5606
Szczegóły |
Tytuł |
5606 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5606 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5606 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5606 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Janusz Stycze�
MELANCHOLIA SYMBOLI
Lustro na �cianie
m�czyzna siedzi przy stole, co� robi,
lustro wisi na �cianie, z tylu za nim,
m�czyzna odchodzi od sto�u i mimowiednie
zagl�da w lustro,
widzi siebie,
nagle jakby widzia� siebie w lustrze
po raz pierwszy,
lustro ca�y czas go obserwuje,
niezale�nie od tego, co on w pokoju robi,
i czego nie robi,
gdy m�czyzna wychodzi z domu,
lustro na �cianie nadal go obserwuje,
m�czyzna ma wra�enie, �e to sam Czas
czuwa stale z tylu, zawsze go ogl�da,
m�czyzna my�li, �e to zwierciad�o Czasu
przetwarza wszystkie zdarzenia, ca�e jego �ycie,
to zwierciad�o wszystko zauwa�y, wszystko w sobie
zatrzyma,
i gdyby m�czyzna potrafi� to lustro na �cianie
rozgarn�� r�kami,
zobaczy�by prawdziw� i widzialn� istot�
wszystkich zdarze� swojej przesz�o�ci
Romeo i Julia
dziewczyna jest w bia�ej, d�ugiej nocnej koszuli,
nie wida� spod niej st�p,
g�owa dziewczyny wystaje nad koszul�,
jakby z ca�ego cia�a tylko g�ow� wystawia�a
na mi�o��,
zreszt� nocna koszula pieszcz�c jej cia�o
nie mo�e pie�ci� jej g�owy,
dziewczyna stoi przed otwartym oknem w swoim pokoju,
otwarte okno jest nagle otwart� na o�cie�
tajemnic�,
tylko w tej chwili tajemnic� mo�na otworzy�
na szeroko�� okna,
ch�opiec obejmuje dziewczyn� jedn� r�k�, spocon�,
jakby si�ga� po dziwn� rzecz, uwi�zion�
w nocnej koszuli,
dziewczyna odczuwa r�k� ch�opca jak ciemn� plam�
na swojej bia�ej koszuli,
jakby ju� zacz�y si� mi�osne plamy,
ch�opiec siedzi okrakiem na parapecie okna,
jakby przedziera� si� przez okno tajemnicy
i nie m�g� si� przedrze�,
jedna noga ch�opca jest przewieszona
przez parapet, i jest w pokoju dziewczyny,
druga noga jest za parapetem, i za domem,
dziewczyna patrzy tam, gdzie patrzy ch�opiec,
i te� to widzi, poprzez spodnie fallus ch�opca
przylega �ci�le do parapetu,
jakby nie�wiadomie ch�opiec oddawa� si�
samotnej rozkoszy,
dziewczyna i ch�opiec obejmuj� si� i ca�uj�,
jakby chcieli wyca�owa� ze swoich ust
wsp�ln� dusz� mi�o�ci,
jakby chcieli j� wywie�� tu, mi�dzy siebie,
jakby chcieli j� rozpali�, roziskrzy�,
dziewczyna coraz bardziej czuje na swojej koszuli
nog� ch�opca,
jakby pog��bia�a si� mi�osna plama,
jego druga noga coraz bardziej przylega do parapetu,
ch�opiec odczuwa wiele barier,
nawet nie umie wszystkich barier nazwa�,
to te wszystkie bariery napieraj� na niego tak mocno,
dziewczyna widzi wszystkie bariery,
chcia�aby porwa� ch�opca i przeci�gn��
przez parapet,
ale zaraz do pokoju mo�e wej�� jej matka,
pok�j nie ma klucza,
ca�uj� si� tak, jakby ich cia�a by�y dzikimi lud�mi,
ta�cz�cymi wok� �wi�tego s�upa,
ale musz� przerwa�, musz� si� od siebie oderwa�,
jakby byli ostatnimi �ywymi kochankami,
dziewczyna patrzy, jak ch�opiec zeskakuje z parapetu
w wielk� noc tajemnicy,
jakby zbiera� go ksi�yc, jedyna widzialna cz��
ciemnego cia�a tajemnicy,
matka ju� by�a w pokoju, zapala�a �wiat�a,
gasi�a mroczne marzenie,
matka ca�uje c�rk� w czo�o, na dobranoc,
zamknij okno, jakby m�wi�a, zamknij �wiat,
cia�o dziewczyny nape�ni�o si� wilgoci�,
jakby dziewczyna nie tylko by�a ca�owana w usta,
jakby dziewczyna by�a tym murem, ca�ym z nocy,
na kt�ry napiera�a druga noga ch�opca,
dziewczyna k�adzie si� spa�,
kto� zza zamkni�tego okna, ukryty w nocy,
bierze r�k� dziewczyny i nie przestaje przez noc nape�nia�
dziewczyny ksi�ycow� ros�
Narcyzm i Echo
dziewczyna zdejmuje rami�czko swojej d�ugiej sukni
i ods�ania jedn� pier�,
chce, �eby na jej pier� spogl�da� ch�opiec,
a nie na swoje odbicie w wodzie strumienia,
ch�opiec po�o�y� si� na ziemi i trzyma g�ow�
wprost nad wod�,
mi�dzy nenufarami mgli si� jego twarz na wodzie,
dziewczyna nieruchomieje,
jej ods�oni�ta pier� jest nieruchoma,
dziewczyna zastanawia si�, dlaczego nie dzia�a
na ch�opca,
ch�opiec wpatruje si� w swoje odbicie na wodzie,
jest cisza w parku,
ale nenufary si� ruszaj�, i twarz ch�opca
rusza si� na wodzie,
tak jakby rusza�a si� dusza ch�opca,
jakby migota�a, jakby chcia�a sam� siebie
ustali�, schwyci�,
ch�opiec jest ca�y skupiony na swojej duszy,
pier� dziewczyny jak pe�nia ksi�yca
�wieci w g�rze nad ch�opcem
wpatruj�cym si� strumie�,
jakby to by� strumie� samego czasu,
dziewczyna z ods�oni�t� piersi� przechadza si�
nad strumieniem,
jakby ksi�yc swoj� pe�ni� snu� ju� przed noc�,
zmierzch dopiero nadejdzie,
dziewczyna wie, �e jej kr�g b�dzie doskona�y,
gdy zostanie w nim ch�opiec,
ale ch�opiec jest poza kr�giem coraz bardziej,
coraz bardziej nachyla si� ku twarzy swojej duszy
w strumieniu czasu,
wpada do wody,
dziewczyna chowa pier� pod sukni�,
jest tak jakby ksi�yc wpad� do wody,
i jedynie dziewczyna mo�e ksi�yc z wody wydosta�,
i ustawi� go na niebie, by spokojnie zaczeka�
na noc,
jedynie dziewczyna mo�e rozewrze� wody strumienia,
rozerwa� zas�ony chmur,
rozerwa� zas�ony, jakie czas nak�ada na godziny,
dziewczyna zdejmuje sukni� i wchodzi w bieli�nie
do wody,
tak jakby rozbiera�a si� do snu i przedziera�a
przez mokr� ko�dr�,
raz otula si� mokr� ko�dr�, a raz j� odrzuca,
w g��binach mokrej ko�dry dziewczyna szuka
ch�opca � ksi�yca
Kamienny jednoro�ec
ta�cz� pary nad jeziorem,
patrz� na swoje odbicia w wodzie
i pobieraj� duchow� energi� ze swoich wizerunk�w
w lustrze czasu,
kamienny jednoro�ec temu si� przypatruje,
jest w takiej pozie, jakby chcia� wskoczy�
mi�dzy ta�cz�ce pary,
ale nie wskoczy, ci�ar kamienia go wi�zi,
on sam te� nie chce,
woli by� w kamieniu, w marzeniu,
ka�de marzenie jest podobne do kamienia,
wi�zi, nie wypuszcza, na wieczno�� zaklina,
jednoro�ec ma kamienne serce ca�e z marzenia,
tym sercem wrasta w brzeg jeziora,
pary ta�cz� dooko�a jednoro�ca,
dooko�a kamiennego marzenia,
on jest sercem ich ta�ca,
ich serca w nim si� odbijaj�,
jest dla nich czym� pewnym, wiecznym,
czym�, na co zawsze mo�na liczy�,
czym�, co zawsze b�dzie trwa�o na brzegu jeziora,
w czas s�o�ca i w czas deszczu,
pary zawsze b�d� mog�y kamiennego jednoro�ca
sobie przypomnie�,
i do ta�ca wr�ci�,
i swoich serc zaczerpn��
Dziewczyna szukaj�ca fontanny
dziewczyna idzie przez ogr�d,
ona lubi bardziej ogr�d ni� �wiat,
ona lubi patrze� i s�ucha�,
jak Czas szele�ci usychaj�c i si� rodz�c,
dziewczyna rozrzuca opad�e li�cie,
jakby chcia�a rozrusza� opad�y Czas i jego szcz�tki
poderwa� do dnia,
dziewczyna chcia�aby rozrzuci� siebie, jakby sama
mia�a Czasu za du�o,
przedziera si� przez krzewy i przez p�oty,
nawet trawa usi�uje pochwyci� j� i zatrzyma�,
dziewczyna przedziera si� przez Czas opad�y
i Czas rosn�cy,
dziewczyna ju� nie pami�ta, kogo szuka,
kogo ma obudzi� z kamienia,
kamiennego jednoro�ca czy kamiennego fauna,
dzban dawno wypad� jej z r�ki i si� rozbi�,
nios�a w dzbanie wod� tajemn� jak sam Czas,
ca�� ziemi� ogrodu Czas wypi� te wod�,
dziewczyna sama nie jest �r�d�em ani naczyniem,
najch�tniej przystan�aby po�r�d wszystkich
Czas�w,
dziewczyna nieruchomieje na chwil� na �rodku
ogrodu,
jakby powoli nabiera�a wieczno�ci
Widzialno�� i niewidzialno�� czekania
dziewczyna czeka na kogo�,
jest ca�a na bia�o, w d�ugiej nocnej koszuli,
jej dusza jest taka jak nocna koszula:
bia�a i szeleszcz�ca,
chcia�aby wydosta� z siebie swoj� dusz�
i widzie� j� na swoje cia�o,
i na tym balkonie za swoj� dusz� si� schowa�,
dziewczyna niewiele wie o tym kim�, kto przyjedzie,
tak jakby nie przyje�d�a� z daleka,
ale rodzi� si� w niej samej,
i ona tym d�ugim czekanie musi go z siebie
wydoby�,
jakby go mia�a lepiej wydoby�,
im czekanie b�dzie d�u�sze,
dziewczynie wydaje si�, �e jej czekanie
jest d�u�sze od najbardziej bia�ego Czasu,
d�u�sze od w�os�w rosn�cych po �mierci,
d�u�sze od jej duszy nie�miertelnej,
i d�u�szej ju� by� nie mo�e,
dziewczyna nagle odkrywa: zamiast m�czyzny
wydoby�a z siebie ksi�yc,
rzuci�a ten ksi�yc w noc,
to ksi�yc jej duszy �wieci w t� noc,
coraz bardziej przera�liwie jasna jest noc,
i coraz bardziej nieobecna,
i coraz bardziej dla siebie nieobecna
jest dziewczyna,
mimo �e stoi na balkonie i trzyma si�
balustrady,
mimo �e cierpn� jej r�ce i nogi
Kobieta czytaj�ca list
kobieta czyta list, m�czyzna siedzi obok,
na list pada �wiat�o z okna,
jakby �wiat�o dnia te� czyta�o ten list,
m�czyzna patrzy na twarz kobiety, z jej twarzy
domy�la si� sens�w listu,
wie, �e nigdy nie przeczyta tego listu
od innego m�czyzny,
mo�e tylko z twarzy kobiety czyta� list,
m�czyzna chcia�by zamkn�� okno, zasun�� zas�on�,
mo�e wtedy kobieta nie odczyta�aby wszystkiego
z listu?
mo�e niewidzialna posta� ze �wiat�a dnia,
zza okna, nie pomaga�aby kobiecie
w czytaniu listu?
m�czyzna my�li , �e ten kto� zza okna,
ze �wiat�a dnia,
przy jednych s�owach listu kobiet� pie�ci,
przy innych s�owach zamienia si� w cie�
i nieruchomieje
R�a we w�osach
dziewczyna ma we w�osach r��,
jej kielich na czo�o si� wysnuwa,
i nad oczami jest jej trzecim okiem,
tym najbardziej ukrytym,
nikt nie wie, �e ta r�a patrzy,
ta r�a jest cyklopem,
wychodz�cym z podziemi duszy dziewczyny,
usi�uj�cym objawi� si� �wiatu,
m�czyzna to wszystko widzi,
widzi siebie jako t� r��,
to on wyrasta w �r�dle jej duszy,
to on jest jej tajemnym cyklopem,
patrzy na dziewczyn� i widzi, �e to on,
a nie r�a, coraz bardziej zsuwa si� z g�owy
i z czo�a,
by si�gn�� jej ust, by si�gn�� jej piersi,
to on jest w tej r�y,
napi� si� mrok�w dziewczyny
i teraz chce poca�owa� j� tak,
jakby j� ca�owa�y jej najbardziej mroczne
marzenia
Kobieta w nocnej koszuli
m�czyzna patrzy, jak d�ugim korytarzem
powoli idzie do niego kobieta,
ubrana w d�ug�, bia�� koszul� nocn�,
na kt�rej rysuj� si� za�amania i fa�dy,
jakby przed sob�, przed swoim nagim cia�em,
kobieta nios�a gigantyczny bia�y li��
wszystkich jesieni i zim, wszystkich czas�w,
jest to mi�kka tarcza, otulaj�ca zewsz�d
posta� kobiety,
tarcza bia�a, tarcza siwa, kt�ra si� zastarza�a
z niewykonywanej, niepotrzebnej obrony,
tarcza mi�kka i szeleszcz�ca jak przesz�o��,
w tym bia�ym li�ciu wida� �y�y, kreski, za�amania,
jest to pismo, s� to ideogramy,
kobieta m�wi co� m�czy�nie tym pismem,
m�czyzna usi�uje czyta� je,
kobieta idzie korytarzem tak powoli,
by m�czyzna wczytywa� si� w sekretne pismo
nocnej koszuli,
kobieta niesie dumnie na sobie nocn� koszul�,
jakby rzeczywi�cie by�a to tarcza,
kobieta jest wci�� daleko, jakby si� przedziera�a
przez wiele zim, i jakby swojego cia�a
nie mog�a ze �niegu czasu wydoby�,
ten �nieg nale�y z niej zgarn��, wzi�� w r�ce,
i najpierw nim si� nacieszy�,
nim si� nasmarowa�,
to jest mi�kka zbroja mi�o�ci,
kt�r� mo�na bra� w palce,
kt�r� mo�na zwija�, uk�ada� w fa�dy,
bawi� si� tymi fa�dami,
wdycha� zapach tej zbroi mi�o�ci,
m�czyzna stoi w drzwiach swojej sypialni,
kobieta z �azienki do tej sypialni
idzie ca�� wieczno��,
on b�dzie j� odgarnia� z wieczno�ci, z li�ci,
ze �niegu wszystkich zim,
on b�dzie j� odgrzebywa� z ziemi zapomnienia,
cieszy si�, �e d�ugo b�dzie trwa�o
to odgrzebywanie
Paolo i Francesca
m�czyzna i kobieta siedz� na kamiennej por�czy werandy,
ubrani s� w bardzo d�ugiej szaty,
bo to jest trzynasty wiek,
szata m�czyzny niewiele si� r�ni od szaty kobiety,
jest bardziej pozapinana,
jakby jego dusza musia�a by� bardziej opancerzona,
szata kobiety ma dekolt, i piersi kobiety
zas�oni�te s� bia��, fryzowan� koszul�,
�wiat kobiety mo�e mie� zas�on� widzialn�,
w �wiecie m�czyzny nie mo�na wiedzie�
nawet miejsca zas�on,
ich d�ugie szaty wieloma fa�dami snuj� si�
na p�ytach posadzki u�o�onych w bia�oczarn�
szachownic� dni i nocy,
kobieta czyta wielk� ksi�g�, r�kopi�mienn�,
jeszcze nie drukowan�, zamykan� na �a�cuchy,
kobieta czyta na g�os poemat mi�osny,
d�ugi, pe�ny zas�on i r�k b��dz�cych w tych zas�onach,
m�czyzna nagle obejmuje ramiona kobiety,
dotyka ustami policzka kobiety,
kobieta przerywa czytanie, palcem zaznacza
wers w ksi��ce,
nast�pny wers zawis� mi�dzy ustami kobiety
i m�czyzny,
m�czyzna wodzi ustami po policzku kobiety,
jakby nast�pny wers mia� policzek,
ksi�ga poezji zapada si� mi�dzy szatami
na udach kobiety,
palec jednej r�ki kobiety jest nadal na nast�pnym
wersie,
ale druga r�ka kobiety wysuwa si� spod ksi�gi,
jest lu�na, wolna,
m�czyzna wie, �e ich szaty s� d�ugie, z wieloma fa�dami,
ale szybko mog� z ich cia� si� zsun��,
i szaty pierwsze si� po��cz� na posadzce,
szaty zabior� ich chaosy, po�o�� te chaosy
na p�ytach dni i nocy,
szaty ich chaosy doko�cz�, spl�cz� tak,
by im nie przeszkadza�y,
oboje nadzy obejm� si� na tle mglistej w dali rzeki,
jakby wieczno�� potrafi�a mie� gdzie� mgliste kra�ce,
kobieta trzyma ju� wszystkie palce
na nast�pnym wersie,
i palce si� jej zsuwaj� z tego wersu,
jej r�ka zag��bia si� w �rodek ksi��ki,
jakby pie�ci�a cia�o ksi��ki,
kobieta chce, �eby m�czyzna wci�� ustami b��dzi�
po jej policzku,
by op�nia� dotarcie do jej ust,
nigdy ju� nie wypowiadaj�cych nast�pnego wersu,
kobieta chce, by ju� sta�a si� wieczno��,
by tak oboje znieruchomieli w wieczno�ci,
i by w tym znieruchomieniu jej r�ka coraz bardziej
pie�ci�a cia�o ksi��ki,
nie pilnuj�c zupe�nie nast�pnego wersu,
jakby to by�o cia�o poezji w wiecznym niebie,
i kobieta chce swoj� drug� r�k�, ukryt� pod ksi�g�,
pie�ci� swoje cia�o na ziemi,
ale to m�czyzna w wieczno�� prowadzi,
ca�uje usta kobiety,
jakby czas ca�owa� si� z czasem,
cia�o poezji wypada z r�k kobiety,
na bia�oczarn� posadzk� dni i nocy,
kobieta obejmuje m�czyzn�,
jakby chcia�a r�kami dotkn�� wiecznego s�o�ca,
i jakby chcia�a upewni� si�,
�e w wieczno�ci zawsze jest popo�udnie
Bia�a zas�ona
dziewczyna wyjmuje z szafy �lubn� sukni� swojej siostry,
bierze r�� i kolcami wplata j� w �lubn� sukni�,
patrzy, jak kolce dr� sukni�,
cieszy si� z tego,
ta r�a to jest jej pan m�ody,
innego nie b�dzie mia�a nigdy,
spogl�da w lustro,
niech pan m�ody sobie si� przyjrzy,
to nie r�ce dziewczyny, kolce same dr� sukni�,
to nerwowe palce pana m�odego zadaj� jej rozkosz i b�l,
dziewczyna wyobra�a sobie, �e jest grobowcem,
suknie �lubna jest bia�� pokryw� grobowca,
ju� wszystkie wycieczki odesz�y sprzed grobowca,
ju� nikogo nie ma w sali,
tylko jej dusza przystan�a przed grobowcem,
i jej dusza widzi, �e z grobowca
ci�gle wycieka krew, ci�gle wycieka �ycie i cierpienie,
dziewczyna zdejmuje porozrywan� sukni� �lubn�
swojej siostry,
wk�ada j� do szafy,
musi wyj�� z grobowca,
jest znowu naga i przed jaw�
�aden grobowiec jej nie zas�ania
Potw�r niewinno�ci
dziewczyna idzie z ksi��k� nad rzek�,
wielki pie� drzewa jest pos�giem czu�o�ci,
li�cie z najni�szych ga��zi mieszaj� si�
z w�osami dziewczyny,
zas�aniaj� dziewczyn�, jakby sen j� zas�ania�,
wci�� dodaj� cieni do s��w ksi��ki,
dziewczyna czyta w ksi��ce o szalonych mi�o�ciach,
te szale�stwa bior� j� za r�k� i tratuj�
jej sukienk�, jej bielizn�,
w�a�nie czyta o nami�tno�ci najwi�kszej,
jaka j� czeka, ju� nied�ugo,
nast�pny rozdzia� powie wszystko,
kochanek jest ca�y z ga��zi, w�osy ma z listowia,
dotyka j�, jego dotyk jest szorstki, zaborczy,
dziewczyna chce na chwil� odetchn��,
chce chwili przerwy,
chce si� wyrwa�,
ale ga��zie zwieszaj� si� coraz ni�ej,
nie puszczaj� dziewczyny,
chc� zabra� jej g�ow� i si�gn�� dalej,
chc� j� pie�ci� i nie przesta�,
u�cisk ga��zi jest jak p�tla,
dziewczyna zsuwa si� po stromym zboczu,
�udzi si�, �e to ksi��ka j� trzyma i wi�zi,
zamyka ksi��k�, ale jest za p�no,
dziewczyna wpada do rzeki,
drzewo nakrywa wielkim cieniem topi�c� si�
dziewczyn�,
pomaga jej w topieniu,
jakby by�o kochankiem, kt�ry pie�ci dziewczyn�
wilgociami tak spe�nionymi,
�e sta�y si� b�otem,
kochanek z drzewa pomaga dziewczynie do ko�ca,
do samego Przeznaczenia,
do jej ostatniego b�ota
Dziewczyna k�pi�ca ukochanego
chcia�a go stale k�pa�,
tak jakby zanurza�a go w swoim �r�dle,
tak jakby jej �r�d�o samo z siebie wezbra�o
nag�� rozkosz�
i przela�o si� w t� w�a�nie wann�,
tyle starczy, by m�czyzn� ca�ego zanurzy�,
by wodami swojego cia�a poch�on�� go
i w swoim ciele go u�pi�,
by� dla niego jak matka,
kt�ra dopiero go narodzi,
i cia�o, i dusz� ona sama mu uformuje,
my�a go starannie, oczyszcza�a z brud�w �ycia,
dociera�a do jego duszy i grzechami wykrzywion�
prostowa�a j�,
tylko ona mo�e go oczy�ci�,
myje go wci��, myje go ca�e �ycie,
w jej ciele wci�� pe�no �r�dlanych w�d,
dziewczyna nigdy ich nie wyczerpie,
z najwi�kszych mrok�w i szale�stw
zawsze ukochanego obmyje
Najpierw w�osy, potem kawa
wzi�� do r�ki jej w�osy, wdycha� ich zapach,
kosmyk w�os�w zanurzy� si� w fili�ance kawy,
przepraszam, wyj�� z kawy kosmyk w�os�w,
jakby wyjmowa� p�omienie,
zamroczone, ale nie kaw�,
one ju� by�y zamroczone,
dotyka� ognia jej duszy, kt�ry si� zmiesza�
z mrokiem �wiata i z wszystkimi snami,
i zastyg� we w�osach,
wiem, dlaczego twoje w�osy s� kasztanowe,
powiedzia� i wzi�� do ust kosmyk jej w�os�w,
ten zanurzony w kawie,
musz� go wytrze� z kawy,
nie, nie wyjmuj chusteczki,
jestem zazdrosny o t� kaw�, kt�ra mog�a ca�owa�
twoje w�osy
zupe�nie bezczelnie
Rycerz i dziewczyna
dotyka�a guzika jego marynarki,
s�ucha�a jego opowie�ci,
opowiada� tak jakby jecha� koniem,
tak jakby kr��y� tam i z powrotem
dooko�a niej, ona by�a jak jezioro,
widzia�a jego przestrach,
ba� si� z koniem skoczy� w topiel jeziora,
mo�e ba� si� bardziej konia ni� siebie,
chcia�a mu powiedzie�, �e to wcale nie topiel,
kr�ci�a w palcach guzik jego marynarki,
jakby te� kr��y�a tam i z powrotem
dooko�a stoj�cego w miejscu je�d�ca,
l�kliwie pow�ci�gaj�cego konia,
ale ko� nie mo�e usta� na miejscu,
urywa si� guzik od marynarki,
dziewczyna trzyma guzik tak jakby wyszarpa�a
konia spod je�d�ca,
i teraz nie wie, co z tym koniem zrobi�,
przecie� musi go zwr�ci� je�d�cowi,
ona sama nie wie, jak konia u�y�,
m�czyzna przerwa� opowie��,
dziewczyna przyszywa guzik,
m�czyzna patrzy na rozerwan� opowie��,
na uciekaj�cego konia,
przyszy�a w�a�nie guzik i jej r�ka jest wolna, pusta
Ocean cia�a
Sta�a nad ��kiem jak nad oceanem,
chcia�a rozebra� si� sama,
w tym oceanie chcia�a zobaczy� swoje kszta�ty,
chcia�a, �eby r�ce m�czyzny od razu dotkn�y
jej nagiego cia�a,
�eby si� nie przedziera�y przez jej szaty,
�eby trafi�y od razu,
chcia�a by� od razu przed nim naga,
jakby to by� jej sta�y str�j,
jakby istnia�a zawsze w nagiej postaci
jak �ywa Wenus,
chcia�a podda� si� jego r�kom od razu,
by jego r�ce nie wstydzi�y si�, by by�y bezczelne,
by wydoby�y jej cia�o z niej samej,
by wydoby�y jej cia�o z oceanu,
by�a oceanem, k��bi�a si� niezliczonymi falami,
jeszcze chwila, a sama ze sob� si� zderzy,
rozpry�nie si�,
ale otwar�y si� drzwi, ona s�yszy kroki m�czyzny
jak kroki pos�gu,
ale to nie jest pos�g, r�ce m�czyzny
daj� jej kszta�t,
wielki ocean zamieniaj� w jej cia�o
Kobieta w futrze
kobieta otwiera drzwi m�czy�nie,
nagie cia�o owin�a futrem,
ale nie narzuci�a futra na ramiona,
jakby nagie cia�o chcia�o przepasa� futrem
tak jak r�cznikiem,
chocia� nie wida�, �eby si� k�pa�a,
jakby przerwa�a taniec,
jakby przed chwil� ta�czy�a nago przed lustrem,
chc�c zobaczy� uciele�niona posta� swojego losu
w nagle poruszonym zwierciadle czasu,
wchodz�cy m�czyzna widzi, �e to w ta�cu
w�osy kobiety z jej wzg�rza mi�o�ci
tak si� unios�y, te� zacz�y ta�czy�,
i w postaci futra zacz�y zagarnia�
ca�e jej cia�o,
jedna r�ka kobiety cz�ciowo zas�ania piersi,
ta r�ka nagle znieruchomia�a
podczas nagle przerwanej pieszczoty,
podczas nagle przerwanego ta�ca,
drug� r�k� kobieta si� nie pie�ci,
ona t� r�k� przytrzymuje futro,
jakby przytrzyma�a rozkosz,
by za szybko si� nie dzia�a,
w�osy na g�owie kobiety s� rozwichrzone,
jakby chcia�y si� zsun�� z g�owy
i po��czy� z w�osami futra, z w�osami �ona,
w jeden gigantyczny las po��dania,
ca�e jej cia�o jest gigantycznym lasem
po��dania,
wszystkie noce mi�osne snuj� si� w tym lesie,
m�czyzna zamyka drzwi, jakby zamyka�
drzwi czasu,
jakby nie chcia�, �eby czas wychodzi�
gdzie� na zewn�trz,
niech czas zwolni, niech nic si� nie dzieje
poza mi�o�ci�,
niech wsz�dzie na zasadzie zwierciad�a
dzieje si� mi�o��,
futro kobieta owijaj�ce biodra kobiety jakby zadrga�o,
jakby gigantyczny las jej w�os�w �onowych
sam chcia� ruszy� na wchodz�cego m�czyzn�,
ale to nie jest las Birnam,
m�czyzna zrzuca futro z cia�a kobiety,
jakby to on sam w�drowa� przez mroczny las
po��dania,
i wreszcie go roztr�ci�,
by znale�� si� przed ksi�ycem kobiecej groty,
kobieta k�adzie si� na kanapie i sw�j ksi�yc,
nagle ods�oni�ty, ku m�czy�nie wznosi,
jest to jedyny ksi�yc, kt�ry mo�na dotkn��,
jedyny ksi�yc, kt�ry mo�na pie�ci�,
jest to jedyny ksi�yc, kt�ry si� otwiera
Na progu sypialni
otwiera drzwi do swojej sypialni,
jakby unosi�a zas�on�,
jakby ju� podnosi�a swoj� sukni�,
m�czyzna jakby natychmiast chcia� si� wy�y�
na tej sypialni,
nie czekaj�c na wy�ycie si� na kobiecie,
jakby chcia� w tej sypialni co� str�ci�,
jakby chcia� zrobi� ha�as, jakby chcia�,
�eby sypialnia krzykn�a,
m�czyzna dotyka komody, lustra nad komod�,
oparcia ��ka,
ta sypialnia ju� jest wilgotna,
kobieta rozpina m�czy�nie ubranie,
sypialnia jakby podgl�da�a t� czynno��,
i nie mog�c wytrzyma�
jakby przy��czy�a si� do kobiety,
i razem z kobiet� sypialnia rozpina
m�czy�nie ubranie
Pierwszy raz
ko� m�czyzny stawa� si� ogromny,
nadnaturalny, jak zjawa ze snu,
ale mimo �e zjawa,
by� dziwnie realny, cielesny,
podziwia�a, jak m�czyzna panuje nad harcami
swojego konia,
chcia�a, �eby m�czyzna na swojego konia
j� zabra�, i �eby razem pogalopowali
w bezkres,
i wtedy ona przesta�a by� dzieckiem,
sta�a si� realn�, cielesn� dziewczyn�,
w�a�nie galopuj�c razem,
drog� zna jedynie ko�, i wbiega z nimi
w sam �rodek ksi�yca,
dziewczyna chce spa� jak najd�u�ej
w �rodku ksi�yca,
ko� te� usypia, a m�czyzna wystawia g�ow�
poza ksi�yc,
jakby chcia� gdzie� i�� i nawet konia w ksi�ycu
zostawi�,
ona szepce, nie wracaj na ziemi�,
mo�esz tam nie trafi�, to tak daleko
Czarodziejskie zwierciad�o
��ko patrzy�o na nich jak zwierciad�o,
przegl�dali si� w tym zwierciadle,
ubierali si� przy tym zwierciadle,
m�czyzna poprawia� krawat patrz�c w ��ko,
kobieta czesa�a si� patrz�c w ��ko,
spogl�da�a, czy w�osy s� dobrze u�o�one,
w�osy im obojgu uk�ada�y si� w chaos,
taki jak zmierzwiony chaos po�cieli,
ze zwierciad�a patrzy� na nich chaos ich mi�o�ci,
szepta� im, �e zmierzwi i popl�cze ich mi�o��
jeszcze bardziej,
na ich oczach po�ciel i ko�dra splata�y si�
w nowe w�z�y i rozwi�zywa�y si� nagle,
oni sami zwierali si� w k��tni i nagle zapominali
o niej, w zgodzie odsuwali si� od siebie,
byli teraz ubrani w wizytowe stroje,
wyszli z mieszkania, ale czuli si� niepewni
bez swego zwierciad�a,
chcieli jak najszybciej przed zwierciad�o
powr�ci� i zn�w w to zwierciad�o wej��,
i kocha� si� w nim,
szybko wyszli z przyj�cia, przestraszyli si�,
a nu� ich zwierciad�o zas�oni si�, skamienieje,
i ich nie wpu�ci
�o�e
lubi� si� kocha� na li�ciach jesiennych
w parkowych zaro�lach,
te li�cie s� noc� w dzie�,
s� niezliczonymi nocami,
ka�da z tych nocy zakl�a swoj� dusz�
w indywidualny kszta�t li�cia,
te noce uk�adaj� si� w stosy,
stosy nocy s� na podobie�stwo wieczno�ci,
noce w ciemnej wieczno�ci szeleszcz�
pod cia�ami kochank�w,
wieczno�� pod ich mi�o�ci� szele�ci,
oni to s�ysz� i kochaj� si� z jeszcze wi�ksz�
pasj�,
jakby chcieli w �rodek tej wieczno�ci wpa��
ju� na zawsze
Jedyne zwierz�
jedynym zwierz�ciem mi�dzy nimi by� ko�,
zreszt� oni oboje byli tym koniem,
i nie potrzebowali innego zwierz�cia,
w dzie� ten ko� by� niewidzialny,
ale przez ca�y dzie� czuwali nad nim,
nas�uchiwali, czy ma do�� siana,
gotowi zaraz ciemne drzwi dnia otworzy�
i do konia podej��,
ujawnia� si� razem z ksi�ycem,
ale niekiedy ko� ca�e noce drzema�,
nie dawa� o sobie �adnego znaku,
nocna ciemno�� by�a nieprzenikniona,
oni oboje nas�uchiwali swoich oddech�w
i tym upewniali si�, �e istniej�,
jednak w inne noce ko� �y� tak� pe�ni�,
�e stawa� si� ksi�ycem,
w ciele ksi�yca oboje si� chowali,
ko� ich unosi� przez niezmierzon� noc,
wiedzieli, �e za horyzontem jest �wiat�o
niewiadomego poranka,
ale noc jest d�uga, do horyzontu daleko,
ko� jest niewyczerpany,
ich mi�o�� w konnym ciele ksi�yca bezpieczna
Rozpacz spe�nienia
jest noc, na mostku w parku
stoi kobieta w bia�ej, wieczorowej sukni,
jej ukochany jest jak ten strumyk, a nie jak rzeka,
w tym m�czy�nie ona nie wyk�pie si� dobrze,
z tym m�czyzn� ona nigdy nie wyk�pie si� do ko�ca,
ukochany zwleka, nie nadchodzi,
jakby czeka�, a� kto� to zrobi za niego,
a� strumyk sam zamieni si� w wielk� rzek�,
a nawet w morze,
skoro nie sta� go, by by� jak morze,
niech ukochany b�dzie dla kobiety jak �ma,
niech do �wiat�a jej cia�a jak �ma przywrze,
kobieta wie, �e jest jak latarnia w tej bia�ej sukni,
i jej twarz jak ksi�yc nad latarni�,
ukochany st�pa niepewnie,
jakby si� waha�, jakby na nic nie m�g� si�
zdecydowa�,
ona narzuca mu bia�� sukni� na g�ow�,
ma tylko d�ug� halk� i �adnej innej bielizny,
on przytula si� do jej nagiego cia�a,
ale nie ca�uje, nie pie�ci,
on p�acze, rozpacza,
nagle jest jak dziecko, przywarte do nagiego cia�a
matki,
dziecko schowane w latarni morskiej,
kobieta chce poca�owa� rozpacz m�czyzny,
wyswobadza si� z jego obj��,
opuszcza sukni� i d�ug� halk�, jakby chcia�a
zamkn�� po lekturze tom poezji mi�osnej,
kobieta ca�uje rozpacz m�czyzny w same usta,
oboje wiedz�, �e �ycia nie mo�na cofn��,
m�czyzna wybra� �wiat�o silniejsze,
�wiat�o kobiety w bia�ej sukni,
�wiat�o latarni morskiej,
m�czyzna wie, �e jest i dzieckiem, i �m�,
mo�e na tej kobiecie zgin��, i z tej kobiety
mo�e si� narodzi�,
kobieta bierze m�czyzn� za r�k�,
ju� nie wr�c� do sali balowej,
ju� nie wr�c� na �rodek ta�ca �ycia,
id� w milczeniu �cie�k� w�r�d drzew,
jakby jedno drzewo nie dodawa�o si�
do drugiego drzewa,
ale odejmowa�o si�,
oboje musz� si� czego� uchwyci�,
nie ma nigdzie brzegu,
ciemno�� ma niezliczon� ilo�� brzeg�w,
s� to ciemne, parkowe li�cie,
chaos nieustannie szele�ci
U�ciski
przyzwyczajona do bicia przez m�a,
czeka na cios nowego m�czyzny,
zdziwiona, �e cios nie pada, jest bezradna,
jej ksi�yc miota si� po jej ca�ym ciele,
i duszy nie mo�e znale��,
jej oczy nie mog� utrzyma� �wiata w r�wnowadze,
chce gdzie� biec, ale �wiat si� chwieje,
ksi�yc jej cia�a p�acze,
ona sama uderza nowego m�czyzn�,
by znale�� oparcie, by osadzi� go pionowo w �wiecie,
by wbi� go w ziemi� na kszta�t s�upa,
tuli si� do m�czyzny wiedz�c �e w ziemi
jest dobrze umocowany i nie zachwieje si�,
swoje w�osy miesza z w�osami nowego m�czyzny,
by �ni� to samo co on,
by �adnym w�asnym snem od m�czyzny si� nie oderwa�,
i nagle widzi, �e ksi�yc jej duszy jest wielkim
jeziorem,
w kt�re ona mo�e wpa�� i utopi� si�,
wi�c �ciska m�czyzn� z ca�ych si�,
a� m�czyzna musi z u�cisku si� uwolni�,
jest przera�ony, jakby to sam ksi�yc
ze �rodka wielkiej nieznanej nocy
chcia� go udusi�
Fotografia
patrzy na zdj�cie siebie i dawnej dziewczyny,
widzi w jej oczach co�, czego dawniej
nie dostrzega�,
ona patrzy�a w zupe�nie inny �wiat ni� on,
musieli si� rozsta�,
Los m�wi� to oczami dziewczyny, jej oczy ju� to wiedzia�y,
m�czyzna ca�e lata nie widzia� tej dziewczyny,
jej oczy s� nadal oczami Losu,
m�czyzna przybli�a zdj�cie do oczu,
jakby chcia� z najbli�szej odleg�o�ci
zobaczy�, co si� stanie,
jeszcze dzisiaj, jutro, za miesi�c, za rok,
oczy Losu maj� dziwny poblask,
nie mo�na spokojnie i za d�ugo wpatrywa� si�
w oczy Losu,
trzeba zdj�cie schowa� do kasety,
Los zatrzasn��
Ma�a Dama Kameliowa
dziewczynka ma ur�owane policzki, ur�owane niezdarnie,
a nawet gwa�townie,
znad krzycz�cego r�u policzk�w
jej oczy patrz� w smutek jak w horyzont,
patrz� w nico�� jak w dzieci�stwo,
jej kapelusz jest jak kapelusz damy sprzed lat,
Damy Kameliowej,
jest jak ekscentryczny kapelusz weselny,
z bia�� szarf� zwisaj�c� znad ronda,
z bia�� szarf� jakby z wesela,
jakby dziewczynka ju� by�a po weselu,
zostawiona przez pana m�odego � ch�opca r�wie�nika,
kt�ry wesela nie m�g� dope�ni� i zostawi� dziewczynk�
w tej ruderze,
dziewczynka w weselnym kapeluszu siedzi na sto�ku,
mie�ci si� na nim ca�a razem z nogami,
obutymi w czarne cholewki z rozwi�zanymi sznurowad�ami,
dziewczynka jest w dzieci�cym negli�u,
w dzieci�cej koszulce, w dzieci�cych rajtuzach,
jakby wprost po dziecinnej nocy po�lubnej,
kt�ra nie mog�a by� spe�niona,
doros�y kapelusz i doros�e buty bior� w opieku�czy
nawias dzieci�cy negli�,
czuwaj� nad niespe�nieniem dzieci�cej bielizny,
nad jej zawiedzion� czysto�ci�,
s� jak zmaterializowane sny niewiadomego spe�nienia,
dziewczynka uto�samia si� z doros�ym kapeluszem
i z doros�ymi butami,
uto�samia si� z dwoma skrzyd�ami weselnego snu,
i jest razem z kapeluszem i z butami na swoim dalekim
weselu,
a nie na tym sto�ku w tej ruderze
z obdrapanymi �cianami,
najbardziej obdrapana �ciana z wy�a��cymi ceg�ami
jest z ty�u dziewczynki
jak obdrapany, �uszcz�cy si�, niemal dziurawy los,
dziewczynka zastanawia si�, czy ilo�� r�u
na policzkach nie jest za ma�a,
mo�e do�o�y jeszcze wi�cej r�u,
ona nie wie, �e pierwszy klient, kt�ry w�a�nie wchodzi,
jest oboj�tny na r� na jej policzkach
Dziewczyna z pust� butelk�
dziewczyna siedzi na skrzy�owanych nogach
na pod�odze,
przed ni� pusta butelka, po�o�ona poziomo,
dziewczyna opiera �okcie o pod�og�,
splata palce r�k,
jakby chcia�a obj�� i utuli� butelk�,
patrz�c� pustym otworem we wszystkie nico�ci
wszystkich wypitych butelek,
dziewczyna patrzy przed siebie, jakby patrzy�a
w niewidzialne lustro, a nie w drzwi,
w obiektyw kamery, a nie w dziurk� judasza
w drzwiach,
jej twarz jest wymalowana na bia�o,
jakby czeka� j� wyst�p na scenie,
a nie czekanie na m�czyzn�
w tym obskurnym pokoju,
za plecami dziewczyny stoj� dwa krzes�a,
jedno krzes�o ma chwiej�c� si� nog�
i jest oparte o drugie krzes�o,
jej dusza te� ma jedn� nog� chwiejn�,
i chroni si� za jej plecami,
m�czyzna nie zr�wnowa�y jej duszy,
krzes�a s� ozdobne i staro�wieckie,
pruj� si� ich pow�oki,
dziewczyna lubi te krzes�a,
jej dusza si� tak pruje,
chcia�aby mie� dusz� ozdobn� i staro�wieck�,
ale kt�ra by si� tak nie pru�a,
dziewczyna bardzo d�ugo siedzi na pod�odze,
na nogach ma wci�� buty z rozpi�tymi cholewami,
jakby mia�a zaraz wyj�� z domu i te buty zapi��,
jakby ten pok�j by� jakim� terytorium
poza domem,
dziewczyna tr�ca �okciem pust� butelk�,
sama wypi�a to wino, jakby wypija�a �ykami
nieobecno��,
i jakby teraz chcia�a t� nieobecno��
tak nonszalancko tr�ci�,
czerwie� ust dziewczyny jest coraz bardziej zamkni�ta
na tle bia�o pomalowanej twarzy,
jakby zamkni�te usta by�y nieodwo�aln� piecz�ci�,
ale jej twarz si� poruszy�a,
dziewczyna opiera policzek na splecionych r�kach,
jakby nas�uchiwa�a,
jej nagie piersi pod sukienk� s� czujne,
czekaj� bardziej ni� ona sama,
nas�uchuj� bardziej ni� ona sama,
jej dusza le�y przed ni� poziomo na pod�odze
i ca�ym swoim pustym otworem
nas�uchuje
Pok�j na godziny
kobieta chodzi dooko�a hotelowego pokoju,
jakby chcia�a moment rozkoszy wci�� mie� przed sob�,
albo te� jakby chcia�a w moment rozkoszy
gwa�townie i celnie wpa��,
nagle podnosi sukienk� i �ci�ga majtki,
rzuca je na pod�og�, jakby ha�a�liwie
odkrywa�a wieko,
jakby ha�a�liwie otwiera�a okno,
m�czyzna podchodzi do okna i patrzy na deszcz,
jakby na szybach okna coraz wi�ksza mi�o��
spe�nia�a si� coraz wi�ksz� wilgoci�,
m�czyzna przypadkowo staje na majtkach kobiety,
le��cych na pod�odze jak odrzucona zas�ona,
kt�r� nale�y podepta�,
aby wej�� do tajemnego sanktuarium,
m�czyzna podnosi nog�, podnosi majtki kobiety,
rzuca je na fotel,
ca�y pok�j to s� przed�u�one ich cia�a,
ich cia�a jakby ju� by�y jedno�ci�,
m�czyzna bierze z fotela majtki kobiety,
owija nimi r��, kt�r� przyni�s� kobiecie,
jakby majtki kobiety by�y dla r�y banda�em
przed wszelkim ch�odem,
w tym hotelowym pokoju nie ma flakonu,
a z jedynych dw�ch szklanek oni oboje pij� wino,
r�a jakby zasypia�a otulona majtkami,
r�a jest uciele�nionym wspomnieniem,
jest ujawnion� bogini� pierwszej nocy mi�osnej,
jak� kobieta prze�y�a wiele lat temu,
m�czyzna nagle wie, �e kobieta o tym my�li,
on sam czyje si� przezroczysty,
kobieta patrzy przez niego jak przez okno,
ona widzi sam� siebie z dawnych lat,
jakby widzia�a siebie w namacalnym zwierciadle,
�eby przekroczy� to zwierciad�o, m�czyzna
k�adzie r�k� mi�dzy nogami kobiety,
i widzi w oczach kobiety nagle zm�cony cie�,
zagarniaj�cy i gasz�cy ca�e zwierciad�o,
jakby ona zobaczy�a ciemnego ducha przesz�o�ci,
kt�ry teraz przedziela m�czyzn� i kobiet�,
m�czyzna widzi, �e szybami okna p�ynie
coraz wi�kszy deszcz ogromnego spe�nienia,
jakby niebo przemini�tej mi�o�ci
by�o wci�� niewyczerpane
Nieprzepita kawa
stary m�czyzna zanurza usta w kawie
niedopitej przez dziewczyn�,
nie da�a mu si� poca�owa� na d�ugiej randce,
stary m�czyzna szuka poca�unku w kawie,
ta kawa wp�ywa�a do ust dziewczyny,
m�czyzna jakby siedzia� nad rzek� swojego �ycia,
p�yn�c� w ty� czasu,
a� do wybrze�a jego m�odo�ci,
usta dziewczyny nie wypi�y ca�ej kawy,
mo�e zawsze dziewczyna nie wypija mi�o�ci
do ko�ca,
i kto� po niej zawsze spija mi�o�ci
resztki,
starsza kobieta z s�siedniego stolika
patrzy na m�czyzn� ze zgorszeniem,
jak mo�na pi� co� po kim�,
m�czyzna d�ugo smakuje kaw�, nim j� prze�knie,
jakby z nieobecnych ust dziewczyny
wysysa� strumie� jej �liny,
dziewczyna si� rozla�a,
i to s� resztki po niej,
te resztki po rozlanej dziewczynie
m�czyzna scala, skupia w jeden strumie�
jej �liny,
chce wypi� ogromne, niesko�czone
dziewczyny usta
�nie�ny ko�
kobieta czeka w oknie, ale widzi tylko �nieg,
pierwszy �nieg, kt�ry jest jak zimne s�owa,
zimnych s��w jest coraz wi�cej,
ukochanego ci�gle nie ma, to on wysy�a
te zimne s�owa,
kobieta widzi, �e przed oknem biegnie ko�
ze �niegu,
mo�e ukochany wys�a� tego konia,
by jej co� powiedzie�, by jej wszystko
powiedzie�,
ten ko� przemkn�� przed jej oknem i rozwia� si�
jak t�sknota,
ona sama by wsiad�a na t�sknot� i pogalopowa�a,
jest wzruszona, �e da� jej jaki� znak,
wieloznaczny,
ale s�owa listu, pozornie proste,
tak�e kryj� mroczne przepa�ci,
taki znak jest czym� wi�cej ni� list,
jest t�sknot� tak siln�, �e zyska�a
widzialne cia�o,
�adne s�owa nie stworzy�yby t�sknoty
tak widzialnej,
jest mu wdzi�czna, widmo �nie�nego konia
zostanie w jej oczach,
zimne s�owa niech sobie padaj�,
ona ju� wie, �e te zimne s�owa nie s� jego,
to s� zimne s�owa Losu,
kt�ry nie mo�e siebie wyczerpa�
i swoj� z�o�� wzmaga,
zimne s�owa nie zasypi� �nie�nego konia,
jego widmo razem z ni� si� k�adzie,
zapada noc,
jest szcz�liwa, �e nie mog�c z ni� by�
on wymy�li� jaki� spos�b,
konia ze �niegu, za pomoc� kt�rego
teraz le�y z ni� w obj�ciach,
i s� razem, w �rodku nocy zimnego Losu,
a mo�e ukochany zgin�� i przys�a� konia
z martwego �niegu,
tak jak dawniej od martwego wojownika
przybiega� z wie�ci� jego ko�,
ale gdzie zgin�� ukochany,
w jakiej bitwie, czy w bitwie z samym sob�,
ze swoja noc�,
ona wie, �e nie b�dzie mia�a odpowiedzi,
i wie, �e ten �nie�ny ko� zosta� jej wszystkim,
wi�c mocno go przytula do siebie,
�ni i budzi si�, raz po raz,
i �ni, i widzi, �e ko� ze �niegu topnieje,
�e w istocie jest wielka �z�,
czy jej samej, chyba nie,
to ukochany chc�c, by �za dotar�a,
by nie wyla�a si�, by nie upad�a,
przes�a� j� w kszta�cie zamro�onego konia
Sanktuarium w samym wn�trzu
ukochany w banda�ach wygl�da jak mumia,
ta wszystka aparatura jakby przetwarza�a
cia�o ukochanego w mumi�,
i jakby to przetwarzanie wymaga�o czasu,
nawet ca�ych miesi�cy,
dziewczyna codziennie przychodzi do szpitala,
w�a�nie teraz dziewczyna widzi,
�e ukochany si� budzi, patrzy na ni�,
jakby to ona by�a w �pi�czce,
poprosz� o kaw�, m�wi ukochany,
jakby by�o rano i on wyra�nie zaspa�,
i jakby w�a�nie
to sobie u�wiadamia�,
jakby p�no si� po�o�y�
po przed�u�onym, szalonym wieczorze,
i teraz chce z pomoc� kawy
od razu stan�� na nogi,
zaraz ci przynios�, m�wi dziewczyna,
ukochany dotyka jej r�ki,
jakby chcia� dotkn�� cia�a
ca�ego �wiata
po przed�u�onej, zamroczonej nocy,
kocham ci�, m�wi, jakby m�wi� to po raz pierwszy,
i jakby nic wi�cej nie warto by�o m�wi�,
id� po kaw�, m�wi dziewczyna, �pieszy si�,
jakby te� by�a mocno sp�niona,
i jakby od tej kawy mia� si� zacz�� �wiat,
dziewczyna wraca z kaw�, ukochany zn�w �pi,
nic si� nie zacz�o, �wiat si� nie zacz��,
oboje byli za bardzo sp�nieni,
dziewczyna dotyka r�ki ukochanego,
r�ka jest zimna i zawsze b�dzie zimna,
ukochany wr�ci� w mumi� i z tej mumii
ju� si� nie ruszy,
dziewczyna wykrzykuje imi� ukochanego,
b�dziemy zawsze razem, szlocha dziewczyna,
umiera w niej dusza, ona sama b�dzie tylko cia�em,
dusza ukochanego wst�pi w jej cia�o,
oboje b�d� nadal mi�osna par�,
b�dzie z nas wieczna para, szlocha dziewczyna,
i ca�uje martwe usta ukochanego,
jakby wita�a dusz� ukochanego w sobie
Ogniste w�osy
trzyma r�ce nad p�omieniami ognia,
jakby trzyma� r�ce nad w�osami,
jakby to Jej w�osy p�on�y poprzez �mier�,
chcia�by wsun�� r�k� mi�dzy p�omienie, sple��
ogniste warkocze, trzyma� je d�ugo w r�kach,
jak najd�u�ej, rozplata� je i splata�,
to Jej �mier� p�onie, i b�dzie wci�� p�on�a,
za ka�dym razem, jak on rozpali ogie� na kominku,
Ona swoje w�osy z p�omieniami ognia zamienia,
swoimi w�osami ogie� podsyca,
ma w�os�w niewyczerpane mn�stwo,
Jej w�osy w grobie wci�� rosn� i w�os�w jej starczy
na wieczno��,
nawet w te wieczory, kiedy on nie rozpala ognia,
na kominku ogie� sam si� wywo�uje,
to Ona grozi mu nagle nastroszonymi w�osami,
�eby o niej pami�ta�,
i pojedyncz� iskr� zaczepia go pieszczotliwie,
jakby pochyli�a si� nad nim, i jakby zaczepi�a go
kosmykiem w�os�w,
on odrywa si� od lektury, patrzy w ogie�,
kt�ry sam si� roznieci�, i wci�� si� tli,
to Jej w�osy wci�� rosn� i p�on�,
to Jej �mier� wci�� pali si�, i piecze, i boli
Odwiedziny
kobieta stoi przed nagrobkiem
w zapuszczonej cz�ci cmentarza,
jest to gr�b jej przyjaci�ki z dzieci�stwa,
umar�a zawsze b�dzie mia�a trzyna�cie lat,
kobieta przypomina sobie rude w�osy dziewczynki,
wyobra�a sobie, jak te w�osy wci�� rosn�,
jak przebijaj� si� przez szpary grobu,
jak wij� si� mi�dzy li��mi,
jak szeleszcz� bardzo blisko,
kobieta my�li, �e czas nie opu�ci�
w�os�w dziewczynki,
czas idzie w�osami dziewczynki,
te w�osy s� dusz� umar�ej,
kobieta czuje, jak dusza umar�ej
g�aszcze palce jej n�g,
bardzo czule, bardzo erotycznie,
kobieta musi wypl�ta� stopy z w�os�w
umar�ej,
szepce umar�ej, �e j� wci�� kocha,
ca�e stopy ma otulone tym szeptem,
szept przenika we w�osy umar�ej, w jej dusz�,
kobieta czuje to przenikanie,
jest to dreszcz rozkoszy,
kobieta wychodzi z cmentarza,
dusza dziewczynki coraz bardziej si� wyd�u�a,
kobieta my�li, �e wszystkie winy jej �ycia
umar�a bierze na swoje w�osy
Pomnik nagrobny
przychodzi�a codziennie na jego gr�b,
chcia�a mu tyle powiedzie�,
mog�aby sta� nad jego grobem
dzie� i noc, i zn�w dzie� i noc,
i m�wi� mu wszystko tak jak natura
m�wi wszystko,
ale ona nie jest natur�,
postawi�a mu pomnik: rze�b� samej siebie,
w postaci rze�by ona stoi na jego grobie,
i m�wi mu wszystko milczeniem
ci�kim jak kamie�,
patrzy w siebie wyrze�bion�,
widzi si� w zwierciadle czasu,
kt�re na wieczno�� �yw� posta� skamienia,
patrzy na siebie wieczn�, skamienia��
w u�miechu skierowanym do umar�ego,
jest szcz�liwa, �e w wiecznym zwierciadle czasu
jej posta� b�dzie w�a�nie taka,
patrzy w siebie wyrze�bion�
jak we w�asn� dusz�,
widzialne wyobra�enie jej duszy
stoi na stra�y jego grobu,
jej dusza sama z siebie taka rze�b�
wywo�a�a i na grobie postawi�a,
by nie czu� si� na cmentarzu samotny,
ale ta rze�ba bardziej jest dla �wiata,
z�y �wiat niech widzi, z�y �wiat
potrzebuje namacalnych wyobra�e�,
�e �mier� ich nie rozdzieli�a,
oni s� razem na wieczno��,
kiedy ona umrze, ich dusze utworz�
jedn� posta�,
dw�ch �mierci trzeba, by �mier� pokocha�
Mi�o�� po �mierci
ju� po jego �mierci przyszed� od niego
ostatni list,
kobieta czyta ten list co wiecz�r,
jakby czyta�a wzburzone morze czasu,
stoi oto nad urwistym brzegiem przesz�o�ci
i patrzy na burz�ce si� fale,
s�yszy szum s��w,
s�yszy s�owa, podobne do zakl��,
chce run�� w to morze przesz�o�ci,
chce z podwodnym ksi�ycem mi�o�ci
scali� si�,
podwodny ksi�yc mi�o�ci p�ynie
przez morze czasu,
jest tym wszystkim, co mi�dzy nimi
spe�ni�o si�,
jest spe�nieniem coraz pe�niejszym,
bo coraz bardziej wiecznym,
i wreszcie spe�nienie staje si� tak ogromne,
�e jednej nocy ona nie wytrzymuje,
daje si� poch�on�� ogromnej pe�ni ksi�yca,
morze czasu staje si� realne, prawdziwe,
jest wilgotne, coraz bardziej mokre,
ono p�ynie, wyp�ywa ca�e z niej,
i nie przestaje
�nieg na grobie
dzisiaj jej gr�b jest przykryty �niegiem,
m�czyzna ze wszystkim si� godzi,
czy to by�yby jesienne li�cie,
czy to jest �nieg,
m�czyzna wyjmuje z p�aszcza magnetofon,
s�ucha jedynej ta�my z g�osem ukochanej,
zn�w s�yszy jej g�os,
jakby m�wi�a w�a�nie w tej chwili z grobu,
jej g�os ma co� ze �niegu,
jakby nagle nad cmentarzem pada� �nieg,
ale �nieg jeszcze nie pada,
m�czyzna s�uchu tej ta�my ju� kt�ry� raz,
s�ucha jej tak�e w domu,
najbardziej lubi jej s�ucha� na cmentarzu,
�nieg jest jesienny, listopadowy,
ukochana jest Persefon�, kt�r� Hades porwa�,
ale Hades tym razem j� zabi�,
i ta Persefona wiosn� nie wr�ci do �ycia,
rzeczywi�cie zaczyna pada� �nieg,
ukochana przywo�a�a ten �nieg,
ukochana wci�� m�wi z ta�my, i jej g�os
snuje taki ruchomy kwiat ze �niegu,
jakby to by� kwiat samego Czasu,
zmienny, a jednocze�nie ten sam,
s�owa ukochanej rozdzielaj� si� na �nie�ne p�atki
i chc� m�czyzn� obsypa�,
jakby zza grobu ukochana chcia�a m�czyzn�
obsypa� pieszczotami
Odjazd
m�czyzna stoi na stopniach wagonu,
jedn� r�k� trzyma si� por�czy, a drug�
obejmuje dziewczyn�,
dziewczyna jakby chcia�a si� oderwa�
od ziemi piaszczystej i kamienistej
peronu ma�ej stacji,
codzienno�� wygl�da jak ta ma�a stacja,
m�czyzna i dziewczyna ca�uj� si�
nad codzienno�ci�,
m�czyzna jakby ca�owa� przesz�o��,
kt�ra przystan�a na peronie,
jakby ziemia codzienno�ci przesz�o��
przyci�ga�a,
i przesz�o�� wci�� nie chce z Czasem
min�� si�,
dziewczyna trzyma w r�ce bukiet kwiat�w,
mi�dzy ich cia�ami te kwiaty s� jak miecz
Tristana,
to nie jest noc, to jest dzie�,
i oni nie le�� ze sob� na pos�aniu,
stoj� na stopniach wagonu i na peronie,
jakby stali z dw�ch stron mostu,
jakby stan�li ponad Czasem,
i Czas na to przystawa�,
m�czyzna wychyla si� coraz bardziej z wagonu,
trzeba dobrze si� wychyli�, by dotkn�� przesz�o�ci,
a co dopiero j� obj��,
m�czyzna obejmuje coraz mocniej szyj� dziewczyny,
jakby chcia� przytrzyma� przesz�o�� za g�ow�,
dwa kwiaty wypadaj� z bukietu,
jakby same chcia�y rozerwa� miecz Tristana,
by cia�a kobiety i m�czyzny
mog�y do siebie przywrze�,
i mimo �e zas�oni�te mog�y si� pie�ci�,
poci�g musi ruszy�, musi uciec przed nami�tno�ci�,
Czas musi uciec przed nami�tno�ci�,
bo przestanie by� Czasem,
m�czyzna odrywa si� od dziewczyny,
wchodzi do wagonu, wchodzi do Czasu,
by Czas ruszy�, Czas za d�ugo sta�
przypatruj�c si� poca�unkowi,
Czas zawsze przystanie na mi�o��,
ale tylko na pewien czas, nie na wieczno��,
poci�g odjecha�, dziewczyna podnosi z ziemi peronu
dwa kwiaty, wsadza je do bukietu,
ju� nie ma kwietnego miecza Tristana,
mimo �e jest on w ca�o�ci,
mimo �e jest on uzupe�niony,
Czas ruszy� i bukiet kwiat�w r�k� dziewczyny
Czas trzyma chc�c by bukiet zmie�ci� si�
w Czasie, i by Czasu nie zmieni�,
dziewczyna idzie powoli, melancholijnie,
jakby to szed� sam Czas,
nie ma po�piechu, dziewczyna zd��y
i Czas zd��y,
wszystko si� stanie, bukiet te� zd��y
by� kwiatami na przysz�ym grobie ukochanego,
dziewczyna nie wie, �e niesie kwiaty �mierci,
Czas jest czu�y, kiedy jeszcze ma czas
Dama z jeziora
z urwistego brzegu m�czyzna rzuca do jeziora
r��,
w tym miejscu utopi�a si� jego dziewczyna,
jej cia�o wyp�yn�o gdzie indziej,
ale tu, pod urwistym brzegiem, jest brama,
w kt�r� dziewczyna wskoczy�a,
tutaj otwar�o si� dla niej �miertelne marzenie,
dziewczyna sama by�a podobna do r�y,
do r�y utopionej,
by�a r� utopion� w �yciu,
�ycie by�o dla niej takim jeziorem,
na oczach ukochanego skoczy�a z tego urwistego brzegu,
jakby wreszcie skoczy�a w swoje prawdziwe �ycie,
on nie umia� p�ywa� i wci�� nie umie,
on jej nie uratowa� i wci�� nie mo�e uratowa�,
i ta r�a si� nie uratuje,
on sam nawet za pomoc� r�y
nie skoczy do otch�ani,
nie wyp�ynie na brzeg z dusz� dziewczyny,
r�a wolno p�ynie jeziorem,
r�a z przera�enia p�ynie tak wolno,
to jest r�a nierozwini�ta, stulony p�czek,
taka by�a dziewczyna,
r�a jest zwierciad�em duszy dziewczyny,
to zwierciad�o wolno p�ynie przez jezioro ciemno�ci,
ju� wsz�dzie s� ciemno�ci,
jakby poruszone r� wyp�ywa�y z wszystkich
otch�ani jeziora,
jakby chcia�y pom�c wydoby� si� wszystkim
zm�conym tajemnicom,
razem z ciemno�ciami wydobywa si� mg�a,
jakby wstawa�a z najwi�kszej otch�ani jeziora,
z samego sanktuarium jeziora,
mg�a zbiera si� w wielk� zamglon� r��,
mg�a zbiera si� w zamglon� dusz� dziewczyny,
ona t� ca�� mg�� m�czy�nie wybacza,
m�czyzna widzi wyra�nie w�osy ze mg�y,
zas�aniaj�ce ca�� twarz dziewczyny,
nawet jej biust napinaj�cy mglist� sukni�,
m�czyzna my�li, �e mglista dusza dziewczyny
rozwieje si� rano,
ca�� noc b�dzie czuwa�a,
ca�� noc b�dzie mu wybacza�a,
jest t� Eurydyk�, kt�ra wie, �e nie wr�ci,
i kt�ra pozwala ukochanemu patrze�
w swoj� dusz� pe�n� przesz�o�ci,
pozwala mu patrze� nawet ca�� noc,
t� zamglon� r� dziewczyna m�wi mu,
�e jego r�a do niej dop�yn�a,
i nic wi�cej ona nie mo�e mu powiedzie�,
i on dopiero teraz wie, �e niczego wi�cej
nie spodziewa� si�,
wraca do domu i my�li, �e jego r��
strawi�a dusza dziewczyny,
i ten pokarm wzmocni� jej posta�
mglistej r�y
Fryne
dziewczyna k�pie si� w morzu,
jak zwyk�y dzie� wygl�da morze,
dzie� lekko spieniony, ale nie burzliwy,
nie sztormowy,
dziewczyna k�pie si� w �yciu, k�pie si� w mi�o�ci,
ona lubi tak� mi�o��, lekko spienion�,
przelewaj�c� si� przez siebie,
ale nie burzow�,
dziewczyna p�ynie coraz dalej,
jakby p�yn�a przez ogromne mi�osne wilgocie
wszystkich swoich rozkoszy,
jakby chcia�a osi�gn�� kres,
jakby chcia�a osi�gn�� kres wszystkich orgazm�w,
dziewczyna w swoim �yciu chce wyczerpa� mi�o��
a� po �mier�,
dziewczyna wraca, brzeg blisko,
za brzegiem jeszcze pe�no r�wnoci�gn�cego si�
dnia,
dziewczyna ju� nie p�ynie, idzie,
w zwierciadle morza dziewczyna widzi m�czyzn�,
kroczy z ni� duch m�czyzny,
i to duch m�czyzny nag�� fal� popycha
nog� dziewczyny na muszl�,
ostry brzeg muszli przecina stop� dziewczyny,
gwa�townie p�ynie krew ze stopy,
jakby umar�y kochanek chcia� jej krwi,
by o�y�,
krwotok jest coraz wi�kszy,
nawet ca�a krew dziewczyny nie o�ywi kochanka,
umar�y kochanek p�acze ca�ym morzem,
piaszczysty brzeg jest poza �mierci�,
dziewczyna przez �mier� nie przejdzie,
nie dojdzie do brzegu,
p�acz kochanka, wielki jak morze,
wszystk� krew dziewczyny poch�ania,
jej cia�o jest unoszone przez morze,
jej cia�o jest bia�e jak �nieg, jak marmur,
jak wielka muszla,
zabi�a j� muszla i zamieni�a
w gigantyczn� posta� samej siebie,
jej cia�o jest nieruchomym, martwym, �nie�nym
z�udzeniem.
jej dusza wyp�yn�a,
jej dusza lubi wszystko, co p�ynie
Zamarzni�te po��danie
martwy m�czyzna le�y na saniach,
na wieczn� m�odo�� ukochanego patrzy
siwow�osa narzeczona,
po czterdziestu latach odkopano go
spod �niegu i lodu,
jakby odkopano go spod jej �ycia,
spod jej czterdziestu lat dojrza�o�ci,
spod jej czterdziestu lat staro�ci,
zimnej staro�ci,
siwow�osa kobieta chcia�aby zdj�� mu ubranie
i popatrze� na jego nagie cia�o,
jakby wr�ci�a w swoje cia�o m�odej
dziewczyny,
nigdy jego cia�a nie widzia�a,
ca�owali si� i pie�cili r�kami w ciemno�ci,
ukochany ma ci�gle dwadzie�cia lat,
ona jest stara i b�dzie coraz starsza,
ona nigdy nie zobaczy nago�ci ukochanego,
ubranie przymarz�o, trudno by�o je zdrapywa�,
jakby ukochany mia� na sobie zbroj�
nie do zdarcia,
jakby on sam chcia� zosta� na wieczno��
zamarzni�tym czasem,
kobieta wyobra�a sobie czterdzie�ci lat
zbitego, g�stego mrozu,
dusza m�czyzny przedziera�a si� przez �nieg
i l�d,
i nabiera�a �niegu i lodu,
teraz podobna do niewidzialnej g�ry
przystan�a przy kobiecie,
kobieta dopiero teraz czuje, �e jest stara,
a przecie� by�a stara od czterdziestu lat,
to co kocha�a, dawno zamarz�o,
i to nie ona by�a t� zim