4736

Szczegóły
Tytuł 4736
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4736 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4736 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4736 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4736 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

STEYEN BRUST JHEREG Niech wiatr nocny gna po lesie, My�liwego na ��w niesie. Tchnienie mroku niech zaplata �cie�ki losu oraz �wiata. Jheregu! Cichcem mnie nie mijaj, Wska� kryj�wk� swoich jaj. WST�P Istnieje du�e podobie�stwo mi�dzy wra�eniem wywo�anym przez przytkni�te do karku ostrze no�a i ch�odny powiew wiatru (u�ywaj�c nieco g�rnolotnego por�wnania). Wiem, bo do�wiadczy�em obu, i je�li si� postaram, udaje mi si� dok�adnie przypomnie�, co w�wczas czu�em. Ch�odny powiew by� zawsze znacznie przyjemniejszy. Co do no�a... Mia�em wtedy jedena�cie lat i sprz�ta�em w restauracji ojca. Wiecz�r by� spokojny i cichy - jedynie dwa sto�y by�y zaj�te, a ja szed�em do trzeciego opuszczonego w�a�nie przez grup� go�ci. W rogu siedzia�a para Dragaerian - z jakich� powod�w ludzie rzadko do nas przychodzili. Mo�e dlatego, �e my tak�e byli�my lud�mi i to im si� nie podoba�o, a mo�e dlatego, �e to ojciec jak m�g� unika� kontakt�w i interes�w z w�asn� ras�. Przy stole pod �cian� siedzia�o trzech m�czyzn, tak�e Dragaerian. Zacz��em sprz�ta� ze sto�u, na kt�rym nie zostawiono napiwku, kiedy us�ysza�em za plecami westchnienie. Odwr�ci�em si� w momencie, gdy twarz jednego z tej tr�jki zetkn�a si� z talerzem, na kt�rym le�a�o pieczyste w sosie pieprzowym. Poniewa� ojciec pozwala� mi ju� w�wczas przyrz�dza� sosy, moj� pierwsz�, krety�sk� zreszt� my�l� by�o to, czy mu sos nie zaszkodzi�. Dwaj pozostali podnie�li si�, jakby nic si� nie sta�o, i ruszyli ku drzwiom. Zrozumia�em, �e nie maj� zamiaru zap�aci�, i poszuka�em wzrokiem ojca, ale by� na zapleczu. Ponownie spojrza�em na nieruchom� posta� za sto�em, zastanawiaj�c si�, czy pr�bowa� mu pom�c, czy zatrzyma� darmozjad�w, nim wyjd�. I wtedy zobaczy�em krew. Z szyi le��cego twarz� w talerzu wystawa�a r�koje�� sztyletu. Dopiero ten widok uzmys�owi� mi, co si� naprawd� sta�o. Zdecydowa�em, �e nie b�d� wspomina� o zap�acie �adnemu z wychodz�cych. A oni wcale si� nie spieszyli - szli normalnym krokiem ku drzwiom, tyle �e poruszali si� naprawd� cicho. Min�li mnie, a ja si� nie poruszy�em. Chyba nawet nie oddycha�em, a na pewno zda�em sobie spraw�, jak g�o�no wali mi serce. Kto� zatrzyma� si� za moimi plecami. A ja pozosta�em sparali�owany, modl�c si� w duchu do Verry, Bogini Demon�w. W tym momencie co� zimnego i twardego dotkn�o delikatnie mojego karku. Nawet nie drgn��em, tak mnie sparali�owa� strach. Gdybym m�g�, zamkn��bym oczy, ale nie mog�em, wi�c gapi�em si� prosto przed siebie. Nie zdawa�em sobie wtedy z tego sprawy, ale Dragaerianka siedz�ca przy stoliku w rogu zacz�a wstawa�, patrz�c na mnie. Zauwa�y�em j� dopiero, gdy jej towarzysz pr�bowa� j� powstrzyma�, ale odtr�ci�a jego r�k�. Us�ysza�em cichy, niemal jedwabisty g�os m�wi�cy mi prosto do ucha: - Nic nie widzia�e�. Rozumiesz? Gdybym mia� cho� cz�� tego do�wiadczenia, kt�re posiadani obecnie, wiedzia�bym, �e tak naprawd� nic mi nie grozi�o od chwili, gdy us�ysza�em jego g�os - je�li chcia�by mnie zabi�, by�bym martwy w momencie, w kt�rym poczu�em ostrze no�a. Nie posiada�em jednak tego do�wiadczenia, wi�c zacz��em si� trz���. Chcia�em kiwn�� g�ow� na znak, �e rozumiem, ale nie mog�em. Dziewczyna tymczasem prawie do nas dosz�a i stoj�cy za mn� musia� j� zauwa�y�, bo ostrze nagle znikn�o i us�ysza�em za plecami szybkie, oddalaj�ce si� kroki. Trz�s�o mn� tak, �e nie by�em w stanie tego opanowa�. Dziewczyna po�o�y�a mi delikatnie d�o� na ramieniu. Na jej twarzy zobaczy�em wyraz sympatii - nigdy �aden Dragaerianin tak na mnie nie patrzy� - i na sw�j spos�b by�o to prze�ycie r�wnie wstrz�saj�ce co poprzednie. Mia�em ochot� pa�� w jej ramiona, ale nie podda�em si�. Zda�em sobie natomiast spraw�, �e m�wi do mnie cicho i �agodnie: - Ju� wszystko w porz�dku. Poszli sobie. Nic si� nie stanie, mo�esz si� uspokoi�. Nic ci nie b�dzie... W tym momencie do sali wpad� m�j ojciec. - Vlad! Co si� tu dzieje? Dlaczego... - zobaczy� trupa i urwa�. A potem zwymiotowa�. Zrobi�o mi si� wstyd za niego i poczu�em, jak dziewczyna zaciska d�o� na moim ramieniu; dopiero wtedy przyjrza�em si� jej dok�adniej. Nigdy nie by�em dobry w ocenie wieku kobiet, ale bior�c pod uwag�, �e by�a Dragaerianka, mog�a mie� z powodzeniem zar�wno sto, jak i tysi�c lat. W ka�dym razie na pewno nie by�a dziewcz�ciem. Ubrana by�a w czer� i szaro�� - barwy Domu Jherega, podobnie jak jej towarzysz, kt�ry w�a�nie zbli�a� si� do nas. Zabity i jego ju� nieobecni kompani r�wnie� nale�eli do tego domu. Nie by�o w tym nic dziwnego, gdy� wi�kszo�� naszych go�ci nale�a�a do Domu Jherega lub Teckli. Ka�dy z dom�w wzi�� nazw� od jednego z gatunk�w zwierz�t. Jej towarzysz stan�� obok niej, gdy spyta�a: - Masz na imi� Vlad? Przytakn��em ruchem g�owy. - Jestem Kiera. Ponownie kiwn��em g�ow�. U�miechn�a si� szerzej i odwr�ci�a do swego towarzysza. Zap�acili i wyszli, a ja zabra�em si� do sprz�tania po morderstwie i ojcu. Wiedzia�em jednak, i� Kiery nie zapomn�. Kiedy zjawili si� gwardzi�ci, by�em na zapleczu, a ojciec powiedzia� im, �e nikt nic nie widzia�, bo obaj byli�my tam w trakcie zab�jstwa. Nigdy jednak�e nie zapomnia�em, co si� czuje, maj�c na karku ostrze no�a. Mia�em szesna�cie lat, gdy samodzielnie zapu�ci�em si� w d�ungl� porastaj�c� tereny na zach�d od Adrilankhi. Miasto pozosta�o jakie� sto mil za mn�, by�a noc, a ja rozkoszowa�em si� samotno�ci� mimo �wiadomo�ci niebezpiecze�stwa. Mog�em natkn�� si� na dzikiego dzura czy lyorna, a nawet na smoka. Nie pr�bowa�em porusza� si� cicho, pod nogami trzaska�y mi ga��zki i plaska�o b�oto, gdy� mia�em nadziej�, �e odg�osy przestrasz� potencjalnych czworono�nych my�liwych, kt�rzy chcieliby na mnie zapolowa�. Logika tego post�powania zyskiwa�a na absurdalno�ci w miar�, jak ja zyskiwa�em na do�wiadczeniu i teraz to wspomnienie wzbudza we mnie jedynie pusty �miech. Niebo nad Imperium jak zwykle by�o idealnie ciemne, cho� dziadek m�wi� mi, �e tam, sk�d pochodzimy, nie ma ono pomara�czowoczerwonej barwy, a noc� �wiec� na nim gwiazdy. Widzia�em je jego oczyma, bo umia� otworzy� dla mnie sw�j umys� i cz�sto to robi�. By�a to jedna z metod, kt�rych u�ywa�, ucz�c mnie czar�w. I to w�a�nie sprowadzi�o mnie w wieku szesnastu lat do tropikalnego lasu. Niebo rozja�nia�o d�ungl� na tyle, bym widzia�, kt�r�dy id�, cho� nie na tyle, abym m�g� unikn�� wszelkich kolczastych krzew�w i innych drobnych przeszk�d terenowych, tote� zanim �o��dek uspokoi� mi si� po teleporcie, mia�em ju� podrapane r�ce i twarz. Swoj� drog�, c� za ironia losu - u�ywa�em dragaeria�skiej magii, aby zwi�kszy� swe mo�liwo�ci jako czarnoksi�nik. Poprawi�em plecak i wyszed�em na polan�. Mia�a mniej wi�cej okr�g�y kszta�t, �rednic� czterdziestu st�p i poro�ni�ta by�a g�st� traw�, wi�c spe�nia�a wszystkie konieczne warunki. Obszed�em j� dok�adnie i powoli, przygl�daj�c si� uwa�nie otoczeniu i pod�o�u. Ostatnie, czego potrzebowa�em, to �eby jakie� stworzenie trzyma�o na jej skraju nog� albo wi�o paj�czyn�. Polana by�a jednak pusta, a otaczaj�ca j� ro�linno�� nie wzbudza�a podejrze�. Wr�ci�em na jej �rodek, zdj��em plecak i wyj��em z niego: ma�y, czarny kocio�ek na �ar, czarn� �wiec�, pa�eczk� kadzid�a, martw� teckl� i kilka zasuszonych li�ci goryntu u�ywanych na Wschodzie do pewnych religijnych obrz�d�w (st�d te� dla wyznawc�w niekt�rych religii krzew ten jest �wi�ty). Star�em li�cie i uzyskanymi w ten spos�b drobinami obsypa�em ca�y brzeg polany, obchodz�c go wolnym krokiem. Nast�pnie wr�ci�em na �rodek, usiad�em i zaj��em si� rytua�em odpr�ania ka�dego mi�nia po kolei, a� doprowadzi�em si� prawie do transu. Gdy moje cia�o tak si� rozlu�ni�o, umys� nie mia� innej mo�liwo�ci jak p�j�� w jego �lady. Dopiero wtedy umie�ci�em w�gle wysypane wcze�niej z kocio�ka na trawie. Robi�em to powoli i starannie, trzymaj�c ka�dy z nich przez moment w d�oni i czuj�c jego kszta�t i struktur�. W przypadku czar�w wszystko mo�e sta� si� rytua�em, tote� nale�y poczyni� staranne i w�a�ciwe przygotowania, nim zacznie si� w�a�ciwe rzucanie czaru. Z drugiej strony mo�na by�o po prostu si� skoncentrowa� i u�y� wy��cznie w�asnego umys�u, maj�c nadziej�, �e si� uda. Szans� na sukces by�y niewielkie, ale by�y. Ja jednak nale�� do starej szko�y i uwa�am, �e w�a�ciwie rzucony czar, po odpowiednim przygotowaniu rzecz jasna, daje znacznie wi�cej satysfakcji ni� magia. Po w�glach przysz�a kolej na kadzid�o, kt�re pokruszy�em i rozmie�ci�em mi�dzy nimi. Potem wzi��em �wiec� i wpatrzy�em si� z nat�eniem w knot, chc�c, by si� zapali�a. Mog�em, rzecz jasna, u�y� krzesiwa czy magii, ale w ten spos�b wprawia�em sw�j umys� w stosowny stan. S�dz�, �e nastr�j wywo�ywany przez noc w d�ungli sprzyja� czarom, bo knot zadymi� ju� po kilkunastu sekundach, a wkr�tce potem pojawi� si� i p�omie�. Na dodatek nie poczu�em nawet �ladu psychicznego zm�czenia towarzysz�cego zwykle rzucaniu czaru. Ten co prawda by� niewielki, ale ja tak�e nie by�em jeszcze do�wiadczonym czarnoksi�nikiem. Nie tak znowu dawno zapalenie �wiecy powodowa�o takie zm�czenie, �e nie by�em zdolny nawet do telepatycznej rozmowy. Ucz� si�, dziadku. Za pomoc� �wiecy rozpali�em w�gle, koncentruj�c si�, by wywo�a� dobry ogie�. Potem ustawi�em �wiec� w trawie i znieruchomia�em otoczony s�odkawym aromatem. Zamkn��em oczy i czeka�em. Pokruszone li�cie goryntu dawa�y gwarancj�, �e na polan� nie dostanie si� �adne zab��kane zwierz�, mog�ce mnie zdekoncentrowa�. Po jakim�, nie wiem jak d�ugim czasie otworzy�em oczy i spojrza�em na �arz�ce si� w�gle. Zapach kadzid�a wype�nia� powietrze, a wok� panowa�y cisza i spok�j. By�em got�w. Wpatrzy�em si� w w�gle i wyr�wna�em oddech. Zacz��em recytowa� powoli, by nie zgubi� rytmu i nie pomyli� si�. Wypowiadaj�c ka�de s�owo, posy�a�em je w d�ungl� tak daleko jak tylko mog�em, tak jak mnie nauczono. By� to stary czar i jak twierdzi� dziadek, od tysi�cy lat skutkowa�. Na Wschodzie naturalnie. Dok�adnie wymawia�em ka�d� sylab� i k�ad�em ka�dy akcent, obracaj�c d�wi�ki na j�zyku tak, by m�j umys� w pe�ni zrozumia� wszystko, co m�wi�em. Ka�de s�owo nosi�o pi�tno mojej �wiadomo�ci i zachowywa�o si� niemal jak �ywe. W ko�cu ostatnia sylaba znikn�a w nocnej ciszy i pozosta�o mi tylko czeka�. Teraz rzeczywi�cie czu�em wyczerpanie, ale ten czar by� naprawd� pot�ny i ca�y czas musia�em mie� si� na baczno�ci, by nie wpa�� w g��boki trans. Po serii g��bokich oddech�w wsta�em i przenios�em martw� teckl� na skraj polany, tam gdzie mog�em j� widzie�, siedz�c na �rodku. Wr�ci�em na swoje miejsce i czeka�em. S�dz�, �e ju� po paru minutach us�ysza�em �opot skrzyde�. Otworzy�em oczy i na skraju polany, w pobli�u martwej teckli dostrzeg�em jherega wpatruj�cego si� we mnie. Przez d�ug� chwil� przygl�dali�my si� sobie, nim jhereg podszed� ostro�nie do mojego daru i skosztowa� go. Je�li by�a to samica, to przeci�tnej wielko�ci, je�li samiec - by� naprawd� du�y - skrzyd�a mia�y rozpi�to�� mojej r�ki, a od czubka �ba do ko�ca ogona mia� tyle, ile ja od ramienia do nadgarstka. Je�li m�j czar zadzia�a�, powinna to by� samica. Jhereg uwa�nie bada� rozdwojonym j�zykiem ka�dy k�s gryzonia, nim go oderwa�, prze�u� starannie i po�kn��. Jad� powoli, ca�y czas mnie obserwuj�c. Kiedy prawie sko�czy�, zacz��em nawi�zywa� kontakt telepatyczny - teraz mia�o si� okaza�, czy mi si� powiod�o. Szybko us�ysza�em pytaj�c� my�l - z pocz�tku s�ab� i bezosobow�, ale szybko wyra�niej�c�. Czego chcesz? - us�ysza�em nagle z zaskakuj�c� wyrazisto�ci�. Teraz nadesz�a chwila pr�by. Je�li jhereg zjawi� si� tu na skutek mojego czaru, by� samic�, kt�ra niedawno z�o�y�a jaja, i to, co zamierza�em zasugerowa�, nie wywo�a jego gniewu, kt�ry m�g� oznacza� atak.. Je�li za� po prostu przelatywa� w okolicy i postanowi� skorzysta� z darmowej kolacji, mog�em mie� k�opoty. Co prawda zabra�em ze sob� zio�a, dzi�ki kt�rym jego jad nie powinien mnie zabi�, ale mi�dzy "nie powinien" a "nie zabije" jest zasadnicza r�nica. Matko - pomy�la�em tak wyra�nie jak umia�em. - Chcia�bym jedno z twoich jaj. Atak nie nast�pi�, nie poczu�em te� zaskoczenia czy w�ciek�o�ci przybysza wywo�anych t� sugesti�. Oznacza�o to, �e czar zadzia�a� i zaczn� si� targi. Poczu�em podniecenie, kt�re natychmiast st�umi�em, i skoncentrowa�em si� na jheregu. To, co teraz mia�o nast�pi�, by�o bardziej rytua�em, ale w znacznej mierze zale�a�o od tego, jakie wyrobi�a sobie zdanie na m�j temat. A co mu oferujesz? - spyta�a. D�ugie �ycie, �wie�e mi�so bez walki i swoj� przyja��. Zastanawia�a si� d�ug� chwil�, nim zada�a kolejne pytanie. A o co prosisz w zamian? O pomoc, jakiej b�dzie m�g� mi udzieli� w moich przedsi�wzi�ciach, o rad� i o jego przyja��. D�ugo nic si� nie dzia�o. Ona sta�a nad szkieletem gryzonia, ja siedzia�em, a oboje przygl�dali�my si� sobie. Podejd� do ciebie - zdecydowa�a w pewnym momencie. Co te� zrobi�a, wbijaj�c d�ugie pazury w traw�. Po obfitym posi�ku jheregi s� czasami zbyt oci�a�e, by bez rozbiegu m�c wzbi� si� w powietrze, dlatego z konieczno�ci sta�y si� niez�ymi biegaczami. A pazury doskonale pomagaj� im w szybkim przemieszczaniu si� po ka�dym w�a�ciwie pod�o�u. Samica stan�a przede mn� i spojrza�a mi w oczy. Dziwnym by�o dostrzec w gadzich �lepiach tak niewielkiego zwierz�cia inteligencj� pozwalaj�c� na rozmow� z nim na prawie takim samym poziomie jak z innym cz�owiekiem. M�zg musia�a mie� nie wi�kszy od po�owy mego kciuka, a nie przeszkadza�o to w niczym. Ca�a sprawa by�a nienaturalna, ale to u�wiadomi�em sobie dopiero p�niej. Po d�ugiej chwili poleci�a: Poczekaj. Odwr�ci�a si�, rozpostar�a skrzyd�a i po paru krokach rozbiegu odlecia�a. Zn�w zosta�em sam. Przelotnie pomy�la�em, co te� powiedzia�by m�j ojciec, gdyby jeszcze �y�. Na pewno nie pochwali�by tego, co robi�. Czary by�y dla niego zbyt "wschodnie", zbyt ludzkie, a on przez ca�e �ycie za bardzo stara� si� sta� Dragaerianinem. Zmar�, gdy mia�em czterna�cie lat. Matki nie zna�em, ale s�dz�c po komentarzach ojca, kiedy si� w�cieka�, by�a "wied�m�". Czyli m�wi�c normalnym j�zykiem - czarownic�. Kr�tko przed �mierci� ojciec zebra� wszystko, co zgromadzi� przez czterdzie�ci lat prowadzenia restauracji, i kupi� tytu�. Dzi�ki temu obaj zostali�my pe�noprawnymi obywatelami Imperium i uzyskali�my sta�y dost�p do Imperialnej Kuli, co pozwala�o na u�ycie magii. Ojciec robi� co m�g�, by rozwin�� we mnie zdolno�ci magiczne - znalaz� adeptk� Lewej R�ki Jherega, by mnie uczy�a, i zabroni� mi kategorycznie zajmowa� si� czarami. Wynaj�� te� fechmistrza, kt�ry mia� nauczy� mnie pos�ugiwania si� broni� w dragaeria�skim stylu. Ojciec zabroni� mi tak�e, ma si� rozumie�, dalszego zg��biania tajnik�w ludzkiej szermierki. Na szcz�cie nada� �y� m�j dziadek. Gdy pewnego dnia wyt�umaczy�em mu, �e magia mnie nie interesuje, a je�li chodzi o walk� na bia�� bro�, to nawet gdy dorosn�, b�d� za niski i za s�aby, by zosta� mistrzem w tej sztuce, kt�rej mnie ucz�, nie powiedzia� s�owa krytyki pod adresem ojca, ale zacz�� mnie uczy� tego, co powinna wiedzie� uczciwa czarownica, i tego, jak powinien fechtowa� my�l�cy w�asnej sk�rze cz�owiek. Przed �mierci� ojciec mia� t� satysfakcj�, �e opanowa�em magi� na tyle, by m�c si� teleportowa�. Nie wiedzia�, �e po ka�dym teleporcie by�o mi niedobrze, �e kiedy robi�em to zbyt cz�sto, wymiotowa�em. Nie mia� te� poj�cia, �e czarami maskowa�em �lady pobi� przez okoliczn� m��d� dragaeria�sk�, kt�ra ilekro� przy�apa�a mnie samego, jednoznacznie okazywa�a, co my�li o cz�owieku z pretensjami do uprawiania magii. No i nie podejrzewa� nawet, �e Kiera uczy mnie bezszelestnego poruszania si� przemieszczania w t�umie tak, by nikt na mnie nie zwraca� uwagi. Wykorzystywa�em te wszystkie umiej�tno�ci w praktyce, odk�d tylko naby�em jakiej takiej wprawy. Noc� wychodzi�em z solidn� pa�� i je�li tylko uda�o mi si� spotka� kt�rego� z prze�ladowc�w w��cz�cego si� samotnie, najpierw pozbawia�em go przytomno�ci, a potem zostawia�em na pami�tk� kilka po�amanych gnat�w. By� mo�e gdybym by� lepszym magiem, zdo�a�bym uratowa� ojca... Nie wiem tego i nigdy si� nie dowiem. Po jego �mierci mimo obowi�zk�w zwi�zanych z prowadzeniem restauracji mia�em wi�cej czasu tak na nauk� czar�w, jak i fechtunku, a to dlatego, �e przesta�em uczy� si� magii i traci� czas na szermierk� w stylu, do kt�rego nie nadawa�em si� fizycznie. Sta�em si� nie najgorszym czarnoksi�nikiem, a� w ko�cu dziadek stwierdzi�, �e ju� niczego nie zdo�a mnie nauczy�, i powiedzia� mi, co musz� zrobi�, by dalej doskonali� swe umiej�tno�ci. I dlatego w�a�nie siedzia�em samotnie na polanie... Rozmy�lania przerwa� mi cichy �opot skrzyde�. Samica wr�ci�a - tym razem przylecia�a prosto do mnie, wyl�dowa�a i wyci�gn�a praw� �ap�. �ciska�a w niej niewielkie jajko. St�umi�em rado�� i wyci�gn��em praw� r�k�, staraj�c si�, by nie dr�a�a. Kiedy odda�a mi jajko, zaskoczy� mnie fakt, �e by�o ciep�e. Ostro�nie wsun��em je w zanadrze, w specjalnie wszyt� kiesze�, tak by ca�y czas mia�o kontakt z moim cia�em. Dzi�kuj�, matko. Oby twe �ycie by�o d�ugie, jedzenie obfite, a dzieci liczne! A ja ci �ycz� d�ugiego �ycia i obfitych �ow�w. Nie jestem my�liwym. Ale b�dziesz - odpar�a, odwr�ci�a si� i odlecia�a. W nast�pnym tygodniu omal dwukrotnie nie rozgniot�em jajka, kt�re ca�y czas nosi�em na piersiach. Pierwszy raz, gdy wda�em si� w bitk� z par� osi�k�w z Domu Orki, a drugi raz przenosz�c skrzyni� z przyprawami, gdy robi�em zakupy do restauracji. Oba incydenty wstrz�sn�y mn�, tote� postanowi�em lepiej pilnowa�, by jajku nic si� nie sta�o. Po pierwsze - nauczy�em si� dyplomacji, po drugie - sprzeda�em restauracj�. Pierwsze okaza�o si� znacznie trudniejsze od drugiego, jako �e moje naturalne odruchy by�y zdecydowanie niedyplomatyczne, wi�c ca�y czas musia�em si� mie� na baczno�ci. W ko�cu jednak nauczy�em si� zachowywa� uprzejmie wobec Dragaerian, kt�rzy mnie obra�ali, a przede wszystkim oduczy�em si� nazywa� ich elfami, jako �e to zawsze prowadzi�o do mordobicia. Podobnie zreszt� jak nazwanie cz�owieka "wschodniakiem". S�dz�, �e ten trening w znacznej mierze doprowadzi� mnie p�niej do sukces�w zawodowych. Restauracji za� pozby�em si� z prawdziw� ulg� - prowadzi�em j� samodzielnie od �mierci ojca i cho� zapewnia�o to �rodki do �ycia, jako� nie sprawia�o mi cienia rado�ci. Nigdy te� nie mog�em sobie wyobrazi� przysz�o�ci w roli restauratora. To posuni�cie r�wnocze�nie jednak do�� bezceremonialnie sprowadzi�o na mnie problem, jak te� mam zarabia� na �ycie, tak chwilowo, jak i na d�u�sz� met�. Dziadek zaproponowa� mi sp�k� w swoim czarnoksi�skim interesie, ale wiedzia�em, �e sam ledwie mo�e z niego wy�y�. Dosta�em te� propozycj� od Kiery, �e nauczy mnie fachu, ale ludzie-z�odzieje nie dostaj� tyle co inni od dragaeria�skich paser�w. A poza tym dziadek nie pochwala� z�odziejstwa. Sprzeda� restauracji pozwoli�a mi prze�y� jaki� czas bez martwienia si� o to, co b�d� jad� jutro. Ile za ni� dosta�em, jest mniej istotne - by�em m�ody i ma�o do�wiadczony. No i musia�em te� zmieni� mieszkanie, jako �e to nad restauracj� stanowi�o cz�� nieruchomo�ci i nale�a�o si� nowemu w�a�cicielowi. Kupi�em sobie przy tej okazji lekki rapier, a raczej zam�wi�em takowy, by mie� bro� dopasowan� do mej postury i u�o�on� do r�ki. Wykona� go p�atnerz z Domu Jherega, zdzieraj�c ze mnie bezwstydnie, ale mia�em wreszcie bro�, kt�r� mog�em skutecznie parowa� ciosy ci�szych dragaeria�skich szpad i r�wnocze�nie do�� lekk�, by ripostowa�. A ka�dy cz�owiek umiej�cy fechtowa� by� w stanie zaskoczy� i ugodzi� dragaeria�skiego szermierza nie przyzwyczajonego do stylu innego ni� prosty styl swej rasy. Maj�c chwilowo zapewnion� przysz�o��, mog�em zaj�� si� swoim jajem. Jakie� dwa miesi�ce po sprzedaniu restauracji gra�em sobie spokojnie w karty na niewysokie stawki w lokalu, w kt�rym nie zwracano uwagi na ras� go�ci. Tej nocy gra toczy�a si� przy czterech stolikach, a ja by�em jedynym cz�owiekiem na sali. Us�ysza�em podniesione g�osy przy s�siednim stoliku, lecz nim zd��y�em si� odwr�ci�, co� z ty�u grzmotn�o w moje krzes�o. Przez moment wydawa�o mi si�, �e rozgniot�em jajko o brzeg sto�u, wi�c zerwa�em si� na r�wne nogi. Panika ust�pi�a miejsca w�ciek�o�ci - z�apa�em krzes�o i rozwali�em je na �bie durnia, kt�ry na mnie wpad�. Osun�� si� na pod�og� i znieruchomia�, a drugi, kt�ry w�a�nie mia� mu przyla�, zatrzyma� si� i wygl�da�o na to, �e waha si�, czy ma mi podzi�kowa�, czy przy�oi�. Na wszelki wypadek unios�em to, co mi w r�ku zosta�o z krzes�a, czyli nog�, i czeka�em, na co si� zdecyduje. Wtedy poczu�em na ramieniu czyj�� d�o�, a na szyi ostrze no�a. - Nie potrzebujemy tu b�jek, rozrabiako - powiedzia� kto� prosto w moje prawe ucho. Ju� si� odwraca�em, by go kopn��, ale zadzia�a� wielomiesi�czny trening - us�ysza�em w�asny spokojny g�os: - Przepraszam, zapewniam, �e to si� nie powt�rzy. Po czym opu�ci�em prawic� i pozby�em si� nogi od krzes�a. Nie by�o sensu pr�bowa� mu wyja�ni�, co naprawd� si� sta�o, je�li nie widzia�, a jeszcze mniej je�li widzia�. Kiedy w co� by� wmieszany cz�owiek, zawsze by�a to jego wina. Nie poruszy�em si�. Ostrze no�a znikn�o z mojej szyi, a g�os odpar�: - Masz racj�. To si� nie zdarzy ponownie: wyno� si� i nie wracaj! Kiwn��em g�ow�, zostawi�em pieni�dze na stoliku i wyszed�em, nie ogl�daj�c si�. Uspokoi�em si� w drodze do domu. Incydent nie powinien mnie obej�� i nie nale�a�o wali� tamtego krzes�em po �bie - to nie by�a moja b�jka. Pozwoli�em, by strach pokierowa� moim post�powaniem, i zareagowa�em, nie my�l�c, co nie powinno si� zdarzy�. Da�em sobie s�owo, �e si� nie zdarzy. , Wspinaj�c si� po wiod�cych do mieszkania schodach, wr�ci�em do starego pytania: co zrobi� ze sob�. Zostawi�em na stoliku r�wnowarto�� prawie z�otego imperia�a, czyli czynsz za p� tygodnia. Wychodzi�o za� na to, �e mam talent jedynie do czar�w i lania Dragaerian - na jedno i drugie istnia�o niewielkie zapotrzebowanie. Wr�ci�em, wyci�gn��em si� na szezlongu i wyj��em jajko, chc�c do reszty uspokoi� nerwy. I skamienia�em - na skorupce by�o p�kni�cie. Musia�em jednak uszkodzi� je, gdy pchni�to mnie na st�, cho� s�dzi�em, �e do tego nie dosz�o. Wtedy to w wieku szesnastu lat pozna�em, co to prawdziwy gniew. Przed oczami b�ysn�a mi biel - zobaczy�em na jej tle twarz tego, kt�ry zabi� moje jajko. Nie tego, kt�ry oberwa�, lecz tego, kt�ry pchn�� go na moje krzes�o, bo to on by� prawdziwym zab�jc�. I postanowi�em zupe�nie spokojnie, �e go odnajd� i zabij�. Je�li o mnie chodzi�o, on ju� by� trupem, tylko jeszcze o tym nie wiedzia�. Wsta�em i ruszy�em ku drzwiom, nadal z jajkiem w d�oni. I zamar�em ponownie. Co� by�o nie w porz�dku. Mia�em uczucie, kt�rego nie potrafi�em zidentyfikowa�, a kt�re by�o na tyle silne, �e przedar�o si� przez �cian� gniewu. Spojrza�em na jajko i omal nie usiad�em, zrozumiawszy nagle, co to takiego. Nie�wiadomie nawi�za�em kontakt telepatyczny z istot� w jego wn�trzu. Poj�cia nie mam jak, ale dzi�ki temu wiedzia�em, �e m�j jhereg nadal �yje. Gniew opu�ci� mnie r�wnie szybko, jak si� pojawi�. Na dr��cych nogach wr�ci�em na �rodek pokoju i najdelikatniej jak umia�em po�o�y�em jajko na pod�odze. A potem usiad�em obok niego i zacz��em bada� telepatyczn� wi�. Pierwszym uczuciem, kt�re jasno odebra�em, by�a determinacja. Czysta i tak silna, �e a� si� zdziwi�em. Nigdy dot�d nie czu�em tak silnego, pojedynczego uczucia, kt�remu nie towarzyszy�by cho� �lad innych. Odruchowo odsun��em si� troch�, cho� nie wiem, po co to zrobi�em, i obserwowa�em, co b�dzie dalej. Rozleg�y si� dwa wyra�ne stukni�cia i p�kni�cie powi�kszy�o si�. A zaraz potem skorupka odpad�a i w�r�d jej kawa�k�w zobaczy�em malutkiego, niezbyt �adnego gada. By� ciasno otulony skrzyde�kami nie wi�kszymi ni� m�j kciuk i mia� zamkni�te oczy. Spr�bowa� si� poruszy�, ale nie bardzo mu to wysz�o. Po paru sekundach spr�bowa� ponownie i poczu�em, �e powinienem co� zrobi�, tylko nie mia�em poj�cia co. Otworzy� oczy - a by�em ju� pewien, �e to on, a nie ona - ale jako� nie wyda�o mi si�, by skupi� na czym� konkretnym spojrzenie. Poruszy� le��cym na pod�odze �ebkiem, a ja poczu�em bij�ce od niego zaskoczenie i strach. Spr�bowa�em przekaza� mu ciep�o i poczucie bezpiecze�stwa, ale nie wiedzia�em, jak mi to wysz�o, wi�c powoli zbli�y�em si� i wyci�gn��em do niego r�k�. Musia� dostrzec ten ruch, bo spr�bowa� uciec, lecz mu si� nie uda�o. Najwyra�niej nie kojarzy� ruchu z uczuciami, kt�re odbiera�, gdy� poczu�em jego strach. Z�apa�em go delikatnie i w nagrod� do�wiadczy�em po raz pierwszy dw�ch rzeczy: pierwszego zrozumia�ego s�owa i pierwszego uk�szenia. Z�bki mia� tak ma�e, �e ledwie zdo�a� przebi� sk�r� palca, a o truci�nie �al by�o wspomina�, ale nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e kie�ki by�y ostre i wiedzia�, jak ich u�ywa�. S�owo za� by�o zadziwiaj�co zrozumia�e: Mama? Zastanowi�em si� przez moment i odpowiedzia�em: Nie. Tata. Mama - zgodzi� si� i przesta� wyrywa�. Umo�ci� si� na mojej d�oni i zrozumia�em, �e jest wyczerpany. Ja tak�e by�em, a poza tym obaj byli�my g�odni. W tym momencie dotar�o do mnie, �e nie mam poj�cia, czym nale�y go karmi�. Ca�y czas zdawa�em sobie spraw�, nosz�c go, �e kt�rego� dnia si� wykluje, ale jako� nigdy nie przysz�o mi na my�l sprawdzi�, co jedz� ma�e jheregi. Zanios�em go do kuchni i rozejrza�em si� za mlekiem. Uda�o mi si� znale�� niewielki dzbanek, wi�c wyla�em jego zawarto�� na talerzyk i po�o�y�em na blacie. Obok umie�ci�em malca. Bez trudu zrozumia�, co to takiego - wsadzi� �epek do talerza i energicznie zaj�� si� piciem. A ja dalszymi poszukiwaniami. Znalaz�em kawa�ek skrzyde�ka soko�a. Po�o�y�em je delikatnie na talerzu, z kt�rego tymczasem uby�o sporo mleka. Znalaz� je prawie natychmiast, urwa� kawa�ek i zacz�� �u�. �u� ze trzy minuty, nim prze�kn��, ale za to nie mia� z po�kni�ciem �adnych problem�w. Odetchn��em z ulg�. Potem poinformowa� mnie, �e jest bardziej zm�czony ni� g�odny, wi�c wzi��em go i zanios�em na szezlong. Wyci�gn��em si�, po�o�y�em go sobie na brzuchu i zdrzemn��em si�. Obaj mieli�my ca�kiem przyjemne sny. Nast�pnego dnia wczesnym popo�udniem kto� zaklaska� pod moimi drzwiami. Kiedy otworzy�em, rozpozna�em go�cia natychmiast - to w jego lokalu by�em poprzedniego dnia i to on by� uprzejmy zakaza� mi tam na przysz�o�� wst�pu, dla lepszego zrozumienia przyk�adaj�c n� do szyi. Poniewa� z natury jestem ciekawski, zaprosi�em go, by wszed�. - Dzi�kuj� - powiedzia�. - Jestem Nielar. - Prosz� usi���. Ja jestem Vlad Taltos. Wina? - Dzi�kuj�, nie. Nie spodziewam si� pozosta� tak d�ugo. - Jak pan sobie �yczy. Wskaza�em mu fotel. Sam siad�em na szezlongu i wzi��em w d�onie jherega. Nielar na jego widok uni�s� brwi, lecz nie odezwa� si� s�owem. - W takim razie czemu zawdzi�czam ten zaszczyt? - spyta�em uprzejmie, gdy milczenie zacz�o si� zbytnio przeci�ga�. - Po przemy�leniu sprawy doszed�em do wniosku, �e by� mo�e myli�em si�, obarczaj�c pana win� za wczorajsze zaj�cie. Dobrze, �e siedzia�em - �wiat si� ko�czy, skoro Dragaerianin przeprasza cz�owieka. Mnie si� to zdarzy�o po raz pierwszy, no ale mia�em dopiero szesna�cie lat; jak si� potem okaza�o, Nielarowi te�, cho� przekroczy� ju� dziewi��set pi��dziesi�t. - To nader uprzejmie z pa�skiej strony - wykrztusi�em. Wykona� niedba�y gest i doda�: - Podoba�o mi si� tak�e pa�skie opanowanie. To dobrze, �e cho� komu�, bo mnie �rednio, ale rozmowa zaczyna�a by� naprawd� interesuj�ca, cho� poj�cia nie mia�em, do czego m�j go�� zmierza. - Chodzi mi o to, �e kto� taki mo�e mi si� przyda�, je�li naturalnie nie b�dzie pan mia� nic przeciw temu, by dla mnie pracowa�. Jak rozumiem, chwilowo nie ma pan zaj�cia, wi�c... - wzruszy� wymownie ramionami i umilk�. Cisn�o mi si� na usta par� tysi�cy pyta�, zaczynaj�c od tego, sk�d tyle o mnie wie, a ko�cz�c na tym, co go to obchodzi. Nie zada�em jednak �adnego, lecz powiedzia�em: - Z ca�ym szacunkiem, ale nie bardzo rozumiem, w czym m�g�bym si� panu przyda�. Ponownie wzruszy� ramionami. - M�g�by pan cho�by zapobiega� takim problemom, jakie mieli�my zesz�ej nocy. Poza tym potrzebuj� te� pomocnika przy odzyskiwaniu d�ug�w. Z zasady mam dw�ch pomocnik�w do prowadzenia interes�w, ale jednemu w zesz�ym tygodniu przytrafi� si� wypadek i chwilowo mam wakat w obsadzie. Co� w tym, jak wypowiedzia� s�owo "wypadek", wyda�o mi si� dziwne, ale nie traci�em czasu, by przeanalizowa�, co konkretnie mia� na my�li. - Ponownie z ca�ym szacunkiem, lecz nie wydaje mi si�, aby cz�owiek wywar� zbyt du�e wra�enie na Dragaerianinie, zw�aszcza rozgniewanym. Nie wiem, jak... - Jestem przekonany, �e to nie b�dzie problemem - przerwa� mi uprzejmie, lecz stanowczo. - Nasza wsp�lna znajoma zapewni�a mnie, �e da pan sobie rad� z takimi sytuacjami. Tak si� sk�ada, �e winien jej jestem uprzejmo�� i poprosi�a, bym rozwa�y� zatrudnienie pana. Teraz dopiero rozja�ni�o mi si� w g�owie - Kiera, oby jej bogowie sprzyjali, postanowi�a zatroszczy� si� o moj� przysz�o��. Zaczyna�em rozumie�, o jakim zaj�ciu rozmawiamy. - Pa�ski zarobek to cztery imperiale tygodniowo plus dziesi�� procent od ka�dego odzyskanego d�ugu. Albo raczej pi�� procent, bo b�dzie pan pracowa� z moim obecnym pomocnikiem. Cztery imperiale na tydzie� to by�o wi�cej, ni� wyci�ga�em z restauracji, kiedy jeszcze j� mia�em. A procent od d�ug�w, nawet po podziale... - Jest pan pewien, �e pa�ski pomocnik nie b�dzie mia� nic przeciwko wsp�pracy z cz�owiekiem? - spyta�em, nie poddaj�c si� optymizmowi. - To m�j problem - odpar�, mru��c oczy. - A poza tym rozmawia�em ju� z Kragarem - nie ma nic przeciwko temu. - W takim razie pozwoli pan, �e przemy�l� pa�sk� propozycj� - zaproponowa�em. - Zrozumia�a ostro�no��. Wie pan, gdzie mnie znale��. Przytakn��em i odprowadzi�em go do drzwi. Po�egnali�my si� nad wyraz uprzejmie, a gdy jego kroki ucich�y na schodach, popatrzy�em na jherega i spyta�em: - No i co o tym wszystkim my�lisz? Tak jak si� spodziewa�em, nie odpowiedzia� mi. Wr�ci�em do pokoju, zastanawiaj�c si�, czy kwesti� przysz�ych zarobk�w mam za�atwion�, czy te� problem jedynie przesun�� si� w czasie. A kiedy usiad�em, przesta�em si� nad tym zastanawia�, mia�em bowiem powa�niejszy problem. Jak nazwa� swojego jherega? Nazwa�em go Loiosh. On m�wi� do mnie "mama". Szkoli�em go, a on mnie gryz�. Przez nast�pne miesi�ce powoli uodpornia�em si� na jego jad, a jeszcze wolniej, bo przez lata, uodpornia�em si� - cz�ciowo - na jego poczucie humoru. Kiedy rozpocz��em prac� w zawodzie, Loiosh by� ju� w stanie mi pomaga�. Z pocz�tku tylko troch�, potem bardzo: w ko�cu kto zwraca uwag� na lataj�cego po ulicy jherega? W mie�cie jest ich sporo, na wsi jeszcze wi�cej... a jhereg potrafi zauwa�y� naprawd� du�o... Powoli, w miar� up�ywu czasu nabiera�em do�wiadczenia, doskonali�em umiej�tno�ci i zyskiwa�em przyjaci� oraz pozycj�. A potem, jak przepowiedzia�a jego matka, zosta�em my�liwym. Cykl Feniks ponownie rozpada si� w kurz, Smok gro�ny na ��w wyrusza ju�. Lyorn dzi� warczy, opuszcza r�g, Przed tiassy snami umyka wr�g. Soko�a na niebie znak wartownika, Dzur cieniem przez noc przenika. Issola uderza zdradziecko i cicho, Tsalmoth jak �yje, wie tylko licho. Yalista na zmian� niszczy i stwarza, Cichy iorich zna, nie powtarza, Jhereg tym �yje, co ma po innych, Chreotha plecie sie� na niewinnych. Yendi wystrzela zab�jczym splotem, Jhegaala co robi, dowiesz si� potem. Athyra w my�li milczkiem si� wkrada, Strachliwa teckla w trawach jak zjawa. Orka przemierza podmorskie gaje, A szary Feniks z popio��w wstaje. ROZDZIA� I "Sukces prowadzi do stagnacji: stagnacja wiedzie do kl�ski" Wsun��em zatrut� strza�k� w specjalny otw�r pod praw� cz�ci� ko�nierza peleryny, tu� obok wytrychu. Musia�em to zrobi� delikatnie i z wyczuciem - za prosto, i mog�aby sama wylecie�, za bardzo pod k�tem, i nie mia�bym ju� miejsca na garot�. O... w�a�nie tak. Co dwatrzy dni wymienia�em bro�, na wypadek gdybym musia� kt�r�� zostawi� w nieboszczyku czy jego s�siedztwie. Nie chcia�em, by mo�na by�o dzi�ki temu dotrze� do mnie, a ka�da rzecz, kt�r� cz�owiek nosi d�u�ej ni� kilka dni, przesi�ka jego aur�. Dobra czarownica mo�e dzi�ki temu bezb��dnie wskaza� w�a�ciciela. Mo�na moje post�powanie okre�li� mianem paranoi. W ca�ym Imperium nie by�o zbyt wielu a� tak dobrych czarownic, a jeszcze mniej czarownik�w. Nie cieszyli si� te� r�wnie dobr� opini� co magowie i szansa na to, by zaproszono kt�rego� do udzia�u w �ledztwie, by�a bliska zeru. Prawd� m�wi�c, nie s�ysza�em, by ktokolwiek uczyni� to w ostatnim czasie. Dok�adniej w ci�gu ostatnich dwustu czterdziestu trzech lat. By�em jednak zdeklarowanym zwolennikiem szeroko rozwini�tej profilaktyki, a z w�asnego do�wiadczenia wiedzia�em, �e naj�atwiej zapomnie� o drobiazgach, co si� z zasady potem m�ci. By� to jeden z powod�w, dzi�ki kt�rym nadal �y�em i mog�em kultywowa� swoj� paranoj�. Wrzuci�em star� garot� do pud�a stoj�cego na pod�odze, wyj��em ze� now� i zacz��em j� zwija�. - Wiesz, Vlad, �e od przesz�o roku nikt nie pr�bowa� ci� zabi�? - us�ysza�em g�os dobiegaj�cy od strony drzwi. Unios�em g�ow�. - Wiesz, Kragar, �e jak b�dziesz tu w�azi� nie zaproszony, to w ko�cu kt�rego� pi�knego dnia umr� na atak serca i zaoszcz�dz� innym k�opot�w? Kragar zachichota�. - M�wi�em powa�nie - podj��. - Ostatnim razem by�o to ponad rok temu, kiedy ten dupek... jak mu by�o? - G'ranthar - podpowiedzia�em. - W�a�nie, G'ranthar. No wi�c od kiedy pr�bowa� sobie bez pozwolenia otworzy� interes na Copper Lane, kt�ry zlikwidowa�e� razem z nim. - Zgoda, ostatnio by�o tu cicho. I co z tego? - Nic. Tylko nie mog� si� zdecydowa�, czy to dobry omen, czy z�y - przyzna�. Przyjrza�em si� jego wysokiej, mierz�cej siedem st�p postaci. Siedzia� sobie wygodnie w fotelu pod �cian�. Stanowi� dla mnie zagadk� - by� ze mn�, odk�d do��czy�em do zajmuj�cej si� interesami cz�ci Domu Jherega, i nigdy nie okaza� najmniejszego cho�by niezadowolenia z faktu, �e przyjmuje polecenia od cz�owieka. Pracowali�my razem ju� �adnych par� lat i tyle razy wzajemnie ratowali�my sobie �ycie, �e zrodzi�o si� mi�dzy nami spore zaufanie. - Nie bardzo wiem, dlaczego mia�by to by� omen dobry czy z�y - powiedzia�em, ko�cz�c umieszcza� garot� w ko�nierzu. - Udowodni�em, �e potrafi� by� samodzielny: bez problem�w kieruj� swoim terenem, p�ac� komu trzeba i ile mu si� nale�y, a z Imperium k�opoty mia�em tylko raz, i to niewielkie. Zosta�em zaakceptowany, pomimo �e jestem cz�owiekiem. Pami�taj te�, �e przede wszystkim znany jestem jako zab�jca, wi�c kto rozs�dny chcia�by przysparza� mi k�opot�w? Przygl�da� mi si� przez chwil�, nim odpar� z namys�em: - Dlatego w�a�nie nadal chodzisz "na robot�", tak? �eby nikt nie zapomnia�, co umiesz? Wzruszy�em ramionami - Kragar by� czasami zbyt bezpo�redni jak na m�j gust. Teraz te�. Musia� wyczu� moje niezadowolenie, bo szybko wr�ci� do poprzedniego tematu. - Po prostu my�l� sobie, �e tak d�ugi spok�j oznacza, �e nie dzia�asz tak szybko, jak by� m�g�. To wszystko. No bo tak: z niczego stworzy�e� siatk� wywiadowcz� nale��c� do najlepszych w ca�ym... - Nieprawda - przerwa�em mu. - Tak naprawd� nie mam �adnej siatki wywiadowczej. To tylko spora grupa �udzi udzielaj�cych mi od czasu do czasu informacji, o kt�re prosz�. To nie to samo. - W sumie to samo, je�li bra� pod uwag� skutki. No i masz doj�cie do siatki Morrolana, kt�ra jest bez dw�ch zda� siatk� wywiadowcz�. - Morrolan nie jest Jheregiem - przypomnia�em mu na wszelki wypadek. - Tym lepiej, bo mo�esz dzi�ki temu dostawa� informacje od os�b, kt�re nie chcia�yby rozmawia� bezpo�rednio z tob�. - No dobra... Kontynuuj. - Niech b�dzie po twojemu: wsp�pracuj� z nami naprawd� dobrzy, niezale�ni fachowcy. A nasi s� na tyle kompetentni, by odstrasza� ewentualn� konkurencj�. Po prostu tak sobie my�l�, �e mo�na by wykorzysta� to, co mamy... - Kragar, mo�e by� mi wyja�ni�, dlaczego mia�bym chcie�, by kto� dyba� na moje �ycie? - zaproponowa�em, wymieniaj�c sztylet w obszyciu peleryny. - Nie m�wi�, �e mia�by� tego chcie�. Tylko si� zastanawiam, czy to, �e nikt nie dybie, nie oznacza, �e si� staczamy. Wsun��em n� do pochwy na zewn�trznej stronie prawego uda. By� to cienki i spr�ysty n� do rzucania, na tyle ma�y, by pozosta� niewidocznym nawet wtedy, gdy siedzia�em. Podobnie zreszt� jak rozci�cie w spodniach umo�liwiaj�ce si�gni�cie po niego. By�o to dobre po��czenie subtelno�ci i szybkiego dost�pu do broni. - M�wi�c wprost, zaczynasz si� nudzi� - podsumowa�em. - No... mo�e troch�. Ale to, co powiedzia�em, i tak pozostaje prawd�. - S�yszysz, co on wygaduje, Loiosh? - potrz�sn��em g�ow� z rezygnacj�. - Nudzi mu si�, wi�c chce, �eby kto� mnie zabi�. Loiosh przelecia� z parapetu na moje prawe rami� i poliza� mnie po uchu. - Dzi�ki za wsparcie moralne - prychn��em i doda�em pod adresem Kragara: - Je�li kto� zacznie si� nam naprzykrza�, damy mu nauczk�, ale sam niczego nie b�d� zaczyna�. Nie mam zamiaru polowa� na smoki, kropka. Je�li to... I w tym momencie urwa�em, bo m�j m�zg zacz�� wreszcie pracowa�. Niemo�liwe by�o, �eby Kragar przyszed� tu tylko po to, �eby sobie pogada� o tym, �e powinni�my zacz�� rozrabia�, �eby nas szanowano. Za dobrze go zna�em, by uwierzy� w tak g�upi pomys�. - No, dobra. Wykrztu� wreszcie, co si� dzieje - poleci�em. - A niby dlaczego co� mia�oby si� dzia�? - spyta� niewinnie. - To ja tu jestem specjalist� od przeczu�, jakby� zapomnia�. Jako cz�owiek, wied�ma p�ci m�skiej i tak dalej. Co si� porobi�o? U�miechn�� si� leciutko. - Nic takiego - stwierdzi�. - Tylko w�a�nie dostali�my wiadomo�� od osobistego sekretarza Demona. Z pewnym trudem prze�kn��em �lin�. Demonem nazywano jednego z pi�ciu cz�onk�w rady kontroluj�cej w og�lnym zakresie aktywno�� zawodow� nale��cych do Domu Jherega. W jej sk�ad wchodzili dysponuj�cy najwi�ksz� w�adz� cz�onkowie i cho� oficjalnie zaistnia�a dopiero po Bezkr�lewiu, dzia�a�a skutecznie na d�ugo wcze�niej. G��wnie rozstrzyga�a spory wewn�trz organizacji i pilnowa�a, by sprawy nie stawa�y si� na tyle g�o�ne, by musia�o interweniowa� Imperium. Od Bezkr�lewia jej rola uleg�a modyfikacji - to rada reaktywowa�a organizacj� stanowi�c�, Dom Jherega, gdy Imperium na powr�t zacz�o funkcjonowa�, ustali�a do�� precyzyjne regu�y, wyznaczaj�c obowi�zki i prawa poszczeg�lnych grup zawodowych. No i ka�dy, kto zajmowa� si� czymkolwiek w ramach organizacji, oddawa� radzie cz�� zysk�w. Wed�ug powszechnego przekonania Demon by� numerem drugim w organizacji. Jak dot�d z kim� b�d�cym na jego poziomie spotka�em si� tylko raz - gdy toczy�em wojn� z innym Jheregiem. Cz�onek rady niedwuznacznie poleci� mi szybko j� zako�czy�, gro��c, �e w przeciwnym razie sam si� tym zajmie. Nie pozosta�y mi mi�e wspomnienia z tego spotkania. - Czego chce? - spyta�em. - Spotka� si� z tob�. - O cholera! - rzuci�em. - Wiesz dlaczego? - Nie. Na miejsce spotkania wybra� lokal na naszym terenie, je�li ma to jakie� znaczenie. - Niewielkie, ale ma. Kt�ry? - Restauracj� "Blue Flame". - Aha... I z czym ci si� to kojarzy? - Je�eli dobrze pami�tam, by�e� tam dwa razy "na robocie". - Dobrze pami�tasz. To dobre miejsce, je�li chce si� kogo� zabi�. Ma wysokie alkowy, szerokie przej�cia, mi�y p�mrok i le�y w okolicy, w kt�rej wszyscy pilnuj� swoich spraw. - To by pasowa�o. Spotkanie ma nast�pi� jutro, dwie godziny po wybiciu po�udnia. - Po wybiciu po�udnia?! Kragar spojrza� na mnie zaskoczony. - Przecie� m�wi�, �e po po�udniu. Czyli po obiedzie, a przed kolacj�. Musia�e� si� ju� spotka� z tak� por� dnia. - Ja si� z t� por� spotka�em, a tobie umkn�o jej znaczenie - poinformowa�em, posy�aj�c w stron� jego g�owy gwia�dzisty shuriken. Wbi� si� w �cian� tu� obok jego ucha. - Zabawne jak cholera... - burkn��. - Nie narzekaj, tylko pomy�l. Jak by� si� zabra� do zabicia zab�jcy? Zw�aszcza takiego, kt�ry uwa�a, by nie wpa�� w rutyn�, je�li chodzi o rozk�ad dnia i trasy, kt�rymi si� porusza? - Co?!... Zaprosi�bym go na spotkanie, tak jak Demon ciebie. - W�a�nie. I naturalnie do�o�y�by� stara�, by je tak zorganizowa�, aby wzbudzi� jego podejrzenia. - Mo�e ty by� tak zrobi�. Ja na pewno nie. - O to mi chodzi! Zorganizowa�by� wszystko tak, by wygl�da�o to na typowe spotkanie w interesach. Czyli w czasie karmienia, bo zwykle zapraszaj�cy stawia obiad czy kolacj�. A to znaczy, �e nie ustali�by� godziny spotkania na por� pomi�dzy posi�kami, zgadza si�? Kragar przez chwil� milcza�, najwyra�niej pr�buj�c nad��y� za moj� pokr�tn� logik�. - Fakt - przyzna� w ko�cu. - Jest w tym co� nienormalnego. Pytanie: dlaczego? - Nie jestem pewien... ale postaraj dowiedzie� si� czego� o Demonie. Spr�bujemy to przeanalizowa� i mo�e do czego� dojdziemy. To mo�e nic nie znaczy�. Ale... U�miechn�� si� i wyj�� z wewn�trznej kieszeni peleryny niewielki notes. - Demon - zacz�� czyta�. - Prawdziwe imi� i nazwisko nieznane. M�ody: najprawdopodobniej nie ma jeszcze o�miuset lat. Przed Bezkr�lewiem nikt o nim nie s�ysza�. Pojawi� si� zaraz po jego zako�czeniu i osobi�cie zabi� dw�ch cz�onk�w starej rady, kt�rzy prze�yli zniszczenie Dragaery, plagi i inwazj�. Odbudowa� potem organizacj�, maj�c nadziej� na wi�ksze zyski. Wydaje si�, �e to jego pomys�em by�o pozwolenie ludziom na kupowanie tytu��w w Domu Jherega. - A to si� robi ciekawe... - przyzna�em. - Wi�c to jemu powinienem podzi�kowa� za to, �e ojciec za wszystko, co zaoszcz�dzi� przez czterdzie�ci lat, kupi� sobie tytu�, dzi�ki kt�remu nie tylko jestem cz�owiekiem, ale r�wnie� sta�em si� Jheregiem. Musz� znale�� jaki� stosowny spos�b na okazanie mu wdzi�czno�ci. - Gwoli sprawiedliwo�ci nale�y doda�, �e gdyby tw�j ojciec nie kupi� tego tytu�u, nie mia�by� okazji bra� udzia�u w interesach Domu Jherega - doda� Kragar. - Mo�e i racja. Nie przerywaj sobie. - Nie musz�, bo to w�a�ciwie wszystko. Nie dotar� na sam szczyt, ale bardziej wygl�da na to, �e osi�gn��, co chcia�, a potem poinformowa� reszt�, �e to jest w�a�nie szczyt. Wtedy panowa�o solidne zamieszanie, wi�c takie rzeczy uchodzi�y. No i by� - i jest - na tyle dobry i twardy, �e utrzyma� tak swoj� pozycj�, jak i regu�y, kt�re stworzy�. Z tego co wiem, nie zdarzy�a si� ani jedna powa�na pr�ba pozbawienia go w�adzy, g��wnie dlatego, �e ma zwyczaj neutralizowa� potencjalnych rywali na d�ugo przedtem, nim zaczn� stanowi� powa�ne zagro�enie. Pami�tasz tego ca�ego Leonyara, kt�rego za�atwili�my w zesz�ym roku? Skin��em g�ow�. - My�l�, �e kontrakt na niego da� Demon, cho� tego nigdy si� na pewno nie dowiemy. Tak jak m�wi�em: to przewiduj�cy jegomo�� i lubi zawczasu pozbywa� si� potencjalnej konkurencji. - My�lisz, �e m�g� mnie uzna� za "potencjaln� przysz�� konkurencj�"? Kragar zastanowi� si� g��biej. - S�dz�, �e m�g�by, cho� nie widz� powodu, dla kt�rego mia�by to robi�. Nie wywo�ujesz k�opot�w, a przez ostatnich par� lat nie rozwijasz si� tak szybko, jak by� m�g�. Jedyny raz, kiedy by�o o tobie g�o�no, to ponad rok temu w czasie wojny z Larisem, ale wszyscy dobrze wiedz�, �e to nie ty zacz��e�. - Mam nadziej�, �e wiedz�. Demon chodzi "na robot�"? - Nie mo�na tego jednoznacznie stwierdzi�, ale sporo wskazuje na to, �e tak. A na pewno chodzi�, bo pierwszych dw�ch cz�onk�w rady zabi� w�asnor�cznie. - Pi�knie! A wi�c niezale�nie od wszystkiego, co m�g� sobie zaplanowa�, musz� si� liczy� z tym, �e mo�e chcie� ukatrupi� mnie w�asnor�cznie. - Przynajmniej powiniene� bra� pod uwag� tak� mo�liwo��. - Tyle �e dalej nie rozumiem... s�uchaj: powiedz, czy mam racj�. Komu� takiemu jak Demon co� takiego przez przypadek nie mo�e si� zdarzy�. - Co� jakiego? - Co� takiego jak przypadkowe zorganizowanie spotkania w spos�b, kt�ry musi wzbudzi� podejrzenia. - Jest to rzeczywi�cie ma�o prawdopodobne... o co chodzi? Pytanie musia�o dotyczy� mojej miny, kt�ra, jak s�dz�, by�a w tym momencie warta du�ych pieni�dzy. - O to, �e mo�e chodzi� wy��cznie o jedno! - oznajmi�em. - Czyli o co? - spyta� ostro�nie Kragar. - Zorganizuj mi trzyosobow� obstaw�, dobrze? - Obstaw�? Ale... - Mo�esz ich przebra� za kelner�w czy szatniarzy. W�a�ciciel nie b�dzie protestowa�, bo ten lokal nale�y w po�owie do mnie. O czym Demon zreszt� na pewno wie. - Nie s�dzisz, �e to do niego dojdzie? - Oczywi�cie, �e si� o tym dowie, i o to w�a�nie chodzi. Widzisz, on zda� sobie spraw�, �e perspektywa spotkania z nim na pewno wzbudzi moje obawy i podejrzenia. Wi�c celowo tak wszystko zorganizowa�, by potwierdzi� te podejrzenia. Dzi�ki temu mam pretekst do zorganizowania sobie ochrony, jak� uznam za stosown�. To tak, jakby dopisa�: "R�b jak uwa�asz, byleby� si� czu� bezpieczny, ja si� nie obra��". Tyle tylko, �e nikt by w taki dopisek nie uwierzy�... - potrz�sn��em g�ow� z podziwem. - Mam nadziej�, �e nigdy nie b�d� mia� w nim wroga. To przewrotna sztuka. - To ty jeste� przewrotny - oceni� Kragar. - Czasami wydaje mi si�, �e lepiej znasz Dragaerian ni� sami Dragaerianie. - Znam - potwierdzi�em zwi�le. - Dlatego, �e jestem cz�owiekiem. - Dobra: trzech ochroniarzy. - Kragar wr�ci� do tematu. - Naszych czy wynaj�tych? - Jeden nasz, dw�ch wynajmij. Nie ma co przesadza�, mo�e zna� naszych pracownik�w. - Te� racja. - Wiesz, tak naprawd� nadal mi si� ten ca�y pomys� nie podoba... - powiedzia�em z namys�em. - Skoro pozna� mnie na tyle dobrze, by wiedzie�, jak zareaguj�, to jednak mo�e by� zasadzka. Nie m�wi�, �e jest, m�wi�, �e mo�e by�. - A nie mo�esz mu powiedzie�, �e nie zd��y�e�? - Mog�. Wtedy b�d� mia� pewno��, �e je�li nawet do tej pory nie chcia� mnie zabi�, to teraz we�mie si� do tego na serio. - Prawdopodobnie... To co mo�esz zrobi�? - Ponarzeka� i i�� na spotkanie. Dobra, tym b�d� si� martwi� jutro. Co� jeszcze si� wydarzy�o? - Jaki� Teckla wzi�� po �bie dwie noce temu i straci� wszystkie pieni�dze trzy przecznice st�d. - Mocno oberwa�? Kragar zaprzeczy� ruchem g�owy i wyja�ni�: - P�kni�ta szcz�ka i par� siniak�w, ale kaza�e� informowa� o wszystkich podobnych przypadkach. - W�a�nie. S�dz�, �e sprawcy nie znale�li�cie? - Jeszcze nie. - To go znajd�cie. - B�dzie kosztowa�o. - Pieprzy� koszty. Odstraszanie klient�w b�dzie nas dro�ej kosztowa�o. Znajd� sprawc� i zr�b z niego przypadek pokazowy. Kragar uni�s� brwi. - Nie a� tak pokazowy - doda�em szybko. - Ma by� uczciwie pobity, nie zabity. I wy�lij do ofiary uzdrawiacza na nasz koszt. To sta�y klient, zak�adam? - Wszyscy tu to nasi klienci, jak nie w tym, to w tamtym. - Fakt. Wi�c zap�a� uzdrowicielowi, a poszkodowanemu oddaj tyle, ile zabra� mu napastnik. Du�o tego by�o? - Prawie dwa imperiale. A z tego, jak o tym opowiada�, mo�na by s�dzi�, �e po�owa skarbca Smok�w. - Dla niego pewnie tak by�o... Wiesz, co zrobimy? Zapro� go tu, a ja mu osobi�cie zwr�c� pieni�dze i pogadam z nim o tym, jak to bywa niebezpiecznie na ulicach i co ja, to znaczy wsp�obywatel Imperium, o tym s�dz�. Potem wr�ci do domu i b�dzie wszystkim znajomym opowiada�, jaki to fajny go�� z tego wujka Vlada, cho� cz�owiek, i to ze Wschodu. Mo�e da si� z tego jeszcze wykr�ci� jaki� nowy interes... - Wcielenie geniuszu - Kragar nie ukrywa� ironii. - Wiem - potwierdzi�em skromnie. - Jeszcze co�? - Nic wa�nego. Za�atwi� t� obstaw� na jutro. - W porz�dku, tylko wybierz dobrych. Jak ju� ci, zdaje si�, m�wi�em, ta ca�a sprawa mnie niepokoi. - Paranoja. - Prewencja i profilaktyka to prze�ycie. Skin�� g�ow� bez s�owa i wyszed�. A ja owin��em wok� prawego nadgarstka Spellbreakera. Z�oty �a�cuszek d�ugo�ci dw�ch st�p by� jedyn� broni�, kt�rej nigdy nie wymienia�em z prostego powodu, �e nie mia�em drugiej takiej. Ba, nie s�ysza�em nawet, by druga podobna istnia�a. �a�cuch ten �ama� bowiem lub odbija� ka�dy czar i ka�d� magi�, z kt�rymi bezpo�rednio si� zetkn��. Dzi�ki niemu naprawd� trudno by�o mnie zaatakowa� w ten spos�b, zw�aszcza kiedy by�em na to przygotowany. Tym razem wydawa�o si� to ma�o prawdopodobne, ale i tak nie mia�em najmniejszego zamiaru zostawia� go w domu. Sprawdzi�em, czy dobrze le�y, i spojrza�em na Loiosha nadal siedz�cego na moim ramieniu. Przez ca�� rozmow� z Rragarem by� dziwnie milcz�cy... O co chodzi? - spyta�em go telepatycznie. Masz z�e przeczucia odno�nie do jutrzejszego spotkania? Mam �le przeczucia odno�nie do Teckli w tym biurze. B�d� go m�g� zje��, szefie? B�d�? Parskn��em �miechem i ze �wie�ym entuzjazmem wr�ci�em do wymiany uzbrojenia. ROZDZIA� 2 "Nic nie zast�pi dobrych manier - poza jeszcze lepszym refleksem" Restauracja "Blue Flame" znajdowa�a si� przy kr�tkiej uliczce zwanej Copper Lane, odchodz�cej od Lower Kieron Road. Zjawi�em si� w niej kwadrans przed czasem i starannie wybra�em miejsce, siadaj�c plecami do drzwi. Skoro Loiosh i obstawa nie byliby w stanie ostrzec mnie niebezpiecze�stwie, to siedzenie twarz� do drzwi te� niczego by nie zmieni�o. Tak, je�li spotkanie nie by�o pu�apk�, a podejrzewa�em, �e nie jest, dawa�em Demonowi wyra�nie do zrozumienia, �e mu ufam, i niwelowa�em wra�enie "braku szacunku", jakie m�g� odnie��, widz�c, �e mam obstaw�. Loiosh siedzia� na moim lewym ramieniu, przygl�daj�c si� drzwiom wej�ciowym. Zam�wi�em bia�e wino i czeka�em, obserwuj�c sal�. Jednego z obstawy rozpozna�em, gdy nakrywa� st�, dw�ch pozosta�ych nie by�em w stanie, co znaczy�o, �e s� dobrzy �e Demon by� mo�e tak�e ich nie zidentyfikuje. Powoli s�czy�em wino, rozpami�tuj�c niedawne spotkanie z Teckl�, ofiar� napadu. Ju� nawet nie pami�ta�em jego imienia, ale rozmowa przebieg�a tak, jak planowa�em, cho� kosztowa�a mnie wi�cej wysi�ku, ni� zak�ada�em. Musia�em przez ca�y czas t�umi� weso�o�� wywo�ywan�

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!