4807
Szczegóły |
Tytuł |
4807 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4807 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4807 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4807 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
BRIAN DALEY
HAN SOLO NA KRA�CU GWIAZD
@STAR WARS
lata
Michael Reaves Darth Maul - �owca z mroku
- 32
Terry Brooks Cz�� I. Mroczne widmo -
- 32
Greg Bear Planeta �ycia
- 29
R.A. Salvatore Cz�� II. Atak klon�w
- 21,5
A.C. Crispin Rajska pu�apka
- 10...0
A.C. Crispin Gambit Hun�w
- 10...0
A.C. Crispin �wit Rebelii
- 10...0
L. Neil Smith Lando Carlissian i My�loharfa Shar�w
- 4
L. Neil Smith Lando Carlissian i Ogniowicher Oseona
- 3
L. Neil Smith Lando Carlfssian i Gwiazdogrota Thon Boka
- 3
Brian Daley Przygody Hana Solo
- 2
George Lucas Nowa nadzieja
0
Kevin Andersen Opowie�ci z kantyny Mos Eisley
0...3
Peter Schweighofer (red.) Opowie�ci z Imperium
0...3
Peter Schweighofer, Craig Carey (red.) Opowie�ci z Nowej Republiki
0...3
Alan Dean Foster Spotkanie na Mimban
1
Donald F. Glut Imperium kontratakuje
3
Kevin Andersen Opowie�ci �owc�w nagr�d
3
Steve Perry Cienie Imperium
3, 5
K.W. Jeter Mandaloria�ska zbroja
4
K.W. Jeter Spisek Xizora
4
K.W. Jeter Polowanie na �owc�
4
James Kahan Powr�t Jedi
4
Kathy Tyers Pakt na Bakurze
4
Michael Stackpole X-wingi. Eskadra �otr�w
6,5...7
Dave Wolverton �lub ksi�niczki Lei
8
Timothy Zahn Dziedzic Imperium
9
Timothy Zahn Ciemna Strona Mocy
9
Timothy Zahn Ostatni rozkaz
9
Kevin J. Anderson W poszukiwaniu Jedi
11
Kevin J. Anderson Licze� Ciemnej Strony
11
Kevin J. Anderson W�adcy Mocy
11
Michael Stackpole Ja, Jedi
11
Barbara Hambly Dzieci Jedi
12
Kevin J. Anderson Miecz Ciemno�ci
12
Barbara Hambly Planeta zmierzchu
13
Vonda N. Mclntyre Kryszta�owa Gwiazda
14
Michael P. Kube-McDowell Przed burz�
16
Michael P. Kube-McDowell Tarcza k�amstw
16
Michael P. Kube-McDowell Pr�ba tyrana
17
Kristine Kathryn Rusch Nowa Rebelia
17
Roger MacBride Allen Zasadzka na Korelii
18
Roger MacBride Allen Napa�� na Selonif
18
Roger MacBride Allen Zwyci�stwo na Centerpoint
18
Timothy Zahn Widmo przesz�o�ci
19
Timothy Zahn Wizja przysz�o�ci
19
Kevin J. Anderson, R. Moesta Spadkobiercy Mocy
23
Kevin J. Andersen, R. Moesta Akademia Ciemnej Strony
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Zagubieni
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Miecze �wietlne
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Najciemniejszy rycerz
23
Kevin J. Anderson, R. Moesta Obl�enie Akademii Jedi
23
NOWA ERA JEDI
R.A. Salvatore Wektor pierwszy
25
Michael Stackpole Mroczny przyp�yw I: Szturm
25
Michael Stackpole Mroczny przyp�yw II: Inwazja
25
James Luceno Agenci chaosu I: Pr�ba bohatera
25
James Luceno Agenci chaosu II: Zmierzch Jedi
25
Troy Denning Gwiazda po gwie�dzie
25
Kathy Tyers Punkt r�wnowagi
26
Greg Keyes Ostrze zwyci�stwa I: Podb�j
26
Greg Keyes Ostrze zwyci�stwa II: Odrodzenie
26
@ALBUMY, ENCYKLOPEDIE, PRZEWODNIKI
Jonathan Bresman Gwiezdne Wojny: Cz�� I. Mroczne widmo - album
Lauren Bouzereau, Jody Duncan Gwiezdne Wojny: Cz�� I. Mroczne widmo - jak
powstawa� film
Pod redakcj� Deborah Cali Gwiezdne Wojny: Imperium kontratakuje - album
Pod redakcj� Carol Titelman Gwiezdne Wojny: Nowa nadzieja - album
Lawrence Kasdan, George Lucas Gwiezdne Wojny: Powr�t Jedi - album
Bill Slavicsek Gwiezdne Wojny - przewodnik encyklopedyczny
Bill Smith Ilustrowany przewodnik po broniach i technice Gwiezdnych Wojen
Praca zbiorowa Ilustrowany przewodnik po chronologii Gwiezdnych Wojen
Daniel Wallace Ilustrowany przewodnik po planetach i ksi�ycach
Gwiezdnych Wojen
Andy Mangels Ilustrowany przewodnik po postaciach Gwiezdnych Wojen
Praca zbiorowa Ilustrowany przewodnik po robotach i androidach Gwiezdnych Wojen
Bill Smith Ilustrowany przewodnik po statkach, okr�tach i pojazdach Gwiezdnych
Wojen
Kevin J. Anderson Ilustrowany wszech�wiat Gwiezdnych Wojen
Ann Margaret Lewis Ilustrowany przewodnik po rasach obcych istot wszech�wiata
Gwiezdnych Wojen
Mark Cotta Vaz Gwiezdne Wojny: Cze�� II. Atak klon�w - album
BRIAN DALEY
HAN SOLO NA KRA�CU
GWIAZD
(Prze�o�y� Jan Woydyga)
@44 lata przed Now� nadziej�
UCZE� JEDI
33 lata przed Now� nadziej�
Maska k�amstw
Darth Maul: �owca z mroku
32 lata przed Now� nadziej�
Gwiezdne Wojny
Cz�� I Mroczne widmo
29 lat przed Now� nadziej�
Planeta �ycia
Nadci�gaj�ca burza
22 lata przed Now� nadziej�
Gwiezdne Wojny
Cz�� II. Atak klon�w
20 lat przed Now� nadziej�
Gwiezdne Wojny Cz�� III
10-8 lat przed Now� nadziej�
TRYLOGIA HANA SOLO
Rajska pu�apka
Gambit Hutt�w
�wit Rebelii
5-2 lata przed Now� nadziej�
PRZYGODY LANDA CALRISSIANA
Lando Calrissian i My�loharfa Shar�w
Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
Lando Calrissian i Gwiazdogrota Thon Boka
PRZYGODY HANA SOLO
Han Solo na Kra�cu Gwiazd
Zemsta Hana Solo
Han Solo i utracona fortuna
Rok 0 Gwiezdne Wojny,
Cz�� IV. Nowa nadzieja
Gwiezdne Wojny
Cz�� IV. Nowa nadzieja
0-3 lata po Nowej nadziei
Opowie�� z kantyny Mos Eisley
Spotkanie na Mimban
3 lata po Nowej nadziei
Gwiezdne Wojny
Cz�� V. Imperium kontratakuje
Opowie�ci �owc�w nagr�d
3,5 roku po Nowej nadziei
Cienie Imperium
4 lata po Nowej nadziei
Gwiezdne Wojny
Cz�� VI. Powr�t Jedi
Pakt na Bakurze
Opowie�ci z pa�acu Hutta Jabby
WOJNY �OWC�W NAGR�D
Mandaloria�ska zbroja
Spisek Xizora
Polowanie na �owc�
6,5-7,5 roku po Nowej nadziei
X-WINGI
Eskadra �otr�w
Ryzyko Wedge'a
Pu�apka z Krytos
Wojna o Bact�
Eskadra Widm
�elazna Pi��
Dow�dca Solo
8 lat po Nowej nadziei
�lub ksi�niczki Leii
9 lat po Nowej nadziei
X-WINGI: Zemsta Isard
TRYLOGIA THRAWNA
Dziedzic Imperium Ciemna Strona Mocy
Ostatni rozkaz
11 lat po Nowej nadziei
Ja, Jedi
TRYLOGIA AKADEMIA JEDI
W poszukiwaniu Jedi
Ucze� Ciemnej Strony
W�adcy Mocy
12-13 lat po Nowej nadziei
Dzieci Jedi
Miecz Ciemno�ci
Planeta zmierzchu
X-WINGI:
Gwiezdne my�liwce z Adumara
14 lat po Nowej nadziei
Kryszta�owa Gwiazda
16-17 lat po Nowej nadziei
Trylogia KRYZYS CZARNEJ FLOTY
Przed burz�
Tarcza k�amstw
Pr�ba tyrana
17 lat po Nowej nadziei
Nowa Rebelia
18 lat po Nowej nadziei
TRYLOGIA KORELIA�SKA
Zasadzka na Korelii
Napa�� na Selonii
Zwyci�stwo na Centerpoint
19 lat po Nowej nadziei
Duologia R�KA THRAWNA
Widmo przesz�o�ci
Wizja przysz�o�ci
22 lata po Nowej nadziei
NAJM�ODSI RYCERZE JEDI
Z�ota kula
�wiat Lyric
Obietnice
Wyprawa Anakina
Forteca Vadera
Ostrze Kenobiego
23-24 lata po Nowej nadziei
M�ODZI RYCERZE JEDI
Spadkobiercy Mocy
Akademia Ciemnej Strony
Zagubieni
Miecze �wietlne
Najciemniejszy rycerz
Obl�enie Akademii Jedi
Okruchy Alderaana
Sojusz R�norodno�ci
Mania wielko�ci
Nagroda Jedi
Zaraza Imperatora
Powrotna Ord Mantell
Tarapaty w Mie�cie w Chmurach
Kryzys w Crystal Reef
25-30 lat po Nowej nadziei
NOWA ERA JEDI
Wektor pierwszy
Mroczny przyp�yw I: Szturm
Mroczny przyp�yw II: Inwazja
Agenci chaosu I: Pr�ba bohatera
Agenci chaosu II: Pora�ka Jedi
Punkt r�wnowagi
Ostrze zwyci�stwa I: Podb�j
Ostrze zwyci�stwa II: Odrodzenie
Gwiazda po gwie�dzie
ROZDZIA� 1
- Do diab�a. To przecie� statek bojowy.
Tablica rozdzielcza w sterowni �Tysi�cletniego Soko�a� rozb�ys�a �wiat�ami
ostrzegawczymi i sygnalizatorami awarii, o�y�a buczeniem i zawodzeniem
czujnik�w. Na
monitorach b�yskawicznie ukazywa�y si� sprzeczne informacje.
Pochylony w fotelu pilota Han Solo z zimn� krwi� obserwowa� konsolet� i monitor,
pospiesznie oceniaj�c sytuacj�. Na jego poci�g�ej m�odzie�czej twarzy malowa�a
si� troska.
Chwila spodziewanego l�dowania zbli�a�a si� nieuchronnie, tymczasem jeden ze
strzeg�cych
granicy statk�w bojowych zdo�a� wy�ledzi� ich obecno�� i teraz zmierza� im na
spotkanie.
Han by� w�ciek�y, �e to stra�nicy graniczni dostrzegli ich pierwsi. Przecie� w
jego
profesji umiej�tno�� poruszania si� bez zwracania na siebie uwagi czynnik�w
oficjalnych
by�a absolutnie niezb�dna. Zacz�� aktualizowa� wsp�rz�dne ogniowe dla systemu
broni
pok�adowej.
- W��cz �adowanie g��wnych baterii, Chewie - rzuci�, nie odrywaj�c wzroku od
swojej
cz�ci konsolety. - I wszystkie os�ony. Jeste�my na obszarze niedozwolonym, nie
mo�emy
wpa�� w ich r�ce ani da� si� rozpozna�.
Zw�aszcza - dorzuci� w duchu - z �adunkiem, kt�ry przewozimy.
Siedz�cy po prawej stronie pot�ny Wookie na znak zrozumienia wyda� z siebie
d�wi�k b�d�cy czym� po�rednim mi�dzy chrz�kni�ciem i szczekni�ciem, po czym
wprawnie
si�gn�� ow�osion� r�k� do prze��cznik�w kontrolnych. Widz�c jak statek niknie w
energetycznym polu ochronnym, z zadowoleniem wyszczerzy� pot�ne siekacze.
Nastawi�
systemy bojowe na stan maksymalnej gotowo�ci.
Przygotowuj�c �Soko�a� do walki, Han kl�� w duchu chwil�, w kt�rej zdecydowa�
si�
przyj�� t� robot�. Doskonale wiedzia�, �e mo�e przez to popa�� w konflikt z
Rz�dami
Wsp�lnego Sektora i to wtedy, gdy znajdzie si� w samym �rodku rejonu, w kt�rym
latanie
by�o zabronione.
Obca jednostka zbli�a�a si�, pozosta�y zatem tylko sekundy na podj�cie
ostatecznej
decyzji: zapomnie� o zadaniu i ratowa� si� ucieczk� w nieznane lub te� mimo
wszystko
pr�bowa� kontynuowa� misj�. Po raz kolejny spojrza� na konsolet�, tak, jakby
oczekiwa�, �e
stamt�d przyjdzie rada czy ratunek.
�cigaj�cy ich statek znajdowa� si� wci�� w mniej wi�cej tej samej odleg�o�ci, a
chwilami wydawa�o si� nawet, �e �Sok� nieznacznie zwi�ksza dystans. Wkr�tce na
monitorze ukaza�y si� dane dotycz�ce masy, uzbrojenia i si�y ci�gu ich
prze�ladowcy, dzi�ki
czemu Han zyska� nieco lepsze rozeznanie.
- Chewie, my�l�, �e to nie jest statek liniowy, wygl�da raczej na zwyk�y
masowiec
wyposa�ony w dodatkowe uzbrojenie. Zw�szy� nas chyba tu� po starcie. Do diab�a,
czy ci
faceci nie maj� nic lepszego do roboty?
Wiedzia�, �e g��wna stacja na Duroonie, jedyna posiadaj�ca pe�ne wyposa�enie,
znajduje si� dok�adnie na drugiej p�kuli, tam, gdzie jasna po�wiata �witu
roz�wietla�a sine
niebo. Zdecydowa� si� wi�c na l�dowanie mo�liwie jak najdalej od tej plac�wki, w
samym
�rodku mrocznej strony planety.
- L�dujemy - rzuci�.
Gdyby �Soko�owi� uda�o si� zmyli� pogo�, Han i Chewbacca mogliby spokojnie
osi��� na powierzchni planety i przy pewnej dozie szcz�cia, uciec.
Wookie gniewnie zawarcza�, ods�aniaj�c czarne nozdrza i wn�trze paszczy. Han
spojrza� na niego.
- Masz lepszy pomys�? Jest ju� chyba troch� za p�no na to, �eby pozby� si� ich
towarzystwa, prawda?
�Sok� przeszed� w lot nurkowy, raptownie traci� wysoko�� i jednocze�nie
zwi�kszaj�c pr�dko��, zbli�y� si� do powierzchni Duroona.
Pod��aj�cy ich �ladem statek zachowywa� si� zupe�nie inaczej - zwolni� nieco i
przebijaj�c si� przez g�ste pok�ady atmosfery, utrzymywa� wysoko�� kosztem
pr�dko�ci,
staraj�c si� nie straci� �Soko�a� z zasi�gu wychwytywania czujnik�w.
Han zignorowa� podany przez radio rozkaz zatrzymania si� - telenadajniki,
automatycznie podaj�ce na ��danie nazw� statku, zosta�y od��czone grubo
wcze�niej.
- Trzymaj tarcze deflektorowe w pe�nej gotowo�ci - rozkaza�. - Podchodzimy do
l�dowania, bo inaczej obedr� nas ze sk�ry.
Wookie zastosowa� si� do polecenia i za pomoc� tarcz rozproszy� ogromne ilo�ci
energii cieplnej, kt�ra wytwarza�a si� podczas gwa�townego wchodzenia statku w
atmosfer�.
Wska�niki kontrolne miga�y szale�czo, gdy �Sok� zanurza� si� w jej g�stych
warstwach.
Han manewrowa� w ten spos�b, aby planeta znalaz�a si� pomi�dzy jego jednostk� a
po�cigiem.
Udawa�o si� mu to znakomicie, dop�ki wska�niki nie zanotowa�y gwa�townego
wzrostu temperatury spowodowanego tarciem podczas lotu nurkowego frachtowca.
Spogl�daj�c to na czujniki, to na rozci�gaj�cy si� przed nimi firmament,
spostrzeg�
pierwszy punkt orientacyjny - aktywn� szczelin� wulkaniczn�, rozci�gaj�c� si� na
osi
wsch�d--zach�d, przypominaj�c� ogromn�, �wie�� blizn� na ciele Duroona.
Wyprowadzi�
stawiaj�c� op�r maszyn� z lotu pikuj�cego i zaledwie par� metr�w nad
powierzchni� planety
wyr�wna� kurs.
- Zobaczmy, jak im teraz p�jdzie po�cig - rzek� bardzo z siebie zadowolony.
Chewbacca prychn�� pogardliwie. Wymowa tego prychni�cia by�a oczywista -
manewr da tylko chwilow� os�on�. Niebezpiecze�stwo zlokalizowania statku za
pomoc�
wzroku lub przyrz�d�w by�o jednak niewielkie z powodu panuj�cego na powierzchni
piekielnego upa�u i zniekszta�ce� wywo�anych du�ymi radioaktywnymi pok�adami rud
�elaza.
Ale wiedzieli r�wnie�, �e nie mog� pozosta� tam zbyt d�ugo.
W sterowni wype�nionej jaskrawopomara�czow� po�wiat� bij�c� ze szczeliny Han
analizowa� sytuacj�. W najlepszym razie uda�o mu si� zgubi� pogo� i statek
rz�dowy nie
powinien ich odnale��, chyba �e uda�oby mu si� ponownie wznie�� na odpowiedni�
wysoko�� i namierzy� �Soko�a� czujnikami. Szukaj�c odpowiedniego miejsca do
l�dowania,
Han stara� si� rozwija� maksymaln� pr�dko�� i manewrowa� w ten spos�b, by bry�a
planety
oddziela�a go od �cigaj�cych. Przeklina� w duchu fakt, �e na planecie nie by�o
odpowiednich
radiolatarni nawigacyjnych; lecieli na o�lep, nie mogli przecie� wychyli� si� ze
sterowni i
spyta� przechodnia o drog�.
W ci�gu paru minut statek zbli�y� si� do zachodniego ko�ca szczeliny. Han musia�
nieco wytraci� pr�dko�� i rozejrze� si� za nast�pnymi punktami orientacyjnymi.
Ponownie
pomy�la� o wcze�niej otrzymanych instrukcjach, kt�re zapisane by�y jedynie w
jego pami�ci.
Na po�udnie od miejsca, gdzie si� znajdowali, majaczy� ogromny �a�cuch g�rski.
Han
przechy�em wprowadzi� �Soko�a� w skr�t, nacisn�� dwa prze��czniki i poszybowa� w
kierunku g�r.
Automatycznie w��czy�y si� SCT - specjalne czujniki terenowe. Utrzymywa� statek
na
niewielkiej wysoko�ci, tu� nad zastyg��, stwardnia�� law�, z rzadka poprzecinan�
sieci�
niewielkich szczelin, najwyra�niej bezpo�rednio odchodz�cych od wielkiego
rozpadliska. Z
obawy, �e obecno�� �Soko�a� zostanie wykryta, prze�lizguj�c si� nad
wulkanicznymi
r�wninami, Han manewrowa� na wysoko�ci pozwalaj�cej na natychmiastowe l�dowanie
awaryjne.
- Je�eli kto� jest tam na dole, to powinien pr�dko zmyka� - rzuci�, nie
odrywaj�c
wzroku od czujnik�w terenowych, kt�re rado�nie zahucza�y, zlokalizowawszy
poszukiwan�
przez niego prze��cz g�rsk�. Skorygowa� kurs.
To zabawne. Wed�ug dostarczonych mu informacji, prze��cz powinna by�
dostatecznie szeroka dla �Sokola�, a to, co widzia� na monitorze, wydawa�o si�
zaledwie
w�skim przesmykiem. Przez chwil� rozwa�a� mo�liwo�� wzniesienia si� na wi�ksz�
wysoko�� i przelecenia nad g�ruj�cymi szczytami, ale w ten spos�b m�g�by si�
zn�w znale��
w zasi�gu dzia�ania aparatury wykrywaj�cej wroga. Zbyt blisko by�o do punktu
odbioru
towaru, a tym samym do dnia wyp�aty, by ryzykowa� wpadk� czy ucieczk�. Zwi�kszy�
moc
silnik�w, zdecydowany na pokonanie przesmyku na niskiej wysoko�ci.
Krople potu wyst�pi�y mu na czo�o, czu�, �e r�wnie� koszula i kamizelka s� nim
przesi�kni�te. Chewbacca wyda� z siebie g�uchy pomruk znamionuj�cy maksymalne
skupienie. Obaj pe�ni niepokoju sposobili si� do skoku �Soko�a�. Obraz, widoczny
na
monitorze, nie dodawa� im otuchy.
Han mocniej uj�� stery, czuj�c przez r�kawiczki g�adk� metalow� powierzchni�.
- Przedosta� si�, tylko si� przedosta� przez t� przekl�t� szczelin�. Wstrzymaj
dech,
Chewie, musimy si� jako� przecisn��.
Rozpocz�� ostr� walk� z w�asnym statkiem. Chewbacca gro�nym pomrukiwaniem
dawa� wyraz swej niech�ci do wszystkich niekonwencjonalnych manewr�w, podczas
gdy Han
stara� si� jak najbardziej zredukowa� pr�dko��. Nie zmniejszy�o to jednak
potencjalnego
zagro�enia. Szczelina zacz�a przybiera� wyra�ny kszta�t, stawa�a si� coraz
lepiej widoczna w
�wietle gwiazd i skrytego za g�rami jednego z trzech ksi�yc�w Duroona.
Oczywi�cie by�a
zbyt w�ska.
Statek zwi�kszy� nieco wysoko��, jednocze�nie trac�c pr�dko��. Te kilka
dodatkowych sekund pozwoli�o Hanowi na uruchomienie odruchowych szybkich reakcji
na
niebezpiecze�stwo, instynkt�w, dzi�ki kt�rym pokonywa� ju� wiele razy trasy
ca�ej galaktyki.
Wy��czy� wszystkie tarcze deflektorowe, kt�re utrudnia�y manewrowanie i mog�y
�atwo
zawadzi� o ka�d� skaln� przeszkod�. Uaktywni� wszystkie czujniki i gwa�townie
przechyli�
�Soko�a� na lew� burt�. Z obu stron osaczy�y ich pos�pne turnie, tote� wycie
silnik�w
rozbrzmiewa�o zwielokrotnionym echem.
Spogl�daj�c na przybli�aj�ce si� �ciany, minimalnie skorygowa� tor lotu i
czuj�c, �e
jako pilot nie mo�e wiele wi�cej zrobi�, zakl�� ze z�o�ci�.
Nagle rozleg� si� lekki chrobot, a zaraz po nim zgrzyt metalu rozdzieranego
r�wnie
�atwo jak papier. Dalmierze zamigota�y i zgas�y; wyst�p skalny wyrwa� spory
otw�r w g�rnej
cz�ci kad�uba. W chwil� potem �Sok� przecisn�� si� przez owo �ucho igielne� i
g�ry
pozosta�y za nimi.
Zlany potem od st�p do g��w Han doskoczy� do Chewie�ego.
- A nie m�wi�em? Improwizacja to moja specjalno��!
Statek unosi� si� teraz nad g�st� d�ungl� porastaj�c� podn�e g�r. Han wyr�wna�
lot,
niedbale ocieraj�c przy tym d�oni� zroszone potem czo�o. Chewbacca mrukn��
potwierdzaj�co.
- Zgoda - odpar� Han. - To g�upie miejsce na g�r�.
Spenetrowa� wzrokiem mijan� okolic� w poszukiwaniu nast�pnego punktu
orientacyjnego i spostrzeg� go niemal natychmiast. By�a to kr�ta rzeka. Gdy
�Sok� znalaz�
si� nad powierzchni� wody, Wookie opu�ci� podwozie statku.
W par� sekund p�niej dotarli do l�dowiska usytuowanego w pobli�u malowniczego
wodospadu. Spadaj�ca z wysoko�ci dwustu metr�w, b��kitno-bia�a w �wietle gwiazd
i
ksi�yca woda tworzy�a imponuj�cy widok. Wpatruj�c si� w SCT, Han zdo�a� dojrze�
w�r�d
g�stwiny nie zaro�ni�ty skrawek gruntu i� wolna opu�ci� tam statek. Szerokie
tarcze podwozia
mi�kko zag��bi�y si� w pod�o�u i �Tysi�cletni Sok� znieruchomia�.
Han i Chewbacca pozostali jeszcze przez chwil� na miejscach, niezdolni do
jakiegokolwiek ruchu. Przed nimi rozci�ga�a si� ciemna �ciana d�ungli,
gmatwanina bujnej
ro�linno�ci, zwie�czonej gigantycznymi, si�gaj�cymi dwudziestu i wi�cej metr�w
paprociami. Lekka, zwiewna mgie�ka spowija�a niskie krzewy i zaro�la.
Wookie wyda� d�ugie �wiszcz�ce westchnienie.
- Dobrze to okre�li�e� - rzuci� Han. - Chod�my si� rozejrze�.
Zdj�li he�mofony i wstali z foteli. Chewbacca si�gn�� po kusz� i pas z amunicj�,
na
kt�rym zawieszony by� pusty w tej chwili worek. Han z kolei uzbrojony by� w
u�yteczny i
szybki blaster wyposa�ony w makroskop. Kabura kryj�ca bro� wisia�a mu nisko na
udzie, a
dodatkowe wyci�te w niej otwory ods�ania�y spust i bezpieczniki.
Zgodnie z informacjami, jakie posiadali, atmosfera na Duroona umo�liwia�a
oddychanie bez u�ycia aparat�w tlenowych. Przemytnicy podeszli do w�azu. Pokrywa
unios�a
si� automatycznie, a rampa opad�a bezszelestnie. Wn�trze sterowni wype�ni�o si�
zapachem
d�ungli, rosn�cych i butwiej�cych ro�lin, gor�cej i wilgotnej nocy, czyhaj�cych
niebezpiecze�stw. S�yszeli odg�osy tej puszczy, tajemnicze pohukiwania,
nawo�ywania
b�agalne i z�owieszcze, a przede wszystkim wszechobecny huk wodospadu.
- No, miejmy nadziej�, �e nas znajd� - powiedzia� Han.
Rozgl�da� si� uwa�nie, ale nie widzia� �adnych oznak �ycia. Nie dziwi�o go to
specjalnie - huk l�duj�cego statku najprawdopodobniej wyp�oszy� wszystkie
stworzenia w
ca�ym rejonie.
- Zaczekam na nich - zwr�ci� si� do swego wsp�lnika. - Wy��cz czujniki, silniki,
energi�, wszystkie systemy, to rz�dowi nas nie dorw�. I sprawd�, czy uszkodzenie
jest
gro�ne.
Chewbacca skin�� g�ow� i odszed� pow��cz�c nogami. Han �ci�gn�� r�kawiczki,
zatkn�� je za pas i zeskoczy� z pochylni, znajduj�cej si� w tylnej cz�ci
sterowni. Nastawi�
czujniki broni na silny ogie� i rozejrza� si� ponownie. Ten smuk�y m�ody
m�czyzna odziany
w wysokie buty gwiezdnego w�drowca, ciemne wojskowe spodnie z czerwonymi
lam�wkami
oraz cywiln� koszul� i kamizelk� ju� przed laty zrezygnowa� z munduru, honor�w i
insygni�w wojskowych.
Pobie�nie sprawdzi� sp�d �Soko�a� i upewni� si�, �e statek nie uleg�
uszkodzeniu, a
podwozie nie ugrz�z�o w ziemi. Sprawdzi� r�wnie�, czy podkladki-bezpieczniki
automatycznie znalaz�y si� w odpowiednich miejscach wzgl�dem serwoprowadnic
dolnej
wie�yczki, tak, aby w razie konieczno�ci u�ycia broni podczas postoju,
zamontowane
czterolufowe dzia�ka przez przypadek nie odstrzeli�y podwozia.
Usatysfakcjonowany stanem �Soko�a�, przeszed� do miejsca, gdzie pochylnia
opiera�a
si� o grunt. Spojrza� na puste niebo usiane gwiazdami. Rz�dowi mog� mnie szuka�
- pomy�la�
- ta cz�� planety poci�ta jest gor�cymi �r�d�ami, wylotami termicznymi i
wyciekami lawy
nasyconej metalami ci�kimi i miejscami, gdzie wyst�puj� anomalie radiacyjne.
Szukaliby
mnie chyba przez miesi�c, a za godzin� lub dwie nie b�dzie ju� tu po nas �ladu.
Usiad� na skraju rampy, �a�uj�c przez chwil�, �e nie ma przy sobie czego�
mocniejszego. Wprawdzie pod konsol� w sterowni spoczywa�a dobrze ukryta flaszka
destylowanego soku gwiezdnego, ale nie chcia�o mu si� po ni� i��. Poza tym mia�
jeszcze co�
do zrobienia.
Nocne �yj�tka Duroona zacz�y powoli wype�za� na pokryte mchem pod�o�e.
�nie�nobia�e owady przypominaj�ce koronkowe serwetki unosi�y si� w powietrzu, a
pobliskie
drzewa iglaste by�y siedliskiem stworze� wygl�daj�cych jak wi�zki s�omy, kt�re
powoli
przesuwa�y si� wzd�u� gigantycznych paproci. Spogl�da� na nie co jaki� czas, ale
w�tpi�, aby
zbli�y�y si� do tej dziwnej, obcej formy, jak� by� pojazd kosmiczny.
Niespodziewanie niewielki, zielony, kulisty stw�r wynurzy� si� z zaro�li i
wyl�dowa�
na kad�ubie. Pocz�tkowo wydawa� si� g�adki, ale po chwili wypu�ci� mack�,
najprawdopodobniej spe�niaj�c� rol� oka i dok�adnie obserwowa� �Soko�a�.
Spostrzeg�szy
pilota, stworzenie odskoczy�o. Macka znikn�a, kula spr�y�a si�, po czym
oderwa�a si� od
statku i poszybowa�a w kierunku d�ungli.
Przys�uchuj�cy si� odg�osom krz�taniny Chewie�ego dolatuj�cym z g�rnej cz�ci
kad�uba Han popad� w zadum�. O ile lat �wietlnych oddalona by�a ta nie znana
konstelacja od
planety, na kt�rej si� urodzi�? Nawet w przybli�eniu, nie by� w stanie tego
okre�li�.
Profesja przemytnika i pilota do wynaj�cia nios�a za sob� wiele
niebezpiecze�stw, ale
tym si� najmniej przejmowa�. Jednak kurs do strefy zakazanej z �adunkiem,
kt�rego
przechwycenie r�wna�oby si� dla niego karze �mierci, to zupe�nie co innego.
Wsp�lny Sektor stanowi� zaledwie niewielk� cz�� ko�ca ramienia galaktyki
sk�adaj�cej si� z dziesi�tk�w tysi�cy system�w s�onecznych charakteryzuj�cych
si� tym, �e
na �adnym z nich nie odkryto obecno�ci istot my�l�cych. Nikt nie wiedzia�,
dlaczego tak by�o.
Han s�ysza�, �e przeprowadzane badania nad neutrinami wykaza�y istnienie pewnych
nieprawid�owo�ci w s�onecznych warstwach konwekcyjnych, kt�re mog�y si�
rozprzestrzeni�
jak wirus w�r�d gwiazd tego odizolowanego sektora.
W ka�dym razie Rz�dy Wsp�lnego Sektora uprawnione by�y do eksploatowania -
niekt�rzy zwali to pl�drowaniem - niezliczonych bogactw naturalnych tego
regionu. Rz�dy
by�y jednocze�nie w�a�cicielem, pracodawc�, gospodarzem, zarz�dc� i si��
militarn� Sektora.
Ich zasi�g i wp�ywy obejmowa�y wszystko z wyj�tkiem najbogatszych rejon�w
Imperium.
Rz�dy po�wi�ca�y sporo czasu i energii na odseparowanie si� od jakichkolwiek
wp�yw�w z
zewn�trz. Mimo �e nie musia�y si� obawia� �adnego wsp�zawodnictwa, by�y
ogromnie
zazdrosne i jednocze�nie m�ciwe. Ka�dy statek spoza sektora przy�apany poza
wytyczonymi
korytarzami lotu stawa� si� od razu obiektem ataku floty bojowej, kt�rej za�og�
stanowili
wzbudzaj�cy groz� funkcjonariusze si� bezpiecze�stwa.
Ale co mo�na zrobi�, gdy jest si� postawionym w sytuacji bez wyj�cia? -
zapytywa�
sam siebie Han. Nie m�g� przecie� odm�wi� udzia�u w tak fascynuj�cym,
lukratywnym
kursie, zw�aszcza po tym, jak lichwiarz Ploovo Dwa-Na-Jeden opisa� wnikliwie
bogactwa,
jakie przypadn� im w udziale.
W ka�dej chwili mog� to wszystko cisn�� w diab�y - pomy�la�. - Znale�� gdzie�
przyjemn� planet�, osiedli� si�. To przecie� ogromna galaktyka.
Potrz�sn�� g�ow�. Nie ma sensu si� wyg�upia�. Gdyby osiad� na mieli�nie, by�by
to
koniec wszystkiego. Jakie atrakcje mog�a oferowa� planeta, pojedyncza planeta,
komu�, kto
pozna� wszech�wiat? Pragnienie poznawania bezkresnych przestrzeni stanowi�o
integraln�
cz�� jego osobowo�ci.
Kiedy wi�c Hanowi i Chewbacce, za�amanym i zad�u�onym po uszy, zaproponowano
kurs w g��b tego terytorium Wsp�lnego Sektora, gdzie latanie by�o zabronione,
bez wahania
przyj�li ofert�. Mimo niebezpiecze�stw i niepewno�ci, jakie nios�a ze sob� ta
misja, dawa�a
im mo�liwo�� ponownego wzniesienia si� w przestworza i prze�ycia wspania�ego
uczucia
prawdziwej wolno�ci. W ich mniemaniu ryzyko �mierci lub dostania si� w niewol�
by�o
mniejszym z�em.
Ale by� r�wnie� inny problem. Statek rz�dowych zdo�a� wy�ledzi� ich obecno��,
zanim czujniki �Soko�a� go namierzy�y. Niew�tpliwie wi�c si�y bezpiecze�stwa
Wsp�lnego
Sektora dysponowa�y jakim� nowym sprz�tem wykrywaj�cym, co znacznie komplikowa�o
sytuacj� Hana i Chewie�ego. Nale�a�o zwi�kszy� czujno��.
Han uwa�nie penetrowa� wzrokiem otaczaj�c� ich d�ungl�, �a�uj�c, �e nie mo�e
w��czy� reflektor�w statku. Gdy wi�c tu� obok niego rozleg�y si� s�owa:
�Jeste�my tutaj�,
wyrwa� blaster z kabury i b�yskawicznie wymierzy� w kierunku, sk�d dobiega�
g�os.
Dziwny osobnik, oddalony od Hana zaledwie o d�ugo�� ramienia, sta� nieruchomo
obok pochylni. By� to dwuno�ny stw�r, mniej wi�cej wzrostu Hana, o kulistym,
pokrytym
sier�ci� torsie i czterech ko�czynach r�ni�cych si� od ludzkich liczb� staw�w.
G�ow� mia�
niewielk�, wyposa�on� w par� du�ych, nieruchomych oczu oraz obwis�e, workowate
usta i
gard�o. Pachnia� d�ungl�.
- R�b tak dalej - wykrztusi� z siebie Han, prostuj�c si� i chowaj�c bro�. - A
kt�rego�
dnia marnie zginiesz.
Stw�r zdawa� si� nie dostrzega� sarkazmu zawartego w tych s�owach.
- Czy macie to, czego potrzebujemy?
- Mamy dla was cargo. Ale na tym si� ko�czy moja rola. Je�eli przyszed�e� sam,
zdrowo si� napracujesz.
Stw�r odwr�ci� si� w kierunku zaro�li i wyda� z siebie niesamowity pisk. W tym
samym momencie jak spod ziemi wyros�y tuziny identycznych nieruchomych postaci i
w
milczeniu obserwowa�y pilota i jego statek. Ka�da trzyma�a w r�ce kr�tki,
masywny
przedmiot stanowi�cy, jak s�dzi� Han, rodzaj broni.
Gdzie� z g�ry dobieg�o ostrzegawcze warczenie. Uczyniwszy krok do przodu, Han
spojrza� w g�r� i ujrza� Chewbacc� stoj�cego na dziobie �Soko�a� i mierz�cego do
przybysz�w z kuszy. Skin�� uspokajaj�co d�oni�. Wookie opu�ci� bro� i znikn�� w
czelu�ciach statku.
- Szkoda czasu - rzek� Han do przybysza. Ten zbli�y� si� do �Soko�a� wraz z
towarzyszami. Han powstrzyma� ich ruchem r�ki. - Nie wszyscy naraz. Tylko ty.
Przyw�dca grupy wybe�kota� co� niezrozumiale do pozosta�ych, po czym wszed� do
kabiny.
Wewn�trz statku Chewbacca w��czy� przyciemniane �wiat�a tak, by dawa�y tylko
minimalny blask, po czym przyst�pi� do otwierania zapiecz�towanych i
zabezpieczonych,
prawie niewidocznych klap znajduj�cych si� pod pok�adem tajnych �adowni.
Nast�pnie
schyli� si� i wskoczy� do kryj�wki, w kt�rej spoczywa�a przewo�ona przez nich
kontrabanda.
Po odpi�ciu klamer i pask�w Wookie przyst�pi� do roz�adowywania towaru, na kt�ry
sk�ada�y
si� d�ugie, prostok�tne skrzynie, pod ci�arem kt�rych napina�y si� z wysi�ku
jego pot�ne
musku�y.
Han przyci�gn�� do siebie jedn� ze skrzy�, obr�ci� i z�ama� znajduj�ce si� na
niej
piecz�cie. Paka wype�niona by�a broni�, tak dobrze zabezpieczon�, �e metal nie
odbija�
�wiat�a. Han wzi�� jeden egzemplarz, sprawdzi�, czy jest na�adowany i
zabezpieczony, po
czym poda� go przybyszowi.
Karabiny by�y kr�tkie, lekkie i proste w obs�udze. Ka�dy wyposa�ony zosta� w
prosty
celownik optyczny, rzemie� ramieniowy, dw�jn�g i sk�adany bagnet. Chocia�
przybysz
najpewniej nie pos�ugiwa� si� zbyt cz�sto broni� energetyczn�, ze sposobu w jaki
j� trzyma�
wida� by�o, �e niejednokrotnie mia� ju� taki karabin w r�kach. Uni�s� go,
zajrza� do wn�trza
lufy i dok�adnie sprawdzi� spust.
- Dziesi�� skrzy�, dwie�cie karabin�w - poinformowa� go Han, si�gaj�c po
nast�pny.
Uni�s� pokryw� na kolbie, wskazuj�c na z��czki s�u��ce do �adowania baterii
energetycznej.
Wed�ug obowi�zuj�cych kryteri�w bro� by�a przestarza�a, ale nie posiada�a
�adnych
wewn�trznych ruchomych element�w i by�a na tyle trwa�a, �e dawa�o si� j�
przewozi� czy
magazynowa� bez konieczno�ci u�ycia jakiegokolwiek �rodka konserwuj�cego. Nawet
pozostawiona w d�ungli zachowywa�a zdolno�� ra�enia przez dziesi�� lat.
Wszystkie
powy�sze zalety tego typu karabin�w okazywa�y si� niezmiernie wa�ne na tej
planecie, gdzie
nowi w�a�ciciele nie zdo�ali zapewni� prawid�owej konserwacji.
Stw�r skin�� g�ow� potwierdzaj�c, �e rozumie, w jaki spos�b dzia�a system
�adowania.
- Ukradli�my ju� ma�e generatory z magazyn�w rz�dowych - obja�ni� Hana. -
Przybyli�my tutaj, poniewa� obiecywano nam prac� i dostatnie �ycie, wi�c
cieszyli�my si�,
bo �wiat, z kt�rego pochodzimy, jest bardzo biedny. Ale byli�my traktowani jak
niewolnicy i
nie pozwolono nam wyjecha�. Wielu z nas uciek�o i skry�o si� w d�ungli, kt�ra
nieco
przypomina planet�, z kt�rej pochodzimy. Teraz, maj�c t� bro�, b�dziemy mogli
walczy�...
- Dosy� - warkn�� Han, gro�nie potrz�saj�c pi�ci�. A gdy uspokoi� si� nieco,
doda�: -
Nie chc� tego s�ucha�, rozumiesz? Nie znam ciebie ani ty mnie nie znasz. To nie
moja
sprawa, wi�c mi nie m�w.
Para du�ych oczu wpatrywa�a si� w niego nieruchomo. Spu�ci� wzrok.
- Przed odlotem otrzyma�em po�ow� zap�aty. Drug� otrzymam, jak si� st�d
wydostan�,
wi�c dlaczego, u diab�a, nie zabieracie towaru i nie wynosicie si� st�d? I
pami�tajcie o
jednym: �adnego strzelania, zanim nie wystartuj�. Statek rz�dowy mo�e
zarejestrowa� ha�as.
Stan�a mu przed oczami owa zaliczka wyp�acona w dorodnych per�ach, diamentach,
gwia�dzistych kryszta�ach i innych cennych klejnotach potajemnie wywiezionych z
tej
planety przez sympatyk�w zakontraktowanych niewolnik�w. Zamiast kupi� sobie
wolno�� i
uciec na pok�adzie �Soko�a�, dezerterzy woleli przyst�pi� do rebelii przeciwko
Rz�dom
Wsp�lnego Sektora. Durnie.
Odsun�� si� o krok od przybysza. Ten przygl�da� mu si� przez chwil�, po czym
wskaza� otwart� �adowni�. Jego towarzysze, przepychaj�c si� nawzajem,
zgromadzili si�
wok� otworu. Han teraz dok�adniej przyjrza� si� broni, jak� mieli przy sobie.
G��wnie
prymitywne kusze i pistolety pneumatyczne. Niekt�rzy byli dodatkowo uzbrojeni w
sztylety
ze szk�a wulkanicznego. Mieli zwinne r�ce zako�czone trzema rozcapierzonymi
palcami.
Wchodzili na pok�ad w sze�cio- i siedmioosobowych grupach, po czym wynosili
ci�kie,
wype�nione karabinami skrzynie. Chewbacca obserwowa� ich z rozbawieniem. Han
widz�c,
jak kolejne grupy znikaj� z �adunkiem w g��bi d�ungli, pomy�la�, �e ca�a ta
scena przypomina
jaki� dziwaczny kondukt.
Nagle przyszed� mu do g�owy pewien pomys�. Odci�gn�� przyw�dc� na bok.
- Czy rz�dowi maj� tutaj w pobli�u statek wojenny? Ogromny statek z mn�stwem
dzia�?
Przybysz zastanowi� si� chwil�.
- Maj� jeden du�y, kt�ry przewozi �adunki i pasa�er�w i jest uzbrojony w pot�ne
dzia�a. Czasami unosi si� w przestrze�, gdzie spotyka si� z innym w celu wymiany
�adunk�w.
By�o to zgodne z przypuszczeniami Hana. Statek, kt�ry ich wy�ledzi�, nie by�
jednostk� bojow�, a raczej uzbrojonym transportowcem. �le - pomy�la�. - Chocia�
mog�o by�
gorzej.
Nie by�o to jednak wszystko, co przybysz mia� mu do powiedzenia.
- B�dziemy potrzebowali wi�cej - rzek�. - Wi�cej broni i wi�cej pomocy.
- Pro�cie o ni� waszych duchownych - odrzek� sucho Han, pomagaj�c Chewie�emu
zamkn�� �adowni�. - Albo starajcie si� to za�atwi� tymi samymi kana�ami co
dzisiejsz�
dostaw�. Ja ju� z tym sko�czy�em, wi�cej mnie nie zobaczycie. Robi� to tylko dla
forsy.
Przybysz popatrzy� na niego uwa�nie, jakby usi�owa� zrozumie�. Han odrzuci� od
siebie my�l o tym, jak wygl�da �ycie w przymusowym obozie pracy - szara,
niewolnicza,
pozbawiona rado�ci egzystencja, kt�rej nawet nie mo�na okre�li� mianem �ycia.
By�o to
jednak normalne we Wsp�lnym Sektorze; prymitywne istoty mamiono fa�szywymi
obietnicami, a po przybyciu na miejsce pracy zamieniano w wi�ni�w. Jak�
nadziej� mieli
jeszcze ci dezerterzy? Ka�dy jest kowalem swego losu - pomy�la�. To, co robi�,
nie zawsze
czyni� w imi� S�usznej Racji. Uwa�a� jednak, �e ka�dy gra kartami, jakie ma w
zanadrzu, a
Solo lubi� ten rodzaj gry, kt�ry dawa� najwi�ksze wygrane.
Chewie patrzy� na niego znacz�co. Han westchn�� - jego kumpel by� dobrym
oficerem, ale mia� zbyt mi�kkie serce. Jednak z drugiej strony, informacja o
statku by�a cenna
i czu�, �e powinien jako� si� odwdzi�czy�. Ze zniecierpliwieniem wyszarpn��
karabin z r�k
przyw�dcy.
- Zapami�taj sobie, �e jeste�cie jak �cigana zwierzyna. Rozumiesz? Musicie wi�c
my�le� jak �cigana, osaczona zwierzyna i troch� wysili� m�zgownice.
Przyw�dca pojmowa� to, wi�c przysun�� si� bli�ej i stan�� na palcach, by lepiej
widzie�, co Han robi z karabinem.
- Tutaj s� trzy prze��czniki, widzisz? Zabezpieczenie, pojedynczy strza� i
ci�g�y ogie�.
Si�y bezpiecze�stwa u�ywaj� karabin�w bojowych, prawda? Obur�cznych, z przyci�t�
luf�?
Oni uwielbiaj� strzela� d�ugimi seriami, bo mog� sobie pozwoli� na marnowanie
si�y
ogniowej. Was na to nie sta�. Powinni�cie ustawi� wszystkie karabiny na
pojedyncze strza�y.
A je�eli b�dziecie brali udzia� w nocnej potyczce lub b�dziecie walczy� w
d�ungli, wsz�dzie
tam, gdzie widoczno�� jest s�aba, strzelajcie w �r�d�a ci�g�ego ognia. B�dziecie
wiedzie�, �e
to na pewno nie s� wasi ludzie, tylko espowcy. Musicie zacz�� my�le�.
Przybysz spogl�da� to na Hana, to na trzymany przez niego karabin.
- Dobrze - przytakn��, odbieraj�c karabin. - B�dziemy o tym pami�ta�. Dzi�kuj�.
Han poci�gn�� nosem, my�l�c, jak wiele jest jeszcze rzeczy, kt�rych b�d� si�
musieli
nauczy�. Je�eli sami nie posi�d� tej wiedzy, Rz�dy zdusz� ich jak robaka. Na ilu
planetach
dzieje si� to samo? - zada� sobie pytanie.
Dobiegaj�ce z d�ungli odg�osy strza��w wyrwa�y go z zadumy. Przyw�dca, trzymaj�c
wymierzony w nich karabin, podszed� do statku.
- Przykro mi - wyja�ni�. - Ale musieli�my tutaj, na miejscu, przekona� si�, czy
te
karabiny dzia�aj�.
Opu�ci� bro�, zeskoczy� z pochylni i znikn�� w ciemno�ciach.
- Odszczekuj� wszystko, co o nich m�wi�em - rzek� Han do Chewie�ego, wpatruj�c
si�
w nieprzeniknion� �cian� d�ungli. - Mo�e im si� uda.
Okaza�o si�, �e podczas przelotu przez prze��cz g�rsk� dalmierze �Soko�a� uleg�y
zniszczeniu, podobnie jak talerz anteny. Czeka� ich start na �lepo, co mog�o
sta� si� �r�d�em
nie lada k�opot�w.
Stoj�c na kad�ubie �Soko�a�, Han i Chewbacca przez blisko godzin� remontowali
uszkodzon� podstaw� anteny. Han nie �a�owa� na to ani czasu, ani energii.
Doprowadzenie
statku do stanu pe�nej gotowo�ci by�o bardzo wa�ne, a poza tym dezerterzy mieli
tym samym
mo�liwo�� oddalenia si� z miejsca spotkania. Zdawa� sobie spraw� z tego, �e
start �Soko�a�
zostanie zauwa�ony, a ca�y teren dok�adnie przeszukany.
Ale nie mogli ju� d�u�ej czeka�. Wraz z nadej�ciem �witu ca�y obszar powietrzny
planety zape�ni si� niew�tpliwie rozlicznymi statkami i innymi jednostkami
lataj�cymi
przeczesuj�cymi przestrze� w poszukiwaniu Soko�a. Chewbacca wczuwaj�c si� w
nastr�j
Hana, zamrucza� co� we w�asnym j�zyku.
Han opu�ci� makrolornetk�.
- Masz racj�. Startujemy.
Usadowili si� w fotelach sterowni, przypi�li pasami i przeprowadzili wst�pny
rozruch
statku, sprawdzaj�c silniki, dzia�a i os�ony.
- Za�o�� si�, �e ten transportowiec b�dzie si� trzyma� nisko, bo wtedy czujniki
maj�
najwi�ksz� moc - stwierdzi� Han. - Je�eli uda si� nam wznie�� wy�ej, odskoczymy
od niego i
znikniemy w nadprzestrzeni.
Chewbacca zaskowycza�. Han w odpowiedzi klepn�� go porozumiewawczo w rami�.
- Co ci� gn�bi? Musimy przecie� wydosta� si� z tych tarapat�w.
Zda� sobie spraw� z tego, �e usi�uje uspokoi� siebie. Zamilk�. �Sok� oderwa�
si� od
pod�o�a i przez chwil�, konieczn� dla wci�gni�cia podwozia, wisia� nieruchomo w
powietrzu.
Nast�pnie Han ostro�nie wyprowadzi� go w przestrze� rozci�gaj�c� si� powy�ej
d�ungli.
- Przykro mi, staruszko - rzuci� przepraszaj�co w stron� konsolety statku, zanim
wykona� kolejny manewr. Zwi�kszy� moc silnik�w, zadar� dzi�b prawie pionowo w
g�r� i
szeroko otworzy� przepustnice. �Sok� zawy� i uni�s� si�, pozostawiaj�c w dole
paruj�c�
rzek� i rozpalon� d�ungl�. Powierzchnia Duroona oddala�a si� szybko. Han
pomy�la�, �e maj�
ju� z g�owy ca�y problem.
I w�a�nie wtedy dosi�gn�� ich promie� �ci�gaj�cy. Frachtowiec, trafiony pot�n�
wi�zk� promieni, zadr�a�. Kapitan rz�dowej jednostki, wiedz�c, �e ma do
czynienia z
szybszym i bardziej zwrotnym przeciwnikiem, sprytnie rozgrywa� ca�� akcj�.
Przechytrzywszy przemytnika, schodzi� teraz w stref� silniejszego przyci�gania
planety i
zwi�kszaj�c pr�dko��, by m�c odpowiedzie� na ka�dy unik, jaki wykona �Sok�
podczas
swej wspinaczki w przestworza. Si�a promienia �ci�gaj�cego sprawi�a, �e obydwa
statki
znajdowa�y si� prawie na tej samej wysoko�ci.
- W��cz wszystkie os�ony. Ustaw je pod odpowiednim k�tem i przygotuj si� do
ataku.
Han i Chewbacca zmagali si� z przyciskami i przyrz�dami kontrolnymi, wszelkimi
sposobami pr�buj�c umkn�� przeciwnikowi. Wkr�tce sta�o si� jasne, �e ich
poczynania by�y
daremne.
- Przygotuj si� do zmiany kierunku deflektor�w rufowych - rozkaza� Han,
nak�adaj�c
he�m. - To b�dzie walka przy ods�oni�tej kurtynie, Chewie.
Gdy Han raptownie zmieni� kurs i skierowa� si� prosto na nieprzyjaciela, wn�trze
sterowni wype�ni�o si� gniewnymi pomrukami Chewie�ego. Ca�a energia defensywna
�Soko�a� skupi�a si� teraz w przednich os�onach. Statek rz�dowych zbli�a� si� do
nich z
niesamowit� pr�dko�ci� i dystans pomi�dzy pojazdami topnia� w oczach. Szcz�ciem
tylko
dwa z wystrzelonych pocisk�w dosi�g�y �Soko�a�, nie czyni�c w nim jednak
wi�kszych
spustosze�, pos�ane zosta�y bowiem z dystansu r�wnego granicy celno�ci.
- Wstrzymaj ogie�! Wstrzymaj ogie�! - rzuci� pospiesznie Han. - Wycelujemy w
niego
wszystkie baterie rufowe i spr�bujemy si� od niego oderwa�.
Uchwyty urz�dze� kontrolnych �Soko�a� wibrowa�y mu w d�oniach, gdy statek run��
naprz�d pe�n� moc� silnik�w. Os�ony deflektorowe zatrz�s�y si� pod wp�ywem
krzy�owego
ognia olbrzymich blaster�w wypluwaj�cych ��tozielony niszcz�cy p�omie�.
�Sok�, otoczony ze wszystkich stron strumieniami b��kitnej energii, uni�s� si�
raptownie prawie pionowo w g�r�, jakby zd��a� na spotkanie niechybnej �mierci w
kolizji z
przeciwnikiem. Nie podejmowa� pr�b odczepienia si� od wi�zki promieni
�ci�gaj�cych,
przeciwnie, zd��a� prosto do ich �r�d�a. Statek rz�dowy by� ju� wyra�nie
widoczny i w
chwil� p�niej zbli�yli si� do niego dos�ownie na kilkadziesi�t metr�w.
Kapitanowi wrogiej jednostki w ostatniej chwili pu�ci�y nerwy. Wykona�
desperacki
unik i w tym samym momencie os�ab�a wi�zka promieni �ci�gaj�cych. Han wprowadzi�
�Soko�a� w szale�czy przechy�. Tarcze deflektorowe obu statk�w min�y si�
zaledwie o
milimetry.
Chewbacca ju� przesuwa� os�ony rufowe. Wszystkie g��wne baterie �Soko�a� z
bliska
wypali�y w kierunku prze�ladowcy. Han naliczy� dwa celne trafienia.
Najprawdopodobniej
spowodowa�y jedynie niewielkie zniszczenia, ale po tej d�ugiej, niepomy�lnej
nocy stanowi�y
moralne zwyci�stwo. Statek rz�dowy zachwia� si� z lekka. Chewbacca zawy�
rado�nie, a
uradowany Han wykrzykn��: �Uda�o si�!�.
Transportowiec pikowa� w d�, niezdolny do zmiany kierunku lotu. W tym czasie
�Sok� jak strza�a wypad� z g�rnych warstw atmosfery otaczaj�cej Duroon i
zag��bi� si� w
pr�ni. Obserwowali, jak daleko w dole jednostka rz�dowa, utraciwszy wszelkie
szans�
do�cigni�cia ich, zdo�a�a wyr�wna� tor lotu.
Han poda� podstawowe dane do komputera nawigacyjnego, a Chewbacca pobie�nie
sprawdza� rozmiary zniszcze�. Nie doznali �adnych powa�niejszych uszkodze�,
kt�rych nie
da�oby si� naprawi�, ale �Sok� b�dzie musia� by� poddany dok�adnemu
przegl�dowi. Czym
jednak by�o to wobec faktu, �e Han Solo i Chewbacca mieli wymarzone pieni�dze,
byli wolni
i, o dziwo, wyszli z tego wszystkiego cali i zdrowi? A to - pomy�la� Han - chyba
wystarczy.
Pracuj�ce pe�n� moc� silniki pozostawia�y za sob� b��kitne smugi dymu. Han
w��czy�
hipernap�d. Gdy �Tysi�cletni Sok� przechodzi� przez granic� �wiat�a, gwiazdy
zdawa�y si�
rozpryskiwa� we wszystkich kierunkach. Silniki zawy�y i statek znikn��, jakby go
nigdy tam
nie by�o.
ROZDZIA� 2
Oczywi�cie wiedzieli, �e od momentu, kiedy umie�cili w doku sw�j ostrzelany
frachtowiec, ka�dy ich krok b�dzie dok�adnie obserwowany.
Etti IV by�a planet� dost�pn� dla wolnego handlu, planet�, na kt�rej suche
wiatry
wci�� przeczesywa�y bursztynowe, poros�e mchem, p�ytkie s�one morze, otulone
cynobrowym niebem. Chocia� niezbyt zasobna w bogactwa naturalne, okazywa�a si�
jednak
zawsze go�cinna dla ludzi i istot cz�ekopodobnych, a strategiczne po�o�enie na
skrzy�owaniu
gwiezdnych szlak�w decydowa�o o jej znaczeniu.
Dostojnicy Wsp�lnego Sektora zgromadzili tutaj niezliczone bogactwa, a w
konsekwencji planeta wkr�tce zape�ni�a si� r�nymi typami spod ciemnych gwiazd.
Han i
Chewbacca znajdowali si� w�a�nie na ulicy wybrukowanej ciasno pouk�adanymi
ziemnymi
p�ytami. Mijali niskie budynki wzniesione ze spojonych pod ci�nieniem minera��w
i wysokie
budowle skonstruowane z gotowych prefabrykat�w. Przeszli obok portu kosmicznego
i
pewnym krokiem zd��ali ku Rz�dowej Kasie Wymiany Walut. Wookie pcha� przed sob�
wynaj�ty transporter repulsorowy wype�niony niewielkimi opancerzonymi kasetkami.
Mieli
nadziej�, �e zostan� zauwa�eni, tego rodzaju baga�e bowiem z regu�y przyci�ga�y
uwag�
kryminalist�w.
Han i Chewbacca byli jednak �wiadomi tego, �e ka�dy obserwator musi po�o�y� na
szali ryzyko i mo�liwy zysk. Str�j Hana, jego pewny ch�d, a tak�e ogromna
sylwetka
uzbrojonego w kusz� i gotowego do odpowiedzenia na ka�dy atak zmia�d�eniem
przeciwnika
Chewie�ego m�wi�y, �e ryzyko jest du�e.
Przyjaciele szli wiec spokojnie i pewnie, wiedz�c, �e ka�dy maj�cy troch�
zdrowego
rozs�dku i instynktu samozachowawczego bandyta b�dzie trzyma� si� od nich z
daleka.
W Rz�dowej Kasie Wymiany nikt nie mia� poj�cia, �e przeprowadzana transakcja
dotyczy�a handlu broni�, a jej celem by�o przygotowanie do zbrojnego powstania.
Han i
Chewbacca wy�adowali ju� wi�kszo�� klejnot�w, kt�rymi op�acono ich us�ugi, po
czym
wymienili je na cenne metale i bry�y rzadkich kryszta��w. We Wsp�lnym Sektorze
obejmuj�cym swym zasi�giem dziesi�tki tysi�cy system�w gwiezdnych niemo�liwe
by�o
zarejestrowanie wszystkich wp�at i wyp�at pieni�nych. Tak wi�c Han Solo,
kapitan
frachtowca, szmugler i notoryczny gwa�ciciel prawa w jednej osobie, bez
przeszk�d wymieni�
swoj� cze�� honorarium na sympatyczny, �czysty� rz�dowy czek kasowy, wprowadzony
automatycznie przez robota do punktu wymiany walut. Han wetkn�� niewielk�
plastikow�
kart� do kieszeni kamizelki.
Gdy tylko wyszli z punktu wymiany, Chewbacca zawy� w charakterystyczny dla
siebie, nieco przenikliwy spos�b.
- W porz�dku, zaraz zap�acimy Ploovo Dwa-Na-Jeden, ale najpierw musimy jeszcze
gdzie� zajrze� - odpar� Han.
Jego kud�aty towarzysz gro�nie warcza�, odstraszaj�c przechodni�w, ale zarazem
niebezpiecznie zwraca� na siebie uwag�. Nagle spo�r�d t�umu ludzi, android�w i
obcych istot
wype�niaj�cych ulic� wynurzy� si� patrol si� bezpiecze�stwa.
- Hej, uspok�j si�, do diab�a! - wymamrota� pod nosem Han.
Cz�onkowie patrolu, odziani w br�zowe mundury, z gotow� do strza�u broni� powoli
kroczyli �rodkiem ulicy, oboj�tnie lustruj�c spod bojowych czarnych he�m�w
schodz�cych im
z drogi przechodni�w. Han zobaczy�, �e dwie przy�bice uchyli�y si� lekko i
zrozumia�, �e
zachowanie Chewie�ego nie umkn�o ich uwadze. Nie zrobi� jednak na �o�dakach
zbyt
wielkiego wra�enia, bowiem po chwili espowcy odmaszerowali sw� drog�.
Han odprowadzi� ich wzrokiem i z niezadowoleniem potrz�sn�� g�ow�. Galaktyka
roi�a si� od gliniarzy, z kt�rych jedni byli dobrzy, inni �li. Jednak�e tajne
rz�dowe si�y
bezpiecze�stwa, popularnie okre�lane mianem Espo, zalicza�y si� do najgorszych.
Ich
dzia�alno�� nie mia�a nic wsp�lnego z prawem czy sprawiedliwo�ci�, opiera�a si�
jedynie na
edyktach Rz�d�w Wsp�lnego Sektora. Han nigdy nie m�g� poj��, jakie przes�anki
kierowa�y
m�odymi lud�mi wst�puj�cymi do Espo, ale robi� co m�g�, aby nie wchodzi� im w
drog�.
Przypomniawszy sobie o Chewbacce, podj�� przerwan� rozmow�.
- Jak m�wi�em, zap�acimy Ploovo. Tamta sprawa zajmie nam najwy�ej minut�.
Zgodnie z planem spotkamy si� z nim zaraz potem, obgadamy, co mamy do obgadania,
i
b�dziemy wolni.
U�agodzony Chewbacca roze�mia� si� niezobowi�zuj�co i pod��y� za swym
partnerem.
Aby zaspokoi� pragnienia najzamo�niejszych mieszka�c�w planety obnosz�cych si�
ze swym bogactwem, na terenie portu kosmicznego otwarto kilka sklep�w
trudni�cych si�
sprzeda�� egzotycznych zwierz�t Imperium. Wed�ug powszechnego mniemania
�Sabodor�
by� z nich najlepszy. I w�a�nie tam Han skierowa� swe kroki. Chocia� sklep
wyposa�ono w
kosztowne urz�dzenia d�wi�koszczelne, zewsz�d dobiega�y odg�osy i zapachy
r�nych,
cz�sto dziwacznych stworze� zgromadzonych tu pod nieco myl�cym szyldem
�Ulubie�cy
domowi�. Spo�r�d eksponat�w znajduj�cych si� na wystawie przyci�ga�y wzrok
prawdziwe
unikaty, takie jak paj�kowate nocne szybowce z Altami, opalizuj�ce upierzone
�piewaj�ce
w�e z pustyni planety Proxima Dibal, a tak�e niewielkie, bary�kowate, �mieszne
torbacze z
Kimananu, bardziej znane pod nazw� �futrzanych ku��. Klatki i kufry, akwaria i
ba�ki
pr�niowe roi�y si� od b�yszcz�cych �lepi�w, ruchliwych macek i szcz�kaj�cych
kleszczy.
Powita� ich sam w�a�ciciel - Sabodor, naturalizowany obywatel pochodz�cy z
Rakrury. Jego niskie, wielocz�onowe, rurowate cia�o opiera�o si� na pi�ciu
gi�tkich
ko�czynach, a ruchliwe czu�ki oczne porusza�y si� nieustannie. Ujrzawszy
wchodz�cych do
sklepu klient�w, Sabodor uni�s� si�, opieraj�c si� na dw�ch najni�szych
ko�czynach i
dok�adnie, ze wszystkich stron przyjrza� si� Hanowi, przewiercaj�c go oczyma
znajduj�cymi
si� na wysoko�ci piersi przybysza.
- Bardzo mi przykro - g�os Sabodora dobywa� si� z organu mowy umiejscowionego w
samym �rodku centralnego segmentu stwora. - Nie prowadzimy handlu Wookie. S�
zbyt
wra�liwi i nie wolno ich u�ywa� w charakterze zwierz�t domowych. To nielegalne.
Nic mi po
nim.
Chewbacca przerwa� ten monolog dzikim, mro��cym krew w �y�ach rykiem, obna�y�
ogromne z�biska i tupn�� ow�osion� nog� wielko�ci sporego talerza. Gabloty
wystawowe i
pojemniki zadr�a�y. Sabodor przera�liwie piszcz�c skry� si� za plecami Hana i
zas�oni�
ko�czynami czu�ki s�uchowe. Pilot usi�owa� uspokoi� Wookie�ego, a wn�trze sklepu
w jednej
chwili wype�ni�o si� �wiergotem, pokrzykiwaniami i piskiem przera�onych istot,
usi�uj�cych
schroni� si� przed tym nowym, nie znanym niebezpiecze�stwem.
- Chewie, uspok�j si�! On nie mia� tego na my�li - �agodzi� Han, jednocze�nie
os�aniaj�c w�a�ciciela sklepu przed rozw�cieczonym Chewbacca.
Dr��ce oczy na s�upkach nale��ce do Sabodora wychyla�y si� to z jednej to z
drugiej
strony kolan Hana.
- Powiedz Wookie�emu, �e nie chcia�em go urazi�. Zasz�o po prostu ma�e
nieporozumienie. Zupe�nie nie zamierzone.
Chewbacca uspokaja� si�. Han, maj�c wci�� przed oczami napotkany patrol, by� mu
za
to wdzi�czny.
- Chcieli�my co� kupi� - rzek� do Sabodora, kt�ry wreszcie odwa�y� si� wype�zn��
z
ukrycia. - S�yszysz mnie? Kupi�!
- Kupi�? Ach tak! Prosz�, niech pan wejdzie i si� rozejrzy. Dostanie pan tutaj
wszelkie
mo�liwe zwierz�ta domowe, najwi�kszy wyb�r w ca�ym sektorze. Mamy...
Han uciszy� go machni�ciem r�ki. Przyjacielskim gestem po�o�y� d�o� w miejscu,
gdzie podenerwowany sklepikarz powinien mie� rami�.
- Panie Sabodor. Dajmy sobie spok�j z tym ceremonia�em. Chcia�bym kupi� dinko.
Czy dostan� go u pana?
- Dinko? - w�skie wargi i rozliczne macki Sabodora wyra�a�y niesmak. - Ale w
jakim
celu? Dinko? Przecie� to takie wstr�tne!
Han skrzywi� si� w fa�szywym u�miechu. Si�gn�� do kieszeni i wyj�� z niej gar��
pobrz�kuj�cych monet.
- Znajdziesz go dla mnie?
- W porz�dku, w porz�dku! Niech pan chwil� zaczeka!
Sabodor chwiejnym krokiem pod��y� w kierunku bocznych drzwi. Zanim Han i
Chewbacca zdo�ali si� rozejrze�, w�a�ciciel sklepu by� znowu z nimi. Dwiema
g�rnymi
mackami podtrzymywa� przezroczyst� szklan� skrzynk�, w kt�rej znajdowa� si�
dinko.
Niewiele istot cieszy�o si� s�aw� r�wn� tej, kt�ra by�a udzia�em dinko,
stworzenia o
niemal�e psychopatycznym usposobieniu. Pozosta�o zagadk� dla zoolog�w, jakim
cudem
przy swojej agresywno�ci dinko mog�y �cierpie� si� nawzajem na tyle d�ugo, by
zd��y� si�
rozmno�y�. Niewielkie stworzenie, kt�re mog�oby si� zmie�ci� w ludzkiej d�oni -
gdyby
jakikolwiek cz�owiek odwa�y� si� wzi�� je do r�ki - patrzy�o na nich gro�nie.
Jego silne tylne
nogi porusza�y si� nieustannie, a bli�niacze ko�czyny chwytne wyrastaj�ce z
klatki piersiowej
najwyra�niej poszukiwa�y jakiego� obiektu ataku. J�zyk stwora to wysuwa� si�, to
chowa�,
ukazuj�c b�yszcz�ce, z�owrogie k�y.
- Czy zosta� pozbawiony organ�w zapachowych? - zapyta� Han.
- Och, nie! Odk�d go tu przywieziono, jest w okresie rui. Ale usuni�to mu
gruczo�y
jadowe.
Chewbacca wyszczerzy� z�by w u�miechu i zmarszczy� nos.
- Ile? - zapyta� Han.
Sabodor wymieni� astronomiczn� sum�. Han przel