5160

Szczegóły
Tytuł 5160
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5160 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5160 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5160 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STANIS�AW LEM BIBLIOTEKA XXI WIEKU DAS KREATIVE VERNICHTUNGSPRINZIP. THE WORLD AS HOLOCAUST DAS KREATIVE VERNICHTUNGSPRINZIP. THE WORLD AS HOLOCAUST WST�P Ksi��ki, opatrzone takimi lub podobnymi tytu�ami, zaczn� si� ukazywa� na schy�ku XX stulecia, lecz zawarty w nich obraz �wiata upowszechni si� dopiero w nast�pnym wieku, kiedy odkrycia, kie�kuj�ce we wzajem odleg�ych ga��ziach nauki, z��cz� si� w ca�o��. Wymowa tej ca�o�ci � powiem od razu � b�dzie antykopernika�skim przewrotem w astronomii, kt�ry obali nasze wyobra�enia o miejscu, jakie zajmujemy we Wszech�wiecie. Przedkopernika�ska astronomia osadzi�a Ziemi� w centrum �wiata, Kopernik za� str�ci� j� z tak wyr�nionej pozycji, skoro wykry�, �e Ziemia jest jedn� z wielu planet okr��aj�cych S�o�ce. Sekularne post�py astronomii umocni�y regu�� kopernika�sk� uznaj�c, �e nie tylko Ziemia nie jest centralnym cia�em systemu s�onecznego, lecz ten system znajduje si� na peryferii naszej Galaktyki, czyli Drogi Mlecznej: okaza�o si�, �e mieszkamy w Kosmosie �byle gdzie�, u jakiego� gwiazdowego przedmie�cia. Astronomia zajmowa�a si� badaniem ewolucji gwiazd, a biologia � ewolucji �ycia na Ziemi, a� tory owych bada� przeci�y si�, czy raczej po��czy�y, niby r�ne dop�ywy jednej rzeki, astronomia uzna�a bowiem pytanie o powszechno�� �ycia w Kosmosie za swoje, a teoretyczna biologia pomog�a jej w tym i tak w po�owie XX wieku powsta� pierwszy program poszukiwania pozaziemskich cywilizacji, nazwany CETI (Communication with Extraterrestial Intelligence). Poszukiwania te, prowadzone kilkadziesi�t lat przy u�yciu coraz lepszej i coraz pot�niejszej aparatury, nie wykry�y jednak ani obcych cywilizacji, ani te� najmniejszego �ladu ich radiowych sygna��w. Tym samym powsta�a zagadka Silentium Universi. .,Milczenie Kosmosu� zdoby�o w siedemdziesi�tych latach niejaki rozg�os, dotar�szy do szerokiej opinii publicznej. Niewykrywalno�� �innych Rozumnych� sta�a si� niepoj�tym problemem dla nauki. Biologowie ustalili ju�, jakie warunki fizykochemiczne umo�liwiaj� powstanie �ycia z martwej materii � i nie byty to wcale warunki wyj�tkowe. Astronomowie udowodnili obecno�� licznych planet wok� gwiazd. Obserwacje dowiod�y, �e znaczna cz�� gwiazd naszej Galaktyki ma planety. Tym samym narzuca�a si� konkluzja, �e �ycie powstaje wzgl�dnie cz�sto w toku typowych przemian kosmicznych, �e jego ewolucja winna by� zjawiskiem w Kosmosie naturalnym, a zwie�czenie ewolucyjnego drzewa gatunk�w narodzinami istot rozumnych tak�e le�y w zwyczajnym porz�dku rzeczy. Lecz temu obrazowi zamieszkanego Kosmosu przeczy�y wci�� daremne pr�by odebrania pozaziemskich sygna��w, chocia� coraz wi�cej obserwatori�w poszukiwa�o ich przez dziesi�tki lat. Pod�ug najlepszej wiedzy astronom�w, chemik�w i biolog�w Kosmos by� pe�en gwiazd podobnych do S�o�ca, podobnych do Ziemi planet, wi�c prawem tak wielkiej liczby �ycie powinno by si� rozwija� na niezliczonych globach, lecz nas�uch radiowy ujawnia� wsz�dzie martw� pustk�. Naukowcy, zrzeszeni w CETI a potem w SETI (Search for Extraterrestial Intelligence), tworzyli r�ne hipotezy ad hoc, a�eby uzgodni� kosmiczn� obecno�� �ycia z jego kosmicznym milczeniem. Najpierw utrzymywali, �e przeci�tny dystans mi�dzycywilizacyjny r�wna si� pi��dziesi�ciu do stu lat �wietlnych. Dystans ten byli zmuszeni powi�kszy� w dalszych rozwa�aniach do sze�ciuset, wreszcie do tysi�ca lat �wietlnych. Jednocze�nie powsta�y hipotezy samozgubno�ci Rozumu, jak ta von Homera, ��cz�ca psychozoiczn� �g�sto�� Kosmosu z jego martwot� twierdzeniem, �e ka�dej cywilizacji zagra�a samob�jstwo, podobne do gro��cego ludzko�ci w wojnie atomowej, prze? co ewolucja organiczna �yciu trwa wprawdzie miliardy lat. lecz jej ostatnia technologiczna faza trwa ledwie kilkadziesi�t wiek�w. Inne hipotezy wskazywa�y na gro�by, kt�re dwudziesty wiek wykry� i w pokojowej ekspansji technologicznej, niszcz�cej ubocznymi skutkami biosfer� jako wyl�garni� �ycia. Jak kto� powiedzia�, parafrazuj�c znane s�owa Wittgenstema, vor�ber man nicht sprechen kann, dur�ber musst man dichten. Jako� bodaj�e pierwszy Olaf Stapledon w fantastycznej powie�ci The First and Last Men uj�� nasz los w zdanie �gwiazdy stwarzaj� cz�owieka i gwiazdy go zabijaj��. Wtedy jednak, w trzydziestych latach XX stulecia, s�owa te stanowi�y raczej Dichtung ni� Wahrheit, by�y metafor�, a nie hipotez� zdoln� do ubiegania si� o obywatelstwo w nauce. Niemniej, ka�dy tekst mo�e zawiera� wi�cej znaczenia, ni� we� w�o�y� jego autor. Czterysta lat temu Roger Bacon utrzymywa�, �e mo�liwe s� maszyny lataj�ce oraz maszyny, kt�re b�d� mkn�y po ziemi i chodzi�y po dnie morskim. Bez w�tpienia nie wyobra�a� sobie takich urz�dze� �adnym konkretnym sposobem, my jednak, czytaj�c dzi� te s�owa, nie tylko wk�adamy w nie og�lnikow� wiedz�, �e tak si� sta�o, lecz poszerzamy ich znaczenie mn�stwem znanych nam konkret�w, co pot�guje wag� owej wypowiedzi. Co� podobnego zasz�o z domys�em, jaki wypowiedzia�em do protoko��w ameryka�sko� radzieckich obrad CETI w Biurakanie w roku 1971 (mo�na m�j tekst znale�� w ksi��ce Problema CETI, wydanej przez wydawnictwo MIR w Moskwie w roku 1975). Pisa�em wtedy: �Je�eli rozmieszczenie cywilizacji we Wszech�wiecie nie jest losowe, lecz wyznaczone przez dane astrofizyczne, jakich nie znamy, chocia� s� zwi�zane z obserwowalnymi zjawiskami, to szans� kontaktu b�d� tym mniejsze, im silniejszy jest zwi�zek umiejscowienia cywilizacji z charakterystyk� gwiazdowego o�rodka � czyli im bardziej r�ny od losowego jest rozk�ad (dystrybucja) cywilizacji w przestrzeni od rozk�adu przypadkowego. Wszak nie wolno a priori wyklucza� tego, ze istniej� astronomicznie dostrzegalne wska�niki istnienia cywilizacji. (�) Z tego wniosek, �e program CETI winien w�r�d swych regu� zawiera� i tak�, kt�ra uwzgl�dni prze mijaj�cy charakter naszych wiadomo�ci astrofizycznych, poniewa� nowe odkrycia b�d� wp�ywa�y na zmian� nawet fundamentalnych za�o�e� CETI�. Ot� w�a�nie to zasz�o � czy te� raczej z wolna zachodzi. Z nowych odkry� astronomii galaktycznej, z nowych modeli planetogenezy i astrogenezy, ze sk�adu radioizotopowych pierwiastk�w zawartych w meteorach uk�adu s�onecznego jak z porozrzucanych cz�ci �amig��wki poczyna si� wy�ania� nowy obraz, rekonstruuj�cy dzieje uk�adu s�onecznego i narodzin ziemskiego �ycia � o wymowie tyle� rewelacyjnej, co sprzecznej z dot�d uznawanym obrazem. Ujmuj�c z g�ry rzecz najzwi�lej, z hipotez odtwarzaj�cych dziesi�� miliard�w lat istnienia Drogi Mlecznej wynika, �e cz�owiek powsta�, poniewa� Kosmos jest obszarem katastrof, a swe powstanie zawdzi�cza Ziemia wraz z �yciem osobliwej serii takich katastrof. �e S�o�ce zrodzi�o sw� rodzin� planetarn� skutkiem bliskich, gwa�townych kataklizm�w, �e system s�oneczny wydosta� si� potem poza obszar katastrofalnych zaburze� i dlatego �ycie mog�o powsta� i rozwija� si�, aby wreszcie opanowa� ca�� Ziemi�. W nast�pnym miliardoleciu, gdy cz�owiek nie mia� w�a�ciwie �adnej szansy powstania, poniewa� Drzewo Gatunk�w nie dawa�o na to miejsca, kolejna katastrofa otworzy�a drog� antropogenezie przez to, �e zabi�a setki milion�w ziemskich stworze�. W tym nowym obrazie �wiata centralne miejsce zajmuje wi�c kreacja przez destrukcj� i przez nast�puj�c� po niej relaksacj� systemow�. Jeszcze zwi�lej mo�na powiedzie� i tak: Ziemia powsta�a, gdy� Pras�o�ce wesz�o w obszar zag�ady; �ycie powsta�o, gdy� Ziemia opu�ci�a ten obszar; cz�owiek powsta�, poniewa� w nast�pnym miliardoleciu zag�ada zn�w obruszy�a si� na Ziemi�. Przeciwstawiaj�c si� uparcie indeterminizmowi mechaniki kwantowej Einstein wyrazi� si�, �e �B�g nie gra ze �wiatem w ko�ci�. Chcia� przez to rzec. �e zjawiskami atomowymi nie mo�e zarz�dza� przypadek. Okaza�o si� jednak, �e B�g gra w ko�ci ze �wiatem nie tylko w skali atom�w, ale te� Galaktyk, gwiazd, planet, narodzin �ycia i powstaj�cych w nim istot rozumnych. �e zawdzi�czamy nasz� egzystencj� zar�wno katastrofom, co zasz�y �we w�a�ciwym miejscu i czasie� jak te� takim, do kt�rych w innych epokach i miejscach n i e dosz�o. Zrodzili�my si�, przeszed�szy � histori� naszej gwiazdy, potem planety, potem biogenezy i ewolucji � przez liczne ucha igielne i tym samym dziewi�� miliard�w lat, oddzielaj�cych powstanie protosolarnego ob�oku gaz�w od powstania Homo Sapiens mo�na przyr�wna� do gigantycznego slalomu, w kt�rym nie zosta�a omini�ta ani jedna bramka. Wiadomo ju�, �e takich �bramek� by�o sporo, �e ka�de wypadni�cie ze slalomowego toru uniemo�liwi�oby powstanie Cz�owieka, lecz nie wiadomo, jak �szeroki� by� �w tor ze swymi zakr�tami oraz bramkami: inaczej m�wi�c, jakie by�o prawdopodobie�stwo �prawid�owego biegu�, kt�rego met� stanowi�a antropogeneza. A zatem �wiat, jak rozpozna nauka przysz�ego stulecia, oka�e si� zbiorem losowych katastrof zarazem stw�rczych i niszczycielskich, przy czym losowy by� ten zbi�r, natomiast ka�da z owych katastrof podlega�a �cis�ym prawom fizyki. I Regu�a ruletki jest przegrana ogromnej wi�kszo�ci graczy. Gdyby tak nie by�o, ka�de kasyno gry w rodzaju Monte Carlo musia�oby wnet zbankrutowa�. Gracz, odchodz�cy od sto�u gry z zyskiem, stanowi wyj�tek z regu�y. Taki, co do�� cz�sto wygrywa, jest wyj�tkiem rzadkim, a ten, co robi maj�tek, poniewa� kulka rulety trafia omal za ka�dym razem numer obstawiony przez gracza, jest ju� wyj�tkiem nadzwyczajnym, niesamowitym szcz�ciarzem, o kt�rym pisz� gazety. �adna passa wygranych nie jest zas�ug� gracza, poniewa� nie ma �adnej taktyki obstawiania numer�w gwarantuj�cej wygrane. Ruletka jest urz�dzeniem losowym, czyli takim, kt�rego ko�cowe stany nie daj� si� z pewno�ci� przewidywa�. Poniewa� kulka zawsze staje przy jednym z 36 numer�w, gracz ma przy ka�dej grze jedn� szans� wygranej na 36. Ten, kto wygra�, obstawiwszy raz po raz dwa numery, mia� na pocz�tku jedn� szans� dubeltowej wygranej na 1296, poniewa� prawdopodobie�stwa zdarze� losowych a wzajem niezale�nych (jak w�a�nie na ruletce) trzeba przez siebie pomno�y�. Szansa trzech kolejnych wygranych wynosi l :46 656. Jest to szansa bardzo ma�a, lecz obliczalna, poniewa� ilo�� ko�cowych stan�w ka�dej rozgrywki jest taka sama: 36. Gdyby�my natomiast pragn�li obliczy� szans� gracza, uwzgl�dniaj�c zjawiska postronne (trz�sienie ziemi, zamach bombowy, �mier� gracza na zawa� serca itp.), oka�e si� to niemo�liwe. Podobnie ocalenia kogo�, kto zbiera na ��ce kwiaty pod obstrza�em artyleryjskim i wraca do domu ca�y z bukietem w r�ku, te� nie mo�na uj�� statystyk�. Nie mo�na, chocia� nieobliczalno�� � i tym samym nieprzewidywalno�� owego wydarzenia � nie ma nic wsp�lnego z nieprzewidywalno�ci� w�a�ciw� zjawiskom kwantowo�atomowym. Los zbieraczy kwiat�w pod obstrza�em mo�na by obj�� statystyk� tylko, gdyby by�o ich bardzo wielu i gdyby ponadto by� znany statystyczny rozk�ad kwiat�w na ��ce, czas ich zbierania jako te� przeci�tna ilo�� granat�w na jednostk� obstrzeliwanej powierzchni. Sporz�dzenie takiej statystyki komplikuje si� jednak przez to. �e granaty, nie trafiaj�ce zbieracza, niszcz� kwiaty i tym samym odmieniaj� ich dystrybucj� na ��ce. Zabity zbieracz wypada z gry, polegaj�cej na zbieraniu kwiat�w pod ogniem, a z gry w ruletk� wypada ten, kto zrazu mia� szcz�cie, a potem zgra� si� do nitki. Obserwator, czuwaj�cy przez miliardy lat nad gromad� galaktyk, m�g�by je potraktowa� jako ruletki albo ��ki ze zbieraczami kwiat�w i wykry� te prawid�owo�ci statystyczne, kt�rym podlegaj� gwiazdy i planety, a przez to ustali�by na koniec, jak cz�sto zjawia si� w Kosmosie �ycie i jak cz�sto mo�e si� potem rozwija� ewolucyjnie a� do powstania istot rozumnych. Obserwatorem takim mog�aby by� d�ugowieczna cywilizacja, a m�wi�c �ci�lej, kolejne generacje jej astronom�w. Je�eli jednak ��ka z kwiatami jest obstrzeliwana chaotycznie (znaczy to, �e g�sto�� strza��w nie waha si� wok� pewnej przeci�tnej i tym samym nie jest obliczalna) albo je�eli ruletka nie jest �uczciwa�, to nawet �w obserwator nie sporz�dzi �statystyki cz�sto�ci narodzin Rozumu w Kosmosie�. Niemo�liwo�� sporz�dzenia takiej statystyki jest raczej �praktyczna� ani�eli zasadnicza. Nie le�y bowiem w samej naturze materii, jak le�y w niej Heisenbergowska relacja nieoznaczno�ci, lecz �tylko� w nieobliczalnym nak�adaniu si� r�nych, niezale�nych od siebie serii losowych, zachodz�cych w rozmaitej skali wielko�ci: galaktycznej, gwiazdowej, planetarnej oraz molekularnej. Galaktyka, potraktowana jako ruletka, na kt�rej �mo�na wygra� �ycie�, nie jest ruletk� �uczciw��. Uczciwa ruletka podlega dok�adnie jedynemu rozk�adowi prawdopodobie�stwa (l :36 w ka�dej rozgrywce). Dla ruletek, kt�rymi si� potrz�sa, kt�re podczas gry zmieniaj� sw�j kszta�t, w kt�rych u�ywa si� coraz innych kulek, nie ma takiej jedyno�ci statystycznej. Wprawdzie wszystkie ruletki i wszystkie galaktyki spiralne s� do siebie podobne, ale nie s� dok�adnie takie same. Galaktyka mo�e si� zachowywa� jak ruletka obok pieca; gdy piec jest gor�cy, ogrzany dysk ruletki wykrzywia si� i przez to zmienia si� dystrybucja wygrywaj�cych numer�w. Znakomity fizyk zmierzy wp�yw temperatury na ruletk�, ale je�li ponadto dzia�aj� na ni� drgania pod�ogi od jad�cych ulic� ci�ar�wek, jego pomiar oka�e si� niedostateczny. W tym rozumieniu galaktyczna gra �o �mier� czy �ycie� jest gr� na nieuczciwych ruletkach. Wspomnia�em uprzednio, jak Einstein utrzymywa�, �e �B�g nie gra ze �wiatem w ko�ci�. Mo�emy teraz uzupe�ni� to, co�my tam powiedzieli. B�g nie tylko gra w ko�ci ze �wiatem, lecz prowadzi gr� uczciw� � doskonale to�samymi kostkami � tylko w skali najmniejszej � atomowej. Natomiast galaktyki s� to takie olbrzymie Bo�e rulety, kt�re uczciwe nie s�. Zastrzegam si�, �e chodzi o �uczciwo�� rozumian� matematycznie (statystycznie), a nie jako� �moralnie�. Obserwuj�c okre�lony pierwiastek radioaktywny, mo�emy ustali� po�owiczny okres jego rozpadu, czyli to, jak d�ugo nale�y czeka�, �eby po�owa jego atom�w uleg�a rozpadowi. Rozpadem tym zarz�dza przypadkowo��, statystycznie uczciwa, skoro taka sama dla tego pierwiastka w ca�ym Kosmosie. Wszystko jedno, czy spoczywa on w laboratorium, w g��bi Ziemi, w meteorze, czy w mg�awicy kosmicznej. Jego atomy zachowuj� si� wsz�dzie tak samo. Natomiast galaktyka, jako �urz�dzenie produkuj�ce gwiazdy, planety oraz niekiedy �ycie�, czyni to � jako urz�dzenie losowe � nieuczciwie, bo nieobliczalnie. Tymi jej kreacjami nic zarz�dza ani determinizm. ani taki indeterminizm, jaki�my rozpoznali w �wiecie kwant�w. Tote� przebieg galaktycznej ,,gry o �ycie� mo�na rozpoznawa� ex post, kiedy si� na niej wygra�o. Mo�na odtworzy� to, co ju� zasz�o, chocia� nie by�o na pocz�tku przewidywalne. Mo�na to zrekonstruowa�, ale me ca�kiem precyzyjnie, lecz tak tylko, jak mo�na odtworzy� dzieje plemion ludzkich z epoki, w kt�rej ludzie byli jeszcze niepi�mienni i nie pozostawili �adnych kronik ani dokument�w, a jedynie wytwory swych r�k, do kt�rych dokopuje si� archeolog. Kosmologia galaktyczna obraca si� w�wczas w ,.gwiezdno�planetarn� archeologi�. Archeologia ta oznacza rozpoznawanie tej osobliwej rozgrywki, kt�rej wielk� wygran� jeste�my my sami. II Dobre trzy czwarte galaktyk ma posta� spiralnego dysku z j�drem, od kt�rego odchodz� dwa ramiona, jak w naszej Drodze Mlecznej. Galaktyczny tw�r, z�o�ony z chmur gazowych, py�owych i z gwiazd (kt�re stopniowo powstaj� w nim i gin�) obraca si�, przy czym j�dro wiruje z wi�ksz� pr�dko�ci� k�tow� ani�eli ramiona, kt�re, nie nad��aj�c, skr�caj� si� i przez to w�a�nie nadaj� ca�o�ci posta� spirali. Ramiona nie poruszaj� si� jednak z t� sam� pr�dko�ci� co gwiazdy. Niezmienny kszta�t spirali zawdzi�cza galaktyka FALOM ZG�SZCZEN1A, w kt�rych gwiazdy pe�ni� rol� moleku� w zwyk�ym gazie. Maj�c r�ne pr�dko�ci obrotowe, gwiazdy znacznie oddalone od j�dra pozostaj� za ramieniem, natomiast w pobli�u j�dra doganiaj� spiralne rami� i przechodz� je na wskro�. Pr�dko�� to�sam� z pr�dko�ci� ramion maj� tylko gwiazdy w po�owie odleg�o�ci od j�dra. Jest to tak zwany okr�g wsp�bie�ny (korotacyjny). Ob�ok gaz�w, z kt�rego mia�o powsta� S�o�ce z planetami, znajdowa� si� oko�o pi�� miliard�w lat temu przy wewn�trznej kraw�dzi spiralnego ramienia. Dogania� to rami� z niewielk� szybko�ci� �� rz�du 1 kilometra na sekund�. Ob�ok ten, wtargn�wszy w g��b fali zg�szczenia, zosta� ska�ony radioaktywnymi produktami gwiazdy Supernowej, kt�ra wybuch�a w jego pobli�u. (By�y to izotopy jodu i plutonu). Izotopy te rozpada�y si�, a� powsta� z nich inny pierwiastek � ksenon. Tymczasem ob�ok �w podlega� kompresji przez fal� zg�szczenia, w kt�rej p�yn��, co sprzyja�o jego kondensacji, a� powsta�a ze� m�oda gwiazda � S�o�ce. Pod koniec tego okresu, jakie� cztery i p� miliarda lat temu. wybuch�a w pobli�u inna Supernowa, kt�ra skazi�a oko�os�oneczn� mg�awic� (bo nie wszystek prostosolarny gaz skupi� si� ju� w S�o�ce) radioaktywnym aluminium. Przyspieszy�o to, a mo�e i spowodowa�o powstanie planet. Jak wykaza�y symulacyjne obliczenia, po to. �eby tarcza gaz�w wiruj�cych wok� m�odej gwiazdy uleg�a segmentacji i zacz�a si� skupia� w planety, potrzebna jest �interwencja z zewn�trz�, jako pot�ne �pchni�cie�: by� nim udar Supernowej, co wybuch�a wtedy niedaleko od S�o�ca. Sk�d o tym wszystkim wiadomo? Ze sk�adu radioizotop�w zawartych w meteorach systemu s�onecznego; znaj�c po�owiczny czas rozpadu wymienionych izotop�w (jodu, plutonu, aluminium), mo�na obliczy�, kiedy zosta� nimi ska�ony protosolarny ob�ok. Zasz�o to co najmniej dwa razy; r�ny czas rozpadu tych izotop�w pozwala okre�li�, �e pierwsze ska�enie wybuchem Supernowej nast�pi�o wnet po wej�ciu protosolarnego ob�oku w wewn�trzny brzeg galaktycznego ramienia, a drugie ska�enie (radioaktywnym aluminium) zasz�o jakie� 300 000 000 lat p�niej. Najwcze�niejszy okres rozwoju przeby�o zatem S�o�ce w obszarze silnej radiacji i gwa�townych udar�w, powoduj�cych planetogenez�. a potem, z ju� krzepn�cymi i stygn�cymi planetami, opu�ci�o te sfer�. Wysz�o w przestw�r wysokiej pr�ni, izolowanej od gwiezdnych katastrof i dzi�ki temu �ycie mog�o rozwija� si� na Ziemi bez zab�jczych zak��ce�. Jak wynika z tego obrazu, regu�a Kopernika, w my�l kt�rej Ziemia nie znajduje si� (razem ze S�o�cem) w osobliwie wyr�nionym miejscu, lecz �gdzie b�d��, staje pod wielkim znakiem zapytania. Gdyby S�o�ce znajdowa�o si� na dalekiej peryferii Galaktyki i wlok�c si� wolno nie przecina�o jej ramion, zapewne nie utworzy�oby planet. Planetogeneza wymaga bowiem ..zabieg�w akuszerskich� jako gwa�townych zaj��, mianowicie pot�nych uderzeniowych fai Supernowych w eksplozji (czy te� co najmniej jednego takiego �bliskiego spotkania�). Gdyby S�o�ce, zrodziwszy od takich cios�w planety. kr��y�o blisko galaktycznego j�dra, i lym samym znacznie szybciej ni� ramiona spirali, to musia�oby je cz�sto przecina�. Wtedy liczne promienne i radioaktywne udary uniemo�liwi�yby powstanie �ycia na Ziemi albo zniszczy�y je we wczesnej fazie rozwoju. Podobnie, gdyby S�o�ce porusza�o si� na samym korotacyjnym okr�gu Galaktyki, i przez to nie opuszcza�o jej ramienia, �ycie tak�e nie mog�oby si� utrwali� na naszej planecie, pr�dzej czy p�niej zabite blisk� eksplozj� jakiej� Supernowej. Supernowe wybuchaj� najcz�ciej wewn�trz galaktycznych ramion. Tak�e przeci�tne odleg�o�ci pomi�dzy gwiazdami s� wewn�trz ramion znacznie mniejsze ani�eli pomi�dzy ramionami. A zatem warunki korzystne dla planetogenezy panuj� wewn�trz spiralnych ramion, natomiast warunki sprzyjaj�ce powstaniu i rozwojowi �ycia panuj� w pr�ni mi�dzy ramionami. Warunk�w takich nie spe�niaj� ani gwiazdy okr��aj�ce j�dro Galaktyki z bliska, ani gwiazdy jej obrze�a, ani wreszcie gwiazdy, kt�rych orbity pokrywaj� si� z okr�giem korotacyjnym, lecz tylko takie, kt�re znajduj� si� w jego pobli�u. Nale�y sobie ponadto u�wiadomi�, �e zbyt bliska erupcja Supernowej, zamiast ��cisn�� protosolarny ob�ok, przyspieszaj�c jego planetarn� kondensacje, rozmiot�aby ca�y jak wicher py�ki dmuchawca. Wybuch zbyt odleg�y m�g�by si� okaza� impulsem dla planetogenezy niedostatecznym. Kolejne wybuchy Supernowych s�siaduj�cych ze S�o�cem �powinny� wi�c by�y by� ..nale�ycie� zsynchronizowane z kolejnymi etapami jego rozwoju jako gwiazdy, jako systemu s�onecznego i wreszcie jako uk�adu, w kt�rym powsta�o �ycie. By� tedy protosolarny ob�ok �graczem�, kt�ry przyst�pi� do rulety z niezb�dnym kapita�em wyj�ciowym, potem, graj�c, zwi�ksza� �w kapita� wygranymi i opu�ci� kasyna gry w por�, nie nara�aj�c si� tym samym na utrat� wszystkiego, czym go wzbogaci�a ..passa� korzystnych przypadk�w. Wygl�da na to. �e planet biogennych i tym samym zdolnych do zrodzenia cywilizacji nale�y szuka� przede wszystkim w pobli�u korelacyjnego okr�gu Galaktyki. Przyj�cie opisanej rekonstrukcji dziej�w naszego uk�adu ka�e podda� drastycznej korekcie dotychczasowe oceny psychozoicznej g�sto�ci Kosmosu. Wiemy prawie na pewno, �e �adna z gwiazd s�onecznego pobli�a � w promieniu jakich� 50 lat �wietlnych � nie jest mieszkaniem cywilizacji dysponuj�cej technika sygnalizacyjn� co najmniej r�wn� naszej technice. Promie� okr�gu korelacyjnego mierzy oko�o 10,5 parsek�w, a zatem jakich� 34000 lat �wietlnych. Ca�a Galaktyka liczy ponad 150 miliard�w gwiazd. Przyjmuj�c, �e jedna trzecia wszystkich gwiazd znajduje si� w j�drze i w grubych nasadach ramion spiralnych, otrzymujemy dla samych ramion sto miliard�w gwiazd. Nie wiadomo, jak gruby jest torus (bry�a o postaci opony samochodowej), kt�ry nale�y zakre�li� wok� okr�gu korelacyjnego, �eby ogarn�� ca�� stref� sprzyjaj�c� powstawaniu �yciorodnych planet. Przyjmijmy wi�c, �e w tej strefie, tworz�cej ,,biogenny torus�, znajduje si� jedna stutysi�czna wszystkich gwiazd galaktycznej spirali � a zatem milion. Ca�y obw�d korotacyjnego okr�gu mierzy jakich� 215 000 lat �wietlnych. Gdyby ka�da ze znajduj�cych si� tam gwiazd o�wietla�a cho� jedn� cywilizacj�, to przeci�tna odleg�o�� mi�dzy dwiema zamieszkanymi planetami wynosi�aby pi�� lat �wietlnych. Tak jednak nie mo�e by�, poniewa� gwiazdy przy korelacyjnym okr�gu nie s� rozmieszczone r�wnomiernie w przestrzeni: przy tym gwiazd z rodz�cymi si� planetami nale�y oczekiwa� raczej wewn�trz spiralnych ramion, a gwiazd maj�cych w planetarnej rodzinie chocia� jedn� planet�, na kt�rej biegnie ewolucja �ycia bez zgubnych zak��ce�, wypada�oby szuka� raczej w pr�ni pomi�dzy ramionami, bo tam panuje d�ugotrwa�a izolacja od gwiezdnych katastrof. Tymczasem najwi�cej jest gwiazd wewn�trz ramion, gdy� w nich s� najg�ciej skupione. Wypada�oby zatem wypatrywa� sygna��w �Pozaziemskiego Rozumu�� wzd�u� �uku korelacyjnego przed S�o�cem i za S�o�cem w p�aszczy�nie galaktycznej, czyli pomi�dzy chmurami gwiezdnymi Perseusza i Strzelca, tam bowiem mog�yby si� znajdowa� gwiazdy, kt�re, podobnie jak nasze S�o�ce, maj� galaktyczny pasa� ju� za sob�, a teraz � wraz z naszym uk�adem � poruszaj� si� w pr�niowym rozziewie mi�dzyramiennym. Dalsza refleksja wskazuje jednak, �e te proste rozwa�ania stalystyczne, jakich pr�bowali�my, nie s� wiele warte. Wr��my jeszcze raz do zrekonstruowania historii S�o�ca i jego planet. Tam gdzie okr�g korelacyjny przecina ramiona spiralne, maj� one oko�o 300 parsek�w grubo�ci. Protosolarny ob�ok gazowy, biegn�c po orbicie nachylonej pod k�tem 7�8 stopni do p�aszczyzny Galaktyki, wszed� w jej rami� po raz pierwszy oko�o 4�9 miliard�w lat temu. Przez trzysta milion�w lat podlega� �w ob�ok burzliwym warunkom pasa�u przez ca�� grubo�� ramienia, a odk�d je opu�ci�, w�druje spokojna pr�nia. W�dr�wka ta trwa o tyle d�u�ej ni� czas przej�cia przez rami�, poniewa� okr�g korelacyjny, pod kt�rym biegnie S�o�ce, przecina ramiona spiralne pod ostrym k�tem, przez co �uk s�onecznej orbity mi�dzyramienny jest d�u�szy od �uku wewn�trz ramienia. Rysunek (wed�ug L. S. Moroczkina, �Priroda� nr 6, Moskwa 1982) ukazuje schemat naszej Galaktyki, promie� okr�gu korelacyjnego oraz orbit�, po kt�rej uk�ad s�oneczny okr��a galaktyczne j�dro. Pr�dko��, z jak� S�o�ce wraz z planetami porusza si� wzgl�dem ramion spiralnych, jest przedmiotem kontrowersji. Na przedstawionym schemacie uk�ad nasz przeszed� ju� przez oba ramiona. Je�li tak by�o, to pierwszego pasa�u dokona�a gazowo� py�owa chmura, kt�ra na dobre pocz�a si� kondensowa� dopiero przecinaj�c drugie galaktyczne ramie. Alternatywa, czy ,,mamy za sob�� jedno przej�cie, czy dwa, nie jest w zajmuj�cym nas problemie istotna, dotyczy bowiem wieku chmury, czyli tego, kiedy pocz�a si� formowa�, a nie tego, kiedy zacz�a ulega� fragmentacji i tym samym wesz�a w stadium astrogenezy. Gwiazdy powstaj� podobnym sposobem i dzi�. Odosobniona chmura nie mo�e skurczy� si� grawitacyjnie w gwiazd�, bo zachowuj�c (zgodnie z prawami dynamiki) moment obrotowy, wirowa�aby tym szybciej, im mniejszy by�by jej promie�. Na koniec powsta�aby gwiazda wiruj�ca na r�wniku z szybko�ci� przekraczaj�c� szybko�� �wiat�a, co jest niemo�liwe. Si�y centryfugalne rozerwa�yby j� du�o wcze�niej. Tote� gwiazdy powstaj� gromadami z poszczeg�lnych fragment�w chmury, w toku proces�w zrazu powolnych, a potem coraz bardziej burzliwych. Rozpraszaj�c si� podczas kondensacji, fragmenty chmury odbieraj� m�odym gwiazdom cz�� ich momentu obrotowego. Je�liby m�wi� o �wydajno�ci astrogenezy� jako stosunku mi�dzy mas� pierwotnej chmury a ��czn� mas� powsta�ych z niej gwiazd, to wydajno�� ta oka�e si� niewielka. Galaktyka jest zatem �producentem� post�puj�cym bardzo marnotrawczo z wyj�ciowym kapita�em materii. Lecz rozproszone cz�ci gwiazdorodnych chmur po jakim� �czasie zn�w zaczynaj� si� kurczy� grawitacyjnie i proces si� powtarza. Nie ka�dy z fragment�w chmury, wchodz�c w kondensacj�, zachowuje si� tak samo. Kiedy zaczyna si� gwiazdorodny kollaps, centrum chmury jest bardziej zag�szczone od jej peryferii. Przez to r�ne s� masy gwiazdotw�rczych fragment�w. Wynosz� 2 do 4 mas S�o�ca w �rodku i 10 do 20 takich 20 mas na obwodzie. Z wewn�trznych kondensat�w mog� powstawa� gwiazdy ma�e, d�ugowieczne i p�on�ce mniej wi�cej r�wnym blaskiem przez miliardy lat. Do takich nale�y S�o�ce. Natomiast z wielkich gwiazd obwodowych mog� powstawa� Supernowe, rozrywane po astronomicznie kr�tkim �ywocie pot�nymi eksplozjami. O tym, jak zacz�a si� kondensowa� chmura, z kt�rej powstali�my, nic nie wiadomo; odtworzy� mo�na tylko los tego lokalnego fragmentu, w kt�rym dosz�o do powstania S�o�ca i planet. Kiedy �w proces si� zacz��, wybuchaj�ce w pobli�u Supernowe skazi�y przeds�oneczny ob�ok swymi radioaktywnymi szcz�tkami. Takie ska�enia zasz�y co najmniej dwukrotnie. Raz uleg� protosolarny ob�ok ska�eniu izotopami jodu i plutonu � zapewne blisko wewn�trznej kraw�dzi spiralnego ramienia � a drugi raz, w g��bi spirali, inna Supernowa zbombardowa�a go radioaktywnym izotopem aluminium (300 000 000 lat p�niej). Pod�ug czasu, w kt�rym izotopy te przekszta�caj� si� rozpadowo w inne pierwiastki, mo�na oceni�, kiedy przysz�o do obu kolejnych ska�e�. Kr�tkotrwa�e izotopy jodu i plutonu utworzy�y w ko�cu stabilny izotop ksenonu, a radioaktywny izotop aluminium przekszta�ci� si� w magnez. �w ksenon i magnez wykryto w meteorach naszego systemu. Zestawiaj�c te dane z wiekiem skorupy ziemskiej (pod�ug czas�w rozpadu zawartych w niej d�ugowiecznych izotop�w uranu i toru) mo�na zrekonstruowa� przybli�one, cho� nieto�same, �scenariusze� s�onecznej kosmogonii. Rysunek odpowiada scenariuszowi, w kt�rym gazowa chmura pierwszy raz przesz�a przez spiral� dziesi�� i p� miliarda lat temu. G�sto�� jej by�a wtedy jeszcze podkrytyczna, wi�c nie dosz�o do fragmentacji i do powstania kondensat�w. Sta�o si� to dopiero po wej�ciu w nast�pne rami� Galaktyki, przed 4,6 miliardami lat. W otoczce kondensat�w panowa�y warunki sprzyjaj�ce powstawaniu Supernowych, a wewn�trz � mniejszych gwiazd typu S�o�ca. Podlegaj�c kompresji i wybuchom Supernowych, protosolarny zg�stek zmieni� si� w m�ode S�o�ce wi�z z planetami, kometami i meteorami. Ten scenariusz kosmogoniczny nie jest wolny od uproszcze�. Fragmentacja gazowych chmur zachodzi losowo; przez ogromne przestrzenie ramion biegn� fronty udarowe, wywo�ane rozmaitymi kataklizmami; erupcje Supernowych mog� wsp�dzia�a� w powstawaniu takich front�w. Galaktyki wci�� rodz� gwiazdy, poniewa� Kosmos, w kt�rym mieszkamy, nie jest wprawdzie m�ody, ale jeszcze si� nie zestarza�. Najdalej si�gaj�ce w przysz�o�� obliczenia symulacyjne wskazuj�, �e w ko�cu ca�y materia� gwiazdorodny ulegnie wyczerpaniu, �e gwiazdy zgasn�, a ca�e Galaktyki �wyparuj�� radiacyjnie i korpuskularnie. Od tej ��mierci termodynamicznej� dzieli nas jakich� l0100 lat. Grubo przedtem (mniej wi�cej za l015 lat) wszystkie gwiazdy utrac� swoje planety skutkiem bliskiego przechodzenia innych gwiazd. Czy martwe, czy o�ywione, wszystkie planety, wytr�cone ze swoich orbit silnymi perturbacjami, uton� w bezkresnym mroku i temperaturze bliskiej absolutnego zera. Chocia� wydaje si� to paradoksalne, �atwiej przepowiada�, co stanie si� z Wszech�wiatem za l015 lub za l0100 lat, albo co si� dzia�o w pierwszych minutach jego istnienia, ani�eli dok�adnie zrekonstruowa� wszystkie etapy s�onecznej i ziemskiej historii. Jeszcze trudniej przewidzie�, co si� stanie z naszym systemem, kiedy opu�ci spokojn� pr�ni�, rozpo�cieraj�c� si� mi�dzy gwiazdowymi chmurami obu galaktycznych ramion � Perseusza i Strzelca. Gdy przyjmiemy, �e r�nica pr�dko�ci S�o�ca i spirali r�wna si� l km/sek, nast�pny raz dostaniemy si� w g��b spirali za jakie� 500 000 000 lat. Astrofizyka post�puje w rozdziale po�wi�conym kosmogonii tak samo, jak �ledztwo w procesie poszlakowym. Wszystko, co mo�na zebra�, to pewna ilo�� ��lad�w i dowod�w rzeczowych�, z kt�rych, jak z rozsypanej �amig��wki (i to tak. �e wiele cz�ci zagin�o) trzeba zbudowa� niesprzeczn� ca�o��. Co gorsza, okazuje si�, �e z zachowanych fragment�w mo�na u�o�y� szereg nieto�samych wzor�w. Zw�aszcza w interesuj�cym nas przypadku nie wszystkie dane mo�na dok�adnie okre�li� liczbowo (na przyk�ad r�nic� obrotowej pr�dko�ci S�o�ca wzgl�dem galaktycznej spirali). Ponadto same ramiona spirali nie s� tak zwarte i nie przechodz� w rozdzielaj�c� je pr�ni� tak wyra�nie i regularnie, jak na naszym schemacie. I wreszcie wszystkie spiralne mg�awice s� do siebie podobne tylko tak, jak ludzie r�nego wzrostu, tuszy, wieku, rasy, p�ci i tak dalej. Jednakowo� rozpoznana praca kosmogoniczna Drogi Mlecznej staje si� coraz bli�sza rzeczywistego stanu rzeczy. Gwiazdy rodz� si� g��wnie wewn�trz ramion spiralnych; Supernowe wybuchaj� te� najcz�ciej wewn�trz tych ramion; S�o�ce na pewno znajduje si� w pobli�u okr�gu korotacyjnego, a wi�c nie �byle gdzie� w Galaktyce, poniewa� (jak si� ju� m�wi�o) w strefie korotacyjnej istniej� warunki odmienne od panuj�cych zar�wno w pobli�u j�dra, jak na obrze�ach spiralnego dysku. Dzi�ki komputerowej symulacji kosmogonicy mog� w kr�tkim czasie wykonywa� mn�stwo pr�bnych wariant�w astro� i planetogenezy, co jeszcze niezbyt dawno wymaga�o niezmiernie �mudnych, poch�aniaj�cych moc czasu oblicze�. Zarazem astrofizyka obserwacyjna dostarcza coraz nowych, coraz bardziej �cis�ych danych do takich symulacji. Proces poszlakowy wci�� jest jednak w toku; rzeczowe dowody i matematyczne domys�y, wskazuj�ce Sprawc�w tego, co si� sta�o, zdoby�y ju� wymow� porz�dnie uzasadnionej hipotezy, a nie bezpodstawnych domys��w. Akt oskar�enia Mg�awic Spiralnych o to, �e s� zarazem Rodzicielkami i Dzieciob�jczyniami, wszed� do trybuna�u astronomii, rozprawa trwa, ale ostateczny wyrok nie zapad�. III Zaczrpni�ta z s�downictwa terminologia nie jest najgorsza, je�li m�wimy o dziejach systemu s�onecznego w Galaktyce, kosmogonia zajmuje si� bowiem rekonstrukcj� zdarze� przesz�o�ci, i tym samym post�puje jak s�d w procesie poszlakowym, w kt�rym nie ma �adnego niezbitego dowodu przeciw oskar�onemu, lecz tylko zesp� okoliczno�ci obci��aj�cych. Kosmogonik, podobnie jak s�dzia, ma ustali�, co zasz�o w danym konkretnym wypadku, nie musi si� jednak zajmowa� tym, jak cz�sto tego rodzaju przypadki zachodz�, ani jakie by�o prawdopodobie�stwo zaj�cia rozpatrywanego przypadku, nim do niego dosz�o. W przeciwie�stwie do s�downictwa, kosmogonia stara si� jednak dowiedzie� o rzeczy znacznie wi�cej. Je�li rzuci� przez okno butelk� po szampanie, a wi�c z grubego szk�a i z charakterystycznym do�kiem w podstawie i butelka si� rozpry�nie, to powtarzaj�c takie do�wiadczenia przekonamy si�, �e szyjka i podstawa wychodz� z rozbicia na og� ca�o, natomiast reszta szk�a p�ka na wiele r�nokszta�tnych okruch�w. Mo�e si� zdarzy�, �e jeden z takich okruch�w b�dzie szklan� drzazg� d�ug� na sze��, a szerok� na p� centymetra. Na pytanie, jak cz�sto mo�na, rozbijaj�c flaszki, otrzymywa� dok�adnie takie same okruchy, w spos�b �cis�y nie da si� odpowiedzie�. Mo�na jedynie ustali�, na ile kawa�k�w rozlatuj� si� najcz�ciej rozbijane butelki. Tak� statystyk� da si� sporz�dzi� bez specjalnej fatygi, powtarzaj�c �w eksperyment wiele razy przy zachowaniu tych samych warunk�w (z jakiej wysoko�ci flaszka spada, czy pada na beton czy na drewno itp). Mo�e jednakowo� wydarzy� si� i to, �e flaszka, spadaj�c, zderzy si� z pi�k�, kt�r� w tej�e chwili kopn�o jedno z dzieci, bawi�cych si� na podw�rzu, przez co flaszka odskoczy, wleci przez otwarte parterowe okno do pokoju pewnej staruszki, hoduj�cej z�ote rybki w akwarium, wpadnie do niego i uton�wszy, nape�ni si�, nie rozbita wod�. Ka�dy przyzna, �e. jakkolwiek ma�o prawdopodobny, wypadek taki jest przecie� mo�liwy, tote� �nikt nie uzna go za zjawisko nadprzyrodzone, za cud, a tylko za wyj�tkowy zbieg okoliczno�ci. Ot� statystyki takich wyj�tk�w sporz�dzi� ju� si� nie da. Opr�cz praw mechaniki Newtona, wytrzyma�o�ci szk�a na uderzenia, nale�a�oby uwzgl�dni� to. jak cz�sto dzieci graj� na tym podw�rzu w pi�k�, jak cz�sto pi�ka podczas gry znajduje si� tam, gdzie spadaj� flaszki, jak cz�sto staruszka pozostawia otwarte okno, jak cz�sto akwarium stoi przy oknie, a je�li chcieliby�my mie� �og�ln� teori� flaszek wpadaj�cych przez trafienie w pi�k� do akwarium i bez uszkodzenia nape�niaj�cych si� wod��, uwzgl�dniaj�c wszystkie flaszki, dzieci, domy, podw�rza, z�ote rybki, akwaria i okna, to nigdy takiej statystycznej teorii nie zdob�dziemy. Pytanie, kluczowe przy odtworzeniu dziej�w uk�adu s�onecznego z �yciem na Ziemi, brzmi: czy w Galaktyce przydarzy�o si� wtedy co� takiego, jak przy prostym rozbijaniu flaszek, daj�cym si� obj�� statystyk�, czy co� takiego, jak w przygodzie z pi�k� i akwarium? Zjawiska, obliczalne statystycznie, nie przechodz� w zjawiska statystycznie nieobliczalne nagle, przy pewnej wyra�nej granicy, lecz stopniowo. Uczony zajmuje postaw� poznawczego optymizmu, mianowicie przyjmuje, �e przedmioty, kt�re bada, podlegaj� obliczeniom. Najpi�kniej jest, gdy podlegaj� obliczeniom deterministycznie: k�t padania r�wna si� k�towi odbicia, cia�o, zanurzone w wodzie, traci dok�adnie tyle ze swego ci�aru, ile wa�y woda przez to cia�o wyparta, i tak dalej. Nieco gorzej jest, gdy pewno�� zast�puje obliczalne prawdopodobie�stwo. Ale ju� ca�kiem �le, gdy niczego w og�le nie da si� obliczy�. Pospolicie powiada si�, �e tam, gdzie nie mo�na niczego obliczy�, wi�c przewidzie�, panuje chaos. Jednakowo� �chaos� w naukach �cis�ych nie oznacza bynajmniej, �e nic o niczym w og�le nie wiadomo, �e mamy do czynienia z jakim� �absolutnym bez�adem�. �Absolutny bez�ad� w og�le nie istnieje, a ju� w opowiedzianej historyjce z flaszk� i pi�k� nie wida� �adnego chaosu; ka�de zaj�cie, wzi�te z osobna, podlega prawom fizyki, i to fizyki deterministycznej, a nie kwantowej, bo� wymierna jest si�a, z jak� dziecko kopn�o pi�k�, i k�t zderzenia pi�ki z flaszk�, i szybko�� obu tych cia� w owym momencie, i tor, po kt�rym porusza�a si� flaszka, odskoczywszy od pi�ki, i szybko��, z jak� wpad�szy do akwarium, flaszka nape�ni�a si� wod�. Ka�dy z etap�w tego zdarzenia wzi�ty z osobna by� w zasadzie podleg�y obliczeniowo fizyce, lecz seria, utworzona ze wszystkich, nie jest obliczalna (tzn. nie mo�na ustali�, jak cz�sto mo�e zaj�� to, co w�a�nie wtedy zasz�o). Rzecz w tym, �e wszystkie teorie �szerokiego zasi�gu�, jakimi operuje fizyka, nie s� kompletne, poniewa� nie m�wi� nic o warunkach pocz�tkowych. Warunki pocz�tkowe nale�y wprowadzi� w teori� osobno, z zewn�trz. Jak jednak wida�, kiedy jedne warunki pocz�tkowe musz� zosta� dok�adnie spe�nione przez przypadek po to, �eby powsta�y warunki pocz�tkowe te� bardzo �ci�le sprecyzowane dla nast�pnego zaj�cia i tak dalej, pewno��, przeszed�szy przez stref� prawdopodobie�stw, staje si� niewiadom�, o kt�rej nie mo�na ju� nic wi�cej, rzec, jak tylko, �e �zdarzy�o si� co� nadzwyczaj osobliwego�. Dlatego na pocz�tku powiedzia�em, �e �wiat jest zbiorem losowych katastrof, zarz�dzanych �cis�ymi prawami. Na pytanie �jak cz�sto zachodzi w Kosmosie to, co zasz�o ze S�o�cem i z Ziemi��, nie mo�na jak dot�d odpowiedzie�, nie wiadomo bowiem, w kt�r� kategori� zaj�� trzeba w�o�y� ten casus. Dzi�ki post�pom astrofizycznej i kosmogonicznej wiedzy sprawa b�dzie si� stopniowo wyja�nia�. Sporo tego, co fachowcy m�wili na sesji CETI w Biurakanie w 1971 r., ulega�o dezaktualizacji albo okaza�o si� fa�szywym domniemaniem. Niechybnie wi�c za dziesi��, a tym bardziej za dwadzie�cia lat, na pocz�tku XXI wieku, sporo spraw dzi� jeszcze tajemniczych znajdzie wyt�umaczenia. Ksi�yc odegra� ogromn�, je�eli nie a� decyduj�c�, rol� przy powstawaniu ziemskiego �ycia, poniewa� mog�o ono powsta� tylko w wodnych roztworach pewnych zwi�zk�w chemicznych, i to nie w g��bokowodnym oceanie, lecz na przybrze�nych p�yciznach, przy czym na prabiogenez� w tych roztworach przy�pieszaj�co wp�ywa�o ich cz�ste mieszanie (ale w miar�), sprawiane przyp�ywami i odp�ywami, a przyczyn� ich by� wszak Ksi�yc. Sk�din�d spos�b, w jaki powstawa�y ksi�yce wszystkich planet, jest znacznie gorzej rozpoznany ani�eli spos�b powstania samych planet. Na razie nie mo�na wykluczy� �nadzwyczajno�ci� powstania satelit�w planetarnych, odpowiadaj�cej historii flaszki i akwarium. Zwyczajne uderzenie fal� erupcyjn� Supernowej zdaje si� wystarcza� do pier�ciennej fragmentacji protosolarnego dysku mg�awicowego, ale mo�e po to, aby wok� planet zacz�y si� kondensowa� ich ksi�yce, konieczne by�o co� w rodzaju przecinania si� dw�ch kolistych fal rozchodz�cych si� po powierzchni wody, gdy rzuci� w ni� naraz (niedaleko od siebie) dwa kamienie. Innymi s�owy, by� mo�e po to, �eby powsta�y ksi�yce, potrzebna by�a, po pierwszej erupcji Supernowej, druga, r�wnie� w nienazbyt du�ej odleg�o�ci od pras�onecznego uk�adu. Je�eli nie wszystkie te pytania zdob�d� odpowiedzi, to w ka�dym razie odpowiedzi b�d� pada�y, i tym samym prawdopodobie�stwo powstawania �ycia w Kosmosie, zwane te� jego biogenetyczn� wydajno�ci� albo cz�stotliwo�ci�, uzyska przybli�on� warto�� liczbow�. Mo�e by�, �e warto�� ta oka�e si� znaczna, �e tym samym b�dziemy w prawie uzna� za prawdopodobn� obecno�� �ycia w niezliczonych, bogatych upostaciowaniach na licznych planetach tego biliona galaktyk, kt�re nas otaczaj�. Lecz je�li nawet tak b�dzie, ksi��ki o przepowiedzianych przeze mnie tytu�ach poczn� si� ukazywa�. Teraz przyst�pi� do wy�o�enia, czemu tak si� stanie. Zapowiem ponury stan rzeczy w sze�ciu s�owach: bez globalnej katastrofy �ycia nie by�oby Cz�owieka. IV Czym nowy obraz �ycia w Kosmosie r�ni si� od dotychczasowego? Od dawna by�o wiadomo, �e planetarny por�d �ycia musi poprzedzi� d�ugi ci�g okre�lonych zdarze�, wszcz�ty powstaniem d�ugowiecznej i spokojnie p�on�cej gwiazdy typu S�o�ca, i �e gwiazda ta winna utworzy� planetarn� rodzin�. Nie by�o natomiast wiadomo, �e ramiona spiralnej Galaktyki s� (czy te� mog� by�) na przemian porodowymi �o�yskami i gilotynami �ycia, w zale�no�ci od tego, w jakim stadium rozwojowym gwiazdorodna materia przep�ywa przez spiral� oraz w jakim miejscu ramion zachodzi �w pasa�. Podczas sympozjum w Biurakanie nikt opr�cz mnie nie utrzymywa�, jakoby dystrybucja �yciorodnych cia� niebieskich by�a specyficznie uzale�niona od zaj�� ponadplanetarnej i ponadgwiazdowej (bo galaktycznej) skali. Oczywi�cie i ja nie wiedzia�em, �e �a�cuch tych zdarze� obejmuje ruch gwiazdorodnej chmury przy okr�gu korotacyjnym, �e potrzebna jest �w�a�ciwa� synchronizacja astrogenezy wewn�trz takiej chmury z erupcjami Supernowych na jej obwodzie, a ponadto � conditio, sine quo non est longa vita � �e system ze wszcz�t� biogenez� �powinien� wyj�� z burzliwej strefy spirali w obszar spokojnej pr�ni mi�dzyramiennej. Z ko�cem lat siedemdziesi�tych modne sta�o si� w��czanie w kosmogoniczne hipotezy czynnika zwanego Anthropic Principle. Czynnik ten redukuje zagadk� pocz�tkowych warunk�w Kosmosu do argumentu ad kominem: gdyby tamte warunki by�y radykalnie inne, ni� by�y, to nie powsta�oby pytanie, bo i nas by wtedy nie by�o. Nietrudno dostrzec, �e Anthropic Principle w �cis�ym rozumieniu (Homo Sapiens powsta� dlatego, poniewa� ta szansa tkwi�a ju� w Big Band, czyli w pocz�tkowych warunkach Universum) jest poznawczo akurat tyle wart, co Chartreuse Liqueur Principle jako kosmogoniczne kryterium. Wyprodukowanie tego likieru by�o co prawda mo�liwe dzi�ki w�asno�ciom materii TEGO Kosmosu, lecz mo�na sobie doskonale wyobrazi� histori� TEGO Kosmosu, TEGO S�o�ca, TEJ Ziemi i TEJ ludzko�ci BEZ powstania Chartreuse. �w likier powsta�, gdy� ludzie zajmowali si� d�ugo wytwarzaniem rozmaitych napoj�w, mi�dzy innymi zawieraj�cych alkohol, cukier i ekstrakty zi�. Jest to odpowied� sensowna, cho� og�lnikowa. Natomiast odpowied� na pytanie, sk�d si� wzi�� �w likier, brzmi�ca: �wzi�� si� st�d, �e TAKIE by�y pocz�tkowe warunki Kosmosu�, jest niedostateczna do �mieszno�ci. R�wnie dobrze mo�na by utrzymywa�, �e volkswageny albo znaczki pocztowe zawdzi�czaj� swe powstanie pocz�tkowym warunkom Wszech�wiata. Taka odpowied� wyja�nia ignotum per ignotum. Jest to zarazem circulus in explicando: powsta�o to, co mog�o powsta�. Taka odpowied� wymija najosobliwsz� w�a�ciwo�� Prakosmosu. Pod�ug obowi�zuj�cej teorii Big Bang, powstanie Kosmosu by�o wybuchowym porodem, kt�ry stworzy� r�wnocze�nie materi�, czas i przestrze�. Pot�ne promieniowanie �wiatostw�rczej eksplozji pozostawi�o swoje �lady w Kosmosie do dzisiaj, jako obecn� w nim wsz�dzie szcz�tkow� radiacj� gwiazdowego t�a. W ci�gu jakich� 20 miliard�w lat istnienia Kosmosu promieniowanie jego pierwszej chwili zd��y�o ostygn�� do kilku stopni powy�ej absolutnego zera. Jednakowo� nasilenie tego szcz�tkowego promieniowania nie powinno by� jednorodne na ca�ej czaszy niebios. Kosmos powsta� z punktu niesko�czenie wielkiej g�sto�ci i w ci�gu 10-35 sekundy rozpr�y� si� do obj�to�ci pi�ki. Ju� w tym momencie by� zbyt wielki i rozpr�a� si� zbyt szybko, �eby m�g� pozostawa� doskonale jednorodny. Zwi�zki przyczynowe zdarze� s� ograniczone najwy�sz� szybko�ci� oddzia�ywania, to jest szybko�ci� �wiat�a. Takie zwi�zki mog�y trwa� tylko w regionach o rozmiarze 10-25 centymetra, a w kosmosie wielko�ci pi�ki zmie�ci�oby si� 1078 takich region�w. Tak zatem to, co dzia�o si� w jednych regionach, nie mog�o oddzia�ywa� na zaj�cia w innych. Tym samym Kosmos powinien si� by� rozpr�a� niejednorodnie, bez zachowania tej symetrii, tych wsz�dzie to�samych w�asno�ci, jakie w nim obserwujemy. Teori� Big Bang ratuje hipoteza, �e w kreacyjnym wybuchu powsta�a naraz ogromna ilo�� Wszech�wiat�w. Nasz Kosmos by� tylko jednym z nich. Teoria, uzgadniaj�ca jednorodno�� (homogeniczno��) aktualnego Kosmosu z niemo�liw� jednorodno�ci� jego ekspansji przez za�o�enie, �e Prakosmos nie stanowi� Universum, lecz POLIYERSUM, zosta�a og�oszona w 1982 roku. Hipotez� Poliversum znale�� mo�na w mojej ksi��eczce Wielko�� urojona, kt�r� napisa�em dziesi�� lat wcze�niej (w 1972 roku). Podobie�stwo moich domys��w do zjawiaj�cych si� p�niej teorii dodaje mi odwagi do dalszych domys��w. Przypomnijmy sobie flaszk�, kt�ra odskoczywszy od pi�ki wpada przez otwarte okno do akwarium. Jakkolwiek obliczy� statystycznego prawdopodobie�stwa takiego wypadku si� nie da, pojmujemy zar�wno to, �e przypadek �w by� mo�liwy (tj. jako niesprzeczny z prawami Natury nie stanowi� cudu), jak i to, �e gdyby flaszka, wpadaj�c do akwarium pe�nego zgni�ej wody z martwymi rybkami, tak wychlusn�a t� wod�, aby kilka jajeczek rybiej ikry wpad�o do stoj�cego opodal wiadra z czyst� wod�, dzi�ki czemu z ikry tej zrodz� si� �ywe rybki, by�oby to zaj�ciem jeszcze rzadszym, jeszcze bardziej wyj�tkowym ani�eli bez tego wiadra, ikry i nast�pnych rybek. Powiedzmy, �e dzieci nadal graj� w pi�k�, �e kto� nadal wyrzuca co jaki� czas flaszki na podw�rze z wy�szego pi�tra, �e kolejna pusta flaszka, odbiwszy si� od pi�ki (kt�ra zn�w przeci�a drog� jej upadku), wlatuje tym razem do wiadra tak, �e rybki, zrodzone z ikry, wychlu�ni�te z wod�, wpadaj� do smalcu wrz�cego na elektrycznej kuchni i wr�ciwszy do kuchni, w�a�cicielka mieszkania, kt�ra zamierza�a sma�y� frytki, znajduje w patelni usma�one rybki. Czy by�aby to ju� �absolutna niemo�liwo��? Nie mo�na tego utrzymywa�. Mo�na jedynie uzna�, �e by�by to przypadek sui generis, taki, kt�ry w ca�ej rozci�g�o�ci (poczynaj�c od pierwszego wyrzucenia flaszki przez okno) nie zdarzy si� ju� po raz drugi dok�adnie tak samo. Jest to po prostu ca�kowicie nieprawdopodobne. Najmniejsze odchylenia sprawi�, �e flaszka nie wpadnie do kuchni, bo si� nie odbije �jak nale�y� od pi�ki, �e rozbije si� o pod�og�, �e je�li utonie w akwarium, to nic ju� dalej nie zajdzie, a je�li wychlu�nie krztyn� ikry, to nic si� z niej nie zrodzi, bo ikra nie trafi do wiadra, kt�re mo�e by� zreszt� puste, albo zawiera� bielizn�, moczon� w proszku do prania, zab�jczym dla rybek, itp. Wprowadzaj�c Anthropic Principle do kosmogonii, uznajemy powstanie cz�owieka za taki stan rzeczy, kt�ry zwie�czy� ewolucj� �ycia ziemskiego rozumem, poniewa� narodziny rozumnych istot s� tym bardziej prawdopodobne, im d�u�ej trwa taka ewolucja. Opuszczaj�c teren s�d�w, uznawanych dzi� za pewne albo do�� pewne, powiem, co przysz�owieczna nauka ustali w owym zagadnieniu. V Najpierw zostanie zebrany materia� dowodowy, wskazuj�cy, �e ten konar drzewa ewolucyjnego, kt�ry utworzy� ssaki, nie rozga��zi�by si� i nie da�by im pierwsze�stwa w�r�d zwierz�t, gdyby na styku kredy i trzeciorz�du, jakie� 65 milion�w lat temu, nie obruszy�a si� na Ziemi� katastrofa w postaci ogromnego meteorytu, wagi 3.5�4 trylion�w ton. Do tego czasu naczelnymi zwierz�tami by�y gady. Panowa�y na ladzie, w wodzie i w powietrzu przez dwie�cie milion�w lat. Usi�uj�c wyja�ni� przyczyn� ich gwa�townego wymarcia u ko�ca ery mezozoicznej. ewolucjoni�ci przypisywali owym gadom cechy wsp�czesnych gad�w: zimnokrwisto��, prymitywizm narz�dowej budowy, nago�� cia�a, pokrytego tylko �uska albo rogowym pancerzem, ponadto za�, gdy starali si� w oparciu o znalezione szcz�tki szkielet�w odtwarza� wygl�d i spos�b �ycia owych zwierz�t, naginali rekonstrukcje do swych uprzedze�. Mo�na by nazwa� te uprzedzenia �szowinizmem ssaka�, jakim jest te� cz�owiek. Paleontologowie twierdzili na przyk�ad, �e wielkie gady czworono�ne, jak brontozaury, w og�le nie by�y w stanie porusza� si� po suchym l�dzie i p�dzi�y �ycie w p�ytkich wodach, �ywi�c si� wodn� ro�linno�ci�. �e gady. chodz�ce na dwu nogach, bytowa�y wprawdzie na suszy, lecz porusza�y si� niezgrabnie, wlok�c po ziemi d�ugie, ci�kie ogony, itp. Dopiero w drugiej po�owie XX wieku przysz�o uzna�, �e mezozoiczne gady by�y tak samo ciep�okrwiste, jak ssaki, �e ich liczne odmiany � zw�aszcza lataj�ce � pokrywa�a sier��, �e dwunogie gady bynajmniej nie kroczy�y wolno wlok�c za sob� ogon, lecz dor�wnywa�y szybko�ci� biegu strusiom, chocia� by�y sto i dwie�cie razy od nich ci�sze, ogon za�, utrzymywany poziomo dzi�ki specjalnym �ci�gnistym wi�zad�om, stanowi� w p�dzie przeciwwag� dla wychylonego w prz�d korpusu. �e nawet najwi�ksze gigantozaury mog�y porusza� si� swobodnie na l�dzie i �e rozprawianie o �prymitywizmie� gad�w jest g�upstwem. Nie mog�c wda� si� tu w rzeteln� komparatystyk� gatunk�w wymar�ych ze wsp�czesnymi, poka�� na jednym tylko przyk�adzie, jak� nigdy potem ju� nie osi�gni�t� sprawno�ci� odznacza�y si� pewne lataj�ce gady. �Biologiczny rekord lotnictwa� wcale nie nale�y do ptak�w (ani tym bardziej do lataj�cych ssak�w � nietoperzy). Najwi�kszym zwierz�ciem atmosfery ziemskiej by� Quetzalcoatlus Northropi, mas� cia�a przewy�szaj�cy cz�owieka. By� to zreszt� tylko jeden z gatunk�w gromady, kt�ra otrzyma nazw� Titanopterygia. By�y to gady szybuj�ce nad oceanem i �ywi�ce si� ryba