4766

Szczegóły
Tytuł 4766
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4766 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4766 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4766 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Sebastian R. Chosi�ski Jakub W�drowycz: Pogromca pier�cienia (na podstawie pomys�u Andrzeja Pilipiuka) Autor pisze o sobie: Rocznik 1969. Zaw�d wyuczony - historyk; zaw�d wykonywany - dziennikarz. W przesz�o�ci instruktor ds. upowszechniania teatru w Miejskim Domu Kultury w W�growcu oraz organizator koncert�w i imprez literacko- filmowych. Poeta. Pi�karz. Moje nazwisko przewin�o si� ju� przez niekt�re ziny elektroniczne (Fantazin, Srebrny Glob, Czytaj.org), wiersze z kolei (w zasadzie dwa tomiki) by�y "drukowane" m.in. w Fabrice Librorum - by�em laureatem IV edycji ich konkursu poetyckiego. Druk to arkusz poetycki "Umar� we mnie cz�owiek" (1989), kilka(na�cie) opowiada� w pismach lokalnych, wiele recenzji poetyckich w pozna�skim kwartalniku "Okolica Poet�w". 1. W cha�upie panowa� zaduch nie do wytrzymania. Na piecu spa�, kr�c�c si� niespokojnie, Jakub W�drowycz. Poprzedniego wieczora do sp�ki z Semenem pr�bowali bimbru p�dzonego wed�ug nowej, przywiezionej z Ukrainy przez krewnych Kozaka, receptury. Alkohol by� rzeczywi�cie mocny, szybko uderza� do g�owy, a jego skutkiem ubocznym by�y przychodz�ce w nocy koszmary. Z tymi Jakub sobie jako� radzi�, trudniej by�o jednak co� poradzi� na sucho�� w gardle. Cho� wstawa� w nocy kilka razy i popija� bimber "zza Buga" przyzwoit� wojs�awick� berbeluch�, kt�rej przepis odziedziczy� po swoim, �wie� Panie nad jego dusz�, ojcu Pawle, zgaga nie przechodzi�a. Na dodatek, jakby nieszcz�� by�o ma�o, o �wicie kto� zacz�� natarczywie dobija� si� do drzwi w�drowyczowej chaty. A ka�de uderzenie potr�jnym echem odbija�o si� w g�owie Jakuba. W�ciek�y, zwl�k� si� z pieca i, chwiej�c si� nieco to na lewo, to na prawo, ruszy� otworzy� drzwi, z mocnym postawieniem zrugania nieproszonego go�cia. Gdy jednak uchyli� wrota, nie zobaczy� nikogo. - Cholera! - zakl�� tak g�o�no, a� pobudzi�y si� wrony �pi�ce w konarach ostatnich ocala�ych przez zim� w gospodarstwie Jakuba drzew. - �art�w si� komu� zachciewa. Ze z�o�ci� zatrzasn�� drzwi i obra� kierunek na spi�arni�, gdzie - je�li go pami�� nie myli�a - mia� jeszcze kank� wyp�dzonego w ubieg�ym tygodniu bimbru. Nie zd��y� go wprawdzie wydestylowa�, ale co tam, nie takie trunki w swoim �yciu pija�. Razu pewnego odwiedzi� go po kol�dzie ksi�dz proboszcz i, chc�c przyci�gn�� Jakuba na �ono ko�cio�a, wina mszalnego la� mu do musztard�wki. W�drowycz pi�, cho� mu po prawdzie nie smakowa�o. A nast�pnego dnia obudzi� go tak potworny b�l g�owy, �e solennie sobie przyrzek�, i� z proboszczem do czynienia wi�cej mie� nie b�dzie. Kiedy uchyli� drzwi spi�arni, pukanie rozleg�o si� ponownie. - Job twoju ma�! - rykn��, tym razem budz�c spokojnie jeszcze �pi�ce w k�cie pokoju myszy. Gryzonie z piskiem rozbieg�y si� po cha�upie. Je�li to znowu g�upi �art, ukatrupi� jak mumi� Lenina - przyrzek� sobie, a w rodzinie W�drowycz�w s�owo dro�sze by�o od honoru. Ale i tym razem po otwarciu drzwi nie ujrza� nikogo. Jedynie w oddali najbli�si s�siedzi Jakuba jechali na pole, bo w�a�nie zacz�� si� okres �niw. Ju� chcia� wr�ci� do pokoju po zawieszony na �cianie top�r i wybiec na podw�rze w poszukiwaniu dowcipnisia, gdy poczu� jak co� ci�gnie go za onuc� i drapie w �ydk�. Nie by�a to pluskwa ani nawet wesz, te jedynie gryz�y, to co� natomiast wyra�nie go drapa�o. Gdy spojrza� w d�, podskoczy� jak oparzony. Jak s�o� si� boi myszy, tak samo Jakub wystraszy� si� ma�ego mocno ow�osionego stworzenia, niewiele wzrostem przewy�szaj�cego krasnoluda. Wygl�da�o, nawet jak na standardy przyj�te w Wojs�awicach, wyj�tkowo paskudnie. Gapi�o si� w g�r� i be�kota�o co� �piewnie w niezrozumia�ym j�zyku. W�drowycz z obrzydzeniem zamachn�� si� nog�, jakby chcia� kopn�� pi�k�, stw�r oderwa� si� od kalosza i polecia� wysoko w powietrze. L�dowanie mia� wyj�tkowo twarde, waln�� bowiem �bem w drzwi chlewika. Przez chwil� le�a� bez ruchu, potem podni�s� si�, zachwia� i znowu pad� na ziemi�. - Teraz mi nie uciekniesz, ma�y gnojku - ucieszy� si� Jakub, wielkimi susami doskakuj�c do nieprzytomnego stworzenia. Z obrzydzeniem podni�s� go za ogonek i spojrza� prosto w kud�at� mord�. Splun�� musia�, bo poczu� nagle jak ca�e wczoraj skonsumowane przy piciu bimbru �arcie podchodzi mu do gard�a. Wypu�ci� ma�ego z r�k i instynktownie wytar� d�onie w poplamion� kufajk�. Stw�r j�cza� z b�lu, gramol�c si� u st�p Jakuba. W�drowycz zn�w chcia� mu dokopa�, ale malec b�agalnym tonem wyszepta�: - Oszcz�d� mnie! - To ty m�wisz po naszemu? - zdziwi� si� egzorcysta. - M�wi� w wielu j�zykach - wyja�ni� kud�aty. Ka�de wypowiedziane s�owo sprawia�o mu b�l; by� pot�uczony jak pi�ka do bejsbola. - Co ci� tu sprowadza? - Jakuba, W�drowyczem zwanego, poszukuj�. Zgodnie z moim planem... - wyj�� zza pazuchy ma�y rulonik, rozwin�� go ostro�nie i pocz�� uwa�nie studiowa� - ...tu gdzie� powinna znajdowa� si� jego w�o��. - �e co? - W�o��! - powt�rzy� stw�r, wielce zdziwiony, �e cz�owiek, cho� tak wielki, tak niewiele rozumie z tego, co si� do niego m�wi. - A co ty od niego, W�drowycza znaczy si�, chcesz? - spyta� podejrzliwie Jakub. - O pomoc przyszed�em go prosi� - wyduka� kurdupel. - W nim nasza ostatnia nadzieja... O pomoc - powt�rzy� w my�li, mile po�echtany, Jakub. Wi�c moja s�awa ju� do zamorskich kraj�w dotar�a. Nie wiedzie� bowiem czemu, W�drowycz przekonany by�, �e niecodzienny go�� przyby� do� zza Oceanu. - Znasz go, panie? - spyta� kud�aty. - A, znam. - Prowad��e wi�c do niego, a zobaczysz, �e ci to wynagrodzi� potrafi�! Jakub, nie namy�laj�c si� d�ugo, chwyci� ma�ego za futerko i posadzi� sobie na ramieniu. Wni�s� go do cha�upy i rzuci� na bar��g na piecu. Stw�r, skoml�c jak myszka, zatka� nos, boj�c si�, �e smr�d mo�e go zabi�. - Nigdzie si� nie ruszaj! - rozkaza� W�drowycz i znik� w drugim pokoju. Gdy wr�ci� stamt�d kilka minut p�niej, zmieniony by� nie do poznania. Na kufajk� naci�gn�� barani ko�uch, szyj� owi�za� d�ugim we�nianym szalem, a na g�ow� za�o�y� trofiejn� uszank�, kt�r� lat temu osiemdziesi�t, b�d�c jeszcze dzieckiem, z krasnoarmiejca, kt�ry Wojs�awice z Budionnym najecha�, razem ze skalpem �ci�gn��. W prawej d�oni trzyma� siekier�, w lewej natomiast dzier�y� osikowy ko�ek. Kud�aty spogl�da� na niego podejrzliwie, profilaktycznie chowaj�c si� za piecem. - Znowu si� w ciuciubabk� bawisz? - spyta� egzorcysta. - Uwa�aj, bo jak ci� dorw�, to wypatrosz�, jakem W�drowycz! - Ty jeste� W�drowycz? - spyta� z niedowierzaniem malec, wychyn�wszy ostro�nie zza pieca. - He! - Jakub W�drowycz? - Ano! - To musia�a zaj�� jaka� pomy�ka... - Nie ma �adnej pomy�ki! - zagrzmia� Jakub. - Szukasz egzorcysty i ja nim jestem. Znanym w ca�ym chrze�cija�skim �wiecie pogromc� wampir�w. Jeszcze �aden si� przede mn� nie uchowa�! Kud�atemu zawirowa�o w g�owie i pad�, zemdlony. 2. Jakub ostro�nie strzykawk� poi� ma�ego go�cia swoim najlepszym, jeszcze nie przedestylowanym bimbrem. Krople �yciodajnego nektaru sp�yn�y stru�k� po zaro�ni�tym pyszczku, gdy nieznajomy si� zakrztusi�. Kas�a� d�ugo, a gdy doszed� do siebie, siedzia� nad�sany w milczeniu. - Je�eli mam ci pom�c, musisz mi powiedzie�, sk�d i po co przychodzisz - przekonywa� go W�drowycz tak d�ugo, a� malec ust�pi�. - Nazywam si� Baggins. Bilbo Baggins. Mieszkam w Bag End. - A gdzie to jest? Musi by�, gdzie� za morzem. - Nie za �adnymi morzami, nie za g�rami, ale w �r�dziemiu - wyja�ni� Bilbo, sadowi�c si� wygodniej na po�artym przez szczury i inne gryzonie, �mierdz�cym kocu. - M�j m�ody krewniak Frodo, hobbit jak ja, wys�any zosta� w d�ug� i niebezpieczn� drog�. Mia� si� nim opiekowa� czarodziej, Gandalfem Szarym zwany, ale jak si� okaza�o to hulaka jakich w ca�ym �r�dziemiu wielu nie znajdziesz. Podr� op�nia, bo si� w ka�dej karczmie do nieprzytomno�ci upija i burdy wszczyna. W g�owie zupe�nie mu si� ju� pomiesza�o, wi�c jego czary ca�kowicie odwrotne skutki przynosz�... - �ali� si� malec. Gandalf, Gandalf! - powtarza� w my�li Jakub, nie mog�c sobie jednak przypomnie� nikogo takiego w, si�gaj�cym swymi korzeniami staro�ytno�ci, rodzie W�drowycz�w. - A sprawa jest, �e tak powiem, wagi pa�stwowej. O uratowanie naszej krainy chodzi... - A przed kim to ratowa� j� trzeba? - spyta� Jakub, �miej�c si� rubasznie na sam� my�l, �e wreszcie po wielu tygodniach nier�bstwa przyjdzie mu dobry uczynek spe�ni�. - Przed Sauronem, kt�ry pragnie Pier�cie� posi���... - Pier�cie�, m�wisz? - wtr�ci� W�drowycz. - Pier�cie� - przytakn�� Bilbo. - Gdy go zdob�dzie, zapanuje po wsze czasy nad ca�ym �r�dziemiem. - A z czego on, znaczy si�, ten pier�cie�, zrobiony zosta�? - Z najszczerszego z�ota - wyja�ni� Baggins. - Wiele on wart? - Jest bezcenny dla tego, kto go posiada... Ho, ho! - ucieszy� si� W�drowycz. Widz�, �e tu dwa dobre uczynki spe�ni� mo�na. - I nie czekaj�c d�u�ej, poderwa� si� z krzes�a. - Chod�my wi�c, nie ma na co czeka�! - zakomenderowa�. - Nie spieszy si� - odpar� hobbit, po czym troch� nie�mia�o, wskazuj�c na strzykawk�, spyta�: - Czy m�g�by� mnie jeszcze odrobin� tej naleweczki pocz�stowa�? Hobbit, cho� pi� niewiele, zaimponowa� Jakubowi. Prawie jak koliber. Tyle, co wa�y. Nawet ja nie by�bym mu w stanie dor�wna� - pomy�la� W�drowycz, klepi�c si� po poka�nym brzuszysku, kt�re ostatnimi czasy powi�kszy�o si� jeszcze bardziej. Nast�pnego dnia obudzili si� ko�o po�udnia. Bilbo �ci�gn�� Jakubowi z n�g kalosze i �askota� go po stopach. W �aden inny spos�b dobudzi� go nie by�by w stanie. - Zapomnia�e�? - hobbit wrzasn�� W�drowyczowi prosto do ucha. - O czym to niby mia�em zapomnie�? - �rodziemie ratowa� musisz! - A gdzie ono jest? - P�jd�, to ci� zaprowadz�. I wyszli przed cha�up� Jakuba, a s�o�ce dotar�szy w swej codziennej w�dr�wce na szczyt niebosk�onu, niemi�osiernie pra�y�o. I szli przez zachwaszczony ogr�dek i zaniedbany sad, by wyj�� na pole, ca�e pokryte kretowiskami. - T�dy - powiedzia� Bilbo, wskazuj�c swym niewielkim ow�osionym paluchem ma�y kopczyk - prowadzi droga do �r�dziemia. Jakub popatrzy� na niego z niedowierzaniem. Baggins a� cofn�� si�, przestraszony. - T�dy przyszed�em, wi�c i t�dy mo�na wr�ci� - wyja�ni�. - A nie pomy�la�e� o tym, �e ja jestem kilka razy od ciebie wi�kszy? - Gandalf nic nie m�wi� o twoich rozmiarach... Wr�cili do cha�upy po �opat� dla Jakuba i du�o ode� mniejsz� miedzian� nabierk� do zupy dla Bilba. Kopali a� do zachodu s�o�ca, cz�sto posilaj�c si� przy tym bimbrem i przygryzaj�c s�onin�. Kiedy sko�czyli, hobbit nie by� ju� w stanie utrzyma� si� na nogach. Widocznie nie jest przyzwyczajony do poprawiania klinem - zauwa�y� z rado�ci� W�drowycz. Gdy tylko s�o�ce skry�o si� za horyzontem, wskoczy� do powi�kszonego do jego rozmiar�w kretowiska i poci�gn�� za sob� Bagginsa. Hobbit wyrwa� mu si� jednak z r�k i wyskoczy� na powierzchni�. - Id� sam - powiedzia�. - Ja tutaj poczekam na ciebie. Dosy� ju� mam wa��sania si� po �wiecie. Spok�j lubi�. - Tylko mi zacieru nie wypij! - Pogrozi� mu palcem Jakub. - Tu masz plan �r�dziemia! - krzykn�� Baggins, rzucaj�c w dziur� niewielkich rozmiar�w rulonik. - Czyta� umiesz? - Nie czekaj�c na odpowied�, machn�� r�k� i doda�, tym razem ju� tylko do siebie: - A zreszt�, j�zyk masz, spyta� mo�esz. - Gdzie go szuka�, tego twojego krewniaka? - zawo�a� Jakub z do�u. Bilbo zastanowi� si� chwil�, policzy� co� na swoich ow�osionych palcach i odpowiedzia�: - Bior�c pod uwag�, �e zmarudzi�em u ciebie ca�e dwa dni, powinien ju� dotrze� do karczmy "Pod Rozbrykanym Kucykiem"... - Kucykiem - powt�rzy�o echo. - Brzmi nie�le. 3. �r�dziemie niczym szczeg�lnym Jakuba nie zaskoczy�o. Mo�e poza tym, �e wszystko wydawa�o mu si� tutaj jakby troch� mniejsze. A mo�e to on by� wy�szy ni� wszystkie inne zamieszkuj�ce ten �wiat istoty. Podrapa� si� za uchem i zajrza� do planu, kt�ry da� mu Bilbo. Mo�e by i co z niego wyczyta�, ale plan by� tak ma�y, �e doszuka� si� w nim literek graniczy�o z cudem. Przyda�yby si� okulary ksi�dza proboszcza - przysz�o na my�l W�drowyczowi. Ksi�ulo, zawsze gdy po mszy przelicza� sk�adk�, zak�ada� najgrubsze szk�a, by nawet grosika nie przegapi�. Ale ksi�dz proboszcz razem z jego binoklami by� daleko i w niczym Jakubowi pom�c nie m�g�. Cisn�� wi�c W�drowycz map� w rosn�ce u brzegu kr�tej �cie�ki krzaki i postanowi� zda� si� na sw�j, nigdy do tej pory go nie zawodz�cy, instynkt egzorcysty. Gdy �egna� si� z Wojs�awicami, nadchodzi�a noc, tutaj najwidoczniej by� poranek, bo s�o�ce dopiero powoli pi�o si� po szczytach odleg�ych g�r. Pi�knie tu - pomy�la� Jakub, zrywaj�c spod n�g niezwykle wonny kwiat. Podni�s� go do nosa i pow�cha�. - Ach, si��� jak w dzieci�stwie na ��ce, popa�� krowy, popi� dziadkowy bimber - wr�ci� my�lami do jak�e odleg�ych czas�w. Nieznana kraina nastroi�a go romantycznie. Czu� si� m�ody i lekki. Szed� tanecznym krokiem i nuci� co� po nosem. Nagle, z oddali, dobieg� go dziewiczy �piew. Pod�wiadomie przyspieszy� kroku i niebawem oczom jego ukaza�a si� pi�kna niewiasta. Jakub uk�oni� si� szarmancko i u�miechn�� jak najszczerzej; promienie s�o�ca, odbite od r�wnej szuflady z�otych z�b�w, na moment o�lepi�y kobiet�. Gdy jednak tylko dosz�a do siebie, rykn�a przera�ona i zerwa�a si� do ucieczki. W�drowycz sta� przez chwil� zdezorientowany, po czym rzuci� si� za ni� w pogo�, przez ca�y czas trzymaj�c w r�ku zerwany kwiat, kt�ry nagle zapragn�� jej podarowa�. Dopad� j� u wej�cia do chaty. Przygwo�dzi� �apami do drzwi i, nadal zachowuj�c serdeczny ton, zapyta�: - Dlaczego ucieka�a�, pi�kna dziewico? - Wcale nie jestem dziewic� - odpar�a kobieta. - Nazywaj� mnie tutaj Z�ot� Jag�dk�, je�li jeste� sobie w og�le w stanie wyobrazi�, co to oznacza, obwiesiu! - A ja jestem najs�awniejszym egzorcyst� na �wiecie! - krzykn�� jej prosto w twarz, zion�c przy tym odorem nie przetrawionego jeszcze alkoholu, W�drowycz. - Mo�esz mnie wzi�� si��, ale - ostrzegam! - ja �adnej przyjemno�ci z tego mie� nie b�d� - powiedzia�a gniewnie, cho� oczy jej zdawa�y si� przeczy� ka�demu s�owu. - Gdzie mi tam ci� bra� - odpar� Jakub. - O drog� spyta� chcia�em. - O drog�? - powt�rzy�a z niedowierzaniem. - Tylko to? - Tylko - potwierdzi� W�drowycz. - Szukam takiego jednego, ma�y jest i podobno zaro�ni�ty, zupe�nie jak jego krewny, kt�ry w�a�nie teraz u mnie w cha�upie reszt� zapas�w berbeluchy opr�nia... - Dziwnym m�wisz j�zykiem - stwierdzi�a Z�ota Jag�dka, podkasuj�c sp�dnic� tak, aby Jakub m�g� zawiesi� wzrok na jej smakowitym udzie. Egzorcyst� jestem, a nie bawidamkiem - skarci� si� w my�li W�drowycz i odwr�ci� wzrok od kusicielki. - W karczmie "Pod Rozbrykanym Kucykiem" pono� na mnie czeka - powiedzia� g�o�no. - Daleko to? - Wystarczy jeno przej�� przez Mogilne Kopce. - Mogilne, m�wisz? - u�miechn�� si� Jakub do swoich my�li, pod�wiadomie mocniej �ciskaj�c w d�oni osikowy ko�ek. Coraz bardziej mi si� tutaj podoba - pomy�la�. - A je�li b�dziesz jeszcze kiedy� w tych okolicach, zajrzyj do mnie. Toma ci�gle nie ma w domu, a samotnej kobiecie �le - zawo�a�a za nim Z�ota Jag�dka. Jakub za� obieca� sobie dok�adnie zapisa� w pami�ci drog�, kt�r� b�dzie si� oddala� od jej domostwa. Im bardziej pi� mu si� chcia�o, tym przyspiesza� kroku. �wiadomo��, �e karczma mo�e znajdowa� si� gdzie� niedaleko, on za� b��dzi, doprowadza�a go do w�ciek�o�ci. Niestety, nie nawin�� si� nikt, na kim m�g�by j� wy�adowa�. W my�li coraz cz�ciej przeklina� Bagginsa i w�asn� g�upot�, bo kto to widzia� w tak dalek� i niebezpieczn� drog� si� udawa� bez odpowiednich zapas�w trunku. Siekiera i ko�ek ci��y�y mu coraz bardziej, ju� zastanawia� si�, czy gdzie� w pobli�u w trawie na noc legowiska sobie nie wymo�ci�, gdy k�tem oka dostrzeg� w oddali nik�e �wiate�ko. - Niech mnie wampir zagryzie, je�li to nie karczma! - krzykn�� uradowany i ruszy� ze zdwojon� si�� ku swojej ziemi obiecanej. 4. Instynkt �owcy podpowiada� mu, �e powinien by� ostro�ny. Zwolni� wi�c kroku i wyt�y� s�uch. W pobli�u karczmy - by� ju� tego pewien - czai�o si� Z�o. Szed� na paluszkach, b�d�c przekonanym, �e godnie stawi mu czo�o dopiero wtedy, gdy pokrzepi si� nieco jakim� miejscowym, najlepiej w�asnej roboty, trunkiem. Ju� mia� po�o�y� d�o� na klamce, gdy us�ysza� za plecami t�tent i r�enie koni. Kiedy si� odwr�ci�, oczom jego ukaza�a si� gromada je�d�c�w w czarnych pelerynach i takiego� samego koloru kapotach. Podjechali tak blisko, �e Jakub czu� zapach ko�skiego potu, kt�ry smrodem przewy�sza� jego w�asny. - Dok�d to, w�drowcze? - spyta� jeden z nich. W Jakubie krew si� zagotowa�a. Zrobi� krok w prz�d i poci�gn�� za peleryn�. Gdy je�dziec upad� na ziemi�, egzorcysta wprawnym ruchem przebi� mu serce ko�kiem. Ale �e mia� tylko jeden, wyci�gn�� go natychmiast i rzuci� si� na nast�pnego. Po pi�ciu minutach sze�� cia� u�o�y� r�wno obok siebie. Chcia� ju� odej��, by napi� si� wreszcie czego� w karczmie, kiedy us�ysza� ciche j�ki. Kt�ry� z je�d�c�w �y� jeszcze. Jakub odszuka� go i pochyli� si� nad nim. - Dlaczego? - spyta� s�abn�cym g�osem m�czyzna w czarnej pelerynie. - Nie lubi�, gdy kto� przekr�ca moje nazwisko - odpar� W�drowycz i odr�ba� mu �eb siekier�. W karczmie niewielu by�o go�ci. Ma�a grupka t�oczy�a si� w k�cie, przysypiaj�c nieco. Gdy jednak otwar�y si� skrzypi�ce drzwi, wszyscy przytomnym wzrokiem powiedli w kierunku Jakuba. W�drowycz siad� na d�ugiej d�bowej �awie i u�miechn�� si� do karczmarza. - Oboj�tnie, co masz, byle szybko! - rozkaza�, tonem nie znosz�cym najmniejszego sprzeciwu. - To najlepsze piwo, jakie mamy - zachwala� karczmarz, stawiaj�c przed Jakubem pot�ny kufel. - Piwo? - zamrucza�, niezadowolony, W�drowycz . - C�, jak si� nie ma, czego si� chce, trza pi�, co ci daj� - odpar� zdumionemu karczmarzowi i jednym �ykiem opr�ni� kufel. W taki sam spos�b obszed� si� z dziesi�cioma kolejnymi, kt�re w�a�ciciel z trudem nad��a� przynosi�. Dopiero kiedy mu si� g�o�no odbi�o, za��da� "czego� do �arcia". Min�o kolejne p� godziny, nim upora� si� z pot�n� porcj� mi�siwa, oczywi�cie przez ca�y czas popijaj�c je piwem. W miar� przyswojonego alkoholu poprawia� mu si� nastr�j. Serdeczniejszym wzrokiem spogl�da� w stron� pozosta�ych go�ci karczmy, cho� powoli zacz�o mu ju� si� myli�, ilu ich tam, pod �cian�, siedzi. W pewnym momencie jeden z nich, niewielkiego wzrostu i ca�y zaro�ni�ty, podszed� do niego i zagada�. - Je�li mnie przeczucie nie myli, pan musi by� im� Jakub W�drowycz - powiedzia� malec, k�aniaj�c si� niemal do pod�ogi, co przy jego wzro�cie wielkim wyczynem nie by�o. - A ty jeste� krewniak tego, co si� u mnie w cha�upie zal�g�! - odpar� Jakub. - Nie wierzyli�my staremu Bilbo, kiedy w k�ko powtarza� pa�skie nazwisko, przekonuj�c, �e tylko pan mo�e nas, w razie niedyspozycji Gandalfa, od Czarnych Je�d�c�w ochroni�. - Masz na my�li, ma�y, tych facet�w na koniach, co si� kr�c� po okolicy? - spyta� W�drowycz. Hobbita na samo wspomnienie o Czarnych Je�d�cach przeszed� dreszcz. Jakub si�gn�� po kolejny kufel piwa i wtedy dopiero, w �wietle stoj�cej na �awie �wiecy, dostrzeg� zawieszony na szyi kud�atego z�oty pier�cie�. O tym pier�cieniu tyle papla� ten cholerny Baggins - przypomnia� sobie. Zrobi� zapraszaj�cy gest r�k� i po chwili hobbit siad� obok niego na �awie. - Nazywam si� Baggins. Frodo Baggins - przedstawi� si�. - Prawd� m�wi�c, my�la�em, �e Bilbo przyb�dzie tu z panem... - Ach, Bilbo! - krzykn�� Jakub w uniesieniu. - M�j stary przyjaciel Bilbo! Zbli�yli�my si� do siebie tak bardzo, �e postanowi� zosta� u mnie nieco d�u�ej - s�owa te z trudem przeciska�y si� przez mocno �ci�ni�te gard�o W�drowycza. - Uroczy cz�owiek, to znaczy, tfu... hobbit. Frodo zaprosi� Jakuba, by przysiad� si� do reszty towarzystwa. Tyle alkoholu co tej nocy "Pod Rozbrykanym Kucykiem" nigdy jeszcze nie wypito! Nie przyzwyczajeni do spo�ywania nadmiernej ilo�ci piwa hobbici, padli pierwsi; zaraz pod nich wyzion�y ducha krasnoludy, a tu� przed �witem pad� ostatni cz�owiek. W�drowyczowi nie pozosta�o nic innego, jak ruszy� z powrotem do domu. Opu�ci� karczm� i, odwiedzaj�c po drodze samotn� Z�ot� Jag�dk�, wr�ci� do Wojs�awic. W rodzinnej wsi Jakuba zaczyna�a si� w�a�nie noc. Bilbo, zmo�ony alkoholem, spa� na stole, obok przewr�conej kanki z w�drowyczowym bimbrem. Jakub zawy� ze w�ciek�o�ci i rzuci� si� do spi�arni. Wszystkie zapasy zosta�y opr�nione. Jedyne co znalaz�, to piersi�weczka, kt�r� musia� zgubi� Semen. Opr�ni� j� do ostatniej kropli i leg�, wycie�czony, na piecu. Gdy tylko zasn��, zacz�y si� koszmary. Jakubowi przy�ni�o si�, �e w drzwiach cha�upy stan�� stary siwy cz�owiek z fajk� w ustach. - Wstawaj, W�drowycz! - powiedzia�. - Nie wstan�, odczep si�. - Wstawaj natychmiast, bo ci� na odwyk wy�l�. - Mo�esz mnie co najwy�ej w dup� poca�owa� - odpar� Jakub, przewracaj�c si� na drugi bok. �cisn�� mocniej powieki, ale posta� staruszka nie znika�a. - Za�atwi�, �e ci esperal wszyj�! Tego ju� by�o za du�o. Nawet koszmary nie mog� by� tak bezczelne. - Czego chcesz? - spyta� W�drowycz, siadaj�c na piecu. - Oddaj to, co nale�y do mnie, a wi�cej mnie nie zobaczysz! - A co tu nale�y do ciebie? - Jakub by� tyle zaskoczony, co nieprzytomny. - Ten tam - staruszek wskaza� na smacznie chrapi�cego na stole Bilba. - Zaka�a hobbickiego rodu! - A bierz go sobie - ucieszy� si� W�drowycz. - Mnie on tu potrzebny, jak barchanowa koszula w pewnym intymnym miejscu... - I to jeszcze nie wszystko - nie dawa� za wygran� starzec. - Czego jeszcze chcesz? - Pier�cie� oddaj! - Jaki pier�cie�? - Ten, kt�ry zabra�e� Frodowi, gdy zasn�� po tym, jak go upi�e�! - Nie mam �adnego pier�cienia - t�umaczy� Jakub, ale by� ma�o przekonywuj�cy. Na jawie radzi� sobie nie z takimi cwaniakami, ale we �nie by� bezradny. - Jutro rano ode�lesz Bilba z powrotem do �r�dziemia, zrozumiano?! Razem z pier�cieniem. Jakem Tolkien! - wrzasn�a zjawa i rozp�yn�a si� w ciemno�ci. W�drowycz poderwa� si� z bar�ogu. �wita�o. Hobbit spa� jeszcze, unurzany w ka�u�y w�asnego moczu. Jakub chwyci� go za kark i zani�s� na pole. - Co robisz? - krzykn�� Bilbo po oprzytomnieniu. - Wyprawiam ci� do domu! - Nie mo�esz - powiedzia� hobbit, pr�buj�c si� wyrwa�. A kiedy mu si� to nie uda�o, ugryz� Jakuba w palec. - Ja nie chc� tam wraca�. Do�� mam u�erania si� z trollami, orkami i wszelkim innym paskudztwem. Tutaj mi si� podoba. - Ale tutaj ja mam dosy� u�erania si� z tob�, degeneracie! - odpar� W�drowycz, wrzucaj�c Bilba do przepastnej dziury, kt�ra pozosta�a po rozkopanym kretowisku. Chwil� p�niej, w �lad za Bilbem, wpad� do niej pier�cie�. Epilog Wojna o pier�cie� zako�czy�a si� zwyci�stwem Saurona, kt�ry zdo�a� przechytrzy� Froda i jego kompan�w. Doprowadzaj�c hobbita do m�cze�skiej �mierci, �ci�gn�� z jego szyi Pier�cie� Jedyny, nim ten zdo�a� wrzuci� go do Szczelin Zag�ady. Jakie� jednak by�o zdziwienie Saurona, gdy okaza�o si�, �e pier�cie� ten nie daje mu w�adzy nad pozosta�ymi. Dopiero po latach s�uga Melkora odkry� tajemnic� pier�cienia. Gdy star� si� ju� mosi�dz, na o�owianej obr�czy pojawi� si� inny napis w nie znanym mu - zapewne staro�ytnym j�zyku - "Wojs�awice wioska ma�a, w dzie� zwyci�stwa si� pochla�a..."