5135

Szczegóły
Tytuł 5135
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5135 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5135 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5135 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MERCEDES LACKEY Dickcia Wstr�tne, rozlega�y si� narzekania Dickci w my�lach Dicka. Kotka zwin�a si� troch� cia�niej na jego barkach i z cichym, pe�nym niesmaku miaukni�ciem zliza�a krople oleistej mg�y z futerka. �mierdz�ce. Dick White musia� si� z tym zgodzi�. Otoczenie portu kosmicznego Lacu'un by�o bardzo nieprzyjemne, a ponury, mglisty dzie� sprawia�, �e wygl�da�o ono jeszcze gorzej. Na n�dzne, tandetne i zniszczone. Wszystkie znajduj�ce si� tutaj budowle - ka�da z dwudziestu! - zosta�y zaprojektowane i zbudowane przez przybysz�w spoza tego �wiata; wybudowane z prefabrykat�w, wykonanych z odpad�w, pomalowane ob�a��cymi farbami w r�nych odcieniach szaro�ci i zieleni, z krzykliwymi, neonowo jaskrawymi holograficznymi szyldami, kt�re (niech b�d� dzi�ki Duchom Przestrzeni Kosmicznej!) przygaszano na dzie�, tak �e wygl�da�y jak ledwo widoczne kolorowe duchy. By�o tu sze�� bar�w, dwa przybytki gry, kaplica prowadzona przez neojezuit�w, noclegownia Zreformowanej Armii Zabawienia, pi�� budynk�w administracyjnych, cztery sklepy i jeden dom, kt�rego nazwy lepiej nie wymienia�. Wszystkie wyros�y, jak truj�ce grzyby po deszczu, w ci�gu roku, kt�ry min�� od chwili og�oszenia, �e zezwala si� na handel z planet� i ras� Lacu'un. Nie by�o tu nic miejscowego pochodzenia; chyba �e wysz�oby si� poza Barier�. A do tego, aby wyj�� poza Barier�, przypomina� samemu sobie Dick, musisz otrzyma� zezwolenia podpisane przez Wszystkich �wi�tych i ich psa. Kota, skorygowa�a Dickcia. Dobrze, dobrze, pomy�la� z ironicznym rozbawieniem w odpowiedzi, Wszystkich �wi�tych i ich kota. Tyle tylko, �e oni tutaj nie maj� kot�w, a tych, kt�re znajduj� si� na statkach kosmicznych, nie mo�na bra� pod uwag�. Dickcia sapn�a z pogard�. G�upcy, stwierdzi�a, wyg�adzaj�c j�zykiem zmierzwiony fragment wilgotnego futerka, i w ten spos�b rozprawi�a si� z ca�� cywilizacj�, przed kt�r�, w obecnej chwili, wi�kszo�� kompanii handlowych kl�cza�a na "zbiorowych" kolanach, b�agaj�c o koncesje handlowe. C�, obejrzeli�my prawie wszystko, co tu jest do zobaczenia, pomy�la� Dick i podrapa� Dickci� za uszami. Kotka mrukn�a z ukontentowania. Czy teraz jeste� zadowolona? Zapolujemy? - zapyta�a z nadziej�. Nie, nie mo�esz polowa�. Wiesz o tym bardzo dobrze. To �wiat klasy czwartej; musisz mie� pozwolenie na polowanie wydane przez miejscowych rozumnych, a oni nie dali nam zezwolenia nawet na kichanie poza Barier�. A tutaj jeste� cennym towarem, nara�onym na catnapping, o czym �wietnie wiesz. Raz zagra�em dla ciebie rol� rycerza w l�ni�cej zbroi, futrzana kulko, i nie chc� tego do�wiadczenia powtarza�. Dickcia znowu sapn�a. Nie kochasz mnie. Kocham ci� za bardzo, utrapie�cze. Nie chc�, aby� sko�czy�a w �adowni jakiego� frachtowca-trampa. Dickcia zacz�a mrucze� g�o�niej i tak d�ugo poprawia�a si� na barkach Dicka, a� na tle szarego kombinezonu przypomina�a niekszta�tny, czarny futrzany ko�nierz. Kiedy opuszcza�a statek - a cz�sto i na statku - by�a to jej ulubiona "grz�da". Dick w ko�cu wym�g� na p�atniku dodanie ochraniaczy do wszystkich swoich kombinezon�w - Dickcia czasami u�ywa�a pazur�w troch� nieostro�nie. Kiedy cz�owiek wyruszy� w kosmos, pod��y�y z nim koty; wkr�tce stwierdzono, �e s� niezb�dne. Okaza�o si�, �e nie tylko stare, znane ludzko�ci szkodniki, szczury i myszy, towarzysz� wymianie handlowej, lecz na ka�dym z nowych �wiat�w istniej� ich odpowiedniki. Ale kosmiczne koty znacznie r�ni�y si� od swoich ziemskich przodk�w. Twarda rzeczywisto�� wygl�da�a tak, �e astronauci nie mogli pozwoli� sobie na ulubie�c�w, o kt�rych trzeba dba� - potrzebowali partnera. St�d Dickcia i jej rasa, dzi�ki in�ynierii genetycznej, sta�y si� czym� wi�cej ni� zwierz�tami. Dickcia to BioTech Typ F- 021, o przednich ko�czynach jak u szopa, bardziej przypominaj�cych kr�tkie i grube ma�e d�onie ni� �apy. G�adka kr�tka sier�� jest pozbawiona podszerstka, kt�ry liniej�c zatyka�by filtry powietrza. Dickcia to my�liwy, kt�ry nie ma sobie r�wnych. Dzi�ki odpowiednio przystosowanemu uchu �rodkowemu nie tylko nie szkodz� jej zmiany hiperpr�dko�ci i niewa�ko��, ale wr�cz je lubi. I ostatnia rzecz, szczeg�lnie wa�na: wi�ksza g�owa mie�ci bardziej rozwini�ty m�zg. BioTech oddawa� koty do adopcji, kiedy osi�gn�y wiek sze�ciu miesi�cy; by�y wtedy nie tylko samodzielne, ale i wychowane. W zakres wychowania wchodzi�a nie tylko nauka poruszania si� w stanie niewa�ko�ci, korzystanie z urz�dze� sanitarnych za�ogi, lecz i post�powanie w razie alarmu. Dickcia mia�a w�asny skafander kosmiczny tak jak wszyscy pozostali cz�onkowie za�ogi; by�a to przezroczysta twarda kula z pleksiglasu, podobna do niewielkiej kapsu�y ratunkowej. W �rodku znajdowa�a si� �atwa w obs�udze klawiatura kontrolna, umo�liwiaj�ca szczelne zamkni�cie i nape�nienie powietrzem. Mia�a prawdziw� obsesj� na punkcie swojego skafandra; musia�a mie� go zawsze przy sobie; w razie czego ci�gn�a go za sob� na lince, wi�c znajdowa� si� zawsze w tym samym pomieszczeniu, co i ona. Dick szanowa� jej obsesj�; ka�dy dobry astronauta post�powa�by tak samo jak Dickcia. Oficjalnie nazywa�a si� Pani S�oneczna Tancerka z Greenfields; Greenfields by�a stacj� kosmiczn� NA-73 BioTechu. W rzeczywisto�ci, dla ca�ej za�ogi, by�a Dickci� i tylko Dick pami�ta� jej prawdziwe imi�. Dick zaci�gn�� si� na "Brightwing", statek kompanii CatsEye, tu� po tym, jak odes�ano poprzedniego kota pok�adowego na emerytur�, aby sp�dzi� reszt� swoich dni na stacji Tau Epsilon Old Spacers w towarzystwie innych emeryt�w handlu kosmicznego. Dicka, jako najm�odszego podw�adnego, wys�ano z zadaniem wyboru jego nast�pcy. Zasad� by�o, �e pracownik BioTechu pokazywa� dw�ch lub trzech kandydat�w, ale w rzeczywisto�ci Dickowi nie pozostawiono �adnego wyboru. Pani S�oneczna Tancerka tylko zerkn�a na niego i, jak ma�a czarna rakieta, wystrzeli�a z ramion technika wprost w niego; wyl�dowa�a na jego barkach, mrucz�c ile tchu w p�ucach. W ten spos�b Dick awansowa� na stanowisko desygnowanego opiekuna. Przez pierwsze par� dni by�a ona Kotk� Dicka White'a -pozosta�ych cz�onk�w za�ogi niezmiernie bawi�o, �e si� tak bezgranicznie do niego przywi�za�a. Po pewnym czasie skr�cono to okre�lenie do Kici Dicka, a wreszcie do Dickci i tak ju� zosta�o. Jako �e telepatia podobno nie nale�a�a do cech, dla uzyskania kt�rych BioTech prowadzi�a hodowl� i wprowadza�a zmiany w materiale genetycznym, Dick by� wi�cej ni� zaskoczony, kiedy do niego przem�wi�a. Poniewa� nikt z pozosta�ych cz�onk�w za�ogi nie wspomnia� o tym, �e j� s�yszy, ch�opak doszed� dawno do wniosku, �e jest wyj�tkiem. Zachowa� rzecz w tajemnicy; w ko�cu gdyby BioTech si� dowiedzia�, oznacza�oby to utrat� kotki. BioTech chcia�by si� dowiedzie�, jak dosz�o do szczeg�lnej mutacji, to jasne. - Do�� nieprzyjemnie - powiedzia� do Eriki Macumby, oficer do spraw prawnych i bezpiecze�stwa, kt�ra w�a�nie pe�ni�a wacht� przy w�azie. �niada kobieta p�le�a�a w zwodniczo niedba�ej pozie, na sk�adanym siedzisku, trzymaj�c obie r�ce za k�dzierzaw� g�ow�, lecz na jednym nadgarstku mia�a bransolet�-og�uszacz, a do tego tak si� sk�ada�o, �e by�a aktualnym mistrzem "Brightwinga" w karate. - No - odpar�a krzywi�c si�. - Rozejrza�am si� tutaj troch� zesz�ej nocy. I kto tu m�wi o obskurnych spelunkach! Naprawd� nie jestem zaskoczona, �e Lacu'un wznie�li wok� tego wszystkiego Barier�. Niech mnie diabli porw�, je�li chcia�abym mie� takie s�siedztwo! Ale niewa�nie, chyba jednak wygl�da na to, �e nast�pi� prze�om; trzech kapitan�w otrzyma�o zaproszenia na rozmowy w sprawie stosunk�w handlowych. Okazuje si�, �e Lacu'un wzi�li sobie prawnika... - I to by by�o na tyle, je�li chodzi o "naiwnych dzikus�w" - roze�mia� si� Dick. - Od razu pomy�la�em, �e TriStar kopie sobie gr�b, zajmuj�c takie stanowisko. Erica u�miechn�a si� szeroko; by�a pracownica TriStar nie �ywi�a zbytniej mi�o�ci do swoich poprzednich pracodawc�w. - No w�a�nie. Tak wi�c prawnik poprosi� o urz�dowe akta dotycz�ce wszystkich kompanii handlowych, kt�re z�o�y�y oferty, i wzi�� je pod lup�. Zdaje si�, �e tylko trzy okaza�y si� czyste, my, SolarQuest i UVN. My otrzymali�my zaproszenia, a pozostali mogli si� wypcha�. Wkr�tce us�yszymy, jak kupa statk�w odlatuje w przestrze�. - Moje serce krwawi - skomentowa� Dick. - Czy jest mo�liwe, �e b�d� walczy�? - Ha! Nie powiedzia�am ci, kto jest rzecznikiem miejscowych rozumnych. Lan Ventris. Dick gwizdn��. - Kto� dba o ich sprawy! - Terra�ski konsul; jako zwiadowca nawi�za�a pierwszy kontakt. Nie chcieli nikogo innego, zaadoptowali j� do rz�dz�cego klanu, zakwaterowali w pa�acu. Mi�a dama, wypi�am z ni� piwo lub dwa. Wida� wyra�nie, �e lubi tych nieziemc�w, dba o ich dobro jak o swoje w�asne. W�a�ciwie... czy chcesz us�ysze� najwa�niejsze informacje na temat zapraszaj�cych? Dick opar� si� o pow�ok� statku i za�o�y� r�ce na piersi, uwa�aj�c, aby nie zrzuci� Dickci. - M�w dalej. - Po pierwsze - z namaszczeniem podnios�a do g�ry palec - Vena, konsul - m�wi, �e oni maj� stare wojskowe tradycje; s� wojownikami i podziwiaj� wojownik�w, ale jeszcze bardziej ceni� honor i uczciwo��. Wida� u nich wady wynikaj�ce z prymitywizmu, ale i warstewk� kultury, kt�r� daje znaczne do�wiadczenie �yciowe i wyrafinowanie. Tak wi�c ktokolwiek uda si� na rozmowy, musi dobrze lawirowa� mi�dzy dum� a honorowym zachowaniem; podobny kodeks obowi�zywa� na starych japo�skich dworach Terry. Po drugie, religi� traktuj� bardzo serio - pozwalaj� nam na pewn� swobod� w tych sprawach, jako nie�wiadomym barbarzy�com, ale je�li przekroczy� granice przyzwoito�ci, Vena nie jest pewna, jakie mog� grozi� za to kary. Dlatego trzeba uwa�a� na zachowanie si� kasty kap�an�w, poniewa� da si� z niego wyczyta�, �e wesz�o si� na niebezpieczny grunt. Po trzecie - i to mo�e zapewni� nam przewag� nad pozosta�ymi dwiema kompaniami - bardzo wa�ne dla nich s� zwierz�ta totemiczne; totemy klanu odgrywaj� znacz�c� rol� w religii i jako duma klanu. Tote� kapitan zamierza w��czy� ciebie i Jej Wysoko�� w sk�ad delegacji. Vena m�wi, �e Lacu'un zamierzaj� zawrze� trzy kontrakty, a wi�c dostaniemy jeden z nich, lecz ci ludzie, kt�rzy zrobi� na nich najwi�ksze wra�enie, b�d� mogli wybiera� pierwsi. Gdyby Dick nie opiera� si� o metalowy korpus statku, r�wnie dobrze m�g�by si� zachwia�. Jako najm�odszy wiekiem i sta�em cz�onek za�ogi mia� nik�e szanse wyj�cia poza Barier�, lecz to, �e zostanie cz�onkiem delegacji, kt�ra uda si� na pierwsze rozmowy w sprawach stosunk�w handlowych, mog�oby pa�� mu na m�zg. Dickcia, przez ca�� drog� do kabiny, kt�r� dzielili, dawa�a g�o�ny wyraz swemu podnieceniu. Kiedy weszli do �rodka, wystrzeli�a z jego ramienia, aby wyl�dowa� na w�asnej koi amortyzacyjnej, przymocowanej do �ciany ponad koj� Dicka. Dick zacz�� grzeba� w pojemniku na rupiecie; szuka� swoich odznak, na p� przymkni�tego oka z topazu, emblematu kompanii CatsEye, z umieszczonymi poni�ej z�otymi skrzyd�ami, kt�re by�y symbolem statku oraz trzech male�kich gwiazdek oznaczaj�cych, �e dot�d bra� udzia� w trzech misjach... Wtedy uchwyci� przeb�ysk osobistych my�li Dickci, my�li o rozkoszy, o przygotowywaniu legowiska dla m�odych... M�ode! O nie! Odwr�ci� si� jak fryga i napotka� spojrzenie jej szeroko otwartych ��tych oczu; zobaczy�, jak udeptuje swoj� koj� amortyzacyjn�. Dickciu, j�kn�� b�agalnie, prosz�, nie m�w mi, �e jeste� w ci��y... Koci�ta, potwierdzi�a, bardzo z siebie zadowolona. Przysi�ga�a� mi, �e nie jeste� w rui, kiedy wypu�ci�em ci� na polowanie! Przes�a�a mu my�lowy odpowiednik wzruszenia ramionami. Sk�ama�am. Usiad� ci�ko na koi, a ca�e jego podniecenie ulotni�o si� nagle. Koty pok�adowe BioTechu by�y rzekomo bezp�odne, ale mniej wi�cej jeden na sto - nie. I musia�e� podpisa� umow� z BioTechem, �e nie wysterylizujesz kota, je�li oka�e si� p�odny; potrzebowali koci�t, wprowadzali do hodowli nowe osobniki i kontynuowali badania. Mo�na by�o r�wnie� samemu sprzeda� koci�ta na inne statki lub zatrzyma� je, ale jedynie pod warunkiem, �e na aktualnym kursie twojego statku nie znajduje si� stacja BioTechu. Generalnie tylko BioTech m�g� je wzi��, nim uko�czy�y sze�� miesi�cy, wyuczy�... I w tym w�a�nie s�k. Dick westchn��. Dickcia, b�d�c u niego, mia�a ju� jeden miot - tylko dwa koci�ta, ale wydawa�o si�, �e jest ich dwadzie�cia dwa. Na tym w�a�nie polega� ca�y problem z koci�tami na statku kosmicznym. Kiedy zaczyna�y si� samodzielnie porusza�, nast�powa� okres trwaj�cy prawie cztery miesi�ce, podczas kt�rego wydawa�o si�, �e maj� w swoich ciekawskich puszystych, ma�ych g��wkach jedynie dwa neurony. Jeden neuron, nadaj�cy cia�u pr�dko�� �wiat�a i drugi, s�u��cy do wybrania zaj�cia, kt�re spowoduje jak najwi�cej k�opot�w. Ca�a za�oga ch�tnie si� bawi�a z koci�tami, lecz nikt nie by� sk�onny pilnowa� ich. A poniewa� za Dickci� odpowiedzialny by� Dick, wi�c on by� tym, kt�ry musia� sprz�ta� ba�agan i wy�awia� "bezmy�lne m�d�ki" z aparatury sterowniczej na mostku i trzyma� w kabinie anachroniczn� kuwet� z wy�ci�k�, do czasu a� Dickcia nauczy swoje dzieci w�a�ciwie korzysta� z toalety. Zabezpieczanie kuwety przed niewa�ko�ci� nie by�o czym�, do czego chcia�by by� znowu zmuszony. Nigdy. Jak mog�a� mi to zrobi�? - zapyta� Dickci� z wyrzutem. A kotka tylko wychyli�a g�ow� ze swojej koi i zamiaucza�a wdzi�cznie. Westchn��. Za p�no. Sta�o si� i ju�. - ...i mo�ecie zobaczy�, �e wszystkie p�askie powierzchnie s� ozdobione p�askorze�bami - powiedzia�a Vena Ferducci, drobna ciemnow�osa kobieta, terra�ski konsul, machaj�c r�k� w kierunku mur�w. Dick sta� i gapi� si�; to by�o niewiarygodne! Nieprzezroczyste pole si�owe Bariery by�o tylko jednym z powod�w, dla kt�rych kompanie chcia�y prowadzi� handel z Lacu'un. Chocia� nie latali oni w kosmos, znali pewne aspekty stosowania technologii p�l si�owych, kt�re wydawa�y si� by� poza zasi�giem terra�skich umiej�tno�ci. Po drugiej stronie Bariery znajdowa� si� dos�ownie inny �wiat. Ci nieziemcy budowali solidnie, z wapienia, alabastru i marmuru w dzielnicach bogaczy i z lanych kszta�tek betonowych w zewn�trznym mie�cie. Ulice wy�o�ono starannie wykonanymi segmentami z betonu, sczepionymi wymy�lnymi gi�tkimi po��czeniami, kt�re zapobiega�y ich p�kaniu pod wp�ywem zmian temperatury i ma�a armia zamiataczy ulic utrzymywa�a je w takiej czysto�ci, �e mo�na by�o z nich je��. Obowi�zywa� zakaz wypuszczania jakichkolwiek zwierz�t poza wytresowanymi domowymi ulubie�cami. Jedynymi uprawnionymi do ruchu pojazdami by�y jednoosobowe lub dwuosobowe auta z nap�dem elektrycznym, kt�re nie mog�y porusza� si� szybciej ni� id�cy cz�owiek. Lacu'un ubierali si� w lekkie jedwabiste szaty lub, praktyczniej, w kr�tsze wersje tych samych stroj�w. Byli przystojn� ras�, poruszaj�cymi si� w pozycji wyprostowanej dwunogami, o sk�rze w r�nych odcieniach br�zu i ciemnego z�ota, twarzach jakby nieco ptasich, z grzebieniami jak u iguany, biegn�cymi od punktu tu� powy�ej i mi�dzy oczyma do podstawy karku. Wszystkie mury w zasi�gu wzroku, na co zwr�ci�a im uwag� Vena, by�y bogato rze�bione, a rze�by musia�y mie� zwi�zek z religi� Lacu'un. Wi�kszo�� p�askorze�b przedstawia�a procesje oraz inne uroczysto�ci i nie by�o dw�ch jednakowych. - To Do�ynki - powiedzia�a Vena wskazuj�c na d�ugi kunsztowny mur. - Maj� podstawowe znaczenie dla Kla'dery, kt�ry dorobi� si� na rolnictwie. Wi�kszo�� Lacu'un zadba�a o to, �eby mie� odpowiednie p�askorze�by wyra�aj�ce wdzi�czno�� za "doznane �aski". - Zdaje si�, �e mog� odgadn�� znaczenie tej tutaj - rzek� kapitan Reginald Singh z u�miechem, ods�aniaj�c zaskakuj�co bia�e z�by na tle ciemnej twarzy. P�askorze�ba, kt�r� wskaza�, sk�ada�a si� z wielu panneaux; najpierw przedstawiono uroczysto��, w kt�rej bra�o udzia� istne przedszkole pe�ne dzieci, potem te same dzieci, kt�rych p�e� ju� mo�na by�o rozr�ni� i kt�re, jak si� zorientowali, wszystkie by�y p�ci �e�skiej, modli�y si� przy o�tarzu z rze�b� kobiety brzemiennej, a w ko�cu sta�y si� pannami; sprawia�y wra�enie s�odkich i skromnych, a ka�da trzyma�a w r�kach r�ne religijne przedmioty. Vena roze�mia�a si�, jej br�zowe oczy skrzy�y si� weso�o�ci�. - Rzeczywi�cie. Istnieje tu powiedzenie "p�odna jak �ona Gel'vadery". A do tego wszystkie dzieci by�y p�ci �e�skiej, wi�c sukces okaza� si� jeszcze wi�kszy. Je�li zsumowa� op�aty otrzymane za te, kt�re chcia�y wyj�� za m�� i op�aty oficerskie za te, kt�re zaci�gn�y si� do wojska, Gel'vadera sta� si� cz�owiekiem bogatym. Dom nale�y teraz do jego Pierwszej C�rki. - Ach... to przywodzi mi na my�l pytanie - zauwa�y� kapitan Singh. - Czy wyt�umaczysz nam, z kim i z czym mamy si� spotka�? Przeczyta�em pouczenie, ale ci�gle nie do ko�ca rozumiem, kto pe�ni jak� funkcj� w rz�dzie. - Pomo�e, je�li pomy�lisz o tym jak o diabelskiej krzy��wce brytyjskiego systemu parlamentarnego z japo�skim szogunatem - odpar�a Vena. - Spotkacie si� z "kr�lem", kt�ry nazywa si� Lacu'ara, jego ma��onk�, Lacu'teveras, kt�ra posiada identyczn� w�adz� i reprezentuje stan kap�a�ski, oraz jego trzema doradcami, kt�rych si� wybiera. Doradcy reprezentuj� wojsko, urz�dnik�w i sektor ekonomiczny. Doradc� wojskowym jest zawsze kobieta; wszyscy oficerowie w wojsku to kobiety, poniewa� Lacu'un wierz�, �e kobiety nie b�d� goni� za zaszczytami i chwa�� dla siebie, a wi�c nie wydadz� nierozwa�nych rozkaz�w. Pozostali doradcy mog� by� albo jednej, albo drugiej p�ci. S�owo "doradca" nie jest ca�kiem dok�adnym okre�leniem funkcji, jak� sprawuj�; Lacu'ara i Lacu'teveras rzadko kiedy post�puj� wbrew ich radom. Dick po�wi�ca� monologowi niewiele uwagi; wiedzia� ju� o tym wszystkim z faks�w z informacjami, o kt�re zwr�ci� si� do lokalnej biblioteki, i z pouczenia. Znacznie bardziej interesowa�y go p�askorze�by, poniewa� by�o na nich co�, co go zaintrygowa�o. Na wszystkich przedstawiono dziwne ma�e, sze�cionogie stworzenia, pl�cz�ce si� pod nogami wyrze�bionych Lacu'un. By�y one mniej wi�cej wielko�ci du�ej myszy i Dickowi wydawa�o si�, �e maj� bardzo z siebie zadowolone wyrazy pysk�w... cho� rzecz jasna, zapewne niew�a�ciwie je odczytywa�. - Przepraszam, konsulu - powiedzia�, kiedy Vena sko�czy�a t�umaczy� zawi�o�ci dotycz�ce lacu'u�skiego rz�du, ku zadowoleniu kapitana Singha. - Nic na to nie poradz�, ale jestem ciekaw, czym s� te ma�e stworzenia przypominaj�ce jaszczurki. - Kreshta - odrzek�a. - Ja nazwa�abym je szkodnikami, nie spotyka si� ich cz�sto na ulicach, ale w�a�nie z ich powodz ulice utrzymuje si� w takiej czysto�ci. I tak zobaczycie je niebawem, natychmiast jak tylko znajdziecie si� w pa�acu. S� jak myszy, tylko znacznie gro�niejsze; szybkie jak b�yskawica, z miejsca skradn� jedzenie z waszych talerzy. Lacu'un albo nie mog�, albo nie chc� si� ich pozby�. Nie wiem. Kiedy raz o nie zapyta�am, m�j gospodarz tylko spojrza� w niebo i powiedzia� co�, co mo�na przet�umaczy�: taka jest wola bog�w. - Insh'allah? - zapyta� kapitan Singh. - Tak, bardzo podobnie. Nie potrafi� powiedzie�, czy toleruj� te szkodniki, poniewa� wol� bog�w jest, �e musz�, czy znosz� je, bo bogowie darz� wzgl�dami te ma�e potwory. Za Barier� musimy, raz w miesi�cu, zamyka� budynki administracyjne, uszczelnia� je i poddawa� fumigacji. Mamy szcz�cie, �e nie rozmna�aj� si� zbyt szybko. Polowanie? - zapyta�a z nadziej� Dickcia ze swojej "grz�dy" na barkach Dicka. Nie! - odpar� pospiesznie ch�opak. Tylko patrz, nie poluj! Przechodnie obdarzali kotk� pe�nymi zaskoczenia - i uznania, pomy�la� Dick - spojrzeniami. - W�a�ciwie jakie jest rzeczywiste znaczenie zwierz�cia totemicznego? - zagadn�a z ciekawo�ci� Erica. - Sam fakt, �e mo�na w og�le zwierz� oswoi�. Poza gar�ci� gospodarskich trawo�erc�w wi�kszo�ci zwierz�t na Lacu'un nigdy nie oswojono. To, �e zdo�ali�cie oswoi� drapie�nika, u�o�y� go tak, by przychodzi� do r�ki, wskazuje, i� cieszycie si� szczeg�ln� �ask� bog�w. - Vena u�miechn�a si�, ukazuj�c do�eczki w policzkach. - Wyjawi� wam wielk� tajemnic�; szczerze m�wi�c Lan i ja znaczne bardziej wolimy informacje z akt dotycz�cych "Brightwinga" ni� te dotycz�ce pozosta�ych dw�ch statk�w. Wydaje nam si�, �e odnosicie si� znacznie �yczliwiej do Lacu'un. Z tego powodu powiedzieli�my wam o zwierz�tach totemicznych, a tak�e zostawili�my was na koniec. - To by si� nie powiod�o, gdyby nie Dick - wyja�ni� jej kapitan Singh. - Dickcia rzeczywi�cie niezwykle si� do niego przywi�za�a. S�dz�, �e przedstawienie nas na dworze kr�lewskim nie uda�oby si� nawet w po�owie tak imponuj�co, gdyby musia� trzyma� j� na smyczy. - Na pewno - odpowiedzia�a Vena, prowadz�c ich za r�g. Na ko�cu kr�tkiej ulicy znajdowa� si� czteroip�metrowy mur, oczywi�cie pokryty p�askorze�bami, z �ukowatym przej�ciem. - Pa�ac - wyja�ni�a raczej niepotrzebnie. Vena mia�a racj�. Kreshta by�y wsz�dzie. Dick czu�, �e kotka a� dr�y z ch�ci polowania, ale zdo�a�a utrzyma� si� w ryzach. Jedynie drgania ogona zdradza�y jej podniecenie. Czeka� w pozycji na spocznij, usi�uj�c nie ulec pokusie pogapienia si�, gdy kapitan i negocjator Grace Vixen byli przedstawiani pi�ciu w�adcom Lacu'un w czasie zawi�ej ceremonii, kt�ra przypomina�a majestatyczny taniec. Za niskim podwy�szeniem, na kt�rym tkwi�o pi�cioro dygnitarzy w t�czowych szatach, sta�a pi�tka statecznie ubranych cz�onk�w �wity, ka�dy przy jednym z totemicznych zwierz�t. Dick m�g� teraz zobaczy�, co mia�a na my�li Vena. Opiekunowie panowali nad nimi, lecz ledwo, ledwo. By�o tam co� niby ptak, co�, co przypomina�o ma�ego krokodyla, co� jakby w��, ale z sze�cioma bardzo cienkimi odn�ami, zwierz�tko podobne nieco do kota, ale pokryte pi�rami i stworzenie przypominaj�ce nied�wiadka z �uskami. Wszystkie by�y uwi�zane na kr�tkich �a�cuchach i wszystkie przerywa�y uroczysto�� cichymi powarkiwaniami i syczeniem. Tak wi�c Dickcia, siedz�ca z w�asnej i nieprzymuszonej woli na barkach Dicka, by�a powodem wielu zaniepokojonych szept�w, kt�re rozlega�y si� w t�umie Lacu'un zebranych w sali audiencyjnej. Przedstawianie u dworu p�ynnie zbli�a�o si� ku ko�cowi i Lacu'teveras szepn�a co� do Veny zza swego wachlarza. - Za twoim pozwoleniem, kapitanie, Lacu'teveras chcia�aby si� dowiedzie�, czy wasze totemiczne stworzenie jest naprawd� tak oswojone, jak wygl�da? - Jest - odpar� kapitan z uk�onem, zwracaj�c si� bezpo�rednio do wsp�w�adczyni. Roztacza� urok, kt�ry ju� wiele razy pokonywa� mi�dzygatunkowe bariery. Szarm zadzia�a� i teraz. Lacu'teveras powachlowa�a si� i zanuci�a jeszcze co� do Veny. Ca�a z�o�ona z dworzan "widownia" wyda�a ci�kie westchnienie. - Ona pyta, czy mog�aby go dotkn��? Dickciu? - zapyta� szybko Dick wiedz�c, �e kotka rozumie, czego od niej oczekuj� za po�rednictwem jego my�li. Mi�a, odrzek�a kotka, kt�ra oderwa�a na chwil� uwag� od ledwo dostrzegalnych, �migaj�cych wok� stwork�w zwanych kreshta. Mi�a pani. Ma dobrze w g�owie, tak jak Dick. Ma dobrze w g�owie? - pomy�la� ze zdumieniem. - S�dz�, �e nie b�dzie �adnego problemu, kapitanie - odpowiedzia� szeptem Singhowi; postanowi�, �e b�dzie si� martwi� p�niej. - Wydaje si�, �e Dickci podobaj� si� Lacu'un. Mo�e maj� w�a�ciwy zapach. Dickcia sp�yn�a mu w ramiona, gdy wyst�pi�, aby przedstawi� j� Lacu'teveras. Pokaza� Lacu'unce miejsce pod brod�, w kt�re kotka najbardziej lubi�a by� drapana. D�ugie paznokcie, kt�re mieli wszyscy Lacu'un, szczeg�lnie nadawa�y si� do drapania kot�w. Lacu'teveras unios�a niebiesko zako�czony palec i z wahaniem posz�a za przyk�adem Dicka. Kiedy to zrobi�a, w sali audiencyjnej zapanowa�a kompletna cisza, tak jakby wszyscy zebrani wstrzymali na chwil� oddech, czekaj�c, a� wydarzy si� nieszcz�cie. Dworzanie ci�ko westchn�li na widok zuchwalstwa w�adczyni, gdy kotka wyci�gn�a g�ow�, a potem westchn�li znowu, tym razem z zachwytu, kiedy da�o si� s�ysze� g�o�ne mruczenie Dickci. Kiedy pod wp�ywem zmys�owej przyjemno�ci kotka przymkn�a oczy, Dick spojrza� w g�r� i zobaczy�, �e bursztynowe, o pionowych �renicach oczy Lacu'teveras rozszerzy�y si�, na ile m�g� to os�dzi�, z takiego samego zachwytu. W�adczyni pozwoli�a sobie ostro�nie do��czy� pozosta�e sze�� palc�w do pierwszego, kt�rym na pr�b� podrapa�a kotk� pod brod�. - Taka mi�kka - powiedzia�a nie�mia�o i �piewnie w standardowym - taka mi�a! - Dzi�kujemy ci, Najja�niejsza Pani - odrzek� Dick z u�miechem. - Tak w�a�nie s�dzimy. Barrrdzo mi�a, zawt�rowa�a Dickcia, nie m�wi my�lami, jak Dick, ale ma dobrze w g�owie, tak jak on. Mi�a pani te� wkr�tce b�dzie mia�a koci�. Lacu'teveras z pewnym oci�ganiem cofn�a r�k� i pokaza�a, �e Dick powinien wr�ci� na swoje miejsce. Dickcia ponownie w�lizn�a si� na jego barki i zacz�a si� uk�ada�. I wtedy zdarzy�o si� nieszcz�cie. W�adcy powinni byli zaj�� swoje miejsca na pi�ciu tronach, a kapitan, Vena i Grace swoje, na siedziskach przed tronami, tak aby ka�da ze stron mog�a przedstawi� �yczenia dotycz�ce ewentualnych przysz�ych stosunk�w. Lecz Lacu'teveras, kt�rej oczy wci�� skierowane by�y z t�sknot� na Dickci�, nie spojrza�a, na czym k�adzie r�k�. A na por�czy tronu znajdowa� si� kreshta, kt�ry zastyg� w nietypowym bezruchu. Lacu'teveras opar�a r�k� dok�adnie na kreshta. Odra�aj�ce stworzenie pisn�o, zwin�o si� z b�lu i ugryz�o j� z ca�ej si�y. Lacu'teveras krzykn�a g�o�no. Dworzanie zamarli, Doradcy wykonali ochronne gesty, a Dickcia, w kt�rej obudzi�a si� nag�a potrzeba obrony mi�ej, spodziewaj�cej si� kociaka pani i w�ciek�o�� z powodu uk�szenia - skoczy�a. Kreshta zobaczy� nadbiegaj�c� kotk� i rzuci� si� do ucieczki tak szybko, �e zmieni� si� w niewyra�n� smug�, lecz nie okaza� si� wystarczaj�co szybki, by umkn�� przed Dickci�, owocem in�ynierii genetycznej jednego z najlepszych laboratori�w BioTechu. Rozleg� si� s�yszalny w ca�ej sali audiencyjnej chrz�st i oto wstr�tne ma�e stworzenie zwisa�o martwe w szcz�kach kotki. Z podniesionym wysoko ogonem, w ciszy, kt�r� mo�na by�o pokroi� na ceg�y, zanios�a sw�j �up do st�p rannej Lacu'unki i tam go po�o�y�a. Za�atwi�am go! - us�ysza� w my�lach Dick. Nie krzywdzi� tej mi�ej, spodziewaj�cej si� kociaka! Lacu'ara, z surowym wyrazem twarzy i napi�tym ca�ym cia�em, zrobi� krok do przodu. Na Duchy Przestrzeni Kosmicznej! - pomy�la� Dick, przygotowuj�c si� na najgorsze, to ju� cholerny koniec wszystkiego... Jednak Lacu'ara, zamiast rozkaza� stra�om, �eby chwyta�y Terran, ukl�k� na jedno kolano i niczym wspania�y klejnot podni�s� kreshta ze z�amanym kr�gos�upem. Potem zakr�ci� nim nad g�ow�, a wtedy wszyscy Lacu'un wybuchn�li burzliwym aplauzem. Terranie patrzyli jeden na drugiego z oszo�omieniem. Dickcia wdzi�czy�a si�, przyjmuj�c pieszczoty wszystkich Lacu'un, kt�rzy mogli jej dotkn��, z min� kogo�, komu pochlebstwa dawno si� ju� nale�a�y. Ilekro� pechowy kreshta usi�owa� przypadkiem przemkn�� w pobli�u, zmienia�a si� w czarn� b�yskawic� i znowu zabija�a, przy wzrastaj�cym aplauzie Lacu'un. Vena t�umaczy�a tak szybko, jak tylko mog�a, a wszystkich troje Doradc�w m�wi�o jednocze�nie. Lacu'ara ostro�nie banda�owa� r�k� swojej ma��onki, ale od czasu do czasu jedno lub drugie r�wnie� wtr�ca�o s�owo. - Najwyra�niej nigdy nie byli w stanie wyt�pi� kreshta; ich naturalnych wrog�w nie mo�na po prostu udomowi�. Pu�apki i trutki nie zdaj� egzaminu, poniewa� kreshta je omijaj�. Jedyn� rzecz�, jak� stosuj�, jest to samo, co my robimy za Barier�, mianowicie regularnie zamykaj� szczelnie budynki i przeprowadzaj� fumigacj�. I nawet z tym s� problemy; na przyk�ad Lacu'teveras jest silnie uczulona na pozosta�o�ci po fumigacji. Vena przerwa�a, aby odetchn��. - Jak rozumiem, chcieliby mie� Dickci� na sta�e w pobli�u? - zapyta� z jadowit� ironi� kapitan. - Na Duchy Przestrzeni Kosmicznej, kapitanie, oni my�l�, �e Dickcia jest �ywym wcieleniem boskiego symbolu! Nie jestem pewna, czy pozwol� jej odej��. Dick przys�uchiwa� si� z l�kiem; Dickcia by�a, pod wieloma wzgl�dami, najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek mia�. Rozsta� si� z ni� - ta my�l by�a nie do zniesienia! Kotka podskoczy�a gwa�townie z trwogi, kiedy dotar�o do niej, o czym my�li Dick. Z rozdzieraj�cym miaukotem przegalopowa�a po �liskiej kamiennej posadzce i skoczy�a w powietrze, aby wyl�dowa� na barkach Dicka. Wczepi�a si� w nie kurczowo i st�d, miaucz�c ile tchu w p�ucach, zg�asza�a sw�j protest przeciw roz��ce. - Co za...! - wykrzykn�� kapitan Singh, odwracaj�c si�, aby zobaczy�, co wydaje �w j�k niczym pot�piona dusza. - Ona nie chce si� ze mn� rozstawa�, kapitanie - rzek� buntowniczo Dick. - I s�dz�, �e nie dacie rady jej odczepi�, nie robi�c kotu krzywdy. Kapitan Singh wygl�da� jak chmura gradowa. - Do diab�a z tym, we�cie og�uszacz... - Niestety, kapitanie, musz� si� temu sprzeciwi� - przerwa�a mu przepraszaj�co Erica. - W umowie zawartej z BioTechem wyra�nie napisano, �e jedynie desygnowany opiekun, czyli Dick, lub przedstawiciel BioTechu mog� aplikowa� pok�adowemu kotu jakiekolwiek �rodki. A co wi�cej - ci�gn�a, powstrzymuj�c kapitana, nim zd��y� jej przerwa� - stwierdzono w niej czarno na bia�ym, �e pozostawienie kota bez jego desygnowanego opiekuna uprawnia BioTech do odmawiania "Brightwingowi" kot�w tak d�ugo, jak d�ugo b�dzie pan kapitanem. Nie chc� sprawi� wra�enia osoby siej�cej niezgod�, lecz je�li chodzi o mnie, to kategorycznie odm�wi� pe�nienia s�u�by na statku bez kota. Nie znosz� regularnych dehermetyzacji statku w pr�ni celem wyt�pienia szkodnik�w. - C�, rozka�� wi�c ch�opcu, aby... - Panie kapitanie, jestem radc� prawnym "Brightwinga" i przykro mi, �e musz� to powiedzie�, ale wydanie Dickowi rozkazu "zej�cia na ziemi�" jest wyra�nym naruszeniem jego umowy. Nie ma on jeszcze dostatecznej liczby sp�dzonych w przestrzeni godzin, aby kwalifikowa� si� na stanowisko w s�u�bie naziemnej. Dick zauwa�y�, �e Lacu'teveras poprosi�a Ven� na bok i m�wi�a tak szybko, jak tylko mog�a, wymachuj�c w powietrzu obanda�owan� r�k�. - Kapitanie Singh - powiedzia�a Vena, odwracaj�c si� od Lacu'unki i ci�gn�c go za r�kaw - Lacu'teveras zorientowa�a si�, �e co�, co pan powiedzia� lub zrobi�, denerwuje kotk� i nie bardzo si� to w�adczyni podoba. Kapitan Singh wygl�da�, jakby w�a�nie by� got�w po�kn�� wiadro rozgrzanych gwo�dzi. - Astronauto, czy uspokoicie tego kota, nim wtr�c� mnie do miejscowego pierdla?! - Spr�buj� ... panie kapitanie... No, staruszko, oni ci� nie zabior�. Erica i mi�a pani im nie pozwol�, uspokaja� kotk�. Sprawiasz, �e mi�a pani si� martwi, a to mo�e zaszkodzi� jej koci�ciu... Dickcia powoli ucich�a, ale wci�� wczepia�a si� w barki Dicka, jakby by� jedyn� pewn� przystani� w�r�d potopu. Nie zabior� Dicka. Erica im nie pozwoli. Mi�a Erica. Nagle przysz�a mu do g�owy pewna my�l. Dickciu, kochanie, ile czasu zajmie ci nauczenie twoich przysz�ych koci�t polowania? Zastanowi�a si� nad pytaniem. Od odstawienia? Trzy ruje, odpowiedzia�a wreszcie. A zatem mniej wi�cej rok od urodzenia do pe�nowarto�ciowego my�liwego. - Kapitanie, by� mo�e znalaz�em rozwi�zanie... - By�bym niezmiernie szcz�liwy, mog�c jakie� us�ysze� - stwierdzi� sucho kapitan. - Dickcia znowu jest w ci��y, przepraszam, ale dopiero dzisiaj si� o tym dowiedzia�em i nie mia�em czasu, aby o tym zameldowa�, lecz, panie kapitanie, mo�emy to wykorzysta�! Je�li Lacu'un tego za��daj�, w�a�nie my mo�emy zaj�� si� sprawami zwi�zanymi z zawieraniem kontrakt�w handlowych, prawda, Erica? A pertraktacje i organizacja wszystkiego powinny nam zaj�� oko�o roku, czy� nie? - Tak, do p�tora roku standardowego - potwierdzi�a. - Je�eli chodzi o kompanie handlowe, zasad� jest, �e Lacu'un dostaj� to, czego chc�. - Kiedy ma�e uko�cz� rok, b�d� tak dobrymi my�liwymi, jak Dickcia, wi�c je�li znale�liby�cie dobry spos�b na zorganizowanie tego wszystkiego, w�wczas mieliby�my czas na wychowanie koci�t... Kapitan Singh wybuchn�� �miechem. - Ch�opcze, czy masz poj�cie, ile kredyt�w zasili konto "Brightwinga" za prowadzenie wszystkich pertraktacji i spraw zwi�zanych z zawarciem um�w handlowych? Czy wyobra�asz sobie, jak to wp�ynie na moj� pozycj�? - Nie, panie kapitanie - przyzna� si� Dick. - M�g�bym odej��, je�libym chcia�, na emerytur�! Na Duchy Przestrzeni Kosmicznej! A koci�ta? M�ode, kt�re b�dziemy mogli sprzeda� Lacu'un? Nie przypuszczam, aby� mia� jakie� poj�cie o tym, ilu koci�t mo�emy si� tym razem spodziewa�? Dick wys�a� w stron� Dickci pasmo pytaj�cej my�li. - Uch, my�l�, �e czterech, panie kapitanie. - Czterech! A co oni nam oferowali tylko za jedn� jedyn� kotk�? - zapyta� kapitan Ven�. - Wi�cej ni� dosy� - odrzek�a sucho. - Umow� wy��czno�ci na u�ytkowanie pola si�owego. - A co s�dz� na temat zawarcia transakcji kupna tych czterech, kt�re przeka�emy im mniej wi�cej za rok? Vena odwr�ci�a si� do w�adc�w i przet�umaczy�a. Pe�na podniecenia odpowied� nie pozostawi�a nikomu nawet cienia w�tpliwo�ci, �e Lacu'un niebywale si� ciesz� z takiej mo�liwo�ci. - Zasadniczo, kapitanie, w�a�nie przekona� pan Lacu'un, �e to pan stworzy� ksi�yc. - C�, dlaczego wi�c nie przyst�pimy do niewielkich powa�nych negocjacji, hm? - zapyta� kapitan, szlachetnie powstrzymuj�c si� od zacierania r�k z zadowolenia. - S�dz�, �e wszystkie nasze przysz�e problemy mog� zosta� rozwi�zane za jednym zamachem! Chod�cie tutaj, astronauto. Ty i ta kotka otrzymali�cie w�a�nie awans na m�odszego negocjatora. W porz�dku? - zapyta�a z niepokojem Dickcia. Tak, kochanie, odpowiedzia� Dick, siadaj�c zamiast Eriki na miejscu dla negocjatora. Bardzo w porz�dku! Prze�o�y�a Regina Rola MERCEDES RITCHIE LACKEY Ur. 1950, pisarka ameryka�ska specjalizuj�ca si� w fantasy. Debiutowa�a opowiadaniem "A Different Kind of Courage" (w antologii Marion Zimmer Bradley "Free Amazons of Darkover"). Jest bardzo p�odna, tak�e je�li chodzi o duety i tercety literackie, tak po�yteczne przy tworzeniu cykli. Do grona jej "kolaborant�w" nale�y m.in. m��, artysta Larry Dixon. Jej samodzielna tw�rczo�� jest jednak ciekawsza. Wyr�nia si� tu przede wszystkim poczytny cykl �wiat Valdemaru, kt�rego pierwszy tom, "Strza�y kr�lowej" (1987), by� debiutem ksi��kowym ML. Po polsku nak�adem Zyska i S-ki ukaza�o si� dot�d 18 tom�w z og�lnej liczby przekraczaj�cej 25. Drugi wa�ny cykl, Diana Tregarde, liczy 2 opowiadania i 3 powie�ci: "Children of the Night" (1989), "Burning Waters" (1990), "Jinx High" (1991). Jego bohaterka to okultystyczny detektyw i czarownica. Podobna w zamy�le jest powie�� "Sacred Ground" (1994), kt�rej protagonistk� jest Indianka. Pozosta�e cykle nosz� tytu�y: Bedlam's Bard, Serrated Edge, Bard's Tale, Bardic Voices. Niekiedy wsp�tw�rcy tych cykli tworzyli do nich w�asne, samodzielnie napisane powie�ci (i opowiadania, oczywi�cie). Po polsku wydano tak�e dwutomowy cykl Kroniki p�elf�w napisany z Andre Norton. Na uwag� zas�uguje te� 5 ba�niowych fantazji: "The Fire Rose" (1995, San Francisco 1905, romans gotycki na motywach "Pi�knej i Bestii"), "Firebird" (1996), "The Black Swan" (1999, na motywach "Jeziora �ab�dziego"), d�u�sze opowiadanie "River's Gift" (1999) i low fantasy o lekarce, p�-Angielce, p�-Indusce, kt�ra zostaje czarownic� ("The Serpent's Shadow" 2001, wyst�puje tu przetworzony motyw "Kr�lewny �nie�ki i siedmiu krasnoludk�w"). Opowiadanie "Dikcia", pierwsze z czterech w tym cyklu, ukaza�o si� w antologii Andre Norton i Martina H. Greenberga "Catfantastic" (1989), a nast�pnie wesz�o w sk�ad drugiego zbioru (r�nych opowiada�) ML "Werehunter" (1999). MSN