5117

Szczegóły
Tytuł 5117
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5117 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5117 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5117 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALEKSANDER KRAWCZUK KLEOPATRA Ksi��ka ta nie jest powie�ci� o ostatniej kr�lowej Egiptu, jakich ju� tyle napisano. Jest po prostu historyczn� relacj�, �ci�le i wiernie podaj�c� tylko to, co przekaza�y �r�d�a. O Kleopatrze jako kobiecie m�wi� one raczej niewiele; znakomicie natomiast charakteryzuj� epok� oraz szereg ciekawych postaci, z kt�rymi kr�lowa styka�a si� w sytuacjach bardzo dramatycznych. Cho� ksi��ka wystrzega si� wszelkich ubarwie�, tragizm los�w Kleopatry � wielko�� ambicji i nik�o�� �rodk�w politycznych � wyst�puje z ca�� ostro�ci�. Jednak�e s�abo�� pa�stwa by�a spadkiem po poprzednich generacjach w�adc�w, a zw�aszcza po ojcu Kleopatry; za jego te� panowania w sprawy Egiptu po raz pierwszy bezpo�rednio wkroczyli ludzie, kt�rzy p�niej mieli odegra� tak decyduj�c� rol� w �yciu kr�lowej: Cezar i Antoniusz. Tote� opowie�� nale�y rozpocz�� od przedstawienia dziwnych przypadk�w kr�la Ptolemeusza z przydomkiem Fletnista.CZʌ� PIERWSZA BOSKO�� I AFERY OJCA KLEOPATRY GROBOWIEC TA-IMHOTEP O wy wszyscy s�dziowie i uczeni, wszyscy mo�ni i znamienici, wszyscy ludzie, kt�rzy kiedykolwiek wejdziecie do tego grobu, zbli�cie si� i pos�uchajcie dziej�w mojego �ycia! Urodzi�am si� w dziewi�tym dniu miesi�ca chojak, gdy dziewi�ty rok panowa� kr�l Egiptu G�rnego i Dolnego, w�adca obu kraj�w, B�g Kochaj�cy Ojca, B�g Kochaj�cy Siostr�, syn boga Re, pan diademu, Ptolemeusz; �yje on wiecznie, ukochany przez Ptaha i Izyd�. W pierwszym dniu miesi�ca epifi, w dwudziestym trzecim roku panowania tego� w�adcy, ojciec wyda� mnie za m��. Moim panem zosta� prorok boga Ptaha, pisarz w domu ksi�g boga, prorok Domu Wschodu, kap�an czysto�ci bog�w w Memfis, prorok wszystkich bog�w i bogi� Egiptu G�rnego i Dolnego, oko kr�la Egiptu G�rnego, ucho kr�la Egiptu Dolnego, drugi po kr�lu przy ustawianiu kolumny d�ed, ber�o kr�la w �wi�tyniach, ksi��� namiestnik boga Geb, kap�an odczytuj�cy zamiast boga Tota, kap�an powtarzaj�cy dzie�o boga Chnuma, kap�an patrz�cy wprost na wielkiego boga � arcykap�an w Memfis, Pszereni-ptah, syn Petubastisa, kt�ry nosi� te same tytu�y. Trzykrotnie zachodzi�am w ci��� i za ka�dym razem rodzi�am nie ch�opca, lecz dziewczyn�. Prosili�my wi�c o syna �wi�ty, cudowny i �askawy majestat boga Imhotepa, kt�ry jest synem Ptaha. Wys�ucha� naszych b�aga�, zlitowa� si� nad p�aczem. Objawi� si� we �nie arcykap�anowi. Rzek�: � Ka�, aby wykonano pi�kne prace w przybytku Anchtaui, gdzie spoczywa moje da�o! Gdy tylko arcykap�an si� zbudzi�, upad� przed majestatem boga. Zaraz te� wyda� rozkazy kap�anom i rzemie�lnikom. Poleci�, aby wykonali w przybytku pi�kne prace. On sam dope�ni� obrz�du o�ywienia pos�gu boga i z�o�y� wielk� ofiar� z wszelkich dobrych rzeczy. Zap�aci� rzemie�lnikom i ucieszy� ich serca. A nagradzaj�c to b�g sprawi�, �e zasz�am w ci��� i wyda�am na �wiat syna. Urodzi� si� on w dniu pi�tnastym miesi�ca epifi, o godzinie �smej, w sz�stym roku panowania kr�lowej, w�adczyni obu kraj�w, Kleopatry, kt�ra oby �y�a wiecznie i cieszy�a si� zdrowiem. By�o to w�a�nie �wi�to wspania�ego boga Imhotepa, kt�ry jest synem Ptaha. Radowali si� wszyscy mieszka�cy Memfis. Ch�opiec otrzyma� imi� Imhotep, przydomek za� Petubastis. Zmar�am w szesnastym dniu miesi�ca mechir, w szesnastym roku ma��e�stwa. M�� m�j, prorok Ptaha i Ozyrysa, arcykap�an Pszereni-ptah, zaprowadzi� mnie do krainy Zachodu. Dope�ni� nade mn� wszystkich obrz�d�w, nale�nych osobom znamienitym. Wyprawi� mi pi�kny pogrzeb i u�o�y� do snu w swoim grobie za Rakotis.Tak opowiada�a o swym �yciu kobieta imieniem Ta-imhotep. Napis wyryto na jej grobie prastarymi znakami egipskimi. Jak by�o zwyczajem w wielu krajach staro�ytnego �wiata, wszystkie daty podane zosta�y wed�ug lat panowania kr�l�w. W przeliczeniu na nasz spos�b rachuby lat biografia Ta-imhotep tak by si� przedstawia�a: Urodzi�a si� w roku 72 p. n. e. Wysz�a za m�� za Pszereni-ptaha, arcykap�ana w mie�cie Memfis, w roku 58, a wi�c maj�c zaledwie czterna�cie lat. Jednak�e w staro�ytno�ci, a zw�aszcza w krajach Wschodu, dziewcz�ta niemal z regu�y wcze�nie stawa�y si� �onami i matkami. Taimhotep da�a m�owi trzy c�rki, potem za�, w roku 47 lub 46, upragnionego syna. Wkr�tce wszak�e zmar�a � w roku, jak si� zdaje, 42, licz�c lat trzydzie�ci. Pochowano j� w Aleksandrii; bo w napisach egipskich Rakotis oznacza w�a�nie to miasto. Jednak�e najbardziej osobista i najciekawsza jest druga cz�� napisu Ta-imhotep. Zmar�a zwraca si� wprost do swego m�a, kt�ry pozosta� przy �yciu: � O m�j bracie, o m�j m�u i przyjacielu, kap�anie boga Ptaha! Pij, jedz, upajaj si� winem, oddawaj si� rozkoszom mi�o�ci! Baw si� ca�ymi dniami! Id� za g�osem swego serca dniem i noc�. Nie pozw�l, aby jakakolwiek troska mia�a dost�p do ciebie. Bo i czym�e s� owe lata, kt�rych nie prze�ywa si� na ziemi? Zach�d to kraj smutku i g��bokiej ciemno�ci; jego mieszka�cy spoczywaj� we �nie. Nie zbudz� si�, by ogl�da� swych braci. Nie ujrz� swych matek i ojc�w. Ich serca zapomnia�y o �onach i dzieciach. Brak mi wody �ycia, kt�ra jest pokarmem ka�dej istoty. P�ynie ona tylko dla tych, co s� na ziemi. Pragn�, cho� woda jest tu� ko�o mnie. Nie wiem ju� w og�le, gdzie si� znajduj�, odk�d zst�pi�am do tej doliny. Podaj mi wody p�yn�cej! Powiedz mi: Oby� zawsze by�a nad wod�! Obr�� moj� twarz ku p�nocnemu wiatrowi! Wtedy dopiero moje serce och�odzi si� w swym cierpieniu. �mier� przyzywa ka�dego. �P�jd�!� � oto jest imi� �mierci. I natychmiast id� ku niej, cho� serca dr�� z l�ku. Nie zna jej �aden b�g i �aden cz�owiek. Wielcy s� tak samo w jej r�ku, jak i mali. Nikt nie zdo�a os�oni� swych ukochanych przed jej przekle�stwem. Ch�tniej ni� samotnego starca zabiera syna z obj�� matki. Wszyscy trwo�nie modl� si� do niej, ona jednak ku nikomu nie obraca swej twarzy. Nie przyjdzie do tego, kto j� wzywa. Nie wys�ucha tego, kto j� chwali. Czytaj�c te s�owa mo�na snu� takie przypuszczenia: Po �mierci �ony, kt�ra da�a mu jedynego syna, arcykap�an Pszereni-ptah znalaz� si� w sytuacji delikatnej. Pami�ci zmar�ej winien by� smutek i �a�obn� zadum�. Z drugiej jednak strony pragn�� usprawiedliwi� przed samym sob�, �e wci�� jeszcze n�c� go uroki �ycia. Mia� zreszt� pewne do nich prawo, jako m�czyzna w sile wieku. Pomog�a arcykap�anowi odwieczna m�dro�� jego ludu. Prastare pie�ni podsun�y mu roztropne wyj�cie; odpowiada�o ono zar�wno powadze �alu, jak te� uwodzicielskim podszeptom ludzkiego serca. W usta zmar�ej �ony w�o�y� my�li z poematu zwanego Pie�ni� harfiarza. Powsta� on dwadzie�cia wiek�w przed czasami Pszereni-ptaha, lecz przepisywano go cz�sto; dotrwa� te� a� do naszych czas�w, i to w r�nych wersjach. Oto tre�� jednej z nich: Pokolenia mijaj� jedno za drugim. Nowe wci�� zajmuj� miejsce odchodz�cych, i tak jest od czasu przodk�w. Bogowie, kt�rzy �yli niegdy�, spoczywaj� w swoich piramidach. Znakomici zmarli tak�e pochowani s� w swoich grobowcach. Z dom�w, kt�re niegdy� wzniesiono, nie ma ju� �ladu. Zobacz, co sta�o si� z tymi, kt�rzy je budowali! S�ysza�em s�owa Imhotepa i Hord�edefa, kt�re ludzie wci�� powtarzaj�. Gdzie� s� obecnie ich domy? Rozpad�y si� �ciany, �ladu po nich nie ma, jak gdyby nigdy ich nie by�o.Z tamtego �wiata nikt nie powraca. Nikt nie opowie, jak wygl�daj� zmarli i czego potrzebuj�. Nikt wi�c nie uspokoi naszych serc, p�ki sami nie pow�drujemy tam, dok�d oni ju� poszli. Dlatego niech�e bujnie rozkwitaj� twoje pragnienia! Niech�e twoje serce zapomni o pogrzebowych obrz�dach, kt�re i tak zostan� dokonane! Id� za twymi po��daniami, p�ki �y� b�dziesz. Mirr� nama�� g�ow� i przyodziej si� delikatnym p��tnem lnianym, kt�re przepaja cudowny, boski zapach. Pomna�aj wszystko, co tylko ci� raduje, niech twoje serce tylko tym �yje. Spe�niaj na ziemi wszelkie �yczenia, jak ka�e ci serce, p�ki nie przyjdzie dzie� �a�oby. Albowiem Ozyrys nie wys�ucha j�k�w rozpaczy, p�acz nie zbawi cz�owieka od grobu. Baw si�, baw si� bez przerwy! Pami�taj, �e nikomu nie jest dane zabra� z sob� swej w�asno�ci! A z tych, kt�rzy odchodz�, nikt nie wraca! B��dem wszak�e by�oby mniema�, �e tylko Pszereni-ptah powtarza� sm�tne my�li Pie�ni harfiarza. Podobne skargi i �ale spotyka si� cz�sto w egipskich napisach grobowych. Oto co m�wi kap�an boga Amona, dostojny Neb-neteru, kt�ry odszed� do krainy Zachodu prawie tysi�c lat przed Ta-imhotep: Kres �ycia to smutek. Braknie ci wszystkiego, co dotychczas by�o wok�. Pustka stanie si� twoj� w�asno�ci�. B�dziesz trwa� bez �wiadomo�ci. Zwiastuj� dzie�, ale dla ciebie nie zaja�nieje on nigdy. Wzejdzie s�o�ce, ale ty b�dziesz pogr��ony we �nie i w niewiedzy. B�dziesz pragn�� napoju, cho� stoi on tu� obok. A przecie� �w pesymizm jest czym� zdumiewaj�cym, w�a�nie w Egipcie; w kraju, gdzie sprawy zmar�ych stawiano zawsze na pierwszym miejscu. Po�wi�cano im jaki� ogrom prac ludzi �ywych! Dla faraon�w wznoszono piramidy i kuto g��bokie komory w skalnych �cianach, lecz nawet niezbyt zamo�ni zdobywali si� na grobowce trwa�e i pi�kne. Tym, kt�rzy odeszli, ofiarowywano stosy cennych przedmiot�w, a zw�oki ich poddawano mumifikacji. Rozwin�� si� skomplikowany i kosztowny rytua� pogrzebowy. Dope�niano go zawsze, nikt bowiem nie o�mieli�by si� odm�wi� tej pos�ugi swym bliskim. I oto, jakby niezale�nie od owego kultu zmar�ych, jakby nic w tym samym kraju, wci�� odzywa�y si� g�osy rozpaczy i zw�tpienia. Wo�a�y one, �e �mier� jest kresem wszystkiego; jedyne wi�c, co cz�owiek mo�e i powinien uczyni�, to wycisn�� rado�� istnienia do ostatniej kropli � bo potem czeka go tylko noc i nico��1. KARIERA PSZERENI-PTAHA Os�dzaj�c rzecz po ludzku, nale�y usprawiedliwi� arcykap�ana Pszereni-ptaha, �e poleci� kt�remu� z podw�adnych pisarzy u�o�y� epitafium tej tre�ci. Dostojnik zapewne mniema�, �e odtr�caj�c ziemskie rado�ci post�pi�by wr�cz niezbo�nie, okaza�by bowiem niewdzi�czno�� samemu bogu Ptahowi, kt�ry obsypywa� go wszelkimi �askami ju� od pierwszych chwil �ycia. 1 Najnowszy przek�ad napisu Ta-imhotep da� E. Otto, Die biographischen Inschriften der �gyptischen Sp�tzeit, Leiden 1954, s. 190�194. Na tym przek�adzie oparta jest podana w tek�cie parafraza, w kt�rej dokonano pewnych skr�t�w, m. in. w tytulaturze arcykap�ana. Tekst napisu podaje jako dat� �mierci Ta-imhotep rok 16. Gdyby mia� to by� szesnasty rok panowania Kleopatry, tj. 35 p. n. e., Ta-imhotep prze�y�aby swego m�a o lat sze��. Tymczasem, jak wynika z dalszej cz�ci napisu, to m�� prze�y� �on�. Dlatego nale�y chyba rozumie�, �e chodzi o szesnasty rok ma��e�stwa. Fragmenty Pie�ni harfiarza przytoczono wed�ug t�umaczenia angielskiego w Ancient Near Eastern Texts, wyd. K. B. Pritschard, Princeton 1955, s. 467. Liczne fragmenty tej�e pie�ni, lecz wed�ug innej wersji, podaje T. Andrzejewski, Dusze boga Re, Warszawa 1967, s. 43�49. T�umaczenie napisu Nep-neteru daje Otto, jw., s. 139.Wielkim darem by�o przede wszystkim to, �e Pszereni-ptah przyszed� na �wiat w �wi�tym mie�cie Memfis. Dalej: urodzi� si� w znakomitej rodzinie, w kt�rej godno�� arcykap�ana by�a dziedziczna. Od kilkunastu pokole� przechodzi�a ona z ojca na syna � oczywi�cie, je�li wyrazi� na to zgod� kr�l ziemi egipskiej. Ale w�adca by� tak samo �askaw dla ch�opca � tak, jeszcze dla ch�opca! � jak i jego boski opiekun. Tote� Pszereni-ptah, gdy czyni� potem przegl�d swego �ycia, wspomina� z dum�: U boku mego ojca �y�em lat trzyna�cie. W�wczas kr�l Ptolemeusz, B�g Kochaj�cy Ojca, B�g Kochaj�cy Siostr�, Nowy Dionizos, Syn S�o�ca, rzek�: � Pszereni-ptah winien obj�� wysok� godno�� arcykap�ana w Memfis! Gdy wk�ada�em ozdob� w�owej korony na g�ow� kr�la, mia�em lat czterna�cie. By�o to w dniu, w kt�rym obj�� on w swe posiadanie Egipt G�rny i Dolny oraz dokona� wszystkich nale�nych obrz�dk�w w komnatach, gdzie obchodzi si� �wi�to Trzydziestego Roku. To ja przewodzi�em tajemnym ceremoniom. To ja poucza�em, jak ma si� odby� po�wi�cenie Kr�la � Boga. Dzia�o si� to w dniu narodzin S�o�ca. Uda�em si� wtedy do pa�acu kr�la nad brzegiem wielkiego morza, na wsch�d od Rakotis. Kr�l Egiptu G�rnego i Dolnego, pan obu �wiat�w, Nowy Ozyrys, otrzyma� koron� w swym pa�acu. Zaraz potem przeszed� do �wi�tyni Izydy. Ofiarowa� tam wiele kosztownych dar�w. Gdy wyje�d�a� z przybytku, zatrzyma� sw�j rydwan i w�asnor�cznie w�o�y� na moj� g�ow� pi�kny wieniec ze z�ota, zdobiony mn�stwem drogich kamieni. Otrzyma�em godno�� proroka, kr�l za� wys�a� pismo do wszystkich miast, stolic okr�g�w, og�aszaj�c: � Mianowa�em Pszereni-ptaha, arcykap�ana Memfis, moim prorokiem! Wszystkie �wi�tynie Egiptu G�rnego i Dolnego mia�y corocznie oddawa� mi cz�� swych dochod�w. Kr�l przyby� do Memfis w dniu �wi�tecznym. Przyp�yn�� na swym okr�cie i uda� si� najpierw w g�r�, a potem w d� rzeki; chcia� bowiem obejrze� miasto z obu stron. Gdy tylko okr�t przybi� do brzegu, pospieszy� do �wi�tyni. Towarzyszy�y mu jego kobiety i dzieci, a wszystko by�o przygotowane do obchodu �wi�ta. Uczci� wszystkich bog�w, kt�rzy mieszkaj� w Memfis. Pszereni-ptah mia� s�uszne powody, aby upami�tni� te wydarzenia. Chyba �aden z jego przodk�w nie obj�� godno�ci arcykap�ana w tak m�odym wieku. Zazwyczaj, jak by�o te� w innych �wi�tyniach, przechodzi�o si� kolejno stopnie ni�sze. Potomkowie starych rod�w kap�a�skich wst�powali w g�r� oczywi�cie szybko, ale i tak do szczyt�w hierarchii dochodzili na og� jako ludzie dojrzali. Czternastoletni ch�opiec na czele wielkiej �wi�tyni, jednej z najwa�niejszych i najbogatszych w kraju, by� zjawiskiem raczej wyj�tkowym. Arcykap�ani Ptaha odgrywali ogromn� rol� w�r�d kap�an�w obu Egipt�w, G�rnego i Dolnego. Mieli nawet ambicje, by widziano w nich zwierzchnik�w wszystkich �wi�ty�. Powaga bowiem Memfis si�ga�a czas�w, kiedy w�a�nie w tym mie�cie znajdowa�a si� stolica kraju. W pradawnych wiekach, w trzecim tysi�cleciu p. n. e., w pierwszym okresie �wietno�ci Egiptu, faraonowie kilku dynastii rezydowali w Memfis; swoje olbrzymie grobowce, piramidy, budowali na skraju pobliskiej pustyni. By�o wi�c zrozumia�e, �e opiekuna stolicy, boga Ptaha, usi�owano uczyni� naczelnym b�stwem ca�ego kraju. Kap�ani memficcy nauczali: � Ptah stworzy� wszystko swoj� my�l� i powo�a� do istnienia swoim s�owem. Cokolwiek jest, pochodzi od niego. On ukszta�towa� bog�w, za�o�y� miasta, osadzi� bog�w w ich �wi�tych miejscach. On ustanowi� ofiary i ugruntowa� przybytki. Uczyni� cia�a bog�w na podobie�stwo tego, co odpowiada�o ich sercom. Moc jego jest wi�ksza od mocy wszystkich innych bog�w.Jednak�e pozosta�e o�rodki religijne nie godzi�y si� z wy�szo�ci� Ptaha. By�y b�stwa, kt�re mia�y w�r�d ludu wi�cej czcicieli, by�y te� bogatsze �wi�tynie. Co prawda, tak�e w Memfis posiadano �wi�to��, kt�ra przyci�ga�a rzesze pielgrzym�w z dalekich okolic, czyni�c wi�cej dla rozpowszechnienia kultu Ptaha ni� uczone wywody teolog�w. Oto tu� obok g��wnego przybytku znajdowa� si� w Memfis zesp� budynk�w wok� obszernego dziedzi�ca. By� to pa�ac byka Apisa. Wielbiono go jako wcielenie istoty samego Ptaha, a nawet jako jego syna, cho� b�g ten zawsze by� przedstawiany w postaci ludzkiej. G�oszono te�, �e zmar�y Apis uto�samia si� z bogiem Ozyrysem. Tote� oddawano mu cze�� korn� i gor�c�. W dniach �wi�t wyprowadzano byka poza obr�b przybytku w uroczystej procesji. Ch�ry ch�opi�ce �piewa�y wznios�e hymny religijne, a nieprzejrzane t�umy szala�y z rado�ci. Przybywano nawet spoza Egiptu, aby zasi�gn�� rady Apisowej wyroczni. Szcz�tki zdech�ego byka balsamowano z najwi�ksz� pieczo�owito�ci�, jak kr�lewskie. Mumi� sk�adano na wieczny spoczynek w granitowym sarkofagu, w jednym z korytarzy podziemnego cmentarzyska. W roku 332 wkroczy� do Egiptu Aleksander Wielki, kr�l macedo�ski. Niemal pierwszym czynem zdobywcy by�o z�o�enie ho�du �wi�temu zwierz�ciu. Co wi�cej, kr�l postanowi� uczci� Apisa igrzyskami na wz�r grecki. Pr�cz zawod�w sportowych odby�y si� tak�e popisy �piewak�w i poet�w. Dla dodania im blasku sprowadzono znakomitych artyst�w z samej Hellady. Pospieszyli ch�tnie, zar�wno z obawy przed kr�lem, jak i dla mi�ego grosza. Oczywi�cie wszyscy ci pie�niarze i wirtuozi zdawali sobie spraw�, �e bior� udzia� w komedii szczeg�lnie �a�osnej. Pi�knem helle�skiego wiersza czcili czworono�ne bydl�, kt�re leniwie prze�uwa�o pasz� na kolumnowym dziedzi�cu, po��dliwie rozgl�daj�c si� za swym krowim haremem. Jednak�e czynniki miarodajne wyja�ni�y artystom, �e tego upokorzenia wymaga racja stanu. Nie ma za� ofiary, kt�rej by nie ponios�y �rodowiska tw�rcze dla celu tak wznios�ego. Rzecz dziwna: popisy przed bykiem istotnie symbolizowa�y �wczesn� racj� stanu. Aleksander pragn�� uchodzi� za wyzwoliciela Egiptu spod panowania Pers�w. W�a�nie dlatego okazywa� szczeg�lny szacunek miejscowym zwyczajom, �wi�to�ciom i wierzeniom. Zgodzi� si� r�wnie� na to, �e w memfickiej �wi�tyni kap�ani przyodziali go w str�j faraon�w, a mo�e nawet koronowali wed�ug prastarego obrz�du. By�a to polityka m�dra i dalekowzroczna, godna cz�owieka, kt�ry rozpocz�� now� epok� w dziejach �wiata. W kilkana�cie lat potem zw�oki zdobywcy Wschodu spocz�y w tej samej �wi�tyni boga Ptaha w Memfis; dopiero p�niej przeniesiono je do Aleksandrii. Tymczasem za� jeden z by�ych wodz�w wielkiego kr�la, Ptolemeusz, uczyni� sobie z Egiptu w�asne kr�lestwo. Odt�d przez prawie trzy wieki panowali nad tym krajem jego potomkowie. Wszyscy nosili imi� Ptolemeusz. W ich �y�ach p�yn�a krew macedo�ska i grecka. Dw�r, armia i administracja pos�ugiwa�y si� j�zykiem greckim. W Aleksandrii, stolicy kraju, przewa�a�a ludno�� pochodzenia greckiego. Kr�lowie otaczali szczeg�ln� opiek� greckich poet�w i uczonych. Nie szcz�dzili te� pieni�dzy, by zgromadzi� tutaj ca�� spu�cizn� helle�skiej literatury. Z drugiej wszak�e strony Ptolemeusze bardzo przezornie na�ladowali przyk�ad Aleksandra. Dok�adali stara�, by wzbudzi� w miejscowej ludno�ci przekonanie, �e s� prawowitymi nast�pcami faraon�w. Szczeg�lnie zale�a�o kr�lom na dobrych stosunkach z kap�anami, kt�rzy posiadali ogromne wp�ywy w�r�d prostego ludu. Z tego to powodu Ptolemeusze gorliwie, a nawet wr�cz ostentacyjnie opiekowali si� �wi�tyniami. Odnawiali je, rozbudowywali, upi�kszali. Doko�czyli te� budowy wielu przybytk�w, kt�re zacz�li wznosi� jeszcze faraonowie przed setkami lat. Przedstawiciele ptolemejskiej dynastii nosili tytu�y wzorowane na farao�skich; ch�tnie godzili si�, by ludno�� egipska oddawa�a im cze�� bosk�, jak dawnym w�adcom; wielu przyj�o podw�jn� koron� Egiptu z r�k arcykap�ana w Memfis.Ptolemeusz, kt�rego koronowa� Pszereni-ptah, by� dwunastym z kolei w�adc� tego imienia. Ceremonia, jak stwierdza arcykap�an, odby�a si� w dniu narodzin S�o�ca, czyli w dniu przesilenia wiosennego, pod koniec marca. Wiadomo za� sk�din�d, �e by� to rok, wed�ug obecnej rachuby lat, 76 p. n. e. Uroczysto��, o kt�rej Pszereni-ptah m�wi z tak� dum�, mia�a jednak, w por�wnaniu z koronacjami poprzednimi, pewne cechy niezwyk�e. Przede wszystkim: dotychczas wszystkie te obrz�dy odbywa�y si� w samym Memfis. W tym jednak wypadku, jak wyra�nie zaznacza arcykap�an, ceremoni� przeniesiono do miasta nad wielkim morzem, na zach�d od Rakotis, to jest do pa�acu w Aleksandrii. Natomiast wbrew temu, co zdaje si� wynika� ze s��w arcykap�ana, Ptolemeusz XII koronowa� si� nie od razu po obj�ciu w�adztwa nad Egiptem G�rnym i Dolnym. Naprawd� rz�dzi� on od lipca roku 80. A wi�c uroczystej koronacji wed�ug rytua�u faraon�w dokonano z czteroletnim op�nieniem! Jednakowo� decyzja, gdzie i kiedy ma si� dope�ni� obrz�dek, nale�a�a wy��cznie do kr�la. To by�y sprawy polityki, o kt�rych Pszereni-ptah m�g� w og�le nie my�le�. Wystarcza� mu zaszczyt, �e w�a�nie on, i to jeszcze w wieku ch�opi�cym, wk�ada� w�ow� koron� na g�ow� monarchy. Miary jego szcz�cia dope�nia�y dochody ze �wi�ty�. Tote� w napisie na swym grobie stwierdza skromnie: �By�em wielkim cz�owiekiem. Op�ywa�em we wszelkie bogactwa, a mia�em r�wnie� pi�kny harem�. Jak wynika z tego� napisu, Pszereni-ptah zmar� licz�c lat 49; by� to jedenasty rok panowania kr�lowej Kleopatry, czyli rok 41 p. n. e. A wi�c arcykap�an prze�y� swoj� �on� Ta-imhotep prawdopodobnie tylko o rok. Niezbyt d�ugo m�g� post�powa� za jej radami: � Pij, jedz, upajaj si� winem, oddawaj si� rozkoszom mi�o�ci! Baw si� ca�ymi dniami! Id� za g�osem swego serca dniem i noc�! St�d w�a�nie rodz� si� w�tpliwo�ci, czy jeszcze za jego �ycia zdo�ano wykona� epitafium dla tej, kt�ra wyprzedzi�a go tak niewiele. Tre�� jego zna� na pewno. Natomiast piecza nad sporz�dzeniem musia�a spoczywa� w innych r�kach. Wynika to zreszt� ze wzmianki pod sam koniec napisu nagrobkowego Ta-imhotep: �Pisarz, rze�biarz i uczony, prorok Horusa, Imhotep, syn zmar�ego proroka Chaapa, wykona� ten napis�. By� to, jak si� zdaje, brat Ta-imhotep. Dziwnie wi�c brzmi� owe skargi i rady zmar�ej �ony, skierowane do m�a, kt�ry ju� spieszy� do niej, na Zach�d, do krainy smutku i g��bokiej ciemno�ci 2. PRZYDOMKI KR�LA PTOLEMEUSZA M�odziutki arcykap�an wk�ada� podw�jn� koron� faraon�w na g�ow� cz�owieka znacznie starszego od siebie, w roku bowiem 76 p. n. e. Ptolemeusz liczy� lat co najmniej trzydzie�ci. Jak si� ju� rzek�o, wst�powa� on na tron jako dwunasty z kolei w�adca tej dynastii, kt�r� za�o�y� Ptolemeusz, towarzysz i w�dz Aleksandra Wielkiego. Oficjalnie jednak w �wczesnym Egipcie 2 Napis grobowy Pszereni-ptaha: parafraza wed�ug t�umaczenia E. Bevana, A History o fEgypt under the Ptolemaic Dynasty, London 1927, s. 347� 348.kr�l�w okre�lano nie liczb� porz�dkow�, lecz rozr�niano ich przy pomocy przydomk�w kultowych. Ptolemeusze, z wyj�tkiem dw�ch pierwszych, przybierali je zaraz po obj�ciu rz�d�w lub te� w ci�gu panowania. Wzorem wi�c poprzednik�w tak�e Ptolemeusz XII do��czy� do swego imienia pi�knie brzmi�ce nazwania tronowe. Je�li wszak�e jego przodkowie zadowalali si� zwykle jednym lub dwoma, on przybra� sobie a� trzy. Arcykap�an Pszereni-ptah przytoczy� je wszystkie z nale�nym szacunkiem. Tak samo czyniono w ka�dym dokumencie, urz�dowym lub prywatnym, kt�ry sporz�dzano w Egipcie. Tego wymaga�y w�adze. Tytu�y bowiem nie tylko u�atwia�y rozr�nianie w�adc�w i datowanie wydarze�, ale te� przydawa�y kr�lom nimbu bosko�ci. Nale�y przyzna�, �e swoje przydomki Ptolemeusz XII dobra� starannie. Dla wsp�czesnych, a zw�aszcza dla mieszka�c�w stolicy, ich wymowa by�a przejrzysta. A wi�c: dlaczego kr�l nazwa� si� Theos Filopator, czyli B�g Kochaj�cy Ojca? To szczeg�lne podkre�lanie uczu� synowskich t�umaczy�o si� zarazem prosto i nieoczekiwanie. Ptolemeusz XII by� dzieckiem nie�lubnym; jego matk� by�a jedna z na�o�nic kr�la Ptolemeusza IX. Syn z nieprawego �o�a dosta� si� na tron Egiptu tylko skutkiem dramatycznych wydarze�, kt�re po�o�y�y kres g��wnej linii wielkiego rodu. Nic wi�c dziwnego, �e nowemu w�adcy ogromnie zale�a�o na podkre�laniu, �e jednak jest latoro�l� dynastii i podtrzymuje ci�g�o�� kr�lewskiej krwi. Wspomniane wydarzenia mia�y przebieg nast�puj�cy: W roku 80 rz�dy nad Egiptem obj�� dwudziestoletni Ptolemeusz XI. Mia� on panowa� wsp�lnie z kr�low� Berenik�, kobiet� znacznie starsz�; by�a ona zarazem jego kuzynk� i � macoch�. Mimo to m�odziutki w�adca musia� j� po�lubi�. Tak �yczy� sobie �wczesny dyktator Rzymu, Sulla; a przed rozkazami ze stolicy Imperium korzyli si� w�wczas wszyscy, nawet monarchowie niby to niezale�ni. Zreszt� Sulla ��da� tego raczej z przychylno�ci dla m�odego Ptolemeusza, kt�ry od lat przebywa� poza granicami swego kraju, ostatnio w samym Rzymie; dyktator pragn�� przy pomocy ma��e�stwa wprowadzi� go z powrotem do Aleksandrii, na tron ojc�w. Usun�� bowiem Berenik� mo�na by tylko si��. Wydawa�o si�, �e zwi�zek �lubny b�dzie kompromisem korzystnym dla obojga. By�o jednak do przewidzenia, �e po�ycie i wsp�rz�dy pary tak niedobranej nie u�o�� si� dobrze. Oboje byli zbyt ambitni i pragn�li ca�ej w�adzy. Ju� po dziewi�tnastu dniach ma��e�stwa Ptolemeusz XI zamordowa� swoj� �on�, i to podobno w�asnor�cznie. Zab�jstwa w rodzinie Ptolemeusz�w zdarza�y si� cz�sto, poddani za� przyjmowali je do�� oboj�tnie. Jednak�e w tym wypadku reakcja by�a bardzo gwa�towna. Ofiara zbrodni, kr�lowa Berenika, cieszy�a si� sympati� mieszka�c�w stolicy, morderca natomiast by� znienawidzony od samego pocz�tku, odk�d tylko jego okr�t przybi� do portu Aleksandrii. Widziano w nim, i nie bez racji, w�adc� narzuconego przez Rzym. Tote� w mie�cie natychmiast wybuch�y rozruchy. Rozjuszony t�um wdar� si� do pa�acu, wyci�gn�� kr�la i zmasakrowa� go w budynku gimnazjonu. Gdy rozw�cieczony mot�och pastwi� si� nad skrwawionymi zw�okami, zapewne tylko niewielu u�wiadamia�o sobie, �e w tak n�dzny spos�b ginie ostatni prawowity przedstawiciel kr�lewskiej dynastii. Wnet jednak przysz�o otrze�wienie. Tron by� pusty. Co gorsza, nie bardzo wiedziano, kogo na nim osadzi�. Wszyscy za� zdawali sobie spraw�, �e je�li szybko nie znajdzie si� nast�pca, krajem mog� zaw�adn�� Rzymianie. W takim wypadku Egipt sta�by si� jeszcze jedn� prowincj� Imperium; a los poddanych Rzymu nie by� godny pozazdroszczenia. Zapewne, Ptolemeusze wyzyskiwali ludno�� kraju nad Nilem w spos�b twardy. Gospodarka pa�stwowa wyra�nie podupada�a, zw�aszcza w ostatnich dziesi�cioleciach. Jednak�e � z tego zdawano sobie spraw� powszechnie � moneta wyci�ni�ta przez machin� kr�lewskiej biurokracji ostatecznie w du�ej cz�ci pozostawa�a w kraju. Natomiast w razie przej�cia pod rzymskie panowanie uciskpodatkowy sta�by si� jeszcze sro�szy, ca�y za� pieni�dz szed�by do skarbu obcego pa�stwa oraz do kies rzymskich namiestnik�w, bankier�w, przedsi�biorc�w. Aleksandryjczycy � a raczej wielcy tamtejsi panowie, kt�rzy mieli pieni�dze i wp�ywy � zacz�li rozgl�da� si� gor�czkowo, komu by ofiarowa� koron�. Pr�cz potomstwa w linii �e�skiej pozostali jeszcze dwaj synowie Ptolemeusza IX i jego na�o�nicy. Obaj przebywali w�wczas w Syrii. Do nich to zwr�cono si� z pro�b�, by obj�li osierocone kr�lestwo. Bracia oczywi�cie zgodzili si� skwapliwie. Starszy zosta� kr�lem Egiptu jako Ptolemeusz XII; m�odszy natomiast otrzyma� wysp� Cypr, kt�ra od dawna wchodzi�a w sk�ad ptolemejskiej monarchii. Przyjmuj�c do swych tytu��w okre�lenie �B�g Kochaj�cy Ojca� nowy kr�l zaznacza� w spos�b wyra�ny, �e uwa�a si� za prawowitego cz�onka dynastii. W jego sytuacji by�o to zrozumia�e i konieczne. Zapewne niewielu mieszka�c�w Egiptu pami�ta�o, �e ju� przed p�tora wiekiem inny Ptolemeusz, czwarty w kolejno�ci, obra� sobie taki sam przydomek. W tamtym wszak�e wypadku okoliczno�ci by�y odmienne, mo�na by rzec bardziej prozaiczne: Ptolemeusz IV nazwa� si� �Kochaj�cym Ojca� jeszcze za �ycia swego rodziciela. Wystawia�o to dobre �wiadectwo nie tyle uczuciom, ile przezorno�ci syna. Ptolemeusz XII ��da� r�wnie�, by go czczono jako �Boga Kochaj�cego Siostr�. Tak�e ten przydomek mia� pewien sens polityczny. Owa bowiem zamordowana kr�lowa Berenika, tak droga mieszka�com stolicy, by�a jego przyrodni� siostr�. A wi�c Ptolemeusz XII pragn�� wyst�powa� jako jej spadkobierca i najbli�szy krewny. W ten spos�b obraca� na swoj� korzy�� sympati�, kt�r� Berenika cieszy�a si� w�r�d rzesz ludno�ci. Wolno jednak przypuszcza�, �e poza Aleksandri� inaczej rozumiano znaczenie przydomka: po prostu jako wyraz uczu� kr�la do jego �ony. Wkr�tce bowiem po obj�ciu w�adzy Ptolemeusz po�lubi� swoj� rodzon� siostr�; zwa�a si� ona Kleopatra Tryfena. Ma��e�stwa pomi�dzy rodze�stwem zdarza�y si� w Egipcie ju� w czasach faraon�w, i to zar�wno w�r�d panuj�cych, jak te� w domach ludzi prostych. W zwyk�ych rodzinach powodem zawierania takich zwi�zk�w by�y, jak si� wydaje, najcz�ciej wzgl�dy maj�tkowe. Usprawiedliwienia jednak i wzor�w szukano nawet w religii, a raczej: rzutowano w �wiat bog�w zwyczaje w rodzinach ludzi. Izyda by�a siostr� i �on� Ozyrysa, b�g za� ziemi Geb po�lubi� bogini� nieba Nut, swoj� siostr�. Natomiast przyczyny, dla kt�rych faraonowie, a potem Ptolemeusze czynili �onami siostry, rodzone lub przyrodnie, by�y g��wnie polityczne. Obawiali si� mianowicie, �e ksi�niczka krwi kr�lewskiej wydana za m�� za kogo� z arystokracji rozszerzy kr�g ewentualnych pretendent�w do tronu. Podobnie by�oby podsycaniem nadmiernych ambicji, gdyby w�adca bra� sobie za �on� dziewczyn� ze zwyk�ego domu. Z dynastycznego punktu widzenia trudno odm�wi� pewnej s�uszno�ci takiemu post�powaniu. Pod wzgl�dem za� biologicznym praktyka ma��e�stw wewn�trz tej samej rodziny, kontynuowana przez kilka pokole�, mog�a kry� w sobie pewne niebezpiecze�stwa. Wydaje si� wszak�e, �e Ptolemeusz XII ponad te dwa polityczno-rodzinne przydomki wy�ej stawia� trzeci cz�on swego tytu�u: Nowy Dionizos (czy te�, jak chc� niekt�rzy, M�ody Dionizos; greckie �neos� mo�na rozumie� dwojako). Oznacza� on, �e kr�l jest wcieleniem greckiego boga, kt�ry symbolizowa� zar�wno ekstatyczn� rado�� �ycia, jak i zwyci�stwo nad �mierci�. Dionizos bowiem opiekowa� si� winem i teatrem, a swych wyznawc�w prowadzi� przez wtajemniczenia ku �yciu wiecznemu. Dlatego te� od dawna przyjmowano, �e w panteonie b�stw egipskich odpowiednikiem Dionizosa jest Ozyrys, cudownie zmartwychwsta�y ma��onek Izydy, pan �wiata tych, kt�rzy odeszli do krainy Zachodu. R�wnie� wspomniany wy�ej Ptolemeusz IV Filopator by� gor�cym wielbicielem Dionizosa; tym gor�tszym, �e sam pisywa� tragedie. Propagowa� jego kult w ca�ym swym pa�stwie nawet �rodkami administracyjnymi; opornych, kt�rymi byli zw�aszcza �ydzi, prze�ladowa� bardzosurowo. Niejak� podstaw� dla twierdzenia, �e stosunek do Dionizosa jest miernikiem obywatelskiej lojalno�ci, stanowi�a stara legenda, wed�ug kt�rej r�d Ptolemeusz�w wywodzi� si� w�a�nie od tego boga. W istocie jednak pod pokrywk� uroczysto�ci religijnych w pa�acu kr�lewskim odbywa�y si� zwyk�e orgie. Ptolemeusz XII mia� zainteresowania nie tyle religijne, ile artystyczne. Jego poprzednik sprzed p�tora wieku ugania� si� po marmurowych posadzkach komnat za ledwie przyodzianymi dziewcz�tami, kt�re kry�y si� za kolumnami niby le�ne bachantki. Obecnie natomiast, w tych�e przepysznych salach, odbywa�y si� przedstawienia sztuk teatralnych i wyst�py ch�r�w. Nie by�oby w tym nic z�ego i gorsz�cego, gdyby nie fakt, �e ch�rom przygrywa� na flecie sam monarcha, B�g Kochaj�cy Ojca, B�g Kochaj�cy Siostr�, Nowy Dionizos, umi�owany przez Ptaha i Izyd�. Szyderczy i z�o�liwy lud Aleksandrii rych�o znalaz� w�a�ciwy przydomek dla w�adcy. Zwano go kr�tko i po prostu Auletes; co si� t�umaczy � Fletnista. KSI���TA SYRYJSCY Niestety, dr�cz�ce sprawy polityki nie pozwala�y kr�lowi i�� za pragnieniem serca i oddawa� si� tylko rozkoszom artystycznym. Nieraz trzeba by�o zaniedbywa� flet i ch�ry, bo tego wymaga�o dobro pa�stwa. Z ka�dym za� rokiem owe wielkie problemy stawa�y si� k�opotliwsze, a nawet gro�ne. W gruncie rzeczy wszystko sprowadza�o si� do jednej kwestii. Tron dali Ptolemeuszowi XII mieszka�cy Aleksandrii. Ale czy senat i lud rzymski uznaj� ten fakt, kt�ry dokona� si� bez ich wiedzy i zgody? Czy przejd� oboj�tnie nad tym, �e zamordowano w Egipcie kr�la, kt�ry mia� panowa� z �aski Rzymu? Na szcz�cie dla nowego w�adcy Sulla, kt�ry popiera� m�odego Ptolemeusza XI, odszed� ze sceny dziejowej. Zrzek� si� wszystkich swych urz�d�w w roku 79, osiad� w willi nad morzem, ale ju� w roku nast�pnym zmar� na atak serca. Potem Rzymianie byli zaj�ci g��wnie wewn�trznymi sprawami swego pa�stwa. Ze stolicy Imperium nie przychodzi�a �adna wiadomo��, jakie stanowisko zajmuje senat wobec wydarze� egipskich. Ptolemeusz nie otrzyma� cho�by tylko po�redniego dowodu oficjalnego uznania, jakkolwiek z ca�� pewno�ci� zabiega� o to bardzo usilnie. Co prawda nie by�o te� wyra�nych oznak niech�ci. Tak wi�c Ptolemeusz XII panowa�, cho� nie by� legalnym dziedzicem tronu. Post�powa� jednak ostro�nie. Czeka� i nie spieszy� si� z koronacj�. Odk�ada� j� przez cztery lata. Wreszcie, ju� w roku 76, postanowi� dokona� ceremonii. Znalaz� si� jednak w pewnym k�opocie: dotychczasowy arcykap�an boga Ptaha w Memfis zmar� i przeni�s� si� do smutnej krainy Zachodu. Wobec tego kr�l musia� powo�a� na t� wysok� godno�� �wi�tynn� jego syna, Pszereniptaha, cho� liczy� on lat zaledwie czterna�cie. Koronacja odby�a si� nie w Memfis, lecz w samej Aleksandrii. Sta�o si� tak chyba dlatego, �e kr�l pragn�� doda� jej blasku i rozg�osu. Memfis le�a�o w g��bi kraju, natomiast portowa Aleksandria mia�a szerokie kontakty z ca�ym �wiatem. Sk�d�e jednak, po czteroletniej zw�oce, �w po�piech? Sk�d dba�o��, by o ceremonii wiedziano nie tylko w Egipcie? Z pewno�ci� spowodowa�y to wie�ci z Syrii. Znale�li si� tam pretendenci do tronu egipskiego. I to pretendenci, kt�rzy mieli lepsze prawa ni� Fletnista. On by� synem na�o�nicy kr�la Ptolemeusza IX; natomiast w Syrii jeszcze �y�a jego rodzona siostra, Selene, kolejna �ona trzechmonarch�w z rodu Seleucyd�w. Jej dwaj synowie byli obecnie prawowitymi spadkobiercami obu dynastii. A wi�c Ptolemeusz XII przywdzia� koron�, i to z wielkim rozg�osem, gdy tylko dowiedzia� si� o roszczeniach ksi���t syryjskich. Mia� nadziej�, �e odbierze im ch�� do dalszych stara�. Myli� si� bardzo. M�odzi ludzie chyba nie traktowali powa�nie aleksandryjskiej ceremonii, kt�r� tak si� szczyci� czternastoletni arcykap�an Pszereni-ptah, skoro w roku 75 wyjechali do Rzymu, aby tam dochodzi� swych praw do Egiptu. Zabiegali o nie tym gorliwiej, �e ju� od kilkunastu lat znaczna cz�� Syrii znajdowa�a si� w r�ku Arme�czyk�w. Stosunki w Rzymie by�y dobrze znane w �wczesnym �wiecie. Tote� ksi���ta nie jechali z pr�nymi r�kami; wie�li ol�niewaj�ce skarby, aby przekupstwem przeci�gn�� na swoj� stron� co wp�ywowszych ludzi. Siedzieli nad Tybrem a� dwa lata. Wydali moc pieni�dzy, lecz nie osi�gn�li niczego. Senat nie udzieli� im nawet pos�uchania. W �wczesnej sytuacji by�o to zreszt� zrozumia�e. Rzym nie chcia� si� anga�owa� w przedsi�wzi�cie gro��ce komplikacjami politycznymi i wojskowymi, bo wci�� jeszcze toczy�y si� walki z powsta�cami w Hiszpanii, a w Azji Mniejszej rozpocz�a si�, w�a�nie w roku 75, wojna z kr�lem Pontu Mitrydatesem. Co r�wnie wa�ne, w senacie i w zgromadzeniu ludowym trwa�y zaciek�e spory dw�ch stronnictw: optymat�w i popular�w. Ich przyw�dcy zawistnie udaremniali sobie wzajem wszelkie inicjatywy. Je�liby Rzym opowiedzia� si� po stronie ksi���t syryjskich, w konsekwencji musia�by im udzieli� poparcia wojskowego. Bo gdyby nawet Fletnista ul�k� si� i ust�pi� z tronu, nie wiadomo, jak zachowa�by si� burzliwy lud Aleksandrii; jeszcze pami�tano o losie Ptolemeusza XI, kr�la dziewi�tnastodniowego. Kt� jednak � rozwa�ano w Rzymie � mia�by obj�� dow�dztwo wyprawy, kt�ra na pewno przyniesie olbrzymie bogactwa, uzyskane zar�wno legalnie, jak te� drog� rabunku? Skoro kto� m�g�by na tej sprawie zyska�, niech nikt nie zyska! Wreszcie ksi���ta zrezygnowali z pobytu w stolicy Imperium. Zrozumieli, �e zabiegaj� o �aski polityk�w, kt�rzy umiej� tylko bra� pieni�dze i obiecywa�. Wyruszyli z powrotem do swego kraju w roku 73, gdy w Italii wybuch�o powstanie niewolnik�w pod wodz� Spartakusa; by�o oczywiste, �e w obliczu tego niebezpiecze�stwa nikt w Rzymie nie zajmie si� kwesti�, komu nale�y si� tron Egiptu: synom siostry Ptolemeusza IX, czy te� synowi jego i na�o�nicy. Jeden z ksi���t, Antioch, mia� w drodze powrotnej przykr� przygod�. Wiemy o niej dzi�ki wzmiance w mowie s�dowej, kt�r� w kilka lat p�niej wyg�osi� Cyceron. Sprawa to godna poznania, obrazuje bowiem jaskrawo, czym byli dla Rzymian w�adcy pa�stw o�ciennych. Antioch obra� drog� przez Sycyli�. Przyjecha� do Syrakuz, gdzie rezydowa� namiestnik wyspy, Werres. Ten natychmiast uzna�, �e nadarza si� niezwyk�a okazja: ogromne skarby trafiaj� wprost do jego prowincji, niemal do r�k samych. Wys�a� do�� szczodre dary dla potrzeb domowych ksi�cia i jego orszaku: oliw�, wino, pszenic�. Wyda� te� przyj�cie. Sal� przyozdobi� okazale, a na st� wy�o�y� sporo pi�knych naczy� srebrnych. Ksi��� wyszed� przekonany, �e Werres przyj�� go jak si� godzi i z kolei zaprosi� namiestnika do siebie. Pokaza� swoje srebra, a niema�o te� naczy� z�otych, zdobionych �wietnymi klejnotami. By� w�r�d nich tak�e czerpak do wina, ca�y wyr�ni�ty w jednym kamieniu; uchwyt mia� ze z�ota. Werres bra� do r�ki ka�de naczynie, chwali�, podziwia� � i natychmiast po zako�czeniu uczty zacz�� przemy�liwa�, jak by te� skutecznie ksi�cia ograbi�. Najpierw pos�a� do� z pro�b� o wypo�yczenie najpi�kniejszego naczynia; rzekomo pragn�� pokaza� je swoim grawerom. Ksi��� zgodzi� si� jak najch�tniej. Potem znowu prosi� o �w czerpak z klejnotu; niby to chcia� go lepiej ogl�dn��. I ten przedmiot otrzyma�. Ksi���ta przywie�li do Rzymu �wiecznik z drogocennych klejnot�w, roboty cudownej, aby z�o�y� go w kapitoli�skiej �wi�tyni Jowisza. Poniewa� przybytek nie zosta� jeszcze uko�czony,postanowili zabra� �wiecznik z powrotem do Syrii; dopiero potem, gdy pos�g Jowisza by�by ju� po�wi�cony w gotowej �wi�tyni, zamierzali ofiarowa� bogu ten ol�niewaj�cy dar przez pos��w. Dziwnym sposobem dosz�o do uszu Werresa, �e to Antioch wiezie �w �wiecznik. Sam bowiem ksi��� stara� si�, by nikt o tym nie wiedzia�. Nie z powodu jakich� obaw lub podejrze�; po prostu pragn��, aby tylko nieliczni ujrzeli dar wcze�niej, nim stanie si� to udzia�em ca�ego ludu rzymskiego. Ot� Werres zacz�� prosi� i b�aga�, �eby ksi��� pos�a� mu �wiecznik do domu. Zapewnia�, �e ogl�dnie arcydzie�o sam tylko i nie pozwoli, by spojrza� na nie ktokolwiek. Antioch ust�pi�. Jego ludzie zanie�li okryty �wiecznik do siedziby namiestnika. Gdy zrzucili zas�ony, Werres zawo�a� z zachwytem: � Oto dar prawdziwie kr�lewski! Dar godny Kapitelu! Blask bowiem bi� od �wiecznika, artyzm za� roboty szed� w zawody z kosztowno�ci� materia�u. A patrz�c na rozmiary, rozumia�o si� od razu: to dzie�o nie ludziom ma s�u�y�, lecz bogu w jego �wi�tyni. Wreszcie ludzie Antiocha os�dzili, �e Werres do�� si� napatrzy�, chcieli wi�c skarb zabra�. Namiestnik zaprotestowa�: � Musz� jeszcze si� porozkoszowa� tym cudem! Rozkaza� im odej��. S�udzy powr�cili do Antiocha z pr�nymi r�kami. Ksi��� najpierw niczego si� nie obawia�. Ale mija dzie� jeden, dzie� drugi, dni kilka � �wiecznika nikt nie odnosi. Ksi��� posy�a z pro�b�, by z �aski swojej rzecz odda�. Werres poleca przyj�� p�niej. To zaczyna wygl�da� dziwnie. Znowu id� wys�annicy. Werres odsy�a ich z niczym. Wreszcie ksi��� sam staje przed namiestnikiem i uprzejmie prosi o zwrot kosztowno�ci � a ten wyst�puje z ��daniem, by �wiecznik pozosta� u niego jako dar. Antioch odpowiada: � Nie mog� tego uczyni�. Zbyt l�kam si� boga i ludzkiego os�du. Na to Werres zaczyna najokropniej grozi� swemu go�ciowi. A gdy stwierdzi�, �e i t� drog� niczego nie zyska, nagle rozkazuje, by ksi��� natychmiast, jeszcze przed noc�, opu�ci� granice prowincji. Powo�uje si� na rzekome doniesienia, �e wraz z Antiochem przybyli na Sycyli� piraci! Przed ogromnym zbiegowiskiem ludzi na rynku Syrakuz ksi��� p�aka� i przywo�ywa� na �wiadk�w wszystkich bog�w, wszystkich mieszka�c�w. Wo�a�: � Werres zabra� mi �wiecznik z drogich kamieni, kt�ry mia� sta� na Kapitolu jako pomnik mojej przyja�ni dla ludu rzymskiego. Nie chodzi mi o inne naczynia ze z�ota i klejnot�w. �a�osna i godna pot�pienia jest grabie� tylko tej �wi�to�ci!3 TESTAMENTY I AZYLE Niepowodzenia Syryjczyk�w w staraniach o tron egipski sprawi�y wielk� rado�� Ptolemeuszowi Fletni�cie. Na razie jego panowanie zosta�o uratowane. Odprawienie z niczym obu ksi���t stanowi�o te� po�redni� wskaz�wk�, �e w najbli�szej przysz�o�ci Rzymianie nie podejm� �adnych krok�w w sprawie Egiptu. Jednak�e rado�� kr�la nie by�a zupe�na. Tymczasem bowiem, jeszcze w roku 74, przysz�o gro�ne ostrze�enie: Rzym cz�sto zwleka, lecz nigdy nie zapomina! W roku tym Rzymianie zaj�li krain� s�siaduj�c� z Egiptem od zachodu: Cyrenajk�, czyli dzisiejsz� Libi�. Aneksja ta nie by�a bezpodstawna. Rzymianie dzia�ali na mocy testamentu kr�la 3 Cyceron, Druga mowa przeciw Werresowi, IV 27�29.Cyrenajki, kt�ry umieraj�c w roku 96, a wi�c przed dwudziestu dwu laty, zapisa� im swoje pa�stwo. Testament tego rodzaju nie by� czym� wyj�tkowym. Ju� poprzednio dwaj inni kr�lowie post�pili podobnie; bo chocia� akt taki wydaje si� dziwny, wynika� z pewnych racjonalnych przes�anek. Rozg�aszaj�c, jaka b�dzie ich ostatnia wola, kr�lowie zdobywali poparcie i zaufanie Rzymian a� do kresu �ycia; co za� stanie si� potem, by�o im oboj�tne � zw�aszcza je�li nie mieli potomstwa. Zapewne te� owi w�adcy byli przekonani, �e wcze�niej lub p�niej wszystkie kraje zostan� wch�oni�te przez Imperium, jako �e ku temu nieuchronnie zmierza ca�y proces historyczny. Cyrenajk� ju� raz ofiarowano Rzymianom w testamencie, przed kilkudziesi�ciu laty. Wtedy wszak�e tego dziedzictwa nie przyj�li; zreszt� i obecnie d�ugo zwlekali. Dla Fletnisty sprawa cyrenajska by�a potr�jnie wa�na. Po pierwsze, kraj ten graniczy� z Egiptem. Po drugie, zawsze podlega� Ptolemeuszom. Po trzecie wreszcie, i to by�o najistotniejsze, nied�ugo po aneksji Cyrenajki zacz�y kr��y� z�owieszcze pog�oski: W posiadaniu Rzymian znajduje si� testament, sporz�dzony przez ostatniego prawowitego kr�la Egiptu, przez Ptolemeusza XI; w dokumencie tym swoim spadkobierc� mianuje on � lud rzymski! Tego testamentu nikt nigdy nie ogl�da�. Twierdzono jednak uporczywie, �e istnieje i b�dzie okazany w stosownej chwili. Powo�ywano si� te� na fakt nast�puj�cy: Zaraz po �mierci Ptolemeusza XI senat wyprawi� pos��w do Fenicji, do Tyru. Ci przej�li z�o�one tam pieni�dze zmar�ego kr�la. A wi�c � wywodzi�o wielu � testament nie tylko jest faktem, lecz nawet jego wa�no�� zosta�a uznana przez senat; na razie zabrano pieni�dze, lecz przyjdzie te� kolej na Egipt! Wszystko to brzmia�o wysoce prawdopodobnie. Rzecz bowiem mog�a tak wygl�da�: Dyktator Sulla, wysy�aj�c dwudziestoletniego ch�opca z Rzymu do Aleksandrii, za��da� wynagrodzenia w zamian za swoje poparcie. Jednak�e przysz�y w�adca wielkiego kraju na razie nie posiada� niczego. M�g� odwdzi�czy� si� Sulli tylko testamentem, w kt�rym swoje dziedzictwo oddawa� ludowi rzymskiemu. Gdy Ptolemeusz XI podpisywa� ten dokument, spodziewa� si� zapewne, �e b�dzie �y� d�ugo, mo�e nawet lat kilkadziesi�t; a do tego czasu wiele zmieni�oby si� w Rzymie i na Wschodzie. Zreszt� i tak testament obowi�zywa�by tylko w razie bezpotomnej �mierci kr�la. Wszystko wi�c razem nie wygl�da�o zbyt gro�nie i powa�nie. Tymczasem, jak by�a o tym ju� mowa, wypadki szybko potoczy�y si� ku katastrofie. M�odziutki monarcha zgin�� w dziewi�tnastym dniu swego panowania. Zmar� bezpotomnie, a z nim wygas�a te� prawowita linia dynastii. Testament natomiast pozosta�! W Rzymie nigdy nie wydano oficjalnego o�wiadczenia w sprawie testamentu. Wszystko wi�c, co wiedzia� szerszy og�, sprowadza�o si� do plotek, przypuszcze�, niejasnych ostrze�e�; a w wypowiedziach os�b miarodajnych czasem pobrzmiewa�y pogr�ki, �e nale�a�oby zaj�� si� t� spraw�. Z drugiej za� strony obj�cie cyrenajskiego spadku w przesz�o dwadzie�cia lat po zgonie kr�la, kt�ry go pozostawi�, poucza�o, jak nierychliwe, ale te� niespodziewane bywaj� poczynania rz�du Imperium. Jest zrozumia�e, �e w tej sytuacji Ptolemeusz XII, tak niepewnie siedz�cy na tronie, usilnie zabiega� o przychylno�� swych poddanych; pragn��, by widzieli w nim kr�la dobrego i sprawiedliwego. Chodzi�o przede wszystkim o kap�an�w, jako �e posiadali oni wielkie wp�ywy w�r�d ludu. Najprostszym za�, a dora�nie nic nie kosztuj�cym sposobem zjednania sobie kap�a�skiej �yczliwo�ci by�o hojne szafowanie prawem azylu. Od prawiek�w pewne �wi�tynie w Egipcie cieszy�y si� szczeg�lnym przywilejem: kto znalaz� si� w ich obr�bie, nie podlega� w�adzom pa�stwowym, cho�by nawet �ciga�y go one jakoprzest�pc�, d�u�nika, zbieg�ego niewolnika lub ch�opa. Dla ka�dej �wi�tyni posiadanie prawa azylu by�o niezmiernie po��dane, jako �e zwi�ksza�o jej powag� i przysparza�o dochod�w. Korzystaj�cy bowiem z azylu byli wprawdzie bezpieczni od kr�la i urz�dnik�w, podlegali natomiast kap�anom; za go�cin� musieli p�aci� prac�. Pierwsi Ptolemeusze odnosili si� niech�tnie do instytucji azyl�w. Uwa�ali, i s�usznie, �e uszczuplaj� one ich w�adz�. By�o przecie� oczywiste, �e pomna�anie liczby azyl�w mia�oby niepo��dane skutki dla funkcjonowania gospodarki pa�stwowej i dla autorytetu administracji. Tote� w pocz�tkach dynastii tylko najwi�ksze i najczcigodniejsze przybytki zachowa�y dawny przywilej. P�niej uleg�o to zmianie. Kap�ani r�nych �wi�ty� usilnie zabiegali o cenne prawo, kr�lowie za�, zw�aszcza w chwilach trudnych dla siebie, udzielali go coraz hojniej. �wi�tynia, kt�ra uzyska�a przywilej, zamieszcza�a tekst kr�lewskiego edyktu u granic swego okr�gu. Zwyczajowa formu�a wst�pna napisu g�osi�a: �Kto nie ma sprawy, niech nie wchodzi!� W ten spos�b kap�ani zabraniali wst�pu nie tylko urz�dnikom i prywatnym osobom, �cigaj�cym zbieg�w. Zastrzegali si� r�wnie�, �e przyjm� tylko tych b�agalnik�w, kt�rych uznaj� za odpowiednich. Zdarza�y si� bowiem i takie wypadki, �e do przybytk�w wdziera�y si� gromady n�dzarzy lub nawet rozb�jnik�w. Ci niezbyt po��dani go�cie korzystali z nietykalno�ci, a pr�cz tego domagali si� dachu nad g�ow� i po�ywienia. Tak wi�c przywilej azylu bywa� dla gospodarzy obosieczny. Wydaje si�, �e �aden z dotychczasowych w�adc�w Egiptu nie szafowa� prawem azylu tak szczodrze, jak w�a�nie Ptolemeusz XII, kt�ry jednocze�nie zwalnia� kap�an�w danej �wi�tyni, jak to zreszt� czynili ju� jego poprzednicy, od wszelkich podatk�w i �wiadcze�. Zachowa�o si�, na pewno nie przypadkowo, kilka nada� tego kr�la, i to z kr�tkiego okresu, a dotycz� one �wi�ty� nie najwi�kszych: W roku 75 Fletnista uprzywilejowa� �wi�tyni� Izydy w mie�cie Ptolemais. W roku 70 podobnie wyr�ni� �wi�tyni� tej�e bogini w mie�cie Teadelfia. W roku 69 a� dwie �wi�tynie, i to w tym samym miasteczku, w Euhemerii: boga Amona oraz boga Suchosa, przedstawianego z paszcz� krokodyla. B�STWO KROKODYLE Euhemeria i Teadelfia to miejscowo�ci po�o�one na wschodnim skraju oazy Fajum. Bior�c �ci�le, nie jest to oaza, lecz rodzaj szerokiej doliny, przez kt�r� p�ynie odnoga Nilu, uchodz�ca do jeziora zwanego w staro�ytno�ci Moeris. Ca�y ten okr�g nale�a� do naj�y�niejszych w Egipcie, co zawdzi�cza� ogromnym pracom nawadniaj�cym. Przeprowadzili je najpierw faraonowie dynastii XII, w dwudziestym i dziewi�tnastym wieku przed nasz� er�. Potem, gdy kana�y uleg�y zaniedbaniu, wielkich rob�t dokonali tu pierwsi Ptolemeusze. W zamierzch�ych czasach, przed tysi�cami lat, bagniska Fajum roi�y si� od krokodyli. Stanowi�y one postrach, ale zarazem przedmiot nabo�nej czci mieszka�c�w tych okolic. Nic wi�c dziwnego, �e kult krokodyla � do�� powszechny w Egipcie � w�a�nie tu by� szczeg�lnie �ywy i trwa�y; wyp�ywa� on zar�wno z panicznego l�ku przed gro�nym zwierz�ciem, jak i z przekonania, �e uosabia ono bosko�� �yciodajnych w�d nilowych. Egipska nazwa boga -krokodyla brzmia�a zapewne Sobek; natomiast Grecy zamieszkali w tym kraju zwali go, jak ju� by�a mowa, Suchos. Wielbiono go zreszt� tak�e pod innymi imionami, bo ��czono jego �wi�t� istot� z r�nymi b�stwami; tak�e z Horusem i z bogiem s�o�ca Re.W Euhemerii cze�� odbiera�a para, a mo�e nawet tr�jca krokodyli. Jednak�e g��wny przybytek kultowy w oazie, cel wielu pielgrzymek, znajdowa� si� w mie�cie Szedek. W�a�nie dlatego Grecy nazwali je Krokodilopolis; p�niej oficjalnie otrzyma�o imi� Arsynoe, od �ony i siostry Ptolemeusza II. Jak wygl�da�a tu w praktyce s�u�ba przy krokodylim bogu, opisuje Strabon. By� to grecki podr�nik i uczony, kt�ry zwiedza� Egipt w latach 25�19 p. n. e., a wi�c nied�ugo po �mierci Kleopatry. Oto relacja Strabona o mie�cie Arsynoe: Maj� tam w stawie �wi�tego krokodyla, osobno hodowanego; jest oswojony przez kap�an�w. �ywi� go chlebem, mi�sem i winem. Te pokarmy wci�� przynosz� odwiedzaj�cy. Nasz gospodarz nale�a� do wybitnych osobisto�ci miasta. On to pokazywa� nam tamtejsze �wi�to�ci, nad staw za� przyszed� nios�c od sto�u placek, pieczone mi�so, kubek wina. Zwierz� zastali�my le��ce przy brzegu. Podeszli do� kap�ani. Otworzyli mu paszcz�, jeden za� w�o�y� najpierw ciasto, potem mi�so, a wreszcie wla� wino. Krokodyl zaraz zesun�� si� do wody i przep�yn�� na drug� stron�. Tymczasem zjawi� si� kto� inny. Kap�ani biegiem obeszli jezioro, odnale�li krokodyla, i znowu dali mu, co przyniesiono4. Gospodarz Strabona by� oczywi�cie Hellenem; zreszt� ca�e Fajum by�o g�sto zasiedlone przez ludno�� nap�ywow�. Mo�na by s�dzi�, �e �w cz�owiek, znamienity i wykszta�cony, zani�s� krokodylowi ofiar� tylko po to, by z u�miechem pob�a�ania pokaza� swemu go�ciowi, jakim to dziwacznym obyczajom religijnym ho�duj� Egipcjanie. Tak jednak nie by�o. Hellenowie przej�li od miejscowej ludno�ci wierzenia i kulty; na r�wni z ni� sk�adali da� zwierz�cym b�stwom. Najlepiej �wiadcz� o tym dwa napisy, znalezione w ruinach miasta Arsynoe; oba pochodz� z pocz�tk�w wieku I p. n. e. G�osz� one, �e byli efebowie po�wi�caj� takie to a takie miejsca �wielkiemu, wielkiemu bogu Suchosowi�5. By dobrze u�wiadomi� sobie wymow� tych dedykacji nale�y przypomnie�, �e efebat by� czysto hel