4877

Szczegóły
Tytuł 4877
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4877 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4877 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4877 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DARIUSZ FILAR THEATRON Silnik ucich�. Wsta�em z fotela i ruszy�em do wyj�cia. W korytarzu do��czy� do mnie Erwin, p�niej z zakamark�w kabiny nawigacyjnej wy�oni� si� Paavo. W��czy�em mechanizm otwieraj�cy i pokrywa w�azu zacz�a wolno opada� zmieniaj�c si� w szeroki pomost wiod�cy na p�yt� kosmodromu. Wiruj�cy nad stepem wiatr rzuci� nam w twarze gar�� drobnego piachu. W powietrzu czu�o si� susz�, a kruche jak ze starego zielnika �d�b�a traw pokrywa�a gruba warstwa kurzu. - Lato si� ko�czy - powiedzia� Paavo. Po spiralnej pochylni weszli�my na szar� wst�g� napowietrznej drogi. W elektrycznym szybko�azie czeka� na nas m�odzik w granatowym mundurze z pomara�czow� naszywk� Grupy Powrot�w na prawym r�kawie. - Alvar Lan - przedstawi� si�, gdy podeszli�my do pojazdu. Zaj�li�my miejsca i szybko�az ruszy�. Wiedziony niezawodnymi zmys�ami automatycznego kierowcy sun�� z ogromn� pr�dko�ci� przez rozleg�e pustkowie l�dowisk. Obejrza�em si� i przez chwil� patrzy�em na nikn�cy w oddali nasz statek - brudny, z zatartymi znakami rozpoznawczymi, pokryty p�cherzami �u�la i plamami rdzy. Erwin z zaciekawieniem �ledzi� moje spojrzenie. - �al ci tego pud�a? - zapyta�. - Sp�dzili�my w nim siedem lat - odpar�em. Zapad�a cisza. Alvar, ten m�odzik, kt�ry przyjecha� po nas szybko�azem, ch�on�� wzrokiem nasze znoszone skafandry z czerwonymi znaczkami pilot�w. Ciekawo�� kipia�a w nim zdradza� to co chwila, chocia� usi�owa� zachowywa� si� z niedba�� oboj�tno�ci�. - Przydarzy�o si� wam co� niezwyk�ego? - wypali� wreszcie. - Nie - odpar� Paavo. - Przemierzali�my Przestrze� i czasami wysy�ali�my sondy, czasami komunikaty do Centralnego O�rodka Bada� Kosmicznych. Zapewniam ci�, �e trudno znale�� zaj�cie r�wnie nudne... Na twarzy Alvara odbi�o si� rozczarowanie. "Biedaku - pomy�la�em - marzy�e� o ujarzmieniu niezwyk�ych ludzi, wietrzy�e� barwn� opowie��, kt�r� m�g�by� powt�rzy� swojej dziewczynie i kumplom, a spotka�e� tylko trzech zm�czonych facet�w, kt�rzy wcale nie potrafi� interesuj�co m�wi� o Przestrzeni, a na dodatek narzekaj� na panuj�c� w niej nud�... - Od jak dawna tutaj pracujesz? - spyta�em Alvara. - Od... - zawaha� si� - czterech tygodni. - Jeste�my pierwsz� za�og�, jak� powierzono twojej opiece? Potakuj�co skin�� g�ow�. - Nie miej nam za z�e, �e nie wygl�damy tak, jak sobie wyobra�a�e� - powiedzia�em - Je�eli popracujesz tu d�u�ej... - Ale� ja... - przerwa� mi chc�c zaprzeczy�, ale zabrak�o mu nagle s��w i umilk� z r�kami wzniesionymi jak do uroczystej oracji. - Nie przejmuj si� - Paavo poklepa� go po ramieniu my si� naprawd� nie gniewamy. Powiedzia� to g�osem, jakim przemawia si� do dzieci, ale na pewno nie chcia� sprawi� ch�opakowi przykro�ci. - Kpicie sobie ze mnie - powiedzia� Alvar ura�onym tonem. My�la�em, �e Paavo go przeprosi, zdawa�o mi si� przez chwil�, �e chce wyja�ni� nieporozumienie, ale on wzruszy� tylko w milczeniu ramionami. Znowu zrobi�o si� cicho, od czasu do czasu na ostrych zakr�tach skrzypia�y amortyzatory szybko�azu. Przez przejrzyste �ciany pojazdu widzieli�my kolorowe budowle, kt�re coraz cz�ciej pojawia�y si� po obu stronach drogi. - Chyba nowy styl - mrukn�� Eiwin. Szybko�az stan�� przed wielkim. pomara�czowym gmachem przypominaj�cym nieco przyklepane mrowisko. "Grupa Powrot�w" - g�osi�a tablica u wej�cia. D�ugimi korytarzami Alvar poprowadzi� nas do sali, w kt�rej czekali cz�onkowie Komisji G��wnej. Erwin z�o�y� kr�tki raport, potem �ciskano nam r�ce, gratulowano wynik�w w badaniach. - G�upi� prac� maj� ci tutaj - powiedzia� Paavo, gdy znowu znale�li�my si� na korytarzu. - Co kilka dni powraca z kosmosu jaka� wyprawa, a oni musz� za ka�dym razem zapewnia� jej uczestnik�w, �e w�a�nie ta by�a najwa�niejsza. Skierowali�my si� do wyj�cia, ale Alvar zast�pi� nam drog�. - Zaprowadz� was teraz do Sekcji Aktualizacji Poj�� powiedzia�. - Dok�d? - wykrzykn��em. - Zobaczycie - odpar� lakonicznie. Wci�� my�la�. �e kpili�my z niego. i przez zemst� traktowa� nas teraz z wyszukanym ch�odem. Znowu poszli�my za nim przez labirynt korytarzy. Mijali�my dziesi�tki drzwi wiod�cych do najr�niejszych kom�rek ogromnego tworu, jakim by�a Grupa Powrot�w, przeskakiwali�my z poziomu na poziom. je�dzili�my niezliczonymi windami. Wreszcie wkroczyli�my do pogr��onej w p�mroku sali. Z niewidocznych g�o�nik�w p�yn�a jednostajna melodia. panowa� nastr�j sennego spokoju. - Zaczekajcie tutaj - powiedzia� Alvar i zostawi� nas samych. Po chwili do sali wszed� m�czyzna w bia�ym lekarskim kitlu. - Nazywajcie mnie Bell - rzuci� od progu. - Podoba wam si� m�j gabinet? Nie zd��yli�my przytakn��. a on ju� ci�gn�� dalej - Wprowadz� was na nowo w �ycie. a nie my�lcie. �e to proste zadanie. Lecieli�cie siedem lat. a taki okres wiele znaczy w �yciu ludzko�ci. Sporo si� u nas wydarzy�o... - Wiemy. wiemy... - przerwa� mu Paavo. - Ca�y czas utrzymywali�my ��czno�� galaktowizyjn� z Centrum. - I c� z tego? - u�miechn�� si� Bell. Popatrzyli�my na niego ze zdziwieniem. - Wiecie dlaczego pilot tylko raz w �yciu mo�e uczestniczy� w rejsie wieloletnim - spyta� nieoczekiwanie. - �aden organizm nie wytrzyma dwukrotnie d�ugotrwa�ego �ywienia kondensatami - powiedzia�em. - Tak uczono nas w Akademii. Bell lekcewa��co machn�� r�k�. - Oszukiwano was. Przeszkoda tkwi w psychice pilota. - W psychice? Tego nie podejrzewali�my. - Tak - potwierdzi� Bell. - Cz�owiek w Przestrzeni. samotny w bezmiarze pustki, inaczej przyjmuje wiadomo�ci o wydarzeniach na Ziemi ni� jej przeci�tny. nie opuszczaj�cy domowych pieleszy mieszkaniec. Wszystko, co dzieje si� na dalekiej rodzinnej planecie, kosmicznym w�drowcom ukazuje kszta�ty bardziej dramatyczne, jaskrawsze, gro�niejsze... Czasami wiadomo��, kt�r� stateczny mieszczuch wita wzruszeniem ramion, u zahartowanego pilota wywo�a� mo�e niebezpieczny szok. Drobiazg. us�yszany i zapami�tany w pierwszych dniach po starcie. po latach lotu mo�e zrodzi� obsesj�. Odr�bno�� reakcji psychicznych cz�owieka d�ugo przebywaj�cego w Przestrzeni poznano w XXI wieku. W tym samym stuleciu powo�ano Agencj� Informacji Kosmicznej. Zatrudnieni w Agencji psychologowie i dziennikarze dbaj�, by opuszczaj�ce Ziemi� serwisy informacyjne wolne by�y od wie�ci mog�cych wzbudzi� jakiekolwiek burzliwe uczucia. Od czasu do czasu nadaje si� wiadomo�ci tyle� krzepi�ce. co nieprawdziwe. Po powrocie z wyprawy kosmonauta dowiaduje si� oczywi�cie o wszystkim. Nic dziwnego. �e nie mo�na wys�a� go w Przestrze� po raz drugi - nie uwierzy�by ju� �adnemu przekazanemu z Centrum komunikatowi. Ze zrozumia�ych powod�w �aden pilot nie mo�e dowiedzie� si� o istnieniu Agencji przed odbyciem lotu; dlatego jej dzia�alno�� otoczono �cis�� tajemnic�. Od dzi� was tak�e obowi�zuje jej przestrzeganie. Siedzieli�my os�upiali. - Nasze rodziny...? - wyszepta� wreszcie Erwin. - Wiadomo�ci dotycz�ce waszych bliskich nie k�ama�y odpar� Bell. - Wszyscy czuj� si� znakomicie. Zauwa�y�em, �e Erwin i Paavo swobodniej odetchn�li. - Ciesz� si�, �e mog� wam o tym powiedzie� - doda� Bell. - Dzi�kujemy ci - Erwin d�wign�� si� z fotela. P�jdziemy teraz do siebie. Ale Bell nie zamierza� jeszcze nas wypu�ci�. - Siadaj - delikatnie popchn�� Erwina z powrotem. Nie powiedzia�em wam najwa�niejszego. Nie przera�� was chyba, chocia� to jedna a tych ziemskich nowinek, kt�rych w Przestrze� wysy�a� nie wolno. - Nie pracujesz w Agencji, Bell! - zniecierpliwi� si� Paavo. - Wyl�dowali�my ju� i nie trzeba nas uspokaja�. - Dobrze - zgodzi� si� Bell - przejd�my do sedna sprawy. Pami�tacie zapewne, �e przed trzynastoma laty ca�� �wiatow� gospodark� uj�to w jednolity system "Terra". Wprowadzono w�wczas pe�n� automatyzacj� wszystkich proces�w wytw�rczych. Miliardy ludzi przesta�y pracowa�, a powszechna obfito�� bezp�atnie rozdzielanych d�br oddali�a codzienne troski. Odrobin� zaj�� mieli tylko studenci, najwybitniejsi naukowcy, politycy, lekarze i nauczyciele; reszt� ludzko�ci ogarn�o nagle niewyczerpane morze wolnego czasu. Zapracowani dawniej szarzy ludzie nurzali si� teraz w otch�ani nier�bstwa i mimo ci�g�ego doskonalenia rozrywkowej machiny zacz�li si� nudzi�. Je�eli nudzi si� jeden cz�owiek. dw�ch czy nawet tysi�c - nie ma powod�w do niepokoju; gorzej, gdy nudz� si� miliardy. W dwa lata po wprowadzeniu systemu "Terra" sytuacja wygl�da�a gro�nie; powo�ano ponownie do �ycia rozwi�zany przed wiekami aparat policyjny, ale nawet ten nie zdo�a� postawi� tamy rosn�cej fali przest�pstw. Rozpr�niaczone rzesze nie cofa�y si� przed �adn� pod�o�ci�. Najt�si znawcy socjologii dwa lata dumali nad sposobami przezwyci�enia kryzysu. nim wreszcie znaleziono panaceum - rozpocz�a si� operacja ..Arte". Wierzono, �e po�o�y kres totalnemu znudzeniu i towarzysz�cym mu rozbojom, a r�wnocze�nie intelektualnie d�wignie spo�ecze�stwo na niedost�pne dot�d wy�yny. Kiedy odlatywali�cie, operacja osi�gn�li faz� rozkwitu - nieliczni tylko mieszka�cy Ziemi nie uwa�ali si� za malarzy, pisarzy, rze�biarzy, poet�w, pie�niarzy czy aktor�w. Niezliczone konkursy i festiwale organizowane w toku operacji wy�ania�y wci�� nowych bohater�w dnia. Bawiono si� znakomicie, niestety, do czasu... Rych�o nowa rozrywka przesta�a frapowa�-ludzie tworzyli, prezentowali swoje dzie�a, zdobywali nagrody i dyplomy, ale przecie� to by�a tylko zabawa... Ca�e rycie mo�e po�wi�ci� sztuce tylko prawdziwy artysta lub maniak, tote� wi�kszo�� niedawnych entuzjast�w operacji "Arte" odrzuci�a d�uta i p�dzle, by wr�ci� do wyst�pnych igraszek. Za�egnane chwilowo niebezpiecze�stwo powszechnego zwyrodnienia powr�ci�o. Doro�li, m�odzie�, a nawet dzieci i s�abowici staruszkowie bili si� mi�dzy sob�, a pospo�u napadali na nielicznych obro�c�w prawa. Szerzy�y si� alkoholizm i narkomania, a wydawane nielegalnie pisma pornograficzne osi�ga�y niebywa�e nak�ady. Gwoli ocalenia ludzko�ci od niechybnej zguby zorganizowano akcj� opatrzon� kryptonimem "P� na p�". Przeobrazi�a ona �ycie ziemskiej spo�eczno�ci w gigantyczn� gonitw�, w kt�rej jedna po�owa obywateli przywdzia�a policyjne mundury i strzeg�a porz�dku, podczas gdy druga oddawa�a si� jego zak��caniu. Jednakowo� by�o to rozwi�zanie co najmniej niedoskona�e, tym bardziej �e dla uczynienia owej gonitwy ciekawsz� niekt�rzy przedstawiciele obydwu wrogich oboz�w pocz�li zamienia� si� funkcjami. Zwarcie policyjnych szereg�w i usuni�cie z nich ludzi najmniej odpowiedzialnych nie na wiele si� zda�o i ju� w kilka tygodni p�niej wyst�pi�y objawy kolejnego rozprz�enia... - Jakie wi�c wreszcie znale�li�cie wyj�cie? - zapyta� Erwin. - Stworzyli�my Theatron - odpar� Bell - gr�, kt�ra wci�ga wszystkich, wype�nia czas, a podnosz�c drobne s�abostki ludzkie do rangi cn�t, gwarantuje wy�mienite samopoczucie. - A na czym polega ta gra? - zaciekawi� si� Paavo. - Wyobra� sobie, �e stan�a przed tob� grupa znajomych. Cz�� z nich to twoi przyjaciele, cz�� za� to wrogowie. Nie znasz ich przysz�o�ci, ale na pewno pragn��by� j� ukszta�towa�: b��dz� w twojej fantazji wizje szcz�liwo�ci bliskich i pogn�bienia tych, kt�rych nienawidzisz. Spisz swe marzenia na wyrwanej ze szkolnego kajetu kartce albo urwa� na ta�mie magnetofonu, a gdy to uczynisz mo�esz przyst�pi� do w�a�ciwego dzia�ania. Pomagaj jednym, a staraj si� szkodzi� innym, chwal i obmawiaj, szkaluj i wybielaj, raz podaj pomocn� d�o�, a kiedy indziej wykop pod kim� do�ek. bacz przy tym ci�gle. by te czynno�ci s�u�y�y spe�nieniu tych wizji... Bell urwa� i chwil� milcza� pogr��ony w zadumie. Oto ca�a prawda o Theatronie - powiedzia� wreszcie. Niczego nie rozumieli�my. Przecie� to bzdura na skal� kosmiczn� ! - wykrzykn�� Paavo. - Najni�sze instynkty, sk�onno�� do plotkarstwa i intrygowania maj� przynie�� zbawienie ludzko�ci?! Bell patrzy� na nas uwa�nie i u�miecha� si� tajemniczo. - Opowiem wam dwie kr�tkie historyjki - zacz��. Pomog� wam zrozumie� istot� i zasady funkcjonowania Theatronu. Zdarzenia. kt�re tworz� akcj� pierwszej historyjki. mia�y miejsce przed wieloma laty. Pewna nudz�ca si� staruszka, nie umiej�c nic sensownego uczyni� z w�asnym �yciem, pocz�a mn�stwo uwagi po�wi�ca� swoim bli�nim. Zrazu zadowala�a j� bierna, chocia� wnikliwa obserwacja. Zebrawszy odpowiedni� ilo�� danych, staruszka przyst�pi�a do wyg�aszania komentarzy, kt�rych z zaj�ciem s�ucha�y jej przyjaci�ki. Gdy pow�d� informacji o �yciu s�siad�w wype�ni�a jej pami��, a altruistyczne uczucia serce postanowi�a dzia�a�. Uznawszy �ycie otaczaj�cych j� ludzi za jednostajne i nudne, zapragn�a je ca�kowicie odmieni�. Puszcza�a plotki, podrabia�a listy, czasami dopuszcza�a si� drobnych kradzie�y, a raz o ma�o nie skr�ci�a karku, pr�buj�c podrzuci� przez okno kompromituj�cy pewn� osob� przedmiot. Pracowa�a ci�ko nie szcz�dz�c czasu ni si�, ale jakie� osi�gn�a rezultaty! Efektem jej mozo�u by�y dwa �luby i narodziny czworga dzieci, jeden rozw�d, napisanie pracy habilitacyjnej, za�o�enie hodowli syjamskich kot�w i nabycie czterech magnetofon�w. Mimo dokonania wspania�ego dzie�a staruszka nie czu�a rado�ci; gorycz bowiem jest udzia�em wszystkich tw�rc�w, kt�rzy swoje autorstwo musz� chowa� w tajemnicy. - W tajemnicy! - w oczach Paava pojawi� si� b�ysk zrozumienia. - Zaczekaj - powstrzyma� go Bell. - Opowiem teraz drug� historyjk�. Na poz�r nie r�ni si� ona od poprzedniej, ale jej akcja toczy si� wsp�cze�nie. w dobie Theatronu. Ot� pewna nudz�ca si� staruszka podgl�da�a swoich s�siad�w. a p�niej raczy�a grono przyjaci�ek barwnymi opowie�ciami. Wraz z wiedz� o otoczeniu ros�a w staruszce nieprzeparta ch�� dzia�ania. Przyst�pi�a do niego oczywi�cie. przedtem jednak opracowa�a i w zalakowanej kopercie odda�a w kolekturze Theatronu taki oto elaborat: Przez okno mego pokoju ogl�da� mo�na dwupi�trowy budynek. Niewielkie mieszkanka na parterze i drugim pi�trze zajmuj� czterej stateczni starzy kawalerowie. Apartament na pierwszym pi�trze nale�y do Iona Padduna doktora nauk matematycznych, wyk�adowcy w pobliskim liceum. Dr Paddon mieszka z �on� i dwoma synami. bli�niakami. Synowie zapewne ju� dawno upu�ciliby rodzinne gniazdo. gdyby nie czu�a opieka ich matki. Pani Paddon bowiem uwa�a ich wci�� jeszcze za niedojrza�ych zabrania im o�enku i urz�dza straszne awantury, je�eli wracaj� nieco p�niej do domu. Poniewa� od lat obu synom zdarza si� to prawie codziennie. ciche wieczory nale�� u Paddon�w do rzadko�ci. S�siedzi nie protestuj�. gdy� przywykli do dono�nego g�osu pani Paddon. a nawet uwa�aj� jej wieczorne monologi za znakomity �rodek nasenny. Drug� - poza pilnowaniem syn�w - pasj� pani Paddon jest sprz�tanie mieszkania, a raczej wyznaczanie w tym zakresie zada� m�owi i nadzorowanie ich wykonania. Dr Paddon potulnie zgadza si� na te praktyki. uciekaj�c od nich tylko na czas zaj�� szkolnych i w kr�tkich chwilach wytchnienia. wykorzystywanych na obmy�lanie kolejnych posuni�� w rozgrywanych korespondencyjnie partiach szach�w, kt�re s� jego jedyn� nami�tno�ci�. W zaprezentowan� monotoni� rodzinnego �ycia postanowi�am wnie�� nieco od�ywczego urozmaicenia. Rozpoczn� od podrzucenia na stoj�ce u okna biurko dra Paddona bogato haftowanej damskiej chusteczki. Zaj�ta sta�ym lustrowaniem mieszkania pani Paddon znajdzie j� na pewno. a od tyj chwili zacznie m�a �ledzi�. By �ledztwu zapewni� owoce, dorobi�am kluczyk do skrzynki pocztowej pa�stwa Paddon�w i wkr�tce zaczn� podk�ada� w miejsce szachowej korespondencji dyskretnie perfumowane, a czu�e w tre�ci bileciki. Opr�nianiem skrzynki zajmuje si� pani Paddon, efekty mego dzia�ania mo�na wi�c sobie wyobrazi�. Skupienie uwagi matki na osobie rodzica synowie wykorzystaj� na zawarcie zwi�zk�w ma��e�skich a uwzgl�dniaj�c rodzinne tradycje oczekiwa� mo�na, �e rych�o obaj zostan� ojcami bli�ni�t. Odej�cie syn�w spowoduje wzrost napi�cia w stadle Paddon�w, a to niechybnie doprowadzi do jego rozpadu. Uwolniony od narzucanych przez �on� zaj��, dr Paddon spo�ytkuje czas na napisanie pracy habilitacyjnej. By�a pani Paddon, wiedziona potrzeb� posiadania obiekt�w do tyranizowania, za�o�y hodowl� syjamskich kot�w, zwierz�t znakomicie nadaj�cych si� dla jej cel�w, a pyry tym niezwykle czystych. Cisza, kt�ra zapanuje w pe�nym niegdy� ha�as�w domostwie, bole�nie dotknie czterech starych kawaler�w. Nawykli do dawnych warunk�w, w nowych cierpie� b�d� na bezsenno��. Gdy dolegliwo�� ta mocno da im si� we znaki, zakupi� magnetofony, po czym ub�agaj� s�siadk� o nagranie dla nich cho� jednej przemowy i b�d� jej wys�uchiwa� ka�dego wieczora jak najpi�kniejszej ko�ysanki". Poczynania staruszki sprawi�y. �e spe�ni�o si� wszystko, co przewidywa�a. W rok po z�o�eniu w kolekturze Theatronu elaborat staruszki wraz z milionami innych trafi� do specjalnego komputera. Przemy�lna maszyna stwierdzi�a szybko, �e plan staruszki osi�gn�� najwy�szy ze wszystkich stopie� zgodno�ci z rzeczywisto�ci�. Wynik ten zosta� podany do publicznej wiadomo�ci, a staruszce przyznano "Srebrn� Ni� Intrygi". Bell zako�czy� opowiadanie, a my wybuchn�li�my �miechem. - S�uchaj, Bell - wykrztusi�em t�umi�c chichot. Z twoich opowie�ci wynika, �e ka�dy mo�e napisa� w tajemnicy histori� o znanych mu ludziach i doprowadzi� do jej urzeczywistnienia... Dobry �art ! - Nie - Bell wcale si� nie �mia�. - Konkursy og�aszane s� ka�dego tygodnia, po roku podaje si� wyniki. Zwyci�zcy zdobywaj� "Srebrne lici Intrygi", a w dorocznym plebiscycie wybiera si� spo�r�d nich tw�rc� najoryginalniejszego. Plebiscytowa nagroda - "Z�ota Ni� Intrygi" - przynosi s�aw� i powodzenie... - W grze nie obowi�zuj� �adne regu�y? - spyta� Paavo. - Nie wolno nikogo u�mierci� lub narazi� na cielesne cierpienia - odpar� Bell. - Wszystkie pozosta�e chwyty s� dozwolone. Uwa�ajcie - doda�. - Ka�dy mo�e napisa� dla Theatronu scenariusz, ale ka�dy te� mo�e zosta� jego bohaterem. Wyszli�my na korytarz. Paavo i Erwin po�egnali mnie szybko, zosta�em sam. - Nie idziesz do domu? - us�ysza�em nagle czyj� g�os. Odwr�ci�em si� b�yskawicznie i zobaczy�em naszego przewodnika, Alvara. - Nie - powiedzia�em - nie mam rodziny. Przed lotem mieszka�em w internacie Akademii Pilot�w, a teraz... - Za kilka dni dostaniesz mieszkanie - powiedzia�. - Na razie mo�esz zamieszka� u mnie. Zrobi�em niezdecydowany gest ni to podzi�kowania, ni to odmowy. Widz�c moje zak�opotanie. Alvar u�miechn�� si� szeroko. - Nie szykuj� �adnego podst�pu - powiedzia�. - Nale�� do tych nielicznych, kt�rzy pracuj�. Theatron nie jest moim jedynym zaj�ciem... Zreszt� nie przejmuj si� specjalnie opowie�ciami Bella, on lubi przesadza�. Przyj��em wi�c zaproszenie Alvara sp�dzi�em u niego dwa tygodnie, a i p�niej odwiedza�em go cz�sto. Mieszka� z rodzicami i z siostr� w starym, na pocz�tku stulecia wzniesionym domu. Przestronne pokoje wype�nia�y antyczne meble, na d�bowych rega�ach pi�trzy�y si� stosy ksi��ek. Pi��dziesi�t i wi�cej lat licz�ce tomy sk�ada�y si� na wcale poka�n� bibliotek�, a jak wielkim bogactwem jest jej posiadanie. zrozumia�em po z�o�eniu wizyt w kilku ksi�garniach. Pr�no szuka�em dzie� ulubionych autor�w r wydawania klasyki zaniechano przed pi�cioma laty. ca�a natomiast literatura wsp�czesna dotyczy�a jednego tematu. "Wszyscy jeste�my na scenie", "Intryga i re�yseria", "Aktor mimo woli". ..Zosta� Szekspirem Theatronu!" Wyobra�nia a �wiat rzeczywisty". ..Theatronowca poczciwego przypadki" - tylko takie tytu�y umieszczano na kolorowych ok�adkach. W wyprawach badawczych w nowej rzeczywisto�� towarzyszy�a mi Arlet siostra Alvara. Razem ze mn� odwiedza�a ksi�garnie i muzea. pomaga�a mi odnale�� w�a�ciwy sens przesyconych theatronowymi ploteczkami doniesie� prasowych, a przede wszystkim chroni�a mnie przed zakusami wyj�tkowo aktywnych theatronowc�w, gotowych wykorzysta� m�j brak do�wiadczenia. Niech�� Arlet do Theatronu nie ust�powa�a mojej, tote� rozumieli�my si� �wietnie, sp�dzone wsp�lnie chwile zbli�y�y nas bardzo, a w siedem miesi�cy po moim powrocie z Przestrzeni zostali�my ma��e�stwem. Zamieszkali�my w male�kiej przed laty opuszczonej przez mieszka�c�w wiosce. S�siad�w mieli�my nielicznych, podobnych nam uciekinier�w z opanowanego przez Theatron �wiata. P�dzili�my szcz�liwe ciche �ycie: studiowali�my troch�. czytali�my stare ksi��ki. Arlet pr�bowa�a malowa�. Pewnego razu w�r�d docieraj�cej do nas korespondencji znalaz�em kopert� zaadresowan� charakterystycznym pismem Paava. "Jestem obiektem �art�w ca�ej rodziny - skar�y� si� w li�cie - nie wiem nawet, jak wielk� liczb� plotek i intryg zdo�ali mnie omota�". Pokaza�em list Arlet. - Biedny ch�opak - powiedzia�a. Mija�y dni, wiosenna plucha ust�pi�a miejsca s�onecznej pogodzie, rozpocz�o si� upalne lato. W kilka dni po pierwszej rocznicy mego powrotu na Ziemi� w ..Theatron Telegraph" - jedynym dzienniku jaki uda�o si� nam zaprenumerowa� - zamieszczono ogromne zdj�cie Alvara. Alvar Lan - informowa� podpis pod fotografi� zdobywca �Srebrnej Nici Intrygi�. Zdo�a� prze�ama� nieufno�� powracaj�cego z Przestrzeni kosmonauty i uczyni� go cz�onkiem swojej rodziny. Sensacyjne szczeg�y w najbli�szych dniach. Chwyci�em gazet� i pobieg�em do Arlet. - Wi�c to tak! - krzycza�em. - Wszystko by�o k�amstwem, oszustwem gr�! Nagle z�o�� mi odesz�a i opanowa� mnie wielki smutek. - Wszystko by�o gr�... - powt�rzy�em. - Nie! - zaprzeczy�a Arlet. - Ja nie uduwa�am... Tylko Alvar... On to zrobi�. Nie wiedzia�am o niczym... M�wi�a chaotycznie, by�a bliska p�aczu. I wtedy zrozumia�em, �e zachowuj� si� g�upio. Alvar stworzy� przecie� tylko pocz�tek naszej historii. jej dalszy ci�g nale�a� do nas. Przepraszam - powiedzia�em nigdy wi�cej nie b�d� o tym m�wi�. Wiedzia�em, �e dotrzymam s�owa.