4849

Szczegóły
Tytuł 4849
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4849 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4849 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4849 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Marek Drogosz Athaom Agnieszce Gdy �r�d�o wysycha, wielu zostaje wezwanych. Nieliczni odnajduj� drog� - W�drowcy Szukaj�cy �ycia. (Tieabhar Kharaill) Mag Beor Athaom sp�dzi� dzieci�stwo i m�odo�� na szcz�liwej, zielonej wyspie Mag Beor. Nikt nie zna� jego pochodzenia. Znaleziono go nad rzek�, le��cego u st�p wynios�ej postaci ulepionej z gliny. Na pami�tk� tego zdarzenia nazwano ch�opca Ath a Om - co oznacza Syn Gliny. Wkr�tce naros�a barwna legenda i nikt ju� nie pami�ta� albo mo�e nie wierzy�, �e ten oto weso�y, silny m�odzieniec jest jej bohaterem. On sam jednak nigdy o tym nie zapomnia�. Wyr�s� na rozumnego, sprawnego w wielu sztukach praktycznych, militarnych i towarzyskich m�czyzn�, wielk� dum� i jeszcze wi�ksz� mi�o�� swych przybranych rodzic�w (oraz niejednej panny na wydaniu). Czasem jednak, gdy wszyscy zaj�ci byli swoimi sprawami, szed� nad rzek�, siada� na piasku ze skrzy�owanymi nogami, a spod jego przymkni�tych powiek wyp�ywa�y �zy. Swoj� roztropno�ci� i umiej�tno�ciami szybko zdoby� sobie tak wielki szacunek, �e ju� w wieku dwudziestu pi�ciu lat mianowano go cz�onkiem Rady Plemiennej i po�lubiono mu najcnotliwsz� i najpi�kniejsz� dziewczyn� na wyspie - Ivae. W tym okresie Mag Beor osi�gn�a szczyt rozkwitu. Kwit� handel z wielkimi wyspami Tir Sorcha i Tir Nan Og. Coraz �atwiej by�o zbi� fortun� i pojawili si� ludzie, kt�rym pieni�dze s�u�y�y za protez� charakteru. Ludziom tym nie w smak by�o, �e m�odzian, kt�ry "niczego w �yciu nie zdoby� w�asnymi r�kami", mia�by decydowa� o ich sprawach. W ten spos�b po raz pierwszy Athaom zetkn�� si� z zawi�ci� i ��dz� w�adzy. Kiedy pracowici obywatele uzyskali odpowiednie wp�ywy, usuni�to go z Rady pod pretekstem, �e jest zbyt m�ody. Aby nikt nie mia� w�tpliwo�ci, przemianowano Rad� Plemienn� na Rad� Starszych. Dla Athaoma by�o to ogromne upokorzenie. Dopiero teraz, kiedy zadano jej dotkliwy cios, zda� sobie spraw� ze swej wielkiej dumy. Uda�o mu si� jednak st�umi� pragnienie zemsty. Postanowi� �y� w�asnym �yciem, nie ogl�da� si� na nikogo i pozostawi� sprawy swojemu biegowi. Ivae by�a zadowolona z takiej decyzji m�a. Mia�a nadziej�, i� b�dzie mia� dla niej wi�cej czasu, a mo�e nawet zapragnie mie� syna... * Zawistnikom zbyt �atwy sukces szybko uderzy� do g�owy. Wyrzucenie z Rady nie cierpianego przez nich m�okosa (nazywali go mi�dzy sob� Ath a Orgh - Syn �ajna), okaza�o si� prostsze ni� s�dzili i przyprawi�o ich o wi�ksz� pewno�� siebie. Niemal r�wnie �atwo posz�o im ca�kowite opanowanie Rady Starszych. Pierwsz� uchwa�� nowej Rady by�o powo�anie specjalnej Stra�y Dobrobytu; m�wiono, �e wzrastaj�cy dobrobyt prowokuje z�oczy�c�w. Mieszka�cy Mag Beor pocz�tkowo przyj�li to z zadowoleniem i bez �adnych podejrze�, potem... by�o ju� za p�no. Posypa�y si� nowe podatki dla wi�kszo�ci, ulgi dla wybranych, a wszystkie operacje przeprowadzano pod m�n� ochron� Stra�y Dobrobytu. Ludzie zacz�li szemra� i to by�o wszystko, co mogli zrobi�. Peburo Jeden z tych, kt�rzy przej�li w�adz� - o prostackim imieniu Peburo - od dawna w skryto�ci szala� za Ivae. Z rozmys�em wzi�� sobie za �on� najszpetniejsz� i najswarliwsz� pann�, aby obrzydzenie zawsze panowa�o nad przyzwyczajeniem, nie pozwalaj�c mu zapomnie� o Ivae. Ka�de cierpienie doznane w ci�gu lat od z�ej �ony podsyca�o p�omienie nienawi�ci i ��dzy. Teraz wreszcie nadarza�a si� okazja - mia� w�adz� i m�g� bezpiecznie poszuka� ukojenia dzikich pragnie� swej brudnej, chorej, biednej duszy. Pewnego dnia Peburo zaprosi� Athaoma wraz z Ivae do siebie na uroczyst� wieczerz�. Rozkaza� swojej �onie wyci�gn�� m�odzie�ca na spacer do ogrodu. Gdy to si� sta�o, z bezczeln� uprzejmo�ci� pokaza� Ivae uzbrojonych po z�by zbir�w ze Stra�y Dobrobytu i zagrozi�, �e je�eli natychmiast mu si� nie odda, Athaom straci �ycie i cze�� jako zwyk�y z�odziej. Ivae b�aga�a go o opami�tanie, szlochaj�c z rozpaczy, lecz musia�a ulec brutalnej sile. Peburo wezwa� Athaoma. Pod t� sam� gro�b�, co przedtem, Ivae potwierdzi�a ze �zami, �e dobrowolnie odda�a si� Peburo. * Prawo Mag Beor stanowi�o, �e niewierna �ona przechodzi na w�asno�� kochanka, staje si� jego niewolnic� - je�li ten j� zechce. W przeciwnym przypadku zostaje stracona. Nie trzeba chyba dodawa�, kto ustanowi� to prawo. * Athaom by� zdruzgotany. Nie m�g� uwierzy� w to, co si� sta�o. Jego sercem szarpa�y mi�o�� i nienawi��. W tym momencie zrozumia�, �e �wiat wali si� w gruzy: nie tylko jego w�asny, ale te� wszystkich jego wsp�plemie�c�w. Hemeton Przez siedem dni biega� jak oszala�y bez jedzenia i picia po ulicach i �cie�kach Mag Beor. Wreszcie kto� odwa�ny i lito�ciwy poradzi� mu, aby uda� si� do �wi�tego lasu Hemeton, do m�drca i nauczyciela, druida Cathbada. Athaom pos�ucha� r�wnie� dlatego, �e by�o to przedsi�wzi�cie wielce ryzykowne. Wszyscy mieszka�cy Mag Beor wiedzieli od dziecka, �e Hemeton posiada wielk� prastar� m�dro�� i tak�� sam� moc. Je�li nie zaakceptuje go�cia, kt�ry go odwiedza, �mia�ek ten nigdy nie znajdzie drogi powrotu. Cathbad jako druid cieszy� si� wielk� czci�, budzi� jednak r�wnie wielki l�k. Ludzie udawali si� do niego po porad� jedynie w skrajnie trudnych sytuacjach. Je�eli w og�le wracali, zwykle wsiadali do �odzi i znikali za horyzontem. Nigdy ni s�owem, ni czynem nie zdradzali tego, co zobaczyli lub us�yszeli u druida. * Athaom wkroczy� do ch�odnego Hemeton w po�udnie. Zapada� zmierzch, gdy zrozpaczony usiad� i opar� si� o wielki kamie�, le��cy po�rodku okr�g�ej polany. Trafi� na ni� ju� pi�ty raz. Postanowi� odpocz��. Po chwili dostrzeg� jednak co� dziwnego: drzewa zacz�y si� porusza� w niezwyk�y spos�b. Zbli�a�y si�! Otacza�y go zewsz�d, pochylaj�c pot�ne korony. Pomy�la�, �e to ju� koniec, �e Las go nie zaakceptowa�. Zamkn�� oczy. Szum wielkich li�ci wyda� mu si� naraz koj�cy. Oboj�tny na wszystko, zacz�� si� ws�uchiwa� w ich melodi�. Po chwili rozr�ni� w niej jakby przeci�g�e i cicho wypowiadane przez ogromne p�uca nieznane s�owo: "Kharaill... Kharaill..." Ockn�� si�, gdy s�o�ce �wieci�o mu prosto nad g�ow�. Zerwa� si� na r�wne nogi. Sta� przed nim smuk�y, jasnow�osy m�czyzna w mi�kiej br�zowo-zielonej opo�czy. - Jestem Guidgen lub, je�li wolisz, Syn Puszczy. Wielka Hemeton przys�a�a mnie, bym zaprowadzi� Ci� do mistrza Cathbada - to rzek�szy m�czyzna odwr�ci� si� i ruszy� przed siebie. Athaom pod��y� za nim. Po p�godzinnym marszu stan�li przed prost� chat� z drewnianych bali. Guidgen skin�� r�k� na po�egnanie i bez s�owa oddali� si�. Cathbad Na progu chaty stan�� siwy starzec. - Witaj Athaom! D�ugo czeka�em na Ciebie. Athaom rzuci� si� na kolana. - Mistrzu Cathbad! - wykrzykn�� i w tej chwili poczu�, jak bardzo jest wyczerpany. Sekund� p�niej pad� bez przytomno�ci przed druidem. Starzec podni�s� go i zani�s� do chaty. Athaom zosta� napojony, nakarmiony i wyk�pany. Spa� trzy doby. Kiedy si� obudzi�, Cathbad oznajmi� mu, �e wkr�tce wyruszy w bezkresn� podr�. Musi bowiem odnale�� prastar� ksi�g�, starsz� ni� r�d ludzki, kt�ra zwie si� Kharaill. W niej Athaom odczyta swe przeznaczenie - tylko tak mo�e uwolni� si� od pi�tna wiecznego cierpienia. Athaom przypomnia� sobie s�owo szeptane przez drzewa. Druid zabroni� mu zadawania pyta�, za to przez trzy kolejne dni nauczy� go wi�cej o widzialnym i niewidzialnym �wiecie ni� ktokolwiek inny przez ostatnie trzydzie�ci lat. Czwartego dnia rzek� do Athaoma: - Jest tylko jedna jedyna Ksi�ga Kharaill, istnieje jednak w wielu miejscach jednocze�nie. Nie my�l wi�c zbyt d�ugo, w jakim kierunku si� uda�; i tak przeczytasz z niej tyle, ile ona sama na to pozwoli. Sw� w�dr�wk� rozpoczniesz jeszcze dzi�. Ledwie Athaom zd��y� si� przysposobi�, a ju� Cathbad wo�a� na niego od drzwi. Stopa Athaoma zawis�a nad progiem. Przed chat� sta� wielki nied�wied�. - To Artaios. Na jego grzbiecie odb�dziesz pierwsz� cz�� poszukiwa� - rzek� uspokajaj�co druid. Gdy tylko Athaom wspi�� si� na szczyt ogromnego cielska, pomkn�li chy�ej ni� najlepszy ko� wy�cigowy. Athaom nie zd��y� nawet krzykn�� s��w po�egnania. Ten spos�b podr�owania okaza� si� nadspodziewanie wygodny - bezszelestnie, z wielk� szybko�ci� mkn�li po�r�d drzew (c�, z ca�� pewno�ci� nie by� to zwyczajny nied�wied�). Athaom m�g� nawet si� zdrzemn��. Ogam Obudzi� go ch�odny poranek i szum morza. S�o�ce podpowiedzia�o mu, �e znajduje si� na zachodnim, nie znanym sobie dot�d brzegu Mag Beor. Ludzie bardzo rzadko si� tu pojawiali. Na p�nocnym i po�udniowym wybrze�u wiele by�o osad i przystani. Stamt�d prowadzi�y szlaki morskie do Tir Sorcha i Tir Nan Og, a tak�e innych, mniejszych wysp. Na zach�d od Mag Beor by�o tylko bezkresne morze. Powiadano nawet, �e szale�cy, kt�rzy tam wyruszaj�, docieraj� a� do kraw�dzi �wiata i spadaj� w czelu�ci piekie�. Athaom przypomnia� sobie s�owa mistrza Cathbada o bezkresnej podr�y i zrozumia�, dok�d wiedzie jego droga. Przez nast�pne czterdzie�ci dni, �ywi�c si� ma��ami, krabami i owocami, Athaom wybudowa� cztery tratwy: ka�da kolejna by�a wi�ksza od poprzedniej. Czterokrotnie wyrusza� na zach�d i czterokrotnie wezbrane morze z powrotem wyrzuca�o go na brzeg. Wreszcie, doszcz�tnie wyczerpany, Athaom siad� na piasku ze skrzy�owanymi nogami, bezmy�lnie wpatruj�c si� w horyzont. Got�w by� tak siedzie� cho�by do �mierci, p�ki kto� lub co� nie wska�e mu, co dalej robi�. By�o ju� prawie ciemno, gdy nad horyzontem pojawi�o si� zadziwiaj�ce zjawisko - co� na kszta�t zorzy lub raczej kolorowych j�zyk�w ognia. Pocz�tkowo przemieszcza�y si� chaotycznie, a� wreszcie utworzy�y wyra�ny napis w magicznym j�zyku Ogam: Cuali'egn Gwaiir, po czym natychmiast si� rozpierzch�y. Ku swemu w�asnemu zaskoczeniu Athaom bez cienia w�tpliwo�ci zrozumia�, i� napis nakazywa� mu, by wezwa� Gwaiira. Widzia�, co prawda, pismo Ogam u Cathbada, ale ten nie zdradzi� mu znaczenia nawet jednego wyrazu. Zapowiedzia� za to, �e Ksi�ga Kharaill ma w�asne sposoby przemawiania. Athaom poj�� teraz, co druid mia� na my�li. Poczu� jednocze�nie ulg� i wielkie podniecenie. Aby si� uspokoi�, postanowi� przespa� si� i wprowadzi� wskaz�wk� w czyn nast�pnego dnia o �wicie. Gwaiir Rankiem, nie my�l�c wiele, zwr�ci� si� twarz� prosto na zach�d i ile si� w p�ucach zacz�� krzycze�: - Gwai-ir!!. Gwaaii-ir!!!... Robi� przerwy, rozgl�da� si�, nas�uchiwa�. Nic si� nie dzia�o. Trwa�o to przez nast�pne dziesi�� godzin. Athaom ca�kiem zachryp�, a� wreszcie nie m�g� wydoby� z siebie g�osu. Bliski by� zupe�nego zw�tpienia. Wtedy w�a�nie wysoko, wysoko na niebie dostrzeg� szybko poruszaj�cy si� czarny punkcik, kt�ry zaraz zamieni� si� w kresk�, a potem w kszta�t wielkiego ptaka. Cicho i szybko jak my�l sp�yn�� na ziemi� ogromny orze� Gwaiir. Athaom zadr�a� i poczu� si� jak polna myszka - ma�y i bezsilny - wobec tego olbrzyma. Gwaiir przem�wi�: - Ch�opcze, pope�ni�e� wielki b��d nie wzywaj�c mnie od razu. Gdyby� spa� o kilka chwil d�u�ej, nie przyby�bym nigdy, a ko�ci twoje biela�yby na tej pla�y. G�os jego by� tak �agodny, a zarazem tak w�adczy, �e Athaom z cichym j�kiem osun�� si� na ziemi� w podda�czym uk�onie. Gwaiir schwyci� go dziobem, delikatnie posadzi� pomi�dzy swymi pot�nymi skrzyd�ami i b�yskawicznie wzni�s� si� w powietrze. * Lecieli goni�c zachodz�ce s�o�ce. Athaomowi zdawa�o si�, �e min�a ju� noc, mo�e nawet nast�pny dzie�, a ono wci�� b�yska�o czerwonym skrawkiem tarczy znad horyzontu. By�a to tak pi�kna podr�, �e Athaom �a�owa� w duchu, gdy wreszcie wyl�dowali na skalistym brzegu nieznanej wyspy na ko�cu �wiata. Gwaiir postawi� go przed sob� na ziemi. - Ta wyspa to Maighe Meld. Czeka tu na ciebie kto�, kto bardzo ci� potrzebuje - rzek�, po czym wzni�s� si� i w kilka chwil rozp�yn�� w przestworzach. Maighe Meld Na Maighe Meld Athaom prze�y� dziesi�� lat. Trafi� do bardzo prymitywnego ludu, kt�ry nie zna� nawet ognia, nie umia� uprawia� ziemi, polowa� nie mia� na co, bo na wyspie nie by�o grubej zwierzyny, a zajmowa� si� g��wnie zbieractwem. Przy pierwszym spotkaniu Athaom ledwo wywin�� si� �mierci. Tubylc�w dr�czy�y od wielu lat najr�niejsze plagi pragn�li wi�c z�o�y� swym bogom Wielk� Ofiar�. Na szcz�cie zdo�a� ich przekona� na migi, �e to on w�a�nie jest pos�a�cem S�o�ca i zna cudowne sposoby odp�dzania z�ych mocy. Kiedy skrzesa� ogie�, najpierw uciekli, potem skwapliwie zgodzili si�, �e jest bogiem i zacz�li oddawa� mu cze��. Nazwali go TarroMettaos, co w ich j�zyku znaczy�o Nios�cy Ogie� z Nieba. Athaom bardzo szybko opanowa� ten j�zyk - niewiele w nim by�o s��w. W ci�gu roku wprowadzi� drugie tyle nowych. Nauczy� ich krzesa� ogie�, uprawia� ziemi�, gotowa� straw�, leczy� wiele chor�b, wytwarza� narz�dzia, a nawet malowa�, �piewa� i ta�czy�. W ci�gu pi�ciu lat liczba mieszka�c�w Maighe Meld podwoi�a si�, do czego zreszt� Athaom walnie si� przyczyni�, p�odz�c dzieci z przynajmniej trzeci� cz�ci� kobiet. Nale�y mu przy tym odda� sprawiedliwo��, �e jego r�wnie� zas�ug� by�a wielka poprawa jako�ci sztuki mi�osnej na wyspie. * Dok�adnie w rocznic� swego przybycia Athaom zapragn�� odwiedzi� miejsce, na kt�rym wyl�dowa�. Kiedy tam dotar�, Gwaiir ju� na niego czeka�. Przez chwil� patrzyli sobie w oczy. Gwaiir pochyli� si� i dotkn�� swym pot�nym dziobem piersi Athaoma. - Co roku b�d� przybywa�, by syci� si� twym sercem - rzek� cicho. Po chwili rozpostar� skrzyd�a i lekko jak motyl, szybko jak strza�a uni�s� si� w powietrze. Jeden z szaman�w obserwowa� t� scen� z daleka. Odt�d otoczono Athaoma jeszcze wi�ksz� czci�, a jego coroczne spotkania z Gwaiirem obchodzono przez dziesi�� dni jako najwa�niejsze �wi�to. Sam Athaom czu� jakby rzeczywi�cie jego serce stawa�o si� coraz l�ejsze. * W ci�gu dziewi�ciu lat Athaom da� cywilizacj� i kultur� dzikiemu ludowi, sam staj�c si� kr�lem i bogiem. W dziesi�tym roku jego sprawiedliwych rz�d�w szcz�cie odwr�ci�o si� od Maighe Meld. * Do brzeg�w wyspy przybi�o dwadzie�cia okr�t�w, d�wigaj�cych na swych pok�adach naje�d�c�w w zbrojach z kutego �elaza i twardo wyprawionych sk�r, w rogatych he�mach, z dzikim spojrzeniem, wielkimi mieczami i r�wnie wielkimi rudymi brodami. Wszystko zosta�o zrabowane, spl�drowane, zniszczone, spalone. Rudobrodzi wymordowali trzy czwarte mieszka�c�w wyspy, zgwa�cili wszystkie kobiety. Nikt im si� nie przeciwstawi� - nikt na Maighe Meld, pr�cz Athaoma, nie potrafi� walczy�. Ona sam za� pr�bowa� zgin��, lecz naje�d�cy nie tkn�li go, obawiaj�c si� zapewne jego boskiej mocy. Nawet kiedy ju� odp�yn�li, dzie�o zniszczenia trwa�o dalej. Pozosta�a po nich bowiem jaka� okropna, �miertelna choroba, kt�rej Athaom nie potrafi� uleczy�. * Sta�o si�. W dzie� dziesi�tej rocznicy swego przybycia na Maighe Meld Athaom spogl�da� w niebo, stoj�c na urwistym wybrze�u. By� jedynym cz�owiekiem na wyspie. Jego serce jeszcze nigdy nie by�o tak ci�kie. * - Musisz stawi� czo�o pustce - przem�wi� Gwaiir. - Przyby�em, aby po raz ostatni pom�c ci d�wiga� twoje serce. Poszybowali prosto na po�udnie. Tir Nam Ban Zbli�ali si� do wyspy, kt�ra ju� z daleka wydawa�a si� zielonoz�otym rajem zagubionym w pustce oceanu. - �egnaj, Athaom - rzek� Gwaiir, gdy ju� stan�li na cudownej, s�onecznej pla�y. - Nie obawiaj si� nigdy samotno�ci, bo dziel� j� z tob� wszystkie istoty. Athaom jeszcze d�ugo po tym, jak Gwaiir niczym duch wzni�s� si� ku niebu, sta� w tym samym miejscu i rozmy�la� o wszystkich, co mu si� przydarzy�o. * Nagle pochwyci�y go cztery silne r�ce. W okamgnieniu zosta� skr�powany. Dw�ch ros�ych wojownik�w w lekkich kaftanach ze sk�ry zdobionej z�otem pop�dzi�o go oszczepami w g��b wyspy. Athaoma opanowa�o bardziej zdumienie ni� strach, gdy� delikatno�� twarzy i d�oni, a tak�e wypuk�o�� ubioru na piersi zdradzi�y mu, �e wojownicy ci to... kobiety! Wyspa okaza�a si� pi�kniejsza ni� m�g� sobie wyobrazi� (i ni� mo�na by to opisa�). Wkr�tce dotarli do wspania�ego pa�acu z bia�ych, r�owych i b��kitnych marmur�w inkrustowanych z�otem i drogimi kamieniami. Athaoma poprowadzono do wielkiej centralnej sali i rzucono na posadzk� przed cudownie pi�kn� kobiet� w zwiewnej sukni, swobodnie rozci�gni�t� na ogromnym purpurowym tronie. - Czy wiesz, �e m�czyzna przybywaj�c na t� wysp� skazuje si� na �mier�? - zapyta�a w j�zyku Ogam, a Athaom wszystko zrozumia�. - Nie! - za�mia�a si� - ty nic nie wiesz. S�uchaj wi�c uwa�nie: jeste� na Tir Nam Ban, Wyspie Kobiet, a ja jestem Rosmerta, jej w�adczyni. - Przyni�s� ci� Gwaaiir - m�wi�a dalej po kr�tkiej przerwie - posiadasz r�wnie� �ask� rozumienia Ogam. Tylko dlatego uczyni� dla ciebie wyj�tek. Masz szcz�cie - roze�mia�a si� - nie robi� tego cz�ciej ni� raz na tysi�c lat. Staniesz przed pi��dziesi�cioma moimi poddankami. Je�li kt�ra� z nich ci� zechce, ocalisz �ycie, zostaj�c jej niewolnikiem. Je�li cho� raz si� poskar�y, zginiesz. Uwolni� ci� z tego zobowi�zania dopiero po jej �mierci. Wtedy b�dziesz m�g� odp�yn�� z Tir Nam Ban - zako�czy�a wci�� si� �miej�c. Athaomowi nie wyda�o si� to zbyt przera�aj�ce wobec zdarze�, kt�rych los mu nie szcz�dzi� w innych miejscach. Ze spokojem zgodzi� si� stawi� czo�o kolejnej pr�bie. Umieszczono go w niewielkim pokoiku, przez kt�ry kolejno przechodzi�y kobiety pi�kne i zwyczajne, starsze i m�odsze, zawstydzone b�d� bezczelne, podchodz�ce do� blisko b�d� ogl�daj�ce go z daleka. W przedstawieniu tym uczestniczy�a kr�lowa Rosmerta i wida� by�o, �e wspaniale si� bawi. Przez ca�y czas jednak bacznie obserwowa�a Athaoma. Gdy odrzuci�a go czterdziesta dziewi�ta panna, a jego twarz pozosta�a pogodna, Rosmerta postanowi�a mimo wszystko go ocali�. Pi��dziesi�ta kobieta wyda�a si� Athaomowi najstarszym i najbrzydszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek widzia�. Zwa�a si� Mathair. Zosta�a jego wybawicielk�. By�a z�o�liw� j�dz�. Rozkazywa�a Athaomowi wykonywa� najci�sze i najbardziej niepotrzebne prace, spe�nia� najdziksze zachcianki. On jednak bardzo szybko nauczy� si� odgadywa� lub wr�cz wyprzedza� �yczenia swojej pani. Znosi� jej wybryki z wielk� cierpliwo�ci� wcale nie powodowany strachem o �ycie, ale raczej wsp�czuciem, gdy� nauczy� si� dostrzega� cudz� samotno��. Po dziesi�ciu latach wsp�lnego �ycia Mathair na �o�u �mierci wyzna�a Athaomowi, �e by� jedyn� istot�, kt�r� pokocha�a i tylko jemu zawdzi�cza, i� umiera lekko, bez �alu i nienawi�ci w sercu. * Athaom odzyska� nie tylko wolno��, ale w darze od Rosmerty otrzyma� smuk��, szybk� ��d� o d�wi�cznej nazwie Immram Curaig (co oznacza po prostu "�egluga"). Na jej pok�adzie czym pr�dzej opu�ci� rajsk� wysp� Tir Nam Ban, kieruj�c si� na p�nocny wsch�d, na Mag Beor. Ivae P�yn�� przez czterdzie�ci dni. Nie by�o w ci�gu ca�ej tej podr�y nawet godziny, w kt�rej by nie my�la� o swojej �onie Ivae. Nie widzia� jej od dwudziestu lat. Czy zastanie j� jeszcze w�r�d �ywych? Czy wci�� jest niewolnic� tego �otra Peburo? Zrozumia� przy tym niezmiernie jasno, jak niedoskona�a by�a dawniej jego mi�o��. My�la� o Ivae, ponawiaj�c wysi�ki, by wykorzysta� nawet najmniejszy podmuch wiatru. Po przybiciu do brzegu Mag Beor najpierw uda� si� z dr��cym sercem do mistrza Cathbada, by powiadomi� go o niepowodzeniu swej wyprawy. Jakie� by�o jego zdumienie i szcz�cie, gdy zasta� tam Ivae - ca��, zdrow�, wci�� kochaj�c�, wci�� tak samo m�od�, obejmuj�c� go ze �zami rado�ci. Cathbad wyja�ni� mu, �e zaraz po jego odje�dzie rozpocz�y si� w�r�d uzurpator�w wa�nie, kt�rych ofiar� pierwszy pad� Peburo. Potem przez trzyna�cie lat trwa�a wojna domowa. Jak tylko si� zacz�a, Cathbad wzi�� Ivae do siebie (tu Athaom �cisn�� go za kolana). Dzie�a zniszczenia doko�czyli Rudobrodzi. W tej chwili wyspa jest zupe�nie zniszczona i opustosza�a. Cathbad uspokoi� te� Athaoma, �e jego trudy nie posz�y na marne. Sam o tym bowiem nie wiedz�c odnalaz� Ksi�g� Kharaill - ka�dym swym czynem odwraca� kolejne jej karty. * Po kilku miesi�cach go�ciny ma��onkowie po�egnali Cathbada - Athaom zbudowa� bowiem nowy dom. �y�o im si� bardzo ci�ko, ale byli szcz�liwi, tym bardziej �e wkr�tce bogowie b�ogos�awili ich bli�niakami. Na pami�tk� wielkiej podr�y Athaoma rodzice nazwali ch�opc�w Khari i Aill (w j�zyku Ogam s�owa te oznaczaj� duchow� si�� i wewn�trzn� harmoni�). Malcy ci dali pocz�tek nowemu, wspania�emu narodowi, ale to ju� zupe�nie inna historia.