4999
Szczegóły |
Tytuł |
4999 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4999 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4999 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4999 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Pawe� Jasienica
ROZWA�ANIA O WOJNIE DOMOWEJ
Strome uliczki wiod� w mie�cie Pouzauges do zamku, droga na jego dawny podw�rzec
zanurza si� na chwil� w cie� bramy wyci�tej w podstawie wysokiego graniastos�upa
wie�y, jedynego zreszt� fragmentu obwarowa�, kt�ry w stanie zno�nym doczeka� XX
stulecia. Dziesi�ciu okr�g�ym basztom, okalaj�cym twierdz�, powiod�o si� gorzej,
przetrwa�y ju� tylko ich obros�e pn�czami kikuty.
Bastiony zd��y�y si� rozsypa�, dziedziniec za� przemieni� w pi�kny park,
za�miecony r�wnie starannie, jak i wiele innych, znacznie s�awniejszych i
bardziej reprezentacyjnych miejscowo�ci s�odkiej Francji, Ustawione mi�dzy
drzewami bariery �wiadcz�, �e terytorium tym w�ada obecnie tutejszy klub
je�dziecki. Ani jednego kawalerzysty nie wida�, pieszych brak tak�e -- bezludzie
i cisza, pog��biana st�umionym d�wi�kiem dzwonu siedemsetletniego ko�cio�a �w.
Jakuba, kt�ry�my przed chwil� ogl�dali w �r�dmie�ciu.
Trafili�my do Pouzauges w niedzielne po�udnie. Mo�e dlatego zatem tak pusto by�o
na zamku, rojno za� na rynku, w pobli�u ko�cio�a? Jeste�my w Wandei. Statystyki
pouczaj�, �e osiemdziesi�t procent mieszka�c�w tego departamentu to katolicy
praktykuj�cy. Par� godzin wcze�niej natkn�li�my si� w pewnej wiosce na
przeszkod� oryginalnej natury. Zatarasowa� nam drog� poch�d, wysuwaj�cy si� z
szeroko otwartych drzwi ko�cielnych. Najpierw sz�y dzieci - grzecznie, parami,
pod opiek� zakonnic. Potem kroczy� ksi�dz w kom�y i stul�, za nim ros�y m�odzian
w asy�cie dw�ch dziewoi o typie raczej nadwi�la�skim ni�s� pot�ny wieniec.
Dalej p�yn�� g�r� "tricolore" i dopiero posun�a uroczystym marszem ca�a chyba,
krzepi�co liczna parafia. Ani jedna posta� nie mia�a wygl�du urz�dowego, sami
wie�niacy przystrojeni po niedzielnemu.
Stali�my, wygasiwszy motor, bo pami�tkowy krzy�, pod kt�rym �w wieniec mia�
zosta� z�o�ony, widnia� tu� po drugiej stronie asfaltu i nic nie wr�y�o
rych�ego odblokowania szosy. Z kolumny wysun�� si� jednak jaki� cz�owiek, ruchem
ramienia pokaza�, kt�r�dy mo�na objecha�.
Spatynowana ju� poniek�d tradycja kartezja�ska wytworzy�a w tym kraju obyczaje,
gdzie indziej dotychczas jeszcze nie odkryte. Pobo�ni parafianie z okolic
Cerizay, kt�rym nikt nie m�g� urz�dowo nakaza� udzia�u w religijno-patriotycznej
procesji, nie cieszyli si� wida� z pu�apki, w jak� popadli tacy, co w porze
nabo�e�stwa uganiaj� samochodem i nie zwracaj� uwagi na lokalne wprawdzie, lecz
i narodowe zarazem rocznice. Czy�by a� nawyk tolerancyjnego traktowania postaw,
zapatrywa� i post�powania innych ludzi? Zabobonny l�k ogarnia przy wspominaniu o
tego rodzaju zjawiskach. Aby tylko w z�� godzin� nie powiedzie�, nie urzec...
Nam�wi�em towarzyszy podr�y do odwiedzenia Pouzau-ges, poniewa� z nieodpartej
potrzeby wewn�trznej zabra�em si� do tropienia w Wandei pami�tek po tych
czasach, w kt�rych i we Francji ze zdumiewaj�c� doprawdy stanowczo�ci� pr�bowano
szczeg�owo uregulowa� mechanizm historii i natur� ludzk�. Pewien rozczarowany
filozof stre�ci� wzmiankowan� w poprzednim zdaniu tendencj� w spos�b wa�ny dla
wszystkich chyba narod�w i czas�w: "B�d� moim bratem albo ci� zabij�" - szydzi�.
�le sko�czy� m�dry Chamfort. Pr�ba samob�jstwa nie powiod�a mu si�, lecz zmar�
wkr�tce z zadanych sobie samemu okalecze�.
Jest o czym rozmy�la� i opowiada� w�r�d ruin zamku w Pou-zauges. Pi��set z
ok�adem lat temu by� tutaj panem marsza�ek kr�lestwa, Gilles de Rais, pocz�tkowo
towarzysz broni Joanny d'Arc, potem g��wny we Francji wasal szatana. Nie wiem,
czy prowadzono jakie badania pod murami Pouzauges. W fosach pobliskiego
Tiffauges, gdzie si� znajdowa�a g��wna z siedzib marsza�ka, odnale�li kopacze
znaczn� podobno ilo�� ko�ci dzieci�cych, nosz�cych �lady zadanych na �ywo
tortur. Gilles de Rais pr�bowa� uzyskiwa� z�oto, sk�adaj�c diab�u w ofierze
serca, krew, oczy i ramiona odznaczaj�cych si� urod� m�odzieniaszk�w. Uwi�ziony
w Machecoul - znanym dzisiaj z produkcji godnej polecenia brandy "Seguin" -
stracony zosta� publicznie 26 pa�dziernika 1440 roku w Nantes. Skrucha, jak�
wykaza�, sprawi�a, �e powieszono go tylko, poprzestaj�c na spaleniu trupa.
Jednak�e to nie czarnoksi�skie tradycje wyda�y mi si� najbardziej godne uwagi w
Pouzauges. W�a�ciwym magnesem by� dla mnie niezbyt wysoki krzy� kamienny,
wznosz�cy si� w parku, zaraz na lewo od bramy wjazdowej. Na ^podstawie jego,
nosz�cej form� trzech ustawionych na sobie pionowo walc�w, widnieje nast�puj�cy
napis : "Souvenez vous de ceux qui donnerent leur vie pour Dieu et leur pays".
Dziwna og�lnikowo��, dziwna anonimowo�� w tym kraju, gdzie w ka�dym chyba
ko�ciele ogl�da� mo�na kamienne tablice z dziesi�tkami, z setkami nazwisk
poleg�ych w obronie ojczyzny �o�nierzy-parafian. Na po�udniu Masywu Centralnego,
w pos�pnej krainie Causses, niedaleko s�ynnej jaskini Aven-Armand, w�r�d
krajobrazu przypominaj�cego miejscami spopularyzowane dzisiaj zdj�cia
powierzchni Ksi�yca, widzia�em pomnik ofiar pewnej bitwy partyzanckiej i
spowodowanej przez ni� pacyfikacji regionu. Litania nazwisk o brzmieniu
francuskim oczywi�cie, lecz tak�e i hiszpa�skim.
Krzy� w Pouzauges stoi na miejscu zbiorowej egzekucji. Jedna z rewolucyjnych
"kolumn piekielnych" rozstrzela�a tutaj pi��dziesi�ciu powsta�c�w wandejskich.
Tak�e pacyfikacja zatem, tyle �e znacznie wcze�niejsza. Daty na krzy�u brak, ale
to musia�o si� odby� w roku 1794, w ko�cu zimy lub na przedwio�niu.
Z oryginalnie wyzyskanymi wspominkami o tej epoce zetkn�li�my si� ju�
poprzedniego wieczoru w Parthenay, po�o�onym na samym pograniczu "Wandei
wojennej", znacznie obszerniejszej od dzisiejszego departamentu. Na karcie menu,
kt�r� nam poda� patron restauracji, widnia�y informacje pozostaj�ce w po�rednim
jedynie, przywabiaj�cym niejako zwi�zku z zaletami kuchni i piwnic miejscowych.
Oczekuj�c, bardzo zreszt� kr�tko, na przystawki, mo�na by�o si� dowiedzie�, jak
sobie w okolicach Parthenay lub w nim samym poczyna� lat temu sto kilkadziesi�t
"bia�y" de Lescure i jak na to reagowa� "b��kitny" Westermann.
I tak oto zwyczajna karta restauracyjna popycha od razu na w�a�ciw� drog�,
sk�ania do rozmy�lania nie tylko o problemach i strukturach, lecz tak�e - a mo�e
przede wszystkim! - o ludziach, o ich losach nieraz bardzo z pozoru odleg�ych od
jakiejkolwiek logiki. , Dwudziestosiedmioletni, pobo�ny, stateczny, zadziwiaj�co
zr�wnowa�ony markiz Ludwik Maria de Lescure pewnej nocy jesiennej sko�czy� z ran
w furgonie pobitej, na szalone rzeczy porywaj�cej si� armii powsta�czej.
Pokaleczony okropnie, wyzion�� ducha tak spokojnie i cicho, �e jad�ca konno tu�
przy wozie ma��onka niczego nie zauwa�y�a. Rewolucjonista z krwi i ko�ci, nie
znaj�cy mi�osierdzia genera� Franciszek J�zef Westermann w kilka miesi�cy po
swych wandejskich wysi�kach i przewagach zako�czy� �ywot w Pary�u, pod no�em
gilotyny. O niepe�ne dwa lata wcze�niej szturmowa� on tam wraz z san-kiulotami
Tuilerie.
Ale� dzia�a� tu w Wandei, wielk� s�aw� zdoby� i taki, co si� poprzednio z trudem
wymkn�� spod tej�e gilotyny: legendarny Franciszek Seweryn Marceau, dow�dca
Legionu Germa�skiego, w kt�rym obok Niemc�w s�u�yli Polacy, W�osi, Szwajcarzy,
rozmaici s�owem entuzja�ci idea��w "r�wno�ci, wolno�ci, braterstwa". Innym
jednak�e, chwalebn� zasad� rewolucyjnej czujno�ci przej�tym wyznawcom tych
samych hase� nie wystarczy�o wida� m�stwo i po�wi�cenie, kt�rymi si� Marceau by�
ju� popisa� podczas obrony Verdun przed Prusakami. O-skar�yli go o zdrad�,
zamkn�li, uparcie ��dali kary �mierci. U�askawiony szcz�liwie, w maju przyby�
Marceau do Wandei, traktowa� powsta�c�w ludzko i w tym samym jeszcze 1793 roku
zada� im decyduj�ce kl�ski w polu. W trzy lata p�niej zmar� z ran odniesionych
na wschodnim froncie, w bitwie pod Altenkirchen. W�dz austriacki, arcyksi��e
Karol, osobi�cie z�o�y� ho�d zw�okom rewolucyjnego genera�a, kt�ry za kr�la
osi�gn�� sam szczyt kariery wojskowej dost�pnej mieszczaninowi: by� wachmistrzem
kirasjer�w.
W�tpi� wolno, czy za kr�la sam Napoleon Bonaparte mia�by zapewnione co� wi�cej
ni� stopie� kapitana. Od kandydata na oficera ��da�o si� wylegitymowania z
czterech pokole� szlachectwa. Taki pr�g m�g�, owszem, przekroczy� cz�owiek,
kt�rego dziad zaledwie wyjedna� u ksi�cia toska�skiego dokument stwierdzaj�cy
przynale�no�� familii do herbowych. Ale najwy�sze stopnie zarezerwowane by�y w
armii monarszej dla dziedzic�w o wiele wspanialszych patent�w.
Rewolucja zmiot�a te przegrody. M�wi si� s�usznie, �e zapewni�a ona awans
mieszcza�stwu. �wcze�ni publicy�ci wywodzili otwarcie, i� dobrym obywatelem mo�e
by� tylko cz�owiek zamo�ny. Wszystko to prawda, lecz w�r�d marsza�k�w Napoleona
byli tacy, co si� wychowali w rynsztokach Pary�a, po cudzych stajniach lub w
rodzicielskich izbach rzemie�lniczych. �adna formu�a nie obejmie bogactwa
rzeczywistej historii.
Ch�opi wandejscy uznali i przyj�li rewolucyjn� zasad� r�wno�ci wszystkich ludzi.
Do udzia�u w swej kontrrewolucji zaprosili, moralnie przymusili poniek�d,
okolicznych ziemian, dawnych oficer�w Ludwika XVI. Lecz wodzem powstania wybrali
jednego ze swoich, Jakuba Cathelineau, czterdziestoletniego przesz�o wie�niaka z
Le Pin-en-Mauges, wzorowego ojca pi�ciorga dzieci. To on w�a�nie, cn�t wszelkich
pe�en "�wi�ty z Anjou", 10 marca 1793 roku porwa� kum�w do czynnej walki
przeciwko wykonaniu dekretu Konwencji Narodowej o pierwszym w historii Francji i
Europy powszechnym, obywatelskim poborze do wojska.
Ca�e pa�stwo mia�o dostarczy� trzystu tysi�cy rekrut�w, wylosowanych spomi�dzy
znacznie wi�kszej liczby poborowych. Wandea winna by�a da� cztery tysi�ce ludzi.
Same represje popowstaniowe kosztowa�y j� bez por�wnania dro�ej, poleg�ych w
boju nie spos�b zliczy�.
Wojna domowa zacz�a si� w roku 1793. Dok�adnie w dwadzie�cia lat p�niej
pokonana armia cesarza Francuz�w zacz�a ust�powa� z ziem niemieckich, cofa� si�
ku w�asnym granicom. Ko�czy�a si� jej wielka przygoda, kt�rej scena rozci�ga�a
si� od Egiptu i Portugalii po Tarutino, po�o�one nieco na wsch�d od Moskwy. Po
dzi� dzie� trwa s�awa epopei, lecz i to pami�ta� warto, �e u samego jej pocz�tku
przytrafi� si� zbrojny, ofiarny i bardzo krwawy protest znacznej liczby
Francuz�w przeciwko s�u�bie w wojsku francuskim. Niejeden z m�odych
Wandejczyk�w, co polegli w masakrach pod Cholet, Mans czy Savenay, m�g�by
doczeka� szlif oficerskich lub generalskich nawet, Pruskiej I�awy albo Borodina
i tam dopiero ducha wyzion�� nie ze szkod�, lecz z po�ytkiem dla ojczyzny.
Historia nie grzeszy nadmiarem logiki w potocznym tego s�owa znaczeniu. Posiada
w�asn� i stosuje si� do niej w spos�b rygorystyczny. W tym samym marcu 1793 roku
poruszyli si� r�wnie� ch�opi breto�scy. Ich tak�e wzburzy� dekret o poborze.
Zgromadzeni pod swymi prastarymi kalwariami, protestowali w imieniu prawa. Akt
zjednoczenia Bretanii z kr�lestwem Francji - og�oszony w roku 1532 za Franciszka
I - stanowi�, i� �aden z mieszka�c�w ksi�stwa nie mo�e bez w�asnej zgody by�
poci�gni�ty do s�u�by poza jego granicami.
Zgromadzenie Konstytucyjne skasowa�o te omsza�e przepisy i ju� w styczniu 1790
roku podzieli�o Francj� na osiemdziesi�t trzy departamenty. Postanowienie to
liczy�o sobie jednak trzy lata zaledwie, wspomniany za� akt unii... dwie�cie
sze��dziesi�t jeden. Zbyt lekko potraktowano wymow� tych oraz wielu innych,
ca�kiem realnych fakt�w. Swoista logika historii zosta�a powa�nie obra�ona.
Badacze naukowi odrzucili stare, zacietrzewione pogl�dy, przestali uwa�a�
powstanie za skutek machinacji niezaprzysi�-�onych ksi�y oraz monarchistycznej
szlachty. Uznali je za dzie�o rzetelnie ludowe. W nieodparty spos�b przemawia
statystyka. Po�owa wyrok�w �mierci wydanych w dobie Terroru odnosi�a si� do
Wandei i Bretanii. Dwa procent ofiar nale�a�o do szlachty i tyle� do kleru,
sze�� procent do mieszcza�stwa. Czterdzie�ci osiem procent skazanych to ch�opi,
czterdzie�ci jeden - rzemie�lnicy i proletariat.
Lud na pewno przewa�a�, lecz po niew�a�ciwej stronie.
Napoleon, komentuj�c proklamowane przez rewolucj� has�o r�wno�ci, stwierdzi�, �e
"wojska wandejskie same by�y podbite przez t� wielk�, zwyci�aj�c� we Francji
zasad�, przeciwko kt�rej walczy�y ka�dego dnia".
Czyni�y to przy tym w spos�b, kt�ry zaskoczy� wszystkich. "Niech�e powiedz�
genera�owie, kt�rzy odbyli t� okropn� wojn� wandejsk�, czy Prusacy, Austriacy,
�o�nierze ze szko�y ksi�cia de Nassau i Fryderyka s� r�wnie straszni jak ci
okrutni i nieul�kli strzelcy z Bocago i Loroux?" - �ali� si� Turreau,
niemi�osierny pacyfikator kraju.
Kontrrewolucjoni�ci wynale�li metod� walki typowo rewolucyjn�, je�li termin ten
oznacza� ma ludowo��. �o�nierz �wczesnej armii regularnej bi� si� w szykach
�cie�nionych, zwartych, �adowa� sw�j solidny karabin na rozkaz i na tempa.
Powstaniec naciera� w lu�nej tyralierze potrafi� w biegu nabi� flint�. Wprawny,
nawyk�y do oszcz�dzania prochu k�usownik nie strzela� na o�lep. Gdy b�ysn�y
lonty mozolnie wyrychtowanych dzia�, roje atakuj�cych ch�op�w pada�y na ziemi�,
przywiera�y do niej p�asko. Kartacze przelatywa�y g�r�, na kanonier�w zwala� si�
rozw�cieczony t�um. A je�li przypadkiem zawiod�y plebejskie chytro�ci i
podst�py, buntownicy znikali w zgrzebnym labiryncie swej ziemi. Umiej�tno��
wyzyskiwania terenu osi�gn�a u nich szczyty doskona�o�ci. Wierzy� si� nie chce,
lecz trzeba: naoczni �wiadkowie stwierdzali, �e w przymorskim Marais objuczony
strzelb� i sakw� krajan umia� lekko przesadza� o tyczce kanary szerokie na
trzydzie�ci st�p i wi�cej. Dna tych w�d by�y bagniste, brzegi grz�skie.
Genera� Turreau narzeka� na drogi miejscowe, biegn�ce / w wykopach i ma�o co
szersze od osi wandejskiego w�zka. Twierdzi� ponadto, ze na tej glebie, jego
zdaniem urodzajnej i t�ustej, chwasty, wszelkie paso�yty ro�linne osi�gaj�
nadnaturaln� wybuja�o��.
Co do dr�g, wiele si� od tamtych czas�w zmieni�o, szosy s� dobre. Lecz
ro�linno�� przy nich tak nieraz bujna, �e trudno niekiedy obserwowa� z samochodu
uroki krajobrazu. Zielsko obrasta pobocza niczym dodatkowy gaj.
Przewodnik turystyczny uprzedza lojalnie, �e na szczyt wie�y ko�cio�a w
miejscowo�ci Saint Michel-Mont-Mercure wiedzie sto dziewi��dziesi�t siedem
stopni. Warto jednak pokona� ich kr�to�� i ciemno�ci, wdrapa� si� na galeryjk� u
st�p olbrzymiej figury archanio�a. �wi�tynia stoi na szczycie wzg�rza,
wznosz�cego si� na dwie�cie osiemdziesi�t pi�� metr�w ponad poziom wcale ju�
niedalekiego morza. Dopiero stamt�d, z w�skiego kamiennego balkonu, zobaczy�
mo�na t� sam� Wan-de�, kt�ra poch�on�a, unicestwi�a tyle si� zwyci�skiej
rewolucji.
Ogl�dany z tej wysoko�ci kraj sp�aszcza si�, s�abo zna� sfalowanie ziemi. Jakby
na ogromnej, plastycznej mapie wida� za to fantastycznie bogat� sie� dr�ek,
miedz zw�aszcza. Ka�d� z nich znaczy bowiem ciemny wa�ek �ywop�otu, g�sto
przetykanego starodrzewiem.
Ka�de p�lko ogrodzone, zamkni�te, zas�onione. Ze zbitych pasm krzew�w, przez
kt�re przedrze� si� mo�na tylko za cen� zdartej sk�ry, wyrastaj� jeszcze
cz�stoko�y pni. Las�w w Wandei niewiele, drzew za to nieprzebrane mn�stwo.
W kilka miesi�cy po zwiedzeniu St. Michel-Mont-Mercure z�j��em si� studiowaniem
raportu genera�a Turreau: "Jest to kraj bardzo poci�ty, chocia� nie ma du�ych
rzek, bardzo nier�wny, aczkolwiek brak g�r, i bardzo pokryty pomimo ma�ej ilo�ci
las�w... pola s� tu pootaczane mocnymi �ywop�otami zasadzonymi na brzegach
row�w, drzewa rosn� cz�stokro� tak, �e tworz� palisady... Jak�e tu uszykowa� si�
do bitwy... skoro nier�wno�ci terenu, �ywop�oty, drzewa i zaro�la pokrywaj�ce
powierzchni� nie pozwalaj� widzie� dalej ni� na pi��dziesi�t krok�w".
Nikt nie twierdzi, �e nic si� w Wandei nie zmieni�o podczas naj�wie�szych lat
stu kilkudziesi�ciu. Zna�, owszem, wielki post�p. Pouzauges zafundowa�o sobie
elektryczno�� jako drugie miasto we Francji, zaraz po Pary�u. To, co dzi� wida�
z wie�y, nale�y pomno�y� przez dwa albo i trzy, by oceni� nale�ycie generalskie
biadania.
W bia�y dzie� Turreau i jego ludzie nie widzieli dalej ni� na pi��dziesi�t
krok�w. Nie mogli te� wiedzie�, �e skrzyd�a wiatraka ustawione jak krzy� �w.
Andrzeja sygnalizuj� spok�j, krzy� prosty wzywa wojownik�w na zbi�rki, pozycje
po�rednie obwieszczaj� alarm lub jego odwo�anie. Za to Wandejczycy w
najciemniejsz� noc radzili sobie �wietnie. Oni na pami�� wiedzieli, kt�r�dy
mo�na przej�� lub podle��, znali wszystkie zakamarki i zasieki. Byli z tego
kraju, to znaczy z takiej francuskiej dzielnicy, w kt�rej i dzi� jeszcze
zobaczy� mo�na strzechy.
Nad samym Atlantykiem, w Croix-de-Vie, zgie�k, zatrz�sienie �adnych aut, tury�ci
- aczkolwiek to dopiero po�owa maja. Ciekawsze by�o to, co si� obserwowa�o po
drodze. Im bli�ej oceanu, tym wi�cej ma�ych, ciasnych domostw. Drzwi i jedno
okno, oto ca�y fronton siedziby. Ku p�nocy, w okolicy Beauvoir, rozci�gaj� si�
najsmutniejsze krajobrazy, jakie dane mi by�o widzie� we Francji. Gdzie si�
tylko l�d nieco podnosi, tam �adniej. Miasto Pomic ze swym przyczajonym u
wej�cia do portu zamkiem - kt�ry te� nale�a� ongi do Marsza�ka Gilles de Rais-
jest �liczne. Ale niskie tereny, wydzierane morzu od czas�w Henryka IV, pos�pne.
Zdarzaj� si� obej�cia malutkie, z zewn�trznego wygl�du n�dzarskie. Ani drzewka
przy nich, ani krzewu.
Wandea jest ubo�sza od wielu innych departament�w Francji. Tak samo by�o w XVIII
stuleciu. Przodkowie ludzi do dzisiaj mieszkaj�cych pod strzechami podnie�li
or� przeciwko rewolucji g�osz�cej "wojn� pa�acom, pok�j cha�upom".
Francuzi z niema�ym zapa�em skoczyli do garde� innym Francuzom.
Na szczycie wie�y St. Michel-Mont-Mercure panie musia�y obur�cz przytrzymywa�
kapelusze, tak wia�o od strony zachodniego horyzontu, kt�ry przedstawi� si�
naszym oczom w postaci nisko i szeroko rozci�gni�tego pasma siwej mg�y. Gdy
powietrze jest bardziej przejrzyste, wida� st�d pewnie Atlantyk.
Wiatr i ocean stanowi�y nadzieje powsta�c�w. Wandejczy-cy nie poprzestali na
zaciek�ej walce we w�asnych parafiach. Przedsi�wzi�li jedyn� w swoim rodzaju,
straszn� w przebiegu i tragiczn� w skutkach wypraw�, maj�c� na celu zdobycie
portu, do kt�rego mog�aby wygodnie zawin�� flota wojenna kr�la Anglii.
II
Pierwsze znaczniejsze osiedle zdobyte przez powsta�c�w to miasteczko Machecoul,
po�o�one w strefie przymorskiej.
Wojsk regularnych nie by�o wtedy w Wandei prawie wcale, porz�dku pilnowa� miary
milicje republika�skie oraz gwardia narodowa. Udawa�o si� im to, dop�ki wrzenie
w�r�d ch�op�w - objawiaj�ce si� wyra�nie ju� na d�ugo przed og�oszeniem poboru -
nie przybra�o rozmiar�w powszechnego po�aru. W sierpniu 1792 roku do�� �atwo
odbito miasto Bressuire, cz�ciowo zaj�te znienacka przez dora�nie
zgromadzonych, zbrojnych w kije i dubelt�wki wie�niak�w. Wzi�ci spo�r�d
miejscowej ludno�ci zak�adnicy zostali rozstrzelani, pozorny spok�j powr�ci�.
Komendant Machecoul poleg� w walce, wi�kszo�� jego podkomendnych wola�a ratowa�
si� ucieczk�. Panami po�o�enia, dyspozytorami �ycia i �mierci stali si� teraz
powsta�cy, zw�aszcza za� ich przyw�dca, niejaki Souchu, poprzednio oficjalista
dworski. Po�pieszy� on uformowa� specjalny komitet, maj�cy na celu wymiar
sprawiedliwo�ci, pojmowanej jako skazywanie ka�dego, kto my�li lub wydaje si�
my�le� inaczej ni� wyrokuj�ca w�adza. Trudno przemilcze� t� okoliczno��, �e
Souchu zapozna� si� ze wspomnian� metod� w Pary�u, gdzie przebywa� podczas
g�o�nych rzezi wrze�niowych 1792 roku. W prowincjonalnym Machecoul powt�rzono
wzory sto�eczne, tyle �c przy akompaniamencie innej melodii politycznej. Ksi�dz
zaprzysi�ony oraz s�dzia pokoju zgin�li, krzycz�c uparcie: "Niech �yje nar�d!",
t�um zdobywc�w miasteczka wy� upojony: "Niech �yje kr�l! Precz z narodem!"
Wysokiemu urz�dnikowi, do kt�rego Souchu �ywi� osobist� animozj�, odpi�owano
przed straceniem obie d�onie.
W zasadzie jednak egzekwowano przez rozstrzelanie, przestrzegaj�c okre�lonego
porz�dku. Kontyngent dzienny wynosi� trzydzie�ci os�b, zwi�zanych za r�ce w
jeden szereg, zwany przez wykonawc�w ca�kiem jawnie "r�a�cem". Trzydziestka
przewidziana i wyznaczona na dzie� nast�pny musia�a si� przygl�da� losowi
poprzednik�w, po czym. odprowadzana by�a do wi�zienia, gdzie mog�a w przeci�gu
nocy rozmy�la� o rzeczach ostatecznych.
Gdy to si� dzia�o w Machecoul, oddzia�y republika�skie nag�ym atakiem nocnym
odzyska�y pobliskie Pornic i zabija�y bez lito�ci. Schwytanych przyw�dc�w
zakopywano �ywcem po szyj� i kamienowano g�owy.
"W Machecoul zamordowano og�em oko�o pi�ciuset os�b. "B��kitni" odebrali w
ko�cu powsta�com miasteczko, pole strace�, b�d�ce jednocze�nie zbiorow� mogi��,
sta�o si� dost�pne. Ze spulchnionej ziemi stercza�y ramiona ludzkie o d�oniach
kurczowo zaci�ni�tych na wiechciach zesz�orocznej trawy, na grudach ziemi.
Egzekucje odbywa�y si� publicznie, lecz wobec takich �wiadk�w, kt�rych widok
zakopywanych �ywcem ludzi radowa�. Dopiero p�niej historycy i pami�tnikarze
stron obu z jednakow� zgroz� i zawstydzeniem za�wiadczyli o prawdzie.
W Machecoul odegrano co� w rodzaju uwertury do "wielkiej wojny" wandejskiej 1793
roku. Nale�y teraz ws�ucha� si� w pierwsze akordy fina�u, z wiosny przenie�� si�
od razu w p�n� jesie�.
16 listopada, ju� w nocy, zbudzono nagle dziewi��dziesi�ciu niezaprzysi�onych
ksi�y, od miesi�ca blisko wi�zionych pod pok�adem brygu "S�awa", zakotwiczonego
przy nabrze�u Loary w Nantes. Przeprowadzeni niezw�ocznie na stoj�cy obok galar,
powi�zani parami, zostali znowu zepchni�ci na sp�d statku, kt�ry wspomniana
"S�awa" wyholowa�a w ciemno�ciach na �rodek rzeki, w kierunku jej uj�cia. Do obu
burt barki przysun�y si� cz�na, m�oty hukn�y w pokrywy zawczasu
przygotowanych luk. Reszty dope�ni�a woda, dr�gi, wios�a i os�ki eskorty.
Taki przebieg mia�a pierwsza masowa egzekucja poprzez utopienie. Ostatnia odby�a
si� 31 stycznia 1794 roku, wszystkie razem poch�on�� mia�y oko�o pi�ciu tysi�cy
ofiar. W jednym z p�awie� zgin�y same dzieci w liczbie czterystu, w innym
trzysta kobiet, przed wepchni�ciem pod pok�ad starannie obna�onych przez
wartownik�w.
Do�wiadczenie sk�oni�o wykonawc�w do stosowania ulepsze� technicznych.
Zabezpieczono luki tak, aby uniemo�liwi� wyp�ywanie cia� z puszczonego na dno
galaru. Loara wyrzuca�a je bowiem na susz�, przyp�yw pobliskiego oceanu pcha�
pod pr�d. Z pierwszego topienia uratowa� si� zreszt� pewien ksi�dz, kt�ry cudem
jakim� odwi�za� si� od towarzysza i dop�yn�� do brzegu, gdzie ocalili go rybacy.
Ostatecznie zrezygnowano z zachowania tajemnicy. Przysz�o wyda� urz�dowy zakaz
picia wody z zaka�onej rzeki, w�adze za� centralne w Pary�u otrzymywa�y takie na
przyk�ad raporty : "Pi��dziesi�ciu o�miu osobnik�w, rozpoznanych jako oporni
ksi�a, przyby�o z Angers do Nantes. Zostali natychmiast zamkni�ci na statku i
ostatniej nocy utopieni. C�za rewolucyjny potok z tej Loary !" ("Quel torrent
r�volutionnaire que la Loire!")
Topienie nie by�o oczywi�cie jedynym sposobem pozbywania si� ludzi uwa�anych za
szkodliwych, a wiec zbytecznych. Zachowa� si� oryginalny dokument, pismo
prokuratora z Nantes do komitetu wykonawczego. Nadawca stwierdza�, �e gilotyna
wygl�da zniech�caj�co* nie mo�na dalej dopuszcza�, by krew by�a tak bardzo
widoczna na pomo�cie. "Nale�y wiec szafot i sarn� gilotyn� pomalowa� na
czerwono, pod szafotem za� umie�ci� warstw� piasku, grub� na stop� lub dwie".
W pierwszy dzie� Bo�ego Narodzenia ukaza�o si� rozporz�dzenie o iluminacji dom�w
na cze�� pewnej wygranej bitwy. Nazajutrz zgilotynowano siedemdziesi�ciu ludzi
za niepos�usze�stwo.
17 pa�dziernika bitwa pod Cholet, pocz�tkowo pomy�lna dla powsta�c�w, zako�czy�a
si� ich ci�k� kl�sk�. Fanatyzm nie sprosta� jednak umiej�tno�ciom regularnych
�o�nierzy Marceau i Klebera. W krytycznym momencie przed frontem dywizji tego
ostatniego pokaza� si� uciekaj�cy w panice komisarz polityczny, cz�onek
Konwencji, Jan Chrzciciel Carrier.
- �o�nierze, rozst�pcie si�! - krzykn�� do swoich ludzi Kleber. - Przepu��cie
obywatela reprezentanta na ty�y. On b�dzie zabija� po bitwie.
W fataln� godzin� powiedzia� nieul�k�y Alzatczyk. Carrier zosta� wkr�tce
komisarzem pe�nomocnym w Nantes, lekko powy�ej naszkicowane okrucie�stwa by�y
jego dzie�em.
Trudno rozstrzygn��, czy ma s�uszno�� Jakub Baroche, kt�remu zawdzi�czam wiele
spo�r�d podanych tutaj wiadomo�ci. Twierdzi on, �e sadyzm oboz�w
koncentracyjnych drugiej wojny �wiatowej nie przekroczy� miar nantejskich.
Miasto liczy�o w�wczas oko�o stu tysi�cy ludzi, terror poch�on�� w nim podobno
trzyna�cie tysi�cy ofiar. Byli w�r�d nich mieszka�cy Nantes i okolicy, je�cy
wandejscy, podejrzani rozmaitego pochodzenia, stanu i wieku.
Wiele z prowadzonych do Loary kobiet oddawa�o swe dzieci przechodniom, wpycha�o
je w milcz�cy t�um widz�w. Urz�dowe rozporz�dzenie nakaza�o niewcze�nie
lito�ciwym, pod gro�b� kary �mierci, niezw�ocznie odprowadzi� "bandyci�ta" do
przepe�nionych wi�zie�, gdzie ludzie marli masowo. Brakowa�o �ywno�ci, opa�u,
opieki lekarskiej.
Carrier zacz�� od zorganizowania komitetu wykonawczego stra�y, zapewniaj�cej
jemu osobi�cie zupe�ne bezpiecze�stwo, i oddzia�u egzekucyjnego, zwanego
"kompani� Ma-. rata". Zabezpieczy� si� ponadto w ten spos�b, �e stara� si�
niczego nie podpisywa�. Stosowa� wiekui�cie �ywotn� metod� spychania
odpowiedzialno�ci na bezpo�rednich wykonawc�w. Dzi�ki tej przezorno�ci nawet po
odwo�aniu do Pary�a d�ugo chodzi� ca�y i zdr�w. Dopiero w grudniu 1794 roku, w
pi�� miesi�cy prawie po przewrocie 9 Thermidora, zosta� skazany i �ci�ty. Wyda�a
go trybuna�owi Konwencja Narodowa, czyli jego w�a�ni koledzy, ludzie tak�e
odpowiedziami za krew.
Gdy Carrier na zimno, cynicznie szala� w Nantes, Barras, Fouch�, Tallien, Fr�ron
masakrowali inne miasta francuskie - Tulon, Marsyli�, Lyon... �aden z tych m��w
nie przyp�aci� swych post�pk�w g�ow�, niekt�rych spo�r�d nich czeka�y nawet
pi�kne kariery... na nowej fali historii.
Po stronie republika�skiej genera�owie Marceau i Hoche zachowywali si� po
ludzku, walczyli bardzo m�nie, stronili od okrucie�stw. Los chcia�, �e �aden z
tych m�odych wojskowych nie doczeka� XIX stulecia: pierwszy zmar� z ran, drugi
od zarazy. W bitwie pod Cholet zosta� �miertelnie ranny jeden z najzdolniejszych
dow�dc�w wandejskich, Artus de Bon-champs. Konaj�c w Saint-Florent, wym�g� na
towarzyszach broni przyrzeczenie uwolnienia czterech tysi�cy je�c�w
przeznaczonych na stracenie.
Komitet Ocalenia Publicznego dowiedzia� si� o tym wkr�tce z listu swego
komisarza: "Ci podli wrogowie Narodu... oszcz�dzili przesz�o cztery tysi�ce
naszych... To fakt, wiem o tym od wielu spo�r�d nich. Niekt�rzy dali si�
wzruszy� temu dowodowi nieprawdopodobnej hipokryzji. Przemawia�em do nich i
zrozumieli wkr�tce, �e nie powinni by� bandytom wdzi�czni. Poniewa� jednak Nar�d
nie stoi jeszcze na wysoko�ci naszych uczu� patriotycznych, post�picie rozs�dnie
nie m�wi�c nikomu ani s�owa o podobnej niew�a�ciwo�ci. Ludzie wolni przyjmuj�
�ycie z r�k niewolnik�w! To nie po rewolucyjnemu. Trzeba zatem utopi� w
zapomnieniu ten po�a�owania godny wypadek. Nie m�wcie o nim nawet Konwencji.
Bandyci nie maj� czasu pisa� ani wydawa� dziennik�w..."
Raport ten opracowa� Merlin de Thionville, kt�ry odznaczywszy si� niema�o w
terrorze "czerwonym", wzi�� czynny udzia� i w "bia�ym", o par� zaledwie lat
p�niejszym. Od stu kilkudziesi�ciu lat trwa sp�r o odpowiedzialno��,
uczestniczy�a w nim nawet beletrystyka Wiktora Hugo. Miewa�a zwolennik�w i
prymitywna metoda przemilczania zbrodni pope�nionych przez ob�z mity sercu
pisz�cego, lecz nigdy nie stanowi�a ona regu�y. Nami�tny republikanin Louis
Blanc nie kryje, �e straszny wrzesie� paryski 1792_roku wyprzedzi� w czasie
okropno�ci z Machecoul, szuka dla� jedynie okoliczno�ci �agodz�cych.
Nigdy nie obali si� niezbitymi Argumentami tezy, �e Souchu i Franciszek de
Charette De La Contrie sro�yliby si� mniej, gdyby na w�asne oczy nie ogl�dali
krwi nader szczodrze rozlewanej w stolicy. Pewne do�wiadczenia historii
najnowszej zdaj� si� bowiem �wiadczy�, �e wystarczy drog� pokaza�, a na�ladowcy
zaraz si� znajd�. Za g��wnego winowajc� uznawa� trzeba tego, kto dokona�
wynalazku. Kto odkry�, �e mo�na powr�ci� do sposob�w ju� z pozoru zupe�nie
przezwyci�onych przez post�p kultury.
W XIII wieku, w dobie krucjat przeciwko albigensom, profilaktyczne i masowe
wyt�pianie ludzi podejrzanych o ewentualn� sk�onno�� do nieprawomy�lno�ci
stanowi�o raczej regu��. Szymon de Monfort twierdzi� podobno, �e zadanie jego
polega na dostarczeniu jak najwi�kszej ilo�ci dusz przed s�d Najwy�szego, gdzie
ju� rozdziel� winnych od niewinnych, tym za� ostatnim �adna krzywda nie mo�e si�
sta� w za�wiatach. P�niej dokonano jednak pewnych moralnych oraz
intelektualnych zdobyczy, kt�re zdawa�y si� zabezpiecza� cywilizowane
spo�ecze�stwa przed zmartwychwstaniem tego rodzaju pogl�d�w W szczeg�lno�ci we
Francji w�a�nie wzi�� g�r� pr�d umys�owy zwany racjonalizmem, O�wieceniem.
Wydano Encyklopedi�, napisano ksi�gi O duchu praw, Kandyda, Umow� spo�eczn� i
wiele innych. Zapewne w imi� zawartych w tych dzie�ach idea��w Jan Chrzciciel
Carrier zaleca� swym prze�o�onym zatruwanie w�d wandejskich arszenikiem.
Zaraz po zako�czeniu drugiej wojny �wiatowej zacz�y si� ukazywa� literackie
wypowiedzi ludzi udr�czonych. Ca�y dorobek kultury od czas�w Homera i siedmiu
m�drc�w greckich pisano-nie zabezpieczy� nas przed dol� niewolnik�w w kamie-
nio�omach...
B�l i gorycz autor�w takich twierdze� zas�uguj� na najwy�-szy szacunek. Wolno
jednak pozosta� wyznawc� przekonania, �e ta bezsilna jakoby kultura co� nieco�
jednak ludziom pomog�a. Sposoby post�powania, kt�re w czasach wojny pelo-
poneskiej stanowi�y regu��, w nowszej dobie historii zdarzaj� si� ju� tylko jako
wyj�tek. Marmurowe miasta rzymskie zamieszkiwa�a znaczna ilo�� takich ludzi, co
zeznawa� przed s�dem mogli nie inaczej ni� na torturach. Wtedy nie oburza�o to
najbardziej nawet subtelnych poet�w.
Lecz pr�no przeczy� a� za dobrze stwierdzonym faktom: nawroty barbarzy�stwa,
dzia�anie wbrew dorobkowi kultury s� mo�liwe.
Szyderstwa ma�o pomog�, nihilizm pewnie jeszcze mniej. Wydaje si�, �e ratunek
przed regresami polega na zabiegu z pozoru prostym, lecz jak�e trudnym do
urzeczywistnienia: porz�dek polityczny powinien zabezpiecza� spo�ecze�stwa przed
lud�mi, kt�rzy za du�o wiedz� na pewno.
Przekonanie, �e si� posiad�o absolutn� prawd�, pokusa wyregulowania raz na
zawsze zgrzytliwego mechanizmu historii musi sk�ania� do si�gania po �rodki
skrajnie radykalne, rozgrzesza� z ich u�ycia, Pe�na, niczym nie ograniczona
w�adza jest g��wnym warunkiem spe�nienia celu. Kto j� raz zdoby�, temu ju� �atwo
zdecydowa� si� na niezb�dn�, w przekonaniu posiadacza prawdy, operacj� usuni�cia
wszystkiego, co zawadza zbawiennej, wszystko wyja�niaj�cej, niezawodnej
ideologii. Oczyszczenie pola polega� musi przede wszystkim na unieszkodliwieniu
ludzi nieprzekonanych lub podejrzanych o sk�onno�� do dziedziczenia
niew�a�ciwego baga�u. Tak oto w czasie nieraz zastraszaj�co kr�tkim przemierza
si� w ty� drog� stuleci, powraca do przebranej w bardziej nowoczesny kostium
postawy Szymona de Monfort. R�nica polega na tym, �e �redniowieczny baron
uwa�a� zapewne swe post�powanie za rzecz zwyczajn�, powszedni�. Jego duchowi
spadkobiercy sk�onni s� g�osi� teori� stanu wyj�tkowego. Nawet Himmler w ten
w�a�nie spos�b umacnia� na duchu wykonawc�w programu oczyszczenia Europy z
"mniej warto�ciowych element�w". Trzeba z zaci�ni�tymi z�bami przej�� przez to,
ofiarnie dokona� operacji otwieraj�cej przysz�ym pokoleniom wrota b�ogostanu!
Historia poucza jednak, �e �aden z tych na kr�tk� rzekomo met� obliczonych
stan�w wyj�tkowych samoczynnie si� jako� nie zako�czy�. Zawsze potrzebna by�a w
tej mierze pomoc ze strony ludzi... inaczej my�l�cych, takich czy innych
heretyk�w.
W�r�d powszechnego zdziczenia Hoche i Marceau umieli zachowa� si� przyzwoicie, w
Nantes niekt�rzy przedstawiciele miejscowych w�adz republika�skich protestowali
przeciwko bestialstwu Cam�ra. Wszyscy oni pozostali wiec pos�uszni zasadom
humanitaryzmu, w kt�rych ich wychowano. De Bon-champs dochowa� wierno�ci etyce
chrze�cija�skiej i feudalnym prawid�om honoru, skoro wyb�aga� �ycie dla
bezbronnych ju� wrog�w. Nawet w dobie stanu wyj�tkowego milknie nie ca�y jednak
dorobek kultury.
Sceptycyzm podszeptuje, �e za kr�tko trwa�o wszystko we Francji, humanitarne
nawyki nie zd��y�y wymrze�...
W kilka dni po zdobyciu Bastylii w okolicach Pary�a zatrzymano dw�ch wy�szych
urz�dnik�w kr�lewskich, Ludwika Bertier de Sauvigny oraz jego te�cia, J�zefa
Franciszka Foulon. G�ow� m�odszego obnoszono na pice ulicami stolicy, starszego
powieszono na latarni, zatkawszy mu poprzednio usta sianem, poniewa� mia� jakoby
to powiedzie�, �e wspomniana substancja nadaje si� na pokarm dla g�odnego
mot�ochu. Na wie�� o tej zbrodni w Zgromadzeniu Konstytucyjnym zapanowa�a
konsternacja. Odczyni� urok Antoni Barnave, rzuciwszy s�owa, kt�re przesz�y do
historii:
- C�, panowie, czy� ta krew by�a znowu tak czysta?
W niedalekiej przysz�o�ci Barnave mia� si� stara� o przyhamowanie
niebezpiecznych konwulsji rewolucji oraz o stabili zacj� jej zdobyczy
ustrojowych. Przeciwnicy nie poprzestali na unicestwieniu tych zamierze�, uznali
ponadto krew ich autora za p�yn m�tny, nadaj�cy si� jedynie do rozlania. 29
pa�dziernika 1793 roku Barnave �y� przesta�. Stracono go na gilotynie. Lekko
rzucony frazes parlamentarny oznaczano, co zacz�to ostatnio nazywa� "zara�eniem
�mierci�". Droga zosta�a wskazana, i to ju� nie przez zbir�w, naj�tych za
pieni�dze Filipa Orlea�skiego, ani przez anonim�w z przedmie�cia, lecz przez
prawodawc�. Barnave z g�ry rozgrzeszy� poniek�d zar�wno w�asnych s�dzi�w, jak i
ciemnego oficjalist� z Wandei, kt�ry okrucie�stwami, p�awieniem si� w rozkoszach
w�adzy absolutnej m�g� rekompensowa� poni�enia, jakich doznawaj s�u��c
poprzednio u dziedzica. Wzi�� na siebie powa�n� cz�� odpowiedzialno�ci za
zbrodnie obydwu terror�w, czerwonego i bia�ego.
W niepe�ne dwa miesi�ce dopiero po sukcesie parlamentarnym Antoniego Barnave
Jean Paul Marat zacz�� wydawa� pismo "L'Ami du Peuple", propaguj�ce metody
gwa�towne.
Ka�dy cz�owiek ma prawo rozpatrywania historii w �wietle do�wiadcze� tej epoki,
w kt�rej jemu samemu przysz�o �y�. Takie post�powanie jest zreszt� regu��,
jednak nie wszyscy lubi� si� do niej przyznawa�, bo pozowanie bardziej nieraz
pop�aca ni� szczero��. Dzisiejszy czy miniony �wiat ogl�da� mo�na tylko przez
swoje w�asne okulary.
Nieweso�e, zaiste, dzieje XX stulecia ka�� ze szczeg�ln�, wi�ksz� ni� dawniej
uwag� bada� problem odpowiedzialno�ci za wskazanie drogi wstecz. Na samym
pocz�tku pierwszej wojny �wiatowej pewne wydarzenia wywo�a�y wielkie oburzenie
opinii publicznej. Zachowanie si� wojsk niemieckich w Belgii i we wschodniej
Francji, spalenie Kalisza w Polsce zosta�y powszechnie pot�pione jako objawy
barbarzy�stwa godnego Hun�w. We wszystkich tych wypadkach sprawcy oskar�ali
ludno�� cywiln�, ofiary represji, o rzecz sprzeczn� z pra-wami wojny, czyli o
dzia�anie z broni� w r�ku. O strzelanie do wkraczaj�cych oddzia��w, m�wi�c
najpro�ciej. Pope�niono niew�tpliw� zbrodni�, je�li zarzuty by�y nies�uszne lub
je�eli represje spotka�y osoby niewinne. W ka�dym b�d� razie chodzi�o o
konkretne oskar�enie. Od pierwszych dni drugiej wojny �wiatowej zacz�to stosowa�
metod� masowego t�pienia i deportowania ludno�ci okupowanych teren�w, uznanej za
zawadzaj�c� na scenie historii. Metodyczna, starannie obmy�lona eksterminacja
m�wi�cych innym ni� okupant j�zykiem i nie wyznaj�cych jego pogl�du na �wiat to
co� gatunkowo odmiennego od �o�dackiej brutalno�ci.
Istnieje pal�ca potrzeba opracowania i wydania "Chronologii europejskiego
okrucie�stwa w stuleciu XX". Przejrzyste uporz�dkowanie kolejno�ci wydarze�
pozwoli na lepsze zrozumienie wielu spraw, z pozoru zagadkowych. To prawda, �e
nie zawsze konkretny fakt wynika z bezpo�rednio poprzedzaj�cego, ostro�no�� w
formu�owaniu s�d�w jest wskazana, nie ma jednak historii bez zegara. Tablice
chronologiczne potrzebne s� nie tylko w szko�ach.
Pomi�dzy rokiem 1914 a 1939 zakie�kowa� musia�y zasadnicze zmiany w �wiecie
poj�� moralnych Europejczyk�w. Kto i kiedy w tym czasie na nowo odkry� metod�
profilaktycznego t�pienia ju� nie przeciwnik�w tylko, lecz i ewentualnych
kandydat�w na t� godno��? Kto pierwszy zacz�� zara�a� �mierci�? Odpowiedzi na te
pytania s� chyba niezb�dne i potrzebne takim, co chc� zna� nie propagandowe
fikcje, lecz prawd�.
Uwa�ni obserwatorzy zawczasu dostrzegli, w jakim kierunku zaczyna zakr�ca�
historia. Roman Dmowski zmar� w styczniu 1939 r., zd��y� jednak ostrzec
czytelnik�w swych dzie�, �e w zbli�aj�cej si� wojnie chodzi� b�dzie nie o to,
kto przegra, lecz o to, kto zostanie wyt�piony.
Europejczycy, kt�rzy w koloniach zawsze post�powali okrutnie, na
w�asnym kontynencie doszli jednak do norm zas�uguj�cych na zawi��. XIX stulecie
by�o epok� nigdy przedtem ani potem niebywa�ego komfortu, moralnego tak�e.
Oskar�ana o absolutne zacofanie Rosja carska postawi�a swe s�downictwo na
poziomie niebotycznym. Wolno by�o mie� nadzieje, �e te zdobycze nadadz� si� z
czasem na eksport, tak jak si� nada�y kolejnictwo, antyseptyka, budownictwo
miejskie, kanalizacja i wiele innych, rzeczy z dziedziny wiedzy przyrodniczej i
technicznej. Nic podobnego si� nie sta�o. Kontynent b�d�cy ojczyzn� wielkich
my�licieli, reformator�w i prawodawc�w zademonstrowa� mniej rozkwit�ym
spo�eczno�ciom kanibalizm. Praktyk� oboz�w �mierci, koncentracyjnych, pracy
niewolniczej.
Zjawisko straszne, lecz w samej swej istocie nienowe, co w tych w�a�nie
rozwa�aniach wprost wypada stwierdzi�.
Nie mo�na obarcza� Antoniego Barnave wy��czn� odpowiedzialno�ci� za pochopne
wyrokowanie o krwi nieczystej. W�r�d winowajc�w zajmuje on jednak miejsce bardzo
poczesne. By� wszak cz�owiekiem wykszta�conym, adwokatem, sam siebie uwa�a� za
szermierza programu wysnutego z dzie� my�licieli pr�by niezwykle wysokiej. Jego
mistrzowie, racjonali�ci, zreformowali �wiadomo�� ludzk�, ogromnie posun�li
naprz�d wiedz� o tym, czego ka�dy cz�owiek ma prawo domaga� si� z tego tylko
tytu�u, �e �yje na �wiecie.
Z tych wy�yn dziwna, lecz przera�aj�co kr�tka droga wiod�a pod pok�ad brygu
"S�awa", zakotwiczonego u wybrze�a Loary w Nantes.
Stwierdziwszy, �e tego rodzaju zjawiska s� mo�liwe, �e maj� tradycje, dokonajmy
jeszcze jednego zabiegu umys�owego. Z ca�� staranno�ci� oddzielmy osi�gni�cia
owych my�licieli od uczynk�w samozwa�czych spadkobierc�w, ludzi, kt�rzy sami
siebie uznali za odkrywc�w jedynej, wszystkich bezwzgl�dnie obowi�zuj�cej metody
urzeczywistniania post�pu. Nauczyciele umieli godzi� teoretyczne �wiatoburstwo z
wymaganiami praktyki �ycia, co mog�o niekiedy sprawia� wra�enie bardzo
niesympatyczne, lecz dowodzi�o umiej�tno�ci bezcennej, miar nowicie poczucia
relatywizmu. Uczniowie uto�samili siebie i swoj� w�adz� z ide�, z ludem,
ojczyzn�, ludzko�ci�.
Dawno ju� temu zauwa�ono, �e w rewolucjach rol� szczeg�lnego rodzaju odgrywaj�
trzeciorz�dni adwokaci oraz literaci tej samej rangi. Nikomu jeszcze nie znany
Marat pr�bowa� si� na polu literatury, lecz okaza� si� powie�ciopisarzem
poronionym. Ten gatunek polityki, kt�ry nasze stulecie zwie totalizmem, oferuje
okazj� rekompensaty, odegrania si� za zawody. Wolter pozosta� wielkim Wolterem
mieszkaj�c na szwajcarskiej prowincji. By� z takich, co g�ow� podbijaj� �wiat.
Niekt�rym ambicjom na gwa�t potrzeba szczude� politycznych i biada temu, kto
zechce je potr�ci�.
Po obaleniu monarchii Dantoa zainstalowa� si� w rezydencjach przy placu Vend
me. Tego samego dnia przyboczny ministra, Kamil Desmoulins, napisa� do ojca:
"Sprawa wolno�ci tryumfuje. Oto jestem w pa�acach Maupeou i Lamoignon!"
III
"Lud porywa si� do walki dopiero wtedy, gdy tyrania doprowadzi go do rozpaczy.
Ile� cierpie� zniesie, zanim si� zem�ci! Jego zemsta jest w zasadzie zawsze
s�uszna, chocia�by nawet nie by�a zawsze �wiadoma skutk�w..." S�owa te Jean Paul
Marat napisa�, wydrukowa� i og�osi� w pa�dzierniku 1789 roku, wkr�tce po
przymusowym sprowadzeniu z Wersalu do Pary�a rodziny kr�lewskiej i Zgromadzenia
Konstytucyjnego. Autorowi chodzi�o o dora�ne efekty polityczne, lecz wywody jego
- nosz�ce charakter og�lnie stwierdzaj�cy - wywieraj� do�� niesamowite wra�enie,
je�li w ich �wietle rozpatrywa� ca�e dzieje Wielkiej Rewolucji Francuskiej.
Na wiosn� 1789 roku lud wcale si� do krwawej zemsty nad kr�lem nie rwa�,
skierowane przeciwko monarsze niepokoje prowokowali za to ju� w latach
poprzednich uprzywilejowani- szlachta i kler. W marcu roku 1793 lud wandejski
masowo chwyci� za kosy, wid�y, dr�gi tudzie� za fuzje my�liwskie i przymusi�
okolicznych szlachcic�w do obj�cia funkcji oficerskich. Widzieli�my w Machecoul,
jak potrafi� si� niekiedy zachowywa�. Te dzia�ania nosi�y niew�tpliwie charakter
zemsty, "kt�ra - zdaniem Marata - bywa "w zasadzie zawsze s�uszna". Za co i na
kim m�cili si� plebeje?
Bardzo znaczna cz�� s�ynnych "Kajet�w skarg" przesz�a przez staranne sito
redaktorskie, kt�rym dysponowali frondu-j�cy przeciwko Ludwikowi XVI
uprzywilejowani. Mimo to pewne deklaracje uzna� wolno �mia�o za autentyczne, bo
tre�� ich w �aden spos�b nie mog�a si� podoba� owym notablom. W Critot ko�o
Rouen uchwalono wi�c na wiosn� 1789 roku, co nast�puje:
"Kr�l, kt�ry jest do�� m�dry i wielki, by zwo�a� poddanych, wys�ucha� ich
za�ale�, zapyta� o wszystko, co mo�e dotyczy� usuni�cia nadu�y� i przyczyni� si�
do pomy�lno�ci, kr�l w�a�nie jest tym, kt�rego wybraliby�my na pana, gdyby B�g
ju� go nam. nie da� w swej �askawo�ci. Urodzeni w pa�stwie monarchicz-nym,
chcemy na zawsze tego� ustroju, niech tron pozostanie dziedzicznym, nie za�
elekcyjnym, i niech a� do sko�czenia wiek�w zasiadaj� na nim Burbonowie!"
Z pozoru skrajnie prawicowa tre�� tego fragmentu "Kajetu skarg" z Critot nie
powinna wprowadza� w b��d. Hipolit Taine mia� absolutn� s�uszno�� stwierdzaj�c
lakonicznie, �e stary porz�dek przesta� oddawa� og�owi us�ugi, sta� si�
nieu�yteczny i dlatego musia� ulec naprawie. Nikogo nie mog�y przekona� wywody,
�e szlachta ma prawo do przywileju, poniewa� pochodzi od dawnych zdobywc�w
franko�skich. G��boka reforma by�a konieczno�ci�, lud chcia� lepszej
administracji, usuni�cia nadu�y�, r�wno�ci, zw�aszcza za� r�wno�ci wobec urz�du
podatkowego. Wolno�� za� w ka�dym j�zyku ludowym znaczy to samo, co
sprawiedliwo��.
Wielu pisarzy zjadliwie krytykowa�o doktrynerstwo "Deklaracji Praw Cz�owieka i
Obywatela" oraz innych postanowie� wczesnego okresu rewolucji. Jeden z tych
zarzut�w wydaje si� nieodpartym: przerobiono Francj�, na monarchi�
konstytucyjn�, lecz w�adz� wykonawcz�, czyli kr�lewsk�, sprowadzono w�a�ciwie do
zera. Niekt�rzy dzia�acze - w�r�d nich Antoni Barnave ! - usi�owali to naprawi�,
ale przez nich samych rozp�dzone poprzednio mechanizmy obraca�y si� ju� na zbyt
silnych obrotach, zamiar pohamowania nie powi�d� si�. Kluby i sekcje dzia�a�y,
rwa�y si� do dzie�a nowe falangi przerabiaczy �wiata.
Bernard Fay powiedzia� niedawno o "Deklaracji Praw", �e "podobna by�a do
podpisanego in blanco czeku, gwarantuj�cego Narodowi seri� korzy�ci, kt�rych
dostarczy� mog�o jedynie pa�stwo zamo�ne, spokojne i pot�ne".
Ale� �w czek mia� pokrycie! Ze swymi dwudziestu siedmiu milionami mieszka�c�w
Francja �wczesna by�a najliczniejszym, po Rosji, pa�stwem na kontynencie,
nied�ugo przed rewolucj� wygra�a wojn� morsk� z Angli�. Wspomniany przed chwil�
autor sam stwierdzi�, �e by�a te� bogata, aczkolwiek-jak zwykle w kraju o
charakterze przewa�nie rolniczym - trudno w niej by�o szybko zmobilizowa�
znaczniejsze sumy.
Darmo jednak marzy� o wykupywaniu czeku du�ej warto�ci, kiedy si� z wolnej i
nieprzymuszonej, doktrynerstwem podsycanej woli wypowiedzia�o wojn� Austrii,
przy kt�rej zaraz stan�y Prusy, kiedy si�, zajmuj�c Belgi�, wyzwa�o na
�miertelny pojedynek Wielk� Brytani� i kiedy si� sprowokowa�o wielu w�asnych
obywateli do desperackich odruch�w.
Jeden z ko�cowych akt�w "wielkiej wojny" wandejskiej~ rozegra� si� na wyspie
Noirmoutier. Wyg�oszono tam wtedy s�owa, w kt�re warto si� ws�ucha� ze
szczeg�ln� uwag�. W obliczu nieuchronnej �mierci ludzie m�wi� zazwyczaj prawd�.
Noirmoutier jest, jak wynika z opis�w, pi�kna, weso�a i urodzajna. Opr�cz drzew
i krzew�w gdzie indziej powszednich ro�nie na niej cyprys i tamaryszek, wczesn�
wiosn� rozkwita mn�stwo mimozy. Patrzy�em na wysp� z l�du sta�ego i po�ogi jej
kontur wywar� na mnie wra�enie do�� pos�pne. Pewnie dlatego, �e pochmurne niebo
osiad�o nisko nad powierzchni� oceanu, �wiat tak pomrocznia�, jakby dzie� majowy
mia� si� nagle skr�ci� o kilka godzin. Pewn� rol� odegra�y jednak i rozmy�lania
o sprawach, kt�rym po�wiecona jest ta ksi��ka, o tym, co si� illo tempore odby�o
za cie�nin�.
We Fromentine, gdzie�my si� na kr�tko zatrzymali, przywabia oczy atrakcja
turystyczna, ciekawa zw�aszcza dla przybysz�w z krain przyleg�ych do
nieruchawych m�rz. Jest to dobra, g�adka szosa, wchodz�ca wprost w wod� i ton�ca
w niej bez �ladu. Tylko dalej majacz� zatrzy ni to wie�yczki, ni bastiony. W
porze odp�ywu szosa wynurza si� na ca�ej d�ugo�ci i mo�na wygodnie dotrze� ni�
na wysp�. Owe za� gniazda bocianie to schronienia dla takich, co si� zagapi� i
dadz� zaskoczy� przyp�ywowi, bardzo w tych stronach gwa�townemu.
W pa�dzierniku 1793 roku szosy jeszcze nie by�o. Franciszek de Charette brn�� ze
swymi lud�mi po ods�oni�tym dnie cie�niny. Zdoby� i osadzi� dwutysi�czn� za�og�
wysp�, kt�ra si� wtedy od niedawna zacz�a nazywa� Ile-de-la-Montagne, bo stare
miano Czarnego Klasztoru nie dogadza�o p�omiennym nowatorom. U schy�ku grudnia
wyp�yn�a z Nantes silna flota inwazyjna, w pierwszy dzie� Bo�ego Narodzenia
wojownicy stron obu zacz�li si� popisywa� zupe�nie niezwyk�ym m�stwem i
zajad�o�ci�. Zdarzy� si� wtedy jedyny w czasie ca�ej wojny wypadek samob�jstwa
w�r�d powsta�c�w. �miertelnie ranny kapitan Dubois strzeli� sobie z pistoletu w
usta, by nie wpa�� w r�ce wrog�w. "Armia katolicka i kr�lewska" rygorystycznie -
jak wida� - przestrzega�a po�owy pi�tego przykazania Bo�ego.
Niedobitki obro�c�w z�o�y�y bro�, kiedy "b��kitni" wdarli si� do g��wnego
osiedla wyspy, Noirmoutier-en-l'Ile. Wbrew warunkom zawartej podobno
kapitulacji, wszystkich je�c�w stracono. Genera�owie republika�scy podpisali -
jakoby to - umow�, po czym komisarze polityczni pokazali im dekret Konwencji,
skazuj�cy wszystkich rebelizant�w na �mier�.
�y� wtedy, a mo�e raczej dogorywa� w miasteczku Maurycy Gigost d'Elb�e, jeden z
najzdolniejszych wojskowych wandej-skich, po zgonie Cathelineau w�dz naczelny.
Czternastokrotnie ranny w bitwie pod Cholet, zosta� przez towarzyszy
przewieziony na wysp�. Poniewa� nie m�g� ani chodzi�, ani nawet sta�, zdobywcy
jej umie�cili go w fotelu, wynie�li na plac Broni i rozstrzelali siedz�cego.
Razem z genera�em egzekwowano dw�ch jego krewnych oraz tego oficera
rewolucyjnego, kt�remu de Charette odebra� by� poprzednio Noirmoutier. Nazajutrz
rozstrzelano w tym samym miejscu pani� d'Elb�e.
Ma��onek jej by� przed �mierci� d�ugo przes�uchiwany. Nie udzieli� �adnych
wojskowo cennych informacji, wyja�ni� za to motywy swego post�powania.
Koniecznie trzeba w tym miejscu przypomnie�, �e nale�a� do tych ziemian, kt�rzy
opu�cili swe dwory i poszli si� bi� dopiero na wezwanie ze. strony ju�
zbuntowanych ch�op�w. D'Elb�e powiedzia� przed �mierci�:
- Przysi�gam na honor, �e aczkolwiek pragn��em monarchii, nie mia�em �adnych
projekt�w szczeg�lnych i by�bym �y� jak uleg�y obywatel pod ka�dym rz�dem, kt�ry
by mi zostawi� spok�j oraz swobod� praktykowania mojej wiary.
W niekt�rych epokach historii zamiar �ycia w spokoju staje si� programem
wywrotowym. Cz�owiek musi bowiem �y� prawid�owo, same za� prawid�a s� we
wszystkich szczeg�ach znane tym, co akurat posiedli pe�ni� w�adzy i p�yn�c� z
niej wszechwiedz�. Masie ludzkiej przypada w tych warunkach rola personelu,
obs�uguj�cego polityk� i nieustannie wykazuj�cego entuzjazm.
Genera� Jan Chrzciciel Kl�ber, fachowiec wojskowy ma�o co gorszy od Napoleona,
wydawa� si� �wczesnym komisarzom politycznym podejrzany. S�u�y republice tak,
jak s�u�y�by monarsze - utyskiwa�y donosy. Wspaniale wprawdzie, lecz
nieprawid�owo! W karygodny spos�b zachowuje osobowo��. Przeczy� nie spos�b!
Kl�ber mawia�, �e w jego czasach awans na genera�a zacz�� si� r�wna� przepustce
na gilotyn�.
Wydaje si�, �e najistotniejsz� przyczyn� powstania wandej-skiego by�a praktyka
bezwzgl�dnego wt�aczania �ycia mi�dzy doktrynerskie groble.
Pob�r do wojska by� ostateczn� okazj� do pr�by pozrywania owych grobli, jedn� z
ca�ego cyklu przyczyn powstania. Nie ze strachu przecie� przed nieprzyjacielem
zewn�trznym ludzie porwali si� do roboty krwawej i beznadziejnej. Sapinaud de la
Rairie, jeden z dziedzic�w wezwanych do wsp�udzia�u - ten akurat, co walczy�
szczeg�lnie d�ugo, ocala� i doczeka� Ludwika XVIII - pocz�tkowo usi�owa�
mitygowa� plebejskich s�siad�w: "Przyjaciele, co chcecie uczyni�? Gleba
przeciwko �elazu! Jeden departament przeciwko osiemdziesi�ciu dw�m!..."
"Kajety skarg" zajmowa�y si� spraw� s�u�by wojskowej, czyni�y to przy tym w
spos�b pozwalaj�cy wejrze� w dziwne tajniki "starego porz�dku", kt�ry
lekkomy�lnie przyzwyczaili�my si� nazywa� "absolutyzmem" monarszym. Kr�l wojowa�
�o�nierzem zaci�nym, mia� te� nieliczne milicje prowincjonalne, powo�ywane w
drodze losowania i b�d�ce wiernym poddanym istn� sol� w oku. Czy� mo�na si� z