4981
Szczegóły |
Tytuł |
4981 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4981 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4981 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4981 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ika
Pewna bajka..."
Na szczycie wzg�rza pojawili si� dwaj w�drowcy. Chocia� w�a�nie pokonali znaczn�
stromizn� zbocza, szli wcale ra�no, bez wyra�niejszych oznak zm�czenia, jak
ludzie, kt�rzy dopiero co rozpocz�li sw� podr�. Przeczy� si� temu zdawa� ich
przyodziewek, zgrzebny, nader skromny i mocno przykurzony. Wy�szy z w�drownik�w
sun�� d�ugimi krokami, g�ow� trzymaj�c wysoko i spogl�daj�c wprost przed siebie
spod gniewnie zmarszczonych brwi. Tak, jak on wygl�da� na roze�lonego, tak mina
jego ni�szego towarzysza wyra�nie m�wi�a o tajonym rozbawieniu, a krok by� tak
lekki, �e niemal bliski radosnym podskokom.
- Przesta� ju� si� d�sa� - odezwa� si� ugodowo ni�szy.
- To nie d�sy. - Wysoki strzeli� lodowato b��kitnym spojrzeniem spod strzechy
konopnych w�os�w. - To w�ciek�o��! - parskn��, niczym rozz�oszczony kot.
- To ju� si� nie w�ciekaj. Mamy w ko�cu nasz� wypraw�. Uda�o si� nam Ojca
przekona�, �eby nas spod kurateli cho� na chwilk� wypu�ci� i samodzielno�ci w
innym �wiecie pozwoli� spr�bowa�. Ciesz si� wi�c i korzystaj.
- Z czego mam si� cieszy�?! Tobie to ju� chyba rozum odebra�o! Ledwie dwa dni
uda�o nam si� wytargowa�! A z tego p�tora ju� zesz�o na b��kaniu si� po tej
dziczy! Jak jutro s�o�ce wzejdzie, przyjdzie nam do domu wraca�, a tymczasem
nawet jednego cz�owieka nie dane nam by�o spotka�! I tyle masz z tej wielkiej
wyprawy! Jakby tego ma�o by�o, to Stary, nie do��, �e pos�a� nas do tego
zatraconego �wiata, na chyba samej granicy Sieci, to jeszcze zmusi� nas do tej
... maskarady. - Jasnow�osy wyrzuci� z siebie ostatnie s�owo niczym
przekle�stwo, nie kryj�c oburzenia i obrzydzenia. Jego kompan roze�mia� si�
g�o�no.
- I tu ci� boli, �e musisz si� ludziom pokaza� z brod� na p� piersi i w�siskami
do kompletu. Nie umywaj� si� wprawdzie do twego z�ocistego warkocza, ale te�
ozdoba z nich niczego sobie! - zakpi�
- Bo jak ci�!.. - D�o� wysokiego wystrzeli�a spod przyd�ugiego r�kawa, a palce
rozjarzy�y si� b�yskiem rubinowego �wiat�a.
- Zaniechaj! - Ciemnow�osy odskoczy� w przydro�n� traw�. - No dobrze, zakpi� z
nas Ojczulek nieco. Ale mo�e i racji mia� troch�, �e w kobiecej postaci daleko
nie zajdziemy. Sama widzisz, jak odmienny ten �wiat od naszego. Kto wie co by
si� nam przytrafi� mog�o i do czego takie nieoczekiwane przygody mog�yby
doprowadzi� - t�umaczy�a �agodz�cym tonem. - A tak, przynajmniej raz w �yciu
p�cherz mo�esz na stoj�co opr�ni�, bez zbytniej fatygi i niewygody. Te� jaka�
korzy�� - doda�a kpiarsko, widz�c, �e towarzyszce z�o�� min�a. Odpowiedzi� by�o
jedynie pogardliwe prychni�cie.
***
- Miasto!- Ciemnow�osa poci�gn�wszy przyjaci�k� za r�kaw, skin�a d�oni� w
stron� le��cych u st�p wzg�rza zabudowa�. Jasnow�osa skrzywi�a si� lekko.
- Thara, gdybym nawet nie wiedzia�a, �e� si� w ch�opskiej chacie rodzi�a, to
teraz zrozumia�abym to na pewno. Jakie miasto?! To� to lepianki zaledwie! Gdzie
ty tu miasto widzisz? Bo wi�cej ni� trzy cha�upy stoj� w kupie?! Chocia� i tak
cieszy� si� powinny�my, �e w tej dziczy s� jakiekolwiek ludzkie siedziby. Do��
mam nocowania po krzakach.
- C� to? Rzy� ksi���ca za piernatami t�skni? - Thara zdawa�a si� nie przejmowa�
utyskiwaniem swojej towarzyszki.
- Powiedzmy - jasnow�osa zby�a przytyk machni�ciem r�ki. - Chod�. To domiszcze
po lewej wygl�da na tyle okazale, by�my mog�y tam noclegu poszuka�.
***
- W myszy i szczury pozamieniam! W karaluchy! I rozdepcz�! - pomstowa�a
jasnow�osa zduszonym z w�ciek�o�ci g�osem. - Psami nas poszczuli! Ju� by po nich
�ladu nie by�o, gdyby� mnie za r�k� nie ci�gn�a! Spal� to plugastwo! Kamie� na
kamieniu tu nie zostanie! - wyci�gn�a obie r�ce do przodu, gotuj�c si� do
rzucenia zakl�cia.
- Ina! Nie! - Thara poderwa�a si� z ziemi i si�gn�a do jarz�cych si� d�oni swej
towarzyszki. - W gniewie wszystkie cha�upy z dymem pu�cisz!
- Nie daruj�!
- Nie daruj. Tylko och�o� nieco. Znam ci�, wiem, co potrafisz. Miast butnego
w�adyk� ukara�, niewinnym ludziom kl�tw� na g�owy spu�cisz!
- W�adyka?! To� to cham, w pa�skie szaty odziany! U nas kr�l nawet, nie
o�mieli�by si� czarodziejki za pr�g wyrzuci�!
- A sk�d jemu wiedzie�, �e� ty czarodziejka? Na oko ch�op z ciebie jak si�
patrzy. I nie wypominaj mi tu swojej krwi ksi���cej, bo tego ani z postury ani z
przyodziewku nie da si� odgadn��. Poza tym Stary m�wi�, �e cho� magia tu jest,
ma�o kto j� zna i wie, jak u�ywa�. Pami�tasz? Ostrzega�, �eby z Mocy ostro�nie
korzysta�, bo tu nie magowie, a kap�ani u w�adzy i na czary krzywo patrz�.
- Barbarzy�ski �wiat - stwierdzi�a Ina z niesmakiem, bliska niemal spluni�cia z
odraz�.
- Inna rzecz, �e nie tylko czarodziejki, ale i pielgrzyma po pro�bie tak
traktowa� nie uchodzi. - Thara pokr�ci�a g�ow� z smutkiem.- Chod�. Poszukamy
innego miejsca na nocleg. Odpoczniemy, a jutro..
- Jutro nas tu nie b�dzie, ale zanim odejdziemy, wyr�wnamy rachunki! - G�os Iny
wci�� wibrowa� gniewem
- Ale rano.
- Dobrze. Rano.
W zgodnym milczeniu uporz�dkowa�y potargane opo�cze.
- Thara....
- No?
- Ten cham, co si� panem na w�o�ciach mieni�, co on tam urz�dza�?
- Uczt� wyprawia�. �wi�towa�. Sama przecie� widzia�a�.
- �wi�towa�? A mi�dzy sto�ami biesiadnymi pe�no �wie�o obci�tych kud��w lata�o?
- Co chcesz, barbarzy�ski �wiat...
Nie usz�y daleko, gdy zobaczy�y kmiotka, kt�ry, nieopodal podgrodzia, ork� si�
trudzi�. Ch�op zerka� na nie ciekawie, wcale si� z tym nie kryj�c, pewnie
dlatego, �e obcy rzadko w tych stronach bywali. Mo�e liczy� na chwil�
wytchnienia przy pogaw�dce, a mo�e po prostu wie�ci z dalekiego �wiata by�
spragniony. Z�owiwszy wzrokiem spojrzenia domniemanych pielgrzym�w, sk�oni� si�
grzecznie.
- Ty z nim gadaj - szepn�a Ina przyjaci�ce. - J�zyk maj� jeszcze gorszy ni�
obyczaje.
Thara, obdarzywszy j� kpi�cym spojrzeniem, zbli�y�a si� do oracza i pozdrowiwszy
go dwornie, podj�a rozmow�. Nie trzeba by�o wiele czasu i namawiania, by ch�op
p�ug porzuci� i ku swej chacie poprowadzi�, go�cin� w skromnych progach
oferuj�c. Widz�c na co si� zanosi, jasnow�osa pozwoli�a, by go�cinny kmiotek
wyprzedzi� je nieco i pochyli�a si� do ucha swej towarzyszki.
- Oszala�a�? - sykn�a. - Na klepisku chcesz spa�?! To ju� lepiej w krzakach.
- Nie na klepisku, a w ob�rce. Na sianie - odszepn�a Thara. Mimo brody
nietrudno by�o odgadn��, �e u�miecha si� szeroko. - A na krzaki sama�
pomstowa�a, teraz nie gryma�.
Tymczasem ch�op, zawi�d�szy je do swego obej�cia, wskaza� im grzecznie �aw�
drewnian�, przy skromnym stole umieszczon�, oba w cieniu sporego drzewa
ustawione. T�umaczy� przy tym uni�enie, �e cho� wielce rad go�ciom, to do izby
nie prosi, jako �e ma�a ona, ciemna i ciasna. Do tego po�owica jego w�a�nie
polewk� obiadow� gotuje, a wtedy w izbie taka duchota, �e nijak wysiedzie� si�
nie da, tym bardziej, �e jeszcze letnie s�onko mocno przygrzewa. Nim zd��y�y
ch�opu za go�cin� podzi�kowa�, zapewni�, �e �aden to despekt pod niebem go�ym
jada� i miejsca za sto�em zaj��, w drzwiach skromnej chaty pojawi�a si� i pani
domu.
- A to i po�owica moja. Rzepka - pochwali� si� gospodarz rado�nie.
Ina obrzuci�a gospodyni� krytycznym spojrzeniem.
- Rzepka? Rzepicha chyba? - mrukn�a pod nosem
- Zamilcz, bo ci j�zor zakl�ciem zwi��� - zmitygowa�a j� Thara szeptem.
- Nie o�mielisz si� - odpowiedzia�a tak samo cicho jasnow�osa, ale dalszych
komentarzy poniecha�a.
Tymczasem gospodyni, najwyra�niej rada go�ciom, postawi�a na st� misk� polewki,
grubo �mietannym ko�uchem ozdobionej. Przez chwile s�ycha� by�o jedynie
postukiwanie lipowych �y�ek. Ch�op wprawdzie dziwnie na swych go�ci spogl�da�,
bo sztuki wyczyniali najr�niejsze, by �y�k� do g�b poprzez g�stwin� brody i
w�s�w trafi�, ale milcza�, �adnych uwag nie czyni�c. Nie odezwa� si� nawet
wtedy, gdy zauwa�y�, �e �w wy�szy, jasnow�osy, co �y�k� do g�by wsadzi, to
krzywi si� okrutnie, jakby pio�un gryz�. Pomy�la� sobie, �e pewnikiem bole�� go
jaka� m�czy� musi, bo polewka cho� do�� skromna przednia by�a, co i ten drugi,
ciemnow�osy, przyznawa�, pa�aszuj�c �ywo, a� mu si� uszy trz�s�y. Po sko�czonym
posi�ku przysz�a pora na pogaw�dk�. Ale rozmowa jako� si� nie klei�a. Siedzieli
tak patrz�c na siebie, niemal�e w milczeniu, ledwie co zdanie pojedyncze ka�dy z
nich od czasu do czasu rzuci�. W ko�cu ch�op, �eb poczochrawszy, rozwi�zanie
znalaz�.
- Psiajucha, na sucho gadanie ci�kie! Mam ci ja nieco miodu przedniego w
anta�ku, to przynios� panom, a sobie! - zawo�a� i ra�no ku chacie skoczy�.
Chwil� p�niej wr�ci�, �ciskaj�c pod pach� niewielk� bary�k�, a w d�oniach
dzier��c stosowne kubki. Ustawiwszy naczynia na stole, uj�� anta�ek obur�cz i
potrz�sn�� nim lekko, chc�c po chlupocie rozpozna� ile napitku si� w nim kryje.
Poznawszy odpowied�, zmarszczy� czo�o mocno niekontent i ostro�nie przechyli�
beczu�k� nad pierwszym kubkiem. Zdawa�o si�, �e b�dzie krople liczy�, by ka�demu
trunku starczy�o. Widz�c jego frasunek, Thara podnios�a si� i wyj�a mu z r�k
beczu�k� ze s�owami:
- Pozw�lcie, pomog� Waszmo�ci. - Szczodrym gestem w mig kubki po brzegi
nape�ni�a. Kmiotek zn�w r�k� ku w�osom si�gn��, jak gdyby czochranie mia�o
pomy�lunek wspom�c, poczym uznawszy swoj� pomy�k� w ocenie zawarto�ci anta�ka,
ra�no sw�j kubek opr�ni�, pij�c zdrowie zacnych go�ci. Gdy za� sytuacja
powt�rzy�a si� raz i drugi, przesta� duma� nad ilo�ci� trunku, jeno raz po raz
kubek do nape�nienia podstawia�. Szybko te� w g�owie mu szumie� pocz�o, wzrok
si� nieco zm�ci�, a j�zyk jako� zaniem�g�. Kiwa� si� przeto nad sto�em, pr�no
pr�buj�c zliczy�, ilu to go�ci przed nim zasiada. Dobrze mu by�o, bo przedni
mi�d ni�s� cz�onkom przyjemne ciep�o a duszy rado��. Zapomnia� o k�opotach, o
biedzie, niedomagaj�cej wiecznie �ywinie, dziesi�cinie i wszystkich innych
przykrych sprawach, kt�re mu zwykle sen z powiek sp�dza�y. A gdy tak siedzia�,
g�owa mu nagle na piersi opad�a i zasn��. Obudzi� si�, nie wiedz�c, ile czasu
sen trzyma� go w swych obj�ciach. Zmrok ju� zapad� zupe�ny, a tymczasem jego
go�cie nadal siedzieli racz�c si� miodem z anta�ka. I kiedy tak na nich spojrza�
zda�o mu si� nagle, �e nad ich g�owami blask jaki� tajemniczy, jasnym kr�giem
si� chwieje. I nagle wyda�o mu si�, �e to nie ludzie, a olbrzymi z nim przy
jednym stole zasiadaj�. Wielcy i pot�ni, a do tego jeszcze w skrzyd�a ogromne
zasobni. Zamruga� gwa�townie oczami, chc�c z nich resztki �piku odegna� i gdy
spojrza� ponownie, zn�w ujrza� przed sob� zwyczajnych w�drowc�w, pielgrzym�w, co
prosto z go�ci�ca do chaty jego zawitali. Potrz�sn�� g�ow� zdziwiony, ale zanim
zdo�a� da� inny wyraz swojemu zdumieniu, jego po�owica zacz�a go za r�kaw
ci�gn��, nalegaj�c, by go�ciom stosowny odpoczynek gotowa�. Podni�s� si�
niech�tnie, wci�� nie bardzo pewien, czy to, co widzia� prawd� by�o, czy jeno
z�udzeniem z senno�ci i nadmiaru miodu powsta�ym. Nie dane mu jednak by�o
przemy�le� owej kwestii, bo go Rzepka ostro goni�a, wpad�szy na pomys�, �e
go�ciom szanownym pos�anie trza w izbie przygotowa�, oni sami za�, jak na
gospodarzy wielce go�cinnych przysta�o, noc w ob�rce sp�dz� - na sianie.
***
- Co to? - zapyta�a Ina p�g�osem, ujmuj�c przyjaci�k� za r�k�.
- Koza - oznajmi�a Thara ze spokojem.
- W izbie?!
- W rzeczy samej.
- A co ona tu robi?
- Dotrzymuje nam towarzystwa.
- Zr�b co� z tym zwierzakiem!
- Co?
- Cokolwiek! Nie b�d� spa� z koz�!
- Do ��ka nie wlezie, nie b�j si�.
- Ale w izbie jest!
- Wida� w ob�rce miejsca dla niej nie starczy�o, skoro tam nasi gospodarze
nocuj�.
- Nie chc� jej tutaj! Zr�b co�!
- Co, pytam?
- Nie wiem! Zamie� ja w co�!
- A w co niby?
- W rze�b�, fontann�! Wygodny fotel! W cokolwiek! W tej cha�upie i tak nie ma
ani jednej porz�dnej rzeczy. Nie wspomn� ju� o ciesz�cych oko ozdobach!
- Ani my�l�.
- Nie?! To ja to zrobi�! Nie b�d� nocowa� w bar�ogu, po�r�d rupieci i do tego z
koz� do towarzystwa! Do�� mam niewyg�d na ca�e �ycie!
***
Gospodyni, kt�ra miodu nie u�ywa�a, niezwyczajno�� go�ci ju� dawno rzuci�a si� w
oczy. Nie umkn�o jej uwadze cudowne rozmno�enie napitku i jad�a. Teraz spa� nie
mog�a, my�l�c o tym, kog� to dane by�o jej go�ci� w swych progach. W ciszy,
jak� noc zwykle ze sob� niesie, bez trudu us�ysza�a g�osy dobiegaj�ce z chaty.
Szybko te� dotar�o do niej, �e go�cie noc w izbie przep�dzaj�cy, rozmow� w
jakowej cudacznej mowie prowadz�, bo nawet jedno s��wko znajomym jej si� nie
zda�o. Wyjrza�a ostro�nie na podw�rko i poczu�a jak jej si� w�osy pod czepcem
unosz�. Zobaczy�a bowiem niezwykle jasne �wiat�o bij�ce z chaty - b�ekitno-bia�e
promienie przeciska�y si� przez ka�d� szpar� w drewnianych �cianach, zalewaj�c
skromne podw�rko nieziemskim blaskiem. Zdj�ta strachem, co jej niemal zmys�y
odebra�, cofn�a si� Rzepka do ob�rki i skuliwszy si� na sianie, blisko m�owego
boku, tak do rana przetrwa�a. Dopiero gdy s�onko ju� si� ku wschodowi mia�o,
jako taki spok�j odzyska�a i w lekk� drzemk� zapad�a.
***
- Wstawaj. - Ina szturchn�a Thar�. - Wstawaj. S�o�ce wschodzi. Czas nam do domu
wraca�.
Thara poderwa�a si� z pos�ania.
- Ju�? Dopiero co si� po�o�y�am - westchn�a niezbyt przytomnie.
- Gdyby� si� miodem nie raczy�a, to by ci si� �atwiej wstawa�o. Chod�, bo jak
si� sp�nimy, to ten Stary Piernik got�w nas tu na zawsze zostawi�.
- Czekaj, trzeba by dobrym ludziom za go�cin� podzi�kowa�. W�asne ��ko nam
odst�pili.
- Musia�am si� magi� pos�u�y�, �eby wstr�t nie bra� si� do niego po�o�y�! I do
tego jeszcze ta koza! Nawet mi nie przypominaj... - Ina wzdrygn�a si� na samo
wspomnienie. - Ale nie martw si�, ju� si� tym zaj�am. Wiem, jak nale�y si�
zachowa�. Sp�jrz. To chyba a� nadto podzi�ki za taki nocleg - wskaza�a d�oni�
olbrzymi kufer wype�niony po brzegi z�otem.
- Prawdziwe? - Zainteresowa�a si� Thara do�� podejrzliwym tonem.
- Oczywi�cie! - Jasnow�osa prychn�a oburzona. - Przecie� musia�am co� zrobi� z
ta koz�. Czysta robota!
- No je�li tak, to chyba wybacz� ci znikni�cie bydl�tka - Thara u�miechn�a si�
lekko, otwieraj�c drzwi.
Ina pod��y�a za ni�. Zostawi�y go�cinn� zagrod�, nie ogl�daj�c si� za siebie.
�adna z nich nie zauwa�y�a oczu, zerkaj�cych za nimi zza drzwi ob�rki. Niewiele
trzeba by�o, by wyrwa� Rzepk� z lekkiego snu, jednak po do�wiadczeniach zesz�ego
wieczora i nocy, kobiecinie zbrak�o odwagi, by swych go�ci po�egna�. Pewna by�a
niemal�e, �e niezg��bionym wyrokiem sprowadzeni, bo�y pos�a�cy w jej progi
wst�pili. Patrzy�a wi�c tylko, jak oddalaj� si� do�� spiesznie, kieruj�c si� w
stron� pobliskiego wzg�rza. Gdy zyska�a pewno��, �e ju� si� nie cofn�, w te p�dy
pogna�a do chaty, wiedziona pal�ca ciekawo�ci�. Chwil� p�niej, jej ma��onka,
odsypiaj�cego jeszcze namiar spo�ytego trunku, obudzi� krzyk straszliwy, tak
okropny, �e krew w �y�ach �cinaj�cy.
***
- Do�� tej zabawy w przebiera�c�w - oznajmi�a stanowczo Ina, gdy tylko osi�gn�y
szczyt wzg�rza.
Kilkoma gestami przywr�ci�a sobie i swej towarzyszce w�a�ciw� posta�, pami�taj�c
nawet o zmianie zgrzebnych opo�czy, w szaty znacznie bardziej odpowiednie dla
czarodziejek.
- Nie przesadzaj. Trzeba by� otwartym na nowe do�wiadczenia. - Thara, ani na
chwil� nie traci�a dobrego humoru.
- Do�wiadczenia?! O czym ty m�wisz. Na co mam by� otwart�? Na noclegi po
krzakach?! Albo, co niewiele lepsze, w obskurnej ziemiance?! Mam si� cieszy�, �e
do�wiadczy�am, jak to jest by� psami poszczut�? A! W�a�nie! Co� tu jeszcze mamy
do zrobienia! - Ina odwr�ci�a si� na pi�cie i stan�wszy w lekkim rozkroku,
unios�a d�onie. - Nie znaj� tu czar�w, powiadasz? Tylko kap�ani maj� powa�anie?
To ja im zaraz zgotuj� kar� bo�� jak si� patrzy! - rzuci�a m�ciwie i rozpocz�a
zakl�cie.
Thara przygl�da�a si� temu ze spokojem, skubi�c z�bami �d�b�o trawy.
Obserwowa�a, jak nad gr�d nadci�ga pot�na chmura burzowa, czarna, jak plama
inkaustu rozlanego na b��kitnym dot�d niebie i niezwyk�a nie tylko przez sw�
barw�, ale i nag�e pojawienie si� w miejscu gdzie wcze�niej nawet ob�oczka
male�kiego nie by�o. Thara patrzy�a jak na dom niego�cinnego w�adyki spada
zemsta ura�onej czarodziejki, obleczona w burz�, jakiej tu chyba nikt dot�d nie
widzia� i ju� niemal s�ysza�a, jak dobrzy ludkowie snuj� opowie�ci na ten temat.
Pewnie kara zgotowana przez In� przetrwa w legendach ze sto lat, a mo�e i
d�u�ej. U�miechn�a si� do siebie, zauwa�ywszy dwie skulone postacie, chowaj�ce
si� nieudolnie za p�otem obej�cia, kt�re nie tak dawno opu�ci�y. Niew�tpliwie
ch�op i jego po�owica patrzyli w ich stron�. Niew�tpliwie te� nie umkn�y uwadze
kmiotk�w wszystkie, co bardziej widowiskowe, elementy rzucanego zakl�cia -
wiatr, kt�ry zerwa� si� zupe�nie nagle i �wiat�o spowijaj�ce czarodziejk�.
Tymczasem Ina, sko�czywszy swe dzie�o, zatar�a z zadowoleniem d�onie.
- Teraz mo�emy ju� wraca� - stwierdzi�a. - Zmarnowa�y�my tu tylko czas. Gdybym
wiedzia�a jak nas Stary uraczy nie nalega�abym ani chwili na t� wypraw�.
- Ale i tak by�o ciekawie - rzuci�a przekornie Thara.
- Wiesz co? Skoro� taka ciekawa, popro� Starego, by nast�pnym razem pos�a� ci� w
postaci kota, na przyk�ad. B�dziesz mog�a zazna� nowych do�wiadcze�. No i nie
b�dziesz musia�a martwi� si� o stosowny przyodziewek. A to te� jaka� korzy�� -
odpowiedzia�a Ina, nie szcz�dz�c ironii.
Thara roze�mia�a si� weso�o:
- Zapami�tam. I by� mo�e nast�pnym razem skorzystam. Ale, wiesz, nawet jako kot
czu�abym si� niezr�cznie bez przyodziewku. Sprawi�abym sobie chocia� buty.