5239
Szczegóły |
Tytuł |
5239 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5239 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5239 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5239 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
IAN McDONALD
Przybywa Zaklinacz Deszczu
Siedem suchych lat jest jak siedem bia�ych blizn na
grzbiecie umieraj�cego miasteczka. Chyli�o si� ku upadkowi ju�
na d�ugo przed tym, jak przesta�y pada� deszcze; przycupni�te
na pustyni na skrzy�owaniu dr�g, ignorowane przez pojazdy
mkn�ce zawsze dok�d� dalej. Tylko w upalne noce ods�ania
podbrzusze poznaczone neonowymi tatua�ami: przystanek
autobusowy, motel, fryzjer, stacja benzynowa - spocone,
dra�ni�ce b��kity i r�e, zion�ce ci �arem w twarz. Przy ko�cu
baru, tam gdzie gromadzi si� najwi�cej marze�, bo nikt ich
nigdy nie �ciera z lady, Kelly Zawsze Przy Oknie gapi si� na
neonowe palce muskaj�ce boki autobus�w. Ludzie zmieniaj� tu
kierunki podr�y tak jak zmieniaj� gatki. B��kitne Autostrady,
puste pude�ka po kanapkach... Wci�� na nowo ogl�da odbicie
swojej twarzy w oknach autobus�w odje�d�aj�cych w rozgrzan�
sobotni� noc. Na dachu, widoczna nawet z Havapai Point,
Pustynna R�a zachwala jaskrawymi barwami najlepsze hot dogi w
mie�cie. To prawda, tyle �e w tym przypadku "najlepsze" oznacza
r�wnie� "jedyne". U�miecha si�. Zawsze jest u�miechni�ta. Ona
stanowi tutaj prawo. To prawo jest wpisane w ka�dy
sze��dziesi�ciowatowy, fa�szywy brylant jej but�w. Ka�dy, kto tu
wysi�dzie, zaraz wsi�dzie z powrotem do autobusu.
Je�li przypadnie mu do gustu tw�j kapelusz albo kolor
walizki, albo je�li zapach wody kolo�skiej, kt�r� wtar�e� sobie
w policzki w toalecie, przypomni mu o dawno minionych,
oldsmobile'owych dniach, wisz�cych teraz razem z kurtk� na
gwo�dziu przy drzwiach, Kumpel Sam uraczy ci� zaczarowan�, bo
zawsze pe�n�, fili�ank� kawy. Jest sprzedawc� biografii; p�aci
mu si� od minuty albo od godziny, zale�nie od tego, ile minie
czasu, zanim kierowca wywo�a ci� z powrotem w noc. Kumpel Sam
zgromadzi� pod barem, razem z pustymi butelkami, stosy
biografii. Ju� na pierwszy rzut oka potrafi rozpozna� dobry
rocznik. Je�li z autobusu wysi�d�: ch�opak w roboczym kasku,
poszarpanych d�insach do kolan i podkoszulku bez r�kaw�w, para
strudzonych Anglik�w przemierzaj�cych Ameryk� z plecakami i
zapasem kawy o konsystencji smo�y w termosach oraz
zaawansowany wiekiem m�czyzna ze starannie przystrzy�on�,
centymetrow� siw� brod� i sk�rzan� torb�, jakiej nie widziano w
okolicy od chwili, kiedy tornado porwa�o profesora Cudaka do
Emerald City, Kelly Zawsze Przy Oknie od razu wie, kogo Sam
zaszczyci fili�ank� darmowej kawy.
Kumpel Sam nigdy nie w��cza klimatyzacji. Co prawda
twierdzi, �e hot dogi z chili lepiej smakuj� w upale, ale Kelly
wie, i� naprawd� chodzi mu o to, �eby kto� z go�ci rzuci� jak��
uwag� na temat temperatury. To mu wystarczy.
- Wszystko przez t� susz� - m�wi w�wczas. - Wsz�dzie
doko�a pada�o, tylko nie tutaj. Uwierzy pan, �e mo�e by� co�
takiego jak przekl�te miasto?
- Czemu nie - odpowiada stary m�czyzna. - Ile czasu
min�o od ostatniego deszczu?
- Siedem lat - odzywa si� Kelly Zawsze Przy Oknie.
Ostatnia kropla spad�a dwa dni po jej jedenastych urodzinach.
- Jedzie pan w jakie� konkretne miejsce? - pyta Kumpel
Sam, tak ca�kiem po prostu, zwyczajnie, jakby zna� cz�owieka co
najmniej od paru lat, nie od kilku sekund. Jest w tym dobry,
trzeba mu to przyzna�. Kto� ju� dawno temu powinien zrobi� z
niego prawnika. Albo gospodarza przedpo�udniowego programu
telewizyjnego.
- Na p�noc, za tam�, odwiedzi� kobiet� i ch�opaka - m�wi
podr�ny. - Ale mog� zosta� tu par� dni, mo�e nawet d�u�ej.
Chyba wam si� przydam.
Stawia na ladzie torb� profesora Cudaka, a Kumpel Sam
odruchowo cofa si� o krok, bo torba wygl�da jako� tak...
dziwnie. Nawet Kelly Zawsze Przy Oknie czuje, jak to co�
dziwnego przesuwa si� po jej d�ugich g�adkich w�osach i ni�ej,
po kr�gos�upie. M�czyzna otwiera torb�, wyci�ga przedmiot,
kt�ry przypomina skrzy�owanie piorunochronu z anten�
satelitarn� i gotyck� krat� z kutego �elaza, a mo�e jeszcze co�
innego. P�niej Sam b�dzie przysi�ga� na wszystkich �wi�tych,
�e widzia� b��kitne ogniki pe�zaj�ce po pr�tach, ale wszyscy
wiedz�, �e dla Sama znacznie wa�niejsza od prawdy jest barwno��
opowie�ci.
- Chcecie deszczu? - pyta stary cz�owiek. - Dostaniecie go.
Je�li naprawd� wam na tym zale�y, sprowadz� Zaklinacza Deszczu.
Nie pada �adne z pyta�, kt�re powinny si� posypa�,
poniewa� z mroku wy�ania si� srebrzysty kad�ub osadzony na
trzech parach k�: kolejne siedemdziesi�t dusz w drodze sk�d�
dok�d�. Kierowca ociera r�kawem pot z czo�a i og�asza:
- P� godziny przerwy!
Do roboty, Sam. W��cz ekspres z kaw�. Ocknij si�, Kelly, i
pomaszeruj do kuchni. Trzeba przyrz�dzi� sadzone jajka.
Zza G�r M�ki Pa�skiej wype�zaj� pierwsze blado�ci �witu,
zapowied� ko�ca niepodzielnego panowania Pustynnej R�y, lecz
ona wci�� si� u�miecha. Poniewa� ona stanowi tu prawo, wolno
jej wi�c r�wnie� je �ama�, szczeg�lnie w te noce, kiedy gwiazdy
wisz� nisko na niebie, a wiatr niesie zapach czego�, o czym
lepiej od razu zapomnie�, zanim kolejny podmuch pozostawi
nieusuwaln� blizn� na sercu i zanim z�ociste neonowe lasso
zaci�nie si� na szyi obcego.
Zastan�wcie si�, bracia z asfaltowych szos i siostry z
ca�odobowych bar�w szybkiej obs�ugi, zastan�wcie si� dobrze:
czy widzieli�cie go ju� kiedy�, tego starego cz�owieka deszczu
ze sk�rzan� torb� profesora Cudaka i starannie przystrzy�on�
siw� brod�? Zastan�wcie si�, czy zauwa�yli�cie go o trzeciej
nad ranem na twardym plastykowym krzese�ku w k�cie przydro�nego
Burger Kinga albo przy maszynie z czekoladowymi batonami na
dworcu autobusowym, albo susz�cego r�ce w toalecie, albo
walcz�cego z zamkiem schowka na baga�? Czy przypadkiem
zerkn�li�cie na niego zza otwartej gazety, nad kraw�dzi�
plastykowego kubka z kaw�? Jak si� wam wydaje? Czy nie
po�wi�cili�cie mu ani chwili uwagi, poniewa� uznali�cie go za
jeszcze jedn� z niezliczonych istot ludzkich, kt�re
napotkali�cie na swojej drodze, czy mo�e zaintrygowa� was na
tyle, �e zaprzestali�cie pogoni za snem w niewygodnym
autobusowym fotelu i pozwolili�cie, by po��czy�y was nici
nocnej, prowadzonej przyciszonymi g�osami rozmowy? Czy o
bladym �wicie otworzy� torb� profesora Cudaka i pokaza� wam
tajemnicze przemioty okolone b��kitn� po�wiat�, czy powiedzia�
wam, �e potrafi sprowadza� deszcz? Czy przedstawi� si� jako
Zwiastun Zaklinacza Deszczu? Uwierzyli�cie mu, czy raczej
pomy�leli�cie: "Zwariowany staruch, �garz, oszust"? A mo�e
si�gn�li�cie pami�ci� do tych miejsc i czas�w, gdzie niebo by�o
stalowob��kitne i bez jednej chmurki, ale wasze modlitwy
zosta�y wys�uchane i nagle, nie wiadomo sk�d, pojawi�y si�
chmury - najpierw zaledwie cie� na horyzoncie, potem plama
wielko�ci d�oni, potem wielki mroczny m�ot zawieszony nad
dachami miasteczka? Kiedy nieprzenikniona czer� wype�ni�a niebo
od horyzontu po horyzont, pobiegli�cie do ogrodu wy��czy�
zraszark�, bo tym razem mia�o pada� naprawd�. Czy w�wczas,
patrz�c w g�r�, wyszeptali�cie "Zaklinacz Deszczu", czy
obracali�cie te dwa s�owa na j�zyku tak d�ugo, a� wreszcie
uda�o wam si� wyssa� z nich ostatni� kropl� tajemnicy?
Zaklinacz Deszczu...
Ostatni� osob�, kt�ra sp�dzi�a noc w Motelu U Wandy, by�
agent poszukuj�cy odpowiedniej lokalizacji dla nakr�cenia
reklam�wki Levisa. Spodziewaj�c si� przybycia gromady
siorbi�cych col� realizator�w oraz nadmiernie umi�nionych
osobnik�w w ol�niewaj�co bia�ych bokserkach, Wanda dobudowa�a
koktajl bar i zainstalowa�a w "luksusowych" domkach telewizj�
kablow�. Go�cie, kt�rzy zdecydowaliby si� na domki
"standardowe", musieliby sami zapewni� sobie rozrywk�, ale
przecie� chyba na tym to polega, prawda? Ekipa filmowa wybra�a
odleg�� o trzysta kilometr�w, opuszczon� stacj� benzynow�
po�o�on� na granicy poligonu bombowego Si� Powietrznych Stan�w
Zjednoczonych. Bar wci�� cieszy si� popularno�ci�, ale z
kabl�wki korzysta wy��cznie Wanda. Uwa�a, �e w ten spos�b
nadaje sens poniesionym wydatkom. Ogl�da wszystkie tasiemcowe
seriale.
Nie bardzo wie, co my�le� o tym go�ciu. Chodzi nie tyle o
niego, co o rzeczy w jego torbie. Ogl�da je przy okazji
sprz�tania pokoju. Dziwne, tajemnicze, zagadkowe rzeczy, takie,
kt�re same w sobie nie wygl�daj� na rzeczy, tylko na
cz�ci wi�kszej ca�o�ci. Takie, kt�re niczego nie robi�, tylko
po prostu s�. Nie ma poj�cia, co on z nimi robi, ale ludzie,
kt�rzy wpadaj� na drinka, m�wi�, �e w�druje po ca�ym
miasteczku, przyk�ada te rzeczy do oka i kieruje je w d�, w
g�r�, na G�ry M�ki Pa�skiej. Niekt�rzy twierdz�, �e s�yszeli
jak rzeczy wydaj� zabawne piskliwe odg�osy, inni powiadaj�, �e
zauwa�yli pojawiaj�ce si� na nich ma�e szare cyferki.
Przypuszczalnie to znowu kto� z agencji reklamowej, uwa�a
Wanda. Ma nadziej�, �e tym razem dopisze jej szcz�cie i do
motelu zjad� nadmiernie umi�nieni m�czy�ni w ol�niewaj�co
bia�ych bokserkach. Niebawem docieraj� do niej opowie�ci o
jeszcze dziwniejszych rzeczach, podobnych do anten
telewizyjnych i powbijanych w ziemi� doko�a miasteczka,
podobnych do fosforyzuj�cych latawc�w wypuszczanych w �rodku
nocy, podobnych do skrzy�owania ogromnego przeno�nego
radiomagnetofonu z pot�nymi g�o�nikami i wielkiego karalucha,
pozostawionych przy drodze albo przypi�tych do p�otu, a�
wreszcie Wanda dochodzi do wniosku, �e tak dalej by� nie mo�e.
- Do czego to s�u�y? - powtarza za ni� z niedowierzaniem,
jakby zapyta�a go o przeznaczenie pilota do telewizora albo
lampki w lod�wce. - To m�j sprz�t badawczy. Zanim Zaklinacz
Deszczu przyst�pi do pracy, musz� przeprowadzi� precyzyjne
pomiary geomantyczne. Stopie� dyfrakcji fali stoj�cej w g�rnym
p�aszczu skorupy, oktawy ziemi, wiatru i wody, anomalie
geomantycznych linii przep�ywowych... Czeka mnie mn�stwo pracy,
a czasu mam niewiele. Bez tego interfejsowego analizatora oktaw
nie by�bym w stanie skontrolowa� g�sto�ci przep�ywu. Ten
przyrz�d, kt�ry przypomina tr�jn�g z czarnymi �aluzjami na
szczycie, to lokalizator punkt�w w�z�owych. Gdybym go nie mia�,
m�g�bym si� od razu spakowa� i wraca� do domu. To ci�ka praca.
Precyzyjna. Delikatna. Trzeba by� niezwykle dok�adnym. Dostan�
mo�e piwo?
Wanda jest ju� niemal pewna, �e b�dzie kr�cony film
reklamowy.
Znowu te dwa s�owa: Zaklinacz Deszczu. Przesu� je j�zykiem
po podniebieniu. Czy twoja wyobra�nia ma z nimi jakie�
problemy? Tak? W takim razie powiedz mi: o czym my�lisz, kiedy
je s�yszysz? Czy wyobra�asz sobie Burta Lancastera w czarnym
kapturze? �cigaj�c� chmury eskadr� dwup�atowc�w pilotowanych
przez blondynki w sk�rzanych kombinezonach? Ta�cz�ce ku czci
bog�w stopy twoich przodk�w? A mo�e co� znacznie bardziej
niezwyk�ego i skomplikowanego, jaki� cudowny, nap�dzany par�
tw�r, naje�ony wirnikami i ruchomymi tr�bkami? Je�li tak, to
zastan�w si� raz jeszcze. Zaklinacz Deszczu, ten Zaklinacz
Deszczu, nie jest ani osob�, ani rzecz�. Zaklinacz Deszczu jest
miejscem. Miastem.
Nikt nie wie, jak to si� sta�o, �e licz�ce sobie dwie�cie
dusz miasto-pa�stwo unios�o si� w niebo. Jak ka�da tajemnica,
ta r�wnie� zaowocowa�a mn�stwem hipotez. Poniewa� miasto
najbardziej przypomina monstrualny latawiec (albo lataj�c�
p�aszczk�, albo gigantyczn� szklan� ozdob�, albo...), rozs�dne
wydaje si� przypuszczenie, i� zosta�o wyniesione w powietrze za
pomoc� jakich� naturalnych �rodk�w, cho� trzeba nie lada
imaginacji, aby wyobrazi� sobie tw�r zdolny uci�gn�� z
wystarczaj�c� si�� latawiec o �rednicy p�tora kilometra.
Niemal r�wnocze�nie jednak pojawia si� inny obraz: miasta
z�o�onego z mn�stwa niebotycznie wysokich szklanych igie�, na
szczycie kt�rych mieszka�cy zbudowali delikatne skrzydlate
habitaty, brz�cz�ce i rozchwiane, niczym szklane trzciny, w
podmuchach powietrza. Budowniczowie, d���c do pobicia wszelkich
rekord�w, wznosili budowle coraz l�ejsze, coraz delikatniejsze,
a� wreszcie zerwali wszelkie po��czenia z ziemi� i wypchn�li je
w niebo.
Urz�d ds. Zagro�onych Autochton�w przydzieli� wodzowi
Blumbergowi, ostatniemu z Nohop�w, rezerwat w postaci
jednego bujanego fotela na werandzie przed lokalem
fryzjera. Mo�ecie go tam zobaczy� o dowolnej porze, jak
rozgniata biegunem fotela szyjki butelek z piwem, ale
szczeg�lnie obecny jest w te noce, kiedy gwiazdy �wiec�
na niebie jasno i wyra�nie jak d�wi�ki gitary. W te
noce, kiedy w powietrzu czu� wo� kurzu i minionego
czasu, w�dz i jego kot, czarny Mineloushe, obserwuj�
meteory mkn�ce po niebie za G�rami M�ki Pa�skiej.
Nikt, nawet szeryf Middleton, nie wie, co robi Blumberg.
Na pierwszy rzut oka mo�e si� wydawa�, �e nic, ale w
rzeczywisto�ci w�dz Blumberg ma bardzo wa�ne zaj�cie. Modli si�
za miasteczko. Nigdy nie lekcewa�cie tych, kt�rzy kontempluj� i
milcz�co or�duj�. Nie macie poj�cia, o ile gorzej �y�oby si�
bez nich. Nawet je�li samo miasteczko usi�uje zagrzeba� si� w
piaskach pustyni, to dop�ki zostanie w nim cho� jedna dusza,
kt�ra b�dzie przypomina� o jego istnieniu Niebia�skiemu
Duchowi, B�g nie zapomni o zapomnianej przez wszystkich
osadzie.
Niekt�rzy m�czy�ni nie czuj� potrzeby rozmowy, kiedy si�
spotkaj�. Wiedz�, �e znacznie lepiej ni� s�owami porozumiej�
si� za pomoc� milczenia. �wi�ty Dominik przew�drowa� pieszo
Apeniny, �eby odwiedzi� Franciszka z Asy�u, lecz podczas
spotkania �aden z nich nie odezwa� si� ani s�owem.
W�dz Blumberg ko�ysze si� w swoim przeno�nym rezerwacie.
Cz�owiek, kt�ry przyszed� do niego z wizyt�, przysiad� na
�aweczce pod oknem zak�adu fryzjerskiego. W oczach Mineloushe
odbijaj� si� b�yski meteor�w. W tle pieni si� kolejna reklama
kremu do golenia, a radio podaje kursy akcji.
Gdyby �wi�ty Franciszek pocz�stowa� �wi�tego Dominika
elegancko zdekapitowan� butelk� piwa, historia by� mo�e
potoczy�aby si� innymi torami. Milczenie podkre�la
podobie�stwa; po to, �eby ustali� r�nice, musimy pos�u�y� si�
s�owami.
- A wi�c przyby�e�, Deszczowy Psie. Od siedmiu lat modl�
si� o deszcz, od siedmiu lat si�uj� si� z Bogiem, i wreszcie
og�oszono wyrok. Siedem lat modlitw to bardzo du�o, szczeg�lnie
kiedy B�g chce zmaza� to miejsce z powierzchi ziemi, ale wiesz,
co ci powiem? Modlitwa nigdy nie idzie na marne. Tak jak
deszcz, ka�da modlitwa musi dok�d� dotrze�. Deszcz spada na
ziemi�, ro�nie i ro�nie, a� w ko�cu staje si� tak wielki, �e
ziemia nie jest w stanie go zatrzyma�, wypycha wi�c go z
siebie, a on si� zmienia w co� innego, ale zawsze pami�ta czym
by� kiedy� i pragnie sta� si� tym ponownie. Czym� takim jak ty.
Czy masz imi�, Deszczowy Psie?
- Mo�e by� na przyk�ad Eliasz.
Wiuuu! Ogromny! Na p� u�piony Mineloushe podrywa g�ow�,
mru�y oczy. Bia�a kokarda przy kapeluszu Pustynnej R�y... i
ju� po nim.
- I Eliasz modli� si� o susz�, i w ca�ym kraju nie by�o
deszczu przez trzy i p� roku. Potem modli� si� o deszcz i
niebiosa otworzy�y si� na jego wezwanie.
- To mi�o, �e w tych zgni�ych czasach mo�na jeszcze
spotka� kogo�, kto czytuje Pismo �wi�te.
- Kiedy by�em ma�y, Deszczowy Psie, do snu ko�ysa�y mnie
misyjne �piewy.
- Co wi�c my�lisz o mnie?
- My�l�, �e modli�em si� przez siedem lat, a� wreszcie
moje modlitwy zgromadzi�y si� gdzie� na samej granicy nieba i
stworzy�y ciebie. - Kelly Zawsze Przy Oknie staje w drzwiach,
pod rozgwie�d�onym niebem, i gapi si� na wschodz�cy ksi�yc.
Rytmicznie porusza g�ow�; m�czy�ni i kot s�ysz� metaliczne
pobrz�kiwanie walkmana. - Powiem ci co�, Deszczowy Psie: lepiej
spraw, �eby deszcz zacz�� pada� ju� wkr�tce, dop�ki ona ma
jeszcze jak�� szans�. Susza wnikn�a ju� g��boko w nasze serca,
ale ona wci�� jeszcze ma sny.
- Znaczniki oktaw s� ju� na swoich miejscach, sygna�
zosta� wys�any. Zaklinacz Deszczu wkr�tce tu b�dzie.
Mineloushe ponownie mru�y oczy. Na tle ksi�ycowej tarczy
pojawi� si� na kr�tko ma�y ob�ok, nie wi�kszy od d�oni.
Najpierw by� Czas Wie�, potem Czas Holowania, a teraz, od
niezliczonych pokole�, Zaklinacz Deszczu jest mieszka�cem
front�w atmosferycznych, wy��w i ni��w, wspina si� na szczyty i
zag��bia w powietrzne doliny. Tylko jeden jedyny raz w roku
zbli�a si� do ziemi; w porze letniego przesilenia czyni to w
odleg�ym miejscu w zapomnianej cz�ci najwi�kszego oceanu, by
odda� falom swoich zmar�ych i uzupe�ni� zapasy wody do
odparowywania. Na ten dzie� przypada najwa�niejsze �wi�to;
kiedy miasto sp�ywa w d� ku falom, na barierkach trzepocz�
r�nobarwne wst��ki, ze szczyt�w wie� wzbijaj� si� w niebo
niezliczone modlitewne latawce, nad g�owami rozradowanych
mieszka�c�w wybuchaj� sztuczne ognie. Mo�e si� wydawa� dziwne,
�e ci, kt�rzy zdecydowali si� �y� na niebie, �wi�tuj� dzie�
najwi�kszego zbli�enia do ziemi, ale ci z was, kt�rzy
kiedykolwiek widzieli wa�k� schwytan� w pu�apk� napi�cia
powierzchniowego wody, bez trudu zrozumiej�, i� przyczyn�
rado�ci jest nie blisko�� planety, lecz �wiadomo��, �e niebawem
znowu b�dzie mo�na od niej uciec.
Szeryf Middleton i jego brzuch s� ze sob� od tak dawna, �e
zostali najlepszymi przyjaci�mi. Obaj s� zadowoleni z tego
uk�adu: cz�owiek zapewnia brzuchowi ciep�o, po�ywienie oraz
szacunek obywateli, wypychaj�c nim koszul� zapinan� na guziki
ze sztucznej masy per�owej, brzuch za� odwdzi�cza si�
imponuj�cym wygl�dem oraz bogatym repertuarem burczenia
umilaj�cego chwile samotno�ci. Brzuch jest opi�ty pasem, przy
kt�rym wisi s�u�bowe magnum, a tak�e, na wszelki wypadek,
obejrza� wszystkie filmy z Brudnym Harrym.
Brzuchowi od razu nie spodoba� si� ten obcy, kt�ry wysiad�
z autobusu z torb� pe�n� r�nych dziwnych rzeczy i g�ow�
wype�nion� jeszcze dziwniejszymi historiami, i, nie wiadomo
dlaczego, nie wsiad� do nast�pnego. Brzuch wielokrotnie s�ysza�
o takich jak on w wieczornych wiadomo�ciach: przybyszach z
wybrze�a, gotowych na wszystko, a co gorsza, Ludzie zaczynaj�
ju� gada� na ten temat (i to ci, kt�rych g�os si� liczy, Ludzie
przez du�e L), wi�c chyba warto wreszcie pos�ucha� starego
kumpla, szeryfa Middletona, kt�ry od tygodnia raczy ci� zgag� i
czkawk�, i Wzi�� Si� Do Roboty.
Brzuch nigdzie nie rusza si� sam, tote� szeryf zawozi go
na skraj miasteczka, gdzie cz�owiek zwany Eliaszem w�a�nie
montuje na p�ocie pastora Drew McDowella co� przypominaj�cego
troch� anten� CB, a troch� chromowany toster.
Takich spraw nigdy nie da si� za�atwi� grzecznie i
elegancko, wi�c nawet nie warto pr�bowa�.
- Mo�e mi pan powiedzie�, co pan robi?
- Instaluj� ostatni z sieci wzmacniaczy geomantycznych,
kt�re pozwol� Zaklinaczowi Deszczu odnale�� cel. Z powodu
zachmurzenia musimy zrezygnowa� z naprowadzania wizualnego,
wi�c wi�zka geomantyczna b�dzie jedyn� wskaz�wk� dla
Nawigator�w.
Szeryf Middleton jest jeszcze wi�kszym fanem Brudnego
Harry'ego ni� jego brzuch. Niekt�re filmy ogl�da� ponad
dziesi�� razy. Ma�ym palcem prawej r�ki podnosi okulary na
czo�o; w ciemnych szk�ach odbijaj� si� stalowoszare zwa�y chmur
wisz�cych nad G�rami M�ki Pa�skiej.
- Mam wra�enie, �e powinien pan to zdj��.
- Dlaczego? Czy kto� z�o�y� na mnie skarg�?
- Nie, prosz� pana. Jak ile wiem, posiadanie dziwnych
przedmiot�w nie jest przest�pstwem, ale jednak wola�bym, �eby
pan zdemontowa� to urz�dzenie, a przy okazji wszystkie inne
geomanjakie�tam cuda. I to zaraz, je�li pan taki �askaw.
- Pan chyba nie rozumie...
- To pan nie rozumie. �ycz� sobie, �eby�cie pan, pa�ska
torba i wszystko, co w niej jest, najp�niej o �smej wieczorem
wsiedli do autobusu i znikn�li st�d na zawsze. S�ysza�em, �e
wybiera� si� pan na p�noc, za tam�, w kierunku Neonville. B�d�
panu bardzo zobowi�zany, je�li zechce pan tam bawi� si� w
Zaklinacza Deszczu.
- Zaklinacz Deszczu przyb�dzie niezale�nie od tego, gdzie
si� znajd�. Nikt go ju� nie powstrzyma. Cz�onkowie Bractwa
�aglowego od kilku dni rozpinaj� p��tna, �eby wykorzysta� wiatr
wywo�any przez Rze�biarzy Pogody. Ten wiatr przygna tu
Zaklinacza.
Ob�oki przemykaj� przez bli�niacze lusterka nad oczami
szeryfa Middletona, gwa�towny wiatr wiej�cy z zupe�nie
niezwyk�ego, jak na t� por� roku, kierunku, ch�oszcze jego
sk�r�. Ma smak podp�omyk�w pieczonych w w�glach dogasaj�cego
ogniska, brzmi jak samotna gitara �kaj�ca do ��tego jak
grejpfrut ksi�yca. Widzi go, ten szalony wiatr, wlok�cy
chmury po ciemnych szk�ach okular�w, nadlatuj�cy gdzie� znad
meksyka�skiego wybrze�a z �adunkiem ciep�ych, wilgotnych chmur.
A tam, daleko, w samym �rodku, co� b�yszczy i migocze,
delikatne i p�przezroczyste niczym anielska dusza. Szeryf
widzi to... a potem zdejmuje okulary, wyciera je, i wszystko
znika, rozmazane brudnymi palcami.
- Je�li zechce pan wsi��� do samochodu, ch�tnie odwioz�
pana na dworzec. Kto� przywiezie pa�skie rzeczy z motelu. Dam
te� panu rad�: lepiej, �eby ju� si� pan tu nie pokazywa�.
Zaklinacze Deszczu... Lataj�ce miasta... Middleton
postanawia, �e zaraz po powrocie do biura sprawdzi w
komputerze, czy ostatnio nie zg�oszono jakiej� ucieczki ze
szpitala psychiatrycznego.
Z g�o�nym sapaniem mija ich b��kitnosrebrzysty autobus,
ci�gn�c za sob� ob�ok kurzu i spalin. Na horyzoncie, tam gdzie
granie G�r M�ki Pa�skiej stykaj� si� z niebem, rozkwitaj� p�ki
b�yskawic.
Rze�biarze Pogody? Bractwo �aglowe? Czy�by to jaki�
�redniowieczny gr�d wzbi� si� w stratosfer�, razem ze swymi
gildiami i tajemnicami? Bractwa s�, bo by� musz�: piel�gnuj�
hydroponiczne ogrody w g��wnym b�blu mieszkalnym, troszcz� si�
o stan ogromnych wiatrak�w produkuj�cych pr�d, ucz�, lecz�,
s�u�� poradami prawnymi, przeprowadzaj� poch�wki i usuwaj�
nieczysto�ci. Czy zwyczajno�� tych dzia�a� czyni istnienie
lataj�cego miasta bardziej prawdopodobnym? S�uchajcie, bo to
jeszcze nie wszystko.
Najwa�niejsi spo�r�d wszystkich Dziesi�ciu Bractw Du�ych i
Ma�ych s� sami Zaklinacze Deszczu, czyli Rze�biarze Pogody,
kasta wyniesiona dzi�ki jednemu jedynemu, dominuj�cemu genowi,
na szczyt spo�ecznej drabiny. Bezpo�rednio pod nimi s�
odwieczni rywale, gildie Nawigator�w i �aglomistrz�w; pierwsi
wyznaczaj� kurs na tr�jwymiarowym oceanie powietrza i utrzymuj�
na nim lataj�ce miasto, drudzy dokonuj� akt�w nies�ychanej
odwagi w�r�d cienkiego jak jedwabne nici olinowania, niekiedy
wiele kilometr�w nad ziemi�, napinaj�c, rozwijaj�c i refuj�c
gigantyczne �agle. Najmniej wa�nym ze wszystkich gildii jest
Bractwo Zwiastun�w, poniewa� wy��cznie jej cz�onkowie kalaj�
si� bezpo�rednim kontaktem z ziemi�. Jednak, cho� ostatnia w
hierarchii, ta w�a�nie gildia ma najpowa�niejsze zadanie do
wykonania, gdy� bez Zwiastuna krocz�cego po ziemi i wskazuj�cego
cele, Zaklinacz Deszczu szybowa�by bezradnie po niebie niczym
dzieci�cy balonik.
Dlaczego Zaklinacz Deszczu przybra� w�a�nie tak� nazw� i
wyznaczy� sobie taki a nie inny cel, pozostaje G��wn�
Tajemnic�. Wyja�nienia zagadki nie znajdziecie ani w Wielkiej
Ksi�dze Pok�adowej przechowywanej w Centralnej Sterowni, ani w
pami�ci najstarszych cz�onk�w gildii, kszta�tuj�cych wiatry i
rozpinaj�cych skrzyd�a �agli na niewa�kich wie�ycach. Nie
znajdziecie odpowiedzi, poniewa� nigdy nie pad�o pytanie.
"Dlaczego" to dzikie, nieujarzmione s�owo. Szlak, kt�ry
wyznacza, nieuchronnie prowadzi na skraj przepa�ci. Obywatele
Zaklinacza Deszczu nie pytaj� "dlaczego", poniewa� wiedz�, i� w
odpowiedzi mog� us�ysze�, �e nie ma odpowiedzi. Zaklinacz
Deszczu sprowadza deszcz dlatego, �e sprowadza deszcz. To
wszystko.
Tobie, wysuszony gor�cym pustynnym powietrzem zjadaczu
hot dog�w, taka odpowied� w zupe�no�ci wystarczy. Zaklinacz
Deszczu sprowadza deszcz, kt�ry sp�ywa zar�wno na dobrych, jak
i na z�ych, i nawadnia ziemi� jak s�owo Boga, kt�re nie wraca
do niego pustym echem.
Si�dma trzydzie�ci. Ciemno jak w grobie, gor�co jak w
piekle. Atmosfera napi�ta niczym u Hitchcocka. Albo dr�czy ci�
migrena, albo my�lisz o morderstwie. A mo�e jednak ludzie
g�osz�cy nadej�cie Apokalipsy maj� racj�, mo�e to w�a�nie
teraz, w okresie najlepszej ogl�dalno�ci, Prastary Jahwe
nadje�d�a w rydwanie chmur i b�yskawic, by os�dzi� ludzkie
dusze?
Spektakl, kt�ry rozgrywa si� nad g�rami, odbija si� w
ciemnych okularach jad�cej do pracy Kelly Zawsze Przy Oknie.
Mieszka zaledwie dwie przecznice st�d, ale nigdy nie chodzi
pieszo, nawet wtedy, kiedy B�g przybywa, by os�dzi� jej dusz�.
Ma�y czerwony kabriolet jest jedynym zbawieniem, jakiego jej
trzeba. Co za upa�! Chocia� jedzie z otwartym dachem, pot
sp�ywa jej stru�kami po skroniach.
Przybysz siedzi na �aweczce przy drzwiach, na tle
migaj�cego motylka Budweisera, z torb� przy nodze. Wygl�da na
to, �e wiatr porwie kolejnego profesora Cudaka i poniesie go
z rozwianymi po�ami p�aszcza wysoko nad pustyni�, nad
nielicznymi �wiate�kami pustynnych miasteczek i autobus�w.
- Szeryf pana wyrzuci�?
- Tak.
- Jest taki sam jak wszyscy. Boi si� tego, co nie jest
takie jak zawsze.
- Nie on jeden, siostro. Ale zmian nikt nie zdo�a
powstrzyma�.
- Dok�d teraz pojedziesz, Zaklinaczu Deszczu?
- Na p�noc. Odwiedzi� kobiet� i ch�opca. Mojego ch�opca.
Mojego nast�pc�. Za ka�dym razem jest tylko jeden Zwiastun,
kt�ry samotnie przemierza ziemi� tak d�ugo, a� wreszcie spotka
kobiet� gotow� pokocha� go na tyle mocno, by odda� gildii ich
syna. S�u�ymy Zaklinaczowi Deszczu, lecz nigdy nie postawimy
stopy na jego powierzchni. Co b�dzie dalej - nie wiem. Udam si�
tam, gdzie b�d� potrzebny, gdzie s� konieczne zmiany.
- Ja te� tam jad�. Wsiadaj.
U�miecha si� do niej, wrzuca na ty� torb� wype�nion�
geomanjakimi�tam cudami, wskakuje na miejsce pasa�era i
samoch�d odje�d�a �rodkiem ulicy, mija srebrzystob��kitne
autobusy oraz tabliczk� z napisem: LUDNO��...- i WYSOKO��
N.P.M...
- Jak masz na imi�, siostro? - pyta stary m�czyzna.
- Kelly. Nie znosz� tego imienia. Jest takie niepowa�ne.
Wyobra�asz sobie osiemdziesi�cioletni� babci� o imieniu Kelly?
- Nie znam wielu osiemdziesi�cioletnich bab�.
Potrz�sa g�ow�, �eby w�osy rozwia�y si� w gor�cym
powietrzu. Karminowe paznokcie badaj� rozgrzany wiatr, noc
po�yka ma�y czerwony kabriolet.
- Dlaczego mnie zabra�a�? - pyta pod niebem roz�wietlonym
szalonymi b�yskawicami.
- Bo pomog�e� mi wreszcie podj�� decyzj�. Tam, na ulicy,
przed Pustynn� R�. W�a�ciwie zdecydowa�e� za mnie. Gdyby nie
ty, zosta�abym ju� na zawsze za tym barem, gapi�abym si� przez
okno na ludzi jad�cych sk�d� dok�d�, a� wreszcie zestarza�abym
si� jak oni wszyscy, bez celu, bez sensu, bez ruchu i bez
zmian.
Kolejna b�yskawica uderza w horyzont. W promieniu kilkuset
kilometr�w pustyni� o�wietla upiorny b��kitny blask. Do
miasteczka zmierza ciasno nabity autobus. Snop �wiat�a z
reflektor�w wy�awia z ciemno�ci znak, nieruchomy jak struchla�y
ze strachu lis: HAVAPAI POINT, 3 km.
- Mo�esz si� zatrzyma�? - pyta stary m�czyzna. D�wi�ki z
g�o�nik�w galopuj� dalej po asfalcie, reflektory o�wietlaj�
fragment stupi��dziesi�ciokilometrowego pobocza zas�anego
pustymi puszkami po coli. - Chcia�bym tam pojecha�. Wiem, �e
nigdy nie postawi� stopy na Zaklinaczu Deszczu, ale chcia�bym
zobaczy�, jak si� zbli�a. Czy to mo�liwe?
Ju� wrzuci�a wsteczny bieg.
To tu w�a�nie przyby� Koczis, �eby zbada� przysz�o��
czerwonosk�rych, i ujrza� Jeffa Chandlera. Jeff Chandler zjawi�
si� tutaj otoczony ekip� filmow�, kamerami, klimatyzowanymi
przyczepami mieszkalnymi i samochodami z aprowizacj�, �eby
zagra� Koczisa wpatrzonego w panoramiczny obiektyw. W�dz
Blumberg, ostatni z Nohop�w, przyjecha� tu i zobaczy� bujany
fotel na werandzie przed salonem fryzjerskim. A teraz stoj� tu
Kelly Zawsze Przy Oknie i Zwiastun Zaklinacza Deszczu i patrz�
na ziemi�, skulon� pod niebem czarnym i ci�kim jak M�ot Boga.
- W niedzielne wieczory, kiedy nie by�am
potrzebna Samowi, przyje�d�a�am tu z Mariem z warsztatu
samochodowego. Bywa�o, �e nie mog�am ju� wytrzyma�, �e wydawa�o
mi si�, jakby czaszka za chwil� mia�a mi eksplodowa�, tak du�o
by�o w niej niczego, i wtedy wsiadali�my do samochodu i
jechali�my na o�lep przed siebie, ale bez wzgl�du na to, jak
d�ugo to trwa�o, w ko�cu zawsze docierali�my tutaj. Bali�my si�
tak samo jak wszyscy. Mario w��cza� �wiat�a i radio, i
ta�czyli�my zupe�nie jak na parkiecie w blasku reflektor�w. W
radio sz�y wtedy stare przeboje - Motown, Doobie Brothers, a
czasem Nat King Cole - a my ta�czylismy przytuleni, powoli, i
wyobra�ali�my sobie, �e wygrali�my na loterii milion dolar�w i
teraz przepuszczamy je w najdro�szym lokalu w Neonville.
Marzyli�my o tym, �eby jecha� przez ca�� noc, a� do Meksyku. -
Pot�na kolumna jaskrawob��kitnej plazmy ��czy na chwil� ziemi�
z niebem. - O rety! - wykrzykuje Kelly Zawsze Przy Oknie. - Ale
wielka!
Podoba jej si�, �e mo�e krzycze� na burz�.
- Ca�kiem blisko - m�wi Eljasz, ws�uchany w niebo. - Czuj�
go w pobli�u. Zaklinacz Deszczu ju� tu jest. - �oskot gromu
rozbrzmiewa z si�� dziesi�ciu tysi�cy p�kaj�cych trumien. -
Przechwytuje wy�adowania atmosferyczne i gromadzi je w rufowych
koncentratorach. Dzi�ki temu p�niej mo�na uzyska� napi�cie
nawet stu milion�w wolt�w!
Dziewczyna dr�y, obejmuje si� ramionami.
- Jeste� szalony, starcze. Zupe�nie szalony! I wiesz co?
To wspaniale by� szalonym!
Zaraz potem s�ysz�.
S�ysz� wszyscy: autobusy na dworcu i Kumpel Sam szykuj�cy
si� do kolejnej pracowitej nocy, i Wanda otoczono kr�giem
telewizyjnych rodzin, i w�dz Blumberg z butelk� w r�ce, i
szeryf Middleton, podejmuj�cy swego starego przyjaciela paroma
hot dogami, i wszystkie wyschni�te twarze i wysuszone zakamarki
pustynnego miasteczka, i nawet sama Pustynna R�a, trzaskaj�ca
biczem w powodzi neonowych iskier. S�ysz�. Zamieraj� w
bezruchu. Ze zdumieniem spogl�daj� w niebo.
Chmury si� otwieraj�, deszcz spada na miasteczko. Stary,
ci�ki deszcz, trzymany w zamkni�ciu przez siedem lat i
nareszcie uwolniony. Okrutny deszcz, silny i bezwzgl�dny.
Grzmi� gromy, b�yskaj� b�yskawice, luksusowe kable w Motelu U
Wandy p�czniej� od szum�w i trzask�w. W lokalu Kumpla Sama
twarze przyklejaj� si� do szyb, usta otwieraj� si� ze
zdumienia. Na werandzie przed salonem fryzjerskim w�dz Blumberg
ko�ysze si� w prz�d i w ty�, w ty� i w prz�d, i ryczy ze �miechu
jak stary postrzelony Indianin.
M�oda kobieta i stary m�czyzna w u�amku sekundy s�
przemoczeni do suchej nitki. Ani troch� im to nie przeszkadza.
Kelly Zawsze Przy Oknie ta�czy w blasku reflektor�w swego
ma�ego czerwonego kabrioletu, z w�osami pozlepianymi w str�ki,
z sukienk� z cieniutkiej bawe�ny przylepion� do niedu�ych
p�askich piersi. Odchyla g�ow� do ty�u, �apie w usta ci�kie,
twarde krople deszczu. Maj� smak poca�unk�w i zimnego
meksyka�skiego piwa.
- Sp�jrz - m�wi Zwiastun Zaklinacza Deszczu tonem, jakiego
jeszcze nie s�ysza�a.
Kelly spogl�da we wskazanym kierunku i w blasku b�yskawicy
widzi... Nie bardzo wie co. Co�. Cz�ciowo ukryte za chmurami,
delikatne jak skrzyd�o wa�ki, mocne jak diament, co� co mieszka
w sercu burzy i wisi nad miasteczkiem i pustyni� niczym Ptak
Gromu. Co�, czego wspomnienie ju� nigdy jej nie opu�ci,
poniewa� to co� nie jest tylko czym�, co mo�e by� Zaklinaczem
Deszczu, ale tak�e czym�, co mo�e by� �wiatem takim, jakim
powinien by�, w kt�rym miasta lataj�, �egluj�, przechadzaj� si�
i nurkuj�, w kt�rym miasta mog� by� ptakami, kwiatami,
kryszta�ami, dymem albo snami.
Widzi to co� i wie, �e dana jej jest tylko ta jedna,
jedyna chwila. Nigdy wi�cej ju� tego nie ujrzy, cho� ch�tnie
po�wi�ci�aby ca�e �ycie na poszukiwania.
Kiedy wreszcie odje�d�a z Havapai Point w oczekuj�c� noc,
twarz ma mokr� nie tylko od deszczu, ale i od �ez.
Samoch�d le�y w rowie pi�� kilometr�w od rogatek
Neonville. Przebi� przydro�n� tablic� reklamow� dok�adnie w
miejscu, gdzie powinno si� znajdowa� serce republika�skiego
kandydata. Za�oga karetki nie mo�e wyj�� z podziwu nad precyzj�
trafienia. Radio jest w��czone, sukienka zupe�nie przemoczona,
dziewczyna ma na twarzy ciemne okulary. Wyci�gaj� j� z wraku,
k�ad� przy drodze i zastanawiaj� si�, co z ni� zrobi�. Kto�
proponuje, �eby zawiadomi� szeryfa Middletona. Wydaje im si�,
�e ju� kiedy� widzieli ten ma�y czerwony kabriolet, sun�cy z
otwartym dachem po bulwarze porzuconych marze�.
Kto� m�wi, �e w samochodzie przypuszczalnie by�a jeszcze
jedna osoba. Wskazuj� na to niewyra�ne �lady, niepewne dowody.
Po wypadku najwidoczniej po prostu odesz�a.
Kto� inny m�wi, �e poprzedniego wieczoru na po�udnie od
tamy podobno spad� deszcz. Po raz pierwszy od siedmiu lat.