4893
Szczegóły |
Tytuł |
4893 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4893 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4893 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4893 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gunnar Gallmo
Ba�� o Mi�dzygalaktycznym Wie�niaku
Kiedy�, kiedy� by� sobie ma�y system s�oneczny, kt�rego
s�o�ce mia�o wkr�tce eksplodowa�, z czym, jak wiadomo,
naprawd� nie ma �art�w.
Wok� ma�ego s�o�ca, kt�re mia�o wkr�tce eksplodowa�,
kr��y�y dwie planety, zamieszkane przez walecznych �mia�k�w,
co do jednego wykszta�conych w mie�cie, a ponadto jeszcze
asteroid wie�niak�w. Pewien jego mieszkaniec odby� kiedy�
wypraw� na s�siedni bezludny asteroid i z tego powodu zwano
go Mi�dzygalaktycznym Wie�niakiem. Ka�dego ranka
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak wstawa� bardzo wczesn� por� i
kieruj�c czujne spojrzenie ku dr��cemu s�o�cu na
wysoko�ciach doi� byki (pozostali wie�niacy woleli doi�
krowy).
Tymczasem na miejskich planetach ludzie �amali sobie
g�owy, snuli projekty i przyznawali fundusze na badania,
kt�re da�yby odpowied� na pytanie, jak unikn�� usma�enia
przez s�o�ce, maj�ce wszak wkr�tce eksplodowa�. A wsp�lna
dla obu planet Akademia Nauk og�osi�a dekretem, �e
ktokolwiek rozwi��e ten problem, dostanie za �on� c�rk�
przewodnicz�cego wsp�lnej dla obu planet Akademii Nauk
(przykre to, drogi czytelniku, ale w�a�nie tak za�lepiona w
sprawach p�ci by�a rzeczona akademia; nie wi� mnie za to,
gdy� jedynie przytaczam fakty) i b�dzie m�g� (z pewno�ci�
nie "mog�a", gdy� w swym za�lepieniu akademia owa nie
dopuszcza�a mo�liwo�ci, by jakakolwiek kobieta by�a w stanie
tego dokona�) otrzyma� do wykorzystania w �ci�le prywatnych
celach po�ow� funduszy badawczych przewidzianych na
wszystkie projekty.
Wkr�tce tre�� dekretu sta�a si� znana na asteroidzie
wie�niak�w. Pozna� j� tak�e Mi�dzygalaktyczny Wie�niak i
zacz�� r�wnie� duma�, kieruj�c czujne spojrzenie ku dr��cemu
s�o�cu na wysoko�ciach.
W owym czasie mieszka� na tym asteroidzie pewien m�drzec,
b�d�cy dalekim znajomym Mi�dzygalaktycznego Wie�niaka. Nasz
bohater pod��y� wi�c do m�drca i spyta� go, czy potrafi co�
wymy�li�.
- Nie - odpar� tamten, kieruj�c czujne spojrzenie ku
dr��cemu s�o�cu na wysoko�ciach. - Tego, niestety, nie
potrafi�. Znam tylko jeden spos�b, ale niewykonalny. Musisz
bowiem wiedzie�, �e na wsch�d od Mg�awicy Andromedy, a na
zach�d od Ob�ok�w Magellana znajduje si� czarna dziura, w
tej za� czarnej dziurze znajduje si� nieznany pierwiastek
chemiczny, kt�ry ma tak� dziwn� moc, �e w zetkni�ciu z jak�
b�d� planet� rozpuszcza jej skorup� i ods�ania p�aszcz,
zamieniaj�c w ten spos�b planet� w nowe ma�e s�o�ce; co
wi�cej, posiadacz tego pierwiastka mo�e wywo�ywa�
protuberancje, aby za ich pomoc� kierowa� nowym s�o�cem
wedle w�asnej woli. Gdyby�my mogli �ci�gn�� tutaj ten
pierwiastek i umie�ci� go na jednej z miejskich planet,
nast�pnie umie�ci� nasz asteroid na orbicie okalaj�cej t�
planet�, a potem wyprowadzi� j�, a wi�c i nas, poza nasz
skazany na obumarcie system s�oneczny, problem przesta�by
istnie�.
Musi jednak wiedzie� tak�e - ci�gn�� m�drzec - �e nikt
wchodz�cy do czarnej dziury nie mo�e ju� si� z niej
wydosta�, poniewa� w czarnej dziurze mieszka chochlik
grawitacyjny, kt�ry chwyta ka�dego przybysza i trzyma go tak
mocno, �e przybyszowi nigdy nie uda si� wyswobodzi�, chyba
�e powie dok�adnie to, czego akurat chochlik sobie �yczy.
Tego za� dot�d nie potrafi� nikt i ponad wszelk� w�tpliwo��
nikt nie b�dzie potrafi� dop�ty, dop�ki w naszym
wszech�wiecie jest cho�by odrobina ciep�a.
(Nie wi� mnie i tym razem, drogi czytelniku, za zawi�y
s�owia�ski styl w tym cytacie. Nie jestem S�owianinem, ale
m�drzec podawa� si� za potomka Dostojewskiego, kt�ry jego
zdaniem zawsze m�wi� w ten spos�b po esperancku. A poniewa�
o ile wiem, Dostojewski nigdy nie m�wi� po esperancku, nie
mog� oskar�y� m�drca o k�amstwo.)
- Mo�e zatem ja - odezwa� si� wie�niak - zdo�am
powiedzie� chochlikowi dok�adnie to, czego chce.
- Ech, gadasz, co ci podszeptuje tw�j s�aby umys� - rzek�
m�drzec.
Ale Mi�dzygalaktyczny Wie�niak nie pozwoli� si� speszy�.
Wsiad� do swojej ma�ej sondy kosmicznej, po czym uda� si� we
wskazane przez m�drca miejsce na wsch�d od Mg�awicy
Andromedy, a na zach�d od Ob�ok�w Magellana, i spotka� tam
�on� chochlika grawitacyjnego, kt�ra w�a�nie piek�a chleb.
- Pok�j wszelkich duch�w mi�dzygalaktycznych z tob� -
powiedzia�.
- Kim jeste�? Kto odwa�a si� wej�� do naszej czarnej
dziury? - spyta�a �ona chochlika grawitacyjnego.
- Jestem lich� pr�bk� gatunku Homo sapiens, przyby�� z
systemu s�onecznego, kt�rego s�o�ce ma wkr�tce eksplodowa�,
z czym, jak wiadomo, naprawd� nie ma �art�w! - odrzek�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- Tutaj te� nie ma �art�w - powiedzia�a �ona chochlika -
bo kiedy wr�ci m�j m��, natychmiast ci� pochwyci i b�dzie
trzyma� tak mocno, �e nigdy nie uda ci si� wyswobodzi�,
chyba �e powiesz dok�adnie to, czego akurat sobie �yczy.
Tego za� dot�d nie potrafi� nikt i ponad wszelk� w�tpliwo��
nikt nie b�dzie potrafi� dop�ty, dop�ki w naszym
wszech�wiecie jest cho�by odrobina ciep�a.
- Mo�e zatem ja - odezwa� si� wie�niak - zdo�am
powiedzie� twojemu m�owi dok�adnie to, czego chce.
- Ech, gadasz, co ci podszeptuje tw�j s�aby umys� -
burkn�a �ona chochlika. - Podoba mi si� jednak twoja
odwaga. Tam w k�cie jest pi�ty wymiar. Ukryj si� w nim, a
potem zobaczymy, mo�e ci jako� pomog�.
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak natychmiast zrobi�, co mu
kazano, i dobrze �e si� nie oci�ga�, bo po chwili chochlik
grawitacyjny przekroczy� pr�g i zacz�� nieufnie w�szy�.
- Tfu - powiedzia�. - Cuchnie tu gatunkiem Homo sapiens!
- To dlatego - odpar�a jego �ona - �e piek� z m�ki
zrobionej z tego astronauty, kt�rego tu wci�gn�o i
rozerwa�o na cz�stki elementarne.
- Czy�by? - mrukn�� chochlik grawitacyjny. - H�! -
mrukn�� powt�rnie. - No tak - mrukn�� jeszcze raz. - B�dzie
dobry chleb.
- Tymczasem powiedz mi co�, prosz� - ci�gn�a �ona. -
�ami� sobie nad tym g�ow� dniami i nocami, je�li w og�le w
czarnej dziurze mo�na m�wi� o dniach i nocach, w ka�dym
razie nie daje mi to spokoju.
- O c� chodzi? - spyta� chochlik grawitacyjny.
- Widzisz - odezwa�a si� zn�w jego �ona. - Ilekro� kto�
tutaj wchodzi, natychmiast chwytasz go i trzymasz tak mocno,
�e nigdy nie uda mu si� wyswobodzi�, chyba �e powie dok�adnie
to, czego akurat sobie �yczysz, tego za� dot�d nie potrafi�
nikt i ponad wszelk� w�tpliwo�� nikt nie b�dzie potrafi�
dop�ty, dop�ki w naszym wszech�wiecie jest cho�by odrobina
ciep�a. Co jednak w�a�ciwie chcesz us�ysze�?
- Wyjawi� ci to - rzek� chochlik grawitacyjny. - Ale
musisz mi najpierw przyrzec, �e nigdy nikomu tego nie
zdradzisz.
- Przyrzekam - zgodzi�a si� �ona.
- Poniewa� jednak jeste� chochlic� - m�wi� dalej chochlik
grawitacyjny - i poniewa� my, chochliki, nie mamy zwyczaju
dotrzymywa� danego przyrzeczenia, musisz te� przyrzec, �e
dotrzymasz przyrzeczenia.
- I to przyrzekam - powiedzia�a �ona.
- No, dobrze - rzek� chochlik grawitacyjny. - Poznaj wi�c
moje �yczenie. Chc� wiedzie�, ile wynosi liczba pi z
dok�adno�ci� do stu tysi�cy miejsc po przecinku, bo dr�czy
mnie to niezno�nie od czasu, gdy by�em paskudnym chochliczym
oseskiem.
- Uhaha! - wykrzykn�� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak ze swej
kryj�wki w pi�tym wymiarze.
- Kto i sk�d wo�a tutaj "uhaha"? - spyta� chochlik
grawitacyjny.
- Wo�a licha pr�bka gatunku Homo sapiens, przyby�a z
systemu s�onecznego, kt�rego s�o�ce ma wkr�tce eksplodowa�,
z czym, jak wiadomo, naprawd� nie ma �art�w! - odrzek�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- Wi�c to ty cuchn��e�, nie m�ka - stwierdzi� chochlik
grawitacyjny.
- Zawsze tak m�wiono nam, wie�niakom - powiedzia�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak. - Ale mnie to ju� od dawna nie
gniewa.
I wyszed�szy z pi�tego wymiaru, pokaza� si� chochlikowi
grawitacyjnemu, kt�ry natychmiast go pochwyci� i trzyma� tak
mocno, �e wie�niakowi nigdy nie uda�oby si� wyswobodzi�. A
chochlik kaza� sobie powiedzie� dok�adnie to, czego akurat
sobie �yczy�.
- To troch� potrwa - powiedzia� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak. - To znaczy troch� potrwa wypowiadanie liczby pi
z dok�adno�ci� do stu tysi�cy miejsc po przecinku.
- Och - powiedzia� chochlik grawitacyjny. - A wi�c
pods�ucha�e�, �e to w�a�nie chc� us�ysze�?
- Owszem - przyzna� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- Trudno - powiedzia� chochlik grawitacyjny. - Bierz si� do
roboty! Je�li nie powiesz mi, ile wynosi liczba pi z
dok�adno�ci� do stu tysi�cy miejsc po przecinku, nigdy st�d
nie wyjdziesz.
- Ale, ale - zainteresowa� si� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak. - Gdzie s� ci wszyscy, kt�rzy nigdy st�d nie
wyszli?
- Zjad�em ich - rzek� chochlik grawitacyjny.
- Czy�by? - mrukn�� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak. - H�! -
mrukn�� powt�rnie. - No tak - mrukn�� jeszcze raz.
Po tych s�owach zaraz zacz�� przepowiada� chochlikowi
pierwsze sto tysi�cy miejsc dziesi�tnych liczby pi, bo taka
w�a�nie by�a jego ulubiona rozrywka, kiedy w dzieci�stwie
sp�dza� d�ugie godziny na pasaniu byd�a.
Chochlik grawitacyjny tak si� ucieszy�, tak rozradowa�,
�e zata�czy� z Mi�dzygalaktycznym Wie�niakiem w ko�o, a
potem pu�ci� go i spyta�, jak� przys�ug� mo�e si�
odwzajemni�.
- Mo�esz wyplu� z siebie wszystkich ludzi, kt�rych
wcze�niej pochwyci�e� i zjad�e� - odrzek� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak.
- Gdybym to zrobi� - powiedzia� chochlik grawitacyjny -
g�sto�� zaludnienia przekroczy�aby wszelk� miar�.
- Czy�by? - mrukn�� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak. - H�! -
mrukn�� powt�rnie. - No tak - mrukn�� jeszcze raz. - Wobec
tego nie musisz.
Potem wyszed� z czarnej dziury, ale zaraz wszed� do niej
znowu, bo przecie� ca�kiem zapomnia�, �e ma wzi�� z sob�
nieznany pierwiastek chemiczny.
- To znowu ty? - spyta� chochlik grawitacyjny, widz�c
wchodz�cego Mi�dzygalaktycznego Wie�niaka. - Czego tym razem
chcesz?
- Ja tylko o czym� zapomnia�em - wyja�ni�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- O czym takim? - spyta� chochlik grawitacyjny.
- Ca�kiem zapomnia�em, �e mam wzi�� z sob� nieznany
pierwiastek chemiczny, kt�ry ma tak� dziwn� moc, �e w
zetkni�ciu z jak� b�d� planet� rozpuszcza jej skorup� i
ods�ania p�aszcz, zamieniaj�c w ten spos�b planet� w nowe
ma�e s�o�ce; co wi�cej, posiadacz tego pierwiastka mo�e
wywo�ywa� protuberancje, aby za ich pomoc� kierowa� nowym
s�o�cem wedle w�asnej woli.
- Nie mam tutaj takiego pierwiastka - powiedzia� chochlik
grawitacyjny.
- Chyba jednak masz - sprzeciwi� si� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak - bo wiem to od m�drca z mojego asteroidu.
- No, mam czy nie mam - rzek� chochlik grawitacyjny - ty
i tak nie mo�esz go dosta�.
- Chyba jednak mog� - powiedzia� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak - bo inaczej wpadn� w straszliwy gniew.
- I co zrobisz - spyta� chochlik grawitacyjny - kiedy
wpadniesz w ten straszliwy gniew?
- Kiedy wpadn� w ten straszliwy gniew - odrzek�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak - zetn� ci g�ow�.
- A czym�e to zetniesz mi g�ow�, kiedy wpadniesz w ten
straszliwy gniew? - spyta� chochlik grawitacyjny.
- Mieczem, kt�ry nosz� u pasa - odrzek� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak.
- Wcale nie widz� miecza u twojego pasa - stwierdzi�
chochlik grawitacyjny.
- Hm, w takim razie musia�em go zostawi� w domu -
przyzna� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak. - Ale nie ma to
wi�kszego znaczenia, bo przemoc i tak nigdy nie rozwi�zuje
problem�w. Zamiast grozi� powiedzmy wi�c lepiej na przyk�ad,
�e je�li nie dasz mi tego chemicznego pierwiastka, wylicz�
jeszcze raz sto tysi�cy miejsc dziesi�tnych liczby pi, ale w
odwrotnym porz�dku, �eby� znowu je zapomnia�.
- O, nie! Tylko nie to! - wykrzykn�� chochlik
grawitacyjny, zaraz te� da� Mi�dzygalaktycznemu Wie�niakowi
potrzebny pierwiastek.
Wtedy Mi�dzygalaktyczny Wie�niak wzi�� pierwiastek,
wsiad� do swojej ma�ej sondy kosmicznej i powr�ci� do ma�ego
systemu s�onecznego, kt�rego s�o�ce mia�o wkr�tce
eksplodowa�. A przybywszy na miejsce, natychmiast uda� si�
na Pierwsz� Planet� Miejsk� i kieruj�c czujne spojrzenie ku
dr��cemu s�o�cu na wysoko�ciach odszuka� Pierwszy
Departament Administracyjny i zdo�a� uzyska� rozmow� z jego
Ostatnim Sekretarzem.
- W jakiej sprawie pan przyszed�? - spyta� urz�dnik.
- Przyszed�em w sprawie uznania mojego prawa do o�enku z
c�rk� pana przewodnicz�cego, ponadto w sprawie przyznania mi
do wykorzystania w �ci�le prywatnych celach po�owy funduszy
badawczych przewidzianych na wszystkie projekty, wreszcie
za� w sprawie ocalenia �ycia mieszka�c�w tego systemu
s�onecznego - odrzek� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- W tej sprawie - powiedzia� Ostatni Sekretarz Pierwszego
Departamentu Administracyjnego Pierwszej Planety Miejskiej -
musi pan rozmawia� z panem przewodnicz�cym.
- Czy�by? - spyta� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- A to b�dzie trudne - ci�gn�� sekretarz.
- Dlaczego? - spyta� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- Poniewa� - odrzek� sekretarz - b�dzie pan musia�
wype�ni� siedemna�cie razy po siedemna�cie formularzy, nie
zyskuj�c mimo to najmniejszej pewno�ci, �e pan
przewodnicz�cy zechce si� z panem spotka�.
- Czy�by? - spyta� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
To powiedziawszy, wype�ni� siedemna�cie razy po
siedemna�cie formularzy, a sko�czywszy, spyta� Ostatniego
Sekretarza Pierwszego Departamentu Administracyjnego
Pierwszej Planety Miejskiej, czy teraz b�dzie mu wolno
rozmawia� z panem przewodnicz�cym wsp�lnej dla obu planet
Akademii Nauk.
- To si� oka�e - odpar� sekretarz.
- Kiedy? - spyta� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- To tak�e si� oka�e - odpar� sekretarz.
- Ale s�o�ce ma wkr�tce eksplodowa�, z czym, jak wiadomo,
naprawd� nie ma �art�w - powiedzia� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak.
- Czy pa�ska sprawa ma zwi�zek z tym stanem rzeczy? -
spyta� sekretarz.
- Zapewne mo�na by�oby tak powiedzie� - potwierdzi�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- C�, w tej sytuacji - stwierdzi� sekretarz - chyba
b�dzie mo�na powo�a� si� na nadzwyczajne okoliczno�ci. Niech
wi�c pan si� spotka z panem przewodnicz�cym. Prosz� tylko
zostawi� mi sw�j adres, �ebym wiedzia� dok�d wys�a�
rachunek, opiewaj�cy na sum� w wysoko�ci mojej zwyczajowej
�ap�wki.
I tak Mi�dzygalaktyczny Wie�niak, powiadomiwszy
Ostatniego Sekretarza Pierwszego Departamentu
Administracyjnego Pierwszej Planety Miejskiej o swym
adresie, �eby ten wiedzia�, dok�d wys�a� rachunek,
opiewaj�cy na sum� w wysoko�ci zwyczajowej �ap�wki, spotka�
si� wreszcie z przewodnicz�cym wsp�lnej dla obu planet
Akademii Nauk.
- W jakiej sprawie pan przyszed�? - spyta�
przewodnicz�cy.
- Przyszed�em w sprawie uznania mojego prawa do o�enku z
c�rk� pana przewodnicz�cego, ponadto w sprawie przyznania mi
do wykorzystania w �ci�le prywatnych celach po�owy funduszy
badawczych przewidzianych na wszystkie projekty, wreszcie
za� w sprawie ocalenia �ycia mieszka�c�w tego systemu
s�onecznego - odrzek� Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- W tej sprawie - powiedzia� przewodnicz�cy - musi pan
rozmawia� z panem przewodnicz�cym wsp�lnej dla obu planet
Akademii Nauk.
- Ale to przecie� pan we w�asnej osobie - powiedzia�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- Ano tak, rzeczywi�cie - przyzna� przewodnicz�cy
wsp�lnej dla obu planet Akademii Nauk. - Dobrze wi�c. W tej
sytuacji b�dzie pan m�g� si� ze mn� spotka�.
- Przecie� w�a�nie to robi� - powiedzia�
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- Ano tak, rzeczywi�cie - zgodzi� si� przewodnicz�cy. -
Dobrze wi�c, po co pan zawraca mi g�ow�?
- Zawracam panu g�ow� - powiedzia� Mi�dzygalaktyczny
Wie�niak - bo s�o�ce wkr�tce eksploduje, z czym, jak
wiadomo, naprawd� nie ma �art�w.
- Ano nie ma - przyzna� przewodnicz�cy. - Dobrze wi�c, i
co pan zamierza z tym fantem zrobi�?
- Prosz� pos�ucha� - powiedzia� wie�niak. - Zdoby�em
nieznany pierwiastek chemiczny, kt�ry ma tak� dziwn� moc, �e
w zetkni�ciu z jak� b�d� planet� rozpuszcza jej skorup� i
ods�ania p�aszcz, zamieniaj�c w ten spos�b planet� w nowe
ma�e s�o�ce: co wi�cej, posiadacz tego pierwiastka mo�e
wywo�ywa� protuberancje, aby za ich pomoc� kierowa� nowym
s�o�cem wedle w�asnej woli. Je�li wszyscy mieszka�cy naszego
systemu s�onecznego st�ocz� si� na moim asteroidzie i je�li
zetkniemy �w pierwiastek z kt�r�� miejsk� planet�, a potem
umie�cimy nasz asteroid na orbicie doko�a tej planety i
wyprowadzimy t� planet�, a wi�c r�wnie� nas, poza nasz
skazany na obumarcie system s�oneczny, problem przestanie
istnie�.
- Ano rzeczywi�cie, to prawda - powiedzia�
przewodnicz�cy.
- A potem o�eni� si� z pa�sk� c�rk� i wykorzystam w
�ci�le prywatnych celach po�ow� funduszy badawczych
przewidzianych na wszystkie projekty - ci�gn��
Mi�dzygalaktyczny Wie�niak.
- Dobrze wi�c, niech tak b�dzie - powiedzia�
przewodnicz�cy.
Wszyscy mieszka�cy systemu s�onecznego st�oczyli si�
zatem na wiejskim asteroidzie i zetkn�li nieznany
pierwiastek z Drug� Planet� Miejsk�, i umie�cili wiejski
asteroid na orbicie okalaj�cej nowe niewielkie s�o�ce, a
potem wyprowadzili to nowe s�o�ce, a wi�c i wiejski
asteroid, poza skazany na obumarcie system s�oneczny.
Ledwie zdo�ali to zrobi�, stare s�o�ce eksplodowa�o, a
jego najdalej si�gaj�ce protuberancje omal nie lizn�y ich
plec�w.
Ale Mi�dzygalaktyczny Wie�niak o�eni� si� z c�rk�
przewodnicz�cego wsp�lnej dla obu planet Akademii Nauk, bo
mimo i� obie planety przesta�y istnie�, w ka�dym razie jako
planety, to przyrzeczenie jest jednak przyrzeczeniem, a
przewodnicz�cy zawczasu wszystko tak urz�dzi�, by m�g�
zachowa� sw�j tytu�. Mi�dzygalaktyczny Wie�niak z �on� �yli
szcz�liwie, p�ki si� nie zm�czyli, a wie�niak wykorzysta� w
�ci�le prywatnych celach po�ow� funduszy badawczych
przewidzianych na wszystkie projekty i nigdy wi�cej nie
musia� wstawa� bardzo wczesn� por�, by doi� byki (pozostali
wie�niacy woleli zajmowa� si� krowami i �aden z nich
nie wpad� na pomys� dojenia byka).
I je�li wie�niak i jego �ona nie umarli jeszcze od
nadmiaru rozpusty, to zapewne nadal u�ywaj� �ycia.