4978
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 4978 |
Rozszerzenie: |
4978 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 4978 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4978 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
4978 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
DANITH McPHERSON
przez �cian� do jeziora zamkni�tego w skorupce jajka
Obcy ha�asowali w piwnicy. Jiggs us�ysza� ich, jak tylko wr�ci� z pracy do domu.
Po tylu wieczorach wkraczania w cisz� s�aby szelest by� ukojeniem dla jego uszu.
Dwa ma�e stworzenia powi�ksza�y jezioro - zadanie to z pewno�ci� zajmie je przez
jaki� czas, dop�ki Jiggs wymy�li dla nich co� nowego.
Tego poranka obcy byli zadowoleni z wyczarowanego przez siebie s�odkowodnego
owalu d�ugiego na mil� i prawie na mil� szerokiego. Jiggs musia� zach�ci� ich,
aby zrobili wi�cej.
- Musie� uczy� si� szybko, Jiggs przyjaciel - powiedzia� mu wy�szy z obcych,
wykichuj�c imi� Jiggsa. - Musie� wkr�tce odej��.
Jiggs poczu� nag�e uk�ucie strachu, a mo�e b�lu. Kiedy tylko wydawa�o mu si�, �e
jest ponad to, jaki� drobiazg przypomina� mu, �e �wiat wci�� istnieje, a on
nadal musi w nim �y�. Sta� na piasku i z r�kami opartymi o biodra obserwowa�
g�adk� tafl�, zupe�nie jakby si� spodziewa�, �e pomys� wynurzy si� z otch�ani.
Nie wiedzia�, co dla obcego znaczy�o "wkr�tce", ale wiedzia�, �e musi ich tu
zatrzyma�.
- Wed�ug standard�w Minnesoty to tylko sadzawka - argumentowa�. - Czego si�
mo�na z niej nauczy�? Ale przy wi�kszym jeziorze... c�, jest mn�stwo
mo�liwo�ci.
M�wi� zbyt og�lnikowo. Na ich pomarszczonych twarzach malowa�o si�
niezrozumienie. Ale tylko na tyle by�o go sta� w tak kr�tkim czasie. Ju� prawie
sp�ni� si� do pracy, musia� pomy�le� bardziej kreatywnie. Jego umys� pow�drowa�
na zewn�trz w stron� jeziora.
Kilka tygodni przed przybyciem obcych jesienna pogoda popsu�a si�, a motor�wka
trafi�a do przechowalni. Kiedy Jiggs zobaczy� sadzawk� stworzon� przez
przybysz�w, pierwsze, co przysz�o mu do g�owy, to �yczenie, �eby spu�ci�
pi�ciometrowego MasterCrafta dok�adnie na jej �rodek i odp�yn�� gdzie� przed
nadchodz�c� zim�. Hm. Tak mog�oby by�. Ma�y srebrzysty owal by� idealny do
p�ywania, ale nie nadawa� si� do jazdy na nartach wodnych. ��dka musia�aby
skr�ca� ostro, aby unikn�� spotkania z trzema stronami nico�ci, gdzie woda po
prostu si� ko�czy�a odci�ta przez sklepienie bladego, bezs�onecznego nieba,
zupe�nie jakby biel utrzymywa�a ten �wiat w ca�o�ci.
Jiggs potrz�sn�� g�ow�.
- Niedobrze. Gdyby�my mieli wi�ksze jezioro, m�g�bym was nauczy� narciarstwa
wodnego. Ale je�li nie macie czasu...
Obcy wpatrywali si� w niego. Jiggs zastanawia� si�, czy pop�kane oczy by�y
naprawd� oczami, czy te� soczewkami albo jakim� rodzajem gogli bez paska. Wy�szy
z nich, Chicago, kt�rego imi� zaczyna�o si� od kichni�cia, si�ga� Jiggsowi do
pasa. Drugi, Wichita, z kichni�ciem w �rodku, by� o p� g�owy ni�szy.
- Narciarstwo wodne. Taki sport - t�umaczy� Jiggs. - Nie s�yszeli�cie o nim?
- Ju� zna� sport p�ywanie i sport lataj�cy talerz - powiedzia� Chicago,
najwyra�niej sceptycznie odnosz�c si� do koncepcji, �e gatunek ludzki mia�by
potrzeb� uprawiania wi�cej ni� dw�ch sport�w.
- To nie ma z nimi nic wsp�lnego, to co� zupe�nie innego - obruszy� si� Jiggs.
- By� wa�ne dla kultury, jak sport p�ywanie i sport lataj�cy talerz? - zapyta�
Chicago.
- Bardzo wa�ne - Jiggs odpowiedzia� najpowa�niej, jak potrafi�. - Podstawa
ca�ych ga��zi przemys�u. Cz�� rytua�u zwanego wakacjami.
Chicago schyli� g�ow�, przyjmuj�c do wiadomo�ci znaczenie narciarstwa wodnego.
Wichita dalej wpatrywa� si� w Jiggsa.
- Zabbawa?
Jiggs u�miechn�� si� szeroko.
- Pierwszej klasy zabawa. - Wichita i on mieli podobny spos�b my�lenia.
Teraz bulgoc�ce d�wi�ki p�yn�ce po schodach przekona�y Jiggsa, �e jego plan
zadzia�a�. Wzi�� si� za przygotowanie kolacji. Codzienne wizyty u jego syna Iana
zm�czy�y go bezczynno�ci�, a nieu�ywany przez ca�y dzie� m�zg a� bola�. Praca w
fabryce nie dawa�a wielu mo�liwo�ci produktywnego my�lenia. Zazwyczaj cieszy�
si� ze swoich chwil zapomnienia i obawia� tego, co by�o pomi�dzy, ale �eby
zatrzyma� przy sobie obcych potrzebowa� mn�stwo czasu na my�lenie.
Ober�yna, broku�y, galaretka z zielonych cytryn posypana groszkiem - dla obcych;
kolacja z mikrofal�wki - dla niego. Obcy lubili, kiedy ich jedzenie by�o
czerwone lub zielone. Jiggs skroi� nie obran� ober�yn� do p�miska. Najwyra�niej
smak nie by� tak wa�ny jak kolor.
- Chiggs! - d�wi�k przypominaj�cy kichni�cie dotar� ze schod�w. - Przyj��.
Zobbaczy�. Chiggs przyjaciel!
Jiggs wytar� z r�k sok z ober�yny i przerzuci� �cierk� przez rami�. Wsypa� do
miski paskudne kawa�ki br�zowego psiego �arcia - kt�re zapewni twojemu psu
proteiny i w�glowodany, tak bardzo potrzebne, by mie� zdrow�, b�yszcz�c� sier��.
Wyj�� dzbanek z ekspresu do kawy. Zamiesza� zimny, ciemny p�yn pozosta�y ze
�niadania. Pola� nim psie �arcie i zni�s� cuchn�c� potraw� na d�.
- Mie� dobry dzie�, Chiggs przyjaciel? - zapyta� Chicago.
- Taak, da� wko��? - doda� Wichita.
- Tak, da� w ko�� - odpar� Jiggs. - A wasz?
- Pracowity. - Okr�g�a twarz Chicago nie wyra�a�a �adnych emocji.
Wichita wykr�ci� praw� stron� twarzy; Jiggs wiedzia� ju�, �e to rodzaj u�miechu.
- Taak, da� wko��. Patrze�.
- Najpierw chc� zobaczy�, co z Kaw� - oznajmi� Jiggs.
- Taak, Kawa pies. - Chicago rozumia� istnienie priorytet�w i obowi�zk�w.
Martwi�o to Jiggsa.
Obcy przeprowadzili go przez pok�j rodzinny, pozosta�o�� z czas�w, kiedy jeszcze
mia� rodzin�, do pokoju, kt�ry zamieni� na sypialni� dla swojego syna. Kiedy
jeszcze mia� syna.
Sharon sprzeciwi�a si�, gdy ch�opiec za�yczy� sobie sypialni w piwnicy, a Jiggs
zacz�� planowa� przebudow�. "Niszczysz dom, �eby przystosowa� go dla dziecka" -
powiedzia�a tym swoim wynios�ym tonem. Kiedy to nie zadzia�a�o, pr�bowa�a
przekona� syna: "Ian, kochanie, masz przecie� uroczy pok�j na g�rze", co
oczywi�cie spowodowa�o, �e Jiggs zabra� si� do pracy z jeszcze wi�kszym zapa�em.
Teraz nieu�ywane ��ko by�o zasypane pluszowymi zwierzakami. Wolne miejsce
mi�dzy nieruchomymi stworzeniami przypomina�o, gdzie kiedy� le�a� czerwony smok.
�ciany zia�y pustk�. Plakaty znik�y razem z ch�opcem, zwini�te w rulon i
przewi�zane gumk�.
Puste miejsce. Nagie �ciany. Kiedy Ian odszed�, wszystko, co by�o �yciem w tym
pokoju, odesz�o razem z nim.
Na zewn�trz zamarzni�te jezioro skrzypia�o na mrozie. Wiatr hula� po lodowej
pustyni i ociera� si� o dom. Spodziewano si� od dw�ch do czterech cali �niegu
przed �witem. Jiggs nie widzia� prawdziwego jeziora od kilku dni. W coraz
kr�tsze grudniowe dni wychodzi� do pracy, gdy by�o jeszcze ciemno, a wraca� ju�
po zmroku.
Ale za wylotem, kt�ry kiedy� by� czwart� �cian� sypialni jego nieobecnego syna,
na p�askiej szaroniebieskiej r�wninie iskrzy�o si� beznocne lato. Jezioro obcych
ja�nia�o ciep�em i obietnicami.
Powi�kszy�o si� od rana. Mia�o chyba p�torej mili szeroko�ci, ko�czy�o si� tam,
gdzie bezchmurne niebo pochyla�o si�, ucinaj�c je raptownie. Jiggs nie potrafi�
okre�li� d�ugo�ci. Boczne �ciany sypialni zas�ania�y mu widok. Musia�by przej��
przez przezroczyst� �cian� do innego �wiata, �eby zobaczy�, co od rana zrobili
obcy.
Pies czmychn�� za piaskowy wa�, kt�ry ��czy� eteryczne betonowe p�yty z
jeziorem. Z�ota sier�� falowa�a mu zupe�nie jak u psa z reklamy karmy dla
czworonog�w.
Psiak zatrzyma� si� przy granicy mi�dzy dwoma �wiatami i zaszczeka� do Jiggsa na
powitanie. Jiggs potrz�sn�� misk�, wychlapuj�c troch� w stron� psa.
- Obiad - zawo�a�.
Pies wypr�y� si� i pochyli� g�ow�. Obw�cha� niewidzialn� przeszkod�.
- Chod�, Kawa.
Pies zaskomla�.
- Kawa, chod�! - poleci� Jiggs.
Z�ocisty labrador zrobi� krok wstecz, po czym ruszy� do przodu i skoczy�.
Wyl�dowa� na dywanie i przewr�ci� si� ze skowytem. Jiggs skrzywi� si�. Gdyby
Kawa po prostu przeszed�, nie by�oby tak �le. Pies podni�s� si� z wysi�kiem dwie
zdrowe �apy nadrabia�y za dwie s�abe. Poku�tyka� do Jiggsa. Ten postawi� na
ziemi misk� z jedzeniem. Pies upad� i le��c na brzuchu zabra� si� do �arcia.
Jiggs pog�aska� go po �bie, podrapa� za uszami. Przesun�� r�k� wzd�u� tu�owia po
prawej stronie. Sprawdzi� stawy i mi�nie. Poprawa. Wyra�na poprawa. Poharatane
cia�o wci�� si� goi�o, a mi�nie wzmacnia�y. Nawet ku�tykanie nie by�o tak
wyra�ne, jak ostatnim razem, gdy bada� psa.
Wichita przykucn�� obok Jiggsa i zakr�ci� grubym paluchem w sier�ci na czubku
�ba labradora.
- Dobry, Kawa pies - czkn�� i kichn�� do psa w swoim ojczystym j�zyku. Jiggs nie
zrozumia� z tego ani s�owa, ale Kawa zareagowa� tak samo, jak na angielski.
To w�a�nie Kawa znalaz� obcych. Pewnego pa�dziernikowego dnia przyszli za psem,
a Jiggs, ca�kiem sam w ogromnym domu, postanowi� ich zatrzyma�.
Miejsce zapewnia�o obcym idealne odosobnienie. Co by o tym pomy�la�a Sharon,
gdyby tylko wiedzia�a? Chcia�a mie� wystawny dom nad jeziorem; posiad�o�� z
d�ugim, trzypasmowym podjazdem i bram� przy drodze, kt�ra przypomina�aby
go�ciom, �e nikt nie wejdzie tam bez zaproszenia. Conrad Baxter I, dziadek
Jiggsa, wzi�� na siebie op�aty. Skromny fundusz powierniczy Jiggsa i pensja
m�odszego kierownika ledwie starcza�y na pokrycie koszt�w utrzymania, wydatk�w
na samoch�d i sp�at� kart kredytowych.
Wtedy Sharon odesz�a. Wydawa�o si� jej, �e po�lubi�a Conrada Baxtera III. Jednak
okaza�o si�, �e mieszka z doros�ym, kt�ry m�wi o sobie, u�ywaj�c przezwiska z
dzieci�stwa. B��d godny po�a�owania. Przez jaki� czas po�wi�ca�a si� poprawianiu
tego, poprawianiu Jiggsa, ale bez rezultatu.
Pomy�ka, pierwsza pomy�ka w ich ma��e�stwie nie by�a w�a�ciwie z jej winy. Kiedy
ze sob� chodzili i podczas wczesnych lat ich ma��e�stwa, Jiggs prawie zdo�a� sam
siebie przekona�, �e by� i Conradem, i Baxterem, i trzecim. Ale opr�cz
codziennego garnituru i krawata, akt�wki z prawdziwej sk�ry i pouczania Sharon,
nie potrafi� zachowa� pozor�w. A ona nie mog�a pogodzi� si� z rzeczywisto�ci� -
nawet przed wypadkiem.
Jiggs nie wiedzia�, jak obcy dostali si� na Ziemi�. Za ka�dym razem, gdy
pr�bowa� pyta� o ich statek i spos�b podr�owania, napotyka� zagapione
spojrzenia. Oni sami wybrali piwnic�. Wkr�tce znik�a �ciana. Potem powsta�o
jezioro.
- Kawa pies lepiej - zauwa�y� Wichita. - �lady posz�y ze sk�ry. Bez krwi.
Leczenie potrzebne wewn�trz bardziej.
Jiggs przytakn��. Wewn�trzne leczenie zawsze trwa�o d�u�ej. Kilka tygodni temu,
w niedziel�, spacerowa� z Kaw� po lesie, szukaj�c �lad�w przybycia obcych,
jednak nie znalaz� niczego poza spalon� ga��zk�. Z�oty jesienny zmierzch zapada�
nad nagimi drzewami. W powietrzu czu� by�o wilgotny zapach pierwszego tej zimy
�niegu. By� zniech�cony i spieszy�o mu si� do domu.
Jiggs poszed� najprostsz� drog� do jeziora, do prawdziwego jeziora. W p�mroku
p�nego listopada nie zauwa�y� pozosta�o�ci po starym ogrodzeniu z drutu
kolczastego, wci�� przyczepionego do zgni�ego s�upa, zm�czonego stra�nika
pochylonego w stron� zachodu s�o�ca. Pies pu�ci� si� ponad przechylonym
pniakiem, niczym pegaz. L�ni�cy. Pi�kny. Niewidoczne haczyki zacisn�y si� na
jego tylnej �apie, przecinaj�c lot. Upad� praw� stron� na zimn� ziemi�.
Przekozio�kowa� i zapl�ta� si� w drut kolczasty.
Jiggs zani�s� psa do domu, czu� si� podle z �alu i w�cieka� si� na w�asn�
g�upot�. Nast�pna tragedia, kt�ra wydarzy�a si� z jego winy. Powinien by� p�j��
drog�, kt�r� zna�. Powinien by� si� rozgl�da�, tak aby m�c poprowadzi� psa obok
niebezpiecze�stwa. Powinien by� si� urodzi� jako inna osoba, jako kto� z genem
odpowiedzialno�ci.
Wichita przekona� go, by po�o�y� psa w mi�kkim, ciep�ym piasku nad jeziorem.
Obcy pochylili si� nad labradorem i dotykali go grubymi palcami, kichaj�c i
czkaj�c we w�asnym j�zyku. Zd��yli przywi�za� si� do Kawy. Jiggs my�la�, �e
chcieli pocieszy� zwierzaka. Kawa skowycza� z b�lu, nie mog�c nawet podnie��
�ba.
Jiggs poszed� na g�r� zadzwoni� po weterynarza. Zanim sko�czy� wybiera� numer,
us�ysza� szczekanie. Cisn�� s�uchawk� i pop�dzi� do miejsca poza piwnic�, ledwo
odczuwaj�c mrowienie przy przej�ciu. Kawa podni�s� �eb i patrzy� zaciekawiony i
bez b�lu, jak Chicago i Wichita zajmuj� si� jego pokaleczon� �ap�.
- Robi� jedna strona jak druga strona znoowu - wyt�umaczy� Jiggsowi Wichita.
- Nauczy� si� du�o reperowa� Kawa pies - powiedzia� Chicago. - Musie� nauczy�
si� wi�cej.
Czy wy nigdy nie odpoczywacie, nie bawicie si�? - chcia� zapyta�. Ale by� zbyt
wstrz��ni�ty, aby si� odezwa� i zbyt wdzi�czny, by dra�ni� si� z Chicago. Poza
tym, je�li ten powa�ny obcy by� taki jak powa�ni ludzie, kt�rych Jiggs zna�, to
by�a to ca�a zabawa, na jak� sobie pozwala�.
- Ksi��ki - wyduka� Jiggs. - O psiej anatomii. Mo�ecie nauczy� si� wszystkiego,
co chcecie.
Wypo�yczaj�c ksi��ki z biblioteki i sk�adaj�c specjalne zam�wienia w ksi�garni,
zebra� tomy z wielobarwnymi rysunkami i szczeg�owymi opisami. Obcy czytali po
angielsku nie lepiej ni� m�wili, ale wydawa�o si�, �e rozumiej� obrazki. M�g�
oceni� efekty nauki: pies by� ca�y i zdrowy.
W piwnicznej sypialni labrador wy��opa� resztk� kawy. Dawniej Jiggs martwi� si�,
jak zwierzak zareaguje, ale ani on, ani Kawa nie znosili bezkofeinowej.
Dorastaj�c na niezdrowych, lecz pysznych resztkach ze sto�u, pies jada�
pe�nowarto�ciow� karm� tylko wtedy, gdy by�a nas�czona jego ulubionym napojem.
Jiggs sko�czy� bada� psa. Dzie�o obcych istnia�o tylko za �cian� - w niemo�liwym
�wiecie, w kt�rym wszystko by�o mo�liwe. Tu w realnym �wiecie sztywnej sypialni
wszystko znika�o. Ale prawdziwa kuracja trwa�a, niezale�nie od tego, gdzie by�
Kawa. Mi�nie i �ci�gna wzmacnia�y si�, gdy pies baraszkowa� na wybrze�u
z�udnego jeziora. Poza samymi badaniami leczenie Kawy by�o bezbolesne. Ruch i
towarzysz�cy mu apetyt z pewno�ci� przyspiesza�y proces.
Jiggs przeni�s� psa z powrotem przez �cian�, czuj�c przebiegaj�cy go dreszcz.
Pr�bowa� nie my�le� o swoim ciele przenikaj�cym przez betonowe p�yty. One gdzie�
tam by�y, mimo �e ich nie widzia�. Chicago i Wichita pospieszyli za nim na
swoich kr�tkich nogach.
Powi�kszone jezioro ci�gn�o si� przez mile jak srebrna patera w sam raz na
bankiet. Wichita dos�ownie promieniowa� z dumy. Jego sk�ra lekko �wieci�a. Jiggs
pomy�la�, �e to rumieniec.
- Pierwsza klasa? - zapyta� Wichita, oczekuj�c od Jiggsa potwierdzenia.
- Jasne, �e pierwsza klasa - odpowiedzia� Jiggs. Pr�bowa� nie okaza�
rozczarowania. Zrozumienie sadzawki zaj�o im ca�y pa�dziernik i spor� cz��
listopada. Powi�kszenie jej zaj�o zaledwie jeden dzie�. Kiedy obcy si� czego�
uczyli, uczyli si� tego solidnie.
Jiggs jeszcze nie by� got�w. Niestety, obcy nie chcieli czeka�. Musia� dopasowa�
swoje plany albo o nich zapomnie�, schowa� w to czu�e, zapiecz�towane miejsce
g��boko w sobie, gdzie tak wiele chowa� przez ubieg�y rok.
Chicago opu�ci� jedn� stron� twarzy. Jiggs poczu� skurcz w �o��dku. To Chicago
podejmowa� decyzje, to jego trzeba by�o zadowoli�. Nie, nie zadowoli�. Czym�
zaj��.
- Nie nauka, Chiggs przyjaciel.
Jiggs postawi� Kaw� na piasku. Ukl�kn�� przed ma�ym obcym, pies le�a� mi�dzy
nimi.
- Mam dla was du�o nauki. - B�ogos�awi� teraz wszystkie umowy, do zawarcia
kt�rych pchn�a go Sharon, wszystkie negocjacje pe�ne obietnic, wszystkie gry na
zw�ok�, wszystkie przyn�ty, kt�rych kiedy� u�ywa� i kt�re dawniej przeklina�. -
Najpierw trzeba by�o powi�kszy� jezioro. Teraz wi�cej nauki. Wa�nej nauki.
Chicago nie zmieni� wyrazu twarzy. Astmatycznie wci�gn�� i wypu�ci� powietrze
przez szpary na czubku g�owy, co Jiggs uzna� za westchnienie. Potem pochyli� si�
i wr�ci� do uzdrawiania psa.
Po kolacji Jiggs zabra� obcych do salonu i wsun�� kaset� do odtwarzacza wideo.
Ekran telewizora ukaza� dziesi�cioletniego ch�opca na nartach wodnych. Dzieciak
z�apa� dr��ek linki holowniczej i korzystaj�c z jej napi�cia przecina� spienione
fale utworzone przez motor�wk�. Obraz filmowany z ��dki migota�, a d�wi�k by�
zdominowany przez warkot silnika.
Jiggs wskaza� palcem ekran.
- To jest narciarstwo wodne. - Popuka� w szk�o. - To jest Ian, m�j syn.
Teraz obraz przedstawia� bardziej stabilne uj�cie ��dki i narciarza w oddali
oraz kraw�d� drewnianego pomostu na pierwszym planie. Motor�wka zawr�ci�a w
stron� kamery i przep�yn�a tu� przed ni�.
- To jest ��dka - oznajmi� Jiggs.
Kamera zrobi�a zbli�enie na prowadz�cego. Jiggs z twarz� cz�ciowo zas�oni�t�
okularami s�onecznymi i czapk� baseballow� u�miechn�� si� i pomacha� r�k�.
Kamera g�adko przesun�a si� w prawo, chc�c uchwyci� narciarza. Ch�opiec
przeni�s� ci�ar cia�a i skr�ci� bli�ej. Pu�ci� uchwyt i wyrzuci� w g�r� r�ce.
Si�a rozp�du pcha�a go w stron� kamery. Nagle zahamowa�, spryskuj�c obiektyw
srebrn� fontann�. Obraz zacz�� nagle skaka�, poniewa� operator usi�owa� unikn��
k�pieli.
- Ian! Kamera! - wykrzykn�� damski g�os. Za kaskad� ch�opiec zanurzy� si� w
jeziorze, po czym wyp�yn��, �miej�c si� g�o�no. Kobiecy g�os te� si� �mia�.
Jiggs zatrzyma� ta�m�. Dr��ca r�ka zawaha�a si� przez moment na g�adkim czarnym
przycisku.
Obcy siedzieli na pod�odze z wyprostowanymi nogami. Wichita mia� szeroko otwarte
oczy, Chicago przymru�one.
Jiggs pokaza� im, jak obs�ugiwa� magnetowid, �eby mogli obejrze� to jeszcze raz.
- Potrzebujemy ��dki.
Na pod�odze roz�o�y� broszury, podr�czniki i plany swojego pi�ciometrowego
MasterCrafta z silnikiem o mocy 255 koni mechanicznych.
Chicago wskaza� telewizor.
- Chiggs przyjaciel, ty mie� ��dka.
- Nie mog� wnie�� ��dki do domu. ��dka du�a. Drzwi ma�e - t�umaczy� Jiggs,
roz�o�ywszy szeroko ramiona. Chicago gapi� si� na niego. Jiggs wiedzia�, �e to
do nich nie dociera. - Tak nauczycie si� wszystkiego o �odziach.
Chicago kiwn�� g�ow�, prawie si� k�aniaj�c. Nauka - to rozumia�.
Jiggs po�o�y� te� sztywno oprawion� ksi��k� na temat anatomii cz�owieka tu� obok
sterty g�adkiego papieru.
- To te� przestudiujcie. Ale nic z tym nie r�bcie, w porz�dku?
- Pierwsza klasa w porz�dku - odpar� Wichita.
Chicago po�o�y� swoje pulchne palce na ksi��ce i przesun�� je w g�r� i w d�
jakby gra� na pianinie. Ciekawo�� ponios�aby go, nawet gdyby nie ufa� motywom
Jiggsa.
Przez nast�pne kilka dni obcy byli zaj�ci budowaniem ��dki. Jiggs karmi� ich,
wymy�liwszy spos�b na zafarbowanie kukurydzy na czerwono, a frytek na zielono.
Buszowa� w bibliotece publicznej i miejscowej ksi�garni w poszukiwaniu
informacji, o kt�re prosili w trakcie pracy. Je�li nie wystarcza�y im obrazki i
wykresy, czyta� im fragmenty tekstu. Znalaz� kaset� wideo na temat naprawy
silnika, kt�ra zachwyci�a Wichit�.
Kontrolowa� ich post�py, jednocze�nie dopracowuj�c w�asny plan.
K�amstwa nap�ywa�y jak delikatna bryza. Jiggs wy�wiczy� si� w �ganiu, jeszcze
kiedy by� �onaty. Pojecha� do Domu Opieki Anio��w Mi�osierdzia, wype�ni�
dokumenty i wr�czy� czek. M�wi� o tym, �e ma nadziej�, �e synowi si� polepszy i
t�umaczy�, czemu wybra� Anio�y Mi�osierdzia - te k�amstwa by�y najci�sze. M�wi�
to, co dyrektor w szarym garniturze, o szarej twarzy, szarych w�osach i
szarobarwnym g�osie spodziewa� si� us�ysze�. Tamten powa�nie przytakiwa�.
Wcze�niej pewnie pracowa� w zak�adzie pogrzebowym.
S�owa o wolnym powrocie do zdrowia i stopniowej poprawie zosta�y wypowiedziane
przez Conrada Baxtera III. Nie mia�y nic wsp�lnego z tym, czego Jiggs chcia� dla
Iana. Jiggs chcia�, �eby wr�ci� prawdziwy Ian, bystrookie dziecko pe�ne �ycia,
psotny narciarz wodny, kt�ry urz�dzi� prysznic matce. �adna ziemska si�a nie
mog�a mu przywr�ci� tego ch�opca. Nie teraz. Nie natychmiast.
Szpital przes�a� dokumenty do domu opieki. Obra�enia g�owy powsta�e na skutek
wypadku samochodowego. Obrz�k m�zgu, krwotok. Nieprzytomny przez pierwsze sze��
tygodni. Tracheotomia. Teraz zdolny do oddychania bez pomocy maszyn. Potrzebna
fizykoterapia. Potrzebna terapia manualna. Potrzebna terapia logopedyczna.
Jiggs odebra� Iana ze szpitala. Czu� si� niezr�cznie z w�zkiem inwalidzkim i
cieszy� si�, �e obesz�o si� bez karetki. Piel�gniarki zwin�y mocno plakaty i
po�o�y�y obok czerwonego smoka. Ch�opcu tak bardzo si� poprawi�o, powiedzieli.
Tak bardzo. �yczyli mu wszystkiego najlepszego w domu opieki.
Jiggs patrzy� na oboj�tn� twarz, wyniszczone cia�o, patykowate nogi, zwiotcza�e
mi�nie, rozbiegane spojrzenie, niezdolne d�u�ej zatrzyma� si� w jednym punkcie.
Taka poprawa, powiedzieli.
Jiggs u�miechn�� si�. Nauczy� si� znosi� fa�szywe u�miechy podczas
niesko�czonych obiad�w, kt�re wydawa�a jego �ona. To by�o jeszcze w czasach, gdy
trzyma�a si� z�udzenia, �e mog�aby go wcisn�� w form�, kt�ra poch�on�a
wszystkich ug�adzonych, spi�tych m�odych m�czyzn i kobiety, kt�rzy siedzieli
wok� sto�u w tych swoich wy�wiczonych, rozlu�nionych pozach. Wi�c u�miechn��
si� i pokiwa� g�ow�.
A p�niej zadzwoni� do Anio��w Mi�osierdzia i przeprosi�. Matka ch�opca znalaz�a
o�rodek rehabilitacyjny po�o�ony bli�ej jej domu, kt�ry mo�e mu stworzy� lepsze
mo�liwo�ci. Matka uwa�a, a Jiggs si� z ni� zgadza, �e jest to teraz dla niego
najlepsze miejsce. Przykro mu z powodu k�opot�w, jakie sprawi� i oczywi�cie,
poniewa� rezygnuje w ostatniej chwili, nie spodziewa si� zwrotu z�o�onego
depozytu.
Bezbarwny g�os w s�uchawce popiera� jego decyzj�, tyle �e nie wiadomo kt�r�: o
Ianie, czy o depozycie.
Zaj�o to dni, tygodnie, �eby obcy mogli rozpocz�� czary. Wichita by� zachwycony
towarzystwem innej istoty, a Chicago zag��bi� si� w nauce z zapa�em fanatyka.
Zanim przyszed� marzec, Jiggs poczu�, �e w ko�cu �yje - nie nowym �yciem, nie
drug� szans� prze�ycia starego, ale pierwszym prawdziwym �yciem. P�dzi� z pracy
do domu, nie mog�c si� doczeka� spotkania z Ianem. Strz�sn�� grudki wiosennego
b�ota z but�w. Obcy wyszli mu naprzeciw.
- Sko�czyli drzewa dzisiaj - powiedzia� Wichita z p�u�miechem i b�yszcz�cym
rumie�cem na twarzy. - Da� w ko��!
- Najbardziej pouczaj�ce - doda� Chicago.
- Ian syn uczy�.
- Co dalej, Chiggs przyjaciel? - zapyta� Chicago.
Dobry humor Jiggsa znikn��. Co dalej. Zawsze co dalej. Za ka�dym razem brzmia�o
to bardziej prowokuj�co, bardziej jak wyzwanie. Produkt tysi�cleci ewolucji
zrozumiany bez problemu, a potem dalej, do nast�pnego niemo�liwego zadania. A
kiedy Jiggsowi sko�cz� si� pomys�y, obcy odejd�.
Jiggs st�umi� panik� - tym razem to by�o to, nie strach, nie b�l, ale ten sam
wstrz�s, kt�ry poczu�, gdy jego kruchy �wiat rozpad� si� na od�amki szk�a i
skrawki metalu na tym d�ugim, kr�tym, trzypasmowym podje�dzie, kt�ry mia� ich
odgradza� od zwyk�ych ludzi.
Jiggs pokaza� kaset�, kt�r� chowa� za plecami.
- Ryby. Wodorosty. Flora i fauna s�odkowodnego ekosystemu.
Chicago chwyci� plastykowy prostopad�o�cian i postuka� w niego pulchnymi
palcami. Jiggs u�miechn�� si� zadowolony. Kolejne tymczasowe zwyci�stwo.
Wichita i Chicago podreptali do salonu, aby obejrze� film. Jiggsem wstrz�sn��
dreszcz, gdy przechodzi� przez niewidzialn� �cian�.
- Tato, zobacz co zrobili�my! - Ian podbieg� do niego. Podbieg� na silnych
nogach. Mia� na sobie podkoszulek i k�piel�wki. Kawa p�dzi� tu� za nim. Ch�opiec
zatoczy� wko�o r�kami. Z braku najl�ejszego powiewu, kt�ry zafalowa�by wod�,
l�ni�cy �lizgacz tkwi� bez ruchu obok doku jak klejnot osadzony w
szaroniebieskim lustrze.
Jiggs wyci�gn�� z kieszeni swej kraciastej koszuli kawa�ek papieru i resztk�
o��wka. Na ko�cu listy dopisa� "pogoda".
- Doko�czyli�cie dzi� wybrze�e. To �wietnie - sk�ama�. - Co z drzewami owocowymi
przy namiocie?
Ian podni�s� na niego jasne, du�e oczy.
- Zrobione. Jab�ka, pomara�cze i brzoskwinie, tak jak powiedzia�e�. I limony, i
�liwki dla Wichity i Chicago. Zielone i czerwone.
- �wietnie. - Jiggs eksperymentowa� z jedzeniem zrobionym przez obcych. Warto��
od�ywcza nie dawa�a si� przenie�� za �cian�. Drzewa owocowe mia�y odwr�ci� uwag�
obcych i Iana. - Tylko pami�taj, owoce tutaj s� po to...
Ian odchyli� g�ow� i wzruszy� ramionami, jakby chcia� unikn�� ci�aru
rodzicielskiej troski.
- Wiem, tato. Dla smaku, a nie dla witamin. I tak b�d� musia� je�� normalne
jedzenie.
Jiggs nie m�g� si� napatrze� na syna.
- Wichita powiedzia� mi, �e bardzo im pomog�e�.
- �le to robili. Zostawili puste ga��zie na d�bach i brzozach. Powiedzieli, �e
tak samo jest na zewn�trz.
- Tak, moja wina. Zabra�em ich na g�r� i pokaza�em przez okno drzewa w ogrodzie.
Ian przykl�kn�� na jedno kolano i pog�aska� Kaw�. Pies pochyli� si�, wycofa� i
wr�ci� po wi�cej.
- Te ksi��ki, kt�re przynios�e�, przyda�y si�, a ja robi�em szkice, dop�ki nie
za�apali, o co chodzi. Za�o�� si�, �e mia�e� z nimi k�opoty, kiedy robili wod�,
co, tato?
- C�, jezioro nie by�o jeszcze wtedy zamarzni�te.
- Rozumiej�, �e Ziemia si� kr�ci, i ca�� reszt�, ale nie kumaj� p�r roku. W ich
statku nie ma ani lata, ani zimy, no nie?
Ch�opiec kilkakrotnie wyci�gn�� r�k�, dra�ni�c si� z psem, w ko�cu z�apa� go za
ucho. U�cisk zamieni� si� w czu�e drapanie.
- Hej, tato, tak sobie my�la�em. Wiesz, jak oni m�wi� na mnie "syn", a na ciebie
"przyjaciel" tak, jakby to by�a cz�� naszych imion? Wi�c my�l�, �e cz�� ich
imion to te� tytu�. Wiesz, Wichi to "ta", a Chica to "go".
Jiggs powstrzyma� wybuch szczerego �miechu. Jaki inteligentny ch�opak.
- Mo�e.
- My�lisz, �e mog� ich spyta�?
- Mo�esz spr�bowa�.
Ian spojrza� za Jiggsa przez wej�cie do sypialni, po czym spu�ci� wzrok na
piasek.
- Ogl�daj� teraz wideo - powiedzia� Jiggs, zadowolony, �e g�os mu nie zadr�a�.
Ian odwr�ci� g�ow� od dawnej sypialni i popatrzy� na jezioro.
- Mo�e zapytam ich p�niej. Poza tym pewnie trudniej b�dzie wyt�umaczy� imiona i
tytu�y ni� drzewa.
- Warto spr�bowa� - Jiggs wyci�gn�� r�k� w stron� syna, po czym opu�ci� j�, nie
dotykaj�c ch�opca. - Niekt�rych rzeczy czasami... c�... warto spr�bowa�.
Kawa odbieg� i po chwili wr�ci� z lataj�cym talerzem. Usiad� przy nodze Iana i
udawa� opuszczonego, dop�ki ch�opiec si� nad nim nie zlitowa�.
Ian chwyci� plastykowy kr��ek i pos�a� go w stron� jeziora. Kawa pop�dzi� za
nim, dobieg� do ko�ca doku i skoczy� do wody, wysy�aj�c w powietrze fontann�
ci�kich kropli. Dysk odbi� si� od wody, tworz�c dr��ce okr�gi, kt�re
natychmiast si� rozp�ywa�y. Kawa pop�yn�� za nim, pchaj�c przed sob� owaln�
fal�.
Ian zrzuci� z siebie koszulk�. Pobieg� wzd�u� doku i wskoczy� do wody z radosnym
okrzykiem.
Jiggs nigdy nie czu� si� tak dobrze. Zdj�� ubranie i poszed� w �lady syna.
Otoczy�a go ch�odna woda. Zmy�a z niego trudy dnia, w�tpliwo�ci, panik�, kt�rej
teraz by� zawsze bliski. Ten �wiat by� dla niego bardziej realny ni� tamten po
drugiej stronie �ciany w piwnicy.
Pies z�apa� talerz i pop�yn�� do brzegu. Ian ruszy� za nim, jego silne ramiona
ci�gn�y go przez wod�. Pies upu�ci� na ziemi� plastykowy talerz i zaszczeka�.
Ian podni�s� kr��ek.
- Hej, tato!
Cisn�� go w stron� Jiggsa. Jiggs z�apa� w locie. Podniecony gr� odrzuci� nie
zastanawiaj�c si� dok�d.
Jiggs obserwowa�, jak dysk sunie w nieruchomym powietrzu. Zobaczy� Iana z
b�yskiem w oczach bacznie wpatruj�cego si� w wiruj�ce k�ko, biegn�cego do ty�u,
przewiduj�cego tras� jego lotu. Widzia�, jak ch�opiec skacze z wyci�gni�t� r�k�.
Jego palce dotkn�y plastyku, po czym skurczy�y si�, gdy si�a wyskoku pchn�a go
przez �cian� do sterylnej sypialni.
Ian zwin�� si� na dywanie, jego ko�czyny zwiotcza�y. Ci�ki oddech porusza�
�ebra pod wiotk� sk�r�, ukazuj�c ka�d� zakrzywion� ko��. Jiggs wyszed� z
jeziora, woda wci�ga�a go z powrotem. Pobieg� do syna. Piasek usuwa� mu si� pod
stopami, spowalnia� go. Dreszcz przy przej�ciu by� jak uderzenie zimy. Ukl�kn��
obok Iana, nagle suchy i nie oblepiony piaskiem. Ch�opiec pr�bowa� podnie��
g�ow�, ale mi�nie szyi by�y zbyt s�abe. Blizna po tracheotomii by�a doskonale
widoczna na jego szyi. Jedno oko usi�owa�o skoncentrowa� spojrzenie na Jiggsie,
drugie patrzy�o w zupe�nie innym kierunku.
- Chicago! Wichita!
Jiggs wzi�� Iana w ramiona. Tamtego dnia mia� wr�ci� z biura na czas. Obieca� to
Sharon. �adnego zatrzymywania si� po pracy na piwo z kumplami od kr�gli; w og�le
dlaczego pi� to paskudztwo i dlaczego raz w tygodniu gra� w kr�gle i czemu
chcia�, �eby ci ludzie byli jego przyjaci�mi - tego nie mog�a zrozumie�. Ale on
si� zatrzyma�, tylko na jedno piwo. Gdy spija� gorzkawy nap�j i �mia� si� z
niesmacznego dowcipu, wymy�li� k�amstwo, �e w ostatniej chwili co� mu wypad�o:
my�la�, �e ju� wszystko za�atwione, ale okaza�o si�, �e nie i nie m�g� wyj��,
dop�ki tego nie sko�czy�.
Poczu� si� winny, gdy opr�ni� drug� butelk�. Wypi� trzeci� i pop�dzi� do domu.
Sharon czeka�a i czeka�a. W ko�cu, nie chc�c si� sp�ni� na obiad do rodzic�w,
wepchn�a Iana do samochodu. Nacisn�a peda� gazu i ostro wyjecha�a z gara�u.
Jej syn siedzia� obok niej, rozpl�tuj�c pas bezpiecze�stwa. Samoch�d mia� swoje
lata, ale Conrad uwa�a�, �e nie sta� ich by�o na nowy.
Czekaj�c, a� otworzy si� poruszana elektrycznym silnikiem brama, Jiggs nagle
przypomnia� sobie o kolacji u te�ci�w. Z wizgiem opon wjecha� na podjazd.
Nierozwa�nie �cinaj�c zakr�ty, zdziwi� si�, �e cienie drzew o�wietlonych
reflektorami wygl�daj� jako� inaczej ni� zwykle. Nie zdawa� sobie sprawy, �e to
inne �wiat�a zbli�aj� si� szybko, du�o za szybko a� do momentu, gdy jego
landrover z nap�dem na cztery ko�a zderzy� si� czo�owo z niskim, sportowym bmw.
P�niej Sharon odesz�a, nie zabrawszy niczego. Nie chcia�a kundla, nie chcia�a
przebudowanego domu, nie chcia�a Jiggsa, nawet je�li teraz by�by ju� Conradem
Baxterem III, nie chcia�a nieprzytomnego syna powoli wi�dn�cego w szpitalnym
��ku.
Jiggs wsta�. Czy mu si� wydawa�o, czy ch�opiec przyty�? Czy patykowate nogi by�y
mniej chude? Czy szponiaste d�onie by�y mniej zaci�ni�te? Czy m�zg i mi�nie
wraca�y do normy? Czy jego syn wraca� do zdrowia tak jak Kawa?
Jiggs przytuli� ch�opca do piersi i poczu� wybuch wystarczaj�co silny, by
wysadzi� ca�y dom w powietrze; jednak tym razem nie by� to wybuch paniki, ale
nadziei.
Przeni�s� syna z powrotem przez �cian� do namiotu, kt�ry zrobili dla nich obcy.
Ch�opiec by� lekki; to nadzieja by�a ci�arem. Ma�e stworzenia pocz�apa�y za
nim. Plakaty przypi�te do materia�u zaszele�ci�y, gdy wchodzili. Delikatnie
po�o�y� Iana na ��ku, a obok umie�ci� wypchanego smoka. Sam usiad� na s�siednim
��ku i trzyma� syna za r�k�, podczas gdy Wichita i Chicago robili swoje
sztuczki. Obserwowa�, jak odnawiaj� jego syna.
- Przepraszam, tato - powiedzia� Ian, gdy odzyska� g�os.
- W porz�dku. Teraz odpocznij.
- B�d� bardziej uwa�a�.
- Wiem.
- Ale pewnego dnia b�d� gotowy, prawda, tato? Wylecz� mnie tak jak Kaw� i b�d�
m�g� wr�ci� do mojego pokoju.
- Tak. Potrzeba tylko czasu, �eby� nabra� si�.
Kawa le�a� obok ��ka. Jiggs siedzia� i patrzy� na Iana, dop�ki ten nie zasn��.
P�niej sam r�wnie� zasn��; nic mu si� nie przy�ni�o w tym �wiecie ze snu.
Obudzi� si� nie wiedz�c, ile czasu min�o, i wyszed� na zewn�trz w nieustaj�cy
dzie�. Chicago przykucn�� na ko�cu pomostu. Wichita p�ywa� na dmuchanym kole na
brzuchu z g�ow� zanurzon� w wodzie i stopami wierzgaj�cymi w powietrzu.
Rz�d nowych drzew pochyla� si� nad jeziorem. B�g stworzy� �wiat w siedem dni.
Jiggsowi rozwalenie w�asnego �wiata zaj�o mniej ni� minut�. Obcy dali mu szans�
odbudowania go. Dop�ki b�dzie znajdowa� im nowe rzeczy do nauczenia, zostan�.
A p�ki tu s�, cia�o Iana ma czas, aby przyswoi� witaminy, kt�re Jiggs mu
aplikowa� skuteczniej ni� szpitalne rurki.
I p�ki tu s�, mi�nie Iana pracuj� i wzmacniaj� si� lepiej ni� podczas
rehabilitacji.
I p�ki tu s�, umys� Iana jest wolny w tym dziwnym wi�zieniu, ma lepiej ni� gdyby
by� uwi�ziony w bezw�adnym ciele.
A tego dnia, gdy Ian przejdzie przez �cian� i b�dzie szed� dalej, Jiggs
przestanie potrzebowa� obcych.
G�adka pow�oka nieba p�on�a bez s�o�ca. Jiggs tkwi� w stworzonej przez siebie
skorupie, zastanawiaj�c si�, czy zdo�a powstrzyma� zab�jcze p�kni�cie, kt�re
mog�oby zmusi� go do wyj�cia.
Wichita wyci�gn�� g�ow� z wody i pomacha�.
- Chiggs przyjaciel. Przyjd� zobbacz. Woddorostty. Ryby - kaszln��.
Jiggs ruszy� przez pla��, pow��cz�c nogami. Zatrzyma� si� przy rzuconej byle jak
kraciastej koszuli i wyci�gn�� z kieszeni list�, �eby sprawdzi�, co dalej.