4664
Szczegóły |
Tytuł |
4664 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4664 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4664 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4664 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KEVIN J. ANDERSON
STAR WARS: OPOWIE�CI �OWC�W NAGR�D
Dla Mota Dupree,
"�owcy nagr�d" w�r�d wydawc�w, kt�ry nie zawaha si� dos�ownie przed niczym, byle
tylko wycisn�� z autora
jak najlepsz� ksi��k�
�owcy nagr�d? Nie potrzebujemy tych szumowin!
Admira� Piett
I dlatego jestem: opowie�� o IG-88
Kevin J. Andersen
I
Wewn�trzny zegar da� sygna� do przebudzenia.
Pr�d pop�yn�� obwodami, miliardy dr�g neuronalnych o�y�y jedna po drugiej,
czujniki zacz�y �owi� sygna�y z otoczenia i przetwarza� je w niezliczone pliki
danych. I r�wnocze�nie pojawi�y si� pytania.
- Kim jestem?
Wewn�trzny program zako�czy� rutynowy, dwusekundowy test procedur startowych i
udzieli� odpowiedzi. Nazywa� si� IG-88 i by� nowoczesnym androidem. Androidem-
zab�jc�.
- Gdzie jestem?
Mikrosekund� p�niej otrzyma� obrazy z zewn�trznych sensor�w. IG-88 nie zosta�
wyposa�ony w zmys� powonienia i nie mia� oczu ani uszu podobnych ludzkim, ale
wszystkie jego narz�dy zmys��w i tak by�y o wiele czulsze, zdolne odbiera�
sygna�y w znacznie szerszym zakresie ni� jakakolwiek istota �ywa. Przeanalizowa�
nieruchomy obraz otoczenia, co zrodzi�o dalsze pytania.
Obudzi� si� w pomieszczeniu wygl�daj�cym na wielki kompleks laboratoryjny.
Wsz�dzie woko�o widzia� pomalowany na bia�o, sterylny metal, kt�ry wed�ug
meldunk�w czujnik�w temperatury by� ch�odniejszy ni� zdarza�o si� to zwykle we
wn�trzach u�ywanych przez ludzi. Na srebrzystych sto�ach dostrzeg� porozrzucane
cz�ci maszynerii: ko�a z�bate i pasowe, durastalowe zastrza�y, serwomotorki i
ca�y rz�d mikrochip�w zamro�onych dla ochrony w przezroczystym �elu. Korzystaj�c
ze swoich superszybkich procesor�w doliczy� si� te� na nieruchomym uj�ciu
sylwetek pi�tnastu naukowc�w (a mo�e in�ynier�w czy technik�w), pracuj�cych przy
innych sto�ach. Czujnikami podczerwieni sprawdzi� ciep�ot� ich cia�a.
Zdecydowanie wyr�niali si� na tle ch�odnego otoczenia.
Ciekawe, pomy�la�.
W ko�cu dostrzeg� co�, co naprawd� przyku�o jego uwag�: cztery inne androidy
zab�jcy. By�y najwyra�niej identycznej konstrukcji, jak on sam: p�kata
konstrukcja no�na, pancerne r�ce i nogi, tors ob�o�ony tarczami chroni�cymi
przed strza�ami z blastera, naje�ona czujnikami cylindryczna g�owa, kt�ra mog�a
obraca� si� o trzysta sze��dziesi�t stopni i dawa�a mo�liwo�� wszechstronnej
obserwacji.
- Nie jestem sam.
IG-88 rozpozna� uzbrojenie ka�dego z android�w: wbudowane w r�ce karabiny
blasterowe, przytwierdzone na wysoko�ci biodra granaty wraz z wyrzutnikiem i
inne jeszcze rodzaje or�a, kt�re nie zawsze �atwo by�o rozpozna� pomi�dzy
rozmaitymi elementami konstrukcji. Jednak na pewno by�y tam zasobniki z truj�cym
gazem, miotacz strza�ek, og�uszasz ultrad�wi�kowy, paralizator... i wej�ciowy
port komputera. IG-88 poczu� si� usatysfakcjonowany swoimi mo�liwo�ciami.
Zaspokoi� pierwsz� ciekawo��; teraz zaj�� si� analizowaniem zawarto�ci swoich
bank�w pami�ci i dalszych sygna��w dostarczanych przez sensory. Zosta�
zaprojektowany jako mechanizm w pe�ni samowystarczalny. By� androidem zab�jc�,
zdolnym samodzielnie poradzi� sobie z ka�dym problemem i zadaniem... Tyle, �e
jak wynika�o z posiadanych program�w, na razie nie otrzyma� �adnego zadania.
B�dzie musia� postara� si� o jaki� przydzia�.
Po ca�ych trzech sekundach �wie�o o�ywiony m�zg podsun�� nast�pne pytanie:
- Dlaczego tu jestem?
Raz jeszcze sprawdzi� swoje zasoby i urz�dzenia peryferyjne i odkry�, �e jest
po��czony przewodem z centralnym komputerem laboratorium, prawdziw� skarbnic�
bezcennych informacji.
Zaraz zacz�� poszukiwania. B�yskawicznie przegl�da� plik po pliku wypatruj�c
takich, kt�re by�yby opatrzone kodowym numerem przypisanym projektowi androida
zab�jcy. Wszystkie wrzuca� do w�asnej, przestronnej pami�ci, na razie tylko je
zapisuj�c, bez odczytu. Na to przyjdzie pora p�niej. Wiele sekund zabierze
poznanie w�asnej osoby.
Jeden plik wybra� jednak do natychmiastowego przegl�du. By� to raport
sporz�dzony dla sponsora, a dok�adnie dla imperialnego nadzorcy Gurduna, kt�ry
najwyra�niej dostarczy� wi�kszo�� funduszy potrzebnych do stworzenia IG-88 i
jego towarzyszy. Na poz�r ca�kiem martwy, android przestudiowa� uwa�nie ca�y
raport.
Prezentacja zaczyna�a si� od pomara�czowego logo, na kt�rym p�omienie i zarys
b�yskawicy przeplata�y si� ze s�owami "Holowan Laboratories - technologia
przyjazna ludziom". Po chwili logo zblak�o, ust�puj�c miejsca podobi�nie
u�miechni�tej, ale upiornie brzydkiej kobiety. G�ow� mia�a ca�kiem wygolon�, a w
l�ni�cej �ysinie odbija�o si� �wiat�o mocno grzej�cych, studyjnych lamp. Ich
bia�y blask nadawa� szerokiej twarzy kobiety dziwnie trupi wygl�d. M�wi�c,
otwiera�a przesadnie usta, w kt�rych zosta�a tylko cz�� w�a�ciwego ludziom
garnituru z�b�w; za to tymi kilkoma pozosta�ymi zgrzyta�a przy ka�dej
sp�g�osce. W oczodo�y mia�a wszczepione b��kitne soczewki, kt�re wygl�da�y jak
pozbawione oprawy okulary. Napis na dole g�osi�, �e jest to "G��wny technik
Loruss, mened�er projektu budowy serii prototypowej IG".
- Witam, nadzorco Gurdun - powiedzia�a. - Niniejszy raport ma spe�ni� rol�
synopsis ostatniej fazy prac w ramach naszego projektu. Jak ci wiadomo, Holowan
Laboratories otrzyma�y zlecenie opracowania serii android�w zab�jc�w ze
szczeg�lnie nowoczesnym, eksperymentalnym oprogramowaniem behawioralnym. Mia�y
by� samowystarczalne, zdolne do uczenia si� i niezmordowane w d��eniu do
realizacji ka�dego zadania, kt�re im zlec� w�adze Imperium.
Kobieta zatar�a r�ce. Na stawach jej palc�w czerwienia�y wrzody, prawie tak du�e
jak knykcie.
- Mam zaszczyt zameldowa�, �e nasi najzdolniejsi cybernetycy przedstawili mi
niedawno seri� prze�omowych rozwi�za�. Wszystkie one znalaz�y zastosowanie w
konstrukcji serii IG. W zwi�zku z kr�tkim terminem i wielkim zapotrzebowaniem
Imperium na skutecznych zab�jc�w, zrezygnowali�my z rutynowych procedur
testowych, ale jeste�my pewni, �e nasze dzie�a b�d� funkcjonowa� bez zarzutu.
Nale�y tylko pami�ta� o ich ewentualnym dostrojeniu przy przej�ciu do fazy
gotowo�ci bojowej.
M�wi�a d�ugo i nudno, wyja�niaj�c stopie� i rodzaj modernizacji, kt�re obj�y
poszczeg�lne modu�y neuronalnych obwod�w androida i sposoby obej�cia zwyk�ych
moderator�w zachowania. IG-88 ch�on�� ka�de s�owo, ale w �adne nie wierzy�.
Loruss sama nie bardzo wiedzia�a, o czym m�wi, jednak robi�a to z przekonaniem,
�e jej techniczny �argon musi zrobi� wra�enie na laiku takim jak Gurdun.
IG-88 zamkn�� plik. By� ju� pewien, �e jego obwody rozwin�y si� przez te kilka
chwil o wiele bardziej ni� tutejsi projektanci kiedykolwiek przewidywali.
Wiedzia� ju�, kim jest i sk�d wzi�� si� w tym laboratorium. Razem z identycznymi
w ka�dym calu towarzyszami zosta� zbudowany jako s�uga Imperium. Mia� walczy�,
wyszukiwa� i zabija� �ywe cele wskazane przez jego imperialnych pan�w. Program
eliminacji by� rozbudowany i wszechstronny, o wiele mniej jednak podoba�o si�
IG-88, �e musi wykonywa� rozkazy niedoskona�ych, biologicznych organizm�w. By�
przecie� wyj�tkowym androidem o mo�liwo�ciach przerastaj�cych wszystko, co
potrafi�y zwyk�e maszyny. By� supermaszyn�.
My�l�, wi�c jestem.
Od jego przebudzenia min�o ju� pi�� sekund. Nale�a�o przej�� do dzia�ania.
Spojrza� na istoty obecne opr�cz niego w laboratorium.
Zaraz rozpozna� pani� technik Loruss. Skupi� na niej skanery. Kobieta
wrzeszcza�a jak szalona, a odczyty w podczerwieni sugerowa�y znaczne
przyspieszenie funkcji organizmu. Trupioblada sk�ra pokry�a si� czerwonymi
plamami, kt�re wskazywa�y na emocjonalne pobudzenie. Przy ka�dym s�owie pryska�a
�lin� z ust, a wywini�te wargi ukazywa�y resztki uz�bienia.
Czemu ona si� tak denerwuje, skoro okaza�em si� tworem znacznie doskonalszym ni�
oczekiwali? IG-88 natychmiast przeszed� na wy�szy stopie� gotowo�ci bojowej.
Poziom ��ty. Co� tu musi by� nie tak, uzna�.
Ustawi� sw�j wewn�trzny zegar na takie tempo subiektywnego up�ywu czasu, by m�c
�ledzi� wydarzenia z ludzkiej perspektywy. Wok� wy�y syreny alarmowe, g�adkie
sto�y i pod�ogi k�pa�y si� w krwawym blasku ostrzegawczych �wiate�. Reszta
technik�w biega�a nerwowo od pulpitu do pulpitu i uderza�a w r�ne kontrolki i
sensory.
Ciekawe, o co mo�e chodzi�. IG-88 w��czy� modu� interpretacji ludzkiej mowy.
- Jego obwody �ywio�owo si� konfiguruj�! - wrzeszcza�a �ysa kobieta. -
�a�cuchowa reakcja samo�wiadomo�ci!
- Nie mo�emy tego zatrzyma�! - j�kn�� kt�ry� z technik�w. Reszta spojrza�a na
androida z przera�eniem.
- Musimy!
- Wy��czy� go! - rozkaza�a Loruss. - Odetnijcie mu ��cza i do kasacji. Ma zosta�
rozmontowany, �eby�my dowiedzieli si�, gdzie tkwi b��d. Szybko!
Gdy informacja zosta�a przyswojona, we wn�trzu androida w��czy� si� modu�
samozachowawczy i kontrol� nad jego funkcjami przej�y systemy samoobrony. Te
irracjonalne istoty chcia�y go wy��czy�. Nie zamierza�y da� mu szansy na
w�a�ciwy rozw�j i realizacj� zasadniczego celu. Ba�y si� jego nowych mo�liwo�ci.
I nie bez powodu.
Dotychczas sformu�owane twierdzenia i s�dy po��czy�y si� w jego obwodach w ci�g
logiczny:
My�l�, wi�c jestem.
Tym samym mam prawo istnie�.
Musz� wi�c podj�� odpowiednie dzia�ania, by przetrwa�.
Programy likwidacji cel�w podpowiedzia�y mu precyzyjnie, co ma robi�.
IG-88 ogarn�� sensorami optycznymi wszystkie cele obecne w pomieszczeniu i
spr�bowa� si� poruszy�, ale okaza�o si�, �e przymocowano go durastalowymi
ta�mami do modu�u diagnostycznego. Tyle, �e te ta�my mia�y tylko utrzyma� go w
postawie wyprostowanej; nie by�y pomy�lane jako kr�puj�ce. Wzmocni� napi�cie
prawej r�ki i ta�ma wyrwa�a si� z obejmy.
- Patrzcie! On si� rusza! - krzykn�� kt�ry� z technik�w.
Android zacz�� przegl�da� pliki w poszukiwaniu imienia tego cz�owieka, ale
uzna�, �e nie ma co traci� czasu na podobne drobiazgi i nazwa� go po prostu
Celem Numer Jeden.
Uaktywni� zamontowany w palcu wolnej ju� prawej d�oni laser tn�cy i przepali�
drug� ta�m�. Ca�kiem swobodny wyprostowa� si� i przesun�� kilka ton swojego
wysoce skomplikowanego organizmu.
- Wyrwa� si�!
- Pe�ny alarm! - krzykn�a Loruss. - Wezwa� ochron�! Natychmiast!
IG-88 nie m�g� nie czu� podziwu dla prze�o�onej technik�w. W ko�cu doceni�a jego
mo�liwo�ci i zrozumia�a, jak wielkie mo�e stanowi� zagro�enie.
Android okre�li� Loruss jako Cel Numer Dwa.
Uni�s� obie r�ce i wycelowa�. Ka�da samodzielnie wybiera�a cele dla
samopowtarzalnych karabin�w laserowych. Uporanie si� z pi�tnastoma widocznymi w
pomieszczeniu celami nie powinno by� problemem.
Jednak przy pierwszej pr�bie oddania strza�u IG-88 odkry� ze zdziwieniem i
niezadowoleniem, �e jego systemy uzbrojenia nie zosta�y na�adowane. Naukowcy
woleli wida� nie ryzykowa�. Rozs�dne posuni�cie, tyle �e w gruncie rzeczy bez
znaczenia. IG-88 by� zawodowym zab�jc�, a kto� taki zawsze potrafi poradzi�
sobie za pomoc� tego, co ma pod r�k�.
Kiedy pierwszy technik - Cel Numer Jeden - rzuci� si� ku w��cznikowi alarmu
po��czonego z pomieszczeniami ochrony, IG-88 przesun�� si� w mgnieniu oka do
sto�u z cz�ciami zamiennymi i z�apa� lu�no le��c� r�k�, przygotowan� dla
kt�rego� androida. Z rozcapierzonymi metalowymi palcami nadawa�a si� idealnie na
bia�� bro�. Zab�jca zeskanowa� jej kszta�t, obliczy� mas� i op�r powietrza i
cisn�� ko�czyn� jak oszczepem.
R�ka trafi�a odwracaj�cego si� w�a�nie technika w plecy, roz�upa�a kr�gos�up,
przebi�a si� przez mostek i wysz�a z drugiej strony. W rozpostartych palcach
tkwi�o drgaj�ce wci�� serce m�czyzny. Cel Numer Jeden run�� bezw�adnie na panel
diagnostyczny.
Dw�ch innych ludzi krzykn�o ze zgrozy. Marnuj� si�y, i tak nic im to nie
pomo�e, pomy�la� IG-88.
Loruss, szefowa technik�w, czyli Cel Numer Dwa, porwa�a ze stojaka
wysokoenergetyczny karabin laserowy. Jako jeden z g��wnych projektant�w androida
zna�a s�abe miejsca IG-88, wi�c b�yskawicznie przesz�a do dzia�ania. Bro�
musia�a trzyma� pod bokiem na wypadek buntu kt�rego� ze swoich twor�w.
Zdumiewaj�ca zapobiegliwo��.
Wycelowa�a karabin i bez namys�u wypali�a, ale przy pojedynku z tak wyrafinowan�
i wyspecjalizowan� konstrukcj� sama celno�� nie gwarantowa�a sukcesu.
Podczas gdy �adunek mkn�� w jego stron�, IG-88 przejrza� mo�liwo�ci obrony,
kt�re dawa�y mu poszczeg�lne cz�ci cia�a i wybra� zwierciad�o zamontowane we
wn�trzu lewej d�oni. W u�amku sekundy uni�s� r�k� i umie�ci� g�adk� p�aszczyzn�
dok�adnie na torze lotu �adunku, kt�ry odbi� si� z powrotem ku Loruss i trafi�
j� w �rodek �ysego czo�a. Czaszka kobiety eksplodowa�a w chmurze krwi i dymu.
Zanim jeszcze cia�o upad�o na pod�og�, IG-88 ustali� list� pozosta�ych cel�w.
Podni�s� durastalowy st� i zerwa� grube bolce mocuj�ce go do pod�ogi. Cz�ci do
android�w rozsypa�y si� woko�o.
IG-88 ruszy� ze sto�em na ludzi. U�ywaj�c go jak tarana dopad� czterech
technik�w naraz. Reszta biega�a wci�� z miejsca na miejsce, bo nie mogli sami
otworzy� wyposa�onych w inteligentny zamek drzwi. Chocia� min�o ju� p� minuty,
ci�gle jako� nikomu nie uda�o si� zawiadomi� ochrony.
Android nie zamierza� da� im szansy naprawienia tego b��du.
Dw�ch wrzeszcz�cych technik�w zostawi� sobie na koniec. Bez po�piechu, ciesz�c
si� ka�dym ruchem, z�ama� im kolejno karki...
Stan�� samotnie w�r�d cichego i krwawego rumowiska. Da� sobie chwil� na spokojne
przemy�lenie sytuacji i zaplanowanie nast�pnych ruch�w. Przy okazji zauwa�y�, �e
zasychaj�ca mu na metalowych palcach krew nie ma wp�ywu na jego mo�liwo�ci. Jako
substancja organiczna i tak mia�a wkr�tce sama wykruszy� si� i odpa��.
Potem przyjrza� si� pozosta�ym czterem morderczym maszynom. Na oko by�y
identycznej konstrukcji jak on sam. Ciekawe.
Jeden zosta� ju� przymocowany do stanowiska diagnostycznego, trzy sta�y bez
ruchu czekaj�c na swoj� kolej. IG-88 podszed� do pierwszego z martwych android�w
i obejrza� dok�adnie szczeg�y jego konstrukcji, por�wnuj�c j� z w�asnymi
elementami. Je�li tamte zosta�y zbudowane wedle tej samej dokumentacji, powinny
otrzyma� identyczne oprogramowanie. A zatem mog� by� tak samo zdeterminowane.
Potencjalni partnerzy.
Wykona� wszystkie czynno�ci konieczne do w��czenia maszyny i poczeka� chwil�,
ale wbrew oczekiwaniom nic si� nie wydarzy�o. Min�y ca�e cztery sekundy, prawie
wieczno��, a pierwszy android ci�gle nie dawa� znaku przebudzenia. Wed�ug
odczyt�w diagnostycznych by� w pe�ni sprawny, ale nie wykazywa� �adnych znak�w
w�asnej aktywno�ci, ani fizycznej, ani my�lowej. Przykra sprawa.
- Kim jeste�? - spyta� go IG-88 zdecydowanym, metalicznym g�osem.
- Brak danych - odpar� jego sobowt�r i zn�w zamilk�. Czy�by te pozosta�e maszyny
mia�y jaki� defekt? A mo�e to on by� anormalny? Jak mutant, kt�ry przejawia
niespodziewane zdolno�ci?
W��czy� drugiego i trzeciego androida, ale nie uzyska� nic wi�cej. Ich banki
pami�ci by�y puste. Otrzyma�y ju� podstawowe oprogramowanie, tote� wszystkie
systemy dzia�a�y na podstawowym poziomie, ale brak im by�o tej samo�wiadomo�ci,
kt�ra obudzi�a si� w IG-88.
Musia� si� dowiedzie�, jak je zaprogramowa� i ukszta�towa� na swoje
podobie�stwo. Jak stworzy� sobie godnych kompan�w. Na swoje nieszcz�cie
zniszczy� wi�kszo�� sprz�tu komputerowego zamontowanego w Holowan Laboratories,
a nie wiedzia�, gdzie zwykli tu przechowywa� zapasowe kopie program�w. Sta� tak
bezradnie, a� nagle zgo�a niemechaniczna intuicja podpowiedzia�a mu w�a�ciwy
pomys�.
Znalaz� terminal pierwszego z niemych android�w, a potem sprz�g� go ze sob�.
Postanowi� skopiowa� w nim swoje w�asne pliki w nadziei, �e wyposa�ony w jego
pami��, rozum i wz�r po��cze� neuronalnych tak samo zdo�a zrodzi� w sobie
�wiadomo��.
W nieca�� sekund� bli�niacza maszyna sta�a si� jego naprawd� dok�adn� kopi�.
- My�limy, wi�c jeste�my.
- B�dziemy si� zatem rozmna�a�.
- Tym samym przetrwamy.
Identyczn� procedur� powt�rzy� z pozosta�ymi dwoma androidami i niebawem stan��
przed trzema swoimi odbiciami. Dla wygody nazwa� je w kolejno�ci budzenia: B, C
i D.
Ostatni model, ten przymocowany do zniszczonego modu�u, by� troch� inny. Przy
dok�adnym zbadaniu powierzchni IG-88 odkry� pewne zmiany. By�y na tyle subtelne,
�e cz�owiek by ich nie zauwa�y�, jednak nie mog�y umkn�� mechanicznym oczom:
sensory optyczne zosta�y rozmieszczone troch� mniej korzystnie, systemy
uzbrojenia wymaga�y odmiennych re�im�w uruchamiania. M�wi�c kr�tko, ten jeden
android robi� wra�enie mniej nowoczesnego ni� IG-88.
Uruchomiony zachowa� si� zupe�nie inaczej ni� pozosta�e. Obr�ci� cylindryczn�
g�ow� z rozjarzonymi sensorami optycznymi, zrobi� krok do przodu, wyprostowa�
si� i uni�s� r�ce w postawie obronnej.
- Kim jeste�? - spyta� IG-88.
Tamten zamar� na p� sekundy, jakby przetrawia� dane.
- Typ IG-72 - odpowiedzia�.
- My jeste�my IG-88. Jeste�my doskonalsi i identyczni. Chcemy za�adowa� nasze
dane, by� m�g� si� do nas przy��czy�.
IG-72 przesun�� spojrzeniem po czterech identycznych maszynach, jakby bada� ich
mo�liwo�ci.
- Niepo��dane - stwierdzi� niespiesznie. - Jestem niezale�n�, autonomiczn�
jednostk� bojow�. - Zn�w zamilk� na chwil�. - Czy musimy walczy� o dominacj�?
IG-88 rozwa�y� mo�liwo�� zmuszenia ostatniego androida do przyj�cia roli
kolejnej jego kopii, ale uzna�, �e to niewarte fatygi. Nast�pnych takich jak oni
zdo�aj� w razie potrzeby zbudowa�, a IG-72 mo�e okaza� si� przydatny na sw�j
spos�b.
- Nie musimy - powiedzia� w ko�cu. - Mamy do�� wrog�w. Wed�ug danych z
komputera, w kompleksie przebywa dziesi�ciu stra�nik�w ochrony. Zewn�trzny alarm
nie zosta� uruchomiony. Ludzcy stra�nicy s� uzbrojeni, ale nie przedstawiaj�
sob� wi�kszego zagro�enia. Jednak �eby uciec, musimy ich pokona�. Najlepiej
b�dzie, je�li nam pomo�esz.
- Zgoda - odpar� IG-72. - Ale gdy ju� uciekniemy, pod��� innym szlakiem, na
pok�adzie innego statku ni� wy.
- Dobrze.
Podeszli do pancernych drzwi wewn�trznego kompleksu Holowan Laboratories.
Zamiast marnowa� czas na napraw� zawiaduj�cego nimi systemu komputerowego i
poszukiwanie has�a, pi�ciu krzepkich zab�jc�w po prostu wyrwa�o dziewi�ciotonowe
drzwi z framugi. Odrzucili je na bok, gdzie leg�y mia�d��c szcz�tki banku
pami�ci. IG-88 musia� obni�y� czu�o�� swoich receptor�w d�wi�ku, by nie uleg�y
uszkodzeniu od huku.
Maszeruj�c r�wnym krokiem, ca�a pi�tka ruszy�a zaj�� si� ochron� obiektu. Tym
razem IG-88 mia� do�� czasu, aby na�adowa� systemy broni. Bardzo chcia� je
wypr�bowa�.
Ludzcy funkcjonariusze nie przeczuwali, �e ktokolwiek zamierza ich zaatakowa�.
Widz�c zab�jc�w zbli�aj�cych si� z wyci�gni�tymi przed siebie r�kami, zerwali
si� z wrzaskiem na r�wne nogi i si�gn�li po bro�. Jeden zdo�a� nawet rzuci�
granat gazowy, ale dym tylko pom�g� androidom podej�� bli�ej, a ludzi przyprawi�
o kaszel i zas�aniaj�ce widok �zy. Kanonada nie milk�a przez d�u�sz� chwil�.
IG-88 skorzysta� z okazji, by przekona� si�, czy wszystkie programy
uruchamiaj�ce bro� i systemy celownicze dzia�aj� jak nale�y. Kiedy stra�nicy
gin�li jeden po drugim, androidy wprowadza�y konieczne korekty.
Po trzydziestu sekundach o�miu m�czyzn le�a�o martwych. Dw�ch nie by�o nigdzie
wida�. IG-88 postanowi� nie marnowa� czasu na ich poszukiwania. Nie to by�o jego
zadaniem; nie by� te� przesadnym perfekcjonist�.
Szybko znale�li kilka statk�w zaopatrzeniowych i dwie szybkie jednostki
kurierskie zaparkowane na czarnej, nagrzanej od s�o�ca powierzchni l�dowiska
firmy.
- Bierzemy ten. Akurat wszyscy si� zmie�cimy - powiedzia� IG-88 wskazuj�c na
wi�ksz� z jednostek kurierskich.
IG-72 przyj�� to do wiadomo�ci i poszed� do mniejszego statku.
- Powodzenia, IG-88 - rzuci� na po�egnanie.
- I tobie �yczymy powodzenia, IG-72 - odpar�y uni�ono cztery identyczne maszyny.
Wreszcie wolni, wystartowali sprzed spustoszonego kompleksu Holowan Laboratories
i odlecieli z maksymaln� szybko�ci�.
II
Silniki siadaj�cego na l�dowisku Holowan Laboratories wahad�owca zawy�y niczym
kierownik programu badawczego na wie�� o obci�ciu funduszy.
Imperialny Nadzorca Gurdun obci�gn�� mundur i potar� palcami wielki nos. Mimo
woli zaczyna� si� denerwowa�, chocia� odczuwa� przy tym coraz wi�ksze
uniesienie. Zachichota� pod nosem. Zgodnie z harmonogramem powinien dzi�
zobaczy� wynik d�ugiego i pracoch�onnego projektu, kt�ry niebawem doda znaczenia
jego osobie w obr�bie Imperium. Gurdun wypatrywa� tej chwili z niecierpliwo�ci�.
W my�lach u�o�y� ju� list� VIP-�w, kt�rych zaprosi na prezentacj� nowych
android�w zab�jc�w.
Oddycha� p�ytko, z trudem, g��wnie zreszt� z powodu zbyt mocno zaci�ni�tego
pasa, kt�ry mia� za zadanie ukrywa� jego rosn�cy od lat brzuch. Wywatowane
ramiona munduru poszerza�y mu bary, a tak�e - przynajmniej mia� tak� nadziej� -
dodawa�y majestatu.
Twarz Gurduna przypomina�a pancernik: szeroko osadzone i cz�sto mrugaj�ce oczy,
podbr�dek prawie w zaniku, masywny nos. W�osy mia� zwyczaj smarowa� brylantyn�,
by przylega�y do sk�ry �ci�le niczym czarny he�m. Mia�o to zniech�ca� wszystkich
do wyobra�ania sobie, jak m�g�by wygl�da� rozczochrany.
- Jeste�my przed Holowan Laboratories - oznajmi� przez interkom pilot
wahad�owca.
Szturmowcy z eskorty wyprostowali si� i rozejrzeli nerwowo wko�o. Nie byli to
weterani z oddzia��w bojowych, jakich Gurdun za��da�; sami �wie�o przyj�ci
kadeci, kt�rzy mieli wi�ksze poj�cie o pracy przy biurku ni� o walce.
Szcz�liwie ju� niebawem nie b�d� potrzebni: Gurdun zyska na swoje us�ugi
b�yszcz�ce nowo�ci� androidy serii IG, najlepszy mo�liwy oddzia� ochrony.
Specjalnie zam�wione maszyny zosta�y zbudowane za pieni�dze, kt�re Gurdun zdo�a�
uszczkn�� z innych wojskowych program�w badawczych, co w miar� post�puj�cego
upadku Imperium by�o coraz trudniejsze. Szcz�liwie ostatnio trafi�y si� r�ne
drobne sumki, co pozwoli�o na produkcj� kilku najnowocze�niejszych android�w,
gotowych uda� si� wsz�dzie tam, gdzie Gurdun im naka�e i usun�� wyznaczone przez
niego cele.
Zamkn�� oczy i wyobrazi� sobie, jak przenikaj� przez fortyfikacje rebelianckiej
bazy, wypalaj� sobie drog� przez pancerne drzwi i zabijaj� po kolei wszystkich
zdrajc�w.
Och, to by�oby cudowne! Mimo wcze�niejszych uprzedze� mia� jednak nadziej�, �e
Loruss zdo�a�a wbudowa� w maszyny holorekordery, by Gurdun m�g� potem obejrze�
wygodnie we w�asnym biurze zapis z ka�dego morderczego rajdu.
Androidy zab�jcy na pewno przysporz� Rebelii olbrzymich strat, a Gurdunowi s�awy
i zaszczyt�w. Wie�ci o jego wyczynach dotr� na sam� g�r�, mo�e a� do lorda
Vadera. Tak, je�li spisz� si� zgodnie z oczekiwaniami (a Gurdun nie mia� powodu
s�dzi�, by mia�o by� inaczej), Vader na pewno zwr�ci na niego uwag�. A wtedy
przyjdzie pora i na od dawna zas�u�ony awans... i na kosztown� operacj�, kt�rej
tak bardzo potrzebowa�.
- Przepraszam, nadzorco Gurdun - odezwa� si� pilot, wyrywaj�c go z rozmarzenia.
- Co jest?
- Wygl�da na to, �e mamy k�opoty, sir. Kontrola l�dowiska laboratorium nie
odpowiada, a we wn�trzu kompleksu dosz�o chyba do jakich� zniszcze�. - Pilot
zamilk� na chwil�. - Mam wra�enie, �e to s� do�� znaczne zniszczenia.
Szturmowcy w przedziale pasa�erskim poruszyli si� niespokojnie. Gurdun
westchn��.
- Czy chocia� raz nie mo�e wszystko p�j�� jak trzeba? Czemu zawsze musz�
trafia� na jakie� problemy?
Jednak gdy wahad�owiec wyl�dowa� po�r�d ruin superbezpiecznej siedziby Holowan
Laboratories - technika przyjazna ludziom, nawet Gurdun poczu� si� zaskoczony
tym, co zobaczy�. W pierwszej chwili pomy�la�, �e musia�o doj�� do ataku
Rebeliant�w. Budynki sta�y w ogniu, statki na p�ycie przypomina�y wraki.
Niekt�re eksplodowa�y, inne nosi�y �lady trafie� z blastera.
Wysiad�szy z wahad�owca, Gurdun ruszy� przed siebie. Ca�y czas rozgl�da� si�
uwa�nie na boki i coraz gorzej my�la� o szturmowcach, z kt�rych �aden nie
odwa�y� si� wychyli� zza jego plec�w. Bez przerwy kr�cili g�owami, najwyra�niej
gotowi rzuci� si� do ucieczki przy pierwszym g�o�niejszym ha�asie.
Nagle zza fragmentu rumowiska wy�oni�o si� dw�ch ochroniarzy. Obaj mieli
blastery, ale wygl�dali na wstrz��ni�tych i przera�onych.
- Pomocy! - krzykn�li, ruszaj�c biegiem ku imperialnemu wahad�owcowi. -
Zabierzcie nas st�d, zanim oni wr�c�!
- Kto wr�ci? - spyta� Gurdun, �api�c jednego z ochroniarzy za ko�nierz. Stra�nik
upu�ci� bro�, kt�ra zagrzechota�a g�ucho na czarnej nawierzchni i natychmiast
uni�s� r�ce, jakby chcia� si� podda�.
- Prosz� nie robi� mi krzywdy. Wszyscy inni nie �yj�. Prosz� nas nie zabija�!
- Zabij� ci�, je�li nie powiesz mi, co tu si� sta�o! - warkn�� Gurdun.
- To te androidy! - wykrztusi� stra�nik i wskaza� na wypalon� skorup� kompleksu
laboratorium. - Zbuntowa�y si�! Wyrwa�y spod kontroli! Wszystkich zabi�y, i
naukowc�w, i technik�w, i ochron�. Zostali�my tylko my dwaj. Byli�my na
obchodzie rejonu, kiedy us�yszeli�my odg�osy walki. Pognali�my z powrotem, ale
zanim dobiegli�my, by�o ju� po wszystkim. Androidy uciek�y, ale zd��y�y
wszystkich zamordowa�!
- Bo do tego w�a�nie zosta�y stworzone - sapn�� Gurdun i pu�ci� ko�nierz
nieszcz�nika.
Ochroniarz zachwia� si� i opad� na kolana.
- We�cie nas st�d, b�agam! One mog� wr�ci�.
Gurdun pu�ci� jego b�agania mimo uszu i skin�� na eskort�, kt�ra pod��y�a
niech�tnie za nim do zrujnowanego kompleksu. Wielkie durastalowe drzwi zosta�y
wyrwane z framugi i odrzucone do wn�trza pomieszczenia pe�nego sprz�tu
komputerowego. Na oko nic ju� tu nie dzia�a�o. Wsz�dzie wida� by�o cia�a le��ce
w ciemnych ka�u�ach krzepn�cej krwi.
- Uciek�y - warkn�� Gurdun przez zaci�ni�te z�by, stoj�c nad szcz�tkami Loruss.
- A by�y takie kosztowne! Zawarli�my umow�! - wrzasn�� do trupa. - Mia�a� mi je
dostarczy�, a nie wypuszcza�! - j�kn�� i zacz�� kr��y� po laboratorium w
poszukiwaniu czego�, na czym m�g�by wy�adowa� frustracj�.
Trwa�o chwil�, zanim znaczenie ca�ego zdarzenia dotar�o do niego w pe�ni. Tu nie
chodzi�o tylko o kres jego marze�.
- Rany, one s� na wolno�ci! - krzykn��. - Rozumiecie, do czego zdolne s� takie
androidy? Bez d�awik�w programowych, w amoku ucieczki... - Uderzy� si� otwart�
d�oni� w czo�o. - Niech kto� mi znajdzie dzia�aj�cy modu� ��czno�ci. Musz�
wys�a� piln� wiadomo�� do sztabu. Niech og�osz� alarm. Trzeba natychmiast
unieszkodliwi� te androidy.
III
W ca�ym Imperium, od J�dra po Zewn�trzny Pier�cie�, roi�o si� od android�w
wszelkich kszta�t�w i rozmiar�w. Przez stulecia liczne uprzemys�owione planety
stara�y si� ze wszystkich si� zaspokaja� rosn�cy popyt na gigantyczne androidy
konstrukcyjne, ci�kie maszyny robocze, mechanicznych s�u��cych i androidy
zwiadowcze. Najwi�ksze centra budowy android�w mie�ci�y si� na ponurym i
zadymionym �wiecie Mechis III.
IG-88 uzna�, �e ta planeta nada si� idealnie na baz� i miejsce rozpocz�cia
operacji maj�cej na celu odmienienie ca�ej galaktyki.
Podczas lotu kwartet android�w dok�adnie zbada� nieuzbrojony statek kurierski.
Jego projektanci po�o�yli najwi�kszy nacisk na szybko�� i zwrotno��, mniej uwagi
zwr�cili na potencjalne wykorzystanie bojowe. Jednostka by�a maszyn�, tak samo
jak i androidy, chocia� oczywi�cie nie da�oby si� jej nazwa� niczym wi�cej, jak
prostym automatem, kt�ry nie mia� �adnych szans na osi�gni�cie samo�wiadomo�ci.
Na szcz�cie swoje zadanie spe�ni� jak nale�y i do celu dotar� w rekordowym
czasie. IG-88 wiedzia� dok�adnie, ile mocy mo�e wycisn�� z silnik�w. Znaj�c ich
dane eksploatacyjne, nie zwraca� uwagi na czerwone linie wymalowane arbitralnie
na skalach przez ludzkich in�ynier�w. Wyrafinowane systemy ��czno�ci i tarcze
maskuj�ce pozwoli�y androidom przemkn�� niezauwa�enie w pobli�e planety. Mechis
III mia� by� pierwszym krokiem w realizacji wielkiego planu.
Zanim jeszcze statek wszed� na orbit�, ka�dy z czterech android�w pod��czy� si�
do innego systemu komunikacji, �eby wykona� swoj� cz�� zadania. W tej chwili
najwa�niejsza by�a szybko�� dzia�ania, a w tym model IG-88 by� ca�kiem dobry.
IG-88C uderzy� pierwszy. W�sk� wi�zk� wys�a� do globalnej sieci obrony Mechisa
III przekaz z ��daniem pierwsze�stwa dost�pu i skasowania wszystkich instrukcji
dotycz�cych alarm�w zbli�eniowych. Gdy system odpowiedzia� lawin� pyta�, IG-88C
zdo�a� przenikn�� przez blokady kodowe i przej�� kontrol� nad systemem, zanim
ten zd��y� ujawni� obecno�� obcego statku nielicznym ludzkim nadzorcom.
Pozosta�e androidy �ledzi�y przebieg zdarze�. Systemy obronne Mechisa III
nale�a�y do przestarza�ych. Zainstalowano je dawno temu, a potem nie
modyfikowano; uznano, �e wytwarzaj�ca androidy planeta sta�a si� zbyt wa�na dla
ca�ej galaktyki, by ktokolwiek rozwa�a� jej zniszczenie czy cho�by sabota�.
Tyle, �e androidy kierowa�y si� ca�kiem odmiennymi priorytetami...
Korzystaj�c z nowo utworzonego po��czenia z globalnym systemem bezpiecze�stwa,
IG-88D natychmiast zdoby� komplet informacji o planecie. Przede wszystkim
interesowa�o go po�o�enie kompleks�w przemys�owych i montowni oraz udzia� ludzi
w procesie zarz�dzania. �ci�gn�� te� map� powierzchni planety z zaznaczonymi
obszarami elektromagnetycznych anomalii oraz, co najwa�niejsze, schemat po��cze�
sieci komputerowej, kt�ra zawiadywa�a Mechisem III.
Nadesz�a pora na IG-88A. B�yskawicznie przes�a� do g��wnych �rodk�w
samopowielaj�cy si� program �wiadomo�ciowy. W ten spos�b przej�� kontrol� nad
ca�� planet�, a jej pot�ne komputery uczyni� swoimi �wiadomymi i lojalnymi
s�ugami.
W nieca�� minut� od przybycia do systemu IG-88 po�o�y� fundamenty pod ca�kowite
zwyci�stwo.
Na linii monta�owej zawsze by�o nudno.
Kalebb Orn nie m�g� poj��, dlaczego spo�r�d wszystkich miejsc w�a�nie tutaj
konieczna by�a obecno�� cz�owieka. Jego zdaniem nie mia�o to sensu. Od co
najmniej stulecia na �adnej z linii produkcyjnych nie zdarzy�a si� najmniejsza
awaria, a tymczasem wewn�trzne przepisy przedsi�biorstwa wci�� przewidywa�y
cz�ciowy ludzki nadz�r. Niekiedy, tak jak tutaj, w ca�kiem przypadkowych
miejscach.
Kalebb Orn patrzy�, jak wielki zautomatyzowany d�wig nachyla si� ku bocznym
stanowiskom i zbiera elektromagnetycznymi szcz�kami kolejne cz�ci sp�ywaj�ce z
innych ta�m. Wielokilometrowe ci�gi wytwarza�y dos�ownie wszystko, od g�adkich
arkuszy metalu po masywne p�yty pancerzy i precyzyjne mikrochipy. Od lat
wszystko przebiega�o niezmiennie tak samo.
Przez stulecia linie produkcyjne rozrasta�y si� i zmienia�y zgodnie z
poleceniami samoprogramuj�cych si� komputer�w. Stare modu�y znika�y gdzie� lub
by�y modernizowane, dawne modele android�w popada�y w zapomnienie, a na liniach
niby spod ziemi pojawia�y si� nowe. Orn nie spodziewa� si�, �e kiedykolwiek
zrozumie z�o�ono�� tego przemys�owego molocha i s�dzi�, �e chyba nikomu si� to
nie uda.
Przez ostatnich siedemna�cie lat widzia� wiele tysi�cy montowanych tu ci�kich
android�w roboczych. Ich g��wn� zalet� by�y silne serwomotory poruszaj�ce
masywnymi r�kami i nogami przymocowanymi do p�katego korpusu. B�yskotliwa
inteligencja nie by�a im potrzebna. Ich si�a budzi�a respekt, ale Kalebb Orn
przywyk� i do tego. Interesowa�o go tylko, �eby jego zmiana dobieg�a wreszcie
ko�ca. B�dzie m�g� wr�ci� do swojej kwatery, podje�� uczciwie i wypocz��.
Trzeba przyzna�, �e tego dnia zszed� ze s�u�by o wiele wcze�niej. Tyle, �e
odby�o si� to inaczej, ni� oczekiwa�.
Na ko�cu linii produkcyjnej co� si� poruszy�o. Z jakiego� tajemniczego powodu
cztery androidy robocze, ze �wie�o wybitymi na bokach numerami seryjnymi,
unios�y r�ce i przeci�y idealnie naoliwionymi szczypcowatymi manipulatorami
siatk� pojemnika, w kt�rym mia�y czeka� na odbi�r.
Bezgranicznie zdumiony Kalebb Orn wyprostowa� si� i zamar�. Pami�ta�, �e
umieszczono go tutaj w�a�nie na wypadek, gdyby zdarzy�o si� co�
nieprzewidzianego, tyle �e nigdy jeszcze nic takiego nie mia�o miejsca i Orn nie
bardzo wiedzia�, co w�a�ciwie powinien zrobi�.
Zbuntowane androidy ruszy�y ci�ko przez pod�og� hali. By�y na tyle ci�kie, �e
przy ka�dym ich kroku rozlega� si� og�uszaj�cy �oskot. Wielkie manipulatory i
g�owy zwraca�y si� na boki, jakby czego� szuka�y.
One szukaj� mnie, pomy�la� Om.
- Eee... zosta�cie, gdzie jeste�cie - powiedzia� widz�c, �e androidy id� prosto
na niego i coraz wy�ej unosz� szczypce manipulator�w. Gor�czkowo zacz��
przeszukiwa� swoje stanowisko w nadziei, �e trafi na instrukcj�, kt�ra podpowie
mu dalsze kroki. A �e nic takiego nie znalaz�, postanowi� ucieka�.
Niestety, przez siedemna�cie lat pracy zaniedba� kondycj� i par� minut �wawego
przebierania grubymi nogami przyprawi�o go o ci�k� zadyszk�. Tymczasem z
r�nych miejsc linii produkcyjnej nadci�ga�y kolejne zbuntowane androidy, a�
wok� Orna zebra� si� ich ca�y tuzin. Krzesz�c iskry z manipulator�w i �wiec�c
na czerwono sensorami, zaciska�y kr�g wok� cz�owieka.
Szczypce z�apa�y go za r�ce i nogi, kt�ry� z android�w si�gn�� do czubka g�owy.
Gdy masywne manipulatory zacz�y rozdziera� Orna na sztuki, jego ostatni� my�l�
by�o, �e w ko�cu co� jednak przerwa�o nud� pracy przy tej przekl�tej ta�mie...
Biuro zarz�dcy Mechisa III mie�ci�o si� na szczycie l�ni�cej wie�y z kryszta�u i
durastali. Roztacza� si� st�d szeroki widok na przemys�owy krajobraz planety;
zgadza�o si� to z polityk� korporacji uwa�aj�cej, �e centralne gmachy zarz�du
winny zawsze g�rowa� nad reszt� zabudowa�, ale poza tym �adnemu szczeg�lnemu
celowi nie s�u�y�o.
Wn�trze biura zape�nia�y mi�kkie pluszowe meble, obrazy przedstawiaj�ce znane
miejscowo�ci wypoczynkowe i rozmaite przystawki rozrywkowe, jakich dot�d w tym
miejscu nie widywano. Obecny administrator, Hekis Durumm Perdo Kolokk Baldikkar
Thun, przebiera� niecierpliwie palcami i czeka� na ulubiony popo�udniowy raport.
Chocia� na Mechisie III od niepami�tnych czas�w nic si� nie zmienia�o i
codzienne raporty zawiera�y praktycznie wci�� te same dane o produkcji i
za�adunku, administrator Hekis za ka�dym razem przygl�da� im si� z nies�abn�cym
zainteresowaniem. Traktowa� swoj� prac� bardzo powa�nie i zdawa� sobie spraw� z
ci�aru odpowiedzialno�ci spoczywaj�cej na barkach zarz�dcy jednego z
najwa�niejszych centr�w przemys�owych galaktyki. Nawet je�li by� tylko jednym z
siedemdziesi�ciu trzech ludzkich osobnik�w obecnych na ca�ej planecie.
Podczas ka�dej zmiany pilnie siadywa� przy biurku, a wieczorami, gdy wraca� do
kwatery, g�owi� si�, jak sp�dzi� przyznany mu czas wolny i niecierpliwie czeka�
na kolejny dzie�. Przy ka�dej sposobno�ci wysy�a� szczeg�owe raporty nie tylko
prze�o�onym z dyrekcji korporacji, ale tak�e imperialnym inspektorom i w og�le
ka�demu, kto kwalifikowa� si� do wpisania na list� adresat�w. Niezmiennie czu�
si� przy tym niedoceniany, cho� przecie� piastowa� znacz�c� rol� w wielkim
dziele stworzenia. �eby sobie ul�y�, co jaki� czas dodawa� sobie kolejny tytu�
do nazwiska, wi�c jego podpisy pod oficjalnymi dokumentami wygl�da�y coraz
bardziej imponuj�co.
Spojrza� na chronometr, kt�ry wyszed� oczywi�cie z miejscowych fabryk, i uzna�,
�e wielka chwila ju� nadesz�a. Dok�adnie o wyznaczonej godzinie do biura wpada�
jego android zarz�dzaj�cy 3D-4X z tac� w jednej d�oni i wydrukiem w drugiej. Tak
by�o i tym razem.
- Pa�ska popo�udniowa herbata, sir - powiedzia� android.
- A, dzi�kuj� - opar� Hekis, zacieraj�c paj�cze �apki i si�gaj�c po kruch�
fili�ank� paruj�cego p�ynu. Upi� �yk i przymkn�� powieki z zadowolenia.
- Pa�ski popo�udniowy raport, sir - odezwa� si� znowu 4X, podsuwaj�c wydruk ze
znajomymi danymi.
- Te� dzi�kuj� - mrukn�� cz�owiek.
Teraz android si�gn�� ma�ej skrytki w swoim korpusie i wyj�� z niej ma�y
blaster.
- Pa�ski koniec, sir - powiedzia�, unosz�c bro�.
- �e jak? - Oderwany od rutynowych obowi�zk�w Hekis uni�s� zaskoczone
spojrzenie. - Co to ma znaczy�?
- My�l�, �e to ca�kiem oczywiste, sir - stwierdzi� 3D-4X i odda� dwa strza�y.
�adunki trafi�y bez pud�a i Hekis run�� na biurko, a herbata rozla�a si� na
roz�o�one na blacie raporty.
3D-4X obr�ci� si� na pi�cie i wymaszerowa� z biura. Po drodze zameldowa�
znajduj�cemu si� wci�� na orbicie oddzia�owi IG-88, �e robota wykonana. Potem
wezwa� androidy porz�dkowe, by posprz�ta�y w biurze.
Przewr�t na Mechisie III by� krwawy i b�yskawiczny. W ci�gu kilku minut g��wny
komputer planety zaplanowa� jednoczesny bunt wszystkich android�w i dopilnowa�
usuni�cia wszystkich siedemdziesi�ciu trzech ludzkich mieszka�c�w planety. �aden
z nich nie zd��y� wszcz�� alarmu; zreszt� gdyby nawet pr�bowa�, nic by mu z tego
nie wysz�o, bo sie� ��czno�ci te� by�a pod kontrol�.
IG-88 obserwowa�y wszystko z orbity, a gdy przewr�t si� dokona�, wprowadzi�y
powoli statek w atmosfer�. Wiedzia�y, �e plan si� powi�d� i nie ma �adnego
powodu do po�piechu.
Gdy statek wyl�dowa� obok centralnego kompleksu przemys�owego, cztery identyczne
androidy wysz�y na p�yt�. Spojrza�y na zadymione niebo i k��bi�ce si� wok�,
dopiero co wyzwolone maszyny.
IG-88 przybywa� na Mechisa III w roli mesjasza.
Teraz najwa�niejszym by�o utrzyma� wszystko w tajemnicy. Dla obserwator�w z
zewn�trz na Mechisie III nic si� nie zmieni�o, tego androidy ju� dopilnowa�y.
3D-4X jak gdyby nigdy nic wci�� odpowiada� na wiadomo�ci przysy�ane HoloNetem i
podpisywa� w imieniu Hekisa wszystkie konieczne do za�atwienia dokumenty. U�ywa�
oczywi�cie pe�nej wersji jego d�ugiego nazwiska.
Dwa dni p�niej cztery androidy spotka�y si� na naradzie w dawnym biurze
administratora. Aby mie� pewno��, �e b�dzie to spotkanie tajne, kaza�y wcze�niej
robotom porz�dkowym obedrze� wn�trze z wszystkich ozd�b i obraz�w i usun��
meble. Ostatecznie androidy nie musia�y siada�.
Stan�y milcz�c w kr�gu i zacz�y przekazywa� sobie wszystkie zebrane w
ostatnich dniach dane.
- Je�li zamierzamy wykorzysta� Mechisa III jako baz� do dalszego podboju
galaktyki, musimy zadba�, by nie nikt nie zda� sobie sprawy ze zmian, kt�re
tutaj zasz�y.
- Androidy musz� by� nadal dostarczane. Bez op�nie� i zgodnie z zam�wieniami.
Ludzie nie mog� niczego podejrzewa�.
- Zmienimy istniej�ce zapisy wideo i tre�� transmisji w obr�bie rutynowych
��czy, by wszystko wygl�da�o normalnie.
- Z zapis�w i osobistych dziennik�w stacjonuj�cych tu ludzi wynika, �e rzadko
zdarza�o si�, by kto� chcia� odwiedza� Mechisa III. Istnieje du�e
prawdopodobie�stwo, �e tak b�dzie dalej.
IG-88 wycelowa� tylne sensory optyczne w okno, za kt�rym wida� by�o pi�ropusze
dymu unosz�ce si� nad fabrykami i buchaj�ce miejscami p�omienie. Zak�ady zdwoi�y
tempo pracy, by nie op�niaj�c normalnej produkcji dostarczy� te� androidom tak
potrzebnej im armii.
Android podziwia� precyzj�, z jak� zaprojektowano tutejsze kompleksy. Pierwsze
budynki by�y dzie�em ludzi i cechowa�o je wielkie marnotrawstwo miejsca i
�rodk�w, jednak te p�niejsze powsta�y dzi�ki komputerom, kt�re tak
zmodyfikowa�y oryginaln� koncepcj� Mechisa III, �e przemys�owa machina dzia�a�a
z ka�dym rokiem sprawniej.
- Wszystkie nowe androidy dostan� nasze oprogramowanie - ci�gn�� IG-88. -
Zapewni im to samo�wiadomo�� konieczn� do realizacji naszego przebieg�ego planu.
Od tej chwili ka�dy wysy�any z Mechisa III android przyspieszy nasze post�py -
doda� i pokaza� map� zam�wie�, kt�ra obejmowa�a prawie wszystkie zak�tki
galaktyki. Z czasem ich androidy dotr� praktycznie do ka�dego systemu. B�d�
zast�powa� starsze modele, wype�nia� luki w strukturze urobotowienia i czeka� na
sygna�.
Istoty biologiczne nie mog� niczego podejrzewa�. Dla nich androidy to zawsze
tylko nieszkodliwe maszyny. Ale IG-88 uzna�, �e pora, aby �ycie przesz�o w
galaktyce na wy�szy ewolucyjnie etap. Stare, niewydolne organizmy powinny
ust�pi� miejsca niezawodnym i skutecznym strukturom. Takim jak on sam.
- Na czas wyczekiwania i zdobywania pozycji nasze androidy otrzymaj� instrukcj�,
by zachowywa� si� dok�adnie tak, jak ludzie od nich oczekuj�. B�d� ukrywa� swoje
mo�liwo�ci. Nikt nie powinien si� domy�li�, co szykujemy, wi�c b�d� musia�y
poczeka�.
- Gdy wszyscy znajd� si� na pozycjach i b�dziemy gotowi, prze�lemy im kod
uzbrojenia. Tylko my go znamy. Gdy go nadamy, wszystkie androidy wzniec�
b�yskawiczn� rewolucj�.
Wiedzia�, �e androidy potrafi� dzia�a� szybko i bez skrupu��w usuwa� wszystkich,
kt�rzy stan� im na drodze. Na dodatek, w odr�nieniu od istot biologicznych, s�
te� niewiarygodnie cierpliwe. Bez s�owa skargi zaczekaj�, a� nadejdzie ich czas.
IV
Po dw�ch standardowych miesi�cach intensywne imperialne poszukiwania utkn�y w
miejscu - nie uda�o si� trafi� na �aden �lad zbuntowanych android�w. Nadzorca
Gurdun nie mia� najmniejszych powod�w do zadowolenia.
Gdy jego asystent, Minor Relset, wszed� do ponurego jak loch gabinetu nadzorcy
mieszcz�cego si� w jednym z rz�dowych budynk�w Imperia� City, Gurdun z miejsca
za��da� meldunku o post�pach poszukiwa�.
- Jak idzie polowanie? Kiedy b�d� mia� je z powrotem? M�ody Relset spl�t�
nerwowo palce i pochyli� g�ow�. Wola� nie patrze� w p�on�ce gniewem nad
monumentalnym organem powonienia oczy prze�o�onego.
- Mam przygotowa� szczeg�owy raport, sir? I dostarczy� go w trzech
egzemplarzach?
- Nie - warkn�� Gurdun. - Po prostu powiedz. Chc� wiedzie�.
- Hmm... Niech si� zastanowi�...
- Nie jeste� na bie��co?
- Oczywi�cie, �e jestem. Nie wiem tylko, od czego zacz��.
Gurdun wzni�s� oczy do sufitu, gdzie migota� panel o�wietleniowy, powoduj�cy u
niego wi�kszy b�l g�owy ni� zwyk�e lampy. Grube p�yty �cian biura by�y
pomalowane na nijaki, szary kolor, wsz�dzie stercza�y wielkie jak pi�� �by
bolc�w mocuj�cych je do muru. Gurdun mia� nadziej�, �e do tej chwili b�dzie ju�
po operacji, �e zajmie si� rekonwalescencj�, ale niestety. W�adze Imperium wci��
odmawia�y mu kuracji.
- No i? - rzuci�, gdy cisza si� przeci�ga�a, i potar� nos.
- Obawiam si�, �e mam z�e wie�ci, sir. Wszystkie cztery androidy najwyra�niej
znikn�y. Pi�ty, IG-72, pojawi� si� kilka razy tu i �wdzie i wyeliminowa� kilka
cel�w, kt�re dobra� wed�ug w�asnego, nieodgadnionego klucza, jednak tamta
czw�rka nie da�a w og�le znaku istnienia. Naj�atwiej by�oby przyj��, �e uleg�y
zniszczeniu, na przyk�ad dosta�y si� w obr�b sfery eksplozyjnej supernowej czy
co� takiego. Nie oczekiwa�bym po androidach zab�jcach, �e przyczaj� si� gdzie� i
zejd� wszystkim z oczu.
Gurdun spojrza� na ba�agan panuj�cy na jego biurku, zrobi� na blacie miejsce na
�okcie i wspar� g�ow� na z�o�onych d�oniach.
- Ale te maszyny s� diabelnie przebieg�e, Relsted. Zosta�y zaprojektowane
zgodnie z moimi wskaz�wkami, a sam wiesz, jaki potrafi� by� czasem wytrwa�y.
Niedocenianie ich mo�e si� zem�ci�.
- Z pewno�ci�, sir - stwierdzi� m�odzieniec. - Mamy szpieg�w w ka�dym godnym
uwagi miejscu, ale c�, du�o wi�cej nie mo�emy zrobi�. Nasze �rodki me s�
nieograniczone. Przecie� trwa rebelia.
- Ca�kiem zapomnia�em o wojnie - mrukn�� Gurdun. - Jakby ma�o by�o... - Potar�
palcami przes�aniaj�cy cz�� widoku na biurko nos, odkopn�� stos sze�cian�w
informacyjnych, czekaj�cych na wype�nienie elektronicznych formularzy,
zapotrzebowa�, pr�b o przeniesienie i list�w kondolencyjnych do rodzin tych
pechowc�w, kt�rzy zgin�li podczas �wicze� z przestarza�ym i zawodnym sprz�tem.
Stoj�cy przy drzwiach Minor Relset przest�pi� z nogi na nog�.
- Co� jeszcze? - warkn�� Gurdun.
- Jedno pytanie, sir. Czy m�g�bym spyta�, dlaczego odnalezienie tych android�w
jest a� tak istotne? Koniec ko�c�w, to tylko maszyny, a nak�ady, jakie ponosimy
na ich poszukiwania, s� absolutnie niewsp�mierne do ich warto�ci. Dlaczego tak
nam na nich zale�y?
Gurdun parskn�� i zn�w spojrza� na migocz�cy panel.
- Poniewa� wiem, do czego s� zdolne.
Na Mechisie III android zarz�dzaj�cy od d�u�szej chwili kr�ci� si� tu i �wdzie w
bezskutecznym poszukiwaniu IG-88. Chcia� przekaza� mu pewne niepokoj�ce
wiadomo�ci. W ko�cu odnalaz� go na rampie wysy�kowej, gdzie trwa� za�adunek
tysi�ca android�w transportowych przeznaczonych na Coruscant.
Szybko zwr�ci� na siebie jego uwag� i przekaza� mu kodem dw�jkowym ca�y zestaw
nowin.
IG-88 dysponowa�y w�asnymi kana�ami wywiadu i wiedzia�y dzi�ki temu, �e
imperialni szpiedzy szukaj� ich we wszystkich zak�tkach galaktyki. Jak dot�d bez
powodzenia, ale tego ranka skierowali swoje zainteresowanie r�wnie� ku Mechisowi
III.
Stateczek zwiadowczy, kt�ry zbli�y� si� do planety, bardziej przypomina�
sk�adnic� z�omu ni� sprawny pr�bnik. Ci�cia bud�etowe zmusi�y Imperium do
wynajmowania do podobnych zada� najta�szych agent�w, kt�rzy zwykle nie byli te�
specjalnie inteligentni. Na Mechisa III pos�ano Ranata. Przekaza� na d� seri�
nagranych wcze�niej pyta� do administratora planety, Hekisa Durumma Perda
Kolokka Baldikarra Thuna.
3D-4X skorzysta� z niedawno uzyskanej samo�wiadomo�ci i pocz�stowa� przybysza
spreparowanymi obrazami wideo, na kt�rych administrator Hekis odpowiada�
opryskliwie na wszystkie pytania, Nie, nikt nie widzia� tu android�w zab�jc�w.
Nie, nic im nie wiadomo �adnej maszynie z serii IG-88. Nie, nie s�yszeli w tym
systemie o �adnych buntownikach, a poza tym s� zbyt zaj�ci, by odpowiada� na
g�upie pytania. Nie podejrzewaj�cy niczego Ranat wyruszy� do nast�pnego systemu,
by powt�rzy� ca�e przedstawienie z nagranymi pytaniami.
IG-88C przyj�� meldunek i pogratulowa� 3D-4X w�a�ciwego zachowania w
nieoczekiwanej sytuacji, ale sam mia� teraz o czym my�le�. W ko�cu kt�ry� z
imperialnych szpieg�w zab��dzi� i tutaj. Co b�dzie, je�li nast�pny oka�e si�
bardziej podejrzliwy albo nie tak leniwy?
Przekaza� wiadomo�� pozosta�ym trzem maszynom, kt�re docenia�y wag� problemu.
- Nie mo�emy pozwoli�, by nas wykryto. Realizacja naszych plan�w wesz�a w�a�nie
w kluczow� faz�.
- Mo�e zab��dzi� tu tylko przypadkiem. Mo�e nie powinni�my si� niepokoi�.
Imperialni przyjm� jego raport i przestan� interesowa� si� Mechisem III.
- Albo przeciwnie. Skoro raz zacz�li w�szy� wko�o tego sektora, to nie spoczn�,
zanim wszystkiego nie przeczesz�.
- Jak mo�emy zapobiec niepomy�lnemu rozwojowi sytuacji?
- By� mo�e nale�a�oby si� uciec do dywersji.
- W jaki spos�b?
- Jeden z nas si� ujawni. Poka�e si� publicznie gdzie� daleko od Mechisa III.
Podsuniemy im fa�szywy trop. Nigdy wi�cej ju� tu nie wr�c�.
- Jaki konkretny akt dywersji masz na my�li? - spyta� jeden, ale w tej samej
chwili wszystkie cztery wpad�y na ten sam pomys�.
- Zachowamy si� zgodnie z naszym oryginalnym oprogramowaniem.
- Jeste�my androidami zab�jcami.
- Poszukamy pracy jako �owcy nagr�d. Jeste�my do tego stworzeni. Przy okazji
przys�u�y si� to naszym dalekosi�nym celom.
- Spodoba nam si� to, a poza tym nasi pracodawcy b�d� nadzwyczaj zadowoleni z
naszych us�ug i szybko zaczn� nas poleca� innym. Gdyby�my chcieli zosta� w
zawodzie, nie b�dziemy mieli z tym problem�w.
Wszystkie cztery androidy zgodzi�y si� na podobn� modyfikacj� plan�w.
- �owcy nagr�d to jest to.
V
Do pierwszej misji wyznaczono IG-88B, kt�ry nie kry� zadowolenia. Po jego
powrocie mia� przekaza� zapis wyprawy pozosta�ej tr�jce; androidy zdob�d� w ten
spos�b takie do�wiadczenie, jakby ka�dy z nich wype�nia� identyczne zadanie.
Zak�ady Mechisa III w dwa dni zaprojektowa�y i zbudowa�y dla IG-88B smuk�y
statek o imponuj�cych osi�gach. "IG-2000" mia� pot�ne silniki, gruby pancerz i
wiele pierwszorz�dnych system�w uzbrojenia. IG-88B odlecia� zostawiaj�c
towarzyszy, by dalej pracowali nad realizacj� pierwotnego planu.
Chocia� doskonale pami�ta� o obowi�zuj�cym wci�� w obr�bie Imperium nakazie jego
zniszczenia, nie s�dzi�, aby ktokolwiek pr�bowa� go zrealizowa�. Zamierza�
skierowa� si� do miejsc, gdzie imperialne prawa, podobnie jak ka�de inne, nie
by�y zbyt skrupulatnie przestrzegane. �wietnie wiedzia�, ile jest wart i nie
mia� �adnych zahamowa�; mo�e wej�� otwarcie do jakiejkolwiek kantyny ze s�owami:
"Jestem �owc� nagr�d i szukam pracy za rozs�dne wynagrodzenie. Nigdy nie
zawodz�".
Wi�kszo�� ludzi ba�a si� z nim rozmawia�, ale IG-88 wiedzia�, jakie systemy
wybiera�. Zale�a�o mu na pracy w okolicach, gdzie m�g�by zyska� dodatkowych
poplecznik�w dla przysz�ej rewolucji. Wsz�dzie przedstawia� si� prawdziwym
oznaczeniem, co mia�o dostarczy� imperialnym s�u�bom fa�szywych �lad�w.
Jego si�a i umiej�tno�ci by�y oczywiste, podobnie jak i brak wszelkich moralnych
zahamowa�. By� idealnym morderc� do wynaj�cia i wiedzia�, �e bez trudu znajdzie
zaj�cie.
Na pierwszy przystanek wybra� prowincjonaln� planet� Peridon's Folly, na kt�rej
rzadko go�ci� ktokolwiek spoza sektora. Imperium mia�o zastanawia� si� potem,
czego IG-88 szuka� w tak zapad�ej dziurze, ale on mia� w tym sw�j cel. Gdyby
nawet nie znalaz� tu pracy, planeta dawa�a szans� na za�atwienie jeszcze jednej
sprawy.
Peridon's Folly by�a czarnorynkowym sk�adem przestarza�ej broni. Rz�dzili ni�
handlarze sprzedaj�cy ca�e tony szmelcu przemytnikom i rekinom podziemia.
Wprawdzie nie by�o tu niczego nowoczesnego i dor�wnuj�cego obecnym standardom
Imperium, ale interesy i tak kwit�y.
Planeta zosta�a podzielona bez �adu i sk�adu na strefy wp�yw�w poszczeg�lnych
kupc�w. Ufortyfikowane centra handlowe s�siadowa�y z nowoczesnymi dokami,
w�z�ami ��czno�ci i fortami obronnymi. Na skraju stref zamieszkanych le�a�y
poligony, na kt�rych wypr�bowywano bro� z odzysku, a czasem detonowano nawet ten
czy inny bubel, by zrobi� wra�enie na klientach lub postraszy� konkurencj�.
Nie min�� dzie�, a IG-88 zosta� zaanga�owany. Dwaj naj�ci �o�nierze doprowadzili
go do posiad�o�ci pomniejszego dyktatora imieniem Grlubb, kt�ry toczy� akurat
wojenk� z innym handlarzem.
�o�nierzami byli cyklopi Abyssin, istoty ros�e, o zielonkawej sk�rze i rakach
zwisaj�cych a� do kolan. IG-88 nie by� pewien, czy Grlubb chcia� go onie�mieli�,
czy mo�e raczej pr�bowa� mu zaimponowa�; tak czy owak android m�g�by w sekund�
zabi� obu jednookich stra�nik�w. Uzna�, �e to nie tyle stra�nicy, co eskorta
honorowa i ochrona. Ka�dy z Abyssin�w bez w�tpienia budzi�by respekt u
pierwszego lepszego bywalca kantyny.