522
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 522 |
Rozszerzenie: |
522 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 522 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 522 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
522 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
<Rysunek: AS ZONE: ><Rysunek>
<Rysunek: OPOWIADANIA>
"Co� si� ko�czy, co� si� zaczyna" by Andrzej Sapkowski
[COSSK.DOC | COSSK.TXT]
Co� si� ko�czy, co� si� zaczyna
[GKF: Czerwony Karze� #5; Z�oty Smok 2(2)/1994]
Wszystkim nowo�e�com, a szczeg�lnie dwojgu z nich.
I
S�o�ce przecisn�o swe ogniste macki przez szpary w okiennicach,
przeszy�o komnat� sko�nymi, pulsuj�cymi od wiruj�cego kurzu smugami
�wiat�a, rozla�o jasne plamy na posadzce i pokrywaj�cych j� sk�rach
nied�wiedzich, o�lepiaj�cym refleksem rozb�ys�o na klamrze paska Yennefer.
Pasek Yennefer le�a� na wysokim trzewiczku. Wysoki trzewiczek le�a� na
bia�ej koszuli z koronkami, a bia�a koszula le�a�a na czarnej sp�dnicy.
Jedna czarna po�czocha wisia�a na por�czy krzes�a, wy��obionej w kszta�t
g�owy chimery. Drugiej po�czochy i drugiego trzewiczka nigdzie nie by�o
wida�. Geralt westchn��. Yennefer lubi�a rozbiera� si� szybko i z
rozmachem. Musia� zacz�� si� do tego przyzwyczaja�. Nie mia� innego
wyj�cia.
Wsta�, otworzy� okiennice, wyjrza�. Z jeziora, g�adkiego jak tafla
zwierciad�a, wstawa� opar, li�cie nadbrze�nych brz�z i olch po�yskiwa�y od
rosy, odleg�e ��ki kry�a niska, g�sta mg�a, wisz�ca niby paj�czyna tu�
ponad wierzcho�kami traw.
Yennefer poruszy�a si� pod pierzyn�, zamrucza�a niewyra�nie. Geralt
westchn��.
- Pi�kny dzie�, Yen.
- Eee? Co?
- Pi�kny dzie�. Wyj�tkowo pi�kny dzie�.
Zaskoczy�a go. Zamiast zakl�� i nakry� g�ow� poduszk�, czarodziejka
usiad�a, przeczesa�a w�osy palcami i zacz�a szuka� w�r�d po�cieli nocnej
koszuli. Geralt wiedzia�, �e nocna koszula le�y za wezg�owiem ��ka, tam,
gdzie Yennefer cisn�a j� wczoraj w nocy. Ale nie odezwa� si�. Yennefer
nie znosi�a takich uwag.
Czarodziejka zakl�a z cicha, kopn�a pierzyn�, unios�a d�o� i
strzeli�a palcami. Nocna koszula wyfrun�a zza wezg�owia, powiewaj�c
falbankami niby pokutuj�cy duch, sp�yn�a wprost do oczekuj�cej d�oni.
Geralt westchn��.
Yennefer wsta�a, podesz�a do niego, obj�a i ugryz�a w rami�. Geralt
westchn��.Lista rzeczy, do kt�rych musia� si� przyzwyczai�, wydawa�a si�
nie mie� ko�ca.
- Chcia�e� co� powiedzie�? - spyta�a czarodziejka, mru��c oczy.
- Nie.
- Dobrze. Wiesz co? Dzie� rzeczywi�cie jest pi�kny. Dobra robota.
- Robota? Co masz na my�li?
Zanim Yennefer zd��y�a odpowiedzie�, us�yszeli z do�u wysoki,
przeci�g�y krzyk i gwizd. Brzegiem jeziora, rozpryskuj�c wod�, galopowa�a
Ciri na karej klaczy. Klacz by�a rasowa i wyj�tkowo pi�kna. Geralt
wiedzia�, �e nale�a�a niegdy� do pewnego p�elfa, kt�ry oceni� szarow�os�
wied�mink� na podstawie pozor�w i okropnie si� pomyli�. Ciri nada�a
zdobycznej klaczy imi� Kelpie, co w j�zyku wyspiarzy �e Skellige oznacza�o
gro�nego i z�o�liwego ducha morza, niekiedy przybieraj�cego posta� konia.
Imi� pasowa�o do klaczy idealnie. Nie tak dawno temu pewien hobbit, kt�ry
zapragn�� Kelpie ukra��, przekona� si� o tym bardzo bole�nie. Hobbit
nazywa� si� Sandy Frogmorton, ale od tamtego wypadku wszyscy m�wili na
niego "Kalafior".
- Skr�ci kiedy� kark - mrukn�a Yennefer, patrz�c na Ciri, galopuj�c�
w�r�d bryzg�w wody, schylon�, uniesion� w strzemionach. - Skr�ci kiedy�
kark ta wariatka, twoja c�rka.
Geralt odwr�ci� g�ow�, nie m�wi�c ani s�owa spojrza� wprost we
fio�kowe oczy czarodziejki.
- No, dobrze - u�miechn�a si� Yennefer, nie spuszczaj�c wzroku.
- Przepraszam. Nasza c�rka.
Obj�a go ponownie, przytulaj�c si� mocno, powt�rnie poca�owa�a i
znowu ugryz�a. Geralt dotkn�� ustami jej w�os�w i ostro�nie zsun�� koszul�
z ramion czarodziejki.
A potem znale�li si� ponownie w ��ku, w rozburzonej po�cieli,
jeszcze ciep�ej i pachn�cej snem. I zacz�li si� nawzajem poszukiwa�, i
poszukiwali si� d�ugo i bardzo cierpliwie, a pewno��, �e przecie� si�
odnajd�, nape�nia�a ich rado�ci� i szcz�ciem, i rado�� i szcz�cie by�y
we wszystkim, co robili. I chocia� tak bardzo si� r�nili, rozumieli, jak
zawsze, �e nie s� to r�nice z tych, kt�re dziel�, ale z tych, kt�re ��cz�
i wi���, wi��� twardo i mocno, jak wysieczony siekier� zacios krokwi i
kalenicy, zacios, z kt�rego rodzi si� dom. I by�o tak, jak za pierwszym
razem, gdy jego zachwyci�a jej ol�niewaj�ca nago�� i gwa�towne po��danie,
a j� zachwyci�a jego delikatno�� i czu�o��. I tak, jak za pierwszym razem,
ona chcia�a mu o tym powiedzie�, ale on przerwa� jej poca�unkiem i
pieszczotami, i odebra� jej s�owom wszelki sens. A p�niej, gdy on chcia�
jej o tym powiedzie�, nie m�g� wydoby� g�osu, a p�niej szcz�cie i
rozkosz spad�y na nich z si�� wal�cej si� ska�y i by�o co�, co by�o
bezg�o�nym krzykiem, i �wiat przesta� istnie�, co� si� sko�czy�o i co� si�
zacz�o, i co� trwa�o, i by�a cisza, cisza i spok�j.
I zachwycenie.
�wiat powolutku wraca� do siebie i znowu by�a po�ciel pachn�ca snem i
zalana s�o�cem komnata i dzie�. Dzie�...
- Yen?
- Mhm?
- Gdy m�wi�a�, �e dzie� jest pi�kny, doda�a� "dobra robota". Czy to
mia�o oznacza�...
- Mia�o - potwierdzi�a i przeci�gn�a si�, wypr�aj�c ramiona i
�api�c za rogi poduszki, a jej piersi nabra�y w�wczas kszta�tu, kt�ry
odezwa� si� wied�minowi dreszczem w dole plec�w. - Widzisz, Geralt, my�my
t� pogod� zrobili. Wczoraj wieczorem. Ja, Nenneke, Triss i Dorregaray. Nie
mog�am przecie� ryzykowa�, ten dzie� musia� by� pi�kny...
Urwa�a, tr�ci�a go kolanem w biodro.
- Bo to przecie� najwa�niejszy dzie� w twoim �yciu, g�upku.
II
Stoj�cy na �r�djeziornym cyplu zamek Rozrog prosi� si� o generalny
remont, z zewn�trz i wewn�trz, i to nie od wczoraj. M�wi�c ogl�dnie,
Rozrog by� ruin�, bezkszta�tnym zlepkiem kamieni, poro�ni�tych g�sto
bluszczem, powojem i tradescanti�, ruin�, stoj�c� w�r�d jezior, b�ot i
bagien roj�cych si� od �ab, zaskro�c�w i ��wi. By� ruin� ju� w�wczas gdy
podarowano go kr�lowi Herwigowi. Zamek Rozrog i otaczaj�ce go tereny by�y
bowiem czym� w rodzaju do�ywotniego nadania, po�egnalnego prezentu dla
Herwiga, kt�ry dwana�cie lat temu abdykowa� na rzecz swojego siostrze�ca
Brennana, od niedawna zwanego Dobrym.
Geralt pozna� eks-kr�la przez Jaskra, bo trubadur bywa� w Rozrogu
cz�sto, jako �e Herwig by� przemi�ym i radym go�ciom gospodarzem. O
Herwigu i jego zamczysku przypomnia� w�a�nie Jaskier, wtedy, gdy wszystkie
miejscowo�ci z opracowanej przez wied�mina listy zosta�y odrzucone przez
Yennefer jako nie nadaj�ce si�. O dziwo, na Rozrog czarodziejka zgodzi�a
si� natychmiast i bez kr�cenia nosem.
I tym sposobem �lub Geralta i Yennefer mia� odby� si� na zamku
Rozrog.
III
Pocz�tkowo �lub mia� by� cichy i nieformalny, ale z biegiem czasu
okaza�o si� to - z r�nych wzgl�d�w - niemo�liwe. Potrzebny by� wi�c kto�
o talentach organizacyjnych. Yennefer, rzecz jasna, odm�wi�a, nie wypada�o
jej organizowa� w�asnego �lubu. Geralt i Ciri, nie wspominaj�c o Jaskrze,
�adnych talent�w w tym kierunku nie mieli. Spraw� powierzono wi�c Nenneke,
kap�ance bogini Melitele z Ellander. Nenneke przyby�a natychmiast, a wraz
z ni� dwie m�odsze kap�anki, Iola i Eurneid.
I zacz�y si� k�opoty.
IV
- Nie, Geralt - Nenneke nad�a si� i tupn�a nog�. - Nie bior� �adnej
odpowiedzialno�ci ani za ceremoni�, ani za uczt�. Ta rudera, kt�r� jaki�
idiota nazwa� zamkiem, nie nadaje si� do niczego. Kuchnia jest zrujnowana,
sala balowa nadaje si� wy��cznie na stajni�, a kaplica... To w og�le nie
jest kaplica. Czy mo�esz mi powiedzie�, jakiego boga czci ten kulawiec
Herwig?
- O ile wiem, nie czci �adnego. Twierdzi, �e religia to mandragora
dla mas.
- By�am pewna - rzek�a kap�anka, nie kryj�c pogardy. - W kaplicy nie
ma ani jednego pos�gu, niczego tam nie ma, je�li nie liczy� mysich bobk�w.
I do tego to cholerne odludzie! Geralt, dlaczego nie chcecie wzi�� �lubu w
Vengerbergu, w cywilizowanej okolicy?
- Przecie� wiesz, �e Yennefer jest kwarteronk�, a w twoich
cywilizowanych okolicach nie toleruj� mieszanych ma��e�stw.
- Na Wielk� Melitele! C� znaczy, jedna czwarta elfiej krwi? Przecie�
prawie ka�dy ma jak�� tam domieszk� krwi Starszego Ludu! To nic innego,
jak idiotyczny przes�d!
- Nie ja go wymy�li�em.
V
List� go�ci - niezbyt d�ug� - narzeczeni u�o�yli wsp�lnie, a
zapraszaniem mia� zaj�� si� Jaskier. Wkr�tce wysz�o na jaw, �e trubadur
list� zgubi�, i to zanim jeszcze zd��y� j� przeczyta�. Zawstydzony, nie
przyzna� si� i poszed� na �atwizn� - zaprosi� kogo tylko si� da�o.
Oczywista, Jaskier zna� Geralta i Yennefer na tyle dobrze, by nikogo
istotnego nie pomin��, nie by�by jednak sob�, by nie wzbogaci� spisu go�ci
o przera�aj�c� liczb� os�b ca�kiem przypadkowych.
Zjawi� si� zatem stary Vesemir z Kaer Morhen, wychowawca Geralta, a
wraz z nim wied�min Eskel, z kt�rym Geralt przyja�ni� si� od lat
dziecinnych.
Przyby� druid Myszow�r w towarzystwie wy�szej od niego o g�ow� i
m�odszej o jakie� sto lat ogorza�ej blondynki o imieniu Freya. Wraz z nimi
zjawi� si� jarl Crach an Craite ze Skellige w towarzystwie syn�w Ragnara i
Lokiego. Ragnarowi, gdy jecha� konno, nogi si�ga�y prawie do ziemi, a Loki
przypomina� filigranowego elfa. Nie by�o w tym nic dziwnego, byli bra�mi
przyrodnimi, synami r�nych na�o�nic jarla.
Zameldowa� si� w�jt Caldemeyn z Blaviken z c�rk� Annik�, do��
atrakcyjn�, cho� potwornie nie�mia�� pann�.
Przyby� krasnolud Yarpen Zigrin, co ciekawe, sam, bez towarzysz�cych
mu zwykle brodatych bandyt�w nazywanych "ch�opcami". Do Yarpena do��czy� w
drodze elf Chireadan, osobnik o nie do ko�ca jasnej, ale niew�tpliwie
wysokiej pozycji w�r�d Starszego Ludu, eskortowany przez kilku nieznanych
nikomu ma�om�wnych elf�w.
Przyby�a te� rozwrzeszczana gromada nizio�k�w, spo�r�d kt�rych Geralt
zna� jedynie Dainty Biberveldta, farmera z Rdestowej ��ki i - ze s�yszenia
- jego gderliw� �on� Gardeni�. By� w gromadzie nizio�k�w jeden nizio�ek,
kt�ry nizio�kiem nie by� - s�ynny przedsi�biorca i kupiec Tellico
Lunngrevink Letorte z Novigradu, zmiennokszta�tny doppler, wyst�puj�cy pod
postaci� nizio�ka i przybranym imieniem Dudu.
Zjawi� si� baron Freixenet z Brokilonu z �on�, urodziw� driad�
Braenn, i pi�cioma c�rkami, zwanymi Morenn, Cirilla, Mona, Eithne i
Kashka. Morenn wygl�da�a na pi�tna�cie lat, a Kashka na pi��. Wszystkie
by�y rude jak ogie�, cho� Freixenet mia� w�osy czarne, a Braenn
miodowoz�ote. Braenn by�a w zaawansowanej ci��y. Freixenet powa�nie
twierdzi�, �e tym razem musi by� syn, na co wataha jego rudych driad
patrzy�a po sobie i chichota�a, a Braenn, u�miechaj�c si� lekko, dodawa�a,
�e "syn" b�dzie nosi� imi� Melissa.
Przyby� Jednor�ki Jarre, m�ody kap�an i kronikarz z Ellander,
wychowanek Nenneke. Jarre przyby� g��wnie z powodu Ciri, w kt�rej si�
podkochiwa�. Ciri, ku rozpaczy Nenneke, zdawa�a si� ca�kowicie lekcewa�y�
kalekiego m�odzie�ca i jego niezr�czne zaloty.
List� go�ci nieoczekiwanych otwiera� ksi��� Agloval z Bremervoord,
kt�rego przybycie graniczy�o z cudem, bo ksi��� i Geralt szczerze si� nie
cierpieli. Jeszcze dziwniejszy by� fakt, �e Agloval zjawi� si� w
towarzystwie ma��onki, syreny Sh'eenaz. Sh'eenaz zrezygnowa�a niegdy� dla
ksi�cia z rybiego ogona na rzecz dw�ch niebywale pi�knych n�g, ale znana
by�a z tego, �e nigdy nie oddala�a si� od morskiego wybrze�a, bo l�d
budzi� w niej strach.
Ma�o kto oczekiwa� przybycia innych koronowanych g��w, bo te� i nikt
ich nie zaprasza�. Mimo tego monarchowie przys�ali listy, podarki, pos��w
- lub wszystko na raz. Musieli przy tym si� zm�wi�, bo pos�owie
podr�owali w grupie, kt�ra po drodze zd��y�a si� zaprzyja�ni�. Rycerz
Yves reprezentowa� kr�la Ethaina, komes Sulivoy kr�la Venzlava, sir
Matholm kr�la Sigismunda, a sir Devereux kr�low� Add�, by�� strzyg�.
Podr� musia�a by� weso�a, bo Yves mia� rozci�t� warg�, Sulivoy r�k� na
temblaku, Matholm kusztyka�, a Devereux mia� takiego kaca, �e ledwie
trzyma� si� w siodle.
Nikt nie zaprasza� z�otego smoka Villentretenmertha, bo nikt nie
wiedzia�, jak go zaprosi� i gdzie go szuka�. Ku og�lnemu zdziwieniu smok
zjawi� si�, oczywi�cie incognito, pod postaci� rycerza Borcha herbu Trzy
Kawki. W miejscu, gdzie by� Jaskier, o �adnym incognito mowy, rzecz jasna,
by� nie mog�o, niemniej jednak ma�o kto wierzy�, gdy poeta wskazywa�
k�dzierzawego rycerza i twierdzi�, �e to smok.
Nikt te� nie zaprasza� i nikt nie oczekiwa� malowniczej ha�astry,
okre�laj�cej siebie mianem "przyjaci� i znajomych" Jaskra. Byli to
g��wnie poeci, muzycy i trubadurzy, a do tego akrobata, zawodowy gracz w
ko�ci, treserka krokodyli i cztery kolorowe panienki, z kt�rych trzy
wygl�da�y na nierz�dnice, a czwarta, kt�ra na nierz�dnic� nie wygl�da�a,
ponad wszelk� w�tpliwo�� by�a ni�. Grup� uzupe�nia�o dw�ch prorok�w, z
czego jeden fa�szywy, jeden rze�biarz w marmurze, jedno jasnow�ose i
wiecznie pijane medium p�ci �e�skiej i jeden ospowaty gnom, kt�ry
twierdzi�, �e nazywa si� Schuttenbach.
Magicznym statkiem - amfibi�, przypominaj�cym skrzy�owanie �ab�dzia z
wielk� poduszk�, przybyli czarodzieje. By�o ich czterokrotnie mniej, ni�
zaproszono, i trzykrotnie wi�cej, ni� oczekiwano, bo konfratrzy Yennefer,
jak wie�� nios�a, pot�piali jej zwi�zek z m�czyzn� "z zewn�trz", a do
tego wied�minem. Cz�� w og�le zignorowa�a zaproszenia, cz�� wym�wi�a si�
brakiem czasu i konieczno�ci� bytno�ci na dorocznym, og�lno�wiatowym
konwencie czarodziej�w. Tak wi�c na pok�adzie - jak go okre�li� Jaskier -
"poduszkowca" byli tylko Dorregaray z Vole i Radcliffe z Oxenfurtu.
I by�a Triss Merigold o w�osach jak pa�dziernikowy kasztan.
VI
- To ty zaprosi�e� Triss Merigold?
- Nie - pokr�ci� g�ow� wied�min, wielce rad z faktu, �e mutacja
naczy� krwiono�nych uniemo�liwia mu rumienienie si�. - Nie ja. Podejrzewam
Jaskra, chocia� oni wszyscy twierdz�, �e o �lubie dowiedzieli si� z
magicznych kryszta��w.
- Nie �ycz� sobie Triss na moim �lubie!
- Dlaczego? Przecie� to twoja przyjaci�ka.
- Nie r�b ze mnie idiotki, wied�minie! Wszyscy wiedz�, �e z ni�
spa�e�!
- Nieprawda!
Fio�kowe oczy Yennefer zw�zi�y si� niebezpiecznie.
- Prawda!
- Nieprawda!
- Prawda!
- No dobrze - odwr�ci� si� ze z�o�ci�. - Prawda. I co z tego?
Czarodziejka milcza�a przez chwil�, bawi�c si� gwiazd� z obsydianu,
przypi�t� do czarnej aksamitki.
- Nic - powiedzia�a wreszcie. - Ale chcia�am, �eby� si� przyzna�.
Nigdy nie pr�buj k�ama� przede mn�, Geralt. Nigdy.
VII
Mur pachnia� mokrym kamieniem i kwa�nym zielskiem, s�o�ce
prze�wietla�o brunatn� wod� w fosie, wydobywa�o ciep�� ziele� z
porastaj�cej dno moczarki i jaskraw� ��� z gr��eli p�ywaj�cych po
powierzchni.
Zamek powoli budzi� si� do �ycia. W zachodnim skrzydle kto� strzeli�
okiennic� i roze�mia� si�. Kto� inny s�abym g�osem doprasza� si� soku z
kiszonej kapusty. Jeden z goszcz�cych w Rozrogu koleg�w Jaskra,
niewidoczny, �piewa� przy goleniu:
Za stodo��, gdzie� na p�ocie,
Kogut gromko pieje.
Zaraz przyjd�, mila, do ci�
Tylko si� odlej�.
Skrzypn�y drzwi, na podw�rzec wyszed� Jaskier, przeci�gaj�c si� i
tr�c twarz.
- Jak si� masz, �onkosiu - rzek� zm�czonym g�osem. - Je�eli masz
zamiar zwia�, to teraz jest ostatnia okazja.
- Ranny z ciebie ptaszek, Jaskier.
- W og�le si� nie k�ad�em - zamamrota� poeta, siadaj�c obok wied�mina
na kamiennej �aweczce i opieraj�c si� plecami o poro�ni�ty tradescanti�
mur.
- Bogowie, to by�a ci�ka noc. Ale c�, nie codziennie �eni� si�
przyjaciele, trzeba by�o to jako� uczci�.
- Uczta weselna jest dzisiaj - przypomnia� Geralt. - Wytrzymasz?
- Nie obra�aj mnie.
S�o�ce grza�o mocno, ptaki ha�asowa�y w�r�d krzew�w. Od strony
jeziora s�ycha� by�o pluski i piski. Morenn, Cirilla, Mona, Eithne i
Kashka, rude driady, c�rki Freixeneta, k�pa�y si�, jak zwykle, nago, w
towarzystwie Triss Merigold i Freyi, przyjaci�ki Myszowora. Na g�rze, na
zrujnowanych blankach zamku pos�owie kr�lewscy, rycerze Yves, Sulivoy,
Matholm i Devereux wyrywali sobie lunet�.
- Dobrze�cie si� chocia� bawili, Jaskier?
- Nie pytaj.
- Jaki� wi�kszy skandal?
- Kilka.
Pierwszy skandal, zrelacjonowa� poeta, mia� pod�o�e rasowe. Tellico
Lunngrevink Letorte oznajmi� oto nagle w�r�d zabawy, �e ma do��
wyst�powania jako nizio�ek. Wskazawszy palcem obecne na sali driady, elfy,
hobbit�w, syren�, krasnoluda i gnoma, kt�ry twierdzi�, �e nazywa si�
Schuttenbach, doppler uzna� za dyskryminacj� fakt, i� wszyscy mog� by�
sob�, a wy��cznie on, Tellico, musi stroi� si� w cudze pi�rka. Po czym
przybra� - na chwil� - naturaln� posta�. Na ten widok Gardenia Biberveldt
zemdla�a, ksi��� Agloval niebezpiecznie zad�awi� si� sandaczem, a Annika,
c�rka w�jta Caldemeyna, dosta�a ataku histerii. Sytuacj� za�egna� smok
Villentretenmerth, wci�� pod postaci� rycerza Borcha Trzy Kawki,
wyja�niaj�c doplerowi spokojnie, �e zmiennokszta�tno�� jest przywilejem,
kt�ry zobowi�zuje, a zobowi�zuje mi�dzy innymi do przybierania postaci
og�lnie uwa�anych za przyzwoite i akceptowane w towarzystwie, i �e to nic
innego jak zwyk�a grzeczno�� w stosunku do gospodarza. Doppler zarzuci�
Villentretenmerthowi rasizm, szowinizm i brak elementarnego poj�cia o
przedmiocie dyskusji. Ura�ony Villentretenmerth przybra� wi�c na chwil�
posta� smoka, niszcz�c troch� mebli i doprowadzaj�c do og�lnej paniki. Gdy
si� uspokoi�o, rozgorza� ostry sp�r, w kt�rym ludzie i nieludzie nawzajem
wytykali sobie przyk�ady braku tolerancji i rasowe uprzedzenia. Do��
nieoczekiwanym akcentem w dyskusji by� g�os piegowatej Merle, dziwki,
kt�ra nie wygl�da�a na dziwk�. Merle oznajmi�a, �e ca�a ta sprzeczka jest
g�upia i bezprzedmiotowa, i nie dotyczy prawdziwych zawodowc�w, kt�rzy nie
wiedz�, co to uprzedzenia, co ona jest gotowa natychmiast udowodni�, za
stosown� op�at�, cho�by i ze smokiem Villentretenmerthem w naturalnej
postaci. W ciszy, jaka zapad�a, us�yszano medium p�ci �e�skiej,
deklaruj�ce, �e mo�e zrobi� to samo za darmo. Villentretenmerth szybko
zmieni� temat i zacz�to dyskutowa� na tematy bezpieczniejsze, jak
ekonomia, polityka, �owy, rybo��wstwo i hazard.
Reszta skandali mia�a wymiar raczej towarzyski. Myszow�r, Radcliffe i
Dorregaray za�o�yli si� o to, kt�ry z nich si�� woli zmusi do lewitacji
wi�cej przedmiot�w na raz. Wygra� Dorregaray, utrzymuj�c w powietrzu dwa
krzes�a, pater� z owocami, waz� zupy, globus, kota, dwa psy i Kashk�,
najm�odsz� c�rk� Freixeneta i Braenn.
Potem Cirilla i Mona, dwie �rednie c�rki Freixeneta, pobi�y si� i
trzeba je by�o wyprowadzi�. Kr�tko potem pobili si� Ragnar i rycerz
Matholm, a powodem bitki by�a Morenn, najstarsza c�rka Freixeneta.
Zdenerwowany Freixenet nakaza� Braenn pozamyka� w komnatach wszystkie
swoje rude latoro�le, a sam do��czy� do zawod�w w piciu, kt�re
zorganizowa�a Freya, przyjaci�ka Myszowora. Rych�o okaza�o si�, �e Freya
ma niewyobra�aln�, granicz�c� z totalnym immunitetem odporno�� na alkohol.
Wi�kszo�� poet�w i bard�w, kole�k�w Jaskra, wnet wyl�dowa�a pod sto�em.
Freixenet, Crach an Craite i w�jt Caldemeyn walczyli dzielnie, ale musieli
ulec. Twardo trzyma� si� czarodziej Radcliffe, do czasu, gdy udowodniono,
�e oszukiwa� - mia� przy sobie r�g jednoro�ca. Gdy mu go odebrano, nie
mia� z Freya �adnych szans. Wkr�tce zajmowany przez wyspiark� r�g sto�u
opustosza� zupe�nie - przez jaki� czas pi� z ni� jeszcze nieznany nikomu,
blady m�czyzna w staromodnym kaftanie. Po jakim� czasie m�czyzna �w
wsta�, zatoczy� si�, uk�oni� grzecznie i przeszed� przez mur jak przez
mg��. Lustracja zdobi�cych sale staro�ytnych portret�w pozwoli�a na
stwierdzenie, �e by� to Willem zwany Diab�em, dziedzic Rozroga,
zasztyletowany w czasie biesiady kilkaset lat temu.
Starodawne zamczysko kry�o liczne tajemnice i cieszy�o si� w
przesz�o�ci do�� ponur� s�aw�, nie oby�o si� wi�c bez dalszych wydarze� o
charakterze nadprzyrodzonym. Oko�o p�nocy przez otwarte okno wlecia�
wampir, ale krasnolud Yarpen Zigrin przep�dzi� krwiopijc�, zion�c na niego
czosnkiem. Przez ca�y czas co� wy�o, j�cza�o i dzwoni�o �a�cuchami, ale
nikt nie zwraca� uwagi, wszyscy my�leli, �e to Jaskier i jego nieliczni
trze�wi koledzy. By�y to jednakowo� duchy, bo na schodach stwierdzono
mn�stwo ektoplazmy - kilka os�b po�lizn�o si� i dotkliwie pot�uk�o.
Granice przyzwoito�ci przekroczy� rozczochrany i ognistooki upi�r,
kt�ry z zasadzki uszczypn�� w ty�ek syren� Sh'eenaz. Z trudem za�egnano
awantur�, bo Sh'eenaz my�la�a, �e winowajc� jest Jaskier. Upi�r,
korzystaj�c z zamieszania, kr��y� po sali i szczypa�, ale Nenneke
wypatrzy�a go i przep�dzi�a za pomoc� egzorcyzm�w.
Kilku osobom objawi�a si� Bia�a Dama, kt�r�, je�li wierzy� legendzie,
zamurowano niegdy� �ywcem w lochach Rozroga. Byli jednak sceptycy,
twierdz�cy, �e to nie Bia�a Dama, a medium p�ci �e�skiej, kr���ce po
kru�gankach w poszukiwaniu czego� do picia.
Potem rozpocz�o si� og�lne znikanie. Pierwsi znikn�li rycerz Yves i
treserka krokodyli, Wkr�tce potem �lad zagin�� po Ragnarze i Eurneid,
kap�ance Melitele. Potem znikn�a Gardenia Biberveldt, ale okaza�o si�, �e
posz�a spa�. Nagle okaza�o si�, �e brakuje Jednor�kiego Jarre i Ioli,
drugiej kap�anki Melitele. Ciri, cho� twierdzi�a, �e Jarre jest jej
oboj�tny, wykaza�a pewne zaniepokojenie, ale wyja�ni�o si�, �e Jarre
wyszed� za potrzeb� i wpad� do p�ytkiej fosy, gdzie usn��, a Iol�
znaleziono pod schodami. Z elfem Chireadanem.
Widziano te� Triss Merigold i wied�mina Eskela z Kaer Morhen,
znikaj�cych w altanie parkowej, za� nad ranem kto� doni�s�, �e z altany
tej wychodzi� doppler Tellico. Gubiono si� w domys�ach, czyj� posta�
przyj�� doppler - Triss czy Eskela. Kto� nawet zaryzykowa� pogl�d, �e na
zamku mo�e by� dw�ch doppler�w. Chciano spyta� o zdanie smoka
Villentretenmertha jako specjalist� od zmiennokszta�tno�ci, ale okaza�o
si�, �e smok znikn��, a wraz z nim dziwka Merle.
Zgin�a tak�e druga dziwka i jeden z prorok�w. Prorok, kt�ry nie
zgin��, twierdzi�, �e jest prawdziwym, ale nie umia� tego udowodni�.
Zgin�� tak�e podaj�cy si� za Schuttenbacha gnom i nie odnaleziono go
do tej pory.
- �a�uj - doko�czy� bard, ziewaj�c szeroko. - �a�uj, �e ci� przy tym
nie by�o, Geralt. T�gi by� bal.
- �a�uj� - mrukn�� wied�min. - Ale wiesz... Nie mog�em, bo
Yennefer... Sam rozumiesz...
- Pewnie, �e rozumiem - rzek� Jaskier. - Dlatego si� nie �eni�.
VIII
Z kuchni zamkowej dobiega�y brz�ki sagan�w, weso�e �miechy i
przy�piewki. Wy�ywienie ca�ej bandy go�ci stanowi�o niejaki problem, bo
kr�l Herwig praktycznie s�u�by nie posiada�. Obecno�� czarodziej�w tak�e
nie rozwi�zywa�a sprawy, bo w drodze powszechnego consensusu postanowiono
je�� naturalnie i zrezygnowa� z kulinarnych czar�w. Sko�czy�o si� wi�c
tym, �e Nenneke zagoni�a do pracy kogo tylko mog�a. Z pocz�tku nie by�o to
�atwe - ci, kt�rych kap�anka dopada�a, o pracach kuchennych poj�cia nie
mieli, a ci, kt�rzy mieli, uciekli. Nenneke znalaz�a jednak niespodziewan�
pomoc w osobach Gardenii Biberveldt i hobbitek z jej �wity. Znakomitymi i
sympatycznymi we wsp�pracy kucharkami okaza�y si� te�, o dziwo, wszystkie
cztery nierz�dnice z grupy Jaskra.
Z zaopatrzeniem k�opot by� mniejszy. Freixenet i ksi��� Agloval
zorganizowali polowanie i dostarczyli nieco grubszej dziczyzny. Braenn i
jej c�rkom wystarczy�o dw�ch godzin na zape�nienie kuchni dzikim ptactwem,
bo nawet najm�odsza z driad, Kashka, umia�a nad podziw zr�cznie obchodzi�
si� z �ukiem. Kr�l Herwig, kt�ry uwielbia� rybo��wstwo, wyp�ywa� bladym
�witem na jezioro i przywozi� szczupaki, sandacze i ogromne okonie.
Towarzyszy� mu zwykle Loki, m�odszy syn Cracha an Craite. Loki zna� si� na
rybactwie i �odziach, a ponadto bywa� o �wicie osi�galny, albowiem
podobnie jak Herwig nie pi�.
Dainty Biberveldt i jego krewni, wspomagani przez dopplera Tellico,
zajmowali si� dekoracj� sal i komnat. Do zmywania i sprz�tania zagoniono
za� obu prorok�w, treserk� krokodyli, rze�biarza w marmurze i wiecznie
pijane medium p�ci �e�skiej.
Opiek� nad piwniczk� i trunkami pocz�tkowo powierzono Jaskrowi i jego
kolegom-poetom, ale okaza�o si� to strasznym b��dem. Bard�w przep�dzono
wi�c, a klucze oddano Freyi, przyjaci�ce Myszowora. Jaskier i poeci
ca�ymi dniami przesiadywali pod drzwiami do loszku i starali si� wzruszy�
Frey� mi�osnymi balladami, na kt�re jednak wyspiarka mia�a r�wnie du��
odporno�� jak na alkohol.
Geralt uni�s� g�ow�, wyrwany z drzemki stukiem kopyt na kamieniach
podw�rca. Zza przytulonych do muru krzew�w wy�oni�a si� l�ni�ca od wody
Kelpie z Ciri w siodle. Ciri nosi�a sw�j czarny kostium, a na plecach
mia�a miecz, s�ynny Gveir, zdobyty w pustynnych katakumbach Korath.
Przez chwile patrzyli na siebie w milczeniu, po czym dziewczyna
tr�ci�a klacz pi�t�, podjecha�a bli�ej. Kelpie schyli�a �eb, chc�c
dosi�gn�� wied�mina z�bami, ale Ciri powstrzyma�a j� ostrym szarpni�ciem
wodzy.
- Wiec to dzi� - odezwa�a si� wied�minka, nie zsiadaj�c. - Dzi�,
Geralt.
- Dzi� - potwierdzi�, opieraj�c si� o mur.
- Ciesz� si� - powiedzia�a niepewnie. - My�l�... Nie, jestem pewna,
�e b�dziecie szcz�liwi, i ciesz� si�...
- Zsi�d�, Ciri. Porozmawiajmy.
Dziewczyna potrz�sn�a g�ow�, odrzucaj�c w�osy do ty�u, za ucho.
Geralt widzia� przez chwil� rozleg��, brzydk� blizn� na jej policzku -
pami�tk� tamtych strasznych dni. Ciri pozwoli�a, by w�osy odros�y jej do
ramion i zczesywa�a je tak, by ukrywa� szram�, ale zapomina�a cz�sto.
- Wyje�d�am, Geralt - powiedzia�a. - Zaraz po uroczysto�ci.
- Zsi�d�, Ciri.
Wied�minka zeskoczy�a z siod�a, usiad�a obok. Geralt obj�� j�. Ciri
przytuli�a mu g�ow� do ramienia.
- Wyje�d�am - powt�rzy�a.
Milcza�. S�owa cisn�y mu si� na usta, ale nie by�o w�r�d tych s��w
�adnego, kt�re m�g�by uzna� za w�a�ciwe. Za potrzebne. Milcza�.
- Wiem, co my�lisz - powiedzia�a wolno. - My�lisz, �e uciekam. Masz
racje.
Milcza�. Wiedzia�.
- Nareszcie po tylu latach, macie siebie. Yen i ty. Nale�y wam si�
szcz�cie, spok�j. Dom. Ale mnie to przera�a, Geralt. Dlatego... uciekam.
Milcza�. My�la� o w�asnych ucieczkach.
- Wyruszam zaraz po uroczysto�ci - powt�rzy�a Ciri. - Chc� znowu
widzie� gwiazdy nad traktem, chc� gwizda� w�r�d nocy ballad� Jaskra. I
pragn� walki, ta�ca z mieczem, pragn� ryzyka, pragn� rozkoszy, jak� daje
zwyci�stwo. I pragn� samotno�ci. Rozumiesz mnie?
- Oczywi�cie, �e ci� rozumiem, Ciri. Jeste� moj� c�rk�, jeste�
wied�mink�. Zrobisz to, co musisz zrobi�. Ale jedno musz� ci powiedzie�.
Jedno. Nie uciekniesz, chocia� b�dziesz ucieka�.
- Wiem - przytuli�a si� mocniej. - Ci�gle jeszcze mam nadziej�, �e
kiedy�... Je�li poczekam, je�li b�d� cierpliwa, to i dla mnie nastanie
kiedy� taki pi�kny dzie�... Taki pi�kny dzie�... Chocia�...
- Co, Ciri?
- Nigdy nie by�am �adna. A z t� blizn�...
- Ciri - przerwa� jej. - Jeste� najpi�kniejsz� dziewczyn� �wiata.
Zaraz po Yen, ma si� rozumie�.
- Och, Geralt...
- Je�li mi nie wierzysz, spytaj Jaskra.
- Och, Geralt.
- Dok�d...
- Na Po�udnie - przerwa�a natychmiast, odwracaj�c twarz. - Kraj
jeszcze dymi tam po wojnie, trwa odbudowa, ludzie walcz� o przetrwanie.
Potrzebuj� ochrony i obrony. Przydam si�. I jeszcze jest pustynia
Korath... Jest jeszcze Nilfgaard. Mam tam moje rachunki. Mamy tam rachunki
do wyr�wnania, Gveir i ja...
Zamilk�a, twarz jej stwardnia�a, zielone oczy zw�zi�y si�, usta
wykrzywi� z�y grymas. Pami�tam, pomy�la� Geralt, pami�tam. Tak, to by�o
wtedy, na �liskich od krwi schodach zamczyska Rhys-Rhun, gdy walczyli
rami� w rami�, on i ona, Wilk i Kotka, dwie maszyny do zadawania �mierci,
nieludzko szybkie i nieludzko okrutne, bo doprowadzone do ostateczno�ci,
rozw�cieczone, przyparte do muru. Tak, wtedy Nilfgaardczycy cofn�li si�,
zdj�ci groz�, przed blaskiem i �wistem ich kling, a oni poszli wolno w
d�, w d� schodami zamczyska Rhys-Rhun, mokrymi od krwi. Poszli oparci o
siebie, z��czeni, a przed nimi sz�a �mier�, �mier� w dw�ch jasnych
ostrzach mieczy. Zimny, spokojny Wilk i szalona Kotka. B�ysk klingi,
krzyk, krew, �mier�... Tak, to by�o wtedy... Wtedy...
Ciri ponownie odrzuci�a w�osy do ty�u, a w�r�d popielatych kosmyk�w
zal�ni� �nie�n� biel� szeroki pas u skroni.
Wtedy zbiela�y jej w�osy.
- Mam tam moje rachunki - sykn�a. - Za Mistle. Za moj� Mistle.
Pom�ci�am j�, ale za Mistle nie wystarczy jedna �mier�.
Bonhart, pomy�la�. Zabi�a go, nienawidz�c. Och, Ciri, Ciri. Stoisz
nad przepa�ci�, c�reczko. Za twoj� Mistle nie wystarczy tysi�c �mierci.
Strze� si� nienawi�ci, Ciri, ona �re jak rak.
- Uwa�aj na siebie - szepn��.
- Wol� uwa�a� na innych - u�miechn�a si� z�owrogo. - To si� bardziej
sprawdza, na d�u�sz� met�.
Nie zobacz� jej ju� nigdy, pomy�la�. Je�eli odjedzie, nie zobacz� jej
ju� nigdy.
- Zobaczysz - powiedzia�a i u�miechn�a si�, a by� to u�miech
czarodziejki, nie wied�minki. - Zobaczysz, Geralt.
Zerwa�a si� nagle, wysoka i chuda jak ch�opak, ale zwinna jak
tancerka. Jednym skokiem znalaz�a si� w siodle.
- Yaaa, Kelpie!!!
Spod kopyt klaczy trysn�y iskry, krzesane podkowami.
Zza muru wysun�� si� Jaskier, z lutni� przerzucon� przez rami�,
dzier��c w d�oniach dwa wielkie kufle piwa.
- Masz, napij si� - powiedzia�, siadaj�c obok. - Dobrze ci zrobi.
- Bo ja wiem? Yennefer zapowiedzia�a mi, �e je�li b�dzie ode mnie
zalatywa�...
- Pogryziesz na� pietruszki. Pij, pantoflarzu.
Przez d�u�sz� chwile siedzieli w milczeniu, wolno popijaj�c z kufli.
Jaskier westchn�� wreszcie.
- Ciri odje�d�a, prawda?
- Tak.
- Wiedzia�em. S�uchaj, Geralt...
- Nic nie m�w, Jaskier.
- Dobrze.
Milczeli znowu. Z kuchni dolatywa� mi�y zapach pieczonej dziczyzny,
ostro doprawionej ja�owcem.
- Co� si� ko�czy - powiedzia� Geralt z wysi�kiem. - Co� si� ko�czy,
Jaskier.
- Nie - zaprzeczy� powa�nie poeta. - Co� si� zaczyna.
IX
Popo�udnie up�yn�o pod znakiem og�lnego p�aczu. Zacz�o si� od
eliksiru pi�kno�ci. Eliksir, a dok�adniej ma��, zwana feenglancem, a w
Starszej Mowie "glamarye", umiej�tnie stosowana, w spos�b zadziwiaj�cy
poprawia�a urod�. Triss Merigold, poproszona przez goszcz�ce na zamku
panie, przyrz�dzi�a wi�ksz� ilo�� glamarye, po czym panie przyst�pi�y do
zabieg�w kosmetycznych. Zza zamkni�tych drzwi komnat dobiega� szloch
Cirilli, Mony, Eithne i Kashki, kt�rym zabroniono u�y� glamarye -
zaszczytu tego mia�a dost�pi� jedynie najstarsza driada, Morenn.
Najg�o�niej rycza�a Kashka.
Pi�tro wy�ej rycza�a Lily, c�rka Dainty Biberveldta, bo okaza�o si�,
�e glamarye, jak wi�kszo�� czar�w, w og�le nie dzia�a na hobbitki. W
ogrodzie, w krzakach tarniny, pop�akiwa�o medium p�ci �e�skiej,
nie�wiadome, �e glamarye powoduje raptowne wytrze�wienie i towarzysz�ce
temu objawy, mi�dzy innymi ostr� melancholi�. W zachodnim skrzydle zamku
rycza�a Annika, c�rka w�jta Caldemeyna, kt�ra nie wiedzia�a, �e glamarye
nale�y wciera� pod oczy, zjad�a sw�j przydzia� i dosta�a rozwolnienia.
Ciri przyj�a swoj� porcje glamarye i natar�a ni� Kelpie.
Pop�aka�y si� te� kap�anki Iola i Eurneid, albowiem Yennefer
zdecydowanie odm�wi�a w�o�enia bia�ej sukni �lubnej, kt�ra uszy�y. Nie
pomog�a interwencja Nenneke. Yennefer kl�a, rzuca�a sprz�tami i
zakl�ciami, powtarzaj�c, �e w bia�ym wygl�da jak jaka� pieprzona dziewica.
Zdenerwowana Nenneke te� zacz�a wrzeszcze�, zarzucaj�c czarodziejce, �e
zachowuje si� gorzej ni� trzy pieprzone dziewice naraz. W odpowiedzi
Yennefer wyczarowa�a piorun kulisty i rozwali�a dach na naro�nej baszcie,
co zreszt� mia�o swoj� dobr� stron� - huk by� tak straszny, �e c�rka
Caldemeyna dosta�a szoku i przesz�o jej rozwolnienie.
Ponownie widziano Triss Merigold i wied�mina Eskela z Kaer Morhen,
czule obj�tych, przemykaj�cych chy�kiem do altany w parku. Tym razem nie
by�o w�tpliwo�ci, �e to oni we w�asnych osobach, bo doppler Tellico pi�
piwo w towarzystwie Jaskra, Dainty Biberveldta i smoka Villentretenmertha.
Mimo zawzi�tych poszukiwa� nie odnaleziono gnoma podaj�cego si� za
Schuttenbacha.
X
- Yen...
Wygl�da�a czaruj�co. Czarne, faluj�ce, upi�te z�otym diademikiem loki
opada�y l�ni�c� kaskad� na ramiona i wysoki ko�nierzyk d�ugiej
brokatowobia�ej sukni o bufiastych, czarno pr��kowanych r�kawkach,
�ci�gni�tej w stanie niezliczon� ilo�ci� udrapowa� i liliowych wst��ek.
- Kwiaty, nie zapomnij o kwiatach - powiedzia�a Triss Merigold, ca�a
w g��bokich b��kitach, wr�czaj�c narzeczonej bukiet bia�ych r�. - Och,
Yen, tak si� ciesz�...
- Triss, kochana - za�ka�a niespodziewanie Yennefer, po czym obie
czarodziejki obj�y si� ostro�nie i poca�owa�y sobie powietrze obok uszu i
brylantowych kolczyk�w.
- Do�� tych czu�o�ci - powiedzia�a Nenneke, wyg�adzaj�c na sobie
fa�dy �nie�nobia�ego stroju kap�anki. - Idziemy do kaplicy, Iola, Eurneid,
podtrzymajcie jej sukni�, bo wywali si� na schodach.
Yennefer zbli�y�a si� do Geralta, d�oni� w bia�ej koronkowej
r�kawiczce poprawi�a mu ko�nierz czarnego, szamerowanego srebrem kaftana.
Wied�min poda� jej rami�.
- Geralt - szepn�a mu tu� obok ucha - wci�� nie mog� w to
uwierzy�...
- Yen - odszepn��. - Kocham ci�.
- Wiem.
XI
- Gdzie do jasnej cholery, jest Herwig?
- Nie mam poj�cia - rzek� Jaskier, przecieraj�c r�kawem klamry
modnego kubraka barwy wrzosu. - A gdzie jest Ciri?
- Nie wiem - zmarszczy�a si� Yennefer i poci�gn�a nosem. - Ale�
�mierdzi od ciebie pietruszk�, Jaskier. Przeszed�e� na wegetarianizm?
Go�cie schodzili si�, powoli zape�niaj�c ogromn� kaplic�. Agloval,
ca�y w ceremonialnej czerni, prowadzi� bia�o-seledynow� Sh'eenaz, obok
nich drepta�a gromada nizio�k�w w br�zach, be�ach i ochrach, Yarpen Zigrin
i smok Villentretenmerth, obaj skrz�cy si� od z�ota, Freixenet i
Dorregaray w fioletach, kr�lewscy pos�owie w barwach heraldycznych, elfy i
driady w zieleniach i znajomi Jaskra we wszystkich kolorach t�czy.
- Widzia� kto� Lokiego? - spyta� Myszow�r.
- Loki? - Eskel, podchodz�c, spojrza� na nich zza ba�ancich pi�r,
dekoruj�cych beret. - Loki by� z Herwigiem na rybach. Widzia�em ich w
��dce na jeziorze. Ciri tam pojecha�a, by im powiedzie�, �e si� zaczyna.
- Dawno?
- Dawno.
- Niech ich zaraza, zasranych rybak�w - zakl�� Crach an Craite. - Gdy
im ryba bierze, zapominaj� o bo�ym �wiecie. Ragnar, le� po nich.
- Zaraz - powiedzia�a Braenn, strzepuj�c dmuchawiec z g��bokiego
dekoltu. - Tu potrzebny jest kto�, kto szybko biega. Mona, Kashka!
Raenn'ess aen laeke, va!
- M�wi�am - parskn�a Nenneke - �e na Herwiga liczy� nie mo�na.
Nieodpowiedzialny g�upek, jak wszyscy atei�ci. Kto wpad� na to, by w�a�nie
jemu powierzy� rol� mistrza ceremonii?
- Jest kr�lem - rzek� niepewnie Geralt. - Chocia� by�ym, ale
kr�lem...
- Sto lat, sto lat... - za�piewa� niespodziewanie jeden z prorok�w,
ale treserka krokodyli uciszy�a go ciosem w kark. W gromadce nizio�k�w
zakot�owa�o si�, kto� zakl��, a kto� inny dosta� kuksa�ca. Gardenia
Biberveldt wrzasn�a, bo doppler Tellico przydepta� jej sukni�. Medium
p�ci �e�skiej zacz�o szlocha�, zupe�nie bez powodu.
- Jeszcze chwila - zasycza�a Yennefer zza mile u�miechni�tych warg,
mn�c bukiet. - Jeszcze chwila, a szlag mnie trafi. Niech to si� wreszcie
zacznie. I niech to si� wreszcie sko�czy.
- Nie wier� si�, Yen - warkn�a Triss. - Bo tren si� urwie!
- Gdzie jest gnom Schuttenbach? - wrzasn�� kt�ry� z poet�w.
- Poj�cia nie mamy! - odwrzasn�y ch�rem cztery dziwki.
- To niech go kto� poszuka, do cholery! - krzykn�� Jaskier. - Obieca�
nazrywa� kwiat�w! I co teraz? Ani Schuttenbacha, ani kwiat�w! I jak my
wygl�damy?
Przy wej�ciu do kaplicy zakot�owa�o si� i do �rodka wbieg�y obie
wys�ane nad jezioro driady, krzycz�c cienko, a za nimi wpad� Loki,
ociekaj�cy wod� i szlamem, krwawi�cy z rany na czole.
- Loki! - krzykn�� Crach an Craite. - Co si� sta�o?
- Maaamaaaaa! - rozdar�a si� Kashka.
- Que'ss aen? - Braenn dopad�a c�rek, ca�a roztrz�siona, w
podnieceniu przechodz�c na dialekt brokilo�skich driad. - Que'ss aen? Que
suecc'ss feal, caer me?
- Wywali� nam ��dk�... - wydysza� Loki. - Przy samym brzegu...
Straszny, potw�r! Waln��em go wios�em, ale przegryz�, przegryz� wios�o!
- Kto? Co?
- Geralt! - krzykn�a Braenn. - Geralt, Mona m�wi, �e to cinerea!
- �yrytwa! - wrzasn�� wied�min. - Eskel, le� po m�j miecz!
- Moja r�d�ka! - krzykn�� Dorregaray. - Radcliffe! Gdzie moja
r�d�ka?
- Ciri! - zawo�a� Loki, ocieraj�c krew z czo�a. - Ciri si� z nim
bije! Z tym potworem!
- Psiakrew! Ciri nie ma z �yrytw� �adnych szans! Eskel! Konia!
- Czekajcie! - Yennefer zdar�a diademik i cisn�a nim o posadzk�. -
Teleportujemy was! B�dzie pr�dzej! Dorregaray, Triss, Radcliffe! Dajcie
r�ce...
Wszyscy zamilkli, a potem wrzasn�li g�o�no. W drzwiach kaplicy stan��
kr�l Herwig, mokry, ale ca�y. Obok niego sta� m�odziutki ch�opak z go��
g�ow�, w b�yszcz�cej zbroi dziwnego systemu. A za nimi wesz�a Ciri,
ociekaj�ca wod�, ub�ocona, rozczochrana, z Gveirem w d�oni. W poprzek jej
policzka, od skroni po podbr�dek, bieg�o g��bokie, paskudne ci�cie,
krwawi�ce silnie przez przyciskany do twarzy udarty r�kaw koszuli.
- Ciri!!!
- Zabi�am j� - powiedzia�a niewyra�nie wied�minka. - Rozwali�am jej
�eb.
Zachwia�a si�. Geralt, Eskel i Jaskier podtrzymali j�, unie�li. Ciri
nie wypu�ci�a miecza.
- Znowu... - st�kn�� poeta. - Znowu dosta�a prosto w buzi�... Co za
cholernego pecha ma ta dziewczyna...
Yennefer j�kn�a g�o�no, dopad�a Ciri, odpychaj�c Jarre, kt�ry z
jedn� r�k� tylko zawadza�. Nie bacz�c, �e zmieszana z mu�em i wod� krew
plami i niszczy jej sukni�, czarodziejka przy�o�y�a wied�mince palce do
twarzy i wykrzycza�a zakl�cie. Geraltowi wyda�o si�, �e ca�y zamek
zadygota�, a s�o�ce na sekund� przygas�o.
Yennefer odj�a d�o� od twarzy Ciri i wszyscy ochn�li z podziwu -
ohydna rana �ci�gn�a si� w cieniutk�, czerwona kresk�, zaznaczon� kilkoma
ma�ymi kropelkami krwi. Ciri obwis�a w trzymaj�cych j� ramionach.
- Brawo - rzek� Dorregaray. - R�ka mistrza.
- Moje uznanie, Yen - powiedzia�a g�ucho Triss, a Nenneke rozp�aka�a
si�.
Yennefer u�miechn�a si�, przewr�ci�a oczami i zemdla�a. Geralt
zdo�a� chwyci� j�, nim opu�ci�a si� na ziemi�, mi�kka jak jedwabna wst�ga.
XII
- Spokojnie, Geralt - powiedzia�a Nenneke. - Bez nerw�w. To jej zaraz
minie. Wysili�a si� i to wszystko, a do tego emocja... Ona bardzo kocha
Ciri, wiesz przecie�.
- Wiem - Geralt uni�s� g�ow�, popatrzy� na m�odzika w b�yszcz�cej
zbroi, stoj�cego przed drzwiami komnaty.
- S�uchaj no, synku, wracaj do kaplicy. Nic tu po tobie. A tak mi�dzy
nami, to kto� ty taki?
- Jestem... Jestem Galahad - b�kn�� rycerzyk. - Czy mog�... Czy wolno
mi zapyta�, jak si� czuje ta pi�kna i waleczna panna?
- Kt�ra? - u�miechn�� si� wied�min. - S� dwie, obie pi�kne, obie
waleczne i obie panny, z czego jedna jest jeszcze pann� przez przypadek. O
kt�r� ci chodzi?
M�odzik zaczerwieni� si� wyra�nie.
- O t�... m�odsz�... - powiedzia�. - O t�, kt�ra bez wahania rzuci�a
si�, by ratowa� Kr�la Rybaka.
- Kogo?
- On ma na my�li Herwiga - wtr�ci�a Nenneke. - �yrytwa zaatakowa�a
��d�, z kt�rej Herwig i Loki �owili ryby. Ciri rzuci�a si� na �yrytw�, a
ten m�odzian, kt�ry przypadkowo znalaz� si� w okolicy, po�pieszy� jej z
pomoc�.
- Pomog�e� Ciri - wied�min spojrza� na rycerzyka uwa�niej i
�yczliwiej. - Jak ci� zw�? Zapomnia�em.
- Galahad. Czy to jest Avalon, zamek Kr�la Rybaka?
Drzwi otworzy�y si�, stan�a w nich Yennefer, lekko blada,
podtrzymywana przez Triss Merigold.
- Yen!
- Idziemy do kaplicy - oznajmi�a cichym g�osem czarodziejka. - Go�cie
czekaj�.
- Yen... mo�e prze�o�ymy...
- Zostan� twoj� �on�, cho�by mnie mieli diabli porwa�! I zostan� ni�
zaraz!
- A Ciri?
- Co Ciri? - wied�minka wy�oni�a si� zza plec�w Yennefer, wcieraj�c
glamarye w zdrowy policzek. - Wszystko jest w porz�dku, Geralt. To g�upie
dra�ni�cie, nawet nie poczu�am.
Galahad, skrzypi�c i brz�cz�c zbroj�, ukl�k�, a raczej zwali� si� na
jedno kolano.
- Pi�kna pani...
Wielkie oczy Ciri zrobi�y si� jeszcze wi�ksze.
- Ciri, pozw�l - rzek� wied�min. - To jest rycerz... hmm... Galahad.
Znacie si� ju�. Pom�g� ci, gdy walczy�a� z �yrytw�.
Ciri obla�a si� rumie�cem. Glamarye zaczyna�o dzia�a�, wi�c rumieniec
ten by� naprawd� uroczy, a blizny prawie nie by�o wida�.
- Pani - wyb�ka� Galahad - uczy� mi �ask�. Pozw�l, o pi�kna, bym u
stop twoich...
- Jak znam �ycie, on pragnie by� twoim rycerzem, Ciri - powiedzia�a
Triss Merigold.
Wied�minka za�o�y�a r�ce za plecy i dygn�a z wdzi�kiem, wci�� nic
nie m�wi�c.
- Go�cie czekaj� - przerwa�a Yennefer. - Galahad, widz�, �e nie tylko
waleczny, ale i uprzejmy z ciebie ch�opak. Walczy�e� rami� w rami� z moj�
c�rk�, podasz jej wi�c rami� w czasie uroczysto�ci. Ciri, biegiem,
przebieraj si� w sukni�. Geralt, uczesz si� i w�� koszul� do spodni, bo
ci wylaz�a. Chce was wszystkich widzie� w kaplicy za dziesi�� minut!
XIII
�lub uda� si� znakomicie. Panie i panny pop�aka�y si� gremialnie.
Ceremonie poprowadzi� Herwig, chocia� by�y, ale jednak kr�l. Vesemir z
Kaer Morhen i Nenneke odegrali role rodzic�w narzeczonych, a Triss
Merigold i Eskel robili za dru�b�w. Galahad prowadzi� Ciri, a Ciri
czerwieni�a si� jak piwonia.
Ci, kt�rzy mieli miecze, utworzyli szpaler. Koledzy Jaskra brzd�kali
na lutniach i g�lach i �piewali pie�� specjalnie u�o�on� na t� okazj�,
przy czym w refrenie wspomog�y ich rude c�rki Freixeneta i syrena
Sh'eenaz, s�yn�ca szeroko z pi�knego g�osu.
Jaskier wyg�osi� mow�, �yczy� nowo�e�com szcz�cia, powodzenia, a
nade wszystko udanej nocy po�lubnej, za co dosta� od Yennefer kopniaka w
kostk�.
Potem wszyscy kopn�li si� do sali tronowej i oblegli st�. Geralt i
Yennefer, z d�o�mi wci�� zwi�zanymi jedwabn� szarf� zasiedli w szczycie,
sk�d u�miechali si�, odpowiadaj�c na toasty i �yczenia.
Go�cie, kt�rzy w wi�kszo�ci wyhulali si� i wyswawolili ubieg�ej nocy,
ucztowali statecznie i dystyngowanie - i przez zadziwiaj�co d�ugi czas
nikt si� nie ur�n��. Niespodziewanym wyj�tkiem by� Jednor�ki Jarre, kt�ry
przebra� miar�, nie mog�c znie�� widoku Ciri, p�on�cej rumie�cami pod
ma�lanym wzrokiem Galahada. Nikt r�wnie� nie znika�, je�li nie liczy�
Kashki, kt�r� jednak wkr�tce odnaleziono pod sto�em, �pi�c� na psie.
Upiorom zamczyska Rozrog poprzednia noc tak�e musia�a da� si� we
znaki, bo nie dawa�y znaku �ycia. Wyj�tek stanowi� obwieszony resztkami
ca�unu ko�ciotrup, kt�ry znienacka wychyn�� z pod�ogi za plecami Aglovala,
Freixeneta i Myszowora. Ksi���, baron i druid zaj�ci jednak byli dyskusj�
o polityce i zlekcewa�yli zjaw�. Ko�ciotrup roze�li� si� brakiem atencji,
przesun�� wzd�u� sto�u i zaszcz�ka� z�bami tu� nad uchem Triss Merigold.
Czarodziejka, czule przytulona do ramienia Eskela z Kaer Morhen, unios�a
wdzi�cznie bia�� r�czk� i strzeli�a palcami. Ko��mi zaj�y si� psy.
- Niechaj wielka Melitele wam sprzyja, kochani - Nenneke poca�owa�a
Yennefer i stukn�a pucharem w kielich Geralta. - Cholernie wiele czasu
wam to zaj�o, ale nareszcie jeste�cie razem. Ciesz� si� ogromnie, ale mam
nadziej�, �e Ciri nie we�mie z was przyk�adu i je�eli sobie kogo�
znajdzie, b�dzie kr�cej zwleka�.
- Wygl�da - Geralt ruchem g�owy wskaza� na zapatrzonego w wied�mink�
Galahada - �e ju� sobie kogo� znalaz�a.
- M�wisz o tym dziwaku? - �achn�a si� kap�anka. - O nie. Nie b�dzie
chleba z tej m�ki. Przyjrza�e� mu si�? Nie? To zobacz, co on robi. Niby
migdali si� do Ciri, a bez przerwy ogl�da i obmacuje wszystkie puchary i
kubki na stole. Sam przyznasz, to niezbyt normalne zachowanie. Dziwi� si�
tej dziewczynie, �e gapi si� na niego jak na obraz. Jarre, o, to co
innego. Ch�opak rozumny, stateczny...
- Tw�j rozumny i stateczny Jarre w�a�nie osun�� si� pod st� -
przerwa�a zimno Yennefer. - Do�� ju� o tym, Nenneke. Ciri idzie do nas.
Popielatow�osa wied�minka usiad�a na zwolnionym przez Herwiga miejscu
i przytuli�a si� mocno do czarodziejki.
- Wyje�d�am - powiedzia�a cicho.
- Wiem, c�reczko.
- Galahad... Galahad... jedzie ze mn�. Nie wiem, po co. Ale przecie�
nie mog� mu zabroni�, prawda?
- Prawda. Geralt! - Yennefer unios�a na m�a oczy, p�on�ce ciep�ym
fioletem - Przejd� si� dooko�a sto�u, porozmawiaj z go��mi. Pozwalam ci
te� wypi�. Jeden puchar. Ma�y. A ja chcia�abym porozmawia� tu z moj�
c�rk�, jak kobieta z kobiet�.
Wied�min westchn��.
Przy stole robi�o si� coraz weselej. Kompania Jaskra �piewa�a
piosenki, i to takie, �e Annice, c�rce w�jta Caldemeyna, krew uderzy�a na
policzki. Smok Villentretenmerth, mocno podchmielony, obejmowa� jeszcze
bardziej podchmielonego dopplera Tellico i przekonywa� go, �e zamienienie
si� w ksi�cia Aglovala celem zast�pienia tego� w �o�u syreny Sh'eenaz
by�oby nietaktem towarzyskim.
Rude c�rki Freixeneta wy�azi�y ze sk�ry, by spodoba� si� pos�om
kr�lewskim, a pos�owie kr�lewscy pr�bowali na rozmaite sposoby imponowa�
driadom, co w sumie powodowa�o istne pandemonium. Yarpen Zigrin,
poci�gaj�c perkatym nosem, t�umaczy� Chireadanowi, �e jako dziecko pragn��
by� elfem. Myszow�r wrzeszcza�, �e rz�d si� nie utrzyma, a Agloval, �e
wr�cz przeciwnie. Nikt nie wiedzia�, o jaki rz�d chodzi�o. Herwig
opowiada� Gardenii Biberveldt o ogromnym karpiu, kt�rego wyholowa� na
w�dk� z pojedy�czego ko�skiego w�osa. Hobbitka sennie kiwa�a g�ow�, od
czasu do czasu wrzeszcz�c na m�a, by przesta� chla�.
Po kru�gankach biegali prorocy i treserka krokodyli, nadaremnie
pr�buj�c odnale�� gnoma Schuttenbacha. Freya, dosy� widocznie maj�c
s�abowitych m�czyzn, pi�a ostro z medium p�ci �e�skiej, przy czym obie
zachowywa�y pe�ne powagi i godno�ci milczenie.
Geralt okr��y� st�, stukaj�c si�, podstawiaj�c plecy pod
gratulacyjne ciosy i policzki pod gratulacyjne ca�usy. Zbli�y� si�
wreszcie do miejsca, gdzie do opuszczonego przez Ciri Galahada przysiad�
si� Jaskier. Galahad, wpatruj�c si� w puchar poety, przemawia�, a poeta
mru�y� oczy i udawa� zainteresowanie. Geralt przystan�� za nimi.
- Wsiad�em tedy do tej �odzi - m�wi� Galahad - i odp�yn��em we mg��,
cho� przyznam si� wam, panie Jaskier, �e serce zamiera�o we mnie ze
zgrozy... I wyznam wam, �em w�wczas zw�tpi�. My�la�em, �e