5033
Szczegóły |
Tytuł |
5033 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5033 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5033 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5033 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Daniel Jurak
Szczury
Dochodzi�a godzina dziewi�ta wieczorem. Przychodzi� tutaj ostatnio coraz
cz�ciej. Otworzy� drzwi i wszed� do �rodka. "The Afterlife", ulubione miejsce
ulicznych najemnik�w. Knajpa podzielona by�a na trzy cz�ci: Antechamber, Crypt
i Hades. W pierwszej panowa� t�ok. Ludzie siedzieli przy metalowych stolikach,
pili, rozmawiali. Ubrani wyzywaj�co, kolorowe wszczepy w�os�w, sk�rzane kurtki,
oznaki przynale�no�ci do gang�w. Johny doskonale wiedzia�, �e z regu�y to tylko
pozoranci. Cze�� z nich to szacowani pracownicy wielkich korporacji, kt�rzy po
nocach szukaj� mocnych wra�e�. Nie czekaj�c d�u�ej, szybko przecisn�� si� dalej.
Min�� te� Crypt i wszed� do Hadesu.
O tak. Tutaj by�o ju� lu�niej. Przyciemnione �wiat�o nie dra�ni�o oczu. Tutaj
lokal ukazywa� swoj� prawdziw� rol�. Na oko�o pe�no by�o ludzi takiego samego
pokroju. Wielcy, ubrani w grube kurtki pancerne lub sk�rzane p�aszcze. W pobli�u
zawsze jaka� bro�. To samo spojrzenie. Po cz�ci odbija�a si� w nim utrata
cz�owiecze�stwa a po cz�ci przesz�o��. A mo�e to w�a�nie przez tak� przesz�o��
stawali si� bardziej maszynami ni� lud�mi. Tak, mo�e to jedno i to samo ...
Podszed� do barmana.
- Piwo - powiedzia�.
- 18 eurodolc�w. - odpowiedzia� barman podaj�c nap�j.
Johny rzuci� na kontuar kilka banknot�w. Zabra� puszk� i odszed� usi��� przy
stoliku. Usadowi� si� wygodnie. Bro� po�o�y� na kolanach. Poci�gn�� wi�kszy �yk.
Dobrze jest si� napi� od czasu do czasu. Poch�ania� kolejne porcje z puszki,
patrz�c w g��b pomieszczenia. My�la� o przesz�o�ci. O tym kim by�, i kim jest
teraz. Jak musia� zmieni� swoje �ycie, �eby si� dostosowa�. �eby przetrwa�,
prze�y�.
W drzwiach ukaza� si� kolejny klient. Na pierwszy rzut oka postawny i dobrze
zbudowany. Ubrany w elegancko skrojony i zapewne nietani p�aszcz. Pod pach�
dostrzeg� wypuk�o��. Oceni� to na Militech Arms Avenger. Pistolet raczej dla
profesjonalist�w. To go zaciekawi�o. A �e nie mia� nic ciekawszego do robienie
to patrzy� co "nowy" robi�. Tamten podszed� do barmana. Zamieni� z nim kilka
s��w. Po czym odwr�ci� si� w stron� Johniego i ruszy� w tym kierunku.
R�ka powolnym ruchem znalaz�a si� na broni spoczywaj�cej pod sto�em. Drewniany
stolik nie zatrzyma pocisk�w z jego dziewi�ciomilimetrowego Federated Arms.
Lubi� sw� bro�. Prawie nigdy nie zawodzi�a.
Dalej sprawia� wra�enie, i� nic si� nie sta�o. Pi� nap�j drobnymi �yczkami.
"Nowy" Podszed� do niego.
- Pan Johny B.?
- Zale�y kto pyta. - odrzek� z oci�ganiem.
- Nazywam si� Henry O'Bahnon. Pracuje dla korporacji Petrochem. - przedstawi�
si� a potem ci�gn�� dalej - Nasz koncern jest najwi�kszym producentem ...
- Tia, wiem czym si� zajmujecie, mo�e przeszed� by pan do rzeczy.
- Rzeczywi�cie, ma pan racje. Nie przyszed�em tutaj opowiada� o moim pracodawcy.
Szukamy ludzi.- zawiesi� na chwil� g�os.
- Nie znam si� na chemikaliach...
- Niech pan nie �artuje - obruszy� si� O'Bahnon - wie pan o czym mowie.
- No dobra, powiedzmy �e si� domy�lam.
- Proponuj� panu zadanie za cztery tysi�czki.
- Hmm... - u�miechn�� si� - powie pan o co chodzi to ja powiem cen�.
- Dobrze. Korporacja nie chce zb�dnego rozg�osu, �adnych fajerwerk�w. - spojrza�
pytaj�co na Johniego. Ten nadal s�ucha� nie odzywaj�c si�. Dlatego te� Henry
kontynuowa� dalej - S�ysza� pan o "No�ownikach"?
Zapytany tylko skin�� g�ow�.
- Od dw�ch tygodni urz�dzaj� sobie "zabawy" na przedmie�ciach, w strefach
pilnowanych przez s�u�by naszej korporacji. Napadaj� na osiedla pracownicze w
pobli�u laboratori�w. A na to nasza firma nie mo�e sobie pozwoli�. Ustalono, �e
grupy te prowadzone s� przez jednego z by�ych pracownik�w Petrochemu. Zna on
sposoby szkolenia naszej ochrony, ich metody dzia�ania. Bez niego ta banda
�achudr�w przestanie nas nachodzi�. Oczekujemy si�, �e w ci�gu siedemdziesi�ciu
dw�ch godzin ma si�, �e tak powiem, przenie�� na tamten �wiat. Co pan na to?
- Jest jeszcze jedna rzecz o kt�rej pan zapomnia�.
Zleceniodawca popatrzy� uwa�nie na Johniego. �ciszy� g�os i powiedzia�:
- Tom Ekhardt.
JB zmarszczy� brwi. Zwr�ci� si� w stron� rozm�wcy i takim samym g�osem
powiedzia�:
- Tom Ekhardt, szef ochrony jednego z waszych g��wnych oddzia��w w Night City.
- By�y szef ochrony. - poprawi� go O'Bahnon - Zosta� zwolniony dwa tygodnie
temu. Teraz widziany by� w�a�nie z "No�ownikami".
- A czemu nie mo�ecie wys�a� tam swoich, korporacyjnych oddzia��w specjalnych?
Przecie� macie jedn� z najlepszych s�u�b ochroniarskich.
Biznesmen skrzywi� si� lekko.
- Nie jest to takie proste. Ostatnio nasi ch�opcy troszk� przesadzili. I teraz
musimy pilnowa� si� przed reporterami czekaj�cymi na podobne okazje. Dlatego
potrzebujemy kogo� spoza firmy. Wi�c jak? Zgadza si� pan?
Johny B. przez chwil� si� namy�la�. Jeszcze raz spojrza� na O'Bahnona i
odpowiedzia�:
- Dziesi�� tysi�cy.
- Przecie� - podni�s� g�os, ale szybko si� opanowa� - to miesi�czna pensja
dow�dcy ochrony w wi�kszym oddziale firmy.
- Tia... a kogo mam usun��....Po�owa p�atna teraz, po�owa po sko�czonej pracy.
Poza tym przecie� nie b�d� tego robi� sam.- doko�czy� J.B.
- Prawda. No dobrze, po�owa teraz, po�owa potem. Za godzin� na pana koncie
znajd� si� pieni�dze. Co do skontaktowania si� po zadaniu to ... teraz jest -
spojrza� na sw�j zegarek podsk�rny - godzina dwudziesta druga. Dok�adnie za
siedemdziesi�t dwie godziny oczekuje pana w tym miejscu.
- Jeszcze jedno. Wie pan co� wi�cej o tym gangu?
- Nasz wywiad ustali�, �e swoj� siedzib� maj� oko�o trzydziestu kilometr�w za
miastem na po�udnie, na starej farmie. Jest ich ponad dwudziestu. Uzbrojeni
przewa�nie w szpony lub pazury oraz og�ln� w bro� bia��. Pistolety i pistolety
maszynowe to u nich rzadko��. Sami w sobie nie stwarzaj� du�ego zagro�enia,
natomiast dowodzeni przez Ekhardta stanowi� do�� powa�ny problem. To wszystko co
wiem.
- W porz�dku. Do zobaczenia za siedemdziesi�t dwie godziny. - zako�czy� rozmow�
Johny.
Henry O'Bahnon wsta�, skin�� g�ow� J.B. i odszed�. Johny chwil� jeszcze
posiedzia� przy stole. Trzeba si� skontaktowa� z ch�opakami - pomy�la�. Schowa�
pistolet pod sk�rzany p�aszcz. Doko�czy� puszk� swego piwa i wyszed� z klubu.
Min�� t�umek zebranych przed wej�ciem do baru. Poczu� na twarzy ch�odny powiew
wieczornego wiatru. Nie zdarza�o si� to cz�sto, w dobie takiego poziomu
zanieczyszcze�.
Skr�ci� za r�g. Podszed� do czarnego Forda Egzekutora, zaparkowanego w
zacienionym miejscu. Samoch�d nie by� pierwszej �wie�o�ci, ale silnik mia� w
znakomitym stanie. Nie na darmo wy�o�y� na tunning te kilka tysi�czk�w. Ju� par�
razy maszyna wynios�a go z opresji. Mo�na nawet rzec, �e mia� do niego
sentyment. By�a to jedna z rzeczy kt�ra dla Johniego si� liczy�a.
Wsiad� do samochodu, ale nie uruchomi� jeszcze silnika. Z p�aszcza wyj�� telefon
kom�rkowy i wybra� numer. Po chwili us�ysza� mi�y i delikatny, kobiecy g�os:
- Cze�� Johny, mi�o �e dzwonisz.
- Witaj Carole - powiedzia� r�wnie s�odko.
- Dawno si� nie odzywa�e�. Czy�by� mnie unika� s�oneczko?
- Ale� sk�d�e znowu - odpar� szybko - po prostu mia�em troszk� pracy i tak jako�
nie by�o czasu.
- Dobrze, dobrze, nie zmy�laj ju�. - weso�o powiedzia�a do s�uchawki. - Pewnie
nie dzwonisz czysto towarzysko?
- Masz racje Carole, mam dla ciebie rob�tk�.
- O ciekawa jestem jak�.
- Potrzebuje na jutro wiecz�r smartowanego Armalite 44 z wyd�u�onym magazynkiem
plus kilka magazynk�w.
- No nie�le, wiesz �e troszk� ci� to stuknie po kieszeni - rzuci�a do s�uchawki
- jakie� tysi�c bucksow. Co� jeszcze?
- Nie ma sprawy, do tego kilka magazynk�w do MPK-11.
- Da si� za�atwi�.
- Teraz pos�uchaj. Skontaktuj si� z Ma�ym i Sternem. O p�nocy spotkamy si� u
Neta. Szykuje si� prosta i szybka rob�tka za rozs�dn� kas�.
- No je�li chodzi o zielone to dwa razy powtarza� mi nie trzeba - zapewni�a ze
�miechem.
- To do p�nocy. Cze��.
- Trzymaj si� S�oneczko
Roz��czy� si�. Jedna sprawa za�atwiona, pozosta�a jeszcze druga. Nagle w szyb�
co� zastuka�o. To by�o lufa Streetmastera, taniego szmelcu z Azji. Us�ysza�
szorstki g�os:
- Wypierdalaj z samochodu! Ale to ju�!
Otworzy� raptownie drzwi. Zaskoczony napastnik uderzony drzwiami upu�ci�
pistolet na ziemie. JB wyskoczy� w jednej chwili z samochodu. Uderzy� kr�tko w
szcz�k�. G�owa napastnika odskoczy�a do ty�u. Johny nie czekaj�c uderzy� silnie
w brzuch. Przeciwnik zgi�� si� jak scyzoryk. Nast�pnie poprawi� jeszcze kolanem,
uderzaj�c w nachylona twarz. Tamten upad� na jezdni�. Przyjrza� si�
nieprzytomnemu. Sk�rzana kurtka, lu�na bluza i d�insowe spodnie. By� m�ody i
zaniedbany. Kolejny wychowanek ulicy.
- Oj szczeniaku, szczeniaku - zamrucza� pod nosem.
Przeszuka� kurtk� le��cego. Nie znalaz� nic ciekawego. Zabra� bro�. Odsun��
cia�o na chodnik.
- No, nie chcemy przecie�, �eby co� ci� przejecha�o, prawda? - powiedzia� do
nieprzytomnego.
Wsiad� do samochodu, schowa� Streetmastera do schowka. W��czy� rozrusznik. Motor
zaskoczy� za pierwszym razem, cichy i r�wnomierny warkot dobiega� spod maski.
Ruszy�. Wiedzia� ze musi jeszcze wpa�� do Neta. Dobrze zna� do niego drog�,
niejednokrotnie korzysta� z jego us�ug. Net jeszcze by� m�odziutki, mia�
zaledwie pi�tna�cie lat, ale od ma�ego interesowa� si� komputerami. W wieku
dziesi�ciu lat, potrafi� ju� w�ama� si� do szkolnej bazy danych, aby zmieni�
sobie oceny. Teraz ju� mia� na koncie kilka g�o�nych w�ama�.
W �wiecie realnym nie potrafi� si� porozumie� z r�wie�nikami. By� dla nich za
bystry. Dlatego coraz bardziej zag��bia� si� w sie�. Pozna� przez sie� starszego
hackera, to on wskaza� m�odemu kilku sztuczek. Do�� szybko jednak Net
prze�cign�� swojego nauczyciela. I po kilku miesi�cach nie by�o dla niego niczym
trudnym w�ama� si� do �rednio zabezpieczonej fortecy danych. M�ody szybko si�
uczy�, a� strach pomy�le� gdzie b�dzie w stanie si� dosta� za kilka lat. O ile
jaki� program strzeg�cy nie wypali mu m�zgu...
Tak si� zastanawiaj�c Johny jecha� ulicami Night City. To miasto dopiero w nocy
o�ywa�o. W dzie� skwar i ska�ony wiatr zniech�ca�y do wychodzenia na dw�r. Na
ulicach kr�cili si� ludzie. Pod budynkami siedzieli bezdomni. Prostytutki
kr�ci�y si� na rogach ulic oferuj�c swoje, w wi�kszo�ci sztucznie uformowane,
cia�a. Kolorowe neony zach�ca�y do wst�pienia do klub�w i bar�w. W zau�kach
przemykali cz�onkowie boostergang�w. Co chwila s�ycha� sygna� radiowoz�w
policyjnych spiesz�cych si� do wezwania. Strzelaniny, walki gang�w to normalno��
w dzisiejszych czasach. Nad nim przemkn�a na sygnale AV-ka Trauma Team.
- Pewnie znowu jaka� strzelanina, ci z pogotowia maj� ci�k� robot� - pomy�la�.
Po p� godzinie dojecha� do opuszczonego laboratorium. Zatrzyma� si� przed
bram�. Spojrza� w kamer� sprytnie zakamuflowan� w szczelinie w murze. Po chwili
metalowa brama otworzy�a si�. Wjecha� do �rodka. Powoli min�� zaniedbane gara�e
i podjecha� do drzwi. Wy��czy� silnik i wysiad� z samochodu. Drzwi otworzy�y si�
przed nim i wszed� do �rodka. Zobaczy� du�e pomieszczenie, przed nim znajdowa�o
si� biurko, kt�re kiedy� pe�ni�o rol� recepcji. Teraz by�o zakurzone, a
komputery na nim nie dzia�a�y. U g�ry w rogu zobaczy� zamontowany karabin
wycelowany w drzwi wej�ciowe.
- Hmm... nowy nabytek? - zapyta� na g�os.
- Ano - us�ysza� g�os Neta, troszk� zniekszta�cony przez komputery - zamontowany
w tym tygodniu. Cze�� Johny. Wejd� dalej, ju� otwieram.
Opancerzone drzwi po prawej stronie otworzy�y si� samoistnie.
- Witaj Net, dzi�ki.
Wszed� dalej. Po lewej zobaczy� ju� otwarte drzwi kolejne drzwi pancerne. Droga
przez kt�ra si� tutaj dosta� zosta�a odgrodzona przez zatrza�ni�te wrota. Szed�
do pokoju w kt�rym siedzia� m�ody ch�opak. Przekroczy� pr�g i zobaczy�
wymierzone w swoim kierunku dwie lufy. Te ju� widzia� wcze�niej, To by� karabin
maszynowy AKR-20 i miotacz ognia Kenshiri Adachi F-253. W �cianie po prawej
stronie pojawi�y si� drzwi. Wkroczy� do pomieszczenia. Pod przeciwleg�� �cian�
siedzia� Net. Jego twarz o�wietla� poblask od monitor�w ustawionych przed nim.
Ch�opak wsta� i podszed� do Johniego.
- Hej, J.B.
- Cze�� Net - poklepa� go po ramieniu. - Jak leci?
- Spoko - u�miechn�� si�.
- Kurde Johny, przedwczoraj ju� prawie wszed�em do Sacura Corporation - m�wi�
podniecony - By�em tak blisko, a tu jak nie wyskoczy na mnie HellHound! O ma�o
nie zla�em si� w gacie. M�wi� Ci Johny by�em tak blisko.
- Wiesz czym grozi w�amanie do nich - przypomnia�.
- Wiem, wiem. Spoko, nie dam si� tak �atwo. Przecie� mnie znasz - u�miechn�� si�
od ucha do ucha.
- No w�a�nie dlatego to m�wi�.
- Dobra, o co chodzi? - spyta� si� Net podchodz�c do sto�u. Wzi�� kawa�ek suchej
racji �ywno�ciowej i czeka� na odpowied�.
- Potrzebuje plan�w farmy znajduj�cej si� jakie� trzydzie�ci kilometr�w na
po�udnie za miastem. Rozplanowanie pomieszcze�, wej�cia itp.
- Na kiedy?
- Na teraz.
- Zaraz wejd�. Tylko przygotuje deck i za�aduje programy do pami�ci.
Podszed� do krzes�a. Pod��czy� deck do sieci, za�adowa� do niego JackHammera,
Codecrackera, Tarcze, Killera i demona Succubusa a w nim: News, Backup i
Invisibility.
- Siadaj tutaj. - zwr�ci� si� do Johniego. Wskaza� na ekran przed nim. - Tutaj
b�dziesz widzia� to co ja.
JB skin�� tylko g�ow�.
Net podpi�� do z��cza interface'u na swoim karku przewody od decku.
- No to balang� czas zacz�� - powiedzia� i w��czy� urz�dzenie.
�wiat zawirowa�. Netrunner poczu�, �e ze wszystkich stron otacza go �ciana
wirtualnej elektryczno�ci, po czym zacz�� raptownie opada� w d� z ogromn�
pr�dko�ci�. Czu� jakby porusza� si� w d� w�skim tunelem. Net przyzwyczajony by�
do tego wra�enia, ale Johny �ledz�cy akcj� na ekranie monitora w ci�gu tych
kilku setnych sekundy, o ma�o co nie dosta� oczopl�su od ca�ej palety barw
szybko migaj�cej na wy�wietlaczu.
W ko�cu hacker opad� delikatnie na powierzchnie. Przed nim znajdowa�a si� jego
ikona...czarny ninja. Poruszy� si� w jej kierunku, po chwili sta� si� z ni�
jedno�ci�. Tak, uwielbia� to uczucie wszechw�adno�ci.
JB u�miechn�� si� lekko na widok ikony na ekranie. Wiedzia� jak bardzo m�ody
interesuje si� dalekim wschodem, prawie tak bardzo jak komputerami. Ale nie mia�
wi�cej czasu na przemy�lenia, bo ninja pop�yn�� w kierunku b��kitnego,
obracaj�cego si� sze�cianu umieszczonego ponad mieni�cym si� wszelkimi
odcieniami niebieskiego napisem NIGHT CITY HALL. Zatrzyma� si� przed struktur�.
Zobaczy� jak zza za�omu ikony ratusza pojawia si� wielki, czarny, metaliczny
pies. Jego czerwone, b�yszcz�ce oczy omiata�y pobli�e struktury. To program
alarmuj�cy Watchdog.
Net uruchamia b�yskawicznie my�l� menu z kt�rego wybiera Succubusa. W jednej
chwili przed nim pojawia si� chromowana bogini, kt�ra szybko wyrzuca z siebie
Invisibility. Zmys�owa kobieta zmienia si� w b�yszcz�c� kart� energii i owija
si� wok� ninji. Teraz powinien by� niewidoczny dla psa. Przechodz�c obok bestii
spojrza� jej g��boko w �lepia. Zobaczy� tylko wirtualn� nienawi��, wirtualn� ale
jak�e prawdziw�... Podszed� do punktu oznaczaj�cego bram� kodow�. Poda� has�o.
Zawsze si� zdumiewa� co mo�na kupi� od by�ych pracownik�w za dos�ownie kilka
dolc�w. Cisza. Poda� jeszcze raz cyfry sprawdzaj�c czy w prawid�owej kolejno�ci.
Wszystko si� zgadza�o.
- No c� - pomy�la�. - Czas na bardziej przemy�lne metody.
Aktywowa� z menu Codecrackera. Z prawej d�oni ninji wytrysn�� promie� bia�ego
�wiat�a. Uderzy� w bram� kodow� ratusza. Po chwili ujrza� jak przemienia si� ona
w �wiec�c� rozlewaj�c� si� mg��.
- No to mo�na teraz poszale� - mrukn�� Net. Spojrza� do ty�u, Watchdog dalej
penetrowa� przedpole konstruktu. U�miechn�� si� - Dobry piesek, dobry...
Wszed� do �rodka. Zobaczy� pami��.
- Wertuj ch�opie, wertuj ... - powiedzia� do siebie i wy��czy� Invisibility,
�eby nie przeszkadza�.
Nie znalaz� nic ciekawego, jakie� dane ksi�gowe.
- Chwila - pomy�la�.
Uruchomi� menu a potem program News. Przed nim pojawi� si� ekran na kt�rym
zacz�y si� przewija� tysi�ce og�osze� sprzeda�y nieruchomo�ci. Jest, znalaz�.
Zatrzyma� proces.
"Og�asza si� licytacj� na nieruchomo�� B-123-GH-2. Ze wzgl�du na brak
spadkobierc�w przetarg odb�dzie si� dnia 15032019. Cena wywo�awcza wynosi 25.000
e$."
Otworzy� kolejny bank pami�ci. Zn�w jakie� �mieci. Ju� powoli zacz�o go to
dra�ni�. Zabra� si� za trzeci� pami��. Wreszcie trafi� na dane dotycz�ce
przetarg�w na nieruchomo�ci. Teraz wystarczy�o tylko znale�� odpowiedni� dat�...
K�tem oka zobaczy� jak w jego stron� p�dem biegnie wielki, szary i metaliczny
pies-robot. Jego b��kitne oczy ju� wypatrzy�y m�odego netrunnera. Aktywowanie
niewidzialno�ci nie mia�o najmniejszego sensu. Przed jego oczami pojawi�o si�
menu, b�yskawiczne uruchomi� Killera. W miejscu menu ukszta�towa� si� metaliczny
samuraj. Jego czerwone oczy momentalnie namierzy�y zagro�enie. Rzuci� si� do
ataku. Szybkie ci�cie jarz�c� si� na pomara�czowo katan� i lewa przednia �apa
ogara oddzieli�a si� od reszty. Drugie ci�cie rozci�o besti� na p�.
Net odetchn�� w momencie, gdy samuraj znikn�� po wype�nieniu zadania. Rzuci� si�
do szukania danych o farmie. Po chwili znalaz�. Aktywowa� my�l� Succubusa i
pi�kna bogini pojawi�a si� przed nim. W r�ku trzyma�a b�yszcz�cy si� cd-rom,
przesun�a nim tu� nad planami nieruchomo�ci. Backup zadzia�a�. Kobieta
u�miechn�a si� do netrunnera i znik�a.
M�ody zatar� wszelkie �lady swojego pobytu. Uruchomi� ponownie Invisibility.
Przemkn�� obok psa strzeg�cego. I szybko oddali� od ratusza. W��czy� menu,
wybra� Wylogowanie.
Net otworzy� oczy. Siedzia� ju� w pokoju. Obok niego sta� Johny. Od��czy�
przewody od swojego interface'u. Da�o si� jeszcze s�ysze� szum wy��czaj�cego si�
decku.
- Dobra robota Net - poklepa� po m�odego ramieniu Johny. - Wiedzia�em, �e mog�
na ciebie liczy�.
- Uff, by�o ciekawie... Poprawili zabezpieczenia w urz�dach, musze o tym
pami�ta� w przysz�o�ci...
- Poka� te plany, kt�re �ci�gn��e�.
- Jasne.
Net wyj�� jeden chip z modemu i w�o�y� go do komputera. Przed nimi na monitorze
uruchomi� si� program przegl�daj�cy zawarto�� chipu. Po chwili na ekranie
widnia� ju� plan farmy, na kt�r� mieli uderzy�. Johny spojrzawszy na ekran,
powiedzia�:
- No �adnie, kilka pokoj�w... S� obok jakie� inne budynki?
Net nacisn�� kilka klawiszy i komputer wy�wietli� obraz ca�ej dzia�ki.
- Hmm... jaka� szopa i gara�...
- Nie du�o jak na farm�.... - dorzuci� m�ody.
- Mo�esz prze��czy� to na widok tr�jwymiarowy i pokaza� ukszta�towanie terenu?
- Pewnie. - Palce Neta zn�w zacz�y rytmicznie uderza� w klawiatur�. Po chwili
widzieli spos�b ukszta�towania powierzchni wok� farmy.
- O jak �adnie. - u�miechn�� si� Johny. - Tutaj do wschodu wida� jakie�
wzniesienie lub co� takiego...
- To jest chyba rodzaj wa�u, chwila zaraz w��cz� wysoko�ci. - Net wcisn�� cztery
klawisze i ekran podzieli� si� na izohipsy z liczbami wskazuj�cymi wysoko�ci. -
Tak chyba lepiej...
- Dzi�ki. Tak to wa�... w jakiej to skali?...aha....to b�dzie jakie� dwie�cie
metr�w do najbli�szego budynku. To daje nam oko�o dwudziestu sekund na
dobiegni�cie od wierzcho�ka wzniesienia do kolejnej bezpiecznej kryj�wki...
- Eee pestka - za�mia� si� hacker.
- Jasne.
Nagle w prawym g�rnym rogu pojawi�o si� okienko z obrazem nadawanym przez kamer�
przy bramie. Sta�a tam czarna furgonetka. Po chwili w okienku kierowcy pojawi�a
si� nieogolona twarz i spojrza� bezpo�rednio w kierunku kamery.
- Otw�rz, to Stern - poleci� JB.
- Oki...
Net nacisn�� przycisk i brama otworzy�a si�. Widzieli jeszcze jak furgonetka
wje�d�a na dziedziniec. Potem prze��czenie na drug� kamer�. Zobaczyli jak
samoch�d parkuje obok Egzekutora Johniego i wysiada z niego trojka ludzi. Po
kilku chwilach do pokoju wesz�o dw�ch m�czyzn i kobieta. Johny podszed� do
niej.
- Witaj Carole.
- Cze�� Johny.
Johny szybko przeni�s� wzrok na dw�ch pozosta�ych m�czyzn. Najpierw jego wzrok
natrafi� na kr�pego i dobrze umi�nionego m�czyzn�. Ciemne kr�tkie w�osy
postawione na je�yka ozdabia� ciemno-bordowy znak b�yskawicy znajduj�cy si� po
obu stronach g�owy. Ubrany by� w sk�rzan� kurtk�, wzmacnian� podw�jn� warstw�
materia�u ochronnego. Musia�a ona sporo wa�y�, ale m�czyzna porusza� si� w niej
do�� zwinnie i pewnie. Johny podszed� do niego i przybi� pi�tk�.
- Cze�� Stern.
- Hej.
Potem odwr�ci� si� do ostatniego przybysza. Przed Johnym sta� dryblas wy�szy od
niego o co najmniej p�torej g�owy. Przez bluz� jak� mia� na sobie da�o si�
zauwa�y� zarysy dobrze ukszta�towanej muskulatury cia�a. Te� mia� na sobie
kurtk� sk�rzan�, bojow�. Chyba jedyn� w miar� dopasowan� jak� uda�o mu si�
zdoby�. Spod kurtki troszk� wystawa�o uzi, kt�re w r�kach takiego olbrzyma
wygl�da�o jak zabawka. JB zadar� g�ow� i spojrza� w oczy wielkoluda. Dostrzeg�
tak zwyk�� dla niego weso�o��. Te� si� u�miechn��. Ju� chcia� przybi� z nim
pi�tk� ale olbrzym by� szybszy. Z�apa� Johniego w p�, podni�s� do g�ry i
przytuli�, a w�a�ciwie to przygni�t� do siebie. JB pr�bowa� si� wyrwa� z tak
mi�ego u�cisku, lecz nadaremno. Kiedy ju� z powrotem sta� na ziemi us�ysza�
�miech reszty towarzyszy. Johny poprawi� p�aszcz i spojrzawszy gro�nie na
�miej�cego si� m�czyzn� i powiedzia�:
- Ma�y, �eby mi to by�o ostatni raz!
- Daj spok�j ... - stara� si� udobrucha� go Stern - dawno ci� nie widzia�.
- Dobra, dobra.....
Stan�� sobie obok, staraj�c si� rozetrze� bol�ce �ebra. A nowoprzybyli
przywitali si� po kolei z Netem. Gdy� ju� powitanie si� sko�czy� Johny zwr�ci�
si� do hackera:
- Poka� im plany farmy.
- To te - rzek� Net pokazuj�c na ekran.
- No i co z nimi? - zapyta�a si� Carole.
- Naszym zadaniem jest wej�� tam i za�atwi� pewnego faceta.
- Na zwyk�a farm�? A co to za problem? - zdziwi� si� Stern.
- No nie tak� zwyk��. Teraz na niej urz�duje gang "No�ownik�w"...
- A to co innego - przerwa� mu Stern i u�miechn�� si� do siebie - zapowiada si�
ciekawie...
- Tia...jeszcze bardziej si� ucieszysz gdy powiem kto to jest.
- O, kto?
- Tom Ekhardt.
- Ten skurwiel!?! Jego za frajer bym sprz�tn��! Tylko dla samej przyjemno�ci...
- zacietrzewi� si� Stern.
- Uspok�j si�. - powiedzia�a spokojnie ale stanowczo Carole. - Daj mu sko�czy�.
- ... Jasne.. �atwo powiedzie�... - ci�gle je�y� si� Stern - Przecie� przez tego
skurwiela straci�em �on�...zabij� go przy pierwszej okazji!
- Spok�j! Jak ju� m�wi�em, jest na tej farmie. Dowodzi gangiem "no�ownik�w" i
uderza na osiedla pracownicze Petrochemu, ko�o ich laboratori�w. Z tego co wiem
jest ich oko�o dwudziestu.
- To po pi�ciu na g�ow�... - wtr�ci�a Carole.
- Ej, a ja to nie id�? - odezwa� si� Net.
- Nie. Ty zostajesz tutaj i b�dziesz szuka� informacji o Ekhardzie.
- Zawsze jak co� ciekawego to ja zostaje w domu.... - mrukn�� do siebie m�ody
- Oj, nie miaucz. Jeste� bardziej przydatny tutaj ni� w czasie akcji. -
powiedzia� Johny. Widz�c, �e netrunner pr�bowa� protestowa� szybko kontynuowa�
przerwan� my�l. - Korporacja chce Ekhardta zlikwidowa� jak najszybciej,
najlepiej w ci�gu siedemdziesi�ciu o�miu godzin.
- Mnie wystarcz� dwadzie�cia cztery i sukinsyn nie b�dzie �y� - u�miechn�� si�
na sam� my�l o tym Stern.
- Je�li to naprawd� "No�ownicy" to da si� zrobi� - przytakn�a Carole.
- Wiem i my�l�, �e bez wi�kszych problem�w - podsumowa� Johny. - Mam nawet
pomys�, jak si� na farm� dosta� niepostrze�enie...
Wszyscy nachylili si� nad ekranem komputera i Johny zacz�� wyja�nia� sw�j
plan...
Po dw�ch godzinach Johny jecha� za furgonetk� do ich sk�adziku broni. W ci�gu
dwudziestu minut dojechali do opuszczonych gara��w na Hensons Street. Furgonetka
jad�ca przed nim zgasi�a �wiat�a i wjecha�a w uliczk� po prawej stronie. Johny
tak�e wy��czy� reflektory i skr�ci� za nimi. Po przejechaniu oko�o pi�ciuset
metr�w furgon zatrzyma� si�. Ford podjecha� obok. Ma�y ju� mocowa� si� z
zamkiem. Po chwili znale�li si� wewn�trz. Johny obejrza� si� wok� siebie. Przy
�cianach sta�a ca�a masa skrzynek, jak si� domy�la�, wype�nionych wszelkiego
rodzaju broni�. Carole podesz�a do jednej ze skrzynek. Ma�y podszed� do niej z
�omem. Szybkim ruchem podwa�y� wieko skrzynki i postawi� je na pod�og�. Carole
si�gn�a do �rodka i wyj�a dwa magazynki do pistoletu maszynowego Johniego.
- Ile tego chcesz? - spyta�a.
- Jaki� tuzin.
Fixerka odliczy�a dwana�cie sztuk i zapakowa�a w torb�.
- Co tam jeszcze?
- Daj jeszcze z pi�� granat�w, aha i mo�e ma�y �adunek wybuchowy. Nie wiadomo,
kiedy mo�e si� przyda�.
- Okej. Zapakowa�am.
- A co z moim zam�wieniem? - zapyta� Johny.
- Wszystko gotowe. - Carole si� u�miechn�a i podesz�a do stolika metalowego
przymocowanego na przeciwleg�ej �cianie. Z walizeczki wyj�a pistolet.
- Masz swojego Armalite 44 z wyd�u�onym magazynkiem.
JB podszed� i wzi�� od niej bro�. Przez chwil� ocenia� jej ci�ko��. By�a dobrze
wywa�ona. Wyj�� magazynek i odci�gn�� zamek. �rodek by� w idealnym stanie.
Za�adowa� magazynek i zarepetowa� pistolet. Nab�j zosta� cichutko wprowadzony do
lufy. Si�gn�� po ko�c�wk� przewodu wystaj�cego z lewej strony uchwytu. Ods�oni�
gniazdo interface'u w prawym nadgarstku i pod��czy� do niego pistolet. Si�gn��
ponownie do torby i za�o�y� gogle. W��czy� pistolet. Automatycznie na goglach
zobaczy� dwie kreski: pionow� i poziom� szukaj�ce celu. W ci�gu u�amka sekundy
zatrzyma�y si� na sylwetce Sterna tworz�c krzy�yk celowniczy. No niez�a sprawa -
pomy�la� Johny. Zsun�� gogle z twarzy i od��czy� bro�.
- Niez�a zabawka - powiedzia� na g�os.
- Prawda? Ten to jeden z nowszych modeli... - odpowiedzia�a Carole.
- Masz mo�e do niego jaki� t�umik?
- Jasne, zobacz w walizce.
- O, teraz jeszcze lepiej - powiedzia� po chwili Johny przykr�caj�c go.
***
Johny prowadzi� Egzekutora prawie mechanicznie, w g�owie wci�� powtarza� r�ne
warianty akcji. Co mo�e p�j�� �le, gdzie mog� natrafi� na jakie� problemy.
Reszta ekipy r�wnie� milcza�a staraj�c si� skoncentrowa� na czekaj�cych ich
zadaniach, a by zaj�� czym� r�ce sprawdzali, przygotowana jak zawsze, bro�.
Po pewnym czasie zbli�yli si� do farmy na odleg�o��, kt�r� ju� trzeba by�o
pokona� pieszo. Samoch�d zjecha� z drogi i zatrzyma� si�. Od celu oddziela� ich
nasyp ziemi, kt�ry widzieli wcze�niej na schemacie �ci�gni�tym przez Neta.
Ruszyli w tamtym kierunku. Gdy dotarli do wa�u Johny si� odezwa�:
- Stern i Ma�y, skradacie si� do tego budynku po prawej stronie i wkraczacie
tylnim wej�ciem na m�j znak. Tylko pami�tajcie, zachowujemy si� mo�liwie d�ugo
cicho. Ja z Carole wejdziemy t�dy - pokaza� na frontowe drzwi - Aha, Stern nie
zgrywaj bohatera by dosta� Ekhardta. Wszystko jasne? To ruszamy.
Obydwaj nisko schyleni przebiegli przez wa� i ruszyli w stron� szopy,
stanowi�cej dla nich os�on�. Lufy broni wycelowane w kierunku farmy gotowe w
ka�dej chwili do otwarcia ognia. Po kr�tkiej chwili dopadli �ciany budynku.
Johny da� znak Carole i oboje ruszyli budynku po ich lewej stronie,
wygl�daj�cego na gara�. Carole tak cichutko stawia�a stopy, i� wydawa�o mu si�,
�e jego w�asne kroki dudni� niczym przemarsz stada s�oni. �a�owa� tylko, �e to
nie ona bieg�a przodem. Wtedy m�g�by nie tylko s�ucha� jej lekko st�paj�cych n�g
ale i...
Dotarli do gara�u. Da� znak r�k�. Stern z towarzyszem trzema du�ymi skokami
osi�gn�li �cian� budynku i ubezpieczaj�c si� nawzajem posuwali si� w stron�
tylniego wej�cia. Gdy Johny i Carole stracili ich z oczu, tak�e wyskoczyli za
gara�u i mo�liwie najciszej weszli na werand�. Przez zaci�gni�te kotary nie by�o
wida� wn�trza pomieszczenia. Zaraz, jakie kotary? Na opuszczonej farmie? Dziwne
przeczucie zacz�o pulsowa� Johniemu pod czaszk�, wzmagaj�c ostro�no��. Carole
w��czy�a skaner cieplny. Odczyty �wiadczy�y, �e w domu nie ma nikogo. Czy�by
pu�apka? Mo�liwe, jest przecie� nadzwyczaj cicho. Nie, przecie� nie spodziewaj�
si� ataku, a mo�e jednak...
- Stern uwa�ajcie, skaner wskazuje �e w �rodku nie ma nikogo.
- Przyj��em.
- Wchodzimy.
Carole dotkn�a klamki u drzwi. By�y otwarte. Delikatnie je uchyli�a
umo�liwiaj�c Johniemu spenetrowanie wn�trza pokoju. Prze��czy� gogle na
podczerwie� i skoczy� w ciemno�� gotowy do ataku lub obrony. Jednak w pokoju nie
by�o �ywej duszy. Meble w nienaruszonym stanie, przykryte bia�ymi narzutami. Tak
ma wygl�da� melina gangu? Przemkn�o mu przez my�l. Po chwili obok niego
pojawi�a si� fixerka i ruszy�a w stron� przedpokoju staraj�c si� zabezpieczy�
wej�cie. Johny ruszy� za ni� i korzystaj�c z jej ubezpieczania przywar� do
�ciany w korytarzu. Nic, �ywej duszy.
Stern pierwszy wpad� do kuchni i zaraz po jej zlustrowaniu przeskoczy� do
przej�cia. Ma�y ubezpiecza� go z ci�kiego karabinu maszynowego. Sprawdzili
wyznaczone dla ich dw�jki pokoje i po chwili spotkali si� z reszt� towarzyszy.
- No�ownicy wyjechali na akcj�?
- Ta, jasne. To nie wygl�da jak melina gangu. Tutaj chyba w og�le nikt nie
przebywa� od d�u�szego czasu. Wsz�dzie kurz i zapach st�chlizny.
- Mo�e nie ta farma? - rzuci�a z u�mieszkiem Carole. Johny spiorunowa� j�
wzrokiem.
JB po��czy� si� z Netem i prze��czy� odbi�r by wszyscy mogli s�ysze� jego
rozmow�.
- Net, wiesz co si� dzieje? Jeste�my na farmie, jest pusto.
- Kurcze, to musi by� ta farma. Chocia� poczekajcie. Na pewno to ta - po drugiej
stronie na chwil� zapanowa�a cisza. - Aha, sprawdza�em tego O'Bahnona. Nikt taki
nie pracuje w Petrochemie.
- No to kurwa pi�knie.
- Ale komputer dopasowa� do opisu kilka �epk�w. Paru odwali�em, bo to zwyk�e
szare urz�dasy. Natomiast jeden z nich ma do�� ciekaw� prac�. To jeden z
naukowc�w pracuj�cych w ich laboratoriach.
- No i? - rzek� Johny wiedz�c, �e to jeszcze nie koniec nowin.
- No i, no i.. wiecie na jakim kierunku studiowa�? Genetyka! Po co komu genetyk
w fabryce paliw, h�?
- Mo�e si� zajmuje jakimi� bakteriami, czy co� - niepewnie rzuci� Stern.
- Dobra, nie ma na co czeka�, spadamy st�d. Poobserwujemy farm� z nasypu przez
kilka godzin. A jak nadal b�dzie spok�j to znajdziemy pana O'Bahnona, czy jak on
tam si� naprawd� nazywa i go...
Jego wypowied� przerwa� ha�as na zewn�trz. Wszyscy dopadli do okien. Na podw�rko
w�a�nie wje�d�a�y dwie wielkie ci�ar�wki. Zanim si� zatrzyma�y, zacz�li z nich
wyskakiwa� �o�nierze.
- Co jest u licha?
- Cholera jasna, robi si� nieciekawie...
- Prze��czcie mnie, prosz�. - dotar� ich prosz�cy g�os Neta. Johny pod��czy� go
pod swoje gogle.
- Zrobione. Musimy si� dosta� do samochodu.
- Proste, tylko jak?
- Net mo�esz co� zrobi�? Sami chyba nie damy rady.
- Na razie musicie sobie radzi� sami. Co� wykombinuje...
- Byle szybko!
W�a�nie wtedy tu� przed oknami przy kt�rych siedzieli wy�oni� si� jeden z
�o�nierzy. Ma�y raptownie wsta� i �api�c go za szelki wci�gn�� do wewn�trz domu.
Lecz nie uda�o si� go przewr�ci�. W czasie gdy by� wci�gany przez okno zd��y�
z�apa� Ma�ego i zapar�szy si� nogami rzuci� olbrzyma o �cian�. Ju� si�ga� po
bro�, gdy jego m�zg rozprysn�� si� po pokoju. Kiedy cia�o upad�o, zobaczyli
Sterna stoj�cego z wycelowanym pistoletem w miejsce gdzie znajdowa�a si� przed
chwil� g�owa �o�nierza. Carole doskoczy�a do Ma�ego, kt�ry ju� powoli wstawa�
trzymaj�c si� za g�ow�.
Wtedy pad�y kolejne strza�y. Tym razem z zewn�trz. Kule �wista�y nad nimi
wbijaj�c si� w �ciany domu, rozbijaj�c dekoracyjn�, staromodn� zastaw�, pruj�c
fotele. Johny wystawi� r�k� z Armalitem. Korzystaj�c ze sprz�gu zobaczy� w
goglach cele. Krzy� celownika utworzy� si� na najbli�szym z �o�nierzy. Poci�gn��
za spust. Tamten upad�, lecz wi�cej nie widzia�. Musia� schowa� d�o� przed
gradem pocisk�w zasypuj�cych ich lokum. Gdy salwa zmniejszy�a swoj� si�� Carole
wyj�a granaty i odbezpieczywszy je wyrzuci�a, po czym pad�a na pod�og�. Bum.
Bum. Zdetonowa�y si� w chyba w pobli�u atakuj�cych, bo kanonada na chwil�
zupe�nie umilk�a.
Na to czeka� Ma�y, kt�ry ponownie za�o�y� sw�j ci�ki karabin maszynowy i
stan�wszy w oknie mocno poci�gn�� spust. Seria pocisk�w wyrzucanych z potworn�
si�a i szybko�ci� naprzemiennie z trzech obracaj�cych si� luf rozora�a ko�a
jednej z ci�ar�wek i wyeliminowa�a z walki kilku �o�nierzy.
***
Tymczasem Net pod��czywszy si� do wirtualnego planu miasta gor�czkowo szuka�
pomocy dla przyjaci�. Szybko przemykaj�cy przed jego oczami cyfrowy obraz
okolic nagle znieruchomia�. Ikona czarnego ninji skoczy�a w d� dok�adnie w tym
miejscu. Znalaz� si� przed wirtualnym odwzorowaniem ogromnego parkingu. Przedar�
si� szybko przez staromodne ogrodzenie, b�d�ce wizualizacj� starych i
najprostszych zabezpiecze�. Zatrzyma� si� przed jednym z pojazd�w. Wywo�a� menu
i po kr�tkim szukaniu kodu uruchomi� go. Wcisn�� gaz do oporu i skierowa� go w
stron� bramy.
Czarna i wielka �mieciarka z rykiem mocnych silnik�w przemkn�a ko�o zdumionego
str�a na bramie, rozbijaj�c szlaban w drobny mak. Lekko chwiej�cy si� m�czyzna
stoj�cy w budce stra�niczej spojrza� niepewnie na piersi�wk� trzyman� w r�ku.
Zakr�ci� j� i schowa� do kieszeni, mrucz�c co� pod nosem o nadmiernych
ilo�ciach.
Net zdalnie prowadzi� ci�ar�wk� lawiruj�c na uliczkach miasta. Dopiero gdy
wyjecha� na drog� prowadz�c� w pobli�e farmy, na prostej przy�pieszy� staraj�c
si� wyci�gn�� maksymaln� moc z silnik�w. Korzystaj�c z wolnej drogi prze��czy�
si� do Johniego.
- Musicie wytrzyma� jeszcze kilka minut! Pomoc ju� nadci�ga.
- Dzi�ki - rzuci� JB ostrzeliwuj�c si� z okna. - Stern tego z prawej!
Lecz jego przyjaciel nie s�ysza� tych s��w. W�r�d postaci przemykaj�cych z
podziurawionej ci�ar�wki do drugiej zobaczy� swego zaciek�ego wroga. To by� on,
Tom Ekhardt! Niestety st�d go nie dopadnie. Psia krew! Strzeli� w prawo, gdy
jaki� cie� przemyka� do wej�cia. Od tej pory stara� si� nie spuszcza� wzroku z
Ekhardta, jednak nie by�o to proste. Po chwili cel znikn�� gdzie� mi�dzy
samochodami.
Carole prze�adowuj�c bro� opar�a si� plecami o �cian� i mimowolnie spojrza�a na
korytarz. Nagle jej �renice powi�kszy�y si� granicz�c mi�dzy zdziwieniem a
strachem. W ich stron� bieg�o trzech �o�nierzy.
- W korytarzu! - krzykn�a i wy�adowa�a p� magazynka w pierwszego z biegn�cych.
Do salwy zaraz przy��czy� si� Johny strzelaj�c po dwa razy. Dok�adnie w po
jednym pocisku w ka�de oko.
- Johny?
- Co? - odpowiedzia� na g�os Neta
- Przepu�ci�em przez komputer nagran� scenk� jak Ma�ego rzuci� o �cian� jeden z
�o�nierzy. I mam ciekawe wnioski. Ich reakcje s� oko�o dwa i p� razy szybsze
ni� normalnego cz�owieka!
- Dopalacze?
- Nie, one tylko w najlepszym przypadku przy�pieszaj� do dw�ch razy.
- To co oni s�, cyborgi?
- Jakby to razem zebra�, genetyk, teraz te nadludzkie mo�liwo�ci...
- Oni se z nas szczury testowe dla swoich robocop�w robi�?
- No na to wychodzi... Dobra, za p� minuty pojawi si� u was �mieciarka.
Pakujcie si� do niej.
- Zrobione - po czym doda� - wszyscy s�yszeli?
Kiwn�li g�owami. Net odlicza� kolejne sekundy. Nagle przez kordon �o�nierzy z
g�o�nym rykiem przebi�a si� ci�ar�wka. Zaje�d�aj�c pod werand� i zas�aniaj�c
ich przed ostrza�em. Drzwi do kabiny odskoczy�y z sykiem staj�c dla nich
otworem. Johny wyskoczy� pierwszy. Nagle z prawej strony k�tem oka dostrzeg�
czteroosobowy oddzia� staraj�cy si� omin�� stref� ostrza�u z domu. Lecz
wyskoczywszy z drzwi znalaz� si� dok�adnie na ich linii strza�u. Korzystaj�c z
chwili zdumienia skoczy� do kabiny i wykrzykn�� do towarzyszy.
- Z prawej strony! Czterech uzbrojonych! Blokuj� przej�cie!
- Bior� ich na siebie! - wykrzykn�� Stern bior�c dwa karabinki maszynowe od
zabitych �o�nierzy. Stern widzia� kto dowodzi� t� czteroosobow� grup�, by�
zdecydowany.
- Na m�j znak biegniecie. Teraz! - i wybieg� strzelaj�c w stron� grupki
Ekhardta. Pierwsze pociski poszarpa�y twarz Toma niczym tygrysia �apa. Potem
Stern ju� niewiele widzia�. Czu� tylko jak pociski z ich karabin�w przechodz�
przez sk�rzan� kurtk� z kuloodporn� warstw� kevlaru i rozrywaj� jego
wn�trzno�ci. Po chwili jednak ca�y b�l min��. Upad� na ziemi�. U�miechn�� si� na
my�l, �e ju� za chwil� spotka si� z Emili� i Markiem, jego ukochan� rodzin�...
- Stern, niee!! - krzykn�a Carole wpadaj�c do szoferki. Ma�y korzystaj�c z tego
�e lufy skierowane by�y na jego przyjaciela, uruchomi� sw�j ci�ki karabin.
Strz�py jego przeciwnik�w pokry�y spory kawa�ek placu. Wci�gni�ty si�� do
ci�ar�wki, zatrzasn�� drzwi.
- Ruszaj Net, ruszaj!
�mieciarka zawy�a silnikiem i okr��ywszy budynek stara�a si� wyjecha� na drog�.
- Dobra przejmuj� kierownic� - rzuci� Johny. Net pos�usznie odda� sterowanie. Po
czym roz��czy�o go z linii. Carole stara�a si� nie my�le� o Sternie, by
wstrzyma� cisn�ce si� do oczu �zy. Ma�y tak�e stara� si� zaj�� prze�adowywaniem
karabinu, by nie mie� przed oczami le��cego cia�a swego przyjaciela. Johny w
lusterku zobaczy� jak z podziurawionej ci�ar�wki wyje�d�aj� uzbrojone quady i
w��czaj� si� do po�cigu.
Zjecha� z drogi i ustawi� si� bokiem do nadje�d�aj�cych, os�aniaj�c jednocze�nie
swojego Forda. Ma�y ustawi� karabin w oknie szoferki i nacisn�� spust. Salwa
pocisk�w pos�ana w kierunku jednego z pojazd�w terenowych spowodowa�a, �e ten
zmieni� si� w kul� ognia.
- Carole, ustaw zapalnik na 30 sekund i spadamy. Ma�y chod� ju�!
Johny biegiem pu�ci� si� do Egzekutora. Po chwili silnik ju� chodzi�, a JB
czeka� z otwartymi drzwiami na przyjaci� z niepokojem patrz�c we wsteczne
lusterko. Gdy Carole bieg�a do niego nagle zza �mieciarki wy�oni� si� jeden z
quad�w. Kobieta trafiona w nogi upad�a wij�c si� z b�lu. Johniego na moment
zmrozi�o. Wyskoczy� z Armalitem i z dok�adno�ci� godn� chirurga likwidowa�
za�og� terenowca. Pe�ni zniszczenia dokona� Ma�y posy�aj�c kolejn� porcj�
pocisk�w. Johny p�dem dopad� do zemdlonej Carole. Chwyciwszy j� na r�ce pobieg�
do swojego samochodu. Nagle skojarzy�, �e niem�wi�cy przyjaciel siedzi jeszcze w
�mieciarce. Ile to ju� sekund min�o? 10? 20?
- Ma�y spierdalaj stamt�d, to zaraz wybuchnie! - Gdy wk�ada� kobiet� na tylne
siedzenie i zamyka� drzwi, silne uderzenie powietrza i gor�ca przewr�ci�o go na
samoch�d. Huk prawie rozsadzi� b�benki. Cia�o Ma�ego le�a�o niedaleko pal�cej
si� �mieciarki. Nie mia� prawa prze�y�. Cholera! Johny zaciskaj�c z�by ze
wzbieraj�cej w nim z�o�ci wsiad� do samochodu i wyrzucaj�c �wir spod opon ruszy�
w stron� miasta. Po chwili znalaz� kart� Trauma Team, prze�ama� j� na p�. Ju�
teraz karetka powietrzna powinna go namierzy�. Gdy wyjecha� na drog� spojrza� w
lusterko. Na szcz�cie nikt go nie �ciga�. Do oczu cisn�y mu si� �zy, szcz�ki
wci�� si� zaciska�y ze z�o�ci i poczucia bezsilno�ci. Stern i Ma�y nie �yj�.
Carole wykrwawia si� z ty�u nieprzytomna. Niech ja ci� dorw�, nich tylko ci�
dorw�.
***
- Panie Price, niech pan nie plecie g�upot. Cztery osoby rozbi�y nasz� grup�
uderzeniow�? Dwadzie�cia egzemplarzy posz�o w piach! Wie pan ile to pieni�dzy? -
m�wi� m�czyzna na le�aku nad prywatnym basenem. Wystawiaj�cy do sztucznego
o�wietlenia, imituj�cego s�o�ce, swoje korpulentne cia�o. M�oda dziewczyna,
zapewne po kilku operacjach upi�kszaj�cych, delikatnie pie�ci�a jego brzuch
wystaj�cy ponad bokserki. Patrzy� on na swego rozm�wc� ze z�o�ci�, cz�ciowo
skrywan�.
- Ale� Panie Whiterspoon, sam werbowa�em tego cz�owieka, to jeden z najlepszych
najemnik�w w ca�ym Night City. To �e tylko on prze�y� to jest du�y sukces. Ale
mogli�my sprawdzi� nasze oddzia�y w walce, a te zabite trzy osoby to ca�kiem
dobry...
- Zamknij si� pan. P�ace wam mas� pieni�dzy za to �eby byle najemnik rozbija�
moje egzemplarze po kilkaset tysi�cy za sztuk�?
- No nie, ale...
- Taniej wyjdzie zatrudni� najemnik�w i wyposa�y� ich w najlepsz� technik�. A
mo�e trzeba by zmieni� g��wnego naukowca ca�ego projektu? Mo�e on nie daje sobie
rady. - na te s�owa Price zblad�. Niewiele brakowa�o a upodobni�by si� do
rozwielitki, kt�rej sk�ra jest tak cienka �e wida� przez ni� jej narz�dy
wewn�trzne.
- Panie Prezesie, ja ... ja zapewniam, �e nast�pne serie b�d� o wiele lepsze.
- No mam tak� nadziej�. Bo je�li nie to - powiedzia� po czym przejecha� palcem
po szyi. Price prze�kn�� �lin� zbieraj�c� si� w ustach. - Za dwa tygodnie maja
by� nowe egzemplarze. Aha, macie zlikwidowa� tego gnojka co prze�y�.
- Tak, panie Whiterspoon. W ci�gu dwudziestu czterech.... - nie doko�czy�, gdy
nagle wyba�uszy� oczy, staraj�c si� zaczerpn�� powietrza. Jednak roztrzaskana
tchawica uniemo�liwia�a to wr�cz w spos�b mistrzowski. Po chwili walki o �yk
powietrza, Price zachwia� si� i wpad� do basenu. W momencie strza�u momentalnie
obok prezesa Petrochemu pojawi�o si� dw�ch ochroniarzy wy�oniwszy si� z cienia.
Szybko skryli go do domu, chroni�c w�asnym cia�em. Jedynie krzyk dziewczyny
zdawa� si� trwa� w niesko�czono��.
Jednak Johny tego nie s�ysza�. Z odleg�o�ci w jakiej le�a� na dachu obserwuj�c
taras z basenem nie s�ysza� ju� krzyku, a nas�uch kierunkowy wy��czy� tu� po
strzale. Jednak ci� dorwa�em. Pomy�la�. Wsta�, z�o�y� karabin snajperski z
luneta w teczk� i zszed� z dachu. Po chwili ju� siedzia� w Fordzie Egzekutorze i
ruszy� w stron� wyjazdu z miasta. By p�niej autostrad� pomkn�� w g�ry, do
swojego domku. Kupionego p� roku temu, tak na staro��, gdy ju� b�dzie chcia�
sko�czy� z profesj� i �y� w spokoju. Tam gdzie ona czeka�a na niego.
Przebaczywszy mu wszystko, byle tylko byli razem.