4953

Szczegóły
Tytuł 4953
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4953 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4953 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4953 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Julia Hermes Reality Fiction Pod pseudonimem kryje si� 28 letnia Autorka m�wi�ca o sobie po prostu: "Mieszkam w g�rach. Opr�cz pisania wierszy i opowiada� pasjonuje mnie poznawanie j�zyk�w obcych i obserwowanie gwiazd." - Tak, droga pani - powiedzia�. - To cz�� zada� naszego Instytutu D�ugofalowej Obserwacji Cz�owieka i Jego Zachowa�. Ciesz� si� bardzo, �e w�a�nie ja mog� pani� poinformowa�... - O czym? - przerwa�a mu niecierpliwie, cho� z niepokojem, jednocze�nie zaintrygowana i pe�na obaw. Odstawi�a szklank�, stukn�a ni� o blat sto�u mocno - troch� za mocno. Cz�owiek w szarym garniturze odczeka� chwil�. D�wi�k rozszed� si� po pokoju hotelowym, zgas�. M�czyzna spojrza� najpierw w lustro, potem na telefon. Odchrz�kn��. - Nigdy nie s�ysza�am o takim instytucie - powiedzia�a kobieta. On u�miechn�� si� kpi�co. - Droga pani - powiedzia� - nie wszystkie informacje s� przeznaczone dla uszu wyborc�w czy podatnik�w, nie wszystkie instytucje s� jawne. - Rozumiem - odpar�a ona. - Dla kogo pracuje pa�ski instytut? Zaskakuj�co spokojna, pomy�la� on, pomimo tego pocz�tkowego zdenerwowania. - Powiedzmy najpierw - zacz�� - chocia� to naprawd� nieistotny szczeg�, �e Instytut D�ugofalowej Obserwacji Cz�owieka etcetera nie pracuje dla �adnego rz�du, organizacji czy sekty. Rodzaj mi�dzynarodowych s�u�b specjalnych, za�o�onych niegdy� przez pewien uniwersytet, finansowany przez..., a zreszt�, powiedzia�em ju�, to s� naprawd� nieistotne szczeg�y, wa�ne jest... M�czyzna urwa�, nas�uchuj�c. Szum samochodu za oknem. Noc. Nawet noc� miasta s� gwarne i bezsenne. Kobieta poruszy�a si�, z�apa� ten ruch k�cikiem oczu, machinalnie i natychmiast zda� sobie spraw� z tego, �e ta rozmowa i tak jest rejestrowana. Jak wszystko. R�wnie istotne, rozwa�a�, jest to, co rejestruje jego m�zg. Kamera, ta�my to g�upie, prostackie urz�dzenia w por�wnaniu z jednym cz�owieczym m�zgiem. Stop! Nie czas na takie filozofie. Rozmowa. Popatrzy� znowu na kobiet�. Czeka� na pytanie. - Co jest wa�ne? - g�os spokojny, cho� troch� zachrypni�ty. Ciekawe, zastanowi� si�, czy przynajmniej d�onie jej spotnia�y. Zawsze mia�a mokre d�onie w chwilach zdenerwowania czy za�enowania. - Zadania Instytutu. D�ugofalowa obserwacja cz�owieka i jego zachowa�. D�ugofalowa, to w przypadku naszego Instytutu znaczy - przez ca�e �ycie. Pani �ycie, mi�dzy innymi. Od pocz�cia - u�miechn�� si� krzywo - to mo�e nie, ale prawie. Za�o�y� na nos swoje staro�wieckie okulary i spojrza� w ekran notesu. - Obiekt numer 412 - zamrucza� do siebie - rodzina inteligencka, matka pracownik administracji pa�stwowej, ojciec - specjalista od syntezy mowy, w chwili urodzenia si� obiektu pozostaj�cy w zwi�zku nieformalnym... - Zawarli ma��e�stwo po pani urodzeniu - popatrzy� na ni�. - Rozstali si� cztery lata p�niej. Potwierdzi�a ruchem g�owy, ale on ju� pochyli� si� z powrotem nad notesem, nie czekaj�c na jej reakcj�. - Data urodzenia: dwunasty pa�dziernika tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego dziewi�tego roku - odczytywa� dane znudzonym, monotonnym tonem - Ten w�a�nie dzie� wybra� komputer za dzie� startowy. Punkt zerowy naszych bada�. Spo�r�d dzieci urodzonych tego dnia wylosowali�my tysi�c, kt�re mia�y uczestniczy� w eksperymencie. Niestety - spojrza� na ni� znad okular�w - do dzisiejszego dnia z pierwszego tysi�ca pozosta�o osiemset czterdzie�ci pi�� obiekt�w. Wypadki, choroby, niestety. Osiemset czterdzie�ci pi�� obiekt�w z pierwszego tysi�ca. - Z pierwszego tysi�ca? - W ci�gu trzydziestu lat od rozpocz�cia eksperymentu - wyja�nia� cichym, opanowanym g�osem - wybierali�my co roku jeden dzie�. Spo�r�d dzieci urodzonych tego dnia komputer wybiera� tysi�c obiekt�w. Rozpocz�cie eksperymentu nie zawsze nast�powa�o natychmiast po ustaleniu listy obiekt�w. W pani przypadku - zerkni�cie w ekran notatnika - dotarcie do miejsca pobytu i zainstalowanie w�a�ciwego oprzyrz�dowania trwa�o oko�o tygodnia, a by�o to, prosz� pami�ta�, w czasach, kiedy nie dysponowali�my jeszcze naprawd� dobrym sprz�tem. Nawet teraz zdarza si�, �e up�ywa kilka tygodni, nim dotrzemy do obiektu, szczeg�lnie, je�li urodzi� si� on w jakiej� odleg�ej cz�ci globu. Eksperyment, niestety, wiele przez to op�nienie traci. - Na czym polega eksperyment? - zapyta�a, zerkaj�c z ciekawo�ci� na jego notatnik. - Jest to bezustanna obserwacja obiektu, przez ca�e jego/jej �ycie, we wszystkich �yciowych sytuacjach. Towarzyszenie obiektowi w przedszkolu, szkole, w �yciu zawodowym i prywatnym. Rejestracja zachowa� i czynno�ci. Obrazy, d�wi�ki, s�owa. Od pewnego czasu - wyprostowa� si� z dum� - r�wnie� zapachy i sny. Wykorzystujemy wszelkie dost�pne techniki, aby uzyska� mo�liwie dok�adny i wierny wizerunek obiektu b�d�cego przedmiotem eksperymentu. - W jakim celu? Pytanie wyrzucone w jasn� przestrze� pokoju zaskoczy�o m�czyzn�. Zdj�� okulary, obr�ci� je kilka razy w d�oniach. - Po co to wszystko? - Jest to jedno z zada� Instytutu D�ugofalowej Obserwacji... - zacz�� niepewnie tym swoim jednostajnym, marszowym niemal tonem. - Jaki cel ma D�ugofalowa Obserwacja? - przerwa�a mu. M�czyzna odchyli� si� w swoim fotelu, za�o�y� na powr�t okulary, postuka� rytmicznie w sw�j notes. - Nie jest mym zadaniem zastanawia� si� nad tym. To moja praca. S�dz� jednak - urwa� na moment i spojrza� w jeden z k�t�w pokoju, tam, gdzie sta�a lampka nocna - powiedziano mi, �e jest to dzia�anie na rzecz przysz�ych pokole�. Pami�tka dla ludzi przysz�o�ci. Damy im nie ksi��ki czy filmy, w kt�rych rzeczywisto�� przepuszczana jest przez zwichrowane umys�y artyst�w, nie obrazy czy fotografie, nie oderwane od kontekstu wypowiedzi, nie pojedyncze zdarzenia, nie jakie� tam nic nie m�wi�ce pami�tki z epoki, damy im ca�ych ludzi. Tysi�c ludzi z ka�dego rocznika, ludzi z r�nych stron �wiata, r�nych warstw spo�ecznych, ludzi, kt�rych dzieli wszystko, opr�cz jednego zdarzenia: ot� urodzili si� w tym samym dniu, w pani przypadku jest to dwunasty pa�dziernika tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego dziewi�tego roku. Kobieta milcza�a. M�czyzna z�o�y� sw�j notes, przekonany, �e udzieli� wyja�nie� wyczerpuj�cych i jasnych. - Ogromne ilo�ci informacji - doda� - zgromadzone w pami�ci komputer�w na ca�ym �wiecie stanowi� niewyczerpane �r�d�o wiedzy dla przysz�ych pokole�. �yciorys ka�dego obiektu z wybranego tysi�ca opracowa� mo�na w najdrobniejszych szczeg�ach, co do sekundy. - A ja - zapyta�a ona - jestem jedn� z tego tysi�ca? - Tak - odpowiedzia� on. - Mia�a pani niew�tpliwy zaszczyt zapisa� si� w historii �wiata jako jeden z obiekt�w zaliczonych do pierwszego, pionierskiego tysi�ca, ja natomiast, skromny urz�dnik Instytutu, zosta�em pani Obserwatorem Prowadz�cym. - Obserwator Prowadz�cy? - To osoba - wyja�ni� on - kt�ra nadzoruje obserwacj�. Przegl�da zgromadzone informacje, kontroluje urz�dzenia rejestruj�ce, ale to w�a�ciwie drobiazgi. Najbardziej istotna jest kontrola pracownik�w zaanga�owanych w Obserwacj�. Obowi�zuj� nas bowiem dwie zasady: Zasada Niezaanga�owania Emocjonalnego i Zasada Nieingerencji w �ycie Obiektu. Ta druga zasada jest szczeg�lnie wa�na. Obserwowany nie mo�e wiedzie� o tym, �e jest obserwowany. Fakt bycia obserwowanym nie mo�e w �aden spos�b zawa�y� na jego �yciu. Nie wolno wp�ywa� na �ycie obserwowanego nawet w sytuacji bezpo�redniego zagro�enia �ycia. - A ta pierwsza? - zapyta�a ona, si�gaj�c po szklank� z wod�. - Obserwuj�cy nie powinien wi�za� si� emocjonalnie z obserwowanym. Nie wolno mu z nim sympatyzowa�, ani wykazywa� w stosunku do niego �adnego silniejszego uczucia. Uczucia negatywne s�, oczywi�cie, r�wnie niewskazane, co pozytywne. Musz� powiedzie� - u�miechn�� si� krzywo - �e w przypadku pani mieli�my sporo k�opot�w z zachowaniem Zasady Niezaanga�owania Emocjonalnego, szczeg�lnie, odk�d wesz�a pani w wiek dojrzewania. Standardowym post�powaniem w takiej sytuacji jest cz�sta zmiana Obserwuj�cych. Jedynie w przypadku Obserwatora Prowadz�cego wskazane jest, aby obserwowa� on obiekt poddany eksperymentowi przez ca�y czas trwania eksperymentu. - Dlaczego? - Jego wiedza o obiekcie obserwowanym jest dla Instytutu bardzo cenna. Poza tym materia�y dotycz�ce ka�dego obiektu s� niezwykle obszerne. W przypadku zmiany Obserwatora Prowadz�cego - zdarza si� to czasem na skutek wydarze� losowych - nawet pobie�ne zapoznanie si� z zebranymi danymi zajmuje du�o czasu. - Po co to wszystko? - zapyta�a ona jeszcze raz, jej g�os zadr�a�. On tego nie zauwa�y�, ale u�miechn�� si� w dziwny spos�b: mieszanka dumy i ironii w jednym grymasie. - Zd��y�em si� ju� nieraz przekona�, �e mam do czynienia z niezwykle dociekliwym obiektem... - Nie jestem "obiektem" - podnios�a g�os kobieta. - Jestem istot� ludzk�, kt�ra chcia�aby wiedzie�, jakim prawem tak rozporz�dzono moim �yciem. - Droga pani, t�umaczy�em ju�, �e to wszystko dla historii. Powinna pani by� dumna z udzia�u w tak wiekopomnym i wa�nym eksperymencie... Urwa�, czuj�c, �e wchodzi w bana�. Kobieta milcza�a. M�czyzna wsta� z fotela, zacz�� spacerowa� po pokoju. B�bni� w �ciany, rzucaj�c od czasu do czasu spojrzenie w lustro, za kt�rym, jak wiedzia�, znajdowa�o si� jedno z urz�dze�. - Nie wierz� - cichy g�os kobiety, dwa s�owa, kt�rych nie zrozumia�, by�y wypowiedziane g�osem tak s�abym, �e prawie nieistniej�cym. - S�ucham? - odwr�ci� si�. - Nie wierz�. Wszystko to jest jednym wielkim oszustwem. Pan zmy�la. - Spodziewa�em si� takiej reakcji - powiedzia� spokojnie - w ko�cu jestem pani Obserwatorem Prowadz�cym od trzydziestu lat. - Pan zmy�la, opowiedzia� mi pan bajeczk� z film�w science fiction, nie wiem po co, nie wiem, co chcia� pan przez to osi�gn��. Przygl�da� si� jej uwa�nie. Desperacka pr�ba odrzucenia od siebie prawdy, zanegowania tego, co wydaje si� nie do zniesienia, tego si� spodziewa�. T�umaczy� kierownictwu, �e nie wszyscy Obserwowani b�d� zadowoleni. �e cz�� z nich mo�e czu� si� zagro�ona. �e z pewno�ci� b�dzie to szok dla niekt�rych, r�wnie� dla jego podopiecznej. Pierwsze eksperymentalne dekonspiracje przebieg�y jednak pomy�lnie. Obserwowani, kt�rym powiedziano o wszystkim, odnie�li si� z entuzjazmem do eksperymentu i zadeklarowali dalsz�, �wiadom� i dobrowoln� tym razem, wsp�prac�. Dlatego postanowiono ods�oni� prawd� przed po�ow� pierwszego rocznika. W jakim celu? Jak zawsze, nie zastanawia� si� nad tym. Troch� jednak �al, �e zmieniono zasady. Nic nie b�dzie ju� tak, jak dawniej. A je�li ona nie zgodzi si� pozostawa� w eksperymencie? Przez trzydzie�ci lat cz�owiek zd��y si� przywi�za� do obiektu obserwowanego. Nic nie b�dzie ju� tak, jak dawniej. Ale nie jemu polemizowa� z kierownictwem. Jego rola to wype�nianie instrukcji. Wybra� odpowiedni termin: akurat mia�a w planach tygodniowy pobyt w stolicy. Poleci� podw�adnym przygotowa� miejsce. Przyjecha�a wczoraj i wynaj�a pok�j w hotelu. Zaczepi� j� w barze. Pomimo pi��dziesi�tki na karku ma si� jeszcze troch� tego uroku osobistego. Wiedzia� przy tym doskonale, w jaki spos�b z ni� rozmawia�, �eby mu zaufa�a. Zreszt� zawsze mia�a s�abo�� do dojrza�ych m�czyzn. - Pan zmy�la - Nie traci�a kontroli nad sob�, jak zawsze. Ale to on by� panem sytuacji. Usiad� na fotelu, w��czaj�c po raz kolejny sw�j notes. - Zmy�lam? Instytut D�ugofalowej Obserwacji Cz�owieka istnieje naprawd�, pomimo, �e media nigdy o nim nie wspominaj�. Przy pomocy tego urz�dzenia ��cz� si� z ogromn� baz� danych, w kt�rej zapisane s� informacje na temat obserwowanych osobnik�w - przemawia� jak na prezentacji w biurze - informacji zebranych w ci�gu trzydziestu pracowitych lat, dzie� po dniu, sekunda po sekundzie. Byli�my z pani� wsz�dzie, we wszystkich miejscach, do kt�rych pani zawita�a, w ka�dy momencie �ycia, wykorzystuj�c przy tym wszystkie zdobycze techniki. Par� pierwszych moment�w �ycia umkn�o nam, niestety, i ten jeden pobyt w szpitalu, kt�rego nie przewidzieli�my, pijany kierowca nagle wtargn�� na chodnik, stracili�my pani� z oczu na kilka dni. Wszystko inne, ka�dy moment, ka�de pani s�owo, ka�dy gest, wszystko zosta�o zarejestrowane. Gdyby� ten nieszcz�sny Fermat mia� tak� asyst�, matematycy nie musieliby si� biedzi� nad jego nie udowodnionymi twierdzeniami. Zreszt�, prosz� - poda� jej sw�j notes - niech pani sama sprawdzi, prosz� wpisa� dat�, imi�, jeste�my nawet w stanie okre�li�, ile razy pani zakl�a czy kichn�a. Nasz system jest niezawodny i prawie doskona�y. Kobieta cofn�a r�k�, odsun�a si� od urz�dzenia jak od jadowitego w�a. - Czy�by strach? Ale� zarzuca mi pani k�amstwo, pragn� si� zrehabilitowa�, udowodni� pani, �e mam racj�. Je�li nadal twierdzi pani, �e zmy�lam, prosz� mnie demaskowa�! Kobieta nadal siedzia�a nieporuszona, nie dotykaj�c urz�dzenia, kt�re przed ni� po�o�y�. Jasny ekranik rzuca� po�wiat� na jej spokojn� twarz. - Mia�am dwana�cie lat, kiedy zdarzy� si� ten wypadek - powiedzia�a. - Ale to mo�na �atwo sprawdzi�. S� przecie� jakie� kartoteki medyczne. - Do licha, uparta pani jak osio� - odpar�. - Nie wszystko jednak mo�na sprawdzi� w kartotekach. Prosz� go zapyta�. Prosz� go spyta� o najbardziej samotne wieczory, o najbardziej intymne, sekretne wspomnienia, o co�, czego nikt, poza pani�, nie wie - a przynajmniej tak si� pani zdawa�o. No, �mia�o - zach�ci� j�, popychaj�c notes w jej kierunku - wszystko tam jest. Przewidywana reakcja - notowa� w pami�ci - ciekawo��. Cho�by z czystej ciekawo�ci sprawdzi�, co tam jest. Instynkt poznawczy, ch�� odkrywania �wiata. Kobieta jednak nie tkn�a ekranu. Na ulicy zrobi�o si� gwarniej, kilka samochod�w przemkn�o obok hotelu ze zdecydowanie zbyt du�� pr�dko�ci�. M�czyzna wsta� i przyciemni� �wiat�o w pokoju. Usiad� i wpatrzy� si� w nieruchom� posta� kobiety. - Po co zreszt� pyta� jego - powiedzia�, tkni�ty dziwn� my�l�. - To, co on wie, ja wiem r�wnie dobrze. Mo�e tylko nie mam takiej pami�ci do dat. Ale to jedyna r�nica. Jestem pani Obserwatorem Prowadz�cym od trzydziestu lat. Wiele si� o pani dowiedzia�em w tym czasie. Znam pani� lepiej, ni� ktokolwiek inny. Pierwsze kroki, pierwsze s�owa. Ten domek na wsi, w kt�rym pani rodzice sp�dzali wakacje. Pierwszy poca�unek. Mam pani przypomnie� tego ch�opaka? - Nie trzeba - powiedzia�a ona, czy�by zauwa�y� u�miech na to wspomnienie? Mo�e to ekran rozjarzy� si� mocniej. - Ka�dy z tych s�onecznych dni mam w pami�ci. Nie potrzebuj� szuka� niczego w bazie danych. Wtedy, kiedy spad�a� z wi�ni i le�a�a� w trawie, nie mog�c z�apa� tchu. Kiedy ucieka�a� z domu i chodzi�a� po okolicy. Zatrzymywa�a� si� na szczycie pag�rka i udawa�a�, �e jeste� ptakiem. - Nikogo tam wtedy nie by�o, opr�cz mnie - szepn�a. Zapali� lamp�, stoj�c� obok jej fotela i przekr�ci� aba�ur tak, aby jak najwi�cej �wiat�a pad�o na jej twarz. Nie chcia� straci� ani jednego drgni�cia. - Pierwsza dw�jka z matematyki? - zapyta�. - W sz�stej klasie podstaw�wki, twierdzenie Pitagorasa. Ulubiona ksi��ka w dzieci�stwie? "Tajemniczy ogr�d", przeczytany w Bo�e Narodzenie dwa tysi�ce dziesi��. Kolor sukienki, kt�r� dosta�a� na dwunaste urodziny? Zielony. Imi� naj�adniejszej lalki, tej z czarnymi w�osami? Aniuta. Rozmawia�a� z ni� tylko po francusku. Wiem o tobie wszystko, wszystko obserwowa�em. Twoje szkolne przyja�nie. Rozczarowania. Z�e stopnie z matematyki. Szkolna mi�o��. Zaw�d. Zerwana przyja��, odrzucenie przez ch�opaka.. - Wszystkie nastolatki to prze�ywaj� i zawsze wygl�da to tak samo - broni�a si�, mru��c oczy - Najlepsza kumpelka z ch�opakiem, kt�ry mia� by� wierny a� po gr�b. Wszystkie nastolatki prze�ywaj� to przynajmniej raz. - P�aka�a� d�ugo w nocy i napisa�a� w pami�tniku, �e nie chcesz wi�cej �y�. - Jak wszystkie... - Bo rejestrowali�my r�wnie� ka�de s�owo, kt�re tam napisa�a�. Pami�tam ten wiersz na cze�� przyjaciela twojej matki. By�a� z�a, �e traktuje ci� jak dziecko, przecie� kocha�a� si� w nim, by� przystojny jak aktor, tak napisa�a�... - Wszyscy o tym wiedzieli, opr�cz mojej matki. Odchrz�kn��. Sama tego chcesz, niewierna, pomy�la�. - Nigdy si� nie dowiedzia�a o tym, co si� sta�o, kiedy musia�a wyj�� wieczorem do chorego. Kobieta zerwa�a si� z fotela, nag�ym ruchem r�ki przewracaj�c lamp�. Postawi� j� z powrotem i czeka�. - Nikt o tym nie wiedzia� - powiedzia�a wreszcie. - Oczywi�cie, �e nikt. M�g�by zosta� oskar�ony o uwodzenie nieletnich. Tobie by�o wstyd, bo to przecie� ty go uwodzi�a�. Kobieta usiad�a z powrotem i si�gn�a po szklank�. Jej r�ka dr�a�a. Wpatrzy�a si� w kropelki wody na szkle. Odstawi�a naczynie, wytar�a d�o� o oparcie fotela. Podnios�a szklank� jeszcze raz i zn�w j� odstawi�a. Opu�ci�a r�ce na kolana. - By�em z tob� w ka�dym momencie �ycia - ci�gn�� niewzruszenie - nawet w tych najbardziej intymnych chwilach. Wtedy, kiedy sta�a� w �azience z pude�kiem w r�ce. Pude�ko by�o po czekoladkach, ale w �rodku by�y pastylki na sen podkradane z apteczki twojej matki. Po�yka�a� jedn� za drug�, a� pude�ko zrobi�o si� puste. Wtedy zacz�a� p�aka� i w�o�y�a� palec w gard�o. Czy teraz mi wierzysz? Wyci�gn�� r�k� i podni�s� jej d�o�, zimn� i wilgotn�. Kobieta odwr�ci�a g�ow� w stron� okna, nie m�g� dostrzec wyrazu jej twarzy, wiedzia� jednak, �e wystarczy si�gn�� po notes, aby go tam odnale��. Zamiast tego wpatrywa� si� jednak w jej dr��ce palce. - Wierzysz mi teraz? Nie odpowiada�a przez d�u�sz� chwil�, nareszcie spojrza�a na niego i wysun�a d�o� z jego d�oni. - Mam rozumie� - powiedzia�a - �e przez ca�y czas - przez ca�e moje �ycie - by�am obserwowana? - W�a�nie to usi�uj� wyt�umaczy� pani od pocz�tku - odpar� ch�odno. Wsta�a z fotela i zacz�a chodzi� po pokoju. - Ca�e moje �ycie - wszystkie pora�ki... - I sukcesy - czu� si� w obowi�zku doda�. - Wszystkie dobre i z�e chwile. Jakim prawem - stan�a przed nim i spojrza�a oskar�ycielsko wilgotnymi, b�yszcz�cymi oczyma - jakim prawem i w jakim celu wdzieracie si� w moje �ycie? By� zaskoczony tym wybuchem. - Nie rozumiem pani zdenerwowania - powiedzia�. - Nasze przedsi�wzi�cie ma na celu pozostawienie nast�pnym pokoleniom fantastycznej pami�tki. Wi�kszo�� Obiekt�w Obserwowanych przyj�a nadzwyczaj pozytywnie informacj� o eksperymencie. Nie dziwi mnie to. Zyskuj� przecie� swego rodzaju nie�miertelno��, ucieczk� od nico�ci... - Wola�abym - odpowiedzia�a ona z namys�em - wola�abym nico�� od tej wieczno�ci. Wieczno�ci na oczach ca�ego �wiata... wieczno�ci narzuconej mi, przymusowej... - Prosz� mi wybaczy�, lecz istota eksperymentu wyklucza�a mo�liwo�� uzyskania zgody obiekt�w, zar�wno ze wzgl�du na ich m�ody wiek, jak i dlatego, �e �aden z nich nie m�g� mie� �wiadomo�ci bycia obserwowanym. To wypaczy�oby ide� eksperymentu. - Obiekty - powiedzia�a ona. - M�wi pan o nas - podnios�a g�os - jak o rzeczach, z kt�rymi mo�na obchodzi� si� w dowolny spos�b; rzuca� o �cian�, formowa� wedle w�asnego upodobania, postawi� wreszcie na �rodku miasta, dla uciechy gawiedzi, na po�miewisko. - Przepraszam bardzo, ale m�wimy o powa�nym eksperymencie naukowym, a nie o przedstawieniu dla ho�oty. Pozwalam sobie przy tym przypomnie� pani o Zasadzie Nieingerencji, kt�ra wyklucza jakiekolwiek "formowanie" Obiektu z naszej strony. - G�os m�czyzny by� ch�odny i odrobin� kpi�cy. - Nie zmienia to faktu, �e nikt mnie nigdy nie pyta�, czy w tym eksperymencie chc� uczestniczy�. Uznano to za tak oczywiste, jak to, �e aby �y�, musz� oddycha�. - O to, czy chce by� pani powo�ana na ten �wiat - zauwa�y� - r�wnie� pani nie pytano. - Niech pan nie ironizuje. Zreszt�, nikt mnie nie pyta�, czy chc� zaczyna� �ycie, ale w mojej woli le�y, czy chc� to �ycie kontynuowa� i jak je mam kszta�towa�. Pa�ski Instytut nie daje mi �adnego wyboru. - W dalszym ci�gu - powiedzia� - nie rozumiem, co tak pani� wzburzy�o. Przecie� nie wp�ywali�my na pani �ycie w �aden spos�b. Mia�a pani wolny wyb�r. Zasada Nieingerencji nie zosta�a ani razu naruszona. Usiad�a na fotelu i spojrza�a na niego powa�nie, wy��czaj�c lamp�. - Pan jednak ma�o mnie zna, pomimo trzydziestoletniej obserwacji. - Co pani ma na my�li? - Jedn� z zasad, kt�re uwa�am za istotne w moim �yciu - powiedzia�a - jest co�, co pan okre�li�by zapewne jako Zasad� Sekretno�ci. Poczucie sekretno�ci, prywatno�ci. Jestem osob� skryt�, nigdy nie lubi�am si� zwierza� przyjaci�kom czy nawet m�czyznom, z kt�rymi by�am. Jaka� cz�stka mnie samej mia�a pozosta� znana tylko mnie, jaka� cz�� mojego �ycia - jedynie moj� w�asno�ci�. My�li, kt�rymi nie dzieli�am si� z nikim, uczucia prze�ywane jedynie w samotno�ci. Mia�am to wszystko - do dzisiejszego wieczora. Mo�e nigdy tego nie mia�am - zastanowi�a si�. Pan odebra� mi - bezpowrotnie - moj� prywatno��. Ca�e moje �ycie, ca�a moja osoba, ca�a ja - wszystko to jest w pana pami�ci, w pami�ci waszych komputer�w. Nic nie jest ju� moje - wy��cznie moje. To bolesne doznanie. I nie pocieszy mnie my�l, �e oto staj� si� zabytkiem muzealnym dla przysz�ych pokole�. Nie ma ju� mojej Sekretno�ci. Odebra� mi j� pan. Czuj� si� obna�ona - do ko�ci, odarta z ka�dej chwili, kt�r� prze�y�am. - Czy to a� takie wa�ne? - zapyta� on - Ludzie ci�gle si� obna�aj�, zar�wno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. Opowiadaj� �wiatu swoje sekrety i prze�ycia, nawet te najbardziej intymne. Ods�aniaj� przed innymi swoj� psychik�. W naszych czasach nikogo to ju� nie dziwi. - Przez ca�e moje dotychczasowe �ycie - odpowiedzia�a ona - broni�am si� przed tym "obna�aniem". Moja Sekretno�� by�a odpowiedzi� na �w odra�aj�cy zwyczaj, by niczego, �adnego, nawet najbardziej drastycznego czy najbardziej intymnego prze�ycia nie zostawia� tylko dla siebie. Moja Sekretno�� by�a buntem przeciwko Obna�aniu si�. Ale, za pa�sk� spraw�, moja Sekretno�� okaza�a si� z�udna, ot tak, jak ta mgie�ka na ulicy. Spojrza�. ��te �wiat�a za oknem, nie wida� gwiazd. Tylko kurz, rozwiewany przez wiatr, rozpraszany w powietrzu. Kontrolne spojrzenie w lustro, spojrzenie, kt�re ona podchwyci�a i za kt�rym sama pod��y�a wzrokiem. - A wi�c i tutaj jestem obserwowana - powiedzia�a p�g�osem - pan zawczasu sobie wszystko przygotowa�. Nie odpowiedzia�. - Zastanawia�am si� w�a�nie - doda�a - dlaczego teraz, po trzydziestu latach udanych obserwacji, nagle decyduje si� pan o wszystkim mi powiedzie�. Przecie� tak, jak pan powiedzia�, �wiadomo�� bycia obserwowanym wypacza ide� eksperymentu. A mo�e i to jest jego cz�ci�? - zapyta�a po chwili - kolejnym punktem programu. Sprawdzi�, jak Obiekt reaguje, kiedy kto� podaruje mu �wiadomo�� bycia obserwowanym... Obiekt. Jak kr�lik do�wiadczalny. To samo robili pisarze. Wymy�lali charakter, wpisywali go w okre�lone spo�ecze�stwo, konkretne sytuacje i obserwowali jego zachowanie. Ale oni pracowali nad postaciami, b�d� co b�d�, fikcyjnymi. - Jeste�my obserwowani przez ca�e �ycie, rodzice, koledzy ze szko�y, s�siedzi, partnerzy... - Maj�c tego �wiadomo��, a jednocze�nie mog�c temu zapobiega�. Nie musz� nikomu spowiada� si� ze swoich uczu�, mam prawo schowa� twarz w d�oniach, kiedy p�acz�. - Nie zrozumiemy si� - powiedzia� on po chwili - pani nie docenia idei, jaka przy�wieca�a za�o�ycielom Instytutu i kt�r� ja uwa�am za szczytn�. Inne s� warto�ci, kt�re wyznajemy. - Nie zrozumiemy si� - odpowiedzia�a ona - poniewa� przez wi�kszo�� �ycia stali�my po r�nych stronach. Gdyby mia� pan by� tak, jak ja by�am, pod ci�g�� kontrol�, bez mo�liwo�ci przeciwstawienia si� jej, mia�by pan zapewne inny pogl�d na t� kwesti�. Szczytne idee, m�wi pan - doda�a po chwili - sk�d�e pan wie, jakim celom s�u�� pa�skie obserwacje? Jest pan pionkiem, jednym z urz�dnik�w. Pan nie ma poj�cia tak samo, jak i ja, dok�d zaw�drowa�o moje �ycie i czemu lub komu b�dzie s�u�y� za materia� badawczy. Podesz�a do okna i patrzy�a na ulic�. Nagle ukry�a twarz w d�oniach. - Je�li nie w okiennej szybie, to w firance. Je�li nie w firance, to w domu naprzeciwko. Mo�e nawet w moich d�oniach, w paznokciach, we w�osach. Jeste�cie pewnie wsz�dzie, przygotowani na ka�d� ewentualno��. Cokolwiek zrobi�, jest wam wiadome. Nie mog� si� ukry�? - W �aden spos�b - odpar� cicho - Nasi technicy s� niezawodni. Kobieta usiad�a w fotelu, jej r�ce opad�y na por�cze. Na twarzy mia�a �lady �ez, ale by�a spokojna. - Hieny �ywi�ce si� cudzym �yciem - szepn�a po chwili. - Czy s�dzisz, �e moja praca by�a sam� przyjemno�ci�? - obruszy� si� on. - A tak - odpar�a, ocieraj�c oczy wierzchem d�oni - Zw�aszcza, jak si� domy�lam, obserwowanie moich zwi�zk�w z m�czyznami musia�o by� niezwykle ciekawe. - Tu w�a�nie chybi�a�. Nie przysz�o mi to �atwo: patrze�, jak pakujesz si� w zwi�zki bez przysz�o�ci, w ramiona m�czyzn, kt�rzy nie byli ciebie warci. Ona spojrza�a na niego, nagle zdziwiona. - Tak, moja droga - odpowiedzia� on - trzydzie�ci lat to do�� czasu, by przywi�za� si� do Obiektu obserwowanego. Obserwatorom Prowadz�cym niezwykle trudno jest wype�nia� obowi�zki bez �amania Zasady Niezaanga�owania Emocjonalnego. C� dopiero m�wi� o Zasadzie Nieingerencji. - Widzia�e� wszystko - powiedzia�a nagle - dlaczego mnie nie zatrzymywa�e�? - Wtedy, kiedy ty i oni... Zasada Nieingerencji jest podstaw� eksperymentu. Wp�ywanie na �ycie obiektu wypacza ide�... - Na �ycie - odpar�a ona podniesionym g�osem - a na �mier�? Nawet to umiecie sprzeda�, wiem o tym doskonale. Moja przyjaci�ka postanowi�a sko�czy� z sob�, rzucaj�c si� z mostu, kto� to zarejestrowa�, pi�� minut p�niej, zanim jeszcze zd��y�a wyda� ostatnie tchnienie, ju� ca�y �wiat m�g� sobie obejrze� jej upadek. Kiedy sama zechcia�am umrze�, zamkn�am si� w �azience; a ty nawet tam si� wdar�e� przy pomocy swoich urz�dze�, patrzy�e� ch�odno, bezstronnie, okiem znudzonego widza - otruje si�, czy si� nie otruje, ta smarkata? - �le mnie oceniasz - odpowiedzia� on cicho - ale nie patrzy�em ch�odno, jak widz. Z�ama�em wszystkie zasady i nawet zastanawiano si�, czy mnie nie przesun�� na inne stanowisko. Bo by�em ju� w drodze do twojego domu. My, Obserwatorzy, te� mamy swoje uczucia. I przekonania. By�em ju� w drodze do twojego domu. Ale ty postanowi�a� �y�. Patrzyli na siebie przez moment. Kobieta potrz�sn�a g�ow�. - Nie wierz� ci. Nie wierz�. Wsta�a i podnios�a r�k� do ust, zanosz�c si� p�aczem. M�czyzna podszed� do lustra i zas�oni� je serwet� �ci�gni�t� ze sto�u. Potem podszed� do kobiety i obj�� j�. Wtuli�a twarz w jego marynark�. �wit rozja�ni� pok�j hotelowy. Kobieta obudzi�a si�. Powoli wraca�a do niej �wiadomo�� i wspomnienie poprzedniego wieczora. Dziwny grymas przebieg� przez jej twarz, kt�ra jednak szybko nabra�a oboj�tnego wyrazu. Jeszcze tylko ten u�miech wyuczony i fa�szywy dla m�czyzny, kt�ry le�a� obok i w�a�nie si� obudzi�. - Dok�d idziesz? - zapyta�. - Do �azienki - odpowiedzia�a. - Zaraz wracam. Podnios�a z pod�ogi torebk� i znikn�a w drzwiach. M�czyzna czeka�. D�ugo. Zasn�� znowu. Obudzi� go dziwny d�wi�k. Zanim odzyska� �wiadomo�� i dobieg� do �azienki, kobiety ju� tam nie by�o. Jej cia�o le�a�o na chodniku, otoczone wiankiem gapi�w.