5068
Szczegóły |
Tytuł |
5068 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5068 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5068 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5068 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�drzej Kitowicz [1728-1804]
OPIS OBYCZAJ�W ZA PANOWANIA AUGUSTA III
Do Czytelnika
Lubo nic masz nic nowego pod s�o�cem, jako powiedzia� Salomon,
jednakowo� rzeczy na �wiecie, odmieniaj�c si� ustawicznie wed�ug
przepisanego im od Stw�rcy prawa i za kolej� jedne po drugich
nast�puj�c, nowymi by� si� zdaj�, chocia� ju� dawniej by�y. A �e
ludzie pospolicie lubi� nowe rzeczy bardziej ni� stare, nowymi za�
s� wszystkie dawne dla tych, kt�rzy ich nie widzieli, przeto, chc�c
dogodzi� powszechnemu gustowi, umy�li�em dawniejsze obyczaje
polskie, jakie zazna�em za panowania Augusta III i nast�pnie
panuj�cego po nim Stanis�awa Augusta, wystawi� potomno�ci w
dw�ch osobnych opisaniach. Ci, co przed nami �yli stem lat
pr�dzej, jak czytamy z dziej�w dawnych, w cale byli odmiennych
od naszych obyczaj�w. Sama nawet posta� dawnych Polak�w
odmienna du�o by�a od dzisiejszych, co si� dosy� doskonale
ukazuje w portretach i pos�gach staro�wieckich. Ci, co po nas
nast�pi� za lat sto Polacy, pewnie si� od nas dzisiaj �yj�cych tak
b�d� r�nili, jak si� my r�niemy od dawniejszych. Niech�e
potomno��, dla kt�rej to pisz�, przegl�da si� w dawniejszych i
nowszych obyczajach, z dobrych niechaj wz�r bierze, z�ych niechaj
si� wystrzega. Za omy�ki w pisaniu przepraszam mojego
Czytelnika. Je�eli b�d� mia� czas, poprawi� ich zechc�. Je�eli nie
b�d�, wybaczy� mi raczy.
O wiarach, jakie by�y w Polszcze
Najpierwsza wiara w Polszcze panuj�ca by�a za Augusta III i jest dotychczas,
acz ozi�blejsza, katolicka rzymska. Druga, od niepami�tnych czas�w
zadawniona, pe�no wsz�dzie swoich wyznawc�w maj�ca, �ydowska. Trzecia,
p�niej z tureckiego pa�stwa wprowadzona w ma�ej liczbie, bo tylko w Lucku
na Wo�yniu i w Haliczu na Podolu, Karaim�w; jest to sekta Starego
Testamentu; trzymaj� si� Karaimi samej Biblii, odrzucaj� Talmud i inne ustawy
rabin�w �ydowskich. S� to podobno potomkowie Samarytan�w, w Ewangelii
cz�sto wspomnionych. �yj� przemys�em tak jak �ydzi, chodz� po polsku, a
raczej po tatarsku z brodami, krymki nosz� pod czapkami, z �ydami nie cierpi�
si� wzajemnie. Nie dosta�o mi si� nigdzie wi�cej ich widzie�, tylko w jednym
�ucku, gdzie mo�e ich by� na 80 gospodarza.
Czwarta wiara - luterska, pi�ta - kalwi�ska. Tych dw�ch wiar jest dosy�
znaczna liczba po miastach i miasteczkach wielkopolskich, mianowicie nad
granic� szl�sk�, bradebursk� i w Prusach. Jest dosy� familij szlacheckich lutr�w
i kalwin�w, osobliwie w Wielkiej Polszcze i w Litwie, a opr�cz tego znajduj�
2
si� w Krakowskiem, Sendomirskiem i Lubelskiem. Po niekt�rych miastach
mieli pod panowaniem Augusta III swoje ko�cio�y i oratoria, jako te� szko�y dla
swojej m�odzie�y. Nie mieli jednak liberum exercitium obrz�dk�w swoich,
pr�cz w jednym Lesznie w Wielkiej Polszcze i w drugiej Wschowie, w kt�rych
dw�ch miastach wi�ksza po�owa mieszczan sk�ada si� r dysydent�w. W Lesznie
lutrzy i kalwini maj� swoje ko�cio�y. Miasto Wschowa z dawnych praw swoich
nie przyjmuje dot�d �adnego kalwina. Sami tylko s� lutrzy i katolicy. Mieli
tak�e lutrzy i kalwini po wielu wsiach i miastach ko�cio�y, tak z dawna prawami
polskimi pozwolone, jako te� podczas rewolucji szwedzkich przy protekcji tych
monarch�w jako dysydent�w powystawiane, kt�re niekt�rzy panowie polscy
katolickiego wyznania odbierali im za dekretami trybunalskimi albo te�
gwa�town� moc� wywracali.
Tak robi� niejaki Bo�kowski, miecznik pozna�ski. Ten je�dzi� z dragoni�
nadworn� Krzysztofa Szembeka, prymasa, od przys�owia, kt�re mia� w mowie,
nazwanego Bale bale. Gdzie tylko dysydenci nie mogli pokaza� na sw�j ko�ci�,
czyli jak przedtem zwano - krypci, prawa od Rzeczypospolitej albo cho� mieli
prawo, ale od biskupa do reparacji jego, gdy si� podstarza�, nie mieli
pozwolenia, a reparowali, wsz�dzie takowe krypie burzy� lub podcina�. Je�eli
za� gdzie dysydenci oparli mu si� moc� i nie dozwolili burzenia krypta swego,
porywa� takowych do trybuna�u, albo te� dysydenci o gwa�towno�� poniesion�
na kryplu lub osobach swoich jego pozywali, tak �e Regestr arianismi, kt�ry
wtenczas by� w trybunale i do kt�rego sprawy religii nale�a�y, pe�en by� zawsze
spraw Bo�kowskiego przeciw rozmaitym dysydentom. Dla czego pospolicie
nazywano go plenipotentem Pana Jezusa, na kt�rej plenipotencji, ca�e �ycie
pilnowanej, straci� dziedziczn� fortun� ziemsk� w nadziej� otrzymania za to
niebieskiej.
Prymas Szembek wy�ej wzmiankowany, b�d�c wielce �wi�tobliwym i
pragn�cym wyt�pienia heretyk�w, dodawa� mu znacznie pieni�dzy na ten
interes, kt�ry jednak �adnego skutku nie mia�, bo panowie inni, chc�c mie�
miasta i wsie jak najludniejsze, zewsz�d dysydent�w do swoich d�br
przyjmowali. W miastach tak�e kr�lewskich i ekonomiach pod panowaniem
saskim za protekcj� ministra dysydenta wielu Sas�w lutr�w osiada�o, kt�rzy
smakuj�c sobie w polskim chlebie i maj�c si� z niego dobrze, niewiele o to
dbali, �e im krypl�w stawia� nie pozwalano, obywaj�c si� dawnymi, kt�re
utrzymanymi by� mog�y; a tak �arliwo�� kilku nie przemog�a protekcji wi�kszej
liczby. Po �mierci Bo�kowskiego i Szembeka nicht ju� wi�cej nie k��ci� si� z
dysydentami, tylko jeden Kr�ski, szlachcic z ziemi wielu�skiej, kt�ry na proces
z kalwinami o krypel w Kr�sku, wsi jego dziedzicznej, ca�e �ycie toczony,
str�ci� tak�e substancj�, jak i Bo�kowski, dzieci swoje w ub�stwie zostawiwszy.
Coraz bardziej pod panowaniem Augusta III wzmaga�a si� w Polszcze luteria i
kalwinizm. Przy dworze kr�lewskim najwi�cej by�o lutr�w, jako Sas�w u kr�la
Sasa. Panowie wielcy najwi�cej podobali sobie w s�u��cych dysydentach, i� ci
ludzie, chc�c si� utrzyma� i dorobi� chleba w obcym kraju, sprawowali si�
3
skromniej, trze�wiej i z wi�ksz� aplikacj� ni� Polacy. Biskupi nawet i pra�aci,
porzuciwszy dawniejsze szkrupu�y, mie�cili w us�ugach swoich dysydent�w. A
tak te wiarki nie maj�c z nisk�d wstr�tu, owszem mi�e u pierwszych os�b
przytulenie, cisn�li si�, jak mogli, do Polski i rozmna�ali.
Sz�sta wiara mahometa�ska, ta za� gniazdo swoje ma w Litwie, wprowadzone
od Witolda, ksi���cia litewskiego, kt�ry kilkadziesi�t familij tatarskich
sprowadzi� z P�wyspu Krymskiego i tam ich osadzi�, nadawszy niekt�re grunta
dziedzicznym prawem, kt�re do dzi� dnia posiadaj�.
Si�dma - schizmatycka grecka; ta si� znajdowa�a pod panowaniem Augusta III
na Podlasiu w Drohiczynie, w dobrach s�uckich ksi���t Radziwi���w, w Litwie i
na Rusi po wielu miejscach. �sma - filipowc�w; ta si� znajduje na Rusi tylko i
w ma�ej liczbie; ma to by� jeden gatunek z kwakrami, o kt�rych zaraz.
Dziewi�ta - manist�w albo kwakr�w, kt�rzy si� lokowali oko�o Gda�ska i w
samy m Gda�sku.
Dziesi�ta - farmason�w, czyli freymason�w, je�eli si� ta kompania wiar�
nazwa� mo�e, bo pospolicie ci, co s� farmazonami, powiadaj�, �e ta ich
kompania nic do wiary nie nale�y, tylko jest jak konfraternia; przyjmuj� do niej
wszelkiej wiary ludzi, rozmaitych stan�w, nawet i duchownych, kt�rzy maj�
przymioty od tej wiary, czyli konfraterni, przepisane; ale tak przymioty os�b,
jako te� powinno�ci konfraterni chowaj� pod wielkim sekretem, kt�rego
dotychczas nie docieczono, cho� na to w r�nych pa�stwach surowe urz�dowe
bywa�y inkwizycje. Fraumasonowie maj� mi�dzy sob� jakie� niedo�cig�e znaki,
po kt�rych jeden drugiego pozna, cho� do siebie s�owa o tym, �e s�
farmazonami, nie przem�wi�, i kto trzeci niefarmazon b�dzie mi�dzy nimi, tego
znaku wcale nie postrze�e. Do Polski t� sekt�, czyli konfraterni�, przywi�z� z
Pary�a Andrzej Mokronowski, kt�ry umar� wojewod� mazowieckim.
Gdy si� ta sekta rozesz�a mi�dzy pany po Warszawie, a �aden z tych sektarz�w
nie chcia� si� do niej zrazu przyzna�, konsystorz warszawski nie maj�c, komu by
m�g� proces formowa�, i nie wiedz�c o co, wyda� tylko rozkaz do
duchowie�stwa, a�eby prawowiernych przestrzega�o z ambon o pojawiaj�cej si�
nowej sekcie, aby si� jej strzegli; kt�ra musi by� z�a, gdy si� na jaw nie chce
wyda�, bo co dobrego, �wiat�a nie unika. To wo�anie po ambonach uczyniwszy
zwierszchno�� duchowna, pod�ug swojej troskliwo�ci pasterskiej o owieczki
prawowierne, nareszcie umilk�a, nie wiedz�c dalej, przeciw komu wo�a� i o co.
Farmazonowie za� swoje zgromadzenie w sekrecie powi�kszali, raz rosn�c,
drugi raz malej�c, wed�ug liczby przybywaj�cych do nich albo odst�puj�cych.
Rzecz podziwienia godna, �e mi�dzy tylu osobami rozmaitego stanu, w r�nych
pa�stwach, przy rozmaitych usi�owaniach zwierszchno�ci krajowych, nie
znalaz� si� ani jeden taki farmazon, kt�ry by wyda� ustawy tego bractwa. Nawet
ci, kt�rzy odst�pili od niego, z �ci�le zachowanym sekretem poumierali. Nawet
ten sam Mokronowski, w�dz polskich farmazon�w, umieraj�c w Warszawie z
katolick� wypraw� duszy w drog� wieczno�ci, po uczynionej spowiedzi, po
przyj�ciu wiatyku i ostatniego pomazania, gdy do przytomnych wyrzek� te
4
s�owa: �Teraz b�d� spokojnie umiera�, kiedym si� z Bogiem moim pojedna��, po
staremu o fraumasonach nic a nic nie doni�s�, cho� w m�odszym wieku, �e jest
farmazonem, z tym si� nie tai�.
Ku ko�cu panowania Augusta III przyby�a do Polski sekta jedenasta -
ciapciuch�w. Pocz�tek jej takowy: �yd bogaty w tureckim pa�stwie, imieniem
Frenek, b�d�c wielkim czytelnikiem Biblii, stosuj�c wszystkie proroctwa z tymi
skutkami, kt�re zasz�y w religii i narodzie �ydowskim, zosta� przekonanym, �e
Mesjasz przepowiedziany przez prorok�w ju� przyszed�, �e zatem Stary Zakon
usta�, a nowe prawo koniecznie do zbawienia potrzebne zaja�nia�o, kt�rego
�wiat�em (jak on powiada�) tak by� na rozumie i woli przeniknionym, �e �adn�
miar� nie m�g� si� d�u�ej pozosta� w dawnych b��dach �ydowskich. Tego
o�wiecenia boskiego zwierzy� si� kilkom przyjacio�om swoim, a ci znowu
poci�gn�li do niego wi�cej innych �yd�w, tak i� w kilkana�cie familij wyszed� z
Tureczczyzny do Polski, poniewa� tam czyni� odmian� w religii niebezpieczno
mu zdawa�o si�. Ukaza� si� najprz�d w diecezji kijowskiej, potem w �uckiej,
coraz wi�ksz� liczb� �yd�w do siebie poci�gaj�c, poniewa� b�d�c wielce
bogatym, wszystkich prozelit�w swoich �ywi� i potrzeby ich opatrywa�. Przez
dwa roki ci nowowiercy nie przyjmowali chrztu ani te� Starego Testamentu nie
zachowywali, w kt�rego przest�pstwie wielokrotnie poszlakowani od �yd�w,
byli zapozwani do konsystorz�w, najprz�d do kijowskiego, a potem do
�uckiego.
Sami biskupi zasiadali na tej sprawie, po wielekro� roztrz�sanej. Acz Frenek z
swoimi na�ladowcami na tych s�dach, a raczej na tych dysputach, nic na stron�
chrze�cija�skiej wiary nie konkludowa�, tylko �e Mesjasz ju� przyszed�,
dowodzi�, a najgruntowniej fa�sze Talmud�w zbija�, dla czego z pocz�tku
nazywano parti� frenkowsk� kontratalmudystami. Gdy za� ani wiary �ydowskiej
nie zachowywali, ani si� do chrze�cija�skiej nie mieli, ale co� trzeciego mi�dzy
tym dwojgiem wznawiali, taki troisty wyrok dano im do obrania: albo chrzest
przyj��, albo si� do �ydostwa powr�ci�, albo z kraju ust�pi�.
Frenek, kt�remu kraj polski do zamys��w jego skrytych najzdatniejszym si� by�
zdawa�, obra� sobie chrzest, kt�ry z ca�� parti� swoj�, kilkaset dusz wynosz�c�,
przyj��. Wielu pan�w na Rusi, w Krakowskiem i Sendomirskiem z przywi�zania
do wiary �w. katolickiej tych nowochrzcze�c�w do miast swoich przyj�li,
nadawszy im darmo domostwa i grunta, od katolik�w lub �yd�w odkupione.
�ydzi za� za wzgard� Starego Testamentu, chrztem przyj�tym wyrz�dzon�,
nazwali ich ciapciuchami, co podobno jedno znaczy, co �ajdakami. Frenek z
innymi, kt�rzy nie mieli �on ani gospodarstwa, kt�rzy si� przy nim wieszali i
jakby stra� jego formowali, uda� si� do kr�la, jako wi�kszej szczodrobliwo�ci
nad innych i opatrzenia wygodniejszej ostoi potrzebuj�cy. Wjecha� do
Warszawy karet� sze�ciokonn�, otoczony asystencj� swoj�, dzidami i szablami
uzbrojon�, kt�rej zawsze u�ywa�, gdy si� publicznie pokazywa�. Kr�l maj�c go
za cz�owieka, kt�ry znaczne pomno�enie wierze �wi�tej katolickiej w kr�tkim
czasie uczyni� i kt�ry w przysz�ym czasie wi�ksze uczyni� mo�e, da� mu
5
audiencj� (co u Augusta III dla Frenka by�o honorem niema�ym), upewni� go o
dalszej swojej protekcji i opatrzeniu siedliska wygodnego, napr�dce za� kaza�
tak dla niego, jako te� jego asystencji da� stancje i �ywno�� z kasy swojej
kr�lewskiej.
Lokowali si� ci ciapciuchowie (tak ich b�d� dalej nazywa�) w parochii
misjonarskiej, w tyle ogroda misjonarskiego, kilka niedziel bawi�c nieczynni i
jakoby oczekuj�cy na dalsze wzgl�dem siebie Jego Kr�lewskiej Mo�ci
rozporz�dzenie i ucz�c si� guidem doskonalej nowo przyj�tej nauki
Chrystusowej.
Gospodarz, u kt�rego stal Frenek, uwa�aj�c cz�sto schodz�cych si� do niego w
pewne godziny ciapciuch�w, bawi�cych d�ugo i zamykaj�cych si� z nim, a
potem razem po odbytej schadzce wychodz�cych - wzi�a go ciekawo��
dowiedzenia si�, co oni z swoim Frenkiem robi�; wi�c przez szpary w izbie, do
kt�rej si� schodzili, porobione dojrza�, �e Frenek na krze�le wysoko
postawionym zasiada�, �e im co� przepowieda�, �e ciapciuchowie, otoczywszy
go w ko�o, na kolana padali i czo�em w ziemi� przed nim bili.
Wypatrzywszy ich tak gospodarz po kilka razy i kilkom innym katolikom dla
�wiadectwa lepszego pokazawszy, dat zna� misjonarzom o tym, co widzia�.
�liwicki, wizytator misjonarski, natychmiast uwiadomi� kr�la. Kr�l kaza�
Frenka wzi�� w areszt i przeprowadzi� do misjonarz�w z kilk� przedniejszymi
ciapciuchami dla wyegzaminowania ich, jak wierzyli i jakie zamys�y mieli, nie
czyni�c im ani innym ciapciuchom po kwaterach zostawionym �adnej
przykro�ci. Bawili u misjonarz�w na tych egzaminach ze dwie niedzieli. Nie
mogli misjonarze z Frenka nic wi�cej wyci�gn��, tylko tyle, �e opr�cz
Chrystusa, kt�rego wiar� przyj�� i ze wszystkim trzyma, wed�ug nauki powzi�tej
z Biblii Starego Testamentu jeszcze ma by� drugi Mesjasz, kt�ry nawr�ci do
siebie wszystkich �yd�w, a tego mniemania swego dowodzi� s�owy, wzi�tymi z
Psalmu 86: �Homo et homo natus est in ea�, w czym nie da� si� przeprze�. O
sobie jednak, �e si� mia� za tego drugiego Mesjasza, �adnym sposobem si� nie
wym�wi�. Drudzy za� ciapciuchowie na egzamen wzi�ci, osobno porozsadzani,
wyznaj�c tak�e wiar� katolick� za prawdziw� jako i Frenek, z tym si� tylko
wygadali, i� dlatego Frenkowi oddawali przykl�kania i czo�obitne uk�ony, �e
nad jego g�ow� kilka razy widzieli jasno�� na kszta�t p�omienia, a przeto maj�
go za proroka, kt�ry ich z wiary b��dnej nawr�ci� do prawdziwej.
Dw�r z tych badani�w poznawszy, �e Frenek ma sposobno�� do mamienia
ludzi, a�eby mu umkn�� okazji do tego g�upstwa, odes�a� go do Cz�stochowy,
osadziwszy tam z �on� i c�rk� o jego w�asnym koszcie, na kt�ry wystarcza�y mu
pieni�dze z Tureczczyzny z jego handlu, kt�ry tam ma znaczny, corocznie
dosy�ane. Jego �ona tak by�a delikatna, czyli tak wykwintna, i� pokarmu do
g�by ani napoju swymi r�kami sobie nie podawa�a, ale j� inna kobieta, s�u��ca,
jak ma�e dziecko karmi�a. Lecz w Cz�stochowie odpad�y j� te grymasy, jad�a
potem sama i inne drobne potrzeby sama sobie r�kami w�asnymi u�atwia�a.
6
Ciapciuchowie pozbywszy g�owy, od kr�la do tego opuszczeni, rozeszli si� w
r�ne strony.
Gdy potem pod panowaniem Stanis�awa Augusta powsta�a zawierucha w kraju,
wielu z nich przenios�o si� do Warszawy. Opisz� ich religi� pod panowaniem
tego kr�la, gdy b�d� pisa� o wiarach i obyczajach polskich pod jego
panowaniem. Tu za� ko�cz� portret ciapciuch�w tak ich wystawuj�c, jakimi byli
za czas�w Augusta III. �yj�c oni w ma�ych gromadkach, po r�nych miastach
osiad�ych, okazywali chrze�cijan bez wszelkiej przysady Starego Zakonu wiar�
przyj�t� Chrystusow� wyznaj�cych, a przynajmniej nie byli poszlakowani w
�adnym mi�szaniu Starego Zakonu z Nowym. Frenek, ich pryncypa�, siedzia� w
Cz�stochowie z �on� i c�rk� (jako si� wy�ej rzek�o) a� do roku 1772, kt�rego,
po ust�pieniu dobrowolnym konfederat�w z tej fortecy, weszli do niej Moskale.
Ksi��� Galliczyn, genera� moskiewski, czyli z do�o�eniem si� kr�la, czyli z
domys�u swego, wypu�ci� Frenka, a ten nie �miej�c wi�cej dosiadywa� w
Polszcze, gdzie jego mesjaszowsk� godno�� tak upodlono, wyni�s� si� do
Szl�ska, a stamt�d do Frankfortu nad Odr�.
Dwunast� wiar� albo raczej powszechn� niewiar� mo�no nazwa� deist�w. Ci
odrzucaj� nauk� objawienia, przeto wszystkimi religiami za r�wno pogardzaj�
mniemaj�c, �e �wiat�o rozumu dosy� jest zdolne do obja�niania cz�owieka
mi�dzy wyborem z�ego i dobrego. A �e tylo jest rozum�w, ile g��w ludzkich,
zdaniem i sk�onno�ciami od siebie r�nych, przeto ka�dy deista tak si�
sprawuje, jak mu dyktuje jego rozum pasj� lub interesem omamiony, nie
uwa�aj�c na �adne postrachy przysz�ego �ycia, kt�re religia jakakolwiek swoim
wyznawcom za najwi�kszy bodziec do szanowania jej i stosowania obyczaj�w
do przepis�w onej wystawuje. Same tylko kary cywilne s� u nich hamulcem od
z�ego. I ten to jest ich rozum: nie czyni� tego z�ego, za kt�re mo�e by� kara, a
co
si� mo�e wype�ni� bez kary, to wszystko dobre.
Deistowie byli w Polszcze jako i wsz�dzie dawniejszych wiek�w; lecz �e w
Polszcze by�y prawa ostre dawnymi czasy na ludzi przewrotnych, mianowicie
na blu�nierc�w religii katolickiej albo jej jawnie nie zachowuj�cych, a do niej
urodzeniem lub przyj�ciem nale��cych, dlatego nicht, cho� by� w sercu deist�,
to jest bez wiary cz�owiekiem, nie �mia� si� z tym wyda�, owszem
zachowywaniem powierszchownym obrz�dk�w religii stara� si� uchodzi� za
cz�owieka maj�cego religi�, bo Regestr arianismi, kt�ry znajdowa� si� w
trybuna�ach, szczeg�lnie do spraw przeciw Bogu i wierze �wi�tej katolickiej
wyznaczony, by� ka�demu blu�niercy lub gardzicielowi nauk wiary straszny,
karz�c gar�em pospolicie tych, kt�rzy do niego byli zapozwani i przekonani.
Na ko�cu panowania Augusta III, kt�rego dw�r by� z�o�ony z samych
dysydent�w, a na czele mia� ministra lutra, Regestr arianismi przestal by�
strasznym, bo protekcja tego ministra wszystkich wy�miewacz�w religii
katolickiej zas�ania�a. M��d� polska, pospolicie dla przepolerowania obyczaj�w
i rozumu za granic� wysy�ana, powraca�a do kraju zara�ona deizmem i
libertynizmem. Metrowie, u�ywani do pani�t edukowanych w kraju, pospolicie
7
bywali cudzoziemcy, w kraju swoim dla ma�ych talent�w i z�ych obyczaj�w
po�ywienia lub miru nie maj�cy, najcz�ciej Francuzi, kt�rzy z przyrodzenia s�
lekkomy�lni w zdaniach religii (jako dawno napisa� o nich Barklajusz: �Credunt
quod volunt, rident quod colunt.�) Tacy nauczyciele, ma�o maj�cy
bogobojno�ci, napawali uczni�w swoich rozwioz�ymi zdaniami, punkt honoru
przek�adali im za cel podczciwego cz�owieka, a za� boja�� s�du i piek�a po
�mierci tylko mie� kazali za postrachy wymy�lone dla pod�ego gminu, aby go
utrzyma� w pos�usze�stwie, kt�ry inaczej nie umie szacowa� cnoty, tylko przez
obaw� kary za zbrodnie jej przeciwne. By� podczciwym (wed�ug nich)
cz�owiekiem jest uznawa� Boga za Stw�rc� i najwy�szego pana wszech rzeczy,
kr�lowi swemu by� wiernym, ojczyzn� swoj� kocha�, nikomu nie czyni�
krzywdy, ile mo�no�ci bez swojej szkody, i we wszystkich sprawach swoich
ogl�da� si� na przystojno�� stanu swego, przynajmniej powierszchownie, je�eli
natura nie mo�e zachowa� jej wewn�trznie.
To ca�y sumariusz, czyli zbi�r nauki i przykazania deist�w, kt�re by� powinny
zachowane. Tajemnice za� o istocie b�stwa pod utrat� zbawienia od wiary
podane do wierzenia, spos�b czczenia Boga zewn�trzny i wewn�trzny,
sakramenta, posty i inne umartwienia cia�a, bractwa i r�ne nabo�e�stwa, zgo�a
wszystk� nauk� ko�cieln� o Bogu i obyczajach udawali albo za wcale
niepotrzebn�, albo przynajmniej tak oboj�tn�, o kt�rej potrzebie rozum czysty i
wysoki doskonale przekonanym by� nie mo�e. Takimi zdaniami, cz�sto od
metr�w swoich s�yszanymi, zara�eni uczniowie po sko�czonej edukacji, gdy si�
chwycili czytania ksi�g Woltera, Russa, Spinozy i innych bezbo�nik�w,
wdawszy si� do tego w kompanie rozwioz�ych ludzi, formowali si� w deist�w
doskona�ych.
Lecz ta zaraza pod panowaniem Augusta III, �wi�tobliwego pana, jeszcze nie
by�a tak �mia�a, jak� si� wkr�tce potem uczyni�a; okrywa�a si� p�aszczykiem
prawowierno�ci i nie �mia�a przedrwiewa� z tego, cokolwiek nale�a�o do religii.
Nie znajdowa�a si� te� tylko mi�dzy panami, po trosze mi�dzy szlacht�
maj�tniejsz� i kupcami bogatszymi, kt�rzy przez dostatek fortuny lubi� si�
sadzi� na edukacj� dzieci, pa�skiej wyr�wnywaj�c�. Deizm tedy rozszerzy� si�
w Polszcze przez metr�w, przez panicz�w za granic� wysy�anych, przez ksi��ki.
Mo�no przyda� do tych �r�de� jeszcze jedno:
Ksi�a pijarowie Konarscy, dwaj bracia wodz�cy rej w tym zakonie, dla
po�ytku zakonu i nabycia dla siebie reputacji u pierwszych pan�w, blisko swego
klasztoru, czyli (jak go nazywali emuluj�c z jezuitami) kolegium, wystawili w
Warszawie wspania�y konwikt, do kt�rego nazgromadzali pani�t z ca�ego kraju.
Prawda, �e przed nimi dawniej ksi�a teatyni zatrudniali si� edukacj� pani�t,
ale
ich konwikt nie mie�ci� wi�cej jak 20 i nie uczyli wi�cej jak �aciny i j�zyka
francuskiego. Ksi�a za� pijarowie miewali w swoim konwikcie po kilkadziesi�t
konwiktor�w i uczyli nie tylko �aciny, ale te� r�nych j�zyk�w i sztuk
kawalerskich, jako to fechtowania, ta�cowania i na koniu je�d�enia. �aciny
uczyli sami, do j�zyk�w za� i sztuk kawalerskich przyj�li metr�w
8
cudzoziemc�w, nie czyni�c �adnego wyboru mi�dzy nimi wzgl�dem wiary, ile
�e ci metrowie, w mie�cie mieszkaj�cy, tylko do konwiktu na swoje godziny
przychodzili, ale mieli sposobno�� w tej godzinie, kiedy pani�tom dawali lekcje,
podszeptywa� im przez konwersacj� rozmaite szkodliwe zdania.
Ksi�a pijarowie prawda - konwiktorom swoim dawali tak jak i w publicznych
szko�ach nauki duchowne, inspirowali im pobo�no�� przez zwyczajne dla
m�odzie�y exercitia, spowiedzi miesi�czne, egzorty w oratoriach, ale w pewnych
czasach wyprawiali komedie, do udawania kt�rych ch�opc�w pi�kniejszych za
panny, mniej g�adszych za� albo �wawszych za kawaler�w przebierali, potem w
ka�de ostatki zapustne prowadzali swoich konwiktor�w do jakiej kompanii
panien z umys�u na to zebranych, z kt�rymi owi� konwiktorowie rozmaite ta�ce
na kszta�t popisu z nauki odprawowali. A tak je�eli im cokolwiek nabili g�owy
pobo�no�ci� przez nauki duchowne w oratoriach, to wybili w cale na komediach
przez na�ladowane umizgi do kobiet i przez prawdziwe zaloty zapustne i ta�ce z
kobietami. Co wszystko po trosze sk�ania�o do rozwioz�o�ci obyczaj�w, a
rozwioz�o�� do pogardy wiary, pogarda za� do deizmu.
O pobo�no�ci
Wystawi�em Czytelnikowi memu wiary, czyli religie, kt�re si� znajdowa�y w
Polszcze za panowania Augusta III. A �e wiara katolicka prym trzyma w tym
kr�lestwie, jej za� podzia�em jest pobo�no�� i nauka o Bogu, ta za� nauka jedna
jest i nigdy nieodmienna w ca�ym Ko�ciele i po wszystkie wieki jedna by�a i
b�dzie w prawdziwym Ko�ciele Chrystusowym, kt�ry jest jeden katolicki
rzymski, dlatego nie mam co o tej nauce pisa�. Ale drugi jej podzia�, pobo�no��,
ten �e si� odmienia w ludziach pod�ug okoliczno�ci: raz si� nat�aj�c, drugi raz
s�abiej�c, przeto o pobo�no�ci katolickiej za czas�w Augusta III jest co pisa� i
zda mi si�, �e ten opis pobo�no�ci dawniejszej b�dzie nowym wizerunkiem
przysz�emu Polakowi.
A najprz�d zaczynam od powszechnego wszystkim pospolitego nabo�e�stwa,
kt�re si� odprawia po ko�cio�ach. To bywa�o bardzo cz�ste, osobliwie w
wielkich miastach, z wystawieniem Naj�wi�tszego Sakramentu, z kazaniami i
procesjami wewn�trz ko�cio�a, kt�re nabo�e�stwa og�aszali duchowni przez
kot�y i tr�bacz�w przed tym ko�cio�em w wiecz�r, w kt�rym si� nazajutrz
takowe nabo�e�stwo odprawia� mia�o, na kt�re nabo�e�stwo schodzili si�
gromadnie prawowierni obojej p�ci, a nawet wielcy panowie i panie. W
ko�cio�ach jezuickich co dzie� rano o godzinie si�dmej odprawia�a si� msza z
wystawieniem Sakramentu Cia�a Pa�skiego w puszcze, z �piewaniem przed
msz� O salutaris Hostia (s� to dwie ostatnie strofy z hymnu na Bo�e Cia�o,
9
znajduj�cego si� w pacierzach kap�a�skich) i dawaniem prze�egnania ludowi t��
puszk�. Po mszy �piewa� kap�an z ludem �wi�ty Bo�e, potem powtarzaj�cym
trzy razy: Salvum fac, co tak�e jest na ko�cu hymnu znajomego Te Deum
laudamus. Na ostatku zacz�� modlitw� �piewanym g�osem: Fiant, Domine, kt�r�
lud ko�czy�, a kap�an na tych s�owach: �regionem islam�, daj�c powt�rne
prze�egnanie, chowa� puszk� do cyborium. Na t� msz� schodzi�o si� najwi�cej
posp�lstwa, a je�eli z dystyngwowanych, to szczeg�lniej nabo�niejsi, kt�rzy
mogli raniej wstawa�, bo inni panowie i panie, lubi�ce d�ugo sypia� i nie chc�ce
si� pokaza�, tylko wystrojone, nie przybywa�y do ko�cio��w rychlej jak na
wielkie nabo�e�stwo przed po�udniem.
Opr�cz nabo�e�stw uroczystych schodzili si� panowie i posp�lstwo na
nabo�e�stwa parochialne co �wi�to i co niedziela na msz� �piewan� i na
kazanie, jako te� na nieszpory. Gdzie si� znajdowa� kaznodzieja lepszy, tam
bywa� wi�kszy nacisk ludu, tak �e ko�ci� obj�� ich nie m�g�. A nie tylko w dni
�wi�te, ale te� i w dni powszednie z trudna kto maj�cy czas wolny opuszcza�
msz� �wi�t�. Po wsiach za� mi�szkaj�ca szlachta - jedni mo�niejsi, kt�rzy mieli
pozwolenie od zwierszchno�ci duchownej na kaplice, trzymali kapelan�w,
kt�rzy dla pa�stwa i s�u��cych mniej zatrudnionych co dzie� msz� �wi�t�
odprawiali, a w wiecz�r, zszed�szy si� wszyscy do kaplicy, odprawiali
nabo�e�stwo, pospolicie z litani�w r�nych i pie�ni tudzie� modlitew z�o�one,
po kt�rym wzi�wszy od kapelana pokropienie �wi�con� wod�, na wczas si�
rozchodzili. W �wi�ta za� uroczystsze zje�d�ali si� na nabo�e�stwo do
parochialnego ko�cio�a albo do jakiego bli�szego, mianowicie do zakonnik�w, u
kt�rych wi�cej ni� w parochialnym ko�ciele bywa� zwyk�o nabo�e�stwa. Kt�ry
za� szlachcic nie chowa� kapelana, tedy sam z domownikami swymi
nabo�e�stwa wieczorne odprawowa�, do rannych nie zwo�uj�c czeladzi, pr�dzej,
ni� pan wsta�, robot� swoj� zaprz�tnionej. Spowied� i komuni� wielkanocn�
wszyscy, nawet i wielcy panowie odbywali.
[O bractwach]
Bractwa, ko�cem pomno�enia chwa�y boskiej z dawna do Polski wprowadzone,
by�y w wielkim szacunku. Te za� byty znakomitsze: najprz�d w szkotach dla
student�w tak u jezuit�w, jak u pijar�w by�a kongregacja Sodalitatis Marianae.
Dzieli�a si� na wi�ksz� dla filozof�w i teolog�w i na mniejsz� ni�szych szk�.
Ka�da mia�a swego prefekta, kt�ry w �wi�ta pewne z swoimi sodalisami
odprawia� kongregacj�. Mawiano na niej recitative Officium Immaculatae
Conceptionis, potem ksi�dz prefekt mia� egzort� do sodalis�w, zach�caj�c ich
do �ycia jak najniewinniejszego i do bronienia honoru Matki Boskiej.
10
Egzaminowano potem, je�eli kt�ry sodalis nie jest w jakim znacznym wyst�pku
notowany; co kiedy si� pokaza�o, zostawa� ekskludowany nie tylko z
kongregacji, ale te� i ze szk�.
Ekskluzja ze szk�l by�a tak straszna dla student�w jak kl�twa ko�cielna;
wystrzegali si� wszyscy przestawa�, a nawet i m�wi� z ekskludowanym, tak
jakby z wykl�tym. Wyst�pek �ci�gaj�cy na siebie ekskluzj� bywa� pospolicie:
przenoszenie si� w biegu szk� nieopowiedne z jednych do drugich, gdzie byty
dwoiste, jak to trafia�o si� w niekt�rych miastach, �e by�y szko�y pijarskie i
jezuickie; nocne grasowania i lusztyki po szynkowniach, po dwoistym
napomnieniu lub karze szkolnej nie zaniechane; psota wyrz�dzona jakiej
panience albo intryga z m�atk� przez m�a dowiedziona. Kt�re ostatnie dwa
przypadki nie mia�y �adnego gradusu admonicji, ale prosto karane by�y
ekskluzj� z przydatkiem, je�eli winowajca m�g� by� pochwycony, stu batog�w.
W takowe wyst�pki, rzadko zdarzane, wpadali sami dyrektorowie ucz�cy
mniejszych student�w i sami b�d�c studentami. Ci zazwyczaj bywali m�czy�ni
doro�li pod w�sami i nie tak dla nauki, jak dla sposobu do �ycia szko�y
traktowali, po sko�czonym raz kursie filozoficznym i teologicznym zaczynaj�c
go drugi raz albo te� wzi�wszy patenta z jednych szk�, o dobrym sprawowaniu
si� �wiadcz�ce, przenosz�c si� do drugich.
Mali sodalisowie za ma�e przewinienia, jako to nieodbywania powinno�ci
sodaliskich, nieskromne sprawowania si� podczas kongregacji, nieznajdowanie
si� cz�ste na niej, karane bywa�y degradowaniem sodalisa na tyrona. Sodalis by�
ten, kt�ry by� przyj�ty do ksi�gi sodaliskiej i w obecno�ci kongregacji uczyni�
niby profesj�; by� to pewny formularz, kt�rym sodalis ka�dy obowi�zywa� si�
szczeg�lniejszym sposobem s�u�e� Naj�wi�tszej Pannie tak nabo�e�stwem do
niej, jako te� niewinnym �yciem. Tyro nazywa� si�, kt�ry dopiero do
kongregacji przyst�powa� i mia� pewne czasy do wys�ugi i nauczenia si�
Sodalitatis obowi�zk�w zamierzone. Sodalisowie na kongregacjach zasiadali w
�awkach, tyronowie stali na �rodku w oratoriach albo kl�czeli, je�eli co
przewinili; i by�a to wielka kara na sodalisa, kiedy z �awki zosta� rugowanym i
w rz�d mi�dzy tyron�w stoj�cych, tym bardziej kl�cz�cych, skazanym.
Sodalis Marianus wiele znaczy� mi�dzy studentami. Najwi�ksze zakl�cie
bywa�o: �Uti sum sodalis Marianus�'; albo te� najwi�ksze wyrzucenie p�ocho�ci
lub nienabo�e�stwa: �Sodalis Marianus a swawolny albo nienabo�ny.� Takowa
�wi�ta ambicja wielce s�u�y�a m�odzie�y szkolnej do wprawienia onej w
bogobojno��. Nie tylko za� sami studenci sk�adali kongregacj� Sodalitatis
Marianae, ale nawet i ludzie doskonali przyjmowali j�. Tak palestra lubelskiego
trybuna�u i magistrat tamtejszego miasta trzymali to institutum Sodalitatis, z
t�
tylko r�nic�, �e si� z studentami ani sami z sob� nie ��czyli. Palestra mia�a
osobn� swoj� kongregacj�, magistrat osobn�.
Przepraszam Czytelnika mego, �em si� z opisaniem Sodalitatis Marianae za
du�o rozszerzy�, bo poniewa� ta Sodalitas razem z kasowaniem jezuit�w zgas�a,
11
u pijar�w za�, cho� jest, to nie w takim powa�eniu, wi�c chcia�em, aby �lady jej
w pi�mie moim potomno�ci zostawi�.
Drugie bractwo po sodaliskim by�o Litteratorum, czyli Literackie. W to bractwo
wchodzi�y osoby same tylko miejskie i sami tylko m�czy�ni tak wiele uczeni,
�e mogli czyta� na chorale ko�cielnym, z kt�rego �piewali w dni �wi�te,
pospolicie w farnym ko�ciele, msz� wotyw� przed o�tarzem swoim, kt�ry
opatrywali �wiat�em i innymi nale�yto�ciami tudzie� funduszem na stypendia
ksi�dzu za te msze �piewane. �e tedy umieli czyta�, a co wi�ksza po �acinie,
cho� wielu z nich tego j�zyka nie rozumieli, st�d bractwo swoje nazywali
literackim, a siebie literatami, lubo i to prawda, �e wielu z nich byli lud�mi
uczonymi z os�b magistratowych.
Inne bractwa dla wszystkich obojej p�ci pospolite by�y: R�a�cowe,
Szkaplerzne, Serca Pana Jezusa, Pocieszenia Naj�wi�tszej Panny, �w. Ducha,
�w. Anny, �w. Rocha, �w. Barbary i innych bardzo wiele pod tytu�em
rozmaitych �wi�tych.
R�a�cowe i Szkaplerzne bractwa by�y najludniejsze; z trudna kto nie
znajdowa� si� wpisanym w pierwsze lub drugie. R�a�cowe kwitn�o i
wydawa�o si� najwi�cej po miastach i miasteczkach, a nawet i po niekt�rych
wsiach. Dominikanie, fundatorowie tego bractwa, otrzymali, nie wiem jak
dawno, przywilej od Stolicy Apostolskiej, �e to bractwo nigdzie nie mo�e by�
wprowadzone, tylko przez dominikana, kt�ry zaraz udziela odpust�w temu
bractwu s�u��cych, gdy go do jakiego ko�cio�a innej regu�y, nie dominika�skiej,
zaprowadza; w ka�dym albowiem ko�ciele dominika�skim r�aniec ma
siedlisko swoje r�wno z fundacj� klasztoru i po ch�rze zakonnym trzyma
miejsce najpierwsze w publicznym nabo�e�stwie.
Gdy �piewaj� r�aniec bracia i siostry, ksi�dz promotor zawsze mu asystuje
zaczynaj�c go z ambony i przek�adaj�c ludowi z ksi��ki tajemnice �ycia, m�ki i
zmartwychwstania Chrystusowego, z kt�rych si� sk�ada ten r�aniec. Za ka�d�
tajemnic� �piewa bractwo Ojcze nasz i dziesi�� Zdrowa� Maria, potem Chwa�a
Ojcu, na ostatku Wierz� w Boga i litani�. Ko�czy si� jak� pie�ni�, do czasu
ko�cielnego stosown�.
Dzieli si� r�aniec na dwa gatunki: jeden si� zowie Naj�wi�tszej Panny, drugi
imienia Jezus; porz�dek nabo�e�stwa w obydw�ch jeden, z t� tylko r�nic�, �e
w r�a�cu o imieniu Jezus nie �piewaj� Zdrowa� Maria, ale na to miejsce
dziesi�� razy: �Jezusie, synu Dawid�w, zmi�uj si� nad nami�, i na ko�cu litani�
o imieniu Jezus.
Urz�d promotora r�a�cowego jest u dominikan�w niepo�ledni, idzie zaraz po
lektorach szko�y, to jest nauczycielach, i musi by� w zakonie dobrze zas�u�ony,
komu go dadz�. Nie ma on �adnej pensji z klasztoru, jak maj� profesorowie, ale
ma przydatni� porcj� w refektarzu, kt�r� zakonnicy nazywaj� piktancj�; opr�cz
tego miewa cz�ste posi�ki i podarunki od braci i si�str, kiedy jest pilny urz�du
swego, kt�ra pilno�� na tym zawis�a, �eby si� pierwszy znajdowa� na ambonie,
kiedy si� bracia i siostry schodz� na r�aniec; �eby punktualnie zapisowa�
12
protok�y bractwa, mianowicie elekcj�w starsze�stwa; �eby emulacje
zachodz�ce o pierwsze�stwo umia� bez nara�enia si� stronom kombinowa�;
�eby podczas procesyj publicznych tego� bractwa znal si�, komu jakie da�
miejsce pod�ug jego godno�ci. Kto si� umie sprawia� sztucznie z tymi
grymasami, wsz�dzie si� do pobo�no�ci wkradaj�cymi, ma si� jak p�czek w
ma�le. W innych ko�cio�ach niedominika�skich, mianowicie po wsiach, gdzie
nie masz tych elekcj�w brackich ani urz�d�w, ani procesj�w r�a�cowych,
tylko sam r�aniec �piewany przez ch�op�w i dziewki, nie znaj�ce tej pobo�nej
szczodrobliwo�ci dla ksi�dza promotora, urz�d jego zast�puje ksi�dz pleban lub
wikary, je�eli na to jest jaka fundacja, a gdzie nie ma �adnej, organista lub
inny
jaki ko�cielny s�uga.
Panowie wielcy i panie zapisywani byli na tych elekcjach protektorami i
konsyliarzami, protektorkami i konsyliarkami r�a�cowymi, lubo wi�cej nic nie
udzielali si� tej konfraterni, jak �e jej imion swoich pozwalali. Celniejsi za�
obywatele miasta mieli sobie za honor by� r�a�cowymi przeorami,
przeoryszami, kantorami, kantorkami, podskarbimi, podskarbinami etc.
Co za� do samego nabo�e�stwa, nie wstydzili si� go nawet wielcy panowie i
panie, szlachta i szlachcianki; bywali na r�a�cach, a niekt�rzy z pomniejszych
nawet go z innymi �piewali. Ksi�na wojewodzina ruska Czartoryska i ksi�na
podkanclerzyna litewska, tak�e Czartoryska, z c�rkami swymi widywane by�y
cz�sto na r�a�cu, siedz�ce w �awkach z innymi r�nej kondycji siostrami
r�a�cowymi; nie �piewa�y go - prawda - ale m�wi�y na ksi��kach i paciorkach.
Paciorki r�a�cowe s�u�y�y do rachowania pacierz�w, spuszczaj�c po jednym
paciorku na sznurek nawleczonym z jednego ko�ca sznurka ku drugiemu, za
ka�dym od�piewanym lub odm�wionym Ojcze nasz albo Zdrowa� Maria. Te
paciorki, kt�re oznacza�y Ojcze nasz, by�y wi�ksze, te kt�re oznacza�y Zdrowa�
Maria, by�y mniejsze, a�eby m�wi�cy lub �piewaj�cy r�aniec nie mia�
przyczyny zatrudnia� liczb� uwag�, ale wszystk� obraca� ku nabo�e�stwu,
mog�c palcami pozna� jedno po drugim, co powinno nast�powa�. Oba ko�ce
sznurku wraz by�y uj�te znaczniejszymi paciorkami, krzy�yk formuj�cymi, u
kt�rego wisia� medal srebrny lub mosi�ny, jak kto chcia� i m�g� swoje paciorki
przyozdobi�. Te paciorki powinny by� benedykowane i o obraz Naj�wi�tszej
Panny pocierane, je�eli nosz�cym one mia�y zyskiwa� odpusty, pr�cz r�a�ca
tym�e paciorkom w szczeg�lno�ci nadane. Kto paciorki nosi� w kieszeni, mniej
mia� odpustu, kto u pasa, mia� wi�cej. Dla zyskania tedy jak najwi�cej
odpust�w, od wielu, nawet dystyngwowanych szlachty, noszone bywa�y u pasa,
mianowicie od os�b podesz�ych i od towarzystwa chor�gwi pancernej
kr�lewskiej, stoj�cej w Krzepicach i w Wieruszowie, kt�rych nabo�e�stwo do
Matki Boskiej z Jasnej G�ry, cudami tam slyn�cej, bli�ej dosi�ga�o.
Procesje r�a�cowe bywa�y dwa razy do roku; w �wi�to r�a�cowe i w �wi�to
Nawiedzenia Naj�wi�tszej Panny. Odprawia�y si� te procesje tylko po miastach,
w kt�rych si� znajdowali dominikanie. Prowadzone by�y z ko�cio�a
dominika�skiego do drugiego jakiego, odleglejszego, dla wyci�gnienia
13
wygodniejszego parady procesjonalnej, na kt�r� sadzono si� jak najokazalsz�.
Po odbytej procesji bracia i siostry z sk�adki wsp�lnej sprawiali uczt� dla
tych,
kt�rzy w tej procesji najwi�cej pracowali: jako to starszyzna bractwa,
marsza�kowie, kt�rych powinno�ci� by�o utrzymowa� porz�dek procesji tudzie�
paradowa� przed ni� z laskami d�ugimi i grubymi, farb� i poz�ot� ozdobionymi,
i chor��owie z chor��onkami, kt�rzy i kt�re nios�y chor�gwie brackie lekkie z
kitajki na kszta�t chor�gwi �o�nierskich. Nale�eli tak�e do tej uczty ci
wszyscy,
kt�rzy si� do kosztu jej hojniej przy�o�yli. Na tej uczcie najlepiej si�
powodzi�o
ksi�dzu przeorowi z ksi�dzem promotorem i braciom starszym a siostrom
m�odszym. Reszta czeredy by�a raczej serwitorami ni� uczestnikami. I takie
uczty nie bywa�y, tylko po wielkich miastach, ani si� do nich mi�sza� inny stan,
tylko sam miejski cech�w, pospolicie szewskiego i rze�nickiego, kt�rzy w
takowych ucztach znajdowali pod�o�ci swojej jakowe� uwielbienie.
Bractwo Szkaplerzne mia�o tak�e do siebie wielk� ci�b� r�nej kondycji os�b,
lecz nie mia�o �adnego - r�ni�cego si� szczeg�lniej od ordynaryjnego -
ko�cielnego nabo�e�stwa ani procesj�w, ani uczt�w. Obowi�zki tego bractwa
by�y: po�ci� �rody na ma�le i nosi� szkaplerz na go�ym ciele; lecz go z trudna
kto nosi� tak, tylko na koszuli, dla gadu, kt�ry si� w nim zaplenia�. By�y to
dwa
kawa�ki sukna wyszyte, maj�ce na sobie imiona: Maryja i Jezus. Te dwa
kawa�ki sukna, na d�o� r�ki du�e, spaja�y dwie wst��ki lub dwie tasiemki z
ramion wisz�ce; jeden powinien by� na piersiach, drugi na plecach. Same
niewiasty tak go nosi�y, a z tych proste czyni�y cz�� stroju swego z
szkaplerzy,
u�ywaj�c do nich wst��ek jedwabnych i nosz�c je na koszuli, sznur�wk�-nad
piersiami i z ty�u nad �opatkami wykrojon�-nie zakrytej; m�czy�ni za�,
osobliwie ch�opi, nosili szkaplerz przez rami� prawe pod lew� pach�
prze�o�ony, aby po kobiecemu noszony z ramienia si� nie zmyka� i w robocie im
nie przeszkadza�; to jest nosili go tak, jak nosz� �o�nierze �adownice. Kto nie
chcia� �rody po�ci�, powinien by� za to odm�wi� siedym razy Ojcze nasz,
siedym razy Zdrowa� Maria i raz Wierz� w Boga. Innych obowi�zk�w to
bractwo nie mia�o.
Opisa�em dlatego najmniejsze szczeg�lno�ci bractw znaczniejszych, �eby
wiadomo�� onych zosta�a potomno�ci, je�eliby z czasem zagin�y, co zdaje si�
wr�y� zajmuj�ca si� powszechnie w narodzie polskim niepobo�no��.
Mo�na tak�e przy��czy� do bractw Montem Pietatis, przy��czon� do Bractwa
�w. Rocha u ksi�y misjonarz�w w Warszawie; zawiaduje t� G�r� Pobo�no�ci
jeden misjonarz z braci� starszymi bractwa wy�ej wyra�onego �w. Rocha.
Nabo�e�stwo �w. Rocha zawis�o tak jako innych bractw na �piewaniu
ko�cielnym, wotywach i pewnych pacierzy odmawianiu na honor �w. Rocha.
Za� Mons Pietatis jest to sk�ad kapita�u pieni�nego od r�nych os�b pobo�nych
zebranego. Dwa ma ko�ce chwalebne i u�yteczne ten kapita�: pierwszy -
ja�mu�n� dla ubogich, kt�rzy si� �ebra� publicznie wstydz�, drugi-po�yczanie
pieni�dzy pilno onych potrzebuj�cym, bez prowizji. Ale trzeba da� zastaw,
kt�ry by dwa razy wart byt tej kwoty, kt�rej kto po�yczenia ��da. Taks� na fant
14
w zastaw id�cy k�adzie misjonarz prefekt Montis Pietatis, wzywaj�c do
taksowania fantu os�b znaj�cych si� na nim. Po wysz�ym roku kto fantu nie
wykupuje, idzie in fiscum Montis Pietatis. Po sprzedaniu fantu, je�eli wi�ksz�
kwot� wezm� za niego, ni� jest po�yczona, oddaj�, co jest nad po�yczon�
kwot�, po�yczaj�cemu, czyli w�a�cicielowi fantu, je�eli mniejsz�, szkoda zostaje
przy G�rze Pobo�no�ci. Aby za� ta G�ra nie zmala�a i nie obr�ci�a si� w
monad�, kapita� jej oblokowany jest na prowizji i tylko sama prowizja po tych
uczynno�ciach cyrkuluje. Dlatego nie jest w stanie wygadzania wielkim
potrzebom, tylko ma�ym. Ta G�ra Pobo�no�ci utworzona jest oko�o roku 1743.
O szpitalu Dzieci�tka Jezus
Drugi fundusz pobo�ny, pod tytu�em Dzieci�tko Jezus, za�o�ony jest od
pewnego misjonarza, Bodu� nazwanego, rodem Francuza. Ten ksi�dz
wzruszony mi�osierdziem nad dzie�mi podrzuconymi, z rozpusty nabytymi,
kt�re matki taj�c wstyd na ulic� wyrzuca�y, a czasem w Wi�le albo lada gdzie w
b�ocie topi�y, co tak�e i rodzicy dobrego ma��e�stwa ub�stwem �ci�nieni
dzieciom swoim czynili, zawin�� si� do kwesty na te dzieci. Uda� si� do
kr�lowej, wielce pobo�nej pani, tudzie� do innych pan�w i pa�; pocz�� zbiera�
takowe dzieci, oddawa� je kobietom naj�tym do karmienia piersi�, kt�rym p�aci�
na miesi�c od jednego dzieci�cia po z�p. osiem. Wkr�tce to jego u�o�enie wzi�o
wzrost spory. Kupi� kamienic� pod dominikanami-obserwantami, wedle
magazynu kr�lewskiego, Obo�ne nazwanego. Osadzi� w niej trzy panny
mi�osierne, pospolicie szarymi siostrami od sukien takiego koloru zwane; zleci�
im wychowywanie do wi�kszych lat dziatek od mamek odebranych; opatrzy� tak
panny mi�osierne, jako te� dziatki przyzwoitymi wygodami. Przybywa�o
znacznie funduszu, ale te� przybywa�o i dzieci, kt�rych niemal co noc po
kilkoro pod t� kamienic� podrzucano, tak i� ju� w spomnionej kamienicy
pomie�ci� si� nie mog�y.
Za czym ksi�dz Bodu�, wspierany zewsz�d ja�mu�nami, wzi�� rezolucj�
nier�wnie od pierwszej wi�ksz�. Okupi� wielki plac w tyle ko�cio�a
misjonarskiego, wymurowa� na nim obszerny i porz�dny szpital, do kt�rego
przeni�s� nie tylko dzieci podrzucone, ale te� i chorych po ulicach le��cych; a
dalej post�puj�c w mi�osierdziu, um�wiwszy si� z urz�dami Warszaw�
rz�dz�cymi tudzie� maj�c asekurowan� ja�mu�n� tygodniow� od wszystkich
kupc�w i znaczniejszych obywatel�w warszawskich, aby ich tylko uwolni� od
naprzykrzenia mn�stwa �ebrak�w po ulicach si� i domach w��cz�cych,
zwerbowa� dwunastu �o�nierzy; tym kaza� zbiera� �ebrak�w obojej p�ci,
kalek�w i zdrowych, osadzaj�c ich w nowym szpitalu. Wkr�tce nape�ni� nimi
15
sal� pot�n� do trzechset os�b obejmuj�c�, oczy�ci� Warszaw� z w��cz�g�w, z
kt�rej zdrowsi i m�odsi - kt�rych �o�nierze nie zachwycili - pouciekali. Ale
siebie tak obci��y� tym ub�stwem, �e nie mog�c go wy�ywi�, musia� rozpu�ci�,
ile gdy w ja�mu�nach przyrzeczonych byt zawiedziony. �arliwo�� albowiem
tych, kt�rzy miesi�czne ja�mu�ny dla �ebrak�w p�aci� mu przyrzekli, usta�a, nie
trwaj�c d�u�ej nad rok, skoro �ebracy wrzeszcze� im nad g�owami przestali; i
mieli sobie za r�wn� subiekcj� brz�k puszki szpitalnej co miesi�c, jako te� i
dziadowskie wrzeszczenie.
Co za� do podrzuconych dzieci i chorych, w�tek nie usta�. August III naznaczy�
temu szpitalowi corocznie z Wieliczki dwa tysi�ce beczek soli. Panowie za jego
przyk�adem ofiarowali znaczne sumy - i rozmaite prywatne ja�mu�ny wspieraj�
go nieustannie. Ten�e kr�l nada� pomienionemu szpitalowi privilegium
honestatis, �e dzieci wychodz�ce z niego poczytane s� za podczciwe i mog� by�
przyj�te do wszelkich rzemios�, byle tylko mia�y �wiadectwo na pi�mie, �e s�
wychowane w tym szpitalu. Jako� wiele znajduje si� mi�dzy nimi dobrego �o�a,
kt�re rodzicy n�dz� �ci�nieni do niego mac� jak� op�at� wkupuj� albo wpraszaj�
bez op�aty, albo, nie mog�c wprosi�, podrzucaj�.
Jest ko�o wydane na ulic�, blisko niego dzwonek z sznurkiem, w to ko�o nale�y
dziecko w�o�y� i zadzwoni�; na g�os dzwonka wychodzi�a siostra mi�osierna i
dzieci� brata; lecz gdy zacz�to zbyt wielk� moc dzieci podrzuca� co noc w to
ko�o, tak �e ich mamkami opatrywa� nie mo�na by�o, postawiono stra�
niedaleko ko�a dla chwytania os�b podrzucaj�cych. Gdy uchwyc� tak� osob�,
trzymaj� do dnia, egzaminuj�, co za jedna; i je�eli jest maj�ca m�a i spos�b do
�ycia, dawszy napomnienie nale�yte, z dzieckiem z szpitala wyganiaj�; je�eli
bez m�a matka trafunkowa, bior� j� za mamk� do w�asnego dzieci�cia,
przydaj�c drugie, szpitalne, do karmienia. Je�eli za� przy dzieci�ciu
podrzuconym w krat� znajduj� czerwony zloty, osob�, cho�by schwytan�,
wolno puszczaj�, a dziecko przyjmuj�.
Wiele z takowych dzieci �le urodzonych, na ostro�� powietrza wystawionych,
umiera, dlatego ma�e wkupne postanowiono. S� tak�e rodzicy znaczni, maj�tni,
kt�rzy nie lubi�c s�ucha� p�aczu dziecinnego w domu oddaj� swoje dzieci na
wychowanie do tego szpitala, p�ac�c od nich wed�ug zgody lub
szczodrobliwo�ci; takich dzieci nie mie�ci si� wi�cej w jednej izbie jak
o�mioro;
ka�de ma swoj� mamk�, a czasem i piastunk�, pod dozorem jednej statecznej
bia�og�owy �wieckiej, kt�ra ma z�o�enie osobne przy izbie. Panny albowiem
mi�osierne nie maj� za przyzwoito�� dla siebie opatrywa� dzieci przy piersiach i
w pieluszkach b�d�ce; dopiero a� wy�d� z tego pierwszego dzieci�stwa trybu,
bior� je w sw�j doz�r, ucz�c pacierza i innych powinno�ci religii; z takowych
pensj�w od dzieci wspomnionych okrawa si� cokolwiek szpitalowi. Zdarza si�
te� i to, acz niecz�sto, �e osoby nieznajome przychodz� albo i z daleka
przyje�d�aj� do tego szpitala; w wielkim sekrecie, ile ten w zgrai kobiet mo�e
by� utajony, sk�adaj� w nim p��d sw�j, tak�e pod sekretem nabyty, a
uwolniwszy si� od brzemienia powracaj� tam, sk�d si� wzi�y, zap�aciwszy
16
szpitalowi sowicie za swoje oczyszczenie i na konserwacj� wzgl�dn� depozytu
z�o�onego.
Gdy dzieci podrastaj�, dziewcz�t zaraz ucz� r�nych rob�t, ch�opc�w nie ucz�
�adnych, bo nie ma w tym szpitalu �adnych r�kodzie� m�skich, tylko kobiece
szycie i haftowanie na st�benku i krosienkach. Tak ch�opc�w, jak dziewcz�ta,
kt�re wyrastaj� na rze�wiejsze i roztropniejsze, rozbieraj� za zar�czeniem
panowie i panie w s�u�by albo rzemie�lnicy ch�opc�w do rzemios�; kt�re za� s�
t�pego dowcipu i niezgrabne, rozdaj� na wsie misjonarskie, panien mi�osiernych
innych szpital�w lub te� i szlacheckie.
Nie opisuj� dawniejszych szpital�w, klasztor�w i fundusz�w mi�osiernych tak w
Warszawie, jako te� po r�nych miastach ca�ego pa�stwa znajduj�cych si�, gdy�
te nie s� skutkiem pobo�no�ci za czas�w Augusta III do opisu mego
przedsi�wzi�tej, ale dawniejszych wiek�w. Zamiarem moim jest pisa� o tym, co
albo nowego nasta�o pod panowaniem tego kr�la, albo te�, cho� dawniej by�o,
ale si� potem odmieni�o lub w cale zagin�o.
O pannach kanoniczkach
Trzecia fundacja nowa, przedtem w Polszcze nie znana, ukaza�a si� w
Warszawie oko�o roku 1749 panien kanoniczek. Fundatork� tych panien by�a
Zamoyska, ordynatowa wdowa. Kupi�a dla nich Marienwil i kilka wiosek za
Wis��; w �rodku tego Marienwilu (kt�ry jest jak rynek warszawski opasany z
trzech stron kamienicami, a z czwartej murem) wymurowa�a kaplic� porz�dn�
do nabo�e�stwa. Dwa ch�ry ustanowi�a tych panien: jeden wy�szy, drugi
ni�szy. Panny wy�szego ch�ru powinny by� wysokiego urodzenia, maj� pensji
rocznej po sto czerwonych z�otych i wszelkie wygody, jadaj� u jednego sto�u;
jest wszystkich dwana�cie. Panny ni�szego ch�ru powinny by� szlachcianki, acz
mniej znacznego urodzenia, bior� pensji rocznej po sze��set z�otych, maj�
osobny st�, wygody pomiarkowa�sze, obowi�zk�w wi�cej nad pierwsze i jest
ich tylko sze��. Wszystkie chodz� do ch�ru, kt�ry odprawuj� w j�zyku polskim
mow� g�o�n�, nie �piewaniem, na jutrzni� w nocy nie wstawaj�, odbywaj�c j� z
rana o godzinie sz�stej. Wolno im na miasto wyje�d�a�, do czego maj� karety, i
te tylko s�u�� wy�szemu ch�rowi, albo wychodzi� pieszo, kt�re s� w ni�szym
ch�rze. Wszystkie, wychodz�c za fort�, bior� pozwolenie od ksieni z
wyznaczeniem godziny, na kt�r� powr�ci� do klasztoru powinny. Na �adnych
balach i widowiskach publicznych znajdowa� si� im nie godzi. M�czyzn wolno
im przyjmowa� za fort� do sali na to naznaczonej; kt�re za� s� w leciech
podesz�e, mog� takie wizyty przyjmowa� w swoich stancjach, bior�c
pozwolenie od ksieni, miarkuj�cej rozs�dkiem mi�dzy osob� przyjmuj�c� i
17
oddaj�c� wizyt� takowe pozwolenie. Ksieni mo�e zawsze, kiedy chce, przyj��
wizytuj�cego m�czyzn� do w�asnych pokoj�w swoich.
Ksieni, obrana z wy�szego ch�ru, jest do�ywotnia i ta tylko jedna zaraz po
swojej elekcji czyni szlub czysto�ci, w czym nie ma �adnej przykro�ci, gdy�
ksieni� nie obieraj�, tylko tak�, kt�ra ju� dobrze na pi�ty krzy�yk lat
zajecha�a.
Inne kanoniczki szlub�w czysto�ci nie czyni�, bo i owszem tej fundacji mia�a
koniec fundatorka u�atwienie zam�cia damom wysokiego urodzenia a szczup�ej
fortuny. Lecz ten koniec nie ma skutku, cisn� si� tam damy z znacznymi
posagami i urod� niepo�ledni�, chc�ce pr�dzej na publicznym miejscu wynale��
m�a do swego upodobania ni� w k�cie domowym. S� te� drugie i niezgrabne, i
w lata podesz�e, kt�rym stracona do zam�cia nadzieja poda�a ten spos�b
dewocji, jak��kolwiek jeszcze otuch� do pozyskania m�a zostawuj�cy; i takie
s� to niby zarody na przysz�� pann� ksieni�.
Ale �adnej podupad�ej fortuny nie masz, chyba w dolnym ch�rze. Kr�j sukien i
str�j g�owy jest taki jak innych dam �wieckich. Id�c do ch�ru, k�ad� na kornet
welum bia�e kitajkowe i na plecy p�aszcz d�ugi b��kitny, tak�e kitajkowy. Kolor
sukien dwoisty tylko: bia�y lub czarny. Kapelan�w i kaznodziej�w za�ywaj� z
r�nych klasztor�w albo �wieckich ksi�y. Rz�d ekonomiczny sprawuj� przez
jednego szlachcica pensjonowanego, kt�ry ma rezydencj� swoj� za murem tu�
przy klasztorze z inn� czeladzi� s�u��c� - i nazywa si� komisarzem. Aspirantki
do tego zgromadzenia powinny szlachetno�� swoj� wywie�� do wy�szego ch�ru
z o�miu, a do ni�szego ze czterech herb�w. Kt�ra trudno�� podobno jest
najwi�ksz� przyczyn�, �e si� tam �adna z dom�w podupad�ych nie znajduje, bo
w Polszcze, gdzie cz�ste ognie i rewolucje wojenne niszcz� archiwa publiczne,
�adnego opatrzenia nie maj�ce, ci�ki jest wyw�d o�miorakiego szlachectwa
nawet wielkim panom.
Rozumiem, �em nie zb��dzi� od materii, podci�gaj�c p