5344
Szczegóły |
Tytuł |
5344 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5344 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5344 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5344 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jan Parandowski
Alchemia s�owa
CZYTELNIK WARSZAWA 1986
Ok�adk� i kart� tytu�ow� projektowa�
Jerzy Jeworowski
MOJEJ �ONIE
najwierniejszej sojuszniczce moich prac,
kt�re powstaj� w przymierzu
z jej sercem, umys�em i charakterem,
w dwudziestopi�ciolecie naszego mal�e�stwa
t� ksi��k� z mi�o�ci� po�wi�cam.
PRZEDMOWA
�adna z moich ksi��ek nie mia�a tylu przyg�d ani tak d�ugiej historii. Liczy ona �wier� wieku, a zacz�a si� od skromnego odczytu. Zaproszony na jedn� ze �r�d literackich w Wilnie, by�em w k�opocie, z czym by tam jecha�, bo, zaj�ty redakcj� "Pami�tnika Warszawskiego", nie mia�em nic pod r�k� - i nagle ol�ni� mnie pomys� pogaw�dki o pracy pisarza. Dos�ownie: ol�ni�. Pami�tam jasne b��kitne popo�udnie wrze�niowe, kiedy ta my�l mnie zaskoczy�a i w wielkim podnieceniu zacz��em notowa� na lu�nych kartkach dyspozycj� ca�o�ci i poszczeg�lne ust�py. Nazajutrz mog�em pos�a� do Wilna odpowied� razem z tematem.
Znalaz�em si� tam dopiero w listopadzie, kiedy zima ju� nadchodzi�a i w dawnym klasztorze bazylia�skim, ko�o Ostrej Bramy, wiatr wy� pod oknami, ten sam, kt�ry s�ysza� Mickiewicz w swej celi wi�ziennej. I ja w niej nocowa�em - w�r�d wspomnie� i widm. Nawet nie mia�em innego �wiat�a opr�cz �wiecy i "�wieca niedobra" zgas�a mi przy pierwszych wierszach "Improwizacji".
Z dyskusji po odczycie przekona�em si�, jak trafnie wybra�em sw�j temat. Niesyci wiadomo�ci o warsztacie pisarza, s�uchacze domagali si� ich wi�cej, ni� mog�em poda� w ci�gu godziny, i swoimi pytaniami zmuszali mnie do rozszerzania niekt�rych ust�p�w i szkicowania nowych. To samo, w r�nych odmianach, powtarza�o si� za ka�dym razem, ilekro� w innym �rodowisku wyg�asza�em sw� prelekcj�. Na odwrocie jej ka� zaroi�o si� od notatek z tych rozm�w ze s�uchaczami, a we mnie zal�g� si� projekt szerszego opracowania tematu, kt�ry by� widocznie tak oczekiwany. Lecz zwyk�� kolej� losu zepchn�y go inne prace i w ko�cu mog�o si� zdawa�, �e o wszystkim zapomnia�em, maj�c do czynienia najpierw z "Dyskiem olimpijskim", p�niej z "Niebem w p�omieniach".
Wkr�tce przy�apa�em si� na tym, �e na wp� �wiadomie robi� notatki czy to z lektury, czy z w�asnych spostrze�e� lub rozmy�la� nad prac� pisarza. Kt�rego� dnia zacz��em je tropi� - te lu�ne kartki, stare koperty, oderwane �wistki -i zap�dzi�em do osobnej teczki. Ros�a ona i p�cznia�a przez par� lat a� do wybuchu wojny. Zosta�a oczywi�cie w domu, gdy ze� wyszed�em we wrze�niu, i nikogo nie zaskocz�, je�li powiem, �e nie my�la�em w tym czasie o �adnych teczkach i papierach. A� w gorzkim roku 1941 nawin�� mi si� czysty brulion, w kt�rym zacz��em powoli uk�ada� i opracowywa� zebrany materia�, wyra�nie ju� my�l�c o ksi��ce. Rozmiar�w jej nie by�em pewny, lecz nie wychodzi�em poza jakie� sto, sto dwadzie�cia stronic. Do pierwszego brulionu do��czy� si� p�niej drugi i ju�
nie rozstawa�em si� z nimi podczas tu�aczki w latach okupacji. To im uratowa�o �ycie: gdyby zosta�y w Warszawie, spotka�by je ten sam los, co wszystkie moje ksi��ki i papiery.
Po wojnie "Alchemia s�owa" odby�a ze mn� podr� do Szwecji,, Norwegii, Francji, sp�dzi�a niejedn� godzin� w Kr�lewskiej Bibliotece w Sztokholmie i Bibliothe�ue Nationale w Pary�u, rosn�c w oczach. Po powrocie przesz�a przez dziwn� pr�b� - sta�a si� przedmiotem wyk�ad�w uniwersyteckich przez ca�y rok. To by� wa�ny etap w jej �yciu. Ka�da kwestia, kt�r� tekst pisany roztrz�sa� zwi�le, nieraz w kilku s�owach, rozrasta�a si� w wyk�adzie, mno�y�y si� szczeg�y, z nich wynika�y nowe zagadnienia, widzia�o si�, co jest niejasne, a czemu nale�y si� wi�cej uwagi, pewne problemy wraca�y w dyskusjach na seminarium.
Ju� dawno rozsta�em si� z brulionami, ca�o�� by�a przepisana na maszynie, a gatunek i format papieru, w r�nych partiach r�ny, tak samo jak kszta�t liter budzi� wspomnienia kraj�w, miast, ulic - tu widzia�o si� Yiggbyholm pachn�cy sosnami i krzakami lawendy, tu Boulevard Saint-Michel z jesiennymi drzewami Ogrodu Luksemburskiego w s�siedztwie, tu wreszcie cichy Lublin pod �niegiem.
Nagle te kartki porwa� wiosenny wiatr. Na �yczenie r�nych czasopism komponowa�em z nich fragmenty, kt�re kolejno og�asza�em - ka�dy pod osobnym tytu�em i odpowiednio "zaokr�glony". Po roku nie mog�em pozna� ca�o�ci. �aden z poprzednich rozdzia��w nie osta� si� w swej kompozycji, nieraz jeden zaskakiwa� na drugi, kiedy indziej jaka� �ar�oczna cz�stka wy�era�a wn�trzno�ci partiom niezale�nym i odleg�ym, a nie oby�o si� i bez zupe�nie nowych ni to rozdzia��w, ni to ust�p�w, kt�rych dawny plan nie przewidywa�.
Nie wiedzia�em, co z tym pocz��. Bra�a mnie pokusa, cz�sta w moim gospodarstwie pisarskim, �eby wszystko na nowo przepisa�. Nie mog�em sobie na to pozwoli�, ksi��ka musia�a p�j�� do druku za par� miesi�cy. By�o lato i ten stos kartek, w wi�kszo�ci z�o�ony z wycink�w gazetowych, pow�drowa� ze mn� na wakacje. Melancholijna Ustka zapisa�a si� w mojej pami�ci szeregiem dni sp�dzonych nad zeszywaniem disiecla membta "Alchemii s�owa". Tu sko�czy�a si� d�uga peregrynacja tej ksi��ki, kt�ra w kilka miesi�cy p�niej wysz�a z druku.
Czeka� j� nowy cykl przyg�d. Bardzo pr�dko rozprzedana, sta�a si� wkr�tce bia�ym krukiem, je�li godzi si� to czcigodne przezwisko narzuci� ksi��ce licz�cej sw�j �ywot na miesi�ce, nie na stulecia. Uros�o doko�a niej mn�stwo anegdot, kt�re mog�y a� nadto zaspokoi� pr�no�� autorsk�. Niekiedy sam bra�em udzia� w po�cigu za tym nieuchwytnym i coraz bardziej kosztownym tomem, mianowicie w takich wypadkach, gdy musia�em go ofiarowa� komu�, kto ani rusz nie chcia� uwierzy�, �e nie siedz� na skrzyni egzemplarzy autorskich - nieu�yty sknera.
Sytuacja pisarza, kt�ry za �ycia staje si� autorem rzadko�ci bibliograficznej, jest dwuznaczna i dokuczliwa. Unika�em ksi�gar�, w kt�rych mnie znano, by nie nara�a� si� na pytania, kiedy wyjdzie nowe wydanie "Alchemii s�owa", i tak samo cierp�em na my�l o g�osach czytelnik�w, kt�re mnie zaskocz� w dyskusji po
wieczorze autorskim. M�wi�em, �e nie mam czasu, �e jestem czym innym zaj�ty, �e skoro tylko uporam si� z rozpocz�tymi pracami, natychmiast pomy�l� o "Alchemii". Moje odpowiedzi brano najcz�ciej za wykr�ty.
By�o to jednak rzeteln� prawd�. "Odyseja", "Zegar s�oneczny", "Petrarka" kolejno zagradza�y drog� "Alchemii". Nie ust�powa�a ona z mojej pami�ci, ale i w tym doznawa�a raczej przeszkody ni� pomocy. Co jaki� czas wsuwa�em mi�dzy jej kartki �wistek papieru z notatkami albo tu i �wdzie zaznacza�em na marginesie potrzebne uzupe�nienia. Nazbiera�o si� ich w ko�cu tak wiele, �e nie by�o ju� mowy o pos�aniu tego egzemplarza do drukarni. Musia�em to wszystko uporz�dkowa� i da� do przepisania. Sta�o si� to mo�liwe dopiero tego lata, kiedy opu�ci� mnie Petrarka.
"Alchemia s�owa" zn�w uros�a, nie ma rozdzia�u, kt�remu nie przyby�oby kilka stronic, zdarzaj� si� partie zupe�nie nowe. Nie s�dz� jednak, by mia� to by� kres, za kt�rym ksi��ka p�dzi ju� potulny �ywot nie zmienianych wyda�. W nast�pnej edycji, a nawet wcze�niej w korektach - przewiduj� niejedn� sposobno��, by zak��ci� bieg zda� nowym intruzem, kt�ry ju� czai si� w moim notesie. Tego rodzaju ksi��ki nigdy si� w�a�ciwie nie ko�cz�. Z�o�one z obserwacji, rozwa�a� i refleksji, zachowuj� zawsze obszerny margines, oczekuj�cy "nowych fakt�w lub my�li. Tym bardziej gdy idzie o temat, kt�ry narasta razem z do�wiadczeniem pisarskim autora i jego przywi�zaniem do w�asnej pracy. S� pisarze, kt�rzy nie lubi� o niej m�wi�, nie znosz� towarzystwa literat�w, a nawet nie czytaj� ksi��ek, ale wi�kszo�� wcale nie stroni ani od s�du o innych pisarzach, ani od osobistych wyzna�. Jeden wypowiada si� w przedmowach do swoich dzie� albo w pami�tnikach, drugi czyni to w krytykach, esejach, felietonach, gdzie ma sposobno�� rozwa�a� problemy sztuki pisarskiej w konkretnych przyk�adach, nawet najbardziej pow�ci�gliwi dadz� si� poci�gn�� za j�zyk jakim� listem lub wywiadem, kt�ry ich zmusi do wyzna� i poucze�.
Dopatrzono si� ich i w "Alchemii s�owa" wi�cej, ni� jest w istocie. Niekt�rzy z moich czytelnik�w chcieli w niej widzie� opowie�� o w�asnym warsztacie pisarskim, zamaskowan� przyk�adami z innych pisarzy, oraz ch�� kszta�cenia literat�w, nie�wiadomych jeszcze tajemnic swego zawodu. W istocie, mia�em kiedy� taki zamiar, lecz chcia�em go zrealizowa� w inny spos�b, mianowicie stworzy� instytut pod nazw� Szko�y Sztuki Pisarskiej. Projekt przyj�to ze zdziwieniem, zgorszeniem, niech�ci�. Zarzucano mi, �e chc� za�o�y� "przedszkole geniusz�w", a nikt nie pomy�la�, �e wprowadzenie w sztuk� pisarsk� jest potrzebne nie tylko dla przysz�ych geniusz�w, ale dla wielu, kt�rzy pos�uguj�c si� s�owem w swoim zawodzie nigdy nie b�d� pisarzami, i �e to, co projektowa�em dla literatury, od dawna posiadaj� inne sztuki, jak muzyka w swych konserwatoriach czy plastyka w swych szko�ach sztuk pi�knych - i nikomu nie przyjdzie na my�l natrz�sa� si� z tych zak�ad�w wychowawczych.
"Alchemia s�owa" nie ma �adnego zwi�zku z tym zamierzch�ym projektem i nie b�d�c ani zamaskowanym pami�tnikiem, ani podr�cznikiem sztuki pisarskiej ma za cel wprowadzi� ludzi obcuj�cych z ksi��k� w proces jej powstawania,
POWO�ANIE
w r�norakie sprawy �ycia i tw�rczo�ci pisarza, o jakich mo�e nikt nie pomy�li bior�c do r�ki jego dzie�o. Oczywi�cie, nie b�d�c badaczem zjawisk, w kt�rych sam nie mam udzia�u, wk�adam w te sprawy tyle serca, na ile mo�na sobie pozwoli�, gdy si� m�wi o czym� ukochanym, czemu po�wi�ci�o si� w�asne �ycie, wszystkie marzenia i troski.
JAN PARANDOWSKI Warszawa, w grudniu 1955
Jak pocz�tki rolnictwa, �eglugi, handlu, medycyny, wszelkich wynalazk�w, rzemios� i kunszt�w maj� swoj� mitologi�, w kt�rej umys� ludzki wyrzeka si� prawa do ich odkrycia bez pomocy nadziemskiej, tak i literatura szuka�a niegdy� swej kolebki w �wiecie bog�w i heros�w. Wyra�ano w ten spos�b i niezwyk�o�� daru tw�rczego, i nieodgadnion� dawno�� sztuki s�owa. B�stwa otwiera�y usta swoim wybra�com. Prorocy m�wili o "kamieniu ognistym", a Hezjod opowiada, jak muzy uczy�y go pie�ni u st�p Helikonu, gdzie strzeg� ojcowskich owiec. W paru za� epigrama-tach widzimy, jak pszczo�y (boskie melissy) sk�adaj� mi�d na wargach �pi�cego Platona. P�niej zast�piono te obrazy poj�ciem �aski, wrodzonych dar�w, powo�ania.
�aska tworzy prorok�w i aposto��w. Ksi�gi prorocze Starego Testamentu nale�� do najwy�szych wzlot�w s�owa, nikomu jednak nie przyjdzie na my�l, �e Izajasz i Jeremiasz zdobywali sw� sztuk� w rozwa�aniu �rodk�w pisarkich, �e wybrali sw� form� po starannym namy�le nad stanowiskiem, jakie mo�e im ona zapewni� w literaturze. Tak samo listy �w. Paw�a, przejmuj�ce w swym stylu, kt�ry rozsadza tradycj� literatury greckiej, b�d�c gwa�townym, zaciek�ym szamotaniem si� my�li z krn�brnym s�owem -my�li, kt�ra musi by� wypowiedziana, cho�by na zgliszczach sk�adni. Ten w�a�nie przymus, tak pot�ny, �e go niepodobna wyt�umaczy�, jak tylko natchnieniem, �ask�, nakazem bo�ym, jest tu istotnym �r�d�em tw�rczo�ci, a ona sama tylko odblaskiem wielkiej duszy. Jakie musia�o by� bezpo�rednie oddzia�ywanie tej indywidualno�ci, czym by�o zetkni�cie wsp�czesnych z tym �ywym ogniem!
R�wnie wstrz�saj�ce s� pisma mistyk�w, gdzie s�owo ma
11
l
wypowiedzie� rzeczy niewyra�alne i gdzie wchodzi ono w tward� s�u�b� tych stan�w ducha, dla kt�rych nie by�o stworzone i kt�re w�a�ciwie mog� si� bez niego obej��. S�owo u mistyk�w jest niekiedy jakby �wiadectwem u�omno�ci ludzkiej natury, niezdolnej wyrzec si� wsp�uczestnik�w i s�uchaczy. Czara wezbrana ekstaz�, zachwyceniem, wizj� przelewa si� wyrazami, w kt�rych �ar duszy ju� zastyg�. I jedyn� szans� tych skrzep�ych p�omieni jest spotkanie takiego o�rodka duchowego, kt�ry zdo�a je na nowo roznieci�, czyli drugiej duszy mistycznej. Lecz te spotkania s� prawie tak rzadkie, jak spotkanie si� dw�ch gwiazd na pustkowiu wszech�wiata. Na co dzie� pozostaj� komentatorzy grzebi�cy si� w popio�ach.
Religia, ludzko��, nar�d, spo�ecze�stwo, idee, idea�y maj� swoich aposto��w, gotowych po�wi�ci� im �ycie, szukaj�cych �rodk�w, by je wesprze�, podnie��, u�wietni�. Naturalnym �rodkiem jest czyn, dzia�anie, s�owo jest jak gdyby namiastk�, cz�sto wynikiem rezygnacji. Skoro okoliczno�ci nie pozwol� stan�� duszy apostolskiej na czele ko�cio�a czy sekty, otrzyma� w�adzy nad narodem lub jak�� gromad�, np. parti� polityczn�, pi�ro staje si� jedynym or�em. Mo�e to nadu�ycie wznios�ego wyrazu, lecz "apostolstwo" najlepiej okre�la ten rodzaj dzia�alno�ci pisarskiej. W ostatnim szeregu tych wydziedziczonych ludzi czynu znajduj� si� starzy m�owie stanu lub dymisjonowani genera�owie. Pisz� oni pami�tniki, broszury, pamflety, niekiedy trwalsze od ich czyn�w.
Zwolennicy przekonania, �e pisarzem trzeba si� urodzi�, mieliby tu materia� do w�tpliwo�ci. Prorok, aposto�, polityk, w�dz nie widz� w pracy pisarskiej ani swego celu, ani istotnego powo�ania: bywa ona jedn� z form ich aktywno�ci, wcale nie najbardziej znamienn�, cz�sto kr�puj�c�, czasami niepo��dan�. Inne powo�anie zosta�o tu przeniesione, nie by� nim pierwotnie zaw�d pisarza. Wprz�gni�to go w s�u�b� idei, dla po�ytku spo�ecznego, dla nauki i nieraz pi�ro zamiast zapewni� zwyci�stwo idea�owi, o kt�ry walczy�o, samo sobie tylko zdobywa s�aw�.
Lecz oto przygoda Jana Jakuba Rousseau. W "Wyznaniach" opowiada on o swoich w�dr�wkach mi�dzy Pary�em a Yincennes
(dwie mile), kt�re przerywa� kr�tkimi wypoczynkami po drodze, maj�c zawsze jak�� lektur�. "Pewnego dnia wzi��em ze sob� "Mercure de France", a id�c i przerzucaj�c go trafi�em na pytanie konkursowe, zadane przez Akademi� w Dijon: Czy post�p nauk isztuk przyczyni� si� do zepsucia czy do poprawy obyczaj�w. Odk�d przeczyta�em te s�owa, zobaczy�em inny �wiat i sta�em si� innym cz�owiekiem. Przyszed�szy do Yincennes by�em w podnieceniu zbli�onym do szale�stwa. Diderot to spostrzeg�, wyjawi�em przyczyn�, zach�ci� mnie, bym rozwin�� swe my�li i stan�� do konkursu". W innej relacji dodaje par� szczeg��w. "Je�eli kiedykolwiek rzecz jaka by�a podobna do nag�ego natchnienia, to ruch, kt�ry powsta� we mnie pod wp�ywem tej lektury". M�wi o biciu serca, o za�mieniu w oczach, o zawrotach g�owy, m�wi, �e upad� pod jednym z drzew przydro�nych i przeby� tam p� godziny w dzikim podnieceniu, a gdy wsta�, zobaczy�, �e ca�y prz�d kamizelki jest mokry od �ez. W relacjach Diderota i Marmontela zdarzenie wygl�da�o inaczej. Diderot sobie przypisywa� inicjatyw�, impuls, kt�ry pchn�� Jana Jakuba w karko�omn� karier� wojowniczego wolnomy�liciela, lecz naros�o na tych opowie�ciach sporo z�o�liwo�ci. Pozostaje fakt nag�ego ol�nienia i znalezienia swej drogi. Prawdziwy akt powo�ania.
Chocia� wezwa� go g�os My�li, nie Sztuki, Rousseau sta� si� odt�d pisarzem, szed� od tematu do tematu, opowiada� histori� mi�o�ci, odtwarza� wdzi�czne widoki natury, ods�ania� tajemnice w�asnego serca w melodyjnej prozie. Czy przygoda z pytaniem konkursowym by�a trafem, zbiegiem okoliczno�ci? Bynajmniej. By�o to ziarno rzucone w gleb� spulchnion� przez lata marze� i pr�b. To prawda, �e dotychczas �ni�a mu si� s�awa muzyka, ale mia� on w swej tece i "Narcyza", komedyjk� proz� w gu�cie ' Marivaux, i tragedi�, ,Odkrycie nowego �wiata", i gar��. wor�v wierszowanych. Taki sam materia� na pisarza bywa utajonj 'ub niewy�yty u polityk�w i wodz�w. "Anabasis" jest pami�tnikiem kampanii, lecz Ksenofont pisa� i powie�� pedagogiczn� (prototyp "Emila"), i wspomnienia o Sokratesie, i histori�. Napoleon w m�odo�ci zaprawia� pi�ro na utworach literackich, zanim je
13
12
unie�miertelni� w swych proklamacjach i dziejach swych wypraw. Juliusz Cezar pasjonowa� si� zagadnieniami stylu, zanim " stworzy� "Commentarii".
Nag�e obudzenie si� zamiar�w i zdolno�ci pisarskich jest niespodziewanym u�wiadomieniem sobie ukrytych pragnie�, kt�re d�ugo si� l�g�y po�r�d szczeg�lnych dyspozycji i w�a�ciwo�ci psychicznych. Ta sama pasja spo�eczna, polityczna czy religijna rozp�omienia tysi�ce ludzi, a tylko jeden Stanis�aw Orzech�w- �" ski nie zadowoli si� gard�owaniem po sejmikach, ale przetopi swoje urazy, porywy, troski, nienawi�ci, nadzieje w szczeroz�ot� proz�. Przerasta innych inteligencj�, zdolno�ciami? Niew�ptli-wie, ale w�r�d tych zdolno�ci jest jedna bardziej rozwini�ta, cho�by d�ugo nie dawa�a zna� o sobie - zdolno�� odczuwania, ile ,_si�y jest w s�owie i jak mo�na uczyni� j� sobie pos�uszn�. l Istnieje r�nica mi�dzy pisarzem, kt�rego wezwa�a idea, a tym, | kt�rego powo�a� sam instynkt pisarski. Pierwszy albo wybiera | pi�ro spo�r�d innych mo�liwych narz�dzi dzia�ania, albo, je�li l jest ono dla� jedynym, odk�ada je z chwil�, gdy swoj� misj� l wype�ni�. Dla drugiego za� tw�rczo�� ko�czy si� najcz�ciej ? z �yciem. Tak m�wi� Petrarka: Scribendi vivendique mihi unus � firus erit. l to bywa powodem zatarg�w ze spo�ecze�stwem, bolesnych nieporozumie� i rozczarowa�, niekiedy tragedii albo smutnej farsy, gdy �wietny niegdy� poeta zaczyna pisa� sztuki teatralne obliczone na sukces. Przyk�adem za� szlachetnego wyrzeczenia by� Walter Scott: "Od dawna - m�wi - przesta�em * pisa� wiersze. Bywa�em niegdy� zwyci�zc� w tym zawodzie i nie chcia�em doczeka� tych czas�w, kiedy musia�bym pozosta� w tyle. .Rozum poradzi� mi zwin�� �agle przed geniuszem Byrona". I odkry� nowy rodzaj tw�rczo�ci, w kt�rym nie mia� rywala.
Nie ma okrutniejszego s�owa o pisarzu, jak to, �e "si� sko�czy�", czyli prze�y� sw� tw�rczo��. Odt�d dr��c� r�k� zaczyna psu� swoj� s�aw�. Wielkie indywidualno�ci w por� uciekaj� od zdradzieckiego pi�ra. Mickiewicz by� poet� tylko przez kilkana�cie lat, kt�re da�y wszystko, od ballad do "Pana Tadeusza", po czym wy�ywa� si� jako profesor, publicysta, polityk, aposto�; sko�czy� jako �o�nierz. W tych wszystkich postaciach by� zawsze
poet�, poniewa� tw�rczo�� poetycka nie sk�ada si� z samych wierszy, jest ni� ca�e �ycie poety. Lecz najcz�ciej pisarz nie umie si� oderwa� od swego warsztatu ulegaj�c z�udzeniu, �e zdobyte mistrzostwo zast�pi mu �wie�o�� impuls�w i wyobra�ni. "Je�li kto� ��da ode mnie nowych wierszy, kt�rych dzi� ju� nie pisz� -zwierza� si� stary Sully Prudhomme - otwieram szuflad� i wyjmu- " je pierwszy lepszy nie doko�czony urywek. Natychmiast dawne rymy wracaj� mi �w stan umys�u, jaki je niegdy� wywo�a�. Odzywa si� m�odo��, dawne uczucia rozgrzewaj� mi serce, zn�w bije zamar�e �r�d�o".
Trys�o ono kt�rego� dnia i by� to najpi�kniejszy dzie� w �yciu. Dziwne, jak trudno odszuka� go w pami�ci, ustali� jego miejsce w kalendarzu. Rzadko kto zdo�a sobie odtworzy� okoliczno�ci, w�r�d kt�rych odby�o si� to po�wi�cenie. A przecie� narodziny pisarskie s� wielk�, osza�amiaj�c� przygod�. Prze�ycie pot�ne, porywaj�ce jak pierwsza mi�o�� i nieraz z ni� zwi�zane, zw�aszcza u poet�w. Poezja nawiedza dusz� jak wiosna. Nagle widzi si� �wiat odrodzony, b��kitny. Poeci rozkwitaj� wcze�nie, niekiedy daj� z siebie wszystko przed trzydziestk�, jak Shelley, kt�ry * umar� maj�c lat trzydzie�ci, Byron o par� lat wi�cej, Rimbaud przesta� tworzy� wyszed�szy z lat pachol�cych. Olbrzymia praca S�owackiego mie�ci si� w czterdziestoletnim �yciu suchotnika. Nie przekroczy� r�wnie� czterdziestki Lukrecjusz, w tym jeszcze ' rzadki, �e stworzy� poemat filozoficzny nasyciwszy go swoj� nami�tn�, szalon� m�odo�ci�. M�odo zgas� Janicius, Szarzy�ski," dwadzie�cia dwa lata mia� Koerner, gdy pad� na polu bitwy, * dwadzie�cia siedem Lermontow, gdy zgin�� w pojedynku. Mo�na � w setki przed�u�y� rejestr poetyckich duch�w, kt�re spali�y si� pr�dkim p�omieniem.
Poezja objawia si� w tym okresie �ycia, kiedy uczucia s�
naj�wie�sze, ol�nienie �wiatem najmocniejsze, kiedy wszystko
jest nowe i niezwyk�e. M�odo�� jest liryczna, pomija istnienie
innych jednostek, �wiat ma za wy��czn� w�asno��. Inaczej proza:
wymaga dojrza�o�ci. Nie wystarcz� westchnienia, zachwyty,
metafory. Trzeba wej�� w �ycie, nauczy� si� wielu rzeczy, przede ;
wszystkim samej prozy. /
14
15
Je�li pomin�� raczej marzycielskie koncepcje Herdera, nie by�o powa�nej hipotezy, �e w pocz�tkach ludzko�� m�wi�a wierszami, lecz historia ka�dej literatury zaczyna si� od poezji. To bowiem, co najpierw wynios�o si� ponad potoczn� mow�, to by� wiersz i cz�sto zdobywa� on ju� doskona�o��, zanim postawiono pierwsze nie�mia�e zdania artystycznej prozy. Jej subtelny mechanizm sk�ada� si� bardzo powoli i ten sam proces dojrzewa ni� prozy - w ogromnym skr�cie, oczywi�cie - powtarza si<> u wszystkich pisarzy. Prawie wszyscy zaczynaj� od poezji, jakby dla potwierdzenia prawa ewolucji, czasem d�ugo nie u�wiadamiaj� sobie swego przeznaczenia i zanim zdecyduj� si� na proz�, wydaj� tomiki wierszy, kt�rych p�niej wstydzi si� ich bibliografia. I tu, jak wsz�dzie, s� znakomite wyj�tki. Anatol France nie wyrzek� si� m�odo�ci prze�ytej na Parnasie. Niejeden s�u�y zar�wno poezji i prozie, jak Paul Yalery, poniek�d Jules Ro- < mains, odzywaj�cy si� od czasu do czasu jakim� poematem, u nas - Iwaszkiewicz..
i M�wi�c o poezji jak o podarunku wiosny �ycia, nie zapominaj-jmy o tej, kt�r� kszta�tuje wiek dojrza�y. To jest pora liryki '� refleksyjnej, dramatu, epiki. Ta ostatnia jest bardzo rzadko i dzie�em lat m�odych. Dante nie m�g�by napisa� "Boskiej komedii" w okresie s.wych canzon i sonet�w, "Pan Tadeusz" nie ! m�g�by powsta� w okresie ballad. Na takie dzie�a trzeba zapracowa� �yciem, znajomo�ci� �wiata, refleksj�, ukszta�towan� kultur� umys�ow�. Tak samo powoli znajduj� sw� drog� mistrzowie prozy. Stendhal przekroczywszy trzydziestk� debiutowa� mar-. nym plagiatem o Haydnie, Conrad zacz�� pisa� w trzydziestym �smym roku �ycia, Bernard Shaw mia� ju� czterdziestk�, gdy zdoby� si� na pierwsz� komedi�, Hamsun przeszed� r�ne koleje, zanim "G��d" przyni�s� mu kawa�ek chleba. Niezwyk�ym wyj�tkiem by� Tomasz Mann, kt�ry maj�c dwadzie�cia pi�� lat napisa� , ,Buddenbrook�w".
"Dzienniki" �eromskiego przynios�y wzruszaj�c� relacj� o budzeniu si� i kszta�towaniu pisarza od wczesnej m�odo�ci, w okrutnych warunkach, w g�odzie i ch�odzie, w�r�d wyrzecze� i rozczarowa�. Nie znale�� w literaturze drugiego dokumentu tak
16
pe�nego w �a�cuchu dni i godzin, pisanego z tak� szczero�ci�. Nigdzie jak tutaj nie mo�na by� �wiadkiem tej upartej, heroicznej walki, jak� m�ody cz�owiek, pos�uszny swemu powo�aniu, prowadzi wbrew wszystkim ludziom i okoliczno�ciom, marz�c tylko o pracy pisarskiej i s�awie, buduj�c sw�j �wiat, zdobywaj�c potrzebn� mu wiedz�, wyrzekaj�c si� obiadu dla teatru lub wystawy obraz�w, kt�re p�niej w swej lodowatej izdebce opisze skostnia�ymi palcami, bardziej niesyty sztuki ni� chleba.
C� to za si�a, jaki� to impuls nieodparty prowadzi cz�owieka do tego zawodu? W poszukiwaniu �r�de� tego impulsu nale�y si�gn�� do jednej z cech natury ludzkiej, wsp�lnej wszystkim, nale�y to uczyni� tym bardziej, �e niepodobna tw�rc�w w zakresie sztuki s�owa wyodr�bni� niby jakie� zjawiska osobliwe, rzadkie fenomeny czy rebusy psychologiczne. Ow� cech� przyrodzon� wszystkim jest konieczno�� wyra�ania w s�owie wszelkiej czynno�ci ludzkiej i �ci�le z ni� zwi�zana konieczno�� wyra�ania samego siebie, konieczno�� niemal fizjologiczna, kt�rej os�abienie lub zanik u rzadkich jednostek wydaje si� czym� sprzecznym z natur�. Ludzie ma�om�wni lub milcz�cy budz� niepok�j lub �miech, t� osobn� odmian� niepokoju w postawie obronnej. Wszyscy s� z natury gadatliwi. M�wi� nieustannie: o przedmiotach swej pracy, o �wiecie, o bli�nich, najwi�cej o sobie samych. Opowiada� siebie innym, to wyj�� z siebie, rozerwa� cho�by na chwil� ko�o w�asnej ja�ni, pozby� si� tej utrapionej samotno�ci, w kt�rej od kolebki do grobu trwamy w�r�d naszych wra�e�, my�li, sn�w, b�l�w, rado�ci, l�k�w, nadziei, wreszcie podzieli� si� z innymi swoj� dziwno�ci�.
Wszyscy ludzie s� dziwni, wszyscy przechodz� zdumiewaj�ce przygody, w ka�dej duszy �wiat za�amuje si� w tysi�c t�cz niepor�wnanej �wietno�ci. Ka�dy, przynajmniej w pewnych momentach, zdaje sobie z tego spraw�, lecz wielu nie ma nawet odwagi si� przyzna�. Ludzko�� w ogromnej wi�kszo�ci - to jednostki nie�mia�e. Trzeba nieraz silnych wstrz�s�w - bolesnych lub radosnych - by zerwa� piecz�� milczenia, i wtedy padaj� s�owa odkrywcze z ust najmniej wymownych. Zwierzenia, wyznania, spowiedzi, poufne^peHHDwy s�najpowszedniejsz� form�,
17
rzadsze ju� s� dzienniki czy pami�tniki, pisane w tajemnicy, zazwyczaj gorsze jako dokument ludzki, poniewa� uk�adanie j st�w na papierze odbiera my�lom, nie przyzwyczajonym do i podobnego wysi�ku, ich bezpo�rednio��, a szablon literacki fa�szuje je niekiedy doszcz�tnie. Lecz takie osobiste zapiski s� ju� dzie�em literackim w zawi�zku, a nawet w utajonej intencji, gdy� my�l, cho�by o niepowo�anym czytelniku, nigdy nie jest pisz�cemu obca.
Opublikowane przed wojn� pami�tniki ch�op�w, robotnik�w, emigrant�w przynios�y materia� rewelacyjny, wykazuj�c, ile t�sknot, nie wy�ytych potrzeb, niekiedy niepospolitych zdolno�ci pisarskich drzemie w szarej masie ludzkiej. Gdy zach�ta bywa zbyt s�aba, zajd� wypadki wielkiej grozy lub si�y, kt�re wydob�d� z ukrycia ten kapita� my�li, uczu� i do�wiadczenia. Tak w�a�nie sta�o si� po latach ostatniej wojny, kt�rej okrucie�stwa zmusi�y ludzi w wielu krajach do opisania swych prze�y�. Kto przeszed� przez piek�o, nie m�g� ju� wr�ci� w codzienny kr�g milczenia. Nawet dzieci chwyta�y za pi�ro, jak owa 14-letnia Anna Frank, kt�rej przejmuj�cy pami�tnik z lat zgrozy w Holandii obieg� �wiat w przek�adach na wiele j�zyk�w i �wiadczy o jej wielkim talencie pisarskim. U nas biedniutkie kajety, w kt�rych ma�y Dawidek �> Rubinowicz mozolnie kre�li� kronik� strasznych dni, przynios�y jeszcze bardziej wstrz�saj�ce �wiadectwo i sta�y si� g�osem milion�w, zadeptanych w nieme zapomnienie.
Pisarz wype�nia powszechn� t�sknot�, by wyrazi� siebie i sw�j �wiat, i w tym ulega przyrodzonemu impulsowi natury ludzkiej, �ecz zarazem staje si� niejako rzecznikiem tych, kt�rzy nie mog� i nie umiej� si� wypowiedzie�. Kto wiele prze�y�, powie tak, jak popularny dzi� pisarz ameryka�ski Caldwell: "Pisz�, poniewa� � widzia�em ludzi i rzeczy, o kt�rych chc� opowiedzie�. My�l�, �e powinienem opowiedzie�". Miliony czytelnik�w utwierdzaj� go w tym przekonaniu, kt�rego mo�e potomno�� nie zechce podzieli�. Lecz id�ce raz po raz przez dzieje literatury dreszcze zachwytu sygnalizuj� owe szczeg�lne chwile, gdy ludzie odnajduj� siebie w s�owie pisarza, odnajduj� w�asny wyraz, do kt�rego sami nie byliby zdolni. W mniejszym lub wi�kszym stopniu powtarza si�
to przy ka�dym utworze, cho�by nim by� wierszyk w niedzielnej gazecie.
Zdaje si� niekiedy, �e ca�y �wiat wspiera pisarza w jego powo�aniu, prosz�c o s�owo, kt�re zapewni trwa�o�� rzeczom i ludziom. Literatura jest przeznaczona do zatrzymania czasu w jego niszcz�cym biegu. Ona to zawiesza w wiecznej tera�niejszo�ci wszystko, co kiedykolwiek mog�o si� zdarzy�. Tadeusz wci�� patrzy na ko�ysz�ce si� drzwiczki ogrodu, wci�� w wierszu Goethego trwa chwila ciszy wieczornej, kareta wioz�ca pani� Bovary dudni� b�dzie po ulicach Rouen, dop�ki istnie� b�dzie dzie�o Flauberta, i tak samo pe�ni� sw� czynno�� skromne przedmioty, kt�rymi nie mo�e si� poszczyci� �adne muzeum -zamki i zasuwki z Odysei, odtworzone z tak� nami�tn� precyzj�, jakby w istocie poeta czu� obowi�zek zabezpieczenia im nie�miertelno�ci.
D��no�� do wypowiedzenia si�, w�a�ciwa wszystkim ludziom, nabiera u pisarza szczeg�lnej si�y, wydaje si�, jakby by�a dope�nieniem �ycia, a nawet spot�gowaniem, tak samo jak ch�� utrwalenia zjawisk i chwil wie�czy si� triumfem stworzenia nowych warto�ci. T� now� warto�ci� nie musi by� odkrywcza koncepcja �wiata, zbawcza nauka, kierownicza idea, jest ni� ka�da zwrotka wiersza, ka�de zdanie prozy, zamykaj�ce lada okruch rzeczywisto�ci. Zapewne, z wi�kszym bogactwem przejawia si� to w utworach fantazji, gdzie �wiat ulega przekszta�ceniu i wchodzi w inne prawa, bli�sze harmonii marzonej przez ludzko��, albo w obrazach ods�aniaj�cych prawdziwy kszta�t i sens bytu ludzkiego, nie dostrzegany i nie rozumiany w ko�owrocie �ycia, W tym'w�a�nie tylu pisarzy widzia�o pow�d do s�usznej dumy - , ,poeta to 'jedyny prawdziwy cz�owiek" (Schiller) - z tego' powodu humani�ci XV wieku m�wili o "�wi�to�ci pracy pisarskiej". Rozszerzaj�c dusz� ludzk� o ca�y kosmos wyobra�ni, a obraz naszego �wiata otrz�saj�c z kurzu codziennych spraw, podnosi pisarz wszystkich swych bli�nich na wy�szy stopie� cz�owiecze�stwa.
Pisarz ma nie tylko udzia� w powszechnej potrzebie zwierze�, ale znacznie j� rozszerza maj�c ten szczeg�lny przywilej, �e przez
19
18
swoj� tw�rczo�� mo�e si� uwolni� od najg��bszych cierpie�, od najbardziej dr�cz�cych my�li. "Przyzwyczai�em si� - m�wi Goethe - zmienia� w obrazy, poematy wszystko, co mnie raduje, smuci i dr�czy. Wszystkie moje dzie�a s� fragmentem jednej wielkiej spowiedzi". Z pewno�ci� Goethe nie uwa�a� siebie za wyj�tek. Nale�a� do regu�y odwiecznej i tak powszechnej, �e trudno wskaza� dzie�o literackie, zupe�nie ogo�ocone z osobistych zwierze�. Pisarz nie musi ucieka� si� do formy wyzna�, pami�tnik�w, aby m�wi� o sobie. Czyni to za po�rednictwem postaci fikcyjnej, nieraz tak do niego z pozoru niepodobnej, �e mo�e zwie�� nie tylko czytelnika, ale nawet badacza, znaj�cego wszystkie sekrety biografii autora. Trzeba by�o nie lada przenikliwo�ci, by jak Gonzague Tru� dowie��, �e tragedie Racine'a s� szeregiem � akt�w wielkiej tragedii jego �ycia wewn�trznego.
Jak ka�da spowied�, tak i literacka oswobadza cz�owieka, wyzwala go od jakiej� zmory, od uczu� lub my�li prze�ladowczych. Zaw�d mi�osny wprawi� Goethego w stan depresji, w kt�rym nawiedza�y go my�li samob�jcze. "Wyrzek�em si� tych ponurych ekstrawagancji i postanowi�em �y�. Aby za� �y� spokojnie, musia�em uko�czy� dzie�o, gdzie bym odda� wszystkie uczucia, marzenia, my�li w tej powa�nej materii". Tak powsta� Werther. Powierzenie s�owu zakrzep�ych goryczy, �al�w, trosk, z�o�ci, gniew�w jest oczyszczeniem wewn�trznym, niekiedy jedynym ratunkiem, odruchem samoobrony przed �mierci� lub szale�stwem.
S�owo, mleczny brat marzenia, uchyla furtk�, kt�r� ka�dej chwili mo�na si� wymkn�� na swobod�. Jak�e �atwo uciec od dokuczliwych czas�w, od niepowabnej przyrody, od niezno�nych warunk�w, wreszcie od samego siebie, od tej istoty uprzykrzonej, natr�tnej, kt�rej nie pozb�dziemy si� do �mierci. Pami�tamy wiersz Riickerta, jeszcze bardziej przejmuj�cy przez muzyk� Schumanna - "Skrzyde�! By wzlecie� ponad g�ry i doliny, poza �ycie, poza �mier� i gr�b!..."
Duchem ucieczki mo�na obja�ni� znaczn� cz�� literatury. On to wabi w dalekie egzotyczne kraje nie tylko autor�w powie�ci awanturniczych, ale poet�w, na kt�rych sp�ywa nagle czar
Wschodu, jak w romantyzmie, on wskazuje drogi utworom historycznym, on wprowadza w epos, kt�ry tu�actwu marzyciela zapewnia dom na d�ugi czas - Mickiewicz w epilogu do "Pana Tadeusza" m�wi wyra�nie o ucieczce ze swego �rodowiska. Jeszcze otwarciej Pirandello: "Pracuj�, aby wymkn�� si� swojemu �yciu. Skoro brak mi pomys�u do sztuki teatralnej albo powie�ci, czuj� si� tak, jakby mnie B�g opu�ci�". Wyznania podobne, a bardziej dok�adne znale�� mo�na u wielu pisarzy, ci za�, kt�rzy o tym nie m�wi�, bynajmniej nie stanowi� dowodu, �e takie uczucia by�y im nie znane. C� by to by� za pisarz, kt�remu by obca by�a rozkosz wydobycia si� z siebie, rozlania si� i kr��enia w tworach swej wyobra�ni, w kszta�tuj�cych je s�owach!
Szukanie czego� innego, dalekiego, w czasie, klimacie, w pejza�u, w obyczajach, w wierze i w uczuciu by�o nieprzepart� konieczno�ci� ca�ych okres�w, wtedy �w duch ucieczki skazywa� na emigracj� par� pokole�. Taka ucieczka nie zawsze musi prowadzi� do splendor�w, wykwintu i przepychu, mo�e sobie r�wnie� obra� inny kierunek. W�r�d zbyt wytwornego �ycia, w�r�d etykiety i przerafinowanej kultury salonowej zaczyna si� odczuwa� potrzeb� rzeczy i ludzi szorstkich. Petroniusz ze swoim "Satiriconem", pe�nym grubosk�rnych dorobkiewicz�w, bezczelnych rzezimieszk�w, wulgarnych rajfur�w, by�by je�li nie najdawniejszym, to najbardziej nam znanym przyk�adem z literatury antycznej. Ludzie osiemnastowieczni odbywali imaginacyj-ne podr�e w poszukiwaniu bon sauvage, kt�ry by swoj� prostot� i naiwno�ci� rozku� ich z dobrych manier. Kiedy indziej znu�enie miastem wyp�dza�o na wie�, rodzi�y si� t�sknoty sielankowe.
Dzieje si� tak i w innych sztukach. Zwiedza�em raz wystaw�
grafiki ameryka�skiej, bardzo dziwn�. By�y tam wiatraki w�r�d
p�l, cha�upy pochylone od staro�ci, k�adki zawieszone nad
le�nym potokiem, rybacy zadumani nad w�dkami: ani jeden
rysunek nie pozwala� si� domy�la�, �e pochodzi z kraju drapaczy,
fabryk, gigantycznych most�w. N
Z duchem ucieczki jest blisko spokrewnione uczucie niedoskona�o�ci, w kt�rym Vauvenargues widzia� jeden z g��wnych, je�li nie jedyny, bodziec tw�rczo�ci pisarskiej. Zdaje mi si�, �e na /
21
20
niego nie powo�ywa� si� �aden z wyznawc�w Minderwertigkeits-gcfuhl, i s�usznie, poniewa� jego okre�lenie jest bardziej subtelne. Nie odczuwa� r�wnie� zale�no�ci od my�liciela francuskiego nikt z tych, kt�rzy w tw�rczo�ci widzieli potrzeb� kompensaty. A tak w�a�nie nale�a�oby my�l Vauvenargues'a prze�o�y� na j�zyk dzisiejszy.
Tw�rczo�� by�aby wi�c kompensat� za niedostatki urodzenia, fortuny, warunk�w �ycia. Tworzy si� �wiat fikcyjny, poniewa� rzeczywisty uczyni� cz�owieka istot� u�omn� lub zawiedzion�. W istocie literatura jest pe�na Tyrteusz�w, ukrywaj�cych swe kalectwo w wawrzynach pie�ni bohaterskiej. Pe�na jest r�wnie� biedak�w, kt�rzy dr��c z zimna na poddaszu buduj� ze s��w zamki i pa�ace, a niestety nie brak snob�w, poniewieraj�cych swe uczciwe plebejstwo w t�umie ksi���t i hrabi�w, kt�rymi zaludniaj� swoje ksi��ki. Nietzsche dla swej mizernej osoby znalaz� kompensat� w fikcji nadcz�owieka.
Literatura straci�aby wielu wybitnych przedstawicieli, gdyby mieli oni sposobno�� wy�ycia si� jako �o�nierze, politycy lub cho�by �wiatowcy. Du� de Saint-Simon, s�ynny ze swoich pa- > miernik�w, jest wybornym przyk�adem szukania w�adzy i sprawiedliwo�ci w s�owie. Wracaj�c z dworu, rozgoryczony i w�ciek�y, na tych wielkich arkuszach, kt�re zape�nia� swym szerokim pismem, niby kr�l s�dzi� ministr�w i ambasador�w, ods�ania� niskie motywy ich czyn�w, intrygi dworskie. Zapowiada� kl�ski, upadki mo�nych, m�ci� si� i nagradza�. Od�o�ywszy pi�ro zn�w wraca� do swej podrz�dnej roli, by cierpliwie i z u�miechem znosi� pych� Ludwika XIV, zuchwa�o�� bastard�w, pod�o�� zausznik�w, Lamartine z gorycz� m�wi w swych pami�tnikach," �e urodzony na m�a stanu, musia� zosta� poet�.
Takich jest legion. Nie mog�c dzia�a�, oddawali si� marzeniom, tworzyli systemy filozoficzne, utopie, tak samo, jak nie mog�c liczy� na powodzenie w mi�o�ci, uwodzili i zdobywali pi�kne kobiety wierszem lub proz� za po�rednictwem swych bohater�w. ,,Z hojno�ci� wyposa�a�em si� we wszystko, czego mi nie dostawa�o" - wyzna� z rzadk� szczero�ci� Chateaubriand, * kt�ry przecie� m�g� uchodzi� za faworyta Fortuny. Lecz zw�asz-
cza Stendhal jest wzruszaj�cym przyk�adem takiego odwetu. Metilde wywiod�a go w pole, za to Lucien Leuven �eni si� z pani� Chastelles, pani Pietragrua go zdradzi�a, za to Sanseverina szaleje za Fabrycym. W powie�ciach Stendhala odbywa si� wielkie winobranie mi�o�ci - zap�ata za kwa�ne winogrona jego osobistych przyg�d.
Sienkiewicz, jak zapewniaj� ci, co go znali, by� dobrze zbudowanym, silnym m�czyzn�, zapalonym my�liwym, o czym �wiadcz� i jego pisma, zw�aszcza "Listy z Afryki", ale nie m�g� w swoich czasach i�� �ladem przodk�w na pola bitew i przygody wojenne inaczej jak w marzeniu. Jego ca�a tw�rczo��, poza kilku powie�ciami wsp�czesnymi, to zapami�ta�e walki, a bohaterowie zdumiewaj� si�� olbrzym�w. Oto Zbyszko wyciska sok ze z�amanego konaru, Skrzetuski rozbija drzwi Czapli�skim, Powa�a z Tczewa przez roztargnienie tasak zwija w tr�bk�, nawet zniewie�cia�y Petroniusz m�g� zamkn�� w jednej d�oni obie r�ce Winicjusza jak w stalowych kleszczach, i tak a� do Ursusa �ami�cego kark byka.
Przenie�� si� w �ycie fikcyjne, zamieni� w�asne niepowabne cia�o i nieweso�e stosunki domowe na �wie�� urod� i �ycie wygodne lub malownicze, podnie�� w�asne przymioty do idea�u, a swoimi wadami obdzieli� istoty skazane na niepowodzenie albo przeciwnie: wadom da� glori� cn�t, cho�by z�owrog� -wszystkie podobne zabiegi w tysi�cznych wariacjach zmierzaj� do tego, by odj�� cz�� w�adzy losowi, kt�ry nas zamkn�� w raz ustalonym kszta�cie i w trudnych do odwr�cenia okoliczno�ciach. To arcy-pot�ny bodziec. Ma on w sobie si�� nami�tno�ci, r�wn� innym nami�tno�ciom, a nieraz wi�ksz�.
Oba te bod�ce, ucieczka i kompensata, znajduj� swe g��bsze wyja�nienie i uzasadnienie w zmy�le niezale�no�ci wykrytym przez Bacona z Yerulamu. Jest to jedna z najdostojniejszych si� natury ludzkiej, �ywy p�omie�, kt�ry zapala� rewolucje, kt�ry �wieci� na drodze post�pu i wolno�ci. Zmys� niezale�no�ci d��y do wy�amania si� ze zwyczajnego biegu rzeczy, kieruje losem jednostek, tworzy awanturnik�w i pionier�w, on zaszczepi� �ycie na pustych i nie znanych obszarach kontynent�w. Sztuka daje
22
23
tw�rcom w�adz�, jakiej mogliby pozazdro�ci� ksi���ta ziemi, gdyby mieli do�� wyobra�ni. Pi�ro staje si� r�d�k� czarodziejsk�, wywo�uj�c� z chaosu rzeczywistych zjawisk nowy, nie znany �ad, a jednocze�nie ber�em, kt�remu ten �ad ulega bez szemrania.
Nie tylko Homer, gdy, pot�niejszy od "kr�la kr�l�w", wyprowadza� nad Skamander Achaj�w i Trojan, nie tylko Dante, gdy buduj�c sw�j za�wiat przyw�aszcza� sobie decyzj� o losach dusz ludzkich, ale najskromniejszy powie�ciopisarz czy dramaturg, nawet gdy jako realista pragnie odda� wiernie upatrzon� cz�stk� potocznego �ycia - ka�dy tw�rca �wiadomie lub nie�wiadomie, mocniej lub s�abiej upaja si� nie skr�powan� w�adz� nad lud�mi i przyrod�. I nie warto wywy�sza� si� u�miechem nad naiwno�ci� czytelnik�w, kt�rzy w swych listach zaklinaj� autor�w, by darowali �ycie bohaterom, gdy zbli�aj�ce si� odcinki zapowiadaj� im zgub�. Oni to w�a�nie potwierdzaj� w�adz� pisarza, w kt�rej widzimy jeden z bod�c�w tw�rczo�ci.
W swym dziele autor znajduje kraj doskona�ej wolno�ci, w pewnych epokach nawet jedyny, jaki jest dost�pny. Kt�ry� monarcha mo�e si� r�wna� z Szekspirem? Gdzie� jest kr�lestwo pot�niejsze od tego, kt�re za�o�y� chudopacho�ek ze Stratfordu? A czy� Balzac nie stworzy� w�asnego pa�stwa? Mia� w nim ministr�w, urz�dnik�w wszelkich rang i kategorii, genera��w, bankier�w, trz�s�cych finansami Europy - kupc�w - od wielkich hurtownik�w a� do drobnych epiciers - kap�an�w, lekarzy, �wiatowc�w, modnisi�w, malarzy, rze�biarzy, poet�w, w�asn� pras�, obs�ugiwan� przez zdolnych i sprytnych dziennikarzy, star� i m�od� szlacht�, mieszcza�stwo, ch�op�w, ludzi uczciwych i zbrodniarzy, kobiety zacne i kurtyzany; rz�dzi� tym pa�stwem, rozdawa� lub odbiera� stanowiska, posady, sp�ki, zaoszcz�dzone kapita�y, dogl�da� ruchu ludno�ci w narodzinach i grobach, kojarzy� ma��e�stwa, zmienia� nawet pejza� buduj�c domy, przebijaj�c ulice, rzucaj�c mosty, sadz�c ogrody - i �y� w tym pa�stwie bardziej ni� pod rz�dami Ludwika Filipa.*
Pisarze, kt�rzy sw�j materia� czerpi� z historii, maj� niezwyk�� moc wprowadzania nowych postaci do towarzystwa historycznych, i wszyscy s� przekonani, �e to ci przybysze wywo�ali
pami�tne zdarzenia. Ale i historyczne osobisto�ci zmieniaj� do niepoznania i cz�sto raz na zawsze, jak Szekspir zmieni� historycznego Makbeta, poczciwego kr�la, kt�ry pielgrzymowa� do Rzymu i rozdawa� ja�mu�n� ubogim.
Pi�ro jest w istocie wspania�ym ber�em i kto ma by� pisarzem, nieraz ju� we wczesnej m�odo�ci nosi w sobie �wiadome lub jawne poczucie kr�lestwa s�owa. Oto g�os pi�tnastoletniego Flauberta, drgaj�cy dziecinnym patosem: ,,zajmujmy si� sztuk�, albowiem wi�ksza od narod�w, koron i kr�l�w, wznosi si� ona zawsze w naszym entuzjazmie, uwie�czona swym boskim diademem!"
Mo�e si� wyda� dziwne, a nawet niew�a�ciwe, �e m�wi�c o bod�cach tw�rczo�ci literackiej, nie wymieniam �adnego z tych pi�knych hase�, kt�rymi szczyc� si� pisarze wszystkich czas�w. Lecz idea�y religijne, narodowe i spo�eczne odnalaz�em u tych, kt�rych nazywam "aposto�ami", wy��czy�em je za� z analizy impuls�w tw�rczych u rzeczywistych artyst�w s�owa. Ci r�wnie� mog� s�u�y� r�nym sprawom, mog� si�gn�� po kierownictwo dusz, ale dzieje si� to p�niej, zazwyczaj daleko od pocz�tku ich drogi. W�r�d pierwszych utwor�w Mickiewicza nie znajduje si� "Oda do m�odo�ci" ani nawet "Pie�� Filaret�w", ale "Zima miejska" - kunsztowny zesp� szarad opisowych, gdzie jedynym celem by�o zamkni�cie szeregu obraz�w w s�owach, a jedyn� rozkosz� potwierdzenie m�odzie�czego wirtuozostwa. Hicnatus est artifex - artysta, kt�ry z takim zapa�em odda si� szlifowaniu sonet�w i nie ma tu jeszcze najmniejszej wskaz�wki, �e b�dzie kiedy� wieszczem. To samo w m�odych latach Sienkiewicza, kiedy pisze nowele, obrazki, sentymentalne wspomnienia, kt�re porzuci, doszed�szy do przekonania, �e "czas uderzy� w wielki dzwon idei".
Opr�cz wyznawc�w "sztuki dla sztuki", do kt�rych dzi� nikt nie chce si� przyzna�, pisarze zawsze odkrywali w sobie jak�� misj�, nieraz dawali si� do niej przekona� albo przyjmowali j� z rezygnacj� pod wp�ywem opinii. Rzadko bowiem pozwalano literaturze na niezale�no�� od wyzna�, moralno�ci, nauki. Poddaj�c si� tym postulatom pisarze sami w nie wierzyli. "Ca�y sw�j dowcip, ca�y humor wyt�y�em, by w tej powie�ci, wy�miewaj�c
24
25
g�upstwa i s�abostki, pom�c ludziom do pozbycia si� przywar" -pisze Fielding w przedmowie do "Toma Jonesa", a podobne ' zwroty powtarzaj� si� bez ko�ca we wszystkich okresach literatury, kt�ra nie�atwo o�miela si� by� sam� sztuk�. Naturalny rozw�j si� tw�rczych, rosn�ce do�wiadczenie �yciowe, rozszerzenie si� zainteresowa� intelektualnych i sfery uczu� sk�adaj� si� na to, co nazywamy dojrza�o�ci� pisarza i co pr�dzej czy p�niej narzuca mu problemy, o jakich nie my�la� bior�c za m�odu pi�ro do r�ki.
Nie bez wp�ywu s� r�norakie porywy emocjonalne, albo tak wznios�e jak zraniona mi�o�� ojczyzny, albo tak ma�oduszne, lecz bynajmniej nie mniej silne jak gniew, nienawi��, zemsta - maj� one przedstawicieli w literaturze, i to nie wy��cznie w�r�d najpo�ledniejszych pisarzy. "Gniew mi jest Apollinem" - spo- c wiada si� JJ. Rousseau i bez przesady mo�na powiedzie�, �e Tacyt pisa� swe "Roczniki", aby si� zem�ci� za wszystkie upokorzenia, na jakie narazi� go despotyzm, a nie zaniedba� rzuci� we wst�pie s�ynnych s��w sine ira et studio, kt�rymi tak * wielu zwi�d�, ka��c im wierzy�, �e naprawd� pisa� "bez gniewu ni nami�tno�ci".
Jeszcze silniej i powszechniej dzia�a emulacja i ambicja, ch�� dor�wnania innym albo wywalczenia sobie wy�szego stanowiska w �wiecie s�owa i my�li, albo wymkni�cia si� spod uszczuplaj�cej etykiety, jak to by�o u Conrada, kt�ry si� z�o�ci�, gdy go nazywano "poet� morza", i kt�ry raz po raz prze�amywa� ten zaczarowany kr�g swego natchnienia. Reymont pod wra�eniem "Trylogii" zacz�� wzmo�on� tw�rczo��, a by� mo�e na tej samej drodze znalaz� temat do "Ch�op�w". Gdy u wielkich pisarzy podobne ambicje przynosz� zazwyczaj nowe triumfy i ujawnienie nie znanych dot�d mo�liwo�ci, skromniejsze talenty op�acaj� je nieraz dotkliw� pora�k� i katastrof� w zapasach z tematem ponad ich si�y.
Nie nale�y r�wnie� lekcewa�y� tak b�ahych z pozoru uczu�, jak rozkosz, przyjemno��. Tworz� one nie tylko te wczesne chwile obcowania z kart� papieru, kiedy m�oda, gor�ca g�owa odurza si� s�owami w upojeniu i zachwycie, ale wciskaj� pisarzowi pi�ro do r�ki w ka�dym innym okresie tw�rczo�ci, cz�ciej, ni� si�
przypuszcza. Ile� to razy, zw�aszcza u poet�w, s�owo rodzi si� jak �piew - z samej rado�ci, z samego wesela wezbranych sil �ywotnych!
Lecz w literaturze wszystkich wiek�w jest wi�cej smutku ni� rado�ci, wi�cej �ez ni� u�miech�w. Nie trzeba sobie wyobra�a�, �e ponure obrazy cierpie� ludzkich wychodzi�y spod pi�r niefrasobliwych, poddaj�cych si� w momencie tw�rczym wy�szym nakazom, takim jak zaduma nad dol� cz�owieka, nad �wiatem z jego tajemnic�, chaosem i rozterka albo takim, jakie dyktowa�y nastroje i upodobania epoki - w niejednej nie wypada�o po prostu by� szcz�liwym - nie trzeba tak s�dzi� i je�li pisarz odzywa si� g�osem cierpienia, nale�y w nim samym szuka� �r�d�a tego g�osu. Nie tylko osobiste zmartwienia, zawody, b�le, rozpacze s� zarzewiem tw�rczym, ale i gorycz istnienia, patos bytu ludzkiego, przenikaj�c dusz� wra�liw�, zawzi�cie, nieust�pliwie mog� j� wprz�c w tw�rczo�� - �e niepodobna milcze�, �e cz�owiek musi rzuci� sw�j krzyk w otch�a�, kt�ra odpowie g�uchym echem.
I jeszcze jedno uczucie, tak pozornie b�ahe, t�sknota. Nie jestem pewny, czy nie odzywa si� ona w brzasku tw�rczo�ci, w tej uroczystej chwili, kiedy cz�owiek, zdawa�oby si� daleki od zamiar�w pisarskich, mimowolnie i jakby nie�wiadomie k�adzie przed sob� kart� papieru i si�ga po o��wek czy pi�ro, by wnet, w oszo�omieniu, uk�ada� s�owa w porz�dku, o jakim nigdy si� im nie �ni�o w �yciu potocznym, i wypowiada� nimi rzeczy nieprawdopodobne. Czy w m�odo�ci nawiedza nas t�sknota? Wielu o tym w�tpi, zapewne pami�� ich zawodzi. T�skni si� zawsze - od pierwszych lat �wiadomo�ci. Gdyby odj�� literaturze t�sknot� jako bodziec tw�rczy, wiele by z niej przepad�o, nie narodzi�yby si� takie poematy, jak "Pan Tadeusz", a mo�e i dzie�a Homera, kt�ry pierwszy szed� na "poszukiwanie straconego czasu", tak samo jak Wergili i d�ugi orszak epik�w - jeden z nich daje swemu poematowi tytu�: "Raj utracony", co mo�na przyj�� jako symboliczne has�o. Tak samo powie�ci historyczne, cz�sto zrodzone w szarzy�nie �ycia, maj�cego tylko to jedno okno: na przesz�o��, barwn�, ca�� w b�yskach zbroi, bu�czuczn� - jak�e cz�sto by�y one protestem przeciw dokuczliwej i sm�tnej tera�niejszo�ci!
26
27
Czy� Don Kichot, uwik�any w t�sknoty i marzenia, nie jest wizerunkiem samego Cervantesa?
W ko�cu niepodobna przemilcze� i zewn�trznych podniet, kt�re mo�e i nie potrafi� zrobi� nikogo pisarzem, ale na pewno mog� rozdmucha� przyczajon� w nim iskr�. Zdarza�y si� okresy, �e dokonywa�a tego moda, narzucaj�c ludziom pewnej klasy lub pewnego stanowiska uprawianie literatury. Mo�na w tym by�o doj�� do takiej samej sprawno�ci, jak i w innych zaletach towarzyskich, ale mo�na by�o r�wnie� przekroczy� granice konwenansu prawdziwym talentem. Inny zesp� podniet przynios�o skomercjalizowanie �ycia literackiego, pocz�wszy od wieku XIX. W bogatych spo�ecze�stwach niekt�rzy pisarze dorabiali si� fortun, co �ci�ga�o uwag� ludzi zapobiegliwych i sprytnych. Wprawdzie nie ma przyk�adu, by t� drog� wszed� do literatury wielki tw�rca, roi si� natomiast od obrotnych spekulant�w i producent�w s�owa, kt�rych szeroka publiczno�� obdarza nieraz zaufaniem, godnym lepszej sprawy. Istnieje nawet gie�da rzemios�a literackiego, np. w kolumnach og�osze� czasopisma ameryka�skiego pt. "The Writer", gdzie popyt i poda� dotycz� powie�ci i dramat�w, sielanek i sonet�w, wierszy rymowanych i bia�ych, z tematyk� obejmuj�c� wszystko - od wiosennych ob�ok�w do �ciek�w fabrycznych, od sadyzmu do �wi�to�ci. Co jest w tym pi�mie najbardziej gorsz�ce, to jego tytu�.
Nazw� pisarza bardzo si� dzisiaj szafuje. Jeszcze nie tak dawno przestrzegano wi�kszej pow�ci�gliwo�ci, czyni�c dyskretn� r�nic� mi�dzy pisarzem a literatem. Pierwszy by� pasowanym rycerzem, drugi zaledwie giermkiem. Literatowi pozwalano mie� nadziej�, �e kiedy� zas�u�y sobie na to zaszczytne miano, kt�re nast�pnie stopniuj� przymiotniki: znany, g�o�ny, �wietny, znakomity, wielki. Uchodzi�o za samochwalstwo, zw�aszcza u m�odych, je�li si� kto� podawa� za pisarza - to jakby m�wi�, �e ju� nale�y do literatury, �e ma w niej w�asn� kart�. Poprzestawano wi�c skromnie na tytule literata, okre�laj�cym zaw�d. Nie jest pr�no�ci� przyznanie si� dcTswego zawodu. Dzi� niemal wszyscy pisz�cy pozbyli si� podobnych skrupu��w, chyba nies�usznie.
Nie ka�dy, kto pisze i og�asza swe prace, jest pisarzem. Nie
m�wi�c o grafomanach, wielu autor�w po�ytecznych ksi��ek, cho�by to by�y poematy, dramaty, powie�ci, nigdy nie wejdzie do literatury. Tylko pocz�tki pi�miennictwa s� tak �askawe, �e przyjmuj� wszystkich, nawet najskromniejszych pracownik�w s�owa; poczciwy wierszokleta ma szans� nie�miertelno�ci na r�wni z poet�, gdy si� odzywa w pustce niemego stulecia. W dalszej historii rz�dzi coraz wi�ksza surowo��. Bardzo dobitnie wyrazi� j� Yoltaire w swoim "S�owniku", g�osz�c: "Ten, kto nie czyta� nic opr�cz romans�w i sam nic innego pr�cz romans�w nie stworzy�, kto bez �adnej sztuki u�o�y byle jak par� utwor�w teatralnych, kto, pozbawiony wiedzy, sklei kilka kaza� - nie b�dzie policzony do literat�w". Yoltaire u�y� wyra�enia gens de lettres, kt�re dzi� ma znaczenie zawodowe. Gdyby jego s�d wprowadzi� do statutu Soci�te des Gens de Lettres, ta pot�na instytucja zosta�aby ogo�ocona w jednej chwili z wi�kszo�ci swoich cz�onk�w.
Zupe�nie spowszednia� wyraz: autor i nikt si� nawet nie domy�la, �e jest to najzaszczytniejszy tytu� pisarza. �aci�ski auctor wywodzi si� od s�owa: augere - powi�ksza�, pomna�a�. Tym mianem u�wietniano zwyci�skich wodz�w, kt�rzy rozszerzyli granice pa�stwa. Zas�ugiwa�by wi�c na nie tylko pisarz, kt�ry jest naprawd� pomno�ycielem dziedzictwa duchowego, zdobywc� nowych prowincji pi�kna. Lecz tym wyszarganym tytu�em obdarza si� ju� od dawna nawet uk�adaczy sennik�w.
Rzymianie rozr�niali cztery rodzaje artificum, czyli artyst�w s�owa: m�wc�w, poet�w, filozof�w, historyk�w. Ten podzia� zachowa� si� przez wszystkie wieki i dopiero w ostatnich generacjach zakres literatury zacie�ni� si� do tego, co Anglicy nazywaj� fiction. Poza poezj�, dramatem, powie�ci�, w dzie�ach traktuj�cych o literaturze spotykamy tylko anemiczne rozdzia�ki o prozie niebeletrystycznej, podr�czniki nawet i z tego rezygnuj�, a recenzenci gotowi s� ka�dej bredni teatralnej albo miernej baj�dzie po�wi�ci� najwy�sz� uwag� i s��niste felietony, nie znaj�c nawet z imienia essayst�w, filozof�w, historyk�w, kt�rym inteligencja, wiedza, styl powinny zapewni� pos�uch i szacunek w rzeczypo-spolitej literackiej.
29
28
Nie zapomnimy w tej ksi��ce, �e wymowa szczyci si� imionami ' Demostenesa i Cicerona, Bossueta i Skargi, �e w niej si� kszta�towa� kult pi�knego s�owa, �e ona pierwsza i najwszechstronniej je rozwa�a�a, wypracowuj�c zar�wno og�lne zasady stylu, jak i szczeg�owe �rodki, �e jej zawdzi�cza proz