5494
Szczegóły |
Tytuł |
5494 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5494 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5494 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5494 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
BOB SHAW
Milion nowych dni
(prze�o�y�a: Ma�gorzata Grabowska)
Rozdzia� pierwszy
By� wczesny ranek. Carewe siedzia� spokojnie przy biurku i nie robi� dos�ownie
nic.
Dzi�ki bombie tlenowo-askorbinowej, kt�r� za�y� przed �niadaniem, nie odczuwa�
fizycznych
skutk�w kaca, niemniej jakie� ledwo wyczuwalne napijcie, leciutkie dr�enie
nerw�w,
�wiadczy�o, �e natura nie daje si� tak �atwo oszuka�. Mia� niejasne wra�enie, �e
czu�by si�
lepiej odpokutowuj�c przepicie ostrym b�lem g�owy i md�o�ciami...
Mam czterdzie�ci lat, pomy�la�, i ju� tak dobrze tego nie znosz�. Nie ma rady, w
niedalekiej przysz�o�ci b�d� si� musia� ostudzi�. Odruchowo dotkn��
szczeciniastego zarostu
nad g�rn� warg� i na brodzie. Zgodnie z panuj�c� mod� dla sprawnych w jego wieku
by� on
pi�ciomilimetrowy i kiedy naciska� go palcami, odchylaj�c na boki, stawia� op�r
niemal jak
druciana szczotka, niczym rz�dy ma�ych przechylnych prze��cznik�w wyzwalaj�cych
na
przemian przyjemno��, b�l i ukojenie. Zamiast umiera�, utrwal si�, powt�rzy� w
duchu
popularne has�o.
Wyjrza� przez przezroczyst� �cian� swojego pokoju biurowego. W oddali, za
b�yszcz�cymi trapezoidalnymi budowlami miasta, po�yskiwa�y biel� pulsuj�c� w
rytm bicia
jego serca G�ry Skaliste. Tego ranka powinno spa�� wi�cej �niegu, ale ekipy
sterowania
pogod� pierwsze wkroczy�y do akcji, przez co niebo nad lodowymi urwiskami
wygl�da�o
dziwnie niespokojnie. �wiat�o s�oneczne-falowa�o s�cz�c si� przez nieuchwytne
membrany
magnetycznych p�l steruj�cych, widoczne dzi�ki zawartym w nich cz�steczkom lodu.
W oczach przygn�bionego Carewe'a niebo wygl�da�o jak panorama sfatygowanych
szarych
flak�w. Odwr�ci� g�ow� i w chwili kiedy usi�owa� skupi� si� na pliku kart
komputerowych,
rozleg� si� cichy dzwonek telepresu. W ognisku projekcyjnym odbiornika pojawi�a
si� g�owa
Hyrona Barenboima, prezesa korporacji Farma.
- Jest pan tam, Willy? - Niematerialne oczy spogl�da�y pytaj�co, nic nie widz�c.
- Chcia�bym si� z panem zobaczy�.
- Jestem, jestem - odpar� Carewe i zanim w��czy� wizj�, usun�� z pola widzenia
karty
komputerowe, z kt�rymi powinien by� si� upora� dwa dni temu. - Czym mog� s�u�y�?
Wzrok Barenboima znieruchomia� na twarzy Carewe'a i prezes obdarzy� go
u�miechem.
- Nie na falach eteru - powiedzia�. - Prosz� przyj�� za pi�� minut do mojego
biura.
Oczywi�cie je�eli mo�e si� pan wyrwa�.
- Naturalnie, �e mog�.
- Doskonale. Chcia�bym om�wi� co� z panem w cztery oczy - rzek� Barenboim i jego
bezw�osa twarz rozp�yn�a si� w powietrzu, wydaj�c Carewe'a na pastw� niejasnych
niepokoj�w.
Prezes by� wobec niego przyjazny - inaczej si� do niego nie odnosi� wbrew temu,
co
m�wi�a o nim wi�kszo�� pracownik�w Farmy - ale przy tym da� mu wyra�nie pozna�,
�e co�
zamierza. A Carewe niech�tnie styka� si� ze starymi ostudzonymi, nawet na
gruncie czysto
towarzyskim. W jego poj�ciu wiek stu lat stanowi� granic�, poni�ej kt�rej mo�na
by�o jeszcze
uwa�a� ostudzonego za zwyk�ego cz�owieka. Ale je�li mia�o si� do czynienia z
kim� takim,
jak Barenboim, kt�ry pi�� lat temu obchodzi� dwusetne urodziny...
Carewe zaniepokojony wsta�. Zmieni� zewn�trzn� �cian� w lustro, obci�gn�� tunik�
i
przyjrza� si� sobie uwa�nie. Wysoki, barczysty, cho� nie wyr�niaj�cy si�
atletyczn� budow�
cia�a, z prostymi, czarnymi w�osami i blad� twarz� o cokolwiek desperackim
wyrazie,
ocienion� szczeciniastym zarostem w kszta�cie hiszpa�skiej br�dki, prezentowa�
si� ca�kiem
dobrze, cho� mo�e niezupe�nie jak idea� ksi�gowego. Czemu wi�c ba� si� rozmawia�
z
ostudzonymi w rodzaju Barenboima i jego zast�pcy Manny'ego Pleetha? Dlatego, �e
ju� czas,
�eby� i ty si� ostudzi�, odpowiedzia� mu wewn�trzny g�os. Czas, �eby� si�
utrwali�, a nie
lubisz, kiedy ci si� o tym przypomina. Jeste� sprawny w pe�nym znaczeniu tego
s�owa, Willy,
i nie m�wi� tego w sensie: sprawny fizycznie lub czynny biologicznie, ale tak
jak m�wi� to
ostudzeni. Po prostu sprawny!
G�aszcz�c zarost pod w�os, wbijaj�c go w sk�r� a� do b�lu, Carewe po�piesznie
wyszed� z pokoju do sekretariatu. Wymin�� si�gaj�ce pasa maszyny
administracyjne, w
zamy�leniu skin�� g�ow� Mariannie Ton�, dozoruj�cej elektroniczne urz�dzenia, i
wszed� w
kr�tki korytarzyk prowadz�cy do biura Barenboima. Okr�g�e czarne oko w drzwiach
gabinetu
mrugn�o raz, rozpoznaj�c go, po czym g�adka drewniana p�yta odsun�a si� na
bok. Carewe
wkroczy� do du�ego, s�onecznego gabinetu, w kt�rym zawsze pachnia�o kaw�.
Siedz�cy nad
papierami przy czerwono-niebieskim biurku Barenboim u�miechn�� si� do niego i
wskaza�
mu krzes�o.
- Prosz� spocz�� i chwil� zaczeka�, synu. Manny zaraz tu do nas przyjdzie, chc�,
�eby
i on by� w to wprowadzony.
- Dzi�kuj�, panie prezesie.
T�umi�c ciekawo�� Carewe usiad� i przyjrza� si� uwa�nie swojemu pracodawcy.
Barenboim by� m�czyzn� �redniego wzrostu, o p�askim, cofni�tym czole, z
wydatnymi
�ukami brwiowymi i z zadartym nosem o rozd�tych nozdrzach. Z niemal ma�pio
ukszta�towan� g�rn� cz�ci� twarzy kontrastowa�y drobne i delikatne usta i
podbr�dek. Bia�e
d�onie porz�dkuj�ce papiery i karty komputerowe by�y do�� pulchne i bezw�ose. W
przeciwie�stwie do wielu ostudzonych r�wie�nik�w Barenboim pedantycznie dba� o
str�j,
wyprzedzaj�c zawsze mod� o kilka miesi�cy. Wygl�da na czterdziestk�, chocia� ma
ju�
dwie�cie lat, pomy�la� Carewe. Ma prawo zwraca� si� do mnie �synu", bo z jego
punktu
widzenia nie osi�gn��em jeszcze wieku m�odzie�czego. Zn�w dotkn�� zarostu i
osadzone
g��boko w oczodo�ach oczy Barenboima drgn�y. Carewe wiedzia�, �e jego odruchowy
gest
nie uszed� uwagi i zosta� odczytany w �wietle nagromadzonego w ci�gu dwustu lat
do�wiadczenia. Poj�� te�, �e poruszaj�c w spos�b dostrzegalny oczami Barenboim
oznajmia
mu, i� odgaduje jego my�li i chce, �eby wiedzia� o tym, �e je zna... Poczu� pod
czaszk�
rosn�cy ucisk, poprawi� si� niespokojnie na krze�le i wyjrza� przez �cian�.
Wzburzone, szare
powietrze nadal przetrawia�o �nie�yc�. Przygl�da� si� tym gargantuicznym
zmaganiom do
chwili, kiedy drzwi do pierwszego przej�ciowego gabinetu da�y zna� o przybyciu
wiceprezesa
Pleetha.
W ci�gu p�rocznej pracy w Farmie Carewe widzia� Pleetha zaledwie kilka razy,
zwykle z daleka. Ten sze��dziesi�ciolatek utrwali� si�, s�dz�c z jego
ch�opi�cego wygl�du, w
wieku oko�o dwudziestu lat. Podobnie jak wszyscy ostudzeni, mia� twarz bez
zarostu, jakby
mu j� wyszorowano pumeksem, �eby usun�� z niej nawet najdrobniejsze �lady
meszku. Ca��
sk�r� od w�os�w nad czo�em a� do szyi oblewa� mu jednolity jasny rumieniec,
kt�ry
rozszerza� si� nawet na bia�ka bladoniebieskich oczu. Carewe'owi nasun�o si�
nieodparte
skojarzenie z postaciami z komiks�w, jakie widzia� w programach po�wi�conych
historii
literatury - karykaturzysta odda�by nos Pleetha pojedyncz�, haczykowat� kresk�,
za� w�skie
usta kr�tk� wygi�t� w g�r� lini� odzwierciedlaj�c� wymuszone rozbawienie jak��
niezg��bion�, nieodgadnion� my�l� czaj�c� si� pod g�adkim jak plastik czo�em.
Pleeth ubrany by� w bursztynow� tunik� i w�skie spodnie, a jedyn� ozdob� ca�ego
stroju stanowi� cyzelowany w z�ocie wisiorek w kszta�cie cygara. Skin�� g�ow�
Carewe'owi,
rozci�gaj�c odrobin� szerzej usta, i zaj�� miejsce u boku Barenboima, sadowi�c
si� na poz�r
w powietrzu, ale podtrzymywa�o go magnetyczne krzes�o model Kr�lowa Wiktoria
wmontowane w siedzenie spodni.
- A wi�c do rzeczy - przem�wi� natychmiast Barenboim, odsuwaj�c papiery na bok i
wbijaj�c w Carewe'a powa�ne, przyjazne spojrzenie. - Od jak dawna pracuje pan
dla Farmy,
Willy?
- P� roku.
- P� roku... a czy zdziwi�aby pana wie��, �e odk�d pan tu pracuje, obaj z
Mannym
pilnie pana obserwujemy?
- Mm... wiem oczywi�cie, �e utrzymujecie �cis�y kontakt z ca�ym personelem -
odparowa� Carewe.
- To prawda, ale panem interesujemy si� szczeg�lnie. Interesujemy si� osobi�cie
panem, bo pan nam si� podoba. A podoba nam si� pan dlatego, �e posiada pan
bardzo rzadk�
cech� - rozs�dek.
- Tak?
Carewe przyjrza� si� uwa�nie obu szefom, szukaj�c wyja�nienia, ale twarz
Barenboima by�a, jak-zwykle, nieprzenikniona, natomiast Pleeth, z oczami jak
wyblak�e
kr��ki, ko�ysa� si� lekko na swoim niewidzialnym krze�le i u�miecha� si�
zaci�ni�tymi ustami,
kontempluj�c jakie� tajemne triumfy.
- Owszem - ci�gn�� Barenboim. - Zdrowy rozs�dek, ch�opski rozum, olej w g�owie -
jak go zwa�, tak go zwa� - w ka�dym razie �adna firma nie mo�e bez tego
prosperowa�.
Powiadam panu, Willy, zabiegaj� u mnie o prac� naprawd� rozgarni�ci ch�opcy, a
ja odsy�am
ich z kwitkiem, bo s� za inteligentni i tacy wykszta�ceni, �e nikt ich nie
przegada. Zupe�nie
jak komputery, kt�re wykonuj� milion oblicze� na sekund�, a w rezultacie
wysy�aj�
noworodkowi tysi�cdolarowy rachunek za elektryczno��. Rozumiemy si�?
- Tak, znam paru takich - odpar� Carewe �miej�c si� przez grzeczno��.
- I ja te�, a� za wielu, ale pan jest inny. I w�a�nie dlatego tak szybko pana
awansowa�em, Willy. Pracuje pan tu od p� roku, a ju� zajmuje si� pan kontrol�
koszt�w
utrzymania ca�ego dzia�u biopoezy. Gdyby mia� pan co do tego w�tpliwo�ci, to
jest to
naprawd� bardzo szybki awans. Inni pracuj� u mnie od czterech, pi�ciu lat i
nadal zajmuj�
najni�sze stanowiska.
- Jestem szczerze wdzi�czny za wszystko, co pan dla mnie zrobi� -zapewni� Carewe
z
rosn�cym zaciekawieniem. Zdawa� sobie spraw�, �e jest ca�kiem dobrym ksi�gowym -
czy�by mog�o si� zdarzy�, �eby jakie� osobliwe korzystne wzajemne oddzia�ywanie
osobowo�ci wywindowa�o go na wiele lat przed terminem na najwy�szy szczebel
zarz�dzania?
Barenboim spojrza� na Pleetha, kt�ry bawi� si� z�otym cygarem, i zn�w na
Carewe'a.
- Poniewa� okre�li�em jasno swoje stanowisko, czy pozwoli pan, �e zadam bardzo
osobiste pytanie? S�dzi pan, �e mam do tego prawo?
- Naturalnie - odpar� Carewe prze�ykaj�c �lin�. - Prosz� pyta�.
- �wietnie. Oto ono. Willy, ma pan czterdzie�ci lat i nadal jest pan czynnym
biologicznie m�czyzn�. Kiedy zamierza si� pan utrwali�?
Pytanie to uderzy�o Carewe'a z okrutn� si��, druzgoc�c go i dlatego, �e zadano
je
znienacka, i dlatego, �e trafia�o w samo sedno jego obaw o w�asne ma��e�stwo,
kt�re
wzbiera�y w nim od ponad pi�ciu lat, a wi�c od chwili, kiedy na skroni Ateny
pojawi� si�
pierwszy siwy w�os. Szukaj�c z trudem odpowiednich s��w czu�, �e si� rumieni.
- Jeszcze... jeszcze nie wyznaczy�em dok�adnej daty. Oczywi�cie cz�sto
rozmawiamy
o tym z Aten�, ale wydaje nam si�, �e jest jeszcze du�o czasu.
- Du�o czasu! Dziwi� si�. Przecie� ma pan czterdzie�ci lat. Sterole na nikogo
nie
czekaj� i wie pan r�wnie dobrze jak ja, �e rozw�j mia�d�ycy naczy� to jedyny
proces
fizjologiczny niemo�liwy do odwr�cenia za pomoc� biostat�w.
- S� przecie� �rodki przeciwkrzepliwe - odpar� Carewe szybko, bez najmniejszego
zastanowienia, jak bokser paruj�cy cios.
Na Barenboimie nie zrobi�o to wra�enia, ale wida� postanowi� zacz�� z innej
beczki,
bo wzi�� jak�� kart� komputerow� i wsun�� j� do czytnika.
- To pa�skie akta personalne, Willy. Widz�, �e... - urwa�, wpatruj�c si� w ekran
wielko�ci d�oni - ... pa�ska �ona nadal figuruje w kartotece Ministerstwa
Zdrowia jako
�miertelna. A z akt wynika, �e ma ju� trzydzie�ci sze�� lat. Dlaczego tak d�ugo
zwleka?
- Trudno mi na to odpowiedzie�. - Carewe westchn�� g��boko. - Atena ma swoje
dziwactwa. Powiedzia�a... powiedzia�a...
- Powiedzia�a, �e nie zrobi sobie zastrzyku, dop�ki pan tego nie zrobi. Sytuacja
ta
wyst�puje nadspodziewanie cz�sto w�r�d ma��e�stw monogamicznych, �yj�cych jeden
na
jeden. Poniek�d nic w tym dziwnego, ale... -W u�miechu Barenboima odbi� si�
smutek dw�ch
stuleci. - Ale tak naprawd�, Willy, jak d�ugo mo�e pan to ci�gn��?
- W�a�nie... Prawd� m�wi�c, za tydzie� minie dziesi�ta rocznica naszego �lubu.
Carewe ze zdumieniem ws�uchiwa� si� we w�asny g�os, zastanawiaj�c si�, jakie
potworno�ci za chwil� wypowie.
- Postanowi�em po cichu - ci�gn�� - �e dla uczczenia tej rocznicy ja i Atena
powinni�my powt�rzy� sw�j miodowy miesi�c. Potem zamierza�em si� utrwali�.
Z twarz�, na kt�rej odmalowa�y si� zdumienie i ulga, Barenboim spojrza� na
Pleetha, a
ten, rumiany i karykaturalnie zadowolony, skin�� g�ow� podskakuj�c na
spr�ynuj�cym
krze�le.
- Nawet pan nie wie, Willy, jak si� ciesz�, �e si� pan zdecydowa� - powiedzia�
Barenboim. - Nie chcia�em wywiera� �adnego nacisku. Pragn��em, �eby dzia�a� pan
jak
cz�owiek najzupe�niej wolny.
Co si� ze mn� dzieje? - zada� sobie w duchu pytanie Carewe. Z trudem hamowa�
odruch, �eby dotkn�� zarostu na twarzy, gdy ta my�l zap�on�a mu w g�owie zimnym
ogniem
- nie planowa�em wcale, �e si� za miesi�c utrwal�.
- Willy - zwr�ci� si� do niego uprzejmie Barenboim. - Nie jest pan g�upi. Jak
dot�d
nasza rozmowa by�a bezprzedmiotowa, wi�c pewnie siedzi pan i zastanawia si�, po
co pana tu
poproszono. Mam racj�?
Carewe skin�� g�ow� w roztargnieniu. Nie mog� si� utrwali�, my�la�. Wprawdzie
Atena mnie kocha, ale straci�bym j� w przeci�gu roku.
- A wi�c przyst�pmy do rzeczy. - W s�owach Barenboima, sformu�owanych i
wym�wionych z wpraw� nabran� w ci�gu �ycia trzykrotnie d�u�szego ni� normalne,
zabrzmia�o nieoczekiwanie pe�ne napi�cia podniecenie i Carewe'a zmrozi�o z�e
przeczucie. -
Czy chcia�by pan zosta� pierwszym w dziejach rasy ludzkiej m�czyzn�, kt�ry
zdobywaj�c
nie�miertelno�� zachowa m�sk� sprawno��?
Umys� Carewe'a eksplodowa� obrazami, chaosem s��w, poj��, pragnie�, obaw.
Przemierzy� niezliczone niesko�czono�ci, nad srebrzystymi morzami przetoczy�y
si� czarne
gwiazdy.
- Widz�, �e cios by� mocny. Potrzeba chwili na oswojenie si� z t� my�l� -
powiedzia�
Barenboim i z zadowolon� min� rozpar� si� w krze�le, splataj�c bia�e palce.
- Przecie� to niemo�liwe - zaprotestowa� Carewe. - Powszechnie wiadomo, �e...
- Nie r�ni si� pan od nas, Willy. Nie mo�e pan przyj�� do wiadomo�ci, �e
hipoteza
Wogana jest tylko tym, czym jest, mianowicie hipotez�. Koncepcja, �e istota
nie�miertelna
nie mo�e by� zdolna do reprodukowania si�, jest bardzo zgrabna i efektowna.
Wogan
twierdzi�, �e je�li zwi�zek biostatyczny pojawi si� i zacznie dzia�a� przez
przypadek b�d�
umy�lnie,natura zahamuje m�sk� p�odno�� dla zachowania r�wnowagi biologicznej.
Czy jednak nie posun�� si� w swoich przypuszczeniach za daleko? Czy przypadkiem
nie podni�s� lokalnego zjawiska do rangi uniwersalnego...?
- Macie go? - przerwa� mu ostro Caiewe, kt�rego ot�pi�a my�l, �e wszystkie firmy
farmaceutyczne na ca�ym �wiecie od ponad dwustu lat nie zwa�aj�c na koszty,
zawzi�cie i jak
dot�d bezskutecznie poszukuj� biostatu toleruj�cego spermatydy.
- Mamy - szepn�� Pleeth, odzywaj�c si� po raz pierwszy w trakcie rozmowy, a
rumiane kr�g�o�ci jego oblicza tchn�y nieludzk� pewno�ci�. Potrzebny nam jest
teraz ju�
tylko kr�lik do�wiadczalny wart miliard dolar�w, czyli pan, Willy.
Rozdzia� drugi
- Musz� dok�adnie wiedzie�, co si� z tym wi��e - powiedzia� Carewe, mimo �e
podj��
ju� decyzj�. Atena wygl�da�a atrakcyjnie jak nigdy, ale ostatnio spostrzeg� na
jej twarzy
pierwsze s�abe znaki ostrzegawcze, �e czas sko�czy� t� gr� w dreptanie w k�ko i
udawanie,
�e buty si� od tego nie zdzieraj�... Sp�dzamy zachwycaj�cy weekend z ksi�ycami
w
purpurowej po�wiacie, a kiedy przeciekaj� nam przez palce ostatnie jego minuty,
nie starcza
nam szczero�ci, by zap�aka� z �alu. �Za tydzie� b�dzie nam tak samo dobrze",
m�wimy,
udaj�c, �e nasz w�asny kalendarz powtarzaj�cych si� tygodni, miesi�cy i p�r roku
to
prawdziwa mapa czasu. Ale czas to prosta czarna strza�a...
- Naturalnie, m�j drogi - odpar� Barenboim. - Przede wszystkim musi pan pami�ta�
o
konieczno�ci zachowania naj�ci�lejszej tajemnicy. A mo�e jestem jajem, kt�re
chce by�
m�drzejsze od kury? - Spojrza� na Carewe'a z pe�nym skruchy uznaniem, sk�adaj�c
ho�d
trze�wo�ci umys�u swojego ksi�gowego. - To raczej pan m�g�by mi powiedzie�, ile
straci�aby
Firma, gdyby jaki� inny koncern przypadkiem dowiedzia� si� o tym przedwcze�nie.
- Zachowanie tajemnicy jest absolutn� konieczno�ci� - przyzna� Carewe, wci��
maj�c
przed oczami twarz Ateny. - Czy to znaczy, �e wraz z �on� musieliby�my znikn��?
- Sk�d�e znowu! Wprost przeciwnie. Nic tak szybko nie zwr�ci�oby uwagi
przemys�owego szpiega, jak pa�skie znikni�cie st�d i pojawienie si�, powiedzmy,
w naszych
laboratoriach na Prze��czy Randala. Obaj z Mannym uwa�amy, �e najlepiej,
gdyby�cie pan i
�ona prowadzili dalej normalne �ycie, tak jakby nie zasz�o nic nadzwyczajnego.
Zwyk�e
kontrole lekarskie, o kt�rych nikt nie b�dzie wiedzia�, mo�e przechodzi� pan tu,
w moim
gabinecie.
- To znaczy mam udawa�, �e si� nie utrwali�em? Berenboim przyjrza� si� uwa�nie
swojej delikatnej prawej r�ce.
- Nie - rzek�. - Ma pan w�a�nie udawa�, �e si� pan utrwali�, prawda, jakie to
okropne
wyra�enie? Prosz� pami�ta�, �e o �adnym utrwaleniu si� nie ma mowy. Pozostanie
pan
czynnym biologicznie m�czyzn�, jednak bezpieczniej b�dzie, je�li zacznie pan
stosowa�
depilatory do twarzy i w og�le zachowywa� si� jak na ostudzonego przysta�o.
- Ach tak - odpar� Carewe zdumiony si�� wewn�trznego sprzeciwu, jaki to w nim
wywo�a�o. Mia� przecie� niewiarygodne szcz�cie otrzymuj�c propozycj�
nie�miertelno�ci
bez �adnych zwi�zanych z ni� ogranicze�, co jeszcze kilka minut temu by�o
nierealn�,
ut�sknion� mrzonk�, a mimo to wzdraga� si� przed takim drobiazgiem, jak zgolenie
zewn�trznych oznak m�sko�ci. - Zgodz� si� oczywi�cie na wszystko, ale je�eli ten
nowy
�rodek jest taki rewelacyjny, to czy nie lepiej, gdybym uda�, �e nie wzi��em
zastrzyku?
- W innych okoliczno�ciach, tak. Domy�lam si� jednak, �e wi�kszo�� przyjaci�
wie o
waszych oporach wzgl�dem tych zastrzyk�w. Hm?
- Zdaje si�, �e tak.
- Wi�c zdziwi ich, je�eli ni st�d, ni zow�d Atena stanie si� nie�miertelna, a
pan na
poz�r w og�le si� nie zmieni. Przecie� pan wie, jak trudno jest kobiecie ukry�
fakt, �e wzi�a
zastrzyk.
Carewe pokiwa� g�ow�, przypominaj�c sobie, �e to kobiety s� prawdziwie
nie�miertelnymi tworami natury, bo tylko one mog� przyjmowa� zwi�zki
biostatyczne nie
niszcz�c przy tym swojego uk�adu rozrodczego. Dzia�anie uboczne tego leku
polega�o na tym,
�e idealnie regulowa� on wytwarzanie estradiolu, tworzy� aur� wyzywaj�co
kwitn�cego
zdrowia, optymalne samopoczucie fizyczne, o jakim niegdy� kobiety mog�y tylko
marzy�.
Carewe wyobrazi� sobie Aten� w tym stanie boskiej doskona�o�ci, zachowanej na
zawsze, i
przekl�� si� w duchu za to, �e zwleka�.
- Widz�, �e nie nad��am za biegiem pa�skich my�li, panie prezesie. Pewnie zechce
pan om�wi� to z moj� �on�?
- Stanowczo nie. Nie mia�em jak dot�d przyjemno�ci pozna� pa�skiej �ony i cho� z
jej
psychoteki wynika, �e jest osob� dyskretn�, lepiej, �eby�my na razie pozostali
sobie obcy.
Wasze domowe �ycie musi si� toczy� zwyk�ym trybem, bez �adnych zmian. Rozumie
pan?
- Mam jej sam to wszystko wyja�ni�?
- W�a�nie. Panu zostawiam uzmys�owienie jej, jak wa�ne jest dochowanie tajemnicy
-
- powiedzia� Barenboim i spojrza� na Pleetha. - My�l�, �e mo�emy na tyle zaufa�
naszemu
Willy'emu, prawda, Manny?
- Tak s�dz�.
Pleeth skin�� g�ow� i podskoczy� spr�y�cie na krze�le. Zaczerwienione bia�ka
oczu
l�ni�y mu w �wietle poranka, a z�ote cygaro na piersiach b�yszcza�o.
Barenboim mlasn�� j�zykiem z aprobat�.
- No, to za�atwione. �yczyliby�my sobie tylko, �eby zaraz po zastrzyku podda�
si� pan
kilkudniowym badaniom kontrolnym na Prze��czy Randala, ale z �atwo�ci�
znajdziemy jaki�
pretekst wymagaj�cy wizyty rewidenta ksi�g w laboratorium biopoezy. Tajemnica
zostanie
zachowana.
Carewe zdoby� si� na niewymuszony u�miech.
- To kolosalne osi�gni�cie naukowe, prawdziwy prze�om. Ile m�g�by mi pan
zdradzi�...?
- Nic a nic, Willy. To temat tabu. Jak pan wie, zwi�zki biostatyczne z natury
swej
szkodz� androgenom. To fizyczne prawid�o le�y u podstaw hipotezy Wogana,
mianowicie �e
niezmienno�� kom�rek, innymi s�owy potencjalna nie�miertelno��, wyklucza
zachowanie
m�skich cech p�ciowych. Nam za� uda�o si� przezwyci�y� - lub raczej omin�� -
ten skutek;
najlepiej jednak, �eby pan wiedzia� jak najmniej o stronie naukowej zagadnienia.
Oznaczyli�my ten nowy �rodek kryptonimem E80, ale nawet i ta informacja nie jest
panu
potrzebna.
- No, a czy w zwi�zku z t� pr�b� co� mi mo�e grozi�? - spyta� ogl�dnie Carewe.
- Mo�e nara�a si� pan tylko na pewne rozczarowanie, bo jak dot�d nie
przeprowadzili�my pr�b na pe�n� skal�. S�dz� jednak, �e jako� by pan to prze�y�,
gdyby
spotka� pana, co bardzo w�tpliwe, zaw�d. Nie proponujemy ci tego za darmo,
ch�opcze,
pozwolisz, �e b�d� ci m�wi� na ty.
- Ale� ja wcale...
- Dobrze, dobrze - przerwa� mu Barenboim machaj�c pulchn� r�k�. -Ca�kiem
s�usznie
zastanawiasz si�, co b�dziesz z tego mia�. Je�eli widz�, �e kt�ry� z moich
pracownik�w szasta
swoimi pieni�dzmi, to zadaj� sobie pytanie, co zrobi z moimi. Rozumiemy si�?
Wygi�te w g�r� k�ciki ust Pleetha podjecha�y jeszcze wy�ej i id�c za jego
przyk�adem
Carewe u�miechn�� si� z uznaniem.
- Dobre - przyzna�.
- To, co powiem teraz, spodoba ci si� jeszcze bardziej. Jak wiesz,
wprowadzili�my
ostatnio w ksi�gowo�ci sporo nowych metod. Zgodnie z dwudziestoletnim systemem
rotacyjnym mojego g��wnego ksi�gowego czeka za trzy lata degradacja, ale w
zwi�zku z
niedawnymi innowacjami proceduralnymi got�w jest przy�pieszy� swoje przej�cie na
ni�sze
stanowisko. W ci�gu niespe�na roku m�g�by� awansowa� na jego miejsce. Carewe
prze�kn��
�lin�.
- Ale� Walton to znakomity ksi�gowy - powiedzia�. - Nie chcia�bym spycha� go...
- Bzdura! Walton pracuje u mnie od ponad osiemdziesi�ciu lat i zapewniam ci�, �e
nie
mo�e si� doczeka�, kiedy zn�w znajdzie si� u do�u drabiny i zacznie si� pi�� w
g�r� szczebel
za szczeblem. Dokona� tego ju� trzy razy i nic nie sprawia mu wi�kszej
przyjemno�ci!
- Naprawd�?
Carewe odsun�� od siebie my�l, �e w ramach systemu rotacyjnego on r�wnie� b�dzie
w ko�cu zmuszony do zrezygnowania z kierowniczego stanowiska. Czu�, jak z�ote
stulecia
roz�cielaj� si� przed nim niby mi�kki, nie ko�cz�cy si� kobierzec.
Wiedz�c, �e jego odwiedziny w gabinecie prezesa nie ujd� uwagi wi�kszo�ci
pracownik�w, Carewe opar� si� pokusie, �eby wyj�� wcze�niej z biura i podzieli�
si�
nowinami z Aten�. Godziny pracy bez zmian, powiedzia� sobie w duchu, i siedzia�
przykuty
do biurka, poddaj�c si� swobodnemu biegowi my�li, kt�re chwilami przyprawia�y go
o
zawr�t g�owy. Zrobi�o si� p�ne popo�udnie, kiedy przypomnia� sobie, �e obieca�
Atenie
przyjecha� punktualnie o pi�tej i pom�c jej w przygotowaniach do skromnego
przyj�cia, kt�re
dzi� wydawa�a. Spojrza� na tarcz� wytatuowan� na przegubie r�ki, kt�rej sk�ra
zmienia�a
uk�ad cz�steczek pigmentu w zale�no�ci od transmitowanych sygna��w czasu
wzorcowego, i
zorientowa� si�, �e na podr� do domu zosta�o mu niespe�na p� godziny.
Kiedy wychodzi� z biura, siedz�ca przy biurku z komputerem administracyjnym
Marianna Ton� unios�a g�ow� i spojrza�a na niego.
- Wychodzisz wcze�niej, Willy? - spyta�a.
- Troszeczk�. Wydajemy dzi� przyj�cie i musz� zg�osi� sw�j akces.
- Przyjd� do mnie, to urz�dzimy sobie prawdziwy bal - zaproponowa�a Marianna z
u�miechem, lecz powa�nie. - B�dziemy tylko ty i ja.
By�a wysok�, t�gaw� brunetk� o zmys�owej, roz�o�ystej w biodrach figurze i
rozczarowanym spojrzeniu. Wygl�da�a na jakie� dwadzie�cia pi�� lat.
- Tylko ty i ja? - powt�rzy� Carewe, uchylaj�c si� od odpowiedzi. - Nie
wiedzia�em, �e
w g��bi ducha jeste� tak konwencjonalna.
- Nie jestem konwencjonalna, a zach�anna. I co ty na to, Willy?
- Kobieto, a gdzie twoja dziewicza skromno��? - spyta�, ruszaj�c do wyj�cia. -
Do
czego to dosz�o? Cz�owiek nie jest bezpieczny we w�asnym biurze.
Marianna wzruszy�a ramionami.
- Nie przejmuj si�, w przysz�ym tygodniu odchodz� - powiedzia�a.
- Naprawd�? Bardzo mi przykro. A dok�d?
- Do Swiftsa.
- O! - wykrzykn�� Carewe, wiedz�c, �e Swifts to biuro komputerowe zatrudniaj�ce
wy��cznie kobiety.
- Sam widzisz. Ale tak chyba b�dzie najlepiej.
- Musz� lecie�, Marianno. Do zobaczenia, do jutra.
Z niejasnym poczuciem winy Carewe po�pieszy� do windy. Biuro Swiftsa znane by�o
z dzia�alno�ci swojego Klubu Priapa, tak wi�c przenosiny Marianny oznacza�y, �e
rezygnuje z
nieustannych pr�b zwr�cenia na siebie uwagi sprawnych m�czyzn. Przypuszcza�, �e
b�dzie
tam szcz�liwsza, cho� ubolewa�, �e Marianna, dziewczyna o ob�ych udach i
figurze jakby
stworzonej do rodzenia, skazuje si� na praktyki z plastikowym fallusem.
Przed biurowcem Farmy panowa� przenikliwy jak na p�n� wiosn� ch��d, mimo �e
niedosz�� zawieruch� uda�o si� zepchn�� w G�ry Skaliste. Carewe wyregulowa�
umieszczony
w pasku termostat i min�� po�piesznie stra�nika, wci�� przygn�biony decyzj�
Marianny.
Eksperyment z E.80 musi si� powie��, pomy�la�. Dla dobra nas wszystkich.
Skr�ciwszy w stron� swojego bolidu dostrzeg� k�tem oka, �e na ziemi, na skraju
parkingu, rusza si� co� ma�ego. W pierwszej chwili nie m�g� odnale�� wzrokiem,
co takiego
zwr�ci�o jego uwag�, ale w ko�cu wy�owi� z t�a kszta�t wielkiej �aby, ca�ej
oblepionej kurzem
i popio�em. Jej gard�o nadyma�o si� miarowo. Zrobi� krok, przest�puj�c przez
�ab�, podszed�
do bolidu i szybko do niego wsiad�. Wiedzia�, �e przy wje�dzie do stacji metra
Three Springs
tworzy si� ju�, jak to w godzinach szczytu, kolejka i �e je�li chce by�
wcze�niej w domu, nie
ma ani chwili do stracenia. W��czy� turbin�, doda� gazu i wyjecha� na
autostrad�, kieruj�c si�
na po�udnie. Po przejechaniu oko�o kilometra raptownie zahamowa� i, pomrukuj�c
na siebie z
oburzeniem, zawr�ci�. Kiedy znalaz� si� zn�w przed budynkiem Farmy, wychodzili
ju� inni
pracownicy i na parkingu reflektory rzuca�y o�lepiaj�ce b�yski, jednak�e
odnalaz� �ab�, kt�ra
tkwi�a w tym samym miejscu i ca�y czas nadyma�a si� wyzywaj�co.
- Chod�, malutka - powiedzia� zgarniaj�c d�o�mi zimnego, zapiaszczonego p�aza. -
Po
p�rocznym �nie ka�demu pomiesza�yby si� strony �wiata.
Poczeka� na przerw� w ruchu, przeszed� na drug� stron� autostrady i wrzuci� �ab�
do
zbiornika, kt�rego ciemne wody podmywa�y drog�. Mija�y go teraz nieprzerwanym
strumieniem bolidy i samochody, z trudem wi�c przedosta� si� z powrotem do
swojego
pojazdu. Zastanawiaj�c si� nad tym, czy jego poczynania obserwowano z budki
stra�nika, na
si�� w��czy� si� do ruchu, jednak�e te kilka straconych minut okaza�o si�
decyduj�ce. Na
dojazd do stacji metra zu�y� dalsze dziesi�� minut i j�kn�� na widok kolejki
bolid�w u
wej�cia.
Zmierzcha�o ju�, kiedy wreszcie dotar� do �adowni. Automatyczna �adowarka
sfotografowa�a tablic� rejestracyjn� bolidu, po czym wsun�a go do tunelu metra,
zostawiaj�c
podwozie na pasie transmisyjnym, kt�ry uni�s� je do p�nocnego wyj�cia, �eby
m�g� z niego
skorzysta� jaki� przyje�d�aj�cy pojazd. Kiedy jego maszyna przedostawa�a si�
przez �luz�
zwieraczow�, Carewe usi�owa� si� odpr�y�. Dzi�ki wielotonowemu ci�nieniu
spr�onego
powietrza m�g� dojecha� do odleg�ych o sto mil Three Springs w dwadzie�cia
minut,
jednak�e na p�nocnym ko�cu trasy czeka�a na niego nast�pna kolejka po podwozia,
oblicza�
wi�c, �e sp�ni si� do domu o godzin�.
Rozwa�a�, czy zadzwoni� do Ateny z wyja�nieniami korzystaj�c z bolidofonu, ale
si�
rozmy�li�. Zbyt wiele mia� jej do powiedzenia.
Atena Carewe, wysmuk�a, szczup�a w biodrach i zwinna jak w�� brunetka potrafi�a
odpoczywaj�c zwija� cia�o jak spr�yn�, a w przyp�ywie gniewu wypr�a� je jak
stalowe
ostrze. Regularno�� jej rys�w zak��ca�a jedynie lekko opadaj�ca lewa powieka -
pozosta�o��
po wypadku w dzieci�stwie - przez co chwilami mia�a wynios�y, a kiedy indziej
konspiracyjny wyraz twarzy. Kiedy Carewe wszed� do typowego dla pracownik�w o
�rednich
dochodach kopu�odomu, za kt�ry sp�aca� roz�o�ony na sto lat d�ug hipoteczny,
Atena,
przygotowuj�c si� do przyj�cia, zd��y�a ju� z�o�y� wewn�trzne �ciany. Mia�a na
sobie
�wietlny naszyjnik, kt�ry odziewa� j� w blask klejnot�w i odbitych w jeziorze
promieni
s�o�ca.
- Sp�ni�e� si� - powiedzia�a bez �adnych wst�p�w. - Cze��.
- Cze��. Przepraszam, utkn��em po drodze.
- Musia�am sama sk�ada� �ciany. Dlaczego nie zadzwoni�e� z biura?
- M�wi�em ju�, �e przepraszam. Zreszt� utkn��em dopiero po wyj�ciu z biura.
- Tak?
Carewe nie odpowiedzia� od razu - zastanawia� si�, czy m�wi� Atenie o �abie,
ryzykuj�c, �e jeszcze bardziej j� rozz�o�ci. Ma��e�stwa monogamiczne nale�a�y do
rzadko�ci
w spo�ecze�stwie, w kt�rym liczba kobiet na wydaniu w stosunku do m�czyzn,
kt�rzy nie
za�yli jeszcze leku zapewniaj�cego nie�miertelno�� i zachowali potencj�, mia�a
si� jak osiem
do jednego. Po podpisaniu zobowi�zania, �e przez kilkana�cie lat si� nie
utrwali, powinien
by� za�o�y� ma��e�stwo poligamiczne, kt�re dzi�ki nagromadzeniu posag�w
zapewni�oby mu
maj�tek. Jedno z niepisanych praw, jakimi rz�dzi� si� jego zwi�zek z Aten�,
g�osi�o, �e jest
ona zwolniona z obowi�zku okazywania mu pokory i wdzi�czno�ci, a kiedy ma ochot�
urz�dzi� awantur�, robi to zawsze z autentyczn� pasj�. Pragn�c za wszelk� cen�
unikn��
k��tni, Carewe sk�ama� na poczekaniu, napomykaj�c o wypadku w pobli�u wjazdu do
metra.
- Kto� si� zabi�? - spyta�a ponuro Atena, rozstawiaj�c popielniczki.
- Nie, wypadek nie by� powa�ny. Tylko na jaki� czas zablokowa� drog� - odrzek�.
Poszed� do kuchni i nala� sobie szklank� wzbogaconego mleka. - Du�o dzisiaj
przyjdzie
ludzi?
- Kilkana�cioro.
- Znam kogo�?
- Nie wyg�upiaj si�, Will, przecie� znasz ich wszystkich.
To znaczy, �e przyjdzie i May ze swoim najnowszym byczkiem? Atena postawi�a
ostatni� popielniczk� z g�o�nym, podw�jnym stukni�ciem.
- A kto, jak nie ty, krytykuje zawsze ludzi za to, �e s� staro�wieccy i
konwencjonalni?
- Naprawd�? - zdziwi� si� Carewe i �ykn�� troch� mleka. - W takim razie nie
powinienem ich krytykowa� dlatego, �e w �aden spos�b nie mog� si� przyzwyczai�
do
widoku coraz to nowych trzynastolatk�w, kt�rzy bez skr�powania sp�kuj� z May na
samym
�rodku mojego mieszkania.
- A mo�e sam masz na ni� ochot�? Poleci na ka�de twoje skinienie.
- Do�� tego - przerwa� jej. Chwyci� j�, kiedy ko�o niego przechodzi�a, i
przyci�gn�� do
siebie, odkrywaj�c, �e pod migotliwym blaskiem �wietlnego naszyjnika nie ma na
sobie nic. -
Aha, a co zrobisz, jak ci nawali elektryczno��?
- My�l�, �e jako� zdo�am si� ogrza� - odpar�a przywieraj�c niespodziewanie do
niego
ca�ym cia�em.
- Nie w�tpi� - rzek� Carewe, �api�c oddech. - Nie pozwol�, �eby� si� zestarza�a
cho�by
o jeden dzie�. To niedopuszczalne.
- Chcesz mnie zabi�? - za�artowa�a, poczu� jednak, �e jej szczup�e cia�o
sztywnieje mu
pod palcami.
- Nie. Zam�wi�em ju� dla nas w Farmie zastrzyki. Dostan� na pewno najlepsze, ze
zni�k�, poniewa�, jak wiesz, pracuj� dla...
Atena wyrwa�a mu si� z obj��.
- Nic si� nie zmieni�o, Will - powiedzia�a. - Nie zrobi� tego i nie b�d�
patrze�, jak ty
si� starzejesz i starzejesz...
- Nie martw si�, kochanie, zrobimy to jednocze�nie. Je�eli sobie �yczysz, ja
mog�
pierwszy.
- O!
Piwne oczy Ateny pociemnia�y z niepewno�ci, po czym pozna�, �e �ona wybiega
my�lami w przysz�o�� i zadaje sobie pytanie, na kt�re odpowied� obydwoje znali
a� za
dobrze... Co dzieje si� z pi�knym snem o mi�o�ci, kiedy oblubieniec zostaje
impotentem? Jak
d�ugo przetrwa zwi�zek dusz atrofi� j�der?...
- To ju� postanowione? - spyta�a.
- Tak. - Spostrzeg� jej nag�� blado�� i poczu� wyrzuty sumienia, �e tak
niezr�cznie
poruszy� ten temat. - Ale nie ma si� co martwi�, Farma wynalaz�a nowy biostat, a
ja b�d�
pierwszy, kt�ry go u�yje.
- Nowy biostat?
- Tak, �rodek, dzi�ki kt�remu m�czyzna pozostaje w pe�ni sprawny. Zadany przez
ni�
na odlew cios zaskoczy� go ca�kowicie i trafi� prosto w usta.
- Co u...?
- Uprzedza�am ci�, co ci� czeka, je�li jeszcze raz na co� takiego si� odwa�ysz.
- Atena
patrzy�a na niego z odraz�, drgaj�ca powieka niemal ca�kiem zas�oni�a lewe oko.
- Pu�� mnie,
Will.
Na puchn�cych wargach Carewe poczu� smak krwi.
- Co ty sobie wyobra�asz? - wykrzykn��.
- A ty? Masz ju� to i owo na swoim koncie, Will - kiedy� pr�bowa�e� mnie
podst�pnie
nam�wi� na zastrzyk, kiedy bra�am illusogen, innym razem sprowadzi�e� tu moj�
matk�, �eby
mnie urobi�a - ale jeszcze nigdy nie zabiera�e� si� do tego tak niezr�cznie.
Wbij sobie do
g�owy, �e nie wezm� zastrzyku, dop�ki ty tego nie zrobisz.
- Ale� to nie jest �aden podst�p! Naprawd� wynaleziono... Przerwa�a mu
pojedynczym
przekle�stwem, kt�re zabola�o go jak jeszcze jedno uderzenie, i odesz�a.
Fermentuj�ca mu w
�o��dku pos�pna w�ciek�o�� napi�a mu wszystkie mi�nie.
- Ateno, czy tak ma wygl�da� monogamiczne ma��e�stwo? - spyta�.
- W�a�nie tak! - odpar�a z niepohamowan� z�o�ci�. - Mo�esz mi wierzy� lub nie,
ale
tak w�a�nie ono wygl�da. Takie ma��e�stwo to co� wi�cej ni� ja�nie pan m��
paraduj�cy z
zaro�ni�t� twarz�, s�czkiem i s�owami: �Ch�tnie bym was obs�u�y�, dziewczyny,
ale niestety
s�owo si� rzek�o, �onka czeka, wi�c musz� zachowa� czysto��!� Nie ma co, ta rola
sprawia ci
wielk� frajd�, ale...
- No, no, m�w dalej - zach�ci� j�. - Jak ju� wjecha�a� w ten tunel, to jed� nim
do
ko�ca.
- Ma��e�stwo takie jak nasze z za�o�enia opiera si� na bezwzgl�dnym zaufaniu, a
ty
nawet nie wiesz, co to s�owo znaczy. Zwleka�e� z utrwaleniem si� tak d�ugo, a�
wkroczy�e� w
wiek zagro�ony zakrzepami, bo jeste� przekonany, �e nie mog�abym �y�, gdyby�
mnie trzy
czy cztery razy na tydzie� nie pieprzy�. Tak jeste� tego pewny, �e da�by� za to
g�ow�.
Carewe'a zamurowa�o.
- Jeszcze nigdy nie s�ysza�em tak tendencyjnego, za�lepionego...
- Mam racj� czy nie? - przerwa�a mu pytaniem.
Raptownie zamkn�� usta. Wybuch Ateny stanowi� mieszanin� z�o�ci, l�ku i
charakterystycznych dla niej przestarza�ych pogl�d�w na wi�zi mi�dzyludzkie, nie
zmienia�o
to jednak faktu, �e wszystko, co powiedzia�a - w tym r�wnie� na jego temat -
ca�kowicie
odpowiada�o prawdzie. I w�a�nie w tej chwili, poniewa� j� kocha�, poczu� do niej
nienawi��.
Jednym haustem dopi� mleko, �ywi�c niejasn� nadziej�, �e zawarte w nim wapno
ukoi mu
nerwy. Nie dziwi�o go wcale, �e wci�� wzbiera w nim gniew. Tylko Atena potrafi�a
zamieni�
chwile, kt�re powinny nale�e� do najszcz�liwszych w ich �yciu, w kolejny
zepsuty wiecz�r,
w kolejny z gorzkich regularnie powtarzaj�cych si� epizod�w. Wygl�da�o to tak,
jakby ich
wzajemne oddzia�ywanie na siebie wytwarza�o niestabilne pole magnetyczne,
kt�rego
bieguny musia�y czasem zamieni� si� miejscami, gdy� inaczej zniszczy�oby ich
oboje.
- Pos�uchaj - zwr�ci� si� do niej zrozpaczony. - Musimy o tym porozmawia�.
- Prosz� bardzo, m�w, je�li masz ochot�, ale ja nie mam obowi�zku tego
wys�uchiwa�
- odpar�a Atena, u�miechaj�c si� s�odko. - Pom� mi troch� z �aski swojej.
Wystaw te nowe,
samomro��ce si� szklanki, kt�re kupi�am w zesz�ym tygodniu.
- Pr�dzej czy p�niej musiano dokona� tego odkrycia. Pomy�l, ile wysi�ku w�o�ono
w
te badania w ci�gu ostatnich dwustu lat.
Atena skin�a g�ow�.
- No i warto by�o, jak si� okazuje - odpar�a. - Pomy�l tylko, ju� nigdy nie
b�dziemy si�
babra� z kostkami lodu.
- Ale ja m�wi� o nowym �rodku Farmy - obstawa� uparcie przy swoim, przygn�biony
�wiadomo�ci�, �e Atena jest najbardziej krn�brna i uparta w�wczas, kiedy
postanawia
zachowywa� si� beztrosko i wykr�tnie. - Ateno, ten �rodek naprawd� istnieje.
- Przynie� te� zak�ski.
- Jeste� bezczeln�, g�upi�, wstr�tn� j�dz� - oznajmi�.
- Nawzajem - odpar�a, popychaj�c go w stron� kuchni. - Will, prosi�am ci� o
szklanki.
- Chcesz szklanki? - Poddaj�c si� dziecinnej zachciance Carewe zadr�a� z
podniecenia.
Ruszy� do kuchni, wyj�� z term�wki lodowato zimn� samoch�odz�c� si� szklank� i
po�pieszy�
z powrotem. Atena w zamy�leniu lustrowa�a poczynione przygotowania. Carewe
przebi�
szklank� mieni�cy si� barwami str�j, nacisn�� j� mocno w talii i poczu� raptowny
skurcz
podra�nionych mi�ni. Atena odskoczy�a, szklanka poturla�a si� po pod�odze i w
tym w�a�nie
momencie wszed� pierwszy z zaproszonych go�ci.
- To mi wygl�da na �wietn� zabaw� - powiedzia�a od progu Hermina Snedden. - Mog�
z wami zagra�? Pozw�lcie mi, prosz�.
- W to mog� gra� tylko pary ma��e�skie - odpar�a cicho Atena, sztyletuj�c
spojrzeniem Carewe'a. - Ale, prosz�, wejd� i napij si� czego�.
- Mnie nie trzeba namawia�.
W�r�d nie�miertelnych prawie nie spotyka�o si� ludzi prawdziwie oty�ych -
zapewnia�a to niezmienno�� wzor�w reprodukcji kom�rek - ale Hermina mia�a z
natury
majestatyczn� figur�. Z r�kami uniesionymi niemal na wysoko�� ramion pop�yn�a
przez
pok�j ci�gn�c za sob� szkar�atne jedwabie i dotar�a do barku. Ogl�daj�c
imponuj�cy zestaw
butelek, wyj�a co� z torebki i postawi�a na kontuarze.
- Tak, tak, napij si� czego�, Hermino - zach�ci� j� Carewe. Wszed� za barek i o
ma�o
nie j�kn��, spostrzegaj�c, �e to projektor tr�jwymiarowych napis�w. Zapowiada�o
to gr� w
�cytaty". - A mo�e wystarczy ci strawa duchowa?
- Jestem ubrana na czerwono, wiec daj mi do picia co� czerwonego -poprosi�a
figlarnie. - Wszystko jedno co.
- Dobrze.
Z oboj�tn� min� Carewe wybra� jak�� nieokre�lon�, lecz wygl�daj�c� podejrzanie
butelk�, pami�tk� po dawno zapomnianych wakacjach, i nala� jej pe�en kieliszek.
- Co si� tutaj z wami dzia�o, Will? - spyta�a Hermina, pochylaj�c si� nad
kontuarem.
- A kto m�wi, �e co� si� dzia�o?
- Przecie� widz�. Twoja przystojna twarz wygl�da dzi� troch� jak rze�ba w
granicie.
Masz w sobie co� z Ozymandiasza.
A wi�c ju� si� zacz�o, pomy�la� Carewe i westchn��. Przyjaciele Ateny
interesowali
si� ksi��kami i st�d te� bra�o si� ich zami�owanie do gry w cytaty. Podejrzewa�,
�e w
rozmowie z nim wychodz� z siebie, �eby szpikowa� j� literackimi aluzjami.
Carewe, kt�remu
nie uda�o si� nigdy doczyta� do ko�ca �adnej ksi��ki, nie mia� poj�cia, co
znaczy s�owo
Ozymandiasz.
- Tego Ozymandiasza robi� naumy�lnie - odrzek�. - W�a�nie go wypr�bowuj�.
Przepraszam na chwil�. - Podszed� do Ateny. - Chod�my do kuchni rozm�wi� si�,
zanim
przyjdzie reszta go�ci.
- Ale�, Will, nie starczy nam na to czasu ani dzi�, ani �adnego innego wieczoru
-
zapewni�a go. - A teraz trzymaj si� ode mnie z daleka.
Odesz�a tak szybko, �e nie zd��y� jej nic odpowiedzie�. Sta� samotnie po�rodku
kuchni czuj�c, jak serce wype�nia mu powoli lodowata uraza, i s�ysz�c
przy�pieszony rytm
w�asnej krwi. Atena zas�u�y�a na kar�: z beztrosk� bezwzgl�dno�ci� zamieni�a ich
zwi�zek w
bro�, kt�r� niszczy�a go, ilekro� przysz�a jej na to ochota. Za takie
post�powanie nale�a�o jej
jako� dokuczy�, pytanie tylko jak? Gdzie� w pod�wiadomo�ci zakie�kowa�a mu pewna
my�l,
kiedy z g��wnej cz�ci mieszkania dobieg�y go odg�osy �wiadcz�ce o przybyciu
nowych
go�ci. Zmusi� si� do spokoju, a potem swobodnym krokiem wyszed� z kuchni, aby
ich
powita�, przywo�uj�c u�miech na pulsuj�ce wci�� bole�nie po ciosie Ateny usta.
W�r�d sze�ciorga nowo przyby�ych znalaz�a si� May Rattray i niezdarny, mniej
wi�cej
czternastoletni blondynek, kt�rego przedstawiono Carewe'owi jako Yerta. Gromadka
rozgadanych pa� oddali�a si�, dostosowuj�c do siebie nawzajem promienne blaski,
barwy i
perfumy i zostawiaj�c Carewe'a na jaki� czas sam na sam z ch�opcem. Vert
przyjrza� mu si� z
wyra�nym brakiem zainteresowania.
- Masz niezwyk�e imi� - zagadn�� Carewe. - Po francusku znaczy ono zielony,
prawda? Czy twoi rodzice...?
- To jest imi� Trev czytane wspak - przerwa� mu ch�opak, a na jego poro�ni�tej
meszkiem twarzy pojawi�a si� przelotnie wojownicza mina. - Nazwano mnie Trev,
ale
uwa�am, �e matka nie powinna mie� prawa wyboru imienia dla swojego syna.
M�czyzna
sam powinien sobie wybra� takie imi�, jakie zechce.
- Zgoda, ale ty, zamiast wybra� sobie dowolne imi�, wzi��e� to, kt�re nada�a ci
matka,
i je odwr�ci�e�... - Carewe urwa�, u�wiadamiaj�c sobie, �e wkracza na �liski
grunt
psychologii. - Napijesz si� czego�, Vert? - spyta�.
- Ob�d� si� bez alkoholu - odpar� Vert. - Ale prosz� si� mn� nie kr�powa�.
- Dzi�kuj� - powiedzia� szczerze Carewe.
Podszed� do barku i udaj�c, �e go porz�dkuje, pozosta� za kontuarem, ��opi�c
szkock�
whisky z samomro��cej si� szklanki. Potrzebowa� jakiego� wsparcia, �eby stawi�
czo�o
perspektywie wieczoru wype�nionego gr� w cytaty przeplatan� rozmowami z Yertem.
Do
powrotu pa� zd��y� wypi� po�ow� drugiej szklanki nie rozcie�czonego alkoholu i
nabra�
wiary, �e sprosta sytuacji. Co wi�cej, �e sprosta nawet Atenie, bo postanowi�
ju�, jak si� jej
odp�aci, i to srogo. Zjawi�o si� kolejnych czworo go�ci, zaj�� si� wi�c
obs�ugiwaniem przy
barku. Dwaj z nich - Bart Barton i Vic Navarro - byli ostudzonymi znajomymi,
niewiele od
niego starszymi, i kiedy pilnie im nadskakiwa�, usi�uj�c zorganizowa� grup�
przeciwnik�w
gry w cytaty, na �rodek pokoju wyst�pi�a Atena.
- Widz�, �e wszyscy maj� przy sobie projektory, a wi�c przyst�pmy do gry -
powiedzia�a absurdalnie brzmi�cym tonem mistrza ceremonii. - Na autora
najlepszego cytatu
czeka nagroda niespodzianka, przypominam jednak, �e wymagane s� wy��cznie cytaty
lekkie,
spontaniczne, a ka�dy przy�apany na cytowaniu opublikowanych tekst�w daje fant.
- Rozleg�y
si� ciche oklaski i pod kopu�� domu zawirowa�y postrz�pione barwne plamy z
regulowanych
przez go�ci projektor�w. W powietrzu zaroi�o si� od jaskrawych, pozornie
tr�jwymiarowych
liter i wyraz�w. Kiedy Atena wycelowa�a sw�j projektor, Carewe z j�kiem usiad�
za barkiem.
- Ja zaczn�, �eby was rozrusza� - oznajmi�a. W��czy�a aparacik i kilka krok�w
przed
ni� zawis�y w powietrzu jaskrawozielone litery sk�adaj�ce si� w napis: CO ZA
SENS
M�WI� PO FRANCUSKU, JE�ELI WSZYSCY CI� ROZUMIEJ�?
Carewe rozejrza� si� podejrzliwie po go�ciach, kt�rzy prawie wszyscy �miali si�
z
uznaniem, a potem jeszcze raz przeczyta� uwa�nie s�owa. Ich sens nadal mu
umyka�. Atena
nieraz wyja�nia�a mu, �e w grze w cytaty ca�a sztuka polega na tym, �eby wyj��
jaki� zwrot
lub zdanie z przyziemnego kontekstu zwyk�ej rozmowy czy korespondencji i
przedstawi� je
jako samodzieln� ca�o�� literack�, wytwarzaj�c w ten spos�b w umy�le czytelnika
fantastyczny przeciwkontekst. Nazywa�a to holografi� werbaln�, kompletnie go
dezorientuj�c.
Odk�d przed rokiem gra ta sta�a si� modna, unika� jej, jak m�g�.
- To bardzo dobre, Ateno, ale co powiecie na to? - rozleg� si� w p�mroku
kobiecy
g�os i w powietrzu, pod kopu�� domu, zawis�y nowe s�owa: WIEM TYLKO TO, CO
WYCZYTAM W ENCYKLOPEDIACH.
Niemal natychmiast potem rozb�ys�y kolejne dwa napisy, jeden czerwony, a drugi
topazowy: ALE� CI ROMEO I JULIA MIELI PECHA oraz TRZYMAMY TEN POK�J
ZAMUROWANY SPECJALNIE DLA PANA.
Carewe przygl�da� im si� niewzruszenie znad szklaneczki, a potem postanowi�, �e
si�
nie da. Wzi�� do r�k dwie butelki alkoholu i obszed� go�ci nalewaj�c im do pe�na
i zach�caj�c
do picia. Po kilku minutach nie rozcie�czony alkohol, kt�ry wypi�, wesp� ze
zm�czeniem,
g�odem i zapalaj�cymi si� plastycznymi napisami przenios�y go w �wiat pozbawiony
przestrzennej spoisto�ci. PROMIE� TO JEDYNE S�OWO, KT�RE ZNACZY PROMIE�,
poinformowa� go migocz�cy napis, kiedy sadowi� si� w grupie s�abo widocznych
go�ci
siedz�cych na pod�odze. CZY POWIEDZIA�BY� BEZ ZASTANOWIENIA, �E
PRZYPOMINAM CI WYDR�? - spyta� go kolejny napis. Carewe poci�gn�� jeszcze jeden
d�ugi �yk i nastawi� ucha, �owi�c tocz�c� si� w pobli�u cich� rozmow�.
Po chwili przesta� jej s�ucha� i rozejrza� si�, �eby zobaczy�, co robi Atena.
CZY TO
NIE POTWORNE? - zapytywa� napis w kolorze indygo, JEST BO�E NARODZENIE, A MY
TU UGANIAMY SI� ZA GWIAZDK�. Dostrzeg� sylwetk� siedz�cej samotnie Ateny,
widoczn� na tle padaj�cego od strony kuchni �wiat�a. �mia�a si� rozkosznie z
jakiego� cytatu,
tak jakby scena ma��e�ska, kt�ra rozegra�a si� pomi�dzy nimi wcze�niej, wcale
nie wytr�ci�a
jej z r�wnowagi. A wi�c dobrze, pomy�la�, skoro tak... Przeszkodzi� mu napis,
m�c�c jego
my�li. ZAMIAST OBOWI�ZKOWEGO SK�ADANIA WIZYT W BO�E NARODZENIE
POWINNO SI� PRZYJMOWA� GO�CI. Zamkn�� oczy, ale wyj�tkowo g�o�ny wybuch
�miechu sprawi�, �e szybko je otworzy�. POMY�LCIE, O ILE PR�DZEJ PODBITO BY
DZIKI ZACH�D, GDYBY KO�A WOZ�W OBRACA�Y SI� WE W�A�CIWYM
KIERUNKU.
- Chwileczk� - zwr�ci� si� zirytowany do s�siada. -- Co to znaczy?
- To aluzja do film�w, kt�re ogl�damy w Instytucie Historii... ach prawda, ty
zdaje si�
tam nie chodzisz? - powiedzia� Navarro.
- Nie.
- Ot� w starych filmach migawka kamery filmowej dawa�a cz�sto efekt
stroboskopowy, przez co widz mia� wra�enie, �e szprychy k� obracaj� si� w
niew�a�ciw�
stron�.
- I z tego si� wszyscy �miej�?
- Wiesz co, staruszku - powiedzia� Navarro klepi�c go po plecach. -Lepiej si�
jeszcze
napij.
Carewe us�ucha� rady, a barwne napisy poza obr�bem jego prywatnego, przyjaznego
�wiata mieszcz�cego si� w szklaneczce whisky dr�a�y, falowa�y i raptownie
opada�y,
zbiegaj�c si� w jego �wiadomo�ci... OPOWIEDZ MI WSZYSTKO O BOGU...
PRZYSZED�EM PO SW�J PRZYDZIA� PASTY DO BUT�W... CHCESZ ZROBI� ZE
MNIE ZERO?... A TYM USTRZELI�EM TEGO PAJ�KA... OSTATECZNIE MOG� BY�
UPRZEJMY, JE�ELI TO MI ZAOSZCZ�DZI WYDATK�W...
- Ja na przyk�ad uwa�am - perorowa� kto� - �e nie�miertelno�� sta�a si� dost�pna
zbyt
p�no, nie ma bowiem w�r�d nas pionier�w na miar� braci Wright, kt�rym mo�na by
przed�u�y� �ycie poza jego naturalne granice po to, �eby podziwiali rozw�j tego,
co
zapocz�tkowali...
...JESTEM W TEJ CHWILI NA ETAPIE BRODZENIA W SYROPIE...
PRAWDOPODOBNIE ZGIN�� W OBRONIE W�ASNEJ... �MIER� TO SPOS�B, W
JAKI NATURA KA�E NAM ZWOLNI� TEMPO...
- Zaraz, zaraz! - parskn�� z uraz� Carewe popijaj�c ze szklaneczki. -To ostatnie
jest
�mieszne. Czy to nie pow�d do dyskwalifikacji?
- Nasz nieoceniony Will - szepn�� Navarro.
- Je�eli mo�na przytacza� �mieszne zdania, to ja te� zagram - oznajmi� bez
zastanowienia Carewe, szukaj�c wzrokiem jakiego� wolnego projektora. Za jego
plecami
May i Vert �ciskali si� zapami�tale i wida� by�o, �e zupe�nie stracili
zainteresowanie gr�.
Carewe wzi�� projektor nale��cy do May, przyjrza� si� przez chwil� klawiszom i
zabra� si� do
uk�adania cytatu. W zadymionym powietrzu wypisa� s�owa: SPOS�B NA OD�R Z UST -
NATYCHMIASTOWA �MIER�.
- To za bardzo podobne do ostatniego - zaprotestowa�a Hermina, kt�rej czerwona
posta� majaczy�a po jego lewej r�ce. - Poza tym, sam to przed chwil� wymy�li�e�.
- A w�a�nie �e nie! - wykrzykn�� triumfalnie Carewe. - S�ysza�em w programie
tr�jwizji.
- W takim razie to si� nie liczy.
- Tracisz tylko czas, Hermino - zawo�a�a Atena. - Will jedynie wtedy ma
przyjemno��
z gry, kiedy �amie jej zasady.
- Dzi�kuj� ci, kochanie - powiedzia� Carewe zginaj�c si� w jej stron� w
przesadnie
niskim uk�onie. Ty i ja rozgrywamy mi�dzy sob� inn� gr�, pomy�la� zagniewany, i
jej zasady
z�ami� r�wnie�.
Rankiem, kiedy nerwy wprawia�o mu w dr�enie widmo pokonanego kaca, ogarn�� go
wstyd z powodu w�asnego zachowania na przyj�ciu wydanym przez Aten�, niemniej
jednak
nie os�ab� w postanowieniu, �e jej dokuczy.
Rozdzia� trzeci
Oba pistolety do zastrzyk�w podsk�rnych spoczywa�y w czarnym futerale, w fa�dach
tradycyjnie purpurowego aksamitu, a lufa jednego z nich oblepiona by�a naoko�o
czerwon�
ta�m� samoprzylepn�. Barenboim postuka� w oznakowan� rurk� starannie
wypiel�gnowanym
paznokciem.
- Ten dla ciebie, Willy - oznajmi� rzeczowo. - Umie�cili�my �adunek w
najzupe�niej
typowym pistolecie, �eby po fakcie nikt nie dopatrzy� si� czego� niezwyk�ego. Po
u�yciu
zerwij ta�m�.
Carewe skin�� g�ow�.
- Rozumiem - powiedzia�. Zatrzasn�� futera� i wsun�� go do sakwy.
- To na razie tyle. A zatem wyje�d�asz teraz na trzy dni w g�ry na sw�j drugi...
mmm... miodowy miesi�c, a ja tak wszystko za�atwi�em, �e po powrocie kierownik
laboratorium biopoezy zwr�ci si� do ciebie z pro�b�, �eby� osobi�cie
skontrolowa� pewne
posuni�cia bud�etowe na Prze��czy Randala. Mo�na powiedzie�, �e zapi�li�my
wszystko na
ostatni guzik, nie uwa�asz?
Barenboim rozpar� si� w wielkim fotelu, a� stercz�cy brzuch podjecha� mu do g�ry
pod fa�dami tuniki. Pod mask� dwustuletniego opanowania jego bezw�osa twarz
swoj�
g�adko�ci� i nieodgadnionym wyrazem przypomina�a oblicze porcelanowego Buddy.
- Nie mam �adnych zastrze�e�.
- Spodziewam si�, Willy, masz przecie� ogromne szcz�cie. Jak zareagowa�a twoja
�ona, kiedy jej o tym powiedzia�e�?
- Nie mog�a wprost uwierzy� - odpar� Carewe ze �miechem, staraj�c si�, �eby
zabrzmia� on mo�liwie naturalnie. Od pr�by podzielenia si� z Aten� t�
wiadomo�ci� min�y
ju� cztery dni i od tamtej pory tkwili w sid�ach t�ej�cej szybko jak bursztyn
goryczy,
niezdolni zbli�y� si� do siebie ani porozumie�... Wprawdzie zdawa� sobie spraw�,
�e
zachowuje si� jak dziecko, pragn�� jednak ukara� Aten� za to, �e obna�y�a jego
dusz�,
odp�aci� jej za przest�pstwo polegaj�ce na tym, �e zna go lepiej ni� on sam
siebie. Wobec
nieub�aganej nielogiczno�ci ich wewn�trzma��e�skiej rywalizacji m�g� tego
dokona� tylko w
jeden spos�b, a mianowicie udowodni�, �e nie mia�a racji, nawet je�eli j� mia�a.
Postanowi�
nie m�wi� Atenie o wynalezieniu substancji E.80 wiedz�c, �e b�dzie si� m�g�
p�niej
usprawiedliwi� ze swego post�powania wobec niej konieczno�ci� zachowania �cis�ej
tajemnicy.
- A wiec dobrze. Pozostawiam teraz wszystko w twoich r�kach, Willy. Wr�cisz do
swojego biura i przez jaki� czas nie b�dziesz si� ze mn� kontaktowa�. Jeden z
nas, Manny
albo ja, skontaktuje si� z to