4846
Szczegóły |
Tytuł |
4846 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4846 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4846 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4846 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tomasz "Kwazariusz" Drabik
Araminusa Wyprawa po Moc
czyli improwizacja humorystyczna w klimatach fantasy"
Po�r�d ziem G�odomorii wielu �yje mag�w pot�nych. Wodni surferzy ta�cz�cy nad
morzami i oceanami, Druidzi biegli w przyrz�dzaniu zi� pot�nych i jeszcze
pot�niejsi w ich paleniu, magowie ognia p�omieniami w�adaj�cy i z nimi po
nocach ta�cz�cy oraz w�adcy wiatr�w, kt�rzy ogromn� umiej�tno�� w puszczaniu
tych�e osi�gn�li. Dwie ostatnie frakcje po��czy�y swe si�y i stworzy�y zakon
waleczny co w walce korzysta� z ich straszliwego pomys�u zwanego Wiatrem
Podpalonym. Byliby oni zaw�adn�li ca�� G�odomori� i zwalczyli wszelkich wrog�w
swych puszczaj�c Wiatry Podpalone, lecz na ich drodze stan�� ten jeden co pot�g�
najsilniejsz� w�ada.
O nim to opowie�� b�dzie nied�uga.
***
Mrok pokrywa� dusz� Archibalbusa Araminusa. Niebyt otacza� go zewsz�d. Ma�o kto
o tym wie, ale niebyt jest rzecz� o ca�kiem okre�lonych w�a�ciwo�ciach. Ot� ma
on to do siebie, �e jest bardzo lepki i przykleja si� do m�zgu. Ta�czy przed
oczami w postaci ma�ych czarnych plamek i przekr�ca zawarto�� �o��dka.
Wielu pozna�o niebyt. Gdy si� w nim jest nie czuje si� tego, ale wychodzenie z
niebytu to o wiele podlejsza sprawa. Wielu filozof�w wymy�li�oby ju� dawno
kamie� filozoficzny i odkry�oby Istot� Rzeczy, gdyby nie niebyt. To on winny
jest temu, �e tak odleg�a jest dzi� my�l ludzka od odkrycia prawdy o �wiecie.
Araminus w�a�nie wynurza� si� z niebytu. Jego pami�� ograniczona by�a wielce i
ostatnia chwila jak� sobie przypomina� musia�a by� ju� dawno. Powieki mia�y
ci�ar Titanica wype�nionego po brzegi o�owianymi golemami, a w uszach s�ysza�
taniec tysi�ca troli w drewniakach na blaszanym dachu.
Otworzy� oczy i spojrza� wprost do j�dra tysi�ca s�o�c przemieniaj�cych si� w
supernowe. W�a�ciwie to by�a �wieczka, ale odczucia by�y zbli�one.
Uni�s� si� na swym ��ku. Butelka sturla�a si� z jego brzucha i d�wi�cznie
upad�a na pod�og�. "Wybuch supernowej na pewno musi robi� mniej ha�asu." -
Pomy�la� Araminus. Spojrza� na flaszk� i rozpozna� w niej swoj� ostatni�
kolacj�.
- Nale�y odp�dzi� niebyt - uzna� i ruszy� w kierunku barku. Lepki niebyt sp�ywa�
po nim na pod�og�. - I musz� zapami�ta�, �eby nie miesza� spirytusu
krasnoludzkiego z winem malinowym.
W tym miejscu nale�a�oby wyja�ni�, �e Archibalbus Araminus nie jest
alkoholikiem. Zapewne w normalnych okoliczno�ciach i w mniej magicznym �wiecie
by�by nim, ale nie tutaj. Ot� jest jednym z najpot�niejszych mag�w jakich
widzia� tamtejszy �wiat. Jest on Alkomant�.
Jak �atwo wyczyta� w dowolnym zwoju dla kobiet jedz�cych inaczej alkohol posiada
kalorie. Posiada ich nawet ca�kiem sporo. Jak wiadomo kalorie to potencjalnie
energia.
Araminus by� jednym z niewielu, kt�rym uda�o si� odkry� jak przemienia� t�
energi� w pot�n� magi� i nie umrze� przy tym na marsko�� w�troby. Sta� si�
pot�ny. Nawet bardzo pot�ny. Niestety moc odbiera mu mo�liwo�� korzystania w
pe�ni ze swych w�adz umys�owych i dobrze, bo na pewno by�by ju� w�adc� �wiata,
kt�ry, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, ciemi�y swych poddanych i
zmusza do niewolniczej pracy przy wydobywania z�ota... Hmm, w tym przypadku
raczej przy produkcji wina i w�dki.
Podszed� do barku i otworzy� go. Obraz pustych butelek zmrozi� mu krew w �y�ach.
Przez chwil� podejrzewa�, �e pozosta� bez mocy, �e wszystko si� sko�czy�o. W
takich momentach zaczyna si� podejrzewa�, �e na ca�ym �wiecie, ba, wszech�wiecie
nie ma po��danego przedmiotu. Ale Araminus nie przejmowa� si� tym. Odkrycie
mg�awic spirytusu sprawia�o, �e Archibalbus by� ca�kowicie spokojny o przysz�o��
wszech�wiata.
Niemniej barek by� pusty, a najbli�sze �r�d�o mocy zdawa�o si� daleko,
szczeg�lnie, �e walka z niebytem os�abia�a, pot�nego nawet, maga. Nale�a�o
natychmiast podj�� jakie� dzia�ania.
Zdecydowanym krokiem znanym z opowie�ci pt. "Ta�cz�cy z mas�em na stopach"
podszed� do tapczanu i uni�s� go do g�ry. Przez chwil� tapczan stawia� op�r co
mog�o oznacza�, �e Araminus rzuci� niegdy� na niego zakl�cie ochronne, ale o tym
nie pami�ta�. W �rodku le�a�a moc. Ostatnie resztki owej mocy, jakie zosta�y w
siedzibie Alkomanty. Na te ostatnie resztki sk�ada�y si� te� �r�de�ka butelkowe
pod obluzowan� desk� w kuchni, w schowku w wychodku, pod kamieniem ko�o drzwi
wyj�ciowych i w gnie�dzie kuku�ki, kt�re powsta�o ko�o okna pod wp�ywem silnych
krzy�uj�cych si� tu strumieni magii.
Araminus spakowa� wszystkie te �r�d�a. Potem do�o�y� jeszcze lecytyn�
wzmacniaj�c� pami�� opart� na spirytusie krasnoludzkim i gumow� �ab�, kt�r�
po�wi�ca� od lat w swych rytua�ach magicznych d�gaj�c j� no�em. Kupowana w
nieprzyzwoitym sklepie �aba musia�a by� dla zbocze�c�w, ale Archibalbusowi to
nie przeszkadza�o.
Araminus mieszka� w "Wierzy". Warto zwr�ci� uwag� na osobliw� pisowni� owej
nazwy. Wynika ona z faktu, i� trzeba mie� w sobie wiele wiary, aby uwierzy�, �e
jest to wie�a. Chocia� wydaje si� jaka� taka szersza ni� wy�sza i nie ma w sobie
nic z wynios�o�ci jak� sugeruje nazwa to jednak Araminusowi uda�o si� przekona�
wielu, aby uwierzyli, �e jest to wie�a. Albo raczej "Wierza".
"Wierza" Araminusa sta�a w centralnej cz�ci G�odomorii. Tylko, �e to by�o
dawno, a teraz G�odomoria przesun�a si� na zach�d w kierunku Ajmerykanii. Z
tego te� wzgl�du domostwo maga nagle znalaz�o si� blisko Rosyjanii. Mo�na by�o
to pozna� po pojawiaj�cych si� rosyja�skich behemotach, o kt�rych wygl�d i
powinowactwo pok��ci�o si� ju� wielu znakomitych autor�w m�drych ksi�g (zwykle
jeden udowadnia� powinowactwo owych nikczemnych zwierz�t z innym autorem, a
tamten, w odpowiedzi, napr�dce sporz�dza� dowody na krewniactwo behemot�w z
pierwszym). Pojawia�y si� tak�e licznie postacie w kufajkach i czapkach
uszatkach. Araminusowi to nie przeszkadza�o z uwagi na fakt, i� postacie te
cz�sto przewozi�y t�dy moc na sprzeda� i aby nie mie� problem�w z mieszkaj�cym
tu magiem sk�ada�y mu obfit� danin� ze swych d�br. Ostatnio jednak by�o ich
coraz mniej co wyra�nie zaniepokoi�o Alkomant�. Uzna�, �e powinien wybra� si�
w�a�nie za wsch�d aby wyja�ni� czemu nie dostaje tego co mu si� nale�y.
Tak oto Araminus wyruszy� na wsch�d...
***
Karczma pe�na by�a trze�wych ludzi. A tak! W�a�nie tak by�o! Dziwne, nie?
Araminusowi te� si� to nie podoba�o i zrobi� si� podejrzliwy.
Jedyni ludzie, kt�rzy byli we w�a�ciwym dla karczmy, czyli odmiennym, stanie
umys�u byli druidzi. Jak zwykle siedzieli kup� w k�cie zgrupowani w jedn� z tych
swoich komun i dzielili si� d�ointem czy czym� co mia�o r�wnie Ajmeryka�sk�
nazw�. Ledwo ich by�o wida� w chmurach palonego zielska. Ich d�ugie w�osy
opada�y im na i tak niewiele widz�ce oczy.
Nale�y w tym miejscu wyja�ni� fenomen druid�w w G�odomorii. W historii tej gra
rol� pewien w�adca. Imi� jego dawno zagin�o w pomrokach dziej�w, a by�o to
spowodowane zapewne tym, �e nie dawa�o si� go normalnie wym�wi� bez kontuzji
j�zyka, a by� on przecie� przedostatnim w�adyk�, wi�c jeszcze powinno si� je
pami�ta�. No ale kto pami�ta nazwy, w kt�rych wi�cej jest znak�w przestankowych
i akcent�w ni� liter? Ot�, w�adca �w w trosce o poprawno�� polityczn� swego
kraju, tj. G�odomorii, wprowadzi� ustaw� o poszanowaniu odr�bno�ci religijnych.
Mia�o to na celu przekonanie innowierc�w do wzi�cia udzia�u w jego ma�ej wojence
z Rosyjani�. Ca�y pomys� szlag trafi�, bo m�odzi ludzie szybko zorientowali si�,
�e religia druidzka ze wzgl�du na przekonania zosta�a z tytu�u nowej ustawy
zwolniona z obowi�zku wojennego. Nagle niepopularna dot�d wiara druidzka (no bo
kto by chcia� mieszka� na odludziach w jaskiniach i rozmawia� z �lepym na jedno
oko nied�wiedziem?) nagle ogromnie zyska�a na popularno�ci. Ci m�odzi ludzie
szybko odkryli, �e lecznicze zio�a druid�w mo�na u�ywa� do innych cel�w ni�
leczenie. Na przyk�ad do poszerzania �wiadomo�ci.
Araminus uwa�a� ich za idiot�w. Przecie� �wiadomo�� mo�na poszerzy� tylko
alkoholem! Zio�ami mo�na si� tylko na�pa�, a potem robi� r�ne dziwne rzeczy.
Takie jak na przyk�ad �mianie si� i opowiadanie dowcip�w misce z wizerunkiem
krowy w �rodku. Araminus wiedzia�, �e miska mo�e s�ucha� tylko wtedy gdy si� co�
mocnego wypije i j� o�ywi.
Alkomanta nie czu� obecno�ci mocy. By�o to dziwne zwa�aj�c, �e znajdowa� si� w
mocno magicznym z za�o�enia miejscu - karczmie.
Podaj mi no tu co� mocnego, ober�ysto! - Rzek� gromko do grubiutkiego
cz�owieczka ze lad�. Zaskakuj�ce jest, �e w ka�dym mo�liwym �wiecie ober�ysta
jest zawsze grubiutkim cz�owiekiem uwijaj�cym si� z kuflami i szmat� brudn�
niczym g�ba szambowego chochlika. Ten nie nale�a� do wyj�tk�w.
Nie mam nic poza wod� i octem. - Odpar� zasmucony ober�ysta. W jego g�osie by�o
te� troch� strachu, bo nie podanie Alkomancie alkoholu gdy tego ��da mo�e si�
�le sko�czy�. Na przyk�ad w butelce... Z keczupem oczywi�cie.
Jak to? - Hukn�� oburzony, lecz nie zaskoczony Araminus.
Prosz� mi nic nie robi�! - Krzykn�� nagle ober�ysta p�aczliwie - Nie nabija�
mnie w butelk� albo co� jeszcze gorszego! To Ajmeryka�ce! Oni zabrali!
Wtem z g�rnych pokoi zszed� jaki� cz�ek. Sk�r� mia� czarn� a portki wielkie
jakby mog�o mu si� tam zmie�ci� jeszcze co najmniej ze dw�ch takich jak on.
To jeden z nich! - Krzykn�� ober�ysta chowaj�c si� pod lad�.
�ots ap? - Powiedzia� wyszczerzaj�c z�by Ajmerykaniec - Jo� jo� madafak... ugh!
- Nie zd��y� doko�czy�, bo kufel rzucony z nadd�wi�kow� pr�dko�ci� trafi� go w
g�ow�. Ka�dy powinien pami�ta�, �eby nie wypowiada� w obecno�ci Alkomanty
niezidentyfikowanych zakl��... A przekle�stw w szczeg�lno�ci.
Araminus wyszed� z karczmy i ruszy� dalej na wsch�d. Coraz bardziej mu si� nie
podoba� ten brak alkoholu. Nale�a�o to jak najszybciej wyja�ni�, zdoby� zapasy i
przetransportowa� je do domu, najlepiej na barkach winnych.
**
Siergiej by� alkoholikiem. Nigdy nie chcia� ani nie pr�bowa� zosta� Alkomant�.
By� zwyk�ym pijusem. Picie by�o ca�ym jego �yciem. Ka�dy kiedy� widzia� kogo�
�yj�cego wed�ug schematu: czteropak piwa na �niadanie, w�dka na obiad i dwa wina
na kolacj�, a trzeba pami�ta�, �e zwykle s� jeszcze drugie �niadania, desery
itd. Pod warunkiem, �e ma si� wystarczaj�co przytomno�ci umys�u, aby o nich
pami�ta�.
Je�li nale�a�oby co� jeszcze doda� o Siergieju to chyba powinno si� wspomnie� o
tym, �e by� niemow�, a to ze wzgl�du, �e autor pisz�cy to dzie�ko nie ma poj�cia
o j�zyku rosyja�skim.
Siergieja poznajemy w chwili, gdy skrada si� noc� ca�kiem trze�wy do obozu
Ajmeryka�c�w. Pchn�� go do tego g��d alkoholowy. Ci podli szubrawcy,
imperialistyczne �winie z zachodu, zagrabili ca�y spirytus. Tylko takie my�li
wype�nia�y jego umys� gdy si� zbli�a�.
Wszed� mi�dzy namioty. Prze�lizn�� si� obok namiotu znachora, kt�ry pracowicie
przyszywa� jednemu z �o�nierzy uci�t� przez rosyja�skiego behemota nog�. Ten
bladosk�ry �o�nierz mia� nast�pnego dnia z rozgoryczeniem zauwa�y� w �wietle
dziennym, �e sta� si� posiadaczem dw�ch lewych n�g, przy czym jedna z nich jest
nieco kr�tsza i nale�y do ��tosk�rego kitajca.
Jeden z namiot�w wyda� si� Siergiejowi jaki� bardziej ozdobny, ekskluzywny. Po
jego �cianach ta�czy�y cienie ludzi. S�ycha� by�o �miech. "Pij� nasz spirytus!"
- oburzy� si� Rosyjanin i zakrad� si� do �rodka. Przeczo�ga� si� pomi�dzy
butelkami i dotar� pod jaki� st�. Us�ysza� rozmow�. O dziwo nie prowadzona by�a
w Ajmeryka�skim.
Nie uda Ci si�! - Argumentowa� kto� zapijaczonym piskliwym g�osem. - Jeste�
zbyt pijany.
Za�� si� - odpar� drugi zapijaczony, ale grubszy g�os - �e mi si� uda.
Podpal�! Bierz zapa�k�.
Ok. Trzymam. Dawaj.
Zaciekawiony Siergiej wychyli� g�ow� spod sto�u, �eby zobaczy�, o jaki zak�ad
chodzi. Uda�o mi si� zobaczy� zapalon� zapa�k� na tle dw�ch okr�g�ych kszta�t�w.
Nagle wszystko sta�o si� jasne i wtedy Siergiej zrozumia�, �e to najlepsza
chwila, �eby wreszcie co� powiedzie� pierwszy raz w �yciu, a mo�e nawet ostatni.
- �osz to jeb�udna twa ma�! - zablu�ni�, a zaraz potem poch�on�y go smrodliwe
p�omienie.
**
Jest taka chwila w �yciu ka�dego palacza kiedy ko�cz� si� papierosy i nie mo�na
od nikogo wys�pi� nawet jednego. Jest taka chwila w �yciu ka�dego �ucznika kiedy
ko�cz� si� strza�y, a ten wielki ogr z toporem jest ju� tak blisko. Jest taka
chwila w �yciu ka�dego Indianina kiedy ko�cz� si� wszyscy inni Indianie, do
kt�rych strzelaj� biali i w ko�cu musz� strzeli� w�a�nie do niego.
I jest taka chwila w �yciu ka�dego alkomanty kiedy ko�czy si� ostatnia flaszka i
nie ma ju� sk�d czerpa� mocy.
W takiej chwili Araminus zawsze znajduje jak�� flaszk�. W jego umy�le tkwi jakby
detektor. Wyczuwa on p�yny mocy na odleg�o��. Wykrywacz ten staje si� czulszy i
zwi�ksza sw�j zasi�g, gdy okres trze�wo�ci staje si� niebezpiecznie d�ugi.
Zapuka� do drzwi chatki. Normalnie wywarzy�by ow� przeszkod� i wszed� do �rodka,
ale teraz zmuszony by� do oszcz�dzania mocy.
Kto tam? - Zapyta� g�os starszej kobiety, g�os, kt�ry powiedzia� ju� wszystko
co by�o ciekawego do powiedzenia, a teraz ju� tylko znudzony powtarza� ci�gle te
same frazesy, bo ludzie potrzebowali je s�ysze� i jeszcze nazywali t� nudn�
czynno�� komunikacj�.
Dzie� dobry, Ciociu Nataszo! - Odrzek� Araminus niepewnym g�osem. Nie
spodziewa� si� jej tutaj.
Ka�dy ma chyba tak� ciotk�, kt�ra ma w zwyczaju tarmosi� cz�owieka za uszy,
poucza� na ka�dym kroku i nawet, gdy ma si� 50 lat traktowa� go jak
dziesi�ciolatka.
Drzwi otworzy�y si� ukazuj�c nisk� kobiet� o cerze przypominaj�cej suszon�
�liwk�. Ubrana by�a w spos�b, kt�ry pozwala�by jej ukry� si� skutecznie i na
d�ugo po�r�d dewotek wychodz�cych z ko�cio�a w niedzielne po�udnie.
- O! - Zdziwi�a si� weso�o i u�miechn�a swoim szerokim, ma�oz�bnym u�miechem -
M�j drogi malutki Archibalbusek!
Chod� by�a ni�sza od Araminusa o dobre dwie g�owy to chwyci�a go za policzek i
zacz�a nami�tnie tarmosi�.
- A titititi! - Powiedzia�a niczym kto� o ci�kich obci��eniach genetycznych. -
Jak mog�e� tak d�ugo si� nie pokazywa� swojej starej i schorowanej ciotce?! -
Nagle obruszy�a si� ostentacyjnie. Wcale nie wygl�da�a na schorowan�. Gdy si� na
ni� patrzy�o to mo�na by�o odnie�� wra�enie, �e z powodzeniem przesz�aby testy
NASA i zosta�aby wybrana do lotu na Marsa. Albo wspi�a si� na jak��
wielokilometrow� g�r�. Albo pokona�a nied�wiedzia w zapasach.
Do�� szybko wysz�o na jaw, �e ciocia spodziewa�a si� deficytu alkoholu. Jak
ka�dy z rodziny Araminus�w by�a bardzo silnie wyczulona na sprawy dotycz�ce mocy
trunk�w. Mo�na by�o nawet pokusi� si� o hipotez�, �e byli oni zdolni do pewnego
rodzaju przewidywania przesz�o�ci je�li chodzi o te tematy.
- M�j ty Archibalbusku! Oczywi�cie, �e zawczasu zgromadzi�am pewne zapasy.
Niestety nie s� one zbyt du�e. Je�li jednak potrzebujesz tego, aby przywr�ci�
r�wnowag� w naturze - ciocia przez r�wnowag� w naturze rozumia�a wsp�obecno��
w�dki, wina i piwa na rynku - to ch�tnie u�ycz� ci cz�ci moich zapas�w.
**
Zemsta sta�a si� jego najwi�kszym celem. Przybyli do jego wioski i odebrali mu
wszystko co mia�. Straci� swe dotychczasowe �ycie, swoj� prac� i efekty swej
pracy.
Na imi� mia� Kurdipli.
Og�uszyli go. Zwi�zali. Zdewastowali jego domostwo. Rzucili go w b�oto. Zabrali
wszystko. A teraz kiedy ju� uda�o mu si� oswobodzi� i wej�� do swej sypialni
ujrza� to. Le�a�a ze zmia�d�on� g��wk�. Czerwona i mokra. Niegdy� s�odka i
cudowna. Kocha� j�.
Najpierw zrodzi�a si� w nim rozpacz, ale ona szybko przerodzi�a si� w ogromn�
nienawi�� skierowan� przeciwko tym, kt�rzy mu j� odebrali. Zarycza� ku niebu,
gdy deszcz pada� na jego g�ow� poprzez dziur� w suficie. Pad� na kolana i obj��
j� czule.
Przysi�ga� jej, �e j� pom�ci. Obiecywa�, �e nic nie jest teraz dla niego
wa�niejsze. Potem wsta�, chwyci� w sw� krasnoludzk� d�o� top�r i wyruszy� w
drog�.
Pozostawi� j� tam gdzie by�a... Martw�.
Pozostawi� swoj� ulubion� butelk� najprzedniejszego, s�odkiego, czerwonego wina.
**
- Czuj� go. Nadchodzi - pPowiedzia� Pieronus, wysoki mag kr�gu ognia. - Odczuwam
jego moc, zdoby� co� jednak.
- Nic to Pieronusie - odrzek� na to Zefirus, wysoki mag kr�gu wiatru. - Dobrze
si� przygotowali�my, nie wymknie si� z naszej pu�apki.
Po tych s�owach obydwaj za�miali si� podst�pnie niczym dwa stereotypowe czarne
charaktery z niskobud�etowej produkcji filmowej gdzie najbardziej oszcz�dzano na
scenariuszu. Zatarli r�ce w znanym ruchu knuj�cych z�ych chochlik�w. Gdyby wielu
dobrych i pozytywnych bohater�w wiedzia�o, �e w�a�nie po tym mo�na pozna� czarne
charaktery to bez problemu rozpoznaliby oni prawie ka�dy z nich zanim ten
zd��y�by wprowadzi� w �ycie jakikolwiek ze swych szalonych aczkolwiek genialnych
plan�w zaw�adni�cia �wiatem. Niestety dobrzy bohaterowie zawsze s� naiwni do
b�lu i musz� zostawi� w spokoju dowolny czarny charakter, �eby mia� czas urosn��
w si�� i dokona� zaplanowanych, r�wnie g�upich co straszliwych czyn�w.
Ci panowie, przewodnicz�cy zakonu Podpalonego Wiatru, nie mieli a� tak ogromnych
aspiracji. Nie chcieli �wiata ani niszczy� ani opanowywa�. Chcieli tylko
G�odomorii. A na drodze zawsze sta� im Araminus. Dlatego nale�a�o go
wyeliminowa� z tej gry.
W ka�dym opowiadaniu, w kt�rym Ci �li uknuli jak�� intryg� musi pojawi� si�
scena, w kt�rej nie wiadomo po co owi �li musz� prowadzi� rozmow� wyja�niaj�c�
ca�� sytuacj�. Robi� to bez konkretnego powodu, bo przecie� pami�taj� dobrze co
wymy�lili i jak knuli. No ale przecie� czytelnik te� musi si� dowiedzie�. Tak
wi�c oto tak rozmowa:
- Jeste�my genialni! - ucieszy� si� Pieronus i za�mia� ob��ka�czym �miechem
szalonego geniusza.
- Tak! - zawt�rowa� mu Zefirus. - I�cie szata�ski!
- Nam�wi� g�upich Ajmeryka�c�w, �eby pomogli nam pozbawi� Rosyjani� alkoholu i
zwabi� w ten spos�b Archibalbusa znienawidzonego w nasz� pu�apk�! - Zaciera�
r�ce mag ognia.
- Lepiej nie da�o si� tego wymy�li�! - Radowa� si� mag wiatru. - A teraz on,
znienawidzony wr�g, wkracza wprost w nasz� pu�apk� nie�wiadomy! Hahaha!
***
Kurdipli czu� ca�� rozpacz w sobie. Czu� te� ziemniaki, kt�re wzi�� z pola na
drog� do kieszeni jak uciskaj� go w bok. Ale g��wnie by�a to rozpacz. I jeszcze
nienawi��.
Autor m�g�by w tym miejscu wymieni� jeszcze sporo r�nych uczu�, kt�re
przysz�yby mu do g�owy i wsadzi� je wprost do serca krasnoluda. M�g�by pokusi�
si� o opisanie dramatu psychologicznego postaci tragicznej, kt�ra utraci�a
ukochan� osob� (Kurdipli traktowa� swoje wino jak �yw� osob� z prawdziw� dusz�).
Ba! M�g�by nawet posun�� si� do ukazania strumienia �wiadomo�ci bohatera i
przedstawienia konflikt�w, kt�re s� �ywe w sercu owej niesamowitej postaci.
Z tym, �e autor jest leniwy i nie widzi sensu wypisywania takich g�upot w
szczeg�lno�ci, �e dotyczy�yby one g�upawego krasnoluda, kt�rego �ycie wewn�trzne
by�o tak interesuj�ce i bogate, i� jego partnerk� sta�a si� butelka.
Naprawd� s�dzicie, �e chcieliby�cie to czyta�? Nie s�dz�...
Dlatego te� lepiej zwr��my uwag� na kierunek, w kt�rym zmierza Kurdipli. Ot�
zmierza on wprost do obozu Ajmeryka�c�w, kt�rzy odebrali mu jego sens �ycia. Ma
w r�ce top�r, a i sama r�ka nale�y do przedmiot�w, kt�re mniej chcia�oby si�
poczu� na w�asnej czaszce ni�, dajmy na to, sztacheta z p�otu.
Chyba co� nuci. Ws�uchajmy si� w s�owa. "Nie bior� je�c�w, o nie!". Jako� tak to
zabrzmia�o...
***
Dumny Araminus wkroczy� prosto do obozu wroga. By� pewien, �e dobrze trafi�. W
powietrzu czu�o si� lekki zapach alkoholu. Chcia�oby si� powiedzie�, �e moc by�a
ca�kiem wyczuwalna w powietrzu. Ciemno�� skrywa�a wszystko woko�o.
Alkomanta poci�gn�� z flaszki eliksir mocy. Poczu� jak magiczne ciep�o rozlewa
si� po jego organizmie, wypala w�trob�, wy�era gard�o i uderza do g�owy.
Nagle w ciemno�ci pojawi�o si� malutkie �wiate�ko. Jakby zapa�ka. Potem dziwny
odg�os przypominaj�cy takie jakie ludzko�� wydaje z siebie po porz�dnej porcji
groch�wki i strumie� ognia uderzy� w gleb� ko�o Araminusa.
Wtedy zrozumia�, �e ten zapach alkoholu pochodzi� z kr�gu spirytusu rozlanego
dooko�a. W chwil� otoczy�y go p�omienie, okr�g zamkn�� si�.
- Jeste� uwi�ziony Alkomanto! - Zakrzykn�� widoczny teraz Pieronus. - Nie
staniesz wi�cej na naszej drodze do w�adzy i monopolu!
- W�a�nie Araminusie! - Doda� podniecony Zefirus. - Wpad�e� w nasz� pu�apk�!
Pokonali�my ci�!
Chwila by�a straszliwa. Wszystko zdawa�o si� przes�dzone. Nie by�o ucieczki. Nie
by�o ratunku. Sytuacja by�a najgorsza. Gorsze by�y ju� tylko hiszpa�skie
�askotki. No i mo�e spotkanie D�enifer �opec, znanej minstrelki, w ciemnej
uliczce.
Zrozpaczony Araminus zajrza� do butelki. Zobaczy� jej dno, a tam pojawi�a si�
twarz boga. By�o to oblicze Wielkiego Alkoholika zwanego te� Pijusem. Najwy�szy
przem�wi�:
- U�yj mocy, Luke!
A nie, cholera, to nie ta bajka. Jeszcze raz:
- U�yj mocy, Araminusie!
Alkomanta si�gn�� szybko pod po�y swego odzienia i wyci�gn�� stamt�d malutk�
manierk�. Zwinnym ruchem odkr�ci� zakr�tk� i wychyli� ca�o��.
Jego wrogowie spojrzeli z niego ze zgroz�. Oczy Alkomanty b�ysn�y z�owrogo.
Uni�s� on swe d�onie ku niebu i hukn�� straszliwie a okrutnie:
- Na pot�g� pos�pnej flaszki! Mocy przybywaj!
By� to chyba najg�upszy mo�liwy tekst jaki m�g� wybra�, ale w takich chwilach
bojowego uniesienia cz�owiek nie my�li za wiele. Daje si� ponie�� fantazji.
Czasem pijackiej.
Ziemia zatrz�s�a si�, ognisty kr�g przygas� a Pieronus i Zefirus zostali
powaleni przez pot�g� zakl�cia o wiele m�wi�cej nazwie "Kociokwik".
Tak Araminus wygra�by ca�� t� batali� gdyby nie to co sta�o si� zaraz.
***
Kurdipli wbieg� do obozu wroga chy�o. Na tyle na ile mo�na porusza� si� chy�o
maj�c sto pi��dziesi�t centymetr�w wzrostu i ponad po�ow� wi�cej w obwodzie.
D�onie poci�y mu si� na stylisku jego topora, tak mocno je �ciska�. Gotowy do
ciosu przemieszcza� si� w ciemno�ciach szukaj�c oczami i uszami wroga.
Nagle przed nim pojawi� si� ogie�. �ciana ognia. Sta� tak chwil� zdezorientowany
czekaj�c na atak, a� w ko�cu dojrza� po drugiej stronie p�omieni posta� jak��.
Wedle tego co miarkowa� musia� to by� wrogi mag. Czeka� wi�c na ruch
przeciwnika, bo zapory gor�cej przekroczy� nie m�g�.
Wtedy to ogie� przygas� troch�. Kurdipli nie czeka� ani chwili. Przeskoczy�
p�omienie i rzuci� si� w kierunku przeciwnika. Troch� zaskoczy�o go, �e jest on
odwr�cony ty�em, ale nie by�o czasu na jakiekolwiek wahania. Zamachn�� si�
toporem i z ca�ej si�y uderzy� w g�ow� przeciwnika. R�ce mia� tak �liskie, �e
or� obr�ci� mu si� w d�oniach i trafi� w cel p�azem miast ostrzem.
Tak to Kurdipli og�uszy� Araminusa, najpot�niejszego maga w G�odomorii i
okolicach. Niewiele czasu cieszy� si� tym zwyci�stwem, gdy� zaraz potem magiczny
pocisk Pieronusa pozbawi� tak�e jego przytomno�ci.
***
Araminus obudzi� si� w wilgotnym lochu pobliskiej warowni. Ajmerykanie zaj�li j�
bez problemu, gdy� Rosyjanie byli zbyt trze�wi, �eby skutecznie si� broni�.
W�a�ciwie to zamkn�li si� w jednej z licznych podziemnych sal i tam nadal
leczyli kaca. Nawet nie zauwa�yli, �e kto� zaj�� ich dobytek. Zbyt mocno bola�y
ich g�owy, �eby mieli si� martwi� takimi drobiazgami.
Alkomanta by� okropnie trze�wy. Niebyt oblepia� ca�y jego m�zg i nie pozwala�
prawie rusza� jak�kolwiek ko�czyn�. Po chwili co� wyda�o odg�os kojarz�cy si� z
silnym b�lem g�owy. By� to budz�cy si� Kurdipli.
Po kilku d�u�szych i bardzo bolesnych minutach uda�o im si� ustali� co si� sta�o
i zauwa�y�, �e s� zamkni�ci w ma�ym pomieszczeniu bez okien. Jedynym �r�d�em
�wiat�a by�a ma�a �wieczka, kt�ra w�a�nie dokonywa�a �ywota.
Chwile by�y trudne, gdy� Archibalbus mia� szczer� ch�� rozwalenia g�owy
Kurdipliemu, ale nie mia� ku temu �rodk�w. Krasnolud sam nie wiedzia� co zrobi�
i jak si� wyt�umaczy�. By�o mu raczej g�upio. Cho� nie za bardzo. W ko�cu by�
grubosk�rnym krasnoludem.
Ich bardzo wzgl�dn� sielank� przerwa�o pojawienie si� Pieronusa i Zefirusa.
- Ha! - Zatar� r�ce Zefirus. - Umrzecie nied�ugo!
- Wasze godziny s� policzone! - Zachichota� Pieronus - Ju� op�acili�my kata!
Po tych s�owach obydwaj szubrawcy wyszli wydaj�c z siebie odg�osy przywodz�ce na
my�l dw�ch kretyn�w z kresk�wki wy�wietlanej na pewnym Ajmeryka�skim kanale
muzycznym.
- I co teraz zrobimy? - Zapyta� nieszcz�liwy Kurdipli.
Araminus w�a�nie teraz zauwa�y� stoj�c� w k�cie maszyn�. Po bliskim przyjrzeniu
si� okaza�a by� si� urz�dzeniem do produkcji bimbru.
To sk�oni�o Alkomant� do refleksji nad wielorakimi sposobami wykorzystywania
wi�ni�w ku chwale ojczyzny. Szybko jednak wyrwa� si� z tego zamy�lenia albowiem
ani miejsce ani czas by�y ku temu w�a�ciwe.
- Ach! Gdybym ja mia� cho�by kilka ziemniak�w! - Rzek� smutno, lecz dramatycznie
Archibalbus.
- Ja mam - mrukna� Kurdipli. - Chcesz troch�?
Araminus zaniem�wi�. Potem zabra� krasnoludowi owe �r�d�a skrobi i szybko
wrzuci� je do urz�dzenia bimbrowniczego. Zna� tajniki szybkiej fermentacji oraz
magicznej destylacji. Ju� po dw�ch godzinach by� posiadaczem ca�kiem konkretnej
ilo�ci bardzo pod�ego trunku. W�a�nie zamierza� go wypi� gdy pojawili si�
magowie.
- Przyszed� czas na Ciebie, Araminusie! - O�wiadczy� Pieronus, a mo�e Zefirus.
Wi�cej powiedzie� nie zd��yli.
Pot�ny Alkomanta skoczy� na nich drapie�nie i obali� magicznymi mocami i
straszliwym chuchem. Wnet pojawi�o si� wielu stra�nik�w, Ajmeryka�c�w, Talib�w,
smok�w, Chi�czyk�w, Cyklist�w i wszelkiej ma�ci innego domniemanego z�a.
Araminus walczy� z nimi wszystkimi zaciekle i pokonywa� jednego po drugim
powalaj�c i pozbawiaj�c przytomno�ci.
Kurdipli patrzy� na to mocno zaskoczony, gdy� wi�kszo�� tych wrog�w by�a
wytworem delirycznej wyobra�ni Archibalbusa.
***
Zaistnia� pewien problem. Kto� ukrad� ca�y podest katowski.
- Jak to ca�y? - Zdenerwowa� si� Pieronus. - Nie mo�na wynie�� czego� takiego.
- Ekhem, mo�na. - Odpowiedzia� Marniec. Zawsze ka�dy czarny charakter musi mie�
kogo� kim mo�e pomiata�. Kim� takim w�a�nie by� Marniec. Marnym n�dznikiem na
us�ugach Pieronusa i Zefirusa.
- S�ucham?
- Mo�na. Wystarczy by� Gabarytem.
- A kto to, u diab�a ognistego, taki?
- Taki z�odziej, kleptoman. Wielki i silny. O! Tam idzie i niesie podest! -
pokaza� palcem Marniec.
- No to niech go �api�! - Na czo�o Pieronusa wyst�pi�a �y�a.
- Z ca�ym szacunkiem, ale chyba nie ma w G�odomorii nikogo kto by m�g� go
z�apa�. On jest z familii Konan�w. To jakby �apa� p�dz�cego behemota. Nie da si�
- za du�e to i za silne.
- I on jest z�odziejem? Przecie� nikt tak wielki nie mo�e kra�� niepostrze�enie!
- A kto powiedzia� "niepostrze�enie"? Jak on sobie co� we�mie to nikt nie �mie
go zatrzyma�.
***
Podest szybko odbudowano z jakich� skrzynek po piwie, na kt�re t�um patrzy�
bardzo zazdro�nie g�odnymi spojrzeniami. Gdyby jeszcze w tych skrzynkach co�
by�o to na pewno zaraz dosz�oby do rozruch�w. Chwil� potem wci�gni�to tam
miotaj�cego si� w delirycznej walce Araminusa. Obok po dobroci szed� Kurdipli,
kt�ry szybko zorientowa� si�, �e Alkomanta ma halucynacje.
Na pode�cie ju� czeka� kat. Popija� ukradkiem z butelki, kt�r� wyhandlowa� od
Ajmeryka�c�w za malunki Rosyjanek w pancerzach dla wyzwolonych kobiet. Araminus
powoli wraca� do siebie. Postawiono go na pode�cie obok pie�ka. Spogl�da� z
wy�szo�ci� na Pieronusa i Zefirusa stoj�cych poni�ej.
- Pokonali�my Ci� Araminusie, puchu marny! - krzykn�� poetycko Zefirus i
zaznaczy� to niskim odg�osem basu dochodz�cym gdzie� z czelu�ci jego cia�a.
- Powiedzcie mi jedno. Jak przekonali�cie Ajmeryka�c�w, �eby z wami
wsp�pracowali? - zaciekawi� si� Alkomanta.
- To by�o �atwe - u�miechn�� si� Zefirus, a doko�czy� Pieronus: - Wysadzili�my
im co� w powietrze, a potem wm�wili�my, �e to Twoja wina. Zaraz ruszyli do walki
z Tob�. My tylko podpowiedzieli�my im co maj� robi�, �eby sobie z Tob�
poradzili.
Po tych s�owach rozpocz�to egzekucj�. Kat uni�s� sw�j ogromny top�r, aby skr�ci�
Alkomant� o g�ow�. Mo�e te� o co� innego w razie jakby za pierwszym razem nie
trafi�. Ten kat znany by� z tego, �e lubi� nie trafia�. Dlatego te� gapie
czekali z niecierpliwo�ci� na niezwykle krwawe widowisko.
Nagle strza�a przeszy�a powietrze i wytr�ci�a katowi or� nikczemny z r�k. Na
drugim ko�cu toru lotu pocisku siedzia� na koniu elf jaki�.
Przybywam na ratunek ksi�niczko, aby ratowa� twe �ycie i cze��! - Krzykn��
mocno homogenizowanym g�osem. - Imi� me �ego�a� i trudni� si� ratowaniem dziewic
z opresji!
Zaskoczony Araminus powsta� zaskoczony i zacz�� przeciera� oczy zastanawiaj�c
si� czy to oby nie kolejny deliryczny majak. Mimo to nie omieszka� wskoczy� na
konia �ego�asia, gdy ten przeje�d�a� tu� obok podestu. Kurdipli uzna�, �e nie
zamierza zosta� sam w tej niezr�cznej sytuacji i tak�e skoczy� na owego konia.
Zwierze mocno zachwia�o si� pod nag�ym przyp�ywem kilogram�w na karku, ale jako
i� by� silny i zaprawiony w r�nych bojach to jako� pop�dzi� dalej cho� kopyta
musia� rozstawia� szeroko.
***
Ko� wpad� do pobliskiego lasku. Araminus doszed� do wniosku, �e nadszed� czas
u�wiadomi� swemu wybawicielowi smutn� prawd�.
- Mo�ci �ego�asie. - Powiedzia� telepi�c si� na siodle.
- S�ucham? - Powiedzia� o�linionym g�osem elf.
- Pragn� zauwa�y�, �e nie jestem ksi�niczk�, ani nawet, o ile dobrze pami�tam,
bo mog�o mi si� przywidzie�, gdy� by�em pijany, dziewic�. Tak w og�le to jestem
facetem.
- Nikt nie jest doskona�y. - U�miechn�� si� �ego�a�. - Wszystkie ksi�niczki z
mojego haremu s� facetami, bardzo mnie to cieszy.
Z ty�u da�o si� s�ysze�, �e Kurdipli bardzo g�o�no prze�kn�� �lin�. Araminus
mia� przez chwil� dosy� niewyra�n� min�.
- Czy m�g�by� nas wysadzi� tutaj? - Zapyta� taktownie Alkomanta.
- Obawiam, �e jest to niemo�liwe. Uratowa�em was, wi�c nale�ycie do mnie i
b�dziecie �wietnie wygl�da� w moim haremie. Ten krasnolud zdecydowanie doda
egzotyki mojej kolekcji. - W tym momencie Kurdipli prze�kn�� �lin� jeszcze
g�o�niej.
- A gdzie si� udajemy?
- Do mojej romantycznej kryj�wki w g��bi lasu. - U�miechn�� si� znowu �ego�a�. -
Spodoba wam si�, ch�opcy.
Obydwaj "ch�opcy" zgodnie doszli do wniosku, �e na pewno im si� nie spodoba.
Dlatego te� po chwili ko� jecha� ju� drug� stron� i poczu�, �e jest mu du�o
l�ej. Nie by�o na nim "tego cholernego fagasa". Nareszcie jacy� porz�dni ludzie.
No, mo�e raczej cz�owiek i krasnolud.
�ego�a� le�a� na trakcie og�uszony. W jego ty�ku tkwi�a jedna z jego strza�.
***
Kat siedzia� wieczorem w domu. Mia� kiepski humor, bo znowu ten dupek, �ego�a�,
przerwa� mu egzekucj�. Pr�bowa� si� pociesza� butelk�, ale jako� mu nie
pomaga�a. Jedyne co wywo�ywa�o u�miech na jego twarzy to wspomnienie tych dw�ch
mag�w, gdy si� w�ciekli, �e im ten skazaniec uciek�.
Nagle okno wylecia�o z zawias�w i roztrzaska�o si� na pod�odze. Po chwili po
szklanych od�amkach drepta�y dwie postacie.
- Dawaj butelki, kt�re masz albo postaramy si�, �eby� dowiedzia� si� jak czuje
si� keczup w butelce. - Powiedzia� ubrany w magiczne szaty cz�owiek.
- Ja zrobi� z Ciebie keczup. - U�miechn�� si� towarzysz�cy mu krasnolud g�adz�c
stylisko ogromnego topora.
- A ja postaram si�, �eby� zmie�ci� si� w butelce. - Doda� Alkomanta.
***
Pieronus z Zefirusem siedzieli cicho w namiocie i bali si�. Wiedzieli, �e
nied�ugo wr�ci rozw�cieczony Araminus. Mieli nadziej�, �e mo�e zabra� go na
zawsze �ego�a�, ale jako� za bardzo na to nie liczyli.
Knuli te� jakby si� broni�. Nawet mieli pewien plan. Mimo to bali si�.
Nagle po�y namiotu otworzy�y si� i wkroczy� Alkomanta z Kurdiplim.
- Przyby� wasz najgorszy koszmar! - Powiedzia� Araminus poci�gaj�c patetycznie z
butelki. - Wasz terror zostanie ukarany i nigdy wi�cej nie b�dziecie knu� swych
podst�pnych intryg w G�odomorii.
- Wpad�e� w nasz� pu�apk� Araminusie! - Odpowiedzia� Pieronus.
�ciany namiotu opad�y na boki, dach ulecia� na wietrze. Pieronus, Zefirus,
Araminus, Kurdipli oraz ca�a armia Ajmeryka�c�w sta�a na pustej przestrzeni.
- Gdzie oni si� schowali jak tu szli�my? - Zapyta� si� zaskoczony krasnolud.
- Ha! - Powiedzia� Zefirus. - Ajmerykanie tak �wietnie symuluj� inteligencj�
krzaka, �e czasem, jak si� nie ruszaj�, nie mo�na ich odr�ni�.
- No tak! - Araminus klepn�� si� r�k� w czo�o. - Powinienem si� domy�li� jak
zobaczy�em w drodze tutaj te wszystkie krzaki. Jak oni to nazywaj�? Buszizm,
tak?
- Nie masz z nami szans Araminusie, poddaj si�. - U�miechn�� si� perfidnie, jak
to tylko czarne charaktery potrafi�, Pieronus.
Araminus poci�gn�� z butelki, uni�s� r�ce do g�ry i krzykn�� na ca�y g�os:
- Alkoholicy przybywajcie!!!
***
Autor si�gn�� leniwie po kostki dziesi�cio�cienne. Spojrza� na ksi�g� z list�
czar�w. "Przyzwanie hordy alkoholik�w". Szybko przeni�s� wzrok na opis efektu
czaru. "Przyzywa k100 alkoholik�w, kt�rzy chwiejnym krokiem przyzywaj� na
wezwanie jak szybko tylko mog�". Kostki potoczy�y si� po stole. Autor spojrza�
na wynik i u�miechn�� si�. Potem rzuci� jeszcze raz i zsumowa�.
***
Ziemia zadr�a�a, gdy nadchodzili. Zbli�ali si� od strony klub�w anonimowych
alkoholik�w. Szturmowali przychodz�c z tawern, karczm i rynsztok�w. Niekt�rzy
szli z dom�w zaprawieni w boju ze swymi �onami.
Zaatakowali Ajmeryka�c�w tak niespodziewanie i pot�nie, �e tamci szybko zacz�li
ponosi� du�e straty. Chwil� zaj�o im przegrupowanie si� i rozpocz�cie
skuteczniej defensywy. W �rodku bitwy szala� Kurdipli machaj�c na prawo i lewo
swym mocarnym toporem. Uda�o mu si� nawet �ci�� za jednym zamachem trzy g�owy
naraz, ale nie mia�o to dla niego jakiegokolwiek znaczenia.
Araminus ruszy� na mag�w ognia i wiatru. Zefirus nie czekaj�c przyzwa� �ywio�aka
wiatru. Stw�r pojawi� si� w postaci ucz�owieczonych wir�w wietrznych.
- Wi�c spotykamy si� znowu, doktorze Archibalbusie! - Za�mia� si� okrutnie
�ywio�ak.
Araminus prze�kn�� �lin�. Mia� ju� do czynienia z tym stworem i �le to
wspomina�. Wtedy potw�r ten tak okrutnie nim miota�, �e �o��dek Alkomanty
prze�y� bardzo ci�kie chwile.
- Wspomog� ci� moc� ognia, �ywio�aku! - Powiedzia� Pieronus i rzuci� pot�ne
zakl�cie, po kt�rym w wirach wiatru zata�czy�y ognie piekielne.
- Nie! - Krzykn�� stw�r wietrzno-ognisty. - Ty g�upcze!
Araminus tylko si� u�miechn�� i splun�� na wroga spirytusem. Pot�na eksplozja
powali�a wszystkich poza Archibalbusem.
Znana to prawda, �e Alkomanci przewracaj� si� tylko wtedy kiedy tego chc�. W
innym przypadku nie przewr�c� si� cho�by nie wiem jak si� zataczali.
Araminus by�by zwyci�zc�, ale, jak uczy do�wiadczenie, zawsze co� mo�e si�
zdarzy�.
***
Kurdipliego przewr�ci�a eksplozja i og�uszy� huk. Przez chwil� nie wiedzia� co
si� woko�o niego dzieje i zacz�� zastanawia� si� czy oby czego� nie pi� ostatnio
za du�o. Potem zerwa� si� na r�wne nogi, chwyci� top�r i, niewiele widz�c po
o�lepiaj�cym b�ysku eksplozji, rzuci� si� do dalszej walki. Mgli�cie zobaczy�
przed sob� jak�� posta�. Skoczy� w jej kierunku i troch� zdziwi� si�, �e jest
odwr�cona ty�em do niego. Mimo to Kurdipli zamachn�� si� w biegu toporem i...
***
Autor poruszy� si� niespokojnie na krze�le. Zauwa�y� w ca�ej swej m�dro�ci, �e
boli go organ wa�ny dla prawid�owej postawy siedz�cej. Przemy�la� spraw� i
doszed� do wniosku, �e najwy�szy czas ko�czy�.
***
Kurdipli zamachn�� si� w biegu toporem i malowniczo potkn��. Wyl�dowa� metr od
Araminusa. Teraz, kiedy ostateczne zagro�enie zosta�o za�egnane, Alkomanta by�
prawdziwym zwyci�zc�. Cieszy� si�, �e to nareszcie koniec, bo w�a�nie sko�czy�a
mu si� moc. Pog�adzi� or� w postaci butelki i u�miechn�� z pijackim
zadowoleniem.
- Czas wraca� do "Wierzy". - Stwierdzi� i spojrza� gro�nie na pokonanych mag�w
le��cych u jego st�p. - Ale jak co� znowu b�dziecie m�ci� to wiecie... Ja tu
jeszcze wr�c�. Keczup w butelce. I takie tam inne. - Zauwa�y�, �e pokonani ju�
trz�s� si� ze strachu, wi�c uzna�, �e wi�cej nie musi m�wi�, gdy� zosta�
zrozumiany.
***
Ajmerykanie zostali na pewien czas rozgromieni i w rozsypce powr�cili do swego
kraju. Zakon Podpalonego Wiatru zosta� rozbity i zani�s� na w�asnych barkach
znaczne zapasy mocy do wie�y Araminusa. Kurdipli otrzyma� od w�adc�w Rosyjanii
zapas przedniego, czerwonego, s�odkiego wina. Jego szcz�cie zmartwychwsta�o.
Araminus powr�ci� do swego domostwa i tam dalej dogl�da� swym m�tnym wzrokiem
spraw G�odomorii. Przynajmniej, a� do czas�w p�niejszych kiedy to pojawi�y si�
tr�jce bohater�w... ale to ju� zupe�nie inna historia.
Tak wi�c szcz�liwe zako�czenie, czy� nie? Hmm, nie ca�kiem. Zastanowi� nale�y
si� czy mo�na uzna� za szcz�liwy koniec historii, w kt�rej zwyci�a alkoholik i
afirmuje si� picie w�dki. Czy to dydaktyczne?
A kogo to obchodzi. Je�li kto� si� przy tym chocia� raz u�miechn�� to znaczy, �e
wszystko jest w porz�dku...
30 kwietnia 2002