5200
Szczegóły |
Tytuł |
5200 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5200 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5200 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5200 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marek �awrynowicz
Aj, wej, mir
Stryj Mietek ju� ponad trzy lata nudzi� si� w obozie
jenieckim. Tydzie� po tygodniu, miesi�c po miesi�cu wszyscy
�azili z k�ta w k�t po ciasnym czworok�cie nie mog�c sobie
znale�� miejsca. Nocami naci�gali na g�owy koce,
barykadowali si� poduszkami, staraj�c si� zdoby� cho�
odrobin� intymno�ci. Z wolna stawali si� do siebie podobni.
Id�c powoli wysuwali przed siebie nogi. Nabrali nawyku
monotonnego kiwania g�ow�, oczy straci�y wyraz, niedogolone
twarze poszarza�y, jak zwykle u ludzi, kt�rzy stracili
wszelk� nadziej�.
Stryj Mietek, kt�ry zawsze pragn��, by ludzie byli sobie
r�wni, ogl�da� teraz karykaturaln� realizacj� swojej idei i
pociesza� si� my�l�, �e bracia w szcz�ciu i bracia w
nieszcz�ciu musz� wygl�da� zupe�nie inaczej.
Najgorsza by�a nuda. Dawno opowiedziano wszystkie
dowcipy. �yciorysy koleg�w z baraku ka�dy zna� na pami��.
Wyczerpa�y si� historie rodzinne, genealogie, a uboga
obozowa rzeczywisto�� nie dostarcza�a temat�w do rozm�w.
Siedzieli ponuro na pryczach i jeden patrzy� na drugiego jak
sroka w gnat.
Owszem, by�y indywidualno�ci. Kapral Kowzdejn spisywa�
histori� �wiata. Wypytywa� wszystkich, co im wiadomo o
Grekach, Sumeryjczykach, Krete�czykach, Chi�czykach,
odkryciu Ameryki, a potem kompilowa� to wszystko i spisywa�
rozdzia� za rozdzia�em, dziwi�c si� nieustannie, �e by�o w
dziejach �wiata tyle wydarze�, o kt�rych nigdy nie s�ysza�.
Po dw�ch latach wyczerpa�a si� wiedza ca�ego obozu, ale
kapral nadal chodzi� od jednego do drugiego b�agaj�c, �eby
sobie co� jeszcze przypomnieli. Zacz�li wymy�la� nowe
kontynenty, l�dy, dynastie, cywilizacje, bitwy i ca�e
kampanie wojenne, co Kowzdejn pracowicie spisywa� w
szesnastokartkowych zeszytach w kratk�, kt�rych pi�� do
siedmiu kupowa� co tydzie� w obozowej kantynie.
Kajety zawiera�y bezcenne wiadomo�ci. Mo�na tam by�o
znale�� licz�c� siedem tysi�cy lat histori� Atlantydy,
dzieje Czcicieli Kija oraz opowie�� o pot�nym rodzie
alchemik�w i czarownik�w z wyspy Si�dmego Czerwca.
Stryj Mietek bra� przez pewien czas udzia� w tej zabawie
i wni�s� donios�y wk�ad w histori� Afryki �rodkowo-
Wschodnio-Zachodniej, kt�rej mieszka�cy byli czarni jak
smo�a, mieli ��te stopy i czerwony czubek g�owy. Wkr�tce
jednak Kowzdejn obrzyd� mu do tego stopnia, �e zacz��
symulowa� zanik pami�ci.
Gdy na apelu wyczytywano jego nazwisko, stryj milcza�, bo
wprawdzie pami�ta�, jak si� nazywa, ale zapomnia�, co to
apel. Kapral napastowa� go jeszcze przez jaki� czas w
nadziei, �e jako dotkni�ty amnezj� opowie co� o
neandertalczykach, ale widz�c oczywiste kalectwo da� spok�j.
Stryj zacz�� tymczasem udawa�, �e zapomnia� m�wi� i
zauwa�y�, �e z milczenia p�ynie b�ogi spok�j i szacunek
ludzki. Im d�u�ej nie m�wi�, tym mniejsz� mia� na to ochot�.
By� w obozie drugi milczek, szeregowiec jak stryj, zwany
przez koleg�w Rze�biarzem, poniewa� od rana do nocy
poszukiwa� kawa�k�w drewna, a gdy znalaz�, zaszywa� si� w
k�cie i pracowicie manipulowa� przy nim scyzorykiem, na
kt�rego posiadanie zdo�a� sobie wywalczy� pozwolenie.
Pocz�tkowo pr�bowano go wci�gn�� do �ycia kulturalnego
obozu, proszono, by wyrze�bi� Jezusa Frasobliwego, Marsza�ka
Pi�sudskiego, Ojczyzn� w Apoteozie, Matk� Bosk�
Cz�stochowsk�, u�ana albo chocia� konia, krow�, w
ostateczno�ci �wini�, a gdy uparcie odmawia�, wytoczono mu
spraw� w S�dzie Kole�e�skim, kt�ry udzieli� Rze�biarzowi
nagany. To, co rze�bi�, chowa� nie wiadomo gdzie. Wypytywano
go, �ledzono, grzebano pod materacem i w materacu - bez
rezultatu. Wreszcie zostawiono go w spokoju.
Gdy stryj zamilk�, niepostrze�enie zacz�� zbli�a� si� do
Rze�biarza. Nie d��y� do tego, lecz, si�� rzeczy, zacz��
schodzi� wszystkim z drogi, szuka� miejsc odosobnionych i
zacisznych - s�owem tych w�a�nie, kt�re Rze�biarz odkry� ju�
dwa lata temu i doskonale si� w nich urz�dzi�. Stryj Mietek
stara� si� nie by� intruzem, usuwa� si�, odchodzi�, ale i
tak nieustannie si� spotykali. Z wolna zacz�li do siebie
przywyka� i okazywa� sobie co� w rodzaju wzajemnej sympatii.
Wsp�lne milczenie zbli�a bardziej ni� rozmowa. W niewiele
dni zaprzyja�nili si�, pokochali, razem jedli, spali,
wy�wiadczali sobie tysi�ce drobnych przys�ug, a wszystko bez
s�owa, ukryci ka�dy w swej samotno�ci.
Zwykle ju� po �niadaniu zaszywali si� w jakim� k�cie i
milczeli. Stryj siedzia� z pochylon� g�ow� i przymkni�tymi
oczyma. Rze�biarz patrzy� w d� obracaj�c w palcach kawa�ek
drewna, kt�ry pracowicie nacina� s��j po s�oju, delikatnie
g�adz�c drewno, a� traci�o wszelk� chropowato��, przyjmuj�c
wilgo� i ciep�o od w�druj�cych tam i z powrotem palc�w.
Stryj, nie m�wi�c, poczu� wielk� sympati� do s��w.
Tygodniami siedzia� oparty o �cian� baraku i zestawia� ze
sob� r�ne s�owa, odnajduj�c w nich nieoczekiwane znaczenia.
Przypomina� sobie, �e tych s��w u�ywali r�ni ludzie w
r�nych sytuacjach i dziwi� si� ich rozleg�ym mo�liwo�ciom.
Doszed� do wniosku, �e m�wi�c nie spos�b si� porozumie�,
s�owa s� raczej melodi� towarzysz�c� oczom, d�oniom, ruchom
g�owy. Zacz�� obserwowa� koleg�w i po pewnym czasie nie
s�ysz�c rozumia�, o czym rozmawiaj� - nawet wi�cej: o co
ka�demu z nich chodzi, cho� nie chce tego powiedzie�.
Chodzi�o przewa�nie o g�upstwa, wi�c stryj szybko znudzi�
si� obserwowaniem. Siedzia� z zamkni�tymi oczyma i budowa�
pa�ace ze s��w.
Pewnego dnia Rze�biarz zacz�� okazywa� niepok�j.
Popatrywa� nerwowo na stryja, znika� gdzie� na ca�e godziny,
potem wraca� drobi�c pospiesznie przez dziedziniec i
rozgl�daj�c si� niepewnie wok�. K�ad� si� na pryczy,
nakrywa� g�ow� kocem, budzi� si� przed �witem, gdzie� szed�,
wraca�. Nosi�o Rze�biarza po obozie jak pot�pion� dusz� po
bagnach.
Stryj na wszelkie sposoby okazywa� przyjacielowi
serdeczno��, ale nie narzuca� si�, rozumiej�c, �e w razie
potrzeby i tak zostanie wezwany. Trzy dni p�niej tak si�
sta�o. Stryj zburzy� w my�lach kolejny pa�ac ze s��w i
poszed�.
Rze�biarz kluczy�. Obeszli ob�z trzy razy dooko�a,
skr�caj�c to w prawo, to w lewo, bez �adu i sensu, a�
zatrzymali si� przed male�k� szop� przyklejon� z ty�u do
kt�rego� z barak�w. Stryj bardzo si� zdziwi�. Wydawa�o mu
si�, �e zna w obozie ka�d� pi�d� ziemi, k�pk� trawy, a tej
szopy nigdy nie widzia�. Jeszcze godzin� tegu przysi�g�by,
�e nic takiego nie istnieje. Tymczasem to by�o, sta�o, mia�o
nawet drzwi, kt�re Rze�biarz otworzy� wyj�tym spomi�dzy
desek kluczem.
Wewn�trz panowa� p�mrok. Stryj Mietek zobaczy� stoj�ce
pod �cianami worki, a nad nimi drewniane p�ki. Pod warstw�
kurzu drzema�y tu poobt�ukiwane czajniki, dziurawe garnki,
powykrzywiane ze staro�ci �y�ki i widelce, stare lampy,
�elazka, najrozmaitsze kalekie przedmioty ze szcz�liwej,
przedwojennej epoki, kt�re nie wiadomo po co tu zgromadzono
zamiast wyrzuci� na �mietnik.
Rze�biarz schyli� si� i zza jednego z work�w wyci�gn��
niewielkie zawini�tko. Rozwin�� je i stryj ujrza� mn�stwo
drewnianych figurek. Wszystkie przedstawia�y kobiety i
m�czyzn w rozmaitych pozach podczas stosunk�w mi�osnych. Na
�rodku le�a�a pi�kna, d�ugonoga kobieta. Zwalisty,
umi�niony m�czyzna napiera�, a ona krucha i delikatna
wch�ania�a go w siebie z g�ow� odrzucon� w ty�, rozchylonymi
ustami, napr�eniem ca�ego cia�a. To samo powtarza�o si�
wsz�dzie wok�.
Rze�biarz wmontowa� w ka�d� z figurek przemy�lny
mechanizm i teraz za spraw� spr�yny jedna za drug� drga�y,
przesuwa�y si�, podskakiwa�y. W p�mroku przewraca�y si�
jedne na drugie, pl�ta�y ze sob�, spazmatycznie i
bezskutecznie usi�uj�c si� rozdzieli�. Rze�biarz unosi�
spl�tane figurki w g�r�, dotyka� czego�, rozdziela�, co�
przekr�ca�. Zn�w obejmowa�y si� czule, polakierowany penis
wsuwa� si� bezszelestnie w starannie wyszlifowan� pochw�,
dr�a�y po�ladki, plecy, kurz unosi� si� z czajnik�w, wirowa�
w powietrzu, osiada� na d�oniach Rze�biarza, kt�ry wci��
czego� dotyka� podtrzymuj�c mi�osne uniesienia.
Stryj Mietek patrzy� oszo�omiony. Owszem, zdarzy�o si� w
jego �yciu to i owo na sianie podczas weso�ych wycieczek nad
Jezioro Trockie, pozna� uroki mieszcza�skiego, d�bowego
�o�a, gdzie pod piernatem tym by�o gor�cej, im dalej
wyje�d�a� w interesach pan domu, pe�na temperamentu i
wyobra�ni by�a wiadoma wdowa z ulicy Rydza �mig�ego, nie,
nikt nie nazwa�by stryja �wi�toszkiem, ale to, co zobaczy�,
wstrz�sn�o nim. Poczu�, �e si� rumieni. Po krzy�u w�drowa�y
mu karawany mr�wek, chcia� wyj��, �eby opanowa� podniecenie,
ale powstrzymywa� go widok coraz to czego� nowego. Male�ki
�wiat by� pogr��ony w najzacieklejszej rozpu�cie.
Rze�biarzowi znudzi�o si� najwyra�niej uruchamianie
nowych figurek. Opad� na worek i zapatrzy� si� w kurz. Z
wolna wykr�ca�y si� spr�yny, para za par� nieruchomia�a,
niekt�re przewraca�y si� na bok, komicznie odskakiwa�y od
siebie, inne pozostawa�y zakleszczone. Stryj Mietek patrzy�
na to z szeroko otwartymi ustami i nagle zacz�� si� �mia�.
�mia� si� z siebie, ze swojej rodziny, z miasta, w kt�rym
si� urodzi�, z armii, kt�rej mundur mia� na sobie i ze
wszystkich armii �wiata. �mia� si� z pogr��onej w wojnie
�wiatowej ludzko�ci i z Pana Boga, kt�ry, je�li patrzy�
teraz na �wiat, te� musia� si� �mia� - je�li nie tak
tubalnie i prostacko jak stryj Mietek, to przynajmniej
z�o�liwie chichota�.
Rze�biarz podni�s� si� z worka. Przez chwil� przypatrywa�
si� roze�mianemu stryjowi, kt�ry siedzia� na pod�odze bij�c
si� pi�ciami w uda, potem zacz�� zgarnia� figurki w
p�acht�, uk�adaj�c je starannie jedne obok drugich. Zdarza�o
si�, �e pod wp�ywem jego dotyku figurka poruszy�a si�, wtedy
g�adzi� j� delikatnie, jakby uspokajaj�c. Z�o�y� p�acht� na
cztery, zwi�za� i wr�czy� stryjowi.
- Ale... - powiedzia� stryj Mietek.
Zacz�� gor�czkowo szuka� w g�owie s��w, kt�re nale�a�oby
w tej sytuacji wypowiedzie�, ale nim znalaz�, Rze�biarz
wyszed� z szopy.
Tego dnia pr�no wywo�ywano Rze�biarza podczas apelu.
Zacz�a si� bieganina, zawiadomiono gestapo, rozpocz�to
intensywne poszukiwania. Bez skutku. Dopiero cztery dni
p�niej odra�aj�cy zapach doprowadzi� Niemc�w do jednego z
magazyn�w, gdzie Rze�biarz powiesi� si�, znajduj�c sobie jak
zwykle odludne miejsce. Zapewne cieszy�a go samotno��, gdy
zak�ada� sznur, cich�y ludzkie g�osy, gdy odchodzi� bez
strachu i �alu.
Odby� si� skromny pogrzeb, przez jaki� czas m�wiono o tym
w obozie, a potem temat wyczerpa� si� jak wszystkie inne.
Stryj Mietek nadal milcza�. Zaraz po �niadaniu wymyka�
si� z baraku, bieg� do szopy, wydobywa� figurki, puszcza� je
w ruch i ca�ymi godzinami cieszy� si� ich widokiem. Tylko z
pozoru wszystkie by�y takie same - ka�da para mia�a odmienne
problemy. Poczciwiec grubas fika� ochoczo na chudziutkiej
pensjonarce, przygniecionej jego ci�arem i przera�onej.
Wychud�y inteligent w okularkach nat�a� si�, by zaspokoi�
dorodn� wiejsk� dziewoj� - dr�a�y chude po�ladki, a ona
czerwonog�ba z nogami jak serdelki zanosi�a si� chichotem,
bo bardzo j� �askota�y jego ma�e paluszki. Ksi�dz dopad�
gospodyni� w spi�arni: praw� r�k� majstrowa� pod sp�dnic�, a
w lewej trzyma� s�oik konfitur. Starzec wabi� m��dk�. Wdowa
uchyla�a drzwi do sieni �o�nierzowi. Pijana para z
obrz�k�ymi twarzami stacza�a si� w zapami�tanie. W k�cie
nastolatek ostro�nie dotyka� piersi nastolatki. Byli tu
onani�ci, ekshibicjoni�ci w ogromnych, rozpostartych
p�aszczach, homoseksuali�ci, lesbijki, transwestyci,
nadu�ywano seksualnie k�z, owiec, a nawet wielb��dzicy, na
kt�r� wdrapywa� si� ra�no �niadolicy Beduin. Wszyscy
pragn�li przypasowa� si�, po��czy�, sklei�, ale zawsze
uwiera� �okie� albo kolano, jedni byli zbyt grubi, inni
chuderlawi, jedni za wysocy, inni za niscy - s�owem wszyscy,
pr�cz pi�knej pary, kt�ra zafascynowa�a stryja na pocz�tku,
byli pokraczni, pokrzywieni, poni�eni, pomijaj�c mo�e
wielb��dzic�, kt�ra mimo dwuznacznej sytuacji wygl�da�a
dostojnie i szlachetnie.
Stryj Mietek bra� do r�ki par� za par�, uk�ada� je w
szeregi, przesuwa�, przestawia�, a� wszystko zacz�o si�
uk�ada� w ca�o�� - szale�czy bieg mi�dzy narodzinami a
�mierci�. Tak jak na obrazie Jacka Malczewskiego.
W tym czasie stryj zacz�� przygotowywa� si� do ucieczki.
Gdy po wojnie pytano go, jak zdo�a� wydosta� si� z obozu,
odpowiada� zawsze: "Jako� wyszed�em". Zapewne przez ca�e
powojenne �ycie obawia� si�, �e zn�w zostanie zamkni�ty w
obozie i stare sposoby mog� si� jeszcze przyda�. Zatem
"jako� wyszed�", gna� przed siebie dwa dni i dwie noce
unikaj�c dr�g i otwartych przestrzeni, a� dotar� do rzeki.
Wyk�pa� si�, wywr�ci� mundur na lew� stron� i w tym
dziwacznym przebraniu wkroczy� wraz z pierwszymi promieniami
s�o�ca na podw�rze gospodarstwa po�o�onego na skraju wsi,
najbli�ej lasu.
By�a to pora �niw, wi�c bauer nie spa�. Wyszed� na
podw�rze z kubkiem kawy w r�ku, obejrza� stryja od g�ry do
do�u i jego wra�enia skupi�y si� w jednym s�owie, kt�re jak
jutrzenka zal�ni�o w jego rozespanym m�zgu: "GESTAPO!". Ju�
mia� je wypowiedzie� g�o�no, gdy zauwa�y� w d�oniach
przybysza dwie drewniane figurki, kt�re �ywo go
zainteresowa�y. Zagapi� si�, szcz�ka mu opad�a, a z
wywini�tej dolnej wargi pociek�a �lina. Zachodzi� to z
jednej, to z drugiej strony, staraj�c si� nie uroni�
niczego, a gdy wszystko si� sko�czy�o, klasn�� w d�onie i
poprosi�:
- Jeszcze raz!
Gdy by�o po wszystkim, �ysina bauera przypomina�a
rzodkiewk�, wargi mu dr�a�y, zasapa� si� - w�a�ciwie
powinien uda� si� do studni i wyla� sobie na g�ow� wiadro
zimnej wody, ale zamiast tego powiedzia�:
- Jeszcze raz!
Wszystko powt�rzy�o si� od pocz�tku.
Bauer pragn�� w �yciu wielu rzeczy. Jako dziecko wymusza�
krzykiem zabawki i s�odycze. Potem, jeszcze przed �lubem,
b�aganiami sk�oni� sw� przysz�� po�owic�, by powierzy�a mu
"puszek swej niewinno�ci". Gdy odziedziczy� gospodarstwo,
marzy� o bronach, kosiarkach, sieczkarniach, dorodnych
�winiach i wysokomlecznych krowach. Jako dobry Niemiec
marzy�, �eby Adolf Hitler zrobi� wreszcie porz�dek z �ydami
i innym paskudztwem. Jednak niczego nie pragn�� tak jak tych
dw�ch drewnianych figurek, kt�re w dziwnych okoliczno�ciach
trafi�y na jego podw�rko.
Rozpocz�y si� targi. Stryj Mietek widz�c wielk� ch��
nabywcy nie folgowa� sobie w ��daniach. Godzin� p�niej
opu�ci� podw�rko w porz�dnym czarnym garniturze z czystej
we�ny i w eleganckiej bia�ej koszuli, na kt�rej tle pi�knie
l�ni� turkusowy krawat. W r�ku trzyma� sk�rzan� walizk�, w
kt�rej znajdowa� si� drugi garnitur, kilka koszul, bielizna
w odpowiedniej ilo�ci oraz czapka. Z walizk� i garniturem
harmonizowa�y czarne, nadzwyczaj porz�dne p�buty oraz tego
samego koloru portfel, w kt�rym by�o nieco marek na dobry
pocz�tek. Nie zachwycaj�c si� zbytnio now� sytuacj� stryj
zn�w pu�ci� si� p�dem przez las, gna� chaszczami, a� do
zmroku, potem znalaz� odludne miejsce i poszed� spa� na
mchu, wieszaj�c marynark� i spodnie na pobliskich krzakach,
�eby si� nie pogniot�y.
Gdy stryj p�dzi� przez zaro�la, bauer siedzia� przy stole
i puszcza� w ruch figurki. S�o�ce by�o ju� wysoko, s�siedzi
dawno wyruszyli w pole, a on nie m�g� si� napatrze�. Co
pewien czas w jego rozgor�czkowanym m�zgu pojawia� si� wyraz
"GESTAPO", a wraz z nim co� w rodzaju wyrzut�w sumienia, ale
niecierpliwym ruchem r�ki odgania� to uczucie. Bawi� si� tak
do czwartej po po�udniu, a potem uda� si� do stodo�y i
zakopa� figurki g��boko w sianie. Dzi�ki temu nikt nigdy nie
dowiedzia� si�, jak stryj Mietek zdoby� tak porz�dne
garnitury i ca�� reszt�.
Wyspawszy si� do woli w krzakach, stryj wyk�pa� si� w
strumieniu, starannie uczesa� w�osy, w�o�y� garnitur,
strzepn�� ze spodni �d�b�o trawy i pow�drowa� przed siebie.
Przez ca�y dzie� trzyma� si� skraju lasu, a wieczorem
wkroczy� do nieznanej wsi i pomaszerowa� wprost do gospody,
kt�ra, jak tego oczekiwa�, znajdowa�a si� przy g��wnej
ulicy.
S�o�ce w�a�nie zachodzi�o i gospoda powoli wype�nia�a si�
lud�mi. Stryj siad� w k�cie. Wydaj�c ochryp�e okrzyki,
maj�ce �wiadczy� o tym, �e jest niemow�, zam�wi� golonk� i
piwo. Przygl�dano mu si� ciekawie, jak zwykle obcemu, ale
stryj nie zwraca� na to uwagi. Jad�.
Ciemnia�o. Najwi�ksze guzdra�y siedzia�y ju� nad kuflem,
gdy stryj odsun�� talerz, wys�czy� ostatnie krople z
trzeciego ju� kufla piwa, wsta� i klasn�� w d�onie. W
gospodzie uciszy�o si�. Stryj uk�oni� si�, postawi� na stole
walizk�, otworzy� j� i wydoby� dwie pierwsze figurki:
chudziutk� pensjonark� i rozpustnego grubasa. Wszyscy
wytrzeszczyli oczy czekaj�c, co teraz nast�pi, a gdy
nast�pi�o, zapad�a nabo�na cisza. Niekt�rzy wzdychali. Inni
sapali. Trzeci g�o�no prze�ykali �lin�. Gospodarz wychyli�
si� zza kontuaru. Z kranu, kt�ry zapomnia� zakr�ci�, ciek�a
mu na �nie�nobia�y fartuch stru�ka piwa. Na wszystkich
twarzach malowa�a si� b�ogo�� i od�wi�tno�� jak w czasie
przem�wie� Kanclerza III Rzeszy. Ten i �w podci�gn��
odruchowo spodnie, zapi�� starannie koszul� pod szyj�. Stryj
zaprezentowa� jeszcze jedn� par� i na tym poprzesta�. Wyj��
z walizki czapk� i po�o�y� j� na stole. W�r�d oklask�w,
radosnych okrzyk�w posypa�y si� pieni�dze, ale przede
wszystkim b�agalne:
- Jeszcze! Jeszcze! Jeszcze!!!
Stryj u�miechn�� si� i wskaza� czapk�. Zacz�li dok�ada�,
co kto mia�, najpierw drobniaki, potem papierki, modne w
tych stronach srebrne sygnety, obr�czki �lubne, mniej
zamo�ni molestowali gospodarza o po�yczki. Wkr�tce czapka
nape�ni�a si�.
Tym razem przedstawienie by�o d�u�sze. Stryj Mietek
przeszed� samego siebie: podskakiwa�, wymachiwa� r�koma,
wydawa� chrapliwe okrzyki, tupa�, sapa�, wali� pi�ciami w
st�, a�, gdy widzowie popadli w oszo�omienie, zamkn��
gwa�townie walizk� i skoczy� w drzwi pozostawiaj�c ich z
otwartymi ustami i rozpacz� w sercu.
Podobne przedstawienia odby�y si� jeszcze w kilku wsiach
i pewnym miasteczku, gdzie stryj zawar� znajomo�� z niejakim
Guntherem, w�a�cicielem taks�wki, i od tej chwili nie
chodzi� pieszo.
Gunther zakocha� si� w figurkach od pierwszego wejrzenia.
Z chwil�, gdy odda� stryjowi do dyspozycji swoj� taks�wk�,
�y� od przedstawienia do przedstawienia, a �e pragn��, by
przedstawie� by�o jak najwi�cej, sta� si� mened�erem stryja:
za�atwia� sale, ustala� godziny wyst�p�w i wysoko��
honorari�w.
Stryj �y� jak we �nie. Wstawa� rano, jad� �niadanie,
potem jechali gdzie� taks�wk�, ogl�dali miejsca wyst�p�w,
jedli obiad, przygotowywali si�. Po wyst�pie jedli kolacj� w
restauracji i udawali si� na spoczynek, przewa�nie do
kt�rego� z licznych znajomych Gunthera, jako �e stryj nie
lubi� hoteli. Gunther kupi� dwie nowe walizy. W jednej
spoczywa� str�j sceniczny stryja i niezb�dne rekwizyty.
Drug� wype�nia�y pieni�dze, kt�rych zarabiali z dnia na
dzie� coraz wi�cej i nie bardzo wiedzieli, co z nimi zrobi�
(stryj opr�cz hoteli nie lubi� tak�e bank�w).
Stryjowi by�o dobrze i niedobrze zarazem. Nie obchodzi�o
go, gdzie jedzie, najada� si�, wysypia�, czasem pojawia�y
si� nawet kobiety zn�cone s�aw� stryja lub kupione za �atwo
przychodz�ce pieni�dze. Nie musia� si� o nic troszczy�.
Jedynym problemem by� Gunther. Na pocz�tku znajomo�ci
kilkakrotnie pr�bowa� dobra� si� do figurek wykorzystuj�c
post�j lub sen stryja. Raz nawet dosz�o mi�dzy nimi do
b�jki, kt�r� stryj zdecydowanie wygra�. Od tego czasu
Gunther "zna� swoje miejsce", jednak stryj wiedzia�, �e nie
zrezygnowa� i pewnego dnia zn�w spr�buje. Nie z ch�ci
zysku, lecz by zamkn�� si� gdzie� i latami przygl�da� si�
kopuluj�cym figurkom.
Gdzie� w ma�ym miasteczku gruba �ona Gunthera i jego
czworo dzieci pr�no oczekiwa�y powrotu taty. Stryj
przemy�liwa� o powrocie do Wilna. Wtedy otrzymali niezwyk�e
zaproszenie. Na prywatnym przyj�ciu stryj mia� si�
zaprezentowa� lepszej widowni.
Nigdy nie by� w podobnym pa�acu. Marmury, ogromne lustra,
kosztowne plusze i sk�ry, kunsztowne �yrandole, zapach
drogich perfum, uroda kobiet, elegancja m�czyzn widoczna
nawet u lokaj�w - onie�mieli�y go. Sta� w progu trzymaj�c
swoj� walizk�, kt�ra natychmiast przesta�a by� elegancka.
Poprowadzono go przez przedpok�j, zdj�to p�aszcz, usi�owano
odebra� walizk�, ale wobec protest�w stryja pozostawiono go
w spokoju. Kto� wcisn�� mu w d�o� talerzyk, kto� inny
na�o�y� na talerzyk sa�atki.
Znalaz�o si� krzes�o i stryj Mietek siad� na nim, a
spostrzeg�szy, �e usadzono go nieco na uboczu i w cieniu,
postanowi� nie wstawa� i nie rzuca� si� w oczy. Przed nim
paradowa�y zadowolone z siebie t�u�ciochy i chudzielce,
pulchne matrony i smuk�e panny, oficerowie w wysokich butach
i z orderami na piersi. Rozmawiano o polityce, dzieciach,
chorobach, powtarzano ostatnie plotki. W�r�d od�wi�tnego
t�umu biega� gospodarz, przystojny, mniej wi�cej
czterdziestoletni m�czyzna w nieskazitelnym, czarnym
mundurze z dystynkcjami pu�kownika.
Wszystko woko�o by�o akuratne. Nie p�miskach by�o
akuratnie kanapek, a w kieliszkach akuratnie wina. Liczba
sof, foteli i krzese� akuratnie pasowa�y do liczby go�ci.
Lokaje poruszali si� akuratnie i zawsze byli tam, gdzie
akuratnie byli potrzebni. Kierowcy czekali pod pa�acem w
swych akuratnych limuzynach, opieraj�c �okcie akuratnie na
kierownicy. Schody by�y bardzo akuratne i kot na schodach
te�.
Mimo to przyj�cie akuratnie nie chcia�o si� uda�.
Brakowa�o sensacji. Nikt od d�u�szego czasu nie pope�ni�
samob�jstwa, nie by�o nieoczekiwanych dymisji ani nominacji,
nawet pospolite skandale obyczajowe jako� si� ostatnio nie
zdarza�y, jakby wszyscy zbiorowo stracili s�onno�� do "tych
rzeczy". Go�cie byli znudzeni, wwiercili si� ty�kami w
fotele i ponuro milczeli. Pr�no uroczy gospodarz akuratnym
kroczkiem przebiega� sale. Pr�no wzywa� na pomoc
interesuj�cych ludzi, kt�rzy mieli doda� przyj�ciu
splendoru.
Ani poeta opiewaj�cy Fuhrera w stustronicowym poemacie,
ani alpinista, kt�ry zakopa� fotografi� Fuhrera na szczycie
niedost�pnej g�ry, ani podr�nik, co z mosi�nym popiersiem
Fuhrera niemal dotar� na biegun p�nocny, nie wzbudzili
wi�kszego zainteresowania. Nud� i niesmak pog��bili jeszcze
zaklinacz z w�em, jasnowidz i iluzjonista. Wtedy jako
ostatni� desk� ratunku zaprezentowano stryja Mietka.
Stryj wsta� z krzes�a, potr�ci� stoj�cy obok stolik,
przeszed� niepewnie kilka krok�w, siad� przy innym stoliku i
otworzy� walizk�. Na pierwszy ogie� poszli jak zwykle grubas
i pensjonarka. Nikt nie wykaza� nimi �adnego zainteresowania
z wyj�tkiem Gunthera, kt�ry nie zauwa�ony przez nikogo
wsun�� si� do salonu i stan�� skromnie przy drzwiach. Bez
wra�enia przeszli �o�nierz i wdowa, inteligent i wiejska
dziewucha, u�miech politowania wywo�ali ekshibicjoni�ci,
onani�ci i transwestyci. Stryj wydoby� Beduina na
wielb��dzicy i postanowi�, �e na tym zako�czy. O dziwo,
Beduin wywo�a� szmer zainteresowania.
- Patrzcie! Oooo! Patrzcie! - zawo�a� kto� w �rodku sali.
Gdzie� w k�cie rozleg� si� nerwowy kobiecy chichot i
urwa� si� jak uci�ty no�em.
- M�j Bo�e! - krzykn�a leciwa dama na �rodku sali i
ruszy�a prawie biegiem do wyj�cia. W �lad za ni� bieg� jej
ma��onek, a po�y fraka powiewa�y mu jak skrzyd�a.
- Patrzcie, przecie� to... - szeptano zewsz�d, ale nikt
nie o�mieli� si� wymieni� nazwiska.
Stryj Mietek niewiele rozumia� po niemiecku, ale czu�, �e
dzieje si� co� niezwyk�ego. Przypomnia� sobie, �e ju�
przedtem Beduin wywo�ywa� niezwykle silne reakcje, ale stryj
Mietek przypisywa� to jego imponuj�cym w�a�ciwo�ciom
erotycznym.
Zapad�a martwa cisza, tylko Beduin zawzi�cie tryka�
wielb��dzic�. Stryj doszed� do wniosku, �e musi co� zrobi�,
�eby odwr�ci� do niego uwag�, a �e nic nie przychodzi�o mu
do g�owy, zacz��, niespodziewanie dla samego siebie, �piewa�
po polsku z mi�kkim, wile�skim akcentem:
Pos�uchajcie ludkowie, aj, wej, mir,
Co si� sta�o w Dudkowie, aj, wej, mir, uchacha, aj, wej,
mir.
Jak zacz�o si� piek�o, aj, wej, mir,
C� tam �yd�w uciek�o, aj, wej, mir, uchacha, aj, wej,
mir.
Jeden dosiada� konia, aj, wej, mir,
I trzyma� si� ogona, aj, wej, mir, uchacha, aj, wej,
mir.
Drugi jecha� na myszy, aj, wej, mir,
I trzyma� j� za uszy, aj, wej, mir, uchacha, aj, wej,
mir.
Trzeci jecha� na �wini, aj, wej, mir,
A za nim wszyscy inni, aj, wej, mir, uchacha, aj, wej,
mir.
A gdy do�piewywa� w�a�nie ostatnie "aj, wej, mir", zgas�o
�wiat�o, stryj Mietek poczu� t�py b�l w czaszce i zacz��
zapada� si� w d�, w otch�a�, poczu� nast�pne uderzenie i
�wiat przepad� dla niego na trzy dni i trzy noce.
Gdy si� obudzi�, le�a� na drewnianej pryczy w ciasnej
kamiennej celi. Wok� panowa� p�mrok. Zza male�kiego
umieszczonego pod sufitem okna dobiega� �piew ptak�w.
�wita�o. Do przeciwleg�ej �ciany przymocowana by�a prycza,
na kt�rej kto� spa�, wzdychaj�c smutno przez sen. Zrobi�o
si� nieco ja�niej i stryj Mietek dojrza� ma�ego, �ysego
cz�owieczka. Pod g�ow� pod�o�y� male�k� pi�stk� i owego
poranka wyda� si� stryjowi dzieckiem, kt�re usn�wszy w�r�d
zabawy, niespodzianie si� zestarza�o.
Stryj przewraca� si� z boku na bok usi�uj�c w rozbitej
czaszce znale�� odpowied� na pytanie, co si� w�a�ciwie
sta�o, gdy nieznajomy zbudzi� si�, siad� na pryczy, przez
d�u�szy czas tar� pi�stkami oczy, potem przyjrza� si�
stryjowi z powag� i wyci�gn�� r�k�.
- Klaus Giss.
Stryj Mietek zastanawia� si� przez chwil�, czy ma ochot�
przem�wi�, czy nie, a� wreszcie wsta�, skry� �apk� Gissa w
swej ogromnej �apie i przedstawi� si� �aman� niemczyzn�:
- Gdo�tamco�tamkdzie�tam.
- Kto? - spyta� Klaus Giss.
- Nikt - odpowiedzia� stryj. - Gdo�tamco�tamkdzie�tam.
- Rozumiem - powiedzia� Giss. Po�o�y� si� na swojej
pryczy i odwr�ci� si� do stryja plecami. Stryjowi zrobi�o
si� przykro.
- Nie gniewaj si� - klepn�� ma�ego w �opatk�. -
Powiedzia�bym ci, ale zapomnia�em.
Stryj zapomnia�, ale o nim nie zapomniano. Ustalenie
to�samo�ci wi�nia zaj�o gestapo dwa dni. I tu powsta�
k�opot - za�o�ono od razu jako oczywiste, �e stryj nie m�g�
dokona� zbrodni samodzielnie. Wed�ug roboczej hipotezy grupa
os�b (by�y pewne podejrzenia) umo�liwi�a stryjowi ucieczk� z
obozu i wyposa�y�a w pornograficzne figurki w celu
skompromitowania w�r�d licznych grup spo�ecznych jednego z
najwy�szych urz�dnik�w Rzeszy. Celem �ledztwa by�o wykrycie
i ukaranie ca�ej przest�pczej organizacji.
Spraw� pogorszy� taks�wkarz Gunther schwytany razem ze
stryjem Mietkiem. Gunther od pocz�tku zachowywa� si�
dziwnie. Najpierw m�nie znosi� bicie i tortury. Potem
o�wiadczy�, �e powie wszystko, co wie, je�li b�dzie m�g�
sp�dzi� jeden dzie� zupe�nie sam z figurkami. Powierzenie
Guntherowi tak cennego dowodu rzeczowego nie wchodzi�o w
rachub�. Kiedy mu to zakomunikowano, Gunther pope�ni�
samob�jstwo uderzaj�c precyzyjnie skroni� w kamienny podest,
kt�ry w jego celi s�u�y� za krzes�o. Biegli orzekli, �e
musia� si� do tego przygotowywa� specjalnym �wiczeniem.
Pozosta� stryj Mietek. Od pierwszego dnia ochoczo i
bezinteresownie wsp�pracowa� z prowadz�cymi �ledztwo.
Zezna�, �e nie wie, kto zorganizowa� jego ucieczk�.
Podejrzewa, �e podano mu narkotyk w zupie brukwiance, bo
zaraz po obiedzie poczu� si� senny, spa� ci�ko, a gdy si�
obudzi�, znajdowa� si� w samochodzie jad�cym nieznan� szos�.
Figurki otrzyma� w tym�e samochodzie od niejakiego von Pele,
w mundurze kapitana Wehrmachtu. Towarzyszy� mu von Duppel w
mundurze komandora marynarki wojennej. Komandor von Duppel
niewiele m�wi�, ale von Pele okazywa� mu wielki respekt i
wyra�nie ba� si� go. Stryj zapami�ta�, �e kierowca mia�
stopie� kaprala, by� w mundurze wojsk lotniczych, a nazywa�
si� bodaj Fonfel, imi� na "o", prawdopodobnie Olaf albo
Oskar. Ten�e Fonfel s�u�y� stryjowi jako ��cznik,
kontaktowa� si� ze stryjem raz na tydzie� i informowa� go,
gdzie si� ma teraz uda� i co robi�. Na pytanie, czy jest
mo�liwe, �eby Fonfel by� w zmowie z Guntherem, stryj
odpowiedzia�, �e mo�liwe, ale on nie jest w stanie
przedstawi� na to �adnych dowod�w. Z innych os�b
zamieszanych w afer� stryj wymieni� Hebbla i Guwintha,
cywilnych funkcjonariuszy, kt�rzy przez pewien czas
stanowili jego obstaw� podczas spektakli i w razie
niebezpiecze�stwa lub interwencji policji mieli mu u�atwi�
ucieczk�. Na pytanie, dlaczego bra� udzia� w tym wszystkim,
stryj powiedzia�, �e obiecano mu wolno�� oraz dobr� prac� w
Wilnie, a ca�� spraw� przedstawiano jako niewinny �arcik,
kt�ry nie przyniesie nikomu szkody, a von Pelemu pozwoli
wygra� zak�ad z pewnym wysokim oficerem Wehrmachtu o
arystokratycznym pochodzeniu.
Skwapliwie to wszystko spisano, sporz�dzono na podstawie
zezna�, wielokrotnie korygowane przez stryja, portrety
pami�ciowe i rozes�ano listy go�cze.
Tu pojawi�y si� trudno�ci. Najcz�ciej wyst�puj�cy w
towarzystwie stryja Hebbel i Guwinth mieli fizjonomie tak
pozbawione wyrazu i cech charakterystycznych, �e wprost
zlewali si� z otoczeniem. Przes�uchiwani �wiadkowie pokaz�w
doskonale pami�tali stryja i Gunthera, ale co do obstawy
mieli w�tpliwo�ci. Zdarza�o si�, �e z dw�ch os�b siedz�cych
przy tym samym stoliku jeden przysi�ga�, �e widzia� Hebbela
i Guwintha, a drugi zaklina� si�, �e takich dw�ch na pewno
tam wtedy nie by�o. Wskutek list�w go�czych doprowadzano na
policj� setki fa�szywych Hebbel�w i Guwinth�w, zanim
przekonano si�, �e w�a�ciwie co pi�ty obywatel III Rzeszy
jest do nich podobny.
Zacz�to molestowa� stryja o szczeg�y. Stryj Mietek
stara� si� jak m�g�, ale niewiele sobie przypomina�. Tu
nieoceniony okaza� si� Klaus Giss, kt�ry by� bardziej
dociekliwy ni� niejeden s�dzia �ledczy. Ich pobyt w celi
sta� si� jednym nie ko�cz�cym si� przes�uchaniem. Ledwie
wstali, umyli si�, zjedli, Giss rozsiada� si� na pryczy i
przyst�powa� do zadawania pyta�:
GISS: Wi�c ten kierowca... jak mu tam?
STRYJ MIETEK: Fonfel.
GISS: W�a�nie. Zatem jakie mia� r�ce?
STRYJ MIETEK: Niby jakie mia�by mie� r�ce?
GISS: Nie pytam, jakie mia�by mie�, ale jakie mia�?
STRYJ MIETEK: Jak to jakie? Akurat takie jak kierowca
mie� powinien.
GISS: A mo�e mia� co� na r�kach?
STRYJ MIETEK: Raz mia� r�kawiczki, ale przewa�nie nie.
GISS: Nie o to pytam. Mo�e mia� jaki� znak szczeg�lny?
STRYJ MIETEK: Nie mia�.
GISS: A mo�e mia� co� na palcu? Obr�czk�, sygnet?
STRYJ MIETEK: Teraz przypominam sobie. Mia� sygnet.
GISS: Z oczkiem?
STRYJ MIETEK: Z oczkiem.
GISS: Z jakim?
STRYJ MIETEK: Okr�g�ym.
GISS: Pewnie, �e nie z kwadratowym. Szk�o czy kamie�?
STRYJ MIETEK: Mo�e i kamie�, ale pr�dzej szk�o.
GISS: Jakiego koloru?
STRYJ MIETEK: Niebieskiego.
GISS: A sygnet? Z�oty czy srebrny?
STRYJ MIETEK: Srebrny.
GISS: G�adki czy z ozdobami?
STRYJ MIETEK: Z ozdobami.
GISS: Jakimi?
STRYJ MIETEK: Takimi... bardziej ozdobnymi...
GISS: Dok�adniej. Jak wygl�da�y?
STRYJ MIETEK: Mniej wi�cej tak (stryj wykonuje falisty
ruch w powietrzu). Cho� mo�e troch� inaczej...
Dzi�ki codziennemu treningowi z Gissem stryj mia� do
zaoferowania �ledczym mn�stwo szczeg��w i detali, kt�re
dobrze �wiadczy�y o jego ch�ci wsp�pracy i
spostrzegawczo�ci. Mimo to �ledztwo posuwa�o si� naprz�d z
wielkimi trudno�ciami.
Stryj bardzo polubi� Klausa Gissa. Codzienna gra w
pytania i odpowiedzi by�a najciekawszym zaj�ciem, od kiedy
dosta� si� do niewoli. Tak�e Giss polubi� stryja.
Zapragn�li, by wojna trwa�a wiecznie, a ich pozostawiono we
wsp�lnej celi, �eby jeden pyta�, a drugi odpowiada�, a z
reszt� ludzko�ci niech si� dzieje, co chce. Gdzie� p�k�
front i wojna zn�w zacz�a si� ku nim zbli�a�, a tu
wilnianin i berli�czyk siedzieli rami� w rami� na pryczy
bardzo z siebie nawzajem zadowoleni.
Klaus Giss pochodzi� z rodziny biednego sklepikarza.
Ojciec zmar�, gdy by� jeszcze dzieckiem, zad�u�ony sklepik
trzeba by�o sprzeda� i odt�d �yli z matk� bardzo skromnie.
Giss, kt�ry zawsze r�s� wolniej ni� inne dzieci, poszed� do
szko�y podstawowej, gdzie niczym si� nie wyr�ni� i uko�czy�
j� ze �rednimi ocenami. To samo powt�rzy�o si� w szkole
�redniej. W ko�cu dzi�ki w�asnym wysi�kom i uporowi matki
zda� matur�. Zawsze by� najmniejszy w klasie, najbardziej
poszturchiwany i lekcewa�ony. Nauczy� si� milcze�, nie le��
w oczy i przymilnie u�miecha�.
Po maturze zacz�� pracowa� w Archiwum Miejskim. By�o to
miejsce zawsze gromadz�ce orygina��w, ale i tu 150
centymetr�w wzrostu Gissa, jego du�a g�owa, na kt�rej
podejrzanie wcze�nie pojawi�a si� �ysina, malutkie d�onie,
w�skie usta, piskliwy g�os nie wzbudzi�y zaufania. Utar�o
si�, �e Giss jest podejrzany. Jego u�miech by� podejrzany, a
przede wszystkim to, �e rano podejrzanie szybko znika� w�r�d
p�ek i w podejrzany spos�b wynurza� si� spo�r�d nich po
zako�czeniu pracy. Giss by� bardzo kole�e�ski, ka�demu
ch�tnie s�u�y� pomoc�, mimo to wszyscy go unikali. Zw�aszcza
kobiety.
Popo�udnia sp�dza� uczestnicz�c w imprezach kulturalnych.
Koncert, odczyt, cyrk, variete czy cokolwiek innego, Giss
zawsze tam by�. I nast�pnego dnia wk�adaj�c fartuch nigdy
nie zapomnia� powiedzie�:
- By�em wczoraj na koncercie. Dobre, bardzo dobre.
Powtarza� to ka�dego dnia przez wiele lat i nie zdarzy�o
si� nigdy, by Gissowi impreza si� nie spodoba�a. By�
nieodmiennie zachwycony.
W 1933 Giss poczu� si� Niemcem. Porzuci� imprezy
kulturalne. Biega� z mityngu na mityng, krzycza�, klaska�, z
ca�ej duszy nienawidzi� �yd�w, cho� �adnego �yda bli�ej nie
zna�. Zg�osi� postulat, �eby zniszczy� wszystkie �ydowskie
r�kopisy w Archiwum Miejskim i wszyscy pospiesznie go
poparli.
Gdy nie by�o mityngu, Giss chodzi� do parku. �ydom wst�p
do park�w by� wzbroniony. Giss siada� zaraz przy wej�ciu na
bia�ej �awce z napisem "Nur fur Deutsche". �awka by�a
solidna i wysoka. Giss macha� nogami w powietrzu i
przypatrywa� si� plakatom na pobliskim s�upie og�oszeniowym.
Wszystkie przedstawia�y jasnow�osych German�w, na kt�rych
tle Giss machaj�cy nogami w powietrzu tu� obok napisu "Nur
fur Deutsche" wygl�da� jak kpina z narodowego socjalizmu.
Ma�y Klaus nie by� jednak tego �wiadom. Zreszt� doktor
Goebbels, kt�rego Giss uwielbia�, nie wygl�da�by na tej
�awce o wiele lepiej.
Marzeniem Gissa by� mundur. I w�a�nie tego mu odmawiano.
Daremnie biaga� na mityngi, klaska�, krzycza�, wypr�a� do
granic mo�liwo�ci praw� r�k�, p�aka� ze wzruszenia widz�c w
oddali samoch�d z czerniej�c� w blasku pochodni sylwetk�
Adolfa Hitlera. Sk�ada� petycje. Prosi� o audiencje.
Wdrapywa� si� na coraz bardziej monumentalne schody. Gubi� w
korytarzach. Bez rezultatu.
Potem co� si� sta�o, czego Giss nigdy nie zdradzi�. Do��,
�e mia� wolne popo�udnie. Ju� nie krzycza�. Po pracy zmyka�
do domu z g�ow� wtulon� w ramiona jak cz�owiek, kt�rego
zniewa�ono. Zmarnia�, zszarza�, nabra� zwyczaju schodzenia
wszystkim z drogi. W Archiwum �miano si�, �e kto� wreszcie
powiedzia� Gissowi: "Sp�ywaj, kurduplu!". Bardzo
prawdopodobne.
W radiu przemawia� Hitler. By�o ciep�o, wi�c wszyscy
otwierali szeroko okna i nastawiali odbiorniki na ca�y
regulator, �eby pokaza� jak s� lojalni. Dla pewno�ci dozorcy
podchodzili pod drzwi i nas�uchiwali. Policjanci przystawali
pod oknami i nadstawiali ucha.
W czasie kolejnego przem�wienia na zupe�nie wyludnion�
ulic� wyszed� Klaus Giss. By� starannie ogolony. Mia� na
sobie, dopiero co odebrany od krawca, czarny garnitur, w
kt�rym wygl�da� jak podstarza�y uczniak udaj�cy si� na
uroczyste rozpocz�cie roku szkolnego. W d�oniach �ciska�
drzewce ogromnego transparentu. Na transparencie napisa�:
"PRECZ Z HITLEREM!"
Trudno to sobie wyobrazi�, ale nic si� nie dzia�o.
Male�ki Giss szed� ulic� uginaj�c si� pod ci�arem
transparentu, uderzaj�c nim od czasu do czasu w otwarte okna
mieszka� na parterze. Zewsz�d krzycza� Adolf Hitler. Giss
skr�ci� w inn� ulic�, trzeci�, czwart�, pi�t�. Na sz�stej
dop�dzi� go samoch�d, wci�gni�to Gissa wraz z transparentem
do �r�dka i rzucono go na pod�og�. Hitler umilk�. P�dzili
�rodkiem jezdni. Przez okno samochodu mo�na by�o zobaczy�,
�e ludzie siadaj� do kolacji. Zakrwawiony Giss le�a� na
swoim transparencie i by� szcz�liwy.
�ledztwo w sprawie stryja Mietka posuwa�o si� naprz�d.
Uj�to porucznika von Puhle, kt�ry nie by� wprawdzie
kapitanem von Pele i nie zosta� przez stryja rozpoznany
podczas konfrontacji, ale i tak by� podejrzany. Uj�to
szereg innych os�b. Rozdzielono stryja z Gissem, a potem
przewieziono go do innego wi�zienia. Stamt�d uwolnili stryja
Amerykanie. Wzbudzi� tak wielkie zainteresowanie, �e zn�w
musia� ucieka� i ostatecznie osiad� na Dolnym �l�sku.
Klaus Giss zosta� uznany za jedn� z os�b przygotowuj�cych
zamach na Hitlera i w 1944 roku stracony.
Drewniane figurki rozproszy�y si� po �wiecie. Kilka mia�
podczas aresztowania Hermann Goring. Dwie znaleziono w
�agrze na Kamczatce. Cztery w Australii. Siedem lub osiem
przechowuje CIA. Cztery odkryto w kryj�wce peruwia�skich
partyzant�w. Los pozosta�ych, w tym wielb��dzicy i Beduina,
jest nieznany.
Wymy�leni przez stryja Hebbel, Guwinth i Fonfel do�ywaj�
swych dni w zjednoczonych Niemczech.
Przest�pc�w wojennych von Pelego i von Duppla nigdy nie
odnaleziono.
Aj, wej, mir, uchacha, aj, wej, mir.