51

Szczegóły
Tytuł 51
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

51 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 51 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

51 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

"Fraszki" Jana Kochanowskiego spis tre�ci analiza str. 2 tre�� str.4 Podobnie jak pie�ni, fraszki pisa� Kochanowski przez ca�e �ycie. W ci�gu ca�ej z g�r� dwudziestoletniej dzia�alno�ci poety powsta�o ich ponad trzysta. Na kr�tko przed �mierci�, w 1584 roku, autor wyda� je w Krakowie w drukarni �azarzowej, a o ich popularno�ci mo�e �wiadczy� fakt, i� wkr�tce pojawi�y si� nowe wydania. Fraszka - drobny utw�r poetycki wierszem, cz�sto o charakterze �artobliwym, oparty na dowcipnym pomy�le, b�d�cy odmian� epigramatu. Nazw� gatunkow� wprowadzi� z w�oskiego ("frasca" - drobiazg, g�upstewko) Jan Kochanowski, kt�ry swoimi "Fraszkami" ustali� obowi�zuj�cy wz�r stylistyczny. Pierwowz�r fraszek w literaturze polskiej da� Miko�aj Rej w "Figlikach". Liczne fraszki Kochanowskiego charakteryzuje r�norodno��: ( tematu (portreciki znajomych, zdarzenia, scenki obyczajowe, rozwa�ania filozoficzne, ironiczne refleksje, rozwa�ania na temat w�asnej tw�rczo�ci), ( tonu (�artobliwe, humorystyczne, satyryczne, frywolne obok bardzo powa�nych) ( d�ugo�ci (od dwuwierszowych po kilkudziesi�ciowersowych), Sk�onno�� do: ( zwi�z�o�ci (zbli�enie do epigramatu), ( wyra�nego wskazywanie zasadniczej my�li (pointa), ( konsekwencji rytmicznej (rymy parzyste aa bb cc, p�torazg�oskowe, �e�skie. Fraszki filozoficzne okre�laj�ce pogl�dy pisarza na �ycie i na w�asn� tw�rczo��: "Na swoje ksi�gi" - fraszka programowa. Autor bagatelizuje znaczenie swoich utwor�w ("Nie dbaj� papiery/ O przemo�ne bohatery") i wskazuje �r�d�o ich temat�w ("Ale pie�ni, ale �arty/ Zwyk�y zbiera� moje karty") - rado�� warunkiem ludzkiego szcz�cia. Wiersz ci�g�y (niestroficzny); o�miozg�oskowe wersy. "Do fraszek" - pochwa�a warto�ci fraszek ("Fraszki nieprzep�acone, wdzi�czne..."), kt�re cho� pozornie drobne i b�ahe, sta�y si� dla tw�rcy istotn� form� wypowiedzi poetyckiej. Nawi�zania do antyku (Fortuna, labirynt, nic Ariadny, Centaur, Dedal). "Do Miko�aja Firleja" - �artobliwe uzasadnienie frywolno�ci fraszek; program poetycki (" ...bo ma by� stateczny/ Sam poeta; rym czasem ujdzie i wszeteczny") "O �ywocie ludzkim" - nawi�zuje do filozofii stoickiej. Podmiot liryczny wypowiada si� w imieniu zbiorowo�ci, podkre�la przemijalno�� ludzkiego istnienia i ludzkich spraw ("Nie masz na �wiecie �adnej pewnej rzeczy,/ Pr�no tu cz�owiek ma co mie� na pieczy"). Wersy 11- sylabowe (5+6); powt�rzenia (" Fraszki to wszystko..."), paralelizmy (wersy 3 i 4); pointa. "Ku Muzom" - apel do Muz o zachowanie w pami�ci potomnych w�asnych wierszy ("...niech ze mn� za raz me rymy nie gin� / Ale kiedy ja umr�, ony niechaj s�yn�!"). Motywy antyczne (Muzy, rosa ippokre�ska), paralelizm sk�adniowy i znaczeniowy (wersy zaczynaj�ce si� od "jeslim", "jesli"). "Na fraszki" - wyliczenie poszczeg�lnych uciech �ycia dworskiego (pija�stwo, gry mi�o�ci) i ko�cowe ich zaprzeczenie: "Wy tedy, co kto lubi, moi towarzysze, / Pijcie, grajcie, kochajcie - Jan niech fraszki pisze!". Utw�r rozpoczyna pytanie retoryczne, uniwersalizm podkre�la 3 os l. poj. w jakiej przemawia podmiot liryczny. "Na lip�" - fraszka czarnoleska. Podmiotem lirycznym jest uosobiona lipa z Czarnolasu, adresatem - strudzony go��. Idylliczna, arkadyjska natura dostarcza cz�owiekowi r�nych po�ytk�w, za� �ycie zgodne z ni� daje ludziom ukojenie, beztroskie bytowanie i szcz�cie (wyraz epikurejskich przekona� poety). Kunsztowna budowa: ( epitety (poetyckie: "rozstrzelone cienie", "wonny kwiat", "s�odki sen"; potoczne: "pracowite pszczo�y", "ch�odne wiatry"), ( wyszukane, odwo�uj�ce si� por�wnanie (2 ostatnie wersy). "Do g�r i las�w" - utw�r autotematyczny, rodzaj lirycznej biografii., spojrzenie poety na w�asne �ycie w momencie przenosin do Czarnolasu. Apostrofa do stron rodzinnych, nast�pnie zwi�z�e, czasem ironiczne ("przypasany do miecza rycerz") wyliczenie kolei �ycia (podr�e, studia, pobyt na dworze, funkcje ko�cielne). Skontrastowane pytania retoryczne odnosz�ce si� do przesz�o�ci i przysz�o�ci, wskazuj� nieprzydatno�� do�wiadcze� w oborze nowej drogi �yciowej. Epikurejska pointa: "�rebrne w g�owie nici, / A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci". "Na dom w Czarnolesie" - pochwa�a domu jako podstawowej warto�ci �ycia ludzkiego, Arkadii spokoju i rado�ci. Etyczny program �ycia szcz�liwego: zdrowie, sumienie czyste, "po�ywienie u�ciwe", ludzka �yczliwo��, "obyczaje zno�ne", "nieprzykra staro��". Interesuj�cy kontrast mi�dzy skromno�ci� "gniazda ojczystego" a zbytkiem "pa�ac�w marmurowych". "Na zdrowie" - jedyna fraszka napisana pieciozg�oskowcem, co nadaje jej bardzo wyrazisty rytm. Kontrastuj�ce zestawienie prawdziwej warto�ci jak� stanowi zdrowie z pozorn� warto�ci� przedmiot�w martwych (per�y, kamienie szlachetne), przemijalno�ci� m�odo�ci i urody oraz zaszczyt�w (dostoje�stw i stanowisk). Fraszki biesiadne, dowcipne, mi�osne: "Raki" - dowcip (tytu� wskazuje na rodzaj wiersza - zabawy poetyckiej, kt�ry mo�na czyta� w dwojakiej kolejno�ci wyraz�w: od strony lewej do prawej i odwrotnie). Tu wiersz czytany tradycyjnie jest pochwa�� kobiety ("Folgujmy paniom, nie sobie, ma rada"), odwrotnie - jej nagan� ( "Rada ma: sobie, nie paniom, folgujmy"). Podw�jny rym: wyraz�w pocz�tkowych i ko�cowych w ka�dym wersie. "Do Hanny" - dystych mi�osny, oparty na koncepcie zwi�zanym ze zwrotem przys�owiowym "serce z kamienia". W wersie pierwszym diament i krzemie� s� zestawione, a w drugim przeciwstawione. Male�kie arcydzie�o Kochanowskiego. "Do dziewki" - fraszka mi�osna, oparta na koncepcie zestawienia cierpienia kochanka ze zjawiskiem natury. Hiperbola: "A z tob� i w p� nocy zda si� dzie� na niebie". "O doktorze Hiszpanie" - anegdota o prawniku kr�lewskim Rojzjusza, kt�ry wymkn�� si� z grona zabawiaj�cych si� kompan�w. Na niewiele si� jednak to zda�o, bo towarzysze zabawy wy�amali drzwi ("doktor nie pu�ci�, ale drzwi pu�ci�y") i przymusili nieszcz�nika do picia. Efektem by� poranny kac bohatera, kt�ry sw�j stan dowcipnie komentuje: "Szed�em spa� trze�wo, a wstaj� pijany". Anegdota zbudowana jak ma�a scenka dramatyczna (skr�towy dialog, stopniowanie napi�cia, dowcipna pointa). "O mi�o�ci" - dystych podkre�laj�cy pot�g� mi�o�ci, oparty na wyszukanym koncepcie uj�tym w antytez� (zestawienie dwu przeciwstawnych element�w wypowiedzi, np. "lotny" i "pieszy"). Fraszki patriotyczne: "Na sokolskie mogi�y" - forma nagrobnego napisu na mogi�ach poleg�ych pod Sokalem w 1519 r. w bitwie z Tatarami. Zbiorowy podmiot liryczny ("my" - polegli) wyg�asza pouczenie dla "go�cia", kt�ry nie powinien na pr�no "�ez nad nimi traci�". "Fraszki" Nie dbaj� moje papiery O przewa�ne bohatery; Nic u nich Mars, chocia srogi, I Achilles pr�dkonogi; Ale �miechy, ale �arty Zwyk�y zbiera� moje karty. Pie�ni, ta�ce i biesiady Schadzaj� si� do nich rady. Statek tych czas�w nie p�aci Prac� cz�owiek pr�no traci. Przy fraszkach mi w�dy nalej�, A to wniwecz, co sie �miej�. Fraszki to wszytko, cokolwiek my�limy, Fraszki to wszytko, cokolwiek czynimy; Nie masz na �wiecie �adnej pewnej rzeczy, Pr�zno tu cz�owiek ma co mie� na pieczy. Zacno��, uroda, moc, pieni�d�e, s�awa, Wszytko to minie jako polna trawa; Na�miawszy si� nam i naszym porz�dkom, Wemkn� nas w mieszek, jako czyni� ��tkom. Folgujmy paniom nie sobie, ma rada; Mi�ujmy wiernie nie jest w nich przysada Godno�ci trzeba nie za nic tu cnota, Mi�o�ci pragn� nie pragn� tu z�ota. Mi�uj� z serca nie patrzaj� zdrady, Pilnuj� prawdy nie k�amaj� rady. Wiar� uprzejm� nie dar sobie wa��, W miar� nie nazbyt ci�gn�� rzemie� ka�� 1 Wiecznie wam s�u�� nie s�u�� na chwil�, Bezpiecznie wierzcie nie rad ja omyl�. Jesliby w moich ksi��kach co takiego by�o, Czego by sie przed pann� czyta� nie godzi�o, Odpu��, m�j Miko�aju, bo ma by� stateczny Sam poeta; rym czasem ujdzie i wszeteczny �wi�tym ci� zwa� nie mog�, ojcem sie nie wstydz�, Kiedy, wielki kap�anie, syny twoje widz�. Tu�my si� m�nie prze ojczyzn� bili I na ostatek gard�a po�o�yli. Nie masz przecz, go�ciu, z�ez nad nami traci� Tak� �mier� m�g�by� sam drogo zap�aci Panny, kt�re na wielkim Parnazie mieszkacie, A ippokre�sk� ros� w�osy swe maczacie, Jeslim sie wam zachowa� jako �yw statecznie, Ani mam wolej z wami roz��czy� si� wiecznie; Jesli kr�lom nie zaj�rz� pere� ani z�ota, A milsza mi daleko ni� pieni�dze cnota; Jesli nie chc�, �eby�cie komu pochlebia�y Albo na mi� u ludzi niewdzi�cznych �ebra�y: Prosz�, niech ze mn� za raz me rymy nie gin�, Ale kiedy ja umr�, ony niechaj s�yn�! Kr�lowa do mszej chcia�a, ale kapelana Doma nie naleziono; bo pilnowa� dzbana. Przyjdzie potym nierych�o w czerwonym ornacie, A kr�lowa: "Ksze mi�y, d�ugo to sypiacie!" A m�j dobry kapelan na ono �ajanie: "Jeszczem ci sie dzi� nie k�ad�, co za d�ugie spanie?" Pytano kaznodzieje: "Czemu to, pra�acie, Nie tak sami �ywiecie, jako nauczacie?" (A mia� doma kuchark�.) I rzecze: "M�j panie, Kazaniu sie nie dziwuj, bo mam pi��set na nie; A nie wzi��bych tysi�ca, mog� to rzec �miele, Bych tak mia� czyni�, jako nauczam w ko�ciele" Fraszki moje (co�cie mi dot�d zachowa�y), Nie chc�, �eby�cie kogo �le wspomina� mia�y. Lecz jesli wam nie g'my�li cudze obyczaje, Niechaj karta wyst�pom, nie personom �aje! Chcecieli chwali� kogo, chwalcie�, ale skromnie, By pochlebstwa jakiego nie uznano po mnie. To te� wiedzcie, �e drudzy swej si� chwa�y wstydz� Podobno, �e chwalnego w sobie nic nie widz�. �nie, kt�ry uczysz umiera� cz�owieka I okazujesz smak przysz�ego wieka, U�pi na chwil� to �miertelne cia�o, A dusza sobie niech pobuja ma�o! Chceli, gdzie jasny dzie� wychodzi z morza, Chceli, gdzie wiecz�r ga�nie pozna zorza Albo gdzie �niegi panuj� i lody, Albo gdzie wysch�y przed gor�cem wody. Wolno jej w niebie gwiazdom sie dziwowa� I spornym biegom z bliska przypatrowa�, A jako ko�a w spo�ecznym mijaniu Czyni� d�wi�k barzo wdzi�czny ku s�uchaniu Niech sie nacieszy nieboga do woli, A cia�o, kt�re odpoczynek woli, Niechaj tym czasem tesknice nie czuje, A co to nie �y�, w czas si� przypatruje. Nieub�agana Wis�o, pr�zno wstrz�sasz rogi, Pr�no brzegom gwa�t czynisz i hamujesz drogi; Nalaz� fortel kr�l August, jako ci� mia� po�y� A ty musisz t� swoj� dobr� my�l po�o�y�, Bo krom wiose�, krom prum�w ju� dzi� such� nog� Tw�j grzbiet nieuje�d�ony wszyscy depta� mog�. Wysokie g�ry i odziane lasy! Jako rad na was patrz�, a swe czasy M�odsze wspominam, kt�re tu zosta�y, Kiedy na statek cz�owiek ma�o dba�y. Gdziem potym nie by�? Czegom nie skosztowa�? Ja�em przez morze g��bokie �eglowa�, Ja�em Francuzy, ja Niemce, ja W�ochy, Ja�em nawiedzi� Sybilline lochy. Dzi� �ak spokojny, jutro przypasany Do miecza rycerz; dzi� miedzy dworzany W pa�skim pa�acu, jutro zasi� cichy Ksi�dz w kapitule, tylko �e nie z mnichy W szarej kapicy a z dwojakiem p�atem; I to czemu nic, jesli�e opatem? Taki by� Proteus, mieni�c sie to w smoka To w deszcz, to w ogie�, to w barw� ob�oka. Dalej co b�dzie? Srebrne w g�owie nici, A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci. Uczony go�ciu! Jesli spraw� mego cienia Uchodzisz gor�cego letnich dni promienia, Jesli� lutnia na �onie i dzban w zimnej wodzie Tym wdzi�czniejszy, �e siedzisz i sam przy nim w ch�odzie Ani mi� za to winem, ani p�j oliw�, Bujne drzewa nalepiej d�d�em niebieskim �yw�; Ale mi� raczej daruj rymem pochwalonym, Co by zazdro�� uczyni� m�g� nie tylko p�onym Ale i p�odnym drzewom; a nie m�w: "Co lipie Do wirsz�w?" - skacz� lasy, gdy Orfeusz skrzypie Fraszki nieprzep�acone, wdzi�czne fraszki moje, W kt�re ja wszytki k�ad� tajemnice swoje, B�d� �askawie Fortuna ze mn� post�puje, B�d� inaczej, czego snad� wi�cej sie najduje. Obra�liby si� kiedy kto tak pracowity, �eby z was chcia� wyczerpa� umys� m�j zakryty Powiedzcie mu, niech pr�zno nie frasuje g�owy, Bo si� w dziwny Labirynt i b��d wda takowy, Sk�d �adna Aryjadna, �adne k��bki tylne Wywie�� go m�c nie b�d�, tak tam �cie�ki mylne. Na koniec i sam cie�la, kt�ry to mistrowa�, Aby tu rogatego ch�opobyka chowa�, Nie zaw�dy do wr�t trafi, a� pi�ra szychtuje Do ramienia, to� ledwe wierzchem wylatuje.