5686
Szczegóły |
Tytuł |
5686 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5686 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5686 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5686 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Cyprian Zawadzki
Powie�ci niedoko�czone
Dla Miriam,
Kimkolwiek dzi� jeszcze jeste�...
Powie��
Siedzia� przed dziewiczo czystymi kartkami papieru i my�la�. Chcia� napisa�
wspania�� powie��, chcia� by jego imi� poznali wszyscy, chcia� by� s�awny.
Chwyci� zatemperowany, ��ty o��wek i zacz�� go ostrzy�. On nie temperowa�, on
rze�bi�, by� Fidiaszem
dla swego o��wka. W ko�cu, gdy ju� uzna�, �e jest odpowiednio ostry, przymierzy�
si� do pisania niczym do zapas�w.
R�ka zawis�a nad kartk� w momencie wielkiego napi�cia, wielkiego wysi�ku. Zacz��
pisa�: "Stanley zobaczy� delikatn� ni� na parapecie. - Zaczyna si� jesie�, nie
znosz� jesieni - stwierdzi� i odwr�ci� si� od okna."
Wyrwa� kartk� z brulionu, z pasj� zgni�t� j� w kulk� i z gracj� godn�
koszykarza, wrzuci� j� do kosza na �mieci, w kt�rym le�a�o ju� kilka takich
kulek. Odwr�ci� wzrok od kosza i znowu zatemperowa� ju� prawie nie istniej�cy
o��wek zako�czony
pomara�czow� gumk�.
By� pewien, to b�dzie bestseller, ka�dy us�yszy jego imi�. B�dzie s�awny.
Siedzia� tak ju� d�u�szy czas, a za oknem szala�a stalowa burza samochod�w,
kt�ra mdli�a ka�dego, kto zechcia�by j� zg��bi�. Jednak jego nie interesowa�y
nawet naj�adniejsze z
samochod�w, tak troskliwie przez artyst�w zaprojektowane. Chcia� napisa� powie��
i nic poza tym si� nie liczy�o.
Patrzy� na �wiat, absolutnie przekonany o swej wy�szo�ci nad reszt� ludzi. Lekko
tylko czu� swoj� zwichni�t� psychik�, uwa�a�, �e to dodaje mu uroku, �e przez to
jest mniej nudny, ale teraz usiad� by udowodni� �wiatu jak bardzo jest lepszy od
innych,
jak bardzo jest doskona�y...
***
Siedzia� nad brulionem czystych kartek, kiedy us�ysza� dzwonek do drzwi. Wsta�
znad sto�u i podszed� otworzy�. W drzwiach sta�a m�oda, zgrabna kobieta. Jej
rude w�osy upi�te by�y w imponuj�cy kok, przebity niczym serce strza��, srebrn�
szpil�.
- Cze�� Adam. - powiedzia�a z u�miechem.
- Cze��... - mia� wra�enie, �e zna t� kobiet�, kt�ra tak bezceremonialnie
po�o�y�a trzyman� wcze�niej du��, foliow�, torb� na stole. Rozejrza�a si� po
pokoiku tak jakby chcia�a sprawdzi�, czy �ciany s� na swoim miejscu.
- Co robisz? - zapyta�a z typow� dla tego typu kobiet w�cibsko�ci�.
- Chc� napisa� powie�� - odpar� nieco zgaszony tym, �e mu nie wychodzi to
pisanie.
- O czym b�dzie? - ta sama w�cibsko��.
Panicznie chcia� odwr�ci� jej uwag� od tego, co w�a�nie przed chwil� robi�.
- Co ci� do mnie...- zacz�� si� jej przegl�da�. - Nawet �adna. - pomy�la�.
- Przynios�am ci przyk�apywacz do bulgulatora. - zn�w rozejrza�a si� po niemal
pustym pokoju. - Gdzie masz bulgulator? - zapyta�a.
Zacz�� my�le� nad tym, co to mo�e by� bulgulator, a pod powiekami uformowa� si�
obraz machiny z ogromem przycisk�w i d�wigni.
- Nie mam - odpar� z rozbrajaj�c� szczero�ci�.
Nasta�a tak przera�aj�ca cisza, �e mo�na by j� skroba� no�em, gdyby tylko
znale�� odpowiednio twardy i ostry n�.
- Nie masz? - jej zdziwienie by�o twarde jak chodnik dla samob�jcy lec�cego z
okna na dziesi�tym pi�trze.
- Nie - ta sama szczero��. - Co to jest ten bulgulator? - chcia� zapyta�, ale
nast�pi�a zmiana.
***
Le�a� w rozlaz�ej po�cieli ca�kiem nago, kiedy us�ysza� dzwonek do drzwi.
- Odejd� - powiedzia� znu�onym szeptem w kierunku drzwi. Ale dzwonek nie dawa�
za wygran� i uciska� wielkiego kaca, kt�ry akurat siedzia� pod czaszk� i nie
chcia� sobie p�j��. Wreszcie zwl�k� si� z ��ka i nago poszed� otworzy�. Ta sama
dziewczyna w
tych samych drzwiach. Wesz�a niemal defiladowym krokiem, do tego samego pokoiku,
a jej w�osy niczym z�ota, zagniewana, chmura gradowa, pomkn�y wraz za ni�.
- Cze�� Marek - wysycza�a z pasj� niemal urwanej mi�o�ci.
- Cze�� - odpar� mechanicznie, nie podejrzewaj�c nawet tego, �e to si� dzieje
akurat tutaj i teraz.
- Ubierz si�! - warkn�a na niego z nienagannie wypracowan� nagan�.
- Po co? - urwa�, ale zaraz podj��, - I tak p�niej si� po�o��, poza tym boli
mnie g�owa - powiedzia� g�osem zm�czonego charta i zamkn�� drzwi, bo poczu�, �e
robi si� zimno, a nie znosi� zimna.
- Przynios�am ci przyk�apywacz do bulgulatora - o�wiadczy�a sucho. - Gdzie
postawi�? - zapyta�a i r�wnocze�nie rozejrza�a si� po male�kim pokoju z jednym
oknem i nienagannie bia�ymi �cianami.
Zacz�� my�le� nad swoimi sk�onno�ciami do lekkiej paranoi. - Mo�e to deja vu? -
zapyta� sam siebie w my�lach. - Nieee - r�wnie� w my�lach sam sobie
odpowiedzia�.
- Ci�gle nie mog� zrozumie� dlaczego tu mieszkasz - powiedzia�a na granicy
oburzenia, zdziwienia i odrazy dla tego ma�ego "przytulnego" pokoiku.
- Lubi� przytulno�� - powiedzia� nie do ko�ca przekonany co do tego czy lubi
akurat tak� przytulno�� i czy ten pok�j w og�le jest przytulny.
- Gdzie postawi� przyk�apywacz? - ponowi�a pytanie, mierz�c Marka od g�owy, a�
po jego nago��. - Nie powiniene� chodzi� nago. - powiedzia�a nieco �agodniej.
- Jest mi dobrze z moim cia�em - chcia� jej dokuczy�. - Postaw gdziekolwiek t�
torb�. - w ostatnim momencie ugryz� si� w j�zyk, by nie powiedzie�: "cholernej
torby", jeszcze nie czas na ordynarno��, tak czu�.
- Gdzie masz bulgulator? - ciekawsko�� ponad z�o�liwo�ci�.
- Wiesz napijmy si� kawy - pr�bowa� odwr�ci� jej uwag�. Podszed� do ekspresu do
kawy i zacz�� przygotowywa� kaw�.
- Wypijmy - zgodzi�a si� niezbyt ch�tnie. - Ale nie widz� bulgulatora.
- wykaza�a si� t� sam� w�cibsko�ci�, co przed chwil�.
- Da�em do naprawy - sk�ama� z przeczuciem, �e robi �le, chocia� zawsze k�amstwo
by�o �atwiejsze od prawdy.
- Nie dali zast�pczego? - zdziwienie z przera�eniem miesza�y si� w jej g�osie
niczym whisky z wod� sodow�.
- Nie chcia�em - odpar� k�ami�c nonszalancko, bo tak lepiej.
- Nie zimno ci? - zada�a to pytanie tak zimnym g�osem, �e poczu� ciarki biegn�ce
mu po plecach.
- Nie. Przecie� jest ciep�o - niemal zmusi� si� do tego by nie wyp�akac tego
zdania.
- Cz�owieku! - a� podskoczy� na d�wi�k jej g�osu. - Mo�esz od tego umrze�!!! -
krzykn�a jakby chcia�a wszczyna� awantur�, lub jakby broni�a swoich dzieci
przed kanibalami.
- Eeee, nic mi nie b�dzie - powiedzia� z dok�adnie wystudiowanym, k�amanym
lekcewa�eniem.
***
Le�a� na ��ku i s�ucha� muzyki z nowej p�yty, kt�r� kupi� wcze�niej za cen�
przekraczaj�c� jego mo�liwo�ci finansowe. Nagle us�ysza� dzwonek.
- Wej�� - stara� si� przekrzycze� muzyk�.
Wchodzi ta sama dziewczyna.
- Cze�� Piotrek! - m�wi rado�nie, potrz�saj�c trzyman� w r�ku torb�.
- Witaj. Co masz dla mnie? - zaczyna zastanawia� si� nad tym, gdzie j� pozna�:
"Hmm, mo�e na imprezie u Jacka?"
Spojrza� na jej zgrabnie ukszta�towane nogi, ko�cz�ce si� kraciast� mini -
sp�dniczk�. Potem przeni�s� wzrok na jej ca�kiem mi�� twarz z zielonymi oczyma,
kt�re tak �adnie wsp�gra�y z ogniem jej w�os�w.
- Mam dla ciebie prezent, zgadnij co - rado�� jak z filmu o szczeniakach.
- Bo ja wiem? - zastanowi� si�, - Toster? - zdoby� si� na desperacki wysi�ek
umys�u, r�wnocze�nie intensywnie my�l�c o tym sk�d si� znaj� tak blisko, �e ma
dosta� od niej jakikolwiek prezent, - a w og�le to kim ona jest?
- Nie, g�uptasie. To przyk�apywacz do bulgulatora ze wspornikami z tytanu
hartowanego metod� tradycyjn�. - wyrecytowa�a zachwyconym g�osem, jakby czyta�a
jedn� z tych zwariowanych ksi��ek o wytopie i hartowaniu tytanu.
Zacz�� my�le�, �e co� tu nie jest na miejscu. "Hmm, wszystko jest tak jak
trzeba, ��ko stoi na miejscu to samo st�. Sciany te� si� nie zmieni�y, a
jednak co� jest nie tak, mo�e �ni�? Wiem! Uszczypn� si� i koszmar si� sko�czy."
- Au! - st�umi� cichy okrzyk, po tym jak si� uszczypn�� bole�nie w nog�.
- Co si� sta�o? - zapyta�a zatroskana nag�ym wybuchem.
- Nic. Ugryz�em si� w j�zyk - sk�ama� g�adko, bo lubi� to robi� g�adko.
- Kochanie, gdzie masz bulgulator? - zaszczebiota�a niczym kanarek.
"Kochanie?" teraz zacz�� powa�nie przegl�da� ostatnie dni swojego �ycia, nie
znalaz� �adnego "kochania".
- Nie mam bulgulatora - odpar� stanowczo, przekonany o tym, �e robi dobrze.
- Nie masz? - jakby kto� da� jej w twarz. Rozp�aka�a si�.
- Co si� sta�o? - przestraszy� si�, �e b�dzie mia� z ni� jaki� k�opot.
- B�d�...b�d� musia�a o tym donie��, wiesz przecie� o tym - wyszlocha�a, ledwo
�api�c oddech, mi�dzy �zami a szlochem.
- Co? - jego zdziwienie mo�na by wybiera� widelcem z jego g�osu.
***
Zmiana przetoczy�a si� szumem przeje�d�aj�cego poci�gu. Patrzy� chwil� na ludzi
wysiadaj�cych i wsiadaj�cych. Potem, gdy poci�g ruszy�, odda� niemy ho�d tym,
kt�rzy ju� przemin�li w jego �yciu. Odwr�ci� si� na pi�cie i pomaszerowa� po
schodach w d�
przej�cia podziemnego. Mja� rozliczne kolorowe plakaty pomieszane z graffiti
niczym rodzaj malowniczej zupy informacyjnej przygotowanej na obiad paranoikom
przez spec�w od wody w m�zgu.
Wyszed� na ulic� i chodnikiem poszed� na przystanek autobusowy, by� ju�
zmierzch. �wiat�a samochod�w rozlewa�y si� monotonn�, a zarazem liryczn�, rzek�,
kt�r� padaj�cy deszczyk przemienia� dodatkowo w orgi� rozb�ysk�w i zaciemnie�.
Podjecha� autobus.
- Czw�rka? Nie, to nie m�j - przerwa� swoje milczenie, po to aby siebie samego
poinformowa� o czym�, czego i tak nie wiedzia�.
Z delikatnym pluskiem autobus odjecha�, ale za chwil� na jego miejsce wkroczy�
nast�pny, tym razem w�a�ciwy. Jazda by�a na po�y sennym koszmarem, na po�y
gwie�dzist� orgi� wizji narkotycznej. Mijali szko�y i sklepy, domy i cmentarze,
kina i ko�cio�y.
�wiat�a i deszcz rozlewa�y si� po szybach tworz�c przedziwn�, animowan� faktur�.
Nagle zaczepi� go jaki� typ w d�ugim szarym p�aszczu.
- Panie - zacz�� konfidencjonalnie. - Chcesz pan przyk�apywacz? - doko�czy�
g�osem rasowego z�odzieja-sprzedawcy.
- Nie - odpar� bez cienia zainteresowania, ale gwoli usprawiedliwienia doda�. -
Nie wiem do czego by�by mi taki z�om.
- Jak to? - Typ zdziwi� si�. - Poka� mi pan bulgulator! - Nakaz nie daj�cy nawet
mo�liwo�ci na cie� sprzeciwu.
- Nie mam, a w og�le to co to jest bulgulator? - zada� pytanie z nadziej� na
uzyskanie odpowiedzi.
- LUDZIE!!! - typ wyda� z siebie nieludzko g�o�ny okrzyk, niczym wandal
szykuj�cy si� do ataku. - Ten facet nie ma bulgulatora! - nagle atmosfera
zg�stnia�a jak smo�a w czasie mroz�w, a ludzie jak na rozkaz zacz�li niemal
dysze� z w�ciek�o�ci. T�um
zacz�� si� zbija� wok� niego, a lepkie z emocji palce zacz�y go dotyka�, r�ce
g�odne ofiary zacz�y go szarpa�. Poczu� gniew i s�odkawy, obrzydliwy oddech
t�umu, kt�ry chyba chcia� go zlinczowa�...
***
Obudzi� si� zlany potem nad brulionem czystych kartek. Mia� napisa� powie��, a
ci�gle nie umia� wymy�li� �adnego motywu. S�owa wcale nie uk�ada�y si� g�adko i
zwi�le. Wsta�, przeci�gn�� si� i w��czy� muzyk�. Kiedy tak sta� ws�uchany w
melodi�
nieznanego mu utworu, us�ysza� dzwonek do drzwi...