5242

Szczegóły
Tytuł 5242
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5242 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5242 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5242 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

SEAN McMULLEN barwy duszy Id�c niemal pust� ulic�, Roger widzia� wszystko - upierzenie ptak�w, kamienne fasady budynk�w, a nawet lakier samochod�w - w dziwacznym stalowym b��kicie przechodz�cym w fiolet. By� to drugi objaw zara�enia wirusem TPS. Pierwszym by�a �agodna, d�ugotrwa�a gor�czka, kt�r� bra� za gryp�. Dwa miesi�ce wcze�niej wyjecha� do Europy na konferencj� po�wi�con� bezpiecze�stwu na drogach. Gdy siedzia� w poczekalni szwajcarskiego lotniska w oczekiwaniu na samolot do domu, poczu� gor�czk� i opanowa�a go senno��. Nie by�o to dziwne. Du�o podr�owa� i zawsze pada� ofiar� wszelkich dopiero co zmutowanych mikrob�w, zara�aj�cych zat�oczony �wiat. Testy na przeciwcia�a wykaza�y zara�enie wirusem TPS, a badania oczu to potwierdzi�y. We wsp�czynniku za�amania rog�wki, cieczy wodnistej, soczewce i ciele szklistym, a tak�e w strukturze kom�rkowej receptor�w siatk�wki pojawi�y si� drobne zmiany. - Niebawem b�dzie pan zdolny widzie� w �wietle ultrafioletowym - oznajmi� okulista przez szpitaln� maseczk�. - Staj� si� ultrem. - To nadmiernie emocjonalne okre�lenie. - Odczuwam nadmiar emocji. Para w maseczkach przemkn�a obrzucaj�c Rogera przera�onym wzrokiem kr�lik�w wyczuwaj�cych w pobli�u zapach lisa. Co ukrywacie? - zastanawia� si� Roger. Przed wszystkimi czy tylko przed sob�? Mimo przyjemnego wiosennego dnia parki by�y opustosza�e, je�li nie liczy� ptak�w i zab��kanych ps�w. Ko�o pobliskiej �awki le�a�o jakie� cia�o. �pi�cy pijak albo menel czy...? Samob�jstwa w�r�d ultr�w sta�y si� tak powszechne, �e serwisy informacyjne podawa�y dzienne statystyki zamiast poszczeg�lnych nazwisk. Zarz�d Dr�g mie�ci� si� w kompleksie niskich budynk�w i dziedzi�c�w, przypominaj�cych bardziej niewielk� uczelni�. Podobnie jak we wszystkich innych urz�dach i przedsi�biorstwach pracowa�a tu zaledwie cz�� zatrudnionych, a wszyscy byli albo zara�eni, albo w�a�nie zaszczepieni. Mechanizm w drzwiach rozpozna� kart� identyfikacyjn� Rogera i wpu�ci� go do �rodka, rejestruj�c jednocze�nie w Dziale Bezpiecze�stwa jego obecno��. Gotowa� wod� na kaw�, gdy jego szefowa, Carolyn, przynios�a folder prezentacyjny. Nosi�a okulary przeciwultrafioletowe, a sk�ra jej twarzy po�yskiwa�a roziskrzonymi stalowymi plamami na ciemnofioletowym tle. - Jak si� czujesz? - spyta� Roger, gdy wymienili wst�pne uprzejmo�ci. - Tak jak tydzie� temu i dwa tygodnie temu. - Westchn�a. Mia�a do�� takich pyta�. - Pr�bowa�a� ju� sprz�enia? - Nie, poniewa� cen� za zagl�dni�cie do cudzego m�zgu jest to, �e kto� zapu�ci �urawia do mojego. TPS by�o skr�tem od Transmission Protocol Syndrome - Syndromu Protoko�u Przekazu. Znany r�wnie� jako wirus telepatii wywo�ywa� prost�, ale skuteczn� form� ludzkiej telepatii. Zosta� rozpoznany zaledwie trzy miesi�ce temu, ale przez ten czas zd��y� zarazi� ponad milion ludzi na �wiecie. By� anomali�, chorob� krwi mog�c� si� przenosi� przez powietrze. Kaszel, katar i podr�e lotnicze walnie przyczyni�y si� do jego rozprzestrzenienia. TPS pozwala�o na minimum prywatno�ci. Zanim mog�o si� rozpocz�� bezwiedne dzielenie my�li, ludzie musieli zsynchronizowa� drgania wzor�w ultrafioletowych na sk�rze. Ten niezale�ny od woli proces by� nazywany sprz�eniem, a zapobiega�o mu noszenie zatrzymuj�cych ultrafiolet okular�w. Carolyn powolnym ruchem zdj�a okulary i spojrza�a Rogerowi w twarz. - Pe�ne objawy ko�o niedzieli - powiedzia�a z przekonaniem. - My�lisz, �e dasz sobie rad�? - Tak, ale b�d� zrujnowany, l�ony, pogardzany i zapewne trafi� do wi�zienia, je�li kiedykolwiek zdarzy mi si� przez nieuwag� sprz�enie. - Masz ju� okulary na ultrafiolet? - Kupi�em pi�� par, gdy tylko dosta�em wyniki bada�. - M�dra decyzja. Dobra, wystarczy tego katastrofizmu. Sp�jrz na to. Poda�a mu tygodniowe statystyki dotycz�ce wypadk�w drogowych. Liczba �miertelnych wypadk�w z udzia�em jednego samochodu wzros�a o dziewi��set procent. Potwierdza�o to doniesienia medi�w. Roger przebieg� wzrokiem tabele i zauwa�y�, �e tylko bardzo nieliczne ofiary by�y w chwili �mierci na pasach. Nazywano ich fa�szerzami - fa�szowali wypadki, dzi�ki kt�rym zabierali swoje tajemnice do grobu. - Kogo oni chc� oszuka�? - Roger zwr�ci� folder. - To widoczne jak genitalia u byka. - Siebie samych? - A tymczasem diabli bior� ca�e nasze wysi�ki, �eby zredukowa� liczb� ofiar wypadk�w drogowych. Jedna pi�ta zesz�orocznej liczby ofiar w jeden tydzie�! Niewiarygodne. Carolyn przekartkowa�a raport i wzruszy�a ramionami. - Mo�e nie. Odejmij tych, kt�rzy nie byli na pasach, a dostaniesz wynik poni�ej �redniej. Roger nala� gor�cej wody do kubka. Carolyn usiad�a na fotelu dla go�ci, tul�c raport w ramionach. - Czy przysz�o ci do g�owy... �e ty i Marcie mogliby�cie spr�bowa� sprz�enia? - zapyta�a. - Jeszcze nie, ale wiesz, jak to jest. Mieszkasz z kim�, wi�c pr�dzej czy p�niej do tego dojdzie przez przypadek. - Ja na szcz�cie mieszkam sama. Zaledwie jedno ma��e�stwo na dziesi�� prze�ywa sprz�enie TPS. Masz co� do ukrycia? Jakie� ma�e blond przygody w twojej pi�tnastoletniej karierze konferencyjno-dyplomatycznej? - Nie. - �artujesz! - krzykn�a, naprawd� zaskoczona. - Tak jest. Wczoraj w nocy wyjawi�em Marcie m�j jedyny prawdziwy sekret. Wa�ny sekret. By�a wstrz��ni�ta, ale powiedzia�a, �e jest dumna z tego, jak to odkupi�em. �ona Rogera nie �y�a, gdy wr�ci� do domu. Mia�a na sobie czysty d�insowy kombinezon i le�a�a na ich sk�rzanej kanapie, jakby zasn�a ogl�daj�c telewizj�. W d�oni trzyma�a zmi�t� kartk�. Najdro�szy! Do zesz�ej nocy nie mia�am poj�cia, �e jeste� �wi�tym cz�owiekiem. Nie by�abym w stanie wyjawi� Ci moich sekret�w, a zatem musz� odej�� i zabra� je ze sob�. Zapami�taj mnie na zawsze jako kogo�, kogo kocha�e�. Nie zastanawiaj si� nad tym, jak� besti� w sobie ukrywa�am. Na zawsze Twoja, Marcie. Koroner orzek� samob�jstwo przez za�ycie trucizny; Roger wzi�� dwa dni urlopu, �eby zorganizowa� pogrzeb. Odwiedza� od czasu do czasu ko�ci� unitaria�ski, tam wi�c zam�wi� ceremoni� dla Marcie. W jaki� spos�b zapewnia�o to nieco wi�cej godno�ci ni� seryjne pogrzeby w kaplicy krematorium. Marcie by�a nauczycielk� w szkole podstawowej. Wi�kszo�� jej koleg�w i uczni�w przemieszana z przyjaci�mi i krewnymi zape�ni�a �wi�tyni� po brzegi. Gdy Roger wyg�asza� mow�, zauwa�y� z ty�u ko�cio�a gromadk� m�odych m�czyzn. Pi�tna�cie lat sp�dzonych na konferencjach nauczy�o go nie�le rozpoznawa� twarze, tu jednak nie zna� nikogo. Zacz�li wychodzi� pojedynczo. Zaraz sko�czy si� nabo�e�stwo, a on zostanie otoczony przez sk�adaj�cych kondolencje �a�obnik�w. Wymkn�� si� i skierowa� na parking. Gdy zgromadzeni zacz�li �piewa� ostatni psalm, z bocznych drzwi ko�cio�a wyszed� spiesznym krokiem dwudziestoletni m�czyzna. Mia� z�owieszczo szerokie bary i tali� niemal tak w�sk� jak Marcie. - Hej! W porz�dku! Wiem o wszystkim! - zawo�a� Roger. Jego ofiara zatrzyma�a si� na chwil� i przygarbi�a. Roger rozpromieni� si� w swoim najbardziej rozbrajaj�cym i dyplomatycznym u�miechu, podszed� do m�odzie�ca i poda� mu r�k�. Ch�opak wyprostowa� si� powoli, u�wiadomiwszy sobie, �e nie grozi mu niebezpiecze�stwo. Roger oczywi�cie nic nie wiedzia�, ale uczestnicz�c w mi�dzynarodowych konferencjach nauczy� si� wrabia� ludzi w wydawanie sekret�w przy zachowaniu przekonania, �e robi si� im przys�ug�. - Marcie... m�wi�a, �e m(g�by� si� za�ama�, gdyby� si� dowiedzia� - wybe�kota� m�ody cz�owiek. - Ona... - W porz�dku, wszystko w porz�dku. Jak masz na imi�? - Theo. - Dobra, Theo, wracaj na nabo�e�stwo. Znaczy�e� co� dla niej, a wi�c powiniene� tam by�. Theo zosta�, a nawet przyszed� na styp�. Gdy inni pili i snuli wspomnienia w ogrodzie, Roger i Theo rozmawiali w salonie, trzymaj�c w r�kach nieotwarte puszki piwa. - Sama urz�dzi�a ten pok�j - wyja�ni� Roger. - Naprawd� lubi�a wschodni styl. - Och, wiem. Czasami przychodzili�my tu w nocy, otwierali�my butelk� wina i robili�my to na tym afga�skim kobiercu przed kominkiem. Roger zagryz� wargi, po czym skin�� g�ow� ze zrozumieniem. Z rozmowy wy�ania�a si� posta� Marcie - pr�nej, ale wra�liwej kobiety w wieku trzydziestu siedmiu lat, obsesyjnie pragn�cej zachowa� m�odo��. Pracowa�a nad tym ci�ko zar�wno na si�owni, jak i u kosmetyczki, tote� bez trudu mog�a udawa�, �e nie ma jeszcze trzydziestki. Lubi�a poza tym kultur� m�odzie�ow�, wi�c kiedy tylko Roger wyje�d�a�, przemierza�a kluby i si�ownie w poszukiwaniu m�czyzn w jej udawanym wieku. Theo by� jednym z wielu. - M�wi�a, �e si� w�ciekniesz, je�li si� dowiesz - upiera� si� Theo, gdy w ko�cu przypomnia� sobie o otwarciu piwa. - Podejrzewam, �e m�ode ogiery by�y jej sposobem na ucieczk� od wieku �redniego - powiedzia� Roger przypuszczaj�co. - Mimo to chyba mnie kocha�a. Gdyby tak nie by�o, �y�aby nadal. - A zatem nie przejmowa�e� si� takimi facetami jak ja? - Do diab�a, przecie� ja co miesi�c wyje�d�a�em do innego stanu lub za granic�. Jak my�lisz, co ja wtedy robi�em? Naprawd� Roger nie zdradzi� Marcie ani razu przez te pi�tna�cie lat i w rzeczywisto�ci czu� si� zmia�d�ony. Gdy ostatni z go�ci wyszed�, rozbi� o skalny ogr�dek ca�� jej kolekcj� butelek po winie, a nawet te pe�ne znajduj�ce si� w piwnicy, a nast�pnie spali� po�ciel, afga�ski dywan i ca�� jej bielizn�. - Mimo wszystko powiedzia�e� mu, �e nie dbasz o to, co robi�a Marcie - powiedzia�a Carolyn, gdy siedzia� nast�pnego dnia w jej gabinecie. - Sk�ama�em. Gdyby mi to wyzna�a, us�ysza�aby kilka naprawd� nieprzyjemnych s��w. - A potem? - Zosta�bym. - Mam wra�enie, �e przy�o�y�e� jej per procura - zauwa�y�a Carolyn podejrzliwie. - Masz na my�li zniszczenie butelek po winie, frywolnej bielizny i satynowej po�cieli? Nie, to wszystko stanowi�o tylko cz�� okropnej tajemnicy, kt�ra j� zabi�a. Atakowa�em t� tajemnic�, a nie Marcie. Carolyn wreszcie westchn�a i u�miechn�a si�. - Ka�dy potrzebuje jakich� w�asnych drobnych ceremonii, jak s�dz�. - M�g�bym za�o�y� now� religi� kontroli poczucia winy - odpowiedzia� ponuro. - Ofiara z cudzo�o�nych majtek na o�tarzu kominka w salonie. - I spowodowa�by� znacz�cy wzrost zanieczyszczenia powietrza. - Kto powiedzia�, �e religia nie ma wp�ywu na wsp�czesny �wiat? W sobot� Roger spa� do po�udnia. Wiadomo�ci radiowe poda�y, �e TPS rozprzestrzenia si� nadal, spada natomiast liczba samob�jstw. Nowa szczepionka jest rozprowadzana tak szybko, jak fabryki nad��aj� z produkcj�. Nie zapobiega zara�eniu TPS, ale podawana podczas pocz�tkowej gor�czki kilkasetkrotnie spowalnia rozw�j choroby. To daje ludziom prawie pi��dziesi�cioletnie odroczenie wyroku, co dla os�b starszych oznacza reszt� �ycia. Przyw�dcy pa�stw, dyplomaci, dyrektorzy fabryk i biznesmeni, a tak�e dow�dcy wojskowi s� w uprzywilejowanej kolejce do szczepie�, a wiele os�b uwa�a, �e op�nienie w stosowaniu szczepionki ma na celu zara�enie jak najwi�kszej cz�ci populacji. �atwo jest rz�dzi� spo�ecze�stwem, kt�rego obywatele nie s� w stanie ukrywa� tajemnic. Spotkania modlitewne o ratunek zast�pi�y na ca�ym �wiecie dzi�kczynienia za szczepionk�. Maleje koniunktura na okulary przeciws�oneczne, kominiarki, kosmetyki do makija�u i sztuczne brody, a nag�a moda na muzu�ma�skie zas�ony w�r�d niemuzu�ma�skich kobiet okaza�a si� przelotna. Roger wymi�t� popi� z kominka, zam�wi� przez Internet trzy komplety bawe�nianej po�cieli i sp�dzi� popo�udnie na wybieraniu szk�a ze skalnego ogr�dka. Wieczorem poch�odnia�o i zacz�o la�. Po kolacji, jak zawsze w sobot�, wyruszy� samochodem na mokre, przewiane ulice. Jako ekspert od bezpiecze�stwa na drogach lubi� anonimowo obserwowa� kierowc�w, ale tego wieczora ruch by� niewielki. Dotkni�te zaraz� miasto by�o wci�� os�abione i dopiero podnosi�o si� na nogi, nie maj�c ochoty na zabawy. Po drodze do domu zatrzyma� si� na samoobs�ugowej stacji i nape�ni� bak. Stoj�c przy okienku zauwa�y�, �e twarz kasjerki ma odcie� l�ni�cej stali z liliowym po�yskiem i l�ni�cymi plamami w pe�ni rozwini�tego TPS. Dziewczyna wzi�a jego kart� kredytow� i u�miechn�a si� do niego. Roger zmusi� si� do odwzajemnienia u�miechu. Zauwa�y�, �e kasjerka nie ma okular�w. I wtedy... < P�ace s� g�wniane w por�wnaniu do sprzeda�y, ale to i tak lepsze od �ycia na bajzlu > My�l rozb�ys�a w jego g�owie, bez wyra�nych s��w czy obraz�w. Zamruga� oczami. Dziewczyna poda�a mu paragon do podpisania. - Nie czujesz si� przez to... za�enowana? - spyta� Roger wsuwaj�c pi�ro z powrotem do kieszeni. Spojrza�a na niego przez chwil�, by ustanowi� z powrotem sprz�enie. Deszcz b�bni� o szyb�. Byli tu sami. Roger zastanawia� si�, co ona widzi w jego twarzy, gdy przez jego g�ow� przemyka� chaos twarzy klient�w, sum, cen da� na wynos, propozycji i scen z telewizyjnych seriali komediowych. Zanurzy� si� w jej pami�ci kr�tkotrwa�ej nie zdaj�c sobie sprawy z tego, co robi. < A wi�c masz na imi� Roger / Wiesz, Roger, przez trzy lata sprzedawa�am moje cia�o na rogu ulicy / Gwa�cili mnie, bili i okradali / Po co? / Dla kolejnej dawki / Wygrzeba�am si� z tego bagna / Jestem z tego dumna / Dop�ki nie pojawi�o si� TPS, by�am tylko jedn� z wielu kasjerek / Teraz ludzie widz�, sk�d przysz�am, a przesz�am d�ug� drog� > < Mia�bym na ni� ochot� / Przepraszam / Spore cycki / Cholera / Przesta� / Mam pe�ni� / Ona czyta moje my�li / Gina, �adne imi� > Dziewczyna u�miechn�a si� ponownie. < Mam pe�ni� od trzech tygodni / Rzadko zdarzaj� si� m�scy ultrasi, kt�rzy nie maj� na mnie ochoty / Gdyby by�o inaczej, nie czu�abym si� dobrze / Nie�le si� napracowa�am nad tym, �eby jako tako wygl�da� po trzech latach na ulicy / Ty w�a�nie osi�gn��e� pe�ni�, Roger / My�lisz, �e dasz sobie rad�? / Tak, ja te� tak s�dz� / Jedena�cie ofiar, co? / Straszne dno, ale ja widzia�am gorsze rzeczy / Zdradza�a ci�? / A ty jej nie? / Ani razu przez pi�tna�cie lat? / Rozk�ada�am nogi dla wielu wa�niak�w, tacy lubi� przygody z dziewczynami z ulicy... > Roger spojrza� przed siebie w deszcz, przerywaj�c sprz�enie. By� wstrz��ni�ty, nie usi�owa� jednak wr�ci� do samochodu. - To tw�j pierwszy raz - stwierdzi�a raczej, a nie zapyta�a Gina. - Najwyra�niej. Pe�nia nadesz�a wcze�nie. - Jak odczu�e� sprz�enie? Nie tak �le, prawda? - Do prze�ycia. Gdzie� za kas� be�kota� jaki� talk show, tematem by�o TPS. Kto� podj�� dzia�ania przeciwko rz�dowi w imieniu ostatnio zainfekowanych ultr�w. W�adze zosta�y oskar�one o celowe op�nienie w rozprowadzaniu szczepionki, a mo�e nawet sterowanie TPS. - No i co my�lisz? - spyta�a Gina. - To rz�d? - Co masz na my�li? - Rz�d. Wi�kszo�� ludzi uwa�a, �e to rz�d wymy�li� TPS. - Nie s�dz�. TPS wyprzedza nasz� nauk� o stulecia. - Jeden klient par� godzin temu uwa�a�, �e to obcy. - No... mo�e. - Ale ty tak nie my�lisz? - Dopiero co musia�em usi�owa� nie my�le� wcale. B�d� ju� jecha�. - Przykro mi z powodu twojej �ony, Roger. Je�li chcia�by� porozmawia�, przyje�d�aj tu. Pracuj� prawie co wiecz�r. - Dzi�ki za sprz�enie. Uda�o ci si�... no, wyprowadzi� stamt�d troch� potwor�w. Rogerowi podoba� si� pomys� z obcymi, mimo �e w nich nie wierzy�. TPS by� wspaniale zaprojektowanym wirusem, a jego dzia�anie by�o tak specyficzne, �e ma�o prawdopodobne, �eby by� naturalny. Gdy atakowa� pewne kom�rki, wytwarza� bia�ka odcinaj�ce konkretne fragmenty ludzkiego DNA. To sprawia�o, �e kom�rki rozwija�y si� w nowe formy: sk�r� mog�c� wy�wietla� wzory w nadfioletowym pa�mie widma, nerwy, kt�re ��czy�y poznawcze funkcje m�zgu ze sk�r� twarzy, oczy widz�ce w ultrafiolecie i nerwy wzrokowe pod��czone z powrotem do poznawczych obszar�w m�zgu. Funkcja niekt�rych nerw�w zosta�a w ten spos�b zmieniona z przekazywania uczucia dotyku na ��czenie czo�owego p�ata m�zgu z ultrafioletowymi ciek�ymi kryszta�ami na sk�rze. Na twarzy pojawia�y si� wyrysowane wzory rozpoznawane przez inny m�zg r�wnie �atwo jak s�owa na monitorze lub wypowiadane na g�os. Oczy nazywano niegdy� zwierciad�ami duszy, teraz za� takim zwierciad�em sta�a si� sk�ra twarzy. Cebulki w�os�w m�skich br�d zanik�y, �eby lepiej pokaza� nieskrywane my�li. R�wnocze�nie z nadawaniem ka�dy r�wnie� odbiera�. Taka telepatia by�a niezale�na od woli i wzajemna; sprz�enie ustanawia�o to, co okre�lano skr�tem TTP: Telepathic Transmission Protocol, Protok� Przekazu Telepatycznego. Gatunek ludzki otrzyma� niekontrolowan� telepati�, czy tego chcia�, czy nie. By�a to telepatia przestrzegaj�ca znanych praw fizyki, chemii i biologii. My�li po prostu wy�wietla�y si� na twarzy, a nast�pnie rozpoznawa� je partner w sprz�eniu. Gdy tylko wzorce my�li zostawa�y zsynchronizowane, m�zgi podtrzymywa�y protok� odpytywania. Oczy przekazywa�y wzorce my�lowe prosto do m�zgu, gdzie by�y one rozpoznawane z r�wn� �atwo�ci�, jak w�asne my�li. Pocz�tkowo rozpoznanie, co naprawd� robi wirus, zaowocowa�o histeri�, zamieszkami, kwarantannami i nowymi, pilnymi programami badawczymi. Dzi�ki niezwykle delikatnym i �mudnym zabiegom chirurgicznym mo�na by�o przeci�� po��czenia nerwowe przekazuj�ce my�li na sk�r� twarzy, sprawiaj�c, �e pacjent stawa� si� niezdolny do osi�gni�cia sprz�enia. Problem polega� na tym, �e mechanizm uruchamiany przez wirusa okaza� si� bardzo wytrzyma�y i zdolny do regeneracji przeci�tych po��cze� nerwowych w kilka tygodni. Na szcz�cie dla cywilizacji bardzo szybko zosta�a wynaleziona szczepionka. Po powrocie do domu Roger znalaz� na automatycznej sekretarce wiadomo�� od Carolyn. Jej g�os brzmia� dziwnym podnieceniem; prosi�a, by oddzwoni�. Przycisn�� odpowiedni guzik i us�ysza� j� po jednym dzwonku. - Jak si� czujesz? - zapyta�a, tym razem cicho i beznami�tnie. - Jestem ultrem - odpowiedzia�. - Przydarzy�o mi si� przypadkowe sprz�enie z dziewczyn� na stacji benzynowej. - I co? - Czuj� si� wy��ty. S�dz�, �e obal� butelk� Famous Grouse i p�jd� spa�. - Bez gar�ci pastylek nasennych? - Zdecydowanie bez. Przez chwil� na linii panowa�a cisza. Roger nie s�ysza� nawet oddechu po drugiej stronie. - Carolyn? - Jestem tu. Roger... co my�lisz, gdy pok��cisz si� ze mn�? Naprawd� si� pok��cisz. B�d� szczery. - My�l�... - Westchn�� i zacz�� od nowa: - Za ka�dym razem, gdy mnie zez�o�cisz, my�l� sobie, �e zrobi�a� karier� przez ��ko. - Naprawd�? - Przepraszam. Wiem, �e to okrutne. Awansowa�a� dzi�ki ci�kiej pracy i inicjatywie, wiem o tym lepiej ni� ktokolwiek inny. - To by�o co� wi�cej ni� ci�ka robota - odpowiedzia�a powoli, z wyra�nym napi�ciem Carolyn. Roger czeka�, ale ona nie kontynuowa�a. O cokolwiek chodzi�o, nie by�o jej �atwo. - Kierujesz zespo�em, kt�ry w ci�gu pi�ciu lat zmniejszy� liczb� �miertelnych wypadk�w drogowych o po�ow� - podsun��. - Je�li nie zabi�a� nikogo, �eby to osi�gn��, to nic innego nie ma znaczenia. - Zastanawia�e� si� kiedykolwiek, w jaki spos�b uda�o mi si� to osi�gn�� w wieku zaledwie trzydziestu jeden lat? - wyrzuci�a z siebie. - W jaki spos�b dosta�am prac� w zdominowanym przez m�czyzn sektorze? Roger, ja si� pieprzy�am z ministrem, dwoma parlamentarzystami i tyloma pomniejszymi rz�dowcami, �e nawet nie mog� o tym my�le�. Wybiera�am pot�nych, ale wystawionych na obstrza� m�czyzn, kt�rych �atwo by�o szanta�owa�. Na tak� rewelacj� nie bardzo by�o co odpowiedzie�. Rogerowi szcz�ka opad�a niemal na s�uchawk� i siedzia� tak z otwartymi ustami. - Roger? Jeste� tam? - Jestem. - I co? - Ale niespodzianka... - Co mog� powiedzie�? Lubi� seks, ale potrafi� si� bez niego obej��. Jest jednak niez�ym atutem i pozwoli� mi doj�� tu, gdzie jestem, o oko�o pi�tna�cie lat za wcze�nie. Teraz zaprasza si� mnie na rozdanie �wiadectw maturalnych, �ebym opowiada�a inteligentnym, bystrym dziewcz�tom, �e dzi�ki ci�kiej pracy, inteligencji i inicjatywie s� w stanie wszystko osi�gn��. Jestem dla nich wzorem. Wzorem! Jak wygl�da ten �wiat, je�li ja jestem wzorem? Roger my�la� przez chwil� i us�ysza� brz�kni�cie butelki o kieliszek po drugiej stronie linii. - Pogardzasz mn�? - Nie potrafi� udawa�, �e to pochwalam - odpowiedzia� po dok�adnym namy�le - ale dzi�ki twojej pracy uratowali�my mn�stwo ludzi. - Ty poradzi�by� sobie r�wnie dobrze. - Nie jestem dobry w podejmowaniu decyzji, znacznie lepiej idzie mi planowanie. - Nic nie rozumiesz! - krzykn�a chrapliwie. - Jestem zdrajc� wobec wszystkiego, co reprezentuj�. M�wi� o kwalifikacjach - i mam kwalifikacje - ale oszukuj�, gdy potrzebne mi s� atuty. Ca�e moje �ycie opiera si� na k�amstwie! - Moje te�. Do zobaczenia w poniedzia�ek? Carolyn zacz�a chichota�, a potem roze�mia�a si�. Roger s�ucha� cierpliwie przez prawie p� minuty, coraz silniej u�wiadamiaj�c sobie, �e bardzo mu si� chce siku. - Roger... byli u mnie �owcy talent�w. Podoba im si� moja praca, s�yszeli te� o tobie. Nied�ugo rusza kampania reklamowa. Chcia�by� zostawi� prac� w Wydziale Dr�g? - By� mo�e. Powiesz mi co� wi�cej? - Nie teraz. Tyle tylko, �e pracowaliby�my w bardzo bliskim kontakcie. Wr�cz intymnym. Musia�am si� dowiedzie�, czy jeste� w stanie zrozumie� to, co zrobi�am. My�la� nad tym jedynie przez moment, wierc�c si� w fotelu. - To wymaga sprz�enia, tak? - By� mo�e. - C�, ufam ci, Carolyn. Znam ci� przecie� od dziewi�ciu lat. Wst�pnie m�wi� tak. Kiedy mo�esz mnie wtajemniczy� w szczeg�y? - Niebawem. Jutro. Roger obudzi� si� wcze�nie. Kt�ry� z s�siad�w grza� silnik samochodu przed wczesn� wycieczk�. S�o�ce jeszcze nie wsta�o. TPS niszczy� ich �wiat, ale ludzie wci�� je�dzili na niedzielne wycieczki. Min�o pi�� minut, potem dziesi��. Nie by�o s�ycha� trzaskania drzwiami, poganiania dzieci. Silnik pracowa� na ja�owym biegu. Dziwne... Spojrza� na stoj�cy przy ��ku budzik - druga rano. Wyskoczy� z ��ka, zatrzymuj�c si� tylko po to, �eby narzuci� szlafrok i porwa� telefon kom�rkowy, po czym wybieg� w ch�odn� m�awk�. Range rover Arta Jamisona sta� na podje�dzie, a od rury wydechowej do zaklejonego gazetami i szerok� ta�m� klej�c� okna sypialni bieg� w�� ogrodowy. Roger zerwa� w�� z rury i rzuci� gipsowym krasnalem w okno, zanim wykr�ci� numer pogotowia. Czekaj�c na przyjazd policji i karetki wywl�k� ca�� rodzin� na trawnik. Art sproszkowa� tabletki nasenne i dosypa� je do kolacji, po czym zani�s� tr�jk� dzieci i �on� do g��wnej sypialni, kt�r� zamkn�� na klucz i pod��czy� do rury wydechowej. On sam nie �y�: powiesi� si� w pralni. Dwaj inni m�czy�ni mieszkaj�cy na tej ulicy nale�eli do prowadzonego przez Arta Klubu Posiadaczy Samochod�w Terenowych. M�czyzna, kt�rego Roger nie zna�, zosta� znaleziony martwy po przedawkowaniu w �azience. Drugi z nich, Henry Smith, schowa� si� w szopie ogrodowej. Trzyma� wiatr�wk� przy brodzie, ale nie by� w stanie poci�gn�� za spust. Przypadkowe sprz�enie sprawi�o, �e Roger w �wiat�ach karetki dostrzeg� nieszcz�cie przemawiaj�ce przez plamy na twarzy. Gdy policja odjecha�a, Roger sta� ko�o starszej wdowy mieszkaj�cej dalej na tej samej ulicy. Mia� na sobie wci�� szlafrok, teraz jednak by� przemoczony i dygota�. Ona trzyma�a parasol. Zwyczajny czarny parasol, pod kt�rym mog�a si� zmie�ci� tylko jedna osoba. Na jej twarzy nie by�o wida� ultrafioletowych plam, a na nosie mia�a ma�y tani filtr. - Podobno sk�adali jakie� tajemnicze ofiary w parkach narodowych pod pozorem w�dkowania - odezwa�a si� wszystkowiedz�cym tonem. - Bzdury, byli tylko ukrytymi biseksualistami - odpowiedzia� Roger poirytowany. - S�dzili, �e ich �ycie legnie w ruinie, je�li rodziny, koledzy z pracy i s�siedzi si� dowiedz�. G�upie, doprawdy. Nic mnie to nie obchodzi i nie s�dz�, �eby wielu innych obchodzi�o. - Biseksualistami? Sk�d... sk�d pan to wie? - zapyta�a, przest�puj�c niespokojnie z nogi na nog�. - Pan te� jest jednym z nich? - Nie. Mia�em kr�tkie sprz�enie z Henrym, zanim go zabrali. J�kn�a i cofn�a si� o krok. - Prosz� si� trzyma� z daleka, mam swoje prawa. - Boi si� pani? Boi si� pani z�apa� TPS? - Nie mam nic do ukrycia - odpowiedzia�a zdecydowanie. - Nic! - Nic do ukrycia? Czy�by najwi�ksza plotkara w s�siedztwie by�a r�wnie� najnudniejsz� osob�? Niech si� pani lepiej zaszczepi, bo je�li ludzie w ko�cu zajrz� w pani my�li, nie znajd� tam nic. Czy tego si� pani naprawd� boi? Wyraz jej twarzy m�wi�, �e niebezpiecznie zbli�y� si� do prawdy. Roger sp�dzi� niedzielne popo�udnie przy kominku, ogl�daj�c telewizj�. Co kilka minut podawano najnowsze doniesienia dotycz�ce niewiarygodnego odkrycia; beznami�tny zazwyczaj g�os prezentera tym razem t�tni� prawdziwym podnieceniem. - Naukowcy z Grenlandii odkryli du�e st�enie wirusa TPS w pr�bkach lodu pochodz�cego sprzed dwustu tysi�cy lat. Dane wskazuj� na to, �e topnienie spowodowane globalnym ociepleniem ods�oni�o obszar, z kt�rego lodowiec nie powinien ust�pi� przez nast�pne sto tysi�cy lat. Znacz�ce jest to, �e warstwa lodu zawieraj�ca wirus powsta�a w tym samym czasie, kiedy pojawi� si� pierwszy cz�owiek podobny do wsp�czesnego. Przy naszym telefonie jest profesor Matheson z uniwersytetu w Cambridge. Panie profesorze, sk�d wiemy, �e obecna forma gatunku ludzkiego pojawi�a si� dwie�cie tysi�cy lat temu? - Pos�ugujemy si� odwr�con� projekcj� uwzgl�dniaj�c� mutacj� w mitochondrialnym DNA ludzkiego genomu. To pewna metoda. - Pojawiaj� si� sugestie, �e w�a�nie wtedy obcy "stworzyli" cz�owieka. Pozostawili wirus TPS w lodzie, �eby uaktywni� si�, gdy rozwiniemy przemys� oparty na paliwach kopalnych... - ...i stworzymy sztuczny efekt cieplarniany, w�a�nie. L�d topnieje i uwalnia wirusa, owady przenosz� go na ptaki w�drowne, a te w swoich w�dr�wkach przysiadaj� w pa�skim ogr�dku. Pa�ski kot chwyta ptaka, zara�a si� wirusem, a nast�pnie skacze panu na kolana i kicha. Wtedy pan �atwo �apie TPS. - A wi�c zgadza si� pan z t� teori�? - Ale� nie, nic takiego nie powiedzia�em. - Gdyby jednak by�a prawdziwa, jak pan s�dzi, dlaczego te istoty mog�yby chcie�, �eby ludzie akurat w tej chwili rozwin�li telepati�? - Nie jestem obcym, wi�c trudno mi powiedzie�. - Profesor roze�mia� si�. - Mo�e chcieli, �eby�my przeskoczyli na wy�szy poziom �wiadomo�ci mi�dzyludzkiej, tak jak rozwin�li�my podr�e kosmiczne - �eby�my byli lepszymi towarzyszami. A mo�e chcieli tak bardzo zamiesza� w naszej organizacji spo�ecznej, �eby�my nie byli w stanie utrzyma� spo�ecze�stwa przemys�owego. - Dlaczego mieliby to robi�? - A dlaczego w og�le czyni� nas lud�mi? Sk�d mia�bym wiedzie�, na jakie badania przyznaje si� dotacje u obcych? - A zatem nie wierzy pan w obcych? - A� tak rzuca si� to w oczy? Pomimo opinii uczonego sceptycyzm Rogera co do obcych mala� z ka�d� sekund�. Prezenter spr�bowa� z innej strony. - Panie profesorze, czy zgodzi si� pan z tez�, �e TPS sprowadza cz�owieka do poziomu zwierz�cia? Odbiera jedyn� rzecz, kt�ra stawia nas ponad zwierz�tami - prywatno�� naszych my�li. - Dlaczego prywatno�� mia�aby by� tak wa�na? - No c�... �eby robi� w tajemnicy plany, �eby uzyskiwa� przewag�... - A zatem chodzi o oszustwo. - No... c�, oszustwo to s�owo nacechowane emocjonalnie, ale tak. - Oszustwo nie jest specyficznie ludzkim wynalazkiem. Ma�py, ptaki, szczury pos�uguj� si� nim, by uzyska� przewag�. Zwierz�ta oszukuj�, gdy w gr� wchodzi kradzie� po�ywienia albo kopulacja z cudz� samic�, a oszukuj� dlatego, �e mog� zachowa� dla siebie swoje my�li i nie wpa��. Na ekranie pokazano prezentera w niewielkim okienku w prawym g�rnym rogu. Mia� niewyra�n� min�. - Do czego pan zmierza? - spyta� ostro�nie. - Ponad zwierz�tami stawia nas zdolno�� do zaawansowanego rozumowania, a nie oszustwo czy tajemnica. By� mo�e gdy zabierze si� nam te zabawki, b�dziemy zmuszeni do zrobienia kroku do przodu jako gatunek. - A co z wolno�ci� wyboru? - Prezenter najwyra�niej nale�a� do ludzi, dla kt�rych te zabawki by�y bardzo wa�ne. Roger dostrzeg� l�nienie bia�ych rurek filtra w jego nozdrzach. - Indywidualna wolno�� wyboru jest stosunkowo nowym wynalazkiem. Czy jest pan pewny, �e nawet bez TPS utrzyma�aby si� w modzie przez nast�pne kilkaset lat? Zadzwoni� telefon. Roger wyciszy� telewizor i si�gn�� po s�uchawk�. - Tu Carolyn. Mog� wpa��? - No, tak. Kiedy? - Za trzy godziny. Mniej wi�cej o zachodzie s�o�ca Roger postanowi� pojecha� na zakupy. Dzi�ki staraniom, jakie po�wi�ci� kolekcji win Marcie, nie by�o czego wypi� do kolacji. Przelotne deszcze nie pozwala�y ulicom wyschn��, ale ruch by� praktycznie zerowy. Wracaj�c do domu odwiedzi� stacj� benzynow�, na kt�rej pracowa�a Gina. Sta�o tam sze�� woz�w policyjnych, a ca�y teren otacza�a bia�o-czerwona ta�ma. Szyba kasy by�a podziurawiona kulami. - Prosz� przeje�d�a�, nie ma tu nic do ogl�dania - powiedzia�a policjantka w pelerynie, gdy Roger spu�ci� szyb�. - Tu pracowa�a moja znajoma! - krzykn�� przera�ony. - Wolno mi powiedzie�, �e by�a tu ofiara �miertelna w wyniku pr�by w�amania - odrzek�a automatycznie. - W�amania?! Tu?! - krzycza� Roger. - Przecie� tu si� p�aci tylko kart�, wypisano to metrowymi literami! - Niekt�rzy ludzie po prostu nie czytaj� znak�w, prosz� pana. Roger nie mia� w�tpliwo�ci co do okoliczno�ci �mierci Giny. Sekrety innych ludzi. Zaszczepieni przeciwko TPS dzielili sekrety z zara�onymi. W my�lach Giny widzia� tylko twarze klient�w stacji, ale z pewno�ci� tkwi�y tam, g��biej w pami�ci, r�wnie� twarze z mrocznych uliczek i tanich hotelik�w na godziny. W szybie doliczy� si� co najmniej dwunastu dziur, wszystkich blisko siebie. W tym budynku nie by�o got�wki, a strza�y oddano z zewn�trz. To nie sfuszerowana napa�� rabunkowa, ale robota zawodowego zab�jcy. Przez ca�� drog� do domu Roger zastanawia� si� nad swoj� karier� zawodow�. On sam m�g� �y� wzgl�dnie uczciwie, ale ludzie opowiadali mu r�ne rzeczy w zaufaniu: statystyki wyciekaj�ce do biur wyborczych, propozycje �ap�wek, poufne rewelacje dotycz�ce kontroli jako�ci pojazd�w i tak dalej. Rzecz jasna, by� na tyle rozs�dny, by zachowywa� dyskrecj�, ale wystarczy jedno sprz�enie z niew�a�ciw� osob�, a wszystko to wydostanie si� na �wiat�o dzienne. Przysz�o mu do g�owy, �e Carolyn r�wnie� jest w niebezpiecze�stwie - z podobnych powod�w co Gina. Carolyn mia�a na sobie okulary i ciemny d�ugi p�aszcz. Poprowadzi� j� do kuchni, gdzie usiedli przy ladzie �niadaniowej. Pachnia�a tymi samymi ostrymi, �wie�ymi perfumami, kt�rych u�ywa�a w pracy. By�a podenerwowana i bawi�a si� zegarkiem. Roger zastanawia� si�, czy wiedzia�a, �e grozi jej niebezpiecze�stwo. Czy przysz�a tu, by si� ukry�? Opowiedzia� jej o Ginie. Zgodzi�a si�, �e wielu ludzi jest w powa�nym niebezpiecze�stwie, ale nie ci�gn�a tego w�tku. - S�ysza�a�, �e znaleziono wirus TPS w lodzie na Grenlandii? - spyta� nalewaj�c kaw�. - Tak. - S�dzisz, �e umie�cili go tam obcy? - Ma�o mnie to obchodzi, TPS jest faktem i tyle. Poza tym je�li obcy byli tak zaawansowani dwie�cie tysi�cy lat temu, to co mo�emy zrobi�, gdyby wr�cili? - Pomacha� r�k�? - Co� w tym rodzaju - powiedzia�a wychylaj�c si� do przodu i sk�adaj�c r�ce. - A teraz powiedz mi, Roger, ile czasu zajmie nam picie kawy, nieznacz�ce rozm�wki, gin z tonikiem i propozycja? Roger gapi� si� na ni�, �wiadom, �e zapewne wygl�da g�upkowato. Zdawa� sobie r�wnie� spraw� z tego, �e ka�da odpowied�, jak� wysma�y w takich okoliczno�ciach, sprawi, �e b�dzie wygl�da� jeszcze bardziej g�upkowato. - Pi�� minut? - zaryzykowa�. - Pi�� minut to zbyt dok�adna odpowied�, zbyt wyliczona. Sze�� minut wci�� brzmi podejrzanie: pi�� plus jedna dodana z rozmys�em. Siedem minut - oto zmys�owa, uwodzicielska liczba. - Wierz� ci na s�owo - wymamrota� Roger. - Opowiedz mi swoj� histori�, Roger. Opowiedz mi o swojej okropnej tajemnicy. - Co? - Prosz�. Musz� ci zaufa�. To wa�ne. To nie by�o �atwe. Roger kilka razy bezskutecznie zaczyna�. Wreszcie mu si� uda�o. - Na koniec studi�w... no, og�oszono wyniki i okaza�o si�, �e wszyscy zdali�my. Niekt�rzy z nas poszli pi�, mieszkali�my w akademikach, wi�c mogli�my wr�ci� piechot�. Gdy zamkni�to pub, zatrzymali�my si� na uniwersyteckim parkingu i przewioz�em kilka dziewczyn dooko�a trawnika na moim starym motorze. Facet imieniem Danny nie mia� �adnych k�ek przez ostatnie trzy lata, ale jego rodzice podarowali mu ich drugiego saaba za uko�czenie studi�w. Moi obiecali mi tylko elegancki garnitur... - Trzymaj si� tematu. - Spokojnie, dobra. Podejrzewam, �e Danny mia� do�� tego, �e ma �wietny w�z, ale ci�gle jest na uboczu. Powiedzia�, �e idzie do klubu nocnego, i zaprasza wszystkich opr�cz mnie. Stwierdzi�, �e nie zostan� wpuszczony w d�insach i sk�rzanej kurtce. Odjecha� ze wszystkimi: trzema dziewczynami i dwoma pozosta�ymi ch�opakami. Zosta�em z moim starym kawasaki 500, czu�em si� kompletnie wypompowany i grozi�o mi, �e sp�dz� reszt� nocy samotnie. Postanowi�em pojecha� za nimi i zobaczy�, kogo nie wpuszcz� do klubu. Moja sk�rzana kurtka mia�a pod spodem zamsz, a czarne d�insy mog�y uchodzi� za eleganckie spodnie w s�abym �wietle... - Znowu odchodzisz od tematu. - Przepraszam. Danny usi�owa� mnie zgubi�, ale m�j motor by� w stanie zrobi� to wszystko, co jego saab, i znacznie wi�cej. Siedzia�em mu na ogonie, wyprzedzi�em, pokaza�em zwyczajowy gest. Zatrzyma�em si� na czerwonym �wietle. Danny zwolni�, ale si� nie zatrzyma�. Droga by�a pusta, wi�c te� przejecha�em, dogoni�em go i wyprzedzi�em. Na kolejnych czerwonych �wiat�ach wszystko si� powt�rzy�o, tyle �e tym razem Danny nawet nie zwolni�. Znowu zacz��em go goni�, a w oddali dostrzeg�em nast�pne czerwone �wiat�a. A potem zobaczy�em kul� ognia. - Saab z sze�ciorgiem student�w - powiedzia�a Carolyn powoli, jakby szukaj�c czego� w pami�ci. - Je�li si� nie myl�, nag��wki g�osi�y "Koszmarna kraksa - jedena�cie ofiar". - Danny zderzy� si� z du�ym samochodem wioz�cym pi�cioosobow� rodzin�. - Najgorszy wypadek z udzia�em dw�ch samochod�w w historii tego kraju. - Ze�wirowa�em, jak to si� m�wi�o. Zatrzyma�em si� przy automacie telefonicznym i wezwa�em karetk� - anonimowo - ale nie podjecha�em bli�ej. Zreszt� co m�g�bym zrobi�? Pojecha�em z powrotem na uniwersytet, zaparkowa�em motor i przez nikogo nie widziany przemkn��em do pokoju. Le�a�em tam przez godzin�, wij�c si� w poczuciu winy. Zapuka�a policja. "Widziano pana dzi� wieczorem w pubie. Dok�d pan poszed�, gdy zamkni�to lokal?" "Z powrotem do akademika, pieszo, panie w�adzo". "A pa�scy koledzy?" "Pojechali do klubu nocnego saabem". "Z przykro�cia musz� pana zawiadomi�, �e wszyscy pa�scy koledzy nie �yj�". Jeszcze w tym samym miesi�cu Zarz�d Dr�g zrobi� ze mnie czo�ow� posta� kampanii PI�, POSZED� PIESZO, PRZE�Y�. - Niewiarygodne - szepn�a Carolyn. - A zatem dlatego po�wi�ci�e� �ycie bezpiecze�stwu na drogach i by�e� tak tolerancyjny i sk�onny do przebaczenia. A zarazem przez ca�y czas... - Winny! Absolutnie. Totalnie. Mog�em wyzna�, �e jecha�em pijany i prowokowa�em Danny'ego, a wtedy poszed�bym do wi�zienia, co zrujnowa�oby moje �ycie. Nie by�oby mojej pracy na rzecz poprawy bezpiecze�stwa na drogach. Siedzieli w milczeniu, w ko�cu Carolyn spojrza�a na zegarek. Roger zdawa� sobie spraw� z tego, �e jego t�tno szaleje, w ustach czuje sucho��, r�ce mu dr��, a pod krawatem zbiera si� niepokoj�ce ci�nienie. Ciekawy widok dla nast�pnej osoby, kt�ra znalaz�aby si� w sprz�eniu z nim. - Ciesz� si�, �e jeste� spokojnym ultrem - odezwa�a si� Carolyn. - Tak wielu nie jest. Dopi�a kaw� co chwil� zerkaj�c na zegarek. W ko�cu wsta�a i zacz�a rozpina� p�aszcz. - Id� do sypialni, Roger. Zaci�gnij story i w��cz �wiat�o. - S�uchaj, nie s�dz�, �eby to by� dobry pomys�. Marcie nie �yje dopiero od pi�ciu... Carolyn si�gn�a do kieszeni i wyci�gn�a matowoszary, kanciasty przedmiot w kszta�cie litery T. Roger nie zna� si� na broni palnej, ale �ycie sp�dzone przed ekranem telewizora nauczy�o go, �e pistolety w kszta�cie litery T wyrzucaj� z siebie bardzo szybko ogromn� liczb� kul i po prostu nie spos�b z nich chybi�. Kr�lewna �nie�ka uzbrojona w taki pistolet by�aby straszliwym przeciwnikiem, a Kubu� Puchatek budzi�by respekt. Zafascynowany, patrzy�, jak Carolyn sprawdza dwa zapasowe magazynki w kieszeni i odbezpiecza bro�. Zdecydowanie lepiej wyszkolona od Kubusia Puchatka, pomy�la� Roger. Czy to w�a�nie ujrza�a Gina przez szyb� swojego kiosku? Czy by�a to ostatnia rzecz, jak� ujrza�a w �yciu? Carolyn podnios�a wzrok. - Opu�� r�ce, id� w��czy� to cholerne �wiat�o w sypialni i wracaj tu! - rzuci�a niecierpliwie. W chwil� p�niej siedzieli w zaciemnionym salonie. Carolyn zdj�a okulary i wyjrza�a zza zas�ony, trzymaj�c przy oku co� kr�tkiego i p�katego. - Zdajesz sobie zapewne spraw�, �e jeste�my w niebezpiecze�stwie - odezwa�a si� cicho. - Przysz�o mi to do g�owy. Gina, to wszystko. - Bagno. Po prostu bagno. We� kluczyki i sta� przy frontowych drzwiach. Gdy zawo�am, otw�rz drzwi i wy��cz alarm. Przebiegnij schylony. Ty b�dziesz prowadzi�. Min�a chwila. Carolyn ponownie zlustrowa�a wzrokiem podw�rze. - W tej chwili jeste�my rozebrani do naga, w kompromituj�cej pozycji, wystawieni na ciosy... Jej s�owa przerwa� wybuch ognia z automatycznego karabinu i brz�k t�uk�cego si� szk�a, ale dobiega� z ty�u domu. Od strony sypialni. - Ju�! Szybko! Roger otworzy� drzwi i nacisn�� guzik, gdy Carolyn wystrzeli�a w kierunku krzak�w. Ciemny kszta�t zatoczy� si� na trawnik i upad�. Wystrzeli�a ponownie, tym razem w samoch�d na ulicy. - Wyje�d�aj, szybko! - krzykn�a, gdy wczo�gali si� do samochodu. - Brama... - Do diab�a z bram�! Jed�! Carolyn zmieni�a magazynek, gdy on zapala� silnik, i wypali�a seri� w stron� domu, gdy roztrzaskali zamkni�t� frontow� bram� i wypadli na ulic�. Przy wt�rze �usek stukaj�cych w b�otniki skr�cili w g��wn� ulic�. Carolyn w�o�y�a nast�pny magazynek. Nikt ich nie �ciga�, a po dwudziestu minutach zmienili samoch�d i jechali na po�udnie anonimowym niebieskim fiatem. Roger nie wym�wi� ani s�owa, odk�d wyszed� za pr�g swojego domu. - Nie... nie wiedzia�em, �e jeste� komandosem - wykrztusi� przemy�lawszy i odrzuciwszy kilkadziesi�t innych odzywek. - Nie jestem. Dzi� po po�udniu wzi�am dwugodzinn� lekcj� na podziemnej strzelnicy. Uczy�am si� pos�ugiwa� t� okropn�, niewygodn� rzecz�. Potem kr�tki kurs obrony taktycznej. Bardzo szczeg�lny kurs. - S� szybcy - zauwa�y� Roger. - Kto? - Ci, kt�rzy nas szukali, kimkolwiek s�. Mafia, rz�d, �wiatowe korporacje, ktokolwiek. - My jeste�my szybsi. Wi�kszo�� nowych wersji szczepionki to naprawd� �ywy wirus TPS. - Rozprowadzacie go?! - Tak. Szczepionka i wirus wywo�uj� identyczne objawy pocz�tkowe, co daje nam albo kilka miesi�cy, albo czas do chwili, gdy kto� zechce zrobi� jaki� test jako�ci. Roger prze�kn�� �lin�, niezdolny zaprotestowa�. Jego m�zg by� prze�adowany. - Uwa�aj, jak jedziesz, zwolnij - odezwa�a si� Carolyn. - Rz�dz�cy �wiatem dostali szczepionk� w pierwszej kolejno�ci, a zatem teraz s� w�a�ciwie odporni. Nowe wyniki bada� - ukrywane wyniki - pokaza�y co�, czego nikt si� nie spodziewa�. Przed�u�one sprz�enie wywo�uje rezonans mi�dzym�zgowy, pozwalaj�c na czasowe ��czenie wiedzy i do�wiadczenia. Nie tak szybkie jak my�l, ale o kilka rz�d�w wielko�ci szybsze ni� mowa. W rezultacie wzrasta kreatywno�� i umiej�tno�� rozwi�zywania z�o�onych zada�, uczymy si� sto razy szybciej, a zaufanie do tego, czego si� uczymy, jest ca�kowite. Czy to ci co� m�wi, Roger? - Wspomaganie inteligencji? - Co� wi�cej. Inteligencja modu�owa. Wci�� badamy, co jest mo�liwe. Podczas sesji zygzakowatych mo�emy sprz�ga� nawet siedem os�b, a taka grupa jest jak nowo narodzona nadistota. Dawne oligarchie i przyw�dcy wy��czyli si� z tego, rzucaj�c si� na szczepionk�, by ukry� swoje n�dzne sekrety. Teraz walcz� o utrzymanie kontroli, ale jak my�lisz, kto zwyci�y? Odpowied� by�a a� nazbyt jasna. Carolyn m�wi�a dalej o tym, �e gigantyczna kampania propagandowa ma by� cz�ci� zbli�aj�cej si� globalnej wojny domowej. Ultrowie z do�wiadczeniem w wielkich kampaniach, maj�cych na celu zwr�cenie uwagi publicznej, byli pilnie poszukiwani przez jednostki planowania strategicznego. Gdy tak jechali przez noc, Rogera prze�ladowa�o jedno s�owo. Dlaczego? Dlaczego gatunek telepatycznych my�liwych z epoki kamienia zosta� genetycznie zmodyfikowany, by sta� si� bardziej prymitywnym? Mo�e po to, by zmusi� humanoid�w ze �rodkowego plejstocenu do ewolucji w kierunku znacznie pot�niejszych umys�owo jednostek. I znowu: dlaczego? Pozostawiono wirusowy prze��cznik, zaprojektowany do z�amania jednostkowej izolacji w kilka wiek�w po industrializacji. Dlaczego? Mo�e ludzie s� bomb� zegarow�, potajemnie skonfigurowan� przez jak�� wredn� frakcj� niewyobra�alnych istot tak, by w izolacji rozwin�� m�zgi o bardzo zwi�kszonej pojemno�ci. Roger nie potrafi� sobie wyobrazi� siebie samego jako cz�ci jakiej� superinteligentnej hordy, wyrywaj�cej si� z systemu s�onecznego, aby zachwia� pokojem jakiej� szacownej cywilizacji galaktycznej, a jednak... Carolyn siedzia�a tu� ko�o niego, na jej twarzy w �wietle lamp ulicznych ta�czy�y lekkie b�yski, na kolanach trzyma�a ciemn�, �mierciono�n� liter� T. W p� dnia zosta�a wyszkolona tak, by zmierzy� si� z elit� zawodowych zab�jc�w i wygra�. Czym on si� stanie po po�owie dnia grupowego sprz�enia? Co ultrowie osi�gn� w rok? W dziesi�� lat? Przez poszarpane chmury i miejsk� po�wiat� wida� by�o blask i migotanie gwiazd, kt�re wyda�y si� Rogerowi nagle o wiele bli�sze.