4869

Szczegóły
Tytuł 4869
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4869 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4869 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4869 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

M.Robert Falzmann ODMIENIEC - Abel Wood? - policjant pow�tpiewaj�co patrzy� na zdezaktualizowane prawo jazdy - Jakie� inne ID? - Paszport? - Abe zacz�� rozpina� kurtk�, lecz policjant machn�� r�k�. - Nie wolno spa� w parku. To jest publiczne miejsce... - Oczywi�cie - Abe zebra� sw�j plecak - ju� mnie nie ma. - Mmm... mo�e chcesz bym ci� podrzuci� do schroniska Armii Zbawienia? - glina by� zaskakuj�co uprzejmy. Mo�e dlatego, �e m�ody, a znoszony polowy kombinezon w��cz�gi i jego wojskowa kurtka �wiadczy�y, �e wspomnienia po koszmarze Wietnamu nadal w�druj� zapleczem wielkiego kraju. - To jest okay. Ja tylko przelotem. Jad� do Chicago, do kuzyna. Czas si� ustabilizowa�. Zm�czy�em si� samotno�ci�... a od wspomnie� i tak nie ma ucieczki. To jest zawsze tutaj... - Abe postuka� palcem w skro� i u�miechn�� si� przepraszaj�co - ...cholera. Za du�o gadam... - All right - glina odda� mu prawko - uwa�aj gdzie �pisz. Tutaj ostatnio by�o co� dziwnego. Ludzie znikn�li. Psy, koty. M�wi� o wampirze. Wielki, czarny typ z okularach przeciws�onecznych. Zabiera co chce. Rabuje w bia�y dzie� i znika... - Kraj schodzi na psy - Abe zasalutowa� - dzi�ki za ostrze�enie. - Tak, uwa�aj... - policjant wr�ci� do czekaj�cego za k�kiem kolegi i kataryna b�yskaj�c kogutem znikn�a za mostem. - Asshole - g�os za plecami weterana by� jak warkot tygrysa. - Ja czy on? - Abe leniwie obejrza� si� na dwumetrowego typa o dziwnej cerze w kolorze sadzy z popio�em wygl�daj�cego z krzak�w. - Ty? - typek nosz�cy ciemne szk�a przekrzywi� g�ow� taksuj�c rozm�wc� - Nie. Ty nie. Ty jeste� niebezpieczny... - Jestem - Abe usiad� na �awce i wygrzeba� z kieszeni po��wk� batona. Rozwijaj�c staniol my�la� jedynie o tym, �e to jest ostatni baton i je�li mu si� nie uda czego� ukra�� lub wy�ebra�, obiad i kolacja b�dzie gwizdana. - M�g�by� mie� wszystko - czarny typ bez pytania dosiad� si� na �awk�. - Ty to telepata? - Abe ugryz� baton i zacz�� �u� lew� stron�, unikaj�c chorego z�ba po prawej. - Przepraszam. Nie m�j interes... acha! Idzie nowinka. Sze�� milion�w kredytu. Zaraz wracam... - czarny nie wsta� lecz strzeli� szalonym sprintem w kierunku trzech nygus�w z ogromnym radiem rycz�cym jaki� rap na pe�en regulator. - Mother fucker?! - Abe ze zdumieniem zobaczy�, �e trzech cwaniaczk�w zmywa si� biegiem porzucaj�c radio i nawet jedn� fantazyjn� czapk� z metk� - Jak?! - He, he! Cacko! - czarny typ pie�ci� nadal wyj�ce radio, r�wnie szybko wracaj�c. - Wampir - oceni� Abe - ty jeste� ten wampir co rabuje. Glina mi nada�... - Jestem - przyzna� czarny, gasz�c radio i chowaj�c do kieszeni... - Kurwa! Czy ja �lepn�? - Abe widzia� co robi tamten i to by�o r�wnie logiczne jak ta�cz�cy derwisz na �rodku ry�owiska i w okularze lunetki Sprigfielda 30/30. Abe widzia� ju� raz jednego, tu� zanim go z�apali. I teraz te� mia� ciarki przeczucia na ramieniu i pod �ebrami. Jak bambusowe ig�y... - Fuck mi. Gdzie� ty podzia� to jebane radio? - Ty nie chcesz wiedzie� - typek z bliska by� bardziej popielaty ni� czarny - right? - Iluzjonista - Abe wzruszy� ramionami - mugger iluzjonista. - Mugger czy Niger? - nastroszy� si� czarno popielaty. - Dla mnie mo�esz by� zielonym ludzikiem z Marsa - Abe z�o�y� staniol w kostk� i rzuci� do kosza na �mieci. Czarny nadal nastroszony patrzy� z dziwnym grymasem sfrustrowanej z�o�ci. - Problemy? - Abe mia� mi�y szmer cukru w uszach i syte zadowolenie na j�zyku. Pogoda te� dopisywa�a. Ch�odno, lecz bez deszczu mimo, �e pochmurnie. - Chy�! - czarny znalaz� co szuka� i straci� zainteresowanie weteranem. - To nie by�o uprzejme - Abe zmierzy� czarnego od st�p w dziwnych mokasynach do czubka g�owy z r�wnie obc� czupryn� w trzech kolorach - przepro�! - Przepraszam - typ w okularach wyci�gn�� z innej kieszeni portfel - tysi�c wystarczy? - w jego d�oni o lakierowanych i manikiurowanych paznokciach zaszele�ci�y nowe setki. - Ty telepata - Abe wyszarpn�� fors� i wcisn�� za podszewk� kurtki w ma�y schowek, gdzie zawsze trzyma� swoje pastylki - m�g�by� zosta� kim�, wiesz? - Ale ja jestem - czarny spr�y� si� do przechodz�cej kobiety pchaj�cej w�zek, lecz zaraz oklap� - samiczka. Pod ochron�. - Etyczny mugger - Abe wsta� i bez problemu zabra� czarnemu okulary - ale nie ja, wi�c nie pr�buj fika�. - Mog� ci� zabi� - czarny mia� oczy jak dwa bia�e spodki. Bez �renic. - Mo�esz - Abe pokiwa� g�ow� robi�c krok do ty�u - ale czy mo�esz? - jego palec wskaza� na odleg�y policyjny samoch�d rw�cy w ich kierunku. - Fuckers. Psuj� interes - czarny te� wsta� i zamierza� da� nura w krzaki, lecz zatrzyma� si� by spyta� - Ty nie chcesz pracowa� dla mnie? P�ac� okay! - Ja nie pracuj� dla �lepych iluzjonist�w - Abe odda� tamtemu jego czarne szk�a - lepiej znikaj. Gliny s� wsz�dzie takie same. Namolne. - O to mo�esz si� za�o�y� - czarny wyci�gn�� r�k� i w tej samej chwili, po jego lewej i prawej wyros�o dw�ch t�gich i zbrojnych pa�karzy, natychmiast skuwaj�cych go dziwnymi kwadratowymi kajdankami z kodowym zamkiem. - G�wno! - Abe zerkn�� przez rami� na wyskakuj�cych z auta mundurowych, po czym bacznie obejrza� tych co aresztowali czarnego - To by�o szybkie. Wy ze specjalnej jednostki anty co� tam? - Zamknij si� - warkn�� jeden z dziwnie uzbrojonych ps�w, podczas gdy drugi nawija� co� do �miesznego radio mikrofonu na swoim przegubie. - Uf, uf - dw�ch lokalnych gliniarzy aprobuj�co sapn�o w kark w��cz�gi - p�y�! - Pewnie. Ju� mnie nie ma - Abe zajrza� w oczy znajomego m�odego szczyla - Ty� mia� racj�. To jest z�e miejsce... - w s�owa wpad� wizg hamuj�cego gwa�townie pojazdu. Nie auta czy bodaj budy, ale pojazdu. Brunatna bry�a w ochronne ciapki z czarnymi soleksowymi szybami i na g�sienicach. Dw�ch t�gich bez s�owa ponios�o czarnego do otwartego boku pojazdu i nawet z odleg�o�ci wida� by�o, �e we wn�trzu siedzi kilku innych dziwnych anty co� tam, ze stosown� wysoko kalibrow� armatur�, jako� przypadkiem skierowan� nie na wi�nia lecz lokalnych b��kitnych pawian�w. - Piek�o i FBI. Oszcz�dza wam pisania raport�w, nie? - Abe strzykn�� �lin� na asfalt alejki - Federalne fajfusy nie pierdol� si�. �apu capu i do kosza. Jako� tam zaraz cz�owiekowi wraca ch�� do �ycia jak widzi taki obrazek. No, to ja ju� p�jd�. - Ty m�wisz, za du�o - m�ody mundurowy by� spocony i czerwony i z�y. - Racja - Abe zawin�� si� z plecakiem i bez zbytecznego k�apania podrepta� w przeciwn� stron� ni� ty�uj�cy pojazd t�gich �apaczy. Jego za�o�enie, �e lokalni ch�opcy spr�buj� jecha� za federalnymi kundlami uwalnia�o go od konieczno�ci sp�dzenia dnia na odpowiadaniu na g�upie pytania i ��opania taniej policyjnej kawy oraz jedzenia ohydnych czekoladowych zakalc�w tylko z nazwy b�d�cymi ciastkami. Maj�c w schowku tysi�c papieru, Abe my�la� jedynie o naro�nym mordot�uku i dobrym hamburgerze z kuflem jasnego. - Okulary! - sam nie wiedz�c jak, nadal trzyma� w r�ku patrza�y czarnego - Fuck zapomnia�. Mo�e potrzebowa�... Nie zwalniaj�c, Abe obejrza� ci�k� lekarsk� oprawk� z jakimi� miniaturowymi pstrykami oraz guziczkami - Co� jak dla tych g�uchych. Z mikro w oprawce. Ech, i tak by mu zabrali - nie my�l�c wiele nakierowa� si� na najbli�szy kosz, lecz zmieni� zamiar widz�c pierwszy przeb�ysk przedpo�udniowego s�o�ca. - A co za fuck. Idzie lato. Czas na Hawaje - stwierdzenie zatrzyma�o go w p� kroku - taak! �e ja o tym nie pomy�la�em wcze�niej! Jaki to sens tapla� si� w tubylczej kukurydziance skoro mo�na w rumie i palmowym winie? I te pla�e. I te kobiety na pla�y... - ostatnie zdanie zdumia�o go jeszcze bardziej ni� poprzednie. -... kobiety? Czy ja �ni�? Abe spa� z kobiet�, ostatni raz, w Sajgonie, lat temu...? - Czy ja kurwa zwariowa�em? Co ja tu kurwa robi�? Wojna sko�czy�a si�... Stoj�c przed koszem ze �mieciami, Abe monologowa�, tylko po�ow� siebie widz�c idiotyczno�� i �mieszno�� sytuacji. Druga po�owa nadal by�a w sferze cienia. - Fuck. Przynajmniej zaczynam widzie�, �e jestem psycho. Jak psycho wie, �e jest psycho, to nie jest psycho, right? - podnosz�c twarz do rozpogadzaj�cego si� majowego nieba i szukaj�c s��w zapomnianej modlitwy zosta� o�lepiony s�o�cem nadrabiaj�cym poranne zachmurzenie. - Aaa!! - tr�c �renice i b�d�c nagle zupe�nie sob� a nie tamtym wrakiem z Namu, Abe spr�y�cie pomaszerowa� do niedalekiej knajpki. Wspomnienie po batonie by�o wspomnieniem a pami�� smaku hamburgera zalewa�a mu usta �lin�. Co by�o bardzo dobrym objawem. G��d nie doskwiera wariatom, a Abe by� urz�dowo takim i walczy� by nie by�. Sam. - Dwa burgery z sa�atk� na boku i dwa Budsy... rodzaj du�ego zam�wienia - ma�a w�oska kelnerka krytycznie patrzy�a na wertuj�cego porzucon� gazet� dziada.- Nie zapomnij jab�ecznik. Ja uwielbiam placek z jab�kami - Abe wyj�� kupione wcze�niej Wistony i zapali�. Fantastyczne uczucie. Czeka� na posi�ek, czyta� gazet� i pali� bez konieczno�ci po�piechu. - To b�dzie szesna�cie trzydzie�ci - kelnerka nadal czeka�a z pust� tac�. - Ile z kaw�? - Abe wygrzeba� rozmienione z setki banknoty. - Kawa bez op�aty. Na nas... - ma�a broszka W�oszka widz�c fors� z�agodnia�a. - To na co czekasz? Serwuj! - Abe rzuci� jej na tac� ca�� dwudziestk� - Trzymaj reszt�. - Cholera! - podaj�c banknot zobaczy� w jaki stanie ma d�o� - Pieprzony zaw�d. Tajniacki smr�d. Trzymaj mi miejsce. Musz� si� umy�... - Tak, prosz� pana! - kelnerka odst�pi�a z u�miechem. Go�� wygl�da� jak �ebrak, lecz zachowywa� si� i m�wi� jak kto� zupe�nie inny. - Aaagees! - rozdar�a si� barmanka - Aresztowali tego wampira! - Co to dla nas... - mrukn�� Abe, puszczaj�c oko do kelnerki i znacz�co k�ad�c palec na ustach. - Tak, sir! - ma�a Agnes u�miechn�a si� m�wi�c oczami, �e Abe jest tutaj mile widziany. Nawet jako przebieraniec. - Bo�e! - Abe zamkn�� si� w toalecie i zwymiotowa� do ubikacji. Baton by� ze �mieci a papieros na wyposzczony �o��dek. - Zn�w zaczynam bajerowa� baby. Czy ja wyzdrowia�em? Po dziesi�ciu minutach szorowania twarzy i rak, jako tako umyty i przyczesany, Abe wyszed�, jedynie po to by nadzia� si� na znajomych salceson�w. Obaj mundurowi z ponurymi minami siedzieli przy barku s�cz�c pepsi. - Ten �wiat jest ma�y, nie? - Abe poufale poklepa� m�odszego gliniarza po ramieniu - Spokojnie. Ja nic nie widzia�em, okay? Obaj mundurowi z os�upia�ym zdumieniem popatrzyli na wyprostowanego i pewnego siebie weterana id�cego do stolika. Ma�a W�oszka serwuj�ca kaw� nachyli�a si� i szepn�a co�, co jeszcze bardziej pog��bi�o zdumienie w oczach pary owczark�w. Abe nie zwraca� uwagi. Na stole czeka�y paruj�ce hamburgery i piwo. Jego pracowity posi�ek zosta� przerwany po dziesi�ciu minutach i w po�owie. - Abel Wood - natarczywy szept z boku - mo�emy? Zb�dna grzeczno��. Obaj mundurowi wpasowali si� w woln� �awk� naprzeciwko jedz�cego. - Piwa? Kawy? Dyma? - Abe popchn�� palcem paczk� Wiston�w i dalej jad�. - Ja ci� sprawdzi�em na komputerze. Weteran... okay. Komando Delta. Si�y specjalne. Fort Bragg i reszta straszak�w. Wszystko jasne. Ty z FBI czy...? - starszy glina nieszczerze pokaza� ��te od nikotyny siekacze. - Nie pierdol. Sze�� lat izolatki w wojskowym psychokratkowcu w Atlancie. Pu�cili mnie dwa lata temu. Robi� post�py. Mo�e wr�c� do w�asnej g�owy... - Abe pokaza� widelcem na drugiego glin� obserwuj�cego go jak egzotyczne zwierze - ...raczej sobie strzel w nog� ni� id� na wojn�. To zawsze jest piek�o! - To te�... podaj� - uspokojony policaj wyci�gn�� r�k� - Scott Wilson. A to m�j partner. Keith Young. Rzeczywi�cie... - M�ody! - dopowiedzia� Abe i przyj�� d�o�. Je�li mia� to by� test, to starszy pies skoml�c po�a�owa� pomys�u li��c w przeno�ni zgniecione palce. Abe nigdy nie zapomina� o utrzymaniu formy. Nawet w G�upiejowie. - To by�o dobre. Po�ci�em od trzech dni... bekni�cie w skulon� d�o� i przepraszaj�cy u�miech odpr�y�y obu mundurowych. Weteran wyra�nie by� kim� na kogo teraz nie wygl�da�. - Mmm... dobra robota - enigmatycznie zauwa�y� Wilson - ale tak mi�dzy kolegami, to mog�e� nas uprzedzi�. - Ja?...nie... - Abe wzruszy� ramionami i przymkn�� oczy. Wyja�nianie nic by teraz nie wnios�o a tylko mog�o wp�dzi� go w k�opoty. G�upi zgryw na benefit ma�ej cipy zaprowadzi� go w rejony komedii pomy�ek. - Okay. Okay. Rozumiem... - policjant lekko podni�s� obie d�onie w ge�cie poddania - ...tajna robota. Abe modli� si� by oba psy zwin�y si� do wyj�cia, lecz tamci byli, albo zbyt ciekawi, lub zbyt g�upi by zrozumie�, �e trafili na mur milczenia. - Ooo...g�wno - si�gaj�c po kaw�, popatrzy� na tamtych i zobaczy� dwa znaki zapytania jak neony na burdelu w sobotni� noc - Nic nie by�o. Nic si� nie wydarzy�o. Nikt nic nie wie i nikt nie powie. Wy te�. Bo niby co? - Taa... - Wilson podni�s� brwi - kapitan ju� dzwoni� lecz... masz racj�. Nikt nic nie wie. To jest okay z nami. Kapitan sam tak powiedzia�... - Ale ty mu powiedzia�e� o mnie? - Abe mia� nagle ci�ki �o��dek. - Aaa... musia�em sprawdzi� przez niego, wi�c... - Wilson by� mistrzem w niedom�wieniach i ci�gni�ciu za j�zyk. Abe to widzia�. Z drugiej strony, je�li oni kupili bajk�, to powinni byli da� mu �wi�ty spok�j. Policja zwykle trzyma si� kilka mil od federalnych agent�w ka�dej ma�ci. Pogranicze prawa nie nale�y do mundurowych a tym bardziej tajniak�w czy nawet kapitan�w, chyba, �e... - Kupuj�, kupuj�. Macie jaki� lokalny problemik i szeryf nie wie jak dopa�� koniokrada. Zgad�em? Starszy policaj uciek� oczami w stron� baru. M�ody jak to m�ody, sypn�� groszki - tak, cholera! Mamy! Kasyno za miastem. Wszystko jest lewe, ale nikt nie umie tego udowodni�. - Karty, stolik, automaty? - odruchowo spyta� Abe. - Ruletka. My nie wiemy jak, ale sukinsyny maj� spos�b na kr�cenie maszynki. Doj� i gol� jak chc� i kiedy chc�. - Mafia? Czy lokalny musku�? - Abe wr�ci� do napocz�tego hamburgera. Nadal by� g�odny, a piwko wymaga�o podk�adki. - To pierwsze - delikatnie szepn�� Wilson - oczywi�cie, my tylko przypuszczamy. - Oczywi�cie - zgodzi� si� Abe, mi�dzy jednym k�sem a drugim. Cisza jaka zapad�a mia�a w sobie wielk� ksi�g� frustracji prawa w kraju bez... - Fuck! - Abe zatrzyma� si� z kuflem w p� drogi - Wy nigdy nie mieli�cie k�opot�w typu Waszyngton, czy Chicago, Miami, L.A., New York City? - Nigdy - zgodzi� si� Wilson i zaraz zagryz� wargi, bowiem powinien by� sprostowa� i powiedzie�, �e to dotyczy Atlantic City czy Las Vegas. - Narkotyki - szepn�� Abe i pokr�ci� g�ow�, patrz�c w oczy obu policaj�w. Tym razem, nast�pna porcja ciszy by�a bardzo prywatna i podszyta strachem. Oni sraj� w porty, zdumia� si� w my�li. To tu ich boli. To dlatego tu siedz� i si� poc� i robi� dobr� min� do z�ej gry. Pan Kapitan ma za kr�tkie r�czki a tubylcze pa�y za ma�e karabinki by podskoczy� Makaroniarzom, czy kto tam ... - To nie jest dok�adnie po mojej linii - Abe zobaczy� w oczach tamtych gasn�ce ognie nadziei i sam nie wiedz�c dlaczego sk�ama� - niemniej znam ludzi szukaj�cych punkt�w zapalnych, m�wi�c og�lnikowo. - Bardzo og�lnikowo - szybko i szeptem zgodzi� si� Wilson. - I nie tutaj - r�wnie cicho zauwa�y� Abe. - Gdzie? - starszy policaj mia� na policzkach czerwone wypieki. Jezu! W co ja si� pakuj�? Abe pomy�la� o parku i zaraz to odrzuci�. Lepiej by�o zagra� to w stylu Fortu Bragg - Ja was znajd�. Policaj nabra� powietrza jak do okrzyku, lecz tylko westchn�� - Okay. Rozumiem. - To nie zatrzymuj� - Abe skin�� na kelnerk� - wi�cej kawy Agnes... Policaje zmyli si� bez podawania r�k, ale i bez u�miechu. Czysty biznes. - Smakowa�o? - kelnerka by�a zaskakuj�co uprzejma. - Bardzo - Abe zatrzyma� j� gestem d�oni - s�uchaj. Gdzie mie�ci si� najbli�szy fryzjer? A mo�e macie tutaj parow� �a�ni�? - Hotel Reno. Well... - ma�e wahanie w g�osie - ...troch� drogi, ale tam jest.... - Gdzie? - Abe nabra� ochoty na wann� i czyste gatki. Obecne by�y...klej�ce. - W d� ulicy. Trudno min��. Nowy budynek. Bardzooo nowoczeeesnyyy... - Dzi�ki. Wr�c� tu na kolacj� - Abe wsta� i zabra� sw�j plecak, lecz po namy�le spyta� kelnerk� czy jest mo�liwo�� przechowania do wieczora. -Tam nic nie ma. Tylko wianuszek suszonych uszu, m�j bojowy scyzoryk, w�dzona g�owa majora Charlie i zapas bielizny. - Ha, ha, ha... - Kelnerka odebra�a plecak i wynios�a na zaplecze. - Do zobaczenia - barmanka b�d�ca w�a�cicielk� pomacha�a mu z daleka. - Right on - Abe wciskaj�c d�onie w kieszenie kurtki wyszed� na zewn�trz, prawie �lepn�c w czystym s�onecznym blasku po�udnia - Och! Nie to..! - od czasu obozu w Namie, s�o�ce nie by�o jego przyjacielem. Sze�� dni przy palu na st�jce zdj�o mu z cia�a sk�r� i ch�� do opalania. Na dobre. Na zawsze. Grzebi�c palcami w kieszeni namaca� czarne �lepaki dziwnego oprycha z parku i nie my�l�c wiele za�o�y� na nos. Ulga by�a natychmiastowa. �wiat ukry� si� za ciemnym filtrem. - Co za fucker - Abe przypomnia� sobie dziwne zachowanie i jeszcze dziwniejsze aresztowanie czarnego typka - jak z Marsa. Kut da� mi tysi�c. Ot tak. �wir. Id�c wolno, syto, pewnie, ogl�da� wystawy, nagle ci�arny got�wk� i czym� co zatli�a mu w kroku ma�a W�oszka. Jezu�ku. Ja m�g�bym mie� rodzin�... nag�e odkrycie zatrzyma�o go przed wystaw� z konfekcj� dla dzieci, a mo�e to by�a wystawa, budz�ca skojarzenie i ch�� za czym� wi�cej ni� smr�d kontener�w na �mieci i kartonowych pude� s�u��cych za sypialnie. I ja wygl�dam jak dziad! W odbiciu szyby sta� sterany �yciem hobo. Nie ca�kiem obdarty, czy brudny, lecz wyra�nie wygnieciony i zapuszczony. Kto�, kto nie wzbudza zaufania. A wystarczy zmieni� opakowanie i kto wie. Pomimo czterdziestki. Nadal... Podnosz�c g�ow�, Abe zobaczy�, �e stoi obok Kmartu i wiedziony impulsem wszed� do �rodka. Powinni mie� gatki... Mieli. I nie tylko gatki. Abe w�druj�c z w�zkiem od dzia�u do dzia�u zgromadzi� nowe czarne spodnie z modnymi kieszeniami, koszul� w kolorze wrzosu, sweter z czarnego moheru, paczk� jedwabnych, czarnych skarpetek, paczk� jedwabnych czarnych slipek z nalepk� Playboy co by�o zabawne. A na koniec czarn� kurtk� z imitacji sk�ry z wygodnymi wewn�trznymi kieszeniami. B�d�c przy kasie, odkry�, �e jego komandoski raczej k��c� si� z cywilnymi �achami i wr�ci� po lekkie czarne mokasyny z zamszu na gumowej podeszwie. W�a�ciwie m�g� wzi�� pi�kne i b�yszcz�ce Fleshmany z oryginalnej sk�ry, lecz od czasu Fortu Bragg pozna� zalety obuwia kt�re si� nie �lizga na �cianie i nie robi ha�asu. Bowiem diabe� nie �pi. - Karta czy got�wka? - spyta�a kasjerka. - Co pani sobie �yczy - Abe ju� wcze�niej trzyma� dwie setki i kasjerka aprobuj�co przyj�a banknoty - Masz dwa centy? Jej wydawanie reszty utkn�o na braku drobnych. - Nie mam. Nie lubi� drobnych. A ty masz ca�y s�oik pod kas�... - Mam? - kasjerka z niedowierzaniem odgarn�a zwini�te torby i jakie� opakowania wyci�gaj�c zakurzone szk�o - No, patrzcie. Nikt tu nie sprz�ta. Dzi�ki za pomoc. Ja tylko na p� etatu...jak pan wiedzia�? - Tak - Abe odebra� reszt� i zgarn�� paczki - to dobre pytanie. Jestem tajniakiem. Co by�o nieprawd�, lecz s�oik z drobnymi m�wi� inaczej i Abe prawie wybieg� z Kmartu usilnie szukaj�c w pami�ci jakiejkolwiek referencji do super tajnych eksperyment�w, podobno nie przeprowadzanych w Fort Bragg. Podobno, nie... - Fuckers zjebali mnie w Atlancie. Te ich cudowne pastylki. Od kiedy przesta�em bra�, zacz��em wraca� do siebie. Chryste. Paranormalne g�wno... Ale ulica by�a majowa. S�o�ce jak z�ota tarcza nawet za filtrem szkie�. A zakupy, skromne, lecz w�asne i pierwsze od czas�w Noego, ci��y�y s�odko, ufnie nap�dzaj�c fal� euforycznego samozadowolenia - Czy to jest wolno��? Pytanie samo znalaz�o odpowied� w przera�liwym wyciu syreny i suchym trzasku Beretty. Abe odruchowo nurkuj�c pod mur i za�om wej�cia do pobliskiego butiku, spl�ta� si� z kim� wybiegaj�cym i jeszcze kim� i jeszcze... - A niech was - typ le��cy mu na plecach by� szczeniakiem z piaskowymi w�osami do ramion i pistoletem w lewej a jubilerskim woreczkiem w prawej. Jego dwaj kumple, �niade latynoskie brylantyny, te� potrz�sali �elazem. - Beretta, Colt Magnum, Uzi. Miejska bi�uteria - Abe, porzucaj�c pakunki, wszed� w mod� zaczepno obronn�. Czy tak, czy tak, tamci byli nastawieni na zabijanie a da� si� zastrzeli� dla frajdy strzelaj�cego nigdy nie le�a�o w jego katalogu dobrych uczynk�w na pierwszym miejscu. Genera� Charlie �wiadkiem. Dlatego cios �okciem w krta� blondyna nie by� poziomy lecz pionowy, skutecznie wgniataj�c i za�amuj�c tchawic�. Za� kopniak w okolice pasa pierwszego z bandyt�w by� zadany nie p�asko�ci� podeszwy ale kantem obcasa tak by wypchn�� zawarto�� kiszek i �o��dka w stron� p�uc i serca, na sekund� parali�uj�c ca�e cia�o. Drugi Latynos, ten z Uzi, by� problemem, o ile zdecydowa� si� po�wi�ci� kumpla i �up dla celnej serii w le��cego weterana. Zawodowiec by strzela�. Lecz to byli amatorzy i gnoje i Abe mia� czas by zas�oni� si� przed Uzi cia�em blondyna i u�y� jego Beretty do bardziej zbo�nego celu ni� robienie dziur w wystawie. Dwa szybkie zrobi�y dwie czerwone dziurki w czo�ach Latynos�w a trzeci, cichy bo przy sk�rze, zrobi� otworek w skroni siniej�cego blondasa. Abe nienawidzi� tortur i godzinnej agonii niedoko�czonych klient�w. Nawet w Namie. Wstaj�c i otrzepuj�c si�, zupe�nie nie zwraca� uwagi na szybko formuj�ce si� k�eczko gapi�w, czy na roztrz�sionego jubilera kolekcjonuj�cego rozsypane kamyczki i g�o�no dzi�kuj�cego opatrzno�ci za anio�a str�a w panterce. - Tak. Tak. Ty zbieraj szkie�ka a ja zbior� pukawki. Jeszcze kto podw�dzi - Abe z lubo�ci� pie�ci� g�ad� kolby Uzi i wa�y� ci�ar Magnum. Nic sobie nie robi�c ze zdumionych spojrze� gawiedzi, obszuka� trupy i znalaz� zapasowe magazynki. Nadal nic sobie nie robi�c z otaczaj�cych go ludzi, spokojnie schowa� bro� i amunicj� do jednej z toreb, po czym odp�dzaj�c jubilera, najzwyczajniej w �wiecie pomaszerowa� na drug� stron� ulicy i wszed� do pysznego i rzeczywi�cie bardzo nowoczesnego hotelu. - Macie tutaj �a�ni�? - Abe z przepraszaj�cym gestem pokaza� na widoczne za panoramicznymi szybami zbiegowisko i na w�asn� kurtk� ca�� we krwi i masie m�zgowej blondyna - Ciut mnie ochlapa�o. Musz� si� umy� i przebra�... - Eee - zach�ysn�� si� wykrochmalony recepcjonista, r�wnie kolorowy jak jego ko�nierzyk - ...ppo pprawej, sir! - Aa! Istotnie. Dzi�ki - Abe zobaczy� dyskretny znak �a�ni i dziarsko zawin�� si� na pi�cie, zdecydowanie nic sobie nie robi�c... Zej�cie do luksusowego podziemia z basenem, saun� i tenisowym kortem do mi�kkiej pi�ki zaj�o mu trzy minuty. Recepcjonista na telefonie by� szybszy. - Hello! - Abe rozpi�� kurtk� bowiem tutaj by�o gor�co i parnie - Ja chc�... - Wszystko gotowe, sir! - �aziebny maj�cy dwa dwadzie�cia i biceps jak s�o� udo, zgi�� si� prawie do ziemi. Jego dwaj pomocnicy, Adonisy w czarnych przepaskach i z oczami jak spodki ma�o nie podj�li go pod nogi. - No, no. Tylko bez masa�u. Sam si� namydl� - Abe zgarn�� z lady stos r�cznik�w i wszed� do wskazanej kabiny. Nadal nic sobie nie robi�c... - Och! - wracaj�c si� na chwil� zobaczy� jak jeden Adonis rzyga a drugi ociera czo�o z potu - Zam�wcie mi fryzjera do kabiny. Pe�ne golenie i strzy�enie. - Czy manicure, te�? - melodyjnie i dyszkantem spyta� �aziebny. - Mmm... - Abe popatrzy� na swoje czarne pazury - ...taaa, a co tam. Jak si� czy�ci� to si� czy�ci�. Pe�ne oliwienie, aaa? - Oliwienie, ha! - �aziebny trzyma� fason - Tak, prosz� pana. Natychmiast. - Dobrze - Abe wr�ci� do kabiny i nadal nic sobie nie robi�... do czasu gdy siedz�c w wannie odkry�, �e musi zdj�� cyngle by umy� twarz. - Kurwa! Czy ja z choinki? Trzy trupy! A ja w wannie! Aaaa....zn�w zamkn�! Niemy krzyk rozpaczy przerwa�o dyskretne puk, puk. - Yooou! W�a�! - Abe kryj�c wstyd i strach pod pian� i w pianie, zamaszy�cie szamponowa� sobie g�ow� nie maj�c odwagi popatrze� w oczy fryzjera. - Abel Wood. Odzia�y specjalne... bardzo specjalne, jak wida� - znajomy g�os policjanta Scotta Wilsona, dobrze zabarwiony nut� ukrywanego �miechu - panie majorze. Tych trzech szukano od roku po ca�ych Stanach. A tutaj. Bach, bach, no i w piach. Jaka wydajno�� i oszcz�dno�� na kosztach. Dzisiaj adwokaci i s�dzia zjadaj� maj�tek podatnik�w... - Fuck! - Abe uspokoi� si� wewn�trz i nawet zmy� pian� z oczu - Kto ci da� moje akta, kolego? To jest tajne. Bardzo tajne. - Szwagier kuzyna siostry �ony naszego kapitana - wyrecytowa� Wilson siadaj�c na �aziebnym sto�eczku - nie b�d� ukrywa� przed panem. Poprzez Langley. - Okay. To pan wie i pa�ski szef. I co...? - Tyle, �e by� pan pracowa� dla ONZO, oraz Air Force US. Ale nadal nic wi�cej. B��kitna Armia umie chroni� swoje tajemnice. Pan teraz z CIA czy NSA? - Z panem bogiem i te� na bakier. Prosz� poda� mi myd�o " ja by�em w ONZO?" - O fuck! - Wilson zobaczy� piersi siadaj�cego weterana i skrzywi� si� - co to by�o? Tygrys? Szrama na szramie. Jak pazury... - N�. Genera� Charlie robi� jedno ci�cie co wiecz�r. Wreszcie si� wkurwi�em... Wilson dr��c� r�k� poda� myd�o i milcza�. Abe te�. Pucuj�c si� i czuj�c jak sk�ra zaczyna oddycha�, co nie by�o z�e. Lecz w�osy spadaj�ce na oczy by�y jak korona cierni - Zam�wi�em fryzjera... - Czeka a� wyjd� - Wilson z niedowierzaniem ogl�da� spustoszenia na ciele Abe. - Okay. To si� zmie�cie. To nie potrwa d�ugo. - Nie ma po�piechu. Ja tylko... ta bro�. Dzia� balistyczny... - glina duka�. - Za panem. W torbie z butami. Prosz� mi zostawi� Uzi. Nie by�o u�yte. Ale mo�e by�. Kiedy zajrz� do kasyna. A propos. Pana szef to chce jak? Same klepsydry czy te� kogo� do konserwy? Osobi�cie zawsze wol� spa� spokojnie. Trupy si� nie mszcz�. Wi�niowie tak. Zw�aszcza bogaci i z uk�adami. - Fuck! - Wilson j�kn�� jak trafiony w nerk�. - Nie m�w mi, �e o tym nie rozmawiali�cie - Abe strzela� na o�lep i trafia�. By by� pewnym i ukry� w�asne k�amstwa, teatralnie uzbroi� twarz w czarne �lepaki - Well mam racj�, kolego Scott? Wilson krzywi�c si� jak po cytrynie potakn�� - ...bez szczeg��w. Kapitan oceni�, �e te nale�y zostawi� do pana dyspozycji i dyskrecji... - Bardzo dobrze. Podejm� decyzj� na miejscu - Abe pokaza� na drzwi - fryzjer. - Fryzjer - zgodzi� si� Wilson, zabieraj�c Berett� i Magnum. Zapominaj�c o Uzi. Kiedy Abe opu�ci� hotelow� �a�ni�, nikt na ulicy nie rozpozna� w zadbanym i schludnym m�czy�nie, szalonego weterana, kt�ry nie dalej jak godzin� temu zabi� trzech rabusi�w. Nawet jubiler odpowiadaj�cy na natarczywe �omotanie do drzwi zamkni�tego kantoru. - Dzisiaj nie, nie... nieee...holy smoke! To... przecie�... - Cicho. Jeszcze kto us�yszy - Abe zamkn�� za sob� drzwi - ja potrzebuj� dwie rzeczy. Lecz nim sprecyzuj�... co pan mi powie o tym waszym kasynie? - Ooo... - jubiler u�miechn�� si� drapie�nie - ...Scotty nie buja�. EDA na tropie. Dzi�ki bogu. To s� padalce. Truciciele. Niszcz� nam m�odzie� w mie�cie. Pan, inspektorze chce ich zamkn��, tak? - Dok�adnie - przytakn�� Abe - to kto tam rz�dzi? - Nareszcie. A rz�dzi? To ca�a paczka. Co & Co. Rozumiemy si�? - Chwytam - Abe popatrzy� na zamkni�ty sejf - pan mi da to z�ote serduszko. - Z rubinem czy z pere�k�? - Jubiler kr�ci� tarcz� zamka. - Czyste. To ostatnie z liter� A - powiedzia� Abe i zobaczy�, �e jubiler patrzy na niego dziwnym wzrokiem - co� nie tak? - Nie, nie. Sk�d - nagle dr��ce d�onie z�otnika wygrzeba�y z samego ko�ca pancernej kasy ma�e pude�eczko - tyle, �e... ach... okay... jest. Prosz�. - Ile? - Abe wyci�gn�� banknoty. Nie ruszone od czasu zakup�w, gdy� hotel odm�wi� przyj�cia zap�aty twierdz�c, �e rachunek p�aci komenda policji. - Nic - jubiler gwa�townie potrz�sn�� r�koma - Nic a nic. M�j dar dla pana �ony. - �ony - Abe zbada� to s�owo, z nowym podtekstem i obrazem - mo�liwe. Jak na teraz, powiedzmy, znajomej. Z moim trybem �ycia trudno zapu�ci� korzenie, ale... kto wie. Mmm... darmo? Ja nie lubi� mie� d�ug�w. Well... okay. Ale, jak i je�li, bym wyl�dowa� na �lubnym kobiercu, w co w�tpi�, to ju� teraz zapraszam na �lub. Zgoda? To i tak w okolicy. - W tej okolicy? Ja znam t�... znajom�? - jubiler uspokoi� si� i nawet u�miechn��. - To jest bardzo prawdopodobne - Abe te� si� u�miechn��. Po raz pierwszy i od bardzo, bardzo, dawna. Tyle, �e w jego g�owie kto� nagle odkr�ci� kurek z programem muzycznym. " I on jest przecie� nawiedzonym derwiszem, co ledwo m�wi i ledwo pisze, lecz zaraz wejdzie na s�up i jak go przybij� to b�dzie trup. Lalala...tatarata...paammm!" - Jebana reklama. Safari dla pana boga. Czy pan wie, �e ja jestem tygrysem trenowanym do polowania na ludzi? - pytanie w pr�ni�. Abe by� ju� na ulicy. Majowa pogoda ma majowe kaprysy. Wprawdzie nie pada�o, lecz nagle pojawi�y si� ciemne chmury i Abe odruchowo pozby� si� czarnych okular�w. W mroczn� pogod�, generalnie, �lepaki tylko zawadzaj� w akcji. A akcja by�a. All right... - Fuck... - razem z okularami, ca�a pewno�� tego �wiata znikn�a zostawiaj�c po sobie popio�y spalonych z�udze� - Co za fuck, ja robi�? Kupuj� jakiej� nieznanej cipie z�ote serduszko. Bajeruj� lokalne gliny. Strzelam do Stanowych oprych�w. A teraz jeszcze paraduj� z torb� pe�n� �elaza. Zamkn�...! Zn�w, kurwa, zamkn�. W tym ich nowoczesnym G�upiejowie. Jezu Chryste ratuj... - Podwie�� gdzie�? - w prywatnym, nie oznakowanym Mustangu, zupe�nie cywilna morda Joe Younga. - Zaraz... - Abe musia� ukry� oczy by nie wyda� k�amstwa duszy i zrobi� to zak�adaj�c cyngle - ...taaa... dobry pomys�. Ty z polecenia czy z przypadku? - Abe w�lizgn�� si� na siedzenie obok kierowcy - Yoouuu! Ty prowadzisz. Ja jad� na karabinie, chyba, �e wolisz odwrotnie. Mnie to jest oboj�tne... - Uf! - m�ody glina poczerwienia�, zadowolony - ...ja dobrze prowadz�, ale nie s�dz�, �e jestem tak dobry z karabinem jak pan, majorze... - Abe. M�w mi Abe. Mi�dzy nami tylko stopnie zaufania, okay? - Okay! - m�odzik a� si� u�miechn�� - Abe! - Tak, Joe! To co? Prywatnie czy p� prywatnie? - Tajnie. Kapitan zgodzi� si�, �e pan... przepraszam, �e ty mo�esz potrzebowa� k�ek i zaplecza. - Hej! To jest bardzo uprzejme, ale zupe�nie niepotrzebne. Lecz... skoro tu jeste�, jed�my. Czas poprawi� moje finansowe konto... - Abe zamilk�, nagle widz�c formuj�cy si� w wyobra�ni plan akcji. Bardzo prosty i bardzo skuteczny. - Do kt�rego banku? - Joe nie zrozumia� - Je�eli to kredytowa karta, to bez... - Bez znaczenia - Abe pokaza� na ulic� - do kasyna, Joe. Do kasyna! - Gdzie? - ch�opak poblad�. - Do kasyna. Mam zamiar ich troch� oczy�ci�. Finansowo. Taki ma�y wgl�d w ich praktyki. Nie martw si�. �adnego pif paf. Tylko biznes. Wywiad. Okay? - Wywiad? Okay! - ch�opak odzyska� animusz - Rozpoznanie terenu, tak? - Rekonesans, zanim wprowadzimy do akcji nasze odzia�y... - za�artowa� Abe, i zn�w kula w p�ot. Bowiem Joe wytrzeszczy� oczy i a� j�kn�� - ...si�y specjalne?! Tak jak ci cichociemni z parku? Holy shit. To b�dzie strzelanina... - Zaraz strzelanina - Abe zagryz� wargi - wystarczy troch� gazu i do wora. - Do wora! - Joe potakn�� gor�co - Kiedy? Jutro? - Zobaczymy. Wpierw ma�y wywiad - Abe zobaczy�, �e wyje�d�aj� na autostrad� i kieruj� si� w stron� Cenntenial Chappel Village, nowego, s�dz�c po budowie, kompleksu handlowego - to tam? Czy dalej? - Tam. - ch�opak spowa�nia� - Ca�a ta plaza i hotele nale�� do Golden Spa Co., a samo kasyno, jakoby nie, lecz s� powi�zania. Oficjalnie obie firmy trzymaj� w�asne akcje w Funduszach powierniczych i s� rejestrowane na gie�dzie. Czysty i legalny biznes. Tak d�ugo jak p�ac� podatki i nie �ami� prawa, s� zdecydowanie nie do ugryzienia. A maj�c fors�, mog� �ama� co chc� i jak chc�. Nawet nas. - Nie nowina - Abe na sekund� straci� obraz autostrady wij�cej si� �limakiem ku wydzielonej plazie. Czarna pustka okular�w by�a oknem na inny �wiat, lub mo�e inny wymiar prawdopodobie�stwa. - Sta�! Natychmiast sta�! - Abe z�apa� za kierownic� i �ci�gn�� auto na pas zarezerwowany dla drog�wki. Przek�adaj�c nog�, wdusi� hamulec, kontruj�c k�kiem zarzucanie ty�u - Z wozu!! Biegiem! - Daj�c dobry przyk�ad, Abe otworzy� drzwiczki i skoczy� za ochronn� barierk�, turlaj�c si� i szukaj�c zag��bienia. - Dddlaczegooo....oo...fuck! - m�odzik na�laduj�c Abe zanurkowa� w trawiaste pobocze kryj�c g�ow� w ramionach. I z dobrym powodem. Ca�y ty� auta by� teraz ognist� pochodni�, a poprzez otwarte drzwi strzela�y do nieba macki dymu i ognia. - Jak to m�wi�, w u�amku sekundy, nie? - Abe wyszczerzy� z�by - Co powiesz? - Kurwa n�dza i reszta �wi�tych - Joe Young by� m�odym i naiwnym ch�opakiem ale te� by� glin� i nie by� idiot� - kto� nas wrobi�! - Oczywiste - Abe poci�gn�� nosem - �mierdzi kapusiem. Pytanie tylko kto kabluje. Ty, Scott, kapitan czy te�... ucho w telefonie... pods�uch... - Nie wiem - Joe nie by� szcz�liwy - mo�e lepiej jak pan, majorze, wezwie swoich i ... do wora, nim nas tamci wy�l� na cmentarz, right? �ebym tylko m�g�, pomy�la� Abe, za� g�o�no - To nic nie da. Zorganizowani przest�pcy s� jak perz. Wyrwanie tego co wida� wo�a o wyrwanie tego co nie wida�. Korzenie si� licz�. Reszta sama zdechnie. Wr��my do pocz�tku. Ty sam, czy s�u�bowo? A jak tak, to kto ci kaza�? I czyj to jest...aaa...by�, samoch�d? - Scott rozmawia� z kapitanem, a ja zaproponowa�em by by�... - Opiekunem - Abe splun�� - i co? - Nic. Kapitan si� zgodzi�. Da� kluczyki do... Jezu! To nie by�o dla nas lecz dla niego. To jest jego samoch�d. - Ucho na telefonie. Okay. Czemu kapitan tak nie lubi kasyna? Za ma�o mu p�ac�, czy te� konkurencja chce wykopa� obecnych popychaczy prochu? - Co?! - ch�opak wytrzeszczy� oczy - To niemo�liwe... - Widzia�e� �wini�, kt�ra nie lubi kartofli? - Abe wsta� z trawy i otrzepa� spodnie. Czyszcz�c �lin� plam� na �okciu i dzi�kuj�c, �e to tylko imitacja, zerka� na zamy�lonego policaja. - Okay. Ja si� zmywam. Ka�dy zwalnia i tylko patrze� drog�wki. Ty zosta�. I je�li mog� sugerowa�. Trzymaj j�zyk za z�bami. - To jest niemo�liwe - Joe te� wsta� i mia� bardzo smutne oczy - kapitan? - Nie zapomnij o Wilsonie - Abe strzykn�� �lin� na traw� - fucker za �atwo wszed� w rol� parasola ukrywaj�cego bezprawie. Przecie�, to co ja robi� jest bezprawne. - Ale, przecie�... - m�odzik by� zgubiony - ...ja my�la�em... - Dzieciaku. B�d� logiczny. Biznes, to biznes. Zapewne ca�y dystrykt jest kupiony a to co widzisz, to nowe silne pieni�dze wypieraj�ce stare pieni�dze. - Ale pan, majorze. Specjalne odzia�y. Wy nie istniejecie. Tajne. Bardzo tajne. Nawet FBI czy CIA nic o was nie wie. Kapitan poruszy� niebo i ziemi� by co� wykopa�. Tylko pan... i te�, pokrywka za pokrywk�. Sze�� lat w Atlancie, lecz tam oni nie wiedz�, nie pami�taj�, nie s�yszeli... - W�cibski, w�cibski.... - Abe parskn�� �miechem -...cwany. Za cwany. I wiesz co ci poradz�? Zachoruj. Id� do szpitala, i narzekaj na zawroty g�owy, b�le w karku oraz md�o�ci. Niech Scott i tw�j kapitan, sami wyci�gaj� w�asne kasztany z ognia. Abe, nie czekaj�c, zawin�� si� i prawie biegiem ruszy� na prze�aj w stron� pi�knej i nowoczesnej plazy. Musia�. Tam by�y kredyty i bogactwo i s�awa... Jak on to powiedzia�? Mog� by� kim chc�? Nag�a rekolekcja spotkania z dziwnym czarnuchem. Chwileczk�... Abe by� w cieniu pierwszego parkingu i s�o�ce przewrotnie pali�o go w g�ow� i oczy, oczy, oczy, oczy....chwileczk�...Abe zerwa� z twarzy �lepaki i s�o�ce by�o tylko s�o�cem. Zwyk�ym ziemskim s�oneczkiem... - To nie ja. To kto�... - poprawna ocena stanu faktycznego - ...i to przez i poprzez okulary... gdy�? Przypomnienie idiotycznej, wr�cz dziecinnej akcji. - Czemu mu zabra�em? Tak jak by kto� chcia� bym zabra�. Tak jak by kto� chcia�? Stoj�c w cieniu kilku pi�trowego gara�u, Abe dysza� i poci� si�, walcz�c... Oczy, oczy, oczy, oczy.... - Pierdoli� oczy! - za s�owami, gest jakby wyrzucania, lecz... - nie, nic z tego. Ja musz� si� dowiedzie�. Czemu one s�u��? Bo s�u��... kurewskie �lepaki. - Kuszeniu Fausta - w cieniu drugi cie�. Popielato czarny. - Ty?! - Ja! - murzyn, o ile to by� murzyn, przypomina� p�askie odbicie w lustrze szyby. Abe m�g� widzie� przez tamtego gruby betonowy filar parkingu. Widzie� i s�ysze� - Witam w kinie, kolego operatorze. Bardzo zaawansowanym kinie... - O shit! - Abe popatrzy� na trzymane w r�ku okulary i na obraz murzyna. Potem ruszy� r�k� i obraz te� zafalowa� id�c za �r�d�em emisji - Co to jest? Jakie� nowe holograficzne cudo? - Nowe? Nie... - czarny u�miechn�� si� - ...nie dla mnie. Lecz dla ciebie, tak. Chcesz us�ysze� prawd�? - Deluzja i iluzja. Pastylki. Atlanta. Ja jestem zjebany poza ludzkim poj�ciem. Ja jestem hoplak i wrak. Paranoik Co tu s�ucha�? - Well, tak, ty nie jeste� ca�kiem sob�, ale, kto powiedzia�, �e ludzie w ca�o�ci s�. No wiesz. Wojny, mordy, dziesi�� przykaza�, szkolnictwo, ko�cio�y, kaznodzieje, rz�dy, prawo, lewo, prosto... syf. - Mi�e. Czy ja... - Abe ugryz� si� w j�zyk - ...okay. S�ucham. - Mo�emy ci pom�c. Ty nam dasz dobr� zabaw�, my ci damy co chcesz. Rachunek wygl�da prosto. Za ka�dy dzie� jaki prze�yjesz, milion kredytu. Za ka�dy pozyskany obiekt, sygnalizowany, cena od miliona do stu. Ka�dy nieboszczyk, psy, koty i reszt� wy�szych ssak�w wliczaj�c... po sto milion�w od �ba. Kontrakt obecny mo�e by� przed�u�ony je�li twoje notowania s� wy�sze ni� p� miliarda za miesi�c. Kontrakt trwa zwykle miesi�c... zainteresowany? - S�owa. Gdzie jest forsa? Gdzie s� konkrety? - Abe wiedzia�, �e to jest tylko jego paranoja i podzielona osobowo��. Teraz pami�ta�, �e dow�dca z trzeciego plutonu, Jay Brown, by� dok�adnie jak ten, tutaj. Dwa metry hebanu. Heee.... - Okay! - zgodzi� si� murzyn - konkrety... we�my twoje zdrowie. Poprawione. podobnie finanse. Da�em ci co� na rozruch. Podobnie uk�ady. Kreowa�em ci taki ma�y wst�pniak. Scenariusz z otwart� puent�. Co wpiszesz, to si� stanie. Bardzo zyskowny scenariusz. Ty ju� teraz jeste� najwy�ej notowanym serialem... - W G�upiejowie? Ooo bracie! - Abe schowa� okulary do kieszeni i robi�c to natrafi� na pude�ko od jubilera. - Serial! Fuck! Bardziej seryjny frajer... Lecz... nie mia� ochoty wyrzuca� ani z�otego serduszka, ani zaczarowanych okular�w. Cokolwiek to by�o, by�o... czym� konkretnym - Zaraz... - okularki trafi�y na nos i �wiat fikn�� radosnego kozio�ka - doko�czmy te majaki i be�kot, a n�... - Bardzo dobrze - z czarnego pozosta� jedynie g�os - zrozumia�e�. To s� kamery gravitoskopijne. Zbieraj� tutaj dane i transmituj�... do odbiornika. My kochamy patrze�. Podgl�da�. Widzie� �ycie. Prawdziwe �ycie. Na Ziemi ka�dy, ka�da, ka�de, bardzo kocha National Fuck i Geografic, right? My te�. Galactic Fuck i Planetarne wiadomo�ci w pigule. Nie uwierzysz jaki syf si� niesie na falach i gravitonach. �e te� si� nam Spr�yna nie rozsypie to cud krystaliczny. Lecz co tam. Wa�ne, �e �ycie ple�nieje dalej. Lub rdzewieje, koroduje... - Na orbicie? - Abe u�miechn�� si� do w�asnego cienia, kt�rego by�... tu i teraz nie powinno... a by�o i by�, co znaczy�o, �e czas i realno�� nie mia�y punkt�w wsp�lnych. Pomijaj�c popielatego czarodzieja... - Nie b�d� taki sprytny, okay? I trzymaj kamery na tym ohydnym pysku twoim. - Wow! - Abe a� si� skurczy� - Gramatyka i obyczaje. Czy wy tutaj od dawna? Lecz g�os i murzyn, o ile to w og�le by� cz�owiek, znikn�y. - Jak wygodnie - Abe otrz�sn�� si� z zadumy i wolno zacz�� i�� w stron� odleg�ej plazy i pi�knych, eterycznie obcych, architektonicznie szalonych bry� budynk�w. Teraz m�g� by� kr�lem, lub prezydentem, lub sprzedawc� lod�w i nadal by� nikim. Lecz... - Zaraz... - maj�c okulary m�g� widzie� trzy sylwetki ca�y kilometr dalej i wy�ej, obserwuj�ce opustosza�y parking - ...to nie tak. To jest bull... ej! Ty! Ma�pa! Chono tu, fagocie z gwiazd. To jest lipa. Gdzie jest prawdziwa Ziemia? - Tam gdzie jest - czarny mia� �mieszny kostium i ca�kiem powa�ny wygl�d twarzy - oni ci� kropn� jak psa. Tutaj masz wi�cej szans... - Tutaj, to nie jest tam. Ja tak si� nie bawi�. Ja chc� by� u siebie i chc� tylko jedno. Zapomnie�. Zapomnie� ca�y jebany Wietnam i to co tam by�o. Chc� by� zdrowy. Zr�b mnie zdrowym, a ja ci� zrobi� szcz�liwym. Ja wezm� tych popychaczy prochu, i jak trzeba to wi�cej. - Hej! To jest od cholery trupk�w. - Czarny zmarszczy� brwi z paj�czyny a jego oczy mia�y g��bi� i si�� supernovej - Ty na serio? Wiesz. My nie jeste�my bardzo etyczni, ale zasada taka, �e nie mordujemy. Ni�sze formy nadrabiaj� same. - To jest rozrywka? Te okularki oraz... reszta? - Tak. Rzeczywisto�� gryzie. Kiedy widzisz jak lew poluje, to co...? - Patrz�... - Jak? - Z zainteresowaniem. - My te�. Zjad�by� antylop� na surowo? - B�d�c g�odnym? Zawsze. - My te�...mmm...nie w tym sensie... - Agresja! - odkry� Abe - Wy ho�dujecie modzie agresywnej nie b�d�c... - Nie chcemy zapomnie�. Mo�e te�, nie chcemy ca�kiem zardzewie�. - To zwr�� mnie do... na... tam gdzie... - Abe zaciska� w d�oni ma�e pude�eczko ze z�otym serduszkiem i my�la� tak szybko jak nigdy przedtem - ja b�d� pracowa�, dobrze, wydajnie, spektakularnie i kreatywnie. Ja ci dam teatr �ycia. Safari w betonowej d�ungli i na asfaltowej sawannie. S�owo �o�nierza. Czarny, z kamienn� twarz� i matowymi oczami, milcza�. Abe te�. Karty le�a�y na stole i licytacja si� odby�a. Reszta nale�a�a do bog�w. - Okay - czarny wr�ci� z jakiej� dalekiej podr�y - lecz nadal... ja nie powiedzia�em ci wszystkiego. - Kto ci� aresztowa�? - Abe schowa� pude�eczko do kieszeni. - Nikt. Scenariusz. Chcia�em by te gliny odkry�y co� co ma si�� przebicia. Ma�a sugestia w twoim uchu. Jeden plus jeden r�wna si� trzy. Ty jeste� kul� w ich pistolecie. To miasto jest realn� d�ungl� pe�n� drapie�nik�w. Jak nie strzeli�, trafisz. Dekoracje do realistycznego kawa�ka reporta�u. Pace Cops i tak dalej. - To widz�. Sprytne. Ma�o realne, lecz sprytne. Okay. A te gliny. Oni czy�ci? - Trzech ostatnich sprawiedliwych. Czy�ci. - Shit. To ja mo�e potrzebuj� wi�cej ni� Uzi? - 95.87%, �e umrzesz w ci�gu trzech dni. Mafia i reszta gnoju nie �artuje. - Okay. To ja zatrzymam okulary w tej postaci jak s�. Widzie� przysz�o�� jest czym� nie do pogardzenia, prawda. - Prawdopodobie�stwa. Liczba mnoga. Czasami jest p� na p�. �le trafisz. Trup. - Ano... - Ja nadal nie powiedzia�em ci wszystkiego...o zyskach i benefitach bycia naszym aktorem. Widzisz, ja kiedy� by�em jak ty... - Nie m�w - Abe pomacha� r�kami - Jestem g�odny. Chc� wr�ci�. - G�odny?! - murzyn a� zbiela� - No good man. Ty rzeczywi�cie jeste� spi�ty na kr�tko. To jest niemo�liwe. Twoja psyche i twoje cia�o wzi�y kr�tki rozw�d... - Okay. Okay. Cokolwiek. Daj mi wr�ci�! - No problemo - murzyn spopiela� do koloru w�glowego �u�lu a z nim reszta dekoracji. - Ziiip! - Abe musia� prze�kn�� �lin� by zmieni� ci�nienie w uszach. �wiat dooko�a by� poprawnie ziemski. Za�miecony, ha�a�liwy i cuchn�cy. - Wietnam? - Abe z�u� s�owo i nic nie zostawi�o z�ego smaku czy obudzi�o b�lu w starych ranach - Agnes? - co� �cisn�o mu podbrzusze. To by�a Ziemia, lecz to nie by� on. Nie wariat i �ebrak i z�odziejaszek czy obibok. Nie. To by� Abel Trevor Wood. Emerytowany major specjalnego wydzia�u i oddzia�u Delta w US Air Force. - I am back! - Abel usiad� na twardym obramowaniu rampy parkingu i zacz�� p�aka�. Nie nad sob�. Nad kolegami z oddzia�u i nad bezsensem �ycia. Mo�e te� troch� i nad sob�. Tyle lat w rynsztoku. Tyle zmarnowanych lat... - Ej, zgubi�e� klucze czy samoch�d? - pieszy patrol dw�ch security z psem. - Trzysta milion�w. Za kundla te� - enigmatyczny i wstaj�cy z nag�ym grymasem Abel, zaskoczy� stra�nik�w. Do omdlenia w��cznie. - Taak. Ta�czymy. Nowy taniec kosmodysko - Abe u�y� d�oni i obcas�w. Wystarczy�o. Nawet pies by� tak zapasiony i ot�pia�y, �e nie zd��y� szczekn�� - I po co ci to by�o kundlu? - stoj�c z okularami na nosie, czeka� na rozkaz egzekucji, ale dooko�a i w jego g�owie by�a jedynie tera�niejszo��. - Okay. Ja te� bym nie kropn�� bogu ducha winnych ssak�w. Jeba�...id�my dalej... Lecz, zamiast i��, wr�ci� w cie� gara�u i na betonow� �aw� wysokiego kraw�nika, gdzie rozsiad� si� opieraj�c plecy o jeden z zimnych s�up�w. - Jak m�wi� genera� MD., nigdy nie u�ywaj nowej broni bez czytania instrukcji obs�ugi... - zdejmuj�c okulary, zacz�� bada� ich wewn�trzn� powierzchni� i te tajemnicze guziki oraz wypustki. - Nie, nie, nie ruszaj - czarny siedzia� tu� obok, na betonie i by� ca�kiem solidn� bry�� holowizyjnego bullshitu - tylko trzy pracuj�. Patrz - jego palec dotkn�� tyciego czerwonego guziczka ukrytego w samym zako�czeniu nausznika - widzisz? Okulary s� niewidoczne... - Widz�, �e nie widz� - zgodzi� si� Abe - ale jak ...? - To aktywujesz w nocy czy tam gdzie okularki s� podejrzane... jak na przyk�ad w kasynie. Bo idziesz tam, prawda? - Czarny zada� pytanie b�d�ce stwierdzeniem. Abe nie mia� nic innego na my�li, lub mo�e i mia�, ale... czy mia� wyb�r? - Widzisz, teraz by reaktywowa� obraz szkie�, musisz je zdj�� i z�o�y�. Do tego nie potrzebujesz oczu, wystarczy dotyk. Szk�a b�d� widoczne po minucie, czyli masz czas by je schowa� do kieszeni. Przydatne w miejscach publicznych... - Okay - Abe z�o�y� szk�a czuj�c lecz nie widz�c i rzeczywi�cie, po jakim� czasie, w jego d�oni pokaza�a si� oprawka - co z tymi dwoma innymi, ��tym i zielonym? - ��ty wzywa sponsora, czyli mnie. Co� jak kosmiczny biper. Bip, bip, bip,...a� mnie znajdzie a ja ciebie. Nazwijmy to telefon. Video telefon. Havit. Holo video tele. Rozumiesz? Masz inne pytania? - Ile za zabicie ciebie? - Abe skrzywi� si� dziwnie i zerkn�� na swojego diab�a. - Co?! - czarny a� przyblad� - Chyba �artujesz. - Ale to by�oby ciekawe, nie? - Abe chuchn�� na szk�a i przetar� do�em swetra. - Daj mi to! - czarny wyrwa� oprawk� i znikn��. Szybko. - Uff...! - co� jak mg�a spad�o z m�zgu Abe i �wiat fikn�� mentalnego kozio�ka. - Wietnam! - s�owo bola�o. Lecz inaczej. Bardziej jak �al za stracon� rodzin�, czy mo�e za przyjaci�mi... - Fuck! Czy ja tak na prawd� mia�em przyjaci�? Czy mo�na mie� przyjaci� w wojsku? Czy wojsko jest miejscem gdzie mo�na nawi�za� przyja��? Czy w rze�ni mo�na mie� kumpli? Taa...? jak spyta�a �winia przerabiana na kie�bas�... - Abe wsta� i popatrzy� tam gdzie powinni byli le�e� wartownicy i pies. Asfaltowa g�ad� drogi by�a pusta. - Jak wspomnienia. Z�uda! Lub troch� realizmu na co dzie� - Abe ruszy� w kierunku plazy i po p� godzinie b��dzenia znalaz� wej�cie do �rodka i wej�cie do stacji autobusowej. Powr�t do �r�dmie�cia zaj�� mu dziesi�� minut. Powr�t do znanej knajpki, pi��. - To pan...? - kelnerka rozpozna�a go natychmiast, lecz teraz mia�a w oczach ca�e zdziwienie �wiata - ...jak?... - Szcz�cie weterana - Abe u�miechn�� si� i zaraz sk�ama� - niestety, mam wezwanie z centrali. Czas ruszy� dalej - I ruszy�. Zatrzymuj�c z�ote serduszko. W�asny prywatny medal odzyskanego rozs�dku. koniec