5229
Szczegóły |
Tytuł |
5229 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5229 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5229 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5229 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JAKUB MAZIARZ
romeoijulia.com
- I co??
- Od rana siedzi w swoim pokoju i nawet nie my�li o tym, �eby wyj��. Pozas�ania� wszystkie okna jakby prze�y� jak��
tragedi�, zaczynam si� ju� o niego niepokoi�. Wczoraj widzia�em si� z Lourenem, jego nauczycielem od strategii
finansowej i marketingu. Powiedzia�, �e Ron ju� po raz kolejny opu�ci� zaj�cia i nawet nie raczy� go zawiadomi�, �e
nie przyjdzie. Inni nauczyciele te� si� na niego skar��: nic nie robi, nie interesuje si� zaj�ciami, nie stara si� nawet
stwarza� pozor�w, �e mu na czym� zale�y. To ju� szczyt wszystkiego! Ten ch�opak za bardzo sobie pozwala. Nie mam
czasu �eby ci�gle go pilnowa�, tym bardziej �e, gdy tylko kt�re� z nas zniknie z pola widzenia, on od razu chowa si� w
swoim pokoju i zaczyna gra�. Czy ty wiesz, jak cholernie trudno go odci�gn�� od tego ekranu?! S�u�ba, pomimo moich
gr�b, nawet nie �mie go niepokoi�, bo wie, �e dla niego zrobi�bym wszystko, boj� si� go jak diab�a. Rozmawia�em z
nim ju� tyle razy i to nic nie daje. Na pocz�tku udaje, �e granie ju� go nie interesuje, ale wystarczy, �e gdzie� na d�u�ej
wyjad�, a on z powrotem wraca do tego na�ogu. Nie mam do niego si�y ...
- Faktycznie, nie wygl�da to najlepiej. Pr�bowa�e� psychologa??
- Czy pr�bowa�em? Cz�owieku, zatrudni�em ca�y sztab tych baran�w, ale oni potrafi� tylko wo�a� o pieni�dze, a
skutk�w �adnych! Czy ty wiesz, �e on w og�le nie ma przyjaci�? Ja w jego wieku by�em szefem paczki najbardziej
napalonych ch�opak�w z ca�ej dzielnicy! Sp�dzali�my ze sob� ca�e dni kombinuj�c jak tylko si� da, �eby gdzie� co�
zarobi�. Szukali�my ka�dej okazji, �eby tylko wyrwa� si� z tej dziury. M�j �wi�tej pami�ci papa mawia�: "Synu,
jestem z Ciebie dumny, bo widz�, �e chocia� ja nie mog� da� Ci pieni�dzy, to ty na pewno kiedy� b�dziesz je mia�".
Pomaga� mi jak tylko m�g�. a Ron? Nigdy jeszcze nie widzia�em, �eby rozmawia� ze swoimi r�wie�nikami. Nikt si� z
nim nie kontaktuje, nikt go nie odwiedza, nie m�wi�c ju� o tym, �e nie wiem nawet czy on w og�le ... no wiesz ...
dziewczyny i te sprawy. Przecie� ten ch�opak ma ju� prawie 14 lat!
- Pos�uchaj. Mam znajomego, kt�ry kiedy� zajmowa� si� takimi przypadkami u dzieciak�w. Co prawda ju� dawno temu
wycofa� si� z bran�y, ale mo�e kogo� zna, wiesz, trudno rzuci� w choler� sw�j zaw�d nawet na emeryturze,
szczeg�lnie jak kto� to lubi. Postaram si� jak najszybciej czego� dowiedzie�. Chcia�bym Wam pom�c jak tylko b�d�
m�g�.
- Dzi�ki. Wiedzia�em, �e mog� na Ciebie liczy�. Jak co� znajdziesz, daj zna� - nagroda ci� nie ominie. Sam wiesz, �e
dla tego ch�opaka zrobi�bym wszystko, przecie� to m�j pierworodny. Kiedy� obejmie dorobek ca�ego mojego �ycia.
Oczywi�cie je�li wcze�niej te cholerne gry nie wypal� mu m�zgu!
Montescio sta� przy oknie, wpatruj�c si� w swoje imperium. Kr�luj�ce nad miastem budynki z god�ami firmy
"Montescio Inc." by�y jednym z najwi�kszych cud�w architektury i techniki w ca�ym kraju. Ich wielko�� mia�a raczej
znaczenie wymowne - firma praktycznie nie mia�a konkurencji na rynku, nic nie by�o w stanie jej zagrozi� w bran�y
szeroko poj�tej informatyki. Wszystko to Montescio budowa� latami naznaczonymi ci�k� prac� i wyrzeczeniami w
imi� przysz�ej wielko�ci, s�awy i bogactwa. Nieprzeci�tny talent oraz intuicja sprawi�y, �e sta� si� kim� wi�cej ni�
kiedy� m�g�by nawet przypuszcza�. Papa by�by dumny, gdyby teraz spogl�da� na miasto, widz�c morze pomnik�w
geniuszu swego syna - my�la� Montescio.
Odwr�ci� wzrok i zmarszczy� brwi, spogl�daj�c na swego pierworodnego, pociech� i jednocze�nie najwi�ksze
utrapienie jego �ycia. Ch�opak siedzia� wtulony w g��boki, obity purpurow� sk�r� fotel, na kt�rym jego ojciec zwyk�
sadza� wielu swoich wrog�w, by m�c patrze�, jak ze strachu przed nim pr�buj� wbi� si� w t� mi�kko�� tak mocno, by
nie by�o ich wida�. Nawet nie pr�bowa� patrze� w stron� swego ojca, staraj�c si� go udobrucha� swoim skulonym
cia�em i bij�cym od niego smutkiem.
- Synu, wiesz czemu si� tu znalaz�e�. Nadesz�a w ko�cu pora aby� wzi�� si� porz�dnie za swoje �ycie i zacz�� na siebie
pracowa�. M�wi�em ci ju� wielokrotnie, �e je�li nie przestaniesz �y� tymi swoimi grami, nadejdzie w ko�cu moment,
kiedy b�dziesz musia� mocno za to zap�aci�. Nie uczysz si�, nie interesujesz si� moj� prac�, nie wiemy ju� z matk� jak
mamy przem�wi� ci do rozs�dku. - g�os Montescio by� ostry i zdecydowany. Nie patrzy� nawet na swojego syna,
staraj�c si� nie dopuszcza� do siebie my�li, �e b�dzie musia� wymierzy� tak wysok� kar� dziecku, kt�re jest mu
najbli�sze. Podj�� ju� decyzj� i postanowi� si� jej trzyma�.
- Ale� tato ...
- Nawet nie pr�buj mi przerywa�! Za p�no ju� na zmian� mojego postanowienia. Wszelkie pr�by sprzeciwiania si�
mnie nic tu ju� nie dadz�. Postanowi�em odda� ci� w r�ce specjalist�w, kt�rzy na pewno b�d� wiedzieli jak sprawi�,
by� sta� si� z powrotem cz�owiekiem, a nie na�ogowcem, kt�ry nie my�li o niczym innym poza grami. Sko�czy�y si�
dla Ciebie dobre czasy. - Ch�opak podni�s� w zdziwieniu g�ow� - Id� teraz do swojego pokoju i zabierz wszystko to, co
uznasz za najpotrzebniejsze. Za pi�tna�cie minut Stanwick odwiezie ci� do twojej nowej szko�y.
Montescio nawet nie pr�bowa� odwr�ci� g�owy od okna, �eby zobaczy� jak jego syn w milczeniu opuszcza pok�j.
Sprawia� wra�enie spokojnego, cho� tak naprawd� w jego sercu panowa�o tornado uczu�. By� �wiadom, �e mo�e
wyrz�dza swemu dziecku wielk� krzywd�, lecz po d�ugich godzinach namys�u i rozmowach ze swym przyjacielem,
wbi� sobie do g�owy przekonanie, �e to jedyne rozwi�zanie.
Sta� wpatrzony w rozci�gaj�ce si� przed nim miasto, rozpalone tysi�cami �wiate�, szumem tysi�cy p�ywaj�cych w
powietrzu pojazd�w, z gigantycznymi budowlami, gdzie w ci�gu ka�dej sekundy ros�o jego bogactwo i zastanawia� si�,
kiedy przyjdzie mu ponownie ujrze� swego syna.
- To ja. Mam co�, co na pewno ci� zainteresuje. Wydaje mi si�, �e to znakomite rozwi�zanie ...
- M�w ja�niej !
- Skontaktowa�em si� z kim trzeba i znalaz�em ludzi, kt�rzy pomog� Ronowi. �eby� tylko wiedzia� kto nimi kieruje!
To najlepsi specjali�ci z ca�ego kraju. Rz�d ufundowa� im rozleg�e laboratorium, gdzie mogliby walczy� z tym
uzale�nieniem przy u�yciu najnowszych technologii. M�j znajomy m�wi, �e w�a�nie zako�czyli prace nad nowym
rodzajem leczenia przypadk�w na�ogowego grania i dyskretnie zbieraj� zam�wienia.
- Takich naci�gaczy jest setki! Kto mi zagwarantuje, �e oni wylecz� mojego syna?!
- Spokojnie. Jeszcze nie wiesz najlepszego. Tam b�d� na razie leczy� tylko dzieci najbardziej zas�u�onych i
najbogatszych ludzi w kraju. Czy ty wiesz kogo tam b�d� mieli? Dilly, Laswell, Kelly, Van der Graaf, ma�a
Anderson�w, prawie wszystkie dzieciaki Sterna, Dowson ...
- a niech to ... a� tak ...
- To nie wszyscy. B�dzie tam te� c�rka Denisa Hallowaya.
- Co?! Nawet on ma z tym k�opoty? Nawet nie�miertelny Halloway? Co to si� porobi�o na tym pieprzonym �wiecie.
Kiedy� takie rzeczy by�y nie do pomy�lenia. Czekaj czekaj ... Przecie� to �wietna okazja �eby spr�bowa� ich do siebie
zbli�y�. Takie ma��e�stwo ... Gdyby odpowiednio komu� zap�aci�, �eby byli jak najcz�ciej blisko siebie, to kto wie.
�wietnie si� spisa�e�. Jak si� z nimi skontaktowa�?
- Um�wi� ci� z ich cz�owiekiem. Nie pyta�e� jeszcze o cen� ...
- Co mnie to obchodzi?! Dla dziecka wszystko, zw�aszcza dla Rona. Co� nieprawdopodobnego ... a my�la�em ju�, �e
nie ma �adnego wyj�cia.
Ron powoli sun�� ciemnym korytarzem, prowadzony przez czterech wojskowych. Nie zwraca� uwagi na odrapane
�ciany, przesuwaj�ce si� w ponurym milczeniu przed jego oczami, nie ws�uchiwa� si� w basowy stukot id�cych przy
nim ludzi. By� w szoku i w�a�ciwie nic do niego nie dociera�o.
Gdy ojciec wezwa� go do siebie, nawet nie przypuszcza�, �e ta rozmowa mog�aby przybra� tak drastyczny dla niego
obr�t. By� ju� przyzwyczajony do tego, �e od czasu do czasu robiono mu awantury o to, �e zbyt du�o czasu sp�dza
przy komputerem, ale zawsze po kilku dniach wszystko cich�o i dalej patrzono przez palce na jego hobby. Hobby, bo
tak to nazywa�. Co mog�o by� z�ego w tym, �e tak interesowa�y go gry? Nie m�g� tego poj��.
To by� w�a�nie ca�y k�opot z doros�ymi. Oni tylko potrafili wrzeszcze� ca�ymi godzinami o tym, �e wypruwaj� sobie
�y�y, �eby ich dzieci mog�y �y� w dostatku i co ich za to spotyka, i �e kiedy oni byli m�odzi, o wiele bardziej
przyk�adali si� do nauki, a w dzisiejszych czasach ... Nikt nie umia� z nim rozmawia�, ojciec wiecznie gdzie�
wyje�d�a�, a matka zawsze mia�a wi�cej czasu dla swych kole�anek z Klubu Pa� Kt�re Wysz�y Za Bogatych Facet�w
ni� dla swego syna. Wszystko do czego sprowadza�o si� ich zainteresowanie pierworodnym, to wymagania. a Ron po
prostu nie dawa� sobie z tym wszystkim rady.
Powoli przeprowadzono go przez w�skie drzwi i postawiono przed ma�ym lustrem w �cianie. Po chwili rozm�w przez
interkom, cz�� muru bezszelestnie si� odsun�a i ca�a grupa wesz�a do �rodka. z drugiego ko�ca dobrze o�wietlonego
korytarza zbli�a� si� w ich stron� cz�owiek w bia�ym fartuchu, nerwowo obgryzaj�cy paznokcie i mocno wpatrzony w
wysadzan� bia�ymi p�ytkami pod�og�.
- Witaj, Ron - podni�s� wzrok i spojrza� na ch�opca. - Jak ci si� podoba tw�j nowy dom? Tak, wiem, �e niewiele do tej
pory zobaczy�e�, ale nie martw si� - zaraz zabierzemy ci� na ma�� podr� po naszym kr�lestwie. Chod�my.
Ron bezwiednie ruszy� za dziwacznie przygarbionym cz�owiekiem, nie ogl�daj�c si� na swoj� dotychczasow� eskort�.
- Jestem Ksi��e. Tak tu na mnie wszyscy m�wi�, wi�c nie ma co zmienia� przyzwyczaje� - stara� si� nada� swemu
g�osowi przyjemn� barw�, ale i tak Ron m�g� wyczu�, �e rzadko m�wi. - To wszystko, co zobaczysz, jest pod moj�
kontrol�. Ja to stworzy�em i ja tym kieruj�. Na pewno zastanawiasz si�, co tu robisz - nie martw si�, nie grozi ci nic
z�ego. Tw�j tato jest tylko troch� zaniepokojony brakiem post�p�w w nauce i postanowi�, �e taka odmiana dobrze ci
zrobi. Poznasz tu wielu swoich r�wie�nik�w i jestem pewien, �e ci si� u nas spodoba.
Przeszli d�ugim stalowym mostem nad wielk� hal�, wype�nion� po brzegi sprz�tem, po czym przeszli do d�ugiego
korytarza z dziesi�tkami drzwi. Pierwsze by�y otwarte.
- Wejd� �mia�o. Nie kr�puj si�. - Ksi��� nie zwa�aj�c na ch�opca wszed� do �rodka.
Pok�j nie by� zbyt du�y, �agodnie wystrojony, z kilkoma szafkami na boku i ma�ym stolikiem przy drzwiach, lecz
najbardziej przykuwa�y oczy Rona wielkie ekrany rozmieszczone na �cianach dooko�a, kt�re sw� zimn� cisz�
wprowadza�y dziwny nastr�j napi�cia w ca�ym pomieszczeniu. Pod szklanymi ekranami umieszczona by�a prosta
klawiatura i wszystkie inne najpotrzebniejsze urz�dzenia steruj�ce komputerem. Ron widzia� ju� wiele takich maszyn,
ale ta by�a wyj�tkowo wielka i ponura. Zastanawia� si�, jak to jest wpatrywa� si� w taki ekran, gdy z drugiej strony
przemawia do Ciebie wielka twarz wirtualnego cz�owieka.
- To twoja nowa zabawka. �adne, prawda? Niech ci� nie zwiod� te ekrany, wi�kszo�� ma s�u�y� ca�kiem innym celom
ni� my�lisz. Oceana klasy F. Wyposa�ono go w najnowocze�niejsze podzespo�y na rynku, ale co najwa�niejsze, jego
serce to procesor Moon 2, u�ywany jak dot�d tylko w modelach wojskowych. Jego zadaniem jest analizowanie i
tworzenie nowych strategii wojennych, opartych na wszystkich dotychczas wymy�lonych, ale wzbogaconych o
specjalne czynniki ... Ale o tym jutro. Teraz na pewno jeste� zm�czony i chcia�by� zobaczy� sw�j nowy pok�j. Tu
b�dziesz si� tylko uczy�. Chod�my.
Po chwili stan�li przed drzwiami z tabliczk� zawieraj�c� jego imi� i jaki� dziwny numer, po czym Ksi��� wprowadzi�
go do ma�ego pomieszczenia w ciep�ych kolorach, gdzie sta�o tylko du�e ��ko i biurko. We wn�ce przy drzwiach Ron
dostrzeg� tak�e szaf� z ubraniami i kilkoma ksi��kami, a w k�cie obok toalet�.
- Rano kto� po Ciebie przyjdzie i zaprowadzi ci� do g��wnej sali. Tam poznasz swoich nowych koleg�w. a teraz �pij
dobrze - z u�miechem na ustach ksi��� zamkn�� drzwi.
Ron usiad� zrezygnowany na brzegu mi�kkiego ��ka i pogr��y� si� w rozmy�laniach. Po chwili jednak postanowi�, �e
najlepiej b�dzie si� przespa�, a mo�e rano to wszystko oka�e si� lepsze ni� mu si� na pocz�tku wydawa�o.
- Dzie� dobry, panie Motescio. M�wi Andy Brown z instytutu Vopos.
- Witam pana. i c� pan mo�e powiedzie� o Ronie?
- Och, to bardzo mi�y ch�opiec. Jestem pewien, �e da sobie rad�. Wygl�da na do�� nieskomplikowany przypadek, nie
spodziewam si� jakich� nadzwyczajnych z nim problem�w. Prosz� si� o niego nie denerwowa�, jest w bardzo dobrych
r�kach.
- w to nie w�tpi�. w ko�cu za te pieni�dze m�g�bym kupi� t� wasz� firm� pi�� razy i jeszcze by zosta�o. Ale niewa�ne.
Niech�e pan co� powie o tym, co zamierzacie z nim dalej robi�. Wasz cz�owiek wspomina� tylko o jakiej� nowoczesnej
metodzie zniech�cania do gier ...
- Tak. Ot�, w du�ym uog�lnieniu, chodzi o to, �e musimy doprowadzi� do stanu, kiedy cia�o i umys� same stwierdz�,
i� gry nie s� dobre, co z kolei powinno wywo�a� mechanizmy obronne i w efekcie g��boko zakorzenion� niech�� do
gier komputerowych. Jednak staramy si�, aby w toku ca�ego procesu dziecko nauczy�o si� samodzielnego my�lenia i
wsp�pracy z innymi. Dlatego opracowali�my specjaln� gr�, zawieraj�c� elementy szeroko rozumianej strategii,
podstaw marketingu, kierowania lud�mi oraz specjalne mechanizmy maj�ce wyrobi� w dziecku zdolno�� logicznego
my�lenia i szybkiego reagowania na zaistnia�e sytuacje. Wed�ug wszystkich przeprowadzonych przez nas test�w,
metoda ta ma du�o wy�sze wska�niki skuteczno�ci w por�wnaniu z innymi.
- Brzmi to zach�caj�co. Czy mo�e pan ... powiedzie� co� wi�cej o tej nauce w grupach?
- Oczywi�cie. ��czymy dzieci w grupy, kt�re wsp�pracuj� ze sob� w trakcie gry i jednocze�nie konkuruj� ze sob�.
Pa�ski syn b�dzie jednym z przyw�dc�w osobnej grupy i b�dzie j� prowadzi� przez wszystkie etapy gry, konkuruj�c z
innymi grupami, b�d� te� z nimi wsp�dzia�aj�c. w ten spos�b nauczy si� wielu po�ytecznych rzeczy.
- No c�. Zaczynam ju� wierzy�, �e nie wyda�em tych pieni�dzy zbyt pochopnie. Dbajcie o mojego syna, a na pewno
wam si� to op�aci. Prosz� mnie o wszystkim na bie��co informowa�.
- Oczywi�cie, panie Montescio. Do us�yszenia.
Ron nie spa� tej nocy zbyt dobrze. Ten nowy pok�j by� zbyt cichy, co sprawia�o, i� czu� si� tu bardzo obco. w domu
jego pok�j wype�niony by� po brzegi bogato zdobionymi zegarami, warkocz�cymi monitorami, a nad wszystkim unosi�
si� niski d�wi�k dochodz�cy z jego komputera. B�dzie musia� si� przyzwyczai�.
Kr�tko po jego przebudzeniu do pokoju wszed� chudy cz�owiek i kaza� mu przygotowa� si� do wyj�cia. Ron umy� si�
szybko, po czym ruszy� za swoim przewodnikiem w g��b korytarza. Po drodze mijali wiele drzwi, oznaczonych w ten
sam spos�b co jego pok�j, i dopiero teraz Ron u�wiadomi� sobie jak wiele dzieci jest tu opr�cz niego.
Sala, do kt�rej weszli, by�a du�� sto��wk�. Gwar podniesionych g�os�w rozchodzi� si� po ca�ym pomieszczeniu,
sprawiaj�c wra�enie raczej du�ego miasta ni� szko�y. Przy stolikach siedzia�y gdzieniegdzie ma�e grupki, cz�ciej du�e
grupy ch�opc�w, tocz�ce ze sob� g�o�ne k��tnie, w mi�dzyczasie za� spo�ywaj�ce poranny posi�ek. Ron onie�mielony
tym wszystkim powoli podszed� do sto�u z potrawami i na�o�y� sobie ma�� porcj� owsianki, po czym ruszy� w kierunku
wolnego stolika. Przez ca�y czas �niadania pilnie pods�uchiwa� rozm�w, jakie toczy�y si� wok� niego, staraj�c si� co�
zrozumie� z dziwnego slangu jakim pos�ugiwali si� wszyscy zgromadzeni tu ch�opcy. Po sko�czonym posi�ku wolno
ruszy� w kierunku drzwi, nie zwracaj�c niczyjej uwagi, po czym ruszy� za czekaj�cym na niego przewodnikiem.
Kilka chwil p�niej by� ju� w pokoju, kt�ry wczoraj wieczorem ogl�da�. Ksi��� ju� tu na niego czeka�.
- Witaj Ron. Mam nadziej�, �e zd��y�e� si� tu ju� jako� odnale��. Jeste� tu nowy, wi�c musz� wyja�ni� ci du�o rzeczy.
Zaczynajmy wi�c. Pok�j, w kt�rym teraz jeste�my, nied�ugo stanie si� twoim centrum dowodzenia. Komputer, kt�ry tu
widzisz, pod��czony jest do specjalnej sieci, w kt�rej rozgrywa si� specjaln� gr�, opracowan� przez wybitnych
specjalist�w w celu nauczenia takich dzieci jak ty wielu po�ytecznych rzeczy. My�l� �e to ci si� spodoba. - podszed� do
klawiatury i w��czy� widok na najwi�kszym ekranie.
Ron sta� wpatruj�c si� w obrazy, jakie przesuwa�y si� przed jego oczyma. Gra faktycznie by�a bardzo interesuj�ca. To
by�a jedna z tych, jakie lubi� najbardziej, ale dba�o�� o szczeg�y znacznie przewy�sza�a wszystkie tego typu produkcje,
jakie do tej pory widzia�. Opowiada�a ona o ryce- rzach, magach i potworach, wojnach jakie ze sob� prowadzili,
donios�ych wyczynach heros�w, powstawaniu i upadkach pa�stw, ale wszystko to podane by�o tak �wie�o i ciekawie,
�e nie m�g� si� ju� doczeka�, kiedy pozwol� mu zagra�. Mimo wszystko, ta szko�a nie by�a jednak a� tak straszna.
- To co tu widzisz, to jedynie ma�a cz�� tego, co mo�esz prze�y�. Ale zanim zabierzemy si� do gry, musisz
skompletowa� dru�yn�, z kt�r� b�dziesz m�g� stworzy� nowe pa�stwo i poprowadzi� swoje wojska do walki o ca�y
�wiat. Wszystkiego dowiesz si� z tych danych. Zobaczmy wi�c, kogo mo�esz wybra�. - Na ekranie otworzy�o si� okno
z napisem "Bohaterowie do wynaj�cia", a poni�ej pojawi�a si� d�uga lista nazwisk i opis�w w�a�ciwo�ci wszystkich
postaci. Ron szybko usiad� na fotelu przed ekranem i zaciekawiony zacz�� czyta�. Nie zauwa�y�, kiedy Ksi��� wyszed�.
Na podstawie opis�w, jakie towarzyszy�y wszystkim bohaterom, do�� szybko zauwa�y�, �e najwa�niejsz� rzecz� w
grze jest posiadanie du�ej ilo�ci b�yskotliwych strateg�w, kt�rzy mogliby zwerbowa�, wyszkoli� i poprowadzi� jego
armie do zwyci�stwa. Do tego nale�a�oby znale�� dobrego maga, kt�ry m�g�by wspiera� wojsko swymi
umiej�tno�ciami oraz kogo�, kto zna�by zwyczaje panuj�ce w grze na tyle dobrze, i� m�g�by mu s�u�y� swoimi radami.
z obszernego i wyczerpuj�cego opisu gry, nad kt�rym sp�dzi� kilka godzin, wyczyta�, i� jego dru�yna sk�ada� si� mo�e
z najwy�ej 6 cz�onk�w.
D�ugo zastanawia� si� nad wyborem w�a�ciwych os�b, studiuj�c wnikliwie wszystkie opisy i dok�adnie rozwa�aj�c
wszystkie za i przeciw, a� w ko�cu stworzy� sobie list� os�b, kt�re go interesowa�y. Stara� si� wybiera� tych
najbardziej do�wiadczonych w grze, obdarzonych wysokim ilorazem inteligencji i opisuj�cych siebie jako nieugi�tych
heros�w, kt�rzy pragn� do��czy� do przyw�dcy, zdolnego prze�ama� wszelkie przyj�te schematy w walce o
zwyci�stwo. Interesowali go te� pomys�owi ludzie, kt�rzy cho� wiele razy ju� gin�li w trakcie rozgrywek, cz�sto
wykazywali nies�ychanie wa�n� umiej�tno�� b�yskawicznego analizowania sytuacji, wyci�gania w�a�ciwych wniosk�w
i dzia�ania w oparciu o nie. Po kilku kolejnych godzinach czas by� wi�c najwy�szy rozpocz�� werbunek. Czerwony z
podniecenia, Ron nawi�za� kontakt z pierwszym na swej li�cie bohaterem. Na ekranie ukaza�a si� ma�a twarz
jasnow�osego ch�opca o �ywym spojrzeniu i pogodnej twarzy.
- Witaj. Jestem Ben Zdobywca, najwi�kszy heros Corlandii i zab�jca Bia�ego Smoka. a ty kim jeste�? Widz� ci� po raz
pierwszy - jego b��kitne oczy zmru�y�y si� lekko.
- Jestem Ron ... - zastanowi� si� chwil� - ...Nie�miertelny. Chcia�bym prosi� ci� o do��czenie do mojej dru�yny.
- W�a�ciwie to ja ju� mam swoj� dru�yn�, ale zawsze warto si� zainteresowa�. Kogo ju� masz?
- Jak na razie, jeste� pierwszy na mojej li�cie. z nikim innym jeszcze si� nie kontaktowa�em.
- Debiutant? i ty my�lisz, �e kto� si� do Ciebie przy��czy? Cz�owieku, nie masz imienia - znaczy nie masz szans. Czy ty
wiesz, �e przez ostatni miesi�c wybito wszystkich debiutant�w ... - ch�opak nie zd��y� do ko�czy�.
- Przy��czysz si� czy nie? - zdecydowanie rzuci� Ron.
- a co proponujesz?
- Jestem najlepszy, nikt mi nie dor�wna� w "Quest 3000", mam te� tytu� Diuka w "Legend of the Desert", poza tym
znam si� na strategiach jak ma�o kto. Obiecuj�, �e si� nie rozczarujesz.
- No, to ju� co�. Ale wci�� mnie nie przekona�e�. Skontaktuj si� ze mn�, kiedy skompletujesz reszt�, wtedy dam ci
odpowied�.
Okno zamkn�o si� a Ron spojrza� na dalsze pozycje na swej li�cie. Teraz nale�a�oby porozmawia� z kim� mniej
do�wiadczonym, kim�, kto przyjmie propozycj� wsp�pracy bez wahania, bo tylko w ten spos�b zdo�a rozpocz��
pomy�lnie rekrutacj� swojej dru�yny. Wyb�r pad� na m�odego sta�em maga, znanego z kontrowersyjnych i
dziwacznych zachowa�, kt�ry jednak nie zdo�a� udowodni� swej warto�ci w boju, gdy� zgin�� do�� szybko w starciu z
nieprzyjacielskimi jednostkami.
- Tu Mark Tw�rca. Czy ja ci� znam? - niski ch�opiec o smuk�ej twarzy okrytej kruczoczarnymi k�dziorami spojrza�
zaciekawiony na Rona.
- Nie. Nie zd��yli�my si� jeszcze spotka�. Kompletuj� dru�yn� i ...
- Chcesz �ebym do��czy�?? Cz�owieku, spadasz mi z nieba ! Mam ju� do�� bycia statyst�, ju� zaczyna�em traci�
nadziej�, �e ktokolwiek mnie b�dzie zn�w potrzebowa�. Zaraz u Ciebie b�d�. w kt�rym jeste� pokoju? - spyta�
wyra�nie o�ywiony rozm�wca Rona.
- Zaraz sprawdz� - dobieg� do drzwi i po chwili powiedzia� - 54 CA. Czekam.
- Ju� p�dz�.
Ron wsun�� si� g��biej w fotel i szeroko u�miechn�� z zadowolenia. Pierwszy krok ju� za sob�. Teraz liczy� tylko na to,
�e z reszt� jego kandydat�w p�jdzie mu r�wnie szybko. Po chwili rozleg�o si� kr�tkie pukanie, po czym do �rodka
wszed� jego pierwszy znajomy w tej szkole.
- Witaj Ron. Ciesz� si� �e mnie przyj��e�. a gdzie reszta?
- Obawiam si�, �e jeszcze ...
- Nic nie m�w. Jeste� debiutantem? Zreszt�, mniejsza z tym. Wygl�dasz na fajnego cz�owieka - podszed� do ekranu. -
Widz�, �e szybko kompletujesz za�og�? Kogo masz na oku?
Mark do�� szybko wykaza� sw� warto��. Co prawda nie posiada� du�ego do�wiadczenia w swej profesji, jednak dobrze
zna� wi�kszo�� bohater�w, kt�rzy ka�dego dnia �cierali si� ze sob� na arenie gry i m�g� udzieli� kilku cennych
wskaz�wek, kto nadawa�by si� do dru�yny. Do�� szybko z d�ugiej listy Rona odpad�o wi�kszo�� pozycji, dzi�ki czemu
mo�na by�o sprawniej przeprowadzi� akcj� werbowania nowych cz�onk�w.
W efekcie, do grupy obieca�o do��czy� jeszcze dw�ch do�wiadczonych bli�niak�w - rycerze Jon i Leon - oraz jeden z
lepszych genera��w rozbitej niedawno armii Simona Ma�ego - Alan M�ot. Ca�y dzie� zako�czy� si� jeszcze przyj�ciem
do dru�yny Bena Zdobywcy, kt�ry pod wp�ywem namowy Marka, zdecydowa� si� odej�� z dotychczasowej armii. w
ten oto spos�b zako�czy� si� drugi dzie� Rona w szkole.
Po �niadaniu przyszed� do niego Ksi���.
- Wi�c uda�o ci si� ! Masz ju� w�asn� dru�yn� - moje gratulacje. a teraz czas, �eby� pozna� regu�y gry. Zasady s� proste
- podbi� ca�y �wiat w dowolny spos�b. Mo�esz wyeliminowa� wrogie dru�yny lub zawrze� z nimi pakt braterstwa.
Wszystkie chwyty dozwolone. Pami�taj - ty dopiero zaczynasz, nie rzucaj si� na wszystkich dooko�a, bo �atwo narobisz
sobie wrog�w i szybko przegrasz. Cz�� �wiata, w kt�rej umie�cili�my twoje pa�stwo, nale�y do jasnej strony. Uwa�aj
na tych po drugiej stronie, bo walcz� oni inaczej, a ich dzia�ania rz�dz� si� ca�kowicie innymi prawami. a teraz
chod�my do twojego pokoju.
W sali z ekranami czeka�a ju� na niego ca�a dru�yna. Wszyscy siedzieli w g��bokich wygodnych fotelach, rozmawiaj�c
mi�dzy sob� i od czasu do czasu zerkaj�c na wci�� zmieniaj�cy si� ranking najlepszych. Na jego widok wszyscy wstali.
- Witajcie ch�opcy - rzek� Ksi���. - Mam nadziej�, �e pod dow�dztwem Rona uda wam si� dosi�gn�� wysokiej pozycji.
To bardzo m�dry m�ody m�czyzna i z wasz� pomoc� na pewno szybko udowodni sw� warto��. a teraz przyst�pmy do
gry.
M�czyzna podszed� do pulpitu komputera i w�o�y� klucz do ma�ej stacji na jego boku, po czym go przekr�ci�. Ekran
za�wieci� si� na niebiesko, a ca�e o�wietlenie w pokoju zgas�o.
- Za��cie swoje skafandry - rzek�, wskazuj�c na szaf� w g��bi pokoju. Ron ujrza� w �rodku sze�� podobnych do siebie
kostium�w z he�mami, opisanych na ramieniu osobnymi naszywkami. Wyci�gn�� je z szafy i poda� reszcie ch�opc�w.
Po chwili wszyscy mieli na sobie nowe ubrania.
Pierwszym wra�eniem Rona ze �wiata gry, kt�ry ukaza� si� w jego he�mie, by�o wielkie zdziwienie. Jeszcze nigdy nie
widzia� tak doskonale odwzorowanego �wiata. Przypomina� niemal�e realny, z tym, �e nie znajdowa� si� ju� w pokoju,
a w obszernej komnacie �redniowiecznego zamku. Przed nimi, przy suto zastawionym stole siedzieli jego towarzysze.
- Oto jeste�my - us�ysza� g�os Marka.
Poruszy� swoim ramieniem i ze zdziwieniem zobaczy� odwzorowanie ruchu przed swymi oczyma. B�dzie si� musia�
jeszcze wiele nauczy�.
- Nie marnujmy czasu - powiedzia� Alan. Jego dojrza�a twarz przystojnego m�odego m�czyzny oddana by�a nawet w
najmniejszym detalu. - Jeste� tu po raz pierwszy Ron. Powiniene� bez problemu nauczy� si� jak bezpiecznie si�
porusza�. Korzystaj z klawiatury na r�kawach, �eby wy�wietla� najbardziej potrzebne dane. Pami�taj o jednym - je�li
zostaniesz zraniony czy zabity, odczujesz to wszystko prawie tak jak w rzeczywisto�ci. To mo�e mocno bole�, wi�c
staraj si� nie anga�owa� w walk�, p�ki nie opanujesz wszystkich trick�w, jakie tu s� niezb�dne do prze�ycia.
Ron spojrza� na niego zdziwiony. Nikt nie m�wi� mu, �e tu mo�na zgin��.
- Czy kto� z was ju� kiedy� zgin��? - zapyta�.
Zaprzeczyli.
- Ja by�em kilka razy ranny i wierz mi, to nie jest najmilsze uczucie - powiedzia� Ben, najbardziej do�wiadczony sta�em
w ca�ej dru�ynie. - Rozmawia�em z kilkoma, kt�rzy zgin�li. �aden z nich nawet przez chwil� nie pomy�la� o
ponownym powrocie do gry. Zreszt� jak tylko zginiesz, przychodz� po ciebie i wi�cej nikt ci� tu ju� nie zobaczy.
Dlatego najwa�niejsze jest, �eby prze�y�. Ale nie m�wmy ju� o tym. Do roboty.
Wszyscy wstali od sto�u i ruszyli w stron� wyj�cia. Us�ysza� w g�o�nikach s�owa Bena - Id� do stra�nika zamku.
Nauczy ci� wszystkiego, co trzeba. Za kilka godzin powinni�my przes�a� swoje pierwsze meldunki.
Ron powoli ruszy� w stron� drzwi, pr�buj�c jak najszybciej odsun�� od siebie wra�enie przesadnej lekko�ci.
Nast�pne kilka godzin up�yn�o mu na �wiczeniach ze stra�nikiem, tworem sztucznej inteligencji komputera, maj�cym
za zadanie podpowiada� mu w trakcie ca�ej gry i uczy� zachowania w najbardziej typowych sytuacjach. Ron czyni�
szybkie post�py.
W po�udnie dosta� wiadomo�� od Marka, �e wszystko uk�ada si� znakomicie i ko�o wieczora powinni pojawi� si� w
zamku. Wolny czas Ron sp�dzi� wi�c na inspekcji garnizonu, jaki przydzielono mu do obrony zamku, przegl�daniu
ksi�g rachunkowych, spisu inwentarza, czytaniu historii pa�stwa i zapoznawaniu si� z podstawowymi strategiami.
Zaczyna�o mu si� tu podoba�.
P�nym wieczorem do zamku zacz�li �ci�ga� jego towarzysze. Ka�dy z nich przedstawia� swoje raporty na temat
sytuacji w pa�stwie. Wed�ug ich s��w, w garnizonach na terenie obszaru znajduj�cego si� pod panowaniem Rona
znajdowa�o si� 30 tys. ludzi, z czego 10 tys. by�o do natychmiastowego wykorzystania. Mark zwerbowa� kilka
oddzia��w mag�w i potwor�w, a bli�niacy nawi�zali kontakt z najemnikami, kt�rzy byli w stanie zasili� wojsko
kolejnymi 8 tys. Alan odwiedzi� wi�kszo�� kopalni, hut i gildii, kt�re obieca�y mu swoje wsparcie. Bli�niacy uzyskali
posi�ki i potwierdzenie gotowo�ci wsp�pracy od wszystkich rod�w, jakie znajdowa�y si� w ca�ym kraju, a tak�e
obietnic� pomocy od elf�w z Puszczy �wiat�a. Ale najwi�ksz� niespodziank� zgotowa� Ben.
- Mam co�, co powinno nie�le nas ustawi� na pocz�tek. To prawdziwa bomba. Za kilka dni, w Rethon, spotka si�
dw�ch dow�dc�w przeciwnych nam dru�yn, aby om�wi� warunki sojuszu. Gdyby wynaj�� specjalist�w z Gildii
Zab�jc�w i spreparowa� wszystko tak, by wygl�da�o na wypadek, mieliby�my dw�ch konkurent�w z g�owy.
Jednocze�nie mo�na op�aci� prawnik�w, �eby w przypadku ich zgonu znale�li taki zapisek, kt�ry umo�liwi nam
dziedziczenie ich pa�stw bez podejrze�. Je�li nam si� uda, nikt nawet b�dzie nas podejrzewa� o jakiekolwiek dzia�ania,
przeciwnie - wszyscy pomy�l�, i� mieli�my szcz�cie i �e teraz jeste�my na tyle ods�oni�ci, �e mo�na nas �atwo
przej��. Ale przy pomocy elf�w i naszych ludzi mo�emy skutecznie zatrzyma� wszelkie pr�by atak�w, gdy� wrogie
wojska i tak b�d� musia�y przej�� najpierw przez Puszcz� �wiat�a, �eby si� do nas dosta�. w efekcie, mi�dzy naszym
pierwotnym pa�stwem a nowymi krajami pozostanie tylko jeden oponent, Wiliam Rudy, kt�ry nigdy nie by� zbyt
rozgarni�ty. Zastraszymy go i z pewno�ci� przy��czy si� do nas. i co o tym my�licie?
Wszyscy bez waha� przystali na znakomity pomys� Bena, a Ron z rado�ci� pogratulowa� mu �wietnej koncepcji, a
sobie w duchu dobrego wyboru. Wszystko zaczyna�o si� toczy� po jego my�li.
Wy��czy� si� z gry, zdj�� he�m i wysun�� ze �ciany jedno z ukrytych ��ek, by odpocz��. Dzie� obfitowa� we wra�enia,
ale na pewno mo�na by�o zaliczy� go do udanych.
Nowatorska metoda grupy naukowc�w z Vopos zaczyna odnosi� sukcesy. Ta zwi�zana z rz�dem organizacja w swej
terapii wykorzystuje �wie�o opracowane technologie wp�ywania na pod�wiadomo�� pacjent�w. Sztab znakomitych
lekarzy, psycholog�w i technik�w robi wszystko, aby zwalczy� w powierzonych im dzieciach na��g stanowi�cy plag�
naszego wieku - gry komputerowe. Jak nam powiedzia� Andy Brown : "Specjalnie stworzona gra ma na celu nie tylko
oduczy� naszych ma�ych pacjent�w od tego typu zabaw, ale r�wnie� pom�c im w kszta�towaniu w�asnej osobowo�ci,
wyrabiaj�c silne poczucie cz�owiecze�stwa i ucz�c ich wielu po�ytecznych w doros�ym �yciu rzeczy". Obecne efekty
tej terapii s� zadziwiaj�ce, zwa�ywszy na fakt, i� wydawa� by si� mog�o, i� walka z ogniem przy u�yciu ... ognia
dawno ju� z mody wysz�a. Do�wiadczalna grupa, z�o�ona z wybranych metod� losow� dzieci z najubo�szych rodzin,
sprawuje si� bardzo dobrze, a wyczuwalne zaanga�owanie w losy tych ma�ych nieszcz�liwych malc�w pozwala
s�dzi�, i� organizacja b�dzie si� stara�a ze wszystkich si� pomaga� tym, kt�rych rodziny nie sta� na kosztowne zabiegi
tradycyjnych psychoanaliz. Za t� wysoce charytatywn� dzia�alno�� fundacja Vopos nagrodzona zosta�a specjalnym
odznaczeniem ufundowanym przez firm� pana Hallowaya. Nasz� gazet� dosz�y r�wnie� s�uchy, i� ch��
zasponsorowania dzia�alno�ci organizacji zg�osi�y takie nazwiska jak Dilly, Laswell, Van der Graaf, Anderson,
Montescio czy Capoul�.
Ca�a operacja przej�cia pa�stw konkurent�w zaplanowana zosta�a bardzo szczeg�owo, a Ron nie szcz�dzi� nak�ad�w,
by tylko dodatnio wp�yn�� na jej powodzenie. Mocne zaanga�owanie ze strony ca�ej dru�yny i fantastyczna atmosfera
wsp�pracy sprawi�y, i� istnia�y wszelkie przes�anki na powodzenie akcji.
I wtedy, w najmniej spodziewanym momencie, nadesz�a wiadomo��, i� do granic pa�stwa zbli�a si� wroga armia,
prowadzona przez Tyrone'a. Sytuacja zacz�a si� komplikowa�.
- Wed�ug komputera, Tyrone jest w czwartej dziesi�tce. - Ron zasiad� na swym wirtualnym tronie i rozpocz��
codzienn� dyskusj�, podczas kt�rej zapada�y najwa�niejsze postanowienia dotycz�ce jego pa�stwa.
- Ha! Nie zdajesz sobie sprawy z jego si�y. Jego g��wnym zaj�ciem jest eliminowanie s�abeuszy i debiutant�w takich
jak my. Nie jest zbyt bystry, ale g�ruje nad nami wielko�ci� do�wiadczonego wojska. Ma na swoich us�ugach tysi�ce
opancerzonych rycerzy, ci�kozbrojn� piechot�, czasem u�ywa te� kusznik�w i kawalerii, ale najbardziej lubi rzuci�
swoich ludzi ca�� mas� na przeciwnika. Nie dba o to, ilu zginie, bo wie, �e w starciu z mniejszymi armiami i tak
doprowadzi do zwyci�stwa, a zaraz p�niej przejmie jego pa�stwo i wzmocni swoje armie. To diabelnie prosta
strategia. - Ben jak zwykle wiedzia� niemal wszystko o przeciwniku. Do�wiadczenie w grze tego wiecznie strapionego
ch�opca by�o bardzo pomocne.
- To na pewno sprawka Ksi�cia. Tylko on m�g� pods�ucha� nasze plany i doprowadzi� do takiego zamieszania -
zauwa�y� Alan. - Zreszt�, to nie pierwszy przypadek, kiedy ten facet miesza si� do naszych plan�w.
- Ksi��� ... przecie� on by� taki mi�y - zauwa�y� Ron.
- Nie daj si� zwie�� pozorom. Nie pami�tasz, dlaczego tu jeste�my? On b�dzie wszelkimi sposobami krzy�owa� nam
plany, byleby tylko doprowadzi� nas do �mierci. Wtedy b�dzie ju� koniec. Nigdy wi�cej nawet przez my�l ci nie
przejdzie, �eby w co� zagra�. �e te� musia� nas zaatakowa� w�a�nie Tyrone ... - zamy�li� si� Ben, spogl�daj�c przez
okno na �wiczenia garnizonu, prowadzone przez naj�tych specjalist�w.
Wiele razy Ron niemal ca�kiem ju� zapomina�, �e znajdowa� si� tu nie dla w�asnej satysfakcji, ale po to, by nauczono
go "doros�o�ci" i "wielu po�ytecznych rzeczy", tak jak to zwyk� okre�la� Ksi��� na wieczornych rozmowach. Jak
na razie, dano mu ca�kowicie woln� r�k�, w�a�ciwie, to nawet czu� si� tu lepiej ni� w domu - nie musia� si� ba�, �e do
pokoju wejdzie ojciec i go skrzyczy, �e znowu gra, nie musia� te� chowa� si� przed s�u�b�, kt�ra co prawda rzadko
informowa�a Pana Domu o tym co jego syn robi�, ale mimo wszystko nie nale�a�o nigdy nadmiernie ryzykowa�. Na
wspomnienie o ojcu zebra�o mu si� na weso�o��, ciekawe jak by zareagowa�, gdyby tylko wiedzia�, ile godzin dziennie
sp�dza przed komputerem, na pewno wycofa�by go z tej szko�y najpr�dzej jak by m�g�.
- No c�. Trzeba mimo wszystko spr�bowa� co� z tym zrobi�. Alan, Mark, opracujcie raport z uwzgl�dnieniem
wszystkich si�, jakimi dysponujemy, i spr�bujcie si� dowiedzie� jak najwi�cej o tym, czym dysponuje nasz przeciwnik.
Trzeba to zrobi� jak najszybciej, wi�c do dzie�a. - na my�l o tym, �e przez najbli�sze kilkana�cie godzin nie b�dzie
musia� wychodzi� z gry, Ron bardzo si� ucieszy�.
Sytuacja wygl�da�a bardzo powa�nie. Tyrone ci�gle zbli�a� si� do granic pa�stwa Rona, a nap�ywaj�ce ci�gle od reszty
dru�yny raporty m�wi�y o 60 tys. ci�kiej piechoty i rycerzy oraz 10 tys. oddzia��w opancerzonej kawalerii i
kusznik�w. Przeciw niemu mo�na by�o zmobilizowa� wiele skromniejsze si�y.
Jedno, co go cieszy�o, to fakt, i� jego przeciwnik w og�le nie korzysta� z obdarzonych zdolno�ciami magicznymi ludzi.
Ben szybko mu wyja�ni�, i� Tyrone uwa�a� mag�w za s�abeuszy i tak naprawd� nigdy nie potrafi� w �aden sensowny
spos�b wykorzysta� ich na polu walki. Dla Rona by�o to dziwne, gdy� s�dzi� �e niekt�re czary bojowe mog�y powa�nie
wp�yn�� na losy bitwy, cho� faktycznie magowie do�� szybko s�abli i musieli d�ugo odpoczywa�, by zregenerowa�
si�y.
Czasem zastanawia� si�, jak ciekawy by�by �wiat, gdyby wygl�da� dok�adnie tak, jak ten w wirtualnej rzeczywisto�ci.
Wszystkie te wyzwania jakie mu oferowa�, by�y niesko�czenie bardziej ciekawe ni� lekcje z matematyki finansowej,
jakie musia� codziennie odbywa� na specjalne �yczenie ojca. Tutaj czu� si� potrzebny, doceniony i lubiany, a co
najwa�niejsze, odkry� w sobie du�e zdolno�ci przyw�dcze, co jego nowi przyjaciele do�� szybko i zdecydowanie
potwierdzili. Lubi� ich. Ci ch�opcy byli tak podobni do niego ... Je�li tylko kiedykolwiek b�dzie musia� st�d wyj��, a
mia� nadziej�, �e to nigdy si� nie stanie, postara si� jak najszybciej ze wszystkimi skontaktowa� i nak�oni� tat�, by
uczyli si� razem. To by dopiero by�a gratka!
Wszyscy, kt�rych dobra� do swojej dru�yny, �yli graniem tak, jak on. Bli�niacy, Mark i Alan w�a�ciwie mogli nie
wychodzi� tak jak Ron z gry wcale, cz�sto sp�niali si� na spotkania z Ksi�ciem, ignorowali wezwania na posi�ki,
sypiali bardzo kr�tko - ca�e ich �ycie by�o we wn�trzu komputera. Tylko Ben co jaki� czas szed� co� zje��, ale zawsze
mocno t�umaczy� si�, �e musi dba� o swoje musku�y.
- Ron, dosz�a do nas wiadomo��, �e dzisiaj wieczorem odb�dzie si� spotkanie wszystkich dru�yn na specjalnym
przyj�ciu zorganizowanym przez Ksi�cia, podobno ma wr�czy� najlepszym nagrody - zakomunikowa� jeden z
bli�niak�w. Dopiero po chwili Ron u�wiadomi� sobie, �e to Jon, trudno mu by�o ich rozpozna� nawet po tygodniu, jaki
ju� ze sob� sp�dzili.
- Gdzie to si� odb�dzie?
- Na sto��wce. Na pewno do tego czasu zawiadomi� wszystkich ... - u�miechn�� si� Jon.
- Co to za pa�stwo ... Ach. Dobrze. - Zd��y� ju� zapomnie�, �e poza jego pokojem i pomieszczeniem z gr� s� tu jeszcze
jakie� sale. To b�dzie chyba pierwsze spotkanie na �ywo z innymi dru�ynami, oczywi�cie opr�cz tych kr�tkich przy
posi�kach. Gra by�a tak rzeczywista, �e cz�sto traci� poczucie rzeczywisto�ci i nieraz s�dzi�, i� jego przeciwnicy byli
wirtualnymi tworami, tak jak stra�nik i jednocze�nie przewodnik jego zamku.
Wiecz�r nadszed� niespodziewanie szybko. Nie uda�o si� ustali� niczego nowego na temat nieprzyjacielskich wojsk i
Ron pozwoli� sobie na chwil� wytchnienia, Tyrone te� b�dzie przecie� musia� stawi� si� na przyj�ciu. Zdj�� he�m,
kt�rego cz�sto ju� nawet nie zauwa�a�, po czym spojrza� na siedz�cych obok niego przyjaci�. Ekran wiernie oddawa�
obraz, jaki rejestrowa�y g��wne kamery, ukryte w najwa�niejszych punktach jego pa�stwa. Podobno w czasie gry do
pokoju cz�sto wchodzili ludzie, obserwuj�c na tych ekranach rozgrywaj�ce si� wydarzenia i dok�adnie notuj�c
zachowania jego dru�yny i jego samego. Ron nigdy nikogo nie zauwa�y� ani nic nie wyczu�, ale Ben kilka razy m�wi�,
i� natkn�� si� na jakich� nieznajomych.
Wszed� na chwil� do swojego pokoju, by si� od�wie�y�, po czym ruszy� g��wnym korytarzem w stron� sto��wki.
Gwar z rozleg�ej sali s�ycha� by�o z daleka. Gdy wszed� do �rodka, niemal nie pozna� tego pomieszczenia. Szare i
bezbarwne �ciany zmieni�y sw�j kolor na ciemne, wodne pejza�e, roz�wietlane gdzieniegdzie silnymi ��tymi
�wiat�ami w kszta�cie syren czy ryb. Na samym �rodku sali sta�o szerokie, okr�g�e podium, a zaraz za nim powieszono
wielk� tablic�, zapisan� kolumnami cyfr i znak�w.
Ron nawet nie przypuszcza�, �e wszystkich dzieci jest tu a� tyle. Rozgl�da� si� dooko�a przypatruj�c si� dyskutuj�cym
ze sob� twarzom, staraj�c si� oszuka� kogo� znajomego. Dotychczasowy czas rozplanowano w ten spos�b, �e
w�a�ciwie nie by�o okazji, �eby kogo� bli�ej pozna�, opr�cz oczywi�cie cz�onk�w jego dru�yny.
Ze zdziwieniem spostrzeg� i� w�r�d wszystkich zebranych tu dzieci by�y r�wnie� dziewczyny. Do tej pory na sto��wce
nigdy �adnej nie widzia� i nawet zwr�ci�o to kiedy� jego uwag�, ale nie rozstrz�sa� tego zbyt d�ugo. Doszed� do
wniosku, i� one nie potrafi� sp�dza� czasu na graniu, chocia� tak naprawd� nie potrafi� powiedzie�, na czym mo�na
by�o, poza t� jedyn� rozrywk� sp�dza� czas. Oczywi�cie, je�li nie by�o si� doros�ym.
- Ron?? To ty?? - stoj�cy obok wysoki ch�opak zmarszczy� brwi. Ron nie przypomina� sobie jego twarzy. - Jestem
Matthew. Pami�tasz mnie? By�em kiedy� u was w domu. Jestem twoim kuzynem. Co ty tu robisz? Nie wiedzia�em, �e i
ciebie tu przys�ali.
- Witaj Matthew. Tak, teraz ju� ci� pami�tam.
- Co u ciebie? Tw�j ojciec te� nie m�g� pewnie znie��, �e ci�gle siedzisz przy komputerze. Wiem, mam taki sam
problem ze swoimi starymi. Odsun�li si� troch� na bok, by m�c spokojnie porozmawia�. Dawno ci� nie widzia�em. Jak
d�ugo tu jeste�? Ja ju� prawie p�tora miesi�ca.
- Tydzie�. Jak ci idzie w grze? Jeszcze si� chyba nie spotkali�my. Masz swoj� dru�yn� czy ... - Ron zaciekawi� si�
dokonaniami swojego krewnego.
- Taaa. Na razie idzie mi �rednio. Nie masz poj�cia, jak trudno jest �y� mi�dzy dwoma w�adcami z trzeciej dziesi�tki ...
Ale nied�ugo powinienem zawrze� sojusz z wa�n� osobisto�ci�. a ty? - Matthew by� od niego sporo wy�szy i starszy,
ale w jego oczach tli� si� ten sam b�ysk fascynacji gr�, jaki Ron widzia� u wielu innych tutaj.
- Dopiero zaczynam, a ju� mam k�opoty. Tyrone chce mnie za�atwi� ... - zwierzy� si� ch�opiec.
- Tyrone? To osio�, ale silny. Faktycznie, jak na debiut, to nie za mi�o zaczynasz. Ale to nic. Jak sobie z nim poradzisz,
to b�dzie ju� co�. Ja bardziej ba�bym si� wojsk ciemnej strony. Nie masz poj�cia, co te dziewczyny potrafi�
wykombinowa�.
- Dziewczyny? Ciemna strona to dziewczyny?
- Nie wiedzia�e�?? Gdzie ty �yjesz cz�owieku ! Nie ma ich tu zbyt du�o, ale s� niez�e. A� cztery s� w pierwszej
dziesi�tce, ale najlepsza z nich jest Judy. Wczoraj zabi�a w pojedynku Artura Or�a i przej�a po nim osiem kr�lestw !
Jest niesamowita, zreszt� nied�ugo o niej us�yszysz, bo Ksi��e ma j� dzisiaj nagrodzi�. M�wi� ci, taka dziewczyna to
co� strasznego. - Matthew zasypywa� go tornadem s��w, dziwacznie gestykuluj�c r�koma i odgarniaj�c co chwil�
spadaj�ce mu na czo�o w�osy.
- Matthew ... Jak to jest kiedy si� tu ginie?? - Ron postanowi� wykorzysta� wiadomo�ci kuzyna.
- Nie chc� nawet o tym s�ysze� - Matthew dziwnie ucich�. - By�em ju� dwa razy ranny i wierz mi, to nic przyjemnego.
Lekkie skaleczenie boli tak jakby� z�ama� nog�. Masz du�o szcz�cia, �e nic takiego ci si� jeszcze nie przydarzy�o. Ale
nic straconego - je�li nie Tyrone, to Ksi��� na pewno postara si�, by co� ci si� sta�o. w mojej dru�ynie by� na pocz�tku
jeden mag, kt�ry zgin�� za�atwiony przez Gildi� Zab�jc�w, stare porachunki, jeszcze z innej armii. Wynie�li go na
noszach, a Ksi��� powiedzia�, �e on ju� sko�czy�. Rozmawia�em z nim o tym ... Podobno nic z�ego si� nie dzieje, ale
jeste� nie do �ycia, a p�niej przestajesz ju� nawet my�le� o jakimkolwiek graniu. Pokopane to wszystko, jak cholera !
Najd�u�ej dot�d �y� Steve Wielki, prawie 4 miesi�ce, ale opowiadali mi, �e Ksi��� w ko�cu zes�a� zaraz� na jego
ziemie i Steve "umiera�" prawie przez p� godziny ... Wierz mi, ten go�� w ko�cu dopadnie ka�dego. Ale mniejsza z
tym. Dawno ju� nic nie jad�em. Wi�c kiedy podpiszemy sojusz??
Oddalili si� w stron� sto��w wype�nionych po brzegi jedzeniem. Matthew d�ugo opowiada� mu ciekawe historie na
temat gry i wida� by�o, �e du�o zd��y� si� nauczy�.
W mi�dzyczasie do��czyli do nich cz�onkowie ich dru�yn i wszyscy zaj�li wreszcie d�ugi st� w rogu sali, pertraktuj�c
sojusz i za�miewaj�c si� do b�lu z opowie�ci o toczonych wojnach.
Ron zyska� w Matthew silnego sojusznika i cieszy� si� tym bardziej, gdy Ben doni�s� mu, �e uda�o si� doprowadzi� do
sukcesu ich plan pozbycia si� dw�ch przeciwnik�w. Teraz, gdy jego ziemie powi�kszy�y si� prawie trzykrotnie, mia�
ju� wiele wi�cej szans na pozbycie si� Tyrone'a.
Silne �wiat�o skierowane na podest zmusi�o wszystkich do zwr�cenia oczu w tamt� stron�. Na scen� wszed� Ksi���.
- Witajcie moi mili. Ciesz� si�, �e zdecydowali�cie si� tutaj dzisiaj przyj��. Jak wszyscy wiecie, za chwil� zostan�
rozdane nagrody dla najlepszych w naszej cudownej niesamowitej fantastycznej Grze !! Za mn� znajduj� si� wyniki. i
kog� to mamy na pierwszym miejscu?? Zapraszamy do nas J u d y !! - mimo, i� Ron zd��y� ju� dobrze pozna�
Ksi�cia, albo przynajmniej tak mu si� wydawa�o, ze zdziwieniem odkry�, i� ten wiecznie podenerwowany cz�owiek tak
mocno potrafi zainteresowa� zgromadzone tu dzieci.
Na scen� wesz�a niska dziewczyna o d�ugich ciemnych w�osach i mi�ym u�miechu. z gracj� podesz�a do Ksi�cia i
odebra�a z jego r�k ma�� statuetk�. Po sali poni�s� si� deszcz braw.
Ron ze zdziwieniem patrzy� na stoj�c� na podium dziewczyn�. Co� z�apa�o go za gard�o, gdy patrzy� na sp�ywaj�ce na
jej twarz kr�cone kruczoczarne w�osy. Ich blask miesza� si� z weso�ymi b�yskami w jej oczach, niepokoj�cym
spojrzeniem zagadki i dziwnym strachem przed lud�mi, kt�ry Ron zdawa� si� odnajdywa� w tych b��kitnych
diamentach. Ledwo panowa� nad sob�. Wiedzia�, �e musi z ni� cho� porozmawia�.
Wszystko dooko�a ta�czy�o w denerwuj�cych barwach, gdy z wolna wsta� i zacz�� przeciska� si� w stron� podium,
gdzie ostatnio widzia� dziewczyn�. Nerwowo stawa� na palcach, by odnale�� j� w�r�d t�umu. Po chwili odnalaz�
bohaterk� dzisiejszego wieczoru.
Sta�a do niego ty�em, wpatruj�c si� w samotno�ci w jedn� z grupek �ywo dyskutuj�cych ze sob� dzieci.
Po�o�y� bezwiednie r�k� na jej ramieniu i lekko j� odwr�ci�.
M�g�by uton�� w jej oczach.
- Przepraszam ... - nie bardzo wiedzia�, co ma teraz powiedzie�. - Chcia�em tylko ... pogratulowa� ci nagrody.
U�miechn�a si� lekko.
- Dzi�kuj�. - powiedzia�a delikatnie i cicho.
- Jak ci si� to uda�o? - Ron nigdy jeszcze w ten spos�b nie rozmawia� z �adn� dziewczyn�, ba, bardzo rzadko zdarza�o
mu si� w og�le z nimi rozmawia�, ale pod�wiadomie czu�, �e rozmowa idzie w dobrym kierunku.
- Po prostu ... Nie wiem, co mam powiedzie�. Mam dobr� dru�yn�, to wszystko. - lekko rozchyli�a usta. - A ty? Jeste�
...
- Jestem Ron. W�a�ciwie to gram dopiero od tygodnia, wi�c nie mieli�my jeszcze okazji si� pozna�.
- Mi�o ci� pozna�.
- Mo�e ... Mo�e porozmawiamy w jakim� spokojniejszym miejscu?? - zaproponowa�.
- Ch�tnie. Mo�e ... p�jdziemy do twojej sali gry?? - u�miechn�a si� nie�mia�o.
Ron chwyci� j� za r�k� i po chwili szli ju� korytarzem w stron� jego centrum dowodzenia.
Judy by�a od niego troch� ni�sza, ale tak naprawd�, to on czu� si� przy niej ma�y. Wygl�da�a na troch� m�odsz� od
niego, chocia� jej oczy zdradza�y ciekaw� nut� dojrza�o�ci. Wszystko toczy�o si� bardzo szybko, a Rona wr�cz
onie�miela�a ta nowo odkryta naturalno��, z jak� zachowywa� si� w jej towarzystwie.
- a ty - d�ugo tu jeste�?? Nie przypuszcza�em, �e dziewczyny te� ...
- To wszystko przez mojego brata. On uwielbia gra�, ale zawsze denerwowali go wirtualni przeciwnicy. M�wi�, �e
zachowuj� si� nienaturalnie ... i dlatego prosi�, �ebym gra�a z nim lub przeciwko niemu. Tak ju� zosta�o. -
odpowiedzia�a, spogl�daj�c mu od czasu do czasu w oczy.
Otworzy� przed ni� drzwi.
- Wi�c nie lubisz gra�? To jakim cudem ... - zdziwi� si�.
- Och, nie ... Bardzo lubi�. Tylko, �e to on mnie tego wszystkiego nauczy� i ci�gle prosi�, �eby�my grali razem ... Nie
mia�am �adnych innych zaj�� poza graniem.
W pokoju nie by�o nikogo. Przyciemnione �wiat�o pulsowa�o nad sufitem, sk�po o�wietlaj�c pomieszczenie.
- Nigdy nie spotka�em nikogo takiego jak ty ... To znaczy, w og�le nigdy nie pozna�em �adnej takiej dziewczyny. -
powiedzia� nie�mia�o.
- Jakiej?
- Interesujesz si� gr� i ... w og�le.
Spojrza� jej prosto w oczy i zbli�y� twarz ku jej ustom. Nie protestowa�a. Pierwszy poca�unek w jego �yciu chcia�by na
zawsze zachowa� dla siebie ...
Rzecznik prasowy firmy Montescio zdementowa� dzisiaj wszystkie pog�oski o rzekomym udziale tej�e firmy w
umy�lnym podpaleniu, jakie mia�o ostatnio miejsce na terenie fabryki nale��cej do jej odwiecznego konkurenta -
Capoul� Inc. Przypomnijmy, i� w nocy z 3 na 4 grudnia, na skutek wybuchu g��wnej stacji kontroli instalacji
elektrycznej, wywo�anego profesjonalnie skonstruowan� bomb�, dosz�o do zapalenia si� g��wnych hal produkcyjnych,
gdzie trzymano m.in. �atwopalne materia�y s�u��ce do wyrobu mieszanek paliwowych. w efekcie po�aru, ca�a fabryka
zosta�a doszcz�tnie zniszczona, a spowodowane straty wynios�y niemal 4 mld. dolar�w. Jak ustali� G��wny Urz�d
�ledczy, zajmuj�cy si� t� spraw�, dzi�ki zeznaniom �wiadka, kt�ry bra� udzia� w ca�ej akcji, dok�adnie zaplanowany
zamach, op�acany by� z konta ma�ej firmy budowlanej wchodz�cej w sk�ad Montescio Co.
Sam szef podejrzanej o ten czyn instytucji, pan Montescio, na konferencji zwo�anej w kilka godzin po pojawieniu si�
pog�osek o jego udziale w ca�ej sprawie, o�wiadczy�, i� nie mia� poj�cia o zamierzonym sabota�u. Ten akt terroryzmu,
jak sam nazwa� ca�e zaj�cie, b�dzie z ca�� surowo�ci� i zdecydowaniem pot�piony, a wobec w�adz firmy, kt�ra
doprowadzi�a do tej sytuacji, wyci�gni�te zostan� powa�ne konsekwencje, nawet z mo�liwo�ci� rozwi�zania
dotychczasowej wsp�pracy.
Jednak w kuluarach ca�ej tej sprawy m�wi si�, i� mia�a to by� odpowied� na rzekome zniszczenie przez firm� Capoul�
Inc. jednej z rafinerii naftowych, b�d�cych dot�d w�asno�ci� pana Montescio, kt�re to wydarzenie mia�o miejsce
niespe�na trzy miesi�ce temu. w toku podj�tego wtedy �ledztwa, nie wykazano jednak winy firmy pana Capoul� z
powodu braku dowod�w.
Nie jest to oczywi�cie pierwszy przypadek tak ostrej i zaciek�ej konkurencji obu miliarder�w, kt�ra sw�j pocz�tek
mia�a ju� pi�� lat temu, kiedy to Capoul� mianowany zosta� G��wnym Specjalist� ds. Zwalczania Nieuczciwej
Konkurencji, wygrywaj�c niespodziewanie w ostatnim etapie wybor�w z panem Montescio.
Burmistrz Halloway mocno pot�pi� obydwie firmy, a ich dzia�ania okre�li� jako mocno szkodliwe dla ca�ej
spo�eczno�ci.
- Zaraz zaczn� si� o nas niepokoi� - Judy obj�a go mocno od ty�u, delikatnie ca�uj�c jego szyj�.
- Obiecaj, �e jeszcze si� spotkamy.
- Postaram si� przyj�� tutaj, jak tylko b�d� mog�a. Nie widzia�am co prawda �adnych stra�nik�w na naszym poziomie,
ale ... Ksi��� kontroluje wszystko.
Powoli podnie�li si� z ciep�ej pod�ogi, obejmuj�c si� na po�egnanie.
Chwil� p�niej szli ju� korytarzem w stron� sto��wki, zachowuj�c si�, jakby nic si� nie wydarzy�o.
Drzwi otworzy�y si� z hukiem i ze �rodka wyszed�, nerwowo rozgl�daj�c si�, wysoki, barczysty ch�opak o
zmarszczonych brwiach i krzywym u�miechu.
- Gdzie by�a�. Wsz�dzie ci� szuka�em. Czy wiesz .... Ja ci� znam. To ty jeste� Ron - spojrza� w jego stron�. Ron nie
m�g� sobie przypomnie�, gdzie si� spotkali.
- Ron - to jest Tyrone, m�j brat ...
- Jeste� martwy ch�opczyku, jeste� ju� martwy ... - Tyrone spojrza� z nienawi�ci� w jego oczy i poci�gn�� Judy w
przeciwn� stron� korytarza.
Ron spojrza� w stron� oddalaj�cego si� rodze�stwa. Chyba lepiej nie m�g� trafi�. �e te� jej bratem musia� by� akurat
ten ba�wan.
Zza drzwi ukaza�a si� sylwetka Bena.
- i co? Jak si� uda� podryw ?? - s�odko zamruga� oczami w jego stron�.
Ron, mimo woli, u�miechn�� si� wzdychaj�c.
- Nie martw si�. Aha, ten tw�j kuzyn ci� szuka�, wygl�da�o to na co� powa�nego.
Ben oddali� si� w stron� swojego pokoju, a Ron wszed� z powrotem do sto��wki, rozgl�daj�c si� za swym
krewniakiem. Po chwili odnalaz� go w drugim ko�cu sali i ruszy� w jego kierunku.
Towarzystwo zaczyna�o si� ju� przerzedza�. Gdzieniegdzie siedzia�y jeszcze grupy ch�opc�w, ob�eraj�cych si�
chipsami i popijaj�cych col�, g�o�no rozprawiaj�c o czo��wce najlepszych.
- Szuka�e� mnie Matthew? - Ron rzuci� w stron� siedz�cego ty�em kuzyna.
Matthew zerwa� si� z krzes�a, odrzucaj�c go pod �cian� i odsun�� Rona w bok.
- Czy� to oszala� Ron !?? Wi