, a
jednak...
Jadalnia francuskiej ambasady by�a przyjemnym antidotum na surowo��
Pa�acu Farnese, fontann� rado�ci udekorowan� z wyczuciem przez braci
Caracci "Triumfem mi�o�ci". Na przyj�ciu by�y obecne cztery przebywaj�ce w
Rzymie Muchy.
- Charles Spark? Jestem Olivia Mendelssohn. Szef s�u�by bezpiecze�stwa
Bia�ego Domu. Reprezentuj� prezydenta. B�dziemy razem pracowa�, pan i ja.
- Ach, tak?
Olivia by�a niska. Czubek jej g�owy si�ga� mu zaledwie do piersi, a
Charles nie by� olbrzymem. By�a po trzydziestce, mo�e blisko czterdziestu.
Charles przypomnia� sobie, �e widzia� jej twarz w sali konferencyjnej,
chocia� tamtego ranka wydawa�o si�, �e nie chce rzuca� si� w oczy.
Uprzednio swe czarne w�osy �ci�gn�a w ko�ski ogon, prawda? Teraz,
rozpuszczone, sp�ywa�y g�st� fal� na jej nagie, jasnokremowe ramiona.
Olivia mia�a na sobie b�yszcz�c�, granatow� sukni� zamiast... co te� mia�a
na sobie przedtem? Zamiast szarego �akietu, sp�dnicy i bia�ej koronkowej
bluzki.
Skin�wszy lekko g�ow� Lew wtopi� si� w t�um.
Przedtem Olivia Mendelssohn nosi�a ciemne okulary. Teraz jej oczy by�y
niczym nie os�oni�te. I olbrzymie. Same by�y du�e, br�zowe i wilgotne, ale
ona jeszcze je powi�kszy�a stosuj�c odpowiedni makija�. Jej. g�adka,
owalna twarz stanowi�a odpowiedni� opraw� do takich oczu. Czy�by pr�bowa�a
zwr�ci� uwag� Obcych t� sukni� na�laduj�c� kolor ich cia� i tymi ogromnymi
oczami?
Nogi mia�a kr�tsze, ni� zapowiada�y proporcje twarzy, tu�owia i bioder.
Wieczorowa suknia stapia�a j� ze sob�, zmieniaj�c w kr�tki, b�yszcz�cy
�uskami syreni ogon. Buty - kosztowne, z krokodylej sk�ry - mia�y czubki
wywini�te na zewn�trz, co� jak rozwidlenie rybiego ogona. Charles zosta�
wezwany do Rzymu przez Syrenk� z ba�ni Hansa Andersena!
- Musimy by� ze sob� zupe�nie szczerzy, Charles, je�li chcemy po��czy�
tw�j i m�j talent.
- Tw�j talent to dar zapewniania bezpiecze�stwa?
- Nie tylko! Jednak to nie czas i nie miejsce... B�dziemy musieli
wejrze� g��biej w tw�j nieudany zwi�zek z Martine, ni� zrobi� to pu�kownik
Osipian.
Charles zamruga� oczami.
- Wygl�da na to, �e znasz mnie na wylot.
Wzi�� kieliszek szampana od przechodz�cego obok wyfraczonego kelnera.
Olivia ledwie umoczy�a wargi w pomara�czowym soku. W�r�d t�umu pracownik�w
francuskiej ambasady i dyplomat�w z innych kraj�w, ministr�w w�oskiego
rz�du, personelu ONZ, ksi�y w czarnych sutannach i bia�ych koloratkach,
jednej zakonnicy w czarnym habicie i, oczywi�cie, czterech Obcych,
wyr�nia� si� kardyna�; przysadzisty, rajski ptak w purpurowej sutannie,
p�aszczu i birecie. Jednak w tym momencie Charles o wiele wi�cej uwagi
po�wi�ca� Olivii.
- Twoja Martine - powiedzia�a - by�a jeziorem emocji, w kt�rym mog�e�
�apa� ryby, ale nie mog�e� p�ywa� ani �eglowa� ze wzgl�du na gwa�towne
sztormy. Pr�dy, wiry. By�a taka ulotna, tak zmienna, prawda? To dlatego
nie potrafi�e� jej zrozumie�.
Przechyliwszy g�ow� Olivia zerkn�a na malowany sufit i Charles
pomy�la�: "Kl�ska mi�o�ci". Mojej. Nie "Triumf ". - W ko�cu - ci�gn�a
Olivia - Martine wyrwa�a si� spod kontroli; i ty te�. Wyst�pi�a z brzeg�w,
je�li idzie o ciebie. Mia�e� nadziej�, �e b�dziesz tymi brzegami
ograniczaj�cymi jezioro, otaczaj�cymi je niczym oprawa szlachetnego
kamienia. Jednak ona nie by�a klejnotem. By�a... rozpadem, osobowo�ci� z
gorzkiej, cho� l�ni�cej wody zamieszkanej przez wspania�e, smaczne ryby,
ale te� i przez �aby.
Ta szczeg�lna rozmowa - a w�a�ciwie monolog Olivii - zaabsorbowa�a
Charlesa bardziej ni� obecno�� Obcych w pokoju. - Zawodowo zajmuj� si�
zatykaniem przeciek�w - powiedzia�a. - Jednak teraz potrzebny nam jest
jeden pot�ny przeciek - od Obcych. Odkry�e� ju� jaki� �lad wilgoci?
Charles z trudem wr�ci� my�lami do Much.
- Tak. Jestem przekonany, �e one s� analfabetami. - O?
- S�dz�, �e nie wiedz�, czym jest p i s m o - litery, cyfry, klinowe
czy hieroglify.
Obcy napawali si� wystrojem pokoju, podczas gdy liczni eksperci i
dygnitarze ONZ rozst�powali si� przed nimi, trzymaj�c si� poza ich
bezpo�rednim polem widzenia niczym satelity na orbitach stacjonarnych
wok� planet. Ka�dy przybysz trzyma� szklank� bia�ego p�ynu. Kiedy
szklanka kt�rego� z go�ci by�a pusta, kelner zr�cznie zamienia� j� na
pe�n�. Gdy jeden z kelner�w majestatycznie przep�ywa� obok, Charles
zatrzyma� go:
- Co pij� Obcy?
- Kwa�ne mleko, signore - skrzywi� si� zapytany. - Siedmiodniowe.
- Masz w sobie egipsk� krew - powiedzia� nagle Charles do Olivii.
To te jej oczy, tak powi�kszone przez zr�czny makija�. A mo�e
na�laduj�c jak�� renesansow� ksi�niczk� zakropi�a je sobie wyci�giem z
belladonny, �eby by�y wi�ksze?
- Moja matka by�a na wp� Egipcjank� - przyzna�a. A m�j ojciec p�krwi
�ydem. Czy nie powinni�my spr�bowa� porozmawia� z Much�?
Podeszli do najbli�szego przybysza, jednak Charles tyle samo uwagi
po�wi�ca� gestom Muchy, co mowie cia�a Olivii. Og�lnie rzecz bior�c
porusza�a si� p�ynnie i swobodnie. Raz czy dwa zesztywnia�a na moment:
Charles zastanawia� si�, czy mia�a kiedy� wybity staw biodrowy, czy te�
jako dziecko podda�a si� jakiej� eksperymentalnej kuracji wyd�u�aj�cej
ko�ci w celu zwi�kszenia wzrostu. Czy pod t� sukni� blizny na �ydkach i
udach zdradza�y, gdzie wprowadzono do ko�czyn metalowe gwo�dzie? Nie, to
absurd. Po prostu szuka� pretekstu, by j� rozebra�. Zdawa�a si� oferowa�
siebie Obcemu, pos�uguj�c si� jak�� mow� cia�a w�asnego pomys�u, a
jednocze�nie opieraj�c si� i wzdragaj�c.
- Dobry wiecz�r! - Spojrza�a wybranej Musze prosto w oczy. - Czy podoba
ci si� to miasto?
- Tak.
Ten grzechocz�cy g�os.
- Pami�tam je.
Odg�os pustej skorupy; tr�cych o siebie patyk�w lub w�os�w, a nie
melodyjny d�wi�k strun g�osowych. Patrz�c na otw�r g�bowy przybysza -
rodzaj czarnego dzioba nad mi�kk� wypuk�o�ci� - Charles wyobrazi� sobie,
jak ten wysysa go do sucha i odrzuc� jak pust� skorup�. Czu� kwa�ny zapach
zsiad�ego mleka w szklance Obcego.
"Pami�tam je". Je�li Muchy nie posiada�y sztuki niewidzialno�ci, to
nigdy przedtem nie by�y w Rzymie, ani w epoce Renesansu, ani w
staro�ytno�ci, ani pomi�dzy nimi.
- Co teraj zrobisz? - spyta�a Olivia.
- Polec� z powrotem do statek, wypr�ni�.
Najpierw kr�tsze, a p�niej d�u�sze odn�a Obcego skurczy�y si�.
Charles wyobrazi� sobie pszczo�y wracaj�ce do barci z nogami ��tymi od
py�ku. W barci py� wielu kwiat�w zmienia� si� w mi�d b�d�cy po�ywieniem
dla... czego?
- Wypr�niacie do zbiornika? - spyta�.
- Tak.
Japo�czycy byli znani z tego, �e m�wili "tak", chc�c tylko okaza�, �e
uprzejmie s�uchaj�.
- Co to za zbiorniki?
- Zbiorniki pami�ci.
Dzi�ki za pami��... - zanuci� pod nosem Charles. Mucha zje�y�a w�sy.
Czy�by Tarini mia� racj�, �e Obcy byli biologicznymi maszynami
rejestruj�cymi, wracaj�cymi na statek, by si� roz�adowa�, opr�ni�,
przekaza� informacje jakiej� innej istocie o odra�aj�cym wygl�dzie?
Mucha jednak wydawa�a si� do�� rozmowna. Wobec nadstawiaj�cych uszu
�wiadk�w Charles spyta�:
- Czy wasze oczy widz� wiele obraz�w tego samego obiektu? My widzimy
jeden.
Stw�r spojrza� mu w oczy.
- Tak, wiele obiekt�w, po kolei, zapami�ta�.
- Co jest w tych zbiornikach?
- My. My p�ywamy.
Tak samo jak w ko�ciele, Mucha przez chwil� zdawa�a si� unosi� w
powietrzu.
- Ile jest tych zbiornik�w? ,
- Tysi�c.
Piramida pe�na zbiornik�w... i p�ywaj�cych w nich much, opr�niaj�cych
si� z... co to oznacza�o?
Do��czy� si� do nich kr�py Rosjanin w asy�cie Osipiana, poc�cy si� w
marynarce, kt�ra wygl�da�a na uszyt� z materia�u o grubo�ci centymetra.
- Towarzyszu gwiezdny przybyszu! Czy wasz statek przylecia� tu dzi�ki
sile odpychania?
Mucha wpatrywa�a si� w b�yszcz�ce i l�ni�ce ozdoby kryszta�owego
�yrandola. Nie odpowiedzia�a.
- Czy wasz nar�d odwiedzi� inne zamieszkane planety w Kosmosie? -
nalega� Rosjanin.
- Wy pierwsi sygnalizowali nam obecno��. Wi�c przybyli�my.
Zadowolony Rosjanin wyra�nie oblicza� w my�lach lata �wietlne na
podstawie chronologii sygna��w radiowych i telewizyjnych wysy�anych z
Ziemi.
- W sam� por� - doda�a Mucha, wyprowadzaj�c z r�wnowagi Osipiana.
- A w�a�ciwie dlaczego przylecieli�cie? - dopytywa� si� pu�kownik.
- Nasz �wiat jest pe�ny - pad�a odpowied�.
- Pe�ny Much?
- Nasze miejsca s� w pe�ni zapami�tane. Tu s� nowe miejsca. Czy wy
pami�tacie wszystkie wasze miejsca? Czy jakie� znikn�y?
- Miejsca znikaj�, je�li ich nie pami�tacie? - wtr�ci� si� Charles.
Mucha energicznie kiwn�a g�ow�.
- Musimy i�� - powiedzia�a. Wys�czywszy zg�stnia�� ma� odda�a swoj�
szklank� rosyjskiemu uczonemu, kt�ry przyj�� j�, jakby by�a dzie�em
sztuki.
- Dzi�ki za go��. Inno��.
Olivia u�miechn�a si� wdzi�cznie.
- Musisz lecie�. A kiedy si� opr�nisz, co wtedy?
- Zaczn� zapami�tywa� Watykan. Do widzenia.
Do tej pory Charles u�wiadomi� sobie, �e obecna w sali zakonnica to
siostra Kathinka. Bia�y kornet zupe�nie skrywa� jej p�owe w�osy, a zamiast
b��kitnej szaty mia�a na sobie d�ug�, czarn�, plisowan� sukni�, �ci�gni�t�
w talii r�a�cem. A wi�c powr�ci�a do habitu. Charles w towarzystwie
Olivii ruszy�, by przedstawi� si� kobiecie, kt�r� mia� mie� na oku.
- Nie wiem, sk�d siostra bierze si�y. Chodz�ca encyklopedia! To musi
by� trudne, m�wi� przez tyle. godzin.
(Prosz�, tylko nie m�w, �e czerpiesz si�y od Jezusa lub Marii!)
Kathinka u�miechn�a si� ukazuj�c doskona�e, bia�e z�by, kt�re z pewno�ci�
cz�sto my�a.
- Najtrudniejsze jest w tym to, �e trzeba sta�. - Jej oddech pachnia�
mi�t�. - Trzeba nauczy� si� utrzymywa� r�wnowag�. Ja nawet �wicz� figury
baletowe. W Holandii, kiedy by�am ma�a, chcia�am zosta� tancerk� albo
zakonnic�: To podobne powo�ania, wie pan? Po�wi�cenie, rygor cia�a,
skupienie. Jednak...
Zerkn�wszy na Olivi�, umilk�a.
- Troch� siostra za ma�o uros�a - doko�czy�a Olivia. - I w ten spos�b
wyb�r zosta� dokonany.
- Przez Boga.
- Czy musi siostra wygl�da� oficjalnie dzi� wiecz�r? Charles ruchem
g�owy wskaza� na jej czarny str�j.
- Nie, po prostu zrozumia�am, �e je�li chc�, aby moi Obcy czuli si�
swobodnie, to �le wybra�am str�j. Teraz jestem do nich troch� podobna.
Rozmawiali o jej pracy.
- U�o�enie... choreografii ka�dej wycieczki wymaga wiele uwagi, tak
�eby o niczym nie zapomnie�, nie pomin�� �adnego faktu.
Czy Mucha chcia�a powiedzie�, �e ludzie mog� zapomnie� cz�ci swojej
historii i w ten spos�b zatraci� prawdziwe znaczenie rzeczy, kt�re zniknie
z ich �wiadomo�ci?
- Czy przybysze uwa�aj� siostr� za niezwyk�� osob�? - spyta� Charles. -
Ze wzgl�du na to, �e mo�e siostra przekazywa� tyle informacji, wszystkie
we w�a�ciwej kolejno�ci?
Wiele obiekt�w. Po kolei. Zapami�ta�.
- To nic niezwyk�ego, panie Spark. Wszystkie te obiekty s� tu.
Informacje s� z nimi zwi�zane, tak jak z tym.
Pokaza�a r�aniec.
- Paciorek za paciorkiem. Tak odmawiamy r�aniec. Podobnie robi�, kiedy
oprowadzam.
- Ten naszyjnik! - wykrzykn�� Charles. - Naszyjnik z turkus�w.
- Zauwa�y� pan? Tak, to m�j doczesny r�aniec. Niecz�sto myl� kolejno��
fakt�w.
Olivia bacznie przygl�da�a si� zakonnicy.
- Ka�dy fakt jest ma�� modlitw� - stwierdzi�a. - Ca�y pani dzie� jest
ci�giem modlitw; za turyst�w-heretyk�w i niewierz�cych, kt�rzy nawet nie
wiedz�, �e zostali skrycie pob�ogos�awieni. Olivia szybkim ruchem
spojrza�a na sufit.
- Kto� namalowa� te sceny erotyczne w roku kt�rym� tam. Raz, i
odm�wiona kolejna modlitwa.
Na wargach Holenderki pojawi� si� figlarny u�miech.
- Annibale i Agostino Caracci, w latach 1597-1604. Oto zostali�cie
obdarzeni b�ogos�awie�stwem informacji! Mamy wiek informacji, prawda?
- Pos�uguje si� siostra tymi paciorkami jak abakusem, staro�ytnym
instrumentem do nawracania.
Zakonnica zmarszczy�a brwi, zamierzaj�c odwr�ci� si� i odej��. Charles
pospiesznie interweniowa�.
- Mucha powiedzia�a nam, �e zamierza zwiedzi� Watykan. B�dzie j�
siostra oprowadza�?
- T�. Lub inn�.
- Jest siostra rozchwytywana.
- Je�li mnie prosz�, spe�niam �yczenia.
- Czy ta wizyta Muchy w Watykanie jest powodem tego, �e kardyna� zjawi�
si� tu dzisiaj? .
- Kardyna� Fantonelli? To oczywiste, �e tu jest. Jest generalnym
wikariuszem Rzymu.
Nie, ten kardyna� nie ma nic wsp�lnego z wizyt� Muchy w Watykanie,
kt�ry jest innym miastem, innym krajem.
- Czy siostra zna wszystkich kardyna��w?
- Sk�d mam zna� arcybiskupa Kalkuty, Gwatemali albo M�rz Po�udniowych?
Wiedzia�a wi�cej, o wiele wi�cej, ni� m�wi�a; lub ni� pozwolono jej
powiedzie�.
- Czy Muchy te� siostra b�ogos�awi? - naciska�a Olivia.
- Tak jak m�wi� pan Spark - to ci�ka pr�ba. Musz� wr�ci� do klasztoru,
by pomodli� si� i przespa�.
Charles przypomnia� sobie adres.
- Wiem, �e Piazza Navona znajduje si� niedaleko, ale mo�e pozwoli si�
siostra odwie��?
Zdziwienie, �e wiedzia� dok�d.
- Dzi�kuj�, wol� si� przej��. Samotnie, z uwagi na por�. W tym stroju
jestem zupe�nie bezpieczna. Zakonnica nie posiada nic, co warto by�oby
ukra��.
- Nic pr�cz wiedzy - g�os Olivii sta� si� niewyra�ny. Wiedzy, kt�ra
b�ogos�awi ulice, tak by nie zosta�y zapomniane i nie znikn�y.
Oczy mia�a szkliste, jakby by�a pijana, mocno pijana.
Watyka�skie Biuro Prasowe oznajmi�o, �e za trzy dni, kiedy Obcy
przyb�d� na plac �wi�tego Piotra, zostan� powitani przez trio kardyna��w:
Borrominiego, Storchiego i Tedesciego.
- Wed�ug listy go�ci, w "L'Eau Vive" jad� obiad zar�wno Tedesci, jak i
Storchi.
Lew wyja�ni�, �e ten pierwszy jest sekretarzem stanu w Watykanie,
ministrem spraw zagranicznych; to mia�o sens. Drugi kierowa� sekretariatem
do spraw wiary; jak na razie nie�le. Jednak Borromini, tu jakby nie na
swoim miejscu, sta� na czele Penitencjarium Apostolskiego.
- To si� kojarzy