5378

Szczegóły
Tytuł 5378
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5378 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5378 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5378 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Hanna Podolska Paradoks Pierwsza w nocy, ju� niedziela. Wesz�a do kuchni, rozejrza�a si� i posz�a w kierunku mrugaj�cego, czerwonego �wiate�ka. Zdziwiona utkwi�a w nim wzrok opar�szy si� o kuchenny st�. - No to dobranoc, a gdyby� przypadkiem przechodzi�a przez kuchni�, to sp�jrz, us�ysz i mo�e odezwij si� w ci�gu p� godziny - rozleg� si� niespodziewanie niski, m�ski g�os. Odpowiedzia�a typowym kobiecym szczebiotem, wyra�nie ucieszona tym, co us�ysza�a i nie przestaj�c wpatrywa� si� w stoj�c� na stole ma�� skrzynk� - �r�d�o �wiate�ka i g�osu - znieruchomia�a w oczekiwaniu na Jego reakcj�. Cisza. Czeka�a cierpliwie. Nic. Leniwie u�miechn�a si� i, przeci�gaj�c si� powoli, co� wa�y�a: tak--nie, tak--nie? Lekko wyd�a usta i przymru�y�a oczy - wyra�nie do Niego. Jednak nag�e, erotyczne niemal spojrzenie pos�ane gdzie� w przestrze�, nie mia�o ju� �adnego osobistego kontekstu. Powoli ruszy�a przed siebie z tym samym wci�� jeszcze zmys�owym wyrazem twarzy, a raczej wyrazem stanu jej... czymkolwiek to by�o. Nim jednak zd��y�a opu�ci� kuchni�, jej posta� wyprostowa�a si�, oczy zab�ys�y zdecydowaniem. Wesz�a do pokoju. Usiad�a obok stoj�cego na biurku w k�cie urz�dzenia i poprawiwszy wcale nie wymagaj�ce tego zwi�zane z ty�u w�osy, wyszepta�a gdzie� w przestrze�: - Dobranoc wyt�skniony. W�a�nie przechodzi�am przez kuchni�, kt�ra z racji nowych relacji czasowo-przestrzennych uleg�a na moment zmianom parametr�w fizycznych, mo�e w wyniku zakrzywienia przestrzeni chwilowo tu silniejszego, bo s�abszego gdzie indziej? Niewa�ne. Grunt, �e uda�o nam si� znale�� razem w tym samym czasie, kuchni i mnie. Zaskoczy�o mnie to twoje mruganie, �e na czerwono to zrozumia�am - mowa kolor�w - ale, �e potrafisz to w takich regularnych interwa�ach czasowych? Czy mia�o to co� znaczy�? Jak to robisz, nie uda�o mi si� ani zgadn��, ani wyrozumie�... Szkoda, �e tylko g�os po tobie zosta�, ale i to bardzo mnie ucieszy�o. By� taki ciep�y, niestety zanik� za szybko. Celowe, czy nawet o tym nie wiesz? Mog�abym go s�ucha� i s�ucha�... - Rozmarzony szept zamar� na niedomkni�tych ustach. - No, ale dosy� moich romantyzm�w - jej g�os zdradza� teraz lekkie podniecenie. - Przecie� dobrze znam ten tw�j poci�g do zagadek i tajemniczo�ci! Wiem, �e zainscenizowa�e� wszystko celowo, a mnie jak zwykle to bierze i ju� nie mog� przesta� my�le� o rozwi�zaniu. Na razie zgaduj�, �e zakrzywienie obejmuj�ce kuchni� wyrzuci�o mnie poza obr�b twojego b�bla i dlatego si� pogubili�my. Ale czy� m�g� o tym wiedzie�? To zreszt� chyba nie ma �adnego znaczenia dla twoich zagadek, tak tylko wspominam, �eby si� zaktywizowa�, pocz�tek jednoosobowej burzy m�zg�w - powiedzia�a jednym tchem wci�� pe�na entuzjazmu i zamilk�a, jakby czeka�a na odpowied�. Przez chwil� siedzia�a w milczeniu zas�uchana w cisz�. - A mo�e to wszystko przypadek, nierzeczywisto��, urojenia mojej wyobra�ni? - Nagle zacz�� ogarnia� j� l�k. Podnios�a si� powoli obgryzaj�c d�ugi, polakierowany na r�owo paznokie�. Stan�a na �rodku pokoju zal�kniona, zagubiona, niezdecydowana i samotna. Wyra�nie nie pami�ta�a ju� swojego sprzed zaledwie kilku minut o�ywienia. Wszed� do pokoju i bez s�owa poda� jej male�k�, r�ow� kapsu�k�. Si�gn�a po ni� machinalnie i po�kn�a. - Wci�� nie pami�tasz - powiedzia� zm�czonym g�osem - �e wystarczy zapomnie� o tej kapsu�ce dwa razy pod rz�d, �eby naprawd� wyl�dowa� poza b�blem. Mo�esz sobie wtedy szuka� kuchni ile zechcesz, o ile w og�le cokolwiek z ciebie b�dzie jeszcze w stanie szuka� czegokolwiek. Spojrza�a na niego pytaj�cym wzrokiem coraz bardziej zgubiona. - Zjawi�em si� - wyja�ni� wyra�nie poirytowany - natychmiast po tym, jak znowu us�ysza�em ten stek bzdur o zagadkach! - O Bo�e - pomy�la�a z kamieniej�cym sercem - to nie jest facet, kt�rego kocham. Patrzy�a na niego czuj�c coraz wi�kszy dystans i rozczarowanie. �zy bezwiednie sp�ywa�y jej po policzkach. - Zrozum wreszcie! - Wykrzykn�� rozdra�niony jej oporem. - Je�li chcemy by� razem, musimy pozosta� w tej samej rzeczywisto�ci!