4926
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 4926 |
Rozszerzenie: |
4926 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 4926 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4926 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
4926 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Edward Guziakiewicz
Afrodyta
Edward Guziakiewicz jest publicyst� i dziennikarzem od przesz�o dwudziestu lat. Studiowa� na Wydziale Teologii
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, uzyskuj�c tytu�y magistra teologii i licencjata teologii pastoralnej og�lnej.
Macierzysta uczelnia wys�a�a go na stypendium naukowe do Belgii (Leuven). W latach 1981 - 1982 by� sekretarzem
redakcji tygodnika "Go�� Niedzielny" w Katowicach, nast�pnie wsp�pracownikiem i redaktorem miesi�cznika
"Wzrastanie", wsp�pracowa� stale z dzia�em religijnym tygodnika "Katolik", regionalnym korespondentem Gazety
Codziennej "Nowiny" w Rzeszowie...
Dzia�alno�� wydawnicz� rozpocz�� dopiero przed kilkoma laty, si�gaj�c w 1998 roku do swej "szuflady literackiej", w
kt�rej zgromadzi� w ci�gu pi�tnastu lat - pisz�c dla w�asnej przyjemno�ci, z potrzeby ducha - sporo pozycji
ksi��kowych. Dot�d wyda� drukiem pi�� swoich ksi��ek w kr�tkich seriach sonda�owych, a cz�� z nich jest nadal
dost�pna w ksi�garni internetowej.
Strona domowa Autora: www.eduardus.republika.pl
1
Znieruchomia�a przy wej�ciu do wysokiego, wy�o�onego marmurem salonu, wpatruj�c si� z oddaniem w nieobecnego
duchem Raoula. W chwilach takich jak ta czas si� nie liczy�. Raoul wreszcie drgn��, s�ysz�c ciche kas�anie. Zlustrowa�
jej posta�, uzmys�awiaj�c sobie, �e dziewczyna tkwi przy kolumnie ju� pewnie kilka minut, a potem na jego twarzy
zago�ci� zagadkowy p�u�miech. Z ulg� si� przeci�gn�� i od�o�y� na prze�roczysty blat b�yszcz�cy prospekt, nad
kt�rym w skupieniu medytowa�. Dobrze zrobi�, �e si� na ni� zdecydowa�. Pami�ta�, �e pocz�tkowo kr�powa�y go
niewinne spojrzenia chabrowych oczu boskiej dziewi�tnastolatki i �e w pierwszych tygodniach jej posiadania
zachowywa� si� wobec niej tak, jak nuworysz wobec lodowatego i dystyngowanego lokaja. By�o w tym co� na kszta�t
subtelnego kompleksu ni�szo�ci, ale i spychanego do pod�wiadomo�ci poczucia winy. Z moralnego punktu widzenia
nie powinien by� mie� kogo� takiego jak ona w domu i absolutnie na to nie zas�ugiwa�. Na znanej z zamo�no�ci
planecie, jak� by�a Diana, utworzona kiedy� z asteroid�w i obiegaj�ca S�o�ce mi�dzy Marsem a Jowiszem, zwyczaj
nabywania na w�asno�� klonowanych dziewcz�t by� wszak�e usankcjonowany istniej�cym prawem - i w�a�ciwie
ka�dy, kogo by�o na to sta�, m�g� sobie pozwoli� na ten zbytek i luksus. Na innych globach Uk�adu S�onecznego
krzywiono si� z cicha na t� praktyk�, co raz kana�ami dyplomatycznymi daj�c Diananom do zrozumienia, �e
handlowanie klonowanymi hurysami pachnie niewolnictwem. Nic si� nie zmieni�o pod tym wzgl�dem od stuleci - a
szczeg�lnie na Ziemi, kt�ra mia�a opini� najbardziej konserwatywnej z planet. No, mo�e nieco inaczej by�o na
ksi�ycach Jowisza. Raoul po kilkudziesi�ciu latach s�u�by ostatecznie po�egna� przejmuj�c� groz� lodowat� baz�,
mieszcz�c� si� na odleg�ej planetoidzie w pasie Kuipera i przeszed� na zas�u�on� emerytur�. Nigdy nie by� �onaty i bez
w�tpienia dlatego wysy�ano go tam, gdzie diabe� chichocz�c m�wi� "dobranoc". Czyli na obrze�a Uk�adu S�onecznego.
Na jego koncie w Marsja�skim Banku Komercyjnym uzbiera�a si� spora suma, kt�ra dodatkowo jeszcze uros�a dzi�ki
temu, �e natrafi� przypadkiem na znaczne z�o�a retelitu, wi�c na spokojnych przedmie�ciach Nowego Konstantynopola
m�g� naby� urz�dzon� ze smakiem kredowobia�� will� z palmami i pod�wietlon� p�ywalni� z delfinem w przestronnym
atrium. Mia� tu te� dwa m�ode oswojone owiraptory. W rezultacie tego zajmowa� si� teraz tym, o czym skrycie marzy�
od wczesnej m�odo�ci. A wi�c niczym. Z natury pasywny, uwielbia� b�og� bezczynno�� i ju� jako podrostek potrafi�
godzinami wylegiwa� si� i wpatrywa� si� w bia�y sufit, albo z r�kami w kieszeniach w��czy� si� bez sensu po
miasteczku i okolicach, zbijaj�c b�ki. W g��bi duszy nie gardzi� - jak prawie ka�dy m�czyzna - subtelnymi rozkoszami
cielesnymi i nie zmieni�y jego zmys�owych sk�onno�ci nawet wymagaj�ce wstrzemi�liwo�ci lata s�u�by w Si�ach
Kosmicznych Uk�adu. Co wi�cej, wydawa�o si�, �e je jeszcze wzmocni�y.
- Mo�esz podej��! - �yczliwie zach�ci� dziewczyn�.
Afrodyta by�a pierwsz� i jedyn� niewolnic�, na jak� m�g� sobie w �yciu pozwoli�. Przychodzi�o mu do g�owy, i� chyba
nie by� wewn�trznie przygotowany do jej posiadania. Jaka� cz�� jego "ja" nie godzi�a si� bowiem z tym, �e modelka o
fenomenalnej urodzie jest tylko na niby cz�owiekiem i �e nie posiada przyrodzonych praw, nale�nych �ywej istocie
ludzkiej. Przez pierwszy tydzie� t�umi� w sobie ��dze, nie chc�c si� posuwa� wobec niej za daleko i traktuj�c j�
nieomal jak dalek� kuzynk�, kt�ra na kr�tko zatrzyma�a si� pod jego go�cinnym dachem. Zachowywa� si� jak
zadurzony sztubak i skwapliwie zabiega� o jej wzgl�dy. Instynktownie gra� rol�, kt�ra mu odpowiada�a i jako� go
usprawiedliwia�a we w�asnych oczach. Obiektywnie bior�c, jego zawstydzaj�ce mi�osne zaloty i �enuj�ce umizgi nie
mia�y jednak�e najmniejszego sensu i stanowi�y bezsporn� strat� czasu. Afrodyta bowiem by�a do niego
bezwarunkowo przystosowana, a wszczepione jej standardowe programy z wyrafinowanym kluczem erotycznym
rzadko kiedy zawodzi�y. Psychotronika sta�a wysoko na Dianie i w m�zg wyklonowanego cia�a, w kt�rym a� roi�o si�
od implant�w i mikroprocesor�w, wpisano z�o�ony zesp� zachowa�, kt�ry zadowala� nawet najbardziej wybrednego
kochanka. Blondynka o figurze Marilyn Monroe by�a wi�c na wp� elektroniczn� maszyn� do uprawiania seksu i
zaspakajania m�skiej chuci. I w�a�ciwie niczym wi�cej. Z prawnego punktu widzenia pozostawa�a androidem klasy
zerowej. �eby by� cz�owiekiem trzeba by�o posiada� naturalnych rodzic�w, no i mie� troch� inaczej pouk�adane w
g�owie.
- Niczym wi�cej?! - zapyta� swego niewyra�nego odbicia w forniturze czarnego fortepianu, gdy podni�s� si� z
wy�cie�anego mi�kk� sk�r� fotela. - Niczym?!
Dopiero teraz podesz�a do niego, nie rozumiej�c jednak�e rzuconych p�g�osem s��w. Nie by�a Alicj� z Krainy Czar�w
i nie mog�a przej�� na drug� stron� lustra. Jak zwykle nie mia�a na sobie prawie niczego, gdy� zwyk�a by�a w jego
towarzystwie zrzuca� z siebie i tak sk�pe odzienie. Owia� go osza�amiaj�cy zapach jej drogich perfum.
- Tak, Raoulu?! - zapyta�a, a jej niewinnie spogl�daj�ce niebieskie oczy wydawa�y si� wyra�a� potrzeb� odgadywania
jego najskrytszych m�skich pragnie�. - Co ci� niepokoi?!
Ogarn�� j� ramieniem i przytuli� do siebie. Lubi� ciep�o jej cia�a i jedwabist� g�adko�� jej sk�ry.
- Nic, absolutnie nic - westchn��. - Jeste� s�odka jak cukiereczek - poca�owa� j� w ucho, odgarniaj�c fur� jasnych
w�os�w. - Jak zwykle!
Zamrucza�a jak kotka i lekko si� od niego odsun�a.
- Czy wieczorem gdzie� razem wychodzimy? - ciekawie zapyta�a.
Zerkn�� na wmontowany w �cian� cyferblat zegara, kt�ry je�li si� go odpowiednio ustawi�o pokazywa� czas na
wszystkich planetach i ksi�ycach Uk�adu S�onecznego.
- Mo�e tak, a mo�e nie - ziewn��, dyskretnie przys�aniaj�c d�oni� usta. - Pogoda jak wymaluj i nie zapowiadano na
dzisiaj deszczu - skonstatowa�, ale bez przekonania. Z tej strony aglomeracji ci�gn�y si� pola uprawne, wi�c pada�o
cz�ciej ni� gdzie indziej. Nagle si� o�ywi�. - Wiesz, o czym dumam? Nigdy by� nie zgad�a!
Na tak postawione pytanie Afrodyta mia�a zawsze gotow� tylko jedn� odpowied�.
- Chcesz si� teraz kocha�? - gdy si� z tym do niego zwraca�a, jej aksamitny lekko wibruj�cy g�os wydawa� si�
zniewala�.
- Nie - pokr�ci� przecz�co g�ow�. - To znaczy: tak! - poprawi� si� z o�ywieniem. - Ale nie o tym my�la�em,
wspominaj�c o mych najskrytszych marzeniach. - Zawaha� si�. - Chcia�bym odby� podr� na Ziemi�! - zdradzi�
wreszcie z pewnymi oporami, zagl�daj�c z niepokojem jej w oczy i jakby licz�c na to, �e przes�odka przyjaci�ka oceni
ten zamys� z w�asnego punktu widzenia. - Tam si� przecie� wychowa�em. Tam sp�dzi�em dzieci�stwo i m�odo��.
Dziewczyna nigdy jednak nie ocenia�a jego projekt�w i zamierze�. Tego jej nie by�o wolno i pod tym wzgl�dem -
niestety - nie r�ni�a si� nawet od prymitywnego androida klasy czwartej, kt�ry co pi�tek przylatywa� mobilem i
czy�ci� jego basen. Tkwi�a w cienkiej p�prze�roczystej pow�oce snu i obce jej by�y zawi�o�ci �ycia wewn�trznego.
- Skoro tak uwa�asz!.. - unios�a brwi, lekko marszcz�c czo�o. Chwil� si� zastanawia�a. - Czy to oznacza, �e zabierzesz
mnie tam ze sob�?!
- Pewnie tak! - roze�mia� si�, zacieraj�c r�ce. - Przecie� sta� mnie na bilety w obie strony.
Potem si�gn�� d�oni� do jej pe�nych piersi, jednak pe�niejszych od tych, kt�re mia�a Marilyn Monroe, z rozmys�em
pieszcz�c i g�aszcz�c najpierw jedn�, a potem drug�. Wyczu� twardniej�ce sutki. Podda�a mu si� z rozkosz�, a jej
�renice lekko si� zw�zi�y. Pomy�la� o planowanej wyprawie na Planet� Matk�. Nie by� pewny tego, czy m�g�by
faktycznie polecie� tam z prze�liczn� kurtyzan� o platynowo-z�otych w�osach. Znakomicie sprawdza�a si� jako osoba
do towarzystwa i by� dumny jak paw, mog�c pokazywa� si� z ni� w publicznych miejscach. Ostatnio chwali� si� ni� na
zlocie swojego rocznika Si� Kosmicznych Uk�adu i widzia� w�ciek�� zazdro�� w oczach niekt�rych koleg�w. �aden z
nich nie domy�la� si�, �e towarzysz�ca mu skromnie pi�kno�� jest klonowan� "podr�bk�" Jedynym znakiem
rozpoznawczym cyborga by�a mikroskopijnej wielko�ci metalowa tulejka, mieszcz�ca si� tu� poni�ej ko�ci ogonowej -
wszak�e przypadkowy obserwator urodziwej seksbombie przecie� do dessous nie zagl�da�. Na Ziemi jednak posiadanie
stymulowanych elektronicznie niewolnic by�o zakazane. Obi�o mu si� gdzie� o uszy, �e podobno czyniono jakie�
wyj�tki dla os�b, ciesz�cych si� obywatelstwem Diany, lecz nie by� pewny tego, czy obejmuj� one takich jak on
w�a�cicieli. Przesz�o mu przez g�ow�, �e powinien po��czy� si� z radc� prawnym firmy, w kt�rej j� naby� i go o to
zapyta�.
- Gdzie to zrobimy, kochany? - omdlewaj�co szepn�a. Na my�l o rozkoszy oczy zachodzi�y jej mg��.
Wskaza� jej d�oni� mi�kki puszysty dywan, pokrywaj�cy �rodek salonu. Posz�a spojrzeniem za tym gestem. U�o�y�a si�
wdzi�cznie w miejscu, kt�re wybra� i zach�caj�co rozchyli�a uda.
- Chod�! - b�agalnie wyci�gn�a do niego ramiona.
Bezmy�lnie d�uba� wyka�aczk� w z�bach i nieco poirytowany wlepia� ga�y w wirtualny ekran, nie pojmuj�c, sk�d si�
bior� fale anomalii. Symulacja z pocz�tku przebiega�a bez zarzutu, potem jednak co� si� rwa�o, a doskonale
wymodelowane i p�ynne zachowania hurysy traci�y harmoni� Wydawa�o si�, �e w programie s� b��dy. Nag�e i obce
impulsy sprawia�y, �e urocza madonna w okamgnieniu przeistacza�a si� w agresywn� amazonk�, je�li nie wr�cz w
bestialsk� wojowniczk�.
- Co za palant grzeba� w projekcie?! - wykrztusi� wreszcie, nie pojmuj�c, co si� sta�o. Snu� przypuszczenia. Ubrda�
sobie, �e jaki� programista nieudacznik musia� co� schrzani�. Zaj�cie mia� raczej nudne, jak wszyscy pocz�tkuj�cy w
tym dziale. Od dw�ch dni testowa� na monitorze kolejne klony, badaj�c ich reakcje w kilkuset standardowych
sytuacjach, ale nie natrafi� wcze�niej na �aden podobny przypadek. Rzadko kiedy odst�pstwa od normy by�y wi�ksze
ni� dwie lub trzy setne procenta. Zamy�li� si� na chwil�, potem si�gn�� od niechcenia po stymuluj�ce prac� m�zgu
kapsu�ki, wysypa� kilka z tulei i jedn� wrzuci� sobie do ust. Popi� sokiem z mandarynek. Zdecydowa� si� jeszcze raz
przejrze� symulacj�, oznaczon� numerem dwie�cie siedemnastym, ale wcze�niej postanowi� wpisa� od nowa parametry
wyj�ciowe. Te z pierwszej setki by�y bezbarwne i usypiaj�ce, wi�c ci�gn�y si� mu jak w�oski makaron. Klonowana
pi�kno�� odpowiada�a bowiem na zwroty typu: "Dzie� dobry!", "Do widzenia!" i na banalne pytania z rodzaju: "Jak si�
nazywasz?", "Co ci� ��czy z panem X"? Druga setka by�a ciekawsza, bo zahacza�a o gry ruchowe i sporty ekstremalne,
a poza tym obejmowa�a r�ne sytuacje konfliktowe. Testowana madonna znajdowa�a si� w grawituj�cej w pr�ni du�ej
bazie kosmicznej, gdzie napada� na ni� silniejszy od niej jednooki cyborg, przystosowany do bezpardonowej walki
wr�cz. Powinna by�a zr�cznie si� wycofa�, korzystaj�c z labirynt�w s�abo o�wietlonych korytarzy. Tymczasem ku
zdumieniu Paula weryfikowany model o wdzi�cznym imieniu Iryda wcale nie zamierza� ucieka�. Stawa� d�ba i jak byk
na corridzie rusza� do w�ciek�ego kontrnatarcia, kt�re ko�czy�o si� koszmarnie. Walcz�ca dziewczyna traci�a obie r�ce,
a cyklop dostawa� j� w swe �apy jak �opaty, �ami�c jej z trzaskiem kr�gos�up. Odst�pstwo od wzorca si�ga�o
siedemdziesi�ciu czterech procent.
Siedzia� w obrotowym fotelu i g��wkowa� nad rozsierdzonym klonem kamikadze. Uko�czy� z wyr�nieniem
informatyk� przemys�ow� ze specjalizacj� z dziedziny produkt�w metaorganicznych, ale wiedz� uniwersyteck� dzieli�a
zawsze od praktyki spora przepa��.
- Dlaczego ten wredny babsztyl nie ma w og�le instynktu samozachowawczego? - pyta�, w zadumie g�adz�c brod�, na
kt�rej rysowa� si� ledwo znacz�cy si� drobny zarost. - Co to mo�e by�, do diaska? - g��wkowa�. - A je�li to jakie�
zwarcie na pu�apie sprz�e� zwrotnych? - ol�ni�a go nag�a my�l. Wreszcie da� sobie z tym spok�j. - Szlag by to trafi�! -
�achn�� si�, z niesmakiem sumuj�c domoros�e zmagania z pi�knym klonem, kt�ry nie chcia� si� podporz�dkowa�
firmowym wymaganiom. Nie by� od tego, by zajmowa� si� tak wyrafinowanymi zadaniami. - Hej, profesorze! -
zawo�a�, nie ruszaj�c si� zza pulpitu. - Maaa- myyy k�o-po-ty!..
Ten akurat przechodzi� obok jego boksu, wi�c chc�c, nie chc�c musia� si� zatrzyma�. Chwil� przypatrywa� si� temu, co
na ekranie pozosta�o z walecznej hurysy, a potem skrzywi� si� z niesmakiem i orzek�:
- Zn�w pracujemy na podzespo�ach tych klonowanych amazonek. Wojowniczki jako� ostatnio nie id�, wysz�y z mody.
Klienci s� zdania, �e klony p�ci m�skiej lepiej si� prezentuj� w roli goryli i ochroniarzy, wi�c tamci z g�ry z
konieczno�ci przystosowuj� nam cz�ci do kurtyzan, nad kt�rymi teraz, biedaku, siedzisz. Oto cena, jak� musimy
p�aci� za drastyczne oszcz�dno�ci w firmie! - westchn�� z �alem. - Ale nie przejmuj si�! - �yczliwie klepn�� ch�opaka
po plecach. - Zapisz ten egzemplarz na straty. Przepuszczaj tylko te, kt�re za bardzo nie wierzgaj�!
- Serio?! - Paul zrobi� wielkie oczy. Mia� nieledwie dwadzie�cia dwa lata, nieco naiwny pogl�d na �wiat i wydawa�o
mu si�, �e ludzie nie s� zdolni do takich �wi�stw jak to, kt�rego by� �wiadkiem. - Przecie� te mikroprocesory s� ju� po
solidnej obr�bce i nie da si� z nich wymaza� do ko�ca instynktu walki. Jak taka rozmarzona s�odka cizia w pewnej
chwili uzmys�owi sobie, �e mo�e z nag�a przy�o�y� facetowi, kt�ry korzysta z jej us�ug, to...
- Ciii-cho! - profesor rozejrza� si� niepewnie dooko�a, jakby w obawie, �e kto� niepowo�any mo�e ich us�ysze�. Licho
nie spa�o. - To nie moja, ani nie twoja sprawa, m�ody kolego! - bezradnie zamacha� r�kami. - R�b tylko to, co do ciebie
nale�y! - gor�czkowo rzuci� na odchodnym i odfrun�� czym pr�dzej w stron� innych boks�w.
Paul pozosta� sam na sam z ponurymi my�lami. D�ugo medytowa�, wreszcie podni�s� si� i rozejrza� nad �ciankami
dzia�owymi, bacznie lustruj�c otoczenie. Inni ju� wychodzili, ko�cz�c prac�. Zamrucza� co� wstydliwie pod nosem i
si�gn�� do szuflady, wydobywaj�c prywatny dysk. W niespe�na dwie minuty ustawi� na nowo parametry wyj�ciowe
symulacji. Dorzuci� swoje dane osobiste, za�o�y� kask mentalny, a nast�pnie b�ogo zanurzy� si� w �wiecie wirtualnym.
By� ciekaw tego, jak zaprogramowana na mi�o�� i oddanie Iryda wobec niego si� zachowa.
- Narowista jeste�, kochana, ale taki ogier jak ja sobie z tob� poradzi - szepn�� podniecony. - Dam ci tego, czego
pragniesz, a mo�e nawet wi�cej. Pewnie ju� prze�ykasz �link�.
Pierwsze sekwencje by�y nawet przyjemne. �liczna kurtyzana zaprosi�a go do swojego komfortowego apartamentu.
Potem opu�ci�a go na chwil�, zmieniaj�c toalet�. Wr�ci�a do niego w czym�, co sprawi�o, �e prawie zapar�o mu dech z
wra�enia. Wzi�� j� w ramiona, szepcz�c jej do ucha szalone wyznania mi�osne. Kiedy jednak �akomie zsun�� d�onie na
jej biodra, odepchn�a go, a potem niespodziewanie da�a mu pi�ci� w z�by. Cofn�� si� instynktownie, a jego fotel
polecia� do ty�u.
- Szlag by to trafi�! - warkn��, podnosz�c si� z posadzki w szachownic� i zrywaj�c kask mentalny.
Pomieszczenie wype�ni� modulowany sygna� alarmowy, a czerwone �wiat�o nad wej�ciem zacz�o pulsowa�.
- Wpad�em! - j�kn��, rzucaj�c si� do komputera, by skasowa� nagranie.
Mi�y kobiecy g�os instruowa� przez g�o�niki: "Naruszenie statusu w sekcji B. Uprasza si� o przerwanie pracy,
natychmiastowe opuszczenie sali i zg�oszenie si� do punktu kontroli!"
Jak si� wkr�tce okaza�o, m�g� polecie� na Ziemi� w towarzystwie bliskiej jego sercu cho� nieco k�opotliwej
niewolnicy. Nieco ozi�ble zakomunikowano mu, �e rysuje si� taka prawna mo�liwo��, ale �e wi��e si� ona z pewnymi
niedogodno�ciami i przy tym nie jest wcale zalecana przez w�a�cicieli firmy "Body Perfect". Po��czono go z szefem
jakiego� wa�nego dzia�u. Raoul musia� mianowicie - naprawd� �mieszna sprawa - wzi�� �lub z domowym androidem.
Na Dianie, co oczywiste, nie udzielano takich ma��e�stw, a co wi�cej - wr�cz ich zakazywano. W przestrzeni
kosmicznej by�o jednak�e inaczej. Na pok�adach wahad�owc�w obowi�zywa�y bowiem dosy� liberalne przepisy
kodeksu mi�dzyplanetarnego. Tam pasa�er m�g� si� zwi�za� �wi�tym w�z�em ma��e�skim - jak rechotano trzymaj�c
si� za brzuchy - nawet z robotem do prac ogrodniczych z sekatorami zamiast r�k. Wystarczy�o, �e obiekt, w kt�rym
podr�ny si� zakocha�, by� zdolny si� podpisa� albo w przypadku braku wyspecjalizowanych ko�czyn potrafi� w inny
spos�b potwierdzi� sw� to�samo��. Jednak�e w drodze powrotnej z Planety Matki Raoul musia� z kolei - r�wnie� w
kosmosie - wzi�� rozw�d z nafaszerowan� elektronik� dziewczyn�, o ile chcia� z powrotem zago�ci� na Dianie i z
rozp�du nie trafi� za kratki albo do hibernatora. Szczeg�owych instrukcji z tym zwi�zanych mia� mu udzieli� w
osobistej rozmowie radca prawny firmy. Wszystkie niezb�dne formularze by�y dost�pne na pok�adach transportowc�w,
cho� te� nie na wszystkich. Odpychaj�cy urz�das, z kt�rym telekonferowa�, �ypn�� w ko�cu �askawie okiem i poradzi�
mu, �eby skorzysta� z us�ug "Air Saturn Company", gdy� u tego przewo�nika o takie rzeczy skrupulatnie dbano. No,
ale dojrza� za plecami Raoula co�, co go naprawd� poruszy�o. Zaaferowany komandor nie zastanawia� si� nad tym, co,
a z ty�u za sob� mia� tylko wej�cia do modu�u kuchennego i dwu uroczych sypialni. Pewnie niucha� tam kt�ry� z
owiraptor�w, Cezar albo Brutus.
Po��czenie z biurem informacyjnym si� urwa�o i wype�niaj�cy ca�� �cian� salonu przestrzenny obraz skurczy� si� i
zgas�, zamieniaj�c si� w �wiec�cy coraz s�abiej punkt w przestrzeni. Raoul przeci�gn�� si� z ulg�, a� strzeli�y mu ko�ci.
Na sw�j spos�b to by�o kusz�ce. Wyci�gn�� si� wygodnie w fotelu, przymykaj�c powieki, a my�lami si� przeni�s� na
pok�ad turystycznego wahad�owca, jak przez mg�� widz�c Afrodyt� w kr�ciutkiej bia�ej sukni �lubnej i z bukiecikiem
orchidei w r�ku. To by�o s�odkie.
Us�ysza� za sob� cichy szelest i obejrza� si� zaskoczony. Romantyczny obraz rozprys� si� jak rzucone o ziemi�
starodawne lusterko. Przy�apa�a go na gor�cym uczynku i zarumieni� si� jak sztubak.
- Ju� male�ka nie p�ywasz? - nie m�g� ukry� zdumienia. Nie przypuszcza�, �e dotrze do jej uszu ta rozmowa, no i �e
ujrzy j� przy okazji stercz�c� za nim osch�y facet z firmy.
B�stwo by�o owini�te tylko r�cznikiem k�pielowym. Dziewczyna zwykle nie wychodzi�a z maj�cego kilka metr�w
g��boko�ci i pod�wietlanego od do�u basenu przez dwa lub trzy kwadranse, z wdzi�kiem nurkuj�c i �cigaj�c si� z
delfinem. Potrafi�a oby� si� bez oddychania znacznie d�u�ej ni� Raoul.
- Wr�ci�am przed minut�, ale przez wschodni pawilon - wyt�umaczy�a si� skwapliwie.
W�osy mia�a jeszcze wilgotne. Spogl�da�a na niego z oddaniem, a jej zmys�owe usta a� b�aga�y, �eby je ca�owa�.
- Ach tak?
Po raz kt�ry� z rz�du uzmys�owi� sobie, �e prawie zawsze, gdy z kim� gaw�dzi�, jak duch pojawia�a si� tu� obok niego.
Nie, nie, �eby pods�uchiwa�. Po prostu by�a chyba elektronicznie uwarunkowana na pewien rodzaj dyskretnej
wdzi�cznej asysty. Mia�a obowi�zek by� obok, robi� dobre wra�enie i grzecznie przytakiwa�. I zwykle jej si� to
udawa�o. No, ale facet�w skr�ca�o w �rodku, gdy widzieli jej twarz, piersi, biodra i nogi.
- S�ysza�a� moj� rozmow� z biurem "Body Perfect"?! - zapyta�, udaj�c surowo��.
Kr�ciutko si� waha�a, ale jej wyraz twarzy w niczym si� nie zmieni�.
- A nie powinnam?! - zapyta�a szczerze. - Je�li nie, to mog� o niej zapomnie�.
Odwr�ci� si� wraz z fotelem nieco skonsternowany. Nerwowo zatar� r�ce. Wiedzia�, �e Afrodyta potrafi w jednej chwili
wymaza� ka�d� wskazan� przez niego scen� ze swoich wspomnie�, ale wcale nie pragn��, by w k�ko to czyni�a.
Zreszt�, na d�u�sz� met� by�y irytuj�ce takie nag�e luki w pami�ci. Tego, co raz zapomnia�a, nie dawa�o si� ju�
przywr�ci�.
- Och, nie w tym rzecz! - szybko skwitowa� - A wi�c s�ysza�a�?
- Tak - kiwn�a g�ow�. - M�wili, �e mog� wyj�� za ciebie.
Czu�, �e musi si� wyt�umaczy�.
- To warunek, by� mog�a polecie� ze mn� na t� pieprzon� Ziemi�. Powinna� tam wyst�powa� oficjalnie jako moja
�ona. To wszystko przez te idiotyczne przepisy, kt�re na ka�dej planecie s� inne. Tam musisz by� moj� po�owic�, za�
tu - z kolei - absolutnie nie mo�esz ni� by� - obja�nia�. - Wi�c w drodze powrotnej musimy si� rozwie��! - dorzuci� z
odrobin� z�o�ci, bo wiedzia�, �e brzmia�o to wykr�tnie. Chcia� to naprawi�, wi�c oci�ale podni�s� si� z fotela i zbli�y�
si� do dziewczyny, przyci�gaj�c j� do siebie. Z czu�o�ci� pog�adzi� jej wilgotne w�osy. - Zgadzasz si� na takie
rozwi�zanie?!
My�la�, �e potwierdzi bez wahania, dodaj�c - jak zwykle - �e jego wola jest dla niej �wi�ta, i �e uczyni wszystko, czego
zechce, ale Afrodyta tym razem tak si� nie zachowa�a. Zmarszczy�a brwi, z cicha nad czym medytuj�c.
- A czy po rozwodzie nic si� mi�dzy nami nie zmieni? Nadal b�d� mog�a by� z tob�, i tylko z tob�?! - wiernie zajrza�a
mu w oczy.
Przez chwil� przygl�da� si� jej podejrzliwie, a potem odetchn�� z ulg�. Jako� nie do ko�ca wierzy�, �e mo�na tak
doskonale sformatowa� klonowany m�zg. Czy raczej - a� tak go wypaczy�.
- Ufff! Ale� oczywi�cie. A jak�e by mog�o by� inaczej! - potwierdzi� z przekonaniem, z przyjemno�ci� g�adz�c jej
rozkoszne rami�. - Wiesz, �e nie zamierzam si� z tob� nigdy rozstawa� Ani teraz, ani w przysz�o�ci!
Wyg�aszaj�c t� kwesti�, ci�ko westchn��. Bezczelnie k�ama�, a to ostatnie wcale nie by�o prawd�. Klonowane
pi�kno�ci mia�y gwarancj� na siedem lat. A potem po prostu sz�y na z�om, bo firma nie dawa�a pewno�ci, �e nadal
wszystko z nimi b�dzie w porz�dku. Zwracano je z powrotem do magazyn�w, gdzie po rozmontowaniu podzespo��w -
jak Raoul gdzie� zas�ysza� - m�ode martwe cia�a wrzucano do pieca krematoryjnego. Zwrot uprawnia� do sporej
bonifikaty przy zakupie nast�pnej seksbomby. Je�eli klient by� wyj�tkowo kapry�ny i wybrzydza� na inne pi�kno�ci,
chc�c mie� znowu tak� sam� dziewczyn�, m�g� z odpowiednim wyprzedzeniem zam�wi� klonowanego sobowt�ra.
Rzadko jednak kiedy nowy egzemplarz by� dok�adnie taki sam jak poprzedni. Zwykle czu�o si� i widzia�o r�nic�.
Zw�aszcza na pocz�tku. Przecie� nabywany towar mia� znowu dziewi�tna�cie a nie dwadzie�cia sze�� lat. Przysz�o mu
do g�owy, �e m�g�by po �lubie zosta� z ni� na Ziemi na d�u�ej, ale "Body Perfect" nie mia�a tam rozbudowanego
serwisu. Raz do roku nale�a�o odda� androida do przegl�du, kt�ry trwa� zwykle kilka dni. Musia�by wi�c przez sze��
kolejnych lat z rz�du lata� z dziewczyn� na Dian�, sze�� razy si� z ni� rozwodzi� i tyle� samo razy bra� �lub. Ale
takiego numeru ju� by mu nie wybaczono. Dla przyk�adu pod by�e pretekstem powieszono by go za jaja.
- Je�eli tak, to zgadzam si�! - potwierdzi�a. - I na ma��e�stwo, i na rozw�d. Zreszt�, po co pytam? - doda�a, marszcz�c
zabawnie nosek. - Przecie� twoja wola jest dla mnie �wi�ta. I zawsze b�d� czyni� to, co uznasz za s�uszne!
Pomy�la�, �e Afrodyta si� uczy. Jaka� bardziej optymistyczna cz�� jego m�skiego "ja" obudzi�a si� i zachichota�a
rado�nie. Gdzie� tam, w zakamarkach jej m�zgu rodzi�a si� potrzeba samodzielnej oceny sytuacji. Ta pesymistyczna
mia�a jednak�e pewne w�tpliwo�ci. W gr� bowiem mog�o wchodzi� dzia�anie najzwyklejszego pod s�o�cem programu
adaptacyjnego. W miar� mo�liwo�ci sprzedany przez firm� nabytek powinien by� stopniowo dostraja� si� do
zmieniaj�cych si� z czasem oczekiwa� w�a�ciciela, cho� nie powinno by�o to rzuca� si� w oczy.
Postanowi� uci�� t� dyskusj�.
- Ile razy ju� dzi� kocha�a� si� ze mn�?! - delikatnie poca�owa� j� w czo�o.
Tym razem odrzek�a natychmiast, wzdychaj�c z odrobin� �alu:
- Tylko raz, kochany. Tu� przed �witem.
Nie m�g� pozwoli� na to, by jego �smy cud �wiata cierpia�. Si�gn�� po le��cy na �awie poradnik, otwieraj�c kolorowe
stronice.
- A mo�e by�my zrobili to w taki spos�b?
Podesz�a i skwapliwie przyjrza�a si� ilustracji.
- Dobrze - odrzek�a, pozwalaj�c, by r�cznik, kt�rym si� owin�a, niby to mimochodem zsun�� si� na posadzk�. Znowu
by�a Wenus, wynurzaj�c� si� z morskiej piany i sk�onn� do kolejnego elektryzuj�cego spektaklu. �wiadoma swej
boskiej urody z wdzi�kiem ukl�k�a przed nim, si�gaj�c d�o�mi jego szort�w i obiecuj�c spojrzeniem chabrowych oczu
ekstaz� i upojenie.
2
- Masz niebywa�e szcz�cie, szczeniaku! - zawyrokowa� profesor. - Uratowa� ci� tw�j m�ody wiek. A poza tym
cieszysz si� widocznymi rezultatami w pracy - a nawet ci zapatrzeni w siebie i zadufani ignoranci umiej� to niekiedy
doceni�. Nie obijasz si�, nie zawalasz termin�w, i jak dot�d nie by�o z tob� �adnych powa�niejszych k�opot�w. Wzi�to
to pod uwag� w dziale personalnym, gdzie kr�luje ta stara, zasuszona wied�ma, Konstancja. Sytuacja by�a
podbramkowa, ale strza� okaza� si� niecelny. Sko�czy�o si� wi�c tylko na upomnieniu.
- Dzi�kuj�! - wyduka� skruszony Paul. Cieszy� si�, �e wyszed� ca�o z niespodziewanej opresji. Dwa dni warowa� w
boksie z dusz� na ramieniu, co rusz zezuj�c w stron� oszklonego korytarza, ilekro� kto� tamt�dy przechodzi�. By�o mu
strasznie g�upio, bo rozesz�o si� poczt� pantoflow�, �e pr�bowa� przelecie� pi�knego klona. A chu� w pracy nie by�a
dobrze widziana. Jak dot�d jednak nikt jako� sobie z niego nie kpi�, ani nie �artowa�. Pewnie wzi�a g�r� wredna
samcza solidarno��. Nie mia� wcale ochoty szuka� nowej pracy, gdy� ta mu w zupe�no�ci wystarcza�a. - Naprawd�,
jestem bardzo wdzi�czny za obron�! - wierci� si� nadal na krze�le, czuj�c, �e szef dzia�u nie zdradzi� mu jeszcze
wszystkiego. Tamten chowa� co� w zanadrzu, ale zapewne jeszcze si� nie zdecydowa�, by mu to oznajmi�. - Czy zatem
mog� wr�ci� do mego boksu?! - podni�s� si�, gotowy opu�ci� gabinet.
Profesor chaotycznie przerzuca� le��ce na biurku dokumenty, jakby naprawd� czego� szuka�.
- Jeszcze nie! - zatrzyma� ch�opaka. Spojrza� na niego z uwag�. - Nadal chodzisz na si�owni�? - zapyta�.
Paul przytakn��. Przysun�� sobie krzes�o do biurka i podpar� si� r�kami na blacie. Czyni� tak wiele razy przedtem, ale
tylko wtedy, kiedy widzia�, �e stary chce pogada�.
- Owszem - rzek�. - Dwa, trzy razy w tygodniu. A poza tym nie opuszczam zaj�� ze wschodnich sztuk walki! -
pochwali� si� przed uczonym. Nie by� �amag� i m�g� by� z siebie dumny.
- Zdaje mi si�, �e to wszystko by�o w twoim kwestionariuszu osobowym - profesor sucho zauwa�y�. Odkaszln�� i
doda�: - A w zwi�zku z tym pomy�lano, by da� ci bardziej... odpowiedzialn� prac� No i mo�liwo�� bezpo�redniego
kontaktu z naszymi produktami - zdradzi�. Je�eli si� waha�, to tylko sekund�. - Przenosz� ci� do serwisu!..
Ch�opak zrobi� wielkie oczy. Wyprostowa� si� i odsun�� od blatu. Takiej zagrywki si� nie spodziewa�.
- Do ser-wi-su?!..
Zapad�o milczenie. Paul spogl�da� gdzie� w sufit, jakby tam kry�o si� wyja�nienie powod�w zadziwiaj�cych decyzji
urz�dnik�w z dzia�u kadr.
- Co, nie cieszysz si�?
Rudzielec by� zmieszany, a na jego pokryt� piegami twarz z nag�a wype�z� rumieniec.
- Mam je�dzi� do klient�w, kt�rzy nabywaj� nasze s�odkie dziewczyny? - upewni� si� ostro�nie, zezuj�c na profesora. -
I wpisywa� w ich kszta�tne po�ladki nowe programy?
Tamten przytakn��. Powiedzia� swoje, gdy� do tego by� zobligowany, ale by�o wida�, �e sam usi�uje dociec racji, kt�re
nak�oni�y popapranych urz�das�w do wydania takiego werdyktu.
- Pewnie polubisz now� prac�! - podpowiedzia� mu bez przekonania, licz�c na to, �e mo�e sam Paul mimowolnie
ods�oni przed nim niejasne kulisy biurokratycznej rozgrywki.
Ch�opak g��boko odetchn��. Zdradzi�, �e go nadmiernie poci�gaj� klonowane konkubiny, wi�c postarano si�, by je
sobie poogl�da� z bliska.
- Mo�e o to chodzi, �e lubi� podr�e - rzek� wykr�tnie. - Tak przynajmniej poda�em w kwestionariuszu!..
Teraz profesor zrobi� wielkie oczy.
- Do cholery, a co z tym wszystkim maj� wsp�lnego podr�e! - zniecierpliwiony podni�s� g�os. I nagle zamar� z
uniesionym do g�ry arkuszem bia�ego papieru w r�ku. Niespodziewanie dozna� ol�nienia. A potem nieco si�
przygarbi�. C�, mia� swoje lata. - Ach, podr�e! - wykrztusi� z siebie. Spu�ci� g�ow�. Niedbale machn�� r�k� w stron�
wej�cia. - Mo�esz odej��, mam du�o pracy! - wymamrota�.
Paul by� ju� jedn� nog� na korytarzu, gdy poj��, �e zapomnia� o czym� wa�nym.
- Od kiedy mam zacz�� w serwisie? - ostro�nie zapyta� od drzwi.
Profesor nie podni�s� g�owy.
- Zg�o� si� tam jutro z rana! - rzuci�.
Wyci�gni�ty na pneubedzie nad brzegiem basenu, wystawia� swoj� twarz i cia�o do rozkosznie grzej�cych s�o�c.
Powieki mia� przymkni�te. Naturalne przesun�o si� ku zenitowi, lecz to chyba nie jemu Raoul zawdzi�cza� swoj�
delikatn� opalenizn�. Wspomaga�y je ledwo widoczne trzy sztuczne, umieszczone wysoko na orbitach oko�odia�skich.
W g�rnych warstwach atmosfery by�y aktywne ponadto jakie� wyrafinowane filtry. W rezultacie tego efekty termiczne
uzyskiwano prawie takie jak na Ziemi. Uzmys�owi� to sobie, przeci�gaj�c si� leniwie i zmieniaj�c pozycj�. Jeden z
kr�c�cych si� tu owiraptor�w tr�ci� go w d�o�, z�akniony pieszczoty i musia� unie�� si�, by pog�aska� go po �bie. W
gruncie rzeczy nie pojmowa�, jak to wszystko zdo�ano posk�ada� do kupy, no i jak to wszystko dzia�a�o. W og�le nie
rozumia� sensu tego ponad stupi��dziesi�cioletniego i absolutnie deficytowego przedsi�wzi�cia, jakim by�o budowanie
mi�dzy orbitami Marsa i Jowisza nowej planety. Pierwszy i odleg�y ju� w czasie etap prac polega� na �mudnym
�ci�ganiu i ��czeniu ze sob� tysi�cy planetoid.
Afrodyta, kt�ra akurat wr�ci�a z treningu, przerwa�a mu te raczej ja�owe rozmy�lania. Bez trudu znalaz�a go nad wod�.
�adnie jej by�o w r�owym. Na og� przez pierwsz� godzin� gra�a w tenisa, za� drug� sp�dza�a w sali z urz�dzeniami
do �wicze� si�owych.
- Jak to mi�o, �e jeste�, kochany - wyrzek�a, czule cmokaj�c go w czo�o. - Odprowadzi� mnie - jak zwykle - Robert,
kt�ry czeka teraz przed wej�ciem, gdy� chce si� ze mn� wybra� wieczorem do klubu "Hercules" w centrum miasta -
papla�a. - Odm�wi�am mu, ale go to nie przekona�o. Wydaje mi si�, �e powinien to us�ysze� od ciebie!
Podni�s� si�, krzywi�c si� z niesmakiem, bowiem nie znosi� takich chwil. Dziewczyna by�a jak marzenie, zatem mo�na
by�o przewidzie�, i� b�d� o jej wzgl�dy zabiega� r�nej ma�ci amanci, zauroczeni jej wdzi�kami. �atwo by�o dla niej
straci� g�ow�. Wci�gn�� przez g�ow� lu�n� p�koszulk�. W firmie go poinstruowano, �e przep�dzaj�c konkurent�w w
�adnym razie nie powinien ich odstrasza� wiadomo�ci� o tym, i� dziewczyna jest androidem. Z ich do�wiadczenia
wynika�o, �e po�owa z adorator�w i tak w to nie wierzy�a, a na wi�kszo�� z nich taka wzmianka dzia�a�a jak
przys�owiowa czerwona p�achta na byka.
Dumny ros�y brunet z drobnym w�sikiem nawet nie ruszy� si� z autolotu, kt�ry unosi� si� kilkana�cie centymetr�w nad
asfaltem parkingu. I nie czu� si� bynajmniej za�enowany powsta�� sytuacj�. On tu po prostu by� s�u�bowo.
- Och, mam nadziej�, �e Afrodyta czyni post�py! - w�a�ciciel klona zdawkowo rzuci� na powitanie. Odkaszln�� i nie
czekaj�c na to, co tamten powie, spiesznie doda�: - Jednak dzisiaj nie b�dzie mie� czasu wieczorem i nie p�jdzie si�
zabawi�. Raczej wybierze si� ze mn� na kolacj� do przyjaci�.
Tamten by� bystry. Zmarszczy� brwi, usilnie nad czym� si� zastanawiaj�c. Na jego muskularnym ramieniu znaczy� si�
okropny tatua�, przedstawiaj�cy ziej�cego ogniem smoka. A potem �mia�o rzuci�:
- Chyba pan mnie nie rozumie, panie Dupont. Tu nie ma miejsca na amory i nie zamierzam panu podbiera�
dziewczyny. Nie w tym rzecz! - zamilk� na kr�tk� chwil�. By�o wida�, �e nie wie, jak to wyt�umaczy� za�lepionemu
w�ciek�� zazdro�ci� nestorowi. - Chodzi o co� innego!... - doda� z rozmys�em. - Chcia�em zapyta�, czy widzia� pan
kiedykolwiek Afrodyt� podczas treningu na si�owni? Wie pan, co ona potrafi?
Raoul nigdy nie ogl�da� Afrodyty na si�owni. Nigdy te� nie przysz�o mu do g�owy, �e m�g�by si� tam z ni� uda�, by si�
jej �wiczeniom przypatrze�. Po prostu go to zupe�nie nie zajmowa�o.
- A co potrafi? - zdziwi� si� niepomiernie. - I czy jest w tym co� szczeg�lnego?
Tamten uk�adnie przytakn��.
- Owszem, jest! - potwierdzi� z przekonaniem. - Orientuj� si�, przecie� jestem jej trenerem. A propos! - zmieni� nagle
temat. - Je�li Afrodyta nie chce p�j�� ze mn� do klubu "Hercules", to niech si� tam wybierze z panem. Zale�a�o by mi
na tym jako trenerowi, by poogl�da�a sobie to, co tam pokazuj� we wtorki i w czwartki!
Zapu�ci� silnik i pojazd niepostrze�enie uni�s� si� nieco wy�ej.
- A co tam pokazuj�?! - zapyta� znowu Raoul.
Tamten skupi� uwag� na pulpicie sterowniczym. Przejrzysta os�ona zacz�a si� ju� zasuwa�, lecz zd��y� krezusowi
kiwn�� r�k� na po�egnanie.
- Walki amazonek - warkn�� przez szczelin�. - I to bezpardonowe. Prawie na �mier� i �ycie...
Pojazd uni�s� si� w g�r� i odrobin� za szybko odp�yn�� w stron� g��wnego traktu komunikacyjnego. Raoul po�egna�
m�odego trenera wzrokiem i zawr�ci� do klimatyzowanych wn�trz. Rozochocone owiraptowy wybieg�y tu za nim i
musia� je zagoni� z powrotem do �rodka. Afrodyta zd��y�a w tym czasie zrzuci� z siebie garderob� i przej�� przez
kabin� regeneracyjn�. Mia�a jeszcze wilgotne w�osy.
- Pojecha� ju� sobie? - zapyta�a ciekawie.
Kiwn�� g�ow�. Przygl�da� si�, jak wk�ada na siebie sk�py str�j k�pielowy.
- A propos! - zapyta�. - By�a� ju� kiedy� w klubie "Hercules"?
Spojrza�a na swego pana i w�adc� z nieskrywanym oddaniem.
- Nie, nigdy - wyjawi�a. - Gdybym tam by�a, na pewno by� o tym wiedzia�!
- A nie masz ochoty tam si� wybra�?
- Z Robertem? Nie. Chyba, �e mi tak ka�esz!
- Nie, nie z nim - zawyrokowa�. - Ze mn�!
- O rety, przecie� nie musisz mnie o to pyta�! - powiedzia�a �agodnie. - Je�eli chcesz zobaczy�, jak te g�upie siksy
skacz� sobie do oczu...
- Jeszcze si� zastanowi� - rzek� wymijaj�co. Mia� na g�owie pilniejsze sprawy. - Ach, co� mi si� przypomnia�o! -
skonstatowa�. - Przyda�o by si�, aby� nauczy�a si� francuskiego. Po przylocie na Ziemi� mam zamiar zatrzyma� si� w
Kanadzie, w Quebeku. Stamt�d pochodzi moja rodzina.
- Je�li uwa�asz, �e potrafi�!
- No, w�a�nie! - ostro�nie wyduka�, pojmuj�c, �e niechc�cy wpad� w pu�apk� i z przera�enia za�omota�o mu serce.
Zupe�nie nie wiedzia�, jak jej to oznajmi�. W firmie, w kt�rej j� naby�, obiecano mu, �e pracownik serwisu mo�e wgra�
w jej cv znajomo�� dowolnego j�zyka obcego. Z przyrodzonego lenistwa nie zajrza� do instrukcji i nie wiedzia�, jak si�
klonowi t�umaczy konieczno�� dokonania zwi�zanych z tym zabieg�w na jego elektronicznej �wiadomo�ci. Nigdy nikt
dot�d nie robi� Afrodycie przegl�du technicznego ani jej nie naprawia�, bowiem - na szcz�cie - ani razu si� nie
zepsu�a.
Chyba wyczu�a, o co mu chodzi.
- Przyjdzie kto�, �eby da� mi odpowiedni program? - zasugerowa�a mu us�u�nie.
- W�a�nie! - przytakn�� skwapliwie i odetchn�� z ulg�, ocieraj�c ledwo widoczny pot z czo�a. - Dok�adnie to chcia�em ci
powiedzie�.
Przesz�a nad tym b�ahym dla niej tematem do porz�dku dziennego.
- Masz ochot� co� zje��? - podda�a mu my�l. - Mog� ci co� ekstra wygenerowa� z automatu!
Skrzywi� si�. Nie by� g�odny, ale poczu�, �e mu zasch�o w ustach. Pocz�apa� sam do kuchni i z kondensatora pobra�
szklank� soku pomara�czowego. Wychyli� j� niemal�e jednym haustem i chyba mu ul�y�o. Znalaz�a si� tu� za nim.
- A mo�e masz ochot� na mnie? - zapyta�a, z oddaniem zagl�daj�c mu w oczy.
Jako� nie by� w nastroju. Wytr�ci� go z r�wnowagi tamten m�okos. Przeci�gn�� si�, a� strzeli�o mu w ko�ciach. Potem
delikatnie pog�aska� j� po policzku. By�a taka czu�a.
- Chyba troch� p�niej - orzek�. - Teraz wo�a�bym raczej solidny masa�. Co� mi sztywniej� barki. A robisz to
znakomicie! - pochwali� j� ca�kiem szczerze.
Przypomnia� sobie, �e lista podstawowych us�ug, kt�re profesjonalnie wykonywa� klon, obejmowa�a a� jedena�cie
pozycji. Sam doczyta� j� bodaj�e do czwartej, a o nast�pnych w og�le nie pomy�la� Ale jak mu potem zdradzi� w
sekrecie starszy od niego emerytowany komandor, mieszkaj�cy kilka posesji dalej i posiadaj�cy a� dwie podobne
dziewczyny, tak zachowywali si� prawie wszyscy nabywcy pierwszego klona. Dla wyg�odnia�ego samca, zw�aszcza
takiego, kt�ry przez wiele lat przebywa� w bazie wojskowej na peryferiach Uk�adu, na co dzie� prawie nie widuj�c
kobiet, potem tylko jedno si� liczy�o.
- Ach, znowu mi si� co� przypomnia�o, kochanie! - wymamrota�, le��c na ulubionym pneubedzie nad basenem i czuj�c
na swoich barkach delikatne cho� zarazem mocne r�ce Afrodyty. Pachnia� eukaliptusem olejek, kt�ry na�o�y�a mu na
plecy. - Odlatujemy na Ziemi� ju� w najbli�szy poniedzia�ek. Dzisiaj jest czwartek, wi�c pozosta�y nam tylko cztery
dni!
Przepi�kna bia�a willa robi�a wra�enie opustosza�ej, ale Paul wiedzia�, �e tak nie jest. Gdzie� tam by�y porozmieszczane
kamery, jednak�e troszcz�cy si� o bezpiecze�stwo mieszka�c�w komputer nie uzna� go za nieproszonego go�cia i
natr�ta, skoro pozwoli� mu wedrze� si� do wn�trza. Uspokojony tym krzepi�cym odkryciem pomy�la�, �e si� rozejrzy.
Skrzyd�o zachodnie by�o przedzielone biegn�cym wzd�u� d�ugim korytarzem i dopiero gdy doszed� do jego po�owy,
zorientowa� si�, �e w�a�ciciel z urodziw� dziewczyn� s� na roz�wietlonym s�o�cem dziedzi�cu. Po obu stronach sta�y
stylizowane na antyk marmurowe rze�by, przedstawiaj�ce �mia�e sceny mi�osne. Wr�ci� i dosta� si� do ogrodu szeroko
otwartymi oszklonymi drzwiami.
- Panie Dupont? - krzykn��, gdy go dostrze�ono. - Jestem z "Body Perfect"!
Tamten uspokajaj�co kiwn�� d�oni�, przywo�uj�c go do siebie. Nie mia� ochoty podnosi� si� z pneubeda. Dziewczyna
zamierza�a skoczy� do wody, ale zrezygnowa�a. Z nies�abn�cym zainteresowaniem przygl�da�a si� ch�opakowi, kt�ry
by� prawie w jej wieku. Chyba zapomnia�a, �e ma ods�oni�te piersi. Delfin wynurzy� si� z wody i wyda� kilka ostrych
pisk�w.
- Paul Avray! - przedstawi� si�. - Chodzi o j�zyki obce i program podr�ny! - rzuci� bez �enady, zupe�nie nie
przejmuj�c si� tym, �e przeuroczy klon go s�yszy.
Raoul �askawie skin�� g�ow�.
- Ile to zajmie? - ciekawie si� spyta�.
- Och, najwy�ej kwadrans - ch�opak gra� rol� starego wygi, dobrze zorientowanego w tej bran�y. Postawi� niewielki
zasobnik obok siebie. - A mo�e nawet mniej.
Facet by� zaintrygowany przebiegiem tej "operacji", ale wyra�nie nie chcia�o mu si� ruszy� z miejsca.
- Mo�e zrobimy to tutaj? - przewiduj�co podpowiedzia�.
Afrodycie nie trzeba by�o niczego t�umaczy�. C�, android by� tylko androidem. Po�o�y�a si� pos�usznie na drugim
pneubedzie niby pacjentka w gabinecie lekarskim.
Paul odchrz�kn��, nieco zak�opotany i zmieszany. Przypomnia� mu si� nagle jaki� bardzo stary film fabularny, pewnie
jeszcze z dwudziestego wieku. Czu� si� przez moment sanitariuszem noszowym, podaj�cym pierwszy raz w �yciu
zastrzyk domi�niowy.
- Musi si� pani wyci�gn�� na brzuchu! - �yczliwie podszepn��.
Uczyni�a to ochoczo i skwapliwie, pokazuj�c mu przepi�kne po�ladki. Bez po�piechu otworzy� czarny zasobnik i
w��czy� psychomodulator. Wpisa� numer identyfikacyjny obs�ugiwanego produktu, a potem wcisn�� czerwony przycisk
alertu. Nast�pnie chwil� odczeka� i prawie na palcach pochyli� si� nad seksbomb�, sprawdzaj�c, czy dziewczyna
zasn�a. Lekko szczypn�� j� w po�ladek, lecz mi�nie nie zareagowa�y.
- Jest wy��czona! - wychrypia� z przej�ciem.
Podci�gn�� gi�tki przew�d i odchyli� jej dessous. Delfin znowu wyjrza� z wody i wyda� seri� ostrych pisk�w. By�a
naprawd� bardzo seksy i przy�apa� si� na tym, �e dr�� mu z wra�enia r�ce. Wymaca� palcem tulej� i wcisn�� tam
ko�c�wk�. Dziewczyna zosta�a pod��czona do urz�dzenia, wi�c m�g� zasi��� z powrotem za klawiatur�. Tam czu� si�
pewniej i nie przeszkadza�o mu to, �e �wiadomy swej wy�szo�ci klient wlepia w niego ga�y.
- Zaczynamy! - orzek� z ulg�.
Wy�wietli� cv i przyjrza� si� wpisanym w androida programom, a potem nagle poblad�. Zimny pot obla� mu czo�o.
Tego si� zupe�nie nie spodziewa�. Przed oczyma ta�czy�y mu chwil� w zwariowanym tempie zakazane nazwy.
- Wszystko w porz�dku?! - w�a�ciciel dojrza� dziwn� zmian� w jego zachowaniu.
Paul zdo�a� si� szybko opanowa� i niby to oboj�tnie wzruszy� ramionami.
- Najzupe�niej! - ze�ga�, nie chc�c mie� k�opot�w w firmie. - Tylko menu g��wne ma niekonwencjonalne ustawienie.
Ale to bez znaczenia - powiedzia�. - Wgrywam najpierw znajomo�� j�zyka francuskiego - zawyrokowa�. - Ma by�
dobra czy bardzo dobra? - zapyta�. - No i kwestia akcentu!
- Co to znaczy: dobra? - tamten go nie rozumia�.
Paul wy�wietli� informacj�.
- To znaczy, �e b�dzie m�wi� jak przyuczony cudzoziemiec. Sprawnie i szybko, ale bez wyczucia... Po prostu jak
cudzoziemiec.
Raoulowi za�wieci�y si� oczy.
- Niech b�dzie bardzo dobra!
- A akcent? Mam francuski, belgijski, kanadyjski, kolonijny afryka�ski i azjatycki, wenusja�ski z osad po�udniowych,
marsja�ski i z kolonii na Ganimedzie.
Tamten z cicha si� roze�mia�, podni�s� si� z pneubeda i omal nie klasn�� w d�onie. Zatrzyma� Brutusa, kt�ry usi�owa�
doskoczy� do Paula, by go po zwierz�cemu przywita�.
- Niech m�wi jak rodowita Pary�anka! - zadecydowa�.
Ch�opak przytakn��, a dalej posz�o mu ju� g�adko. Po francuskim wgra� w �pi�cego nadal androida dwa popularne
programy podr�ne i znajomo�� wybranych region�w geograficznych Ziemi. Uwin�� si� w dziesi�� minut ze swym
zadaniem. Potem za� pos�uguj�c si� znowu psychomodulatorem obudzi� dziewczyn�, a widz�c, �e wszystko jest w
porz�dku, zamkn�� zasobnik i z nieopisan� ulg� po�egna� gospodarza uroczej posesji. Mia� jeszcze kilka podobnych
wizyt na mie�cie. Na kieszonkowe nie liczy�. A do tego, co ujrza� na swoim ekranie, wola� nawet my�lami nie wraca�.
�ycie zd��y�o go ju� nauczy�, �e pewne rzeczy nie powinny by�y go obchodzi�.
3
Siwobrody kr�py kapitan "Olafa" czu� si� do�� swobodnie w roli, kt�ra tego dnia przypad�a mu w udziale. Zapewne nie
pierwszy raz udziela� �lubu na pok�adzie ogromnej kosmicznej korwety, kt�r� z dum� dowodzi�. Dystyngowany pan
m�ody mia� na oko oko�o sze��dziesi�tki i czu�o si�, �e jest wojskowym, cho� usilnie pozowa� na cywila, za� zakochana
w nim bez pami�ci i bez reszty mu oddana panna m�oda mog�a liczy� nie wi�cej ni� dziewi�tna�cie lat. Pewnie szef
korwety ch�tnie zamieni�by si� miejscami z dysponentem boskiego androida, ale zupe�nie nie wypada�o mu tego
okazywa�. Nie licowa�o by to z powag� sytuacji.
Ceremonia przebiega�a z nale�nym namaszczeniem i zgodnie z przewidzianym na t� okoliczno�� pok�adowym
rytua�em.
- Czy godzisz si� na to, by by� wiernym towarzyszem doli i niedoli tego oto... Raoula - imi� m�czyzny na kr�tk�
chwil� ulecia�o kapitanowi z pami�ci - i by� z nim wsz�dzie, od Merkurego po Plutona, w ca�ym Uk�adzie S�onecznym
i jego przestrzeniach, oraz nigdy go nie opuszcza�?
Dziewczyna s�odko przytakn�a.
- Tego pragn�! - powiedzia�a.
Potem Raoul us�ysza� takie samo pytanie, skierowane do siebie. Potwierdzi� i u�miechn�� si� do Afrodyty.
- Jeste�cie m�em i �on�! - orzek� kapitan, zamykaj�c przepastn� ksi�g�.
Stoj�cy z ty�u w charakterze �wiadk�w dwaj pok�adowi oficerowie w galowych mundurach skwapliwie po�pieszyli z
gratulacjami, pami�taj�c, �e wolno im poca�owa� dziewczyn� tylko w r�k�. Od stewardessy w imieniu za�ogi Afrodyta
otrzyma�a ogromny bukiet bia�ych r�, pasuj�cy do jej nieco mo�e przykr�tkiej ale przepi�knej sukni �lubnej, kt�ra
kosztowa�a Raoula krocie. Potem strzeli� korek szampana. Podzielono pokryty bia�ym lukrem tort weselny. Wreszcie
nowo�e�cy mogli uda� si� do ich kajuty.
Raoul postanowi� zado��uczyni� prawiekowej tradycji. Zatrzyma� si� przed otwartym wej�ciem, wzi�� sw� �on� na
r�ce i z dum� przeni�s� przez pr�g.
- Zatem witaj w domu! - oznajmi� uroczy�cie.
- W domu? - zaniepokoi�a si�, gdy uwolni�a si� z jego obj��. Chyba go nie rozumia�a. Czarowne elektroniczne
konkubiny programowano na bezgraniczne, podobne do psiego oddanie, a nie na u�wi�cone tradycj� ma��e�stwo. Nie
mia�a tworzy� stad�a z m�czyzn�, kt�ry j� naby�, ale mu wiernie s�u�y� swoim cia�em.
Zmarszczy� brwi, z niewypowiedzianym b�lem to sobie uzmys�awiaj�c. Cho�by bardzo chcia� i cho�by g��boko tego
pragn��, w �aden spos�b nie m�g� sprawi�, �eby Afrodyta przedzierzgn�a si� w jego prawdziw� �on�. Wr�ci� my�lami
do kapitana kosmicznej fregaty i jego przemi�ych oficer�w. Gdyby bra� �lub z androidem klasy trzeciej lub czwartej - z
mechanicznymi odruchami i nie wyra�aj�c� �adnych uczu� plastikow� twarz� - pewnie z r�wn� kurtuazj� i galanteri�
by si� zachowywali.
- Och, to tylko taka przeno�nia!.. - wychrypia� ze skrywanym �alem.
Z wdzi�kiem i gracj� przysiad�a na okr�g�ym �o�u, kt�re zajmowa�o �rodek salonki. On za� pochyli� si� i z niemal
ojcowsk� trosk� zdj�� jej z n�g bia�e cz�enka. Nadal po prostu by�a mu niewolnic� i a� nadto jednoznacznie odczyta�a
jego tkliwy gest.
- Chcesz si� teraz kocha�? - zapyta�a, a jej aksamitny g�os - jak zwykle w takich chwilach - zaczyna� niepokoj�co
wibrowa�, zapowiadaj�c uniesienie, trans i upojenie.
- O, tak! - skwapliwie potwierdzi�. - Ale nie zdejmuj tej czarownej sukni �lubnej - szybko sobie zastrzeg�. - Sam ci� z
niej, najdro�sza, uwolni�!
Gdy ju� potem zasn�a, r�wnomiernie oddychaj�c, d�ugo wpatrywa� si� w jej niewinn� s�odk� twarz. Chodzi�y mu po
g�owie szczeni�ce lata. Z r�kami w kieszeniach wy�ywa� si� na przypadkowych kamykach, przedzieraj�c si� przez
wyimaginowan� lini� obrony i celuj�c w niewidoczn� bramk�, albo rzuca� kasztanami w niebo, usi�uj�c str�ci� swojego
anio�a str�a i przywo�a� go do porz�dku. Bowiem jego anio� str� nie by� w porz�dku. C�, nie ka�dy ch�opak m�g�
mie� t� dziewczyn�, kt�r� chcia�. Jego szkolna mi�o�� wybra�a innego - i od tamtej pory nigdy wi�cej si� nie zadurzy�.
A� do chwili, w kt�rej pierwszy raz posiad� Afrodyt�. Co� mu wszak�e m�wi�o, �e nie powinien by� zakochiwa� si� w
androidzie. Cicho za�ka�, uprzytamniaj�c sobie, jak bardzo jest opuszczony i samotny, a po jego policzkach sp�yn�y
gorzkie �zy. Ona te� by�a bardzo samotna. Ironia losu sprawi�a, �e mieli tylko siebie.
Przy bufecie by�o nudnawo, barman z przyzwyczajenia czy�ci� kieliszki, rezygnuj�c z pomocy maszyny, kt�ra
uczyni�aby to du�o lepiej i szybciej od niego. Orkiestra leniwie przygrywa�a, �wiat�a przygaszono, a po parkiecie
kr�ci�o si� niemrawo kilka par. Wysoko w ogromnym iluminatorze cieszy� widok Marsa, kt�rego akurat mija�
kosmiczny goliat, pe�ni�cy rol� transportowca i zarazem statku pasa�erskiego. Paul by� senny, lecz wcale nie mia�
zamiaru i�� spa�. Mia� nadziej�, �e pojawi si� znowu przepi�kna stewardessa, kt�ra wcze�niej obdarowa�a go kilka razy
promiennym u�miechem. Nie przypadkiem znalaz� si� na "Olafie", lec�cym z Jowisza na Wenus, ze stacjami
przesiadkowymi na Dianie i na Ziemi. W serwisie firmy "Body Perfect" zd��y� przepracowa� nieledwie dwa dni, a ju�
wys�ano go w s�u�bow� podr� Zaskoczono go tym, ale nie mia� powod�w, �eby kaprysi�. Zreszt� by�o to niew�tpliwe
wyr�nienie, bo sam nie by�by w stanie sfinansowa� sobie tak pasjonuj�cej wycieczki. Mia� asystowa� klonowi,
kt�rego zabra� w drog� jego zamo�ny w�a�ciciel, by� tam gdzie i oni oboje, a w razie potrzeby s�u�y� pomoc�
techniczn�. Przygotowano mu podr�czny sprz�t. Posiadacz naszpikowanej elektronik� pi�kno�ci wiedzia� o jego
cichym towarzystwie - wszelako zobligowano Paula by si� mu nie narzuca� i bez wyra�nej potrzeby nie wchodzi� w
drog�. Mia� pozostawa� w cieniu.
Ch�opak westchn�� i odstawi� kieliszek. Ta niespodziewana wyprawa mia�a swoje plusy, ale i minusy. Afrodyta by�a
bowiem absolutnie nietypow� konkubin�, co odkry�, wpisuj�c jej programy podr�ne. O swych w�tpliwo�ciach
wspomnia� kierownikowi serwisu, ale ten machn�� na to r�k�, nie ka��c mu si� tym przejmowa�. Dziwi�o go te� to, �e
rzucaj� tak nieopierzonego jak on m�okosa na g��bok� wod�. Nigdy wcze�niej nie by� na Ziemi i nie wiedzia�, jak si�
tam porusza�. Pocieszono go, �e po wyl�dowaniu wespr� go dwaj inni pracownicy firmy, kt�rzy przebywaj� od lat na
tamtej planecie. Co� niezwykle tajemniczego za tym wszystkim si� kry�o, ale nie m�g� w �aden spos�b dociec, co.
O�ywi� si�, bowiem przysiad� si� do baru m�czyzna, kt�ry ju� wcze�niej przyku� jego uwag�. By� na pewno ze
zdelegalizowanych ostatnio Ekip Ekstremalnych "Omega", a �wiadczy� o tym noszony przez dzie� lub dwa niewielki
b�yszcz�cy znaczek na piersi. Potem tamten go zdj��, nie chc�c widocznie, by go na pok�adzie fregaty kojarzono z t�
nies�awn� formacj�. Min� mia� raczej ponur�, by� osch�y i odpychaj�cy, za du�o pi�, a i teraz zam�wi� kilka kolejek.
Paul nie pr�bowa� sobie wyobra�a�, co by si� sta�o, gdyby przypadkiem zadar� z takim bydlakiem. Prawdopodobnie
tamten rozerwa�by go na strz�py i zamieni�by ch�opaka w mokr� czerwon� plam�. Na platformie pasa�erskiej prawie
wszyscy instynktownie ust�powali mu z drogi. Nic wi�c dziwnego, �e serce mu mocniej zabi�o, gdy nieoczekiwanie do
baru zbli�y�a si� Afr