512
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 512 |
Rozszerzenie: |
512 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 512 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 512 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
512 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
tytu�: "Stalowy szczur"
autor: Harry Harrison
* * *
Gdy drzwi do biura otworzy�y si� gwa�townie, zrozumia�em nagle, �e sko�czy�y si� dobre czasy. Pomys� by� niez�y, a dochody pi�kne, lecz nale�a�o zaliczy� to do wspomnie�. Do �rodka wszed� gliniarz, a ja, wsparty wygodnie w fotelu, pos�a�em mu na powitanie promienny u�miech. Go�� by� taki sam jak wszyscy gliniarze - ci�ki ch�d, r�wnie ci�ki pomy�lunek i ten wyraz twarzy, jakiego nie powstydzi�by si� kuchenny piec, i jeszcze ca�kowity brak poczucia humoru. Nim zd��y� si� odezwa�, prawie wiedzia�em, co powie. - Jamesie Bolivar di Griz, aresztuj� ci� pod zarzutem... Poczeka�em, a� dojdzie do w�a�ciwego miejsca i wdusi�em guzik, kt�ry zdetonowa� umieszczony w suficie �adunek czarnego prochu. Pod wp�ywem eksplozji d�wigar wygi�� si� i trzytonowy sejf zlecia� robotowi wprost na �eb, demontuj�c go nader malowniczo. Gdy chmura tynku opad�a, dostrzeg�em, �e spod sejfu wystaje pogruchotana r�ka, a jej palec oskar�ycielsko wskazuje na mnie, g�os za�, cho� nieco przyg�uszony, ci�gn��:
- ...pod zarzutem nielegalnego przybycia, rabunku i fa�szerstwa. Wymienia� tak przez chwil� i lista, cho� zna�em j� na pami��, zrobi�a na mnie wra�enie. Nie przeszkadza�o mi to, rzecz jasna, zapakowa� do walizki zawarto�� biurka. By�o w nim sporo got�wki. Lista moich przest�pstw ko�czy�a si� nowym i m�g�bym za�o�y� si� o tysi�c kredyt�w, �e gdy je wymienia�, w jego g�osie brzmia�a najprawdziwsza uraza.
- ...i pod zarzutem zamachu na robota policyjnego, kt�ry to zarzut zostaje niniejszym do��czony do twojego rejestru. Samo w sobie by�o to g�upie, poniewa� m�j m�zg jest opancerzony i umieszczony w tu�owiu...
- Doskonale wiem o tym, George, ale twoje radio jest na szczycie g�owy i mam pewno��, �e anteny nadaj� si� do wymiany. Nie mia�em ochoty, �eby� sobie w mojej obecno�ci gada� z przyjaci�mi.
Otworzy�em drzwi porz�dnym kopniakiem. Ruszy�em p�dem po schodach do piwnicy. Jasne, �apa� mnie za nog� pr�buj�c zatrzyma�, ale �e tego oczekiwa�em, jego palce zamkn�y si� w powietrzu na cal przed moj� �ydk�. Zbyt wiele razy mia�em do czynienia z policyjnymi robotami, �eby nie wiedzie�, do czego s� zdolne i nie zdawa� sobie sprawy, �e s� niezniszczalne. Mo�na do nich strzela�, zrzuca� je ze schod�w, a i tak b�d� laz�y za cz�owiekiem i ci�gn�y umoralniaj�ce pogaw�dki. Cho�by na jednej nodze. Ten w�a�nie to robi�. Zbiegaj�c po schodach, s�ysza�em jeszcze jego s�abn�cy g�os, nadal prawi�cy mora�y. Teraz liczy�a si� ka�da sekunda. Mia�em oko�o trzech minut, zanim wsi�d� mi na ogon, a opuszczenie budynku powinno mi zaj�� dok�adnie minut� i osiem sekund. Nie by�o to du�o i musia�em dobrze ten czas wykorzysta�. Nast�pne kopni�cie i znalaz�em si� w pomieszczeniu, gdzie moje roboty zdejmowa�y towary z ta�moci�gu. Gdy przebiega�em obok, �aden nawet si� nie obejrza�, ale by�bym szczerze zdziwiony, gdyby kt�ry to zrobi�. By�y to maszyny typu M, s�abo oprogramowane i zdolne do wykonywania powtarzalnych czynno�ci manualnych. Dlatego zreszt� je kupi�em - nie interesuj� si� tym, co robi� ani dlaczego. Odblokowa�em Drzwi Kt�re Nigdy Nie By�y Otwierane i wbieg�em do nast�pnego pokoju, nie trac�c czasu na ich zamkni�cie. I tak nie mia�em ju� �adnych tajemnic na tej planecie. Id�c wzd�u� ta�moci�gu, przelaz�em przez solidn� dziur� w �cianie i znalaz�em si� w magazynie rz�dowym. Dziura, ta�moci�g i automat zdejmuj�cy z niego puste, a �aduj�cy pe�ne opakowania z si�gaj�cej sufitu sterty - wszystko to by�o moim pomys�em i dzie�em. Automatyczny podno�nik pracowicie �adowa� puszki z pi�trz�cych si� stert na ta�moci�g. Nie mo�na by�o go nazwa� robotem - jego umys� pozwala� jedynie na wykonywanie nagranych na ta�m� instrukcji. Min��em go, oddalaj�c si� ustalon� drog� z sercem przepe�nionym dum� z ca�ej operacji.
To by� jeden z najpi�kniejszych pomys��w, na jakie kiedykolwiek wpad�em. Za ma�� op�at� wynaj��em magazyn s�siaduj�cy przez �cian� z rz�dowym. Zwyk�a dziura w �cianie - a w zasadzie dwie - i mia�em do dyspozycji nieprzebrane zapasy najr�niejszych �rodk�w spo�ywczych, kt�re nie tkni�te ludzk� r�k� ca�e lata przele�a�y w tym magazynie. Oczywi�cie teraz zosta�y nie tylko tkni�te, ale wr�cz puszczone w obieg. Wynaj��em i uruchomi�em ta�moci�g, kupi�em roboty i zacz��em dzia�a�. Roboty zmienia�y opakowania z rz�dowych na moje i towary sz�y najzupe�niej legalnie na rynek. Moje towary by�y w najlepszym gatunku, a bior�c pod uwag� nak�ad pracy zu�yty na ich zdobycie, by�y te� najta�sze. Nie do��, �e zlikwidowa�em konkurencj�, to jeszcze mia�em zyski. Miejscowi kupcy b�yskawicznie zw�chali pismo nosem i zam�wie� mia�em na par� miesi�cy naprz�d. To by�a pi�kna akcja i trwa�a ju� troch� czasu. Mog�aby zreszt� jeszcze potrwa�, ale nauczy�em si� w tym fachu przede wszystkim tego, �e kiedy co� si� ko�czy, to definitywnie, a pokusa, by zosta� jeszcze dzie� i skasowa� cho�by jeszcze jeden czek, mo�e doprowadzi� do bli�szej znajomo�ci z policj�. Tak wi�c by�a to ju� przesz�o��. Teraz trzeba post�pi� w my�l mej dewizy:
Odskoczy� na czas,
aby m�c jeszcze raz.
A przypominanie tego, co by�o, nie jest najlepsz� metod� ucieczki przed policj�.
Osi�gn�wszy drzwi przesta�em o tym my�le�. Dooko�a roi�o si� od policji, tote� musia�em dzia�a� b�yskawicznie i nie pope�ni� �adnego b��du. Uchyli�em drzwi i zerkn��em w obie strony - pusto. Skok do przodu i guzik windy. Swego czasu umie�ci�em w tej windzie licznik: okaza�o si�, �e jest ci�ko przepracowana - jeden kurs na miesi�c. Zjecha�a po trzech sekundach; wskoczy�em do wn�trza, r�wnocze�nie naciskaj�c przycisk. Jazda trwa�a wieczno��, to znaczy czterna�cie sekund wed�ug zegarka. Nast�pi� teraz najniebezpieczniejszy moment ca�ej podr�y. Gdy winda zwolni�a, mia�em ju� w d�oni swoj� automatyczn� siedemdziesi�tk� pi�tk�, ale ona mog�a zaopiekowa� si� tylko jednym gliniarzem. Drzwi otworzy�y si� i mog�em si� odpr�y�. Ani �ywej duszy. Doszli pewnie do wniosku, �e skoro otoczyli budynek, to nie musz� przejmowa� si� tym, co na g�rze. Wy�a��c spokojnie na dach po raz pierwszy us�ysza�em syreny - mimy naprawd� pi�kny d�wi�k. S�dz�c po ha�asie musieli tu �ci�gn�� po�ow� si� policyjnych z ca�ego miasta. Ucieszy�o mnie to tak, jak zas�u�one owacje ciesz� artyst�. Deska nad�arta troch� przez wilgo� by�a tam, gdzie j� zostawi�em, za tyln� �cian� windy. Par� sekund zabra�o mi przeniesienie jej na skraj wie�owca i przerzucenie na s�siedni dach. Teraz pora na jedyny fragment ucieczki, w kt�rym szybko�� by�a nieistotna, a nawet - mo�na Powiedzie� - niemile widziana. Ostro�nie wlaz�em na desk� i czule przycisn��em torb� do piersi, bo m�j �rodek ci�ko�ci musia� by� nad desk�, a nie obok hej. Od tego zale�a�o, czy znajd� si� na s�siednim dachu, czy tysi�c st�p ni�ej, na ulicy. Je�li nie patrzysz w d�, nie mo�esz spa��... Uda�o si�. Teraz czas na szybko��. Deska aa m�j dach - je�li nie zobaczyli mnie nad sob�, a nic nie wskazywa�o na to, to troch� pomy�l�, gdzie si� mog�em podzia�. Dziesi�� szybkich krok�w i drzwi na schody. Otworzy�y si� bezg�o�nie. Nic dziwnego, po takiej porcji oliwy, jak� w nie w�adowa�em... I do �rodka. Wewn�trz natychmiastowa blokada drzwi i par� g��bokich oddech�w. Teraz mo�na sobie na to pozwoli�. Co prawda, to jeszcze nie koniec, ale najgorsze ryzyko ju� poza mn�. Jeszcze dwie minuty bez �adnego natr�ta i nigdy nie znajd� Jamesa Bolivara alias Chytrego Jima di Griz.
Schody by�y brudne i straszliwie zapuszczone (gdybym tu mieszka�, dosta�oby si� dozorcy), ale jak sprawdzi�em przed tygodniem, nie by�o tu �adnych pluskiew", ani optycznych, ani akustycznych. Kurz, poza moimi w�asnymi �ladami sprzed tygodnia, by� nie naruszony. Wobec tego za�o�y�em, �e przez ostatni tydzie� nikt tu pluskwy" nie podrzuci�-c�, czasami trzeba ryzykowa�. Do zobaczenia, Jamesie di Griz, waga 98 kilo, wiek oko�o 45 lat, szpakowaty i pyzaty - ot, typowy obraz biznesmena, kt�ry zreszt� figuruje na poczesnym miejscu policyjnych kartotek jakiego� tysi�ca planet. Wraz z odciskami palc�w, rzecz Jasna, wi�c na pocz�tek posz�y w�a�nie one. Gdy nosi si� fa�szywe, ale dobrze zrobione, to s� jak druga sk�ra wystarczy dotkn�� utwardzaczem i schodz� jak po�czochy. Moje by�y dobre, ale c�, nie ma czego �a�owa�. W �lad za nimi posz�y wszystkie osobiste drobiazgi i pas, kt�ry opina� moj� tali�, a zarazem obci��a� mnie dodatkowymi dwudziestoma kilogramami, gdy� by� wype�niony o�owiem i termitem. Teraz flaszka z rozpuszczalnikiem i moje w�osy wr�ci�y do normalnego br�zowego koloru. Precz nos i podbr�dek, a za nimi b��kitne szk�a kontaktowe. Poczu�em si� jak nowo narodzony, co by�o zreszt� zgodne z prawd�: nie do��, �e nagi, to w dodatku zupe�nie odmieniony. O dwadzie�cia kilo chudszy, o dziesi�� lat m�odszy i z ca�kowicie zmienionym rysopisem. Moja torba zawiera�a kompletne ubranie, par� przeciws�onecznych okular�w i oczywi�cie wszystkie pieni�dze. Ubra�em si� i poczu�em, jakby mi kto� przypi�� skrzyd�a. Ten pas by� tak nieod��cznie ze mn� zwi�zany, �e nie odczuwa�em jego ci�aru do chwili, gdy go zdj��em. Jego zawarto�� zatroszczy�a si� o wszystkie dowody. Zgarn��em je na kup� i odbezpieczy�em zapalnik. Sp�on�y z radosnym sykiem - ubranie, szk�a, buty i chemikalia rozsia�y wok� mi�y blask. Policja znajdzie osmalony kr�g na betonie, a mikroanaliza da im par� pomieszanych ze sob� moleku� - i to wszystko, co b�d� mieli do dyspozycji jako dow�d mojej to�samo�ci. �wiat�o ogniska rozsiewa�o skacz�ce po �cianach cienie, a ja schodzi�em trzy pi�tra w d� do windy na sto dwunastym. Szcz�cie nadal mnie nie opuszcza�o - gdy wyjrza�em zza drzwi, na korytarzu nikogo nie by�o, a szybkobie�na winda w minut� zwioz�a mnie i kilkunastu innych biznesmen�w do wyj�cia. Tylko jedne drzwi by�y otwarte na ulic�, a na nie by�a skierowana kamera telewizyjna. �adne przeszkody nie sta�y na drodze wchodz�cych i wychodz�cych, w og�le mato kto dostrzega� obecno�� kamery. W jej pobli�u skupi�a si� ma�a grupa policjant�w. Poszed�em w �lad za innymi, trzymaj�c nerwy na wodzy. W takim interesie jak m�j silne nerwy to podstawa, ale przyznaj�, �e gdy przez nie ko�cz�c� si� sekund� by�em g��wnym obiektem zainteresowania szklanego oka, co� nieprzyjemnego zacz�o mi le�� po krzy�u. Teraz wiedzia�em, �e jestem czysty, gdyby bowiem co� nie gra�o w moim rysopisie, gdybym by� podobny do poszukiwanego, to komputer, do kt�rego niew�tpliwie by�a pod��czona kamera, wszcz��by natychmiastow� akcj� i zanim bym si� obejrza�, para robot�w zd��y�aby mnie zaobr�czkowa�. Jest niemo�liwe, �eby cz�owiek by� szybszy od nich - dzia�aj� w przeci�gu mikrosekund. Mo�na je natomiast przechytrzy�, co zn�w mi si� uda�o. Taks�wka zawioz�a mnie dziesi�� przecznic dalej. Poczeka�em, a� znikn�a z pola widzenia i z�apa�em nast�pn�. Dopiero trzecia mia�a zaszczyt dowie�� mnie na kosmodrom. Wycie syren stawa�o si� coraz cichsze, a� zupe�nie zanik�o. Pomy�la�em, �e jak zwykle robi� du�o ha�asu zupe�nie bez przyczyny, no, ma�e nie tak do ko�ca, ale z ca�� pewno�ci� by� on przesadzony. Ale to nieuniknione w tym przecywilizowanym �wiecie. Przest�pstwo jest tu tak� rzadko�ci�, �e gdy policja jakie� wykryje, jest naprawd� uradowana. Nie gani� ich, rozdawanie mandat�w to - jak podejrzewam - cholernie nudne zaj�cie. Tak w og�le to powinni mi podzi�kowa�: nie do��, �e urozmaicam ich szar� egzystencj�, to jeszcze udowadniam spo�ecze�stwu, �e na co� si� jednak przydaj�.
2
Przeja�d�ka do kosmoportu by�a mila i odpr�aj�ca, chocia� do�� d�uga, gdy� le�a� on poza miastem. Aby pomno�y� przyjemne doznania, zapali�em pierwsze od sze�ciu miesi�cy cygaro. Moje poprzednie wcielenie pali�o wy��cznie papierosy i przestrzega�em tego wiernie nawet w ca�kowitej samotno�ci. Mia�em nie zaplanowany urlop, co by�o zreszt� r�wnie dobre jak praca; nigdy nie mog�em zdecydowa� si�, co mi bardziej odpowiada. Wydmuchn��em k��b wonnego dymu i odpr�aj�c si� zacz��em my�le� o sobie.
Moje �ycie by�o tak r�ne od �ycia przeci�tnego mieszka�ca Ligi, �e w�tpi�, czy by�bym wstanie komukolwiek z nich wyja�ni� jego sens. Oni funkcjonowali w bogatej, ustabilizowanej unii �wiat�w, gdzie prawie zapomniano, co oznacza s�owo "przest�pstwo". Co prawda tu i �wdzie zdarzali si� malkontenci z urodzenia (pomimo stosowanej przez ca�y wiek kontroli genetycznej), b�d� z wyboru. Tych pierwszych wy�apywano od r�ki; drudzy pr�bowali swoich si� w przest�pstwie -jakie� malwersacje, oszustwa, drobne kradzie�e - utrzymywali si� przez par� tygodni albo miesi�cy, w zale�no�ci od stopnia wrodzonej inteligencji. By�o jednak rzecz� pewn�, �e dostan� si� w �apy policji. W naszym zorganizowanym i praworz�dnym spo�ecze�stwie przest�pstwa zosta�y niemal zupe�nie wyeliminowane. Mo�na bez przesady powiedzie�, �e nie istniej� w dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu procentach. Ten jeden procent jest przyczyn� uzasadniaj�c� utrzymywanie policji. A sk�ada si� ten procent ze mnie i gar�ci podobnych do mnie, rozsianych po galaktyce. Teoretycznie rzecz bior�c, w og�le nie powinni�my istnie�, a w ka�dym razie nie powinni�my mie� �adnej mo�liwo�ci dzia�ania. Ale teoria jak zwykle nie zgadza si� z praktyk�. Dzia�amy ca�kiem skutecznie, a �yje nam si� wcale nie�le. Jeste�my jak szczury w budynku: funkcjonujemy wewn�trz spo�ecze�stwa, ale nie odnosz� si� do nas regu�y, zgodnie z kt�rymi jest ono zorganizowane. Poniewa� mamy �elazne zasady, nazywaj� nas Stalowymi Szczurami. By� Stalowym Szczurem to dumne i samotne zaj�cie, ale zarazem najwi�ksze prze�ycie, rzecz jasna, je�li kto� nie da si� zamkn��.
Socjologowie d�ugo nie mogli zgodzi� si�, dlaczego istniejemy, a poniekt�rzy nawet w�tpili w prawdziwo�� opowie�ci o nas. Najpopularniejsza by�a teoria t�umacz�ca nasz� przest�pcz� dzia�alno�� psychicznymi zaburzeniami, kt�re w dzieci�stwie nie maj� �adnych objaw�w, a ujawniaj� si� dopiero p�niej. Parokrotnie zastanawia�em si� nad tym i zupe�nie si� z ni� nie zgadzam. Przed laty napisa�em nawet ksi��k� na ten temat (oczywi�cie pod fa�szywym nazwiskiem), kt�ra zosta�a dobrze przyj�ta. Moja teoria g�osi�a, �e przyczyny nie s� natury psychologicznej, lecz filozoficznej: w pewnym okre�lonym momencie cz�owiek musi si� zdecydowa�, czy �y� poza nawiasem spo�ecze�stwa i by� wolnym, czy dostosowa� si� do powszechnie panuj�cych regu� i umrze� jako niewolnik systemu. Oczywi�cie nie odnosi si� to do wszystkich ludzi, wr�cz przeciwnie - tylko do nader nielicznej grupy tych, kt�rych mo�na nazwa� indywidualistami. W takim �wiecie jak ten nie ma miejsca na p�rodki: na najemnik�w, w�amywaczy d�entelmen�w i inne podw�jne osobowo�ci. Tutaj istnieje tylko taka alternatywa: albo pe�noprawny cz�onek spo�ecze�stwa, albo nikt. Ja wybra�em to drugie.
Taks�wka zatrzyma�a si� przed dworcem akurat w momencie, gdy zaczyna�em rozczula� si� nad sob�. W tym interesie jest tylko jedna niedogodno��: brak przyjaci�. Mo�na sfiksowa� z powodu samotno�ci. Przed ostateczn� depresj� ratowa�a mnie szybka akcja. Mia�em szczery zamiar zastosowa� t� kuracj� i tym razem. Zaplata�em dryndziarzowi za ma�o, podmieniaj�c banknoty pod jego nosem, i od razu poczu�em si� lepiej. Prawda, �e dosta� napiwek z nawi�zk� wyr�wnuj�cy strat�, ale i tak by� to mity epizod.
W kasie pracowa� oczywi�cie robot z ekstra trzecim okiem po�rodku czo�a, kt�re nie by�o niczym innym jak obiektywem kamery. Uk�oni� si�, gdy kupowa�em bilet, a r�wnocze�nie zapami�ta� moj� twarz i docelowy punkt podr�y. Normalna procedura policyjna. Poniewa� tym razem nie robi�em odskoku mi�dzygwiezdnego, lecz jedynie podr� wewn�trzsystemow�, by�o ma�o prawdopodobne, aby te dane pow�drowaly gdzie indziej ni� do akt. Zazwyczaj tego nie robi�, tylko odskakuj� do�� daleko, ale ten system - Beta Cygnus - sk�ada� si� bez ma�a z dwudziestu planet, o kt�rych by�o wiadomo, �e wsp�praca ich policji jest czyst� fikcj�. Mieli za to zap�aci�. Z trzeciej - aktualnie zbyt gor�cej dla mnie -przenios�em si� na osiemnast�, Mors�, du�� i w wi�kszo�ci rolnicz� planet�. Przynajmniej tak informowa� m�j bilet.
W porcie by�a masa ma�ych sklepik�w. Dokona�em w nich potrzebnych zakup�w, zaopatruj�c si� w ubranie, walizk� i przybory toaletowe. Po kilku poprawkach u krawca zabra�em to wszystko do kabiny, aby si� przebra�. Zupe�nie przypadkowo powiesi�em ubranie na obiektywie i robi�c typowe dla czynno�ci przebierania si� ha�asy, wyci�gn��em bilet, aby nanie�� poprawki. Ko�c�wka mojego obcinacza do cygar by�a szpikulcem o takiej �rednicy jak ten w drukarce komputerowej. W kilka sekund m�j cel podr�y zmieni� si� z osiemnastej na dziesi�t� planet�. Straci�em przez to dwie�cie kredyt�w, ale zyska�em pewno��, �e nikt si� tym nie zainteresuje. Ca�a tajemnica udanych operacji biletowych polega na tym, �eby traci�. Odwrotne numery s� do�� �atwo wy�apywane. Gdyby mnie przypadkiem schwytano, zosta�oby to uznane za b��d maszyny. No bo po co mia�by kto oszukiwa�, trac�c na tym pieni�dze? Zanim dy�urny glina sta� si� podejrzliwy, zdj��em ubranie z obiektywu i pod��y�em do pralni. Do odjazdu mia�em ponad gadzin� i wykorzysta�em j� na czyszczenie i sk�adanie swoich rzeczy. Nic tak nie usypia czujno�ci celnik�w jak nowa walizka z nowymi rzeczami. Odprawa by�a czyst� formalno�ci� i znalaz�em si� na pok�adzie, gdy statek dopiero si� zape�nia�. Siad�em obok hostessy, poflirtowa�em troch� i zosta�em skatalogowany jako Samiec, Nudny, Uparty. Stara baba, kt�ra siedzia�a obok mnie, tak samo zaszufladkowa�a moj� skromn� osob� i z lodowatym wyrazem twarzy wpatrzy�a si� w okno. Zadowolony z siebie zasn��em. Jedna rzecz jest lepsza ni� zosta� nie zauwa�onym: zosta� zaszufladkowanym. Rysopis miesza si� z innymi rysopisami z tej szufladki i to ko�czy spraw�.
Obudzi�em si�, gdy byli�my prawie na miejscu. Wylaz�em, Przeci�gn��em si� i zapali�em cygaro, a celnicy tymczasem sprawdzali m�j baga�. Nic nie zwr�ci�o ich uwagi, nawet stalowa kasetka z got�wk�. Mia�em bowiem papiery kuriera bankowego, a kredyt mi�dzyplanetarny by� czym�, o czym w tym systemie s�yszeli, ale jako� nigdy nie pr�bowali zastosowa� w praktyce. Tak wi�c celnicy byli przyzwyczajeni do przewijaj�cych si� przez ich r�ce du�ych sum w got�wce. Przesiad�em si� na samolot i dotar�em do du�ego o�rodka przemys�owego o nazwie Brouggh, ponad p�tora tysi�ca mil od miejsca mojego l�dowania. U�ywaj�c nowego zestawu dokument�w, zameldowa�em si� w spokojnym hotelu na przedmie�ciu i wbrew utartym zwyczajom, zamiast miesi�c lub dwa odpoczywa�, zabra�em si� do odbudowy osobowo�ci Jamesa di Griz. Przy okazji poszuka�em mo�liwo�ci wzbogacenia si�.
Ju� pierwszego dnia mia�em na oku korzystny interes tak zach�caj�cy, �e a� nierealny. Lecz po paru dniach obserwacji okaza�o si�, �e to, co nierealne, jest w istocie najbardziej obiektywn� i naturaln� rzeczywisto�ci�. Jednym z g��wnych powod�w, dzi�ki kt�rym uda�o mi si� na razie przebywa� poza zasi�giem troskliwie wyci�gni�tych ramion sprawiedliwo�ci by�o to, �e nigdy dot�d nie powt�rzy�em dwa razy tego samego numeru. Wpada�em na jaki� pomys�, wprowadza�em go w �ycie i na zawsze trzyma�em si� od niego z dala. Moje akcje mia�y tylko dwie wsp�lne cechy: przynosi�y doch�d finansowy i by�y przeprowadzane bez u�ycia broni. Postanowi�em, �e z tym ostatnim przyzwyczajeniem najwy�szy czas sko�czy�. Buduj�c osobowo�� Chytrego Jima przygotowywa�em r�wnocze�nie plan akcji. By� got�w w tej samej chwili, co nowe papilotki. By� te� prosty jak wszystkie dobre operacje - im mniej jest detali, tym mniej rzeczy, kt�re mog� si� nie uda�. Zamierza�em przej�� zysk Maraio, najwi�kszego w okolicy supermarketu. Ka�dego wieczoru, dok�adnie o tej samej porze, przyje�d�a� w to samo miejsce opancerzony samoch�d i zabiera� dzienny utarg do banku. By�o to niewiarygodne: karygodna lekkomy�lno�� skrzy�owana z totaln� beztrosk�. W zwi�zku z tym sprawa wydawa�a si� tak prosta, jak tylko mo�na sobie wymarzy�. Jedyny problem stanowi�o przeniesienie ci�kich paczek i ukrycie gdzie� tak olbrzymiej sumy pieni�dzy w ma�ych banknotach. W momencie gdy znalaz�em odpowied�, ca�a operacja by�a gotowa. Oczywi�cie na razie tylko w moim umy�le.
W dniu, w kt�rym ponownie za�o�y�em pas z termitem, poczu�em si� jak w mundurze i przyst�pi�em do pracy. Zapali�em pierwszego papierosa z prawie autentyczn� przyjemno�ci� i po dwu dniach zakup�w i paru prostych kradzie�ach mia�em wszystko co trzeba. Nast�pne popo�udnie wyznaczy�em sobie na wyst�p. Podstaw� sukcesu by�a pot�na ci�ar�wka, kt�r� kupi�em dwa dni temu. Ona i par� nader istotnych innowacji, kt�re wprowadzi�em w jej wn�trzu. Zaparkowa�em pojazd w alei o kszta�cie litery L, jakie� p� mili od "Maraio'. Maszyna prawie ca�kowicie zablokowa�a przejazd, ale by�o to nieistotna okoliczno��, gdy� aleja praktycznie by�a u�ywana tylko rano, gdy do magazynu dowo�ono towar. Do zaplecza sklepu dotar�em pieszo, prawie r�wnocze�nie z bankow� pancerk�. Przyklei�em si� do �ciany, a w tym czasie stra�nicy �adowali do furgonetki worki z pieni�dzmi. Z moimi pieni�dzmi. Gdyby kto� obdarzony odrobin� wyobra�ni zechcia� spr�bowa� tego co ja, sytuacja przed drzwiami wyda�aby mu si� raczej zniech�caj�ca. Pi�ciu uzbrojonych stra�nik�w psy wej�ciu, dw�ch wewn�trz pojazdu, do tego kierowca z pomocnikiem i trzy motocykle obstawy. Faktycznie, bardzo zniech�caj�ce. By�o mi prawie przykro, �e za chwil� rozwiej� to wra�enie. Przez ca�y czas liczy�em w�zki dowo��ce pieni�dze ze sklepu - codziennie by�o ich pi�tna�cie Ta praktyka bardzo mi u�atwi�a okre�lenie czasu. S�ysz�c odg�os przesuwaj�cych si� po raz pi�tnasty ko�ek, zdecydowa�em, �e nie ma co d�u�ej czeka�. Kierowca by� dok�adnie tam, gdzie powinien: w drodze do tylnych drzwi, kt�re mia� zamkn��, gdy �adowanie zostanie sko�czone.
Nasze ruchy by�y tak idealnie zsynchronizowane, jakby�my byli wsp�lnikami. W chwili gdy on dotar� do tylnych drzwi, ja doszed�em do szoferki. Cicho i sprawnie wspi��em si� do wn�trza i zatrzasn��em drzwi za sob�. Pomocnik kierowcy mia� tylko tyle czasu, by otworzy� usta i wytrzeszczy� oczy, gdy rozgniata�em pod jego nosem kapsu�k� z gazem usypiaj�cym. Sam, rzecz jasna, mia�em w nosie odpowiednie filtry. Odg�os padaj�cego na pod�og� cia�a zla� si� z warkotem silnika, kt�ry zaskoczy� od pierwszego dotkni�cia mojej lewej d�oni. W tej samej chwili prawa d�o� wykona�a gwa�towny ruch do ty�u i przez otwarte okno polecia�a bombka usypiaj�ca. To by�a wi�ksza bombka, ale efekt taki sam - przez cichy szum silnika us�ysza�em �oskot wal�cych si� na ziemi� cia�.
Ca�a ta operacja zaj�ta mi sze�� sekund - akurat tyle, ile by�o trzeba, aby stra�nicy przy wej�ciu zorientowali si�, �e co� jest nie w porz�dku. Pomacha�em im rado�nie przez okno, aby si� w tym upewnili i wdusi�em gaz. Jeden z nich pr�bowa� wskoczy� do otwartego wn�trza, ale troch� si� sp�ni�. S�dz�c z dono�nych wrzask�w, niewiele ucierpia�. Wszystko sta�o si� tak szybko, �e nie pada ani jeden strza�. By�em zawiedziony - powinno by� ich cho� kilka, ale najwidoczniej sielska atmosfera tej planety spowolni�a refleks jej mieszka�c�w bardziej, ni� przypuszcza�. Na szcz�cie nie wszystkich; motocykli�ci byli za mn�, zd��y�em ujecha� sto st�p. Zwolni�em, �eby mie� pewno��, �e mnie dogoni�, po czym przyspieszy�em na tyle, �eby nie mogli mnie wyprzedzi�. Oczywi�cie syreny mieli w��czone na pe�n� moc, a broni nie dali pr�nowa� - dok�adnie tak, jak sobie zaplanowa�em. Rwali�my ulic� zupe�nie jak na porz�dnym wy�cigu, a wszystko, co �y�o, pryska�o przed nami pod �ciany. Motocykli�ci nie mieli nawet tyle czasu, �eby pomy�le� i zrozumie�, �e sani staraj� si� o to, abym mia� woln� drog� ucieczki. Sytuacja by�a naprawd� weso�a i obawiam si�, �e skr�caj�c za r�g �mia�em si� do�� g�o�no. Oczywi�cie do tego czasu na pewno og�oszono alarm i przed nami blokowano w�a�nie ulice, ale przy szybko�ci, z jak� jechali�my, p� mili przemkn�o w mgnieniu oka.
Wjecha�em w alej� i r�wnocze�nie skorzysta�em z jedynego przycisku znajduj�cego si� na wierzchu ma�ego plastikowego pudelka spoczywaj�cego w mojej kieszeni. Wzd�u� ca�ej alei eksplodowa�y granaty dymne. By�y naturalnie domowej produkcji, jak zreszt� wi�kszo�� mojego wyposa�enia, ale narobi�y wystarczaj�co du�o samego dymu. Skr�ci�em w prawo, dop�ki boki wozu nie otar�y si� lekko o �cian� budynku, i troch� zwolni�em. Motocykli�ci z oczywistych przyczyn nie mogli tego zrobi� i pozosta�y im dwa wyj�cia: albo stan��, albo jecha� po omacku i na co� wlecie�. Mia�em nadziej�, �e posiadali wystarczaj�co rozwini�ty instynkt samozachowawczy.
Ten sam impuls radiowy, kt�ry detonowa� bomby, powinien otworzy� drzwi mojej ci�ar�wki i opu�ci� ramp� wjazdow�. Robi� to, gdy testowa�em sprz�t i mia�em nadziej�, �e zrobi to tak�e w warunkach bojowych. Stara�em si� obliczy� dystans, jaki mi pozosta�, ale musia�em troch� si� pomyli�, gdy� przednie ko�a z g�o�nym trzaskiem osi�gn�y jeszcze nie do ko�ca opuszczon� ramp� i pojazd bardziej wskoczy�, ni� wjecha� do �rodka. Mia�em jeszcze na tyle przytomno�ci umys�u, �eby natychmiast zahamowa�. Omal nie wjecha�em do szoferki. Dym, kt�ry zrobi� w okolicy regularne za�mienie s�o�ca, oraz moje nieco wstrz��ni�te szare kom�rki omal po�o�y�y operacj�. Mija�y drogocenne sekundy, a ja posuwaj�c si� wzd�u� �ciany ci�ar�wki, usi�owa�em odzyska� orientacj� w terenie. Nie wiem, ile czasu min�o, zanim uda�o mi si� osi�gn�� tylne drzwi i us�ysze� zdezorientowane glosy motocyklist�w. S�yszeli rumor, jakiego narobi�em i zastanawiali si�, co mog�o go spowodowa�. Rzuci�em w dym jeszcze dwie bomby gazowe, �eby im zaoszcz�dzi� przesilenia m�zg�w i zemkn��em drzwi. Opary zacz�ty nieco rzedn��, gdy dosta�em si� w ko�cu do szoferki i zapali�em silnik. Par� st�p do przodu i wjecha�em zn�w w s�oneczne popo�udnie.
Kilkana�cie st�p przede mn� aleja wychodzi�a na jedn� z g��wnych arterii. I w�a�nie tam pojawi�y si� dwa wozy policyjne. Gdy dojecha�em do nich, okaza�o si�, �e zgodnie z przewidywaniami nikt nie zwr�ci� uwagi ani na mnie, ani na t� cz�� alei, za to wszyscy bacznie obserwowali jej drugi koniec. Zadowolony z tego doda�em gazu i wyjecha�em na arteri� przelotow�. Naturalnie dojecha�em do najbli�szej przecznicy, w kt�r� skr�ci�em, po czym zrobi�em to ponownie na najbli�szym skrzy�owaniu i ruszy�em prosto ku miejscu moich go�cinnych wyst�p�w sprzed paru minut. By�oby nie�le podjecha� tam i zobaczy�, jak si� sprawa rozwija, lecz stanowi�oby to niepotrzebne ryzyko - czas nadal mia� decyduj�ce znaczenie.
Wyj�tkowo staranie przestrzegaj�c przepis�w, dotar�em do parkingu po�o�onego na zapleczu supermarketu, mojego celu w tym etapie podr�y. By�o, rzecz jasna, niez�e zamieszanie z powodu napadu rabunkowego, ale dzi�ki temu nikt nie zwr�ci� na mnie uwagi, gdy parkowa�em w d�ugiej linii woz�w. Poza tym wrza�a tu nadal normalna codzienna praca. Zgasi�em silnik i u�miechn��em si� z satysfakcj�-pierwsza cz�� operacji by�a zako�czona. Wobec tego najwy�szy nas wzi�� si� za drug�. Pogrzeba�em w kieszeni w poszukiwaniu zestawu awaryjnego, przewidzianego na takie sytuacje jak ta. Normalnie nie u�ywam stymulator�w, ale w czasie gwa�townej akcji lepiej jest nie by� podatnym na zm�czenie. Za�y�em dwie tabletki limotenu i czuj�c nag�y przyp�yw energii, wysiad�em z wozu.
Asystent kierowcy by� nadal nieprzytomny, tak samo zreszt� obaj stra�nicy. Z moich do�wiadcze� wynika�o, �e pozostan� w tym stanie przez najbli�sze dziesi�� godzin, Przetransportowa�em ich wi�c ku przodowi, �eby mi si� �aden nie pa��ta� pod nogami i zabra�em si� do roboty.
Z k�t�w wozu powyci�ga�em umieszczone tam uprzednio skrzynki. By�y to porz�dne skrzynki, w kt�rych "Maraio" wysy�a�o swoje produkty. Ma si� rozumie�, mia�y na bokach reklam� sklepu i by�y jak najbardziej autentyczne sam je ukrad�em z magazynu. By�bym najbardziej na �wiecie zdziwion� osob�, gdybym dowiedzia� si�, �e kto� zauwa�y� ich brak. Rozstawi�em je na pod�odze i zabra�em si� do pakowania w nie zawarto�ci work�w. Wkr�tce k�pa�em si� we w�asnym pocie - min�y prawie dwie godziny, nim ostatnia skrzynka zosta�a oklejona ta�m� i zaopatrzona w nalepki wysy�kowe, kt�re nawiasem m�wi�c, dostarczy� mi ten sam magazyn. Co dziesi�� minut rzuca�em okiem przez judasz zamontowany w burcie wozu.
Na zewn�trz nic si� nie dzia�o, to znany dzia�o si� to samo, co ka�dego dnia na zapleczu supermarketu. Z pewno�ci� policja zd��y�a ju� obstawi� cale miasto i traci�a teraz czas, przeszukuj�c je w nadziei znalezienia pojazdu bankowego. By�o prawie pewne, �e ostatnim miejsc, o kt�rym pomy�l� w trakcie tego poszukiwania b�dzie zaplecze okradzionego sklepu. Wypisa�em wi�c spokojnie adresy na nalepkach, nie zapominaj�c zaznaczy�, �e oplata za wysy�k� jest ju� pobrana, i by�em gotowy do fina�u. Przez ten czas zrobi�o si� ju� ciemno, ale wiedzia�em, �e nie jest to k�opot dla dzia�u spedycyjnego. Dla mnie te� nie. Zapali�em silnik i podjecha�em pod pust� akurat ramp� prze�adunkow�. Stan��em tak blisko, jak tylko si� da�o, i poczeka�em, p�ki wszyscy robotnicy nie zaj�li si� czym� innym. Wtedy otworzy�em tylne drzwi. Nawet najg�upszy z nich zacz��by si� zastanawia�, widz�c, �e wy�adowuje si� skrzynie pochodz�ce z tego w�a�nie sklepu. Zdrowo si� zziaja�em, ale roz�adunek zaj�� mi zaledwie p�torej minuty. Zamkn��em drzwi, usiad�em na g�rze, kt�r� przed chwil� zrobi�em i zapali�em papierosa. Nie czeka�em d�ugo. Zanim dopali�em, pojawi� si� w pobli�u robot z wydzia�u dystrybucji.
- Chod� no! Ten M-19, kt�ry nadzorowa� �adowanie, mia� spi�cie, wi�c lepiej dopilnuj tej sterty.
Co� na kszta�t poczucia obowi�zku pojawi�o si� w jego oczach. Po chwili pod ramp� podjecha�a ci�ar�wka dostawcza i zacz�a �adowa� zgromadzone skrzynki. Zapali�em nast�pnego papierosa, obserwuj�c z satysfakcj�, jak moje skrzynki zostaj� przenoszone, ostemplowane i znikaj� we wn�trzu wozu. Wszystko, co mi teraz zosta�o do zrobienia, gdy zamkn�a si� klapa ci�ar�wki, a ona sama odjecha�a w stron� bramy, to zaparkowa� sw�j pojazd po drugiej stronie ulicy, zmieni� osobowo�� i zainkasowa� got�wk�, kt�r� dostarcz� mi do domu. Gdy pe�en ufno�ci w przysz�o�� wsiad�em do szoferki, aby wprowadzi� w �ycie ten plan, po raz pierwszy dotar�o do mnie, �e co� jest nie tak. Przez ca�y czas naturalnie spogl�da�em na bram�, ale nie obserwowa�em jej bez przerwy. Widzia�em tylko, �e ci�ar�wki bez przeszk�d kursuj� tam i z powrotem i �e na widnokr�gu nie pojawia si� policja. Dostrze�enie tego, co powinienem by� widzie� ju� spor� chwil� temu, podzia�a�o na mnie jak cios m�otem w splot s�oneczny: przez ca�y czas w obie strony je�dzi�y te same ci�ar�wki! Wyje�d�a�y jedn� bram�, a wje�d�a�y drug�! To mog�o mie� tylko jedn� przyczyn� - wykluczywszy nag�e zidiocenie wszystkich kierowc�w i ca�ej obs�ugi sklepu -na zewn�trz czeka�a policja. I to czeka�a na mnie!
3
Pierwszy raz w �yciu poczu�em przera�liwy strach zaszczutego cz�owieka. By� to pierwszy przypadek w mojej karierze, kiedy policja zjawi�a si� w chwili, gdy jej nie oczekiwa�em. Forsa przepad�a, to by�o pewne jak istnienie rozpadu atomowego, ale nic mnie to nie obchodzi�o. Teraz mia�em inny, o wiele wa�niejszy cel: ratowanie w�asnej i bardzo dla mnie cennej sk�ry.
Najpierw my�le�, potem dzia�a� - kierowa�em si� t� dewiz� ca�e �ycie i jako� mi si� udawa�o. Postanowi�em spr�bowa� i teraz, tym bardziej, �e bezpo�rednie niebezpiecze�stwo mi nie zagra�a�o. Naturalnie, zbli�ali si�, zaciskali wok� mnie pier�cie�, ale jak dot�d nie mieli poj�cia, gdzie na tym ogromnym terenie jestem. Sk�d ta pewno��? Ano, gdyby wiedzieli, nie robiliby sobie k�opotu z lewymi kursami, tylko najpro�ciej w �wiecie przyjechaliby po mnie. Pozostawa�o natomiast inne pytanie: w jaki spos�b wpadli na m�j trop? To by�o najistotniejsze. Nie s�dz�, �eby w tutejszej policji siedzia�y mniejsze os�y ni� ci, z kt�rymi dot�d si� zetkn��em. A o lotno�ci ich umys��w mia�em swoje zdanie, kt�re jak dot�d nigdy nie zosta�o podwa�one. Oni po prostu nie mogli by� tak szybko na moim tropie, tym bardziej �e, praktycznie rzecz bior�c, nie pozostawi�em go. Ktokolwiek zastawi� tu pu�apk�, dzia�a� wsparty logik� i zdrowym rozs�dkiem. M�j m�zg wype�ni�y nie wypowiedziane s�owa: KORPUS SPECJALNY.
Nic si� nigdy o nim nie pisa�o, nikt oficjalnie o nim nie m�wi�. By�y tylko plotki wype�niaj�ce tysi�ce �wiat�w w ca�ej galaktyce. Korpus Specjalny, organ powo�any przez Lig� do zajmowania si� problemami, kt�rych rozwi�zanie przekracza�o si�y poszczeg�lnych planet. I z tego, co wiem, zajmowali si� tymi problemami nader skutecznie: wyko�czyli po zjednoczeniu Haskell's Reiders, wykolegowali z nielegalnych interes�w T. i Z. Traders, z�apali Inskippa - to te najs�ynniejsze ze s�ynnych osi�gni��. A teraz najwyra�niej zainteresowali si� maj� skromn� osob�.
Czekali na zewn�trz, czekali, a� spr�buj� wyj��. Ich my�li, jak dot�d, bieg�y tym samym torem co moje, dlatego zamkn�li wszystkie mo�liwe drogi ucieczki. �eby si� prze�lizn��, musia�em szybko co� wymy�li� i nie pope�ni� b��du. Na zewn�trz prowadzi�y tylko dwie drogi: przez bram� i przez sklep. Brama z pewno�ci� by�a tak obstawiona, �e nie przecisn��by si� tam nawet atom, a co dopiero m�wi� o szalonym Jimie di Griz. Ze sklepu jest par� wyj��. A wi�c sklep!
Ju� w chwili gdy o tym my�la�em, wiedzia�em, �e patent na to wyj�cie nie jest m�j. Oni musieli wpa�� na to samo i w dodatku troch� wcze�niej. Gdy sobie to u�wiadomi�em, znowu ogarn�� mnie strach, a r�wnocze�nie w�ciek�o��. Sam pomys�, �e kto� mo�e okaza� si� sprytniejszy ode mnie, by� szokuj�cy. Mog� pr�bowa� - zgoda, ich prawo - ale co z tego wyjdzie, to ju� inna sprawa. Nadal mia�em w zapasie par� niez�ych sztuczek. Na pocz�tek ma�a dywersja. Zapali�em silnik, skierowa�em maszyn� na bram� i zablokowawszy peda� gazu i kierownic�, wyskoczy�em z wozu. B�d�c ju� wewn�trz magazynu, us�ysza�em mi�� dla ucha kanonad� zako�czon� r�wnie mi�ym �omotem i ca�� mas� wrzask�w i nawo�ywa�. Na wiod�ce do sklepu drzwi na�o�one by�y wszystkie mo�liwe nocne zabezpieczenia i tak przedpotopowy alarm, �e a� mi si� go �al zrobi�o. Mimo to otwarcie ich, ��cznie ze zdj�ciem tego zabytku, zaj�o mi dok�adnie siedem sekund. Kopn��em drzwi i odskoczy�em. Nic nie zawy�o, nic nie eksplodowa�o, lecz mia�em dziwne przeczucie, �e gdzie� w budynku jaki� czujnik wskaza� otwarcie czego�, co powinno by� zamkni�te.
Tak szybko, jak tylko mog�em, pogna�em do ostatniego wyj�cia po przeciwnej stronie budynku. Najci�sz� robot� na �wiecie jest bieg spe�niaj�cy dwa warunki: bezszelestno�� i szybko��. Moje p�uca zdecydowanie protestowa�y, gdy wreszcie znalaz�em si� w pobli�u wyj�cia. Nade mn� i obok, w r�nych cz�ciach sklepu raz po raz b�yska�y latarki, wi�c fakt, �e dotar�em nie zauwa�ony przez nikogo do drzwi by� szcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci.
Przed moim upragnionym celem sta�y dwa umundurowane typy. Trzymaj�c si� �ciany, dotar�em na jakie� dwadzie�cia st�p od nich i pos�a�em granat gazowy. Przez sekund�, p�ki nie osun�li si� bezw�adnie na pod�og�, by�em pewien, �e maj� maski. Jeden z nich zablokowa� sob� wyj�cie, wi�c odsun��em go i po kolei: zdj��em alarm, otwar�em trzy zamki i wreszcie uchyli�em drzwi na kilka cali. Razem dziesi�� sekund. Reflektor nie m�g� by� dalej ni� o trzydzie�ci st�p ode mnie. �wiat�o by�o bardziej bolesne ni� o�lepiaj�ce. Instynktownie pad�em na ziemi� i seria z pistoletu maszynowego rozwali�a drzwi na wysoko�ci mojego pasa. Mimo prawie ca�kowitego og�uszenia p�kaj�cymi nad g�ow� pociskami s�ysza�em tumult biegn�cych ku drzwiom ludzi. Moja siedemdziesi�tka pi�tka by�a ju� na w�a�ciwym miejscu, to jest w gar�ci, i wywali�em w ich stron� ca�y magazynek. Strzelaj�c na o�lep, mia�em minimaln� szans�, �eby kogo� trafi�. Nie mog�o wi�c ich to zatrzyma�, lecz powinno znacznie op�ni� po�cig.
Odpowiedzieli na m�j ogie� prawie natychmiast, a s�dz�c z tego, co zosta�o z drzwi, ich okolicy i �ciany za mn�, to musia� tam by� ca�y pluton z ci�k� broni�. Kawa�ki plastiku lata�y wsz�dzie naoko�o, a gwi�d��ce kule szybowa�y korytarzem. By�a to bardzo dobra ochrona - nikt nie by� w stanie us�ysze� mojego odwrotu, a przy okazji mia�em pewno��, �e �aden podejrzliwy typ nie stoi za moimi plecami.
Rozp�aszczaj�c si� jak umia�em, przeczo�ga�em si� w przeciwn� stron� i przeraczkowa�em za najbli�szy naro�nik. Zaryzykowa�em i za drugim zakr�tem wsta�em, lecz ze wzrokiem nie posz�o tak �atwo. Ten reflektor zrobi� kawa� uczciwej roboty, przed oczami nadal lata�y mi kolorowe kr�gi. Porusza�em si� wolno i ostro�nie, staraj�c si� znale�� jak najdalej od tej kanonady. Ledwo uchyli�em drzwi, zacz�li strzela�. By�a to mato pocieszaj�ce: musieli mie� rozkaz zastrzelenia od r�ki ka�dego, kto pr�bowa�by opu�ci� budynek. Przyjemniaczki! A tymczasem geny wewn�trz mia�y go dok�adnie przetrz�sn��. Coraz bardziej zaczyna�em czu� si� jak schwytany w pu�apk� szczur. Nagle wewn�trz sklepu zap�on�y wszystkie �wiat�a. Zamar�em, okaza�o si� bowiem, �e przebywam w tym pomieszczeniu razem z trzema �o�nierzami. Dostrzegli�my si� w tym samym momencie. Ja prysn��em ku drzwiom, oni poci�gn�li za spusty. Kule i ja osi�gn�li�my drzwi r�wnocze�nie. Wci�gni�cie w to wojska wskazywa�o wyra�nie, �e solidnie im na mnie zale�y. Po drugiej stronie by�y drzwi do windy i na schody. Dopad�em windy, jednym szarpni�ciem otworzy�em drzwi, wdusi�em przycisk podziemnego magazynu. Szybko znalaz�em si� na dole. Schod�w dopad�em tu� przed �o�nierzami, kt�rzy wybiegli zza roztrzaskanych drzwi. Mimo wszystko uda�o si�, nie spostrzegli mnie. Na pierwszym pi�trze by�em chyba w tym samym czasie, co oni na dole. Tak jak przewidzia�em, doszli do wniosku, �e jestem w windzie i z krzykiem pognali na d�. Ale jeden okaza� si� chytrzejszy - s�ysza�em ci�kie wojskowe buty wolno wspinaj�ce si� w �lad za mn�. Granaty ju� zu�y�em, a i�� z go�ymi r�kami na pistolet maszynowy nie mia�em najmniejszej ochoty. Mog�em wi�c jedynie ruszy� w g�r�. I tak posuwali�my si�: ja z przodu, z butami dyndaj�cymi wok� szyi, najciszej jak mog�em, a z ty�u on, g�o�no wal�c podeszwami o metal schod�w. Tak przew�drowali�my cztery pi�tra. W pewnej chwili noga zamar�a mi nad stopniem z g�ry schodzi� kto�, kto nosi� takie same buciki, jakie s�ysza�em za sob�. Znalaz�em drzwi do hallu i zanurkowa�em w nie. Na szcz�cie nie skrzypn�y. Przede mn� ci�gn�� si� d�ugi korytarz z licznymi drzwiami. Pogna�em nim staraj�c si� osi�gn�� zakr�t, zanim drzwi za mn� otworz� si�, a ja zostan� rozci�ty na dwoje eksploduj�cymi kulami. Korytarz zdawa� si� nie mie� ko�ca i nagle zrozumia�em, �e nigdy nie uda mi si� uciec. Drzwi do biur by�y zamkni�te - sprawdza�em ka�de w biegu. Tymczasem te za moimi plecami zacz�y si� otwiera�. Nie widzia�em tego wprawdzie, gdy� nie traci�em czasu na ogl�danie si�, ale moje stoj�ce d�ba w�osy by�y tego najlepszym dowodem. Gdy w ko�cu jedne z mijanych drzwi otworzy�y si� pod moim naciskiem, znalaz�em si� w �rodku, zanim zrozumia�em, co si� dzieje. B�yskawicznie zamkn��em je na wszystkie mo�liwe zamki i powoli ruszy�em przed siebie w mrok pomieszczenia. W tej chwili zapali�o si� �wiat�o i zobaczy�em siedz�cego za biurkiem m�czyzn�. U�miecha� si� do mnie.
Jest pewna granica szoku, jaki mo�e znie�� ludzki umys�. Ja swoj� ju� osi�gn��em. Nie obchodzi�o mnie w tej chwili, czy siedz�cy zastrzeli mnie od razu, czy pocz�stuje papierosem. Osi�gn��em kres mojej drogi. On chyba te� - podsun�� mi cygaro.
- Pocz�stuj si�, di Griz. Mam nadziej�, �e to tw�j ulubiony gatunek. To by� m�j ulubiony gatunek, a cia�o, nawet maj�c �mier� par� cali przed sob�, jest niewolnikiem przyzwyczaje�. Moje palce poruszy�y si� swoim w�asnym �yciem i wzi�ty cygaro, usta zamkn�y si� na nim, a p�uca nabra�y powietrza. I przez ca�y czas moje oczy obserwowa�y faceta w oczekiwaniu ko�ca. To musia�o by� widoczne, gdy� podawszy mi ogie�, opad� na krzes�o i ostro�nie po�o�y� obie r�ce na blacie biurka. Nadal mia�em sw�j pistolet skierowany w jego g�ow�. - Siadaj, di Griz, i od�� t� armat�. Gdybym chcia� ci� zabi�, zrobi�bym to o wiele pro�ciej, ni� �ci�gaj�c ci� do tego pokoju. - Uni�s� brwi ze zdziwieniem, gdy zobaczy� wyraz mojej twarzy. - Nie powiesz mi chyba, �e s�dzi�e�, i� znalaz�e� si� tu przypadkiem?
Powiedzia�bym, �e ten wykazywany do tej chwili brak wyobra�ni i logicznego my�lenia spowodowa� nag�y przyp�yw wstydu i wytr�ci� mnie z r�wnowagi. Zosta�em przechytrzony i og�upiony i jedne, co mi zosta�o, to podda� si� w spokoju ducha. Rzuci�em bro� na biurko i opad�em na stoj�ce obok krzes�o. Zgarn�� pistolet do szuflady i najwyra�niej si� odpr�y�.
- Zaniepokoi�e� mnie przez chwil�. Ten spos�b, w jaki przed chwil� sta�e�, przewracaj�c oczami i machaj�c tym kawa�kiem artylerii polowej... - Kim jeste�?
U�miechn�� si� s�ysz�c to natarczywe pytanie.
- Czy to nie wszystko jedno? Wa�na jest organizacja, kt�r� reprezentuj�. - Korpus?
- Ano w�a�nie. Korpus Specjalny. Chyba nie s�dzisz, �e to tutejsze gliny. Oni maj� rozkaz zabi� ci� na miejscu. Dopiero jak powiedzia�em im, gdzie ci� mo�na znale��, pozwolili Korpusowi wej�� do gry. Mam w budynku kilku ludzi, to w�a�nie ci, co ci� tu przyprowadzili. Ca�a reszta to element lokalny. Wszyscy ogromnie ch�tni do strzelaniny.
Nie by�o to przyjemne, lecz prawdziwe. Zosta�em tu doprowadzony jak jaki� robot klasy M - z ka�dym posuni�ciem programowanym. Ten oldboy za biurkiem dopiero teraz zauwa�y�em, �e ma ponad sze��dziesi�tk� dok�adnie mnie rozpracowali. No c�, sko�czy�y si� �arty.
- Dobra, Mr Detektyw, masz mnie pan tutaj, wi�c nie ma sensu traci� �liny na gadanie. Co mamy dalej w programie? Reorientacj� psychologiczn�, lobotomi� czy zwyczajny pluton egzekucyjny?
- Obawiam si�, �e nic z tych rzeczy. Jestem tu po to, �eby zaproponowa� ci prac� w Korpusie.
Rzecz by�a tak niesamowita, �e omal nie zlecia�em z krzes�a wstrz�sany parkosyzmami �miechu. Ja, James di Griz, z�odziej mi�dzygwiezdny, pracuj�cy jako glina. By�o to po prostu zbyt zabawne. Zarykiwa�em si� do tez, a m�j rozm�wca przygl�da� si� temu z kamiennym spokojem.
- Zgadzam si�, �e na pierwszy rzut oka wygl�da to, �agodnie m�wi�c, nienormalnie, ale jak zaczniesz my�le�, to przyznasz racj� temu rozumowaniu. Kto ma lepsze kwalifikacje do �apania z�odziei, jak nie inny z�odziej? W tym, co m�wi� by�o nawet troch� wi�cej ni� ziarno prawdy, ale nie mia�em zamiaru kupowa� sobie wolno�ci za tak� cen�.
- Interesuj�ca propozycja, ale nie id� na to. Nawet miedzy z�odziejami obowi�zuj�, jak zapewne wiesz, pewne zasady.
Po raz pierwszy uda�o mi si� go zdenerwowa�. Okaza�o si�, �e jest wy�szy ni� si� zdawa�o, gdy siedzia�; jego pi�� przesuwaj�ca si� przed moim nosem mia�a rozmiar standardowej wielko�ci buta.
- Co za g�upoty mi tu wciskasz? Zabrzmia�o, jakby� gra� w serialu kryminalnym. W ca�ym swoim �yciu nie spotka�e� drugiego podobnego do siebie i doskonale o tym wiesz. Sensem twojego �ycia i celem, do kt�rego d��ysz, jest indywidualizm i zadowolenie, �e robisz to, czego inni robi� nie mog�. To si� w�a�nie sko�czy�o i lepiej zastan�w si�, co zrobi� ze sob�. Nie ma i nie b�dzie ju� mi�dzyplanetarnego playboya, ale mo�esz mie� robot�, w kt�rej wykorzystane b�d� wszystkie twoje zdolno�ci. Czy kiedy� kogo� zabi�e�? Nag�a zmiana tematu wytr�ci�a mnie ponownie z r�wnowagi, tak �e przypadkiem powiedzia�em mu prawd�.
- Nie... a przynajmniej nic o tym nie wiem.
- Nie zabi�e�, je�li ci to pomo�e lepiej sypia�. Nie jeste� morderc�, co sprawdzi�em dok�adnie, zanim zacz��em si� o ciebie troszczy�. Dlatego wiem, �e wst�pisz do Korpusu i b�dziesz mia� du�� przyjemno�� z �apania innego rodzaju kryminalist�w. Tych, kt�rzy s� chorzy, a nie tylko ekscentryczni jak ty. Ludzi, kt�rzy zabijaj� i kt�rzy lubi� to robi�.
By� dla mnie za dobry. Mia� odpowied� na ka�de pytanie, zanim je w og�le zada�em. Pozosta� mi tylko jeden argument i u�y�em go maj�c pewno��, �e niepotrzebnie trac� czas.
- A co b�dzie z Korpusem? Je�li kiedykolwiek odkryj�, �e zatrudni�e� do brudnej roboty kryminalist�, to obaj zostaniemy z punktu zastrzeleni. Teraz on rykn�� �miechem. Poniewa� sam nie widzia�em w tym nic zabawnego, ignorowa�em go, dop�ki si� nie uspokoi�.
- Po pierwsze, m�j ch�opcze, ja jestem Korpusem. M�wi�c inaczej, siedz� na samej g�rze. A po drugie, to jak my�lisz, kim jestem, �wi�tym Piotrem? Pozw�l, �e si� przedstawi� - Harold Peters Inskipp, do twoich us�ug. - Nie ten Inskipp, kt�ry...
- Ten. Inskipp Nieuchwytny. Cz�owiek, kt�ry o ma�ego s�onia wywo�a�by wojn� domow� na Pharysydionie II i zrobi� ca�� reszt�, o kt�rej z zapartym tchem czyta�e� w czasach swojej �wietlanej m�odo�ci. Zosta�em zwerbowany w taki sam spos�b, w jaki teraz werbuj� ciebie.
Mia� na mnie haka i wiedzia� o tym. Doda� jeszcze par� ciekawostek, �eby mi to szybciej u�wiadomi�.
- A jak s�dzisz, kim s� pozostali? Nie chodzi mi o tych radosnych m�odzie�c�w z naszej szk�ki, kt�rzy pomogli ci trafi� tutaj. Mam na my�li pe�noprawnych agent�w, tych, kt�rzy planuj� i koordynuj� operacje polowe. Kryminali�ci co do jednego. To jest wielki i odwa�ny wszech�wiat, ale b�dziesz zaskoczony problemami, jakie si� w nim zdarzaj�. Zasad� Korpusu jest werbowanie ludzi, kt�rzy znaj� si� na robocie i maj� spore sukcesy. Przy��czysz si�? Wszystko dzia�o si� w takim tempie, �e by�em og�upiony bardziej ni� kiedykolwiek. Gdyby nie to, straci�bym pewnie jeszcze jak� godzin� na zb�dn� dyskusj�. Zb�dn�, gdy� gdzie� w zakamarkach mojego umys�u decyzja ju� zosta�a podj�ta. Pod��cza�em si� do tego interesu. Co prawda co� na tym traci�em ale dzia�aj�c w organizacji, b�d� pracowa� z innymi lud�mi. Sko�cz� wreszcie z samotno�ci�. Przyja�� zrekompensuje mi to, co traci�em b�d�c Stalowym Szczurem. Dalej
Nigdy bardziej si� nie pomyli�em. Ludzie, kt�rych spotka�em, byli zapracowani do granic mo�liwo�ci. Traktowali mnie jak kolejne k�ko w pot�nej maszynie. By�em sko�owany i przez ca�y czas zastanawia�em si�, jakim cudem wdepn��em w to g�wno. To znaczy nie tyle zastanawia�em si� - ile rozpami�tywa�em, jakim cudem da�em si� tak og�upi�. Byli�my na pewno na planetoidzie, lecz nie mia�em najmniejszego poj�cia, w pobli�u jakiej planety jeste�my ani jaki jest najbli�szy uk�ad s�oneczny. Wszystko by�o �ci�le tajne (spali� przed przeczytaniem), a to miejsce stanowi�o z ca�� pewno�ci� supertajn� bro� i zarazem g��wn� kwater� Korpusu. Szko�� zreszt� te�. Ta ostatnia bardzo mi si� podoba�a. By�a to jedyna ciekawa rzecz, trzyma�a mnie na miejscu i pomaga�a zachowa� zdrowe zmys�y. Pomimo, �e ucz�cy by� t�py jak pie�, materia� okaza� si� wprost pasjonuj�cy. Teraz dopiero dostrzeg�em, jak proste, wr�cz prymitywne, by�y moje dotychczasowe operacje. Maj�c wyposa�enie i technik�, jakimi dysponowa� Korpus, by�bym dziesi�ciokrotnie lepszy. By�bym asem i mimo �e doskonale wiedzia�em, i� to nie nast�pi, ta my�l przez ca�y czas t�uk�a si� po moim m�zgu i dodawa�a mi energii.
Czas mia�em podzielony mi�dzy nud� i lip�. Jedn� jego po�ow� sp�dza�em na u�eraniu si� z t�pym wyk�adowc�, a drug� na kopaniu w zakurzonych aktach i przyswajaniu wiedzy o rozlicznych sukcesach i nielicznych pora�kach Korpusu. W ko�cu mia�em tego wszystkiego serdecznie dosy� i zacz��em ostro�nie rozgl�da� si� wok� siebie. Rozwa�a�em, czyby nie prysn��, ale nie mog�em oprze� si� wra�eniu, �e ten element jest wliczony w program szkolenia. Nie mia�em �adnej ochoty s�u�y� za kr�lika do�wiadczalnego. Je�li wi�c nie mog�em si� wy�ama�, to nale�a�o spr�bowa� si� w�ama�. Istnia�o co�, co mog�o skr�ci� m�j wyrok w archiwum. Nie by�o to �atwe, ale znalaz�em co trzeba. Zanim wszystko sprawdzi�em i uporz�dkowa�em, zapad�a ju� g��boka noc. Ale by�o mi to najbardziej na r�k� i w pewien spos�b stwarza�o o wiele ciekawsz� sytuacj�. Je�li chodzi�o o otwieranie zamk�w czy prze�amywanie blokad w sejfach, to nie potrzebowa�em �adnego nauczyciela. Drzwi do prywatnej kwatery Inskippa by�y zaopatrzone w tak archaiczny zamek, �e omal nie podda�em si� z samego wra�enia. Gdy jednak mi przesz�o, dobra�em si� do drzwi i stwierdzi�em, �e otwieraj� si� pro�ciej ni� kibel w moim pokoju. Cho� ca�y manewr przeprowadzi�em sprawnie i cicho, Inskipp jednak mnie us�ysza�. Ledwo znalaz�em si� w pokoju, zap�on�o �wiat�o i spojrza�em w wylot siedemdziesi�tki pi�tki wystaj�cej z po�cieli. - My�la�em, �e jeste� mniej ograniczony - warkn�� jej w�a�ciciel. - W�amywa� si� do mojego pokoju i to jeszcze w nocy. Nale�a�oby ci� zastrzeli� cho�by za g�upot�!
- Nie nale�a�oby - sprzeciwi�em si� stanowczo. Cz�owiek obdarzony tak� ciekawo�ci� jak ty zawsze b�dzie najpierw pyta�, a potem strzela�. - Inskipp chowa� artyleri�. - Atak w og�le to ca�y ten cyrk by�by zb�dny, gdyby� reagowa� na pr�by kontaktu przez wideofon.
Ziewn�� rozdzieraj�co i zafundowa� sobie solidn� porcj� wody ze stoj�cej przy ��ku butelki.
- To, �e kieruj� Korpusem nie znaczy, �e jestem Korpusem. Od czasu do czasu musz� spa�. A moje po��czenie jest zawsze otwarte na sygna�y niebezpiecze�stwa, ale nie na fanaberie potrzebuj�cych opieki ��todziob�w. - Znaczy, zaliczasz mnie do niedorajd�w potrzebuj�cych opieki? - zapyta�em uprzejmie.
- Umie�� si� w jakiej chcesz kategorii - poinformowa� mnie, opadaj�c z powrotem na ��ko. -A najlepiej znajd� si� na zewn�trz tego pomieszczenia. Zobaczymy si� jutro w godzinach urz�dowania.
Doprawdy, zrobi�o mi si� go �al - by� zdany na moj� �ask�. Tak bardzo chcia� spa�! I tak nied�ugo mia� by� brutalnie rozbudzony!
- Wiesz mo�e przypadkiem, co to takiego? - spyta�em go �agodnie, podsuwaj�c pod z�amany nos hologram. Jedno oko raczy�o si� uchyli�. - Du�y okr�t wojenny. Wy