5383

Szczegóły
Tytuł 5383
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5383 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5383 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5383 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

EWA PO�PIECH upadek anio�a W�zek jest szeroki, roz�o�ysty, porusza si� na czterech k�kach z niezale�nym zawieszeniem i nap�dem, jak pojazdy lunarne. Ma fotel lotniczy, akumulatory, przek�adnie, nasuwany kask, klawiatur� z podgl�dem, przewody... Bardzo stabilny. Trudno taki w�zek przewr�ci�. Zw�aszcza, je�li si� jest sparali�owanym, nie ma si� w�adzy w nogach. I dopiero niedawno na tyle si� odzyska�o czucie w r�kach, �e mo�na nimi wykonywa� najprostsze czynno�ci. Dobrze, �e w og�le przetrwa�. Jego luksusowe awioskrzyd�o, zwane potocznie angel wing, zagarn�� front burzowy. Wynios�o go, a potem wessa�o. Skrzyd�o wpad�o w korkoci�g i kapotowa�o na wzg�rzu zaro�ni�tym m�odymi brz�zkami, kt�re przej�y uderzenie. Niemniej Dawida wyrwa�o z uprz�y. Jego cia�o przekozio�kowa�o w powietrzu kilkana�cie metr�w, zanim si� obsun�o po zboczu. Tylko to zbocze go uratowa�o. Nie roztrzaska� si�. Mia� wprawdzie po�amane prawie wszystkie ko�ci, wgniecion� czaszk�, powa�ne obra�enia wewn�trzne, poszarpane mi�nie, ale pozosta� w jednym kawa�ku, w jednym krwawi�cym worze mi�sa. Tylko d�ugie w�osy wraz ze sk�r� zdar�o mu z g�owy, jakby go oskalpowano. Ekipa helikoptera ratunkowego otoczy�a go energetycznym kokonem. Zd��y�a w ostatniej chwili. Gdy po niezmierzonym czasie - nie chciano mu powiedzie�, jak d�ugo to trwa�o - ockn�� si�, nie czu� �adnego b�lu, raczej co� w rodzaju odr�twienia. Nie widzia�, nie s�ysza�. Wiedzia� jedynie, �e jest. Nie mia� cia�a. P�uca jednak jakby pracowa�y i dzia�a� uk�ad trawienny, bo odnosi� niejasne wra�enie, �e oddycha - wdychane powietrze d�awi�o go i piek�o, wyr�nia� wciekaj�ce w cia�o krople orze�wiaj�cego p�ynu. Serce bieg�o czysto i rytmicznie. Zacz�� odczuwa� zimno, twardy dotyk wbitych we� igie�, ucisk oblepiaj�cych go elektrod. Trzymano go w aparaturze. Nagle Dawid zacz�� s�ysze�. Najpierw dudnienie pustki. Potem �wist rozdzieranego powietrza. Wreszcie co� zaszumia�o, ucich�o, zn�w zaszumia�o. Rozleg� si� turkot, kt�ry przeobrazi� si� w charakterystyczny warkot krztusz�cego si� lotniczego silnika... Nasta�a �ywa cisza. Kto� co� chyba m�wi�. Dawid nie rozr�nia� s��w. Bezs�ownie wiedzia�, �e, zapewne, jak to w takich przypadkach bywa, kobiecy, ciep�y g�os zapewnia solennie o jego cholernym szcz�ciu. I �e kuracja przebiega nad wyraz pomy�lnie, �e wyjdzie z tego wszystkiego ju� nied�ugo, nie tylko ca�y i zdrowy, nawet sprawniejszy ni� by� przedtem, �e b�dzie poniek�d m�odszy. Sk�adaj� mnie zatem z syntetycznych lub organicznych cz�ci - u�wiadomi� sobie z przera�eniem, wci�� poza s�owami. Nie zamierza� sta� si� cyborgiem. Nawet bio- cyborgiem. Czu� do tych twor�w niepohamowany, religijny wstr�t. Atrapy. Tyle to i on potrafi. Od dzieci�stwa brzydzi� si� protezami. Ca�ymi tygodniami hodowa� niegdy� u�amany z�b, a� w ko�cu musia� go skr�ci�. "Wola�bym by� �lepcem ni� mie� sztuczne oko" - powiada�. Co prawda, na wszelki wypadek, m�wi� o jednym oku. - Cyborgiem? - zdziwi� si� lekarz, gdy p�niej Dawid zwierzy� si� ze swych obaw. - Nie te czasy. Co prawda, by�e� cyborgiem, kiedy le�a�e� w inkubatorze reanimacyjnym. Nie, to nie jest zwyk�e klonowanie. Chodzi nam o to, aby� regenerowa� si� biologicznie wewn�trz w�asnej aury. Tobie te� chyba zale�y na zachowaniu osobowo�ci? Dlatego wybudowali�my pawilon wok� miejsca twojego upadku. Tam, gdzie osobowa emanacja by�a najsilniejsza. Technologicznie nie przekroczyli zatem pierwszej duszy - podpowiedzia�o co� Dawidowi. Dlatego nie uda�o si� nawi�za� kontaktu z tamtym przedhistorycznym cz�owiekiem, kt�rego wysuszone i zamarzni�te cia�o znaleziono kiedy� na lodowcu alpejskim. - Gdyby reinkarnacja okaza�a si� prawd�, w co w�tpi� - doda� medyk, jakby odpowiadaj�c Dawidowi - m�g�by� pogubi� si� we wcieleniach. I wyobrazi� si� sobie, jako, na przyk�ad, jaki� fanatyczny mnich z wiek�w ciemnych. Albo co� zupe�nie innego. To by�aby heca. Wkraczamy w drug� dusz�? - zastanowi�o si�co� w Dawidzie. - Chyba nie �a�ujesz, �e b�dziesz znowu sob�? - perorowa� lekarz, jakby pr�bowa� zagada� w�tpliwo�ci. - By�e�, podobno, ca�kiem do rzeczy. Tak - przytakn��, na nieme pytanie Dawida. - Tak. Niegdy� uwa�ano, �e terapia, jakiej ci� poddali�my, otwiera si� na metafizyk�. Poniek�d sam siebie materializujesz... Dawid zobaczy� najpierw dalekie przedmioty. �cian�, wisz�ce na niej szare, a po chwili ju� barwne litografie, okno, draperie... Wraca� mu wzrok, jakby rozja�nia� si� ekran telewizyjny. Znajdowa� si� nie na sali szpitalnej, czego si� spodziewa�, lecz w gustownie urz�dzonym saloniku. Potem jego �renice akomodowa�y si�. Widzia� otaczaj�ce go sprz�ty. Stylowe krzes�a, st� z pi�cioramiennym �wiecznikiem, co� w rodzaju sztalug z p�kolistym ekranem stereomonitora. Ale wci�� nie mia� cia�a. Tylko powieki. Przez kilka godzin zaciska� je i unosi�. �wiat wtedy wyskakiwa� z cienia i z m�enia jak kr�lik z kapelusza. Potem si� chowa�. Dawida to intrygowa�o. Nie m�g� poruszy� g�ow�, tylko nad ga�kami ocznymi ju� panowa�, wodzi� oczyma po pomieszczeniu. Realno�� nie ustali�a si� jeszcze, pulsowa�a. Kontury rzeczy to zaciera�y si�, to nabiera�y ostro�ci. Najtrudniej przychodzi�o mu z lud�mi. Ich sylwetki wyodr�bnia�y si� z b��kitniej�cych smug mg�y dopiero po kilkunastu minutach . Pocz�tkowo jego zmys�y dzia�a�y osobno. Albo widzia�, albo s�ysza�. Na przemian. Nie potrafi� si� skoncentrowa�. W ko�cu jednak fonia i wizja zsynchronizowa�y si�. Rzeczywisto�� scali�a. Poczu� te� sk�r� na twarzy, grub�, uciskaj�c� jak gumowa maska. Dotar�a do� wo� amoniaku, wyczuwa� jego ostry kwa�no-gorzki smak. Z minuty na minut� wy�ania� si� z ciep�ego, czarnego, asensorycznego p�ynu. Odbiera� ze �wiata bod�ce. Wci�� by� jednak niematerialnym receptorem. Zacz�� si� ba�. To by�a jednak samotno��, pustka w�r�dgwiezdna; by� pewien, �e si� poci z panicznego strachu. Podano mu chyba �rodki uspokajaj�ce, bo nieoczekiwanie si� odpr�y�. Spokojnie obserwowa�, co si� z nim i wok� niego dzieje. By�. By� bezw�adny. Znajdowa� si� w jakim� saloniku, po kt�rym, jak przypuszcza�, krz�ta� si� cicho personel medyczny... Kobieta w zwiewnej, letniej sukience (a zatem wiosna min�a?). Dawid patrza� i s�ucha�, co ona robi. Aha, m�wi�a. Przez chwil� delektowa� si� jej d�wi�cznym g�osem jak wokaliz�. Potem s�owa zacz�y si� odnajdywa� w odpowiednich neuronach, bo Dawid zacz�� je rozr�nia� i rozumie�. A wi�c rzeczywi�cie mia� wypadek. I cholerne szcz�cie. I kuracja przebiega nad wyraz pomy�lnie. Wszystkie organy wewn�trzne i cia�o ju� si� regenerowa�y, goi�y. Teraz powoli w��cza si� system nerwowy. Geny wi���ce poprzez synapsy pracuj� powoli. Troch� to jeszcze potrwa. Nie trzeba si� niecierpliwi�. Po�piech pi�kno�ci szkodzi... OK? Sam m�g� tak� tyrad� wyg�osi�. Mrugn�� porozumiewawczo powiek�. Lew�. Zauwa�y�a. - To �wietnie, Dawidzie - powiedzia�a. - By�am pewna. Od jutra zaczniemy �wiczy� rozmow�. Nie b�dziesz musia� mruga� na "tak" lub na "nie" albo nadawa� Morsem. To jest psychowid - wskaza�a r�k� na sztalugi z wypuk�� soczew�. - Czyta�e� o tym. Dawid dla odmiany przymkn�� praw� powiek�. Roze�mia�a si�. Pomacha�a do niego d�oni� i odesz�a. Dawid ze zdziwieniem stwierdzi�, �e te� woli by� sam. Wodzi� wzrokiem po pomieszczeniu, przymyka� i otwiera� oczy. W�a�ciwie o niczym konkretnym nie my�la�. My�la�o si�! I zauwa�y� dziwne zjawisko, jego pole widzenia nie wype�nia�o ca�ej przestrzeni. By�o zaokr�glone po brzegach. U�wiadomi� sobie, �e dzieje si� tak tylko dlatego, �e nie mo�e obraca� g�ow�. Ostro�nie zacisn�� powieki. Gdy znowu otworzy� oczy, okno zosta�o zas�oni�te zielon� kotar� w pawiowe, fluoryzuj�ce wzory, a w pokoju pali�o si� przy�mione �wiat�o. Noc, pomy�la�. I zacz�� wpatrywa� si� w �cian�. Jakby przegl�da� si� w �cianie. Pojawi�a si� przed nim jaskrawa purpurowa plama. A potem co� jakby jej cie�, matowy, ale te� barwny, poci�gaj�cy. Kleksy, faluj�c wypustkami, przesuwa�y si� po �cianie i znika�y na skraju jego prawego oka. Potem pojawi�y si� dalsze plamy, o r�nej wielko�ci, te� monochromatyczne, we wszystkich odcieniach t�czy. Dawid obserwowa� je z rosn�cym zainteresowaniem. To nie by�y zwyk�e refleksy �wietlne. Wolno ko�ysz�c si�, sun�y przez pole widzenia, odbija�y od jego granic, wreszcie przepada�y. Niekt�re p�ka�y wcze�niej, rozpadaj�c si� na pe�zaj�ce krople, przypomina-j�ce plemniki. Wtedy Dawida ogarnia� niepok�j i zaczyna�a go bole� g�owa. Powidoki - doszed� do wniosku. M�j o�rodek widzenia w m�zgu programuje si�, st�d zapewne to wra�enie, �e wy�wietlam oczyma na �cianie barwne plamy. R�nobarwne kleksy wci�� kr��y�y mu przed oczyma. Gdy zachodzi�y na siebie, powstawa� bia�y, lekko pr��kowany kr�g. Wtedy Dawid czu� ulg�. Min�y dwie godziny. Dawid nauczy� si� rozpoznawa� wskaz�wki na tarczy stoj�cego na stole zabytkowego zegara podtrzymywa�a j� figurka kobiety. Przygl�daj�c si� uwa�nie kleksom, odkry�, �e niekiedy przypominaj� mu kszta�ty kwiat�w, zwierz�t, gestykuluj�cych ludzi... Jak w starym te�cie Roschacha. Bia�e ko�a te� zaczyna�y si� wype�nia�. Dawid ze zdumieniem stwierdzi�, �e wewn�trz tych k� tworz� si� mandale. Gdy taka koncentryczna mandala migota�a mu przed oczyma, czu� si� niemal szcz�liwy. To s� ju� sny - uprzytomni� sobie. Sny, a cho�by korzenie sn�w. Wracam do zdrowia. �ni�, ale nie spa�. Do�wiadcza� dw�ch rodzaj�w bezsenno�ci. Jedna z nich by�a �agodna, swojska; po prostu nie chcia�o mu si� spa�, marzy� na jawie. Druga przypomina�a atak serca. Nawet sny z niej pierzcha�y. Mia� wtedy wra�enie, �e spada w otch�a�. Jak zwykle przysz�a psycholog. Uczyli si�. Po jakim� czasie umia� wywo�ywa� my�lami na psychowidzie proste zdania. Wymaga�o to, co prawda, koncentracji i wysi�ku - gdy odwraca� uwag�, wyrazy zamazywa�y si�, jakby bazgra�o dziecko. A nawet, zapewne dzi�ki wolnym skojarzeniom, na ekranie pojawia�y si� nieprzewidziane s�owa i zdania. Zagapi� si� kiedy� na swoj� interlokutork�, tym razem przyby�a na rozmow� w rozchylonej na piersiach bluzce. "Ale dupa..." - zamajaczy�o na monitorze. Lekarka pogrozi�a palcem. Dawid zastanawia� si� p�niej, jak daleko mo�e udaj�c roztargnienie, posun�� si� w tych my�lowych komunikatach. By�a w ko�cu lekarzem, musia�a co� wiedzie� o niekontrolowanych pop�dach i nieszczelno�ci superego. Telepatyczna werbalizacja szybko jednak Dawida m�czy�a. �atwiej mu przychodzi�o wy�wietla� obrazki, kt�re zazwyczaj przypomina�y niedbale wywo�ane fotografie. Dawid zauwa�y�, �e jego stany emocjonalne specyficznie zabarwiaj� ekran. - Wyg�osz� kiedy� sensacyjny odczyt o aktywnej kolorystyce uczu� - pomy�la�. - Dotychczas pisywali o tym albo arty�ci, albo psycholodzy percepcji. Tylko automaty stawia�y niezrozumia�y op�r jego my�lowym poleceniom. - Wybacz, Dawidzie - t�umaczy� si� m�czyzna w p��ciennych spodniach i swetrze . - Musieli�my tu na�o�y� pewne ograniczenia. Nie wiemy, czy posiadasz ju� dostateczn� orientacj� przestrzenn�. M�g�by� co� zwali� sobie na g�ow�. Telepatyczne prowadzenie instrument�w o wielu stopniach swobody w og�le jest trudne i wymaga d�u�szego treningu... Telepatyczne prowadzenie instrument�w, telepatyczne projekcje... - nagle Dawid u�wiadomi� sobie, �e to jest co� zasadniczo innego ni� sterowanie za pomoc� pr�d�w czynno�ciowych przestrzeni� wirtualn�. Znajduj� si� w ultranowoczesnej klinice - pomy�la�. Albo by�em przez wiele lat nieprzytomny. Ciekawe, ile. Musieli strzyc mnie i goli�, obcina� mi paznokcie. Inaczej wygl�da�bym jak yeti - pomy�la�, i to go roz�mieszy�o. Szkoda, nawet B�g nie szuka�by mnie w�r�d ma�polud�w. - Rozg�cili�my ci tak�e odtworzenia holograficzne - kontynuowa� ten w p��ciennych portkach. - Uwolnione z psychokinetycznej uwi�zi poruszaj� si� chaotycznie, maj� bardzo nieregularne napi�cia powierzchniowe. Zetkni�cie si� z takim czterowymiarowym autofantomem bywa do�� przykre. Po silnym elektrostatycznym wy�adowaniu d�ugo piecze sk�ra. Wygl�da�o wi�c na to, �e Dawid, poza coraz sk�adniejsz� rozmow� czy te� korespondencj�, poza regulowaniem o�wietlenia, zmian� program�w w wizjerze, manipulacj� ustnikiem pokarmowym itp. - mia� pozosta� unieruchomiony. Niedoczekanie, moje wy ludziki - pomy�la�. Wraca�o mu cia�o. Po paru tygodniach kr�ci� g�ow�, unosi� ramiona, zgina� palce... Sk�ra na twarzy zmi�k�a. Odr�s� mu albo unerwi� si� j�zyk. Potrafi� ju� bucze�. Napina� te� i rozkurcza� mi�nie brzucha.... Nie pozwolono mu wszak�e korzysta� z lustra. - Widujesz, Dawidzie, nocami swoje to�samo�ciowe mandale - t�umaczono. - To ci powinno na jaki� czas wystarczy�. Nie tylko wiesz, teraz ju� do�wiadczasz psychicznie, �e jeste�. A tak prawd� powiedziawszy, mi�nie twarzy masz wci�� zwiotcza�e i wygl�dasz do�� g�upkowato. Po co ci to widzie�. Wasze niedoczekanie - wzdrygn�� si� Dawid. Z nies�ychan� odraz� uprzytomni� sobie, �e jest sta�e ogl�dany. Badali go neurotomografem, kroili go te� zapewne, zagl�dali mu do �rodka jak lalce. - No, dobrze - pomy�la�. - To by�o nie do unikni�cia. Ale dlaczego mi to wszystko tak szczeg�owo t�umacz�? Do czego chc� mnie przygotowa�? Sadzano go teraz na w�zku, w fotelu lotniczym. Dok�adnie takim, jaki mia� wtedy, gdy lecia� na skrzydle. W�zek posiada� k�ka i nap�d, Dawid swobodnie kr��y� po salonie. Nie lubi�, mimo nam�w, wygl�da� przez okno. Rozci�gaj�cy si� na zewn�trz las wydawa� mu si� dziwnie ponury i... znajomy. Wola� obserwowa� swoje r�ce i przykryte wzorzystym pledem bezw�adne nogi. Nieustannie, zgodnie z lekarskim zaleceniem, wyobra�a� sobie, wymy�la� swoje dawne cia�o. Przyzwyczai� si� do oplataj�cych go przewod�w i membran. M�czyzna i kobieta w b��kitnych kitlach stali przed weneck� �cian� i spogl�dali gdzie� na d�. - Wizja korpuskularna. Uda� ci si� ten salonik, Cleo - odezwa� si� m�czyzna. - Bardzo stylowy i przytulny. Dawid, �e tak si� wyra��, chyba dobrze si� w nim czuje? - On jest przekonany, �e odzyskuje motoryk� i czucie organiczne, bez zewn�trznego wspomagania - odpowiedzia�a kobieta troch� nie na temat. - Nie rozumiem, dlaczego mu na tym tak zale�y. - Pyta�, jak d�ugo to potrwa? - zainteresowa� si� m�czyzna. - Wci�� o to pyta. Wyja�ni�am mu, poniek�d zgodnie z prawd�, �e neurony odtwarzaj� si� wolno. I na razie dotarli�my tylko do strefy l�d�wiowej. "To znaczy, �e jeszcze nie mam w ciele bezpo�rednich biologicznych po��cze�?" - krzykn�� i, przy okazji, zaskoczy�y mu mi�nie twarzy. - Brawo - rzek� lekarz. - Doczeka si� wi�c swojego zwierciad�a. I co jeszcze? - Bardzo si� niecierpliwi. Chce jak najszybciej odzyska� w�adz� w ca�ym ciele. Jakby tutaj nie czu� si� bezpiecznie. Najprawdopodobniej to uraz powypadkowy. - B�dzie chodzi�? Dobry Bo�e. Trudno mi to sobie wyobrazi�. Pewnego dnia ucieknie. - Przyswaja ju� p�ynne pokarmy, trawi. Wkr�tce stanie si� energetycznie samowystarczalny. - A projekcje materialne? Przecie�, na dobr� spraw�, Dawidowi nie jest potrzebny ani psychowid, ani psychokreator. Wyobra� sobie wypu�ci swoje stwory pomi�dzy ludzi. One nie ulegaj� zas�onowej anihilacji. - S� jednak nietrwa�e. Nie od razu do ko�ca, jednak�e wyczerpuj� si� - wyja�ni�a Clea. - Gdy Dawid zantropomorfizuje si� ostatecznie, przypuszczalnie sam je wessie. - Wtedy nie trzeba ju� b�dzie wci�� po nim sprz�ta� tych obrzydliwych popsychicznych �u�li? - zapyta� lekarz. - Zastanawiamy si� nad tym - odpar�a w zamy�leniu. - Z Dawidem dziej� si� dziwne rzeczy. Czego� tu nie rozumiemy. Na poziomie l�d�wiowym natrafili�my na blokad�. - Jajowody? Uk�ad rozrodczy? Je�li ma sta� si� pe�nosprawnym cz�owiekiem, powinien mie� jaja. Chryste Panie. - Nie wiem - szepn�a kobieta. - Nie wiem, czy w og�le b�dzie p�odny. Ty jednak Dawida nie lubisz. - Zaczynam si� go ba� - powiedzia�. - A ja mu ufam - odpar�a. - Jest bardzo inteligentny i du�o o sobie wie. Mo�e za du�o. Ufam, �e wytrzyma. Dawid za�ama� si� jednak. Kiedy po kilku miesi�cach, mimo intensywnych trening�w, regeneracja nie rozwija�a si�, popad� w apati�. Jego komunikaty na monitorze - bo m�wi� sam wci�� nie m�g�, a dra�ni� go g�os czytaj�cego komputera, a nawet syntetyzatora krtaniowego - sta�y si� m�tne i chaotyczne, jakby coraz cz�ciej co� nadawa�o niezrozumiale, za niego. Ekran pulsowa� postrz�pionymi, przygaszonymi barwami emocji, przecinanymi przez spl�tane jaskrawe zacieki. Ma�e mandale, kt�re ju� zaczyna�y si� ��czy�, znowu zamienia�y si� w kleksy i bole�nie p�ka�y. Pr�bowa� wzi�� si� w gar��, ale coraz cz�ciej traci� panowanie nad sob�. - Dezintegracja pozytywna - odpowiedzia�a lekarka na jego udr�czone spojrzenie. Lekarze chyba jednak naprawd� uznali, �e jego psychika si� rozwija, bo kt�rego� dnia przyzwolili mu na materializacje przestrzenne. Psychokreator zacz�� modelowa� holofantomy i wypuszcza� je do saloniku. Do pewnego czasu by�y to dla Dawida nader krzepi�ce halucynacje. Ale odk�d za�ama� si�, po pomieszczeniu rozpe�z�y si� koszmary. Biega�y dwug�owe �yrafy, lata�y krzewy, trzepocz�c p�atkami fioletowych kwiat�w, stada potr�jnych oczu t�uk�y si� o szyb� okienn� jak �my... Gdy przywo�a� d�wi�ki, zahucza�a wielka pszczo�a - bielik, zawy� sze�cionogi bia�y wilk, krokodyl - albinos z trzaskiem rozgniata� ogonem wielkie kryszta�y onyksu, z kt�rych ciek�o, sycz�c, �wiat�o czy te� mleko... Wa��sa�a si�, stukaj�c, jaka� posta� w opo�czy, mia�a po dwie przeciwstawne pary r�k i n�g... Wszystkie te stwory patrzy�y na Dawida. Tylko ludzie, kt�rzy tutaj te� si� niekiedy pojawiali, byli zawsze, jak cienie, odwr�ceni. To by�o zastanawiaj�ce. Pomy�la�, co stanie si� z tym emitowanym przez niego paskudztwem, gdy on za�nie. "We �nie i w marzeniach przerabiamy wszystkie wcze�niejsze zadania ludzko�ci" - przypomnia� sobie zdanie ze starej ksi��ki. - "Tyle �e moje zjawy s� przedludzkie! Jakby pochodzi�y jeszcze z przymiarek do Genesis. I jeszcze nie dotar�y do mnie". Min�� kolejny miesi�c. Post�p�w w leczeniu nie by�o. Dawid uzna�, �e go oszukiwano, �e ju� na zawsze zostanie przykuty do w�zka. On, kt�ry ca�e �ycie by� w ruchu, biega�, p�ywa�, wspina� si�, nurkowa�, przemierza� pustkowia, uprawia� sztuk� walki... Nie chodzi�o mu o fizyczn� sprawno��. Raczej o owe uszcz�liwiaj�ce zm�czenie cia�a po wyczynie sportowym. O bycie naturalnym cz�owiekiem. Zapragn�� zem�ci� si� na swoich fa�szywych wybawicielach. Skupi� si�, powo�a� posta� lekarki. Fantom od pocz�tku stawia� mu op�r, nie chcia� si� wcieli�. W ko�cu Dawid go przem�g�. Kobieta sta�a teraz przed nim, nieruchoma, jak wtedy, gdy mia�a rozpi�t� bluzk�, gdy po raz pierwszy dostrzeg�, �e ona jest poci�gaj�c� kobiet�. Jak wtedy, gdy wy�wietli� owe "Ale� dupa..." Nagle zjawa si� u�miechn�a. To Dawida rozjuszy�o. Najwyra�niej drwi ze mnie - pomy�la�. Drwi w �ywe oczy. Jestem tylko kr�likiem do�wiadczalnym. Mo�e ten niedow�ad te� by� zamierzony? Spr�bowa� lekark� upokorzy�. Wyobrazi� sobie, �e zdziera z niej ubranie. Nie udawa�o mu si� to. Wtedy j� podpali�. Figurka kobiety zaj�a si� ogniem, kt�ry narasta�, ciemnia�, sypa� iskry. Potem ci�g gor�cego powietrza uni�s� ten p�on�cy, wymachuj�cy r�kami i nogami, fantom raz po raz przes�aniany jaskrawymi j�zorami d�ugich, roz�arzonych w�os�w i rozmaza� na suficie. Na bia�ej p�aszczy�nie wyst�pi�a czarna, t�usta plama sadzy. Dawid rozp�aka� si�. Szlocha� i �zy �cieka�y mu z twarzy, na szyj�, na tors, na brzuch, na nogi... Na nogi?! Paradoksalne wra�enie, bo nogi mu przecie� jeszcze nie o�y�y. Od tej pory przesta� si� buntowa�. Potulnie wype�nia� zalecenia medyczne. Lekarka zachodzi�a do niego rzadko, by�a mu najwyra�niej niech�tna. Nic dziwnego, holofantomy s� realne, substancjonalne, mo�na je utrwala�. Opiekuj�cy si� nim medycy maj� przecie� podgl�d. Musia�a wi�c wiedzie�, co uczyni� jej replice. Uspokoi� si�. Ale ju� nie mia� si�y d�u�ej walczy� o uzdrowienie, a nie pogodzi� si� z kalectwem. Zacz�� si� regres somatyczny. Kt�rego� dnia pokazano mu archiwalny film o Hawkinsie, genialnym fizyku z ko�ca dwudziestego wieku. Ten cz�owiek nie podda� si�, chocia� by� niemal ca�kowicie sparali�owany i m�g� porusza� tylko palcami jednej r�ki, kt�rymi obs�ugiwa� do�� prymitywny komputer. Dawid wtedy w�ada� ju� tylko praw� r�k� i tu�owiem. Film go tak bardzo przej��, �e postanowi� podj�� ostatni� pr�b� powrotu do �wiata ludzi. Hawkins matematycznie udowodni�, �e powstanie Wszech�wiata wcale nie wymaga�o "hipotezy Boga" czy te� jakiej� "niezmiennej kosmologicznej". Dawid jednak, po miesi�cach udr�ki, szamotania si� pomi�dzy - r�wnie niewa�nymi - nadziej� i rozpacz�, sta� si�, je�li ju� nie mistykiem, to okultyst�. Przypomnia� sobie przeczytane w m�odo�ci opowiadanie o duchu, kt�ry wychodzi� z czwartego wymiaru i do� wraca� po przybraniu odpowiedniej pozy i wykonaniu kilku rytualnych gest�w. By� mo�e to prawda - my�la� Dawid. Nie mam nic do stracenia. By� mo�e rzeczywi�cie istnieje takie kr�te, tunelowe przej�cie pomi�dzy wymiarami czasoprzestrzeni, a wi�c tak�e pomi�dzy tera�niejszo�ci� i przesz�o�ci�. Je�li zatem odtworz�, powt�rz� dok�adnie tamten sw�j lot po wypadni�ciu z uprz�y, zanim uderzy�em o ziemi�, by� mo�e otworzy si� furtka w deterministycznym, termodynamicznym murze i czas dla mnie si� cofnie. Tym razem nie zlekcewa�� chmury burzowej i zdo�am opanowa� stery! Chocia� jego bezw�adny lot trwa� kilka, najwy�ej kilkana�cie sekund, Dawid przypomina� go sobie w najdrobniejszych szczeg�ach. Nie straci� wtedy przytomno�ci i wydawa�o mu si�, �e rzeczywi�cie leci straszliwie wolno; najprawdopodobniej w takich sytuacjach percepcja gwa�townie przyspiesza. Najpierw nios�o go g�ow� naprz�d, potem nogami do g�ry, przekr�ci� si� na prawy bok, kozio�kowa�..., gdy zacz�� opada�, ogarn�a go dziwna euforia itd. Ca�ymi godzinami analizowa� tamto zdarzenie. W ko�cu podzieli� je na 72 sekwencje. Pozosta�o teraz wypa�� z w�zka i, upadaj�c, �wiczy� sekwencj� za sekwencj�, aby po nabraniu nawyk�w odtworzy� ca�o�� lotu. �atwo to m�wi�, ale w�zek jest ci�ki i stabilny, on sam za� do po�owy sparali�owany. Tyle tylko, �e ju� bez trudu rozpina� przytrzymuj�ce go pasy. D�ugo trwa�o, zanim miarowymi ruchami tu�owia rozko�ysa� amortyzowany w�zek. Wychyli� si� wtedy raptownie na praw� stron�. Wypad�. Zanim zwali� si� na pod�og�, uda�o mu si� zrealizowa� pierwsz� sekwencj�. Upad�. Wbiegli piel�gniarze i usadowili go z powrotem na w�zku. Od tej chwili Dawid, ilekro� pozostawa� sam w pokoju, przewraca� w�zek, wypada� na pod�og� i odtwarza� kolejn� sekwencj�. Nie zastanawia� si�, dlaczego mu w tym nie przeszkadzano. Par� razy solidnie si� pot�uk� i zak�adano mu opatrunki. Zwichn�� nadgarstek, kiedy indziej rozkrwawi� nos; p�k� mu te� �uk brwiowy. Wielokro� zrywa� przewody. Zawsze, bez najmniejszych wyrzut�w, wsadzano go na fotel i zostawiano w spokoju. Nikt o nic specjalnie nie wypytywa�. Wiedzia�, �e jest obserwowany. - Prosz� na siebie uwa�a� - powiedzia� tylko lekarz podczas rutynowego obchodu. - Kiedy� Pan jednak zrobi sobie krzywd�. Nie wiedz� - pomy�la� Dawid. Maj� jednak poczucie winy. Po miesi�cu przerobi� ju� dwie trzecie sekwencji, dotar� do najwy�szego punktu paraboli. By� zm�czony, poobijany, ale szcz�liwy. Odt�d b�dzie ju� tylko spada�, a wtedy spada� w ekstazie. W�a�ciwie to trwa�, a Ziemia nadlatywa�a na niego. Najpierw by�a b�yszcz�cym punktem. Po chwili b��kitnym globem. W ko�cu otworzy�a si� przed nim i przygarn�a jak syna powracaj�cego z wojny. - Znowu przewr�ci� si� - powiedzia� lekarz, zerkn�wszy na �cian� weneck�. - Po co on to robi? Nie mo�emy temu zapobiec? - Nie powinni�my. Jemu o co� chodzi. To nie jest zwyk�e wo�anie o pomoc. To by�oby najprostsze. I najsmutniejsze. Mo�e chce prze�ama� blokad� l�d�wiow�. - I mie� dzieci? - Nie �artuj. Najpierw niech sp�odzi sam siebie. - Nekrofilia - rzek� lekarz. - Jak ty, jako kobieta, mo�esz to znie��? - To jest �ycie. Czy ty wiesz, �e jego aura miewa niekiedy kilkumetrowy zasi�g? I nie zawsze przybiera kszta�t ludzki. Czasami bywa kulista. - Upad� tak ci�ko. Dlaczego nie podnosz� fotela? Chwilami nie mog� na to patrze�. Mo�e jednak ustanowimy dy�ury? - Wtedy znowu popadnie w apati� albo stanie si� agresywny. Nie. Dawid chyba wie, co robi. Zobaczymy. Nie mo�esz na to patrze�? Ach, wy dzielni m�czy�ni - doda�a i zacz�a w zamy�leniu skr�ca� palcami opadaj�cy jej na czo�o kosmyk w�os�w. - Zawsze mdleli�cie przy porodach . Nie zwraca� ju� uwagi na wci�� snuj�ce si� po salonie strz�py wizji i sn�w. Nie zauwa�y� wi�c, �e zn�w nabra�y barw i zyska�y na wyrazisto�ci, �e mandale, kt�re zacz�y wype�nia� monitor, wydostaj� si� z niego i unosz� w powietrzu jak wielkie mydlane ba�ki. Albo kr��� jak uk�ady planetarne. Nawet personalizacja fantom�w zda�a mu si� oczywista. A w�a�nie w salonie, wok� czego� w rodzaju �wi�tecznej choinki, krz�ta� si� teraz dostojny starzec, stara kobieta, z�otow�osy efeb i dziewczyna... By�a tu te�, pozbawiona twarzy, jaka� posta� w ciemnej opo�czy, obwi�zana dwoma wij�cymi si� w�ami. Materializacje? Dawid odkry� przypadkiem, �e potrafi dematerializowa� realne przedmioty. Wch�on�� kiedy� oczyma pal�ce si� w �wieczniku na stole �wiece i przymkn�� powieki. �wiece najpierw kozio�kowa�y w ciemno�ci, a potem ich p�omyki wyd�u�y�y si�, zatrzepota�y i eskadra w szyku pomkn�a w gwiazdy. Dawid widzia�, jak mijaj� Marsa, pasmo Faetona, wielkie planety i skr�caj� w stron� Zielonego Ob�oku. Gdy ponownie zerkn�� na st�, �wiec tam nie by�o. Potem nasta�o kilka straszliwych dni. Na cokolwiek Dawid spojrza�, ulega�o chwilowej destrukcji. Meble wypacza�y si�, zwija�y i strz�pi�y obrazy, �ciany saloniku dr�a�y, wskaz�wki zegara porusza�y si� wstecz... Postanowi� nie zwraca� na to uwagi. Wci�� si� przewraca�. Siedemdziesi�t� drug� sekwencj� osi�gn�� dopiero pod jesie�. Drzewa w parku za oknem zaczyna�y ju� ��kn�� i sypa� li��mi. Teraz trzeba by�o tylko powt�rzy�, w przyspieszonym tempie, lot w ca�o�ci. Miesi�ce �wicze� zrobi�y swoje. By� wygimnastykowany, mia� muskularne ramiona, silne mi�nie brzucha. Zginaj�c si�, potrafi� wyrzuci� w g�r� ci�kie, bezw�adne nogi. Rozko�ysa� fotel. Wypad�. Wyci�gn�� przed siebie r�ce. Przekr�ci� si� na bok. Przekozio�kowa� przez g�ow�. Zderzy� si� z pod�og� i straci� przytomno��. Podniesiono go i zn�w posadzono na fotelu. Teraz nic ju� nie mia� do zrobienia. Poza czekaniem. Spontaniczne wizje i fantomy znikn�y. Tydzie� p�niej doszed� do wniosku, �e pr�ba zawiod�a. Nadal pozostawa� w saloniku szpitalnym, na wp� sparali�owany. Nie uda�o mu si� cofn�� w czasie. Cofn��? Na Boga Ojca! Odtwarza� lot zgodnie z jego przebiegiem. A powinien zacz�� od ko�ca! Dawid postanowi� powt�rzy� ca�� seri� sekwencji w odwrotnym, zwierciadlanym porz�dku. Zacz�� si� przewraca� przez lewe rami�. - Os�ona wytrzyma�a. Ale on si� zam�czy - rzek�a lekarka podczas kolejnego konsylium. - Albo zwariuje. Je�li ju� nie zwariowa�, chocia� rytmy m�zgowe ma w normie. Gdy namawiamy go na protezy, wzgardliwie si� u�miecha. Dlaczego ten przekl�ty pas l�d�wiowy nie daje si� uczynni�? - Nale�y Dawidowi udost�pni� wi�cej przestrzeni - zdecydowa� ordynator. - To go powinno rozrusza�. W salonie otworzono szerokie, dot�d zas�oni�te drzwi i Dawid m�g� teraz wje�d�a� na swoim w�zku do wielkiego westybulu, czego� w rodzaju oszklonej werandy. Trzy panoramiczne, zajmuj�ce ca�e �ciany okna wychodzi�y na trzy strony �wiata. Po lewej stronie wida� by�o zakr�t rzeki, po kt�rej w�a�nie mkn�� �lizgacz i sun�y bia�e �agl�wki. W �rodkowym oknie na zboczach wzg�rza rozci�ga� si� znany Dawidowi brzozowy lasek. Po prawej widnia�o typowe uniwersyteckie miasteczko, kampus; po uliczkach chodzili ludzie, biega�y dzieci. .. Wymy�li� sobie i wygenerowa� taki �wiat? - Dawida wstrz�sn�a uroda pejza�u. By� przekonany, �e to jego wewn�trzna emisja. Doprawdy, jakbym by� Bogiem - pomy�la�. - Podoba ci si� tutaj, Dawidzie?- spyta�a lekarka. - Rozejrzyj si�, bardzo tu pi�knie. Traktuj� mnie jak dziecko - u�wiadomi� sobie Dawid. Dali mi now� zabawk�. Dziwka. - Won! - wrzasn��. - Won st�d. Lekarze wybiegli. Dawid postanowi� zniszczy� ten sielski krajobraz, jaki wydobyto mu z m�zgu. Zacz�� wyobra�a� sobie, �e w lewym oknie zobaczy pow�d� i podda� si� onirycznej inercji : wezbran� rzek� mia�yby sp�ywa� wzd�te zw�oki zwierz�t i trupy �o�nierzy w kolorowych, szamerowanych srebrem mundurach i w he�mach z kitami... W oknie na wprost oczekiwa� huraganu: drzewa �ama�yby si�, frun�y ga��zie, o szyb� rozbija�y si� li�cie i ptaki...pterodaktyl umyka� z ga��zk� oliwn� w z�batym pysku. W oknie po prawej trz�sienie ziemi powinno rujnowa� miasteczko, skryte w kurzu, popiele i dymie; b�yska�o, wypi�trza� si� wulkan... Gdy otworzy� oczy - zaciekawiony, jaki tym razem �wiat mu si� uka�e - zobaczy� w oknie ten sam co przedtem widok. Tylko na rzece, zamiast �agl�wek, p�yn�� stateczek spacerowy. W�r�d brz�zek pas�o si� stado saren. Uliczkami kampusu szli inni ludzie, dziewczynka w czerwonej sukience toczy�a ogromn� pi�k�. To by�a obiektywna rzeczywisto��. - Jestem bezsilnym, kalekim psycholem - zaj�cza� Dawid. - Macie tu wspania�� psychoprojekcj� - m�wi� dostojny go�� w wojskowym mundurze do grupki st�oczonych lekarzy. Stali za �cian� weneck�, obserwuj�c krajobraz, kt�ry przed chwil� Dawid daremnie chcia� zniweczy�. - I ten powidok trwa? Bez wspomagania? Na jak� g��boko��? Nawet nie przypuszcza�em, �e co� takiego jest w og�le mo�liwe. Co za kamufla�! Czy radar, rentgen lub podczerwie� wykry�yby imitacj�? - Taka rozci�g�a projekcja mentalna, panie generale, w zasadzie jest mo�liwa - pospieszy� z odpowiedzi� m�ody m�czyzna w pretensjonalnych okularach (kto dzisiaj u�ywa szkie�?). - Ale nasz Instytut jest za biedny. To, co Pan, Dawid i my wszyscy widzimy, to, niestety, rzeczywisty pejza�. �adne tam wirtualne cudo. Nasz pawilon, chocia�, ze wzgl�d�w ekologicznych, doje�d�a si� tutaj tunelem, stoi w pi�knej okolicy. Ta rzeka, lasek s� prawdziwe. - Spojrza� na okna i zaj�kn�� si�. - W miasteczku mieszka personel medyczny z rodzinami... - Nie sta� nas nawet na to, aby Dawid m�g� ogl�da� w oknach pejza�e z odleg�ych kamer, kt�rymi m�g�by wedle woli sterowa�. - Przy��czy�a si� do rozmowy lekarka, nie odrywaj�ca oczu od teczki pe�nej rysunk�w, na kt�re nanosi�a poprawki. Okularnik tr�ci� j� �okciem i wskaza� na weneck� �cian�. - Szkoda - powiedzia� genera�. Spojrza� raz jeszcze na westybul z oknami i z Dawidem w w�zku i krzykn��: - W oknach nic nie ma! Widz� ciemno�� i dalekie, wielobarwne gwiazdy w nieznanych na Ziemi konstelacjach. - Zaciemnili�my w�a�nie okna - wyja�ni� uprzejmie ordynator. - Dla Dawida to i tak by�a du�a dawka �wiata. To, co Pan teraz widzi, jest w�a�nie powidokiem, reakcj� siatk�wki. Z umieszczonych pod sufitem sali kontrolnej g�o�nik�w dotar� do nich odg�os upadku. Dawid zn�w si� przewr�ci�. Nie zwr�cono na to wi�kszej uwagi. A by�a to siedemdziesi�ta druga sekwencja odwr�conego lotu i Dawid umar� przy uderzeniu o ziemi�. Ale zn�w o�y� i ponownie si� wcieli�. Delegacja rz�dowa odjecha�a. Lekarz i lekarka wracali do domu. Szli przez miasteczko, delikatnie dotykaj�c swoich d�oni, bo rodzi�a si� w nich mi�o��. - Biedny Dawid - westchn�a lekarka. - Nie domy�la si�, �e mimo odrastaj�cego biologicznego cia�a jest w gruncie rzeczy widmem. - M�g�by pomy�le�, �e jest Bogiem. Bo tylko B�g, kt�ry jest Nico�ci�, my�li fizycznie. - Kalekim, na wp� sparali�owanym Bogiem, kt�ry sobie nie mo�e pom�c? - doda�a kobieta. - Chybaby oszala�. - I aby go przekona�, �e nie mo�e chodzi�, trzeba by�oby mu pewnie zasugerowa�, �e zosta� przybity do krzy�a? - Chrystus umieraj�c i zmartwychwstaj�c wiedzia�, co czyni. - �achn�a si�. Nie spodoba� si� jej ten �art. Szli dalej. Nagle pomi�dzy ich d�o�mi przeskoczy�a b��kitna, o�lepiaj�ca iskra. Potem druga. W ko�cu ich r�ce po��czy� �uk elektryczny. Niebo rozwar�o si�, otwiera�y opoki, kruszy�a si� ska�a, rozpada�y domy, nad rzek� wstawa� fioletowy ob�ok pary... Kolumny mr�wek i chmary owad�w wcieka�y do otwieraj�cych si� szczelin i jaski�... Znika�y - rzeka, wzg�rza, ksi�yc w�a�nie wschodz�cy nad rozsypuj�cym si� w py� lasem, w kt�rym cicho p�on�y sarny... Cia�a kobiety i m�czyzny stawa�y si� coraz bardziej przezroczyste, traci�y kontury. Wida� by�o, �e krzycz� bezg�o�nie i usi�uj� si� obj��... ... Dawid zasn��. Po raz pierwszy od odzyskania �wiadomo�ci. Nie wiedzia�, �e zasypiaj�c, niszczy �wiat wraz z lud�mi, kt�rych, w�r�d b�yskawic i grom�w, powo�a� do istnienia na swoje podobie�stwo. Nie wiedzia� nawet, �e by�o ich dw�ch - �e w jego martwe cia�o wcieli� si� zbuntowany Anio�, kt�ry chcia�, jako Dawid, by� Bogiem. Okaza� si� jednak Stw�rc� fa�szywym i u�omnym - przecie� dzie�a prawdziwego Boga tak szybko nie przepadaj�. Buntownik nie zdawa� sobie sprawy, �e �ycie nieustannie wymyka si� spod Tw�rczej w�adzy, tote� przera�eni bogowie nie �pi�.