5510

Szczegóły
Tytuł 5510
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5510 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5510 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5510 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kentyk Sienkiewicz LEGENDA �EGLARSKA By� okr�t, kt�ry zwa� si� "Purpura", tak wielki i silny, �e si� nie ba� wichr�w ani ba�wan�w, cho�by najstraszniejszych. I p�yn�� ci�gle z rozpi�tymi �aglami, wspina� si� na spi�trzone wa�y, kruszy� pot�n� piersi� podwodne haki, na kt�rych rozbija�y si� inne statki - i p�yn�� w dal, z �aglami w s�o�cu, tak szybko, �e a� piana warcza�a mu po bokach, a za nim ci�gn�a si� szeroka i d�uga droga �wietlista. - To pyszny statek! - m�wili �eglarze z innych okr�t�w. - Rzek�by�: lewiatan fale porze! A czasem pytali za�og� "Purpury": - Hej, ludzie! dok�d jedziecie? - Dok�d wiatr �enie! - odpowiadali majtkowie. - Ostro�nie! tam wiry i ska�y! W odpowiedzi na przestrog� wiatr tylko odnosi� s�owa pie�ni tak szumnej jak burza sama: Weso�o p�y�my, weso�o! Szcz�liwe by�o �ycie za�ogi na tym statku. Majtkowie, zaufani w jego wielko�� i dzielno��, drwili z niebezpiecze�stw. Sroga panowa�a karno�� na innych okr�tach, ale na "Purpurze" ka�dy robi�, co chcia�. �ycie tam by�o ustawicznym �wi�tem. Szcz�liwie przebyte burze i pokruszone ska�y zwi�kszy�y jeszcze zaufanie. Nie ma (m�wiono) takich raf ni takich burz, kt�re by "Purpur�" rozbi� mog�y. Niech huragan przewraca morze - "Purpura" pop�ynie dalej. I "Purpura" p�yn�a istotnie, dumna, wspania�a. Przechodzi�y lata ca�e - a ona nie tylko sama zdawa�a si� by� niez�omn�, ale ratowa�a jeszcze inne statki i przygarnia�a rozbitk�w na sw�j pok�ad. �lepa wiara w jej si�� zwi�ksza�a si� z dniem ka�dym w sercach za�ogi. �eglarze zleniwieli w szcz�ciu i zapomnieli sztuki �eglarskiej. - "Purpura" sama pop�ynie - m�wili. - Po co pracowa�, po co baczy� na statek, pilnowa� steru, maszt�w, �agli, lin? po co �y� w trudzie i pocie czo�a, gdy statek, jak b�stwo - nie�miertelny? Weso�o p�y�my, weso�o! I p�yn�li jeszcze d�ugie lata. A� wreszcie up�ywem czasu za�oga zniewie�cia�a zupe�nie, zaniedba�a obowi�zk�w i nikt nie wiedzia�, �e statek pocz�� si� psowa�. S�ona woda prze�ar�a belki, pot�ne wi�zania rozlu�ni�y si�, fale poobdziera�y burty, maszty popr�chnia�y, a �agle zetli�y si� na powietrzu. Wszelako g�osy rozs�dku pocz�y si� podnosi�: - Strze�cie si�! - m�wili niekt�rzy majtkowie. - Nic to! p�yniemy z fal�! - odpowiada�a wi�kszo�� marynarzy. Tymczasem, pewnego razu, wybuch�a taka burza, jakiej dotychczas nie bywa�o na morzu. Wichry zmiesza�y ocean z chmurami w jeden piekielny zam�t. Wsta�y s�upy wodne i lecia�y z hukiem na "Purpur�", straszne, spienione, wrz�ce. Dopad�szy statku wbi�y go a� na dno morza, potem rzuci�y ku chmurom, potem zwali�y zn�w na dno. P�k�y zw�tla�e wi�zania statku i nagle krzyk straszny rozleg� si� na pok�adzie. - "Purpura" tonie! I "Purpura" ton�a naprawd�, a za�oga, odwyk�a od trud�w i �eglugi, nie wiedzia�a, jak j� ratowa�! Lecz po pierwszej chwili przera�enia w�ciek�o�� zawrza�a w sercach, bo kochali jednak sw�j statek ci marynarze. Wi�c zerwali si� wszyscy i pocz�li bi� z dzia� do wichr�w i fal spienionych, a potem chwyciwszy, co kto mia� pod r�k�, pocz�li ch�osta� morze, kt�re chcia�o zatopi� "Purpur�". Wspania�a by�a walka tej rozpaczy ludzkiej z tym �ywio�em. Lecz fale by�y silniejsze od �eglarzy. Dzia�a zalane umilk�y. Olbrzymie wiry porwa�y wielu walcz�cych i unios�y w odm�t wodny. Za�oga zmniejsza�a si� z ka�d� chwil� - ale walczy�a jeszcze. Zalani, na wp� o�lepli, pokryci g�r� pian, �eglarze walczyli do upad�ego. Chwilami si� im brak�o, ale po kr�tkim spoczynku zn�w zrywali si� do walki. Na koniec r�ce im opad�y. Poczuli, �e �mier� nadchodzi. I nasta�a chwila g�uchej rozpaczy. I pogl�dali na si� ci �eglarze jak ob��kani. Wtem te same g�osy, kt�re poprzednio ostrzega�y ju� o niebezpiecze�stwie, podnios�y si� znowu, silniejsze, tak silne, �e ryk fal nie m�g� ich zag�uszy�. G�osy te m�wi�y: - O, za�lepieni! Nie z dzia� wam bi� do burzy, nie fale ch�osta�, ale statek naprawia�! Zst�pcie na dno. Tam pracujcie. "Purpura" jeszcze nie zgin�a. Na owe s�owa drgn�li ci na wp� umarli i rzucili si� wszyscy na sp�d, i rozpocz�li prac� od spodu. I pracowali od rana do nocy, w trudzie i pocie czo�a, chc�c dawn� bezczynno�� i za�lepienie wynagrodzi�... NOWELE