5603

Szczegóły
Tytuł 5603
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5603 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5603 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5603 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Micha� Studniarek Opowie�ci sesyjne Od redakcji: Niektorzy z Was mieli ju� okazj� zapozna� si� z pierwszym z dw�ch publikowanych tekst�w na �amach fanzinu Konfederacji Fantastyki Rassun "Kafar" (numer 3). Posiadamy jednak do niego �liczn� ilustracj� i uwa�amy, �e ten tekst jest na tyle uroczy, �e zas�uguje na ponown� publikacj� w sieci. Mi�ej lektury! Egzamin Nadszed� wreszcie dzie�, gdy stan�� przed komisj�, by zda� najwa�niejszy egzamin - praktyczny. Komisja siedzia�a przed nim niczym stado s�p�w, �widruj�c go spojrzeniem zza szkie� okular�w. Aby si� od tego uwolni�, strzepn�� niewidoczny zarazek z r�kawa �nie�nobia�ego kitla. Wreszcie przewodnicz�cy chrz�kn�� i wyskrzecza�: - Prosz� podej�� do sto�u. Pa�skim zadaniem b�dzie operacja wyrostka robaczkowego. Kandydat uwa�nie obejrza� pacjenta, kt�ry wydawa� si� by� przywieziony prosto z kostnicy. Uj�� w mocarne d�onie Skalpel i dokona� pierwszego ci�cia. Pacjent zerwa� si� z wrzaskiem na r�wne nogi, pryskaj�c woko�o krwi�. - Nie u�piony? - zdziwi� si� operuj�cy. - Mamy trudno�ci z anestezjologami. Musi pan radzi� sobie samemu. Kandydat jedn� r�k� sprawnie przycisn�� do sto�u pacjenta, kt�ry usi�owa� wt�oczy� do brzucha wyp�ywaj�ce wn�trzno�ci, a w drug� uj�� Narkoz�, kt�rej nawet najt�sza salowa nie mog�a ud�wign��. Po jej zaaplikowaniu krzyk urwa� si� jak uci�ty no�em. Zasiadaj�cy w komisji neurolog skrzywi� si� nieco, gdy� trepanacja czaszki mia�a by� nast�pnym zadaniem; rozejrzawszy si� jednak po �cianach i pod�odze stwierdzi�, �e student nale�ycie rozdzieli� istot� szar� od bia�ej, a przysadk� od rdzenia. Po kilku minutach wyt�onej pracy, podczas kt�rej komisja pilnie �ledzi�a ka�dy ruch jego d�oni, kandydat zaprezentowa� lekarzom usuni�ty wyrostek robaczkowy. Profesorowie obejrzeli narz�d, pokiwali z uznaniem g�owami i zapisali co� w swoich notatnikach. - Prosz� teraz dokona� usuni�cia kamieni z woreczka ��ciowego... Przez nast�pn� godzin� student wyci�� kilka mniej lub bardziej istotnych narz�d�w oraz transplantowa� i replantowa� co najmniej trzy inne. Kiedy wreszcie pozwolono mu zaszy� pacjenta Szyd�em, pot sp�ywa� z jego czo�a i skapywa� na mocarne ramiona. Podczas gdy sprz�taczka zmywa�a �lady krwi z kafelk�w, a siostra dy�urna wytoczy�a chorego z sali, komisja naradza�a si� �ciszonymi g�osami. Kandydat przys�uchiwa� si� temu, ss�c skaleczony palec. Wreszcie przewodnicz�cy wyskrzecza�: - Po naradzie komisja ocenia umiej�tno�ci praktyczne kandydata na celuj�co. Niniejszym przyznajemy panu Conanowi Cymmerianinowi tytu� doktora medycyny ze specjalizacj�: chirurgia czaszki i jamy brzusznej. Serdecznie gratuluj� naszemu nowemu koledze i �ycz� dalszych sukces�w w pracy zawodowej. [bez tytu�u] Gdy uda�o mi si� wyrwa� z bazarowego t�umu, odetchn��em z ulg�. Dyskretnie poklepa�em kiesze�, aby sprawdzi�, czy m�j zakup nie zmieni� w�a�ciciela i ra�nym krokiem pomaszerowa�em do jej domu. Ten prezent wart by� ka�dych pieni�dzy. Sprzedawca nawet nie wiedzia�, jaki skarb posiada i odst�pi� go za p� darmo. Otworzy�a, gdy tylko przebrzmia� d�wi�k dzwonka. Mia�a na sobie obrzydliwy be�owy sweterek i r�wnie koszmarn� sp�dnic� kupion� u wietnamskich handlarzy. Z trudem wytrzyma�em rzucanie si� na szyj�, po czym zasiad�em na kanapie w salonie. - Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, kochanie - powiedzia�em, wyjmuj�c pude�ko. - Och! To naprawd� dla mnie? Skarbie, nie powiniene�... - zaszczebiota�a g�osikiem s�odkiej idiotki, od kt�rego wi�d�y mi uszy. Podnios�a wieczko i wreszcie zaniem�wi�a. Niestety, na kr�tko. - Cudowny, pi�kny, �liczny! - wykrzykiwa�a, ogl�daj�c pier�cionek ze wszystkich stron. W ten spos�b potwierdzi�a sw�j kompletny brak gustu. Pierwszy lepszy fachowiec powiedzia�by jej, �e to tanie, rosyjskie z�oto. Pani mego serca za�o�y�a prezent na serdeczny palec i przez d�u�szy czas syci�a si� jego widokiem. Odetchn��em z ulg�: wreszcie nie musia�em ogl�da� jej twarzyczki. - Nie zdejmuj go - powiedzia�em najczulej, jak tylko potrafi�em. - Tak dobrze wygl�da na twej r�ce. Z wielkim trudem wytrzyma�em jeszcze godzin� i uciek�em z jej mieszkania pod pierwszym lepszym pretekstem. * * * Wszystko toczy�o si� tak, jak zaplanowa�em. Chc�c pokaza�, jak wiele dla niej znacz�, zak�ada�a pier�cionek za ka�dym razem, gdy si� spotykali�my. Poniewa� zdarza�o si� to do�� cz�sto, liczy�em na szybkie efekty. Wi�kszo�� czasu sp�dzali�my w jej lub moim mieszkaniu; nie chcia�em, by ludzie na ulicy lub w kawiarni brali mnie za wariata. M�wi�em, �e lubi� przestawa� z ni� sam na sam, a ona �yka�a takie wyja�nienia niczym g� kluski. Najtrudniej by�o mi znosi� powtarzaj�ce si� regularnie wybuchy czu�o�ci, w czasie kt�rych zwyk�a tytu�owa� mnie misiem, pieskiem, kotkiem, serduszkiem czy nawet dziubdziusiem; dla siebie zostawia�a najcz�ciej miano odaliski. By�em ciekaw, w jakim romansidle znalaz�a to s�owo. Co za idiotka, nie rozumiej�ca zasad! Wreszcie sta�o si�. Pewnego dnia, gdy szed�em do niej, nad miastem nagle rozszala�a si� olbrzymia wichura. O�owiane chmury p�dzi�y jak na wy�cigi nisko nad dachami dom�w. Ludzie nie dziwili si� temu; w ko�cu by�a jesie�. Dla mnie by� to znak: zaciera�em r�ce, wyczekuj�c rych�ego ko�ca mej niewoli. - Och, m�j kochany! - rzuci�a si� na mnie ju� od progu. - Co za straszna wichura! Boj� si�, przytul mnie! Uczyni�em to z najwy�sz� niech�ci� i niemal obrzydzeniem. Co� tam jeszcze mamrota�a, ale delikatnym, lecz mocnym ruchem przycisn��em jej g�ow� do klapy marynarki. Naraz us�ysza�em za oknem paskudny skrzek i skrobanie pazur�w. Podnios�em g�ow� i ujrza�em koszmarny, podobny do ptasiego �eb. Potem zobaczy�em jego. Wpatrywa� si� w moj� dam� p�on�cymi oczami, widocznymi pod czarnym kapturem. Za jego plecami dostrzeg�em kolejne ptaki, kt�rych dosiada�y otulone w czarne p�aszcze sylwetki. - Sp�jrz! Tam za oknem! - wykrzykn��em z udanym przestrachem. - Nie b�j si�! To moi przyjaciele! Cz�sto mnie odwiedzaj� - powiedzia�a z u�miechem. Tygodnie bezustannego noszenia pier�cionka zrobi�y swoje. Wielkie, ohydne ptaszysko za oknem zaskrzecza�o okropnym g�osem. Jego pan skin�� czarn� bu�aw�. - Chod� z nami, chod� z nami... - rozleg� si� grobowy g�os. - Wybacz, wo�aj� mnie, musz� lecie�. - Poca�owa�a mnie w policzek i zapominaj�c o bo�ym �wiecie, wskoczy�a na parapet. Dosiad�a podsuni�tego jej wierzchowca i ca�a kawalkada z szumem skrzyde� odlecia�a, zabieraj�c ze sob� wichur�. - Szcz�liwej drogi! - Pomacha�em jej na po�egnanie. - Wpadnij kiedy�... najlepiej na samolot albo bezza�ogowego satelit�. D�ugo sta�em przy oknie, kontempluj�c wspania�y zach�d s�o�ca. Czu�em si� jak wypuszczony z wi�zienia. Nast�pnie tanecznym krokiem podszed�em do telefonu i wykr�ci�em numer. - Halo, Kasia? Cze��, Krzysztof m�wi. S�uchaj, masz mo�e czas dzi� wieczorem? Nno, nie wiem... wolisz spacer czy wyj�cie do kina? Aha... obie te rzeczy? W porz�dku, da si� za�atwi�. O kt�rej? Si�dma? Tam, gdzie zwykle? No to do zobaczenia. Uff.. mam nadziej�, �e ta b�dzie zna�a regu�y gry. Poszed�em do kuchni, by zaparzy� sobie mocn� kaw�. Nie mog�em powstrzyma� si� od zagwizdania pod nosem: Jeden, by j� og�upi�, Jeden, by j� omami�, Jeden, by si� jej pozby� i w ciemno�ci zwi�za�. Byle dalej ode mnie, gdzie�, gdzie zaleg�y cienie.