4995
Szczegóły |
Tytuł |
4995 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4995 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4995 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4995 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ADAM JAROMIN
K�OPOTY WYNALAZCY
Hilary Myrron obudzi� si� w �rodku nocy spocony jak mysz. Le�a� przez kilka
minut z szeroko otwartymi oczami szcz�liwy, �e oto zn�w jest w swoim ��ku, w
swoim przytulnym mieszkaniu i �e tamto, co by�o przed chwil�, to tylko sen.
Poruszy� .r�k�, uszczypn�� si�. Tak, bez w�tpienia, tamten koszmarny sen ju�
min��.
Odwr�ci� si� na drugi bok, nasun�� na g�ow� ko�dr� i mocno zacisn�� powieki.
A teraz spa�, jutro czeka go du�o pracy... Teraz liczy� barany, to pomaga....
Jeden baran, dwa barany, trzy barany, cztery barany, pi�� baran�w...
Ale sen nie przychodzi�. Myrron leniwie wsta�, rzuci� okiem na zegarek (by�a za
pi�� druga) i podszed� do okna. Na asfalt ulicy cicho pada� drobny deszcz.
Otworzy� okno, zaczerpn�� w p�uca wilgotnego, orze�wiaj�cego powietrza - to
podobno uspokaja i wr�ci� do ��ka. Przez chwil� zastanawia� si�, czy unie za�y�
tabletek nasennych, ale musia�by ich poszuka�. Wyg�adzi� wi�c prze�cierad�o, a
potem cierpliwie przez kilka minut uk�ada� si�, jak m�g� najwygodniej.
C�, kiedy wspomnienie snu sprzed chwili nie pozwala�o mu zasn��. A �ni�a mu si�
rzecz straszna: zdawa� jaki� m�cz�cy, niezrozumia�y egzamin, nie poj�� ani
jednego pytania, zwija� si� ze strachu pod zimnym wzrokiem egzaminator�w, pl�t�
jakie� g�upstwa zamiast odpowiedzi i oczywi�cie, obla�. Czy to nie jest z�y omen
przed egzaminem, kt�ry czeka go jutro? Nie, ju� dzi�, dzi� rano... B�dzie to
egzamin wa�niejszy od tych wszystkich, kt�re dotychczas zdawa� w szkole, na
studiach, a i p�niej... Egzamin z kilku lat wyt�onej pracy. Bo kilka lat temu
wszem wobec o�wiadczy�, �e mo�na zbudowa� maszyn� elektroniczn�, do kt�rej
pami�ci da si� przenie�� ca�o�� informacji zmagazynowanych w m�zgu ludzkim, i
wtedy ta maszyna przejmie wszystkie funkcje ludzkiego m�zgu. Ba! Nie b�dzie
nawet wiedzia�a, �e jest maszyn�.
No, i zbudowa� tak� maszyn�. Nazwa� j� zwyczajnie: Kontynuator. Dzi� rano ma
odby� si� pierwsza pr�ba: przeniesienie do pami�ci Kontynuatora informacji z
m�zgu pewnego bardzo obiecuj�cego studenta, kt�ry, niestety, mia� t� wad�, �e
nigdy nie zwraca� uwagi na kolor �wiate� na skrzy�owaniu. Skutki tego okaza�y
si� bardzo op�akane, ale by� mo�e �w nieszcz�sny student, kt�rego cielesna
pow�oka spoczywa teraz w p�ynnym helu w podziemiu jednej z klinik, tym
nieostro�nym krokiem przyczyni si� po�rednio do post�pu nauki. Do�� tych
rozmy�la�. Trzeba koniecznie zasn��. Nie my�le� o niczym, u�o�y� si� wygodnie i
g��boko oddycha�... Jeden baran, dwa barany...
Rano w czasie golenia Myrron przyjrza� si� swemu odbiciu w lustrze: twarz blada,
policzki zapadni�te, podkr��one oczy. Nie wygl�da nadzwyczajnie. Samopoczucie ma
te� nie najlepsze. Takie s� skutki bezsenno�ci. Jedyn� satysfakcj� sprawia mu
.to, �e zbudowa� maszyn�, kt�rej nie b�d� dr�czy�y nocne koszmary i kt�ra nie
b�dzie cierpia�a na bezsenno��, chyba �e si� jedno albo drugie zaprogramuje, bo
przecie� b�dzie mog�a wykonywa� wszystkie prace, jakie wykonuje m�zg cz�owieka.
To uspokoi�o Myrrona, a nawet wprawi�o w dobry humor. Wyszed� z �azienki
pogwizduj�c.
Za dwie dziewi�ta przechodzi� przez hol Instytutu, gdzie pracowa� od kilkunastu
lat. Kto�, mijaj�c go, uk�oni� si�, ale w roztargnieniu Myrron nie zauwa�y�
tego. Poprawi� machinalnie, odwini�ty r�g chodnika na schodach na pierwszym
pi�trze.
Przed drzwiami swego gabinetu d�ugo szuka� w kieszeniach klucza, a� nagle
zobaczy�, �e przecie� trzyma go w r�ce. U�miechn�� si� gorzko. Z rozmachem
otworzy� drzwi, cisn�� teczk� na biurko i opad� na fotel. "Co si� ze mn� dzieje?
Ta trema, ta trema..." - pomy�la�.
Na biurku le�a�a przygotowana przez sekretark� kartka z rozk�adem dnia. Od
dziewi�tej do p� do jedenastej kilka ma�o wa�nych spraw: zadzwoni� do Prezesa,
podyktowa� list... ,itd., itd. Punkt sz�sty: "10.30 - pr�by z Kontynuatorem" -
sekretarka podkre�li�a starannie, przy linijce, czerwonym o��wkiem. Myrron przez
d�ug� chwil� siedzia� patrz�c bezmy�lnie na �cian� naprzeciwko. Potem zab�bni�
palcami po blacie biurka, prze�o�y� z miejsca na miejsce jak�� ksi��k�, poszuka�
d�ugopisu i czerwon� kresk� przerobi� na ramk�. Przez dobrych kilka minut
ozdabia� j� starannie wianuszkiem z li�ci laurowych.
Cicho uchyli�y si� drzwi, Myrron, speszony, �e przy�apano go na tak g�upiej
czynno�ci, zaczerwieni� si� i szybko schowa� kartk�. Wesz�a sekretarka. By�a
uroczysta jak nigdy. Wiadomo: taki dzie�!
- Jaki� dziennikarz pyta, czy zechce pan udzieli� wywiadu - oznajmi�a g�osem
r�wnie uroczystym, jak ona sama.
Myrron skrzywi� si�.
- Dziennikarz? Wola�bym potem.
- Ale on m�wi, �e bardzo mu zale�y...
Nie doko�czy�a, zachwia�a si� odsuni�ta czyim� ramieniem, a do pokoju wkroczy�
cokolwiek bezceremonialnie m�czyzna lat oko�o dwudziestu pi�ciu.
- Mam zaszczyt z profesorem Myrronem, czy tak? - spyta� g�osem, kt�ry
znamionowa� jednak �lady dobrego, wychowania. - Nie jestem profesorem -
odpowiedzia� Myrron, patrz�c na niego przygaszonym wzrokiem cz�owieka, kt�ry
zasn�� dopiero o pi�tej rano. - S�ucham pana.
- Nazywam si�... - .tu m�ody cz�owiek wymieni� nazwisko jestem reporterem... -
ku wymieni� nazw� pewnego bardzo popularnego dziennika - i pragn��bym
przeprowadzi� z panem ma�y wywiad.
- No c�, skoro pan ju� tu jest, prosz� siada�.
Sekretarka, wychodz�c, spiorunowa�a przybysza spojrzeniem, kt�re gdyby tylko
takie rzeczy by�y mo�liwe, powinno go spopieli� w u�amku sekundy.
- Dzi� prze�ywa pan donios�� chwil� w swym �yciu - zacz�� dziennikarz.
Myrron kiwn�� oboj�tnie g�ow�.
- Pierwszy eksperyment z urz�dzeniem, kt�remu po�wi�ci� pan kilka lat pracy...
- A sk�d dowiedzia� si� pan, �e to w�a�nie dzi�? - zainteresowa� si� nagle
Myrron.
Za ca�� odpowied� jego rozm�wca u�miechn�� si� tylko skromnie i ci�gn�� dalej:
- Czy zechcia�by pan wyja�ni� w kilku s�owach naszym czytelnikom, co to jest
Kontynuator?
- Hmm - mrukn�� Myrron i zastanowi� si�. - Jak to panu wyt�umaczy�? Jest to po
prostu bardzo skomplikowany komputer, bardziej skomplikowany ni� m�zg ludzki.
Je�li do jego pami�ci przeniesiemy wszystkie informacje zawarte w m�zgu ludzkim,
komputer ten zast�pi nam cz�owieka w jego czynno�ciach umys�owych.
- Tak, to bardzo proste. Ale jaki jest cel tego wszystkiego?
- Cz�owiek jest istot� �mierteln�. Ile lat mo�e pracowa� uczony, artysta?
Czterdzie�ci, najwy�ej pi��dziesi�t. A maszyna jest, praktycznie bior�c,
nie�miertelna, bo ka�dy jej zu�yty element mo�na przecie� wymieni�. Poza tym
pracuje szybciej. To, na co potrzeba ca�ego ludzkiego �ycia, maszyna mo�e
wykona� w ci�gu kilku tygodni. M�wi�em, �e jest to uk�ad bardziej skomplikowany
ni� m�zg ludzki. I dlatego do jego pami�ci b�dzie mo�na przenie�� zapisy nawet
kilku m�zg�w. B�dzie mo�na dodawa� osobowo�ci !
- Rozumiem. Cz�owiek doskona�y, czy tak? Bo je�li po��czymy genialnego artyst�,
genialnego uczonego i genialnego wynalazc�, otrzymamy cz�owieka doskona�ego,
prawda?
- Mniej wi�cej. Ale b�dziemy musieli najpierw zbada�, co z takiego dodawania
wyjdzie.
- A czy nie uwa�a pan, �e skoro ta maszyna b�dzie doskonalsza od cz�owieka,
cz�owiek stanie si� niepotrzebny?
- Nie, nie ! - zaprotestowa� energicznie Myrron. - Ona wyr�czy cz�owieka tylko
tam, gdzie nie si�gaj� jego mo�liwo�ci. - Jeszcze jedna rzecz mnie interesuje. W
tej chwili widz� pana, widz� ulic� za oknem, s�ysz� pa�skie s�owa. Odbieram te�
wra�enia smakowe, w�chowe, dotykowe. A w jaki spos�b ta maszyna b�dzie odbiera�a
wszystkie te wra�enia? Czy zaopatrzy� j� pan w elektroniczny nos i elektroniczny
j�zyk?
- Nie. Kontynuator nie ma �adnego. kontaktu ze �wiatem zewn�trznym. Do wej��
maszyny, kt�re pe�ni� funkcj� jego zmys��w, do��czyli�my fantomaty. Jeden z nich
dostarcza informacji z zakresu wra�e� wzrokowych, drugi - s�uchowych, trzeci -
zmys�u r�wnowagi, i tak dalej. Kontynuator mo�e wi�c w�cha� kwiaty, s�ucha�
muzyki, ogl�da� pi�kny zach�d s�o�ca. �yje jednak w �wiecie sztucznym,
stworzonym przez nas. �wiat ten mo�e by� kopi� naszego, ale mo�e by� te�
�wiatem, kt�ry nie ma swego odpowiednika w rzeczywisto�ci.
- Tak, to bardzo ciekawe. A czy Kontynuator b�dzie wiedzia�, �e nie jest
cz�owiekiem?
- To zale�y tylko od nas, ekipy kieruj�cej. Sam nie dowie si� nigdy. A zreszt�
Kontynuator jest przecie� w pewnym sensie cz�owiekiem.
- A czy mo�e, jak ka�dy cz�owiek, kierowa� swoim post�powaniem?
- Oczywi�cie, m�ody cz�owieku - Myrron pokr�ci� g�ow� na tak� ignorancj�. -
Je�li na przyk�ad zechce wyjecha� do innego miasta, to nic prostszego.
Fantomaty, kt�rymi, m�wi�c nawiasem, kieruje specjalny komputer, dostarczaj�
jego "zmys�om" wra�e�, �e idzie na dworzec, kupuje bilet, wsiada do poci�gu,
jedzie, widzi, co dzieje si� za oknem... Mi�dzy Kontynuatorem i fantomatami
istnieje sprz�enie zwrotne. Czy to, co m�wi�, nie jest dla pana zbyt trudne?
- Nie, jasne jak s�o�ce. A kto za pomoc� fantomat�w stwarza "�yciorys"
Kontynuatora?
- My. Mamy specjaln� krup�, kt�ra uk�ada scenariusz �ycia Kontynuatora.
- To na pewno wymaga olbrzymiej pracy.
- Mamy do pomocy maszyny. I mamy czas. Zawsze mo�na wy��czy� Kontynuator i
zastanowi� si�, jak u�o�y� jego dalsze "�ycie".
- A czy mo�na skasowa� ca�y zapis i wprowadzi� informacje z m�zgu innego
cz�owieka?
- Nic prostszego - powiedzia� z niejakim zniecierpliwieniem Myrron. - Na g��wnym
pulpicie sterowniczym jest taki guzik... Zadzwoni� telefon.
- Przepraszam pana - powiedzia� Myrron i podni�s� s�uchawk�.
- S�ucham !
- Myrron? Przed chwil� dzwoni�a do nas klinika...
- To ty, Trelley ?
- Tak, ja. Rodzina tego zmar�ego studenta nagle wycofa�a swoj� zgod�. A klinika
nie ma w tej chwili innych zw�ok w stanie hibernacji. I co teraz zrobimy?
Myrron zmarszczy� czo�o.
- Skontaktujcie si� z innymi klinikami. Ja po��cz� si� z Prezesem, mo�e on nam
pomo�e. Zreszt�, zejd� do was, mo�e co� wymy�limy.
Od�o�y� s�uchawk�.
- Musz� pana po�egna� - powiedzia� do dziennikarza. Dzwoni� jeden z moich
wsp�pracownik�w. Zasz�y nieprzewidziane trudno�ci.
Dziennikarz pochyli� si� nad notesem i skwapliwie bo zanotowa�.
- A czy wolno wiedzie�, na czym te trudno�ci polegaj�?
- Do pierwszych eksperyment�w nie b�dziemy u�ywa� �ywych ludzi, ale zw�ok
wstanie hibernacji, dla ostro�no�ci. I nagle okaza�o si�, �e nie mamy sk�d tych
zw�ok wzi��. Nie pozostaje nam nic innego, jak czeka� na czyj�� �mier�,
najlepiej jakiego� naukowca. Nie, nie. Tego prosz� nie notowa�, to tylko �art.
Przepraszam, �e pana opuszczam, ale bardzo si� �piesz�.
Myrron otworzy� drzwi do pokoju sekretarki. Na jego widok u�miechn�a si�
promiennie.
- Pan ju� wychodzi? �ycz� sukcesu, �ycz� sukcesu!
- Telefony do mnie prosz� prze��cza� na dyspozytorni� Kontynuatora.
- Dobrze. Trzymam za pana kciuki !
Drugi raz w tym dniu Myrron u�miechn�� si�. Powiedzia� nawet komplement:
- Pani jest... jedyna w swoim rodzaju. Sekretarka zaczerwieni�a si�.
A Myrron ju� kroczy� szparko korytarzem. Tego, co sta�o si� w chwil� p�niej,
nie zapami�ta�. A wygl�da�o to tak: Kiedy by� ju� przy schodach, kiedy dotyka�
r�k� por�czy, potkn�� si� o r�g chodnika - zn�w odwini�ty. Pr�bowa� uchwyci� si�
por�czy, przez u�amek sekundy zawis� na niej i - run�� schodami w d�. G�ow�
naprz�d...
...Ockn�� si� w niedu�ym, bia�ym pokoju. Wielkie okno do po�owy zas�oni�te,
stolik, umywalka z lustrem, na wieszaku gruby szlafrok w pasy, s�owem - szpital.
By� sam. Olsza, spok�j, chwiej�ce si� na wietrze ga��zie drzew za oknem.
Pr�bowa� unie�� si�, ale zaraz j�kn�� z b�lu i zn�w opad� na poduszk�.
Drzwi za Trelleyem, Grappinem a Rohrem zamkn�y si�. Wychodz�c ka�dy z nich
rzuca� Myrronowi spojrzenie, w kt�rym mo�na by�o wyczyta� wsp�czucie i otuch�.
S�ysza� ich oddalaj�ce si� kroki na korytarzu, ich dyskretne, przyciszone g�osy.
Na stoliku zosta�y r�e i kilka ksi��ek, o kt�re prosi�.
Zn�w zosta� sam. Le�y tu dopiero drugi dzie�, a ma wra�enie, �e od wczorajszego
poranka up�yn�� rok. I pomy�le�, �e czeka go na pewno jeszcze kilka takich
pustych i monotonnych dni. Podobno lekarze podejrzewaj�, �e uleg� powa�nemu, ale
ukrytemu urazowi g�owy. �adna historia! Chwila nieuwagi i takie skutki... Na
sam� my�l, �e musi tu le�e� bezczynnie, przykuty do ��ka, robi mu si� gor�co.
Tak, najgorszym uczuciem jest bezsilno��.
Ale czy warto patrze� na to tak czarno? C� to da, czy to w czym� pomo�e? Ma
przed sob� kilka dni spokoju i samotno�ci. Teraz, kiedy wszystkie prace
przygotowawcze s� ju� za nim, a pozosta�a tylko seria pr�b, na ca�� spraw�
Kontynuatora mo�na spojrze� z pewnego dystansu. Bo c�, w ci�gu wieloletniej
pracy nad Kontynuatorem nie zawsze mia� przed oczami cel, do kt�rego zd��a�.
Rozprasza�y go sprawy techniczne, drobne problemy, kt�re podsuwa� ka�dy dzie�. A
tu potrzeba spojrzenia szerszego, z g�ry. Teraz ma okazj� ku temu. Los nie jest
a� tak z�o�liwy, jak wydawa�o mu si� przed chwil�. Mo�e wypadek na schodach to
u�miech losu? Bo wyobra�my sobie tak� sytuacj�: tu, w szpitalu, uprzytamnia
sobie nagle, �e w czasie budowy Kontynuatora co� przeoczono, �e zakrad� si�
b��d...
A mo�e to nie los (�lepy traf, przypadek, mniejsza o nazw�) by� przyczyn�
wypadku? Mo�e to pod�wiadomo��? Przecie� tyle razy pragn��, cho� wstydzi� si� do
tego przyzna�, by zapis jego m�zgu zosta� przetransponowany do Kontynuatora. I
teraz prosz�! Pod�wiadomo�� wy�wiadczy�a mu przys�ug�. Spad� ze schod�w, bo tego
pod�wiadomie pragn��. Chcia� umrze�, zgin��, by jego zw�oki pos�u�y�y do
pierwszego eksperymentu. Takie rzeczy s� mo�liwe, ka�dy psycholog to potwierdzi.
Czy z tego wynika, �e teraz jest Kontynuatorem...?
Myrron roze�mia� si�. Powiedzia� nawet g�o�no:
- Dobre sobie, s�owo daj�.
To wprawi�o go w tak wy�mienity humor, �e naraz, zupe�nie dla siebie
nieoczekiwanie, poczu� si� szcz�liwy.
�wietnie si� czuje. My�li s� jasne, p�yn� swobodnie. Ta dowcipna teoria, kt�r�
przed chwil� wysun��, dowodzi, �e ma jeszcze wyobra�ni�, �e poch�aniaj�ca go
przez lata ca�e mr�wcza praca nie przyt�pi�a umys�owych mo�liwo�ci.
A gdyby naprawd� by� Kontynuatorem? To nag�e, cudowne samopoczucie jest troch�
podejrzane. Wydaje si� by� nieludzkie! Zaraz, zaraz. To wcale niez�a rozrywka
umys�owa. Za��my, �e jest Kontynuatorem. Czy potrafi udowodni� sobie, �e to
nieprawda?
Nagle drzwi uchyli�y si� bezszelestnie i do pokoju wesz�a piel�gniarka - drobna,
siwiute�ka, z przyklejonym do twarzy cokolwiek s�u�bowym u�miechem.
- Jak si� czujemy? Czy czego� nam nie trzeba? - spyta�a uprzejmie i bezosobowo.
- Nie, dzi�kuj�.
- Wydawa�o mi Si�, �e pan mnie wzywa�.
- Nie, nie wzywa�em, dzi�kuj�.
- Nie nudzi si� panu? Nie ogl�da pan telewizji? - Ruchem g�owy wskaza�a na
telewizor stoj�cy pod �cian�. - Mamy w naszej szpitalnej ta�motece kasety z
ciekawymi filmami. Nie interesuje to pana?
- Nie, nie interesuje.
- Mo�e ma pan ochot� na par� minut, rozmowy? Niekt�rzy nasi pacjenci prosz�,
�ebym z nimi posiedzia�a.
- Niech pani zajmie si� swoimi sprawami.
- Ale� to s� w�a�nie moje sprawy.
- Prosz� st�d wyj��!
- Prosz� pana! - W jej g�osie brzmia�o bezgraniczne zgorszenie.
- Tak, wyj��!!!
Wysz�a. Przez d�ug� chwil� Myrron oddycha� ci�ko...
Co za personel! Pom�wi o tym z dyrektorem szpitala. I to zaraz! Nacisn�� guzik
dzwonka.
Drzwi otwar�y si� nieoczekiwanie szybko. Sta�a w nich piel�gniarka, ale tym
razem inna.
- S�ucham, pan po mnie dzwoni�?
- Chcia�bym pom�wi� z dyrektorem szpitala. Wygl�da�a na zaskoczon�.
- Pana dyrektora nie ma w tej chwili w szpitalu. B�dzie dopiero po po�udniu. Czy
to co� pilnego? Mo�e poprosz� kogo� innego. Na przyk�ad doktora...
- Nie. Chc� z dyrektorem.
- Prosz� bardzo. Skoro tylko przyjdzie, powiadomi� go o tym. Czy to wszystko ?
- Tak, wszystko. Dzi�kuj�.
Kiedy po kilku minutach och�on��, zacz�� �a�owa� swego post�powania. Musi jednak
przeprosi� tamt� piel�gniark�. Po wyj�ciu ze szpitala kupi jej kwiaty. A mo�e
jaki� prezent? Niepotrzebnie narzuca�a swoje towarzystwo, ale przecie� chcia�a
jak najlepiej.
Szkoda czasu na wyrzuty sumienia. A wi�c, co przemawia za tym, �e jest maszyn�?
Mia� wyj�tkowo dobre, podejrzanie dobre samopoczucie przed kilkoma minutami,
dop�ki nie zdenerwowa�a go piel�gniarka. Dobre samopoczucie to poszlaka numer
jeden... A z�e samopoczucie? A z�e samopoczucie po tym niepotrzebnym incydencie
z piel�gniark�... to poszlaka druga! Oni, przy pulpicie steruj�cym, spostrzegli,
�e on zastanawia si� nad czym�. Bo przecie� to, co dostarczaj� fantomaty
,"zmys�om" Kontynuatora, jest pokazywane na ekranie specjalnego monitora.
Us�yszeli nawet, co powiedzia� g�o�no do siebie. Zaraz, co powiedzia�?
Powiedzia�: "�adny koniec, nie ma co". Tak, te s�owa mog�y wzbudzi� ich
podejrzenia. Nie, powiedzia� chyba co� innego?... Mniejsza z tym. Oni po prostu
boj� si�, �e on wszystkiego si� domy�la, i dlatego fantomaty podrzuci�y t�
piel�gniark�, �eby przeszkodzi� mu w rozmy�laniach.
Drzwi uchyli�y si�. Sta�a w nich piel�gniarka, ta druga. - Jest ju� dyrektor.
Czy mam go poprosi�?
- Nie, dzi�kuj� - odpar� Myrron z�y, �e mu przeszkadzaj�. Sta�a jeszcze przez
chwil� w drzwiach. Potem, jakby oci�gaj�c si�, wysz�a.
Prosz� bardzo! Jednak mia� racj�. Oczywi�cie, wej�cie piel�gniarki mo�na
traktowa� jako przypadek. Ale je�li on jest Kontynuatorem, to nie jest
przypadek, to dla nich konieczno��. Dworak, szef sekcji fantomat�w, to t�ga
g�owa. Potrafi zainscenizowa� sytuacje tak prawdopodobne, tak nie wzbudzaj�ce
podejrze�, �e sam diabe� (gdyby go przetransponowa� na Kontynuator) niczego by
si� nie domy�la�. On, Myrron, widzi oczami wyobra�ni, jak Dworak siedzi za swoim
pulpitem i wykrzykuje do pozosta�ych ze z�o�liwym b�yskiem w oczach: "Ju� ja
staremu podsun� tak� historyjk�, �e si� z niej nigdy nie wypl�cze!" Dworak jest
poza tym cenionym autorem scenariuszy telewizyjnych... A wi�c piel�gniarka to
poszlaka numer dwa.
Co jeszcze wskazuje na to, �e on, Myrran, jest maszyn�? Kiedy� powiedzia� - ot
tak, mimochodem - �e zazdro�ci pierwszemu nieboszczykowi, kt�rego u�yje si� do
pr�b z Kontynuatorem. To przecie� pierwszy wypadek w historii, �e kto� dopiero
po swojej �mierci zdob�dzie tytu� do s�awy. Komu to powiedzia�? Aha, Trelleyowi.
Po wypadku na schodach (przy za�o�eniu, �e by� �miertelny) Trelley potraktowa�
tamte s�owa jako wyra�ne �yczenie, jaka ostatni� wol�!
Z tego wynika., �e jest ju� po jego �mierci?
To, co w tym momencie poczu�, to by�o zimne mrowienie, kt�re przebieg�o mu
wzd�u� plec�w.
Je�li jest ju� po jego �mierci, wybrano wyj�cie lepsze. Ciekawe, czy ju� po
pogrzebie? A mo�e jego zw�oki spoczywaj� teraz w trumnie w sali kolumnowej
Akademii? Przy trumnie warta honorowa, przy�mione �wiat�a, kwiaty i t�umy tych,
co przyszli z�o�y� mu ostatni ho�d.
Mo�e po prostu spyta� g�o�no tamtych, przy pulpicie: "Hej, wy, czy ju� po moim
pogrzebie?" Dobre, co?
Przeci�gn�� si�, na ile pozwala�o mu na to z�amane �ebro. -bycie jest jednak
pi�kne. Le�y oto w ��ku, oddaje si� medytacjom, nic mu nie przeszkadza, nic go
nie kr�puje. Wyt�skniony spok�j. A za oknem pi�kna pogoda.
U�miechn�� si� do siebie, do s�o�ca za oknem, do drzew w szpitalnym parku. Nawet
piel�gniarka wyda�a mu si� teraz mi��, kochan� staruszk�.
Ale wracaj�c do pogrzebu... Je�li pogrzeb nie odby� si� jeszcze, m�g�by
zaproponowa� im, �e nad w�asnym grobem wyg�osi mow� pogrzebow�. Na przyk�ad o
wy�szo�ci ludzkiego ducha nad kruchym, s�abym cia�em. He, he, he!
Tyle wi�c poszlak przemawia za tym, �e jest Kontynuatorem. A jakie ma dowody, �e
nim nie jest? Jakie ma dowody, �e jest w tej chwili, zwyczajnym, �ywym
cz�owiekiem?
Nie ma �adnego dowodu. Smutnie, ale prawdziwe. Wszystkie wra�enia zewn�trzne,
wszystkie informacje o funkcjonowaniu w�asnego organizmu, my�li wreszcie to s�
tak�e normalne funkcje Kontynuatora.
Czy nie ma jednak sposobu, aby upewni� si�, kim jest naprawd�?... Jest taki
spos�b, jest. Je�li powie g�o�no:."Wiem, �e jestem Kontynuatorem" i... nic si�
nie stanie, b�dzie to znaczy�o, �e jest cz�owiekiem. Je�li za� jest
Kontynuatorem, oni us�ysz� jego g�os, stwierdz�, �e eksperyment si� nie uda�, i
skasuj� zapis jego m�zgu. Kontynuator zn�w b�dzie pusty, czysty jak nowo kupiona
ta�ma magnetofonowa.
Mo�e jednak nie b�d� tak okrutni? Mo�e przez szacunek dla niego, swego by�ego
szefa, nie skasuj� zapisu. Mo�e pozostawi� go przy �yciu? Bo to jest te� �ycie.
Wyj�� z flakonu r�� i zbli�y� do oczu. Je�li Kontynuator potrafi zachwyca� si�
pi�knem, jak w tej chwili on, to zaiste nie zbudowano dotychczas doskonalszej
maszyny. Ma z czego by� dumny.
W�o�y� kwiat do flakonu.
A teraz zrobi ten ma�y eksperyment. B�dzie to ukoronowanie mi�ych rozmy�la�,
kt�rym po�wi�ci� ca�e popo�udnie. Powie: "Wiem, �e jestem Kontynuatorem".
- Wiem...
Nie do wiary! Po prostu boi si�, boi si�, �e go skasuj�? Wierzy w to, �e jest ,
maszyn�? Przecie� to absurd?
- Wiem...
Musi powiedzie� te s�owa. Nie mo�e do ko�ca �ycia pozostawa� w tej straszliwej
niepewno�ci, kim jest.
- Wiem...
Takie powtarzanie jednego s�owa mo�e by� dla nich podejrzane. Trzeba to jaka�
zako�czy�, nada� temu jaki� sens.
I wtedy, nieoczekiwanie dla siebie, Myrron powiedzia� g�o�no:
- Wiem... �e nic nie wiem.