5235

Szczegóły
Tytuł 5235
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5235 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5235 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5235 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Anne McCaffrey Smoczy �piewak Prze�o�y�a Aleksandra Januszewska drobna korekta: [email protected] O mowo moja, d�wi�cz rado�ci� I �piewaj nadziej� i obietnic� Na skrzyd�ach smoczych M�j nocny pojazd, smok ciemnych przestworzy Niesie mnie na bia�ych skrzyd�ach Bez steru, a zwinny jak senna zjawa. Jam jest kapitanem i za�og�. �egluj� poprzez oceany marze�, Gdzie nie zakwit� nigdy �aden statek. Dla nas tylko s� cuda niedost�pnej krainy. Rozdzia� 1 Ma�a z�ota kr�lowa Sfrun�a z sykiem w morze By powstrzyma� fale I uratowa� wyl�g. Z w�ciek�o�ci� i rozpacz� Z morskim �ywio�em si� zmaga. C� si� wydarzy? Rybak na pla�y Zdumiony spogl�da w niebo. Patrzy i oczom nie wierzy M�wiono mu nie raz �e takich jak ona Z�ota kr�lowa Nie mo�e by� na �wiecie. Zrozumia� jej m�k� i spiesznie Rozejrza� si� woko�o. Tam w skalnym otworze Twe jaja po�o��. Pomy�la� i tak uczyni�. Ma�a z�ota kr�lowa Na jego ramieniu siad�a. Ju� �ez nie toczy B�yszczy w nich wdzi�czno�� bezmierna. Menolly, c�rka Yanusa, pana Morskiej Warowni, zjawi�a si� w siedzibie Cechu Harfiarzy z parad�; na grzbiecie spi�owego smoka. Zasiada�a na szyi Monartha pomi�dzy jego je�d�cem T�gellanem a Mistrzem Harfiarzem Pernu, Robintonem. By� to rodzaj triumfu dla dziewczyny, kt�rej od dziecka wmawiano, �e kobiety nie mog� zosta� harfiarkami, i kt�ra nie mog�c �y� bez muzyki, uciek�a od ludzi i �y�a samotnie. Troch� si� jednak ba�a. W siedzibie Cechu nikt z pewno�ci� nie zabroni jej uprawiania muzyki. Kilka jej piosenek spodoba�o si� Mistrzowi. Ale by�y to proste melodie, nic powa�nego. I c� mia�a do roboty dziewczyna, nawet je�li uczy�a wcze�niej dzieci Pie�ni i Ballad Instrukta�owych? Zw�aszcza dziewczyna, kt�ra zupe�nie przypadkiem oswoi�a dziewi�� jaszczurek ognistych, podczas gdy ka�dy mieszkaniec Pernu da�by sobie uci�� praw� r�k�, aby mie� chocia� jedn�. Jakie plany �ywi� w zwi�zku z jej osob� Mistrz Cechu? Nie mog�a my�le�, by�a zbyt zm�czona. Sp�dzi�a pracowity dzie� w Weyrze Benden na drugim ko�cu kontynentu, gdzie teraz panowa�a ju� g��boka noc. Tutaj, nad Warowni�, ledwie zaczyna�o si� �ciemnia�. - Jeszcze tylko par� minut - szepn�� jej do ucha Robinton. Roze�mia� si�, bo w�a�nie wtedy spi�owy Monarth rykn�� na powitanie smoczemu stra�nikowi Warowni. - Cierpliwo�ci, Menolly. Wiem, �e padasz z n�g. Oddam ci� w r�ce Silviny, jak tylko wyl�dujemy. Sp�jrz tam. Popatrzy�a we wskazanym kierunku. U st�p skalistego zbocza, gdzie mie�ci�a si� Warownia, widnia� o�wietlony, zabudowany prostok�t. - To jest siedziba Cechu Harfiarzy. Zadr�a�a ze zm�czenia i strachu. A tak�e z zimna - zmarz�a, gdy przelatywali pomi�dzy. Monarth zni�a� si� zataczaj�c ko�a. Na podw�rzec wysypywa�y si� drobne figurki mieszka�c�w. Machali na powitanie Mistrza. Menolly nie spodziewa�a si� a� tylu ludzi. Wykrzykuj�c powitania cofn�li si�, aby zrobi� miejsce dla brunatnego smoka. - Mam dwa jaja jaszczurek ognistych! - zawo�a� Mistrz Robinton. Przyciskaj�c do piersi gliniane naczynie ze�lizgn�� si� ze smoczego grzbietu z gracj� zdradzaj�c� du�� wpraw� w obchodzeniu si� ze smokami. - Dwa jaja jaszczurek ognistych! - powt�rzy� rado�nie, dzier��c naczynie z jajami nad g�ow�. Szed� pospiesznie, by pochwali� si� sw� zdobycz�. - Moje jaszczurki ogniste! - Menolly rozejrza�a si� niespokojnie. - Czy lecia�y za nami, T'gellanie? Nie zagubi�y si� przecie� w pomi�dzy. - Na pewno nie, Menolly - odpar� T'gellan wskazuj�c na wy�o�ony dach�wk� okap domu za ich plecami. - Powiedzia�em Monarthowi, aby poleci� im tam si� na razie zatrzyma�. Z niek�aman� ulg� Menolly popatrzy�a na rysuj�ce si� na tle ciemniej�cego nieba sylwetki jaszczurek ognistych. - �eby tylko nie zachowywa�y si� tak paskudnie, jak w Bendenie. - Z pewno�ci� nie - zapewni� j� niefrasobliwie T'gellan. - Dopilnujesz tego. Ze swoim stadkiem jaszczurek ognistych dokona�a� wi�cej ni� F'nor ze sw� ma�� kr�low�. A F'nor jest do�wiadczonym je�d�cem. - Przerzuci� nog� ponad grzbietem Monartha i zeskoczy� na ziemi�, wyci�gn�� r�ce do dziewczyny. - Prze�� nog�, pomog� ci zsi��� tak, �eby� nie urazi�a si� w stopy. - Chwyci� j� mocno. - Co za dziewczyna! Jeste� oto ca�a i zdrowa w siedzibie Cechu. - Gestykulowa� �ywo. By� tak dumny, jakby to on sam j� tu sprowadzi�. Menolly widzia�a w dalszej cz�ci podw�rza wysok� posta� Mistrza, kt�ry g�rowa� nad zebranymi wok� lud�mi. Czy by�a tam Silvina? Ledwie �ywa Menolly mia�a nadziej�, �e Harfiarz szybko wr�ci po ni�. Dziewczyna nie zadowoli�a si� zdawkowym zapewnieniem T'gellana, �e jaszczurki ogniste zachowaj� si� jak nale�y. Dopiero niedawno, w Weyrze Benden, zetkn�y si� z lud�mi i to z lud�mi nawyk�ymi do dziwactw skrzydlatych stwor�w. - Nie martw si�, Menolly. Pami�taj tylko - rzek� T'gellan �ciskaj�c jej rami� w niezgrabnym ge�cie pocieszenia - �e wszyscy harfiarze Pernu pr�bowali odnale�� zagubionego ucznia Petirona... - My�leli, �e ucze� jest ch�opcem... - Dla Mistrza Robintona to nie ma znaczenia. Czasy si� zmieniaj�, Menolly. Innym to tak�e nie sprawi r�nicy. Zobaczysz. Za tydzie� zapomnisz, �e kiedykolwiek mieszka�a� gdzie indziej. - Smoczy je�dziec za�mia� si�. - Na wielkie muszle, dziewczyno, �y�a� samopas, ucieka�a� przed Ni�mi i naznaczy�a� dziewi�� jaszczurek ognistych. Dlaczego mia�aby� obawia� si� harfiarzy? - Gdzie jest Silvina? - rozleg� si� w�r�d zgie�ku g�os Mistrza. Wszyscy umilkli, pos�ano po gospodyni�. - Do�� bajania. Najwa�niejsze wiecie, p�niej opowiem reszt�. Sebell, nie upu�� naczynia. A teraz, jeszcze jedna dobra nowina. Odnalaz�em zagubionego ucznia Petirona! Po�r�d okrzyk�w zaskoczenia Robinton wyrwa� si� z t�umu daj�c znak T'gellanowi, �eby przyprowadzi� Menolly. Dziewczyna z trudem prze�ama�a ch�� ucieczki. I tak nie mog�aby biec, dokucza� jej b�l w stopach, a poza tym T'gellan mocno j� obejmowa�. Jego palce �cisn�y rami� dziewczyny, jakby wyczuwa� jej strach. - Ze strony harfiarzy nic z�ego ci� nie spotka - powt�rzy� cicho, wiod�c j� przez dziedziniec. Robinton czeka� na nich w p� drogi, promienia� z zadowolenia. Uj�� praw� r�k� dziewczyny i wzni�s� rami� nakazuj�c cisz�. - To jest Menolly, c�rka Yanusa, Pana Warowni Morskiego P�kola, zagubiona uczennica Petirona! Jakakolwiek by�aby odpowied� harfiarzy, uton�a ona w nag�ej wrzawie wznieconej przez siedz�ce na dachu jaszczurki ogniste. Menolly obejrza�a si� przera�ona tym, �e stwory mog� rzuci� si� na obecnych. Jaszczurki istotnie ju� roz�o�y�y skrzyd�a. Rozkaza�a im ostro nie rusza� si� z miejsca. Potem nie pozosta�o jej nic innego, jak stan�� twarz� w twarz z t�umem: niekt�rzy u�miechali si�, niekt�rzy otworzyli usta ze zdumienia na widok jaszczurek ognistych. Jak dla Menolly ludzi by�o tu stanowczo za du�o. - Tak jest, a jaszczurki ogniste nale�� do dziewczyny - ci�gn�� Robinton. Jego g�os z �atwo�ci� przebija� si� przez szum rozm�w. - T� wspania�� piosenk� o kr�lowej jaszczurek napisa�a w�a�nie ona. I to nie m�czyzna uratowa� wyl�g przed zalaniem, ale Menolly. Kiedy po �mierci Petirona nie pozwalano jej w Warowni Morskiego P�kola gra� ani �piewa�, uciek�a do jaskini kr�lowej jaszczurek ognistych i jakby nigdy nic Naznaczy�a dziewi�� jaj. Co wi�cej - wzni�s� g�os, gdy� zewsz�d rozlega�y si� okrzyki aprobaty - co wi�cej, znalaz�a inny wyl�g i przynios�a jaja dla mnie! Podw�rzec rozbrzmia� jeszcze rado�niejsz� wrzaw�. Odpowiedzia� na ni� przenikliwy gwizd jaszczurek, co wzbudzi�o og�lne rozbawienie. Korzystaj�c z zamieszania, T'gellan mrukn�� dziewczynie do ucha: - A nie m�wi�em? - Gdzie jest Silvina? - ponowi� pytanie Harfiarz z nutk� zniecierpliwienia w g�osie. - Jestem tutaj, a ty powiniene� si� wstydzi�, Robintonie - powiedzia�a kobieta przepychaj�c si� przez kr�g harfiarzy. Menolly zwr�ci�a uwag� na niezwyk�� biel jej sk�ry i wyraziste oczy osadzone w twarzy o szerokich ko�ciach policzkowych, okolonej czarnymi w�osami. Silne, ale delikatne d�onie odebra�y Menolly Robintonowi. - Nara�a� dziecko na tak� m�k�. No, no, a wy uspok�jcie si� wreszcie. C� za ha�as. I te nieszcz�sne istoty, zbyt sp�oszone, �eby zej�� na d�. Czy nie masz rozumu, Robintonie? Z drogi! Wy wszyscy - do pracowni. Sied�cie sobie ca�� noc, je�li macie do�� si�y, ale tego dzieciaka k�ad� do ��ka. T'gellanie, gdyby� zechcia� mi pom�c... Rugaj�c wszystkich bez r�nicy, kobieta wraz z T'gellanem i Menolly torowa�a sobie drog� w t�umie, kt�ry rozst�powa� si� przed ni� z szacunkiem i wyczuwaln� sympati�. - Za p�no, �eby umie�ci� j� z innymi dziewcz�tami u pani Dunki - powiedzia�a Silvina do T'gellana. - Przenocujemy j� tymczasem w jednym z pokoi go�cinnych. W siedzibie panowa� p�mrok. Menolly, id�c na wp� po omacku, otar�a palce u st�p na kamiennych schodach. Krzykn�a mimowolnie z b�lu. - Co si� sta�o, dziecko? - spyta�a niespokojnie Silvina. - Moje palce, moje stopy! - Dziewczyna prze�kn�a �zy, kt�re na skutek nag�ego b�lu nap�yn�y jej do oczu. Silvina nie mo�e uwa�a� jej za tch�rza. - Zanios� j� - powiedzia� T'gellan podnosz�c Menolly, nim zd��y�a zaprotestowa�. - Prowad�, Silvino. - Ten przekl�ty Robinton - rzek�a Silvina - sam mo�e �azi� dzie� i noc bez spania, ale nie raczy pami�ta�, �e inni... - Nie, to nie jego wina. Tyle dla mnie zrobi�... - zacz�a Menolly. - Ha! Mistrz jest twoim d�u�nikiem, Menolly - powiedzia� je�dziec tajemniczo. - B�dziesz musia�a sprowadzi� uzdrawiacza, �eby obejrza� jej stopy, Silvino - ci�gn�� T'gellan wnosz�c Menolly po szerokich schodach wiod�cych do g��wnego wej�cia siedziby. - Tak j� znale�li�my. Usi�owa�a wyprzedzi� czo�o Opadu Nici. - Naprawd�? - Silvina zerkn�a na Menolly przez rami�. Jej zielone oczy rozszerzy�y si� przybieraj�c wyraz szacunku i podziwu. - Prawie jej si� uda�o. Zdar�a cia�o do ko�ci. Jeden z moich skrzyd�owych zobaczy� j� i zabra� do Weyru Benden. - Do tego pokoju, T'gellanie. ��ko jest po lewej. Rozniec� tylko �wiat�o... - W porz�dku. - T'gellan delikatnie po�o�y� dziewczyn� na ��ku. - Otworz� okiennice, Silvino, i wpuszcz� jaszczurki ogniste, zanim narobi� zamieszania. Menolly zapad�a si� w mi�kki, pachn�cy zio�ami materac. Rozlu�ni�a rzemie� na plecach przytrzymuj�cy skromne zawini�tko z ca�ym dobytkiem, ale brak�o jej energii, aby si�gn�� po futrzane okrycie le��ce w nogach ��ka. Jak tylko T'gellan otworzy� okiennice, wezwa�a swoich przyjaci�. - Tyle s�ysza�am o jaszczurkach ognistych - m�wi�a Silvina - a raz tylko mia�am okazj� zerkn�� na ma�� kr�low� Lorda Groghe'a. Wielkie nieba! Na ten pe�en przestrachu okrzyk, Menolly unios�a si� na grubym materacu. Jaszczurki ogniste kr��y�y i nurkowa�y w powietrzu wok� kobiety. - M�wi�a�, �e ile ich masz, Menolly? - Jest ich tylko dziewi�� - odrzek� T'gellan rozbawiony zak�opotaniem Silviny. Obraca�a si� w k�ko pr�buj�c przyjrze� si� ko�uj�cym stworom. Menolly rozkaza�a im usi��� natychmiast i zachowywa� si� spokojnie. Ska�ka i Nurek wyl�dowa�y na stole pod �cian�, podczas gdy bardziej rezolutna Pi�kna zaj�a swoje zwyk�e miejsce na ramieniu dziewczyny. Pozosta�e opad�y na wyst�py okienne. Ich przypominaj�ce klejnoty oczy l�ni�y pomara�czowo, wyra�aj�c niepewno�� i podejrzliwo��. - Ale� to najpi�kniejsze stworzenia, jakie widzia�am - powiedzia�a Silvina przygl�daj�c si� badawczo dw�m spi�owym jaszczurkom na stole. Ska�ka, �wiadom, �e to o nim mowa, wyda� skrzekliwy d�wi�k. U�o�y� zgrabnie skrzyd�a na plecach i wyci�gn�� g�ow� w stron� Silviny. - Dobranoc, m�ode, spi�owe jaszczurki ogniste. - Ten �mia�y �obuz to Ska�ka - powiedzia� T'gellan - o ile mnie pami�� nie myli, drugi spi�owy to Nurek. Zgadza si�, Menolly? Dziewczyna skin�a g�ow�, zadowolona, �e T'gellan wyr�cza j� w m�wieniu. - Zielone, to Cioteczka Pierwsza i Cioteczka Druga. - Obie zacz�y naraz gaworzy� tak bardzo przypominaj�c dwie zatopione w rozmowie stare kobiety, �e Silvina wybuchn�a �miechem. - Ma�y b��kitny to Wujek, ale trzech brunatnych nie umiem odr�ni�... - zwr�ci� si� do Menolly. - Nazywaj� si� Leniuch, Mimik i Br�zowy - wyja�ni�a Menolly wskazuj�c je po kolei. - A to jest Pi�kna, Silvino. - Menolly wym�wi�a to imi� nie�mia�o, poniewa� nie zna�a jej tytu�u ani rangi w siedzibie Cechu Harfiarzy. - I jest pi�kno�ci�, owa Pi�kna. Jak miniaturowa kr�lowa smok�w. I r�wnie dumna, jak widz�. - Silvina spojrza�a na Menolly wyczekuj�co. - Czy mo�liwe, �e z jednego z jaj, kt�re ma Robinton, wykluje si� kr�lowa? - Mam nadziej�, �e tak - powiedzia�a Menolly z o�ywieniem - ale nie jest �atwo odr�ni� jajo kr�lowej jaszczurek ognistych od innych jaj. - Jestem pewna, �e b�dzie zachwycony bez wzgl�du na to. A skoro mowa o kr�lowych, T'gellanie - Silvina zwr�ci�a si� do je�d�ca - powiedz mi, prosz�, czy Brekke Naznaczy�a now� kr�low� smok�w w ostatnim Wyl�gu? Martwili�my si� tu o ni�, odk�d zabito jej kr�low�. - Nie, Brekke nie oswoi�a �adnej. - T'gellan u�miechn�� si� uspokajaj�co. - Jej jaszczurka ognista nie pozwoli�aby na to. - Nie? - Ano, nie. Szkoda, �e tego nie widzia�a�, Silvino. To spi�owe male�stwo rzuci�o si� na ognist� kr�low� kwakaj�c jak kwoka, kt�rej wyrwano pi�rko z ogona. Nie dopu�ci�aby Brekke do nowej kr�lowej. Ale Brekke jest ju� w lepszym nastroju i ma si� dobrze, tak przynajmniej twierdzi F'nor. To zas�uga ma�ego Berda. - To naprawd� interesuj�ce. - Silvina przygl�da�a si� dw�m spi�owym jaszczurom w zamy�leniu. - A wi�c, to s� stworzenia inteligentne... - Na to wygl�da... - powiedzia� T'gellan. - F'nor wysy�a swoj� ma�� kr�low�, Grall, z wiadomo�ciami do innych smoczych Weyr�w. Faktem jest - T'gellan za�mia� si� lekcewa��co - �e nie zawsze wraca r�wnie szybko, jak znika... Menolly swoje jaszczurki wytresowa�a znacznie lepiej. Przekonasz si�. - Je�dziec posuwa� si� powolutku w stron� drzwi. Ziewn�� pot�nie. - Przepraszam. - Och, to ja powinnam przeprosi� - odpowiedzia�a Silvina - zaspokajam w�asn� ciekawo��, podczas gdy wam obojgu klej� si� oczy. Bywaj, T'gellanie, i dzi�ki za pomoc. - Powodzenia, Menolly. Jestem pewien, �e spa� b�dziesz dobrze - zapewni� j� T'gellan, mrugaj�c weso�o na po�egnanie. Zanim zd��y�a mu podzi�kowa�, by� ju� za drzwiami i stuka� obcasami w kamienn� posadzk�. - A teraz przyjrzyjmy si� chwilk� twoim stopom, z kt�rymi obesz�a� si� tak bezlito�nie... - Silvina delikatnie zsun�a obuwie z n�g Menolly. - Hmmm. Nie s� jeszcze wyleczone. Manora zna si� na opatrywaniu ran, ale jutro poprosimy Mistrza Oldive'a, �eby rzuci� na nie okiem. A to co takiego? - Moje rzeczy. Nie mam ich du�o. - Wy tutaj pilnujcie tego i sprawujcie si� grzecznie - powiedzia�a Silvina k�ad�c zawini�tko mi�dzy Ska�k� a Nurkiem. - Wyskakuj ze sp�dnicy, Menolly, i k�ad� si�. Dobry, d�ugi sen; oto, czego ci trzeba. Oczy masz podkr��one, jak umalowane w�glem. - Czuj� si� dobrze, naprawd�. - Jasne, �e tak, skoro ju� tu jeste�. Mieszka�a� w pieczarze, prawda? A wszyscy harfiarze Pernu prze�cigali si� w poszukiwaniu ciebie po siedzibach i pracowniach. - Silvina zr�cznie rozplata�a ta�my przy sp�dnicy Menolly. - Jakie to podobne do starego Petirona: nie wspomnie� s�owem, �e jego ucze� jest dziewczyn�. - Nie s�dz�, �eby zapomnia� o tym powiedzie� - rzek�a Menolly powoli, my�l�c o tym, jak rodzice nie pozwalali jej gra�. - Twierdzi�, �e kobiety nie mog� by� harfiarkami. Silvina rzuci�a jej przeci�g�e, uwa�ne spojrzenie. - Mo�e tak by�o za innego Mistrza Harfiarzy. Albo w dawnych czasach, ale stary Petiron z pewno�ci� zna� swego syna na tyle dobrze, aby... - Petiron by� ojcem Mistrza Robintona? - Nigdy ci o tym nie m�wi�? - Silvina przerwa�a, by okry� Menolly futrem. - Uparty stary g�upiec! Nie chcia� si� wywy�sza�, bo jego syna wybrano Mistrzem Harfiarzy. I obra� sobie za siedzib� miejsce, gdzie diabe� m�wi dobranoc. Wybacz, Menolly... - Warownia Morskiego P�kola to w�a�nie miejsce, gdzie diabe� m�wi dobranoc. - Jednak nie, skoro Petiron znalaz� tam ciebie - odpar�a Silvina odzyskuj�c sw�j zwyk�y o�ywiony ton - i sprowadzi� do Pracowni. No, do�� gadania - doda�a gasz�c �wiat�o. - Okiennice zostawi� otwarte, ale masz si� wyspa�. Rozumiesz? Menolly wymamrota�a co� w odpowiedzi. Chcia�a by� uprzejma i nie zasn��, dop�ki Silvina nie wyjdzie z pokoju, ale powieki ci��y�y jej niezno�nie. Westchn�a cicho, gdy drzwi lekko trzasn�y. Pi�kna natychmiast zwin�a si� w k��bek przy jej g�owie. Dziewczyna poczu�a inne twarde cia�a moszcz�ce si� wygodnie w po�cieli. Odpr�y�a si�, aby zasn��. W stopach czu�a lekkie pulsowanie. Bola�y j� poobijane palce. By�o jej ciep�o i wygodnie. Ledwie �y�a ze zm�czenia. Gruba pow�oka materaca nie pozwala�a ostrym �ody�kom zi� wbija� si� w cia�o. Mimo to nie mog�a zasn��. Nie mog�a si� tak�e rusza�, gdy� cho� jej my�li kr��y�y wok� wszystkich niezwyk�ych wydarze� dnia, cia�o odm�wi�o pos�usze�stwa. Czu�a w nozdrzach korzenny zapach Pi�knej i s�odki, odurzaj�cy aromat zi�. Mocny wiatr przynosi� z p�l wo� wilgotnej ziemi przyprawion� odrobin� gryz�cego dymu. Wiosna zawita�a do Pernu dopiero niedawno i nie by�o mo�na si� jeszcze oby� bez wieczornych ognisk. Dziwi�o j�, �e nie czuje zapachu morza i ryb, do czego przywyk�a w ci�gu ostatnich pi�tnastu Obrot�w. Jak przyjemnie u�wiadomi� sobie, �e sko�czy�a z morzem i rybami na zawsze. Nigdy ju� nie b�dzie musia�a patroszy� grubogon�w i nie pokaleczy sobie r�k przy ci�kiej pracy. Na razie nie odzyska�a ca�kiem sprawno�ci w lewej r�ce, ale to przyjdzie z czasem. Rzeczy niemo�liwe stawa�y si� mo�liwe, jak to, �e wbrew wszelkim przeciwno�ciom, znalaz�a si� w siedzibie Cechu Harfiarzy. B�dzie znowu gra� na gitarze i na harfie. Manora zapewni�a j�, �e palce odzyskaj� wkr�tce sprawno��. Stopy goi�y si�. Menolly wydawa�o si� teraz zabawne, �e zdoby�a si� na to, aby pr�bowa� uciec przed Opadem. Dzi�ki temu nie tylko uratowa�a w�asn� sk�r�, ale tak�e trafi�a do Weyru Benden, gdzie zwr�ci�a na siebie uwag� Mistrza Harfiarzy Pernu i rozpocz�a nowe �ycie. A jej drogi przyjaciel Petiron okaza� si� ojcem Robintona. Wiedzia�a, �e stary harfiarz by� dobrym muzykiem, ale nigdy nie zdarzy�o si� jej zastanowi�, dlaczego wys�ano go do Warowni Morskiego P�kola, gdzie tylko ona korzysta�a z jego talent�w nauczycielskich. Gdyby ojciec pozwoli� jej gra� na gitarze, kiedy przyby� nowy harfiarz... Tak si� bali, �e przyniesie wstyd Warowni. Ot� nie przynios�a i nie przyniesie! Pewnego dnia ojciec, a tak�e - jak�eby nie - matka zrozumiej�, �e rodzinna Warownia mo�e by� z niej dumna. Da�a si� ponie�� marzeniom o triumfie, dop�ki jakie� d�wi�ki nie wdar�y si� w jej rozmy�lania. M�skie g�osy i �miechy nios�y si� w rze�kim nocnym powietrzu. G�osy harfiarzy - tenor, bas i baryton - to rozbawione, to spieraj�ce si�, to zn�w pieszczotliwe. Jeden z nich - gderliwy, ochryp�y starczy g�os nie spodoba� si� Menolly. Inny, mi�kki jak aksamit, czysty baryton wzni�s� si� uspokajaj�co nad o�ywionym tenorem. Potem g��boki baryton Mistrza Harfiarzy zapanowa� nad pozosta�ymi i uciszy� je. Mimo �e nie rozumia�a, co m�wi, jego g�os uko�ysa� j� do snu. Rozdzia� 2 Harfiarzu, rzeknij mi, czy poza wzg�rze Prowadzi droga przez podw�rzec Czy biegnie tam Wiedzie� bym chcia� Gdzie zach�d z�ote sadzi r�e? Menolly obudzi�a si� nagle, pos�uszna wewn�trznemu nakazowi, co nie mia�o nic wsp�lnego ze wschodem s�o�ca w tej stronie Pernu. Przez okno zobaczy�a gwiazdy na ciemnym niebie, wyczu�a pogr��one we �nie, usadowione na jej ��ku jaszczurki ogniste i zadowolona zasn�a ponownie. By�a straszliwie zm�czona. �wiat�o s�o�ca zala�o dach po wewn�trznej stronie prostok�ta budynk�w, gdzie mie�ci�a si� g��wna siedziba, a potem wdar�o si� wprost do okien Menolly, we wschodniej cz�ci budynku. S�o�ce stopniowo przenika�o coraz g��biej. Po��czenie �wiat�a i ciep�a na twarzy obudzi�o dziewczyn�. Le�a�a bezwolna zastanawiaj�c si�, gdzie jest. Przypomnia�a sobie. Nie bardzo wiedzia�a, co ma dalej robi�. Czy�by omin�a j� jaka� og�lna pobudka? Nie, Silvina powiedzia�a, �e ma si� wyspa�. Gdy odsun�a futrzane okrycia, us�ysza�a odg�os ch�ralnej recytacji. Rytm by� znajomy. U�miechn�a si� rozpoznaj�c jedn� z d�ugich sag. Uczniowie przyswajali sobie skomplikowany utw�r wkuwaj�c go na pami��, tak jak kiedy� dzieci pod jej kierunkiem w Warowni Morskiego P�kola, gdy Petiron zachorowa�, a p�niej umar�. Poczu�a si� pewniej. Zsuwaj�c si� z ��ka zacisn�a z�by na my�l o zetkni�ciu z ch�odnymi kamieniami pod�ogi. Ku jej zaskoczeniu, stopy tego ranka zesztywnia�y tylko troch�, ale nie bola�y. Spojrza�a na s�o�ce. S�dz�c po d�ugo�ci cienia by�o niezbyt wcze�nie. Wyspa�a si� porz�dnie. Za�mia�a si�, gdy sobie uprzytomni�a, �e przecie� znajduje si� teraz w drugim ko�cu Pernu, z dala od Weyru Benden i rodzimej Warowni. W zwi�zku z tym uzyska�a dodatkowo jakie� sze�� godzin wypoczynku. Na szcz�cie, jaszczurki ogniste by�y r�wnie zm�czone jak ona. Inaczej zbudzi�yby j� z g�odu. Przeci�gn�a si� i odrzuci�a w�osy do ty�u, a potem poku�tyka�a ostro�nie do misy i dzbana. Po umyciu si� mydlanym piaskiem w�o�y�a ubranie i uczesa�a si�. Uzna�a, �e jest gotowa na spotkanie nowych przyg�d. Pi�kna wyda�a skrzek zniecierpliwienia. Nie spa�a i by�a g�odna. Ska�ka i Nurek powt�rzyli echem jej skarg�. Menolly musia�a znale�� dla nich po�ywienie; i to szybko. To, �e przyprowadzi�a ze sob� a� dziewi�� jaszczurek ognistych, wzbudzi�o ju� niech�� wielu ludzi. G�odne stwory mog�y wyprowadzi� z r�wnowagi nawet najbardziej tolerancyjne osoby. Menolly zdecydowanym ruchem otworzy�a drzwi do pustej sieni. W powietrzu wisia� aromatyczny zapach klahu, piek�cego si� chleba i mi�siwa. Uzna�a, �e wystarczy tylko dotrze� do �r�d�a zapach�w, aby m�c wkr�tce zaspokoi� apetyt swoich przyjaci�. Po obu stronach szerokiego korytarza by�y drzwi. Poprzez otwarte odrzwia zewn�trzne nap�ywa�o �wiat�o s�o�ca i �wie�e powietrze. Zesz�a z pi�tra do rozleg�ego przedsionka. Dok�adnie na wprost klatki schodowej widnia�y metalowe, si�gaj�ce wysoko�ci smoka, drzwi o najdziwniejszym zamku, jaki do tej pory widzia�a. Za nimi znajdowa�y si� ko�a, kt�re wsuwa�y ci�kie pr�ty w pod�og� i sufit. W Warowni Morskiego P�kola u�ywano poprzecznych pr�t�w, ale tutejsze rozwi�zanie wydawa�o si� �atwiejsze w obs�udze i pewniejsze. Podw�jne drzwi z lewej strony prowadzi�y do Wielkiej Sali. To pewnie tam Harfiarz prowadzi� rozmow� zesz�ej nocy. Zajrza�a do sali jadalnej po prawej stronie, prawie tak rozleg�ej jak Wielka Sala. Sta�y tam r�wnolegle do okien trzy d�ugie sto�y. Po prawej stronie r�wnie�, r�wnolegle do schod�w, widnia�y otwarte drzwi, za kt�rymi znajdowa�y si� kolejne, p�ytkie stopnie prowadz�ce, s�dz�c po zapachu i odg�osach znajomej krz�taniny, do kuchni. Jaszczurki zwija�y si� z g�odu, ale Menolly nie mog�a wpu�ci� ca�ego stadka do kuchni. Wystraszy�yby wszystkich. Poleci�a im przysi��� na gzymsie wystaj�cym nad drzwiami. Obieca�a przynie�� jedzenie, je�li b�d� grzeczne. Pi�kna rozskrzecza�a si�, a� pozosta�e zaj�y pos�usznie wskazane miejsca. W p�mroku zdradza�y je tylko b�yszcz�ce jak klejnoty oczy. Pi�kna, jak zwykle, usadowi�a si� na ramieniu Menolly i zanurzy�a g�ow� w g�stych w�osach dziewczyny, a ogonem niczym z�ocistym naszyjnikiem otoczy�a jej szyj�. Rozgardiasz w kuchni, gromada ludzi uwijaj�cych si� przy przygotowywaniu posi�k�w, nasun�� jej wspomnienie szcz�liwszych dni nad Zatok� P�kola. Tutaj jednak zwr�ci�a na ni� uwag� Silvina i u�miechn�a si�, czego matka Menolly nie zwyk�a czyni�. - Ju� nie �pisz? Odpocz�a�? - Silvina skin�a rozkazuj�co w stron� niezgrabnego, o nalanej twarzy m�czyzny przy palenisku. - Klah, Camo, kubek klahu dla Menolly. Musisz by� g�odna, dziecino. Jak si� maj� twoje stopy? - Dobrze, dzi�kuj�, nie chc� sprawia� k�opotu... - K�opotu? Jakiego k�opotu? Camo, nalej klahu do kubka. - Nie przysz�am tu po jedzenie dla siebie... - No, dobrze, ale je�� trzeba, a na pewno zg�odnia�a�. - Prosz�, chodzi o jaszczurki. Czy macie jakie� resztki? Silvina zas�oni�a usta d�oni�. Spojrza�a pod sufit, jakby spodziewaj�c si� roju skrzydlatych stworze�. - Nie, kaza�am im czeka� - powiedzia�a Menolly pospiesznie. - Nie wejd� tutaj. - O, m�dra z ciebie dziewczyna - rzek�a Silvina tak zdecydowanym tonem, �e zastanowi�o to Menolly. Potem zda�a sobie spraw�, �e sta�a si� obiektem powszechnej, cho� skrywanej ciekawo�ci. - Tutaj, Camo. Daj mi to. - Silvina wzi�a kubek od m�czyzny krocz�cego ostro�nie w obawie, �e rozleje p�yn. - I przynie� du�� niebiesk� mis� z zimnego pokoju. Du�a niebieska misa, Camo, z zimnego pokoju. Przynie� mi j�. - Silvina zr�cznie poda�a kubek Menolly nie uroniwszy ani kropli. - Zimny pok�j, Camo, i niebieska misa. - Chwyciwszy m�czyzn� za ramiona obr�ci�a go w odpowiednim kierunku i delikatnie pchn�a naprz�d. - Abuno, jeste� najbli�ej paleniska. Na�� troch� p�atk�w. Pos�od� dobrze, ten dzieciak to tylko sk�ra i ko�ci. - U�miechn�a si� do Menolly. - Nie jest dobrze karmi� stado, a pasterza trzyma� na g�odniaka. Od�o�y�am mi�so dla twoich przyjaci�, gdy przygotowywali�my piecze�. - Silvina kiwn�a r�k� w stron� najwi�kszego paleniska, gdzie po�cie mi�siwa obraca�y si� na pot�nych ro�nach. Menolly zauwa�y�a niskie drzwi prowadz�ce w k�t dziedzi�ca. - Czy tam nie b�dziemy nikomu przeszkadza�? - Wcale nie, dobre z ciebie dziecko. W porz�dku, Camo. I dzi�kuj�. - Silvina poklepa�a serdecznie niedorozwini�tego s�u��cego po ramieniu. Ucieszy� si� z dobrze wykonanej pracy i pochwa�y. Silvina lekko przechyli�a misk� w stron� Menolly. - Czy to wystarczy? Mo�e by� wi�cej. - Och, ale� to mn�stwo, Silvino. - Camo, to jest Menolly. P�jdziesz za Menolly z misk�. Nie mo�e nie�� tego i jeszcze w�asnego �niadania. Id� ju�, kochanie. Camo dobrze sobie radzi z noszeniem r�nych rzeczy... przynajmniej wtedy, gdy nie mo�e niczego rozla�. Silvina zwr�ci�a si� teraz do dw�ch kobiet siekaj�cych przyprawy. Nakaza�a im ostro, by przesta�y si� gapi� i zabra�y si� do roboty. �wiadoma skupionej na sobie uwagi, Menolly porusza�a si� sztywno z kubkiem w jednej, a misk� ciep�ych p�atk�w w drugiej r�ce. Camo szura� nogami z ty�u. Pi�kna, kt�r� dot�d skrywa�y dyskretnie w�osy Menolly, wyci�gn�a teraz szyj� czuj�c zapach surowego mi�sa. - �liczna, �liczna - mrukn�� m�czyzna, gdy zauwa�y� jaszczurk� ognist�. - �liczny ma�y smok. - Poklepa� Menolly po ramieniu. - �liczny ma�y smok? - Z takim napi�ciem oczekiwa� odpowiedzi, �e o ma�o si� nie potkn�� na niskich schodkach. - Tak, przypomina ma�ego smoka i jest �liczna - potwierdzi�a Menolly z u�miechem. - Ma na imi� Pi�kna. - Ma na imi� Pi�kna. - Camo by� zachwycony. - Ma na imi� Pi�kna. �liczny ma�y smok. - Nie posiada� si� ze szcz�cia powtarzaj�c na g�os te s�owa. Menolly uciszy�a go nie chc�c przeszkadza� pomocnikom kuchennym. Postawi�a kubek i misk� i si�gn�a po mi�so. - �liczny ma�y smok, Pi�kna - powiedzia� Camo nie zwracaj�c uwagi na dziewczyn� usi�uj�c� wyrwa� mis� z jego pot�nych d�oni. - Wracaj do Silviny, Camo. Wracaj do Silviny. Camo nie rusza� si� z miejsca kr�c�c g�ow� w g�r� i w d� z na wp� otwartymi w dziecinnym grymasie zachwytu ustami, zbyt oczarowany widokiem Pi�knej, aby reagowa� na cokolwiek innego. Pi�kna wydawa�a teraz rozkazuj�ce pomruki. Menolly chwyci�a gar�� mi�sa, aby j� uspokoi�. Jej krzyki zaalarmowa�y jednak pozosta�e jaszczurki. Nadci�gn�y zaraz, jedne przez otwarte okna jadalni, ponad g�ow� Menolly, inne, s�dz�c po odg�osach konsternacji, przez kuchni�. - �liczne, �liczne! Wszystkie �liczne - wykrzykn�� Camo kr�c�c g�ow� zawzi�cie, chcia� przyjrze� si� wszystkim ko�uj�cym w powietrzu stworzeniom. Nie drgn�� nawet, gdy obie Cioteczki usiad�y na jego przedramieniu, chwytaj�c kawa�y mi�sa prosto z misy. Wujek wczepi� pazury w tunik� Camo; koniec jego prawego skrzyd�a d�ga� m�czyzn� w szyj� i policzek, gdy najmniejszy z jaszczur�w walczy� o uczciw� porcj� mi�sa dla siebie. Br�zowy, Mimik i Leniuch przenios�y si� z ramion Camo na ramiona Menolly, usi�uj�cej sprawiedliwie rozdziela� jad�o. Zmieszana brakiem manier u swych przyjaci� i wdzi�czna Camo za jego niewzruszon� postaw�, Menolly u�wiadomi�a sobie, �e wszelka praca w kuchni usta�a. Ogl�dano niezwyk�e widowisko. Oczekiwa�a, �e lada chwila rozgniewana Silvina rozka�e Camo wr�ci� do jego normalnych zaj��, ale do uszu jej dochodzi� jedynie szmer st�umionych g�os�w. - Ile ona ich ma? - us�ysza�a wyra�nie. - Dziewi�� - odpar�a Silvina oboj�tnym tonem. - Kiedy wykluj� si� te, kt�re otrzyma� Harfiarz, w siedzibie Cechu b�dzie ich razem jedena�cie. - Silvina m�wi�a tonem osoby nawyk�ej do wydawania polece�. Powsta� zgie�k jeszcze wi�kszy. - Ten chleb ju� dostatecznie ur�s�, Abuno. Uformuj go razem z Kayl�. Jaszczurki ogniste opr�ni�y mis� z mi�siwa. Camo wpatrywa� si� w jej dno z wyrazem zak�opotania. - Wszystko znikn�o? �liczne g�odne? - Nie, Camo. Dosta�y wi�cej ni� im by�o trzeba. Nie s� ju� g�odne. W gruncie rzeczy poch�on�y tyle jedzenia, �e uros�y im brzuchy. - Id� do Silviny, Camo. - Menolly, za przyk�adem Silviny, chwyci�a go za ramiona, obr�ci�a w stron� schod�w i lekko pchn�a. Popija�a dobry, gor�cy klah. Zacz�o si� jej wydawa�, �e Silvina celowo okazuje jej tyle uwagi i troski. Czy� to nie g�upie? Silvina by�a po prostu dobra i opieku�cza. �wiadczy� o tym cho�by spos�b, w jaki traktowa�a oci�a�ego umys�owo Camo. Nie okazywa�a najmniejszego zniecierpliwienia wobec jego brak�w. Jednak�e Silvina by�a niew�tpliwie gospodyni� w siedzibie Cechu Harfiarzy i podobnie jak �agodna Manora w Weyrze Benden mia�a du�� w�adz�. Je�li Silvina odnosi�a si� do niej przyja�nie, inni powinni post�powa� tak samo. Menolly odpr�y�a si� w ciep�ych promieniach s�o�ca. W nocy spa�a niespokojnie, cho� teraz, o poranku, nie pami�ta�a o czym �ni�a. Zosta�o jej tylko poczucie bezradno�ci i zagubienia. Dzi�ki Silvinie, jej obawy rozwia�y si� niemal zupe�nie. �Nie masz powodu ba� si� harfiarzy", zapewnia� j� T'gellan. Po drugiej stronie podw�rza, m�ode g�osy podj�y g�o�no �piew sagi, kt�r� uprzednio recytowano. Jaszczurki poderwa�y si� zaniepokojone, ale Menolly uspokoi�a je ze �miechem. Nagle Pi�kna wyda�a czysty, s�odki trel, kt�ry wzni�s� si� w akompaniamencie ponad m�skie g�osy uczni�w. Ska�ka i Nurek przy��czy�y si� do niej, na wp� roz�o�ywszy skrzyd�a, aby chwyta� w p�uca wi�cej powietrza. Mimik i Br�zowy doda�y swe g�osy zeskoczywszy wpierw z kamiennego gzymsu. Leniuch nie m�g� zdoby� si� na podobny wysi�ek. Cioteczki i b��kitny Wujek nie przepada�y za �piewem, ale s�ucha�y w skupieniu z wyci�gni�tymi szyjami, przewracaj�c oczami podobnymi do klejnot�w. Pi�cioro �piewak�w unios�o si� na tylnych �apach nadymaj�c policzki i rozlu�niaj�c szcz�ki, aby wyda� z napi�tych garde� czyste, s�odkie tony. Jaszczurki przymkn�y oczy, ca�y wysi�ek, jak wytrawni �piewacy, wk�adaj�c w �piew. Wydawa� si� mog�o, �e sadze towarzyszy muzyka flet�w. Menolly pomy�la�a z ulg�, �e s� szcz�liwe i sama podj�a �piew, nie dlatego, �eby pom�c jaszczurkom ognistym, gdy� uczniowie podawali rytm i harmoni�, ale dla w�asnej potrzeby. Pie�� zbli�a�a si� ku ko�cowi, gdy Menolly zda�a sobie nagle spraw�, �e �piewa tylko ona i jaszczurki, �e g�osy uczni�w usta�y. Przestraszona podnios�a oczy i zobaczy�a, �e w prawie ka�dym oknie stoj� ludzie. Tylko okna sali, z kt�rej dobiega� �piew, pozosta�y puste. - Kto to �piewa�? - zapyta� gniewny tenor, a w jednym z pustych okien ukaza�a si� g�owa m�czyzny. - Hej, to wspania�e przebudzenie, Brudeganie - odezwa� si� czysty baryton Mistrza gdzie� na lewo, ponad g�ow� Menolly. Wyci�gn�wszy g�ow� dostrzeg�a go, wychyla� si� z okna swego pokoju na g�rnym pi�trze. - Witaj, Mistrzu - rzek� Brudegan kurtuazyjnie, ale ton jego g�osu wskazywa�, �e nie w smak by�a mu ta interwencja. Menolly ma�o nie zapad�a si� pod ziemi�. �yczy�a sobie serdecznie, by zn�w by� pomi�dzy. Zamar�a w bezruchu. - Nie wiedzia�am, �e jaszczurki ogniste potrafi� �piewa� - powiedzia�a Silvina zjawiaj�c si� ko�o Menolly. Zatopiona w my�lach podnios�a od niechcenia kubek i misk� ze schod�w. - Pyszny komplement dla twego ch�ru. Hmm... Brudeganie - doda�a podnosz�c g�os, aby by�o j� s�ycha� po drugiej stronie. - Czy chcesz dosta� sw�j klah teraz, Robintonie? - Z przyjemno�ci�, Silvino - przeci�gn�� si� i wychyli� mocniej, aby spojrze� w d�, na Menolly. - Witaj, ze swoim �piewaj�cym stadkiem! Wspania�e przebudzenie, Menolly. Dobrego dnia. - Zanim Menolly zd��y�a odpowiedzie�, na jego twarzy pojawi� si� wyraz niepokoju. - Moja jaszczurka ognista. Moje jajo! - Po tych s�owach znikn�� z pola widzenia. Silvina parskn�a �miechem. - Nie b�dzie z niego �adnego po�ytku, dop�ki jajo nie p�knie i nie wykluje si� z niego jego w�asna jaszczurka ognista - zwr�ci�a si� do Menolly. W tym momencie uczniowie Brudegana podj�li na nowo �piew. Pi�kna zamrucza�a pytaj�co w stron� Menolly. - Nie, Pi�kna, nie. Do�� �piewania. - Potrzebuj� �wicze�. - Silvina pokaza�a w kierunku sali. - Teraz musz� dopilnowa� posi�ku dla Harfiarza. A je�li chodzi o ciebie... - Przerwa�a, popatruj�c na ogniste jaszczury. - Co zrobimy z nimi? - Zwykle �pi�, kiedy si� najedz� do syta, tak jak w tej chwili. - To znakomicie. Ale gdzie? �aski! Menolly usi�owa�a zachowa� powag� wobec zdumienia Silviny. Wszystkie jaszczurki z wyj�tkiem Pi�knej, kt�ra pilnowa�a swego ulubionego miejsca na ramieniu Menolly, znikn�y. Dziewczyna wskaza�a dach naprzeciwko i ma�e stwory, kt�re l�dowa�y na nim dos�ownie znik�d. - Poruszaj� si� pomi�dzy, czy� nie? - Silvina stwierdzi�a raczej ni� zapyta�a. - Harfiarz m�wi, �e s� bardzo podobne do smok�w? - To ju� by�o pytanie. - Nie wiem zbyt wiele o smokach, ale jaszczurki ogniste przechodz� w pomi�dzy. Towarzyszy�y mi zesz�ej nocy w drodze z Weyru Benden. - I s� pos�uszne. Chcia�abym, �eby uczniowie byli tacy chocia� w po�owie. - Silvina zabra�a Menolly z powrotem do kuchni. - Camo, obr�� ro�en. Camo, teraz obr�� ro�en. Przypuszczam, �e reszta gapi�a si� na podw�rko zamiast dogl�da� posi�ku - powiedzia�a ze z�o�ci�. Kucharze i kuchcikowie podj�li gor�czkowo krz�tanin� stukaj�c, chlapi�c lub pochylaj�c si� z nat�on� uwag� nad spokojniejszymi zaj�ciami, takimi jak krojenie lub skrobanie. - Lepiej b�dzie, Menolly, je�li ty zaniesiesz klah Harfiarzowi i sprawdzisz to jajo. I tak wkr�tce b�dzie si� dar�, �eby� przysz�a. Mo�emy go uprzedzi�. A potem wezw� Mistrza Oldive'a, �eby obejrza� twoje stopy. Cho� nie s�dz�, �eby Manora czego� zaniedba�a. A tak�e... - Silvina schwyci�a praw� d�o� Menolly i �achn�a si� na widok krwawej szramy. - A gdzie�e� tak pokaleczy�a sobie r�k�? I dlaczego nikt o to porz�dnie nie zadba? Czy jeste� w stanie zamkn�� d�o�? Silvina ustawi�a na tacce �niadanie dla Harfiarza. By�o tam ci�kie naczynie z klahem. Wr�czy�a tac� Menolly. - Pos�uchaj, drugie drzwi na prawo od twego pokoju to pok�j Mistrza. Nie gap si�, Camo, tylko obracaj ro�en. Jaszczurki Menolly najad�y si� i �pi�. P�niej znowu b�dziesz m�g� na nie popatrze�. Obr�� teraz ro�en! Na tyle szybko, na ile pozwala�a jej sztywno�� w stopach, Menolly opu�ci�a kuchni� i wdrapa�a si� po szerokich stopniach na drugie pi�tro. Pi�kna nuci�a jej cichutko do ucha melodi� sagi �piewanej dono�nie przez uczni�w Brudegana. Menolly nie wydawa�o si�, aby Mistrz Robinton rozgniewa� si� z powodu �piewu jaszczurek. Przy najbli�szej okazji przeprosi czeladnika Brudegana. Nie zdawa�a sobie sprawy, �e mo�e wywo�a� zamieszanie. Cieszy�a si� po prostu, �e jej przyjaciele poczuli si� na tyle swobodnie, aby mie� ochot� na �piew. Drugie drzwi na prawo. Menolly zapuka�a. Potem uderzy�a mocniej. Stukn�a tak energicznie, �e zabola�y j� palce. - Wejd�, wejd�, Silvino... och, Menolly, w�a�nie ciebie chcia�em zobaczy� - powiedzia� Harfiarz otwieraj�c drzwi na o�cie�. - Dzie� dobry, dumna Pi�kna - powiedzia� u�miechaj�c si� szeroko do ma�ej kr�lowej, kt�ra chrz�kn�a w odpowiedzi. - Silvina zawsze mnie uprzedza... Czy zechcia�aby� spojrze� na moje jajo? Jest w drugim pokoju, przy palenisku. Wydaje mi si� twardsze - m�wi� zaniepokojony, wskazuj�c na drzwi obok. Menolly skierowa�a si� pos�usznie do s�siedniego pomieszczenia. Mistrz szed� obok. Po drodze postawi� tac� na stole. Nala� sobie kubek klahu zanim zbli�y� si� do paleniska, na kt�rym p�on�� ma�y ogieniek. Gliniane naczynie sta�o na murku otaczaj�cym palenisko. Menolly podnios�a wieko i odgarn�a ostro�nie ciep�y piasek otaczaj�cy cenne jaszczurze jajo. Stwardnia�o, ale nie zanadto, od momentu kiedy poprzedniego wieczoru wr�czy�a je Mistrzowi w Weyrze Benden. - W porz�dku, Mistrzu Robintonie, wszystko w porz�dku. Naczynie tak�e jest dostatecznie ciep�e - powiedzia�a, przesuwaj�c d�o�mi po glinianym wybrzuszeniu. Z powrotem zasypa�a jajo piaskiem, po�o�y�a wieko na miejsce i podnios�a si�. - Kiedy przynie�li�my Wyl�g dwa dni temu do Weyru Benden, W�adczyni Weyru, Lessa, powiedzia�a, �e zaczn� p�ka� za siedem dni. Zosta�o wi�c jeszcze pi��. Harfiarz westchn�� z ulg�. - Czy dobrze spa�a�, Menolly? Odpocz�a�? Od dawna jeste� na nogach? - Od do�� dawna. Harfiarz wybuchn�� �miechem. Menolly u�wiadomi�a sobie, z jakim roz�aleniem to powiedzia�a. - Do�� dawno, �eby podra�ni� czyje� uszy, h�? Drogie dziecko, czy zauwa�y�a�, �e za drugim razem ch�r �piewa� ju� inaczej? Twoje jaszczurki ogniste pobudzi�y ich do rywalizacji. Brudegan zachowa� si� niezbyt grzecznie, bo by� zaskoczony. Powiedz mi, czy jaszczurki potrafi� akompaniowa� ka�dej pie�ni? - Doprawdy nie wiem, Mistrzu. - Nadal niepewna swego? Czy� nie tak, m�oda pani? - Nie chodzi�o mu o umiej�tno�ci jaszczurek. W jego g�osie i oczach by�o tyle serdeczno�ci, �e Menolly poczu�a nagle �zy pod powiekami. - Nie chc� sprawia� k�opotu... - Pozw�l, �e nie zgodz� si� z twoj� supozycj�, Menolly. - Westchn��. - Jeste� za m�oda, aby doceni� warto�� takich �k�opot�w". Jakkolwiek fakt, �e teraz ch�rzy�ci �piewaj� lepiej, stanowi w moim mniemaniu argument przekonywaj�cy. Ale jest za wcze�nie, bym mia� ochot� sili� si� na filozofowanie. Zaprowadzi� j� ponownie do przyleg�ego pokoju. Panowa� tam ba�agan nie do opisania, robi�cy jeszcze wi�ksze wra�enie przez kontrast z porz�dkiem w sypialni. Instrumenty muzyczne porozwieszano starannie na hakach i ustawiono na p�kach w specjalnych skrzynkach, za to stosy pergamin�w, rysunk�w, woskowych i kamiennych tabliczek pokrywa�y ca�� powierzchni� i pi�trzy�y si� w k�tach i pod �cianami pokoju. Na jednej ze �cian wisia�a starannie wykonana mapa Pernu z przypi�tymi na obrze�ach szczeg�owymi rysunkami przedstawiaj�cymi wa�ne siedziby Cech�w i Warownie. Na d�ugim piaskowym stole przy oknie le�a�y nuty, niekt�re pod szk�em. Harfiarz postawi� tac� na �rodkowej wypuk�o�ci rozdzielaj�cej st� na dwoje. Zabezpieczy� piasek drewnian� p�yt� i roz�o�y� �niadanie, tak �eby mu by�o wygodnie je��. Posmarowa� gruby kawa�ek chleba mi�kkim serem i zabra� si� do p�atk�w, wskazuj�c Menolly �y�k� miejsce na sto�ku obok. - Jeste�my w okresie przemian, Menolly - powiedzia� pa�aszuj�c jednocze�nie. Uda�o mu si� jednak nie zakrztusi� i wymawia� s�owa wyra�nie. - A ty odegrasz prawdopodobnie wa�n� rol� w tym procesie. Wczoraj wymusi�em na tobie zgod� na zamieszkanie w naszej siedzibie. Tak! Tak! zrobi�em to, ale tutaj jest twoje miejsce. - Palcem wskazuj�cym d�gn�� powietrze w kierunku pod�ogi, po czym falistym ruchem skierowa� palec w stron� podw�rza. - Po pierwsze - przerwa�, by napi� si� klahu - musimy sprawdzi�, w jakim stopniu opanowa�a�, dzi�ki Petironowi, podstawy naszego rzemios�a i zadba� o dalszy rozw�j twojego talentu. A tak�e... - wskaza� na jej lew� r�k� - wyleczy� t� ran�. Chcia�bym, aby� sama gra�a w�asne utwory. - Zwr�ci� oczy na jej r�ce spoczywaj�ce na kolanach. U�wiadomi�a sobie teraz, �e ca�y czas, bezwiednie, masowa�a lew� d�o�. - Je�li mo�na to jeszcze doprowadzi� do porz�dku, Mistrz Oldive zrobi to na pewno. - Silvina powiedzia�a, �e dzisiaj si� z nim spotkam. - B�dziesz znowu gra� i to nie tylko na tych twoich fujarkach. Jeste� nam potrzebna, skoro potrafisz tworzy� takie pie�ni jak te, kt�re Petiron mi przys�a�, i te, kt�re Elgion znalaz� gdzie� z ty�u na p�ce w domu nad Zatok� P�kola. Tak. Jest jeszcze co�, co chcia�bym ci wyja�ni� - ci�gn��, przyg�adzaj�c w�osy na karku. By� - ku zdumieniu Menolly - wyra�nie zak�opotany. - Wyja�ni�? - No tak, nie sko�czy�a�, rzecz jasna, pisa� tej pie�ni o kr�lowej jaszczurek ognistych... - Nie, rzeczywi�cie, nie sko�czy�am. - Menolly zdawa�o si�, �e nie s�yszy go wyra�nie. Dlaczego Mistrz Harfiarzy mia�by jej cokolwiek wyja�nia�? A poza tym, t� piosenk� zanotowa�a ledwie zesz�ego wieczoru... przypomnia�a sobie, �e wspomina� o niej uprzednio, tak jakby harfiarze ju� j� znali. - Czy to znaczy, �e harfiarz Elgion przys�a� j� tutaj? - A jak inaczej m�g�bym o niej wiedzie�? Ciebie przecie� nie mogli�my znale��! - Robinton wydawa� si� zirytowany. - Kiedy pomy�l�, jak mieszka�a� w pieczarze, ze zranion� r�k�, i nie wolno ci by�o nawet doko�czy� tego czaruj�cego utworu... Zrobi�em to wi�c za ciebie. Poderwa� si� od sto�u, pogrzeba� w stosie woskowych tabliczek le��cych pod oknem i wr�czy� jej jedn�. Potulnie spojrza�a na nuty, ale cho� wygl�da�y znajomo nie by�a w stanie przeczyta� melodii. - Potrzebowa�em czego� o jaszczurkach, poniewa� s�dz�, �e oka�� si� one znacznie wa�niejsze, ni� do tej pory s�dzono. A ten utw�r - postuka� aprobuj�co palcem w tabliczk� - tak znakomicie spe�nia� moje oczekiwania, �e po prostu poprawi�em nieco harmoni� i skomprymowa�em cz�� liryczn�. Prawdopodobnie zrobi�aby� to sama, gdyby� mia�a okazj� nad tym popracowa�. Nie m�g�bym, doprawdy, wnie�� powa�niejszych zmian, je�li chodzi o warstw� melodyczn�, nie naruszaj�c integralnego uroku utworu. O co chodzi, Menolly? Menolly zda�a sobie spraw�, �e wpatrywa�a si� w niego przez ca�y czas. Nie mog�a uwierzy�, �e Robinton wychwala prost� melodyjk�, kt�r� dopiero co nabazgroli�a. Skruszona, ponownie spojrza�a na tabliczk�. - Nigdy nie mia�am okazji tego zagra�. W Morskiej Warowni nie wolno mi by�o wykonywa� w�asnych utwor�w. Przyrzek�am ojcu, �e tego nie zrobi�. Rozumiesz wi�c... - Menolly! Przestraszona ostrym tonem jego g�osu podnios�a g�ow�. - Chc�, aby� mi przyrzek�a, a jeste� teraz moj� uczennic�, chc� aby� mi teraz przyrzek�a, �e b�dziesz notowa� ka�d� melodi�, kt�ra ci przyjdzie do g�owy: pragn�, �eby� j� gra�a tyle razy, ile potrzeba, aby utw�r sta� si� doskona�y. Czy mnie rozumiesz? - Ponownie popuka� w tabliczk�. - To by�a dobra pie��, jeszcze zanim si� do niej wzi��em. Koniecznie potrzebuj� takich utwor�w. To, co m�wi�em o zmianach, dotyczy przede wszystkim naszej pracowni, Menolly, poniewa� to my w�a�nie wprowadzamy zmiany w �ycie. Nasze pie�ni ucz� i pomagaj� ludziom zaakceptowa� nowe idee i niezb�dne zmiany. Do tego celu potrzebujemy harfiarstwa szczeg�lnego rodzaju. Jednak�e nadal musz� si� liczy� z zasadami i zwyczajami przyj�tymi w siedzibie Cechu. Zw�aszcza w twoim, niecodziennym przypadku, nie mo�na odst�pi� od przyj�tej procedury. Gdy ju� b�dziemy mieli z g�owy wszelkie formalno�ci, zajmiemy si� twoim kszta�ceniem tak intensywnie, jak nam na to tylko pozwolisz. Ale tu jest twoje miejsce, Menolly. Twoje i twoich �piewaj�cych jaszczurek ognistych. Niech mnie piorun strzeli! Cudownie by�o was s�ucha� dzisiaj rano. Ach, Silvina! Witam ciebie i ciebie, Mistrzu Oldive... Menolly wiedzia�a, �e niegrzecznie jest gapi� si� na kogo� i szybko odwr�ci�a wzrok, gdy zorientowa�a si�, �e w�a�nie tak si� zachowuje. Mistrz Oldive budzi� jednak ciekawo�� swoim wygl�dem. By� ni�szy od niej, ale tylko dlatego, �e g�ow� mia� przekrzywion�. Jego du�a, szczup�a twarz unosi�a si� ku g�rze. Ogromne ciemne oczy bada�y dziewczyn� skrupulatnie spod krzaczastych brwi. - Wybacz, Mistrzu Robintonie, czy przeszkodzili�my ci? - Silvina zawaha�a si� na progu. - Tak i nie. Nie s�dz�, abym przekona� Menolly, ale to wymaga czasu. Na razie zajmiemy si� rzeczami podstawowymi. Porozmawiamy jeszcze innym razem, Menolly - rzek� Harfiarz. - Id� teraz z Mistrzem Oldive. Pozw�l mu zaj�� si� sob� najlepiej, a mo�e najgorzej, jak potrafi. Ona musi znowu gra�, Oldive. - U�miech Mistrza odzwierciedli� jego zaufanie do umiej�tno�ci Uzdrawiacza. - Silvino, Menolly twierdzi, �e z jajem nic si� nie stanie przez nast�pnych cztery, pi�� dni, ale by�oby dobrze rozejrze� si� za kim� innym, kto... - Mo�e Sebell? On te� dosta� jajo, czy� nie? A maj�c Menolly w pracowni... - m�wi�a Silvina, podczas gdy Mistrz Oldive wskazywa� dziewczynie drog� przed sob� i zamyka� drzwi. - Mam obejrze� tak�e twoje stopy, jak mi poleci�a Silvina - odezwa� si� ka��c Menolly prowadzi� si� do jej pokoju. G�os jego brzmia� niespodziewanie g��boko. Jakkolwiek tu��w m�g� mie� kr�tszy od niej, r�ce i nogi mia� r�wnie d�ugie i dor�wnywa� jej kroku. Gdy otworzy� szerzej drzwi, zauwa�y�a, �e jego postawa wynika�a ze straszliwego skrzywienia kr�gos�upa. - Och, na m� g�ow�! - wykrzykn�� Oldive zatrzymuj�c si� gwa�townie, gdy Menolly wchodzi�a do pokoju. - My�la�em przez chwil�, �e jeste� r�wnie zdeformowana jak ja. Masz jaszczurk� ognist� na ramieniu, czy tak? - Za�mia� si�. - A teraz przesiad�a si� na moje. Czy to mi�e stworzenie? - Zerkn�� na Pi�kn�, kt�ra zagulgota�a z zadowoleniem, gdy� Oldive najwyra�niej zwraca� si� wprost do niej. - Dop�ki ja jestem mi�y dla twojej Menolly, prawda? Musisz dopisa� kolejn� zwrotk� do twojej pie�ni o jaszczurkach ognistych, aby odda� ich przyjazn� natur� - doda�, nakazuj�c jej gestem, aby usiad�a na ��ku od strony okna. Przysun�� sobie sto�ek. - Och, to nie moja pie�� - powiedzia�a zsuwaj�c obuwie. - Nie twoja pie�� - Mistrz Oldive zmarszczy� brwi - ale� Mistrz Robinton przypisuje j� tobie przez ca�y czas. - Napisa� j� od nowa. Tak mi powiedzia�. - To nic niezwyk�ego - Oldive zby� jej protest. - C�e� ty zrobi�a ze swoimi stopami? - spyta� powa�nym, rzeczowym tonem. - Podobno biega�a�. Menolly czu�a jego dezaprobat�. - Podczas Opadu Nici znalaz�am si� z dala od jaskini, musia�am ucieka�... auuu! - Przepraszam, urazi�em ci�. Cia�o jest bardzo wra�liwe. Tak b�dzie jeszcze przez jaki� czas. Zacz�� smarowa� jej stopy jak�� ma�ci� o zapachu, od kt�rego kr�ci�o w nosie. Nie mog�a utrzyma� n�g w bezruchu. Uchwyci� j� mocno za kostk�, aby doko�czy� zabieg. Na jej nie�mia�e przeprosiny odpar�, �e to dr�enie �wiadczy o zdrowych nerwach, kt�rych nie uszkodzi�a sobie rozbijaj�c stopy. - Musisz pozwala� im odpoczywa� tak cz�sto, jak to mo�liwe. Porozmawiam o tym z Silvin�. U�ywaj tej ma�ci rano i wieczorem. Przyspiesza gojenie i �agodzi pieczenie sk�ry. - Na�o�y� Menolly buty. - A teraz poka� mi r�k�. Zawaha�a si�, oczekuj�c jakiej� niepochlebnej uwagi na temat zaniedbania rany. Przewrotna, pod�wiadoma lojalno�� wobec matki powodowa�a, �e opinie, kt�rych nie omieszka�y wyrazi� Manora i Silvina, rani�y j�. Oldive przygl�da� si� jej badawczo, jakby odgaduj�c jej nastr�j. Wyci�gn�� r�k� w milczeniu. Jego oczy nie wyra�a�y �adnych uczu�. Uspokojona Menolly poda�a mu zranion� d�o�. Ku jej zaskoczeniu wyraz jego twarzy nie zmieni� si�, nie okaza� oburzenia czy lito�ci, a jedynie zainteresowanie problemem z medycznego punktu widzenia. Dotkn�� palcami blizny mrucz�c do siebie w zamy�leniu. - Zaci�nij d�o� w pi��. Z trudem uda�o jej si� to zrobi�, ale kiedy poprosi�, aby wyprostowa�a palce, okaza�o si� to zbyt trudne. - Nie jest tak �le, jak przypuszcza�em. S�dz�, �e wda�o si� zaka�enie. - �luz grubogona. - Hmm, no tak, podst�pna rzecz. - Obr�ci� jej d�o� w drug� stron�. - Rana dopiero niedawno zacz�a si� goi� i mo�na naci�gn�� sk�r�. Jeszcze par� miesi�cy i nie da�oby si� ju� nic zrobi�. Nie mog�aby� swobodnie zgina� d�oni. B�dziesz �wiczy�, zaciska� palce na ma�ej twardej pi�eczce, kt�r� ci dostarcz�, i prostowa� d�o�. - Pokaza� jej, w jaki spos�b, poruszaj�c jej palcami, tak �e krzykn�a mimowolnie. - Je�li zmusisz si� do sk�adania i rozk�adania palc�w do tego stopnia, dobrze wykonasz �wiczenia. Trzeba naci�gn�� zgrubia�� sk�r�, tkank� mi�dzy palcami i zesztywnia�e �ci�gna. Przynios� ci tak�e ma��, kt�r� nale�y wciera� w blizn�, aby zmi�k�a sta�a si� podatniejsza na zgi�cia. �wiadomy wysi�ek z twojej strony wyznaczy miar� post�pu. My�l�, �e motywacji ci nie brak. Zanim Menolly zd��y�a wyj�ka� podzi�kowanie, niezwyk�y cz�owiek zd��y� ju� wyj�� z pokoju. Pi�kna zagulgota�a na wp� pytaj�co. Na czas badania opu�ci�a szyj� Menolly, obserwowa�a poczynania medyka z zag��bienia w po�cieli. Podesz�a teraz do dziewczyny i potar�a g�ow� o jej rami�. Z sali �wiczebnej po drugiej stronie podw�rca rozleg� si� dono�ny �piew. Pi�kna pokr�ci�a g�ow� pomrukuj�c z zadowoleniem. Spojrza�a zawiedziona, gdy Menolly kaza�a si� jej uciszy�. - S�dz�, �e nie powinny�my teraz �piewa�. �wietnie im idzie, prawda? - Usiad�a g�aszcz�c zwierz� i ch�on�c muzyk� z zachwytem. Prawie pe�na harmonia, pomy�la�a z uznaniem. Tylko dobrze wyszkolonym �piewakom, po wielokrotnych pr�bach, udawa�o si� doj�� do tego poziomu. - Doskonale - powiedzia�a Silvina wchodz�c do pokoju energicznym krokiem - rzucili�cie im wyzwanie. Przyjemnie s�ysze�, ile serca wk�adaj� w t� star� pie��. Menolly nie mia�a czasu, by zdziwi� si� uwag� Silviny, poniewa� gospodyni zakrz�tn�a si� przy w�ze�ku z rzeczami na stole i z�o�y�a je zgrabnie na ��ku. - Teraz mo�esz przeprowadzi� si� do chaty pani Dunki - ci�gn�a Silvina. - Na szcz�cie, maj� wolny jeden z zewn�trznych pokoi. - Gospodyni zmarszczy�a nos w pogardliwym grymasie. - Te dziewcz�ta s� nie do wytrzymania, gdy nie znajduj� si� pod piecz� rodzic�w, ale to nie tw�j k�opot. - U�miechn�a si� do Menolly. - Oldive m�wi, �e musisz oszcz�dza� stopy, ale troch� powinna� chodzi�. Poza tym nie przydziel� ci �adnej pracy. To, jak s�dz�, jeszcze jeden pow�d, �eby� zamieszka�a u pani Dunki. - Silvina zmarszczy�a brwi i ponownie popatrzy�a na t�umoczek. - Czy to wszystko, co z sob� przynios�a�? - I dziewi�� jaszczurek ognistych. Silvina roze�mia�a si�. - Zmartwienie bogaczy. - Wyjrza�a przez okno spogl�daj�c w kierunku dachu, na kt�rym jaszczurki ogniste wygrzewa�y si� w s�o�cu. - Siedz� tam, gdzie im si� ka�e, prawda? - Na og� tak, nie jestem jednak pewna, jak si� zachowaj� w towarzystwie wielu ludzi albo kiedy nagle zrobi si� g�o�no. - Albo kiedy pojawi si� jakie� fascynuj�ce urozmaicenie. - Silvina u�miechn�a si� znowu kiwaj�c g�ow� ku oknu, sk�d dochodzi�a muzyka. - Zawsze �piewali�my razem. Nie zdawa�am wi�c sobie sprawy, �e nie powinni�my... - Sk�d mia�a� wiedzie�? Nie ma si� czym przejmowa�, Menolly. Zadomowisz si� tutaj. Teraz spakujmy tw�j w�ze�ek i udajmy si� do pani Dunki