5135
Szczegóły |
Tytuł |
5135 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5135 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5135 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5135 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MERCEDES LACKEY
Dickcia
Wstr�tne, rozlega�y si� narzekania Dickci w my�lach
Dicka. Kotka zwin�a si� troch� cia�niej na jego barkach i z
cichym, pe�nym niesmaku miaukni�ciem zliza�a krople
oleistej mg�y z futerka. �mierdz�ce.
Dick White musia� si� z tym zgodzi�. Otoczenie portu
kosmicznego Lacu'un by�o bardzo nieprzyjemne, a ponury,
mglisty dzie� sprawia�, �e wygl�da�o ono jeszcze gorzej. Na
n�dzne, tandetne i zniszczone.
Wszystkie znajduj�ce si� tutaj budowle - ka�da z
dwudziestu! - zosta�y zaprojektowane i zbudowane przez
przybysz�w spoza tego �wiata; wybudowane z
prefabrykat�w, wykonanych z odpad�w, pomalowane
ob�a��cymi farbami w r�nych odcieniach szaro�ci i zieleni, z
krzykliwymi, neonowo jaskrawymi holograficznymi szyldami,
kt�re (niech b�d� dzi�ki Duchom Przestrzeni Kosmicznej!)
przygaszano na dzie�, tak �e wygl�da�y jak ledwo widoczne
kolorowe duchy. By�o tu sze�� bar�w, dwa przybytki gry,
kaplica prowadzona przez neojezuit�w, noclegownia
Zreformowanej Armii Zabawienia, pi�� budynk�w
administracyjnych, cztery sklepy i jeden dom, kt�rego nazwy
lepiej nie wymienia�. Wszystkie wyros�y, jak truj�ce grzyby
po deszczu, w ci�gu roku, kt�ry min�� od chwili og�oszenia,
�e zezwala si� na handel z planet� i ras� Lacu'un. Nie by�o tu
nic miejscowego pochodzenia; chyba �e wysz�oby si� poza
Barier�.
A do tego, aby wyj�� poza Barier�, przypomina� samemu
sobie Dick, musisz otrzyma� zezwolenia podpisane przez
Wszystkich �wi�tych i ich psa.
Kota, skorygowa�a Dickcia.
Dobrze, dobrze, pomy�la� z ironicznym rozbawieniem w
odpowiedzi, Wszystkich �wi�tych i ich kota. Tyle tylko, �e oni
tutaj nie maj� kot�w, a tych, kt�re znajduj� si� na statkach
kosmicznych, nie mo�na bra� pod uwag�.
Dickcia sapn�a z pogard�. G�upcy, stwierdzi�a,
wyg�adzaj�c j�zykiem zmierzwiony fragment wilgotnego
futerka, i w ten spos�b rozprawi�a si� z ca�� cywilizacj�,
przed kt�r�, w obecnej chwili, wi�kszo�� kompanii
handlowych kl�cza�a na "zbiorowych" kolanach, b�agaj�c o
koncesje handlowe.
C�, obejrzeli�my prawie wszystko, co tu jest do
zobaczenia, pomy�la� Dick i podrapa� Dickci� za uszami.
Kotka mrukn�a z ukontentowania. Czy teraz jeste�
zadowolona?
Zapolujemy? - zapyta�a z nadziej�.
Nie, nie mo�esz polowa�. Wiesz o tym bardzo dobrze. To
�wiat klasy czwartej; musisz mie� pozwolenie na polowanie
wydane przez miejscowych rozumnych, a oni nie dali nam
zezwolenia nawet na kichanie poza Barier�. A tutaj jeste�
cennym towarem, nara�onym na catnapping, o czym �wietnie
wiesz. Raz zagra�em dla ciebie rol� rycerza w l�ni�cej zbroi,
futrzana kulko, i nie chc� tego do�wiadczenia powtarza�.
Dickcia znowu sapn�a. Nie kochasz mnie.
Kocham ci� za bardzo, utrapie�cze. Nie chc�, aby�
sko�czy�a w �adowni jakiego� frachtowca-trampa.
Dickcia zacz�a mrucze� g�o�niej i tak d�ugo poprawia�a
si� na barkach Dicka, a� na tle szarego kombinezonu
przypomina�a niekszta�tny, czarny futrzany ko�nierz. Kiedy
opuszcza�a statek - a cz�sto i na statku - by�a to jej ulubiona
"grz�da". Dick w ko�cu wym�g� na p�atniku dodanie
ochraniaczy do wszystkich swoich kombinezon�w - Dickcia
czasami u�ywa�a pazur�w troch� nieostro�nie.
Kiedy cz�owiek wyruszy� w kosmos, pod��y�y z nim koty;
wkr�tce stwierdzono, �e s� niezb�dne. Okaza�o si�, �e nie
tylko stare, znane ludzko�ci szkodniki, szczury i myszy,
towarzysz� wymianie handlowej, lecz na ka�dym z nowych
�wiat�w istniej� ich odpowiedniki. Ale kosmiczne koty
znacznie r�ni�y si� od swoich ziemskich przodk�w. Twarda
rzeczywisto�� wygl�da�a tak, �e astronauci nie mogli
pozwoli� sobie na ulubie�c�w, o kt�rych trzeba dba� -
potrzebowali partnera.
St�d Dickcia i jej rasa, dzi�ki in�ynierii genetycznej, sta�y
si� czym� wi�cej ni� zwierz�tami. Dickcia to BioTech Typ F-
021, o przednich ko�czynach jak u szopa, bardziej
przypominaj�cych kr�tkie i grube ma�e d�onie ni� �apy.
G�adka kr�tka sier�� jest pozbawiona podszerstka, kt�ry
liniej�c zatyka�by filtry powietrza. Dickcia to my�liwy, kt�ry
nie ma sobie r�wnych. Dzi�ki odpowiednio przystosowanemu
uchu �rodkowemu nie tylko nie szkodz� jej zmiany
hiperpr�dko�ci i niewa�ko��, ale wr�cz je lubi. I ostatnia
rzecz, szczeg�lnie wa�na: wi�ksza g�owa mie�ci bardziej
rozwini�ty m�zg.
BioTech oddawa� koty do adopcji, kiedy osi�gn�y wiek
sze�ciu miesi�cy; by�y wtedy nie tylko samodzielne, ale i
wychowane. W zakres wychowania wchodzi�a nie tylko
nauka poruszania si� w stanie niewa�ko�ci, korzystanie z
urz�dze� sanitarnych za�ogi, lecz i post�powanie w razie
alarmu. Dickcia mia�a w�asny skafander kosmiczny tak jak
wszyscy pozostali cz�onkowie za�ogi; by�a to przezroczysta
twarda kula z pleksiglasu, podobna do niewielkiej kapsu�y
ratunkowej. W �rodku znajdowa�a si� �atwa w obs�udze
klawiatura kontrolna, umo�liwiaj�ca szczelne zamkni�cie i
nape�nienie powietrzem. Mia�a prawdziw� obsesj� na punkcie
swojego skafandra; musia�a mie� go zawsze przy sobie; w
razie czego ci�gn�a go za sob� na lince, wi�c znajdowa� si�
zawsze w tym samym pomieszczeniu, co i ona. Dick
szanowa� jej obsesj�; ka�dy dobry astronauta post�powa�by
tak samo jak Dickcia.
Oficjalnie nazywa�a si� Pani S�oneczna Tancerka z
Greenfields; Greenfields by�a stacj� kosmiczn� NA-73
BioTechu. W rzeczywisto�ci, dla ca�ej za�ogi, by�a Dickci� i
tylko Dick pami�ta� jej prawdziwe imi�.
Dick zaci�gn�� si� na "Brightwing", statek kompanii
CatsEye, tu� po tym, jak odes�ano poprzedniego kota
pok�adowego na emerytur�, aby sp�dzi� reszt� swoich dni na
stacji Tau Epsilon Old Spacers w towarzystwie innych
emeryt�w handlu kosmicznego. Dicka, jako najm�odszego
podw�adnego, wys�ano z zadaniem wyboru jego nast�pcy.
Zasad� by�o, �e pracownik BioTechu pokazywa� dw�ch lub
trzech kandydat�w, ale w rzeczywisto�ci Dickowi nie
pozostawiono �adnego wyboru. Pani S�oneczna Tancerka
tylko zerkn�a na niego i, jak ma�a czarna rakieta, wystrzeli�a
z ramion technika wprost w niego; wyl�dowa�a na jego
barkach, mrucz�c ile tchu w p�ucach. W ten spos�b Dick
awansowa� na stanowisko desygnowanego opiekuna. Przez
pierwsze par� dni by�a ona Kotk� Dicka White'a -pozosta�ych
cz�onk�w za�ogi niezmiernie bawi�o, �e si� tak bezgranicznie
do niego przywi�za�a. Po pewnym czasie skr�cono to
okre�lenie do Kici Dicka, a wreszcie do Dickci i tak ju�
zosta�o.
Jako �e telepatia podobno nie nale�a�a do cech, dla
uzyskania kt�rych BioTech prowadzi�a hodowl� i
wprowadza�a zmiany w materiale genetycznym, Dick by�
wi�cej ni� zaskoczony, kiedy do niego przem�wi�a. Poniewa�
nikt z pozosta�ych cz�onk�w za�ogi nie wspomnia� o tym, �e
j� s�yszy, ch�opak doszed� dawno do wniosku, �e jest
wyj�tkiem. Zachowa� rzecz w tajemnicy; w ko�cu gdyby
BioTech si� dowiedzia�, oznacza�oby to utrat� kotki. BioTech
chcia�by si� dowiedzie�, jak dosz�o do szczeg�lnej mutacji, to
jasne.
- Do�� nieprzyjemnie - powiedzia� do Eriki Macumby,
oficer do spraw prawnych i bezpiecze�stwa, kt�ra w�a�nie
pe�ni�a wacht� przy w�azie. �niada kobieta p�le�a�a w
zwodniczo niedba�ej pozie, na sk�adanym siedzisku,
trzymaj�c obie r�ce za k�dzierzaw� g�ow�, lecz na jednym
nadgarstku mia�a bransolet�-og�uszacz, a do tego tak si�
sk�ada�o, �e by�a aktualnym mistrzem "Brightwinga" w
karate.
- No - odpar�a krzywi�c si�. - Rozejrza�am si� tutaj
troch� zesz�ej nocy. I kto tu m�wi o obskurnych spelunkach!
Naprawd� nie jestem zaskoczona, �e Lacu'un wznie�li wok�
tego wszystkiego Barier�. Niech mnie diabli porw�, je�li
chcia�abym mie� takie s�siedztwo! Ale niewa�nie, chyba
jednak wygl�da na to, �e nast�pi� prze�om; trzech kapitan�w
otrzyma�o zaproszenia na rozmowy w sprawie stosunk�w
handlowych. Okazuje si�, �e Lacu'un wzi�li sobie prawnika...
- I to by by�o na tyle, je�li chodzi o "naiwnych dzikus�w"
- roze�mia� si� Dick. - Od razu pomy�la�em, �e TriStar kopie
sobie gr�b, zajmuj�c takie stanowisko.
Erica u�miechn�a si� szeroko; by�a pracownica TriStar
nie �ywi�a zbytniej mi�o�ci do swoich poprzednich
pracodawc�w.
- No w�a�nie. Tak wi�c prawnik poprosi� o urz�dowe akta
dotycz�ce wszystkich kompanii handlowych, kt�re z�o�y�y
oferty, i wzi�� je pod lup�. Zdaje si�, �e tylko trzy okaza�y si�
czyste, my, SolarQuest i UVN. My otrzymali�my zaproszenia,
a pozostali mogli si� wypcha�. Wkr�tce us�yszymy, jak kupa
statk�w odlatuje w przestrze�.
- Moje serce krwawi - skomentowa� Dick. - Czy jest
mo�liwe, �e b�d� walczy�?
- Ha! Nie powiedzia�am ci, kto jest rzecznikiem
miejscowych rozumnych. Lan Ventris.
Dick gwizdn��.
- Kto� dba o ich sprawy!
- Terra�ski konsul; jako zwiadowca nawi�za�a pierwszy
kontakt. Nie chcieli nikogo innego, zaadoptowali j� do
rz�dz�cego klanu, zakwaterowali w pa�acu. Mi�a dama,
wypi�am z ni� piwo lub dwa. Wida� wyra�nie, �e lubi tych
nieziemc�w, dba o ich dobro jak o swoje w�asne. W�a�ciwie...
czy chcesz us�ysze� najwa�niejsze informacje na temat
zapraszaj�cych?
Dick opar� si� o pow�ok� statku i za�o�y� r�ce na piersi,
uwa�aj�c, aby nie zrzuci� Dickci.
- M�w dalej.
- Po pierwsze - z namaszczeniem podnios�a do g�ry palec
- Vena, konsul - m�wi, �e oni maj� stare wojskowe tradycje;
s� wojownikami i podziwiaj� wojownik�w, ale jeszcze
bardziej ceni� honor i uczciwo��. Wida� u nich wady
wynikaj�ce z prymitywizmu, ale i warstewk� kultury, kt�r�
daje znaczne do�wiadczenie �yciowe i wyrafinowanie. Tak
wi�c ktokolwiek uda si� na rozmowy, musi dobrze lawirowa�
mi�dzy dum� a honorowym zachowaniem; podobny kodeks
obowi�zywa� na starych japo�skich dworach Terry. Po drugie,
religi� traktuj� bardzo serio - pozwalaj� nam na pewn�
swobod� w tych sprawach, jako nie�wiadomym
barbarzy�com, ale je�li przekroczy� granice przyzwoito�ci,
Vena nie jest pewna, jakie mog� grozi� za to kary. Dlatego
trzeba uwa�a� na zachowanie si� kasty kap�an�w, poniewa�
da si� z niego wyczyta�, �e wesz�o si� na niebezpieczny grunt.
Po trzecie - i to mo�e zapewni� nam przewag� nad
pozosta�ymi dwiema kompaniami - bardzo wa�ne dla nich s�
zwierz�ta totemiczne; totemy klanu odgrywaj� znacz�c� rol�
w religii i jako duma klanu. Tote� kapitan zamierza w��czy�
ciebie i Jej Wysoko�� w sk�ad delegacji. Vena m�wi, �e
Lacu'un zamierzaj� zawrze� trzy kontrakty, a wi�c
dostaniemy jeden z nich, lecz ci ludzie, kt�rzy zrobi� na nich
najwi�ksze wra�enie, b�d� mogli wybiera� pierwsi.
Gdyby Dick nie opiera� si� o metalowy korpus statku,
r�wnie dobrze m�g�by si� zachwia�. Jako najm�odszy
wiekiem i sta�em cz�onek za�ogi mia� nik�e szanse wyj�cia
poza Barier�, lecz to, �e zostanie cz�onkiem delegacji, kt�ra
uda si� na pierwsze rozmowy w sprawach stosunk�w
handlowych, mog�oby pa�� mu na m�zg.
Dickcia, przez ca�� drog� do kabiny, kt�r� dzielili, dawa�a
g�o�ny wyraz swemu podnieceniu. Kiedy weszli do �rodka,
wystrzeli�a z jego ramienia, aby wyl�dowa� na w�asnej koi
amortyzacyjnej, przymocowanej do �ciany ponad koj� Dicka.
Dick zacz�� grzeba� w pojemniku na rupiecie; szuka�
swoich odznak, na p� przymkni�tego oka z topazu,
emblematu kompanii CatsEye, z umieszczonymi poni�ej
z�otymi skrzyd�ami, kt�re by�y symbolem statku oraz trzech
male�kich gwiazdek oznaczaj�cych, �e dot�d bra� udzia� w
trzech misjach...
Wtedy uchwyci� przeb�ysk osobistych my�li Dickci, my�li
o rozkoszy, o przygotowywaniu legowiska dla m�odych...
M�ode!
O nie!
Odwr�ci� si� jak fryga i napotka� spojrzenie jej szeroko
otwartych ��tych oczu; zobaczy�, jak udeptuje swoj� koj�
amortyzacyjn�.
Dickciu, j�kn�� b�agalnie, prosz�, nie m�w mi, �e jeste� w
ci��y...
Koci�ta, potwierdzi�a, bardzo z siebie zadowolona.
Przysi�ga�a� mi, �e nie jeste� w rui, kiedy wypu�ci�em ci�
na polowanie!
Przes�a�a mu my�lowy odpowiednik wzruszenia
ramionami. Sk�ama�am.
Usiad� ci�ko na koi, a ca�e jego podniecenie ulotni�o si�
nagle. Koty pok�adowe BioTechu by�y rzekomo bezp�odne, ale
mniej wi�cej jeden na sto - nie. I musia�e� podpisa� umow� z
BioTechem, �e nie wysterylizujesz kota, je�li oka�e si�
p�odny; potrzebowali koci�t, wprowadzali do hodowli nowe
osobniki i kontynuowali badania. Mo�na by�o r�wnie�
samemu sprzeda� koci�ta na inne statki lub zatrzyma� je, ale
jedynie pod warunkiem, �e na aktualnym kursie twojego
statku nie znajduje si� stacja BioTechu. Generalnie tylko
BioTech m�g� je wzi��, nim uko�czy�y sze�� miesi�cy,
wyuczy�...
I w tym w�a�nie s�k. Dick westchn��. Dickcia, b�d�c u
niego, mia�a ju� jeden miot - tylko dwa koci�ta, ale wydawa�o
si�, �e jest ich dwadzie�cia dwa. Na tym w�a�nie polega� ca�y
problem z koci�tami na statku kosmicznym. Kiedy zaczyna�y
si� samodzielnie porusza�, nast�powa� okres trwaj�cy prawie
cztery miesi�ce, podczas kt�rego wydawa�o si�, �e maj� w
swoich ciekawskich puszystych, ma�ych g��wkach jedynie
dwa neurony. Jeden neuron, nadaj�cy cia�u pr�dko�� �wiat�a i
drugi, s�u��cy do wybrania zaj�cia, kt�re spowoduje jak
najwi�cej k�opot�w.
Ca�a za�oga ch�tnie si� bawi�a z koci�tami, lecz nikt nie
by� sk�onny pilnowa� ich. A poniewa� za Dickci�
odpowiedzialny by� Dick, wi�c on by� tym, kt�ry musia�
sprz�ta� ba�agan i wy�awia� "bezmy�lne m�d�ki" z
aparatury sterowniczej na mostku i trzyma� w kabinie
anachroniczn� kuwet� z wy�ci�k�, do czasu a� Dickcia
nauczy swoje dzieci w�a�ciwie korzysta� z toalety.
Zabezpieczanie kuwety przed niewa�ko�ci� nie by�o
czym�, do czego chcia�by by� znowu zmuszony. Nigdy.
Jak mog�a� mi to zrobi�? - zapyta� Dickci� z wyrzutem.
A kotka tylko wychyli�a g�ow� ze swojej koi i
zamiaucza�a wdzi�cznie.
Westchn��. Za p�no. Sta�o si� i ju�.
- ...i mo�ecie zobaczy�, �e wszystkie p�askie powierzchnie
s� ozdobione p�askorze�bami - powiedzia�a Vena Ferducci,
drobna ciemnow�osa kobieta, terra�ski konsul, machaj�c r�k�
w kierunku mur�w. Dick sta� i gapi� si�; to by�o
niewiarygodne!
Nieprzezroczyste pole si�owe Bariery by�o tylko jednym z
powod�w, dla kt�rych kompanie chcia�y prowadzi� handel z
Lacu'un. Chocia� nie latali oni w kosmos, znali pewne
aspekty stosowania technologii p�l si�owych, kt�re wydawa�y
si� by� poza zasi�giem terra�skich umiej�tno�ci. Po drugiej
stronie Bariery znajdowa� si� dos�ownie inny �wiat.
Ci nieziemcy budowali solidnie, z wapienia, alabastru i
marmuru w dzielnicach bogaczy i z lanych kszta�tek
betonowych w zewn�trznym mie�cie. Ulice wy�o�ono
starannie wykonanymi segmentami z betonu, sczepionymi
wymy�lnymi gi�tkimi po��czeniami, kt�re zapobiega�y ich
p�kaniu pod wp�ywem zmian temperatury i ma�a armia
zamiataczy ulic utrzymywa�a je w takiej czysto�ci, �e mo�na
by�o z nich je��. Obowi�zywa� zakaz wypuszczania
jakichkolwiek zwierz�t poza wytresowanymi domowymi
ulubie�cami. Jedynymi uprawnionymi do ruchu pojazdami
by�y jednoosobowe lub dwuosobowe auta z nap�dem
elektrycznym, kt�re nie mog�y porusza� si� szybciej ni� id�cy
cz�owiek. Lacu'un ubierali si� w lekkie jedwabiste szaty lub,
praktyczniej, w kr�tsze wersje tych samych stroj�w. Byli
przystojn� ras�, poruszaj�cymi si� w pozycji wyprostowanej
dwunogami, o sk�rze w r�nych odcieniach br�zu i ciemnego
z�ota, twarzach jakby nieco ptasich, z grzebieniami jak u
iguany, biegn�cymi od punktu tu� powy�ej i mi�dzy oczyma
do podstawy karku.
Wszystkie mury w zasi�gu wzroku, na co zwr�ci�a im
uwag� Vena, by�y bogato rze�bione, a rze�by musia�y mie�
zwi�zek z religi� Lacu'un.
Wi�kszo�� p�askorze�b przedstawia�a procesje oraz inne
uroczysto�ci i nie by�o dw�ch jednakowych.
- To Do�ynki - powiedzia�a Vena wskazuj�c na d�ugi
kunsztowny mur. - Maj� podstawowe znaczenie dla Kla'dery,
kt�ry dorobi� si� na rolnictwie. Wi�kszo�� Lacu'un zadba�a o
to, �eby mie� odpowiednie p�askorze�by wyra�aj�ce
wdzi�czno�� za "doznane �aski".
- Zdaje si�, �e mog� odgadn�� znaczenie tej tutaj - rzek�
kapitan Reginald Singh z u�miechem, ods�aniaj�c
zaskakuj�co bia�e z�by na tle ciemnej twarzy. P�askorze�ba,
kt�r� wskaza�, sk�ada�a si� z wielu panneaux; najpierw
przedstawiono uroczysto��, w kt�rej bra�o udzia� istne
przedszkole pe�ne dzieci, potem te same dzieci, kt�rych p�e�
ju� mo�na by�o rozr�ni� i kt�re, jak si� zorientowali,
wszystkie by�y p�ci �e�skiej, modli�y si� przy o�tarzu z rze�b�
kobiety brzemiennej, a w ko�cu sta�y si� pannami; sprawia�y
wra�enie s�odkich i skromnych, a ka�da trzyma�a w r�kach
r�ne religijne przedmioty.
Vena roze�mia�a si�, jej br�zowe oczy skrzy�y si�
weso�o�ci�.
- Rzeczywi�cie. Istnieje tu powiedzenie "p�odna jak �ona
Gel'vadery". A do tego wszystkie dzieci by�y p�ci �e�skiej,
wi�c sukces okaza� si� jeszcze wi�kszy. Je�li zsumowa�
op�aty otrzymane za te, kt�re chcia�y wyj�� za m�� i op�aty
oficerskie za te, kt�re zaci�gn�y si� do wojska, Gel'vadera
sta� si� cz�owiekiem bogatym. Dom nale�y teraz do jego
Pierwszej C�rki.
- Ach... to przywodzi mi na my�l pytanie - zauwa�y�
kapitan Singh. - Czy wyt�umaczysz nam, z kim i z czym
mamy si� spotka�? Przeczyta�em pouczenie, ale ci�gle nie do
ko�ca rozumiem, kto pe�ni jak� funkcj� w rz�dzie.
- Pomo�e, je�li pomy�lisz o tym jak o diabelskiej
krzy��wce brytyjskiego systemu parlamentarnego z
japo�skim szogunatem - odpar�a Vena. - Spotkacie si� z
"kr�lem", kt�ry nazywa si� Lacu'ara, jego ma��onk�,
Lacu'teveras, kt�ra posiada identyczn� w�adz� i reprezentuje
stan kap�a�ski, oraz jego trzema doradcami, kt�rych si�
wybiera. Doradcy reprezentuj� wojsko, urz�dnik�w i sektor
ekonomiczny. Doradc� wojskowym jest zawsze kobieta;
wszyscy oficerowie w wojsku to kobiety, poniewa� Lacu'un
wierz�, �e kobiety nie b�d� goni� za zaszczytami i chwa�� dla
siebie, a wi�c nie wydadz� nierozwa�nych rozkaz�w.
Pozostali doradcy mog� by� albo jednej, albo drugiej p�ci.
S�owo "doradca" nie jest ca�kiem dok�adnym okre�leniem
funkcji, jak� sprawuj�; Lacu'ara i Lacu'teveras rzadko kiedy
post�puj� wbrew ich radom.
Dick po�wi�ca� monologowi niewiele uwagi; wiedzia� ju�
o tym wszystkim z faks�w z informacjami, o kt�re zwr�ci� si�
do lokalnej biblioteki, i z pouczenia. Znacznie bardziej
interesowa�y go p�askorze�by, poniewa� by�o na nich co�, co
go zaintrygowa�o.
Na wszystkich przedstawiono dziwne ma�e, sze�cionogie
stworzenia, pl�cz�ce si� pod nogami wyrze�bionych Lacu'un.
By�y one mniej wi�cej wielko�ci du�ej myszy i Dickowi
wydawa�o si�, �e maj� bardzo z siebie zadowolone wyrazy
pysk�w... cho� rzecz jasna, zapewne niew�a�ciwie je
odczytywa�.
- Przepraszam, konsulu - powiedzia�, kiedy Vena
sko�czy�a t�umaczy� zawi�o�ci dotycz�ce lacu'u�skiego
rz�du, ku zadowoleniu kapitana Singha. - Nic na to nie
poradz�, ale jestem ciekaw, czym s� te ma�e stworzenia
przypominaj�ce jaszczurki.
- Kreshta - odrzek�a. - Ja nazwa�abym je szkodnikami,
nie spotyka si� ich cz�sto na ulicach, ale w�a�nie z ich powodz
ulice utrzymuje si� w takiej czysto�ci. I tak zobaczycie je
niebawem, natychmiast jak tylko znajdziecie si� w pa�acu. S�
jak myszy, tylko znacznie gro�niejsze; szybkie jak
b�yskawica, z miejsca skradn� jedzenie z waszych talerzy.
Lacu'un albo nie mog�, albo nie chc� si� ich pozby�. Nie
wiem. Kiedy raz o nie zapyta�am, m�j gospodarz tylko
spojrza� w niebo i powiedzia� co�, co mo�na przet�umaczy�:
taka jest wola bog�w.
- Insh'allah? - zapyta� kapitan Singh.
- Tak, bardzo podobnie. Nie potrafi� powiedzie�, czy
toleruj� te szkodniki, poniewa� wol� bog�w jest, �e musz�,
czy znosz� je, bo bogowie darz� wzgl�dami te ma�e potwory.
Za Barier� musimy, raz w miesi�cu, zamyka� budynki
administracyjne, uszczelnia� je i poddawa� fumigacji. Mamy
szcz�cie, �e nie rozmna�aj� si� zbyt szybko.
Polowanie? - zapyta�a z nadziej� Dickcia ze swojej
"grz�dy" na barkach Dicka.
Nie! - odpar� pospiesznie ch�opak. Tylko patrz, nie poluj!
Przechodnie obdarzali kotk� pe�nymi zaskoczenia - i
uznania, pomy�la� Dick - spojrzeniami.
- W�a�ciwie jakie jest rzeczywiste znaczenie zwierz�cia
totemicznego? - zagadn�a z ciekawo�ci� Erica.
- Sam fakt, �e mo�na w og�le zwierz� oswoi�. Poza
gar�ci� gospodarskich trawo�erc�w wi�kszo�ci zwierz�t na
Lacu'un nigdy nie oswojono. To, �e zdo�ali�cie oswoi�
drapie�nika, u�o�y� go tak, by przychodzi� do r�ki, wskazuje,
i� cieszycie si� szczeg�ln� �ask� bog�w. - Vena u�miechn�a
si�, ukazuj�c do�eczki w policzkach. - Wyjawi� wam wielk�
tajemnic�; szczerze m�wi�c Lan i ja znaczne bardziej wolimy
informacje z akt dotycz�cych "Brightwinga" ni� te dotycz�ce
pozosta�ych dw�ch statk�w. Wydaje nam si�, �e odnosicie si�
znacznie �yczliwiej do Lacu'un. Z tego powodu
powiedzieli�my wam o zwierz�tach totemicznych, a tak�e
zostawili�my was na koniec.
- To by si� nie powiod�o, gdyby nie Dick - wyja�ni� jej
kapitan Singh. - Dickcia rzeczywi�cie niezwykle si� do niego
przywi�za�a. S�dz�, �e przedstawienie nas na dworze
kr�lewskim nie uda�oby si� nawet w po�owie tak imponuj�co,
gdyby musia� trzyma� j� na smyczy.
- Na pewno - odpowiedzia�a Vena, prowadz�c ich za r�g.
Na ko�cu kr�tkiej ulicy znajdowa� si� czteroip�metrowy
mur, oczywi�cie pokryty p�askorze�bami, z �ukowatym
przej�ciem.
- Pa�ac - wyja�ni�a raczej niepotrzebnie.
Vena mia�a racj�. Kreshta by�y wsz�dzie.
Dick czu�, �e kotka a� dr�y z ch�ci polowania, ale zdo�a�a
utrzyma� si� w ryzach. Jedynie drgania ogona zdradza�y jej
podniecenie.
Czeka� w pozycji na spocznij, usi�uj�c nie ulec pokusie
pogapienia si�, gdy kapitan i negocjator Grace Vixen byli
przedstawiani pi�ciu w�adcom Lacu'un w czasie zawi�ej
ceremonii, kt�ra przypomina�a majestatyczny taniec. Za
niskim podwy�szeniem, na kt�rym tkwi�o pi�cioro dygnitarzy
w t�czowych szatach, sta�a pi�tka statecznie ubranych
cz�onk�w �wity, ka�dy przy jednym z totemicznych zwierz�t.
Dick m�g� teraz zobaczy�, co mia�a na my�li Vena.
Opiekunowie panowali nad nimi, lecz ledwo, ledwo. By�o tam
co� niby ptak, co�, co przypomina�o ma�ego krokodyla, co�
jakby w��, ale z sze�cioma bardzo cienkimi odn�ami,
zwierz�tko podobne nieco do kota, ale pokryte pi�rami i
stworzenie przypominaj�ce nied�wiadka z �uskami.
Wszystkie by�y uwi�zane na kr�tkich �a�cuchach i wszystkie
przerywa�y uroczysto�� cichymi powarkiwaniami i syczeniem.
Tak wi�c Dickcia, siedz�ca z w�asnej i nieprzymuszonej
woli na barkach Dicka, by�a powodem wielu zaniepokojonych
szept�w, kt�re rozlega�y si� w t�umie Lacu'un zebranych w
sali audiencyjnej.
Przedstawianie u dworu p�ynnie zbli�a�o si� ku ko�cowi i
Lacu'teveras szepn�a co� do Veny zza swego wachlarza.
- Za twoim pozwoleniem, kapitanie, Lacu'teveras
chcia�aby si� dowiedzie�, czy wasze totemiczne stworzenie
jest naprawd� tak oswojone, jak wygl�da?
- Jest - odpar� kapitan z uk�onem, zwracaj�c si�
bezpo�rednio do wsp�w�adczyni. Roztacza� urok, kt�ry ju�
wiele razy pokonywa� mi�dzygatunkowe bariery.
Szarm zadzia�a� i teraz. Lacu'teveras powachlowa�a si� i
zanuci�a jeszcze co� do Veny. Ca�a z�o�ona z dworzan
"widownia" wyda�a ci�kie westchnienie.
- Ona pyta, czy mog�aby go dotkn��?
Dickciu? - zapyta� szybko Dick wiedz�c, �e kotka
rozumie, czego od niej oczekuj� za po�rednictwem jego my�li.
Mi�a, odrzek�a kotka, kt�ra oderwa�a na chwil� uwag� od
ledwo dostrzegalnych, �migaj�cych wok� stwork�w zwanych
kreshta. Mi�a pani. Ma dobrze w g�owie, tak jak Dick.
Ma dobrze w g�owie? - pomy�la� ze zdumieniem.
- S�dz�, �e nie b�dzie �adnego problemu, kapitanie -
odpowiedzia� szeptem Singhowi; postanowi�, �e b�dzie si�
martwi� p�niej. - Wydaje si�, �e Dickci podobaj� si�
Lacu'un. Mo�e maj� w�a�ciwy zapach.
Dickcia sp�yn�a mu w ramiona, gdy wyst�pi�, aby
przedstawi� j� Lacu'teveras. Pokaza� Lacu'unce miejsce pod
brod�, w kt�re kotka najbardziej lubi�a by� drapana. D�ugie
paznokcie, kt�re mieli wszyscy Lacu'un, szczeg�lnie
nadawa�y si� do drapania kot�w.
Lacu'teveras unios�a niebiesko zako�czony palec i z
wahaniem posz�a za przyk�adem Dicka. Kiedy to zrobi�a, w
sali audiencyjnej zapanowa�a kompletna cisza, tak jakby
wszyscy zebrani wstrzymali na chwil� oddech, czekaj�c, a�
wydarzy si� nieszcz�cie. Dworzanie ci�ko westchn�li na
widok zuchwalstwa w�adczyni, gdy kotka wyci�gn�a g�ow�,
a potem westchn�li znowu, tym razem z zachwytu, kiedy da�o
si� s�ysze� g�o�ne mruczenie Dickci.
Kiedy pod wp�ywem zmys�owej przyjemno�ci kotka
przymkn�a oczy, Dick spojrza� w g�r� i zobaczy�, �e
bursztynowe, o pionowych �renicach oczy Lacu'teveras
rozszerzy�y si�, na ile m�g� to os�dzi�, z takiego samego
zachwytu. W�adczyni pozwoli�a sobie ostro�nie do��czy�
pozosta�e sze�� palc�w do pierwszego, kt�rym na pr�b�
podrapa�a kotk� pod brod�.
- Taka mi�kka - powiedzia�a nie�mia�o i �piewnie w
standardowym - taka mi�a!
- Dzi�kujemy ci, Najja�niejsza Pani - odrzek� Dick z
u�miechem. - Tak w�a�nie s�dzimy.
Barrrdzo mi�a, zawt�rowa�a Dickcia, nie m�wi my�lami,
jak Dick, ale ma dobrze w g�owie, tak jak on. Mi�a pani te�
wkr�tce b�dzie mia�a koci�.
Lacu'teveras z pewnym oci�ganiem cofn�a r�k� i
pokaza�a, �e Dick powinien wr�ci� na swoje miejsce. Dickcia
ponownie w�lizn�a si� na jego barki i zacz�a si� uk�ada�.
I wtedy zdarzy�o si� nieszcz�cie.
W�adcy powinni byli zaj�� swoje miejsca na pi�ciu
tronach, a kapitan, Vena i Grace swoje, na siedziskach przed
tronami, tak aby ka�da ze stron mog�a przedstawi� �yczenia
dotycz�ce ewentualnych przysz�ych stosunk�w.
Lecz Lacu'teveras, kt�rej oczy wci�� skierowane by�y z
t�sknot� na Dickci�, nie spojrza�a, na czym k�adzie r�k�. A na
por�czy tronu znajdowa� si� kreshta, kt�ry zastyg� w
nietypowym bezruchu.
Lacu'teveras opar�a r�k� dok�adnie na kreshta. Odra�aj�ce
stworzenie pisn�o, zwin�o si� z b�lu i ugryz�o j� z ca�ej si�y.
Lacu'teveras krzykn�a g�o�no. Dworzanie zamarli,
Doradcy wykonali ochronne gesty, a Dickcia, w kt�rej
obudzi�a si� nag�a potrzeba obrony mi�ej, spodziewaj�cej si�
kociaka pani i w�ciek�o�� z powodu uk�szenia - skoczy�a.
Kreshta zobaczy� nadbiegaj�c� kotk� i rzuci� si� do
ucieczki tak szybko, �e zmieni� si� w niewyra�n� smug�, lecz
nie okaza� si� wystarczaj�co szybki, by umkn�� przed
Dickci�, owocem in�ynierii genetycznej jednego z najlepszych
laboratori�w BioTechu. Rozleg� si� s�yszalny w ca�ej sali
audiencyjnej chrz�st i oto wstr�tne ma�e stworzenie zwisa�o
martwe w szcz�kach kotki.
Z podniesionym wysoko ogonem, w ciszy, kt�r� mo�na
by�o pokroi� na ceg�y, zanios�a sw�j �up do st�p rannej
Lacu'unki i tam go po�o�y�a.
Za�atwi�am go! - us�ysza� w my�lach Dick. Nie krzywdzi�
tej mi�ej, spodziewaj�cej si� kociaka!
Lacu'ara, z surowym wyrazem twarzy i napi�tym ca�ym
cia�em, zrobi� krok do przodu.
Na Duchy Przestrzeni Kosmicznej! - pomy�la� Dick,
przygotowuj�c si� na najgorsze, to ju� cholerny koniec
wszystkiego...
Jednak Lacu'ara, zamiast rozkaza� stra�om, �eby
chwyta�y Terran, ukl�k� na jedno kolano i niczym wspania�y
klejnot podni�s� kreshta ze z�amanym kr�gos�upem.
Potem zakr�ci� nim nad g�ow�, a wtedy wszyscy Lacu'un
wybuchn�li burzliwym aplauzem. Terranie patrzyli jeden na
drugiego z oszo�omieniem.
Dickcia wdzi�czy�a si�, przyjmuj�c pieszczoty wszystkich
Lacu'un, kt�rzy mogli jej dotkn��, z min� kogo�, komu
pochlebstwa dawno si� ju� nale�a�y. Ilekro� pechowy kreshta
usi�owa� przypadkiem przemkn�� w pobli�u, zmienia�a si� w
czarn� b�yskawic� i znowu zabija�a, przy wzrastaj�cym
aplauzie Lacu'un.
Vena t�umaczy�a tak szybko, jak tylko mog�a, a
wszystkich troje Doradc�w m�wi�o jednocze�nie. Lacu'ara
ostro�nie banda�owa� r�k� swojej ma��onki, ale od czasu do
czasu jedno lub drugie r�wnie� wtr�ca�o s�owo.
- Najwyra�niej nigdy nie byli w stanie wyt�pi� kreshta;
ich naturalnych wrog�w nie mo�na po prostu udomowi�.
Pu�apki i trutki nie zdaj� egzaminu, poniewa� kreshta je
omijaj�. Jedyn� rzecz�, jak� stosuj�, jest to samo, co my
robimy za Barier�, mianowicie regularnie zamykaj� szczelnie
budynki i przeprowadzaj� fumigacj�. I nawet z tym s�
problemy; na przyk�ad Lacu'teveras jest silnie uczulona na
pozosta�o�ci po fumigacji.
Vena przerwa�a, aby odetchn��.
- Jak rozumiem, chcieliby mie� Dickci� na sta�e w
pobli�u? - zapyta� z jadowit� ironi� kapitan.
- Na Duchy Przestrzeni Kosmicznej, kapitanie, oni my�l�,
�e Dickcia jest �ywym wcieleniem boskiego symbolu! Nie
jestem pewna, czy pozwol� jej odej��.
Dick przys�uchiwa� si� z l�kiem; Dickcia by�a, pod
wieloma wzgl�dami, najlepszym przyjacielem, jakiego
kiedykolwiek mia�.
Rozsta� si� z ni� - ta my�l by�a nie do zniesienia!
Kotka podskoczy�a gwa�townie z trwogi, kiedy dotar�o do
niej, o czym my�li Dick. Z rozdzieraj�cym miaukotem
przegalopowa�a po �liskiej kamiennej posadzce i skoczy�a w
powietrze, aby wyl�dowa� na barkach Dicka. Wczepi�a si� w
nie kurczowo i st�d, miaucz�c ile tchu w p�ucach, zg�asza�a
sw�j protest przeciw roz��ce.
- Co za...! - wykrzykn�� kapitan Singh, odwracaj�c si�,
aby zobaczy�, co wydaje �w j�k niczym pot�piona dusza.
- Ona nie chce si� ze mn� rozstawa�, kapitanie - rzek�
buntowniczo Dick. - I s�dz�, �e nie dacie rady jej odczepi�,
nie robi�c kotu krzywdy.
Kapitan Singh wygl�da� jak chmura gradowa.
- Do diab�a z tym, we�cie og�uszacz...
- Niestety, kapitanie, musz� si� temu sprzeciwi� -
przerwa�a mu przepraszaj�co Erica. - W umowie zawartej z
BioTechem wyra�nie napisano, �e jedynie desygnowany
opiekun, czyli Dick, lub przedstawiciel BioTechu mog�
aplikowa� pok�adowemu kotu jakiekolwiek �rodki. A co
wi�cej - ci�gn�a, powstrzymuj�c kapitana, nim zd��y� jej
przerwa� - stwierdzono w niej czarno na bia�ym, �e
pozostawienie kota bez jego desygnowanego opiekuna
uprawnia BioTech do odmawiania "Brightwingowi" kot�w
tak d�ugo, jak d�ugo b�dzie pan kapitanem. Nie chc� sprawi�
wra�enia osoby siej�cej niezgod�, lecz je�li chodzi o mnie, to
kategorycznie odm�wi� pe�nienia s�u�by na statku bez kota.
Nie znosz� regularnych dehermetyzacji statku w pr�ni celem
wyt�pienia szkodnik�w.
- C�, rozka�� wi�c ch�opcu, aby...
- Panie kapitanie, jestem radc� prawnym "Brightwinga" i
przykro mi, �e musz� to powiedzie�, ale wydanie Dickowi
rozkazu "zej�cia na ziemi�" jest wyra�nym naruszeniem jego
umowy. Nie ma on jeszcze dostatecznej liczby sp�dzonych w
przestrzeni godzin, aby kwalifikowa� si� na stanowisko w
s�u�bie naziemnej.
Dick zauwa�y�, �e Lacu'teveras poprosi�a Ven� na bok i
m�wi�a tak szybko, jak tylko mog�a, wymachuj�c w
powietrzu obanda�owan� r�k�.
- Kapitanie Singh - powiedzia�a Vena, odwracaj�c si� od
Lacu'unki i ci�gn�c go za r�kaw - Lacu'teveras zorientowa�a
si�, �e co�, co pan powiedzia� lub zrobi�, denerwuje kotk� i
nie bardzo si� to w�adczyni podoba.
Kapitan Singh wygl�da�, jakby w�a�nie by� got�w po�kn��
wiadro rozgrzanych gwo�dzi.
- Astronauto, czy uspokoicie tego kota, nim wtr�c� mnie
do miejscowego pierdla?!
- Spr�buj� ... panie kapitanie...
No, staruszko, oni ci� nie zabior�. Erica i mi�a pani im
nie pozwol�, uspokaja� kotk�. Sprawiasz, �e mi�a pani si�
martwi, a to mo�e zaszkodzi� jej koci�ciu...
Dickcia powoli ucich�a, ale wci�� wczepia�a si� w barki
Dicka, jakby by� jedyn� pewn� przystani� w�r�d potopu. Nie
zabior� Dicka.
Erica im nie pozwoli.
Mi�a Erica.
Nagle przysz�a mu do g�owy pewna my�l. Dickciu,
kochanie, ile czasu zajmie ci nauczenie twoich przysz�ych
koci�t polowania?
Zastanowi�a si� nad pytaniem. Od odstawienia? Trzy
ruje, odpowiedzia�a wreszcie.
A zatem mniej wi�cej rok od urodzenia do
pe�nowarto�ciowego my�liwego.
- Kapitanie, by� mo�e znalaz�em rozwi�zanie...
- By�bym niezmiernie szcz�liwy, mog�c jakie� us�ysze� -
stwierdzi� sucho kapitan.
- Dickcia znowu jest w ci��y, przepraszam, ale dopiero
dzisiaj si� o tym dowiedzia�em i nie mia�em czasu, aby o tym
zameldowa�, lecz, panie kapitanie, mo�emy to wykorzysta�!
Je�li Lacu'un tego za��daj�, w�a�nie my mo�emy zaj�� si�
sprawami zwi�zanymi z zawieraniem kontrakt�w
handlowych, prawda, Erica? A pertraktacje i organizacja
wszystkiego powinny nam zaj�� oko�o roku, czy� nie?
- Tak, do p�tora roku standardowego - potwierdzi�a. -
Je�eli chodzi o kompanie handlowe, zasad� jest, �e Lacu'un
dostaj� to, czego chc�.
- Kiedy ma�e uko�cz� rok, b�d� tak dobrymi my�liwymi,
jak Dickcia, wi�c je�li znale�liby�cie dobry spos�b na
zorganizowanie tego wszystkiego, w�wczas mieliby�my czas
na wychowanie koci�t...
Kapitan Singh wybuchn�� �miechem.
- Ch�opcze, czy masz poj�cie, ile kredyt�w zasili konto
"Brightwinga" za prowadzenie wszystkich pertraktacji i
spraw zwi�zanych z zawarciem um�w handlowych? Czy
wyobra�asz sobie, jak to wp�ynie na moj� pozycj�?
- Nie, panie kapitanie - przyzna� si� Dick.
- M�g�bym odej��, je�libym chcia�, na emerytur�! Na
Duchy Przestrzeni Kosmicznej! A koci�ta? M�ode, kt�re
b�dziemy mogli sprzeda� Lacu'un? Nie przypuszczam, aby�
mia� jakie� poj�cie o tym, ilu koci�t mo�emy si� tym razem
spodziewa�?
Dick wys�a� w stron� Dickci pasmo pytaj�cej my�li.
- Uch, my�l�, �e czterech, panie kapitanie.
- Czterech! A co oni nam oferowali tylko za jedn� jedyn�
kotk�? - zapyta� kapitan Ven�.
- Wi�cej ni� dosy� - odrzek�a sucho. - Umow�
wy��czno�ci na u�ytkowanie pola si�owego.
- A co s�dz� na temat zawarcia transakcji kupna tych
czterech, kt�re przeka�emy im mniej wi�cej za rok?
Vena odwr�ci�a si� do w�adc�w i przet�umaczy�a. Pe�na
podniecenia odpowied� nie pozostawi�a nikomu nawet cienia
w�tpliwo�ci, �e Lacu'un niebywale si� ciesz� z takiej
mo�liwo�ci.
- Zasadniczo, kapitanie, w�a�nie przekona� pan Lacu'un,
�e to pan stworzy� ksi�yc.
- C�, dlaczego wi�c nie przyst�pimy do niewielkich
powa�nych negocjacji, hm? - zapyta� kapitan, szlachetnie
powstrzymuj�c si� od zacierania r�k z zadowolenia. - S�dz�,
�e wszystkie nasze przysz�e problemy mog� zosta�
rozwi�zane za jednym zamachem! Chod�cie tutaj, astronauto.
Ty i ta kotka otrzymali�cie w�a�nie awans na m�odszego
negocjatora.
W porz�dku? - zapyta�a z niepokojem Dickcia.
Tak, kochanie, odpowiedzia� Dick, siadaj�c zamiast Eriki
na miejscu dla negocjatora. Bardzo w porz�dku!
Prze�o�y�a Regina Rola
MERCEDES RITCHIE LACKEY
Ur. 1950, pisarka ameryka�ska specjalizuj�ca si� w
fantasy. Debiutowa�a opowiadaniem "A Different Kind of
Courage" (w antologii Marion Zimmer Bradley "Free
Amazons of Darkover"). Jest bardzo p�odna, tak�e je�li chodzi
o duety i tercety literackie, tak po�yteczne przy tworzeniu
cykli. Do grona jej "kolaborant�w" nale�y m.in. m��, artysta
Larry Dixon. Jej samodzielna tw�rczo�� jest jednak
ciekawsza. Wyr�nia si� tu przede wszystkim poczytny cykl
�wiat Valdemaru, kt�rego pierwszy tom, "Strza�y kr�lowej"
(1987), by� debiutem ksi��kowym ML. Po polsku nak�adem
Zyska i S-ki ukaza�o si� dot�d 18 tom�w z og�lnej liczby
przekraczaj�cej 25. Drugi wa�ny cykl, Diana Tregarde, liczy 2
opowiadania i 3 powie�ci: "Children of the Night" (1989),
"Burning Waters" (1990), "Jinx High" (1991). Jego bohaterka
to okultystyczny detektyw i czarownica. Podobna w zamy�le
jest powie�� "Sacred Ground" (1994), kt�rej protagonistk�
jest Indianka. Pozosta�e cykle nosz� tytu�y: Bedlam's Bard,
Serrated Edge, Bard's Tale, Bardic Voices. Niekiedy
wsp�tw�rcy tych cykli tworzyli do nich w�asne, samodzielnie
napisane powie�ci (i opowiadania, oczywi�cie). Po polsku
wydano tak�e dwutomowy cykl Kroniki p�elf�w napisany z
Andre Norton. Na uwag� zas�uguje te� 5 ba�niowych fantazji:
"The Fire Rose" (1995, San Francisco 1905, romans gotycki
na motywach "Pi�knej i Bestii"), "Firebird" (1996), "The
Black Swan" (1999, na motywach "Jeziora �ab�dziego"),
d�u�sze opowiadanie "River's Gift" (1999) i low fantasy o
lekarce, p�-Angielce, p�-Indusce, kt�ra zostaje czarownic�
("The Serpent's Shadow" 2001, wyst�puje tu przetworzony
motyw "Kr�lewny �nie�ki i siedmiu krasnoludk�w").
Opowiadanie "Dikcia", pierwsze z czterech w tym cyklu,
ukaza�o si� w antologii Andre Norton i Martina H.
Greenberga "Catfantastic" (1989), a nast�pnie wesz�o w sk�ad
drugiego zbioru (r�nych opowiada�) ML "Werehunter"
(1999).
MSN