5542
Szczegóły |
Tytuł |
5542 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5542 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5542 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5542 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Sirm
Bo ja mam inny plan
Malcolm McDouglas, lat 38, bia�y, wysoki, w�osy czarne. Uzbrojony i
niebezpieczny. Zatrzyma� za wszelk� cen�. Strzela� aby zabi�.
Dzielnica normalnie spokojna od kilku minut dawa�a o sobie zna� na ca�y
�wiat rykiem syren alarmowych i krzykiem dow�dc�w oddzia��w
antyterrorystycznych. Na skrzy�owaniu dr�g na przedmie�ciu du�ego miasta sta�
ma�y ko�ci�. Pusty przewa�nie plac przed nim zastawiony by� obecnie
dziesi�tkami pojazd�w. W ozdobione pi�knymi witra�ami okna wycelowane by�y z
dach�w otaczaj�cych budynk�w lufy termicznych karabink�w snajperskich. Zchodz�cy
si� zewsz�d ludzie byli odsy�ani do dom�w przez s�u�by porz�dkowe a nad tym
wszystkim lata�y nonstop dwa policyjne antygrawitowce.
Zakrojona na szerok� skal� akcja z�apania jednego z najgro�niejszych
psychopat�w, opracowywana od miesi�cy w najdrobniejszych szczeg�ach nie
powiod�a si�. Po dramatycznj ucieczce z miejsca zasadzki podej�any zdo�a�
zabarykadowa� si� w ko�ciele. Otoczony i uzbrojony jedynie w pistolet
elektryczno-laserowy zd��y� jeszcze postrzeli� dw�ch policjant�w. Jedyn�
przeszkod� w drodze do zr�wnania ko�ci�ka, razem z McDouglasem w �rodku, z
ziemi� by� stanowczy sprzeciw miejscowego ksi�dza. Na nic zdawa�y si�
przekonywania wysokich rang� oficer�w policji.
Pod ustawionymi przez policjant�w ogrodzeniami zbiera�o si� coraz wi�cej
gapi�w. Do��czali do nich �ci�gaj�cy tu napr�dce ��dni sensacji reporterzy.
Umiej�tnie rozdmuchiwana przez nich atmosfera grozy i nienawi�ci powoli
udziela�a si� wszystkim. Si�y prewencyjne mia�y coraz wi�cej roboty z
uspokajaniem ludzi, kt�rzy poddaj�c si� zbiorowej histerii gotowi byli
szturmowa� ko�ci� z zamiarem dokonania linczu. Pe�ne pogardy krzyki
rozentuzjomowanego t�umu ucich�y nieznacznie w chwili przyjazdu samego biskupa,
kt�ry zgodzi� si� przekona� niepokornego ksi�dza do ataku antyterroryst�w.
Ksi�dz by� jednak nieugi�ty i k�uc�c si� z biskupem i policjantami zagrozi�
po�wi�ceniem w�asnego �ycia w obronie domu Bo�ego. Spkojny dotychczas biskup
zacz�� w gniewie wygra�a� ksi�dzu i ponagla� oddzia�y komandos�w do ataku.
Zdezorientowani dow�dcy biegali z miejsca na miejsce wydaj�c mn�stwo sprzecznych
rozkaz�w. Rozw�cieczony t�um, pa�aj�cy nienawi�ci� do mordercy szala� przy
blokadach. Wtedy otworzy�y si� drzwi koscio�a.
Wydarzenia potoczy�y si� lawin�, ca�a akcja rozegra�a si� w u�amkach
sekund. Gdy osaczony wyszed� przed drzwi z wszystkich wycelowanych w tamtym
kierunku luf bez rozkazu buchn�� huragan ognia. Niespotykane podczas pokoju
ilo�ci pocisk�w w jednej chwili roznios�y w py� frontow� �cian� budynku. W dwie
sekundy pi�knie zdobiony rze�bami mur przesta� istnie�. Wal�cy si� kawa�ek dachu
przykry� pobojowisko dywanem pot�uczonych dach�wek. Gdy po chwili ostrza� usta�
w�r�d tuman�w kurzu i py�u kilka centymetr�w przed miejscem na kt�re razem z
dachem zawali�a si� �ciana siedzia� skulony, r�kami os�aniaj�cy g�ow� cz�owek.
Oniemia�y t�um gapi� si� na to widowisko z szeroko otwartymi ostami do czasu
wybuchni�cia nowej fali nienawi�ci skierowanej w cudem ocala�ego McDouglasa.
Szybko pochwycony i skuty w kilka chwil potem siedzia� ju� w pancernej
furgonetce przeciskaj�cej si� miedzy ��dnymi krwi lud�mi. Dopiero po jakim�
czasie zacz�a dochodzi� do nich �wiadomo�� tego, czego w�a�nie byli swiadkami.
Proces przebiega� bezproblemowo. McDouglas bardzo pokornie, nie s�uchaj�c
adwokata, przyznawa� sie do wszystkich zarzucanych mu zbrodni. Poproszony o
wyja�nienie swego dziwnego post�powania odpar� z powag�, wywo�uj�c stanowczy
sprzeciw �rodowisk konserwatywnych, �e B�g go o to poprosi�. Wyrokiem mia�o by�
stracenie na krze�le elektrycznym.
Po dw�ch tygodniach sp�dzonych w celi �mierci zosta� zaprowadzony do ma�ego
pokoiku gdzie zgodnie z orzeczeniem s�du mia� umrze�. Nie opieraj�c si� usiad�
spokojnie na krze�le i pozwoli� si� do niego przywi�za�. Nie mia� ostatniego
�yczenia. W chwili gdy ubrany na niebiesko funkcjonariusz nacisn�� przycisk
nast�pi�o zwarcie przewod�w. Spali�y si� zapasowe generatory pr�du i na ca�ym
pi�trze zgas�o �wiat�o. Gdy po chwili dezorientacji uda�o si� wreszcie opanowa�
sytuacj� spostrze�ono, �e siedz�cy na krze�le McDouglas nadal �yje. Nie drgn��
mu ani jeden mi�sie�, ale w oczach mo�na by�o zobaczy� �miech. Ponowna pr�ba
uruchomienia maszyny tak�e nic nie da�a. Ca�e u��dzenie by�o w tak powa�nym
stopniu uszkodzone, �e nadawa�o si� tylko do wyrzucenia. Po szybkim rozpoznaniu
sytuacji i naradzie egzekucja zosta�a prze�o�ona o nast�pne dwa tygodnie,
podczas kt�rych wszystko mia�o zosta� naprawione.
Nieudana egzekucja psychopatycznego mordercy, jakim by� bez w�tpienia
McDouglas, sta�a si� po�ywk� dla prasy. Zastanawiano si� jakim cudem ju� drugi
raz bez najmniejszego wysi�ku z jego strony uad�o mu si� prze�y�. Dzienniki
prze�ciga�y si� w wymy�laniu r�nych, coraz bardziej absurdalnych teorii.
Rzecznik policji mia� pe�ne r�ce roboty dementuj�c pog�oski o domniemanej pomocy
wsp�lnik�w, przekupieniu funkcjonariuszy, ataku obcego wywiady czy genetycznych
mutacjach oskar�onego.
Po powrocie do celi McDouglas zauwa�y� m�odego, mo�e dwudziestoletniego,
cz�owieka siedz�cego tak samo jak on, samotnie w celi obok. D�ugie, ciemne w�osy
spada�y mu na twarz gdy siedzia� na ��ku patrz�c na Malcolma. Wida� by�o, �e
wie na kogo patrzy, i �e boi si�. Patrzyli na siebie przez jaki� czas bez s�owa.
Przez ca�e dwa tygodnie prawie wog�le nie odzywali sie do siebie. Niekiedy
cisza �widrowa�a im w uszach. Byli sami w tej cz�ci wi�zienia. Spokojny
McDouglas przewa�nie le�a� na ��ku wpatruj�c si� w sufit. M�odzieniec by� z
ka�dym dniem coraz bardziej za�amany, posklejane w�osy lepi�y mu si� do karku a
ubranie wisia�o na coraz chudszym ciele.
W dzie� egzekucji m�ody odwa�y� si� wreszcie odezwa�. Zbiera� si� na to
przez ca�y ranek i wida� by�o, �e nie bardzo wie jak t� rozmow� zacz��.
- Dzisiaj pan tam idzie?
McDouglas siad� na ��ku i zacz�� patrze� na ch�opaka, co go wyra�nie
speszy�o.
- Tak, dzi� id� na krzes�o. - powiedzia� z takim spokojem jakby by�o to co�
najzwyczajniej normalnego.
- Mo�e znowu si� panu uda...
- Dzi� ju� mi si� raczej nie uda - powiedzia� dziwnie akcentuj�c ostatnie
s�owo co jeszcze bardziej speszy�o tamtego. Nasta�a chwila milczenia.
- Ja dosta�em 25 lat. Podobno zamordowa�em trzy osoby.
- Podobno?
- Nie pami�tam tego dnia. Od dzieci�staw mam takie ataki podczas kt�rych
nie wiem co robi�. Znale�li mnie przy jednym z cia�. Mia�em na sobie ich krew.
To byli moi przyjaciele.
- A bro�? - McDougal o�ywi� si�.
- Mieli na g�owie i ciele rany zadane zadane jakim� t�pym narz�dziem. Nie
znaleziono go. Ale obok by�o bagno. Podobno tam je wrzuci�em. - M�ody ukry�
twarz w d�oniach. Rozp�aka� si�. Nie rozmawiali wi�cej.
Dwie godziny p�niej stra�nicy zabrali McDouglasa na krzes�o. Tym razem
stanowczo domaga� si� prawa do ostatniego �yczenia. Powiedzia�, �e jest jeszcze
jedna zbrodnia, kt�r� powinni zna�. Zaintrygowanym funkcjonariuszom poda�
miejsce na skrzy�owaniu dw�ch ulic gdzie podobno mia�o znajdowa� si� wej�cie do
starej piwnicy. Jego �yczeniem by�o w�a�nie aby po egzekucji sprawdzili
zawini�ty w foli� �om, kt�ry �ekomo mia� sie w tej piwnicy znajdowa�.
Na czas sprawdzenia rewelacli McDouglasa egzekucj� wstrzymano. Szybkie
badanie potwierdzi�o jego now� wersj� wydarze� dotycz�cych cz�owieka z
s�siedniaj celi. Dostarczone jeszcze przez Malcolma informacje pozwoli�y na
aresztowanie dw�ch innych m�czyzn. W dok�adnie podanym miejscu znaleziono
nale��ce do tamtych ubranie poplamione krwi� ofiar. Przyt�oczeni dowodami
m�czy�ni przyznali si� do winy. Nies�usznie oskar�ony m�ody cz�owiek prze�y�
wtedy tylko dlatego, �e sp�ni� si� na spotkanie. Szok jakiego dozna�
zobaczywszy przyjac� spowodowa� atak i zanik pami�ci. Powt�rny proces oczy�ci�
go z wszelkiej winy. Po tygodniu by� ju� na wolno�ci.
McDouglas udzielaj�c wszystkich szczeg�owych informacji ca�y czas siedzia�
przywi�zany do krzes�a. Po pobie�nym spisaniu i sprawdzeniu wszystkiego mia�
zosta� odpi�ty i zaprowadzony do celi aby wyst�powa� w roli �wiadka. W chwili
gdy do pomieszczenia gdzie przebywa� chcieli wej�� stra�nicy aby go odwi�za� w
budynek uderzy� piorun. Przebijaj�c si� przez wszystkie pi�tra uderzy� prosto w
krzes�o. By�sk o�lepi� wszystkich patrz�cych. Po siedz�cym na krze�le cz�owieku
nie pozosta� nawet popi�. Jedynie na tylnej �cianie pomieszczenia pozosta�
wymazany sadz� cie� i dziwny, nienormalnie intensywny zapach kwiat�w
wype�niaj�cy ca�y pok�j.
KONIEC