5266
Szczegóły |
Tytuł |
5266 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5266 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5266 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5266 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STANIS�AW K�TRZY�SKI
POLSKA X-XI WIEKU
Mieszko I O zaginionej metro-
polii czas�w Boles�awa Chrobre-
go � Kazimierz Odnowiciel 1034�
�1058 � O imionach piastowskich
do ko�ca XI wieku
WARSZAWA 1961
PA�STWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE
Wydano z zasiiku
Komitetu Obchod�w Tysi�clecia Pa�stwa Polskiego
Opracowa� i postowiem opatrzyt
ALEKSANDER GIEYSZTOR
PA�STWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE
Redaktor A. Mazurowa. Redaktor techn. W. Trehicka.
Wydanie I. Naktad 5009 + 250 egz. Arft. wyd. 35. Ark. druk.
Wli + 13 wk�adek. Papier ilustr. kl. V 70 g 82 X 104. Oddano
do sk�adu S. VIII. 1960. Podpisano do druku l. XII. 1960. Druk
uko�czono w grudniu 1960. �arn. nr 1167. W-i. Cena zl 55,�,
DRUKARNIA TECHNICZNA, BYTOM, PRZEMYS�OWA 2
MIESZKO I
l. WARUNKI POLITYCZNE S�OWIA�SZCZYZNY
MI�DZY �AB� A ODR�
�ledz�c od czas�w najdawniejszych histori� Europy
na p�noc od Wa�u Alpejskiego nietrudno zauwa�y�,
�e pr�cz okres�w sporadycznych ruch�w i przesuni��
ze wschodu na zach�d, ruch�w wywodz�cych si�
zwykle z g��bokiej Azji Wschodniej, kiedy stamt�d
wylewaj� si� do Europy hordy ludzkie, jak Hun�w,
Awar�w, Madziar�w czy p�niej Mongo��w, mamy
r�wnie� do czynienia z ruchem odwrotnym, id�cym
od zachodu ku wschodowi, ruchem uwarunkowanym
wzgl�dami geograficznymi. S� w tym zjawisku prze-
suwania si� pewnych czynnik�w czy pewnych grup
etnicznych z zachodu na wsch�d momenty chwilowych
zastoj�w, okresy, kiedy ekspansja Zachodu s�abnie
wobec wschodnich s�siad�w, kiedy na Zachodzie jest
raczej brak elementu, kt�ry by m�g� obj�� w posia-
danie czy nawet kolonizowa� obszerne wschodnie
tereny, kiedy wreszcie Wsch�d wobec agresywnego
Zachodu silniej si� organizuje, by stawi� op�r parciu
Zachodu. Ale zasad�, kt�r� mo�na uwa�a� jako zja-
wisko sta�e i powszechne, jest, �e wszystkie granice
Mieszka l
mniej czy wi�cej silnie i wyra�nie przesuwaj� si�
z zachodu na wsch�d, a nie na odwr�t.
W ci�gu wiek�w by�a �aba granic� pomi�dzy
�wiatem germa�skim a s�owia�skim, z tym oczywi�cie
zastrze�eniem, �e w wielu miejscach przekracza�a
ludno�� s�owia�ska znacznie lewy brzeg tej rzeki.
Przekracza�a j� i na p�nocy, przekracza�a j� w �rod-
kowym jej biegu, zajmuj�c cz�ciowo kraj nad Sal�,
rozlewaj�c si� cz�ciowo na Turyngi� i wschodnie,
do Czech przylegaj�ce strony Bawarii. Si�ga�a te�
ludno�� s�owia�ska na po�udniu, w Alpach po Brenner,
stykaj�c si� tam nie tylko z elementem germa�skim,
ale i roma�skim. Ta linia graniczna �aby w wieku
VII czy VIII by�a oczywi�cie terenem ustawicznych,
walk mi�dzy plemionami s�owia�skimi a germa�-
skimi, czy byli nimi Sasi, Turyngowie, czy Bawarzy.
S�siedzkie porachunki by�y tu na porz�dku dziennym.
Z wyj�tkiem jednak kr�tkotrwa�ego tzw. Pa�stwa
Samona w pierwszej po�owie VII w. nie znamy �ad-
nego wi�kszego skupienia s�owia�skiego dla zorgani-
zowania na szersz� miar� zakrojonego oporu. Ale
te� i plemiona germa�skie, przylegaj�ce do teren�w
s�owia�skich, nie by�y r�wnie� na tyle lepiej i silniej
zorganizowane, by mog�y my�le� o sta�ych zdobyczach
na wschodzie. W ka�dym razie stan walki na odcinku
pogranicza germa�sko-s�owia�skiego by� stanem �ycia
codziennego, za�atwianiem sil� porachunk�w codzien-
nych. Pot�niejszy za� o�rodek zachodnich Frank�w,-
pa�stwo Merowing�w, by� zbyt daleko, by m�g� si�
stale interesowa� �ywio�em s�owia�skim. Ponadto by�o to pa�stwo zbyt zaj�te swymi sprawami wewn�trz-
nymi, dalej swym stosunkiem do Burgund�w, do nie-
WarunTw, polityczne 9
zwykle gro�nego parcia arabskiego od strony P�-
wyspu Iberyjskiego i Pirenej�w, wreszcie stosunkiem
swym do pa�stwa longobardzkiego i W�och. St�d nie
mog�o sta� si� na przestrzeniach mi�dzy Renem
a �ab� tym czynnikiem, kt�ry by zdo�a� podj�� na
szersz� miar� zakrojon� dzia�alno�� wobec S�owian
zachodnich.
Nawet wytworzenie si� i skonsolidowanie pa�stwa
Karoling�w postawi�o tylko w ciasnych ramach spra-
w� Wschodu s�owia�skiego na porz�dku dziennym,
Karol Wielki, uporawszy si� z Sasami i. Bawarami,
znalaz� si� co prawda ju� w bezpo�rednim s�siedztwie
z obcymi etnicznie �ywio�ami, zamieszkuj�cymi te
strony Europy. Ale dla monarchii Karola Wielkiego
spraw� najwa�niejsz� by�o przeciwstawienie si� orga-
nizacji pa�stwowo-militarnej Awar�w, siedz�cych na
r�wninach Panonii, kt�rych hordy niszczy�y wschod-
nie dzielnice pa�stwa, docieraj�c zar�wno do po�ud-,
niowych Niemiec, jak do p�nocnych W�och. Dopiero
po stanowczym rozbiciu pa�stwa Awar�w w samym
ko�cu VIII w. mo�na by�o pomy�le� o zabezpieczeniu
tak�e ca�ej d�ugiej granicy wschodniej od strony
�wiata s�owia�skiego. Pierwszym do tego krokiem.
by�o bezpo�rednio po rozbiciu Awar�w utworzenie
w r. 798 arcybiskupstwa i prowincji ko�cielnej salz-
burskiej, kt�ra mia�a nie tylko pe�ni� opiek� religijn�
nad bawarskimi stronami imperium Karolowego, ale
r�wnie� zadania misyjne, apostolskie, skierowane mi�-
dzy innymi na s�siaduj�ce z Bawarami kraje s�owia�-
skie jakimi by�y w tych stronach Czechy, a na po�ud-
niu S�owianie alpejscy, tzw. Korunta�cy. Podobnym
celom, skierowanym ku p�nocy, na Skandynawi�, ale
10
Mieszka I
cz�ciowo tak�e na kraje s�owia�skie za doln� �ab�,
mia�a s�u�y� o p� wieku p�niejsza, metropolia bre-
me�sko-hamburska.
Pr�cz tego zadania ko�cielnego, zwr�conego zresz-
t� cz�ciowo ku po�udniowemu wschodowi, gdzie si�
krzy�owa�y wzajemnie interesy i wp�ywy cesarstwa
zachodniego i wschodniego, dzia�alno�� lat nast�pnych
Karola Wielkiego sz�a r�wnie� w kierunku zabezpie-
czenia granicy wzd�u� �aby, od strony S�owian, jak
i na p�nocy, gdzie nale�a�o si� liczy� z tworz�c� si�
w�a�nie pot�g� lud�w skandynawskich, w pierwszym
rz�dzie z Dani�. Wyprawy wojenne Karola Wielkiego,
prowadzone w ostatnim dziesi�cioleciu jego �ycia,
zatem wyprawy przeciwko Czechom, na S�owian za-
�abskich, gdzie mia� dotrze� daleko na Wsch�d (bo
�r�d�a m�wi� nawet o podbojach nad Wis��), a gdzie
m�g� dotrze� mo�e do Odry i dotkn�� prawie granic
plemion lechickich, nosz� raczej charakter wojen
prewencyjnych. Zmierza�y one do okazania tym
zawsze nieprzyja�nie nastrojonym s�siadom, bli�szym
czy dalszym, ca�ej si�y i pot�gi pa�stwa Karolowego,
by odstraszy� ich od ustawicznego wdzierania si�
we wschodnie ziemie niemieckie, do kraju Sas�w,
Turyng�w czy Bawar�w. Dla tego te� celu buduje
Karol Wielki na wschodniej granicy swego imperium
wiele fortec, punkt�w oporu, jak Magdeburg czy
Halla, aby utrudni� wdzieranie si� w terytorium nie-
mieckie. Z biegiem czasu b�d� te punkty oporu
punktami wypadowymi, skoro tylko stanie si� racj�
stanu Niemiec posuni�cie granic od �aby ku Odrze,
a zatem kiedy si� zjawi na porz�dku dziennym spra-
wa podbicia tych plemion s�owia�skich, kt�re okre-
�lamy og�ln�, konwencjonaln� nazw� S�owian po-
WarM�ifci polityczne
11
�abskich. Na razie si�y ekspansji pa�stwa Frank�w
ku wschodowi by�y zbyt s�abe, by mo�na by�o my�le�
o zrealizowaniu tak wielkiego programu. Wiemy
zreszt�, ile zu�yto p�niej na przeprowadzenie tego
planu si�, krwi i czasu, wiemy, �e przy ca�ej pot�dze
niemieckiej zabra�o to dzie�o bez ma�a trzy wieki
walk i trud�w. Na taki program by�o za czas�w
Karola Wielkiego za wcze�nie. Za to walki pogra-
niczne, wzajemne, przykre i dotkliwe s�siedzkie na-
pady nie ustawa�y, ale nie wyczerpywa�y one si� bio-
logicznych �adnej ze stron. Ani ze strony niemiec-
kiej nie mo�na by�o nakre�li� planu podboju i zaboru
ziem le��cych za �ab�, ani te� po�abscy S�owianie,
rozbici na liczne, s�abo zreszt� zorganizowane ple-
miona, nie czuli si� niczym zmuszeni do stworzenia
w wi�kszych rozmiarach powa�niejszej i silniejszej
organizacji pa�stwowej obronnej, kt�ra by zapewni�a
im niezale�no��, a chocia�by zdolno�� w przysz�o�ci
do skutecznego odporu na nacisk niemiecki.
Ten nacisk germa�ski na lini� obronn� �aby staje
si� rych�o po �mierci Karola Wielkiego s�abszy, nie-
bezpiecze�stwo maleje, a z tym zmniejsza si� czyn-
nik grozy i przymusu, kt�ry by oddzia�ywa� na ludy
s�owia�skie po�abskie w kierunku stworzenia w�asnej,
silnie zorganizowanej pa�stwowo�ci. Monarchia Ka-
roling�w ulega podzia�om, przesileniom wewn�trznym.
Czynniki partykularyzm�w szczepowych i plemiennych
germa�skich wybijaj� si�, gro��c rozpr�eniem, roz-
k�adem i rozpadem na czynniki sk�adowe, nie spojone
dostatecznie organicznie ze sob�. Zar�wno rozbicie
w czasach Karola Wielkiego pa�stwa Awar�w, jak
obecnie os�abienie i upadek imperium. Karolowego,
pozwalaj� na utworzenie w �rodkowej cz�ci obszaru
12 Mieszka I
s�owia�skiego Pa�stwa Wielkomorawskiego, opieraj�-
cego si� wcale skutecznie i pomy�lnie naporowi Za-
chodu. Wz�r i przyk�ad tego pa�stwa m�g�by by�
wa�n� pobudk� dla innych szczep�w i plemion s�o-
wia�skich. Pa�stwo to jednak rych�o ginie, starte
w pierwszych latach X w. najazdem nomad�w, W�-
gr�w, gro�nych przez p� wieku r�wnie� i dla Nie-
mie�. R�wnocze�nie prawie ziemie dawnego pa�stwa,
Karoling�w ulegaj� od p�nocy niezwykle niszczyciel-
skim napadom skandynawskich Norman�w, wdzieraj�-
cych si� w poszukiwaniu �up�w i zdobyczy korytami,
rzek g��boko w kontynent.
Wszystkie te czynniki, a zatem rozk�ad i rozpad
wewn�trzny, groza madziarskich najazd�w i rabun-
kowe wyprawy pirat�w skandynawskich, podkopa�y
si�y tej cz�ci pa�stwa Karolowego, kt�ra obejmowa�a
plemiona wschodnioniemieckie, s�siaduj�ce ze S�o-
wia�szczyzn� po�absk�. W tych warunkach jaka� po-
lityka o szerszych zamierzeniach, og�lnopa�stwowa,
skierowana ku wschodowi, wymierzona przeciw S�o-
wianom, nie mog�a mie� miejsca. Ale je�eli potom-
kom Karola Wielkiego i Ludwika Pobo�nego brako-
wa�o po temu i si�, i �rodk�w, to nie przeszkadza�o to
temu, �e szcz�k or�a nie ustawa� po obu stronach
�aby. Z jednej strony szczepy niemieckie, saskie czy,
turyngskie, napada�y na s�owia�skich s�siad�w,
z drugiej strony czynili to samo S�owianie, wypr�- -
wiaj�c si� na ziemie niemieckie po je�c�w i �upy czy
w odwet za jaki� na nich napad poprzedni. Z biegiem
czasu zgromadzi�o si� po jednej i po drugiej stronie
tyle krwi, krzywd i �ez, tyle poczucia doznanych nie-
sprawiedliwo�ci, tyle goryczy, �e mowy by� nie mog�o"
o porozumieniu si� czy te� o jakim takim wyg�adze-
Warunki polityczne
13
niu stosunk�w. Ze strony niemieckiej by�a nienawi��
po��czona z g��bok� pogard� dla s�owia�skich s�sia-
d�w, a w miar� post�pu czasu przekonanie, �e ma si�
szczeg�ln� zas�ug� wobec Boga i chrze�cija�stwa
t�pi�c i morduj�c obro�c�w poga�stwa, jak i nie do-
trzymuj�c s�owa i uk�ad�w barbarzy�c�w. S�owianie
za�abscy odp�acali tym samym uczuciem nienawi�ci
i zemsty saskiemu chrze�cija�stwu.
Plemiona saskie s� przekonane, �e jedynym spo-
sobem rozwi�zania tych ci�kich stosunk�w ze s�o-
wia�skimi s�siadami jest ich doszcz�tne wyt�pienie
i opanowanie ca�ej przestrzeni mi�dzy �ab� i Odr�.
Broni�cy si� za� S�owianie, sp�dzaj�cy ca�e swe �y-
cie na ustawicznej walce, nie maj�c ju� mo�no�ci po-
g��bienia w jakikolwiek b�d� spos�b swego �ycia dla
zorganizowania go i dostosowania do warunk�w pro-
wadzonej przez nich walki o byt i istnienie, przy-
pisuj� wszystko z�o swym s�siadom, a z tym tak�e
religii przez nich wyznawanej. Wszystkie pod�o�ci
by�y usprawiedliwione, zdrada, podst�p, niedotrzy-
manie s�owa i przysi�gi, pogarda dla zasad og�lnie
uznawanych i szanowanych, jak prawo i obowi�zki
go�cinno�ci, mordowanie ludzi w go�cin� zaproszo-
nych. Wszystko by�o uznawane za dobre i moralne,
o ile chodzi�o o S�owianina-poganina, o.,,psa" s�owia�-
skiego, kt�ra to nazwa pogardliwa i obel�ywa daje
si� stwierdzi� �r�d�owo od Fredegara po wiek XI.
Okres X w. jest pe�en opis�w najdzikszych tu po-
pe�nianych okrucie�stw. Co dziwniejsze, �e najbar-
dziej z moralno�ci� niezgodne zdarzenia i post�pki
nie znajduj� w�r�d duchowie�stwa niemieckiego, kt�-
re nam o nich donosi, ani s�owa ju� nie pot�pienia,
ale cho�by zastrze�enia. Raczej ciesz� si� one po-
14
Mieszka I
chwa��, zgod� i budz� rado��, je�eli chodzi o obrzy-
d�ego Bogu s�owia�skiego poganina. Czy� mo�na si�"
dziwi�, �e taki stosunek, taka moralno��, nie mog�y
poci�ga� do siebie s�owia�skiego poga�stwa. St�d nie-
w�tpliwie na fakcie dobrze zaobserwowanym opiera
si� opowiadanie o owym s�owia�skim �ebraku w Mer-
seburgu, kt�ry nie chcia� uwierzy�, by jemu, S�o-
wianinowi, chcia� -pom�c chrze�cija�ski, to znaczy
w jego oczach niemiecki �wi�ty.
Si�a polityki naporu, skierowanego przeciw S�o-
wia�szczy�nie, zaczyna si� powi�ksza�, ro�nie, przy-
biera na intensywno�ci z chwil�, gdy w r. 918 przy-
chodzi w Niemczech do w�adzy dynastiasaska Ludol-
fing�w. Nie by�o jej dane uzyska� od razu wi�kszych.
sukces�w, ale postawi ona jako racj� stanu zab�r ziem
s�owia�skich na wsch�d od �aby, a cz�ciowo program
ten potrafi urzeczywistni�. Samo ukazanie si� ener-
gicznego w�adcy, jakim by� Henryk I, pohamowa�o
elementy rozpadu, kt�ry zagra�a� pa�stwu wscho-
dniofranko�skiemu, niemieckiemu. Nie brak�o te� tej:
saskiej dynastii pomy�lnej koniunktury, przys�owio-
wego �uta szcz�cia. Bo norma�skie najazdy staj� si�
rzadkie i mniej dokuczliwe, raz dlatego, i� w tym za-
si�gu, kt�ry by� im dost�pny na p�nocy, tak ju�
wszystko doszcz�tnie zniszczyli i z�upili, �e nie by�o
tam dla nich wi�kszego zysku, a po wt�re z tej przy-
czyny, i� po zaj�ciu przez nich we Francji Normandii
wyprawy ich morskie maj� w X w. na celu Angli�
i powoli przygotowuj� zab�r tej wyspy przez Swena
i Kanuta.
I na po�udniowym wschodzie sytuacja strasznych
najazd�w w�gierskich powoli si� wyja�nia, chocia�
zamknie ten okres dopiero wielkie zwyci�stwo nad
Warunki polityczne
15
rzek� Lech w r. 955. W�grzy w swych �upie�czych
wyprawach do Niemiec, W�och, na Ba�kany, nawet
do Szwajcarii, Francji i a� Hiszpanii stracili tyle
krwi, tak si� wyczerpali biologicznie, �e nale�a�o tyl-
ko czeka�, kiedy sami b�d� zmuszeni si� uspokoi�, by
nabra� si� nowych. W�dr�wki rozb�jnicze po ca�ym
�wiecie nauczy� ich musia�y, cho�by pogl�dowo, wie-
lu rzeczy. Du�o nie znanych im urz�dze� dosta� si�
mog�o do ich �wiadomo�ci, pozwalaj�c im mo�e i �at-
wiej nast�pnie przeskoczy� pewne etapy rozwoju
pa�stwowego, spo�ecznego i kulturalnego � od hor-
dy nomad�w do osiad�ego �ycia � ni� innym lu-
dom, z dawna osiad�ym, przykutym do gleby, kon-
serwatywnym zatem i st�d powolniej nasi�kaj�cym
obcymi sobie pierwiastkami. Tak samo i �upy brane
w rozmaitych stronach �wiata, a s�u��ce tak�e jako
towar, czy tysi�ce je�c�w, chrze�cijan, kt�rzy zasilali
na ich terytoriach �ywio� chrze�cija�ski, cz�ciowo
ju� istniej�cy, przyczynia�y si� do ich zbli�enia do
cywilizacji europejskiej. Z�amanie ich kl�sk� r. 955
sprawi�o, �e mo�na by�o patrze� spokojniej na po-
�udniowo-wschodni� granic� z Madziarami.
Na zachodzie, za Renem, pa�stwo zachodniofran-
ko�skie wygasaj�cych Karoling�w jest w pe�nym
rozk�adzie i nie jest w mo�no�ci niczym zagrozi�
pa�stwu niemieckiemu. S�abe kr�lestwo Burgundii
czy te� rozbite na cz�ci W�ochy, za Alpami le��ce.,
r�wnie� gro�nymi by� nie mog�y. Po�udnie W�och,
le��ce w orbicie Bizancjum czy islamu i Arab�w, sta�-
si� mia�o dopiero w przysz�o�ci, w drugiej po�owie
X w. i w w. XI, terenami pewnych zainteresowa�
i wp�yw�w niemieckich zdobywc�w W�och i Rzymu,
a nast�pnie, jak si� okaza�o, i czynnikiem politycz�
16
Mieszka I
nym wobec kr�lestwa niemieckiego i z��czonego
-z nim Cesarstwa Rzymskiego. St�d poniewa� prze-
wa�na cz�� granic niemieckich by�a zabezpieczona,
spokojna, poniewa� najpowa�niejsi wrogowie ze-
wn�trzni wyczerpywali swe si�y, by ponie�� w ko�cu
kl�sk�, poniewa� wreszcie dynastia saska wysz�a
szcz�liwie ze wszystkich wewn�trznych kryzys�w
i bunt�w, zatem mo�na by�o ca�� �yw� si�� narodu
skierowa� ku wschodowi, stawiaj�c jako racje stanu
zar�wno dynastii, jak i narodu, i pa�stwa niemieckie-
go, posuni�cie granic na wsch�d na razie za �ab�, do
Odry.
To parcie na Wsch�d staje si� odt�d, w r�nych
zreszt� postaciach, sta�ym czynnikiem wschodniej po-
lityki niemieckiej, lubo prawie w samych pocz�t-
kach ju� krzy�uje si� ono z innym czynnikiem mu
przeciwstawnym, hamuj�cym, a mianowicie z polity-
k� w�osk�, rzymsk�, imperialn�. Nie tu jest miejsce
dla rozwa�ania i oceniania tego problemu, korzy�ci
czy strat, jakie polityka cesarsko-rzymska przynosi�a
wobec zadania uzyskania mi�dzy �ab� a Odr�, na
wschodzie, na ziemiach s�owia�skich, przestrzeni �y-
ciowej. Wystarczy stwierdzi�, �e w okresie od X do
XIII w. skutkiem tej polityki w�oskiej cesarstwa by�o
to, �e w�adcy niemieccy wielokrotnie i nieraz na wie-
le lat tracili z oczu zagadnienie Wschodu s�owia�skie-
go. Energia narodu niemieckiego nie mog�a zawsze
w pe�ni wyczerpywa� si� na tym tak dla siebie wa�-
nym odcinku, skoro by�a skierowana r�nymi wzgl�-
dami i konieczno�ciami za Alpy, na po�udnie, do
W�och, do Rzymu, do Neapolu i Sycylii.
By�a zatem ta polityka w�oska tak�e pewn� ko-
rzy�ci� dla lud�w, kt�re �yj�c na s�owia�skim Wscho-
Warunki politycznie
17
dzie mia�y by� z biegiem lat i wiek�w ofiarami ger-
ma�skiej zaborczo�ci.
Taka tendencja zaborcza we wschodnim kierunku
zjawi si� bardzo wcze�nie, jeszcze za rz�d�w Hen-
-ryka I. G��wnymi jej wykonawcami, z ramienia Hen-
ryka I i jego syna Ottona I, b�d� tu przez lat wiele
ksi��� saski Herman Billung i markgraf Gero. Znane
s� sposoby i �rodki, stosowane przez Henryka I
i Ottona I dla przeprowadzenia tego dzie�a.
Nie wchodz�c w szczeg�y parcia niemieckiego na
Wsch�d s�owia�ski, mo�na przypomnie� tu osadzanie
zb�j�w i zbrodniarzy w okolicach Merseburga, kt�-
rym wolno by�o mordowa� i �upi� ile chc� S�owian
okolicznych, byle tylko nie tykali Niemc�w. Wolno
przypomnie� wymordowanie w r. 939 przez mark-
graf a Gerona trzydziestu ksi���tek czy te� wielmo��w
s�owia�skich zaproszonych przez niego na uczt�,
wbrew u�wi�conym obyczajem prawom go�cinno�ci
1 nietykalno�ci go�cia, czy wyci�cie w pie� na polu
bitwy nad Rzeknic� w r. 955 z rozkazu Ottona I kil-
kuset wzi�tych do niewoli rycerzy s�owia�skich wraz
z ksi�ciem obodrzyckim Stoigniewem. Je�eli obok
dzia�ania brutalnej si�y, gwa�tu, podst�pu i zdrady za-
k�ada� te� Otto I w podbijanych przez siebie stronach
S�owia�szczyzny biskupstwa, klasztory i ko�cio�y, to
� mia�y one raczej s�u�y� niemieckiemu osadnikowi, cz�-
; �ciowo uzupe�nia� marchie i wojskow� ochron� pogra-
nicza ni� prowadzi� dzie�o chrystianizacji, misji apo-
stolskiej w�r�d pogan. Z ca�ego tego okresu znamy
tylko jeden wypadek wys�ania przez Ottona I du-
chownego mnicha Bouzona (po r. 955), kt�ry rzeczy-
wi�cie zajmuje si� gorliwie prac� apostolsk� w�r�d
S�owian. Bo kler niemiecki, a przede wszystkim kler
2 Polska X � XI wieku
18
Mieszka I
WaranAa polityczne
19
�wiecki, �onaty i obarczony obowi�zkami rodzinny- f
mi, niewysoko stoj�cy pod wzgl�dem wykszta�cenia,
nie nadawa� si� zupe�nie do pracy misyjnej. Ducho-
wie�stwo za� zakonne, nie zawsze samo wy�ej sto- g,
j�ce, nie�atwo rzuca�o sw�j cichy klasztor, zabezpie- 31
czaj�cy �ycie, zapewniaj�cy spok�j i utrzymanie, dla
trudnej, a tak bardzo niebezpiecznej pracy w�r�d po-
gan. Pami�tamy pod tym wzgl�dem narzekania na-
wet bardzo wybitnych duchownych zakonnych nie-
mieckich, cho�by takiego Adalberta, mnicha klasz-
toru �w. Maksymina w Trewirze, p�niejszego arcy-
biskupa magdeburskiego, kiedy z polecenia Ottona I
wybra� si� na Ru� do ksi�nej ruskiej Olgi, kt�ry nie
mo�e wybaczy� cesarzowi, �e wys�a� go w celach mi-
syjnych a� do ruskich pogan. Idea misji, ewangeliza- �
cji i chrystianizacji poga�skich S�owian nie le�a�a
w sferze ambicji ko�cio�a niemieckiego, za to po-
wszechnie by� uznawany podb�j po��czony z przele-
wem krwi i wyt�pieniem mieczem znienawidzonych
i pogardzanych S�owian, pogan. Bo mia�o to by� Bo-
gu mi�e, je�eli si� wymordowa�o pewn� ilo�� nieprzy-
jaci� Chrystusa, by� przy tym tak�e nieraz i znaczny
zysk i doch�d, je�eli si� sprzedawa�o �ydom je�c�w,
zw�aszcza m�odych skastrowanych ch�opc�w s�owia�-
skich, do harem�w arabskich w Hiszpanii. Ten proceder by� wcale szeroko rozpowszechniony i widocznie
zyskowny.
Jest rzecz� jasn�, �e taki stosunek do ludno�ci s�o-
wia�skiej nie tylko wywo�ywa� u S�owian odruch
oporu i niewiary w intencje niemieckie, ale utrudnia�
samym ko�cielnym czynnikom niemieckim mo�no��
skutecznego dzia�ania w�r�d pogan. Zanadto blisko
��czy�a si� ze sob� dzia�alno�� eksterminacyjna z re-
ligi�, kt�r� Niemcy wyznawali i kt�r� by mo�e chcie-
li ci czy inni przeszczepi� na grunt s�owia�ski pogan,
�st�d S�owianie stronili jak najdalej od akcji chry-
stianizacyjnej swych okrutnych ciemi�zc�w. By�o to
to. samo zjawisko, kt�re obserwujemy w stosunkach
polsko-pomorskich za czas�w Boles�awa Krzywouste-
go, kiedy po �wier�wieczu zaci�tych i okrutnych
zmaga� o zdobycie Pomorza nie mo�na by�o my�le�
o tym, by misja apostolska do Pomorzan wysz�a z Pol-
ski. Tu raczej niemiecki misjonarz, Otto bamberski,
m�g� liczy� na powodzenie ni� Polak. Tak samo by�o
na Po�abiu, je�eli chodzi o Niemc�w.
Stosunek wzajemny si� S�owian zachodnich, po�ab-
skich, do si� saskich przede wszystkim w ci�gu X w.
zmienia si� na niekorzy�� dla lud�w mi�dzy �ab�
a Odr� mieszkaj�cych. Sasi maj� widoczn� przewag�.
Mimo to jednak dzi� pokonani S�owianie jutro zry-
waj� si� do nowego buntu, powstania, zwykle r�w-
nie� niepomy�lnego, op�aconego nowymi krwawymi
ofiarami. Staraj� si� wykorzystywa� momenty nie-
rzadkich kryzys�w wewn�trznych w obr�bie pa�-
stwa niemieckiego. Ale ostatecznie przy braku sil-
niejszej sp�jni wewn�trznej, przy urz�dzeniach pa�-
stwowych zwykle bardzo pierwotnych i nie wyrobio-
nych, czasami granicz�cych z form�, kt�r� mo�na by
okre�li� jako republika�sko-teokratyczn�, przy trud-
no�ciach wytworzenia bardziej silnej, sprawniejszej
i doskonalszej w�adzy naczelnej, a zw�aszcza wobec
trudno�ci zjednoczenia drobnych plemion w jedn�
pot�niejsz� ca�o��, nie jak�� lu�n� federacj�, nie mo-
g� si� oprze� naciskowi niemieckiemu. Musz� z bie-
2*
20
M�eszfeo I
giem czasu ulec, by w ko�cu zagin��, zosta� poch�o-
ni�tymi przez �ywio� silniejszy militarnie, a wy�szy
te� niew�tpliwie i kulturalnie.
Po�owa X w. jest tu s�upem granicznym. Kr�lowie
niemieccy mog� si� uwa�a� za mniej lub bardziej
realnych w�adc�w nad obszarami za �ab�, a� po Odr�.
Oczywi�cie w praktyce s� wtedy i b�d� przez lat pra-
wie dwie�cie terytoria, kt�re si� z tej zale�no�ci wy-
�amuj�, kt�re s� tylko bardzo lu�nie, cz�sto tylko
chwilowo, z��czone z pa�stwem niemieckim. Przez
d�ugie czasy b�d� tu na porz�dku, dziennym bunty,
gwa�tem t�umione si�ami cesarstwa, jak chwile os�a-
bienia ze wzgl�d�w politycznych nacisku germa�-
skiego na plemiona s�owia�skie. Ale los ich by� ju�
przes�dzony. Opanowanie ca�ego terytorium mi�dzy
�ab� i Odr� przez pot�g� niemieck� by�o tylko za-
gadnieniem czasu. Uratowa� si� one nie mog�y.
Rola dziejowa polega�a na tym, �e op�nia�y one
poch�d niemiecki na Wsch�d, �e ofiar� swej krwi
i istnienia pozwala�y innym ludom s�owia�skim, za
nimi mieszkaj�cym, wi�c na wsch�d od Odry, prze-
by� pewne stadia rozwoju, takie, na jakie same, za-
j�te wyczerpuj�c� walk� o byt i istnienie, nie mia�y
czasu. To pozwoli�o ich wschodnim pobratymcom
i s�siadom na lepsze zorganizowanie si�, a z tym na
stworzenie takich warunk�w, kt�re umo�liwia�y sta-
wianie skuteczniejszego oporu dalszemu posuwaniu
si� Niemc�w we wschodnim kierunku. By�o za� zrz�-
dzeniem zawistnego losu, �e ci S�owianie, kt�rzy mieli
mo�no�� organizowania si� pod os�on� swych po�ab-
skich pobratymc�w, nie mogli nigdy zdoby� ich za-
ufania, �e Po�abianie woleli nawet wsp�lnie z pa�-
stwem niemieckim zwalcza� swych braci na wsch�d
Warunki polityczne
21
od Odry, �e z brakiem wszelkiego instynktu politycz-
nego dawali si� wyzyskiwa� przez Niemc�w, cz�cio-
wo nawet przez Czech�w.
Ale smutny obowi�zek okrywania swym cia�em
S�owian dalej na wschodzie siedz�cych spe�nili. Spe�-
nili go przede wszystkim wobec swych najbli�szych
s�siad�w, siedz�cych na wsch�d od Odry, wobec ple-
mion lechickich.
II. ROD PIASTOWSKI
Cilemne s� dla nas pocz�tki tego rodu. Istniej� roz-
maite, wzajemnie wykluczaj�ce si� pogl�dy badaczy
na to zagadnienie. Pierwszy kronikarz polski, tzw.
Anonim-Gall, cudzoziemiec, kt�ry pisa� sw� kromk�
w czasach Boles�awa Krzywoustego, oko�o r. 1113,
przytacza trzech bezpo�rednich przodk�w Mieszka I.
Ojcem jego mia� by� Ziemomys�, dziadem Leszko,
pradziadem za� Ziemowit, ten za� mia� by� synem
Piasta, skromnego rataja ksi���cego, mieszkaj�cego
na podegrodziu gnie�nie�skim. Pytanie zatem, czy
w pocz�tkach XII w. mog�a �y� w Polsce, na dworze
ksi���cym, w rodzinie ksi���cej, tradycja imion
przodk�w tak dalekich, bo si�gaj�ca do wieku IX,
z g�r� zatem lat dwie�cie wstecz. I o wierze w tak
dawn� tradycj� wyra�ano pewne w�tpliwo�ci. W�tpli-
wo�ci tych nie podzielamy. Nie widzimy powodu, by
pos�dzi� kronikarza o zmy�lenie trzech czy czterech
generacji, poprzedzaj�cych pierwszego Piasta histo-
rycznego, jakim jest Mieszko I. Tradycja jednego
R�d piastowski
23
imienia, Ziemomys�a, jest wyrazi�cie potwierdzona
w wieku XI, w r. 1047 przez ksi�cia pomorskiego te-
go� imienia, potomka Mieszka I. To pozwala nam
przypuszcza�, �e i inne imiona poprzednich pokole�
s� realne, odnosz� si� do osobisto�ci historycznych,
nie s� wymy�lone. Nie znaj�c wreszcie �r�de�, z kt�-
rych czerpa� nasz pierwszy kronikarz przy pisaniu
pocz�tkowych rozdzia��w swej kroniki, nie mo�emy
nawet wy��czy� i tego, �e takie imiona mog�yby by�
wtenczas nie tylko w tradycji ustnej, rodzinnej, na-
dwornej, ale mog�y by�y by� tak�e jako cho�by go�e
imiona gdzie� dla pami�ci zapisane, zapisane wi�c
wcze�niej, mo�e jeszcze w XI w. S�dzi� wypada, �e
nic nie stoi na przeszkodzie, by uzna� je jako realny
�lad -istniej�cej tradycji rodowej, kt�ra wyprowadza�a
dynasti� Piast�w jeszcze z mrok�w IX w. Bo je�eli
pierwsz� postaci� historyczn� b�dzie dopiero Miesz-
ko I, zjawiaj�cy si� przed r. 965, to na trzy czy cztery
pokolenia poprzednie nale�a�oby odliczy� okr�g�o lat
sto, co nas prowadzi ju� w drug� po�ow� IX w. Tra-
dycja zatem polska czy domowa piastowska wywodzi
r�d ten z Polski, z Gniezna.
Ale pr�cz sceptyk�w, patrz�cych nieufnie na rz�d
przodk�w Mieszka I, jest jeszcze pewna liczba ba-
daczy, przewa�nie historyk�w niemieckich, kt�rzy
doszukuj� si� w Mieszku pochodzenia germa�skie-
go � nie niemieckiego co prawda, lecz skandynaw-
skiego.
Teoria ta opiera si� na nast�puj�cych za�o�eniach.
"Wiadom� jest rzecz�, �e podb�j by� niejednokrotnie
wa�nym czynnikiem przy tworzeniu pa�stw pierwot-
nych. Tak na Ba�kanach po podboju tamtejszych S�o-
wian przez plemiona turskie powsta�o pa�stwo bu�-
24
, Mieszfco I
garskie. Wiadomo tak�e, �e �ywio� skandynawski, wa-
reski, wywar� pewien wp�yw na tworzenie si� pa�stwa
ruskiego. Ten element skandynawski za�o�y� pa�stwo
normandzkie we Francji, pr�no�� tego �ywio�u do-
.prowadzi�a po d�ugich walkach do podboju Anglii
przez Du�czyk�w. Z Normandii dzi�ki awanturniczo-
�ci i waleczno�ci skandynawskiego �ywio�u nast�pi�
zab�r Anglii przez Wilhelma Zdobywc�, jak i prze-
rzut do po�udniowych W�och, gdzie w ci�gu XI w.
za�o�yli Normanie Kr�lestwo Neapolu i Sycylii.
W ci�gu XI, XII, a nawet jeszcze w XIII w. znane s�
ich zap�dy zdobywcze na brzegach po�udniowego
Ba�tyku, si�gaj�ce do Pomorza, Prus i dalej na
wsch�d. Je�eli zatem ci skandynawscy piraci okazali
tyle pr�no�ci i energii, je�eli potworzyli tyle pa�stw
silnych i pot�nych, to mo�na by dopu�ci� hipotez�, �e
i pa�stwo polskie zawdzi�cza� mog�o tym dzielnym
rozb�jnikom morskim swe powstanie i sw� pierwotn�
organizacj�. Bo wedle zdania badaczy niemieckich,
zdania utrzymuj�cego si� jako aksjomat od czas�w
Herdera, S�owianie nie mieli �adnych talent�w pa�-
stwowotw�rczych, zatem je�eli je okazali w budowie
pa�stwa polskiego, musieli je zawdzi�cza� pomocy
z zewn�trz, a tak� mogli otrzyma� jedynie ze strony
�wiata germa�skiego, reprezentowanego w danym
wypadku przez Skandynaw�w, Wareg�w. Pomin��
mo�na spraw�, �e o ile Normanowie okazali rzeczy-
wi�cie du�e zdolno�ci pa�stwowotw�rcze, to Niemcy
wykazali ich brak zupe�ny w ci�gu dziesi�ciu wie-
k�w.
Teoria ta, nazwana przez znakomitego polskiego
badacza Al. Brucknera �herezj� norma�sk�", nie
by�a nowo�ci� w samej Polsce. Potr�ci� ju� o ni�
R�d piastowski
25
w pocz�tkach XIX w. T. Czacki, by� jej zwolennikiem
W. Maciejowski. Szerzej pragn�� j� uzasadni� K. Szaj-
nocha, po nim po�rednio co prawda, postawi� teori�
runiczn�, zwi�zan� z pochodzeniem rycerstwa pol-
skiego i herb�w, Fr. Piekosi�ski. W najnowszych za�
czasach wyst�pi� z takim przypuszczeniem, nie pod-
boju wprost ze Skandynawii, ale przez Wareg�w
T. Rusi pochodz�cych, K. Krotoski. Ale ka�de takie
odnowienie si� �herezji norma�skiej" ko�czy�o si�
szybko, nigdy nie prze�y�o ono swego tw�rcy. Czasa-
mi odrzucone przez polskich badaczy argumenty sta-
wa�y si� tylko podstaw� dla niemieckich teorii o skan-
dynawskim, wareskim, zatem w zasadzie germa�skim"
pocz�tku pa�stwa polskiego i jego dynastii.
To by�oby og�lne, raczej teoretyczne, pod�o�e
,tezy, wysuwanej przez badaczy niemieckich. Oczywi-
�cie takie og�lne pod�o�e, daj�ce si� sprawdzi� cz�-
�ciowo na Rusi, w Anglii czy Normandii, wymaga�oby
bli�szego i dok�adniejszego uzasadnienia, o ile chodzi
o Polsk�. Uczynili te� to badacze niemieccy, dorzu-
caj�c tu jeszcze pewn� liczb� argument�w, maj�cych
�wiadczy� o norma�skim pochodzeniu Mieszka I i je-
go pa�stwa.
Jest tych argument�w niewiele, wszystkie bardzo
s�abej, nie przekonywaj�cej warto�ci. Pewien podr�nik
arabsko-�ydowski, kt�ry w latach 965 i 966 bawi�
w Niemczech i by� na dworze Ottona I, Ibrahim-ibn-
-Jakub, podaje na podstawie otrzymanych informa-
cji, �e w�adca Polski, najwi�kszego, jak twierdzi, kra-
ju s�owia�skiego, posiada si�� zbrojn� pozostaj�c� na
jego �o�dzie i utrzymaniu, licz�c� 3000 ludzi, a tak
sprawn� i dzieln�, i� jeden cz�onek takiej dru�yny
starczy za dziesi�ciu. Taka organizacja wojskowa, zda-
26
Mieszfoo I
niem uczonych niemieckich, �wiadczy o jej ware-
skim, skandynawskim pochodzeniu. Przy jej pomocy
podbito szczepy i plemiona lechickie i trzymano je
si�� i przemoc�, a� zros�y si� na tyle, by stworzy�
jednolity organizm pa�stwowy ze scentralizowan�
siln� w�adz�. Ten argument, bardzo powierzchowny,
opiera si� o wiadomo�� zas�yszan� przez podr�nika,
wiadomo�� niew�tpliwie mocno przesadzon�. Nie
�wiadczy ona, by dru�yna Mieszka I zawdzi�cza�a swe
powstanie czy organizacj� czynnikom skandynawsko-
-wareskim. Mamy te� prawo �ywi� du�o nieufno�ci
do samej wiadomo�ci o si�� i warto�ci tej dru�yny.
Cyfra 3000 uzbrojonych ludzi, zdatnych w ka�dej
chwili do boju, czyni�aby Mieszka w�adc� bardzo po-
t�nym. Tymczasem wiemy, �e Mieszko jest w tych
czasach dwukrotnie pobity przez saskiego awantur-
nika hrabiego Wichmana z garstk� pomagaj�cych mu
S�owian, �e swe zwyci�stwo w r. 967 nad tym�e
Wichmanem zawdzi�cza� Mieszko pomocy konnicy
czeskiej pospiesznie sprowadzonej, �e ci�ko walczy�
z plemionami s�owia�skimi mieszkaj�cymi w okoli-
cach dolnej Odry i �e zu�y� lat wiele na ostateczne
opanowanie Pomorza, gdy par� lat mia�o mu starczy�
na podbicie ca�ej Polski. Jest r�wnie� rzecz� zwra-
caj�c� uwag�, �e ze strony rzekomo podbitego kraju
i spo�ecze�stwa nie spotka� si� ani Mieszko, ani jego
syn Boles�aw Chrobry nigdy z oporem, z buntem, co
musia�oby by� nieuchronnym nast�pstwem, gdyby
obcy element si�� zapanowa� na szerokich przestrze-
niach nad Odr�, Wart� i Wis��, od Morza Ba�tyckie-
go po Karpaty. St�d ani w tej tzw. dru�ynie Miesz-
ka I, ani w tak nam ciemnej organizacji �ycia pa�-
stwowego �wczesnego, rzekomo centralistycznie urz�-
R�d piastowski
27
dzonego, trudno jest dopatrzy� si� jakichkolwiek �la-
d�w obcego podboju, jakichkolwiek w szczeg�lno�ci
wp�yw�w skandynawskich.
Inne argumenty badaczy niemieckich tycz� si�
drugiego imienia, kt�rego u�ywa� Mieszko I. Imi� to
jest nam znane z jedynego zabytku, kt�ry je prze-
chowa�, ze streszczenia darowizny Polski Stolicy
Apostolskiej, dokonanej oko�o r. 990. Streszczenie to
przechowa�o si� w zbiorze kanonicznym, u�o�onym
w ko�cu XI w. przez kardyna�a Deusdedita i docho-
wanym tylko w p�niejszych odpisach. Brzmi to
imi�, raz tylko jeden w og�le wyst�puj�ce, zale�nie
od odpisu b�d� Dagome, b�d� Dagone, co badacze
niemieccy ��cz� z imieniem skandynawskim Dag,
Dago. Ale ten przekaz jest bardzo niepewny. Tekst
jego wydaje si� popsuty przez p�niejszych kopi-
st�w, a zwi�zek mi�dzy Dag i Dagome trudno te�
uzna� za niewzruszony. Dalej wysuwa si� argument,
�e c�rka Mieszka I, a siostra Boles�awa Chrobrego,
wydana za m�� do Szwecji, a nast�pnie do Danii,
nosi w �r�d�ach skandynawskich imi� Sygrydy. Je-
�eli imi� Dagome zdaje si� by� zepsute przez p�niej-
szych kopist�w, to imi� Sygrydy nie �wiadczy bynaj-
mniej o skandynawskich tradycjach Mieszka I i dy-
nastii. By�o bowiem w zwyczaju, �e ksi�niczki, wy-
dawane za -m�� do obcych kraj�w, przyjmowa�y imio-
na zgodnie ze zwyczajami miejscowymi swej nowej
ojczyzny. I ta Piast�wna zmuszona by�a zapewne
zmieni� swe imi� s�owia�skie, polskie, na imi� skan-
dynawskie, tak dobrze znane w Szwecji i w Danii.
C�rce za� swej da�a mimo wszystko imi� polskie
Swi�tos�awy, �wiadcz�ce, jak silnie �y�a w niej tra-
dycja jej polskiego, nie skandynawskiego pochodze-
28
Mieszko I
ni�. Ostatnim wreszcie argumentem zwolennik�w
�herezji norma�skiej" jest fakt, i� jak te wykaza�y
badania polskich historyk�w � dwa rody, �ab�dzi�w
i Awda�c�w, s� mo�e pochodzenia skandynawskiego.
Wiemy, �e w warstwie rycerskiej polskiej tkwi�y roz-
maite etniczne elementy. Wiemy, �e do tej warstwy
weszli w ci�gu wiek�w �rednich, czy to dla kariery
i poprawienia sobie warunk�w bytu, czy ze wzgl�-
d�w politycznych, nieraz jako, emigranci polityczni,
ludzie z rozmaitych stron �wiata, Niemcy, Czesi, �u-
�yczanie, W�grzy, Rusini. Tote� fakt, i� dwa mo�ne
rody mia�yby swe pocz�tki w Skandynawii, by�by
bardzo ciekawy, ale nie uprawnia do twierdzenia, �e
pierwotnie przewa�na cz�� tej warstwy spo�ecznej
przyby�a do nas zza morza i �e ci Skandynawowie do-
konali podboju kraju. Tym mniej, by skandynaw-
skiego pochodzenia byli nasi Piastowie, wzgl�dnie
sam Mieszko I. Nie wida� u nich jakichkolwiek tra-
dycji skandynawskich, podczas gdy u Rurykowicz�w
na Rusi roi si� od imion pochodzenia wareskiego, od
Ruryk�w, Ingwar�w, Oleg�w i Rogwold�w, od Inge-
borg, Malfryd, Olg i Rognied. Tam przetrwa�a ta
tradycja domowa, rodzinna, wcale d�ugo, bo siln� jest
jeszcze w XIII w., tak jak silnymi s� stosunki rodzin-
ne i polityczne Rurykowicz�w ze Skandynawi�. Nasze
za� stosunki z tymi stronami s� nadzwyczaj s�abe.
Zjawiaj� si� przelotnie, ilekro� razy tylko staje Pol-
ska silniejsz� nog� nad Ba�tykiem, ilekro� razy opa-
nuje Pomorze. Tak by�o za czas�w Mieszka I i Bo-
les�awa Chrobrego, tak by�o w XII w. za Boles�awa:
Krzywoustego. Tak by�o w ko�cu XIII w., tak wresz-
cie za Jagiellon�w, kiedy ostatecznie Pomorze
i Gda�sk wr�ci�y do Polski. Ale s� ca�e wieki, kiedy
R�d piastowski
29
polityka polska jest od Ba�tyku odci�ta i Polska nie
czuje potrzeby, by wi�za� si� �czymkolwiek z tymi
�zamorskimi" krajami.
Zupe�n� za� fantazj� uczonych niemieckich, np.
A. Brackmanna, zreszt� bardzo wybitnego i znako-
mitego historyka niemieckiego, jest twierdzenie, �e
Mieszko I Wareg ze sw� waresk� dru�yn� podbi�
Polsk� oko�o r. 960 i w niej si� usadowi�. Dokonanie
takiego dzie�a w ci�gu lat paru jest samo przez si�
niemo�liwo�ci�, jak te� spokojne, bez trudno�ci i opo-
ru, rz�dzenie przez Mieszka i jego potomk�w tym
rzekomo podbitym krajem. D�ugie lata walk zu�ywa
Mieszko na podbicie samego Pomorza, gdy na pod-
bicie ca�ej Polski starczy�oby mu lat kilka. Tenden-
cja tych uczonych by�a tu przejrzysta. Chodzi�o o wy-
kazanie, �e je�eli nie niemieckiemu, to w ka�dym ra-
zie germa�skiemu �ywio�owi zawdzi�cza�a Polska swe
pocz�tki. Tote� badacze ostatniej doby, ju� z okresu
obecnej wojny, jak np. H. Ludat, porzucili tez� �he-
rezji norma�skiej". Ale trzeba te� zaznaczy�, �e ze
wzgl�d�w politycznych uznali ju� za zb�dne powo�y-
wanie si� na rzekomo germa�sko-skandynawskie po-
chodzenie pa�stwa polskiego i jego pierwszej dy-
nastii.
Tu jeszcze nale�y zrobi� par� uwag og�lnej na-
tury. Je�eli Ru� w pewnym stopniu zawdzi�cza�a Wa-
regom swe powstanie, je�eli turscy Bu�garowie na-
rzucili swe imi� Bu�garom na Ba�kanach i stworzyli
tam pot�ne pa�stwo, to przecie� pa�stwa: wielko-
morawskie, czeskie, kroackie czy serbskie powsta�y
i zorganizowa�y si� bez pomocy zewn�trznej, germa�-
skiej czy skandynawskiej. W tym �wietle nie ma te�
konieczno�ci przyjmowa�, by pa�stwo polskie mu-
30
Mieszka I
sia�o z takiej czy innej podobnej pomocy korzysta�.
Gdyby taki podb�j mia� w Polsce miejsce, to jego
tradycja nie wygas�aby tak �atwo i szybko, by Ano-
nim-Gall w XII w. czy w ko�cu tego� wieku mistrz,
Wincenty o tym nie wiedzieli i jakiej� wiadomo�ci
nam nie przekazali. To� samo mo�na powiedzie�
o kronikarzach obcych. Tak niezwyk�e zdarzenie zna-
laz�oby jakie� echo u obcych. Tymczasem nic o tym
nie wie ani kronikarz Regino, ani jego kontynuacja,
ani Widukind i jego Kronika Saska, ani Thietmar.
Nie wiedz� te� o tym ci kronikarze, kt�rzy specjalnie-
zajmowali si� dziejami lud�w s�owia�skich czy skan-
dynawskich, jak Adam Breme�ski, Helmodl czy An-
nalista Saxo. O tak wybitnym zdarzeniu, jak zab�r
bliskiej Niemcom Polski przez Skandynaw�w, za-
chowa�by si� jaki� �lad w tych zabytkach. Brak wszel-
kich wiadomo�ci jest argumentem co prawda nega-
tywnym, jednak przemawiaj�cym silnie przeciw �he-
rezji norma�skiej".
Nie �wiadczy o tym wreszcie i j�zyk, i archeolo-
gia. Zapo�yczenia nasze z j�zyk�w skandynawskich
s� prawie �adne, a znaleziska pochodzenia skandy-
nawskiego tak nieliczne, �e i one nie �wiadcz� o ja-
kichkolwiek bli�szych stosunkach Polski z Skandyna-
wi�. Te, kt�re s� i kt�re znamy, dadz� si� �atwo wy-
t�umaczy� ruchliwo�ci� kupieck� Skandynaw�w.
Badania niemieckie odrzuca�y oczywi�cie tradycj�
polsk� najstarszej naszej kroniki, jakoby ojcem Miesz-
ka I by� Ziemomys�, dziadem Leszko, a pradziadem
Ziemowit. Jest rzecz� zrozumia��, �e twierdz�c, i�:
Mieszko by� Waregiem, nie mo�na by�o dawa� mu
przodk�w nosz�cych polskie imiona. Odrzucaj�c nor-
ma�skie pochodzenie dynastii a przyjmuj�c jej poi-
R�d piastowski
31
sko��, zarazem wzmacniamy nasz� wiar� w auten-
tyczno�� genealogii przodk�w Mieszka I. -
Eponimem rodu mia� by� bajeczny Piast. P� wie-
ku temu zwr�ci� uwag� znakomity uczony polski
T. Wojciechowski, �e imienia Piast nie by�o w Pol-
sce, �e w bogatym skarbcu staropolskich imion prze-
chowanych w naszych �r�d�ach daremnie by by�o go
szuka�. Istniej� za� wyra�enia piastun, piastunka,
piastowa�, pie�ci�, tak i� s�owo �piast" oznacza raczej
kogo�, kto zajmuje si� piastowaniem, ni�by mog�o
by� imieniem w�asnym. Ot� wiadomo, �e istnieli
w �redniowieczu na Zachodzie tacy urz�dnicy, kt�-
rzy kierowali wychowaniem dzieci kr�lewskich. Zna-
ni s� na dworze merowi�skim jako �baiulus", czyli
dos�ownie t�umacz�c �piast". Na Rusi takim dygni-
tarzem dworskim by� �kormilec", zatem ten, kt�ry
karmi, wychowuje, piastuje potomstwo monarchy.
Jeszcze w Polsce w XIII w. na dworze ksi�cia mazo-1
wieckiego Konrada s� urz�dnicy nosz�cy tytu� �pe-
dagogus" lub �nutritor" tj. ten, kt�ry karmi, wy- ,
chowuje, piastuje dzieci ksi���ce. St�d przypuszcze-
nie � nic wi�cej jak tylko przypuszczenie � czy �w,
bajeczny Piast, za�o�yciel dynastii, nie by� po prostu
piastem u poprzednika swego Popiel�. Takie bowiera
imi� podaj� �r�d�a jako tego w�adcy, kt�ry na ko-
rzy�� nowej dynastii zosta� zlikwidowany cudown�
moc� bo�� przez myszy, kt�re go wraz z ca�� ro-
dzin� po�ar�y. Jednym s�owem piastun dzieci Popio-
�owych siebie czy swych potomk�w osadzi� na tronie,
tak jak Merowing�w zdetronizowali potomkowie ma-
jordom�w. Czy tak si� mia�y sprawy przej�cia
w Gnie�nie w�adzy monarszej z r�k Popiel� do r�k
pierwszego Piasta, Ziemowita, wzgl�dnie tego nie
32
Mieszka I
znanego nam z imienia �piasta", tego ju� nie doj-
dziemy. Hipoteza o �pia�cie" Pia�cie jest poci�ga-
j�ca, pi�knie pomy�lana, ale poza kr�g mo�liwo�ci
wyj�� nie potrafimy.
Sama legenda, spisana w pocz�tkach XII w., nic
o tym nie m�wi. Twierdzi ona, �e ubogi rataj ksi���-
cy, siedz�cy na podegrodziu gnie�nie�skim, urz�dzi�
postrzy�yny swego syna w tym samym czasie, kiedy
podobn� uroczysto�� odprawiano w grodzie ksi���-
cym. Zdarzy�o si�, �e dwu podr�nych szuka�o go-
�ciny. Wbrew u�wi�conym zwyczajem prawom go-
�cinno�ci odp�dzono obcych od prog�w ksi���cych.
Natomiast znale�li oni przytu�ek u biednego kmiotka.
Wywdzi�czaj�c si� mu za go�cin� rozmno�yli cu-
downie napoje, piwo i przygotowane mi�siwo, po
czym postrzygli mu syna Ziemowita. Nast�pnie ksi�-
�� Popiel zosta� wygnany, uciek� jak wiadomo do
Kruszwicy, gdzie myszy go po�ar�y.
Znana jest i szeroko rozpowszechniona w wiekach
�rednich legenda o myszach po�eraj�cych zbrodniarzy.
Legenda ta doczepi�a si� do postaci owego Popiel�
dla wyja�nienia pocz�tku nowej dynastii. Sam- B�g
zes�a� kar� myszy na niegodziwego w�adc� poprzed-
niego, by wynagrodzi� tronem i dostoje�stwem w�adzy
cz�owieka skromnego, cnotliwego, go�cinnego wobec
obcych, szukaj�cych pomocy, pokrzepienia cia�a i da-
chu nad g�ow�. Tylko by biedny, skromnej kondycji
rataj ksi���cy m�g� si�gn�� po tron, to jest w le-
gendzie bardzo nieprawdopodobne. Ale i tu jest nie-
w�tpliwie zu�ytkowany rozpowszechniony motyw
w�drowny. Znamy tak�, legend� bardzo zbli�on�
do naszej, o �w. Germanie, biskupie Auxerre, kt�ry
r�wnie� zosta� odp�dzony od dworca jakiego� kr�lika
Pos��ek drewniany rogatego b�stwa z Ostrowa na jeziorze
Lednicy, zapewne X-XI w.
.R�d piastowski 33
brytyjskiego. Znalaz�szy go�cin� u pastucha kr�lew-
skiego o�ywi� zabit� dla go�ci sztuk� byd�a, nast�pne-
go za� dnia wyp�dzi� nie uznaj�cego praw go�cin-
no�ci kr�la i na jego miejscu osadzi� pastucha jako
kr�la. Jest to zatem motyw legendowy w�druj�cy,
przyczepiany tu i tam, zale�nie od okoliczno�ci, z kt�-
rego trudno by by�o wy�uska� jakiekolwiek ziarno
prawdy czy prawdopodobie�stwa.
Jeszcze mniej w�tku realnego mo�na by wydoby�
z cyklu poda� i legend krakowskich, kt�re spisane
zosta�y w ko�cu XII w. czy w pocz�tkach XIII w.
w kronice mistrza Wincentego, tzw. Kad�ubka. Le-
gendy te o Kraku za�o�ycielu Krakowa i Wandzie,
smoku wawelskim, o Leszkach nosz� cechy takiej
sztuczno�ci i roboty cz�ciowo literackiej samego
kronikarza, �e trudno by by�o zu�ytkowa� je jako
materia� historyczny, a cz�ciowo nawet folklory-
styczny.
Jedno, co mo�na uwa�a� za rzecz jako tako uza-
sadnion� i prawdopodobn�, to �e gdzie� w IX w., mo-
�e ju� w po�owie tego wieku, zjawi� si� na horyzon-
cie r�d piastowski, kt�ry rozpocz�� prac� zbierania
i skupiania w swym r�ku poszczeg�lnych plemion
i szczep�w polskich, lechickich, i �e proces ten trwa�
z g�r� sto lat, bo ostatecznie dokona� si� ju� w ko�-
cu X w. za czas�w Mieszka I.
Kr�tko i pobie�nie dotkn�� nam wypadnie strony
fizycznej najdawniejszych Piast�w. Uwagi te mu-
sz� by� z konieczno�ci raczej tylko powierzchowne,
bo nie przechowa� si� �aden grobowiec zawieraj�cy
ich szcz�tki, tak jak nie mamy ich autentycznych po-
dobizn, kt�re by, cz�ciowo oczywi�cie, mog�y za-
st�pi� to, co m�g�by nam da� zachowany ko�ciec. Ma-
3 Poisha X � XI wieku
34
Mieszka I
my co prawda zachowan�- podobizn� Mieszka II
w tzw. kodeksie ksi�nej lotary�skiej, Matyldy szwab-
skiej, ale wolno w�tpi�, czy portrecik ten, zdzia-
�any daleko za Renem, mo�e mie� jakiekolwiek pre-
tensje do oddania nam fizycznej strony tego mo-
narchy. St�d w�a�nie p�ynie szczup�o�� i powierzchow-
no�� naszych spostrze�e�. Niemniej trudno uchy-
li� si� od obowi�zku zestawienia tego, co do strony
fizycznej tych postaci si� odnosi, a co r�wnocze�nie
si� wi��e i ��czy z ich dzia�alno�ci� w�adc�w i bu-
downiczych pa�stwa.
Przede wszystkim wypada zwr�ci� uwag� na wiek
przeci�tny pierwszych Piastowic�w. Boles�aw Chrobry
zmar� maj�c lat pi��dziesi�t dziewi��, nie do�y�
sze��dziesi�tki. Jego syn Mieszko II zmar� maj�c lat
czterdzie�ci cztery. Kazimierz Odnowiciel �y� lat
czterdzie�ci dwa. Boles�aw �mia�y zmar� licz�c lat
oko�o czterdziestu dw�ch. W�adys�aw Herman liczy�
zapewne pe�nych lal sze��dziesi�t. Z tych Mieszko II
i Boles�aw �mia�y zgin�li, jak si� zdaje, �mierci�
gwa�town�, zamordowani, i st�d ich wiek jest niski.
Z innych Piastowic�w zar�wno par� lat starszy od
Mieszka II jego brat przyrodni Bezprym, jak Otto,
urodzony w r. 1000, zgin�li zdaje si� r�wnie� �mier-
ci� gwa�town�, Bezprym licz�c lat oko�o czterdziestu
czterech, Otto trzydziestu trzech. Dwu syn�w Kazi-
mierza Odnowiciela zmar�o m�odo, maj�c mo�e po
dwadzie�cia par� lat �ycia.
O jednym tylko Mieszku I istnieje przypuszczenie,
�e zmar� w wieku naprawd� podesz�ym, licz�c oko�o
siedemdziesi�tki, a mo�e i wi�cej. Kronikarz nie-
miecki Thietmar, biskup merseburski, kt�ry pisa� sw�
kronik� w lat dwadzie�cia po �mierci Mieszka, a,za-
.R�d piastowski
35
tem w czasie, kiedy m�g� mie� jeszcze dobre i do-
k�adne informacje, podaje, �e by� Mieszko w chwili
swej �mierci �senex", starcem. Dlatego znakomity
autor Genealogii Piast�w O. Balzer k�adzie jego uro-
dzenie na czas oko�o r. 920. Dawa�oby to Mieszkowi
wiek wyj�tkowo wysoki, oko�o lat siedemdziesi�ciu,
a wiadomo, �e w dynastii , piastowskiej zaledwie
Mieszko Stary i W�adys�aw �okietek - przekroczyli
siedemdziesi�tk�. Musimy pami�ta�, �e je�eliby
Mieszko rodzi� si� oko�o r. 920, to w r. 965, kiedy
�eni� si� z Dobraw�, liczy�by lat oko�o czterdziestu
pi�ciu, a kiedy oko�o r. 979 �eni� si� z pd�, mia�by
pod lat sze��dziesi�t i doczeka�by si� z tego p�nego
ma��e�stwa jeszcze trzech syn�w. Ale co jest tu rze-
cz� najwa�niejsz�, to to, �e trzeba by przyj��, i�
w r. 965, w chwili ma��e�stwa z Dobraw�, czterdzie-
stoparoletni Mieszko winien mie� jakie� dzieci zro-
dzone z ma��e�stwa czy ma��e�stw poprzednich, i to
dzieci doros�e, tak i� obok syn�w zrodzonych z Do-
brawy i Ody, powinni byli si� zjawi� ich bracia przy-
rodni, i to bracia znacznie starsi od Chrobrego.
A braci takich nie mo�na by by�o usun�� od dzie-
dziczenia dlatego, �e Boles�aw rodzi� si� z ksi�niczki
chrze�cijanki (bo� ojciec w chwili jego pocz�cia by�
prawdopodobnie jeszcze nieochrzczony), gdy oni zro-
dzeni byli w okresie poga�stwa. Gdyby tacy synowie
Mieszka istnieli, byliby wyst�pili jako pretendenci
do spadku. Mo�e te� mieliby�my o nich wiadomo�ci
jeszcze z okresu �ycia ojca, skoro wiemy o dwu je-
go braciach, o tym, kt�ry zgin�� -w walkach z Wich-
manem, i o Cideburze, kt�ry pobi� w r. 972 markgrafa
Hodona. Tymczasem nic nam nie wiadomo o jakich-
kolwiek dzieciach Mieszka I z okresu przed rokiem
36
Mieszko I
965, a to budzi w�tpliwo�ci co do dok�adno�ci infor-
macji Thietmara. Raczej wygl�da wszystko tak, �e
Mieszko oko�o r. 965, kiedy zjawia si� na widowni,
by� jeszcze bardzo m�odym cz�owiekiem. Ma��e�stwo
z Dobraw� by�oby jego pierwszym ma��e�stwem,
a syn Boles�aw Chrobry by�by rzeczywi�cie jego sy-
nem pierworodnym. W takim wypadku nale�a�oby
przesun�� dat� urodzin Mieszka o lat dwadzie�cia czy
nawet dwadzie�cia par�, na okres mi�dzy 940 a 945 r.
Zmar�by przeto ten pierwszy historyczny Piastowie
nie jako starzec trz�s�cy si�, febricitans, lecz w sile
wieku, lat maj�c mo�e nieca�ych pi��dziesi�t. Mia�by
zatem pierwszy raz si� �eni�c lat mo�e co� wi�cej
ni� dwadzie�cia, nie dochodzi�by czterdziestki, kiedy
�eni� si� z Od�. Dalszy st�d wniosek, �e niewiele lat
przed r. 965 nale�a�oby po�o�y� �mier� jego ojca Zie-
momys�a.
Tak wi�c przeci�tna �ycia ksi���t piastowskich X
i XI w. nie jest d�uga. O ile nie przyczynia�y si� do
skr�cenia im �ycia zamachy, to nie bez wp�ywu na
d�ugo�� �ycia musia�y pozostawa� braki higieny, nie-
dostatki �wczesnej medycyny, wyczerpywanie si�
fizycznych ustawicznymi podr�ami po pa�stwie dla
dogl�dania osobistego spraw pa�stwowych, wojny,
polowania, wreszcie nieumiarkowanie w jedzeniu
i piciu. I wiek kobiet nie by� zbyt wysoki, chocia� tu
te� spotykamy parokrotnie osoby, kt�re przekroczy�y
czasami nawet znacznie sze��dziesi�tk� (Rycheza, Do-
broniega, Gertruda). Bardzo wczesne wydawanie
dziewcz�t za m��, wczesne macierzy�stwa, liczne po-
�ogi, wyczerpywa�y ich si�y fizyczne.
O Boles�awie Chrobrym wiemy, �e by� du�y
i ci�ki, tak �e si� ko� pod nim ugina�, ale by� silny,
R�d piastowski
37
wytrzyma�y, �atwo znosz�cy trudy. Dopiero o W�a-
dys�awie Hermanie zachowa�a si� wiadomo��, �e by�
w wieku p�niejszym oci�a�y i chory na nogi, latami
os�abiony i chorob�. Czy by�a to podagra, czy jakie�
inne cierpienie, odbijaj�ce si� na nogach i utrudnia-
j�ce mu poruszanie si�, nie wiemy. Wiemy tylko, �e
z nogami nie byli Piastowicze w porz�dku. Takie
przezwiska mi�dzy dalszymi potomkami Hermana,
jak Laskonogi, Pl�tonogi, co� m�wi�, chocia� trudno
by by�o wnioskowa� co� wi�cej.
Je�eli byli Piastowicze mo�e niezbyt silni w no-
gach, to trzeba przyzna�, �e g�owy to nie by�y s�abe.
Przez ca�y okres wieku X, XI, XII po wiek XIII
mamy osobisto�ci pierwszorz�dne jako inteligencja,
. jako umys�owo��, jako monarchowie kieruj�cy losa-
mi swego pa�stwa i swego narodu. Mieszko I, Bo-
les�aw Chrobry, Mieszko II, Kazimierz Odnowiciel,
Boles�aw �mia�y, to przecie� indywidualno�ci, rysu-
j�ce si� wyrazi�cie na tle dziej�w tego okresu. Mog�
by� bardziej �wietni, mogli wi�cej i silniej pobudza�
fantazj� Chrobry czy �mia�y, pierwszy sw� osob�
wyrastaj�c� ponad miar� wiek�w, drugi za� korzy-
staj�cy z dogodnej i szcz�liwej dla siebie koniuktury
politycznej, jakiej nie mia� jego imiennik Chrobry.
Ale walory Mieszka II czy Kazimierza Odnowiciela
raczej powi�kszaj� si� i uwypuklaj� w �wietle kl�sk
i