5606

Szczegóły
Tytuł 5606
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5606 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5606 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5606 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Janusz Stycze� MELANCHOLIA SYMBOLI Lustro na �cianie m�czyzna siedzi przy stole, co� robi, lustro wisi na �cianie, z tylu za nim, m�czyzna odchodzi od sto�u i mimowiednie zagl�da w lustro, widzi siebie, nagle jakby widzia� siebie w lustrze po raz pierwszy, lustro ca�y czas go obserwuje, niezale�nie od tego, co on w pokoju robi, i czego nie robi, gdy m�czyzna wychodzi z domu, lustro na �cianie nadal go obserwuje, m�czyzna ma wra�enie, �e to sam Czas czuwa stale z tylu, zawsze go ogl�da, m�czyzna my�li, �e to zwierciad�o Czasu przetwarza wszystkie zdarzenia, ca�e jego �ycie, to zwierciad�o wszystko zauwa�y, wszystko w sobie zatrzyma, i gdyby m�czyzna potrafi� to lustro na �cianie rozgarn�� r�kami, zobaczy�by prawdziw� i widzialn� istot� wszystkich zdarze� swojej przesz�o�ci Romeo i Julia dziewczyna jest w bia�ej, d�ugiej nocnej koszuli, nie wida� spod niej st�p, g�owa dziewczyny wystaje nad koszul�, jakby z ca�ego cia�a tylko g�ow� wystawia�a na mi�o��, zreszt� nocna koszula pieszcz�c jej cia�o nie mo�e pie�ci� jej g�owy, dziewczyna stoi przed otwartym oknem w swoim pokoju, otwarte okno jest nagle otwart� na o�cie� tajemnic�, tylko w tej chwili tajemnic� mo�na otworzy� na szeroko�� okna, ch�opiec obejmuje dziewczyn� jedn� r�k�, spocon�, jakby si�ga� po dziwn� rzecz, uwi�zion� w nocnej koszuli, dziewczyna odczuwa r�k� ch�opca jak ciemn� plam� na swojej bia�ej koszuli, jakby ju� zacz�y si� mi�osne plamy, ch�opiec siedzi okrakiem na parapecie okna, jakby przedziera� si� przez okno tajemnicy i nie m�g� si� przedrze�, jedna noga ch�opca jest przewieszona przez parapet, i jest w pokoju dziewczyny, druga noga jest za parapetem, i za domem, dziewczyna patrzy tam, gdzie patrzy ch�opiec, i te� to widzi, poprzez spodnie fallus ch�opca przylega �ci�le do parapetu, jakby nie�wiadomie ch�opiec oddawa� si� samotnej rozkoszy, dziewczyna i ch�opiec obejmuj� si� i ca�uj�, jakby chcieli wyca�owa� ze swoich ust wsp�ln� dusz� mi�o�ci, jakby chcieli j� wywie�� tu, mi�dzy siebie, jakby chcieli j� rozpali�, roziskrzy�, dziewczyna coraz bardziej czuje na swojej koszuli nog� ch�opca, jakby pog��bia�a si� mi�osna plama, jego druga noga coraz bardziej przylega do parapetu, ch�opiec odczuwa wiele barier, nawet nie umie wszystkich barier nazwa�, to te wszystkie bariery napieraj� na niego tak mocno, dziewczyna widzi wszystkie bariery, chcia�aby porwa� ch�opca i przeci�gn�� przez parapet, ale zaraz do pokoju mo�e wej�� jej matka, pok�j nie ma klucza, ca�uj� si� tak, jakby ich cia�a by�y dzikimi lud�mi, ta�cz�cymi wok� �wi�tego s�upa, ale musz� przerwa�, musz� si� od siebie oderwa�, jakby byli ostatnimi �ywymi kochankami, dziewczyna patrzy, jak ch�opiec zeskakuje z parapetu w wielk� noc tajemnicy, jakby zbiera� go ksi�yc, jedyna widzialna cz�� ciemnego cia�a tajemnicy, matka ju� by�a w pokoju, zapala�a �wiat�a, gasi�a mroczne marzenie, matka ca�uje c�rk� w czo�o, na dobranoc, zamknij okno, jakby m�wi�a, zamknij �wiat, cia�o dziewczyny nape�ni�o si� wilgoci�, jakby dziewczyna nie tylko by�a ca�owana w usta, jakby dziewczyna by�a tym murem, ca�ym z nocy, na kt�ry napiera�a druga noga ch�opca, dziewczyna k�adzie si� spa�, kto� zza zamkni�tego okna, ukryty w nocy, bierze r�k� dziewczyny i nie przestaje przez noc nape�nia� dziewczyny ksi�ycow� ros� Narcyzm i Echo dziewczyna zdejmuje rami�czko swojej d�ugiej sukni i ods�ania jedn� pier�, chce, �eby na jej pier� spogl�da� ch�opiec, a nie na swoje odbicie w wodzie strumienia, ch�opiec po�o�y� si� na ziemi i trzyma g�ow� wprost nad wod�, mi�dzy nenufarami mgli si� jego twarz na wodzie, dziewczyna nieruchomieje, jej ods�oni�ta pier� jest nieruchoma, dziewczyna zastanawia si�, dlaczego nie dzia�a na ch�opca, ch�opiec wpatruje si� w swoje odbicie na wodzie, jest cisza w parku, ale nenufary si� ruszaj�, i twarz ch�opca rusza si� na wodzie, tak jakby rusza�a si� dusza ch�opca, jakby migota�a, jakby chcia�a sam� siebie ustali�, schwyci�, ch�opiec jest ca�y skupiony na swojej duszy, pier� dziewczyny jak pe�nia ksi�yca �wieci w g�rze nad ch�opcem wpatruj�cym si� strumie�, jakby to by� strumie� samego czasu, dziewczyna z ods�oni�t� piersi� przechadza si� nad strumieniem, jakby ksi�yc swoj� pe�ni� snu� ju� przed noc�, zmierzch dopiero nadejdzie, dziewczyna wie, �e jej kr�g b�dzie doskona�y, gdy zostanie w nim ch�opiec, ale ch�opiec jest poza kr�giem coraz bardziej, coraz bardziej nachyla si� ku twarzy swojej duszy w strumieniu czasu, wpada do wody, dziewczyna chowa pier� pod sukni�, jest tak jakby ksi�yc wpad� do wody, i jedynie dziewczyna mo�e ksi�yc z wody wydosta�, i ustawi� go na niebie, by spokojnie zaczeka� na noc, jedynie dziewczyna mo�e rozewrze� wody strumienia, rozerwa� zas�ony chmur, rozerwa� zas�ony, jakie czas nak�ada na godziny, dziewczyna zdejmuje sukni� i wchodzi w bieli�nie do wody, tak jakby rozbiera�a si� do snu i przedziera�a przez mokr� ko�dr�, raz otula si� mokr� ko�dr�, a raz j� odrzuca, w g��binach mokrej ko�dry dziewczyna szuka ch�opca � ksi�yca Kamienny jednoro�ec ta�cz� pary nad jeziorem, patrz� na swoje odbicia w wodzie i pobieraj� duchow� energi� ze swoich wizerunk�w w lustrze czasu, kamienny jednoro�ec temu si� przypatruje, jest w takiej pozie, jakby chcia� wskoczy� mi�dzy ta�cz�ce pary, ale nie wskoczy, ci�ar kamienia go wi�zi, on sam te� nie chce, woli by� w kamieniu, w marzeniu, ka�de marzenie jest podobne do kamienia, wi�zi, nie wypuszcza, na wieczno�� zaklina, jednoro�ec ma kamienne serce ca�e z marzenia, tym sercem wrasta w brzeg jeziora, pary ta�cz� dooko�a jednoro�ca, dooko�a kamiennego marzenia, on jest sercem ich ta�ca, ich serca w nim si� odbijaj�, jest dla nich czym� pewnym, wiecznym, czym�, na co zawsze mo�na liczy�, czym�, co zawsze b�dzie trwa�o na brzegu jeziora, w czas s�o�ca i w czas deszczu, pary zawsze b�d� mog�y kamiennego jednoro�ca sobie przypomnie�, i do ta�ca wr�ci�, i swoich serc zaczerpn�� Dziewczyna szukaj�ca fontanny dziewczyna idzie przez ogr�d, ona lubi bardziej ogr�d ni� �wiat, ona lubi patrze� i s�ucha�, jak Czas szele�ci usychaj�c i si� rodz�c, dziewczyna rozrzuca opad�e li�cie, jakby chcia�a rozrusza� opad�y Czas i jego szcz�tki poderwa� do dnia, dziewczyna chcia�aby rozrzuci� siebie, jakby sama mia�a Czasu za du�o, przedziera si� przez krzewy i przez p�oty, nawet trawa usi�uje pochwyci� j� i zatrzyma�, dziewczyna przedziera si� przez Czas opad�y i Czas rosn�cy, dziewczyna ju� nie pami�ta, kogo szuka, kogo ma obudzi� z kamienia, kamiennego jednoro�ca czy kamiennego fauna, dzban dawno wypad� jej z r�ki i si� rozbi�, nios�a w dzbanie wod� tajemn� jak sam Czas, ca�� ziemi� ogrodu Czas wypi� te wod�, dziewczyna sama nie jest �r�d�em ani naczyniem, najch�tniej przystan�aby po�r�d wszystkich Czas�w, dziewczyna nieruchomieje na chwil� na �rodku ogrodu, jakby powoli nabiera�a wieczno�ci Widzialno�� i niewidzialno�� czekania dziewczyna czeka na kogo�, jest ca�a na bia�o, w d�ugiej nocnej koszuli, jej dusza jest taka jak nocna koszula: bia�a i szeleszcz�ca, chcia�aby wydosta� z siebie swoj� dusz� i widzie� j� na swoje cia�o, i na tym balkonie za swoj� dusz� si� schowa�, dziewczyna niewiele wie o tym kim�, kto przyjedzie, tak jakby nie przyje�d�a� z daleka, ale rodzi� si� w niej samej, i ona tym d�ugim czekanie musi go z siebie wydoby�, jakby go mia�a lepiej wydoby�, im czekanie b�dzie d�u�sze, dziewczynie wydaje si�, �e jej czekanie jest d�u�sze od najbardziej bia�ego Czasu, d�u�sze od w�os�w rosn�cych po �mierci, d�u�sze od jej duszy nie�miertelnej, i d�u�szej ju� by� nie mo�e, dziewczyna nagle odkrywa: zamiast m�czyzny wydoby�a z siebie ksi�yc, rzuci�a ten ksi�yc w noc, to ksi�yc jej duszy �wieci w t� noc, coraz bardziej przera�liwie jasna jest noc, i coraz bardziej nieobecna, i coraz bardziej dla siebie nieobecna jest dziewczyna, mimo �e stoi na balkonie i trzyma si� balustrady, mimo �e cierpn� jej r�ce i nogi Kobieta czytaj�ca list kobieta czyta list, m�czyzna siedzi obok, na list pada �wiat�o z okna, jakby �wiat�o dnia te� czyta�o ten list, m�czyzna patrzy na twarz kobiety, z jej twarzy domy�la si� sens�w listu, wie, �e nigdy nie przeczyta tego listu od innego m�czyzny, mo�e tylko z twarzy kobiety czyta� list, m�czyzna chcia�by zamkn�� okno, zasun�� zas�on�, mo�e wtedy kobieta nie odczyta�aby wszystkiego z listu? mo�e niewidzialna posta� ze �wiat�a dnia, zza okna, nie pomaga�aby kobiecie w czytaniu listu? m�czyzna my�li , �e ten kto� zza okna, ze �wiat�a dnia, przy jednych s�owach listu kobiet� pie�ci, przy innych s�owach zamienia si� w cie� i nieruchomieje R�a we w�osach dziewczyna ma we w�osach r��, jej kielich na czo�o si� wysnuwa, i nad oczami jest jej trzecim okiem, tym najbardziej ukrytym, nikt nie wie, �e ta r�a patrzy, ta r�a jest cyklopem, wychodz�cym z podziemi duszy dziewczyny, usi�uj�cym objawi� si� �wiatu, m�czyzna to wszystko widzi, widzi siebie jako t� r��, to on wyrasta w �r�dle jej duszy, to on jest jej tajemnym cyklopem, patrzy na dziewczyn� i widzi, �e to on, a nie r�a, coraz bardziej zsuwa si� z g�owy i z czo�a, by si�gn�� jej ust, by si�gn�� jej piersi, to on jest w tej r�y, napi� si� mrok�w dziewczyny i teraz chce poca�owa� j� tak, jakby j� ca�owa�y jej najbardziej mroczne marzenia Kobieta w nocnej koszuli m�czyzna patrzy, jak d�ugim korytarzem powoli idzie do niego kobieta, ubrana w d�ug�, bia�� koszul� nocn�, na kt�rej rysuj� si� za�amania i fa�dy, jakby przed sob�, przed swoim nagim cia�em, kobieta nios�a gigantyczny bia�y li�� wszystkich jesieni i zim, wszystkich czas�w, jest to mi�kka tarcza, otulaj�ca zewsz�d posta� kobiety, tarcza bia�a, tarcza siwa, kt�ra si� zastarza�a z niewykonywanej, niepotrzebnej obrony, tarcza mi�kka i szeleszcz�ca jak przesz�o��, w tym bia�ym li�ciu wida� �y�y, kreski, za�amania, jest to pismo, s� to ideogramy, kobieta m�wi co� m�czy�nie tym pismem, m�czyzna usi�uje czyta� je, kobieta idzie korytarzem tak powoli, by m�czyzna wczytywa� si� w sekretne pismo nocnej koszuli, kobieta niesie dumnie na sobie nocn� koszul�, jakby rzeczywi�cie by�a to tarcza, kobieta jest wci�� daleko, jakby si� przedziera�a przez wiele zim, i jakby swojego cia�a nie mog�a ze �niegu czasu wydoby�, ten �nieg nale�y z niej zgarn��, wzi�� w r�ce, i najpierw nim si� nacieszy�, nim si� nasmarowa�, to jest mi�kka zbroja mi�o�ci, kt�r� mo�na bra� w palce, kt�r� mo�na zwija�, uk�ada� w fa�dy, bawi� si� tymi fa�dami, wdycha� zapach tej zbroi mi�o�ci, m�czyzna stoi w drzwiach swojej sypialni, kobieta z �azienki do tej sypialni idzie ca�� wieczno��, on b�dzie j� odgarnia� z wieczno�ci, z li�ci, ze �niegu wszystkich zim, on b�dzie j� odgrzebywa� z ziemi zapomnienia, cieszy si�, �e d�ugo b�dzie trwa�o to odgrzebywanie Paolo i Francesca m�czyzna i kobieta siedz� na kamiennej por�czy werandy, ubrani s� w bardzo d�ugiej szaty, bo to jest trzynasty wiek, szata m�czyzny niewiele si� r�ni od szaty kobiety, jest bardziej pozapinana, jakby jego dusza musia�a by� bardziej opancerzona, szata kobiety ma dekolt, i piersi kobiety zas�oni�te s� bia��, fryzowan� koszul�, �wiat kobiety mo�e mie� zas�on� widzialn�, w �wiecie m�czyzny nie mo�na wiedzie� nawet miejsca zas�on, ich d�ugie szaty wieloma fa�dami snuj� si� na p�ytach posadzki u�o�onych w bia�oczarn� szachownic� dni i nocy, kobieta czyta wielk� ksi�g�, r�kopi�mienn�, jeszcze nie drukowan�, zamykan� na �a�cuchy, kobieta czyta na g�os poemat mi�osny, d�ugi, pe�ny zas�on i r�k b��dz�cych w tych zas�onach, m�czyzna nagle obejmuje ramiona kobiety, dotyka ustami policzka kobiety, kobieta przerywa czytanie, palcem zaznacza wers w ksi��ce, nast�pny wers zawis� mi�dzy ustami kobiety i m�czyzny, m�czyzna wodzi ustami po policzku kobiety, jakby nast�pny wers mia� policzek, ksi�ga poezji zapada si� mi�dzy szatami na udach kobiety, palec jednej r�ki kobiety jest nadal na nast�pnym wersie, ale druga r�ka kobiety wysuwa si� spod ksi�gi, jest lu�na, wolna, m�czyzna wie, �e ich szaty s� d�ugie, z wieloma fa�dami, ale szybko mog� z ich cia� si� zsun��, i szaty pierwsze si� po��cz� na posadzce, szaty zabior� ich chaosy, po�o�� te chaosy na p�ytach dni i nocy, szaty ich chaosy doko�cz�, spl�cz� tak, by im nie przeszkadza�y, oboje nadzy obejm� si� na tle mglistej w dali rzeki, jakby wieczno�� potrafi�a mie� gdzie� mgliste kra�ce, kobieta trzyma ju� wszystkie palce na nast�pnym wersie, i palce si� jej zsuwaj� z tego wersu, jej r�ka zag��bia si� w �rodek ksi��ki, jakby pie�ci�a cia�o ksi��ki, kobieta chce, �eby m�czyzna wci�� ustami b��dzi� po jej policzku, by op�nia� dotarcie do jej ust, nigdy ju� nie wypowiadaj�cych nast�pnego wersu, kobieta chce, by ju� sta�a si� wieczno��, by tak oboje znieruchomieli w wieczno�ci, i by w tym znieruchomieniu jej r�ka coraz bardziej pie�ci�a cia�o ksi��ki, nie pilnuj�c zupe�nie nast�pnego wersu, jakby to by�o cia�o poezji w wiecznym niebie, i kobieta chce swoj� drug� r�k�, ukryt� pod ksi�g�, pie�ci� swoje cia�o na ziemi, ale to m�czyzna w wieczno�� prowadzi, ca�uje usta kobiety, jakby czas ca�owa� si� z czasem, cia�o poezji wypada z r�k kobiety, na bia�oczarn� posadzk� dni i nocy, kobieta obejmuje m�czyzn�, jakby chcia�a r�kami dotkn�� wiecznego s�o�ca, i jakby chcia�a upewni� si�, �e w wieczno�ci zawsze jest popo�udnie Bia�a zas�ona dziewczyna wyjmuje z szafy �lubn� sukni� swojej siostry, bierze r�� i kolcami wplata j� w �lubn� sukni�, patrzy, jak kolce dr� sukni�, cieszy si� z tego, ta r�a to jest jej pan m�ody, innego nie b�dzie mia�a nigdy, spogl�da w lustro, niech pan m�ody sobie si� przyjrzy, to nie r�ce dziewczyny, kolce same dr� sukni�, to nerwowe palce pana m�odego zadaj� jej rozkosz i b�l, dziewczyna wyobra�a sobie, �e jest grobowcem, suknie �lubna jest bia�� pokryw� grobowca, ju� wszystkie wycieczki odesz�y sprzed grobowca, ju� nikogo nie ma w sali, tylko jej dusza przystan�a przed grobowcem, i jej dusza widzi, �e z grobowca ci�gle wycieka krew, ci�gle wycieka �ycie i cierpienie, dziewczyna zdejmuje porozrywan� sukni� �lubn� swojej siostry, wk�ada j� do szafy, musi wyj�� z grobowca, jest znowu naga i przed jaw� �aden grobowiec jej nie zas�ania Potw�r niewinno�ci dziewczyna idzie z ksi��k� nad rzek�, wielki pie� drzewa jest pos�giem czu�o�ci, li�cie z najni�szych ga��zi mieszaj� si� z w�osami dziewczyny, zas�aniaj� dziewczyn�, jakby sen j� zas�ania�, wci�� dodaj� cieni do s��w ksi��ki, dziewczyna czyta w ksi��ce o szalonych mi�o�ciach, te szale�stwa bior� j� za r�k� i tratuj� jej sukienk�, jej bielizn�, w�a�nie czyta o nami�tno�ci najwi�kszej, jaka j� czeka, ju� nied�ugo, nast�pny rozdzia� powie wszystko, kochanek jest ca�y z ga��zi, w�osy ma z listowia, dotyka j�, jego dotyk jest szorstki, zaborczy, dziewczyna chce na chwil� odetchn��, chce chwili przerwy, chce si� wyrwa�, ale ga��zie zwieszaj� si� coraz ni�ej, nie puszczaj� dziewczyny, chc� zabra� jej g�ow� i si�gn�� dalej, chc� j� pie�ci� i nie przesta�, u�cisk ga��zi jest jak p�tla, dziewczyna zsuwa si� po stromym zboczu, �udzi si�, �e to ksi��ka j� trzyma i wi�zi, zamyka ksi��k�, ale jest za p�no, dziewczyna wpada do rzeki, drzewo nakrywa wielkim cieniem topi�c� si� dziewczyn�, pomaga jej w topieniu, jakby by�o kochankiem, kt�ry pie�ci dziewczyn� wilgociami tak spe�nionymi, �e sta�y si� b�otem, kochanek z drzewa pomaga dziewczynie do ko�ca, do samego Przeznaczenia, do jej ostatniego b�ota Dziewczyna k�pi�ca ukochanego chcia�a go stale k�pa�, tak jakby zanurza�a go w swoim �r�dle, tak jakby jej �r�d�o samo z siebie wezbra�o nag�� rozkosz� i przela�o si� w t� w�a�nie wann�, tyle starczy, by m�czyzn� ca�ego zanurzy�, by wodami swojego cia�a poch�on�� go i w swoim ciele go u�pi�, by� dla niego jak matka, kt�ra dopiero go narodzi, i cia�o, i dusz� ona sama mu uformuje, my�a go starannie, oczyszcza�a z brud�w �ycia, dociera�a do jego duszy i grzechami wykrzywion� prostowa�a j�, tylko ona mo�e go oczy�ci�, myje go wci��, myje go ca�e �ycie, w jej ciele wci�� pe�no �r�dlanych w�d, dziewczyna nigdy ich nie wyczerpie, z najwi�kszych mrok�w i szale�stw zawsze ukochanego obmyje Najpierw w�osy, potem kawa wzi�� do r�ki jej w�osy, wdycha� ich zapach, kosmyk w�os�w zanurzy� si� w fili�ance kawy, przepraszam, wyj�� z kawy kosmyk w�os�w, jakby wyjmowa� p�omienie, zamroczone, ale nie kaw�, one ju� by�y zamroczone, dotyka� ognia jej duszy, kt�ry si� zmiesza� z mrokiem �wiata i z wszystkimi snami, i zastyg� we w�osach, wiem, dlaczego twoje w�osy s� kasztanowe, powiedzia� i wzi�� do ust kosmyk jej w�os�w, ten zanurzony w kawie, musz� go wytrze� z kawy, nie, nie wyjmuj chusteczki, jestem zazdrosny o t� kaw�, kt�ra mog�a ca�owa� twoje w�osy zupe�nie bezczelnie Rycerz i dziewczyna dotyka�a guzika jego marynarki, s�ucha�a jego opowie�ci, opowiada� tak jakby jecha� koniem, tak jakby kr��y� tam i z powrotem dooko�a niej, ona by�a jak jezioro, widzia�a jego przestrach, ba� si� z koniem skoczy� w topiel jeziora, mo�e ba� si� bardziej konia ni� siebie, chcia�a mu powiedzie�, �e to wcale nie topiel, kr�ci�a w palcach guzik jego marynarki, jakby te� kr��y�a tam i z powrotem dooko�a stoj�cego w miejscu je�d�ca, l�kliwie pow�ci�gaj�cego konia, ale ko� nie mo�e usta� na miejscu, urywa si� guzik od marynarki, dziewczyna trzyma guzik tak jakby wyszarpa�a konia spod je�d�ca, i teraz nie wie, co z tym koniem zrobi�, przecie� musi go zwr�ci� je�d�cowi, ona sama nie wie, jak konia u�y�, m�czyzna przerwa� opowie��, dziewczyna przyszywa guzik, m�czyzna patrzy na rozerwan� opowie��, na uciekaj�cego konia, przyszy�a w�a�nie guzik i jej r�ka jest wolna, pusta Ocean cia�a Sta�a nad ��kiem jak nad oceanem, chcia�a rozebra� si� sama, w tym oceanie chcia�a zobaczy� swoje kszta�ty, chcia�a, �eby r�ce m�czyzny od razu dotkn�y jej nagiego cia�a, �eby si� nie przedziera�y przez jej szaty, �eby trafi�y od razu, chcia�a by� od razu przed nim naga, jakby to by� jej sta�y str�j, jakby istnia�a zawsze w nagiej postaci jak �ywa Wenus, chcia�a podda� si� jego r�kom od razu, by jego r�ce nie wstydzi�y si�, by by�y bezczelne, by wydoby�y jej cia�o z niej samej, by wydoby�y jej cia�o z oceanu, by�a oceanem, k��bi�a si� niezliczonymi falami, jeszcze chwila, a sama ze sob� si� zderzy, rozpry�nie si�, ale otwar�y si� drzwi, ona s�yszy kroki m�czyzny jak kroki pos�gu, ale to nie jest pos�g, r�ce m�czyzny daj� jej kszta�t, wielki ocean zamieniaj� w jej cia�o Kobieta w futrze kobieta otwiera drzwi m�czy�nie, nagie cia�o owin�a futrem, ale nie narzuci�a futra na ramiona, jakby nagie cia�o chcia�o przepasa� futrem tak jak r�cznikiem, chocia� nie wida�, �eby si� k�pa�a, jakby przerwa�a taniec, jakby przed chwil� ta�czy�a nago przed lustrem, chc�c zobaczy� uciele�niona posta� swojego losu w nagle poruszonym zwierciadle czasu, wchodz�cy m�czyzna widzi, �e to w ta�cu w�osy kobiety z jej wzg�rza mi�o�ci tak si� unios�y, te� zacz�y ta�czy�, i w postaci futra zacz�y zagarnia� ca�e jej cia�o, jedna r�ka kobiety cz�ciowo zas�ania piersi, ta r�ka nagle znieruchomia�a podczas nagle przerwanej pieszczoty, podczas nagle przerwanego ta�ca, drug� r�k� kobieta si� nie pie�ci, ona t� r�k� przytrzymuje futro, jakby przytrzyma�a rozkosz, by za szybko si� nie dzia�a, w�osy na g�owie kobiety s� rozwichrzone, jakby chcia�y si� zsun�� z g�owy i po��czy� z w�osami futra, z w�osami �ona, w jeden gigantyczny las po��dania, ca�e jej cia�o jest gigantycznym lasem po��dania, wszystkie noce mi�osne snuj� si� w tym lesie, m�czyzna zamyka drzwi, jakby zamyka� drzwi czasu, jakby nie chcia�, �eby czas wychodzi� gdzie� na zewn�trz, niech czas zwolni, niech nic si� nie dzieje poza mi�o�ci�, niech wsz�dzie na zasadzie zwierciad�a dzieje si� mi�o��, futro kobieta owijaj�ce biodra kobiety jakby zadrga�o, jakby gigantyczny las jej w�os�w �onowych sam chcia� ruszy� na wchodz�cego m�czyzn�, ale to nie jest las Birnam, m�czyzna zrzuca futro z cia�a kobiety, jakby to on sam w�drowa� przez mroczny las po��dania, i wreszcie go roztr�ci�, by znale�� si� przed ksi�ycem kobiecej groty, kobieta k�adzie si� na kanapie i sw�j ksi�yc, nagle ods�oni�ty, ku m�czy�nie wznosi, jest to jedyny ksi�yc, kt�ry mo�na dotkn��, jedyny ksi�yc, kt�ry mo�na pie�ci�, jest to jedyny ksi�yc, kt�ry si� otwiera Na progu sypialni otwiera drzwi do swojej sypialni, jakby unosi�a zas�on�, jakby ju� podnosi�a swoj� sukni�, m�czyzna jakby natychmiast chcia� si� wy�y� na tej sypialni, nie czekaj�c na wy�ycie si� na kobiecie, jakby chcia� w tej sypialni co� str�ci�, jakby chcia� zrobi� ha�as, jakby chcia�, �eby sypialnia krzykn�a, m�czyzna dotyka komody, lustra nad komod�, oparcia ��ka, ta sypialnia ju� jest wilgotna, kobieta rozpina m�czy�nie ubranie, sypialnia jakby podgl�da�a t� czynno��, i nie mog�c wytrzyma� jakby przy��czy�a si� do kobiety, i razem z kobiet� sypialnia rozpina m�czy�nie ubranie Pierwszy raz ko� m�czyzny stawa� si� ogromny, nadnaturalny, jak zjawa ze snu, ale mimo �e zjawa, by� dziwnie realny, cielesny, podziwia�a, jak m�czyzna panuje nad harcami swojego konia, chcia�a, �eby m�czyzna na swojego konia j� zabra�, i �eby razem pogalopowali w bezkres, i wtedy ona przesta�a by� dzieckiem, sta�a si� realn�, cielesn� dziewczyn�, w�a�nie galopuj�c razem, drog� zna jedynie ko�, i wbiega z nimi w sam �rodek ksi�yca, dziewczyna chce spa� jak najd�u�ej w �rodku ksi�yca, ko� te� usypia, a m�czyzna wystawia g�ow� poza ksi�yc, jakby chcia� gdzie� i�� i nawet konia w ksi�ycu zostawi�, ona szepce, nie wracaj na ziemi�, mo�esz tam nie trafi�, to tak daleko Czarodziejskie zwierciad�o ��ko patrzy�o na nich jak zwierciad�o, przegl�dali si� w tym zwierciadle, ubierali si� przy tym zwierciadle, m�czyzna poprawia� krawat patrz�c w ��ko, kobieta czesa�a si� patrz�c w ��ko, spogl�da�a, czy w�osy s� dobrze u�o�one, w�osy im obojgu uk�ada�y si� w chaos, taki jak zmierzwiony chaos po�cieli, ze zwierciad�a patrzy� na nich chaos ich mi�o�ci, szepta� im, �e zmierzwi i popl�cze ich mi�o�� jeszcze bardziej, na ich oczach po�ciel i ko�dra splata�y si� w nowe w�z�y i rozwi�zywa�y si� nagle, oni sami zwierali si� w k��tni i nagle zapominali o niej, w zgodzie odsuwali si� od siebie, byli teraz ubrani w wizytowe stroje, wyszli z mieszkania, ale czuli si� niepewni bez swego zwierciad�a, chcieli jak najszybciej przed zwierciad�o powr�ci� i zn�w w to zwierciad�o wej��, i kocha� si� w nim, szybko wyszli z przyj�cia, przestraszyli si�, a nu� ich zwierciad�o zas�oni si�, skamienieje, i ich nie wpu�ci �o�e lubi� si� kocha� na li�ciach jesiennych w parkowych zaro�lach, te li�cie s� noc� w dzie�, s� niezliczonymi nocami, ka�da z tych nocy zakl�a swoj� dusz� w indywidualny kszta�t li�cia, te noce uk�adaj� si� w stosy, stosy nocy s� na podobie�stwo wieczno�ci, noce w ciemnej wieczno�ci szeleszcz� pod cia�ami kochank�w, wieczno�� pod ich mi�o�ci� szele�ci, oni to s�ysz� i kochaj� si� z jeszcze wi�ksz� pasj�, jakby chcieli w �rodek tej wieczno�ci wpa�� ju� na zawsze Jedyne zwierz� jedynym zwierz�ciem mi�dzy nimi by� ko�, zreszt� oni oboje byli tym koniem, i nie potrzebowali innego zwierz�cia, w dzie� ten ko� by� niewidzialny, ale przez ca�y dzie� czuwali nad nim, nas�uchiwali, czy ma do�� siana, gotowi zaraz ciemne drzwi dnia otworzy� i do konia podej��, ujawnia� si� razem z ksi�ycem, ale niekiedy ko� ca�e noce drzema�, nie dawa� o sobie �adnego znaku, nocna ciemno�� by�a nieprzenikniona, oni oboje nas�uchiwali swoich oddech�w i tym upewniali si�, �e istniej�, jednak w inne noce ko� �y� tak� pe�ni�, �e stawa� si� ksi�ycem, w ciele ksi�yca oboje si� chowali, ko� ich unosi� przez niezmierzon� noc, wiedzieli, �e za horyzontem jest �wiat�o niewiadomego poranka, ale noc jest d�uga, do horyzontu daleko, ko� jest niewyczerpany, ich mi�o�� w konnym ciele ksi�yca bezpieczna Rozpacz spe�nienia jest noc, na mostku w parku stoi kobieta w bia�ej, wieczorowej sukni, jej ukochany jest jak ten strumyk, a nie jak rzeka, w tym m�czy�nie ona nie wyk�pie si� dobrze, z tym m�czyzn� ona nigdy nie wyk�pie si� do ko�ca, ukochany zwleka, nie nadchodzi, jakby czeka�, a� kto� to zrobi za niego, a� strumyk sam zamieni si� w wielk� rzek�, a nawet w morze, skoro nie sta� go, by by� jak morze, niech ukochany b�dzie dla kobiety jak �ma, niech do �wiat�a jej cia�a jak �ma przywrze, kobieta wie, �e jest jak latarnia w tej bia�ej sukni, i jej twarz jak ksi�yc nad latarni�, ukochany st�pa niepewnie, jakby si� waha�, jakby na nic nie m�g� si� zdecydowa�, ona narzuca mu bia�� sukni� na g�ow�, ma tylko d�ug� halk� i �adnej innej bielizny, on przytula si� do jej nagiego cia�a, ale nie ca�uje, nie pie�ci, on p�acze, rozpacza, nagle jest jak dziecko, przywarte do nagiego cia�a matki, dziecko schowane w latarni morskiej, kobieta chce poca�owa� rozpacz m�czyzny, wyswobadza si� z jego obj��, opuszcza sukni� i d�ug� halk�, jakby chcia�a zamkn�� po lekturze tom poezji mi�osnej, kobieta ca�uje rozpacz m�czyzny w same usta, oboje wiedz�, �e �ycia nie mo�na cofn��, m�czyzna wybra� �wiat�o silniejsze, �wiat�o kobiety w bia�ej sukni, �wiat�o latarni morskiej, m�czyzna wie, �e jest i dzieckiem, i �m�, mo�e na tej kobiecie zgin��, i z tej kobiety mo�e si� narodzi�, kobieta bierze m�czyzn� za r�k�, ju� nie wr�c� do sali balowej, ju� nie wr�c� na �rodek ta�ca �ycia, id� w milczeniu �cie�k� w�r�d drzew, jakby jedno drzewo nie dodawa�o si� do drugiego drzewa, ale odejmowa�o si�, oboje musz� si� czego� uchwyci�, nie ma nigdzie brzegu, ciemno�� ma niezliczon� ilo�� brzeg�w, s� to ciemne, parkowe li�cie, chaos nieustannie szele�ci U�ciski przyzwyczajona do bicia przez m�a, czeka na cios nowego m�czyzny, zdziwiona, �e cios nie pada, jest bezradna, jej ksi�yc miota si� po jej ca�ym ciele, i duszy nie mo�e znale��, jej oczy nie mog� utrzyma� �wiata w r�wnowadze, chce gdzie� biec, ale �wiat si� chwieje, ksi�yc jej cia�a p�acze, ona sama uderza nowego m�czyzn�, by znale�� oparcie, by osadzi� go pionowo w �wiecie, by wbi� go w ziemi� na kszta�t s�upa, tuli si� do m�czyzny wiedz�c �e w ziemi jest dobrze umocowany i nie zachwieje si�, swoje w�osy miesza z w�osami nowego m�czyzny, by �ni� to samo co on, by �adnym w�asnym snem od m�czyzny si� nie oderwa�, i nagle widzi, �e ksi�yc jej duszy jest wielkim jeziorem, w kt�re ona mo�e wpa�� i utopi� si�, wi�c �ciska m�czyzn� z ca�ych si�, a� m�czyzna musi z u�cisku si� uwolni�, jest przera�ony, jakby to sam ksi�yc ze �rodka wielkiej nieznanej nocy chcia� go udusi� Fotografia patrzy na zdj�cie siebie i dawnej dziewczyny, widzi w jej oczach co�, czego dawniej nie dostrzega�, ona patrzy�a w zupe�nie inny �wiat ni� on, musieli si� rozsta�, Los m�wi� to oczami dziewczyny, jej oczy ju� to wiedzia�y, m�czyzna ca�e lata nie widzia� tej dziewczyny, jej oczy s� nadal oczami Losu, m�czyzna przybli�a zdj�cie do oczu, jakby chcia� z najbli�szej odleg�o�ci zobaczy�, co si� stanie, jeszcze dzisiaj, jutro, za miesi�c, za rok, oczy Losu maj� dziwny poblask, nie mo�na spokojnie i za d�ugo wpatrywa� si� w oczy Losu, trzeba zdj�cie schowa� do kasety, Los zatrzasn�� Ma�a Dama Kameliowa dziewczynka ma ur�owane policzki, ur�owane niezdarnie, a nawet gwa�townie, znad krzycz�cego r�u policzk�w jej oczy patrz� w smutek jak w horyzont, patrz� w nico�� jak w dzieci�stwo, jej kapelusz jest jak kapelusz damy sprzed lat, Damy Kameliowej, jest jak ekscentryczny kapelusz weselny, z bia�� szarf� zwisaj�c� znad ronda, z bia�� szarf� jakby z wesela, jakby dziewczynka ju� by�a po weselu, zostawiona przez pana m�odego � ch�opca r�wie�nika, kt�ry wesela nie m�g� dope�ni� i zostawi� dziewczynk� w tej ruderze, dziewczynka w weselnym kapeluszu siedzi na sto�ku, mie�ci si� na nim ca�a razem z nogami, obutymi w czarne cholewki z rozwi�zanymi sznurowad�ami, dziewczynka jest w dzieci�cym negli�u, w dzieci�cej koszulce, w dzieci�cych rajtuzach, jakby wprost po dziecinnej nocy po�lubnej, kt�ra nie mog�a by� spe�niona, doros�y kapelusz i doros�e buty bior� w opieku�czy nawias dzieci�cy negli�, czuwaj� nad niespe�nieniem dzieci�cej bielizny, nad jej zawiedzion� czysto�ci�, s� jak zmaterializowane sny niewiadomego spe�nienia, dziewczynka uto�samia si� z doros�ym kapeluszem i z doros�ymi butami, uto�samia si� z dwoma skrzyd�ami weselnego snu, i jest razem z kapeluszem i z butami na swoim dalekim weselu, a nie na tym sto�ku w tej ruderze z obdrapanymi �cianami, najbardziej obdrapana �ciana z wy�a��cymi ceg�ami jest z ty�u dziewczynki jak obdrapany, �uszcz�cy si�, niemal dziurawy los, dziewczynka zastanawia si�, czy ilo�� r�u na policzkach nie jest za ma�a, mo�e do�o�y jeszcze wi�cej r�u, ona nie wie, �e pierwszy klient, kt�ry w�a�nie wchodzi, jest oboj�tny na r� na jej policzkach Dziewczyna z pust� butelk� dziewczyna siedzi na skrzy�owanych nogach na pod�odze, przed ni� pusta butelka, po�o�ona poziomo, dziewczyna opiera �okcie o pod�og�, splata palce r�k, jakby chcia�a obj�� i utuli� butelk�, patrz�c� pustym otworem we wszystkie nico�ci wszystkich wypitych butelek, dziewczyna patrzy przed siebie, jakby patrzy�a w niewidzialne lustro, a nie w drzwi, w obiektyw kamery, a nie w dziurk� judasza w drzwiach, jej twarz jest wymalowana na bia�o, jakby czeka� j� wyst�p na scenie, a nie czekanie na m�czyzn� w tym obskurnym pokoju, za plecami dziewczyny stoj� dwa krzes�a, jedno krzes�o ma chwiej�c� si� nog� i jest oparte o drugie krzes�o, jej dusza te� ma jedn� nog� chwiejn�, i chroni si� za jej plecami, m�czyzna nie zr�wnowa�y jej duszy, krzes�a s� ozdobne i staro�wieckie, pruj� si� ich pow�oki, dziewczyna lubi te krzes�a, jej dusza si� tak pruje, chcia�aby mie� dusz� ozdobn� i staro�wieck�, ale kt�ra by si� tak nie pru�a, dziewczyna bardzo d�ugo siedzi na pod�odze, na nogach ma wci�� buty z rozpi�tymi cholewami, jakby mia�a zaraz wyj�� z domu i te buty zapi��, jakby ten pok�j by� jakim� terytorium poza domem, dziewczyna tr�ca �okciem pust� butelk�, sama wypi�a to wino, jakby wypija�a �ykami nieobecno��, i jakby teraz chcia�a t� nieobecno�� tak nonszalancko tr�ci�, czerwie� ust dziewczyny jest coraz bardziej zamkni�ta na tle bia�o pomalowanej twarzy, jakby zamkni�te usta by�y nieodwo�aln� piecz�ci�, ale jej twarz si� poruszy�a, dziewczyna opiera policzek na splecionych r�kach, jakby nas�uchiwa�a, jej nagie piersi pod sukienk� s� czujne, czekaj� bardziej ni� ona sama, nas�uchuj� bardziej ni� ona sama, jej dusza le�y przed ni� poziomo na pod�odze i ca�ym swoim pustym otworem nas�uchuje Pok�j na godziny kobieta chodzi dooko�a hotelowego pokoju, jakby chcia�a moment rozkoszy wci�� mie� przed sob�, albo te� jakby chcia�a w moment rozkoszy gwa�townie i celnie wpa��, nagle podnosi sukienk� i �ci�ga majtki, rzuca je na pod�og�, jakby ha�a�liwie odkrywa�a wieko, jakby ha�a�liwie otwiera�a okno, m�czyzna podchodzi do okna i patrzy na deszcz, jakby na szybach okna coraz wi�ksza mi�o�� spe�nia�a si� coraz wi�ksz� wilgoci�, m�czyzna przypadkowo staje na majtkach kobiety, le��cych na pod�odze jak odrzucona zas�ona, kt�r� nale�y podepta�, aby wej�� do tajemnego sanktuarium, m�czyzna podnosi nog�, podnosi majtki kobiety, rzuca je na fotel, ca�y pok�j to s� przed�u�one ich cia�a, ich cia�a jakby ju� by�y jedno�ci�, m�czyzna bierze z fotela majtki kobiety, owija nimi r��, kt�r� przyni�s� kobiecie, jakby majtki kobiety by�y dla r�y banda�em przed wszelkim ch�odem, w tym hotelowym pokoju nie ma flakonu, a z jedynych dw�ch szklanek oni oboje pij� wino, r�a jakby zasypia�a otulona majtkami, r�a jest uciele�nionym wspomnieniem, jest ujawnion� bogini� pierwszej nocy mi�osnej, jak� kobieta prze�y�a wiele lat temu, m�czyzna nagle wie, �e kobieta o tym my�li, on sam czyje si� przezroczysty, kobieta patrzy przez niego jak przez okno, ona widzi sam� siebie z dawnych lat, jakby widzia�a siebie w namacalnym zwierciadle, �eby przekroczy� to zwierciad�o, m�czyzna k�adzie r�k� mi�dzy nogami kobiety, i widzi w oczach kobiety nagle zm�cony cie�, zagarniaj�cy i gasz�cy ca�e zwierciad�o, jakby ona zobaczy�a ciemnego ducha przesz�o�ci, kt�ry teraz przedziela m�czyzn� i kobiet�, m�czyzna widzi, �e szybami okna p�ynie coraz wi�kszy deszcz ogromnego spe�nienia, jakby niebo przemini�tej mi�o�ci by�o wci�� niewyczerpane Nieprzepita kawa stary m�czyzna zanurza usta w kawie niedopitej przez dziewczyn�, nie da�a mu si� poca�owa� na d�ugiej randce, stary m�czyzna szuka poca�unku w kawie, ta kawa wp�ywa�a do ust dziewczyny, m�czyzna jakby siedzia� nad rzek� swojego �ycia, p�yn�c� w ty� czasu, a� do wybrze�a jego m�odo�ci, usta dziewczyny nie wypi�y ca�ej kawy, mo�e zawsze dziewczyna nie wypija mi�o�ci do ko�ca, i kto� po niej zawsze spija mi�o�ci resztki, starsza kobieta z s�siedniego stolika patrzy na m�czyzn� ze zgorszeniem, jak mo�na pi� co� po kim�, m�czyzna d�ugo smakuje kaw�, nim j� prze�knie, jakby z nieobecnych ust dziewczyny wysysa� strumie� jej �liny, dziewczyna si� rozla�a, i to s� resztki po niej, te resztki po rozlanej dziewczynie m�czyzna scala, skupia w jeden strumie� jej �liny, chce wypi� ogromne, niesko�czone dziewczyny usta �nie�ny ko� kobieta czeka w oknie, ale widzi tylko �nieg, pierwszy �nieg, kt�ry jest jak zimne s�owa, zimnych s��w jest coraz wi�cej, ukochanego ci�gle nie ma, to on wysy�a te zimne s�owa, kobieta widzi, �e przed oknem biegnie ko� ze �niegu, mo�e ukochany wys�a� tego konia, by jej co� powiedzie�, by jej wszystko powiedzie�, ten ko� przemkn�� przed jej oknem i rozwia� si� jak t�sknota, ona sama by wsiad�a na t�sknot� i pogalopowa�a, jest wzruszona, �e da� jej jaki� znak, wieloznaczny, ale s�owa listu, pozornie proste, tak�e kryj� mroczne przepa�ci, taki znak jest czym� wi�cej ni� list, jest t�sknot� tak siln�, �e zyska�a widzialne cia�o, �adne s�owa nie stworzy�yby t�sknoty tak widzialnej, jest mu wdzi�czna, widmo �nie�nego konia zostanie w jej oczach, zimne s�owa niech sobie padaj�, ona ju� wie, �e te zimne s�owa nie s� jego, to s� zimne s�owa Losu, kt�ry nie mo�e siebie wyczerpa� i swoj� z�o�� wzmaga, zimne s�owa nie zasypi� �nie�nego konia, jego widmo razem z ni� si� k�adzie, zapada noc, jest szcz�liwa, �e nie mog�c z ni� by� on wymy�li� jaki� spos�b, konia ze �niegu, za pomoc� kt�rego teraz le�y z ni� w obj�ciach, i s� razem, w �rodku nocy zimnego Losu, a mo�e ukochany zgin�� i przys�a� konia z martwego �niegu, tak jak dawniej od martwego wojownika przybiega� z wie�ci� jego ko�, ale gdzie zgin�� ukochany, w jakiej bitwie, czy w bitwie z samym sob�, ze swoja noc�, ona wie, �e nie b�dzie mia�a odpowiedzi, i wie, �e ten �nie�ny ko� zosta� jej wszystkim, wi�c mocno go przytula do siebie, �ni i budzi si�, raz po raz, i �ni, i widzi, �e ko� ze �niegu topnieje, �e w istocie jest wielka �z�, czy jej samej, chyba nie, to ukochany chc�c, by �za dotar�a, by nie wyla�a si�, by nie upad�a, przes�a� j� w kszta�cie zamro�onego konia Sanktuarium w samym wn�trzu ukochany w banda�ach wygl�da jak mumia, ta wszystka aparatura jakby przetwarza�a cia�o ukochanego w mumi�, i jakby to przetwarzanie wymaga�o czasu, nawet ca�ych miesi�cy, dziewczyna codziennie przychodzi do szpitala, w�a�nie teraz dziewczyna widzi, �e ukochany si� budzi, patrzy na ni�, jakby to ona by�a w �pi�czce, poprosz� o kaw�, m�wi ukochany, jakby by�o rano i on wyra�nie zaspa�, i jakby w�a�nie to sobie u�wiadamia�, jakby p�no si� po�o�y� po przed�u�onym, szalonym wieczorze, i teraz chce z pomoc� kawy od razu stan�� na nogi, zaraz ci przynios�, m�wi dziewczyna, ukochany dotyka jej r�ki, jakby chcia� dotkn�� cia�a ca�ego �wiata po przed�u�onej, zamroczonej nocy, kocham ci�, m�wi, jakby m�wi� to po raz pierwszy, i jakby nic wi�cej nie warto by�o m�wi�, id� po kaw�, m�wi dziewczyna, �pieszy si�, jakby te� by�a mocno sp�niona, i jakby od tej kawy mia� si� zacz�� �wiat, dziewczyna wraca z kaw�, ukochany zn�w �pi, nic si� nie zacz�o, �wiat si� nie zacz��, oboje byli za bardzo sp�nieni, dziewczyna dotyka r�ki ukochanego, r�ka jest zimna i zawsze b�dzie zimna, ukochany wr�ci� w mumi� i z tej mumii ju� si� nie ruszy, dziewczyna wykrzykuje imi� ukochanego, b�dziemy zawsze razem, szlocha dziewczyna, umiera w niej dusza, ona sama b�dzie tylko cia�em, dusza ukochanego wst�pi w jej cia�o, oboje b�d� nadal mi�osna par�, b�dzie z nas wieczna para, szlocha dziewczyna, i ca�uje martwe usta ukochanego, jakby wita�a dusz� ukochanego w sobie Ogniste w�osy trzyma r�ce nad p�omieniami ognia, jakby trzyma� r�ce nad w�osami, jakby to Jej w�osy p�on�y poprzez �mier�, chcia�by wsun�� r�k� mi�dzy p�omienie, sple�� ogniste warkocze, trzyma� je d�ugo w r�kach, jak najd�u�ej, rozplata� je i splata�, to Jej �mier� p�onie, i b�dzie wci�� p�on�a, za ka�dym razem, jak on rozpali ogie� na kominku, Ona swoje w�osy z p�omieniami ognia zamienia, swoimi w�osami ogie� podsyca, ma w�os�w niewyczerpane mn�stwo, Jej w�osy w grobie wci�� rosn� i w�os�w jej starczy na wieczno��, nawet w te wieczory, kiedy on nie rozpala ognia, na kominku ogie� sam si� wywo�uje, to Ona grozi mu nagle nastroszonymi w�osami, �eby o niej pami�ta�, i pojedyncz� iskr� zaczepia go pieszczotliwie, jakby pochyli�a si� nad nim, i jakby zaczepi�a go kosmykiem w�os�w, on odrywa si� od lektury, patrzy w ogie�, kt�ry sam si� roznieci�, i wci�� si� tli, to Jej w�osy wci�� rosn� i p�on�, to Jej �mier� wci�� pali si�, i piecze, i boli Odwiedziny kobieta stoi przed nagrobkiem w zapuszczonej cz�ci cmentarza, jest to gr�b jej przyjaci�ki z dzieci�stwa, umar�a zawsze b�dzie mia�a trzyna�cie lat, kobieta przypomina sobie rude w�osy dziewczynki, wyobra�a sobie, jak te w�osy wci�� rosn�, jak przebijaj� si� przez szpary grobu, jak wij� si� mi�dzy li��mi, jak szeleszcz� bardzo blisko, kobieta my�li, �e czas nie opu�ci� w�os�w dziewczynki, czas idzie w�osami dziewczynki, te w�osy s� dusz� umar�ej, kobieta czuje, jak dusza umar�ej g�aszcze palce jej n�g, bardzo czule, bardzo erotycznie, kobieta musi wypl�ta� stopy z w�os�w umar�ej, szepce umar�ej, �e j� wci�� kocha, ca�e stopy ma otulone tym szeptem, szept przenika we w�osy umar�ej, w jej dusz�, kobieta czuje to przenikanie, jest to dreszcz rozkoszy, kobieta wychodzi z cmentarza, dusza dziewczynki coraz bardziej si� wyd�u�a, kobieta my�li, �e wszystkie winy jej �ycia umar�a bierze na swoje w�osy Pomnik nagrobny przychodzi�a codziennie na jego gr�b, chcia�a mu tyle powiedzie�, mog�aby sta� nad jego grobem dzie� i noc, i zn�w dzie� i noc, i m�wi� mu wszystko tak jak natura m�wi wszystko, ale ona nie jest natur�, postawi�a mu pomnik: rze�b� samej siebie, w postaci rze�by ona stoi na jego grobie, i m�wi mu wszystko milczeniem ci�kim jak kamie�, patrzy w siebie wyrze�bion�, widzi si� w zwierciadle czasu, kt�re na wieczno�� �yw� posta� skamienia, patrzy na siebie wieczn�, skamienia�� w u�miechu skierowanym do umar�ego, jest szcz�liwa, �e w wiecznym zwierciadle czasu jej posta� b�dzie w�a�nie taka, patrzy w siebie wyrze�bion� jak we w�asn� dusz�, widzialne wyobra�enie jej duszy stoi na stra�y jego grobu, jej dusza sama z siebie taka rze�b� wywo�a�a i na grobie postawi�a, by nie czu� si� na cmentarzu samotny, ale ta rze�ba bardziej jest dla �wiata, z�y �wiat niech widzi, z�y �wiat potrzebuje namacalnych wyobra�e�, �e �mier� ich nie rozdzieli�a, oni s� razem na wieczno��, kiedy ona umrze, ich dusze utworz� jedn� posta�, dw�ch �mierci trzeba, by �mier� pokocha� Mi�o�� po �mierci ju� po jego �mierci przyszed� od niego ostatni list, kobieta czyta ten list co wiecz�r, jakby czyta�a wzburzone morze czasu, stoi oto nad urwistym brzegiem przesz�o�ci i patrzy na burz�ce si� fale, s�yszy szum s��w, s�yszy s�owa, podobne do zakl��, chce run�� w to morze przesz�o�ci, chce z podwodnym ksi�ycem mi�o�ci scali� si�, podwodny ksi�yc mi�o�ci p�ynie przez morze czasu, jest tym wszystkim, co mi�dzy nimi spe�ni�o si�, jest spe�nieniem coraz pe�niejszym, bo coraz bardziej wiecznym, i wreszcie spe�nienie staje si� tak ogromne, �e jednej nocy ona nie wytrzymuje, daje si� poch�on�� ogromnej pe�ni ksi�yca, morze czasu staje si� realne, prawdziwe, jest wilgotne, coraz bardziej mokre, ono p�ynie, wyp�ywa ca�e z niej, i nie przestaje �nieg na grobie dzisiaj jej gr�b jest przykryty �niegiem, m�czyzna ze wszystkim si� godzi, czy to by�yby jesienne li�cie, czy to jest �nieg, m�czyzna wyjmuje z p�aszcza magnetofon, s�ucha jedynej ta�my z g�osem ukochanej, zn�w s�yszy jej g�os, jakby m�wi�a w�a�nie w tej chwili z grobu, jej g�os ma co� ze �niegu, jakby nagle nad cmentarzem pada� �nieg, ale �nieg jeszcze nie pada, m�czyzna s�uchu tej ta�my ju� kt�ry� raz, s�ucha jej tak�e w domu, najbardziej lubi jej s�ucha� na cmentarzu, �nieg jest jesienny, listopadowy, ukochana jest Persefon�, kt�r� Hades porwa�, ale Hades tym razem j� zabi�, i ta Persefona wiosn� nie wr�ci do �ycia, rzeczywi�cie zaczyna pada� �nieg, ukochana przywo�a�a ten �nieg, ukochana wci�� m�wi z ta�my, i jej g�os snuje taki ruchomy kwiat ze �niegu, jakby to by� kwiat samego Czasu, zmienny, a jednocze�nie ten sam, s�owa ukochanej rozdzielaj� si� na �nie�ne p�atki i chc� m�czyzn� obsypa�, jakby zza grobu ukochana chcia�a m�czyzn� obsypa� pieszczotami Odjazd m�czyzna stoi na stopniach wagonu, jedn� r�k� trzyma si� por�czy, a drug� obejmuje dziewczyn�, dziewczyna jakby chcia�a si� oderwa� od ziemi piaszczystej i kamienistej peronu ma�ej stacji, codzienno�� wygl�da jak ta ma�a stacja, m�czyzna i dziewczyna ca�uj� si� nad codzienno�ci�, m�czyzna jakby ca�owa� przesz�o��, kt�ra przystan�a na peronie, jakby ziemia codzienno�ci przesz�o�� przyci�ga�a, i przesz�o�� wci�� nie chce z Czasem min�� si�, dziewczyna trzyma w r�ce bukiet kwiat�w, mi�dzy ich cia�ami te kwiaty s� jak miecz Tristana, to nie jest noc, to jest dzie�, i oni nie le�� ze sob� na pos�aniu, stoj� na stopniach wagonu i na peronie, jakby stali z dw�ch stron mostu, jakby stan�li ponad Czasem, i Czas na to przystawa�, m�czyzna wychyla si� coraz bardziej z wagonu, trzeba dobrze si� wychyli�, by dotkn�� przesz�o�ci, a co dopiero j� obj��, m�czyzna obejmuje coraz mocniej szyj� dziewczyny, jakby chcia� przytrzyma� przesz�o�� za g�ow�, dwa kwiaty wypadaj� z bukietu, jakby same chcia�y rozerwa� miecz Tristana, by cia�a kobiety i m�czyzny mog�y do siebie przywrze�, i mimo �e zas�oni�te mog�y si� pie�ci�, poci�g musi ruszy�, musi uciec przed nami�tno�ci�, Czas musi uciec przed nami�tno�ci�, bo przestanie by� Czasem, m�czyzna odrywa si� od dziewczyny, wchodzi do wagonu, wchodzi do Czasu, by Czas ruszy�, Czas za d�ugo sta� przypatruj�c si� poca�unkowi, Czas zawsze przystanie na mi�o��, ale tylko na pewien czas, nie na wieczno��, poci�g odjecha�, dziewczyna podnosi z ziemi peronu dwa kwiaty, wsadza je do bukietu, ju� nie ma kwietnego miecza Tristana, mimo �e jest on w ca�o�ci, mimo �e jest on uzupe�niony, Czas ruszy� i bukiet kwiat�w r�k� dziewczyny Czas trzyma chc�c by bukiet zmie�ci� si� w Czasie, i by Czasu nie zmieni�, dziewczyna idzie powoli, melancholijnie, jakby to szed� sam Czas, nie ma po�piechu, dziewczyna zd��y i Czas zd��y, wszystko si� stanie, bukiet te� zd��y by� kwiatami na przysz�ym grobie ukochanego, dziewczyna nie wie, �e niesie kwiaty �mierci, Czas jest czu�y, kiedy jeszcze ma czas Dama z jeziora z urwistego brzegu m�czyzna rzuca do jeziora r��, w tym miejscu utopi�a si� jego dziewczyna, jej cia�o wyp�yn�o gdzie indziej, ale tu, pod urwistym brzegiem, jest brama, w kt�r� dziewczyna wskoczy�a, tutaj otwar�o si� dla niej �miertelne marzenie, dziewczyna sama by�a podobna do r�y, do r�y utopionej, by�a r� utopion� w �yciu, �ycie by�o dla niej takim jeziorem, na oczach ukochanego skoczy�a z tego urwistego brzegu, jakby wreszcie skoczy�a w swoje prawdziwe �ycie, on nie umia� p�ywa� i wci�� nie umie, on jej nie uratowa� i wci�� nie mo�e uratowa�, i ta r�a si� nie uratuje, on sam nawet za pomoc� r�y nie skoczy do otch�ani, nie wyp�ynie na brzeg z dusz� dziewczyny, r�a wolno p�ynie jeziorem, r�a z przera�enia p�ynie tak wolno, to jest r�a nierozwini�ta, stulony p�czek, taka by�a dziewczyna, r�a jest zwierciad�em duszy dziewczyny, to zwierciad�o wolno p�ynie przez jezioro ciemno�ci, ju� wsz�dzie s� ciemno�ci, jakby poruszone r� wyp�ywa�y z wszystkich otch�ani jeziora, jakby chcia�y pom�c wydoby� si� wszystkim zm�conym tajemnicom, razem z ciemno�ciami wydobywa si� mg�a, jakby wstawa�a z najwi�kszej otch�ani jeziora, z samego sanktuarium jeziora, mg�a zbiera si� w wielk� zamglon� r��, mg�a zbiera si� w zamglon� dusz� dziewczyny, ona t� ca�� mg�� m�czy�nie wybacza, m�czyzna widzi wyra�nie w�osy ze mg�y, zas�aniaj�ce ca�� twarz dziewczyny, nawet jej biust napinaj�cy mglist� sukni�, m�czyzna my�li, �e mglista dusza dziewczyny rozwieje si� rano, ca�� noc b�dzie czuwa�a, ca�� noc b�dzie mu wybacza�a, jest t� Eurydyk�, kt�ra wie, �e nie wr�ci, i kt�ra pozwala ukochanemu patrze� w swoj� dusz� pe�n� przesz�o�ci, pozwala mu patrze� nawet ca�� noc, t� zamglon� r� dziewczyna m�wi mu, �e jego r�a do niej dop�yn�a, i nic wi�cej ona nie mo�e mu powiedzie�, i on dopiero teraz wie, �e niczego wi�cej nie spodziewa� si�, wraca do domu i my�li, �e jego r�� strawi�a dusza dziewczyny, i ten pokarm wzmocni� jej posta� mglistej r�y Fryne dziewczyna k�pie si� w morzu, jak zwyk�y dzie� wygl�da morze, dzie� lekko spieniony, ale nie burzliwy, nie sztormowy, dziewczyna k�pie si� w �yciu, k�pie si� w mi�o�ci, ona lubi tak� mi�o��, lekko spienion�, przelewaj�c� si� przez siebie, ale nie burzow�, dziewczyna p�ynie coraz dalej, jakby p�yn�a przez ogromne mi�osne wilgocie wszystkich swoich rozkoszy, jakby chcia�a osi�gn�� kres, jakby chcia�a osi�gn�� kres wszystkich orgazm�w, dziewczyna w swoim �yciu chce wyczerpa� mi�o�� a� po �mier�, dziewczyna wraca, brzeg blisko, za brzegiem jeszcze pe�no r�wnoci�gn�cego si� dnia, dziewczyna ju� nie p�ynie, idzie, w zwierciadle morza dziewczyna widzi m�czyzn�, kroczy z ni� duch m�czyzny, i to duch m�czyzny nag�� fal� popycha nog� dziewczyny na muszl�, ostry brzeg muszli przecina stop� dziewczyny, gwa�townie p�ynie krew ze stopy, jakby umar�y kochanek chcia� jej krwi, by o�y�, krwotok jest coraz wi�kszy, nawet ca�a krew dziewczyny nie o�ywi kochanka, umar�y kochanek p�acze ca�ym morzem, piaszczysty brzeg jest poza �mierci�, dziewczyna przez �mier� nie przejdzie, nie dojdzie do brzegu, p�acz kochanka, wielki jak morze, wszystk� krew dziewczyny poch�ania, jej cia�o jest unoszone przez morze, jej cia�o jest bia�e jak �nieg, jak marmur, jak wielka muszla, zabi�a j� muszla i zamieni�a w gigantyczn� posta� samej siebie, jej cia�o jest nieruchomym, martwym, �nie�nym z�udzeniem. jej dusza wyp�yn�a, jej dusza lubi wszystko, co p�ynie Zamarzni�te po��danie martwy m�czyzna le�y na saniach, na wieczn� m�odo�� ukochanego patrzy siwow�osa narzeczona, po czterdziestu latach odkopano go spod �niegu i lodu, jakby odkopano go spod jej �ycia, spod jej czterdziestu lat dojrza�o�ci, spod jej czterdziestu lat staro�ci, zimnej staro�ci, siwow�osa kobieta chcia�aby zdj�� mu ubranie i popatrze� na jego nagie cia�o, jakby wr�ci�a w swoje cia�o m�odej dziewczyny, nigdy jego cia�a nie widzia�a, ca�owali si� i pie�cili r�kami w ciemno�ci, ukochany ma ci�gle dwadzie�cia lat, ona jest stara i b�dzie coraz starsza, ona nigdy nie zobaczy nago�ci ukochanego, ubranie przymarz�o, trudno by�o je zdrapywa�, jakby ukochany mia� na sobie zbroj� nie do zdarcia, jakby on sam chcia� zosta� na wieczno�� zamarzni�tym czasem, kobieta wyobra�a sobie czterdzie�ci lat zbitego, g�stego mrozu, dusza m�czyzny przedziera�a si� przez �nieg i l�d, i nabiera�a �niegu i lodu, teraz podobna do niewidzialnej g�ry przystan�a przy kobiecie, kobieta dopiero teraz czuje, �e jest stara, a przecie� by�a stara od czterdziestu lat, to co kocha�a, dawno zamarz�o, i to nie ona by�a t� zim