479
Szczegóły |
Tytuł |
479 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
479 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 479 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
479 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HOLOGRAM INY
Autor : MattRix
HTML : ARGAIL
Marek od dawna niepokoi� si� o In�. Dziewczyna wiele przesz�a w ci�gu
ostatnich tygodni. W�a�ciwie trzyma�a si� ca�kiem nie�le, ale nikt inny nie
widzia� tego co widzia� Marek. Ina zachowywa�a pozory, ale ci�gle prze�ywa�a
�mier� Krystiana. Od paru miesi�cy prawie w og�le nie wychodzi�a z domu. Kiedy
dzwoni� do niej wydawa�a si� ...
Sam ju� nie wiedzia� jaka.
By� jednak pewien, �e co� jest nie tak. Przeczucie nie opuszcza�o go, ale
nie wiedzia� jak to sprawdzi�. W ko�cu Ina by�a doros�a, wi�c nie m�g� jej
kontrolowa�. Byli przyjaci�mi. Tylko przyjaci�mi, cho� Marek zawsze mia�
nadziej� na co� wi�cej. Wszyscy wiedzieli, �e kocha si� w niej. Ona r�wnie�. W
�yciu Iny by� jednak Krystian. Lubi� go, cho� by� przecie� jego rywalem.
Dziewczyna by�a jednak z nim szcz�liwa. Jak nigdy przedtem. A kiedy Krystian
zgin��, wydawa�o si�, �e nigdy ju� taka nie b�dzie.
Marek bardzo chcia� to zmieni�. Chcia� by� blisko niej. By� dla niej
oparciem w tych trudnych chwilach.
Kto� m�g�by pomy�le�, �e po prostu chce wykorzysta� t� sytuacj�, ale nie
obchodzi�o go to. Nawet je�li jego ch�� pomocy rzeczywi�cie by�a podszyta
egoizmem. Liczy�a si� tylko Ina.
Ale ona odgrodzi�a si� od �wiata. Nie szuka�a pomocy, wsp�czucia. Niczego.
Nadal pracowa�a, cho� biuro przenios�a do domu. Dyrekcja posz�a jej na r�k� nie
chc�c traci� tak doskona�ego fachowca. Nikt nie sprawdza� czy wszystko jest w
porz�dku dop�ki na czas elektroniczn� poczt� przychodzi�y jej prace.
Marek jednak by� niespokojny.
Postanowi�, �e odwiedzi j�. Bez wzgl�du na to jak zostanie to odebrane. Mia�
to gdzie�, nawet je�li ona sama b�dzie mia�a mu to za z�e. Trudno. B�dzie
przynajmniej pewien, �e si� myli�.
*********************************************
D�ugo sta� przed drzwiami jej domu.
Niby mia� obmy�lony ca�y plan, ale teraz oblecia� go strach.
Mo�e jednak nie powinien przesadza�?
O�mieszy si� i tyle.
Nie, skoro ju� tu jest ... Sko�czy z tym raz na zawsze.
Nacisn�� przycisk dzwonka. Spojrza� na niewidoczn� kamer� umieszczon� nad
drzwiami. Wiedzia�, �e tam jest i wiedzia�, �e rejestruje wszystko od samego
pocz�tku.
U�miechn�� si�, �eby nie wygl�da� na takiego spi�tego.
Chwil� potem drzwi otworzy�a Ina.
- Marek... - powiedzia�a, najwyra�niej zdziwiona jego wizyt�.
- Wiem, �e powinienem zadzwoni�, ale by�em w pobli�u i... - wyci�gn�� zza
plec�w ma�y bukiet kolorowych r�.
- To mi�e, wejd�. - powiedzia�a, bior�c od niego kwiaty.
Pierwszy krok zrobiony.
Marek wszed� do �rodka. Dyskretnie rozgl�da� si� dooko�a, jakby szukaj�c
czegokolwiek �wiadcz�cego o jakichkolwiek zmianach. By� tu wiele razy i pewnie
od razu zauwa�y�by gdyby co� si� zmieni�o, ale ... nic si� nie zmieni�o. Mo�e
tylko brakowa�o mu drobiazg�w �wiadcz�cych o obecno�ci w domu m�czyzny - kurtki
Krystiana, jego kluczy le��cych na stoliku przy wej�ciu. Drobiazg�w. Poza tym
wszystko wydawa�o si� takie samo.
- Nie odzywa�a� si�. - powiedzia� wchodz�c za dziewczyn� do salonu. - Troch�
si� niepokoili�my.
- My? - zapyta�a, u�miechaj�c si�. - To znaczy kto?
Marek mia� wra�enie, �e zaczerwieni� si�.
- No dobrze. Ja si� niepokoi�em. Wiem, �e to g�upie, ale nic na to nie
poradz�.
- To nie jest g�upie. Raczej mi�e. Dobrze wiedzie�, �e kto� si� niepokoi.
Ale niepotrzebnie. Przyczyna mojego milczenia jest jak zwykle bardzo prozaiczna.
Dosta�am du�e i trudne zlecenie. Ca�ymi dniami pisz� program. Dlatego nie
odzywam si�. Sam zreszt� wiesz, �e kiedy mam wen� nic nie jest w stanie oderwa�
mnie od komputera.
- Wiem. Przepraszam za to naj�cie.
- Nic si� nie sta�o. I tak mam woln� chwil�. W��czy�am Blueya, �eby
sprawdzi� to co do tej pory zrobi�am. Usi�d�. Napijesz si� czego�?
- Kawy, je�li nie sprawi to k�opotu.
- Nie sprawi. Sama ch�tnie si� napij�. Zaraz wracam.
Ina wysz�a z pokoju.
Zanim wr�ci minie troch� czasu. Czasu potrzebnego, �eby dok�adniej rozejrze�
si� ...
- "To idiotyczne!" - pomy�la� Marek. - "Zachowuj� si� jak co najmniej
kurator s�dowy."
Ale nawet ta my�l nie przeszkodzi�a mu w kontynuowaniu realizacji planu.
Salon wygl�da� tak samo jak wtedy, gdy zgromadzi� si� w nim t�um ludzi,
kt�rzy towarzyszyli Krystianowi w ostatniej drodze. Tyle, �e wtedy by�o w nim a�
ciemno od �a�obnych stroj�w.
Podszed� do zabytkowej komody, na kt�rej sta�y zdj�cia w ozdobnych ramkach.
Wzi�� jedno z nich do r�ki.
Tak, Ina i Krystian byli ze sob� bardzo szcz�liwi. Wszyscy widzieli to
nawet gdy byli osobno. Ale nie mogli by� rozdzieleni zbyt d�ugo. Popadali wtedy
w czarn� rozpacz. Dlatego zamieszkali razem. Wsp�lnie pracowali nad wi�kszo�ci�
projekt�w. Zreszt� firma po pewnym czasie zacz�a zleca� im wi�ksze rzeczy,
traktuj�c ich jak swojego rodzaju sp�k�.
Patrz�c na nich Marek mia� nadziej�, �e i on kiedy� znajdzie swoj� "po��wk�"
i b�dzie z ni� tak szcz�liwy jak tych dwoje. Z trudem, ale pogodzi� si� ju� z
my�l�, �e to Krystian zdoby� In�, a nie on.
To wstr�tne, ale gdy dowiedzia� si� o �miertelnym wypadku Krystiana, znowu
zacz�� mie� nadziej� na zdobycie dziewczyny dla siebie. Oczywi�cie nie m�wi� o
tym nigdy. Stara� si� nawet o tym nie my�le�. Zawsze potem czu� si� winny
�mierci swojego rywala. A przecie� to nie on siedzia� wtedy za sterami tamtego
samolotu. To nawet nie on wywo�a� tamt� burz�. Ale to uczucie odzywa�o si�
zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Tak jak teraz.
Dlaczego je odczuwa�? Mo�e rzeczywi�cie mia� nieczyste sumienie?
- To by�y wspania�e czasy. - us�ysza� nagle jej g�os.
Odwr�ci� si� raptownie o ma�o nie upuszczaj�c zdj�cia.
- Przepraszam, nie chcia�am ci� przestraszy�. - powiedzia�a, widz�c min�
Marka.
- To ja przepraszam. Nie powinienem ...
- Nic si� nie sta�o. Wszystkie rzeczy Krystiana ... - g�os Iny lekko za�ama�
si�. - Ale nie mog�am pozby� si� tych zdj��. Chc� pami�ta� te dobre chwile.
- Rozumiem. Masz racj�.
Marek odstawi� zdj�cie i usiad� na kanapie. Ina poda�a mu fili�ank� kawy i
usiad�a w fotelu naprzeciw niego.
- Co u ciebie s�ycha�? - zapyta�a.
- Gdyby�my cz�ciej si� widywali, wiedzia�aby�, - powiedzia�. - �e nic
ciekawego. Mam sporo pracy i ma�o czasu dla siebie.
- Mi�o, �e znalaz�e� go troch� dla mnie. - u�miechn�a si�.
- "Dla ciebie zawsze." - pomy�la�, ale nic nie powiedzia�.
- Mia�em nadziej�, �e wr�cisz wkr�tce do pracy w biurze. Mo�e powinna�
wi�cej przebywa� w�r�d ludzi.
- Boisz si�, �e zwariuj� w tym domu? - spojrza�a na niego uwa�nie.
Nie bardzo wiedzia� co odpowiedzie�, �eby nie urazi� jej.
- Nie, ale ...
- Mo�e nie min�o do�� czasu.
- A mo�e w�a�nie min�o? Mo�e w�a�nie powinna� oderwa� si� od tego
wszystkiego i zacz�� �ycie od nowa?
- Z tob�?
Troch� zabola�o.
- Przepraszam. - powiedzia�a po chwili Ina, nerwowo g�adz�c brzeg swojej
fili�anki. - To nie mia�o tak zabrzmie�. Ja nie chcia�am ...
- W porz�dku. Chyba troch� przesadzi�em.
- Wiem o co ci chodzi, ale ... Bardzo pomog�e� mi, szczeg�lnie na pocz�tku.
Do reszty musz� doj�� sama. Troch� to potrwa, ale jestem ju� blisko. Daj mi
troch� czasu.
- Przepraszam. My�la�em, �e nie mo�esz si� pozbiera�, �e zamkn�a� si� przed
�wiatem, a ja b�d� tym, kt�ry uwolni ci� od tego wszystkiego i przywr�ci do
�ycia. Idiotyczne. Tylko, �e jak naprawd� nie chcia�bym, �eby� ...
- Zawsze wiedzia�am, �e by�by� dobrym materia�em na rycerza w l�ni�cej
zbroi. - u�miechn�a si�. - Dzi�kuj� ci za to.
Nagle z pi�tra da� si� s�ysze� dziwny d�wi�k. Co� jakby alarm.
W oczach Iny zobaczy� niepok�j. Dziewczyna natychmiast jednak opanowa�a si�.
- To tylko Bluey. Pewnie znalaz� jaki� b��d. - powiedzia�a spokojnie, cho� w
jej g�osie s�ysza� niemal nieuchwytn� nut� niepokoju.
- Masz prac�, a ja ci� odrywam. P�jd� ju�. - powiedzia� odstawiaj�c
fili�ank�.
Wsta� i ruszy� w stron� drzwi.
- Jeszcze raz przepraszam za naj�cie. - powiedzia�.
I na podesz�a do niego, wspi�a si� lekko na palce i poca�owa�a go delikatnie
w policzek. Marek przymkn�� oczy. Tak bardzo chcia� j� wtedy obj��. Mocno.
Ale powstrzyma� si�.
- Dzi�kuj�. - szepn�a. - Nie martw si� o mnie. Jestem ju� du�� dziewczynk�.
- doda�a.
- Szkoda. - powiedzia� u�miechaj�c si�.
*********************************************
Kiedy tylko zamkn�a za nim drzwi, pobieg�a schodami na pi�tro. Wpad�a jak
burza do pracowni.
- Co si� sta�o Bluey? - zapyta�a, rozgl�daj�c si� po pomieszczeniu. - Gdzie
jest Krystian?
Nie czekaj�c na odpowied� programu, sama spojrza�a na odczyty czujnik�w.
- A niech to!
Wystuka�a szybko na klawiaturze seri� kombinacji klawiszowych.
Chwil� potem w jednym z rog�w pracowni zamigota�a jaka� posta�. Po paru
sekundach by�a ju� wyra�na.
Wysoki m�czyzna ubrany w sportowy str�j patrzy� na swoje d�onie.
- Prosi�am, �eby� by� cierpliwy.
- Chcia�em tylko sprawdzi� kto przyszed�. Wydawa�o mi si�, �e s�ysz� Marka.
Czy to by� on?
- Tak, to by� Marek. Ale pami�taj, �e nie mo�esz jeszcze st�d wychodzi�.
- Jak d�ugo b�dziesz mnie trzyma�a w tym wi�zieniu?
- Nie sko�czy�am jeszcze montowania aparatury. Jeszcze par� dni i b�dziemy
mogli �y� normalnie.
Ina podesz�a do m�czyzny.
- Wytrzymaj jeszcze troch�. - powiedzia�a, przytulaj�c si� do niego.
M�czyzna westchn�� i obj�� j�.
- Przepraszam. Wytrzymam. Po prostu chcia�bym m�c by� z tob� wsz�dzie.
- Wiem. Ja te�.
*********************************************
Kolejny dzie� powinien przynie�� uspokajaj�cy powiew. Nic takiego si� jednak
nie sta�o. Marek ci�gle przeczuwa� co� niedobrego. Dlatego gdy tylko przyjecha�
do biura swoje pierwsze kroki skierowa� do szefa ich dzia�u - Bartosza.
To imi� troch� �mieszy�o Marka.
S�ysz�c je zawsze mia� przed oczami ma�ego, zabawnego grubaska, chc�cego
koniecznie sprawia� wra�enie ros�ego i powa�nego biznesmena.
Szef dzia�u nie by� co prawda ani ma�y ani zabawny, cho� jego brzuszek d��y�
do osi�gni�cia poka�nych rozmiar�w. I tak jak w wyobra�eniach Marka, za wszelk�
cen� chcia� by uwa�ano go za bardzo powa�nego i gro�nego cz�owieka.
W rzeczywisto�ci by� mi�ym i dobrodusznym starszym panem, cho� niewielu
ludzi z zamkni�tego grona znajomych mog�o nazywa� go po prostu Bartkiem.
Oczywi�cie by�o to zupe�nie wykluczone w pracy. Ale "Bartosz" �mieszy�o Marka i
m�wi� do niego albo "szefie" albo zwyczajnie "Bartek".
Na szcz�cie Marek mia� wyczucie i nigdy nie droczy� si� z nim kiedy nie
by�o na to miejsca ani czasu.
Teraz jednak nie by� w nastroju do �art�w, wi�c gdy tylko wszed� do jego
biura, powiedzia�:
- Szefie, mam nietypowe pytanie.
Bartosz spojrza� na niego nieco zdziwiony. Marek rzadko miewa� nietypowe
pytania, a je�li ju� okazywa�o si� nieco dziwne, pyta� prosto z mostu.
- Co to znaczy nietypowe? Nie mam poj�cia co w twoim przekonaniu jest
nietypowym pytaniem.
- Chodzi o In�.
Bartek wiedzia� o s�abo�ci Marka do m�odej i bardzo zdolnej programistki.
Widzia� te� jak cierpia� po cichu razem z ni� gdy zdarzy� si� tamten wypadek.
- Co z ni�? Mam nadziej�, �e wszystko u niej w porz�dku. Kiedy ostatnio
rozmawiali�my ...
- W�a�nie nie wiem czy wszystko jest w porz�dku. Dlatego chcia�em ci�
zapyta� ... Wiem, �e generalnie nie udzielasz takich informacji, ale pomy�la�em,
�e mo�e tym razem ...
- Wydu� to w ko�cu z siebie. - przerwa� mu szef.
- Czy Inie zlecono ostatnio jaki� du�y projekt? Co�, co mog�oby wyt�umaczy�
jej... odizolowanie si� od wszystkiego?
- Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi.
- Kiedy by�em wczoraj u niej, powiedzia�a mi, �e firma zleci�a jej co�
du�ego i trudnego. S�dzi�em, �e na razie dostaje �atwiejsze rzeczy.
- Bo tak jest. Nie wiem dlaczego powiedzia�a ci to. Mo�e po prostu nie jest
jeszcze gotowa do powrotu do firmy.
- Mo�e. Ale min�o ju� tyle czasu ... Mam wra�enie, �e co� ukrywa.
- Chyba cierpisz na jak�� mani�.
- To tylko przeczucie, ale ...
- Na czym opierasz swoje ... przeczucie?
- Skoro nie zlecano jej �adnego du�ego projektu, to po co u�ywa Blueya?
Obaj wiedzieli, �e Bluey - komputerowy stw�r posiadaj�cy w�asne bardzo
skomplikowane oprogramowanie - by� u�ywany przez In� i Krystiana do sprawdzania
wysoce trudnych i skomplikowanych program�w pisanych przez kt�regokolwiek z
nich. Swojego czasu firma chcia�a kupi� od nich patent na Blueya, aby
zainstalowa� go w swoich pracowniach, ale Ina traktowa�a go jak ... swojego
rodzaju domowe zwierz�tko i nie chcia�a go sprzedawa�. Bluey dosta� nawet co� w
rodzaju "cia�a", co u�atwia�o mu poruszanie si� po domu - przynajmniej po jego
cz�ci.
- Nie s�dz�, �eby do tego co teraz powinna robi� potrzebowa�a Blueya. -
powiedzia� Bartek. - Jeste� pewien, �e robot po prostu nie dotrzymywa� jej
towarzystwa?
- Znam go troch� i jestem tego pewien. Zreszt� niech sobie robi cokolwiek
tam robi, ale dlaczego to ukrywa? To mnie niepokoi.
- Nie popadaj w paranoj�. Wiem, �e martwisz si� o ni�, ale nie przesadzaj.
Co za du�o ...
- Wiem, wiem. Nic na to nie poradz�. Dop�ki nie b�d� pewien, �e wszystko
jest w porz�dku ...
Bartek ci�ko westchn��. Sam nie by� jeszcze tak stary, �eby nie pami�ta�,
jak to drzewiej bywa�o. Ale taka sytuacja wprowadza�a zam�t w jego zespole. Ju�
i tak straci� znakomitego fachowca, potem niemal straci� jego dziewczyn�. A
teraz jeszcze Marek. Mia� tylko nadziej�, �e ca�a ta sprawa sama rozwi��e si�
jak najszybciej. Je�li nie, b�dzie musia� co� wymy�li�, a bardzo nie chcia�
ingerowa� w prywatne sprawy swoich podw�adnych. Nawet je�li traktowa� ich
czasami jak w�asne dzieci.
Marek, cho� uzyska� cz�ciow� odpowied�, nie by� z niej zadowolony. Ale
postanowi� wstrzyma� si� jeszcze jaki� czas. B�dzie dzwoni� do niej, mo�e
odwiedza� cz�ciej ni� zazwyczaj. By� mo�e Ina sama powie mu co si� dzieje.
*********************************************
Min�o kilka dni, podczas kt�rych Marek prze�ywa� prawdziwe katusze. Cz�ste
telefony okaza�y si� ma�o wystarczaj�cym sposobem uspokojenia m�czyzny.
Ale w�a�nie wtedy zdarzy�o si� co�, co wnios�o nieco spokoju do �ycia nie
tylko Marka.
Ina niespodziewanie pojawi�a si� w biurze.
Kiedy tylko przekroczy�a jego pr�g, wszyscy powitali j� zdziwionymi
spojrzeniami. Ina u�miechn�a si� tylko i zapyta�a:
- Chyba jeszcze tu pracuj�, prawda?
- Ina? - us�ysza�a znajomy g�os Bartosza.
- Cze�� szefie. - odpowiedzia�a, podchodz�c do niego, a widz�c jego min�,
doda�a - Wiem, �e powinnam uprzedzi�, ale dawno nie widzia�am waszych
zdziwionych min.
- Czy to znaczy, �e ...
- Tak, to znaczy, �e wr�ci�am. Na dobre.
- Ciesz� si�. - Bartek obj�� j� i przytuli� do swojej szerokiej, przyjaznej
piersi. - Bardzo si� ciesz�.
- No, dobrze ju�, dobrze. Do�� tych czu�o�ci. - powiedzia�a Ina, kiedy w
ko�cu "uwolni�a si�" od nied�wiedziego u�cisku swojego szefa. - Trzeba wraca� do
pracy. B�d� u siebie.
Ina u�miechaj�c si� ruszy�a do swojego pokoju. Jeszcze jaki� czas jej
wsp�pracownicy patrzyli za ni�. W ko�cu jednak znikn�a im z oczu.
Ina otworzy�a drzwi swojej mini pracowni. Stan�a w nich, rozgl�daj�c si�
dooko�a. Jeszcze nie tak dawno pracowa�a tu z Krystianem. Ci�gle by�y tu dwa
stanowiska pracy. Na stoliku w niszy kuchennej sta�y dwa kolorowe kubki.
Patrzy�a na to wszystko, a wspomnienia k��bi�y si� w jej umy�le jak ob�oki
pchane silnym wiatrem.
Westchn�a i powoli wesz�a do �rodka, nie zamykaj�c drzwi.
Usiad�a na swoim miejscu i w��czy�a komputer. Wpatrywa�a si� przez chwil� w
monitor.
- Kiedy us�ysza�em tw�j g�os, my�la�em, �e mam omamy s�uchowe. - us�ysza�a
znajomy m�ski g�os.
Spojrza�a w stron� drzwi.
- Witaj, Marku. - powiedzia�a, ocieraj�c k�cik prawego oka.
Marek podszed� do niej i kucn�� obok jej krzes�a.
- Wszystko w porz�dku?
- Tak, chyba tak.
- Mo�e nie powinna� jeszcze ...
- Sam m�wi�e�, �e trzeba i�� dalej.
- Tak, ale ... �atwiej dawa� rady, ni� stosowa� si� do nich.
- Nie, mia�e� racj�. Czas znowu zacz�� �y�.
Marek wzi�� jej d�o� w swoj� i u�miechn�� si�.
- Gdyby� czego� potrzebowa�a, wiesz gdzie mnie szuka�. - powiedzia�,
wstaj�c.
Ina r�wnie� wsta�a i przytuli�a si� do niego. Potem poca�owa�a go w policzek
i powiedzia�a:
- Dzi�kuj�.
Marek u�miechn�� si� i wyszed� z pokoju.
Ostatni raz spojrza� na dziewczyn�. Odwzajemni�a u�miech.
*********************************************
Wydawa�o si�, �e wszystko wr�ci�o do normy.
Ina pracowa�a jak dawniej. Jak dawniej sp�nia�a si�, wpadaj�c jak burza do
biura. Jak dawniej zajada�a si� czekoladowymi rogalikami. �artowa�a ze
wszystkimi, bior�c udzia� w codziennym �yciu firmy.
Tak jakby zapomnia�a o przesz�o�ci.
Marek cieszy� si� z tego.
Chocia� ... to nie pasowa�o do niej.
Mo�e to w�a�nie by�a metoda, spos�b na dalsze �ycie. Zapomnie�. Przej�� nad
tym do porz�dku dziennego.
Ale jak mo�na tak po prostu przej�� do normalnego �ycia zapominaj�c o kim�,
poza kim nie widzia�o si� �wiata?
Ina nie by�a ... nie mog�a by� a� tak ...
Samoch�d podskoczy� na nier�wno�ciach podjazdu. Marek zatrzyma� go tu� przy
wej�ciu g��wnym. Mia� tylko zostawi� Inie materia�y i jecha� dalej. Nawet nie
zabezpieczy� go.
Podbieg� do drzwi i nacisn�� dzwonek.
Ale nic si� nie sta�o.
Pomy�la�, �e Ina siedzi w pracowni i pewnie minie chwila zanim Bluey da jej
zna�, �e kto� stoi przed drzwiami.
Zanim jednak zd��y� doko�czy� swoj� my�l, us�ysza� cichy d�wi�k
odblokowywanego zamka. Drzwi zacz�y si� otwiera�. Marek spojrza� na coraz
szersze wej�cie, b�d�c pewnym ujrzenia Iny, na twarzy kt�rej wci�� b�dzie si�
odbija� wyraz zamy�lenia.
Zamiast tego jednak w drzwiach zobaczy� ... Krystiana.
By� tym tak zaskoczony, �e a� zrobi� par� krok�w w ty�.
Przera�enie przysz�o zaraz potem.
Mia� ochot� drze� si� w niebog�osy, ale Krystian uprzedzi� go:
- Nie r�b scen, tylko wchod�.
Marek jeszcze przez chwil� sta� nieruchomo.
By� �wi�cie przekonany, �e zaraz obudzi si� i ...
Krystian zrobi� jednak zach�caj�cy ruch g�ow� i odsun�� si� od wej�cia.
M�czyzna oprzytomnia� na tyle, �e powoli wszed� do domu. Drzwi zamkn�y si�
za nim automatycznie.
Krystian sta� niemal na wyci�gni�cie r�ki od Marka.
Ten ostatni patrzy� na niego z niedowierzaniem.
Marek musia� mie� strasznie g�upi� min�, bo zauwa�y� na twarzy Krystiana
lekki u�miech.
- Gdyby nie to, �e jestem pewien, �e pochowali�my ci� ...
- Wiem. I przepraszam, �e tak si� o tym dowiedzia�e�.
- O czym?!
- O mnie. Ina mia�a ci powiedzie�.
- Raczej pami�ta�bym, gdyby powiedzia�a mi, �e �yjesz.
- Ja nie �yj�. - odpar� Krystian, a widz�c coraz bardziej zdziwion� min�
Marka, doda� - To d�uga historia.
- Ja my�l�!
- Napijesz si� czego�? - zapyta� Krystian i zaprosi� Marka do salonu.
- Nie, dzi�kuj�. Wola�bym dowiedzie� si� co tu si� dzieje. I gdzie jest Ina?
- powiedzia�, id�c za "zjaw�".
- Ina musia�a pojecha� do Centrum. B�dzie troch� p�niej.
- Wi�c mo�e od ciebie dowiem si� co jest grane? I dlaczego pochowali�my ci�,
skoro ... Mam du�o pyta�. - powiedzia� w ko�cu, ci�ko siadaj�c w fotelu.
- Mia�em nadziej�, �e to Ina wprowadzi ci� we wszystko. Ale skoro tak si�
nie sta�o ... Od czego by tu zacz��? - zastanawia� si� Krystian.
- Mo�e od pocz�tku? - podpowiedzia� Marek.
- Tak, od pocz�tku. Ja naprawd� nie �yj�.
Marek spojrza� na niego z ukosa.
Na stoliku w srebrnej paterze le�a�y owoce. Marek wzi�� jab�ko i po chwili
bez ostrze�enia rzuci� je do "trupa".
Ten z�apa� je jak gdyby nigdy nic.
Krystian zrozumia�, �e by� to swoisty test.
- To jeszcze o niczym nie �wiadczy. - powiedzia�.
- Przepraszam, �e przerw� ci na wst�pie, ale ju� w przedszkolu wiedzia�em,
�e jak kto� umrze, to za choler� nie mo�e zachowywa� si� jak kto� �ywy. Chyba,
�e jest wrednym duchem. Ty nie wydajesz si� by� ani trupem, ani tym bardziej
duchem. Wi�c kim do cholery jeste�?
- Hologramem. - powiedzia� Krystian, odrzucaj�c Markowi jab�ko.
Marek z�apa� je, ale patrzy� ci�gle na Krystiana.
- Ja i Ina od bardzo dawna pracowali�my nad programem holograficznym, kt�ry
m�g�by by� stosowany niemal wsz�dzie.
- Ale przecie� z�apa�e� jab�ko.
- Na tym mi�dzy innymi polega udoskonalenie. Mam cia�o, mo�na mnie dotkn�� i
nie poczu� r�nicy. Mam nawet zapach. Zapisany w programie, ale zawsze to jednak
zapach. Kolor w�os�w mo�e by� zaprogramowany tak jak reszta, oczy sk�ra, wzrost,
waga, g�os. Wszystko. Nie mam osobistych rzeczy, ubra�. Niczego. To nie jest mi
potrzebne. Wszystko jest w pami�ci programu. Mo�na t� cz�� rozszerza� dowolnie.
- Ale sk�d ... Rozumiem - hologram. Kojarzy mi si� on wy��cznie z
tr�jwymiarowym obrazem generowanym przez specjalne urz�dzenia. A ty ...
- One s� wsz�dzie. W ca�ym domu.
Marek rozejrza� si� dooko�a. Nie znalaz� nawet �ladu znajomego urz�dzenia.
- Ina dobrze je zamaskowa�a.
- Sk�d mia�a tak doskona�e dane? Barwa g�osu, ruchy, kolor oczu, ubi�r ...
Jak uda�o jej si� napisa� tak ogromny program z takimi detalami?
- Wykorzysta�am naturaln� baz� danych - wspomnienia. - us�yszeli g�os Iny.
Kiedy Marek odwr�ci� si�, ujrza� j� stoj�c� na progu pokoju.
Na d�ug� chwil� zapada�a cisza.
- Wybacz, �e nie powiedzia�am ci. - odezwa�a si� w ko�cu, podchodz�c do
Krystiana.
Obj�a go i poca�owa�a w policzek.
Marek pomy�la�, �e Krystian nie mo�e by� hologramem.
Ina z ca�� pewno�ci� nie traktowa�a go tak. Znowu mia�a go przy sobie.
Teraz rozumia� co by�o w niej innego kiedy wr�ci�a do pracy.
Nie by�a w �a�obie.
*********************************************
- Gdyby szpital dowiedzia� si� o tym ... Przecie� musieli wiedzie�.
- Nie wiedzieli. - powiedzia�a Ina, podaj�c mu kaw�. - Nie by�o czasu, �eby
wszystko im wyt�umaczy�. Krystian by� nieprzytomny. Wiedzia�am, �e nie odzyska
przytomno�ci. Musia�am od�o�y� na bok ca�� rozpacz i zabra� si� do pracy. Do
ko�ca nie by�am pewna czy transfer pami�ci uda si�. M�zg by� uszkodzony i ci�gle
ulega� wi�kszym uszkodzeniom. Urz�dzenie zbudowali�my na podstawie symulacji
komputerowych. Nie mieli�my okazji wypr�bowa� go.
- By�em wi�c kr�likiem do�wiadczalnym. - wtr�ci� Krystian, u�miechaj�c si�.
Ina za�mia�a si� cicho i dotkn�a jego d�oni.
- "Bo�e!" - pomy�la� Marek. - "Wygl�daj� jakby nigdy nic ich nie
rozdzieli�o."
I nagle u�wiadomi� sobie, �e ... Krystian wr�ci�. Ju� na zawsze.
- Ale ba�am si�, �e nawet je�li jego wspomnienia zostan� przetransferowane,
mog� okaza� si� niesp�jne. Dlatego wykorzysta�am tak�e moje wspomnienia.
- Przynajmniej nasz wsp�lnie sp�dzony czas pami�tam dzi�ki temu o wiele
lepiej. - powiedzia� Krystian.
- To znaczy, �e transfer nie powi�d� si� w 100%? - zapyta� Marek.
- W oko�o 56%. Dotyczy to szczeg�lnie ostatnich kilkunastu lat. Reszta jest
mniej lub bardziej czytelna. Dlatego postanowi�am wspom�c program moimi danymi.
M�wi�am ci, �e to by� eksperyment.
- A ryzyko? - zapyta� Marek.
- Bardziej obawia�am si� �ycia bez niego. - Ina opar�a g�ow� na ramieniu
Krystiana.
Marek po raz pierwszy spotka� si� z tak ogromnym oddaniem i po�wi�ceniem.
- Wiem, �e to wszystko wydaje si� wariactwem, ale ... Pracowali�my nad tym
projektem od d�u�szego czasu. - zacz�a Ina.
- Pierwszym przeznaczeniem o jakim pomy�leli�my, mia�o by� w�a�nie to. -
powiedzia� Krystian.
- Pierwszym? A inne?
- Wyobra�asz sobie holograficzn� lekcj� historii? Albo biologii? Czy
chocia�by innych przedmiot�w. Wystarczy odpowiednio zmodyfikowa� program. Czy�
to nie ciekawsze ni� konwencjonalne metody? - w oczach Iny widzia� b�ysk dumy i
rado�ci.
W ka�dym innym przypadku pomys� wydawa�by si� wspania�y. Wr�cz genialny.
Ale teraz ...
Mo�e gdyby chodzi�o o kogo� innego ...
W pokoju zaleg�a cisza. Ci�ka, niemal g�sta od napi�cia.
- Nie wiem co powiedzie�. - odezwa� si� w ko�cu.
- Dlatego nie m�wi�am o tym nikomu. - powiedzia�a Ina. - Ba�am si� reakcji
innych.
- Dlaczego nic nie powiedzieli�cie kiedy jeszcze ... - Marek zaj�kn�� si�.
- Kiedy jeszcze �y�em? - pom�g� mu Krystian.
By� mu wdzi�czny za te s�owa.
Troch� dziwnie czu� si� m�wi�c przy nim jako o zmar�ej osobie, maj�c go
przed sob�. Ale, do cholery, przecie� on nie �y�! I zdawa� si� przyjmowa� to bez
zastrze�e�. To te� troch� dziwi�o i denerwowa�o Marka.
- Planowali�my dopracowa� projekt. Przynajmniej do pewnego poziomu, w kt�rym
mogliby�my go zaprezentowa�. Nie mieli�my poj�cia, �e ... co� mo�e nam
przeszkodzi�, - powiedzia�a Ina. - �e przyjdzie nam wypr�bowa� go wcze�niej. O
wiele wcze�niej. To mia� by� nasz i tylko nasz projekt.
- Marzy�o nam si�, �e ustawi nas do ko�ca �ycia. - doda� Krystian. -
Mogliby�my spokojnie zacz�� prawdziwie wsp�lne �ycie, nie martwi� si� ju� o nic.
Marek przypuszcza�, �e holograficzny Krystian m�wi� o za�o�eniu rodziny i o
wszystkich innych sprawach, jakie ��czy�y si� z tym posuni�ciem.
- Niestety los sp�ata� nam przykrego figla. - powiedzia�a cicho Ina. - Ten
projekt, cho� jeszcze niedoskona�y i ci�gle udoskonalany, by� nasz� jedyn�
szans�. A potem ... Troch� ba�am si� jak inni przyjm� Krystiana.
- Przez ca�y czas chcia�a� milcze�? - zapyta� Marek.
- Sama ju� nie wiem. Inne wykorzystanie projektu przesta�o by� dla mnie
wa�ne. Najwa�niejsze by�o dla mnie to, �e odzyska�am ukochanego m�czyzn�. Tylko
to si� dla mnie liczy.
W g��bi serca jej s�owa zabola�y Marka. Ale cho�by nie wiadomo jak bardzo
by�y bolesne, rozumia� j�, jej pobudki i obawy.
- Wiem, �e nigdy nie b�d� m�g� opu�ci� tego domu, ale nie wydaje mi si� to
konieczne, skoro mog� by� z In�. - odezwa� si� Krystian.
- Co dalej? - zapyta� po kr�tkiej chwili ciszy Marek.
- Program ci�gle nie jest doskona�y. Wci�� pracujemy nad detalami,
poprawiamy ca�e sekwencje. By� mo�e nigdy nie osi�gniemy takiego efektu o jakim
marzymy, ale nie przestaniemy pr�bowa�. - powiedzia�a Ina.
Tak, rozumia� j�.
Zazdro�ci� troch� zawzi�to�ci w poszukiwaniu idealnego rozwi�zania.
Ale kto wie, gdyby by� na jej miejscu pewnie ...
A mo�e po prostu pozwoli�by odej�� ukochanej osobie.
W g�owie mia� m�tlik.
- A co ty zrobisz? - zapyta�a Ina.
- Ja? - zdziwi� si� Marek.
- Pozna�e� nasz sekret. - wyja�ni� Krystian. - Gdyby dowiedzia�a si� o tym
Grupa ...
- Nie pozwoliliby nam pewnie kontynuowa� bada�. - wtr�ci�a Ina. - Uznaliby
to prawdopodobnie za nieetyczne.
Ina patrzy�a na niego swoimi b��kitnymi oczyma, wyra�aj�cymi w tej chwili
b�aganie o zachowanie milczenia.
Co mia� robi�?
- Oczywi�cie, �e nikomu nie powiem. Sami musicie zdecydowa� co i kiedy
zrobicie. Nikt nie mo�e mnie do niczego zmusi�. Nie ma takiego prawa. - odpar�.
Ina odetchn�a z ulg�, a Krystian u�miechn�� si� do Marka, �ciskaj�c d�o�
Iny.
- Gdyby�cie potrzebowali pomocy ... - nie wiedzia� czemu to powiedzia�.
Ina podesz�a do Marka i przytuli�a si� do niego.
Mocno.
Po plecach przeszed� mu przyjemny dreszczyk.
Ile� to razy o tym marzy�. A teraz, kiedy w ko�cu jego marzenie spe�ni�o
si�, wiedzia� ju�, �e nie dane mu b�dzie poczu� tego nigdy wi�cej.
*********************************************
Marek by� cz�stym go�ciem w domu Iny. Nawet pod jej nieobecno��. Cz�sto
rozmawia� z Krystianem za po�rednictwem sieci. Po zapoznaniu si� ze szczeg�ami
napisanego przez przyjaci� programu, pomaga� im w rozwi�zywaniu problem�w.
Ina wyra�nie od�y�a. Zauwa�yli to wszyscy. A �e Marek by� cz�sto blisko
niej, s�dzili, �e to jego zas�uga. Wkr�tce ca�y zesp� by� pewien, �e s� par�.
Kiedy oboje zorientowali si� o co chodzi, zaprzeczyli wszystkiemu.
Ale Marek robi� to z wielkim b�lem serca.
Ca�a ta sytuacja bowiem nie zmieni�a jego uczu� wzgl�dem Iny. Dla niego
Krystian ci�gle by� martwy, cho� niemal codziennie rozmawiali ze sob�.
Obecno�� Iny zawsze go cieszy�a. Czu� si� przy niej jak w si�dmym niebie.
Wiedzia� jednak, �e nigdy jej nie zdob�dzie. Chcia� by� blisko niej, a
jednocze�nie chcia� pozby� si� tego co czuje. Jedno jednak wyklucza�o drugie.
Jedynym wyj�ciem by�o ograniczenie kontakt�w, a mo�e nawet ich zarwanie.
Nie chcia� tego robi�. Nie wiedzia� czy m�g�by �y� bez niej. Nawet je�li ona
nie nale�a�a do niego. Nawet je�li do ko�ca �ycia mia� kocha� j� tylko
platonicznie.
Musia� wi�c zwolni�, przystopowa�.
Nie wiedzia� tylko jak to zrobi� nie rani�c jej.
Na szcz�cie program stworzony przez In� i Krystiana okaza� si� lepszy ni�
ktokolwiek m�g� s�dzi�.
Hologram Krystiana posiada� coraz wi�cej cech ludzkich. Cech, kt�rych
istnienia Marek nie przeczuwa�.
Kt�rego� wieczora, pod nieobecno�� Iny, obaj m�czy�ni spotkali si� w jej
domu, aby spr�bowa� dokona� paru poprawek w programie.
D�ugo rozmawiali na tematy "s�u�bowe" i nie tylko.
W ko�cu jednak Krystian zapyta�:
- Co si� z tob� dzieje?
Marek spojrza� na niego nieco zdziwiony.
- Nie rozumiem.
- Co� si� zmieni�o.
- Co?
- Chyba ty. Coraz rzadziej zagl�dasz do nas.
- Nie ma ju� takiej potrzeby. Nie wnios� nic nowego do programu.
- Tylko dlatego tu przychodzi�e�?
- Nie, oczywi�cie �e nie! Tylko ...
- Chodzi o In�? - zapyta� wprost.
Marek nie odpowiedzia�.
- Widz� jak na ni� patrzysz. Widz� to od dawna. Nie wiem tylko czy wcze�niej
... zanim umar�em ...
- Nie wiem o co ci chodzi! - zniecierpliwi� si� Marek.
- Nie wini� ci�, nie os�dzam! Jest pi�kn� kobiet�.
Zapad�a cisza.
- Wiesz, czasami w nocy, kiedy le�� przy niej, �a�uj�, �e stworzyli�my ten
program. - powiedzia� cicho.
Marek spojrza� na niego.
- Mo�e by�oby lepiej, gdybym jednak umar�. Do ko�ca. Albo �ebym chocia� by�
zwyk�ym hologramem, �ebym nie czu� tego co czuj�.
- O czym ty m�wisz?
- Mia�em wiele czasu, �eby to przemy�le�. Jeste�my ci�gle razem. Mo�emy
dotyka� si�, ca�owa�, nawet ... No wiesz. Ale co z tego? Nigdy nie b�dziemy
mieli dzieci. Nie b�d� m�g� zaj�� si� ni� jak nale�y, gdyby zachorowa�a. Nie
zestarzejemy si� razem. Nie mo�emy nigdzie razem wyj��. Nie mo�emy wyjecha� na
wsp�lny urlop. Nie wiem czy kiedykolwiek kto� opr�cz ciebie b�dzie m�g� przyj��
do nas. To nie jest �ycie o jakim marzyli�my. Chcia�em da� jej co� innego. A nie
mog� da� jej niczego. Niczego pr�cz wolno�ci. - doda� cicho.
- Rozmawia�e� z ni� o tym?
- Nie bardzo wiem jak. Ten projekt znaczy dla niej tak wiele ...
- Dobrze wiesz, �e to nie o projekt jej chodzi, lecz o ciebie. Tylko o
ciebie. Nic innego si� dla niej nie liczy.
- Wiem, ale ...
- Pami�tam co si� z ni� dzia�a, gdy dowiedzia�a si� o twoim wypadku. Co� w
niej p�k�o. My�la�em, �e trzyma si� dzielnie, a teraz wiem, �e gdyby nie tej
projekt ...
- Wtedy nie my�leli�my o jego minusach. Teraz je znam.
- Powiniene� jej o nich powiedzie�. Tylko ciebie wys�ucha.
- Boj� si�. - powiedzia� cicho Krystian.
- Czego?
- Sam nie wiem. Mo�e tego, �e z�ami� jej serce ... nie wiem. Nie chc� jej
rani�, ale wiem, �e je�li kto� czego� nie zrobi ... je�li co� si� nie zdarzy,
oboje w ko�cu b�dziemy tego �a�owali.
- Musisz z ni� porozmawia�. - powiedzia� Marek.
- Mia�em nadziej�, �e ...
- O nie! Ja tego nie mog� zrobi�!
Krystian zacz�� masowa� palcami lewej d�oni skro�. Zupe�nie jakby bola�a go
g�owa. Nie by�oby w tym mo�e nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, �e ... Chyba, �e
b�l g�owy by� cz�ci� programu.
Marek poczu� na plecach dziwny dreszcz.
- Rozumiem. Przepraszam, �e w og�le pomy�la�em o tym. Wiem, �e powinienem
sam si� tym zaj��. Ale mam do ciebie jedn� pro�b�. Gdyby jednak ... Nie wiem czy
do tego dojdzie, ale gdyby jednak ... - Krystian, mimo ogromnej bazy danych
s�ownych nie m�g� znale�� tych w�a�ciwych s��w. - Je�li dojdzie do wy��czenia
programu ... Zajmij si� ni�. Dopilnuj, �eby nie wymy�li�a niczego g�upiego, �eby
zacz�a �y� jak normalna m�oda kobieta.
Gdzie� w g��bi duszy jaki� diablik cieszy� si�. Szepta� cicho lecz wyra�nie:
"Ch�opie, on ci ust�puje miejsca! Wyci�gnij t� cholern� wtyczk� i bierz
dziewuch� dla siebie. Pop�acze, ale przejdzie jej. Co tu si� du�o zastanawia�?"
Ale Marek wiedzia�, �e te s�owa du�o kosztowa�y Krystiana. Bez wzgl�du na
jego obecn� form� cielesn�.
Czy on, b�d�c na jego miejscu, zdoby�by si� na to?
Wola� my�le�, �e tak, bo by�o to swojego rodzaju bohaterstwo. Ale cz�owiek
nigdy do ko�ca nie mo�e by� pewien siebie. Okoliczno�ci rze�bi� charakter a� do
�mierci. Do ostatniej chwili ...
- Mam jeszcze jedn� pro�b�. - powiedzia� po chwili Krystian.
Marek, wyrwany z zamy�lenia, spojrza� na niego nieco zaskoczony.
- Dopilnuj, �eby zniszczy�a m�j program.
W Marka jakby uderzy� nag�y grom.
Patrzy� na Krystiana i nie wiedzia� co odpowiedzie�.
- Chc� uwolni� j� od wszystkiego co si� ze mn� kojarzy. Dopilnujesz?
Marek powinien powiedzie� "TAK", ale nie m�g�. Nawet jego wewn�trzny diablik
zaniem�wi�.
Jak m�g� mu to obieca�?
Niby jak mia� tego dopilnowa�?
Z jednej strony ...
Ale z drugiej by�a Ina.
Nie chcia� jej straci�. A to o co prosi� go Krystian ...
Holograficzny przyjaciel patrzy� na niego z wyczekiwaniem i nadziej�. Marek
m�g�by przysi�c, �e w jego oczach zobaczy� �zy.
Bo�e, jak ona zniesie jego powt�rn� �mier�?
Skin�� w ko�cu nieznacznie g�ow�.
*********************************************
Obudzi� j� ch��d. Znowu rozkopa�a ko�dr�. Przykry�a si� dok�adnie i obr�ci�a
na bok. Chcia�a spojrze� na Krystiana.
Ale nie by�o go tam, gdzie by� powinien.
Usiad�a na ��ku. I wtedy zobaczy�a go.
Siedzia� w swoim du�ym fotelu ustawionym na wprost ogromnego okna
balkonowego. Patrzy� na co� za oknem.
- Co si� sta�o? - zapyta�a. - Dlaczego nie �pisz?
- Ja nigdy nie �pi�. - odpar� Krystian, nie patrz�c na ni�.
- Jak to nigdy nie �pisz? - zapyta�a.
- Jestem hologramem. - powiedzia�.
Na czworakach podesz�a do kraw�dzi ich ogromnego ��ka, a potem drepcz�c
boso po zimnej posadzce podesz�a do niego. Usiad�a mu na kolanach.
- Zimno. - szepn�a, przytulaj�c si� do niego.
- Ja nawet tego nie czuj�. Chyba, �e uruchomi� odpowiednie podprogramy.
Spojrza�a na niego uwa�nie.
- Co si� sta�o kochanie?
- Do niedawna my�la�em, �e nic. Ale teraz wiem, �e sta�o si� wiele. Mo�e
nawet zbyt wiele.
Ci�gle siedz�c na jego kolanach, odsun�a si� troch� od niego.
- Nie rozumiem.
- Musimy porozmawia�. - powiedzia�.
- O czym?
- O nas.
Ton jakim to m�wi�, pora doby, jego oczy unikaj�ce jej spojrzenia ...
Wszystko to sprawia�o, �e wyczuwa� co� nieokre�lonego, co� niedobrego.
- D�ugo my�la�em nad naszym �yciem. W nocy nie �pi�, w dzie� przez par�
godzin jestem sam, wi�c mia�em na to du�o czasu.
- Przenios� si� z powrotem do domu. Z samego rana spojrz� do programu. Mo�e
da�oby si� ...
- Ina! - przerwa� jej.
Spojrza�a na niego, staraj�c si� ukry� sw�j strach.
- Wys�uchaj mnie, prosz�. - powiedzia� �agodniej, dotykaj�c palcami jej
policzka.
Zamilk� jednak na chwil�, jakby zbieraj�c rozbiegane my�li.
- Nasze �ycie by�o wspania�e.
- By�o? Ale� kochanie ...
- Nie przerywaj mi, prosz�. To i tak jest dla mnie trudne. Wys�uchaj mnie do
ko�ca.
Ina skin�a g�ow�.
- Nasze �ycie by�o wspania�e. Nigdy nie czu�em tego, co czu�em b�d�c z tob�.
Mia�em nadziej�, �e b�dzie to trwa�o do ko�ca moich dni. I tak by�o. Znacznie
kr�cej ni� planowa�em, ale ... Wszystko wr�ci�o, gdy uruchomi�a� program.
My�la�em jakie to szcz�cie m�c wr�ci� do tego wszystkiego. Dopiero potem
zacz��em widzie� to, co zas�ania�a� mi ty. Ca�� reszt�. Na pocz�tku to by�y
drobiazgi. Niemo�no�� wychodzenia z domu, jazdy samochodem, odwiedzania
znajomych miejsc, poznawania nowych. Potem ... Zauwa�y�a�, �e nigdy nie
jadali�my razem? Ja nie musia�em, zreszt� nawet nie czu�em takiej potrzeby.
Jestem hologramem. �atwiej pogodzi�em si� z tym, �e si� nie gol�, nie k�pi�, nie
obcinam paznokci, nie czesz� si�, nie wybieram w szafie ciuch�w. Ale posi�ki ...
to by�o co� do czego t�skni�. Pami�tasz jak dzielili�my si� naszymi zam�wieniami
w restauracjach? Albo lodami? Teraz to niemo�liwe. Ale z tym m�g�bym si� jeszcze
pogodzi�. Z reszt� ju� nie mog�. Jak mamy stworzy� rodzin�? Nie mog� da� ci
prawdziwego domu, dzieci. Nie mog� zadba� o ciebie, gdyby� zachorowa�a. Nie
zestarzej� si� z tob�. Jasne, mo�na zmodyfikowa� program, ale ... Kiedy umrzesz
... Nie b�d� m�g� ... Nawet gdybym m�g� wprowadzi� ci� do mojego �wiata ... Jak
to sobie wyobra�asz? B�dziemy w niesko�czono�� �yli w sieci komputerowej? To nie
jest �ycie. Przygoda na chwil� - tak, ale nie na reszt� ... Nawet nie wiem jak
to nazwa�. Nie chc� tego dla nas. Nie chc� tego dla siebie. Wiem jak to jest i
ju� tego nie chc�. Kiedy tworzyli�my nasz projekt my�leli�my tylko o jego
dobrych stronach. Zapomnieli�my, �e jak wszystko na tym �wiecie ma te� i z�e
strony. A im bardziej si� im przygl�dam, im wi�cej o nich my�l�, tym wi�cej ich
widz�. Nie tak to sobie wyobra�ali�my, wierz mi. Pope�nili�my b��d i musimy go
naprawi�.
- O czym ty m�wisz?! - niewytrzyma�a Ina, zeskakuj�c z jego kolan.
Sta�a przed nim i patrzy�a na niego. Wystraszona, zdezorientowana,
roztrz�siona.
- O czym ty do cholery m�wisz?!
- Ina, uspok�j si� i pomy�l. - powiedzia�, wstaj�c z fotela.
Chcia� podej�� do niej i obj�� j�, ale odepchn�a go, cofaj�c si� par�
krok�w.
- Nie ... Nie rozumiem. - powiedzia�a dr��cym g�osem.
- Moje �ycie w tej formie nie ma sensu. Ja nie widz� w nim sensu. Nawet ty
... Zniszcz� to co zosta�o ze mnie i poci�gn� ci� za sob�. Nie chc� tego. Kocham
ci� zbyt mocno, �eby pozwoli� ci ...
- Dlaczego mnie nie pytasz co czuj�?! Mo�e ja tego w�a�nie chc�?!
- Kochanie ...
- Teraz ty mnie wys�uchaj! Ja te� dopiero przy tobie pozna�am smak mi�o�ci.
Dopiero przy tobie zobaczy�am jaki �wiat jest pi�kny. By�e� i jeste� dla mnie
wszystkim. Wiem, �e nie tak to planowali�my, ale ... Nie mog�am �y� bez ciebie.
R�wnie dobrze mog�am umrze� razem z twoim cia�em. Ale nie chcia�am umiera�.
Chcia�am, �eby�my byli razem.
- "Byliby�my." - pomy�la� Krystian, ale nic nie powiedzia�.
- Zrobi�am wszystko co by�o w mojej mocy i nie �a�uj� tego. Nigdy nie b�d�
�a�owa�! A reszta? Dzieci? Tak, chcieli�my mie� dzieci, ale gotowa jestem
zrezygnowa� z tego, byle tylko by� z tob�. Ja nie musz� mie� tego wszystkiego.
Chc� tylko ciebie. Nic innego nie jest dla mnie wa�ne.
- Ale dla mnie jest. Chcesz zamkn�� si� w tym domu jak w grobowcu? Nie
mo�esz zapomnie� o reszcie �wiata. Bo on tam jest. Jest i czeka na ciebie.
Jeste� m�oda i wiele mo�esz osi�gn��.
- Bez ciebie?
- Beze mnie. - powiedzia� zdecydowanie.
Zapad�a cisza.
- Kocham ci�, ale nie chc� tak �y�. I nie chc�, �eby� ty tak �y�a.
Wiedzieli�my, �e nie wszystko co sobie wymarzymy spe�ni si�. Los da� nam siebie.
Na kr�tko, ale musi nam to wystarczy�.
- Nie mog� ... - zaszlocha�a Ina. - Nie mog� po prostu ...
- Musisz. Ja sam tego nie zrobi�, bo nie mog�. Jestem programem, kt�ry tylko
ty mo�esz wy��czy�.
- Wy��czy�? - Ina nie kry�a �ez.
- Pozw�l mi odej��. Pozw�l sobie na powr�t do normalnego �ycia. Pozw�l
przetrwa� wspomnieniom. Nie niszcz przysz�o�ci. - m�wi�, zbli�aj�c si� do niej.
Obj�� j� i mocno przytuli�.
Ina schroni�a si� w jego mocnych ramionach. Chcia�a trwa� tak w
niesko�czono��.
- Nie potrafi� tego zrobi�. Nie chc� by� sama. - szepn�a, poci�gaj�c nosem.
- Nie b�dziesz sama. Wok� ciebie s� wspaniali ludzie, kt�rzy nie opuszcz�
ci�. Pozw�l im tylko pom�c ci. Nic z�ego si� nie stanie. Marek zadba o to.
Spojrza�a na niego.
- Marek? - zapyta�a zdziwiona. - Rozmawia�e� o tym z Markiem?!
Odsun�a si� od niego.
- Rozmawia�e� z nim?
- Jest naszym przyjacielem. Pom�g� ci wtedy ...
- A czy przypadkiem to nie by� jego pomys�?!
- Ina! Nawet o tym nie my�l! Ja najlepiej wiem co czuj� i czego chc�. A on
... Marek nie chcia� si� niczego podj��. Musia�em go prosi�. I wiem, �e i dla
niego nie jest to �atwe.
- Nie wierz�! Czy wiesz, �e od samego pocz�tku jak tylko poznali�my si�, by�
o ciebie zazdrosny? Podkochuje si� we mnie odk�d pami�tam!
- Wiem o tym. - powiedzia� Krystian.
- ???
- Zawsze o tym wiedzia�em. Wiedzia�em te�, �e prze�y� bardzo moj� �mier�.
W�a�nie ze wzgl�du na ciebie. Potrafi� zapomnie�, a przynajmniej odsun�� swoje
uczucie do ciebie, �eby ci pom�c.
- Wcale nie jestem tego taka pewna. Mo�e doskonale wiedzia� co robi, a potem
kiedy odkry� nasz sekret, stara� si� ...
- Ina! Pos�uchaj co ty m�wisz! Oskar�asz swojego najlepszego przyjaciela!
Ina przykry�a usta d�oni�.
Zdawa�a sobie spraw�, �e to co m�wi jest bzdur�.
Ale kiedy cz�owiekowi wali si� na g�ow� ca�y �wiat, wszystko widzi si�
inaczej. Czasami widzi si� rzeczy, kt�rych nie ma, ale gdyby by�y
usprawiedliwi�yby ca�y odczuwany b�l.
- Ina ... - Krystian podszed� do niej.
Odsun�a si�. Da�a mu znak, �eby nie podchodzi� do niej.
Widzia�, �e chcia�a co� powiedzie�, ale s�owa uwi�z�y jej w gardle.
Tylko �zy zdawa�y si� nie mie� �adnych hamulc�w.
Ina wysz�a z sypialni.
Par� minut potem Krystian us�ysza� trza�ni�cie drzwiami.
- Bo�e, pom� jej podj�� w�a�ciw� decyzj�. - powiedzia� cicho.
*********************************************
Dzwonek na przemian z waleniem w drzwi wyrwa�y go ze snu.
Co to mog�o by�? Kto o tej porze ...
Spojrza� na zegarek.
- Cholera jasna! - zakl��.- Jeszcze tyle czasu.
Podszed� do drzwi i otworzy� je.
Nie zd��y� jednak nawet zobaczy� kto nawiedzi� go o tej porze, bo najpierw
zobaczy� pi��, a potem poczu� jej uderzenie. Szcz�ka rozbola�a go, cho� nie tak
bardzo jak si� tego spodziewa�.
- Co jest ...
- Jak mog�e�?! - us�ysza� znajomy g�os.
Otworzy� oczy, ale nie zobaczy� Iny przed sob�. Zd��y�a ju� wej�� do �rodka.
- Ina? - zdziwi� si�. - Za co to?
Zamkn�� drzwi i poszed� za dziewczyn� do pokoju.
- Co si� dzieje? - zapyta�.
- To ja powinnam zapyta� ci� co si� dzieje!
- Nie rozumiem.
- To by� tw�j pomys�, prawda?
- O czym ty m�wisz?
- To ty wm�wi�e� Krystianowi to wszystko! To przez ciebie on chce odej��!
Powiedz, jak to zrobi�e�? Od jak dawna podsuwa�e� mu t� my�l?
Ina krzycza�a. Mia�a zaci�ni�te pi�ci. Jeszcze troch�, a mog�a rzuci� si�
na Marka.
- Bo�e ... - szepn��, siadaj�c ci�ko na kanapie. - A jednak ...
Dziewczyna zamilk�a. Patrzy�a na niego ci�ko dysz�c.
Mia�a ochot� zabi� go. A przynajmniej do�o�y� mu, mimo i� by�a tylko drobn�
kobiet�.
Ale kiedy zobaczy�a go siedz�cego na kanapie z twarz� ukryt� w d�oniach ...
Z�o�� wci�� w niej by�a, ale ca�a si�a, kt�r� dzi�ki temu uczuciu mia�a,
ulecia�a z niej niczym z balonu.
Zacz�a p�aka�. Opad�a na kolana.
Nie wiedzia�a ju� czego chcia�a. Umrze� czy zabi�.
Marek spojrza� na ni�.
Nie s�dzi�, �e Krystian ... My�la�, �e to tylko chwilowa depresja. Troch�
si� dziwi�, bo depresja u hologramu to rzecz ... co najmniej niespotykana.
Ale teraz ...
Podszed� do niej u ukl�kn�� obok. Chcia� obj�� j�, zrobi� cokolwiek, ale ba�
si� jej reakcji.
Cierpia�a. A on wraz z ni�.
Znowu.
- Ina ... - zacz�� cicho, dotykaj�c jej ramienia.
Odsun�a si�.
- Jak mog�e�? - zapyta�a cicho, ci�gle szlochaj�c. - Jak? S�dzi�am, �e
jeste� moim przyjacielem. Dlaczego ...
Patrzy�a na niego zap�akanymi oczami.
By�a jak ma�a, bezbronna dziewczynka.
- Czy powiedzia� ci, �e to m�j pomys�? - zapyta�, patrz�c na ni�.
Broda jej dr�a�a, z oczu nieprzerwanym strumieniem p�yn�y �zy.
- Nie, ale ...
- Pomy�l. Tylko przez chwil�.
- My�la�am, �e ... Zawsze wiedzia�am, �e ty ... A w moim �yciu pojawi� si�
on. Wi�c teraz ...
- Zawsze ci� kocha�em, to prawda. Nie ma sensu udawa�, �e tak nie jest i
teraz. Kocham ci�. Ale nigdy, przenigdy nie zrobi�bym czegokolwiek �eby� tak
cierpia�a. Wola�bym nigdy ci� nie mie�, ni� skazywa� ci� na ...
Zamilk�.
Nagle zda� sobie spraw�, �e po raz pierwszy w �yciu wyzna� jej mi�o��.
Powiedzia� jej o czym�, o czym nie s�dzi�, �e powie jej kiedykolwiek.
Ina patrzy�a na niego. Otar�a r�k� mokre policzki.
- Dlaczego on ... Nie rozumiem tego.
- Zbyt ci� kocha.
- ???
- Inaczej planowa� to wszystko. Nie tak.
- Przecie� mamy siebie.
- Ale nie tak jak on by tego chcia�. Pewnie na pocz�tku by� tak przera�ony
swoj� �mierci� i tym, �e nigdy ci� ju� nie ujrzy, �e nawet nie pomy�la� o tym co
b�dzie dalej. Dopiero potem ...
- Wiedzia�e� o tym?
Skin�� g�ow�.
- Od jak dawna?
- Od niedawna. Wiem, �e ci�ko by�o mu m�wi� to mnie. Tym ci�ej by�o to
powiedzie� tobie. On wci�� ci� kocha. Gdyby program nie by� tak doskona�y ...
Ale jest i trudno mu ukry� to co czuje. Mia� du�o czasu do my�lenia. Gdyby m�g�
przewidzie� skutki, pewnie nigdy ...
Nie wiedzia� co powiedzie�. Chcia� tak wiele wyrazi�, ale nagle zabrak�o mu
s��w.
- Tak mi przykro. - powiedzia�, dotykaj�c jej ramienia.
Tym razem nie odtr�ci�a go.
By�a tak blisko i tak daleko zarazem.
Nie by� pewien czy zdo�a jej pom�c. Chcia� tego i got�w by� zrobi� wszystko,
�eby ...
- Mia� racj�. - powiedzia�a cicho.
Spojrza�a na niego.
- Mia� racj�. Nie tak to planowali�my. To nie nasze �ycie. Udawa�am, �e
wszystko jest w porz�dku. Byli�my przecie� znowu razem, ale ... Gdzie� w g��bi
duszy wiedzia�am, �e Krystian nie �yje, a to ... to by�a tylko jego namiastka.
S�dzi�am, �e wszystko si� jako� u�o�y, �e znowu b�dziemy razem, tak jak kiedy�.
Ale on mia� racj�. Nic nie b�dzie ju� takie samo. Nie stworzymy tego wszystkiego
o czym marzyli�my.
Gdyby m�g� ujrze� teraz jej dusz�, by� pewien, �e krwawi�aby z b�lu i
rozpaczy.
- Ale nie wiem, czy potrafi� �y� bez niego. Nawet bez tej namiastki. - jej
g�os za�ama� si�.
- Nie jeste� sama. I nie m�wi� tylko o sobie. Masz wielu przyjaci�. Tylko
pozw�l im by� przy tobie.
Nie odpowiedzia�a.
Po prostu obj�a go mocno i schroni�a si� w jego ramionach.
W prawdziwych ramionach.
*********************************************
�mier� boli.
Panuje nad �yj�cymi, wprowadzaj�c w ich puste �ycia ot�pienie, b�l, strach i
wszystko to przed czym chcia�oby si� uciec, ale nie ma si� si�y.
A co czuje si� gdy ukochana osoba znowu umiera?
Ina ba�a si�.
To tak jakby wyci�ga�a wtyczk� respiratora. Tylko, �e pacjent by� ca�kowicie
przytomny.
Krystian i Marek bali si�, �e nie zrobi tego.
Ale zrobi�a. Odda�a mu wolno��. I wolno�� zyska�a.
Wolno��, kt�rej nigdy nie pragn�a.
Wolno��, kt�ra znaczy�a dla niej b�l.
Wolno��, z kt�r� nie wiedzia�a co zrobi�.
Kiedy obraz holograficzny znikn��, wsz�dzie zapad�a tak niewyobra�alnie
cicha cisza, �e a� przyt�acza�a Marka. Wiele by da�, �eby wiedzie� co
powinien teraz zrobi�.
Nie by�o przecie� grobu, nie by�o �a�obnik�w.
Byli tylko oni. Ona przestraszony, ona zagubiona.
Ale to w�a�nie ona powiedzia�a mu co robi�. To ona odnalaz�a pierwsza drog�.
Dotkn�a jego d�oni i schroni�a w niej swoj�. �cisn�� j� mocno.
Spojrzeli na siebie.
U�miechn�a si� do niego przez �zy.
By�a przed ni� jeszcze d�uga droga, ale zna�a ju� kierunek. �ycie.
KONIEC
MattRix
GDYNIA, 22 marca 1998