4762
Szczegóły |
Tytuł |
4762 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4762 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4762 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4762 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Adrian Chmielarz
Wyb�r
T�um zaszemra� z zadowoleniem. Lecki u�miechn�� si�
nieznacznie i na chwil� wstrzyma� przemow�. Zaraz jednak,
nie pozwalaj�c ludziom na chwilk� namys�u, dorzuci�:
- I jeszcze kto� im powyrzuca� wszystkie samog�oski ze
skr�tu!
Uderzenie by�o mocne i wulgarne, i cho� Polskie
Zjednoczenie Demokratyczne stosowa�o wobec nas o wiele
gorsze metody, to jednak poczu�em si� nieswojo. Za chwil� to
uczucie zamieni�o si� w niepewno��, czy aby m�j tekst nie
by� jednak za trudny. Na szcz�cie, rozstawieni tu i �wdzie
moi ludzie wyszeptali z porozumiewawczymi u�miechami do
s�siad�w wyja�niaj�cy komentarz i wkr�tce przez hal�
przetoczy� si� grzmi�cy �miech. Odetchn��em z ulg� i
chwyci�em podany mi przez go�ca kolejny pakiet pyta� do
pretendenta.
"Kiedy w Polsce b�dzie dobrze?". Do kosza. "Jak ja mam
uczciwie �y�, kiedy...". Do kosza. Wszyscy maj� fuchy na
boku, i nikt nie przychodzi na wiece, by chowa� wzrok przed
s�siadem. Przejrza�em szybko kilka nast�pnych pyta� i
stwierdzi�em, �e chyba czas podrzuci� Leckiemu now� porcj�
naszych w�asnych tekst�w. "Co panu daje wiar� w zwyci�stwo"
i tak dalej. Mia�em nadziej�, �e zapami�ta� aktualne wersje
odpowiedzi.
Przerwa�em na chwil� przegl�d i spojrza�em na sal�.
St�oczeni, spoceni, dr��cy z emocji ludzie ju� poczuli, jak
to dobrze by� wsp�lnot�. G�o�no przytakiwali Leckiemu,
przeklinali, gdy m�wi� o naszych wrogach, z furi� klaskali,
gdy obiecywa� lepsze �ycie. Wydawali si� by� gotowi na b�j.
Uzna�em, �e dla Waldemara Leckiego, niezale�nego kandydata
na prezydenta, Wroc�aw zosta� zdobyty. Spokojnie wr�ci�em do
przegl�dania kartek z niezgrabnie napisanymi pytaniami.
Przedostatnia kartka bia�ego papieru by�a inna ni�
wszystkie. Autora cechowa�a wyj�tkowa staranno�� pisma i
staromodny, a� chcia�oby si� powiedzie� przekaligrafowany
kr�j liter. Na prostok�tnej powierzchni widnia�o �wiadectwo
czyjego� niezwykle silnego charakteru. Z kszta�tu liter bi�o
przekonanie o mocy i skuteczno�ci, jakby notka pisana by�a
przez m�czyzn� spokojnego, opanowanego, ale przywyk�ego do
zawsze korzystnych obrot�w spraw. Przesun��em oczami po
tek�cie raz jeszcze. "Dzi� porw� twoj� �on�. Mam nadziej�,
�e j� uwolnisz, a potem zabijesz wraz ze mn�".
Psychiczni podsy�ali pytania �rednio trzy razy na ka�dej
imprezie. Czasami beznadziejne bazgro�y, czasami gro�by
zatrucia ca�ego zoo w razie niespe�nienia ��da�. Cz�sto
powtarza�y si� bezpo�rednie gro�by, ale do rodziny Leckiego
jeszcze nikt si� nie przyczepi�. A� do teraz. I w dodatku w
tak dziwny spos�b. Skrzywi�em usta i wyrzuci�em kartk� do
kosza. Po chwili wyci�gn��em j�, wyg�adzi�em i schowa�em do
kieszeni. Trzeba b�dzie rzecz da� do zbadania, by� mo�e
autor nale�y do tych psychicznych zdecydowanych na wszystko
frustrat�w, czerpi�cych przyjemno�� tak�e z cudzego strachu.
Przes�a�em Leckiemu komunikat, aby ko�czy�. T�um wpad� w
ekstaz�, najlepiej przerwa� w�a�nie teraz. Wr�c� do dom�w
niedo�adowani, pe�ni niewyzbytej energii. B�d� rozmawia� o
wszystkim, co dzi� us�yszeli, niekt�rym entuzjazm zostanie
a� do dnia wybor�w. Wspania�a robota.
Ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa zawsze wracali�my do hoteli
osobnymi samochodami. Rozsiad�em si� wygodnie na tylnym
siedzeniu opancerzonego mercedesa. By�em zm�czony, ale
zadowolony z efekt�w kampanii. Od dw�ch miesi�cy odnosili�my
prawie same sukcesy i Lecki sta� si� powa�nym konkurentem
dla reszty.
Poszukiwania odpowiedniego kandydata trwa�y lata, ale w
ko�cu okaza�o si�, �e istnieje facet, kt�ry na przyj�ciach
skupia uwag� zar�wno kobiet, jak i m�czyzn. Przeci�tnej
urody, ale zadbany i z pe�nym uz�bieniem; wysoki, ale tylko
lekko powy�ej �redniej. Najwa�niejsze jednak, �e posiada�
moc okr�cania sobie publiki wok� palca. Oczywi�cie, je�li
pl�t� bzdury, nikt go nie s�ucha�, ale gdy si� rozkr�ca� na
bli�szy mu temat, ludzie przyjmowali jego uwagi z du�� doz�
uznania, w�tpliwo�ci spychaj�c na p�niej. Moi psychologowie
bez d�u�szego namys�u zatwierdzili jego kandydatur�.
Z pocz�tku Lecki w og�le nie m�g� si� zorientowa�, o co
nam chodzi. Proponowali�my mu karier� polityczn�, za nasze
pieni�dze i z nasz� pomoc�. Nie m�g� zrozumie�, �e nikt nie
chce go wykiwa�, i cho� uk�ad od pocz�tku by� jasny - on
prezydent, my rz�dzimy - to jednak wci�� dopatrywa� si�
drugiego dna. Zrazu odrzuci� tak�e nasz program, wy�mia�
ca�y jego libertaria�ski rdze�, nie widz�c szans na
realizacj�. Musieli�my zmi�kcza� go prawie p� roku, zanim
poj��, �e kapitalistyczna pseudoanarchia jest mo�liwa i �e
w gruncie rzeczy to jej w�a�nie potrzebuj� najszersze grupy.
Wzi�li�my go na spotkanie z jedn� z partii, pokazali�my, �e
ludzie akceptuj� radykalne zmiany. Potem wzi�li�my go na
inne spotkanie i pokazali�my, �e ci sami ludzie akceptuj�
tak�e radykalne wstrzymanie zmian. Uwierzy�, �e wszystko
jest mo�liwe.
Do wybor�w przygotowywali�my si� cztery lata. Pieni�dzy
mieli�my zbyt ma�o, by kupi� pras� i partie, ale
wystarczaj�co, by zainwestowa� w jednego cz�owieka. Dlatego
Leckiego strzegli najlepsi ludzie w Polsce, w ka�dym razie
najdro�si. Nie m�g� sobie pozwoli� nawet na oddychanie
zimnym powietrzem.
Wyci�gn��em z kieszeni pomi�t� kartk� papieru i kolejny
raz przeczyta�em umieszczon� na niej gro�b�. Zwyk�e s�owa w
po��czeniu ze sposobem ich napisania wci�� niepokoi�y, jakby
jaka� si�a wy�sza nie chcia�a, bym cho� ten wiecz�r sp�dzi�
spokojnie i bez stres�w. Nagle poczu�em, jak moje serce
zatrzymuje si� bez ruchu i jak staje si� ci�kie niczym
kamie�. Kto, do diab�a, powiedzia�, �e chodzi o �on�
Leckiego. Po�o�y�em d�o� na ramieniu kierowcy.
- Stefan, podaj komertel.
Szofer bez s�owa wr�czy� mi telefon. Wystuka�em numer do
pokoju hotelowego, w kt�rym powinna spa� Maria.
Ale s�uchawk� podni�s� m�czyzna.
- Dobrze, �e dzwonisz - jego g�os by� g��boki i szorstki,
lekko ironiczny. - Ona ju� zaczyna cierpie�. Pospiesz si�.
Nim zd��y�em zareagowa�, m�czyzna od�o�y� s�uchawk�. W
pierwszym odruchu chcia�em natychmiast powiadomi� ochron�,
uczyli nas, �e w takich przypadkach nale�y dzia�a� szybko i
zdecydowanie. Dobrze wiedzia�em, �e najlepsz� mo�liw�
decyzj� jest bezpo�redni kontratak, a mimo to zawaha�em si�.
Zazwyczaj w sytuacjach krytycznych by�em opanowany jak nikt
inny, i nawet teraz, cho� sprawa dotyczy�a kobiety, kt�ra
po�wi�ci�a mi wszystko, co mia�a najcenniejszego, bym tylko
m�g� osi�gn�� wyznaczony sobie cel, stara�em si� my�le�
logicznie. Przede wszystkim wygl�da�o na to, �e psychiczny w
jaki� spos�b kontrolowa� to, co robi�. Oczywiste, �e m�g�
sam dowiedzie� si�, gdzie mieszkam i z kim, i o jakiej porze
wr�c� z mityngu. Ale sk�d wiedzia�, �e zadzwoni�? Normalnie
nie uprzedzam �ony, �e zaraz b�d�, skoro i tak �ywi� nas
hotele. Facet oczekiwa� mojego telefonu, jakby wiedzia�, �e
skojarz�, i� kartka mog�a by� skierowana do mnie. Kolejny
problem: goniec dostarcza mi pytania za kurtyn�. Nikt nie
wie, �e zarysy odpowiedzi s� pisane przeze mnie.
A je�li Maria ma pistolet przy�o�ony do g�owy i dodatkowo
facet widzi ruch na korytarzu, to co powstrzyma go przed
wystrza�em? Szef ochroniarzy t�umaczy� mi kiedy�, �e je�li
szanta�uj� ci� mierz�c w skro� trzymanego przed sob�
cz�owieka i ka�� rzuci� bro�, to jedynym wyj�ciem jest
szybki strza�. Je�li rzucisz bro�, jeste� ju� martwy. Ba�em
si�, �e psychiczny te� mo�e o tym wiedzie� i �e zabezpieczy�
si� przed tak� ewentualno�ci�.
Wybra�em inny wariant. Wyskoczy�em z mercedesa i
uda�em, �e bardzo mi si� spieszy. Kaza�em ochronie
zosta� na dole. P�dz�c po schodach na pierwsze pi�tro,
wyci�gn��em z kieszeni minipager. Przed wej�ciem do swojego
pokoju schowa�em go w g��bi d�oni i kciuk przecisn��em do
klawisza A, nadaj�cego sygna� zagro�enia �mierci� wraz z
lokalizacj�.
Wzi��em g��boki oddech, zacisn��em z�by i otworzy�em
drzwi. Psychiczny nie kry� si�. Sta� lekko oparty biodrem o
szaf� obok telewizora, pot�ny, ubrany w dres. Rozejrza�em
si� b�yskawicznie, nigdzie nie by�o wida� Marii. Chcia�em
pobiec do drugiego pokoju, ale powstrzyma� mnie spokojny
g�os.
- Nie r�b niczego sam, bo w swojej g�upocie zginiecie
przed czasem.
Obejrza�em si� na niego ju� spod drzwi sypialni,
pokazywa� mi ma�y, czarny prostok�t.
- To nadajnik. Twoja �ona ma mikro�adunki za uszami. Nie
r�b g�upstw.
Zatrzyma�em si� i nim zd��y�em cokolwiek powiedzie�,
doda�:
- Od�� pagera na st�.
Zamar�em. Wiedzia� o mojej jedynej drodze kontaktowej ze
�wiatem. Je�eli by�y przecieki z ochrony, to u�ycie pagera i
tak mija�o si� z celem. Ale je�li po prostu co� podejrzewa�
i blefowa�... Nie mog�em jednak sta� z jedn� d�oni�
zaci�ni�t�. Musia�em co� zrobi�. Pos�ucha�em rozumu i
nacisn��em przycisk, po czym rzuci�em pager na st�.
Psychiczny wyj�� z niego bateri� i odrzuci� plastyk w
k�t. Przy drzwiach wej�ciowych pochyli� si� i
podni�s� z pod�ogi ma�y przedmiot.
- Technika kontra jeszcze lepsza technika. Niepotrzebnie
naciska�e� alarm, to ma�e co� zak��ca sygna� lepiej ni�
sobie mo�esz wyobrazi�. Ale na razie nie zawodzisz mnie.
Schowa� przedmiot do kieszeni.
- Chyba czas na show, nieprawda�? Mo�esz zobaczy� �on�. -
Kurtuazyjnym gestem wskaza� wej�cie do sypialni.
Wci�� milcz�c ruszy�em we wskazanym kierunku.
Przygotowany by�em na najgorsze i mia�em racj�.
Mari� przywi�zano do rog�w ��ka czterema d�ugimi,
sk�rzanymi pasami. Usta mia�a zakneblowane. By�a naga, a z
k�cika ust p�yn�a jej krew. Tym razem nie zapanowa�em nad
sob�. Rzuci�em si� w stron� skurwysyna, ale ten pos�a� mi
gro�ne spojrzenie i b�yskawicznie podni�s� nadajnik do g�ry.
Nie musia� nic m�wi�, zatrzyma�em si�. Woln� r�k� uderzy�
mnie w brzuch na tyle mocno, �e polecia�em metr do ty�u.
Wci�� trzymaj�c nadajnik wysoko, podszed� do wezg�owia ��ka
i wskaza� na niebieski kabel zapl�tany w�r�d w�os�w Marii.
- Mog� odci�� jej g�ow� lepiej ni� kat. - Jego g�os by�
wci�� spokojny i wci�� lekko ironiczny. - Po raz ostatni ci�
ostrzegam. Nie r�b niczego na w�asn� r�k�.
�o��dek piek� mnie, z trudem �apa�em oddech, ale
trzyma�em d�onie wzd�u� cia�a. Nie spu�ci�em wzroku i
patrzy�em m�czy�nie prosto w oczy.
- Czego chcesz?
- Nareszcie. Nazywaj mnie Wadim. Za chwil� dowiesz si�
reszty, ale przedtem za�� to - wskaza� r�k� za moje plecy.
Obr�ci�em si�. W �cian� wbito dwa �a�cuchy zako�czone
metalowymi obr�czami. Kilka godzin temu niczego w tym
miejscu nie by�o. Je�li w tej sprawie opr�cz ochrony
wsp�pracuje jeszcze z psychicznym dyrekcja hotelu, to moje
szanse na uratowanie czegokolwiek s� minimalne. Podszed�em i
chwyci�em za jedn� z obr�czy. By�a wykonana z ci�kiego
�elaza. Z udanym niedowierzaniem spojrza�em na niego.
- W�a�nie to. Wsad� praw� r�k� i zatrza�nij. Przy lewej
sam ci pomog� - powiedzia� Wadim i ostrzegawczo potrz�sn��
nadajnikiem. Teraz musia�em gra�, jak chcia�. Skoro raz
przekroczy�em granic�, nie by�o sensu bawi� si� w bohatera.
Chocia�, skoro zada� sobie tyle trudu, to mo�e
zrytualizowany gwa�t czy te� mord nie s� jego jedynym celem.
Umie�ci�em obr�cz na nadgarstku i zatrzasn��em zamek.
�a�cuch by� kr�tki, r�k� musia�em trzyma� nad g�ow�.
Wsun��em lew� d�o� w drug� obr�cz. B�yskawicznie uderzy� w
ni� otwart� d�oni�. Zamkn�a si� z g�o�nym trzaskiem.
Psychiczny poklepa� mnie po policzku.
- Dobry ch�opiec. A teraz w nagrod� niespodzianka.
Podszed� do Marii i wyci�gn�� z jej w�os�w niebieski
drucik. Na jego ko�cach nic nie by�o. U�miechn�� si� i
rzuci� drut w k�t pokoju, razem z fa�szywym nadajnikiem.
Wsadzi� obie r�ce do kieszeni i patrzy� na mnie przez kilka
sekund. Ramiona zaczyna�y mi dr�twie�.
- Czas ods�oni� karty. Czeka nas d�ugi pojedynek, cho�,
jak wida�, jeste� bez szans. Twoja �ona zginie tak czy
inaczej, ale czy ty prze�yjesz, to zupe�nie inna kwestia.
Zacznijmy od tego.
Przerwa� i podszed� do nocnego stolika. Nie zauwa�y�em
tego wcze�niej, le�a�a na nim niewielka kamera, z obiektywem
wycelowanym w moj� stron�. Wadim pochyli� si�, spojrza� w
wizjer i nacisn�� jeden z klawiszy. Zapali�a si� czerwona
dioda sygnalizuj�ca nagrywanie.
- Kamera uwieczni te wspania�e chwile twojej skruchy. By�
mo�e, troch� b�dziemy musieli pomontowa�... - zawiesi� g�os,
zapewne po to, bym zwr�ci� uwag� na liczb� mnog�. - Ale mam
nadziej�, �e b�dziesz wsp�pracowa�. Ot�, m�j drogi, kamera
nie tylko nagrywa, ale i jednocze�nie pokazuje twoje oblicze
pewnym ludziom z pewnej partii. Za chwil� wyja�ni� ci po co,
przedtem udowodni�, �e tym razem nie k�ami�.
Wyszed� do drugiego pokoju. Us�ysza�em, jak w��cza
telewizor. Spojrza�em na Mari�.
- Wszystko b�dzie dobrze - powiedzia�em. To chyba
najg�upsze s�owa, jakie kiedykolwiek wypowiedzia�em, a
jednak w oczach Marii odbi�a si� nadzieja. Podnios�a g�ow�,
po policzkach sp�ywa�y jej �zy. Nie p�aka�a teraz; zna�em j�
zbyt dobrze; by�y to �zy w�ciek�o�ci, nie rozpaczy. Chcia�em
co� doda�, ale Wadim powr�ci�.
- Telewizor odbiera teraz to samo pasmo, na jakim nadaje
kamera. Powiedz g�o�no jedno zdanie.
- Dlaczego to ro... - przerwa�em, bo pok�j wype�ni� si�
jazgotem. Wadim skrzywi� si�, spojrza� przez uchylone drzwi
w kierunku telewizora.
- Za g�o�no ustawiony i sprz�ga. Ale widzisz, �e kamera
to te� nadajnik.
Wyszed� raz jeszcze. Spojrza�em na Mari�, mia�a zamkni�te
oczy, jakby przera�aj�ce wydarzenia zm�czy�y j� na tyle, �e
mog�a zasn��. Ale nie spa�a.
- A teraz do rzeczy - ton g�osu psychicznego sta� si�
zimny i jeszcze bardziej nieprzyjemny. - Chcemy, by�
opowiedzia� �wiatu, jak spreparowali�cie Waldemara Leckiego,
jak wzmacniali�cie jego moce psychotronik� i dlaczego jest w
waszych r�kach tylko marionetk�.
Skuty i przera�ony, zmusi�em si� jednak do wzruszenia
ramionami.
- Co za bzdury. Co to jest psychotronika?
Wadim przymru�y� oczy.
- M�g�bym ci� po prostu skatowa�, ale lepiej, aby twoja
buzia �adnie wygl�da�a w telewizji. M�g�bym u�y� twojej
�ony, ale wtedy wci�� nie b�dziesz wiedzia�, dlaczego dzieje
si� to, co si� dzieje. Wi�c najpierw co� ci powiem. Popraw
mnie, kiedy si� pomyl�. Kilkadziesi�t lat temu tw�j ojciec
zosta� zamordowany w czasie rozruch�w. �eby by�o �mieszniej,
mia� w dupie "Solidarno��", po prostu wraca� do domu. Ale
zarobi� przypadkow� kulk�. Mia�e� wtedy dziewi�� lat.
Rozejrza� si�, zamkn�� drzwi do sypialni. Nerwowy odruch?
- Ale twoja matka wm�wi�a ci, �e tata walczy� o woln�
Polsk�. Wolno�� rozumia�a jako prawo do opieprzania partii.
Nie przychodzi�o jej do g�owy, �e mo�na na przyk�ad nie
p�aci� podatk�w. Pewnie nie wiedzia�a, �e w og�le jakie�
p�aci. W ka�dym razie wychowano ci� w bogoojczy�nianym,
patriotycznym duchu. Za tatusia, kt�ry poleg�. Wzruszaj�ce.
Ale podzia�a�o. Czy to nie nacisk matki spowodowa�, �e
zacz��e� wyr�nia� si� w szkole? Ambicja sprostania
rodzinnej legendzie? Zalicza�e� wszystko jak burza,
jednocze�nie spiskuj�c w gronie g�upszych koleg�w.
Przekracza�e�, niestety, ich mo�liwo�� percepcji.
Przekraczasz je w kontaktach praktycznie z ka�dym. Dlatego
nie wygra�e� w ostatnich wyborach.
Tu trafi�, c� mog�em mu odpowiedzie�.
- I wtedy wpad�e� na pomys� po��czenia twojego intelektu
i wiary z jakim� z�otoustym. Och, wiem, ty ca�y czas m�wisz:
my to, my tamto... Wiemy, �e nikt z twojego ruchu nie jest w
stanie ci dor�wna�. Markowski? Kura�? Im tylko si� wydaje,
�e rozumiej� twoje idee. Jak na razie wszystko to ci si�
podoba?
- Beletrystyka - odpowiedzia�em tym razem bez namys�u. -
Na stron� reporta�y.
Wadim u�miechn�� si�.
- Racja. Ale widzisz, �e znamy motywacje. A teraz fakty.
Kompromituj�ce fakty. PZD od dawna rz�dzi Polsk� i takich
jak ty niszczy w zarodku. Dlatego tu jestem. Przebrali�cie
miark� kontaktuj�c si� z wojskiem... - zawiesi� g�os.
Teraz znowu nie odpowiedzia�em. Nie mog�em.
- Ale po kolei. Mo�na was, mo�na ciebie, wyko�czy� samymi
tylko faktami. Po pierwsze, mamy dowody na to, �e Leckiego
podrasowali�cie psychotronik�. S� zdj�cia z Moskwy i
Warszawy. Po drugie, wiemy, �e umieszczacie na salach ludzi,
kt�rzy swoim umys�em buduj� nastr�j. Mamy personalia. Po
trzecie, mamy nakr�cony na wideo ca�y system twoich
odpowiedzi na pytania do Leckiego. Tylko tymi trzema
rzeczami mogliby�my was zniszczy�. Ale PZD boi si� ciebie.
Autentycznie. Kilku naszych m�zgowc�w wymy�li�o, �e m�g�by�
obali� nasze zarzuty. W ko�cu kto wierzy PZD. Dlatego
zacz�li�my powoln� wymian� twoich kadr. Ju� nied�ugo
zacz��by� si� dziwi�, dlaczego ludzie na wiecach nie reaguj�
ju� tak spontanicznie...
Przerwa� i spojrza� na zegar kamery. Zamy�li� si� na
chwil�, jakby co� oblicza�, po czym obr�ci� si� w moj�
stron�.
- Ale nagle w spraw� wkroczy�o wojsko. Jutro o si�dmej
rano masz spotkanie z pu�kownikiem Mazurskim. B�dziecie
rozmawia� o ewentualnym poparciu zamachu stanu, kiedy PZD
sfa�szuje wybory. Najwyra�niej wojsku zachcia�o si�
autonomii. A ty im j� proponujesz. Generalicja ma wszystko w
dupie, ale niekt�rzy z ni�szych rang� nabrali ostatnio
patriotycznych ci�got.
Przesta�em go s�ucha�. By�em oszo�omiony liczb�
posiadanych przeze� informacji. Przypuszcza�em oczywi�cie,
�e jeste�my poddani inwigilacji, ale rewelacje Wadima
przekracza�y wszystkie granice. Byli�my odkryci jak cel na
pustyni. Najgorsze, �e wiedzia� o spotkaniu z wojskiem.
Przedtem wiara w zwyci�stwo by�a spraw� nadziei, kiedy
jednak wy�si oficerowie dali do zrozumienia tajnymi
kana�ami, �e s� zainteresowani rozmowami o wsp�lnej
przysz�o�ci... Tak, dopiero wtedy uwierzy�em naprawd�, �e
cel jest ju� blisko. Zacisn��em z�by i spojrza�em Wadimowi
prosto w oczy.
- ...mo�na. Wi�c oto jestem, a ty �adnie, do kamery,
udowodnisz swoim wyborcom, �e nie jeste� wart ich g�os�w. My
to uzupe�nimy materia�em filmowym, kt�rego autentyczno��
potwierdz� naukowcy z jakiego� neutralnego pa�stwa. Co ty na
to?
Zastanawia�em si� tylko chwil�.
- Co mia�bym powiedzie�?
- Straci�e� g�ow�? Niedobrze. Czy ja m�wi�em co� o
gadaniu? Wyobra�asz sobie, �e wystarczy wyduka� "ludzie,
jestem sukinsyn" i po krzyku? Kogo mia�oby to przekona�? O,
nie... Odegrasz najlepsz� rol� w swoim �yciu. Chc�, aby�
onanizowa� si� przed kamer�.
Popatrzy�em z niedowierzaniem. ��da� totalnej
kompromitacji. Dopiero po kilkunastu sekundach uda�o mi si�
wydusi�:
- Ale... Na mi�o�� bosk�, cz�owieku, ja...
- To nie wszystko. Musisz robi� to naturalnie, bez
skr�powania. Musisz m�wi� �wi�stwa do kamery. �e ci dobrze i
tak dalej. Jakby� dedykowa� to nagranie �onie. Wszystko
b�dzie wygl�da�, jakby zosta�o nakr�cone tylko przez ciebie
i tylko z twojej woli.
Rozumia�em jego zalecenia a� za dobrze. Kaseta
rozpowszechniona po kraju musia�aby mnie zniszczy�. �adnych
szans, by Ko�ci� patrzy� na mnie d�u�ej �yczliwym okiem.
Lecki sam nie da�by rady. PZD rozwali�oby nas w ci�gu
tygodnia.
Wadim u�miechn�� si� szeroko.
- By� mo�e, dodamy te� seansik z twoj� zwi�zan� �on�.
Zale�y, jak wypadniesz w pierwszym odcinku.
- Nie ma mowy - pokr�ci�em g�ow�. R�ce mia�em ju� ca�kiem
zdr�twia�e. - Odmawiam.
- Wi�c nie rozumiesz, �e nie masz wyboru.
Stan�� za g�ow� �ony. Z kieszeni bluzy wyci�gn�� brzytw�.
Otworzy� j� i popatrzy� w d�.
- Chyba jednak twoja �ona nie wyst�pi w tym filmie.
Zanim zd��y�em krzykn��, przeci�� jej policzek. Brzytwa
zag��bi�a si� do po�owy swojej d�ugo�ci. Krew bluzn�a na
prze�cierad�o. Oszala�em. Zacz��em krzycze�, by przesta�.
Ale on sko�czy� dopiero wtedy, gdy dotar� do ko�ci
policzkowej. Maria wi�a si� w niemym b�lu. Wadim zostawi�
brzytw� w jej policzku i patrzy�, jak p�acz�c b�agam o
lito��.
- Masz pi�� minut na uspokojenie. Potem zaczynamy kr�ci�.
Wy��czy� kamer�, ale nie wyszed� z pokoju.
Maria nie przestawa�a szarpa� si� i krwawi�.
- Mo�esz odezwa� si� dopiero za pi�� minut - uprzedzi�
moj� pro�b�. - Patrz albo zamknij oczy. Ale je�li si�
odezwiesz, zmusisz mnie do nast�pnych okalecze�.
Zwiesi�em g�ow� i zacisn��em powieki. Czu�em na j�zyku
smak pogryzionych warg. Stara�em si� uspokoi�, ale przed
oczami mia�em jeden obraz. Co ma pocz�� cz�owiek, kt�ry wie,
�e za sekund� musi umrze�, ale nie akceptuje tego faktu?
Taki cz�owiek przestaje si� ba� dopiero wtedy, gdy
zaakceptuje sw�j los. Gdy zrozumie, �e z tej akurat �cie�ki
przeznaczenia nie mo�na uciec.
Prze�y�em w �yciu wiele cierpie� i upokorze�, jak
wi�kszo�� mojego pokolenia. Ale nigdy si� z nimi nie
pogodzi�em. Kiedy mia�em 7 lat, powiedzia�em matce, �e
zostan� prezydentem. Kiedy dzie� p�niej kilku ch�opak�w z
klasy st�uk�o mnie w kiblu, moje postanowienie si� nie
zmieni�o. Wiedzia�em, �e fizycznie nie jestem w stanie ich
pokona�. Rok p�niej z przyjemno�ci� patrzy�em na ich
twarze, gdy najtwardsi z nich zabiegali o moje wzgl�dy.
Jako jedyny ze swojego miasta dobrowolnie wst�pi�em do
armii. Nie chcieli mnie zrazu przyj��, jako wariata.
Oczywi�cie, nie przejmowa�em si� s�u�b�, ale obserwowa�em,
jak dzia�aj� wojskowe struktury. Na cztery lata odizolowa�em
si� od �wiata zewn�trznego czytaj�c wszystkie klasyczne
ksi��ki polityczne i historyczne. Dziesi�� lat po�wi�ci�em
na tworzenie podwalin swojego maj�tku. 14 miesi�cy by�em w
podr�y dooko�a �wiata. Trzy lata szuka�em zdolnych ludzi
interesuj�cych si� najnowszymi odkryciami psychologii.
Ch�on��em informacje jak g�bka, przygotowuj�c si� do swojej
roli.
Nawet kiedy przegra�em wybory, nie zrezygnowa�em z walki.
Nie chcia�em zrezygnowa� i teraz.
Mari� pozna�em w najgorszy mo�liwy spos�b. Poderwa�em j�
na jednym z przyj�� par� �adnych lat temu. Zwraca�a uwag�
inteligencja w jej oczach. Wiedzia�em z do�wiadczenia, �e
takie wra�enie potrafi sprawi� wiele kobiet, ale tym razem
moje nadzieje okaza�y si� spe�nione. By�a chyba jedyn�
kobiet� na balu, kt�ra mnie nie zna�a, i jedyn�, kt�ra nie
zmieni�a wyrazu twarzy, gdy si� dowiedzia�a, kim jestem.
Rozmawiali�my pi�� godzin, podczas kt�rych zd��y�a odm�wi�
ta�ca tuzinowi facet�w.
Kiedy zbli�yli�my si�, kiedy pozna�em ju� mow� jej cia�a,
nie mog�em uwierzy�, �e mo�e istnie� kto� tak cudowny jak
ona. Uwa�a�am to za pomy�k�. Przyjaciel opowiada� mi
histori� z wizyty w Szwecji. Szwed podjecha� po niego na
dworzec samochodem. Na tylnym miejscu siedzia�a kobieta.
Szwedzki znajomy zd��y� si� niedawno o�eni�. Kobieta by�a
przepi�kna a� do b�lu i m�j przyjaciel by� zaskoczony. Kiedy
wyszli z samochodu, zobaczy� praw� stron� jej twarzy. By�a
strasznie zdeformowana. Szwed wyja�ni� potem, �e po kilku
miesi�cych od poznania swojej przysz�ej �ony wci�� nie m�g�
uwierzy�, �e ona chce by� w�a�nie z nim, mog�c mie� ka�dego
innego. Gdy w ko�cu pewnego wieczora wyjawi�, jak bardzo si�
boi j� straci�, bez s�owa podesz�a do kominka i przytkn�a
sobie do policzka jedn� z p�on�cych �agwi.
Ja tak�e zawsze si� ba�em, �e Maria znajdzie sobie kogo�
lepszego.
A ona wspiera�a mnie ca�� swoj� moc�, czasami nawet nie
wiedz�c, czemu s�u�� moje nocne dyskusje, wertowanie stos�w
papier�w czy wielogodzinne rozmowy przez telefon. Ale zawsze
dawa�em jej do zrozumienia, �e na pierwszym miejscu jest
tylko ona.
By� tylko jeden raz, kiedy w to zw�tpi�a. Poszli�my
odwiedzi� gr�b mojego ojca. Obok spoczywa� nieznany mi
cz�owiek, na kt�rego skromnym, ubitym tylko z ziemi grobie
odk�d pami�tam nikt nie postawi� nawet �wieczki. Napis na
tabliczce by� prawie niewidoczny, a s�u�ba cmentarza tylko
odgarnia�a opadaj�ce li�cie. To by� zimny, jesienny dzie� i
kiedy zamy�li�em si� nad tym, co chcia�bym powiedzie�
swojemu ojcu, przypadkowo spojrza�em na �w gr�b. Nagle
zrobi�o mi si� nieswojo, �e mo�na o kim� tak nie pami�ta�.
Postanowi�em solennie, �e zajm� si� tym.
Min�o kilka lat, wci�� pami�ta�em o przyrzeczeniu i
wci�� nie mia�em czasu go zrealizowa�. Kt�rego� dnia
mieli�my p�j�� z Mari� na wystaw� jej prac, a ja bez s�owa
wsiad�em w samoch�d i pojecha�em na cmentarz. Gr�b by� ca�y
przykryty �niegiem, a tabliczka nieco si� przekrzywi�a. Nie
mia�em �adnych narz�dzi, wi�c zdar�em swoje r�kawiczki
wyrywaj�c ze zmarzni�tej ziemi p�dy chwast�w. W pustym
s�oiku przynios�em troch� wody i tar�em przez kilka minut
tabliczk�, a� ukaza� si� napis: Andrzej Dobrowolski,
�o�nierz AK, ur. 1 lipca 1914, zastrzelony przez hitlerowc�w
12 czerwca 1944".
Po przegranej walce wyborczej zainteresowa�em si� nowymi
osi�gni�ciami w dziedzinie psychologii. I to nie tylko tej
g��wnego nurtu. Na spotkaniach z Leckim ustawia�em w�r�d
t�umu ludzi o specjalnych zdolno�ciach psychicznych, a
podczas telewizyjnych dyskusji przedstawiciel naszego sztabu
wyborczego zak��ca� tok my�lenia przeciwnik�w. Stosowali�my
kilka mniejszych sztuczek, jak s�owa-klucze w artyku�ach
prasowych, czy odpowiednie d�wi�ki w reklamach. Samemu nigdy
nie uda�o mi si� niczego w tej dziedzinie dokona�, chocia�
niekt�rzy z moich wsp�pracownik�w twierdzili, �e to kwestia
czasu.
Kiedy opowiada�em Marii o swoim pobycie na cmentarzu,
nawet nie by�o mi przykro, �e j� zawiod�em nie
uczestnicz�c w pokazie. W jej oczach zobaczy�em wtedy
niepewno�� i zrozumienie, �e by� mo�e jest moj� najwi�ksz�
mi�o�ci�, ale by� mo�e nie mi�o�� jest dla mnie
najwa�niejsza.
Trzymali�my si� teorii, �e istnieje co� takiego jak
�wiadomo�� t�umu. Uznali�my, �e karmi si� ona umys�ami
najlepszych jednostek, skrajnymi emocjami i pami�ci�
pokoleniow�. Po pierwszych badaniach, kt�re udowodni�y, �e
gdy szczury w Warszawie przechodz� labirynt w 30 sekund, to
p�niej zupe�nie inne szczury w Londynie przechodz� go w 29
sekund, a szczury w Nowym Jorku wype�niaj� zadanie w 26
sekund.
Pami�� zbiorowa.
Andrzej Dobrowolski, jeden z tysi�cy ludzi, kt�rzy
po�wi�cili m�ode �ycie w imi� wolnej Ojczyzny. Szkielet
spoczywaj�cy w zapomnianym grobie.
Dziewczyna m�wi�ca w prasowym wywiadzie, �e nic j� nie
obchodzi, i� kiedy� zabili jakiego� g�rnika. Ona chce mie�
nowe ciuchy.
Maria, pi�kna kobieta, kt�ra po nocach przepisuje
przygotowane przeze mnie teksty przem�wie�.
Widzia�em setki obraz�w. Ludzi, kt�rzy portfele
zamieniali na karabiny.
Zobaczy�em te� siebie, cz�owieka, kt�ry chcia� uczyni�
�wiat lepszym, a miesi�cami nie by�o go sta�, by odda� ho�d
�o�nierzowi spoczywaj�cemu w zapomnianym grobie.
Otworzy�em oczy. Co� we mnie narasta�o, co� trudnego do
nazwania, ale bardzo silnego. Spojrza�em na Wadima i
powt�rzy�em.
- Odmawiam.
Przez kilka sekund nie da� po sobie nic pozna�, po czym
u�miechn�� si� s�abo. Bez s�owa podszed� do Marii i
delikatnie wyci�gn�� brzytw� z jej twarzy. Rozci�� knebel.
Maria cicho j�cza�a z b�lu. Wadim westchn�� i po chwili
przytkn�� ostrze do lewego oka Marii. Naciska� wolno, ale
nieub�aganie. Tym razem mia�em us�ysze� jej b�l. Krzyk
wdar� si� we mnie jak sztylet.
Musia�em zamkn�� oczy. Wiedzia�em, �e to by� krzyk kobiet
gwa�conych w parkach, w miastach, gdzie policjanci sprzedaj�
kradzione samochody.
By� to krzyk kobiety mordowanej przez ch�opca zwolnionego
z poprawczaka.
Nie otwiera�em oczu, ale wiedzia�em, �e Maria nie ma ju�
wszystkich palc�w.
By�a to d�o� wi�nia leninowskich �agr�w.
Maria zacz�a �ka� moje imi�.
Tak jak torturowani ksi�a prosili Boga o pomoc.
- Widz�, �e zamykasz oczy, przyjacielu. Czy�by� chcia�
ca�� histori� pozna� z mojej relacji? - to ju� nie by�
normalny g�os Wadima, to by� syk w�ciek�ego w�a. - A mo�e
po prostu brzydzisz si� swojej �ony z poszerzonym �onem?
To by� por�d na brudnej sali w pa�stwowym szpitalu, w�r�d
oboj�tnych piel�gniarek i pijanych lekarzy.
Maria przesta�a krzycze�. Musia�a zemdle�. Podnios�em
g�ow� i zobaczy�em, jak Wadim przytyka zapalniczk� do jej
w�os�w.
Tak p�on�y butelki z benzyn� na polskich czo�gach w
polskich fabrykach.
Ca�e ��ko by�o czerwone od krwi Marii.
By�a to krew mojego ojca.
Milcza�em.
Patrzy�em na Wadima.
Po chwili poczu� na sobie m�j wzrok.
Patrzy�em spokojnie.
Ale nie wytrzyma� d�ugo.
Chwyci� kamer� i cisn�� ni� o �cian�. Plastyk rozprys�
si� jak szk�o.
- Ty skurwysynu! - krzycza� Wadim. - Ty skurwysynu!...
Teraz to ju� tylko ty i ja! Sami! Pierdol� zlecenie. To mnie
poprosisz o �ask�!
Rzuci� si� w moj� stron�. Teraz ju� wiedzia�em, kim mnie
uczyni�. Jego ruchy stawa�y si� coraz powolniejsze, jakby
film, w kt�rym gra� swoj� pod�� rol� zwalnia�, jakby
powietrze wok� niego sta�o si� g�ste jak woda. Przenikn��em
nadgarstkami przez metalowe obr�cze obejmuj�ce moje d�onie.
Kiedy Wadim ca�kiem znieruchomia�, przymierzy�em palce do
jego szyi. Uwolni�em czas. Pozwoli�em mu spojrze� na mnie,
zdziwi� si� i zrozumie�, �e �ycie potrwa tylko kilka
beznadziejnych sekund. Nie krzycza�, kiedy przetr�ci�em mu
kark. Upad� bezw�adnie, jakby nagle zasn��.
Podszed�em do Marii. Nie mog�a mnie widzie�, to ja
patrzy�em na ni�. Dotkn��em zw�glonej sk�ry i spopiela�ych
w�os�w. Do oczu nap�yn�y mi �zy. Mimo �e decyzj� podj��em
ju� dawno, waha�em si� i p�aka�em. Jej cia�o by�o ju� tylko
jedn� wielk� ran�. Nigdy nie pogodzi�aby si� z takim �yciem.
Wci�� nie odzyskiwa�a przytomno�ci, kiedy zatrzyma�em trzepot
jej serca.
Na korytarzu czeka�o dziesi�ciu m�czyzn. Wszyscy w
wojskowych mundurach.
- To by�o konieczne - powiedzia� najstarszy rang�. - Nie
byli�my pewni, czy jest pan godny przyw�dztwa. Test musia�
by� wiarygodny.
Spojrza�em na niego przez �zy.
- A to, kim si� sta�em?
- By� pan taki ca�y czas. Ka�dy z nas jest. Tylko nie
wszyscy utrzymuj� nadziej�. Ale pan ma moc wi�ksz� ni� my
wszyscy. Sami jednak ma�o o tym wiemy. Ale pu�kownik
Mazur...
Powstrzyma�em go uniesieniem d�oni. Wiedzia�em, w kogo
przed chwil� zmieni� si� Wadim, kto wyszed� za mn� i kto
stoi teraz za moimi plecami. Obr�ci�em si� powoli.
Teraz, po wyborach, u�ywamy w�adzy absolutnej do demonta�u
w�adzy absolutnej. Rano z rado�ci� daj� Leckiemu do
podpisania kolejn� anulacj� idiotycznej ustawy. Wieczorem
k�ad� si� sam, w za du�ym ��ku, i le�� w p�mroku
rozja�nionym tylko s�abym �wiat�em nocnej lampki. Obok niej
stoi zdj�cie Marii. Nigdy go nie schowa�em ani nigdy nie
obr�ci�em do �ciany. Ale nie mog� patrze� w jej oczy d�u�ej
jak tylko chwil�.
Zap�aci�em za wasz� wolno�� wysok� cen�.