5223

Szczegóły
Tytuł 5223
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5223 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5223 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5223 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

A.Mason Ludzie bez zmartwie� (Fragmenty z samego �ycia wzi�te) ROZDZIA� 1 - OSTATNI. "Cicer cum caule" Rzecz si� dzieje w bardzo, bardzo dalekiej przysz�o�ci. Ludzie nie maj� zbyt wielu zmartwie�, znaleziono lekarstwa na wszystkie choroby, zasiedlono ca�y Uk�ad S�oneczny, poprawi�a si� sytuacja ekologiczna Ziemi. W ko�cu nawi�zano kontakt z innymi cywilizacjami. Ziemia, Zjednoczone Emiraty Europejskie, Warszawa, ul. �w. Wa��sy, g��wny budynek OCZ (Organizacja Cywilizacji Zjednoczonych), gabinet konferencyjny: - Nie rozumiem jak Ziemianie mogli dopu�ci� do takich zak��ce� w przekazie informacji z Ziemi do Aldebarana! - krzycza� ambasador Aldebarana na Ziemi. - Czy Aldebara�czycy nie mog� si� nauczy�, �e skoro oni s� g�usi, to wcale nie oznacza, �e i Ziemianie s� niedos�ysz�cy. - mrukn�� pod nosem ambasador Adam Madam dyrektor generalny OCZ. - To, �e jeste�my g�usi, nie oznacza wcale, �e jeste�my �lepi panie ambasadorze. Nasz nar�d potrafi bardzo dobrze czyta� z ust i zrozumia�em, co pan powiedzia�. Wracaj�c do sedna sprawy, jak macie zamiar wyja�ni� te zak�ucenia? - M�wi si� "zak��cenia". - poprawi� dyr. Madam. - Przepraszam, mam jeszcze ma�e problemy z waszym j�zykiem. Jak wyja�nicie te z a k � � c e n i a? - Ostatnio pomi�dzy naszymi uk�adami przelatywa� r�j meteoryt�w, gdzie� tam w kosmosie zosta� zerwany drut tele- wideofoniczny. Nasi technicy natychmiast si� tym zaj�li. - Tak, ale m�j nar�d nie m�g� ogl�dn�� do ko�ca wybor�w Miss Mi�dzygalaktyki. - Chyba rozumiecie, �e sprawdzenie takiej ilo�ci drutu, musi zaj�� troch� czasu. - Rozumiemy, ale ��damy, aby si� to wi�cej nie powt�rzy�o. - I nie powt�rzy. Ju� o to zadbali�my. Mo�e po kieliszku na zgod�? - Wasza czysta jest bez konkurencji. Oczywi�cie, �e si� napij�. - u�miechn�� si� Aldebara�czyk. Dyr. Adam Madam odwr�ci� si� plecami do go�cia i zacz�� rozlewa� do kieliszk�w. Nie odwracaj�c si� zapyta�: - Z lodem? - Tak, dwie kostki - odpowiedzia� czytaj�c z ust ambasador Aldebarana: A�ma Ataj. Po paru g��bszych, nastroje obu pan�w znacznie si� poprawi�y. - A�ma, mo�e wybierzemy si� na ma�� przeja�d�k�? - zaproponowa� Ziemianin. - Mo�emy, mam jeszcze troch� wolnego czasu. Dok�d pojedziemy? - Do "Baru u Farmazona", tutaj opr�nili�my ju� wszystkie butelki. Przed budynkiem czeka� na nich s�u�bowy pojazd. Srebrna karoseria po�yskiwa�a w s�o�cu. Z�ote klamki przy drzwiach sprawia�y, �e pojazd wygl�da� komfortowo. Niestety, ju� w pi�� minut po wyruszeniu w kierunku baru odleg�ego o oko�o 10 kilometr�w silnik atomowy odm�wi� pos�usze�stwa. - No i co teraz zrobimy? - zapyta� A�ma. - Wygl�da na to, �e trzeba b�dzie go kawa�ek popchn��. - Kto mia�by to zrobi�? Przecie� ja jako rodowity Aldebara�czyk nie posiadam �adnych odn�y. - Ja b�d� popycha�, a ty kieruj. - No dobrze - powiedzia� Aldebara�czyk otwieraj�c drzwiczki pojazdu - Aha, jeszcze kluczyki! - �ap! - krzykn�� spokojnym g�osem Ziemianin, po czym rzuci� kluczyki w kierunku A�my Ataja. Ten z�apa� je, i schowa� do kieszeni spodni. Po dotarciu pod bar obaj przedstawiciele planet byli ju� nieco wyczerpani. Do pojazdu podszed� robot parkingowy: - Czy �ycz� sobie panowie, abym zaparkowa� ich pojazd? - spyta� przymilnym g�osem. - Tak, oto kluczyki. Kiedy Adam i A�ma wchodzili do baru, robot w�a�nie ko�czy� podpychanie pojazdu na wyznaczone miejsce parkingowe. W barze by�o tylko par� os�b. W�a�ciwie zawsze przebywa�a tu tylko �mietanka towarzyska. W sali obecni byli biznesmeni, finansowi potentaci, maklerzy gie�dowi, prezydenci, ministrowie, wiceministrowie, wicewiceministrowie, wicewicewiceministrowie, zast�pcy wicewicewiceministr�w, burmistrzowie, so�tysi, bacowie, redaktorzy "elitarnych pism", redaktorzy brukowc�w, szefowie mafii, p�atni i bezp�atni zab�jcy, ochroniarze, bezrobotni, narkomani, prostytutki, alfonsowie, itp. itd. Nasza dw�jka usiad�a sobie przy stoliku w rogu pomieszczenia. - Panowie sobie �ycz�? - zapyta� robot-kelner o wygl�dzie Kr�lika Bugsa. - A co macie? - nieposkromiona ciekawo�� Aldebara�czyka wzi�a g�r� nad rozs�dkiem. - Wszystko, co mo�na znale�� w naszym uk�adzie. - odpowiedzia� robot. - W takim razie poprosz� dwa steki ciel�ce i frytki. Co dla ciebie Adam? - Niestety ciel�ciny w�a�nie zabrak�o. - wtr�ci� si� robot. - W takim razie, dwie porcje frytek i dwadzie�cia kolejek czystej. - odpowiedzia� dyr. Adam Madam. - Aha! I marchewka dla ciebie. - doda� A�ma. Odchodz�c od stolika robot m�wi� do siebie: - Pieprzeni �ywi! Ha, ha, ha! Te ich poczucie humoru... Marchewka... Ha, ha! Ale �mieszne. Mniej wi�cej po siedemset dwudziestej kolejce: - Heep!... Na mnie ju� pora. Heep!... My�l�, �e powinni�my wraca�. Urz�dy na nas czekaj�. - ockn�� si� Ziemianin. - Hik! OK. Kelner! Rachunek... Byli ju� w po�owie drogi, gdy nagle o�lepi�o ich bardzo jasne �wiat�o. - A�ma! Zga� peta, razisz mnie po oczach! - krzykn�� Adam i zahamowa�, tj. przesta� popycha� pojazd. - Ja? Ja przecie� nie pal�. My�la�em, �e to ty. - To... co to za �wiat�o��? - Nie wiem, kosmici, obcy, UFO, Oni? - No co� ty! Ju� dawno temu udowodniono, �e kosmici nie istniej�. Mo�e to latarnia morska, wskazuje marynarzom drog� do domu? - Taaa, latarnia morska w centrum Europy... Nagle, gdzie� z jasno�ci odezwa� si� g�os: - Policja Obywatelska! Dokumenty prosz�: prawo jazdy, kart� wozu, OCe, ACe, eNWu, CeV, dwa zdj�cia i PIT. - PIT? - zdziwi� si� dyr. Adam Madam. - Tak, PIT 35. Sprawdzimy przy okazji, czy wszystko w porz�dku z podatkami. Prosz� wysi��� z wozu. - Przecie� jestem na zewn�trz. - To prosz� wsi��� i wysi���, tak mam w regulaminie: "Je�eli zaistnieje podejrzenie, �e kierowca znajduje si� pod wp�ywem napoj�w wyskokowych nale�y poprosi� go o wyj�cie z pojazdu..." - Ja nie jestem pijany! Wypi�em tylko dwa piwa... bezalkoholowe. Poza tym, dlaczego pan mnie zatrzyma�? Czy jecha�em za szybko? - Nie, lecia� pan za nisko... Zatrzyma�em pana, bo... tak mi si� chcia�o. - W takim razie, ja sobie jad� dalej, bo tak mi si� chce. - Aaaa, to jed� pan w choler�! - Aa, to jad�. Cze��! Kiedy dojechali na miejsce Adamowi wpad� do g�owy pewien pomys�: - Mo�e by�my tak wzi�li urlopy i pograli troch�? - W�a�ciwie, to czemu nie. - OK. Spotkamy si� jutro o sz�stej. Nazajutrz po za�atwieniu formalno�ci w swoich biurach (zaj�o to troch� czasu, gdy� musieli wype�ni� kilkadziesi�t formularzy z pro�b� o udzielenie urlopu, a ka�dy musieli dostarczy� osobi�cie do odpowiedniego "pokoju") nasi bohaterowie udali si� do specjalnych kabin, kt�re tworz� wirtualny �wiat dla swoich u�ytkownik�w. Adam Madam i A�ma Ataj usiedli w wygodnych fotelach, a na ich g�owy automatycznie umieszczone zosta�y specjalne he�my maj�ce spot�gowa� wra�enie rzeczywisto�ci wirtualnego �wiata. Niestety zamiast krajobrazu z gry nasi bohaterowie ujrzeli tylko komunikat: "Program wykona� nieprawid�ow� operacj�, nast�pi jego zamkni�cie!" - Co to ma znaczy�!? Co to jest!? - krzycza� Aldebara�czyk. - To si� zdarza. System si� zawiesi�. Trzeba go na chwil� wy��czy�, a potem w��czy�. Powinno by� w porz�dku. William Gatys obieca�, �e nast�pna wersja pozbawiona b�dzie ju� b��d�w. - Czy to jest bezpieczne? W ko�cu, co by nie m�wi�, jest to jednak w jaki� spos�b po��czone z naszymi umys�ami. - Najzupe�niej bezpieczne. To jest najlepszy system, jaki dot�d powsta�. Jest bezkonkurencyjny. No! Gramy... Niestety, okaza�o si�, �e nie by� to system ca�kowicie bezpieczny. Tkwi� w nim bowiem jeden ma�y (niezbyt istotny dla wi�kszo�ci u�ytkownik�w) b��d. Komputer uzna�, �e restart stanowi naruszenie jego integralno�ci i usun�� wszystkie dane ze swojej pami�ci. By�o to zabezpieczenie przed udost�pnieniem wa�nych informacji wagi pa�stwowej osobom niepowo�anym. Niestety, poniewa� umys�y naszych bohater�w po��czone by�y z systemem, zmazaniu uleg�a tak�e ich pami��. William Gatys wypu�ci� ju� na rynek poprawk� usuwaj�c� ten b��d. Na ostateczn�, pozbawion� b��d�w wersj� jego systemu b�dziemy musieli jeszcze troch� poczeka�, gdy� jej premiera zosta�a nieco przesuni�ta. Taki by� koniec dw�jki ludzi bez zmartwie�. ROZDZIA� 2 - EPILOG "Est modus in rebus" Rzecz si� dzieje w bardzo, bardzo dalekiej przysz�o�ci. Ludzie nie maj� wcale zmartwie�, znaleziono lekarstwa na wszystkie choroby, zasiedlono ca�y Uk�ad S�oneczny i jego okolice, poprawi�a si� sytuacja ekologiczna i ekonomiczna Ziemi. Nawi�zano kontakt z kolejnymi cywilizacjami... I taki by� koniec ludzi bez zmartwie�.