4869
Szczegóły |
Tytuł |
4869 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4869 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4869 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4869 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
M.Robert Falzmann
ODMIENIEC
- Abel Wood? - policjant pow�tpiewaj�co patrzy� na
zdezaktualizowane prawo jazdy - Jakie� inne ID?
- Paszport? - Abe zacz�� rozpina� kurtk�, lecz policjant machn��
r�k�.
- Nie wolno spa� w parku. To jest publiczne miejsce...
- Oczywi�cie - Abe zebra� sw�j plecak - ju� mnie nie ma.
- Mmm... mo�e chcesz bym ci� podrzuci� do schroniska Armii
Zbawienia? - glina by� zaskakuj�co uprzejmy. Mo�e dlatego, �e m�ody,
a znoszony polowy kombinezon w��cz�gi i jego wojskowa kurtka
�wiadczy�y, �e wspomnienia po koszmarze Wietnamu nadal w�druj�
zapleczem wielkiego kraju.
- To jest okay. Ja tylko przelotem. Jad� do Chicago, do kuzyna.
Czas si� ustabilizowa�. Zm�czy�em si� samotno�ci�... a od
wspomnie� i tak nie ma ucieczki. To jest zawsze tutaj... - Abe postuka�
palcem w skro� i u�miechn�� si� przepraszaj�co - ...cholera. Za du�o
gadam...
- All right - glina odda� mu prawko - uwa�aj gdzie �pisz. Tutaj
ostatnio by�o co� dziwnego. Ludzie znikn�li. Psy, koty. M�wi� o
wampirze. Wielki, czarny typ z okularach przeciws�onecznych. Zabiera
co chce. Rabuje w bia�y dzie� i znika...
- Kraj schodzi na psy - Abe zasalutowa� - dzi�ki za ostrze�enie.
- Tak, uwa�aj... - policjant wr�ci� do czekaj�cego za k�kiem kolegi i
kataryna b�yskaj�c kogutem znikn�a za mostem.
- Asshole - g�os za plecami weterana by� jak warkot tygrysa.
- Ja czy on? - Abe leniwie obejrza� si� na dwumetrowego typa o
dziwnej cerze w kolorze sadzy z popio�em wygl�daj�cego z krzak�w.
- Ty? - typek nosz�cy ciemne szk�a przekrzywi� g�ow� taksuj�c
rozm�wc� - Nie. Ty nie. Ty jeste� niebezpieczny...
- Jestem - Abe usiad� na �awce i wygrzeba� z kieszeni po��wk�
batona. Rozwijaj�c staniol my�la� jedynie o tym, �e to jest ostatni
baton i je�li mu si� nie uda czego� ukra�� lub wy�ebra�, obiad i
kolacja b�dzie gwizdana.
- M�g�by� mie� wszystko - czarny typ bez pytania dosiad� si� na
�awk�.
- Ty to telepata? - Abe ugryz� baton i zacz�� �u� lew� stron�,
unikaj�c chorego z�ba po prawej.
- Przepraszam. Nie m�j interes... acha! Idzie nowinka. Sze��
milion�w kredytu. Zaraz wracam... - czarny nie wsta� lecz strzeli�
szalonym sprintem w kierunku trzech nygus�w z ogromnym radiem
rycz�cym jaki� rap na pe�en regulator.
- Mother fucker?! - Abe ze zdumieniem zobaczy�, �e trzech
cwaniaczk�w zmywa si� biegiem porzucaj�c radio i nawet jedn�
fantazyjn� czapk� z metk� - Jak?!
- He, he! Cacko! - czarny typ pie�ci� nadal wyj�ce radio, r�wnie
szybko wracaj�c.
- Wampir - oceni� Abe - ty jeste� ten wampir co rabuje. Glina mi
nada�...
- Jestem - przyzna� czarny, gasz�c radio i chowaj�c do kieszeni...
- Kurwa! Czy ja �lepn�? - Abe widzia� co robi tamten i to by�o
r�wnie logiczne jak ta�cz�cy derwisz na �rodku ry�owiska i w
okularze lunetki Sprigfielda 30/30. Abe widzia� ju� raz jednego, tu�
zanim go z�apali. I teraz te� mia� ciarki przeczucia na ramieniu i pod
�ebrami. Jak bambusowe ig�y... - Fuck mi. Gdzie� ty podzia� to jebane
radio?
- Ty nie chcesz wiedzie� - typek z bliska by� bardziej popielaty ni�
czarny - right?
- Iluzjonista - Abe wzruszy� ramionami - mugger iluzjonista.
- Mugger czy Niger? - nastroszy� si� czarno popielaty.
- Dla mnie mo�esz by� zielonym ludzikiem z Marsa - Abe z�o�y�
staniol w kostk� i rzuci� do kosza na �mieci.
Czarny nadal nastroszony patrzy� z dziwnym grymasem
sfrustrowanej z�o�ci.
- Problemy? - Abe mia� mi�y szmer cukru w uszach i syte
zadowolenie na j�zyku. Pogoda te� dopisywa�a. Ch�odno, lecz bez
deszczu mimo, �e pochmurnie.
- Chy�! - czarny znalaz� co szuka� i straci� zainteresowanie
weteranem.
- To nie by�o uprzejme - Abe zmierzy� czarnego od st�p w dziwnych
mokasynach do czubka g�owy z r�wnie obc� czupryn� w trzech
kolorach - przepro�!
- Przepraszam - typ w okularach wyci�gn�� z innej kieszeni portfel -
tysi�c wystarczy? - w jego d�oni o lakierowanych i manikiurowanych
paznokciach zaszele�ci�y nowe setki.
- Ty telepata - Abe wyszarpn�� fors� i wcisn�� za podszewk� kurtki
w ma�y schowek, gdzie zawsze trzyma� swoje pastylki - m�g�by�
zosta� kim�, wiesz?
- Ale ja jestem - czarny spr�y� si� do przechodz�cej kobiety
pchaj�cej w�zek, lecz zaraz oklap� - samiczka. Pod ochron�.
- Etyczny mugger - Abe wsta� i bez problemu zabra� czarnemu
okulary - ale nie ja, wi�c nie pr�buj fika�.
- Mog� ci� zabi� - czarny mia� oczy jak dwa bia�e spodki. Bez
�renic.
- Mo�esz - Abe pokiwa� g�ow� robi�c krok do ty�u - ale czy mo�esz?
- jego palec wskaza� na odleg�y policyjny samoch�d rw�cy w ich
kierunku.
- Fuckers. Psuj� interes - czarny te� wsta� i zamierza� da� nura w
krzaki, lecz zatrzyma� si� by spyta� - Ty nie chcesz pracowa� dla
mnie? P�ac� okay!
- Ja nie pracuj� dla �lepych iluzjonist�w - Abe odda� tamtemu jego
czarne szk�a - lepiej znikaj. Gliny s� wsz�dzie takie same. Namolne.
- O to mo�esz si� za�o�y� - czarny wyci�gn�� r�k� i w tej samej
chwili, po jego lewej i prawej wyros�o dw�ch t�gich i zbrojnych
pa�karzy, natychmiast skuwaj�cych go dziwnymi kwadratowymi
kajdankami z kodowym zamkiem.
- G�wno! - Abe zerkn�� przez rami� na wyskakuj�cych z auta
mundurowych, po czym bacznie obejrza� tych co aresztowali czarnego
- To by�o szybkie. Wy ze specjalnej jednostki anty co� tam?
- Zamknij si� - warkn�� jeden z dziwnie uzbrojonych ps�w, podczas
gdy drugi nawija� co� do �miesznego radio mikrofonu na swoim
przegubie.
- Uf, uf - dw�ch lokalnych gliniarzy aprobuj�co sapn�o w kark
w��cz�gi - p�y�!
- Pewnie. Ju� mnie nie ma - Abe zajrza� w oczy znajomego m�odego
szczyla - Ty� mia� racj�. To jest z�e miejsce... - w s�owa wpad� wizg
hamuj�cego gwa�townie pojazdu. Nie auta czy bodaj budy, ale
pojazdu. Brunatna bry�a w ochronne ciapki z czarnymi soleksowymi
szybami i na g�sienicach.
Dw�ch t�gich bez s�owa ponios�o czarnego do otwartego boku
pojazdu i nawet z odleg�o�ci wida� by�o, �e we wn�trzu siedzi kilku
innych dziwnych anty co� tam, ze stosown� wysoko kalibrow�
armatur�, jako� przypadkiem skierowan� nie na wi�nia lecz lokalnych
b��kitnych pawian�w.
- Piek�o i FBI. Oszcz�dza wam pisania raport�w, nie? - Abe
strzykn�� �lin� na asfalt alejki - Federalne fajfusy nie pierdol� si�.
�apu capu i do kosza. Jako� tam zaraz cz�owiekowi wraca ch�� do
�ycia jak widzi taki obrazek. No, to ja ju� p�jd�.
- Ty m�wisz, za du�o - m�ody mundurowy by� spocony i czerwony i
z�y.
- Racja - Abe zawin�� si� z plecakiem i bez zbytecznego k�apania
podrepta� w przeciwn� stron� ni� ty�uj�cy pojazd t�gich �apaczy. Jego
za�o�enie, �e lokalni ch�opcy spr�buj� jecha� za federalnymi kundlami
uwalnia�o go od konieczno�ci sp�dzenia dnia na odpowiadaniu na
g�upie pytania i ��opania taniej policyjnej kawy oraz jedzenia
ohydnych czekoladowych zakalc�w tylko z nazwy b�d�cymi
ciastkami. Maj�c w schowku tysi�c papieru, Abe my�la� jedynie o
naro�nym mordot�uku i dobrym hamburgerze z kuflem jasnego.
- Okulary! - sam nie wiedz�c jak, nadal trzyma� w r�ku patrza�y
czarnego - Fuck zapomnia�. Mo�e potrzebowa�...
Nie zwalniaj�c, Abe obejrza� ci�k� lekarsk� oprawk� z jakimi�
miniaturowymi pstrykami oraz guziczkami - Co� jak dla tych g�uchych.
Z mikro w oprawce. Ech, i tak by mu zabrali - nie my�l�c wiele
nakierowa� si� na najbli�szy kosz, lecz zmieni� zamiar widz�c pierwszy
przeb�ysk przedpo�udniowego s�o�ca.
- A co za fuck. Idzie lato. Czas na Hawaje - stwierdzenie zatrzyma�o
go w p� kroku - taak! �e ja o tym nie pomy�la�em wcze�niej! Jaki to
sens tapla� si� w tubylczej kukurydziance skoro mo�na w rumie i
palmowym winie? I te pla�e. I te kobiety na pla�y... - ostatnie zdanie
zdumia�o go jeszcze bardziej ni� poprzednie.
-... kobiety? Czy ja �ni�?
Abe spa� z kobiet�, ostatni raz, w Sajgonie, lat temu...?
- Czy ja kurwa zwariowa�em? Co ja tu kurwa robi�? Wojna
sko�czy�a si�...
Stoj�c przed koszem ze �mieciami, Abe monologowa�, tylko po�ow�
siebie widz�c idiotyczno�� i �mieszno�� sytuacji. Druga po�owa nadal
by�a w sferze cienia.
- Fuck. Przynajmniej zaczynam widzie�, �e jestem psycho. Jak
psycho wie, �e jest psycho, to nie jest psycho, right? - podnosz�c
twarz do rozpogadzaj�cego si� majowego nieba i szukaj�c s��w
zapomnianej modlitwy zosta� o�lepiony s�o�cem nadrabiaj�cym
poranne zachmurzenie.
- Aaa!! - tr�c �renice i b�d�c nagle zupe�nie sob� a nie tamtym
wrakiem z Namu, Abe spr�y�cie pomaszerowa� do niedalekiej
knajpki. Wspomnienie po batonie by�o wspomnieniem a pami��
smaku hamburgera zalewa�a mu usta �lin�. Co by�o bardzo dobrym
objawem. G��d nie doskwiera wariatom, a Abe by� urz�dowo takim i
walczy� by nie by�. Sam.
- Dwa burgery z sa�atk� na boku i dwa Budsy... rodzaj du�ego
zam�wienia - ma�a w�oska kelnerka krytycznie patrzy�a na wertuj�cego
porzucon� gazet� dziada.- Nie zapomnij jab�ecznik. Ja uwielbiam
placek z jab�kami - Abe wyj�� kupione wcze�niej Wistony i zapali�.
Fantastyczne uczucie. Czeka� na posi�ek, czyta� gazet� i pali� bez
konieczno�ci po�piechu.
- To b�dzie szesna�cie trzydzie�ci - kelnerka nadal czeka�a z pust�
tac�.
- Ile z kaw�? - Abe wygrzeba� rozmienione z setki banknoty.
- Kawa bez op�aty. Na nas... - ma�a broszka W�oszka widz�c fors�
z�agodnia�a.
- To na co czekasz? Serwuj! - Abe rzuci� jej na tac� ca��
dwudziestk� - Trzymaj reszt�. - Cholera! - podaj�c banknot zobaczy� w
jaki stanie ma d�o� - Pieprzony zaw�d. Tajniacki smr�d. Trzymaj mi
miejsce. Musz� si� umy�...
- Tak, prosz� pana! - kelnerka odst�pi�a z u�miechem. Go��
wygl�da� jak �ebrak, lecz zachowywa� si� i m�wi� jak kto� zupe�nie
inny.
- Aaagees! - rozdar�a si� barmanka - Aresztowali tego wampira!
- Co to dla nas... - mrukn�� Abe, puszczaj�c oko do kelnerki i
znacz�co k�ad�c palec na ustach.
- Tak, sir! - ma�a Agnes u�miechn�a si� m�wi�c oczami, �e Abe
jest tutaj mile widziany. Nawet jako przebieraniec.
- Bo�e! - Abe zamkn�� si� w toalecie i zwymiotowa� do ubikacji.
Baton by� ze �mieci a papieros na wyposzczony �o��dek. - Zn�w
zaczynam bajerowa� baby. Czy ja wyzdrowia�em?
Po dziesi�ciu minutach szorowania twarzy i rak, jako tako umyty i
przyczesany, Abe wyszed�, jedynie po to by nadzia� si� na znajomych
salceson�w. Obaj mundurowi z ponurymi minami siedzieli przy barku
s�cz�c pepsi.
- Ten �wiat jest ma�y, nie? - Abe poufale poklepa� m�odszego
gliniarza po ramieniu - Spokojnie. Ja nic nie widzia�em, okay?
Obaj mundurowi z os�upia�ym zdumieniem popatrzyli na
wyprostowanego i pewnego siebie weterana id�cego do stolika.
Ma�a W�oszka serwuj�ca kaw� nachyli�a si� i szepn�a co�, co
jeszcze bardziej pog��bi�o zdumienie w oczach pary owczark�w.
Abe nie zwraca� uwagi. Na stole czeka�y paruj�ce hamburgery i
piwo.
Jego pracowity posi�ek zosta� przerwany po dziesi�ciu minutach i
w po�owie.
- Abel Wood - natarczywy szept z boku - mo�emy?
Zb�dna grzeczno��. Obaj mundurowi wpasowali si� w woln� �awk�
naprzeciwko jedz�cego.
- Piwa? Kawy? Dyma? - Abe popchn�� palcem paczk� Wiston�w i
dalej jad�.
- Ja ci� sprawdzi�em na komputerze. Weteran... okay. Komando
Delta. Si�y specjalne. Fort Bragg i reszta straszak�w. Wszystko jasne.
Ty z FBI czy...? - starszy glina nieszczerze pokaza� ��te od nikotyny
siekacze.
- Nie pierdol. Sze�� lat izolatki w wojskowym psychokratkowcu w
Atlancie. Pu�cili mnie dwa lata temu. Robi� post�py. Mo�e wr�c� do
w�asnej g�owy... - Abe pokaza� widelcem na drugiego glin�
obserwuj�cego go jak egzotyczne zwierze - ...raczej sobie strzel w
nog� ni� id� na wojn�. To zawsze jest piek�o!
- To te�... podaj� - uspokojony policaj wyci�gn�� r�k� - Scott
Wilson. A to m�j partner. Keith Young. Rzeczywi�cie...
- M�ody! - dopowiedzia� Abe i przyj�� d�o�. Je�li mia� to by� test, to
starszy pies skoml�c po�a�owa� pomys�u li��c w przeno�ni zgniecione
palce. Abe nigdy nie zapomina� o utrzymaniu formy. Nawet w
G�upiejowie.
- To by�o dobre. Po�ci�em od trzech dni... bekni�cie w skulon� d�o�
i przepraszaj�cy u�miech odpr�y�y obu mundurowych. Weteran
wyra�nie by� kim� na kogo teraz nie wygl�da�.
- Mmm... dobra robota - enigmatycznie zauwa�y� Wilson - ale tak
mi�dzy kolegami, to mog�e� nas uprzedzi�.
- Ja?...nie... - Abe wzruszy� ramionami i przymkn�� oczy.
Wyja�nianie nic by teraz nie wnios�o a tylko mog�o wp�dzi� go w
k�opoty. G�upi zgryw na benefit ma�ej cipy zaprowadzi� go w rejony
komedii pomy�ek.
- Okay. Okay. Rozumiem... - policjant lekko podni�s� obie d�onie w
ge�cie poddania - ...tajna robota.
Abe modli� si� by oba psy zwin�y si� do wyj�cia, lecz tamci byli,
albo zbyt ciekawi, lub zbyt g�upi by zrozumie�, �e trafili na mur
milczenia.
- Ooo...g�wno - si�gaj�c po kaw�, popatrzy� na tamtych i zobaczy�
dwa znaki zapytania jak neony na burdelu w sobotni� noc - Nic nie
by�o. Nic si� nie wydarzy�o. Nikt nic nie wie i nikt nie powie. Wy te�. Bo
niby co?
- Taa... - Wilson podni�s� brwi - kapitan ju� dzwoni� lecz... masz
racj�. Nikt nic nie wie. To jest okay z nami. Kapitan sam tak
powiedzia�...
- Ale ty mu powiedzia�e� o mnie? - Abe mia� nagle ci�ki �o��dek.
- Aaa... musia�em sprawdzi� przez niego, wi�c... - Wilson by�
mistrzem w niedom�wieniach i ci�gni�ciu za j�zyk. Abe to widzia�. Z
drugiej strony, je�li oni kupili bajk�, to powinni byli da� mu �wi�ty
spok�j. Policja zwykle trzyma si� kilka mil od federalnych agent�w
ka�dej ma�ci. Pogranicze prawa nie nale�y do mundurowych a tym
bardziej tajniak�w czy nawet kapitan�w, chyba, �e...
- Kupuj�, kupuj�. Macie jaki� lokalny problemik i szeryf nie wie jak
dopa�� koniokrada. Zgad�em?
Starszy policaj uciek� oczami w stron� baru. M�ody jak to m�ody,
sypn�� groszki - tak, cholera! Mamy! Kasyno za miastem. Wszystko
jest lewe, ale nikt nie umie tego udowodni�.
- Karty, stolik, automaty? - odruchowo spyta� Abe.
- Ruletka. My nie wiemy jak, ale sukinsyny maj� spos�b na kr�cenie
maszynki. Doj� i gol� jak chc� i kiedy chc�.
- Mafia? Czy lokalny musku�? - Abe wr�ci� do napocz�tego
hamburgera. Nadal by� g�odny, a piwko wymaga�o podk�adki.
- To pierwsze - delikatnie szepn�� Wilson - oczywi�cie, my tylko
przypuszczamy.
- Oczywi�cie - zgodzi� si� Abe, mi�dzy jednym k�sem a drugim.
Cisza jaka zapad�a mia�a w sobie wielk� ksi�g� frustracji prawa w
kraju bez...
- Fuck! - Abe zatrzyma� si� z kuflem w p� drogi - Wy nigdy nie
mieli�cie k�opot�w typu Waszyngton, czy Chicago, Miami, L.A., New
York City?
- Nigdy - zgodzi� si� Wilson i zaraz zagryz� wargi, bowiem powinien
by� sprostowa� i powiedzie�, �e to dotyczy Atlantic City czy Las
Vegas.
- Narkotyki - szepn�� Abe i pokr�ci� g�ow�, patrz�c w oczy obu
policaj�w.
Tym razem, nast�pna porcja ciszy by�a bardzo prywatna i podszyta
strachem.
Oni sraj� w porty, zdumia� si� w my�li. To tu ich boli. To dlatego tu
siedz� i si� poc� i robi� dobr� min� do z�ej gry. Pan Kapitan ma za
kr�tkie r�czki a tubylcze pa�y za ma�e karabinki by podskoczy�
Makaroniarzom, czy kto tam ...
- To nie jest dok�adnie po mojej linii - Abe zobaczy� w oczach
tamtych gasn�ce ognie nadziei i sam nie wiedz�c dlaczego sk�ama� -
niemniej znam ludzi szukaj�cych punkt�w zapalnych, m�wi�c
og�lnikowo.
- Bardzo og�lnikowo - szybko i szeptem zgodzi� si� Wilson.
- I nie tutaj - r�wnie cicho zauwa�y� Abe.
- Gdzie? - starszy policaj mia� na policzkach czerwone wypieki.
Jezu! W co ja si� pakuj�? Abe pomy�la� o parku i zaraz to odrzuci�.
Lepiej by�o zagra� to w stylu Fortu Bragg - Ja was znajd�.
Policaj nabra� powietrza jak do okrzyku, lecz tylko westchn�� -
Okay. Rozumiem.
- To nie zatrzymuj� - Abe skin�� na kelnerk� - wi�cej kawy Agnes...
Policaje zmyli si� bez podawania r�k, ale i bez u�miechu. Czysty
biznes.
- Smakowa�o? - kelnerka by�a zaskakuj�co uprzejma.
- Bardzo - Abe zatrzyma� j� gestem d�oni - s�uchaj. Gdzie mie�ci si�
najbli�szy fryzjer? A mo�e macie tutaj parow� �a�ni�?
- Hotel Reno. Well... - ma�e wahanie w g�osie - ...troch� drogi, ale
tam jest....
- Gdzie? - Abe nabra� ochoty na wann� i czyste gatki. Obecne
by�y...klej�ce.
- W d� ulicy. Trudno min��. Nowy budynek. Bardzooo
nowoczeeesnyyy...
- Dzi�ki. Wr�c� tu na kolacj� - Abe wsta� i zabra� sw�j plecak, lecz
po namy�le spyta� kelnerk� czy jest mo�liwo�� przechowania do
wieczora. -Tam nic nie ma. Tylko wianuszek suszonych uszu, m�j
bojowy scyzoryk, w�dzona g�owa majora Charlie i zapas bielizny.
- Ha, ha, ha... - Kelnerka odebra�a plecak i wynios�a na zaplecze.
- Do zobaczenia - barmanka b�d�ca w�a�cicielk� pomacha�a mu z
daleka.
- Right on - Abe wciskaj�c d�onie w kieszenie kurtki wyszed� na
zewn�trz, prawie �lepn�c w czystym s�onecznym blasku po�udnia -
Och! Nie to..! - od czasu obozu w Namie, s�o�ce nie by�o jego
przyjacielem. Sze�� dni przy palu na st�jce zdj�o mu z cia�a sk�r� i
ch�� do opalania. Na dobre. Na zawsze. Grzebi�c palcami w kieszeni
namaca� czarne �lepaki dziwnego oprycha z parku i nie my�l�c wiele
za�o�y� na nos. Ulga by�a natychmiastowa. �wiat ukry� si� za ciemnym
filtrem.
- Co za fucker - Abe przypomnia� sobie dziwne zachowanie i
jeszcze dziwniejsze aresztowanie czarnego typka - jak z Marsa. Kut
da� mi tysi�c. Ot tak. �wir.
Id�c wolno, syto, pewnie, ogl�da� wystawy, nagle ci�arny got�wk�
i czym� co zatli�a mu w kroku ma�a W�oszka.
Jezu�ku. Ja m�g�bym mie� rodzin�... nag�e odkrycie zatrzyma�o go
przed wystaw� z konfekcj� dla dzieci, a mo�e to by�a wystawa,
budz�ca skojarzenie i ch�� za czym� wi�cej ni� smr�d kontener�w na
�mieci i kartonowych pude� s�u��cych za sypialnie. I ja wygl�dam jak
dziad! W odbiciu szyby sta� sterany �yciem hobo. Nie ca�kiem obdarty,
czy brudny, lecz wyra�nie wygnieciony i zapuszczony. Kto�, kto nie
wzbudza zaufania. A wystarczy zmieni� opakowanie i kto wie. Pomimo
czterdziestki. Nadal... Podnosz�c g�ow�, Abe zobaczy�, �e stoi obok
Kmartu i wiedziony impulsem wszed� do �rodka. Powinni mie� gatki...
Mieli. I nie tylko gatki. Abe w�druj�c z w�zkiem od dzia�u do dzia�u
zgromadzi� nowe czarne spodnie z modnymi kieszeniami, koszul� w
kolorze wrzosu, sweter z czarnego moheru, paczk� jedwabnych,
czarnych skarpetek, paczk� jedwabnych czarnych slipek z nalepk�
Playboy co by�o zabawne. A na koniec czarn� kurtk� z imitacji sk�ry z
wygodnymi wewn�trznymi kieszeniami. B�d�c przy kasie, odkry�, �e
jego komandoski raczej k��c� si� z cywilnymi �achami i wr�ci� po
lekkie czarne mokasyny z zamszu na gumowej podeszwie. W�a�ciwie
m�g� wzi�� pi�kne i b�yszcz�ce Fleshmany z oryginalnej sk�ry, lecz
od czasu Fortu Bragg pozna� zalety obuwia kt�re si� nie �lizga na
�cianie i nie robi ha�asu. Bowiem diabe� nie �pi.
- Karta czy got�wka? - spyta�a kasjerka.
- Co pani sobie �yczy - Abe ju� wcze�niej trzyma� dwie setki i
kasjerka aprobuj�co przyj�a banknoty - Masz dwa centy? Jej
wydawanie reszty utkn�o na braku drobnych.
- Nie mam. Nie lubi� drobnych. A ty masz ca�y s�oik pod kas�...
- Mam? - kasjerka z niedowierzaniem odgarn�a zwini�te torby i
jakie� opakowania wyci�gaj�c zakurzone szk�o - No, patrzcie. Nikt tu
nie sprz�ta. Dzi�ki za pomoc. Ja tylko na p� etatu...jak pan wiedzia�?
- Tak - Abe odebra� reszt� i zgarn�� paczki - to dobre pytanie.
Jestem tajniakiem. Co by�o nieprawd�, lecz s�oik z drobnymi m�wi�
inaczej i Abe prawie wybieg� z Kmartu usilnie szukaj�c w pami�ci
jakiejkolwiek referencji do super tajnych eksperyment�w, podobno
nie przeprowadzanych w Fort Bragg. Podobno, nie...
- Fuckers zjebali mnie w Atlancie. Te ich cudowne pastylki. Od
kiedy przesta�em bra�, zacz��em wraca� do siebie. Chryste.
Paranormalne g�wno...
Ale ulica by�a majowa. S�o�ce jak z�ota tarcza nawet za filtrem
szkie�. A zakupy, skromne, lecz w�asne i pierwsze od czas�w Noego,
ci��y�y s�odko, ufnie nap�dzaj�c fal� euforycznego samozadowolenia
- Czy to jest wolno��?
Pytanie samo znalaz�o odpowied� w przera�liwym wyciu syreny i
suchym trzasku Beretty. Abe odruchowo nurkuj�c pod mur i za�om
wej�cia do pobliskiego butiku, spl�ta� si� z kim� wybiegaj�cym i
jeszcze kim� i jeszcze... - A niech was - typ le��cy mu na plecach by�
szczeniakiem z piaskowymi w�osami do ramion i pistoletem w lewej a
jubilerskim woreczkiem w prawej.
Jego dwaj kumple, �niade latynoskie brylantyny, te� potrz�sali
�elazem.
- Beretta, Colt Magnum, Uzi. Miejska bi�uteria - Abe, porzucaj�c
pakunki, wszed� w mod� zaczepno obronn�. Czy tak, czy tak, tamci
byli nastawieni na zabijanie a da� si� zastrzeli� dla frajdy
strzelaj�cego nigdy nie le�a�o w jego katalogu dobrych uczynk�w na
pierwszym miejscu. Genera� Charlie �wiadkiem. Dlatego cios �okciem
w krta� blondyna nie by� poziomy lecz pionowy, skutecznie
wgniataj�c i za�amuj�c tchawic�. Za� kopniak w okolice pasa
pierwszego z bandyt�w by� zadany nie p�asko�ci� podeszwy ale
kantem obcasa tak by wypchn�� zawarto�� kiszek i �o��dka w stron�
p�uc i serca, na sekund� parali�uj�c ca�e cia�o. Drugi Latynos, ten z
Uzi, by� problemem, o ile zdecydowa� si� po�wi�ci� kumpla i �up dla
celnej serii w le��cego weterana. Zawodowiec by strzela�. Lecz to byli
amatorzy i gnoje i Abe mia� czas by zas�oni� si� przed Uzi cia�em
blondyna i u�y� jego Beretty do bardziej zbo�nego celu ni� robienie
dziur w wystawie. Dwa szybkie zrobi�y dwie czerwone dziurki w
czo�ach Latynos�w a trzeci, cichy bo przy sk�rze, zrobi� otworek w
skroni siniej�cego blondasa. Abe nienawidzi� tortur i godzinnej agonii
niedoko�czonych klient�w. Nawet w Namie.
Wstaj�c i otrzepuj�c si�, zupe�nie nie zwraca� uwagi na szybko
formuj�ce si� k�eczko gapi�w, czy na roztrz�sionego jubilera
kolekcjonuj�cego rozsypane kamyczki i g�o�no dzi�kuj�cego
opatrzno�ci za anio�a str�a w panterce.
- Tak. Tak. Ty zbieraj szkie�ka a ja zbior� pukawki. Jeszcze kto
podw�dzi - Abe z lubo�ci� pie�ci� g�ad� kolby Uzi i wa�y� ci�ar
Magnum. Nic sobie nie robi�c ze zdumionych spojrze� gawiedzi,
obszuka� trupy i znalaz� zapasowe magazynki. Nadal nic sobie nie
robi�c z otaczaj�cych go ludzi, spokojnie schowa� bro� i amunicj� do
jednej z toreb, po czym odp�dzaj�c jubilera, najzwyczajniej w �wiecie
pomaszerowa� na drug� stron� ulicy i wszed� do pysznego i
rzeczywi�cie bardzo nowoczesnego hotelu.
- Macie tutaj �a�ni�? - Abe z przepraszaj�cym gestem pokaza� na
widoczne za panoramicznymi szybami zbiegowisko i na w�asn� kurtk�
ca�� we krwi i masie m�zgowej blondyna - Ciut mnie ochlapa�o. Musz�
si� umy� i przebra�...
- Eee - zach�ysn�� si� wykrochmalony recepcjonista, r�wnie
kolorowy jak jego ko�nierzyk - ...ppo pprawej, sir!
- Aa! Istotnie. Dzi�ki - Abe zobaczy� dyskretny znak �a�ni i dziarsko
zawin�� si� na pi�cie, zdecydowanie nic sobie nie robi�c...
Zej�cie do luksusowego podziemia z basenem, saun� i tenisowym
kortem do mi�kkiej pi�ki zaj�o mu trzy minuty. Recepcjonista na
telefonie by� szybszy.
- Hello! - Abe rozpi�� kurtk� bowiem tutaj by�o gor�co i parnie - Ja
chc�...
- Wszystko gotowe, sir! - �aziebny maj�cy dwa dwadzie�cia i
biceps jak s�o� udo, zgi�� si� prawie do ziemi. Jego dwaj pomocnicy,
Adonisy w czarnych przepaskach i z oczami jak spodki ma�o nie
podj�li go pod nogi.
- No, no. Tylko bez masa�u. Sam si� namydl� - Abe zgarn�� z lady
stos r�cznik�w i wszed� do wskazanej kabiny. Nadal nic sobie nie
robi�c...
- Och! - wracaj�c si� na chwil� zobaczy� jak jeden Adonis rzyga a
drugi ociera czo�o z potu - Zam�wcie mi fryzjera do kabiny. Pe�ne
golenie i strzy�enie.
- Czy manicure, te�? - melodyjnie i dyszkantem spyta� �aziebny.
- Mmm... - Abe popatrzy� na swoje czarne pazury - ...taaa, a co tam.
Jak si� czy�ci� to si� czy�ci�. Pe�ne oliwienie, aaa?
- Oliwienie, ha! - �aziebny trzyma� fason - Tak, prosz� pana.
Natychmiast.
- Dobrze - Abe wr�ci� do kabiny i nadal nic sobie nie robi�... do
czasu gdy siedz�c w wannie odkry�, �e musi zdj�� cyngle by umy�
twarz.
- Kurwa! Czy ja z choinki? Trzy trupy! A ja w wannie! Aaaa....zn�w
zamkn�!
Niemy krzyk rozpaczy przerwa�o dyskretne puk, puk.
- Yooou! W�a�! - Abe kryj�c wstyd i strach pod pian� i w pianie,
zamaszy�cie szamponowa� sobie g�ow� nie maj�c odwagi popatrze�
w oczy fryzjera.
- Abel Wood. Odzia�y specjalne... bardzo specjalne, jak wida� -
znajomy g�os policjanta Scotta Wilsona, dobrze zabarwiony nut�
ukrywanego �miechu - panie majorze. Tych trzech szukano od roku
po ca�ych Stanach. A tutaj. Bach, bach, no i w piach. Jaka wydajno�� i
oszcz�dno�� na kosztach. Dzisiaj adwokaci i s�dzia zjadaj� maj�tek
podatnik�w...
- Fuck! - Abe uspokoi� si� wewn�trz i nawet zmy� pian� z oczu - Kto
ci da� moje akta, kolego? To jest tajne. Bardzo tajne.
- Szwagier kuzyna siostry �ony naszego kapitana - wyrecytowa�
Wilson siadaj�c na �aziebnym sto�eczku - nie b�d� ukrywa� przed
panem. Poprzez Langley.
- Okay. To pan wie i pa�ski szef. I co...?
- Tyle, �e by� pan pracowa� dla ONZO, oraz Air Force US. Ale nadal
nic wi�cej. B��kitna Armia umie chroni� swoje tajemnice. Pan teraz z
CIA czy NSA?
- Z panem bogiem i te� na bakier. Prosz� poda� mi myd�o " ja
by�em w ONZO?"
- O fuck! - Wilson zobaczy� piersi siadaj�cego weterana i skrzywi�
si� - co to by�o? Tygrys? Szrama na szramie. Jak pazury...
- N�. Genera� Charlie robi� jedno ci�cie co wiecz�r. Wreszcie si�
wkurwi�em...
Wilson dr��c� r�k� poda� myd�o i milcza�.
Abe te�. Pucuj�c si� i czuj�c jak sk�ra zaczyna oddycha�, co nie
by�o z�e. Lecz w�osy spadaj�ce na oczy by�y jak korona cierni -
Zam�wi�em fryzjera...
- Czeka a� wyjd� - Wilson z niedowierzaniem ogl�da� spustoszenia
na ciele Abe.
- Okay. To si� zmie�cie. To nie potrwa d�ugo.
- Nie ma po�piechu. Ja tylko... ta bro�. Dzia� balistyczny... - glina
duka�.
- Za panem. W torbie z butami. Prosz� mi zostawi� Uzi. Nie by�o
u�yte. Ale mo�e by�. Kiedy zajrz� do kasyna. A propos. Pana szef to
chce jak? Same klepsydry czy te� kogo� do konserwy? Osobi�cie
zawsze wol� spa� spokojnie. Trupy si� nie mszcz�. Wi�niowie tak.
Zw�aszcza bogaci i z uk�adami.
- Fuck! - Wilson j�kn�� jak trafiony w nerk�.
- Nie m�w mi, �e o tym nie rozmawiali�cie - Abe strzela� na o�lep i
trafia�. By by� pewnym i ukry� w�asne k�amstwa, teatralnie uzbroi�
twarz w czarne �lepaki - Well mam racj�, kolego Scott?
Wilson krzywi�c si� jak po cytrynie potakn�� - ...bez szczeg��w.
Kapitan oceni�, �e te nale�y zostawi� do pana dyspozycji i dyskrecji...
- Bardzo dobrze. Podejm� decyzj� na miejscu - Abe pokaza� na
drzwi - fryzjer.
- Fryzjer - zgodzi� si� Wilson, zabieraj�c Berett� i Magnum.
Zapominaj�c o Uzi.
Kiedy Abe opu�ci� hotelow� �a�ni�, nikt na ulicy nie rozpozna� w
zadbanym i schludnym m�czy�nie, szalonego weterana, kt�ry nie
dalej jak godzin� temu zabi� trzech rabusi�w. Nawet jubiler
odpowiadaj�cy na natarczywe �omotanie do drzwi zamkni�tego
kantoru.
- Dzisiaj nie, nie... nieee...holy smoke! To... przecie�...
- Cicho. Jeszcze kto us�yszy - Abe zamkn�� za sob� drzwi - ja
potrzebuj� dwie rzeczy. Lecz nim sprecyzuj�... co pan mi powie o tym
waszym kasynie?
- Ooo... - jubiler u�miechn�� si� drapie�nie - ...Scotty nie buja�. EDA
na tropie. Dzi�ki bogu. To s� padalce. Truciciele. Niszcz� nam
m�odzie� w mie�cie. Pan, inspektorze chce ich zamkn��, tak?
- Dok�adnie - przytakn�� Abe - to kto tam rz�dzi?
- Nareszcie. A rz�dzi? To ca�a paczka. Co & Co. Rozumiemy si�?
- Chwytam - Abe popatrzy� na zamkni�ty sejf - pan mi da to z�ote
serduszko.
- Z rubinem czy z pere�k�? - Jubiler kr�ci� tarcz� zamka.
- Czyste. To ostatnie z liter� A - powiedzia� Abe i zobaczy�, �e jubiler
patrzy na niego dziwnym wzrokiem - co� nie tak?
- Nie, nie. Sk�d - nagle dr��ce d�onie z�otnika wygrzeba�y z samego
ko�ca pancernej kasy ma�e pude�eczko - tyle, �e... ach... okay... jest.
Prosz�.
- Ile? - Abe wyci�gn�� banknoty. Nie ruszone od czasu zakup�w,
gdy� hotel odm�wi� przyj�cia zap�aty twierdz�c, �e rachunek p�aci
komenda policji.
- Nic - jubiler gwa�townie potrz�sn�� r�koma - Nic a nic. M�j dar dla
pana �ony.
- �ony - Abe zbada� to s�owo, z nowym podtekstem i obrazem -
mo�liwe. Jak na teraz, powiedzmy, znajomej. Z moim trybem �ycia
trudno zapu�ci� korzenie, ale... kto wie. Mmm... darmo? Ja nie lubi�
mie� d�ug�w. Well... okay. Ale, jak i je�li, bym wyl�dowa� na �lubnym
kobiercu, w co w�tpi�, to ju� teraz zapraszam na �lub. Zgoda? To i tak
w okolicy.
- W tej okolicy? Ja znam t�... znajom�? - jubiler uspokoi� si� i nawet
u�miechn��.
- To jest bardzo prawdopodobne - Abe te� si� u�miechn��.
Po raz pierwszy i od bardzo, bardzo, dawna.
Tyle, �e w jego g�owie kto� nagle odkr�ci� kurek z programem
muzycznym.
" I on jest przecie� nawiedzonym derwiszem, co ledwo m�wi i
ledwo pisze, lecz zaraz wejdzie na s�up i jak go przybij� to b�dzie trup.
Lalala...tatarata...paammm!"
- Jebana reklama. Safari dla pana boga. Czy pan wie, �e ja jestem
tygrysem trenowanym do polowania na ludzi? - pytanie w pr�ni�.
Abe by� ju� na ulicy.
Majowa pogoda ma majowe kaprysy. Wprawdzie nie pada�o, lecz
nagle pojawi�y si� ciemne chmury i Abe odruchowo pozby� si�
czarnych okular�w. W mroczn� pogod�, generalnie, �lepaki tylko
zawadzaj� w akcji. A akcja by�a. All right...
- Fuck... - razem z okularami, ca�a pewno�� tego �wiata znikn�a
zostawiaj�c po sobie popio�y spalonych z�udze� - Co za fuck, ja
robi�? Kupuj� jakiej� nieznanej cipie z�ote serduszko. Bajeruj� lokalne
gliny. Strzelam do Stanowych oprych�w. A teraz jeszcze paraduj� z
torb� pe�n� �elaza. Zamkn�...! Zn�w, kurwa, zamkn�. W tym ich
nowoczesnym G�upiejowie. Jezu Chryste ratuj...
- Podwie�� gdzie�? - w prywatnym, nie oznakowanym Mustangu,
zupe�nie cywilna morda Joe Younga.
- Zaraz... - Abe musia� ukry� oczy by nie wyda� k�amstwa duszy i
zrobi� to zak�adaj�c cyngle - ...taaa... dobry pomys�. Ty z polecenia czy
z przypadku? - Abe w�lizgn�� si� na siedzenie obok kierowcy -
Yoouuu! Ty prowadzisz. Ja jad� na karabinie, chyba, �e wolisz
odwrotnie. Mnie to jest oboj�tne...
- Uf! - m�ody glina poczerwienia�, zadowolony - ...ja dobrze
prowadz�, ale nie s�dz�, �e jestem tak dobry z karabinem jak pan,
majorze...
- Abe. M�w mi Abe. Mi�dzy nami tylko stopnie zaufania, okay?
- Okay! - m�odzik a� si� u�miechn�� - Abe!
- Tak, Joe! To co? Prywatnie czy p� prywatnie?
- Tajnie. Kapitan zgodzi� si�, �e pan... przepraszam, �e ty mo�esz
potrzebowa� k�ek i zaplecza.
- Hej! To jest bardzo uprzejme, ale zupe�nie niepotrzebne. Lecz...
skoro tu jeste�, jed�my. Czas poprawi� moje finansowe konto... - Abe
zamilk�, nagle widz�c formuj�cy si� w wyobra�ni plan akcji. Bardzo
prosty i bardzo skuteczny.
- Do kt�rego banku? - Joe nie zrozumia� - Je�eli to kredytowa karta,
to bez...
- Bez znaczenia - Abe pokaza� na ulic� - do kasyna, Joe. Do kasyna!
- Gdzie? - ch�opak poblad�.
- Do kasyna. Mam zamiar ich troch� oczy�ci�. Finansowo. Taki
ma�y wgl�d w ich praktyki. Nie martw si�. �adnego pif paf. Tylko
biznes. Wywiad. Okay?
- Wywiad? Okay! - ch�opak odzyska� animusz - Rozpoznanie terenu,
tak?
- Rekonesans, zanim wprowadzimy do akcji nasze odzia�y... -
za�artowa� Abe, i zn�w kula w p�ot. Bowiem Joe wytrzeszczy� oczy i a�
j�kn�� - ...si�y specjalne?! Tak jak ci cichociemni z parku? Holy shit.
To b�dzie strzelanina...
- Zaraz strzelanina - Abe zagryz� wargi - wystarczy troch� gazu i do
wora.
- Do wora! - Joe potakn�� gor�co - Kiedy? Jutro?
- Zobaczymy. Wpierw ma�y wywiad - Abe zobaczy�, �e wyje�d�aj�
na autostrad� i kieruj� si� w stron� Cenntenial Chappel Village,
nowego, s�dz�c po budowie, kompleksu handlowego - to tam? Czy
dalej?
- Tam. - ch�opak spowa�nia� - Ca�a ta plaza i hotele nale�� do
Golden Spa Co., a samo kasyno, jakoby nie, lecz s� powi�zania.
Oficjalnie obie firmy trzymaj� w�asne akcje w Funduszach
powierniczych i s� rejestrowane na gie�dzie. Czysty i legalny biznes.
Tak d�ugo jak p�ac� podatki i nie �ami� prawa, s� zdecydowanie nie do
ugryzienia. A maj�c fors�, mog� �ama� co chc� i jak chc�. Nawet nas.
- Nie nowina - Abe na sekund� straci� obraz autostrady wij�cej si�
�limakiem ku wydzielonej plazie. Czarna pustka okular�w by�a oknem
na inny �wiat, lub mo�e inny wymiar prawdopodobie�stwa.
- Sta�! Natychmiast sta�! - Abe z�apa� za kierownic� i �ci�gn�� auto
na pas zarezerwowany dla drog�wki. Przek�adaj�c nog�, wdusi�
hamulec, kontruj�c k�kiem zarzucanie ty�u - Z wozu!! Biegiem! - Daj�c
dobry przyk�ad, Abe otworzy� drzwiczki i skoczy� za ochronn�
barierk�, turlaj�c si� i szukaj�c zag��bienia.
- Dddlaczegooo....oo...fuck! - m�odzik na�laduj�c Abe zanurkowa� w
trawiaste pobocze kryj�c g�ow� w ramionach. I z dobrym powodem.
Ca�y ty� auta by� teraz ognist� pochodni�, a poprzez otwarte drzwi
strzela�y do nieba macki dymu i ognia.
- Jak to m�wi�, w u�amku sekundy, nie? - Abe wyszczerzy� z�by -
Co powiesz?
- Kurwa n�dza i reszta �wi�tych - Joe Young by� m�odym i naiwnym
ch�opakiem ale te� by� glin� i nie by� idiot� - kto� nas wrobi�!
- Oczywiste - Abe poci�gn�� nosem - �mierdzi kapusiem. Pytanie
tylko kto kabluje. Ty, Scott, kapitan czy te�... ucho w telefonie...
pods�uch...
- Nie wiem - Joe nie by� szcz�liwy - mo�e lepiej jak pan, majorze,
wezwie swoich i ... do wora, nim nas tamci wy�l� na cmentarz, right?
�ebym tylko m�g�, pomy�la� Abe, za� g�o�no - To nic nie da.
Zorganizowani przest�pcy s� jak perz. Wyrwanie tego co wida� wo�a o
wyrwanie tego co nie wida�. Korzenie si� licz�. Reszta sama zdechnie.
Wr��my do pocz�tku. Ty sam, czy s�u�bowo? A jak tak, to kto ci
kaza�? I czyj to jest...aaa...by�, samoch�d?
- Scott rozmawia� z kapitanem, a ja zaproponowa�em by by�...
- Opiekunem - Abe splun�� - i co?
- Nic. Kapitan si� zgodzi�. Da� kluczyki do... Jezu! To nie by�o dla
nas lecz dla niego. To jest jego samoch�d.
- Ucho na telefonie. Okay. Czemu kapitan tak nie lubi kasyna? Za
ma�o mu p�ac�, czy te� konkurencja chce wykopa� obecnych
popychaczy prochu?
- Co?! - ch�opak wytrzeszczy� oczy - To niemo�liwe...
- Widzia�e� �wini�, kt�ra nie lubi kartofli? - Abe wsta� z trawy i
otrzepa� spodnie. Czyszcz�c �lin� plam� na �okciu i dzi�kuj�c, �e to
tylko imitacja, zerka� na zamy�lonego policaja. - Okay. Ja si� zmywam.
Ka�dy zwalnia i tylko patrze� drog�wki. Ty zosta�. I je�li mog�
sugerowa�. Trzymaj j�zyk za z�bami.
- To jest niemo�liwe - Joe te� wsta� i mia� bardzo smutne oczy -
kapitan?
- Nie zapomnij o Wilsonie - Abe strzykn�� �lin� na traw� - fucker za
�atwo wszed� w rol� parasola ukrywaj�cego bezprawie. Przecie�, to co
ja robi� jest bezprawne.
- Ale, przecie�... - m�odzik by� zgubiony - ...ja my�la�em...
- Dzieciaku. B�d� logiczny. Biznes, to biznes. Zapewne ca�y
dystrykt jest kupiony a to co widzisz, to nowe silne pieni�dze
wypieraj�ce stare pieni�dze.
- Ale pan, majorze. Specjalne odzia�y. Wy nie istniejecie. Tajne.
Bardzo tajne. Nawet FBI czy CIA nic o was nie wie. Kapitan poruszy�
niebo i ziemi� by co� wykopa�. Tylko pan... i te�, pokrywka za
pokrywk�. Sze�� lat w Atlancie, lecz tam oni nie wiedz�, nie pami�taj�,
nie s�yszeli...
- W�cibski, w�cibski.... - Abe parskn�� �miechem -...cwany. Za
cwany. I wiesz co ci poradz�? Zachoruj. Id� do szpitala, i narzekaj na
zawroty g�owy, b�le w karku oraz md�o�ci. Niech Scott i tw�j kapitan,
sami wyci�gaj� w�asne kasztany z ognia. Abe, nie czekaj�c, zawin��
si� i prawie biegiem ruszy� na prze�aj w stron� pi�knej i nowoczesnej
plazy. Musia�. Tam by�y kredyty i bogactwo i s�awa... Jak on to
powiedzia�? Mog� by� kim chc�? Nag�a rekolekcja spotkania z
dziwnym czarnuchem.
Chwileczk�... Abe by� w cieniu pierwszego parkingu i s�o�ce
przewrotnie pali�o go w g�ow� i oczy, oczy, oczy,
oczy....chwileczk�...Abe zerwa� z twarzy �lepaki i s�o�ce by�o tylko
s�o�cem. Zwyk�ym ziemskim s�oneczkiem...
- To nie ja. To kto�... - poprawna ocena stanu faktycznego - ...i to
przez i poprzez okulary... gdy�?
Przypomnienie idiotycznej, wr�cz dziecinnej akcji.
- Czemu mu zabra�em? Tak jak by kto� chcia� bym zabra�. Tak jak
by kto� chcia�?
Stoj�c w cieniu kilku pi�trowego gara�u, Abe dysza� i poci� si�,
walcz�c...
Oczy, oczy, oczy, oczy....
- Pierdoli� oczy! - za s�owami, gest jakby wyrzucania, lecz... - nie,
nic z tego. Ja musz� si� dowiedzie�. Czemu one s�u��? Bo s�u��...
kurewskie �lepaki.
- Kuszeniu Fausta - w cieniu drugi cie�. Popielato czarny.
- Ty?!
- Ja! - murzyn, o ile to by� murzyn, przypomina� p�askie odbicie w
lustrze szyby. Abe m�g� widzie� przez tamtego gruby betonowy filar
parkingu. Widzie� i s�ysze� - Witam w kinie, kolego operatorze. Bardzo
zaawansowanym kinie...
- O shit! - Abe popatrzy� na trzymane w r�ku okulary i na obraz
murzyna. Potem ruszy� r�k� i obraz te� zafalowa� id�c za �r�d�em
emisji - Co to jest? Jakie� nowe holograficzne cudo?
- Nowe? Nie... - czarny u�miechn�� si� - ...nie dla mnie. Lecz dla
ciebie, tak. Chcesz us�ysze� prawd�?
- Deluzja i iluzja. Pastylki. Atlanta. Ja jestem zjebany poza ludzkim
poj�ciem. Ja jestem hoplak i wrak. Paranoik Co tu s�ucha�?
- Well, tak, ty nie jeste� ca�kiem sob�, ale, kto powiedzia�, �e ludzie
w ca�o�ci s�. No wiesz. Wojny, mordy, dziesi�� przykaza�,
szkolnictwo, ko�cio�y, kaznodzieje, rz�dy, prawo, lewo, prosto... syf.
- Mi�e. Czy ja... - Abe ugryz� si� w j�zyk - ...okay. S�ucham.
- Mo�emy ci pom�c. Ty nam dasz dobr� zabaw�, my ci damy co
chcesz. Rachunek wygl�da prosto. Za ka�dy dzie� jaki prze�yjesz,
milion kredytu. Za ka�dy pozyskany obiekt, sygnalizowany, cena od
miliona do stu. Ka�dy nieboszczyk, psy, koty i reszt� wy�szych
ssak�w wliczaj�c... po sto milion�w od �ba. Kontrakt obecny mo�e by�
przed�u�ony je�li twoje notowania s� wy�sze ni� p� miliarda za
miesi�c. Kontrakt trwa zwykle miesi�c... zainteresowany?
- S�owa. Gdzie jest forsa? Gdzie s� konkrety? - Abe wiedzia�, �e to
jest tylko jego paranoja i podzielona osobowo��. Teraz pami�ta�, �e
dow�dca z trzeciego plutonu, Jay Brown, by� dok�adnie jak ten, tutaj.
Dwa metry hebanu. Heee....
- Okay! - zgodzi� si� murzyn - konkrety... we�my twoje zdrowie.
Poprawione. podobnie finanse. Da�em ci co� na rozruch. Podobnie
uk�ady. Kreowa�em ci taki
ma�y wst�pniak. Scenariusz z otwart� puent�.
Co wpiszesz, to si� stanie. Bardzo zyskowny scenariusz. Ty ju�
teraz jeste� najwy�ej notowanym serialem...
- W G�upiejowie? Ooo bracie! - Abe schowa� okulary do kieszeni i
robi�c to natrafi� na pude�ko od jubilera. - Serial! Fuck! Bardziej
seryjny frajer...
Lecz... nie mia� ochoty wyrzuca� ani z�otego serduszka, ani
zaczarowanych okular�w. Cokolwiek to by�o, by�o... czym�
konkretnym - Zaraz... - okularki trafi�y na nos i �wiat fikn�� radosnego
kozio�ka - doko�czmy te majaki i be�kot, a n�...
- Bardzo dobrze - z czarnego pozosta� jedynie g�os - zrozumia�e�.
To s� kamery gravitoskopijne. Zbieraj� tutaj dane i transmituj�... do
odbiornika. My kochamy patrze�. Podgl�da�. Widzie� �ycie.
Prawdziwe �ycie. Na Ziemi ka�dy, ka�da, ka�de, bardzo kocha National
Fuck i Geografic, right? My te�. Galactic Fuck i Planetarne
wiadomo�ci w pigule. Nie uwierzysz jaki syf si� niesie na falach i
gravitonach. �e te� si� nam Spr�yna nie rozsypie to cud krystaliczny.
Lecz co tam. Wa�ne, �e �ycie ple�nieje dalej. Lub rdzewieje,
koroduje...
- Na orbicie? - Abe u�miechn�� si� do w�asnego cienia, kt�rego
by�... tu i teraz nie powinno... a by�o i by�, co znaczy�o, �e czas i
realno�� nie mia�y punkt�w wsp�lnych. Pomijaj�c popielatego
czarodzieja...
- Nie b�d� taki sprytny, okay? I trzymaj kamery na tym ohydnym
pysku twoim.
- Wow! - Abe a� si� skurczy� - Gramatyka i obyczaje. Czy wy tutaj
od dawna? Lecz g�os i murzyn, o ile to w og�le by� cz�owiek, znikn�y.
- Jak wygodnie - Abe otrz�sn�� si� z zadumy i wolno zacz�� i�� w
stron� odleg�ej plazy i pi�knych, eterycznie obcych, architektonicznie
szalonych bry� budynk�w. Teraz m�g� by� kr�lem, lub prezydentem,
lub sprzedawc� lod�w i nadal by� nikim. Lecz...
- Zaraz... - maj�c okulary m�g� widzie� trzy sylwetki ca�y kilometr
dalej i wy�ej, obserwuj�ce opustosza�y parking - ...to nie tak. To jest
bull... ej! Ty! Ma�pa! Chono tu, fagocie z gwiazd. To jest lipa. Gdzie jest
prawdziwa Ziemia?
- Tam gdzie jest - czarny mia� �mieszny kostium i ca�kiem powa�ny
wygl�d twarzy - oni ci� kropn� jak psa. Tutaj masz wi�cej szans...
- Tutaj, to nie jest tam. Ja tak si� nie bawi�. Ja chc� by� u siebie i
chc� tylko jedno. Zapomnie�. Zapomnie� ca�y jebany Wietnam i to co
tam by�o. Chc� by� zdrowy. Zr�b mnie zdrowym, a ja ci� zrobi�
szcz�liwym. Ja wezm� tych popychaczy prochu, i jak trzeba to
wi�cej.
- Hej! To jest od cholery trupk�w. - Czarny zmarszczy� brwi z
paj�czyny a jego oczy mia�y g��bi� i si�� supernovej - Ty na serio?
Wiesz. My nie jeste�my bardzo etyczni, ale zasada taka, �e nie
mordujemy. Ni�sze formy nadrabiaj� same.
- To jest rozrywka? Te okularki oraz... reszta?
- Tak. Rzeczywisto�� gryzie. Kiedy widzisz jak lew poluje, to co...?
- Patrz�...
- Jak?
- Z zainteresowaniem.
- My te�. Zjad�by� antylop� na surowo?
- B�d�c g�odnym? Zawsze.
- My te�...mmm...nie w tym sensie...
- Agresja! - odkry� Abe - Wy ho�dujecie modzie agresywnej nie
b�d�c...
- Nie chcemy zapomnie�. Mo�e te�, nie chcemy ca�kiem zardzewie�.
- To zwr�� mnie do... na... tam gdzie... - Abe zaciska� w d�oni ma�e
pude�eczko ze z�otym serduszkiem i my�la� tak szybko jak nigdy
przedtem - ja b�d� pracowa�, dobrze, wydajnie, spektakularnie i
kreatywnie. Ja ci dam teatr �ycia. Safari w betonowej d�ungli i na
asfaltowej sawannie. S�owo �o�nierza.
Czarny, z kamienn� twarz� i matowymi oczami, milcza�.
Abe te�. Karty le�a�y na stole i licytacja si� odby�a. Reszta nale�a�a
do bog�w.
- Okay - czarny wr�ci� z jakiej� dalekiej podr�y - lecz nadal... ja nie
powiedzia�em ci wszystkiego.
- Kto ci� aresztowa�? - Abe schowa� pude�eczko do kieszeni.
- Nikt. Scenariusz. Chcia�em by te gliny odkry�y co� co ma si��
przebicia. Ma�a sugestia w twoim uchu. Jeden plus jeden r�wna si�
trzy. Ty jeste� kul� w ich pistolecie. To miasto jest realn� d�ungl�
pe�n� drapie�nik�w. Jak nie strzeli�, trafisz. Dekoracje do
realistycznego kawa�ka reporta�u. Pace Cops i tak dalej.
- To widz�. Sprytne. Ma�o realne, lecz sprytne. Okay. A te gliny. Oni
czy�ci?
- Trzech ostatnich sprawiedliwych. Czy�ci.
- Shit. To ja mo�e potrzebuj� wi�cej ni� Uzi?
- 95.87%, �e umrzesz w ci�gu trzech dni. Mafia i reszta gnoju nie
�artuje.
- Okay. To ja zatrzymam okulary w tej postaci jak s�. Widzie�
przysz�o�� jest czym� nie do pogardzenia, prawda.
- Prawdopodobie�stwa. Liczba mnoga. Czasami jest p� na p�. �le
trafisz. Trup.
- Ano...
- Ja nadal nie powiedzia�em ci wszystkiego...o zyskach i benefitach
bycia naszym aktorem. Widzisz, ja kiedy� by�em jak ty...
- Nie m�w - Abe pomacha� r�kami - Jestem g�odny. Chc� wr�ci�.
- G�odny?! - murzyn a� zbiela� - No good man. Ty rzeczywi�cie
jeste� spi�ty na kr�tko. To jest niemo�liwe. Twoja psyche i twoje cia�o
wzi�y kr�tki rozw�d...
- Okay. Okay. Cokolwiek. Daj mi wr�ci�!
- No problemo - murzyn spopiela� do koloru w�glowego �u�lu a z
nim reszta dekoracji.
- Ziiip! - Abe musia� prze�kn�� �lin� by zmieni� ci�nienie w uszach.
�wiat dooko�a by� poprawnie ziemski. Za�miecony, ha�a�liwy i
cuchn�cy.
- Wietnam? - Abe z�u� s�owo i nic nie zostawi�o z�ego smaku czy
obudzi�o b�lu w starych ranach - Agnes? - co� �cisn�o mu
podbrzusze.
To by�a Ziemia, lecz to nie by� on. Nie wariat i �ebrak i z�odziejaszek
czy obibok. Nie. To by� Abel Trevor Wood. Emerytowany major
specjalnego wydzia�u i oddzia�u Delta w US Air Force.
- I am back! - Abel usiad� na twardym obramowaniu rampy parkingu
i zacz�� p�aka�. Nie nad sob�. Nad kolegami z oddzia�u i nad
bezsensem �ycia. Mo�e te� troch� i nad sob�. Tyle lat w rynsztoku.
Tyle zmarnowanych lat...
- Ej, zgubi�e� klucze czy samoch�d? - pieszy patrol dw�ch security
z psem.
- Trzysta milion�w. Za kundla te� - enigmatyczny i wstaj�cy z
nag�ym grymasem Abel, zaskoczy� stra�nik�w. Do omdlenia w��cznie.
- Taak. Ta�czymy. Nowy taniec kosmodysko - Abe u�y� d�oni i
obcas�w. Wystarczy�o. Nawet pies by� tak zapasiony i ot�pia�y, �e nie
zd��y� szczekn�� - I po co ci to by�o kundlu? - stoj�c z okularami na
nosie, czeka� na rozkaz egzekucji, ale dooko�a i w jego g�owie by�a
jedynie tera�niejszo��. - Okay. Ja te� bym nie kropn�� bogu ducha
winnych ssak�w. Jeba�...id�my dalej...
Lecz, zamiast i��, wr�ci� w cie� gara�u i na betonow� �aw�
wysokiego kraw�nika, gdzie rozsiad� si� opieraj�c plecy o jeden z
zimnych s�up�w.
- Jak m�wi� genera� MD., nigdy nie u�ywaj nowej broni bez czytania
instrukcji obs�ugi... - zdejmuj�c okulary, zacz�� bada� ich wewn�trzn�
powierzchni� i te tajemnicze guziki oraz wypustki.
- Nie, nie, nie ruszaj - czarny siedzia� tu� obok, na betonie i by�
ca�kiem solidn� bry�� holowizyjnego bullshitu - tylko trzy pracuj�.
Patrz - jego palec dotkn�� tyciego czerwonego guziczka ukrytego w
samym zako�czeniu nausznika - widzisz? Okulary s� niewidoczne...
- Widz�, �e nie widz� - zgodzi� si� Abe - ale jak ...?
- To aktywujesz w nocy czy tam gdzie okularki s� podejrzane... jak
na przyk�ad w kasynie. Bo idziesz tam, prawda? - Czarny zada� pytanie
b�d�ce stwierdzeniem. Abe nie mia� nic innego na my�li, lub mo�e i
mia�, ale... czy mia� wyb�r?
- Widzisz, teraz by reaktywowa� obraz szkie�, musisz je zdj�� i
z�o�y�. Do tego nie potrzebujesz oczu, wystarczy dotyk. Szk�a b�d�
widoczne po minucie, czyli masz czas by je schowa� do kieszeni.
Przydatne w miejscach publicznych...
- Okay - Abe z�o�y� szk�a czuj�c lecz nie widz�c i rzeczywi�cie, po
jakim� czasie, w jego d�oni pokaza�a si� oprawka - co z tymi dwoma
innymi, ��tym i zielonym?
- ��ty wzywa sponsora, czyli mnie. Co� jak kosmiczny biper. Bip,
bip, bip,...a� mnie znajdzie a ja ciebie. Nazwijmy to telefon. Video
telefon. Havit. Holo video tele. Rozumiesz? Masz inne pytania?
- Ile za zabicie ciebie? - Abe skrzywi� si� dziwnie i zerkn�� na
swojego diab�a.
- Co?! - czarny a� przyblad� - Chyba �artujesz.
- Ale to by�oby ciekawe, nie? - Abe chuchn�� na szk�a i przetar�
do�em swetra.
- Daj mi to! - czarny wyrwa� oprawk� i znikn��. Szybko.
- Uff...! - co� jak mg�a spad�o z m�zgu Abe i �wiat fikn�� mentalnego
kozio�ka.
- Wietnam! - s�owo bola�o. Lecz inaczej. Bardziej jak �al za stracon�
rodzin�, czy mo�e za przyjaci�mi... - Fuck! Czy ja tak na prawd�
mia�em przyjaci�? Czy mo�na mie� przyjaci� w wojsku? Czy wojsko
jest miejscem gdzie mo�na nawi�za� przyja��? Czy w rze�ni mo�na
mie� kumpli? Taa...? jak spyta�a �winia przerabiana na kie�bas�... -
Abe wsta� i popatrzy� tam gdzie powinni byli le�e� wartownicy i pies.
Asfaltowa g�ad� drogi by�a pusta. - Jak wspomnienia. Z�uda! Lub
troch� realizmu na co dzie� - Abe ruszy� w kierunku plazy i po p�
godzinie b��dzenia znalaz� wej�cie do �rodka i wej�cie do stacji
autobusowej.
Powr�t do �r�dmie�cia zaj�� mu dziesi�� minut. Powr�t do znanej
knajpki, pi��.
- To pan...? - kelnerka rozpozna�a go natychmiast, lecz teraz mia�a
w oczach ca�e zdziwienie �wiata - ...jak?... - Szcz�cie weterana - Abe
u�miechn�� si� i zaraz sk�ama� - niestety, mam wezwanie z centrali.
Czas ruszy� dalej - I ruszy�. Zatrzymuj�c z�ote serduszko. W�asny
prywatny medal odzyskanego rozs�dku.
koniec