5091
Szczegóły |
Tytuł |
5091 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5091 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5091 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5091 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zofia kossak
Warna
Symbolem * oznaczono tekst, kt�rego znaczenia nale�y szuka� w
"Obja�nieniach" na ko�cu ksi��ki.
Rozdzia� pierwszy:
Z�a wr�ba
Wozy z rzeczami m�odziutkiego wielkiego ksi�cia Kazimierza Jagiello�czyka
oraz cz�� stra�y przybocznej odjecha�y ju� na Litw�, pragn�c przeby�
drog�, p�ki mr�z trzyma i go�ci�ce nie rozmi�k�y. Jako os�ona taboru, a
zarazem zwiastuni rych�ego przybycia ksi�cia pod��yli z nimi rycerze: Jan z
Czy�owa, G�owacz z Ole�nicy, krewniak jego Dobies�aw z Ole�nicy, Dzier�ek z
Rytwian oraz kilku innych. Wszyscy oni byliby woleli jecha� z kr�lem na
W�gry, ale kto� musia� przecie� m�odszemu Ka�mierzowi towarzyszy�. Sam
wielki ksi���, niespe�na pi�tna�cie lat licz�cy, odprowadza� brata do
granic, do Czorsztyna.
Rycerze, kt�rzy wyjechali wcze�niej, by tward� drog� przeby�
polsko-litewskie bezdro�a, post�pili przezornie, gdy� wiosna nadci�gn�a w
okamgnieniu i poch�d kr�lewski grz�z� w b�ocie. Spod zszarza�ych,
zmursza�ych zwa��w �niegu wyp�ywa�y niezliczone stru�ki wody, przecina�y
drog� ��obi�c w niej koryta, zbiera�y si� w spienione, rw�ce potoki.
Tysi�ce podobnych potok�w p�dzi�o wykorzystuj�c ka�d� bruzd�, ka�de
nachylenie gruntu.
Be�kot i szum wzrasta�y tym mocniej, im rzeka by�a bli�sza. Wzd�ty,
wezbrany Dunajec nie mie�ci� si� ju� w swych brzegach. Wysoko na
przybrze�ne zaro�la spycha� skruszone pasma lodu, obrze�one sieczk�
po�amanych trzcin i ��taw�, brudn� pian�. �rodkiem, gdzie bieg� g��wny
nurt, woda nios�a k�ody, wykroty, ciemne szcz�tki dom�w lub sza�as�w.
S�o�ce grza�o przy�pieszaj�c bieg strumieni.
- Kto by si� spodziewa�, �e wiosna tak wartko nadejdzie? narzeka� po
�acinie (innej mowy niech�tnie u�ywa�) biskup krakowski - Zbigniew
Ole�nicki.
- Zima tyle czasu trwa�a, a� cz�ek zapomnia�, �e ciep�o mo�e powr�ci� -
przytakn�� Jan z T�czyna, wojewoda krakowski. Rozpi�� podbit� lisami szub�
i ociera� pot z czo�a.
- Oj, zima to by�a, zima! Nie by�o sro�szej za mojej pami�ci...
- Na co� to pokazuje, jeno nie wiadomo na co...
- Ka�da odmiana od ustalonego porz�dku rzeczy w przyrodzie zwiastuje
podobn� odmian� w losach cz�owieczych - zauwa�y� uczenie sekretarz biskupa,
kanonik Jan D�ugosz - powiadaj�, �e anno* 1412 zimy wcale nie by�o. Na
�wi�to Oczyszczenia Panny Marii ludzie mieli jarzyny i kwiaty. Wpr�dce
potem kr�lowa Anna nieboszczka umar�a, a w Czechach husyckie
odszczepie�stwo si� zacz�o... Znaki s� zawsze...
- Lepszy znak, gdy zimy nie zna, ni�li gdy jest bardzo sroga. Po nag�ej
odeldze przyjdzie wielka pow�d�. G��d jeszcze si� wzmo�e...
- Zali mo�e si� wzm�c? A to� ca�e zesz�e lato ludzie jedli kor� z drzew i
kiepskie badyle...
W s�owach kanonika nie by�o przesady. G��d istotnie wyniszcza� Koron�.
Wiosna 1439 roku by�a niepomy�lna, p�na, lato zimne i mokre, zbo�e poros�o
na pniu. Nawet rzepa i b�b nie obrodzi�y. D�uga i mro�na zima dope�ni�a
n�dzy. Tote� jad�c z Krakowa do S�cza, z S�cza do Czorsztyna orszak
kr�lewski napotyka� wsie wymar�e, zamkni�te na g�ucho, opuszczone przez
mieszka�c�w, kt�rzy b�d� zgin�li pobici g�odem, b�d� uciekali w inne,
�askawsze okolice szuka� przed�u�enia n�dznego �ywota. Czasem z lasu
wychodzi�y obdarte, wychudzone postacie, wi�cej do widm ni� do ludzi
podobne. Na widok nadje�d�aj�cych kl�ka�y w b�otnistym �niegu, wyci�gaj�c
pokornie i b�agalnie r�ce. Kr�l, kt�rego m�odzie�cze serce pe�ne by�o
wsp�czucia, kaza� ich suto obdarza�, sam ciska� grosze, a� pan Miko�aj z
Brzezia, pe�ni�cy przy nim obowi�zki podskarbiego, narzeka� g�o�no,
szukaj�c wzrokiem biskupa krakowskiego, za� wielki ksi��� Ka�mierz
u�miecha� si� pob�a�liwie. Chocia� o dwa lata m�odszy, rozs�dniejszy by� od
brata.
- I tak zdechn� z g�odu, nie przetrzymaj� przedn�wka przedk�ada�
niech�tnie pan z Brzezia.
- Ja w�a�nie� chc�, �eby �yli! - zawo�a� zapalczywie kr�l. Gor�ca krew
przep�yn�a mu fal� przez jagody.
- Nie starczy�oby groszy w skarbie, by wszystkich przy �yciu utrzyma�.
- Szczeg�lnie gdy i te grosze s� po�yczone... - zauwa�y� p�g�osem
Ka�mierz. - Nie wiem za co, mi�o�ciwy panie bracie, dojedziesz na W�gry?..
Kr�l zacisn�� gniewnie usta i nic nie odpowiedzia�. Grosze, jakie
rozdawa�, by�y rzeczywi�cie po�yczone. By m�g� godnie pojecha� na W�gry,
obj�� ofiarowan� sobie przez nar�d madziarski koron�, musia� zad�u�y� si� u
biskupa krakowskiego. Cztery wozy srebra i z�ota zd��a�y za orszakiem, ale
za to Ole�nicki mia� w zanadrzu rewers oddaj�cy mu w zastaw pi�kn� ziemi�
spisk�.
- G��d - dopust Bo�y - podj�� pojednawczo Jan z T�czyna. - Nie w ludzkiej
mocy na� zaradzi�. Nie uchylisz go, mi�o�ciwy panie.
- Nie uchylisz, sokoliku m�j mile�ki - doda�a kr�lowa matka przechylaj�c
si� z konia czule ku synowi.
W�adys�aw Jagiello�czyk i teraz nic nie odpowiedzia�. Bezsilno�� wobec
ludzkiego nieszcz�cia zdawa�a mu si� najci�sz� rzecz� w doli w�adcy.
S�o�ce grza�o, przeto rozpi�� sobolow� szub� i rzuci� na r�ce nieodst�pnego
przyjaciela, r�wnolatka Ja�ka Korczaka, kt�ry odda� j� pacho�kowi. Wiosenny
wiatr rozkosznie pie�ci� policzki, ale twarz m�odzieniaszka pozosta�a
chmurna. Frasobliwy by� i markotny. I �e ci ludzie - widma g�odowe nie
przetrzymaj� przedn�wka, cho�by ca�y skarbiec odda�, i �e musi jecha� precz
z kraju, na W�gry. Nie chcia�o mu si� tej korony, nie chcia�o. Gdyby nie
namowy i przedk�adania biskupa krakowskiego, nigdy by jej nie przyj��.
Tr�ci� konia pi�t� i wysun�� si� o par� kr�k�w przed pozosta�ych. Baczny
na ka�de skinienie pana i przyjaciela, Jasiek Korczak przy nim.
Z ty�u rozmawiano z o�ywieniem. Rycerz �widwa z Szamotu� opowiada�
kr�lowej o niezwyk�ym dziwie natury: garnkach rodz�cych si� samoistnie w
ziemi.
-... We wsi Nochowa, mi�dzy Szremem a Ko�cianem, mo�na to cudo ogl�da� -
prawi�. - Gdzie zaczniesz kopa�, najdziesz garnki mniejsze i wi�ksze,
rozlicznego kszta�tu, r�k� przyrody misternie uformowane... Anno - nie
pomn� kt�rego - jeszcze za �ycia nieboszczki kr�lowej El�biety, Ernest
ksi��� Austrii przyjecha� do Polski, by ten dziw obaczy�. Sprawiedliwie
m�wi�, �e tylko po to... Bo powiada� mu o nim szlachcic jeden, Jan
Warszowski, ale ksi��� wiary da� nie chcia�. Dopiero� si� na miejscu
przekona�... Chcia� wzi�� tych garnk�w par� na pokazanie, lecz po wydobyciu
z ziemi kruszy�y si� �atwo. Nie wiem, zali cho� jeden do kraju dowi�z�...
Nieboszczyk mi�o�ciwy pan, wielkiej pami�ci, tak�e je�dzi� je ogl�da�...
- Dziw, dziw... sk�d si� one wzi�y, rycerzu?
- Ja nie wiem, ale biskup pozna�ski prawi�, �e B�g zawar� w ziemi
wszystko, co ludzkiemu rodzajowi do �ycia potrzebne, nawet garnki...
- Przecie szat gotowych nigdzie nie kopi�. Mo�e to jacy ludzie zdzia�ali?
- I w ziemi zakopali? Po co? Mog�y je zrobi� demony, wszak�e w tym
wypadku rozsypywa�yby si� od wody �wi�conej, a tam ju� biskupi pr�bowali i
nic mod�y owym naczyniom nie szkodz�...
- Jejej! Ile� to dziw�w na �wiecie! - westchn�a kr�lowa. Jecha�a obok
Ka�mierza bardziej na jego siostr� ni� na matk� wygl�daj�c. Ciemne,
po�yskliwe warkocze, zwini�te przy uszach, opuszcza�y si� w p�kolach na
szyj�, smuk�� i prost�. Na bia�ym, cienkim zawiciu nosi�a ko�pak futrzany,
na ko�paku z�ot� kr�lewsk� przepask�. Urodziwa by�a ta kr�lowa Sonka,
czwarta, ostatnia �ona zmar�ego przed kilkoma laty W�adys�awa Jagie��y.
Przywieziona niegdy� z dalekiej g�uszy puszcza�skiej, z drewnianego dworca
p�dzikich kniazi�w Druckich i Holsza�skich, dziwi�a si� zrazu wszystkiemu:
sprz�tom, szatom, murowa�com. Wpr�dce - mimo og�lnej niech�ci
prze�laduj�cej Rusink� oswoi�a si� z nowym otoczeniem i pozyska�a w nim
nale�ne miejsce. A niech�tnych mia�a zrazu wielu. Szczeg�lnie pot�ny
biskup Ole�nicki krzywo patrza� na ma��e�stwo zawarte przez starego kr�la
bez jego zezwolenia, ba, bez jego wiedzy. Tote� gorzkie by�y pierwsze lata
kniazi�wny na wawelskim dworcu! Wy�miewano jej �piewn�, litewsko-rusk�
gwar�, bo ni po polsku, ni po �acinie m�wi� nie umia�a. Samiutka by�a jak
palec. Nie mia�a si� przed kim u�ali�. Ba�a si� m�a, ba�a si� pan�w
koronnych, biskup�w i senator�w. Poma�u jednak uroda i wrodzone zdolno�ci
zrobi�y swoje. Rusinka j�a pozyskiwa� stronnik�w. Pierwszy opowiedzia� si�
za ni� biskup Cio�ek, obrotny, k��liwy, w mowie jadowity. Za Cio�kiem
poszli inni. A c� dopiero, i gdy za jej po�rednictwem B�g da� Koronie to,
czego ju� nikt nie �mia� si� spodziewa� - dziedzica! Znaczenie Sonki uros�o
stokrotnie. Nawet nieprzejednany dot�d Ole�nicki j�� na ni� �yczliwiej
spogl�da�. U wezg�owia po�o�nicy pojedna�y si� wszystkie stronnictwa,
z��czone we wsp�lnej rado�ci. Wielki ksi��� Witold przys�a� przecudn�
ko�ysk�, ze srebra ulan�, srebrem kut�, a papie� Marcin V by� ojcem
chrzestnym kr�lewicza i w listach nazywa� jego matk� carissima filia*.
Carissima filia Rzymu, Sonka, do niedawna schizmatycka* dziczka z g�uszy
holsza�skiej. A za pierwszym synem przyszed� drugi i cho� wkr�tce zmar�,
zast�pi� go niebawem trzeci. Nie da�y Koronie dziedzic�w: Jadwiga, Anna,
El�bieta da�a dopiero ona, Sonka...
Ju� j� teraz powa�ano, liczono si� z jej zdaniem. Mia�a swoje
stronnictwo, kierowa�a lud�mi i wypadkami. Mog�a wiele, je�li chcia�a.
Rzeczy jednak dalszych, wi�kszych nie umia�a chcie� nie czu�a ich potrzeby.
Niewie�ci jej umys�, zaborczy instynkt le�nego cz�owieka nie wybiega� poza
osobist� korzy��. �lepa mi�o�� do syn�w, pragnienie zaszczyt�w i w�adzy
wyczerpywa�y wszystkie jej d��enia. Tej ma�o�ci nie m�g� jej przebaczy�
biskup krakowski. Ta przyziemno�� sprawi�a, �e odsuwa� si� od niej
bezwiednie najstarszy, ukochany syn.
Biskup z Eger, Szymon Rozgonyi, przyby�y z poselstwem w�gierskim, jad�cy
obok biskupa, wspomina� o stoczonej przed laty bitwie pod Nikopolis, o
poleg�ych tam�e szlachetnych rycerzach polskich, kt�rych krew o pomst�
wo�a.
- Pami�tamy o nich - zapewni� powa�nie Koniecpolski. �cibor ze �ciborzyc,
herbu Ostoja, by� moim krewniakiem po matce...
- Opowiadaj� te� o jednym s�awnym sarmackim si�aczu, kt�ry - nie pomn�,
jak si� zwa�... - ci�gn�� biskup, uprzejmie szukaj�c w pami�ci, co by mog�o
by� mi�e Polakom.
- Pewnikiem �wi�tos�aw, herbu sada, przezwiska Szczeni�. Ba, ba! to�e on
w pe�nej zbroi wp�aw przez Dunaj przep�yn��... Nie brak u nas osi�k�w...
Obaczysz wasza wielebno��, gdy si� wszyscy zjad�. Na razie ma�o nas, bo z
przyczyny roztop�w nie zd��yli do S�cza na czas. Brakuje jeszcze obu
Bejzad�w, Jana i Floriana z Mokrska, Sk�ry Dobrogosta, Ostroraga, Grota z
Jankowic i Miko�aja Porawy...
- Z jak�� rado�ci� s�ysz�, �e naj�wietniejsze rycerstwo towarzyszy swemu
panu. Nie powt�rz� si�, da B�g, utrapienia niszcz�ce moj� ojczyzn�...
- Nie powt�rz� si� - zapewni� Ole�nicki z przekonaniem. Odzywa� si�
rzadko, a gdy m�wi�, g�os jego mia� pod�wi�k stali. Ze stali te� raczej,
nie z cia�a zda� si� wykuty ten cz�owiek, m�dry, przewiduj�cy, zawzi�ty,
bezwzgl�dnie w s�uszno�� swojego zdania wierz�cy. Na drogach Polski sta�
jak s�up kamienny, nienawidzony przez jednych, uwielbiany przez drugich.
Jad�cy przodem kr�l do kt�rych nale�a�? Zapytany o to W�adys�aw nie
umia�by odpowiedzie�. Rzek�by najwy�ej, �e cho� biskupowi krakowskiemu
zawdzi�cza bardzo wiele, szcz�liwy b�dzie mog�c si� nareszcie spod jego
supremacji* wy�ama�.
Dotychczas czu� zawsze nad sob� czyj�� przyt�aczaj�c� przewag�.
Dzieci�stwo sp�dzi� rozdarty mi�dzy dw�ch wielkolud�w, walcz�cych o wp�yw
na Jagiello�czyka: stryjca Witolda i biskupa Ole�nickiego. Ojciec
oddzia�ywa� na� znacznie mniej. W�adys�aw nie zna� rodzica z wielkich
czas�w Krewa, Grunwaldu, Horod�a. W pami�ci dziecka pozosta� starzec w
wy�ojonym, baranim ko�uchu, przes�dny, obracaj�cy si� trzy razy wko�o przed
wyj�ciem z domu, rzucaj�cy za siebie z�aman� s�omk� lub wyrwane w�osy z
brody, podejrzliwy i gniewny, poch�oni�ty jedn� my�l�: zapewnienia
dziedzictwa synom. T� ch�� wykorzystywali wrogowie lub ��dni zysku. Nie,
ojciec wp�ywu na syna nie mia�: by� za stary. Matka te� nie: by�a za m�oda.
Tylko tamci dwaj. Aczkolwiek Witold knia� niewiele by� m�odszy od Jagie��y,
zachowa� do ko�ca orli lot spojrzenia i zadziwiaj�c� bystro�� umys�u. Obaj
z Ole�nickim stanowili dwa bieguny, dwa przeciwie�stwa, dwa wrogie sobie
kierunki. Stary knia� - jak go nazywano - chcia� tworzy� wielkie,
s�owia�skie, narodowe pa�stwo, wsparte o Odr� i Wo�g�, chcia� si�
sprzymierzy� z pobratymcami Czechami, zagrozi� cesarstwu niemieckiemu,
uniezale�ni� si� od Zachodu. Przeciwstawi� si� Zachodowi.
Ka�da z tych my�li by�a w oczach Ole�nickiego zgubna i b��dna. Nie
pragn�� nigdy przeciwstawi� si� Zachodowi. Przeciwnie, chcia� do Zachodu
nale�e�, z Zachodem si� zla�, zatrze� r�nic� mi�dzy starymi narodami
roma�skimi a m�od� Polsk�, kaza� o tej r�nicy zapomnie�. Nie by�o
po�wi�cenia, kt�re by dla osi�gni�cia tego celu wyda�o mu si� zbyt wielkie.
Stare przys�owie m�wi: Patrz naprz�d, patrz w ty�. Patrz daleko naprz�d,
patrz daleko w ty�. Ole�nicki, cho� liczy� si� s�usznie do najt�szych g��w
w �wczesnej Europie, zapomnia� o tej zasadzie. Patrzy� wi�cej w ty� ni� w
prz�d. Pozostawa� urzeczony wizj� pa�stw feudalnych i nie widzia�, �e tam
w�a�nie, na uwielbianym Zachodzie, wymarzony stan, do kt�rego chcia�
podci�gn�� Polsk�, dobiega� kresu, kruszy� si� i blad�. �e otwiera�y si�
przed �wiatem nowe drogi. Barbarzy�ca Witold zdawa� sobie z tego ja�niej
spraw� ni� on, uczony humanista. Ole�nicki wci�� wierzy� w �wi�to��
cesarstwa rzymskiego. Nad g�ow� fa�szywego gracza, chytrego lisa, jakim by�
Zygmunt Luksemburczyk, widzia� uparcie nimb Karola Wielkiego. Nienawidzi�
Czech�w nie tylko za husyckie odszczepie�stwo, lecz �e �mieli si� buntowa�
przeciw cesarstwu rzymskiemu.
Tak my�leli, w tych kierunkach dzia�ali ci dwaj ludzie. Lecz Witold
odszed� pierwszy. Umar�. Ole�nicki pozosta�. M�g� teraz rz�dzi� bez
przeszkody kr�lewiczem, rz�dzi� kr�lem, kt�ry po stracie brata do reszty
zdziwacza�. Samotny czu� si� Jagie��o! Nic to, �e za �ycia Witolda spierali
si� nieraz gwa�townie i zawzi�cie, �e porywali si� wzajem do mieczy, �e
b�yskaj�c z�ymi �lepiami obchodzili si� wko�o niby dwa rozgniewane �ubry,
wzrokiem bod�c przeciwnika, rani�c najdotkliwiej s�owem. Pokojowiec
kr�lewski ucieka� naonczas i zawieraj�c przezornie drzwi oznajmia�
sekretarzowi, �e "korol i wielikij knia� du�e serdiatsia..." Oni sierdzili
si� rzeczywi�cie, praskali o ziemi� �awami, tupali... Potem si� godzili,
wychodzili obj�ci ramionami w prze�wiadczeniu, �e s� jednej krwi i ko�ci,
�e s� sobie wzajemnie najbli�szymi lud�mi. Ale Witolda zabrak�o.
Od tej chwili, czy Jagie��o �y�, czy nie �y�, nie mia�o zasadniczego
znaczenia. Rz�dzi� Ole�nicki. B�dzie rz�dzi�, dop�ki m�ody kr�l nie objawi
w�asnej woli.
M�ody kr�l! Pachol� prawie. Ukoronowali go, gdy mia� dwana�cie lat.
Og�osili pe�noletnim, gdy sko�czy� pi�tna�cie. W szesnastu leciech jedzie
obejmowa� drugie w�adztwo i potyka� si� z najstraszliwszym wrogiem
chrze�cija�stwa, z pot�nym su�tanem. Jedzie walczy�, jak �w. Jerzy ze
smokiem. Po to go W�grzy wezwali. Spodziewaj� si�, �e to pachol� oka�e si�
lwem. W jego zast�pstwie krajem maj� rz�dzi� dwaj namiestnicy: Jan z
Czy�owa w Ma�opolsce, Wojciech Malski w Wielkopolsce. Ludzie ma�o wa�ni,
ma�o znani, nie dra�ni�cy nikogo. Przeciwnicy biskupa krakowskiego ciesz�
si� g�o�no, �e to nie on zasta� namiestnikiem, a Ole�nicki u�miecha si� w
duchu. On�e tamtych wysun��. Potrafi kierowa� nimi, jak sam zechce.
Krzywdzi�by jednak Zbigniewa Ole�nickiego, kto by s�dzi�, �e dla tych
osobistych powod�w wyprawia kr�lewskie pachol� do W�gier. Zapewne, �e mi�o
jest w�ada� bez przeszkody krajem, s� przecie wy�sze, wa�niejsze przyczyny:
na W�adys�awa czeka nie tylko tron i walka z Turkami, lecz o�enek.
El�bieta, wdowa po Albrechcie, kr�lu w�gierskim, co zmar� na krwaw�
biegunk� przejad�szy si� melonami, po�lubi� ma W�adys�awa. El�bieta jest
c�rk� nieboszczyka Zygmunta Luksemburga, cesarza rzymskiego. Przez to
ma��e�stwo m�oda dynastia Jagiellon�w wchodzi w samo sedno spraw
europejskich, ��czy si� z najprzedniejszymi rodami panuj�cymi. Staje na
wielkim go�ci�cu historii. (Zdaniem Ole�nickiego, go�ciniec historii - to
niemiecki rzymski cesarz i sprawy z nim blisko zwi�zane).
Za�lubiny W�adys�awa z kr�low� wdow�, zaledwie nieco m�odsz� od jego
matki, maj� si� odby�, gdy tylko El�bieta odb�dzie po��g. Urodzi dziecko po
zmar�ym Albrechcie. Ma to nast�pi� pono lada dzie�.
Wiatr ciep�y szumia�. Woda hucza�a, pluska�a. B�oto bryzga�o. Konie
staplane by�y po brzuchy. Nad g�owami krzycza�y czajki i rybitwy. Kr�l
zapomnia� o poprzednim rozdra�nieniu i wstrzymawszy konia obejrza� si� na
biskupa z Eger.
- Rad bym z wasz� wielebno�ci� pogada� o ludziach, nad kt�rymi mam
panowa�.
Biskup pop�dzi� podjezdka dziwi�c si� w duchu, jak biegle w�ada
m�odzie�czyk �acin�.
- O czym ka�ecie m�wi�, mi�o�ciwy panie?
- Opowiadajcie mi o s�siadach waszych z po�udnia i wschodu... Despota
Raseji, kto zacz?
- Jerzy Brankowicz. Nieszcz�liwy cz�owiek. Syn�w mu dw�ch w niewol�
Turcy pojmali, o�lepili i okaleczyli haniebnie. Z rozpaczy ma�o rozumu nie
straci�. To sojusznik nasz najlepszy, bo gorszego wroga Turcy nie maj�...
- Si�y ma znaczne?
- Nie bardzo. Wiele natomiast pom�c mo�e Jerzy Kastriota*. W�ada
Skipetarami, kt�rych my zowiemy Alba�czykami, Grecy Epirotami, Turcy zasi�
Argonautami. Kraj ubogi, lecz ludzie m�ni i bitni. �w Kastriota ma�ym
dzieckiem oddany by� Turkom przez ojca jako zak�adnik. U su�tana si�
chowa�. Tam sztuk� wojenn� pozna� i przednio si� w niej wyszkoli�. W Azji z
ramienia su�tana wojuj�c zyska� przydomek Skanderbeg, co jest u pogan
najwi�ksz� pochwa��.
- Co ten przydomek oznacza? - zapyta� kr�l.
- Beg, czyli bej Aleksander. R�wny Wielkiemu Macedo�czykowi... Sam su�tan
bardzo Kastriot� nawidzi�. Odda� mu w lenno ksi�stwo alba�skie, niegdy�
jego ojcu zabrane. �le na tym wyszed�, bo Kastriota na swojej ziemi si�
poczuwszy wierno�� su�tanowi wypowiedzia�. Pos�a� na niego Amurat wojsko,
ale Kastriota je pobi�... Nie masz lepszego �o�nierza nad niego...
- Spodziewam si�, �e b�dzie nam sprzymierze�cem... A z pan�w w�gierskich,
kt�ry zda si� waszej wielebno�ci najsposobniejszy na wodza?
Szymon Rozgonyi potar� z zak�opotaniem policzki. Twarz mia� uczciw� i
rozumn�. Zna� by�o, �e pragnie odpowiedzie� najsumienniej.
- Jan Hunyady - rzek� na koniec. - Cz�ek to niskiego rodu, przeto
niekt�rzy nasi panowie krzywo na jego chwa�� spogl�daj�. Wojak bardzo
znamienity. Nad wszystko mi�uje W�gry i po��da s�awy.
- Zapami�tam go. B�dzie mi przyjacielem.
- Mi�o�ciwy panie, Czorsztyn ju� wida� - przerwa� poufale Korczak,
Kr�l spojrza� bystro przed siebie. Nigdy tu jeszcze nie by� i z
ciekawo�ci� wypatrywa� g�o�nej stra�nicy rycerskiej, powszechnie za
niezdobyt� uwa�anej. I�cie, by�o to orle gniazdo, na szczycie urwistej
ska�y uwite. Mury wrasta�y w kamie�, ska�a wpina�a si� w mury tak �ci�le,
�e trudno by�o rozpozna�, gdzie si� ko�czy d�o� przyrody, a zaczyna r�ka
ludzka. W litej, wapiennej skale kute by�y dolne pi�tra i podziemia zamku.
Ze szczytu baszty, g�ruj�cej nad otaczaj�cymi puszczami, g�rami, mo�na by�o
widzie� ca�� okolic�. Wezbrana rzeka hucza�a u podn�a ska�. Na przeciwnym,
prawym brzegu wznosi� si� zamek niedzicki, zwany te� Dunajcem, ma�o co
ni�szy od Czorsztyna. Obie te twierdze strzeg�y go�ci�ca wiod�cego z W�gier
do Polski, kt�ry tu w�a�nie rozwidla� si� na dwie strony. Do Nowego Targu i
do S�cza. Obie te� by�y widowni� wielu krwawych walk i zdarze�. Obie
go�ci�y nieraz w swych murach cennych i dostojnych go�ci.
Zamek czorszty�ski pozostawa� do niedawna we w�adaniu Sulimczyk�w. Gdy
jednak w 1400 roku zuchwali zb�je, Grot S�upecki i Jan Rogala, opanowali
zdradziecko zamek, czyni�c z niego podstaw� dalszych napa�ci i gniazdo
�otrowskie, �e trzeba by�o kilku lat i ca�ego wojska Korony, aby ich
stamt�d wykurzy�, �wczesny w�a�ciciel, s�awny rycerz Zawisza, zwany
Czarnym, odprzeda� zamek kr�lowi. Obecnie godno�� starosty i dow�dcy
twierdzy piastowa� Jakub Obulec, herbu Odrow��.
Most zwodzony by� spuszczony, gdy� wiedziano o zbli�aniu si� kr�la. Na
g�adkich zboczach g�ry zamkowej widnia�y rysy i wyrwy, �lady ostatniego
oblegania zamku przez husyt�w czeskich. Przed otwart� bram� sta�a gromadka
ludzi. Odrow�� trzyma� na poduszce klucze zamku.
- �ebym nie wiedzia�, �e pan S�dziw�j z Ostroroga na W�grzech przebywa -
rzek� do kr�la Ja�ko Korczak - przysi�g�bym, �e on tam przy staro�cie
stoi... Drugiej takiej brody nie ma na Litwie ani w Koronie...
- Ju�ci, �e podobny...
- A pan z Koniecpola przy nim! Jak mi B�g mi�y, wr�cili?! Kr�l nic nie
odpar�, lecz pop�dzi� konia. Bachmat �lizga� si� na stromej, pokrytej
topniej�cym lodem drodze. Stan�li przed czekaj�cymi. Starosta przykl�k� na
jedno kolano podaj�c poduszk�: Kr�l zeskoczy� z konia, dotkn�� z
roztargnieniem kluczy i zwr�ci� si� �ywo do stoj�cych obok rycerzy:
- Mieli�cie czeka� na mnie w Budzie?
- Zasz�y nieoczekiwane zmiany, mi�o�ciwy panie, nak�aniaj�ce do
najrychlejszego powrotu...
W�adys�aw spojrza� w twarz pana Ostraroga powa�n�, markotn� i nie pyta�
wi�cej na razie. Reszta orszaku nadjecha�a. Zostawiaj�c starost� w p�
oracji kr�l, Ole�nicki i obaj pos�owie przeszli do komnat. Mury nasi�k�e
by�y wilgoci� i mrozem, ale na kominach trzaska� suty ogie�. Wierny Ja�ko
Korczak pozosta� przy drzwiach strzeg�c, by nikt nie przeszkodzi� w
naradzie.
- M�wcie, co was przygna�o z powrotem? - rzuci� niecierpliwie kr�l
siadaj�c na �awie.
- Kr�lowa wdowa El�bieta powi�a trzy niedziele temu syna, kt�rego
ochrzczono W�adys�awem - obja�nia� Ostror�g g�adz�c sw� g�st� brod�. -
Nam�wiona przez krewniaka, grabiego Ulryka Cylle, zerwa�a uk�ady z wasz�
mi�o�ci�, swego pogrobowca kr�lem w�gierskim og�aszaj�c. Nas chcia�a
uwi�zi�. W czas ostrze�eni, zdo�ali�my wyjecha�...
- C� W�grzy na to? - wykrzykn�� kanclerz.
- Rozeszli si� na dwie strony. Rozwa�niejsi, uczciwsi za wasz� mi�o�ci�
trzymaj� b�agaj�c, by�, mi�o�ciwy panie, co rychlej przyje�d�a�. Wielu jest
przecie takich, kt�rym swawola przy babskich, niemowl�cych rz�dach pachnie,
i ci za kr�low� si� opowiedzieli...
- Je�eli mi�o�ciwy pan koron� na skronie w�o�y - mrukn�� Ole�nicki - nic
ta szalona niewiasta nie zdzia�a...
- Kiedy� najgorsze dopiero powiem: ban Kroacji, Garaia, stronnik
kr�lowej, wdar� si� do skarbca, piecz�cie na skrzyni z. insygniami
kr�lewskimi skruszy�, koron� �w. Szczepana skrad�: El�biecie zawi�z�, by
swoje niemowl� ukoronowa�a...
- Tedy nie mamy po co jecha� - zawyrokowa� kr�tko W�adys�aw.
I cho� gniew go zbiera� wobec doznanej obelgi, poczu� ulg� na my�l, �e
nie potrzebuje opuszcza� ojczyzny. Mniejsza o Ole�nickiego, da sobie i tu z
nim rad�. A najwa�niejsze, �e odpada o�enek. Przymusowy o�enek, do kt�rego
nie ci�gn�y go ni serce, ni zmys�y.
- Nie mamy po co jecha� - powt�rzy�.
Lecz Ole�nicki by� innego zdania. Dla niego otrzymana wiadomo�� by�a
ciosem. Kunsztownie i mozolnie wznoszona przeze� budowla wali�a si� w gruzy
na skutek bia�og�owskiego ob��du. Zapominaj�c o swojej godno�ci i zwyk�ym
opanowaniu kl�� grubo grabiego Cylle, brata nieboszczki Anny Jagie��owej.
Wed�ug relacji pos��w - on ponosi� win� post�pku El�biety.
- Przekl�ty chciwiec, przechera! Pogniewa� si� na nasz dw�r, �e mu oprawy
nieboszczki odm�wiono. A z jakiej racji miano by mu j� oddawa�? Przecie�
nie od niego j� kr�lowa dosta�a, jeno od mi�o�ciwego pana...
- Wsz�dy podano gada, �e siostrzenica jego, kr�lewna Jadwiga, nie swoj�
�mierci� zesz�a z tego �wiata... - dorzuci� milcz�cy dot�d Koniecpolski.
Kr�l pociemnia� z oburzenia.
- Kto to s�ysza� i potwarcy w miejscu nie rozsieka�?! Gorze mu.
- Gorze ! - przywt�rzyli zgodnie. - Lecz my�my nie s�yszeli, jeno
powtarzano...
- Nale�a�oby co rychlej ukara� oszczerc� i t�, co mu pos�uch da�a! -
wybuchn�� biskup krakowski.
- Nie mnie przystoi to czyni� - odpar� kr�l och�on�wszy nieco z gniewu.
- Ukarzesz najgodniej, mi�o�ciwy panie, obalaj�c ich niecne zamys�y. Na
wie�� o twoim wkroczeniu kr�lowa sama si� podda.
- Nie b�d� z ni� wcale walczy�. Pragnie korony dla syna, niech j� ma.
- Ju� po wszystkich dworach rozes�ali�my zapowied�, �e tron w�gierski
przyjmujecie!
- Roze�lecie nowe zapowiedzi, �e nie obejmujemy, bo W�grzy umow� z�amali.
- Turcy stratuj� do reszty ten kraj chrze�cija�ski!
- Nie ja b�d� temu winien.
W g�osie W�adys�awa brzmia�a nieust�pliwo�� i kanclerz Ole�nicki przesta�
nalega� na razie. Poszed� uprzedzi� o zdarzeniu biskupa z Eger, Szymona
Rozgonyi. Kr�l odprawi� obu pos��w Ostroroga i Koniecpolskiego. Udali si� z
pok�onem do kr�lowej matki.
- Zatem nie jedziemy na W�gry. Co my�lisz o tym, Jaszka? - zagadn�� kr�l
swego towarzysza.
Korczak nie zd��y� odpowiedzie�, bo szybkim krokiem wszed� biskup
w�gierski. Pad� kr�lowi do n�g, nie da� si� pod�wign��, b�aga�, by nie
cofano wyjazdu. "Wszyscy stan� przy tobie, panie - zapewnia�. - Ban Kroacji
- to szaleniec. Spotka go przyk�adna kara. Zmi�uj si� nad nami, kr�lu!...
Bez ciebie nie ostoj� si� W�gry... Nie -d�wignie miecza niemowl�, nie
zas�oni granic bia�og�owa. Rycerza trzeba o m�nej d�oni i walecznym sercu.
Poganie nas zniszcz� ze szcz�tem... Ju� zaj�li p� Rascji i ca�� Romani�.
Jutro przez Dunaj przekrocz�... Su�tan sro�y si� jak lew nad nasz�
niedol�... Nie odmawiaj, panie, na rany Chrystusa.
Z trudem uda�o si� go uspokoi� i wyprowadzi�. Ole�nicki wr�ci� i patrzy�
wyczekuj�co.
- Biskup s�usznie prawi� - rzek� w ko�cu - bez naszej pomocy W�grzy si�
nie ostoj�. Zgin�. Zali mo�na na to zezwoli�? Gdzie sumienie
chrze�cija�skie?
- By�em got�w jecha� - broni� si� W�adys�aw.
- Nie stawajcie� tedy w p� drogi! Wielkie zadanie przed wami. Wy�en��
Turka! Zbierze si� wielka krucjata, jak ongi, jak mia�a si� zebra� teraz,
jeno Albrechtowy zgon przeszkodzi�... Przymkn� ku wam despota Rascji,
Brankowicz, hospodar Draku�, Jerzy Kastriata, signoria wenecka, flota
papieska i grecka. Ba, mo�e i kr�l francuski?... Mo�e cesarz Fryderyk?...
Wy b�dziecie tym, co przegna pogana... Ca�a Europa obaczy, czym jest
Polska...
- Nie stoj� bynajmniej o Europ�. Je�eli to uczyni�, to dla mi�o�ci Bo�ej
i niczego wi�cej.
- Dla mnie te� przecie mi�o�� Bo�a jest najpierwszym fundamentem -
zauwa�y� Ole�nicki z odcieniem urazy.
W�adys�aw zamy�li� si� patrz�c w p�on�cy na kominie ogie�, Skry r�owe i
b��kitne ulatywa�y ku g�rze. Przypomnia� sobie bawi�cego przed laty w
Krakowie rycerza Baldwina de Noris. By� on pos�em kr�la Jerozolimy i Cypru,
Jana Luzyniana. Wprawdzie �wi�te miasto Jeruzalem pozostawa�o dawno w mocy
pogan, lecz kr�lowie cypryjscy zachowywali tytu� jerozolimskich. Wraz z
poselstwem przyjecha� krzy�owiec, joannita, Piotr z Bnina. Mali kr�lewicze
patrzyli ciekawie na jego p�aszcz czarny, przekre�lony wielkim, bia�ym
krzy�em, i uwa�ali zrazu go�cia za Krzy�aka. Nies�usznie, ba joannita
nienawidzi� Krzy�ak�w, nazywa� ich przeniewiercami, co odbie�ali Grabu
�wi�tego dla w�asnej korzy�ci, a o Ziemi �wi�tej opowiada� rzeczy tak
�a�osne, �e pachol�tom �zy sp�ywa�y po jagodach. O poha�bieniu miejsca M�ki
Pana, o niedoli chrze�cijan i niegodziwej pysze muzu�man�w.
S�uchaj�c tego kr�lewicz W�adys�aw zaciska� drobne pi�ci i zapewnia�, �e
oswobodzi Gr�b �wi�ty, gdy tylko doro�nie. Piotr z Bnina ca�owa� go wtedy w
g�ow� i u�miecha� si� powa�nie. Potem odjecha�. Nigdy ju� odt�d nikt o
Ziemi �wi�tej nie opowiada�.
To wszystko przypomnia�o si� teraz kr�lowi. Zaprawd�, p�j�� nale�y nie
dla polityki biskupa krakowskiego, nie dla zadziwienia Europy, lecz dla
czystej mi�o�ci Chrystusowej, dla zawstydzenia nieprzyjaci� Krzy�a...
...Nale�y p�j��... Ju� godzi� si� na to. C� b�dzie jednak, je�eli
zamiast walczy� z saganami, wypadnie toczy� d�ug� i daremn� wojn� z chciw�
pretendentk�, dobija� si� w�asnych praw, zyskiwa� stronnik�w, oblega�
w�gierskie zamki, rz�dzi� po�ow� pa�stwa... Jaka st�d korzy�� dla Wiary
�wi�tej? dla Ko�cio�a?
- B�g wam pomo�e usun�� przeszkody. Kr�lowa si� cofnie. Jeno jecha�
trzeba, jecha� jak najpr�dzej!
- Wala�bym, aby mnie przedtem W�grzy zapewnili, �e wi�kszo�� ich stoi za
mn�...
- Nie mo�emy czeka�, nie mo�emy traci� czasu! S�uchajcie mojej rady,
mi�o�ciwy panie! Nie zawiedli�cie si� jeszcze na niej nigdy, jak s�dz�?
Spojrza� pytaj�co, a gdy W�adys�aw patrzy� nieprzerwanie w ogie� nic nie
odpowiadaj�c, biskup poczu� si� ura�ony.
- Gdyby nie moje rady - zapewni� z naciskiem - zgin�oby to kr�lestwo!
Com kiedykolwiek powiedzia�, zawsze si� sprawdza�o...
- Nie zawsze... - mrukn�� p�g�osem kr�l.
Ole�nicki podni�s� g�ow�.
- Ej�e, mi�o�ciwy panie! Ej�e! Sami wiecie, �e gdyby nie ja, dawno by si�
Litwa oderwa�a od Korony! Sumiennie na to pracowali wasi krewniacy,
kniaziowie... Uratowa�em �ycie mi�o�ciwemu kr�lowi pod Grunwaldem, u�omkiem
kopii powalaj�c knechta. Zaprawd� jednak nie to by�a najwi�ksza przys�uga!
Nie jeden raz, nie dwa ocali�em Uni�... Unia to wielkie s�owo, mi�o�ciwy
panie...
- Szanuj� je. Szanuj� to dzie�o, kt�re ojciec m�j dope�ni� bardzo, bardzo
dawno, w czasie gdy wasza wielebno�� by�a ch�opcem go�ow�sym...
- Nie do�� jest dzie�a stworzy�. Trzeba je jeszcze utrzyma� - odpar�
Ole�nicki g�osem schryp�ym z gniewu. Nigdy jeszcze wychowaniec nie odwa�a�
si� przemawia� w ten spos�b!
Gniewnym, bezwiednym ruchem obmaca� pier�cie� na palcu. W�adys�aw patrzy�
na klejnot migoc�cy pad blask ognia powierzchni� kamieni. Zna� go dobrze.
By� to pier�cie� zar�czynowy kr�lowej Jadwigi. Jagie��o nie rozstawa� si� z
nim nigdy, uwa�a� za �wi�to��, a przed �mierci� zesun�� stygn�c� d�oni� z
palca i przez Wieniaw� S�abosza pos�a� Zbigniewowi na znak, �e mu powierza
dzieci i dobro Korony.
I my�li kr�la, dziwnie dzi� rozpierzch�e, poszybowa�y znowu daleko, nie
dbaj�c o badawcze i zgorszone spojrzenia biskupa...
...Jadwiga... Pier�cie� Jadwigi...
Nikt w zamku nie przypuszcza�, �e pr�cz Witolda i Ole�nickiego jeszcze
kto� trzeci wywiera� przemo�ny wp�yw na kszta�towanie si� umys�u m�odego
kr�lewicza. By�a nim Jadwiga, dawno zmar�a pierwsza �ona Jagie��owa. Wiele
lat min�o, odk�d zesz�a ze �wiata, lecz pami�� o niej trwa�a w kraju
ci�gle �ywa. Niezliczone opowie�ci kr��y�y o jej dobroci, lito�ci, urodzie,
powadze. Szanowano, nie u�ywaj�c, sprz�ty, kt�re by�y jej w�asno�ci�,
ubiory, ksi�gi. Od czasu jej zgonu kr�l trzy razy wchodzi� w zwi�zki
ma��e�skie, trzy nowe kr�lowe zajmowa�y komnaty wawelskie, lecz jej
wspomnienia �adna nie zatar�a. M�wiono o nich: kr�lowa Anna, kr�lowa
El�bieta, kr�lowa Sonka. Gdy powiedziano kr�tko: Kr�lowa, wiadomo by�o, �e
zar�wno w ustach Jagie��y, jak ca�ego dworu oznacza�o to tylko i wy��cznie
Jadwig�. A tak panowa�a nadal, chocia� nieobecna.
W�adys�aw od male�ko�ci poi� si� chciwie tymi powie�ciami. Czu� dla
zmar�ej i mi�o��, i cze��. Nie m�g� �adn� miar� uwierzy�, by by� jej obcy.
Zdawa�a mu si� najbli�sz� powinowat�, drug� matk�, bli�sz� nieraz od
rodzonej. Przez cia�o ojca krew jej wesz�a w jego krew, wynios�a dusza
przela�a si� w jego dusz�. W g��bi serca uwa�a� j� za rodzicielk�, o niej
my�la� w chwilach trudnych postanowie�. Pachol�ciem jeszcze b�d�c, gdy
siedzia� raz w g��bokiej wn�ce okiennej usi�uj�c przywo�a� o zmierzchu jej
obraz, uderzy�a go my�l o jej m�odzie�czo�ci. R�wie�nic� jeno by�a,
dziewcz�tkiem nieletnim, gdy �wiadomie, dojrzale sk�ada�a ofiar� z ca�ego
�ycia na o�tarzu chwa�y Bo�ej i dobra Korony. Zmar�a u progu wieku
dojrza�ego, a ile� w tym kr�tkim �ywocie zdzia�a�a! Jak trwale i mocno
wry�a swe dzie�o w koleje �wiata! Da�a dow�d, �e w tym chwalebnym dorobku
przeci�g czasu nie ma �adnego znaczenia...
Te my�li i rozwa�ania, rozbudzone widokiem pier�cienia, poch�on�y go do
tyla, �e nie s�ysza� ju�, co m�wi� dalej Ole�nicki. Nie mog�c doczeka� si�
odpowiedzi, biskup wyszed� u�miechaj�c si� pob�a�liwie, spokojny, �e i tak
swojego dopnie. Roztargnienie kr�la nie zdziwi�o go, ca�e bowiem otoczenie
W�adys�awa zna�o owe nag�e zadumy m�odego monarchy, raptowne zapadni�cia w
samego siebie. �e by� dziedzicem w�adaczy puszcza�skich, poga�skich,
zaborczych, nieust�pliwych drapie�c�w, �e rodzony jego ojciec za m�odu
karmi� mlekiem �wi�te w�e i bi� pok�ony Perkunasowi*, on za�, syn,
poczuwa� si� ju� do najwy�szych filiacji* i �ni�, �e B�g za jego spraw�
wywy�szy sw�j Ko�ci�, �e r�wnocze�nie otaczaj�cy go �wiat by� pe�en
sprzeczno�ci, a on mia� dopiero szesnasty rok - sprawia�o, �e my�li m�odego
kr�la by�y cz�sto rozerwane i pe�ne udr�ki.
Teraz te� siedzia� i my�la� patrz�c niewidz�cym wzrokiem w palenisko, na
kt�rym przygasa�y zetlone polana. Czerwony blask �aru o�wietla� m�odzie�cz�
posta� kr�la, jego �liczn� twarz, nieomal dziewcz�c�. Ockn�� si� dopiero,
gdy Jasiek Korczak dorzuciwszy drew na ogie� wzi�� go za d�o� poufale i j��
namawia�, by szed� na wieczerz�.
- Ca�y dw�r z jejmo�� kr�low�, z ksi�ciem Ka�mierzem i panami pos�ami
czeka w sali biesiadnej na was, mi�o�ciwy panie. A g�odni wszyscy, �e
jejej!
- Nie chce mi si� je��, nie p�jd�... - mamrota� W�adys�aw usuwaj�c r�k�.
- Nie mo�ecie tego uczyni�, bo pomy�l�, �e was post�pek kr�lowej
w�gierskiej tak dotkn��...
- El�biety?! Podarunek bym jej pos�a� za to, �e mnie nie chce!
- I ja tak my�l�. Nie frasujcie si�, mi�o�ciwy panie... Nie ma czego...
Zd��ycie wszystko sprawdzi�, co zamy�lacie... �ycie przed nami... Ca�e
�ycie!
Pochyla� si� ku kr�lowi pogodny, radosny. By� te� urodziwy; cho� inn�
urod�, bardziej krzepk� i prostack�. Tchn�y ze� si�a i zdrowie i pod
wp�ywem serdecznego wzroku przyjaciela W�adys�aw otrz�sn�� si� z
przygn�bienia.
- S�usznie prawisz, Jaszka! - zawo�a� powstaj�c.
Zbigniew Ole�nicki nie myli� si� w swych przewidywaniach. Pobudziwszy
wyobra�ni� kr�la wypraw� krzy�ow� nak�oni� go bez trudu do podj�cia
przerwanej podr�y. Zw�aszcza �e w �lad za Ostrorogiem i Koniecpolskim
zjawili si� w Czorsztynie panowie w�gierscy, Jan Woydemfierich z P�owca i
Szymon Palouczi, zapewniaj�c, �e ca�y nar�d stoi wiernie przy swoim
elekcie*, stronnictwo kr�lowej za� sk�ada si� tylko z kilkunastu
awanturnik�w, powolnych namowom Cylli. Na r�wni z biskupem z Eger b�agali
kr�la, by pochodu nie odwleka�. Im pr�dzej stanie w Budzie, tym lepiej.
Ruszono zatem w dzie� �w. Wojciecha, m�czennika i biskupa, po�egnawszy
ostatecznie kr�low� matk� i wielkiego ksi�cia Ka�mierza. Sonka zalewa�a si�
�zami. Kr�l przyobleka� si� w powag� i nie szcz�dzi� bratu upomina� a
zalece�.
- O ca�o�ci Korony przed wszystkim innym pami�taj - m�wi� - Boga si� b�j,
ziemi uszczupli� nie daj, ksi���tom nie pozw�l szarpa� si� pomi�dzy sob�.
Ziemi� drahick� da�em Balkowi Mazowieckiemu, aby j� dzier�y� w pokoju.
Bacz, aby na niego kniazie nie naje�d�ali...
- Stanie si�, jak rzeczesz, mi�o�ciwy panie - odpowiada� brat z nieco
�artobliw� powag�. Zdawa� si� ca�kiem spokojny i zadowolony z losu, jaki mu
przypad� w udziale. Nie trwo�y�a go my�l o obj�ciu rz�d�w w sk��conej,
�wie�o skrytob�jstwem wielkiego ksi�cia Zygmunta zam�conej Litwie. M�odszy
o dwa lata od W�adys�awa by� znacznie ni�szy, mniej urodziwy, mniej wartki
w my�lach, lecz rozwa�niejszy: Oszcz�dny i przezorny, posiada� zawsze
uciu�ane grosze, gdy m�ody kr�l ton�� w d�ugach.
- Sokoliku m�j! Krasawcze! - zawodzi�a Sonka. Biskup krakowski nagli� do
odjazdu. Do�� ju� czasu zmitr�ono. Ja�ko z T�czyna i Ostror�g poganiali
r�wnie�. Ruszono zatem. Strze�one wie�ycami Czorsztyna, Niedzicy zasta�y za
nimi ziemie polskie, prawe dziedzictwo m�odego. Zosta�y g�ry i doliny
ma�opolskie, roz�ogi wo�y�skie, puszcze litewskie, jeziora wielkopolskie,
d�browy i gaje, wsie i ogrody, rzeki i strumienie, ludzie tym samym
j�zykiem m�wi�cy - zasta�a za nimi Ojczyzna...
Mimo przynagle� Ole�nickiego rozgrz�z�e drogi zatrzyma�y ich w Kie�marku
do dnia �w. Floriana. Gdy ruszyli wreszcie, �nieg znik� bez �ladu,
zazieleni�y si� cudownie ��gi. Na pe�nych wody stawach i jeziorach a�
hucza�o od wrzawy ptasiej i Jasiek Korczak namawia� kr�la, by po drodze
chocia� raz soko�a wypu�ci�.
- Czasu wiele nie stracimy, a berkutom cni si� bez �ow�w. Ze wszystkim
os�pia�y.
- Je�li gdzie czaple b�d�, pu�cimy - zgadza� si� kr�l. I ci�gn�li dalej,
b�yskaj�c or�em w s�o�cu. Orszak by� �wietny, bo kr�lowi towarzyszy�o z
p� setki co najprzedniejszych pan�w koronnych, a ka�dy mia� ze sob�
giermk�w, czelad�, wozy. Wszystko bogate, zasobne i strojne, barwiste,
z�ociste, mieni�ce. Na widok tego bogactwa ludzie wsiowi zbiegali ku
drodze. Wygl�dali r�wnie n�dznie, jak w Polsce, snad� i tu panowa� g��d, a
mo�e wyniszczy�y ich nie kl�ski urodzaju, lecz wzajemne walki baron�w. Tym
samym kornym gestem co ma�opolanie wyci�gali �ebracze r�ce i tak samo
W�adys�aw kaza� im rzuca� grosze mimo niezadowolenia biskupa krakowskiego i
podskarbiego, Miko�aja z Brzezia.
- Dla stronnik�w, kt�rych zjednywa� wypadnie, zbraknie nam srebra, je�li
je b�dziemy bezu�ytecznej ho�ocie rozdawa�... narzekali.
- I nad ni� mam panowa� - broni� si� kr�l.
Obdarowani padali na twarz w podzi�ce, gotowi ca�owa� kopyta kr�lewskiego
konia.
Niezbyt skora sz�a droga, bo dopiero na �w. Pankracego doje�d�ali do
Wis�owa. Widz�c ptactwo zapadaj�ce nad jeziorem Jasiek Korczak przypomnia�
kr�lowi obietnic� zapolowania z soko�em.
- Dalej ni� do tego grodu dzi� nie pojedziemy, jeno w nim b�dziemy
nocowa�. A na �ow�w pora teraz najsposobniejsza, bo s�o�ce zachodzi...
- Dawaj�e tu sam soko�a! - zgodzi� si� kr�l. - Ej, panowie! Zabawimy si�
chwil� �owami!
- Wolej by�my �owili grabiego Cyll� ni� czaple... - mrukn�� Ole�nicki.
Korczak, uradowany z otrzymanego przyzwolenia, ju� bieg� ku wozom, gdzie
sokolnikowie trzymali zakapturzone ptaki. Jezioro, w zwyk�ym czasie niezbyt
wielkie, pe�ne by�o teraz wody niby nalana po brzegi czara. Pacho�cy
kr�lewscy znale�li ju� ukryte w �ozach przybrze�nych cz�no i odpychaj�c
si� mocno dr�gami od dna pop�yn�li ku widniej�cemu o par� staja� ostrowu by
p�oszy� ptactwo. Lekki wiatr marszczy� wod� mieni�cie. Os�aniaj�c oczy
d�oni� przed �wiec�cym nisko s�o�cem kr�l i jego towarzysze patrzyli za
pacho�kami uwa�nie. Ju� weszli w bezlistne �ozy i nurzali si� w b�ocie po
pachy, gdy� wyspa okaza�a si� mokr�, zalan� k�p�. Wnet chmura ptactwa
zako�owa�a nad nimi. Z gromady pomniejszego rodu czajek, kaczek, nurk�w,
�ysek wybi�y si� wielkie, �nie�yste ptaki i pop�yn�y majestatycznie ku
g�rze.
- �ab�dzie! - krzykn�� Korczak z uniesieniem. - Na twoje szcz�cie,
mi�o�ciwy panie! Na dobry pocz�tek!
I zdar� kaptur z g�owy soko�a. Ptak zmru�y� kilkakro� oczy jakby
o�lepiony, rozprostowa� skrzyd�a, zawisn�� na nich nieruchomo, niby �e
wa��c, i b�yskawic� wylecia� prostopadle w g�r�. Wrzawa ptasia ucich�a
jakby no�em uci��. Kaczki, �yski, nurki zapad�y na wod�, tylko �ab�dzie
zosta�y w powietrzu, szybuj�c �piesznie na zach�d. Pot�ne ich skrzyd�a
bi�y miarowo powietrze. D�ugie szyje, wyci�gni�te, pru�y przestrze�,
zachodnie zorze r�owi�y pi�ra.
Teraz ju� nawet biskup nie narzeka� na strat� czasu. Wszyscy na r�wni z
kr�lem i Ja�kiem �ledzili z zapartym oddechem, co nast�pi. Pacho�cy wr�cili
z ostrowu i umazani w b�ocie jak nieboskie stworzenia siedli na brzegu,
zadzieraj�c g�owy do g�ry. Cudny tam tan si� rozgrywa�. Sok� wzlecia� tak
wysoko, �e najbystrzejsze oko nie mog�o go dostrzec, lecz snad� �ab�dzie
spostrzeg�y, i� je dogna� i zg�rowa�, bo zawr�ci�y nagle ciasnym k��bem,
zbi�y si� w jeden splot skrzyde�, wystawiaj�c ku g�rze szyje, wij�ce si�
gi�tko jak �odygi kwiat�w, dziobami celuj�c w niewidocznego jeszcze
napastnika.
- Spada! Spada! - krzykn�� kr�l.
Niby kamie� urwany ze ska�y sok� zlatywa� spod szklanej kopu�y nieba. W
po�owie drogi zatrzyma� si�, zawis�, odlecia� w bok, wzni�s� si� znowu i
zn�w opad� szukaj�c miejsca sposobnego do natarcia. Lecz z kt�rejkolwiek
strony zachodzi�, k��b szyj w�owych wyci�ga� si� przeciw niemu. Zwrotno��
�ab�dziej gromady r�wna by�a jego ruchom.
- Mo�e by drugiego pu�ci�? - zauwa�y� kanclerz.
- Za nic! - krzykn�� W�adys�aw. - Ten da sobie rad�. Patrzcie, patrzcie!
Ju� go ma!
Jako� w tej�e chwili sok� run�� na stado i siad� na g�owie jednego z
�ab�dzi. O�lepiony ptak bij�c rozpaczliwie skrzyd�ami osun�� si� nisko.
Opuszczaj�c towarzysza stado odlecia�o z po�piechem. B�j rozgrywa� si�
samodwa. B�j nier�wny, bo �ab�d� nie m�g� si� skutecznie broni�. Jeszcze
chwila i obaj zapa�nicy spadli na jezioro. Bryzgi wody trysn�y wok�.
- Zaleje go! - krzykn�� Korczak i wskoczy� do cz�na. Nie czekaj�c, a�
si� ruszy kt�ry z oblepionych zasch�ym b�otem ch�opak�w, odbi� �erdzi� od
brzegu i pomkn�� ku walcz�cym. Podp�yn�wszy tu� rzuci� �erd� i wychyli�
si�, by schwyci� soko�a. Nie obliczy� nale�ycie ruchu, ��d� umkn�a mu spod
n�g i Jasiek g�ow� naprz�d wpad� z rozmachem do wody obok rannego �ab�dzia.
Sok� sp�oszony odlecia�. �ab�d� poszed� na dno. Na brzegu wypadek Ja�ka
powitano gromkim wybuchem �miechu.
- Ale� si� wyk�pa� zdrowo!
- �wi�tego Jana nie czeka�!
- Czeg� teraz nie wy�azi?
- Albo si� wstydzi, albo nurkuje za �ab�dziem... I patrzyli dalej,
dogaduj�c, a bez niepokoju, bo Korczak s�yn�� jako dobry p�ywak. Patrzyli
spokojnie na g�adk� to� wody, na kt�rej dr�a�a porzucona ��d�. Raz zda�o
si�, �e w wodzie co� be�kocze, co� si� zrywa, lecz wnet zwierciad�o jeziora
rozpogodzi�o si� znowu, a brzeg zaleg�a przedwieczorna cisza.
- Co to jest? Gdzie on si� podzia�? - zawo�a� kr�l.
- Musi wylaz� na brzeg i krzaki go zas�aniaj�... Zsiedli z koni i zbiegli
tu� nad wod�, rozgarniaj�c �ozy.
- Jaszka! Jaszka! - krzycza� W�adys�aw. Nikt nie odpowiedzia�.
- Na rany boskie! - j�kn�� kr�l. - Je�eli uton��?!
- Za�by uton��?! Figle stroi, jak u niego we zwyczaju...
- Nie stroi�by figli tak d�ugo... Ludzie! Ratujcie! Szukajcie! Niepok�j
W�adys�awa udzieli� si� pozosta�ym. Objechano wko�o jezioro przetrz�saj�c
brzegi, wo�aj�c, hukaj�c - daremnie.
- Uton��! Uton��! W naszych oczach! - rozpacza� kr�l. Sarn wskoczy� do
cz�na z innymi. D�ugimi �erdziami j�li wymacywa� dna. Ale pod powierzchni�
wady le�a� g�sty ko�uch wodorost�w. Pos�ano zatem po sieci. Zeszli si�
rybacy z pobliskiej osady. Zapalono pochodnie, bo w mi�dzyczasie zmierzch
zapad�. Biskup z Eger przypomnia� stary zwyczaj szukania topielc�w
po�wi�conym chlebem. Przyniesiono wi�c �wie�y bochen chleba, biskup
pob�ogos�awi� go, zrobi� po wierzchu naci�cie w kszta�t krzy�a. W �rodek
naci�cia w�o�ono �uczywo zapalone i tak spuszczono na wod�. Chleb odp�yn��
od brzegu i ko�ysa� si� na toni migoc�c bladym �wiate�kiem �uczywa. Jak
gdyby dusza zmar�ego kierowa�a jego biegiem, to przystawa�, to zn�w posuwa�
si� z wolna, okr�caj�c wko�o siebie. Nareszcie stan�� na miejscu. Mrok ju�
zalega� brzegi. Mimo ciemno�ci rybacy �egnaj�c si� pop�yn�li, gdzie sta�
chleb i migota�o �uczywo. Zapu�cili sieci. Nie min�y trzy pacierze, a
znale�li cia�o. Wypadaj�c z �odzi Jaszka upl�ta� si� w wodorosty, kt�re
sp�ta�y mu r�ce i nogi, �e si� z nich wydoby� nie m�g�. Gdy go z�o�yli na
brzegu, oczy mia� otwarte, jak gdyby sam si� dziwi� temu, co zasz�o.
�wiat�o pochodni szklisto si� w nich odbija�o.
- Jaszka! Jaszka! - j�cza� W�adys�aw rzucaj�c si� na cia�o przyjaciela.
Szarpa� go, p�aka� jak dziecko. Dotyka� trupa, a nie m�g� uwierzy�, �e to
on, Korczak, silny, dorodny, pe�en wesela i pogody ch�opak. �e go nie ma,
nie ma, nie ma!
- Szkoda rycerzyka - powtarzali inni - albo si� sam w ziele upl�ta�, albo
go z�e wci�gn�o.
- Boginki widno tu s�...
- Tfu, tfu, zgi�, przepadnij! Lepiej cia�o zabiera� i jak najszybciej
uchodzi�...
- W naszych oczach, w naszych oczach! - powtarza� nieprzytomnie kr�l.
Z trudem oderwano go od cia�a. Mimo przedk�ada� Ole�nickiego,
przypominania kr�lewskiej powinno�ci i godno�ci, zapowiedzia�, �e nie
odjedzie, a� przyjaciela uczciwie pochowa. A tak pierwszym jego aktem na
ziemi w�gierskiej by� pogrzeb i towarzysz�cy mu rycerze kiwali g�owami nad
wr�b� nieszcz�sn�.
W�adys�aw nie my�la� o wr�bie. My�la�, jak zdo�a teraz �y� bez
przyjaciela. W uszach brzmia� mu jeszcze ci�gle d�wi�czny �miech zmar�ego,
s�ysza� jego s�owa: "Zd��ymy wszystko zrobi�, mi�o�ciwy panie... �ycie le�y
przed nami!..." Jak�e niedawno to m�wi�! Jak mocno w to wierzy�!... �ycie
przed nami... Ot, tobie �ycie, biedaku... Dzielny, szlachetny, bystry by�
Jasiek Korczak. M�g� si� sta� wielkim m�em, m�g� si� zas�u�y� ojczy�nie...
Zgin�� tak marnie, g�upio, niby od niechcenia. Nigdy ju� nie dokona
niczego. I to si� nagle W�adys�awowi wyda�o sro�sze ni� �mier� sama:
zemrze� nic nie dokonawszy...
Rozdzia� drugi:
Kr�lewskie brzemi�
Jonas Warga, ze zbiednia�ej szlachty madziarskiej, wys�any przez grabiego
Cyll� ku granicy polskiej dla szpiegowania poczyna� Jagiello�czyka, wr�ci�
do zamku Po�anyi, zwanego te� z niemiecka Presburgiem, gdzie przebywali
grabia i kr�lowa wdowa. Oboje s�uchali uwa�nie jego sprawozdania.
- Wiele ludzi z kr�lem? - pyta� kr�tko grabia.
- B�dzie kopa rycerzy i czeladzi z p�tora setki. Ale s�ysza�em, �e od
Budy si�a pan�w zbrojnych ci�gnie naprzeciw, by go wita� i os�ania�...
- Co s�ycha� w Budzie, sam wiem - burkn�� gniewnie Cylla. - Powiadaj o
nim. Spotka� si� ju� z kim? Gada� co?
- Nie spotka� nikogo. Biedota tylko stawa�a przy drodze, jak zwyczajnie,
gdy kto� mo�ny jedzie... Nie odgania�, grosze rzuca� i obdarza� hojnie...
- Nie mo�e by�! Dobre grosze rzuca�?
- Tak jest, wasza mi�o��.
Grabia pos�pnia�. W�adys�aw musi wie�� ze sob� nie lada skarby, skoro bez
potrzeby, dla ostentacji, rzuca pieni�dze ho�ocie.
Widno pragnie, by si� wie�� o tym rozesz�a jednaj�c mu ludzi. Wiele�
otrzymaj� urodzeni, je�li biedak�w nie opuszcza pr�no? No, no... Ciekawe,
sk�d wzi�� tyle dobra? Na dworze Jagie��y w ostatnich latach nie przelewa�o
si� wcale... Mo�e to zreszt� by� poz�r, a stary ciu�a� sched� synom...
Do��, �e W�adys�aw pieni�dze ma... Kto wie, czy nie lepiej by�o opowiedzie�
si� za nim?
- Jak przyj�� wiadomo�� o naszej odmowie? - dopytywa�a kr�lowa.
- Nie wiem, wasza mi�o��. Nic po sobie nie pokazywa�. Owszem, wes� by� i
rozmowny, dop�ki mu dworzanin nie uton��.
- Co za dworzanin? Gdzie uton��?
- W jeziorze podle Wis�owa. Z soko�em polowali i z cz�na wylecia�. Kr�l
strasznie po nim rozpacza�. �ali� si� jak p�aczka. Trzy dni stali w
Wis�owie, poch�wek mu uczciwy sprawiaj�c.
Jonas Warga potar� g�ow� z zak�opotaniem.
- Nie dworzanin to musia� by�, jeno senator, i to ze znaczniejszych. Jak
si� zwa�?
- Zobaczy�em... To jedno pami�tam, �e go wo�ali Jasiek.
- Co drugi rycerz w Polsce zwie si� Jasiek... Kt�ry� to m�g� by�, �e kr�l
po nim tak biada�?... Ja�ko z T�czyna?... z Tarnowa?..
- Nie pami�tam, wasza mi�o��...
El�bieta s�ucha�a rozmowy, z rzadka si� odzywaj�c. Siedzia�a w g��bokim
karle, otulona mimo ciep�a w futrzane okrycie. By�a nie�adna, niem�oda,
s�abowita. Umys� mia�a do�� bystry, lecz zmienny. Do niedawna bez
przykro�ci my�la�a o po�lubieniu m�odzika, kt�ry by jej wynagrodzi� lata
sp�dzone przy charowitym Albrechcie. Posiada�a dwie c�rki i przesta�a
spodziewa� si� syna. Przyj�cie na �wiat ma�ego pogrobowca podnios�o jej
dum� matczyn�. U�ali�a si� sierocie, bez ojca, bez tronu. Gdyby Albrecht
umar� o p� roku p�niej, ten male�ki obwo�any by zosta� kr�lem W�gier, ona
za� regentk�. Rz�dzi�aby w jego imieniu. Pr�cz kr�lestwa w�gierskiego
osi�gn��by w przysz�o�ci tron austriacki, zosta�by mo�e cesarzem rzymskim,
jak Zygmunt, jej ojciec? Ach, wszystko by�oby inaczej!...
Sprytny i wyrachowany grabia Cylla podsyci� umiej�tnie te jej �ale i
dumanie. Bez trudu zdo�a� przekona� kobiet�, i� stworzona jest do wielkich
zada� i �e winna w obranie praw swego dziecka stawi� czo�o Polakom i
W�grom.
Podm�wiony przez Cyll� ban Kroacji, Garaia, skrad� dla niej i przywi�z�
koron� �w. Szczepana. �w Garaia by� to niespokojny duch, wichrzyciel,
kt�remu podoba�a si� niezwyk�o�� przedsi�wzi�cia. �e nikt w ca�ym kraju nie
wa�y�by si� podnie�� r�ki na najwi�ksz� �wi�to�� narodow�, a on to uczyni�
i piecz�cie przez arcybiskupa po�o�one z�ama�. Teraz obiecywa� dostarczy�
ludzi bitnych, gotowych na wszystko, byle kr�lowa da�a pieni�dzy na zaci�g.
Pieni�dzy domaga� si� r�wnie� drugi stronnik, gro�ny opryszek-rycerz Giskra
z Brandysu. El�bieta sprzeda�a przeto wszystkie klejnoty, jakie mia�a w
posiadaniu, w�asne czy koronne, zastawi�a srebra, jada�a na cynie i uwa�a�a
si� za bohaterk�, a r�wnocze�nie statystk�. Cylla pisa� niezliczone listy
do pan�w w�gierskich, wzywaj�c do przej�cia na stron� kr�lowej, El�bieta je
podpisywa�a. W tych listach obiecywano dostoje�stwa i kr�lewskie nagrody w
razie opuszczenia W�adys�awa. Oboje z grabi� nie liczyli si� przy tym
bynajmniej z rzeczywisto�ci�. Te same lenna obiecywali kilku r�nym
ludziom, ofiarowywali te same godno�ci. Zwracali si� r�wnie� z pro�bami a
pomoc do Ojca �wi�tego, do cesarza Fryderyka i do su�tana Amurata Ii,
zakl�tego wroga W�gier.
- Wi�c nie wiecie, co kr�l m�wi� dowiedziawszy si� o naszej odmowie? -
powt�rzy�a kr�lowa z zawodem.
Zak�opotany Warga po raz drugi zapewni�, �e nie wie. Nie przypuszcza�, by
na tej wiadomo�ci zale�a�o mi�o�ciwej pani.
Mi�o�ciwej pani zale�a�o bardzo. Uzna�a w duszy Jonasa Warg� za g�upca.
Gor�co pragn�a wiedzie�, co W�adys�aw o niej my�li. Czy mimo oburzenia
podziwia jej m�stwo? A jak wygl�da? Czy istotnie tak urodziwy, jak
opowiadaj�?
Te wszystkie pytania pali�y jej usta, lecz obecno�� grabiego kr�powa�a.
El�bieta otrzyma�a staranne wykszta�cenie, humanizmem zaprawione. Zna�a
wcale dobrze staro�ytnych i marzy�a o tym, by by� Kleopatr�. Zwyci�y� nie
tylko jako w�adczyni, lecz jako kobieta. Oto ukorzony Jagiello�czyk,